Você está na página 1de 72

Psychiatria

bez mitów
Edward Krzemiński
Opracowała Joanna Konieczna

Krajowa Agencja Wydawnicza


Warszawa 1988
Opracowanie graficzne
Jarosław Jasiński

Redaktor
Hanna Szlubowska

Redaktor techniczny
Hanna Dybanowska

Korektor
Alicja Popławska

® Copyright by Krajowa Agencja Wydawnicza, Warszawa 1988


Nie oburzać się tylko zrozumieć
Baruch Spinoza
WSTĘP
W tej niewielkiej książeczce pragniemy pokazać, że psychiatria
jest może bardziej zjawiskiem kulturowym i cywilizacyjnym niż
medycznym, zwłaszcza w tej formie, w jakiej się ona obecnie jawi.
Na jakąkolwiek by dziedzinę spojrzeć: od szkoły przez wojsko,
do napięć w rodzinie i konfliktów w pracy zawodowej — wszę-
dzie możemy się dopatrzyć związków z psychiatrią. Jak się oka-
zuje, psychopatologii jest znacznie więcej w nas, dookoła nas,
przed nami, niż się to z pozoru wydaje.
W związku z nieuchronnym rozwojem ludzkości ta dziedzina
życia nabiera coraz większego znaczenia. Jest to chyba swoisty
cywilizacyjny haracz, ponieważ coraz większa liczba ludzi nie
wytrzymuje tempa życia, naporu zdarzeń i zmian.
Staraliśmy się jednak unikać tak zwanego imperializmu psychia-
trycznego, to znaczy dopatrywania się we wszystkim elementów
psychopatologicznych i psychiatrycznych. Strzegliśmy się również,
by nie popaść w kliniczne opisy poszczególnych chorób. Zain-
teresowani kliniką mają do dyspozycji sporo podręczników psy-
chiatrycznych. Chodziło nam o zwrócenie uwagi na humanistyczny
aspekt problemu, o uświadomienie czytelnikowi, że konstatacje
naukowe łączą się w życiu każdego z nas z jego codziennością.
Nas wczorajszych, nas dzisiejszych albo tych, jakimi możemy się
stać za sprawą tak banalną, jak na przykład miażdżyca, która
sprawi, że całe życie kochani, podziwiani, staniemy się nie lubiani,
nie zrozumiani.
Przy rozpatrywaniu jednostki w kontekstach społecznych oba
elementy tej relacji, jednostka i społeczeństwo, wcale nie jawią
się tak jednoznacznie: zdrowe społeczeństwo — chory człowiek.
Czasami człowiek jest zdrowy, a społeczeństwo chore, również nych definicji, nadmiaru publicystycznego komentarza, polemicz-
w kategoriach psychopatologicznych. Uwzględnienie tego kontek- nego zacięcia, pojawiającego się przy prezentowaniu niektórych
stu stanowić będzie próbę zrozumienia, że część naszych zachowań opinii. Jednak wydawało się nam to niezbędne, podobnie jak
typu społecznego, nawet narodowego, dla nas samych mało nie- zastosowanie swobodnej formy refleksji odautorskich po to, by
kiedy zrozumiała, zaskakująca lub irracjonalna, też od czasu do zawarte tu prawdy stały się łatwiej przyswajalne.
czasu zawiera elementy psychopatologiczne. Bo tak, jak może Pewna hermetyczność, tajemniczość psychiatrii, odium wobec
mniej lub bardziej neurotycznie zachowywać się człowiek, tak niej, o czym będzie mowa na kartach tej książki — zmusza do
samo mniej lub bardziej neurotycznie może reagować społeczeń- poszukiwania takiej formuły, takich środków wyrazu, które by
stwo. Ale to już zupełnie odrębny temat. tę problematykę uprościły, uczyniły ją zwykłą, normalną, codzien-
Jeżeli rozważania zawarte w tej książce pomogą lepiej zrozu- ną. Ci, którzy chorują, którzy się leczą, nie są — jak się oka-
mieć drugiego człowieka, pobudzić wrażliwość wobec niego, poz- zuje — obcymi, nadzwyczajnymi ludźmi. Nie przebywają w innym
nać też i siebie — to wówczas spełni ona swoje zadanie i na- świecie, stanowią jeszcze jedną formę życia, mającą prawo do
dzieje autorów. swojego bytu.
Ta wrażliwość przydać się może każdemu z nas. Będziemy Staraliśmy się do pewnych zjawisk, jakimi są choroby psychicz
wówczas właściwiej zachowywać się wobec bliskich nam ludzi ne, przypisać w kontekście społecznym jakiś znak świadczący o
w ogóle, a-dotkniętych chorobą psychiczną w szczególności. Skro- naszej ocenie. Nie zmieniając faktów — staraliśmy się zmienić
mność w tej dziedzinie, względność ocen jest bardziej pożądana ich oceny. .
niż zarozumiały, pełen pewności siebie stosunek do świata i bliź- Chcieliśmy nie tylko oddemonizować ,tę problematykę i może
nich. Wystarczy uświadomić sobie: ja też mogę stać się kiedyś w ten sposób uchronić tych,-którzy przeczytają tę książkę, przed
kimś odmiennym. To stwierdzenie stanowi najlepszą formułę właś- nadużyciami i manipulacjami ujawniającymi się w zwrotach: „zam-
ciwego zachowania się wdbec własnej chorej matki, kolegi z pracy kną cię w szpitalu", „ubezwłasnowolnią", „stracisz wszystkie pra-
lub sąsiada. Gdyby zastanowić się tylko nad pytaniem: „Co mam wa". Chcieliśmy także ograniczyć niebezpieczną powszechność nie-
robić w takiej sytuacji?" — to odpowiedź nasunie się sama. Zacho- dobrych ocen i postaw wobec ludzi chorych psychicznie. Prze-
wuj się tak, jakbyś chciał, żeby zachowywano się w stosunku cież i obiegowe opinie, mimo że obiegowe, mogą wyrażać jakąś
do ciebie, gdybyś stał się człowiekiem chorym. część prawdy, a nie tylko stanowić jej zaprzeczenie.
Coraz częściej jesteśmy atakowani informacjami o nowych za
grożeniach chorobowych. Rzadko jednak te wiadomości odnosimy
do samych siebie. Wszystko ulega zmianie, gdy przez moment
ktoś pomyśli: „To ja mam nowotwór", „Ja jestem chory psychicz
nie". Przecież to obce, dalekie, rzekomo nas nie dotyczące, może
któregoś dnia zapukać i do naszych drzwi. Czy zatem nie należy
starać się zrozumieć innych, znajdujących się w takiej właśnie
sytuacji? Nie chodzi o przewidywanie wszystkiego, co najgorsze,
życie stałoby się wówczas straszne, ale — jak już powiedzieliś
my — chodzi o wrażliwość na los i przeżycia innych ludzi. Nie
chcemy też apelować o dobroć w rodzaju XIX-wiecznej filantro
pii. ,
Byłoby również mrzonką wyobrażać sobie, że ludzie któregoś
dnia pozbędą się tego rodzaju kłopotów i cierpień. Wyrażano
już takie nadzieje, czas ich jednak nie potwierdził.
Zdajemy sobie sprawę z wszelkich uproszczeń, braku precyzyj-
Również uczeni mają świadomość, że oczekuje się od nich
definicji. Skoro są psychologami, psychiatrami, to trudno
przecież napisać podręcznik, nie usiłując chociaż we wstępie
sprecyzować, czego ma on dotyczyć. Wymaga tego nawet
pewna systematyka i dydaktyka. A jak się okazuje, jest to
niemożliwe z samej istoty.
Dla zilustrowania podajmy przykłady kilku różnych
definicji:
—Światowa Organizacja Zdrowia określa zdrowie
psychiczne
jako „stan, w którym nie ma objawów chorobowych oraz
zacho
PŁYNNA GRANICA NORMALNOŚCI wana jest umiejętność rozwiązywania sytuacji trudnych w
spo
Każde myślenie laika o psychiatrii zaczyna się od próby roz- sób adekwatny do realnej rzeczywistości z poczuciem
różnienia tego, co normalne, od tego, co nienormalne. Rozwa- dobro-
żania takie pojawiają się często w środkach masowego przekazu stanu";
nie wnosząc właściwie niczego nowego. Rozmowy na ten temat —według Bruno Millera człowiek normalny to ten, kto
przypominają bicie piany, można używać w nich coraz większej „przy
liczby słów, które jednak ani trochę nie zbliżają do sedna pro- stosowuje się do otoczenia, świata, ludzi, własnych
blemu. możliwości
Jest coś zastanawiającego w fakcie, że są ludzie, którzy nigdy życiowych i jeśli to konieczne, podejmuje wysiłek, aby
nie zadają sobie pytania o normalność, bo nie muszą. Mają in- zmienić
stynktowną pewność siebie, swojego zdrowia i kondycji. Są też te aspekty życia, z których jest niezadowolony";
tacy, którzy stale dokonują owego samopoznawczego wysiłku, —Maria Jahoda uważa zaś, że „tajemnica zdrowia i
bo problematyka ta bardzo ich interesuje. Zbyt częste snucie szczęście
podobnych rozważań może budzić niepokój. Jednym z pierwszych leży w umiejętnym dostosowaniu się do nieustannie
sygnałów, że z człowiekiem dzieje się coś niedobrego, są bowiem zmieniają
przeżywane rozterki i zadawane pytanie: czy ja jestem normalny? cych się warunków życia i karą za błąd w tym wielkim
Bo tak naprawdę nie ma czegoś takiego jak normalność i nie- pro
normalność.
cesie przystosowania jest nieszczęście".
Tworzone dotychczas definicje, ą powstało ich sporo, były ogra- Można by podobnych definicji przedstawić wiele, ale
niczone i w zasadzie sprowadzały się do jednego stwierdzenia: wszystkie one, począwszy od tych najbardziej lapidarnych do
wszystkie ustalenia, do jakich się w tej problematyce dochodzi, tak zwanych metaforycznych, mają jeden wspólny mianownik:
są względne. Każda definicja powinna być przecież klarowna, niedoskonałość. Trudno się z tym faktem pogodzić, rodzi on
weryfikowalna naukowo. Dopóki się to nie udaje, nie jest defi- niedobre samopoczucie, że nic się nie wie na pewno, że trzeba
nicją i nie może pretendować do miana naukowości. A pragną będzie dokonywać wyboru w atmosferze stałej niepewności.
jej także amatorzy, którzy chcą wiedzieć, co, to takiego normal-
Mimo że w fachowej literaturze dostrzec można spory
ność, by określić się po właściwej stronie życia. Bo normalny
wysiłek, by zdefiniować normę i patologię, wszystkie próby
to znaczy zdrowy, a zdrowy to na pewno właściwy, taki „jak
wyraźnie zawodzą. Doskonałość w tej dziedzinie jest
należy".
bowiem niemożliwa z prostego powodu: żeby stworzyć taką
definicję, należałoby mieć pełną koncepcję człowieka, jego
kondycji, sensu i celu życia. A niestety jej nie mamy. Jeżeli w
sprawie jeszcze bardziej podstawowej, jaką jest życie, nie
dysponujemy wystarczającą sumą informacji, by odpowiedzieć, na
czym ono polega i jaka jest^jego istota — to i w dziedzinie zdrowia
psychicznego nie możemy zbyt wiele wymagać i oczekiwać. Ten
relatywizm jest koronnym zarzutem, który stawia się psychiatrii,
odmawiając jej znamion naukowości. Nie można się jednak z tym
zgodzić. Działalność naukowa nie zależy wcale od mniej czy
bardziej trafnie zdefiniowanych pojęć. Kiedyś wydawało się, że
fizyka newtonowska jest doskonale zdefiniowana. Wszystko było
tam konkretne i jasne.
Pojawienie się Einsteina zburzyło to przekonanie. Dzisiaj nikt najbardziej normalnym i zwykłym życiu nie jest wolny od pew-
jednak nie twierdzi, że fizyka nie jest nauką. nych przeżyć ocierających się o patologię. Studenci psychologii
W innych specjalnościach tylko pozornie sprawy wyglądają proś- czy psychiatrii przeżywają katusze ucząc się symptomów pewnych
ciej. Onkolodzy spytani, jak powstaje nowotwór, nie potrafią od- chorób, są to bowiem niejednokrotnie opisy znane im z własnego
powiedzieć, co jednakże nie przeszkadza im badać, dociekać, opi-
doświadczenia.
sywać i leczyć. Psychiatrii i psychologii nie wolno więc posą-
Z kolei odwrotnie, zachowanie człowieka może być niezwykle
dzać o większy dyletantyzm niż ten, który panuje w innych nau-
poprawne w danej sytuacji, a jest on mimo to w swoim „wnę-
kach. Mieści się on bowiem — użyjmy wreszcie i my tego nie-
trzu" psychotyczny, ma jakąś chorobliwą ideę, którą jest całko-
precyzyjnego, a krytykowanego określenia — w przyjętej normie.
wicie owładnięty, o której może informować lub nie. Ale jed-
Potwierdzenie naukowości znaleźć można w tym, że nauki te
nocześnie funkcjonuje on bez zarzutu w rodzinie, w pracy zawo-
są zbiorem wielu obserwacji i spostrzeżeń, na podstawie których
dowej. Czy wolno zrezygnować w takim przypadku z rozpozna-
dochodzi się do pewnych prawidłowości, a one z kolei umoż-
nia u niego choroby? Oczywiście, że nie.
liwiają weryfikację niejednego twierdzenia.
Czy zatem oceniając samo zachowanie drugiego człowieka, mo-
Zdrowie fizyczne można określić jako brak choroby, dolegli- że my dec yd ować o t ym, cz y jest on chor y? Wątpię. Istnieje
wości, cierpień, a jednocześnie jako dobre samopoczucie. Jest wprawdzie pewne kryterium, które to ułatwia, chyba najczęściej
to konstrukcja wyłącznie teoretyczna i gdyby przez analogię zas- stosowane przez profesjonalistów. Sprowadza się ono do pytania:
tosować tę definicję do zdrowia psychicznego, to brzmiałaby ona czy zachowanie danego człowieka jest prawdopodobne,
mniej więcej tak: prawidłowością jest nie mieć żadnych dolegli- oczekiwane, zgodne z okolicznościami? Jeżeli tak, to mieści się
wości psychicznych i być szczęśliwym. Ale każdy z nas jest cza- w akceptowanych granicach. Inaczej przecież zachowujemy się
sem z jakichś powodów trochę nieszczęśliwy, trochę smutny albo na akademii, inaczej na pogrzebie, a jeszcze inaczej u cioci na
coś go psychicznie uwiera. Przyjąwszy więc to określenie zdrowia imieninach. W tym przypadku normalność jest widziana przez
za prawdziwe, wszyscy okazalibyśmy się nieco chorzy psychicz- pryzmat prawdopodobieństwa zachowania się w danej sytuacji.
nie. A jest to przecież nieprawda. Jakiekolwiek zatem definicje Jeżeli zachowania i działania kogoś są „uprawnione", celowe,
zdrowia lub choroby, przyjęte w medycynie ogólnej, nie mogą skuteczne i zgodne z przyjętymi normami obyczajowymi i kul-
Tsyć w pełni zastosowane w psychiatrii i psychologii. Dyscypliny te, turowymi — to wszystko jest w porządku. Na przykład w nie-
jak sama ich nazwa wskazuje, zajmują się czymś tak subiektyw- których odległych kulturach ludzie po stracie kogoś bliskiego cie-
nym, niematerialnym jak „wnętrze", „dusza" człowieka. A w tej szą się. U nas jest inaczej, co wynika nie tylko ze spontanicz-
materii pojęcia zdrowia, normy lub jej braku — są czymś bardzo ności uczuć, ale także z systemu wierzeń obowiązujących w danej
względnym. kulturze.
Gdyby natomiast starać się oceniać kogoś w kategoriach zdro- Oczywiście kolejne trudności powstałyby, gdybyśmy pragnęli
wia lub choroby jedynie na podstawie zewnętrznych zachowań, określić precyzyjnie granice tego, co uznaje się za jeszcze do-
nie znając motywów postępowania, to niejednego, który zachowuje puszczalne lub za już niedopuszczalne. Są one płynne i histo-
się niekonwencjonalnie, moglibyśmy również zakwalifikować ja-ko rycznie, i kulturowo. Zależą też od obowiązywania takich a nie
chorego. Możemy jednak zmienić zdanie, gdy poznamy pobudki, innych doktryn psychiatrycznych, a nawet od przyjęcia takiego
jakimi się kierował, na przykład zwykły pośpiech, przestrach czy a nie innego światopoglądu.
towarzyszące mu zdenerwowanie. Gdybyśmy chcieli kwalifikować Jedni uważają, że świat choroby jest czymś całkowicie odmien-
każdego, kto w swoich psychicznych doznaniach i przejawach nym, zamkniętym, dostrzegają przepaść między jednym a dru-
jest wylękniony, interpretuje zachowanie otoczenia w sposób dla gim, odrębnym typem zaburzeń. Inni twierdzą, że w życiu każ-
nas niezrozumiały i absurdalny, ma koszmarne sny itd., jako dego zdrowego człowieka występują elementy chore, a u pra'w-
chorego — to prawie wszystkich ludzi musielibyśmy uznać za dziwie chorego przejście od zaburzeń osobowości przez ner-
chorych. Bo, jak postaram się to dalej wykazać, nikt w swoim wice do psychoz, a nawet zmian organicznych, jest tylko róż-
nicą tego samego. W ten sposób lekarze faktycznie wyrażają swój łeczeństwo. Równocześnie podejmowano gigantyczny wysiłek nau-
osobisty stosunek i wobec psychiatrii, i wobec konkretnego cho- kowy, by dotrzeć do owych „zepsutych" struktur mózgu. Jednak
rego. Jedni widzą w nim swojego brata, kogoś, kim równie dob- nie odkryto tego, czego chciano najbardziej, czyli namacalnych
rze oni sami mogą się stać. Inni natomiast traktują chorego bar- defektów, które można by przypisać określonym schorzeniom.
dziej przedmiotowo. Światopogląd, jak widać, ma ogromny wpływ Przy okazji dokonano paru innych ważnych odkryć.
na postrzeganie chorego i na podejmowanie decyzji o tym, co W konsekwencji owego „złomowego" traktowania chory stał
jest, a co nie jest normalne. Poglądy psychiatry nie pozostają się zagadnieniem bardziej porządkowym niż medycznym. Takie
bez wpływu na jego praktyczne poczynania, określenie przyczyn mechanistyczne ujęcie znalazło swój wyraz w ówczesnej litera-
zaburz eń i posta wie nie di agnoz y. Pł yn n o ść o bsz aru, p o tu rze sci en ce fieti on, n a prz yk ła d w Dzi wn ej hist orii d r
którym się porusza, nie dotyczy bowiem tylko chorych. Nawet Jekylla i mr Hyde'a Roberta Stevensona. W dziełach tych wi-
w przypadku najbardziej wykształconego i uczciwego etycznie i dziano człowieka jako konstrukcję lub sztuczny mechanizm mający
zawodowo lekarza nie można wyeliminować subiektywnych zapa- cechy ludzkie.
trywań, które wpływają na jego decyzje. Ktoś może zarzucić, że I dzisiaj, gdy padną słowa „chory psychicznie" i trzeba w spo-
przy takiej płynności i niejasności definicyjnej materii praktyczna sób spontaniczny dobrać przymiotnik, to słychać najczęściej: dziw-
działalność odbywa się po omacku. W jakiejś mierze tak jest ny, głupi, niebezpieczny, nieodpowiedzialny. Tendencja do trak-
istotnie i należy się do tego przyznać. Lecz mamy także pewną towania chorego jako swoistego Golema czy Frankensteina, jako
sumę osiągnięć praktycznych, o których będzie jeszcze mowa. zepsutego mechanizmu, który może zabijać i niszczyć bez powodu,
Czy jednak z tego powodu osoby związane z leczeniem i reha- sensu i celu, jest niezwykle trwała. Co najbardziej paradoksalne,
bilitacją mogą sobie przypisywać sukces? Przecież istnieją ogromne tę mentalność ukształtował w znacznym stopniu postęp cywiliza-
obszary świata, na których medycyna, choć posługuje się metodami cyjny związany z techniką, bazujący na racjonalizmie, ścisłych
leczenia — w naszym rozumieniu — nienaukowymi, również naukowych metodach. Ci zaś, którzy go realizowali, byli głęboko
osiąga zastanawiające efekty. Gdyby porównać skuteczność metod przekonani, że postępują mądrze i słusznie.
opartych na przesłankach naukowych z rezultatami osiągniętymi Postęp w psychiatrii polega na tym, że jednostkowe obserwacje
przez szarlatanów, szamanów i czarowników, to okazałoby się, że układają się w pewne prawidłowości. Dzięki doświadczeniu, sto-
statystycznie mają oni prawie takie same wyniki, jak psychiatrzy sując się do jego wyników, psychiatrzy stają się coraz bardziej
w najbardziej rozwiniętych krajach. Być może zatem samo skuteczni. Niewiele jeszcze wiadomo dzisiaj na przykład o przyczy-
istnienie szamanów i terapeutów, psychiatrów i czarowników ma nach schizofrenii. Ale wiadomo, co należy robić, gdy się ona pojawi.
walory lecznicze? Może sam fakt istnienia kogoś, na kogo można Wcześnie rozpoznać, podjąć leczenie lekami psychotropowymi,
liczyć, powoduje uruchomienie mechanizmów obronnych? uzupełniać je oddziaływaniami psychoterapeutycznymi, korygo-
Na przełomie XIX i XX wieku pojawiła się moda na pozy- wać relacje społeczne. Suma tych poczynań powoduje, że proces
tywistyczny racjonalizm. Wszystko, co było mechaniką, było wspa- chorobowy zatrzymuje się, przebiega wolniej albo łagodniej. Czy
niałe. Fascynacja możliwościami techniki uwidoczniła się w litera- mamy zaniechać tych działań tylko dlatego, że nie wiemy na pew-
turze i sztuce. Na człowieka, jego życie psychiczne zlokalizowane no, jaka jest przyczyna owej tajemniczej choroby? Nie wolno
w centralnym układzie nerwowym także zaczęto patrzeć jak na nam tego uczynić. Możemy znajdować potwierdzenie hipotez w
maszynę. Człowiek chory psychicznie był zatem „mechanizmem" cząstkowych sukcesach, ale nie jesteśmy w stanie odpowiedzieć
zepsutym, miał organiczną skazę. Ale skoro był zepsuty, to na- na pytanie zasadnicze, na które nie znamy jeszcze odpowiedzi.
dawał się do naprawienia albo „na złom". Był to swoisty tota- Przyroda ciągle skrzętnie ukrywa przed nami swoje tajemnice.
litaryzm psychiatryczny. Wyrażał się on w traktowaniu chorego, Przyznawanie się do tych niedostatków nie ujmuje jednak niczego
szczególnie przewlekle chorego, jako zła, które należy izolować, psychiatrii.
utrzymywać najtańszym kosztem i chronić przed nim zdrowe spo- Wytyczenie granicy między chorobą a zdrowiem, jak zauwa-
żyliśmy wcześniej, jest czymś wręcz niemożliwym z powodu samej
istoty zjawisk, o których mówimy. Ponieważ między prawdziwą zabieg słowny, swoista liturgia słowa sprawi, że „zło" przestanie
chorobą, która ma swoją nazwę, obraz kliniczny, przebieg, ro- istnieć.
kowania, a zdrowiem rozciąga się pewien obszar graniczny. Pewna grupa ludzi przeżywała zjawisko tak zwanego deja vu,
Można by go nazwać „zdrowiem w chorobie" i „chorobą w deja vecu (to już widziałem, to już przeżyłem). Polega ono na
zdrowiu". Obszar ten jest bardzo rozległy i dotyczy sporej gru- wrażeniu, że jakieś miejsce, w którym jesteśmy po raz pierwszy,
py ludzi, wobec których występuje najwięcej nieporozumień poz- jest nam już Aane, a doznania wywołane pewną sytuacją też
nawczych. nie są nam obce. Kiedyś bowiem widzieliśmy ten fragment kraj-
Istnieją prawidłowe zjawiska psychiczne, których symptomy są obrazu, przeżyliśmy podobne nastroje, uczucia. Mimo tego prze-
pokrewne patologicznym. Prawie każdy doznał kiedyś rozkoja- konania nie potrafimy konkretnie wskazać, kiedy w naszej prze-
rzenia myśli, bo akurat był zmęczony czy śpiący. Przed zaśnię- szłości zdarzenia te mogły mieć miejsce. Zjawisko to występuje
ciem, w fazie przejściowej — już nie jawy, a jeszcze nie snu — najczęściej u osób, które mają organiczne uszkodzenie mózgu.
zdarzać mu się mogły najprawdziwsze krótkotrwałe omamy wzro- Lecz wcale nie znaczy to, że każdy, komu zdarzyło się doznać
kowe i słuchowe, nie wspominając już o tajemniczych zjawiskach takich przeżyć, powinien natychmiast czuć się chorym. Te drobne,
marzeń sennych, o których będzie jeszcze mowa. Czasami mamy „zwiewne" nieprawidłowości dopiero ułożone w pewne „zestawy",
zaburzenia zapamiętywania lub orientacji, nie wiemy na przy- zespoły stanowić mogą model niejednej choroby. Najczęściej zaś
kład, jaki dzisiaj dzień, doświadczamy złudzeń w postrzeganiu, występują jako pojedyncze objawy, przypadkowo, od czasu do
błędnie interpretując jakąś słabo oświetloną rzecz lub niedokład- czasu i w związku z tym nie wywołują paniki. Tylko neurotycy
nie zasłyszaną informację. Wymienione zaburzenia zdarzają się i hipochondrycy na podstawie jednego czy dwóch takich obja-
powszechnie i często wyglądają jak patologiczne, bo w innym wów nabierają przekonania, że są poważnie chorzy.
natężeniu i obrazie jakościowym występują na przykład w mo- Wiadomo, że patologiczne przeżycia ludzi zdrowych mogą być
delowej psychozie paranoidalnej. Ponieważ u każdego z nas po- korygowane i nie zaburzają w sposób istotny ich komunikowania
jawiają się z rzadka i pojedynczo, nie przywiązujemy do nich — się ze światem. Natomiast u chorych, a tym samym niezdolnych
i słusznie — żadnej wagi. Usiłujemy je sobie wytłumaczyć zmę- do przyjęcia informacji korygującej, dochodzi do pewnego ro-
czeniem, sennością, mnóstwem czekających spraw itd. Własne doś- dzaju błędnego koła: fałszywy wniosek obudowywany jest tylko
wiadczenie chroni nas przed niepokojem, powstrzymuje przed na- takimi przesłankami (dowodami), które ów wniosek potwierdzają.
tychmiastowym nazwaniem takich objawów chorobą. W ten sposób tworzy się system trwałych, głębokich przekonań,
Oprócz prawidłowych zjawisk psychicznych, wyglądających jak całkowicie odpornych na perswazję i zmianę. Na szczęście więk-
patologiczne, możemy się zetknąć z zaburzeniami zdecydowanie szość ludzi bardziej dzięki wyczuciu niż wiedzy przyjmuje to
chorobowymi, które jako drobne i przemijające nieprawidłowości tak, jak należy, mamy bowiem do czynienia z intuicyjnie ustaloną
psychiczne mogą występować u człowieka zdrowego. Najzdrowsi granicą, co rzeczywiście jest zdrowiem, a co chorobą. O cho-
doznają niekiedy przelotnych, okresowych natręctw i fobii, nie- robie można mówić dopiero wówczas, gdy zjawiska te są ze sobą
pokoju lub depresji (melancholii). Niemało jest także ludzi wypo- powiązane, tworzą pewien zespół, stają się czymś trwałym, samo-
wiadających w jakiejś sprawie sprzeczne opinie. Potrafią oni coś napędzającym, zaczynają dominować w życiu psychicznym, wpły-
udowadniać, o czymś przekonywać, by za chwilę wygłosić opinię wać na funkcjonowanie człowieka.
wręcz przeciwną. Większości z nas nie jest obca gonitwa myśli, Można ten wywód zakończyć właśnie stwierdzeniem, że jest
która jest najważniejszym objawem na przykład w schizofrenii on przyczynkowy i jedynie sygnalizuje pewne aspekty problemu.
paranoidalnej. Prawie codziennie spotykamy się z utrwalonymi Każdy z przedstawionych w tym rozdziale punktów widzenia jest
przesądami u ludzi wykształconych. Wielu nie lubi liczby trzy- uprawniony... choć cząstkowy. Zarazem — gdyby chciało się stwo-
naście lub czarnego kota, który przebiega drogę. Nasze życie rzyć definicję normy — należałoby brać pod uwagę każdy z nich.
rodzinne, społeczne, a nawet polityczne jest tu i ówdzie skażone Ten fakt jest jeszcze jednym potwierdzeniem relatywizmu całej
myśleniem magicznym. Często wydaje się nam, że taki a nie inny problematyki, z którym tak trudno zgodzić się wielu ludziom.
człowieka) ma pewien rytm, jest podzielony na cykle, trwające
od półtorej do dwóch i pół godziny. Są to cykle stałe, nie-
zmienne i — co zaskakujące — dla każdego tak charakterystyczi*:
jak linie papilarne. W każdym cyklu możemy wyróżnić pięć faz:
zasypianie, sen lekki, sen głęboki, sen bardzo głęboki i sen pa-
radoksaln y. Wykres tych faz ma kształt podobny do zębów
piły, z tendencją do wydłużania się fazy snu nazwanej snem
lekkim.
W fazach snu głębokiego i bardzo głębokiego odbywa się bio-
logiczny odpoczynek. W ostatniej fazie, czyli śnie paradoksalnym,
ma miejsce relaks typu psychicznego oraz coś tak niezwykle is-
TAKI SOBIE ZWYKŁY SEN? totnego, jak marzenia senne. Dają się wówczas zauważyć gwał-
towne zmiany pozycji ciała, ruchy gałek ocznych, przyspieszenie
Sen — to nic innego jak zjawisko utraty świadomości. Brzmi oddechu, pracy serca itp. Zaraz potem następuje jednak rozbu-
to na pozór groźnie, ale jakby tego było jeszcze mało, zawarte dzanie, prawie do pierwszej fazy, co powoduje zapamiętywanie
jest w n i m coś tak tajemniczego j a k śnienie, czyli marzenia senne. tego, co się nam śniło. Ten jednostkowy cykl powtarza się kilka
Śnią prawie wszyscy. Powszechność tego zjawiska powoduje, że razy w ciągu jednej nocy.
uważamy je za oczywiste i normalne. Lecz ktoś nastawiony bar- Ktoś, kto pozna tę specyfikę, a przy okazji pozna swój własny
dziej analitycznie mógłby do niejednego dziejącego się we śnie cykl, zyskuje możliwość „zagospodarowania" tego okresu, ingeren-
zjawiska przyłożyć kryteria psychopatologiczne — i nie popełniłby cji w sen zgodnie z jego naturą, nie zaś za pomocą farmaceuty-
zbyt wielkiego błędu. A nosicielem tej „psychopatologii" jest czło- ków. Zgodnie z opisanymi prawidłowościami ktoś, kto położy
wiek, który przez większą część doby uważa się za zdrowego. W się późno spać, ale zrobi to w czasie, gdy akurat dochodzi u
którymś momencie jednak zasypia i okazuje się, że jego „zdrowie" niego do rozbudzania — na pewno nie zaśnie. I odwrotnie: jeżeli
się kończy. Lecz nikomu nie przychodzi do głowy czuć się z nawet ktoś położy się wcześniej, ale w momencie, w którym
tego powodu chorym psychicznie. I słusznie. Warto by więc może jego rytm biologiczny zbliża się do snu — zaśnie bez trudu.
przyjrzeć się bliżej obiegowym opiniom dotyczącym snu jako spa- Podobnie jest z budzeniem. Gdy nastawiamy budzik na godzinę,
nia i snu jako marzenia sennego. w której nasz sen ma tendencję do pogłębiania się, to obudzeni
Wszyscy zgodzą się, że sen jest dla funkcjonowania człowieka w tym momencie będziemy się czuć bardzo zmęczeni. Gdy dzwo-
czymś tak samo nieodzownym, jak pokarm, ciepło, światło. Od nek budzika będzie zgodny z rytmem i zabrzmi po zakończeniu
czasu do czasu mają miejsce dyskusje, czy sen powinien trwać jednego cyklu, mimo krótkiego snu i konieczności wstania będzie-
długo cz y krótko. Długo spał John Fleming i Thomas Edison my się czuć rześcy i wypoczęci. Okazuje się na przykład, że pow-
i nie wiadomo, czy nie to warunkowało ich sprawność intelek- szechnie stosowane w harcerstwie czy wojsku nagłe budzenie,
tualną i późniejsze wynalazki. Krótki sen z kolei miał Napoleon oceniane jako pożądane, nie jest korzystne. Organizm urucha-
i John Kennedy i — może także dzięki temu — byli oni tym, miany jest wówczas nagle i zbyt brutalnie.
k i m b y l i . Nie ma tu reguły. Wiele osób może się nie zgadzać Poznanie tych wszystkich charakterystyk jest niezwykle ważne,
z tym stwierdzeniem, bo sporo tu narosło mitów i nieporozu- ponieważ pozwala człowiekowi na przystosowanie swoich spraw,
mień. planów do rytmu fizjologicznego z najbardziej korzystnymi skut-
W obiegowych poglądach spanie wyobrażane jest jako jedna kami. Mało tego, pozwala również bez większego uszczerbku dla
ciągła l i n i a . Mówi się tym samym o śnie jako o jednej krzywej, organizmu skrócić sen o kilka cykli pod warunkiem, że owo
kierującej się w górę albo w dół. Jest to wyobrażenie niesłuszne, „cięcie" nie nastąpi w połowie, tylko w momencie naturalnego
ponieważ sen (podobnie jak wiele innych funkcji fizjologicznych zasypiania czy budzenia się. Inaczej mówiąc, można „bezkarnie"
okresami spać na przykład o połowę krócej pod warunkiem, że ani logiki, ani czasu, ani przestrzeni. Istnieje w nim bezmiar za-
położymy się i obudzimy w odpowiednim momencie. sobów pamięci i doświadczeń, czasem jakby nie własnych. Jesteśmy
Ta sama charakterystyczna cykliczność występuje i daje się zaskoczeni, że śnimy o tym, czego nigdy dotąd nie przeżywaliśmy.
zauważyć w ciągu dnia, co niektórzy wyraźnie odczuwają. Można Śniący ma wrażenie, że to jest jego sen, a zarazem, że jest to
określić godziny, w których jesteśmy sprawniejsi i mniej sprawni. coś obcego. Nie można wyprzeć się autorstwa nawet najbardziej
Jednak cykliczność ta jest jakby stłumiona codzienną aktywnoś- koszmarnego, wstydliwego, drastycznego snu. Jest coś zastana-
cią jednostki. wiającego w tym, że treść snów, mitów i różnych legend jest
Wszystkie te i inne jeszcze właściwości snu wykorzystuje się zbieżna. Szczególnie wówczas, gdy do ich analizy i porównania
w krajach o najwyższej cywilizacji. Politycy wysokiego szczebla, używa się języka symboli. Czy zatem sny i mity zawarte w prze-
menedżerowie, piloci samolotów, statków kosmicznych biorąc pod kazach kulturowych nie są ważnymi informacjami przekazywanymi
uwagę znajomość rytmu robią w ciągu dnia pauzy — drzemki nam przez nas samych? Jest to osobliwość, która podkreśla
dla regenerowania sił i relaksu. Nie ma to nic wspólnego z po- jeszcze tajemniczość omawianego zajwiska. Ktoś powiedział, że
obiednią sjestą. Drzemki te są bardzo krótkie, mogą trwać kil- n i e rozpoznając treści snów, nie analizując ich za pomocą ję-
kadziesiąt sekund, albo dłuższe — do kilkunastu minut. „Skraca zyka symboli — stajemy się ubożsi. Najbardziej lapidarna defi-
się" w nich drogę snu osiągając od razu łażę snu paradoksalnego, nicja, która uwzględniałaby wszystkie te osobliwości, mogłaby
by po obudzeniu być wypoczętym i sprawnym. W krajach, gdzie zatem brzmieć; marzenia senne są to znaczące i doniosłe wyrazy
wydajność pracy jest wysoka, pracodawcy nie tylko przyzwalają czynności psychicznych w warunkach snu. Erich Fromm uważał,
na te chwilowe „wyłączenia", ale wręcz odpowiednio je organi- że sen jest życiem psychicznym, odbywającym się jednak w innych
zują. Czy zatem wniosek nie nasuwa się sam? Czy nie należałoby; „okolicznościach".
kłaść się spać późno i wstawać wcześniej? Czy wszystkie przed- Jacy jesteśmy we śnie? Przede wszystkim jesteśmy wolni, świat
stawione tu rewelacje, które znajdują potwierdzenie w naukowych, zewnętrzny z jego koniecznościami, realnością nie istnieje. Nasze
dociekaniach, nie powinny się stać podstawą zmian obyczajowych? „ja" jest w tym przypadku jedynym odniesieniem. Jesteśmy we
Trudno sobie jednak wyobrazić w naszym kraju przyjęcie postu- śnie znacznie mniej .rozumni i obyczajni, ale — znowu paradoks —
latu, by odpowiedzialny pracownik zamknął drzwi gabinetu, usiadł jesteśmy też jakby mądrzejsi, zdolni do myślenia bardziej jasnego,
w specjalnym fotelu i spał kilka minut. Obawiam się, że obo- mającego charakter olśnienia. Różne problemy potrafią się ujaw-
wiązujący u nas kodeks pracy i rozliczne regulaminy wykluczają nić we śnie w sposób bardzo prosty. W snach bywamy również
takie rozwiązanie, nie mówiąc już o tym, że byłoby ono trudne genialni i jasnowidzący.
do zaakceptowania dla opinii publicznej. Warto przyjrzeć się zatem, jak na przestrzeni dziejów odnosiła
się do tego zagadnienia ludzkość. Sen — mówiąc lapidarnie — uru-
W świetle najnowszych badań nieaktualne stają się także inne
chamia naszą podświadomość. Po tym stwierdzeniu wypada więc
potoczne opinie: że na przykład sen dziecka powinien trwać okreś-
zacząć od Zygmunta Freuda. Podświadomość jest według niego
l o n ą l i c z b ę g o d z i n, s e n s t a r s z e g o c z ł o w i e k a t r w a k r ó c e j
irracjonalna. Są to zrepresjonowane siły libido i popędy amora-
niż młodszego, że sen przed północą jest najlepszy itd.
l n e . Znajduje ona swój wyraz w snach. Carl Gustav Jung
Następnym, jeszcze bardziej tajemniczym zjawiskiem są marze--
uważa sen, uruchamiający tę właśnie podświadomość, za wyraz
nia senne. Mówi się, że Wiktor Hugo rozpoczął pisanie Legendy
nieuświadomionej i transcendentalnej mądrości. Fromm przyznaje
wieków pod wpływem jakiegoś snu. Motyw muzyczny uwertury
rację obu poprzednikom i twierdzi,'że sen to przejaw różnych
do opery Złoto Renu ujawnił,się ponoć Ryszardowi Wagnerowi
irracjonalnych, głęboko zepchniętych w podświadomość popędów,
we śnie. Powiada się też, że Albert Einstein koncepcje swojej
ale równocześnie mogą się w nim ujawniać treści jasne, logiczne
teorii względności powziął w czasie snu. Nie bez kozery podaję
■ mądre. Zarówno ci uczeni, uważani już za klasyków, jak i inni
te przykłady. Można by zresztą wymienić wiele -innych. Niektóre
byli prekursorami psychologicznej, czyli naukowej analizy i in-
dzieła mogą istotnie mieć swój początek, swój impuls we śnie
terpretacji snu.
chociaż jego cechy pozornie to wykluczają. Sen nie ma bowiem
Przed nimi stosunek do snu był w różnych kulturach rozmaity. zajmują go jednak szczegóły, lecz charakter snu, jego poetyka i coś,
Najstarsze plemiona Aszantów uważały, że sen jest niczym innym co jest przesłaniem — choć z innego, to z tego samego świata.
jak rzeczywistym doświadczeniem odcieleśnionej duszy. Nie istniała Johann Wolfgang Goethe ujął to inaczej: „...te dziwaczne obrazy o
bowiem dla nich granica między światem żywych i zmarłych. Ci tyle, o i l e rodzą się w nas, mogą śmiało stanowić analogię do
ostatni zjawiali się we śnie, coś przekazywali, czegoś żądali. W całego naszego życia i losu".
kulturach indiańskich i innych wielkich kulturach," na przykład W tych wypowiedziach, które nie pretendują do naukowego
Wschodu, interpretowano sen w kategoriach religijnych i moral- opisu, zawarta jest wskazówka dla „prostego" człowieka. Sny dane
nych. W tak zwanym Wczesnym Oriencie, któremu zawdzięczamy przez naturę są pewnym ubarwieniem w naszej egzystencji, stano-
między innymi Biblię, sen jest niczym innym jak przesłaniem mocy wią oazę tajemniczości, dziwności i... osobności. Nieprawdą jest
niebieskich. Różnym postaciom religijnym Bóg wydawał we śnie przekonanie, że w snach można znaleźć potwierdzenie tego, co ma
nakazy i polecenia. W starożytnej Grecji i Indiach nadawano snom się zdarzyć. Sen proroczy polega być może na tym, że człowiek,
znaczenie prorocze. Były to proroctwa konkretne, a dotyczyły zdro- który na jawie nie dostrzega pewnych okoliczności swojego życia,
wia, życia i pewnych czynności związanych na przykład z kupnem, może dzięki snom jaśniej zobaczyć własną sytuację.
sprzedażą, ożenkiem itp. Pojawiły się tam również pierwsze próby Czyniąc zadość współczesnej potrzebie ujmowania wszystkiego
psychologicznej interpretacji snów, ponieważ prócz właściwości w kategoriach technicznych, przejdźmy do najnowszych teorii. Sen
proroczych zaczęto się w nich dopatrywać także pewnych przeja- — zgodnie z niektórymi współczesnymi badaniami — okazuje się
wów stanu psychiki śniącego. Tę dwoistość snu dostrzega w swoich być rodzajem przypadkowego „umysłowego hałasu" lub też
dziełach Homer: sen ma w nich charakter proroczy, a zarazem formą „neurologicznych śmieci", których mózg się zwyczajnie
wyraża przeżycia człowieka. Starożytny Rzym, nie tylko zresztą w pozbywa. Amerykanie uważają, że przypadkowe wystrzeliwanie
tej dziedzinie, był kompilacyjny. Cyceroń traktował sny scepty- neutronów w pewne okolice mózgu powoduje, iż odbywa się coś
cznie, uważając je za przykład zabobonu i ciemnoty, podczas gdy na podobieństwo chaotycznej projekcji jak na ekranie. Inni
inni przywiązywali do ich interpretacji dużą wagę. W II wieku uczeni twierdzą z kolei, że w czasie stymulacji neutronami
p.n.e. powstała pierwsza znacząca książka o tłumaczeniu snów. Jej okolic projekcyjnych mózgu następuje tak zwana odwrotność ucze-
autor, Artemidor, był także twórcą różnych definicji i określeń. nia się. W czasie snu pozbywamy się niejako informacji zbę-
Rozróżniał on na przykład pięć rodzajów snów: marzenia senne, dnych, obciążających centralny układ nerwowy. Uważa się, że
wizje, wyrocznie, fantazje i zjawy. Próbą interpretacji symbo- mózg należy traktować zgodnie z modą (czy tylko modą?) jak
licznego języka snów są słynne senniki egipskie, mające rodowód komputer, mający tę właściwość, że sam potrafi w stosunku do
talmudyczny. Jest w nich wiele mniej lub bardziej metaforycznych, siebie wykonywać funkcje oczyszczające.
pełnych poezji zwrotów. Jeden z nich brzmi: sen to nie czytany, Po przeczytaniu tych informacji może pojawić się u czytelnika
skierowany do nas list. W Oświeceniu Wolter, podobnie jak Imma- tęsknota za jedną, prawdziwą odpowiedzią, czym jest sen i na czym
nuel Kant, uważał, że sny są niedorzecznymi sądami i nie godzi się on polega. Ale takiej odpowiedzi nie ma. Pozostaje więc każdemu
do nich przy wiązywać jakiejkolwiek wagi. Jednak mimo racjonalis- możliwość wyboru odpowiedniej teorii bądź skorzystanie po trochu
tycznej myśli Oświecenia różnorodne senniki były wówczas w z różnych, albowiem kurczowe trzymanie się jednej może narazić
dalszym ciągu bardzo popularne. jej wyznawcę na niemożność wytłumaczenia wielu zjawisk.
Ten skrótowy rys historyczny dowodzi, że sny zawsze były przede Nie tylko z uwagi na szczególny charakter tej problematyki, ale
miotem zainteresowania i mniej lub bardziej pseudonaukowych także z powodu niebezpiecznie rosnącego zjawiska, któremu na
interpretacji. Przytoczmy kilka znanych wypowiedzi dotyczących imię bezsenność, postaram się podać parę lekarskich wskazówek,
tej dziedziny. Henri Bergson egzemplifikuje sen, podkreślając jego choć nie mieszczą się one w myśli przewodniej tej książki. Bezsen-
poetykę, prawość, prawdę, potoczystość, niezależność i... bezli- ność nie jest — jak się sądzi — chorobą, z wyjątkiem bardzo rzad-
tosną wolność. Erich Fromm powiedział, że człowiek inteligentny kich organicznych uszkodzeń mózgu, które uniemożliwiają sen.
to ktoś taki, kto tłumaczy swoje sny potrzebą samopoznania. Nie Bezsenność może być zatem przypadkowa, bez znaczenia, może też
występować okresowo, w związku z jakimiś zdarzeniami, pertur-
bacjami, nieregularnym trybem życia itp. Chyba najczęstsza jest
bezsenność typu nerwicowego, a najgroźniejsza ta, która występuje
w zaburzeniach typu psychotycznego, kiedy intensywność urojeń,
omamów uniemożliwia sen.
Najczęściej mamy do czynienia z bezsennością jako objawem
większego schorzenia. Gdyby lekarz i pacjent ograniczyli swoje
zainteresowanie tylko do bezsenności i próbowali ją likwidować, to
zachowaliby się podobnie jak ktoś, kto mając bóle głowy z powodu
zapalenia zatok, nie leczy się, tylko zażywa środki przeciwbólowe.
Bezsenność może występować w tak wielu konfiguracjach, że nie
ma jednej, uniwersalnej metody jej leczenia. Każdy przypadek
trzeba rozpatrywać indywidualnie.
Jeśli mamy do czynienia z bezsennością spowodowaną zaburze-
niami typu nerwicowego, to tak długo, jak długo zaburzenia te
będą trwały, trwać będzie i bezsenność. Leczenie wyłącznie bez-
senności jest niezgodne z logiką. Sprowadza się ono najczęściej,
niestety, do zażywania środków farmakologicznych. Doprowadza
to nie tylko do konieczności stałego zwiększania ich dawki, ale i do
wystąpienia uzależnienia ze wszystkimi tego konsekwencjami.
Zgodnie z tym, co dotychczas powiedziałem, należy stosować
zasadę, by leczenie było przyczynowe. W zwykłych sytuacjach, na
co dzień, możrra się jednak posługiwać metodami naturalnymi,
zresztą bardzo różnorodnymi. Przewietrzenie pokoju, wypicie
szklanki mleka, spacer, letni prysznic — oto sposoby, dzięki któ-
rym można osiągnąć dużo więcej niż za pomocą tabletki. Przy
okazji zaś wytworzyć w sobie pewien mechanizm, rytuał zasypia-
nia, który będzie służył niezawodnie przez całe życie.
Sen jest częścią naszego życia psychicznego. Choć traktujemy
go jako coś normalnego, ileż kryje w sobie frapujących spraw.
Chciałoby się powiedzieć: głęboko ludzkich. Chociaż, jak się oka-
zuje, zwierzęta również śnią. Może zgodnie z chińskim powiedze-
niem: śniło mi się, że jestem motylem, który śnił, że jest czło-
wiekiem...
ODMIENNOŚĆ — TWÓRCZOŚĆ — TALENT
Od czasu do czasu lansuje się tezę, że tylko świat ludzi chorych
psychicznie jest światem autentycznym. W zwariowanym świecie —
twierdzi się wówczas — tylko chorzy psychicznie są jeszcze.nor-
malni. Jest to, przez metaforę, próba spojrzenia na naszą rzeczy-
wistość z innego punktu widzenia.
Stanisław Ignacy Witkiewicz zażywał meskalinę, by pod jej wpły-
wem doznawać psychodelicznych przeżyć, których opis przele-
wał na papier i płótno. Uważał, że tylko w ten sposób może
dochodzić do głębi swojego „jestestwa", odkrywać coś, co
warte jest pokazania innym. Szekspir — jak ktoś wręcz twie-
rdził — miał psychozę maniakalno-depresyjną. W okresach ma-
nii stworzył wszystkie wspaniałe komedie, gdy wpadał w de-
presję — pisał tragedie.
Wątków ścisłego powiązania literatury i sztuki z psychiatrią jest
wiele. Polską książką, która w ostatnich latach reprezentowała ten
nurt, był Obłęd Jerzego Krzysztonia. Profesjonaliście może się ona
nawet podobać od strony literackiej. Jednak autor, jak wielu
innych, zgrzeszył chęcią epatowania czytelnika za wszelką cenę. I
niestety przesadził, bo psychoza nie zawsze jest tak piękna i tak
bogata, jak to przedstawił. Miejscami utwór ten jest nie do czytania
z powodu monotonii wątków. Chociaż monotonię uważam za
główną cechę wszelkiej twórczości ludzi chorych. Tego, kto inte-
resował się choć trochę podobnymi dziełami, uderzają w nich dwie
cechy: szokująca niezwykłość, tajemniczość, a jednocześnie pewna
nuda i pustka. Cechy te, wbrew pozorom, nie wykluczają się
nawzajem. Twórczość ludzi chorych jest interesująca tylko na
pierwszy rzut oka. Kiedy się jednak wejdzie głębiej w ten świat —
to okazuje się on pusty. Nie może dostarczyć czytelnikowi czy wi- malności, są jeszcze dzięki swojej wrażliwości zdrowi itp. Gdy
dzowi jakiejś prawdy o życiu, która mogłaby go wzruszyć i wzbo- uzasadnienia owej postawy szuka się w tak wysokich rejonach
gacić. abstrakcji czy filozofii, to wcześniej czy później stanie się jasne,
Używanie psychopatologii w celach artystycznych i przez profe- że chodzi po prostu o pieniądze, które można zarobić będąc
sjonalistów, i przez amatorów, u których choroba wyzwoliła po- piosenkarzem, autorem tekstów, kompozytorem.
trzebę tworzenia, skazane jest właściwie z góry na porażkę. U Z drugiej strony, ilekroć jakiś artysta bywał autentycznym pre-
profesjonalistów choroba może zwielokrotnić zdolności, pozostają kursorem, ludzie nie przygotowani do odbioru takiej sztuki postrze-
oni nadal ludźmi utalentowanymi, co może się wyrażać w nie- gali jego twórczość jako rezultat paktu z diabłem, zaprzedania się
zwykłych pomysłach, biegłości warsztatowej. Ale w intelektualnej złym mocom lub — znacznie później — jako objaw choroby psy-
warstwie tworzonego dzieła prędzej czy później stanie się widoczna chicznej. Nie wiemy, jak Pięter Bruegel czy Hieronymus Bosch byli
patologia, która wyraża się pustką i monotonią. Człowiek utalen- odbierani przez współczesnych. Dzisiejszy widz patrząc na ich ma-
towany będzie ubierał tę pustkę psychiczną w bogatsze środki larstwo może sobie wyobrazić, że tak właśnie wyglądają wizje czło-
wyrazu, stworzy wrażenie świeżości. Jednak po zapoznaniu się z wieka chorego psychicznie, niesamowite, tajemnicze, podobne nie-
jego twórczością, z kolejnym obrazem lub kolejnym dziełem lite- kiedy marzeniom sennym.
rackim — liczba zachwycających się gwałtownie zmaleje. W tym Można się też zastanawiać nad wpływem „nienormalności" na
chorym świecie dzieje się być może wiele, ale brak tam puenty, bieg dziejów. Gdy jakiś wódz rządził metodami niekonwencjonal-
klamry, jakby to psychopatologiczne działanie istniało „samo dla nymi, to prędzej czy później pojawiały się pytania dotyczące jego
siebie", bez potrzeby dochodzenia do jakiejś prawdy czy uogól- psychiki. Bo „nienormalną" rzeczą jest, aby wymordować tylu
nienia ważnego dla innych. A przecież jakąkolwiek drogą podąża ludzi, by posługiwać się takimi metodami rządzenia. Hitler, jedna z
artysta, zawsze chce on w swoim dziele przekazać coś innym. ostatnich postaci wzbudzających wiele niechęci, strachu, także
Wypowiedziane powyżej poglądy i oceny mogą się wydać niejed- prowokował do tych pytań. Czy był wytworem epoki, czasów, w
nemu czytelnikowi zbyt jednostronne i radykalne. Należy jednak których przyszło mu żyć, czy „produktem" walki klasowej, czy był
wyraźnie stwierdzić, że dotyczy to twórczości ludzi w stanie psy- postacią manipulowaną przez wielki kapitał, czy wreszcie był chory
chozy, a nie ogromnej rzeszy prawdziwych artystów, którzy jako psychicznie? Prawdopodobnie jednoznacznej odpowiedzi nikt już
„normalni ludzie" mają rozmaite występujące okresowo, i nie nic udzieli.
tylko, zaburzenia nerwicowe, kłopoty ze sobą, przeżywają ból Mistycyzm obserwowany u wielu postaci uznanych później za
egzystencjalny, modne egzaltacje i cierpienia twórcze, przyjmują proroków i przywódców religijnych wywodził się albo z zaburzenia
różne pozy na różne okoliczności, co raczej pomaga, niż przeszka- psychicznego zwanego histerią, albo u jego podłoża leżała — jak
dza temu, kto rzeczywiście ma coś do powiedzenia. Natomiast powiedzielibyśmy dzisiaj — schizofrenia. Dzięki histerycznym za-
czymś zupełnie innym jest twórczość chorych psychicznie, nie burzeniom prorocy przejawiali pewne nadzwyczajne cechy, byli na
mówiąca nam nic więcej oprócz tego, że jest smutno, pusto i źle. przykład niewrażliwi na ból i nieustraszeni. Jako schizofrenicy zaś
Myślę, że warto o tym pamiętać. eksponowali z pewną sugestywnością swoje doznania psychopato-
Obserwowana obecnie współczesna młodzieżowa kultura logiczne, przedstawiane innym ludziom jako prawdy i objawienia
muzyczna dzięki psychodelicznej ekspresji artystycznej przypomina, religijne.
na przykład formą śpiewania, twórczość oniryczną (podobną do. Choroba psychiczna stała się przedmiotem znacznego zaintere-
marzeń sennych pełnych niesamowitych zjaw, fantazji itp.). Nie są- sowania literatury dopiero w latach dwudziestych naszego wieku.
dzę jednak, by wynikało to z wewnętrznej potrzeby twórców. Cho- Istnieje sporo dzieł literackich, których bohaterem jest chory psy-
dzi raczej o szokowanie publiczności czymś odmiennym, zaskaku- chicznie. Został on w nich niejako nobilitowany, bo właśnie jego
jącym. Oczywiście, bardzo często dorabia się do tego ideologię, że osoba stała się powodem napisania powieści czy sztuki teatralnej,
świat, któremu grozi totalna zagłada, jest jednym wielkim szpi- jego dramat, przeżycia, cierpienia były materią, tworzywem li-
talem psychiatrycznym, że tylko ci, co przekroczyli granice nor- terackim. Stało się to możliwe dopiero od czasów freudowskich.
Freud przez zwrócenie uwagi na podświadomość, libido, urazy
psychiczne, stany nerwicowe i ich kontekst erotyczny, nadał wieka, hańbiące tych, którzy są jego sprawcami. Nie godzi się bowiem
psychiatrii nieznany dotąd wymiar kulturowy. w naszym kręgu kulturowym naśmiewać z kalectwa człowieka,
Przed Freudem chory był kimś demonicznym, niebezpiecznym, który nie ma nogi, jest niewidomy lub garbaty. A choroba psychi-
kogo należało trzymać możliwie z daleka od normalnej społecz- czna, będąca także swoistym kalectwem, jest dla chorego źródłem
ności. Oprócz lęku wzbudzał też niekiedy wesołość, rozśmieszał, ogromnego cierpienia i każde niestosowne zachowanie wobec niego
potwierdzał prymitywne wyobrażenia, jakie się ma o chorym i cierpienie to potęguje. Dlatego ludzie wrażliwi nie powinni akcep-
chorobie. Chory psychicznie, ze swoim niezbornym zachowaniem, tować takich przypadków. Są bowiem w naszym życiu sprawy, na
dziwnymi odpowiedziami, stawał przed gawiedzią zgromadzoną na które nie wolno się godzić. Należy do nich między innymi wy-
r ynkach miasteczek i prowokował do wesołości połączonej korzystywanie kogoś słabszego, mniej odpornego. Jeżeli zaś służy
z obawą. Podobnie cieszyli gapiów ludzie nadmiernie otyli, cier- to t a k przyziemnym celom, jak zarabianie pieniędzy przez, autorów
piący na ęlephantiasis, trędowaci, karły. Pokazywano ich za opłatą, scenariuszy, twórców i producentów horrorów — jest zwykłą nie-
zarabiali więc nie tylko na siebie, ale i swoich „menażerów", uczciwością. I każdy mający wrażliwość i takt będzie oglądał
obwożących ich często w klatkach. O takim widowisku można było podobne „dzieła" z zażenowaniem.
porozmawiać przy rodzinnym stole, zadziwić się tą innością, do- Co zatem czynić? Nie dopuszczać na ekrany filmów tego typu,
znać czegoś na kształt niesmaku, obrzydzenia, dreszczyku emocji. nie przekładać tak popularnych na Zachodzie książek demoni-
Oczywiście te odczucia sprzyjały poprawie własnego samopoczucia. zujących tę tematykę? Trudno zakazać administracyjnie „eksploa-
To naturalne, że sam oglądający czuł się wtedy lepszym, piękniej- tacji" opisanych wątków i postaci wówczas, gdy są one tak mocno
szym, doskonalszym tworem natury. wrośnięte w życie kulturalne. Można jednak starać się upowszech-
Możemy tylko przypuszczać, że i w ubiegłych wiekach niektórzy nić prawidłową ich ocenę.
ludzie, o pewnym stopniu wrażliwości, krytykowali takie praktyki, Niekiedy przed dziełem literackim lub filmowym umieszcza się
lecz bezskutecznie. Dzisiaj, z perspektywy wieków, słysząc o ta- formułę, iż wszelka zbieżność nazwisk, osób i faktów jest przypad-
kich „imprezach", o funkcji, jaką w nich pełnili chorzy psychicznie, kowa. Gdyby równie uporczywie informować, że treść „dzieła" ma
oburzamy się podobnie jak na igrzyska gladiatorów. Jest to dla nas niewiele wspólnego z rzeczywistością, może przyniosłoby to niezłe
zbyt brutalne i prymitywne. Nie zdajemy sobie jednak sprawy, że i rezultaty w postaci chociażby przypomnienia, że dany utwór jest
współcześnie można uczestniczyć w tego typu ludycznych spektak- jedynie fikcją.
lach. Zmieniły się bowiem formy, ale przesłanie, niestety, pozostało Zgłaszając tę propozycję zdaję sobie sprawę z j e j , być może,
to samo. niewielkiej skuteczności. Silniej przecież zapamiętuje się ekspresyj-
W rozlicznych horrorach odmieńcy — a do nich należą przecież ne, choć nieprawdziwe przejawy choroby psychicznej pokazane
chorzy psychicznie — mają w dalszym ciągu wzbudzać strach, lęk, przez f i l m i literaturę niż treści popularnego nawet wykładu. Dlate-
są groźnymi przestępcami przez kogoś sterowanymi lub działają- go l i k c j a , stopniująca emocje, przedstawiona sugestywnie przez
cymi z własnej woli. Podobnie jak przed wiekami istnieje też jakby zawodowców od filmów lub innego rodzaju widowisk, czyni w
drugi nurt tej rozrywki. Chory zachowuje się tak śmiesznie, głupio, świadomości odbiorcy, pozbawionego przecież dostatecznej wiedzy
bezradnie, że można się z niego do woli naigrawać. Zauważmy z w tym przedmiocie, duże spustoszenia. Mądre, rzeczowe informacje
sarkazmem, że w tym wątku komediowym personel szpitali psy- na temat chorób psychicznych i związanej z nimi niekiedy przes-
chiatrycznych, a zwłaszcza lekarze, są prześmiewczo traktowani na tępczości nie będą tak przyjęte jak krótka wyrazista scena zagra-
równi z chorymi. Lekarz w swoich zachowaniach, gestach, mimice na przez świetnych aktorów, ponieważ w tym przypadku liczy się
też wydaje się być chory. Niekiedy bardziej niż sam pacjent. Ten, nie czysty przekaz intelektualny, ale wywołane wzruszenie. Dla-
kto ma rzekomo leczyć, sam budzi wesołość. Pomińmy perso- tego ta propozycja nie likwiduje całkiem niebezpieczeństwa pow-
nel, on może się bronić, może zachowywać się racjonalnie. Chory stania lałszywych wyobrażeń, może je co najwyżej zneutralizować.
tych możliwości nie ma. Dokonuje się jakby nadużycie wobec czło- Postęp w psychiatrii jest widoczny od lat, nie tylko na polu
diagnostyki czy terapii, ale również humanizacji tej dziedziny
medycyny. Jednak, co zastanawiające, nie jest on uwzględniany w cjonalnymi, będzie się przede wszystkim bał, ponieważ w wy-
twórczości artystycznej. Jako jeden z nielicznych pozytywnych obraźni ma głęboko zapisane te sceny, które oglądał. Nie po-
przykładów można przytoczyć Lot nad kukułczym gniazdem Kena dejmie prawidłowej decyzji, bo nie będzie dysponował rzeczowymi
Kesseya. Chociaż sceneria nowoczesnego szpitala psychiatrycznego informacjami.
została w tym przypadku użyta jedynie do pokazania raczej totali- Izby przyjęć szpitali psychiatrycznych są miejscem prawdziwych
tarnej niż szpitalnej instytucji, bo przecież z podobnym dramatem walk, jakie trzeba toczyć z samym zainteresowanym i jego rodziną,
człowieka walczącego o jakieś wartości można się spotkać i w by zgodzili się oni na hospitalizację i przeprowadzenie badań.
wojsku, i w internacie, i w więzieniu, i wielu innych miejscach. Świadczy to również o stanie kultury i wiedzy psychiatrycznej w
Nie trzeba się upierać przy tym, by twórcy mieli zadowalać społeczeństwie. Gdyby była ona pełniejsza — obaw byłoby zapewne
klinicystów, opisując dokładnie przebieg, stadia choroby i jej symp- mniej. A co jeszcze dziwniejsze, owe obawy nie zależą od poziomu
tomy. Chodzi o to, by nie było w ich utworach demonizmu, wykształcenia zainteresowanych, są takie same i u prostego czło-
eskalacji emocji, nastrojów grozy, scen, w których chory psychicz- wieka, i u inteligenta. Pokłady ignorancji w tej materii są prawie
nie przyjmuje postać wilkołaka lub wampira. Jak się bowiem identyczne. Różnią ich tylko formy reakcji. Ten pierwszy potrak-
okazuje, skromne środki wyrazu i trzymanie się realiów daje często tuje problem prześmiewczo, drugi będzie używał „argumentów".
lepszy efekt artystyczny, moralny i poznawczy. Lecz obaj będą się kierować po prostu własnymi lękami i ignoran-
Film Romana Polańskiego Sublokator demonstruje na przykład cją.
niezwykle sugestywnie postać człowieka dotkniętego zaburzeniami Czy można powiedzieć, że im wyższy poziom kultury, tym więcej
paranoidalnymi. W pewnym momencie oglądanie owego filmu staje tolerancji dla innych ludzi? Być może. Jednak rozkład postaw
się nie do zniesienia. Nie dlatego, że reżyserowi pomyliło się pozytywnych, aprobujących i agresywnych, izolujących nie jest
kilka różnych chorób, a zachowania głównego bohatera są mało wcale tak oczywisty.
prawdopodobne nawet dla laika. Widz nie jest w stanie ogarnąć, W różnych kulturach, w różnych czasach historycznych mamy
pojąć, przeżyć treści z powodu emocji, jakie wywołują kolejne do czynienia z występowaniem obu tych zjawisk. Istnieją jeszcze
obrazy. I w końcu wychodzi z kina raczej sam poturbowany grupy społeczne, które traktują chorego niezwykle agresywnie,
psychicznie niż wzbogacony. nawet z tendencją do likwidacji, ponieważ dopatrują się w jego
Czy więc nie jesteśmy barbarzyńcami wyświetlając takie filmy chorobliwych zachowaniach uczestnictwa złych duchów. Z kolei
bez komentarza, bez próby wprowadzenia w zawiłą problematykę inne grupy dostrzegały w tych ludziach elementy boskie, które
psychiatrii? Dla wielu-bowiem Itfdzi wiedza o chorobach psychicz- pozwalały im na kontakt ze światem niedostępnym dla zwykłych
nych będzie się sprowadzać wyłącznie do tego, co zobaczą na śmiertelników. W całej naszej historii czarownice, nawiedzeni,
ekranach telewizorów. Czy nie będzie to wiedza równa pozio- ci, którzy „zaprzedali się diabłu" — to najczęściej chorzy
mem tej, jaką reprezentowali w dawnych wiekach ci, którzy doma- psychicznie, ujawniający swoje myśli i odczucia.
gali się stosów dla odmieńców, nawoływali do topienia czarownic? W społeczeństwie tolerancyjnym wobec tych, którzy mają inny
Czytelnik zapewne oburzy się w tym miejscu i zarzuci autorowi kolorskóry lub inną obyczajowość, większa będzie również tole-
przesadę i demagogię. Być może będzie miał trochę racji, ale rancja wobec chorych psychicznie. Poziom kultury bowiem można
nie tak wiele, jak sądzi. mierzyć stosując różne kryteria, jak choćby liczbę szaletów czy
Ta niewinna z pozoru zabawa może wrócić rykoszetem. Czło- kilogramy zużytego mydła, ale jeszcze jednym z takich kryteriów
wiek, którego pogląd na psychiatrię kształtowany jest w tak suges- jest sposób traktowania chorych psychicznie. Ktoś kulturalny
tywny, a zarazem daleki od rzeczywistości sposób, „wie swoje", nie będzie agresywny w stosunku do tego, kto jest inny. Jeżeli
wie, jaki ten chory jest, wie, jak wygląda szpital. I właściwie nawet nie chce czy nie może wyjść mu naprzeciw, pomóc, to
dlaczego miałby zmieniać swoje przekonania? Ale gdy zdarzy się, będzie go chociaż „obojętnie" akceptował.
że on sam lub bliska mu osoba stanie wobec jakiegoś problemu Najbardziej niebezpieczne są zachowania prowokacyjne, w któ-
psychiatrycznego, to zamiast kierować się przesłankami ra- rych biorą górę najgorsze instynkty, dążące do podrażnienia i
szpitali psychiatrycznych. Istnieją one, podobnie jak więzienia
sprowokowania. Przypomina to zachowanie dzieci drażniących czy śmietniki. Akceptujemy je jednak pod warunkiem, że nie bę-
kota. Podobnie chory psychicznie budzi nie tylko ciekawość, ale dziemy zmuszani do ich oglądania.
także chęć potwierdzenia swego, najczęściej prymitywnego o nim Psychicznie chory ogniskuje na sobie zainteresowanie pozosta-
wyobrażenia.
łych członków społeczności. Stanowi on element, którego zdrowa
W różnych dziedzinach życia społecznego lubimy odmienność i część populacji najchętniej by się pozbyła ze względu na prymi-
niezwykłość. Taka postawa wynika z przyjętej filozofii życia, w tywnie pojmowane bezpieczeństwo społeczne. Także dlatego, by
której wszystko, co żywe, ma swoje prawo do bytu podobnie jak nie wzbudzał niepokoju swoim pojawieniem się, nie prowokował
my. Z tej to filozofii wynika nakaz moralny, że człowieka słab- innych do stawiania pytań, przeżywania rozterek i wątpliwości.
szego należy chronić. Gdyby z tego abstrakcyjnego nakazu wywieść Jego istnienie przypomina nam, że choroba może spotkać każdego
dyrektywę praktyczną, to sprowadzałaby się ona do tego, iż z nas. A przeważnie nie chcemy myśleć o tych sprawach, podobnie
temu, kto jest słabszy, chory, ułomny, nie wolno okazywać braku jak unikamy rozważań o śmierci, kalectwie czy niebezpieczeństwie
szacunku, nie wolno nie udzielić pomocy. Działanie zgodne z tą za- wojny nuklearnej.
sadą świadczy o tym, że dany człowiek jest dobry. Nie mądry, Chory „kanalizuje" także tobie i różne namiętności. Gdy zosta-
nie wykształcony, tylko po prostu dobry i ta dobroć kształtuje nie na przykład popełnione zabójstwo nie mieszczące się w „nor-
właściwy stosunek do chorego psychicznie. mie" (bo i tu można mówić o jakiejś normie), to stanie się ono
Dobro i zło nie są produktem dydaktyki. Zależą od nadrzędnych zrozumiałe jedynie dzięki interpretacjom ze sfery psychopatologii.
wartości moralnych, obowiązujących w danej społeczności. Nieje- Dlaczego młody człowiek zabija swoją rodzinę pozornie bez po-
den inteligent oczytany w pracach Freuda będzie się w stosunku wodu? Dlaczego matka popełnia samobójstwo wyskakując wraz z
do chorego psychicznie zachowywał gorzej niż człowiek nie- dziećmi z okna? Jedyne wytłumaczenie nasuwa się właściwie samo:
wykształcony, mający do niego stosunek łagodny i przyzwalający. patologia, dewiacja. I nic dziwnego, że składy sędziowskie i pub-
Dlatego psychiatria jest praktycznie znacznie bardziej zjawiskiem liczność są niezadowolone, gdy wezwani do scharakteryzowania
kulturowym niż medycznym. Próby zepchnięcia jej na pozycje osoby sprawcy biegli powiadają: ten człowiek w kategoriach psy-
medyczne zwalniają innych od poczucia współuczestnictwa i od- chopatoiogicznych jest zdrowy. Nie mieści się bowiem w głowic, że
powiedzialności za tych, którymi się ona zajmuje. taki postępek jest bliższy normom obyczajowym niż psychiatrii.
Zgodnie z jedną ze szkół psychiatrycznych, choroba człowieka Ludzie mobilizują się wobec takich zagrożeń, jak nowotwory,
jest niczym innym, jak jego odpowiedzią i reakcją na rzeczywis- wojny nuklearne, katastrofy ekologiczne, AIDS. Nie ma natomiast
tość, w której żyje. Okazuje się zatem, jeżeli pójdziemy dalej tym podobnej aktywności w dziedzinie psychiatrycznej. Mogłaby się
tokiem rozumowania, że właśnie społeczeństwo, ze swoimi wszyst- ona wyrażać w normach prawnych, które regulowałyby status cho-
kimi prawdami, wartościami, moralnością, obyczajami, sprawia, że rego psychicznie, opiekę nad nim, świadczenia i inne formy po-
ktoś słabszy, wrażliwszy popada w chorobę. Czy zatem to samo mocy. Aktywność ta mogłaby przejawiać się także we wrażliwości
społeczeństwo ma prawo do agresji w stosunku do chorych jednos- wobec człowieka chorego, akceptacji jego prawa do bytu, do
tek? Ich choroba psychiczna jest formą niezgody na świat, w mieszkania, pracy, pomocy i opieki socjalnej.
którym przyszło im żyć, gdzie wszystko jest dla nich nieprawdziwe, Szybko i okrutnie kwalifikuje się tych ludzi jako nienormalnych,
wrogie, obce. Reagują najbardziej spontanicznie, uciekając w gorszego gatunku. A może każdy z nich jest w większym stopniu
świat własnej prawdy. Postawmy więc pytanie: kto jest tu bardziej człowiekiem? Nawet jeśli jest w tym stwierdzeniu nieco przesady, to
ludzki? Czy ekspansywna, agresywna społeczność, czy człowiek w każdym bądź razie spowodować ono może — co najwyżej —
dążący do harmonii ze sobą i światem? zmniejszenie naszych grzechów wobec podstawowych praw i po-
Istnieje pewna nieracjonalna postawa wynikająca z przekonania, winności ludzkich. Jednym z tych grzechów jest uorsze traktowa-
że jeżeli się o jakichś rzeczach nie myśli, nie mówi, to one nie nie drugiego człowieka niż samego siebie.
istnieją. I między innymi dlatego wolimy, by ci, którzy przypomi- Dlaczego my, kraj z pretensjami do cywilizacji europejskiej nie
nają nam o tych sprawach, byli ukryci za wysokimi murami
mamy dotychczas ustawy psychiatrycznej? Nie dlatego, że nikt im
jest w stanie opracować odpowiedniego jej projektu, lecz dlatego,
że istnieją pokłady niewypowiedzianej niechęci, irracjonalnych
obaw wobec ludzi chorych psychicznie. Argumenty przeciwko ko-
lejnym wersjom ustawy tylko pozornie są słuszne. W dotych-
czasowych polemikach nie odnoszono się do fragmentów projek-
tów, które dotyczyły chorych psychicznie. Najwięcej niepokoju
wzbudzały regulacje formalne i rozważania, jak „uchronić" kogoś,
kto dzisiaj jest jeszcze zdrowy, a jutro mógłby być uznany za
chorego. Ludzie obawiają się nadużyć psychiatrii do zgoła hmych
niż psychiatryczne celów. W tej ostrożności poszliśmy tak daleko,
że nie zrobiliśmy prawie nic, by poprawić już dzisiaj sytuację DOBRE I ZŁE STRONY ŻYCIOWYCH WYZWAŃ
chorych. Kierując się swoim własnym strachem odmówiliśmy nieja-
ko automatycznie tym, którzy są „po drugiej stronie", wszystkiego, Każdy, kto żyje, musi umrzeć. Trudno o równie banalną, a
co im się należy. Jest to egoizm ludzi uważających się za zdrowych. zarazem smutną prawdę. Ale zanim to nastąpi, trzeba przejść
Nie obchodzi ich los innych, którzy znajdują się w szpitalach i nie przez niejedno cierpienie. Nie istnieje bowiem życie bez sy-
mają zagwarantowanych wszystkich należnych im praw. Postę- tuacji trudnych. Fałszywy jest imperatyw filozoficzny, który wszys-
pując tak jesteśmy społeczeństwem krótkowzrocznym. Nie da się cy wpajamy sobie od wieków, że ludziom musi i powinno być
bowiem ukryć rzeczywistości, bez względu na to, jaka ona jest. dobrze, lekko, łatwo i przyjemnie. Nie chcąc przyjąć do wia-
I niestety nie tylko w tej dziedzinie postępujemy w ten sposób. domości, że jest to oczywista nieprawda, wymyślamy coraz to
nowe systemy polityczne, które mają nam to szczęście gwaran-
tować, wymyślamy systemy religijne, które obiecują je w innym
świecie. Tymczasem nie musi być ani dobrze, ani źle. Życie
składa się ze stałego zmagania z rzeczywistością zewnętrzną i
wewnętrzną, ponieważ stale ją przetwarzamy zaspokajając swoje
elementarne potrzeby biologiczne i psychospołeczne. To wszystko
powoduje, że doznania przykre, bolesne są nieodłączną częścią
życia. Człowiek nie tylko podejmuje wyzwania, jakie ono rzuca,
ale również przyjmuje i wypracowuje pod ich wpływem inny niż
dotychczas model postępowania. Zanim jednak to zrobi — pod
wpływem sytuacji, do której nie jest przygotowany — musi doznać
niepokoju czy szoku, potem zaś zmobilizować się, poświęcając na
to czas i energię. Później przychodzi zmęczenie, ale i radość z
osiągniętego rezultatu.
Psychologii i psychiatrii znane są różne skutki owych trudnych
sytuacji, o których wspomniałem. Są to zachowania nazywane
agresją, fiksacją, regresją, rezygnacją itd. Ich znajomość i opis
dowodzi, że nie jest to już czysty żywioł, że nauka spenetrowała ten
obszar zachowań, że został on zobiektywizowany i poddany racjo-
nalizacji.
Poczyniono w tej materii wiele obserwacji, przeprowadzono
wiele doświadczeń. Wiemy już, że następstwa trudnych sytuacji dla siebie, jakieś zdarzenie ze swojego życia i nie popełnić przy
układają się w pewne prawidłowości, że odpowiadają im takie tym błędu, nie może go rozpatrywać wyłącznie w kategoriach
pojęcia, jak stres, frustracja, konflikty, urazy psychiczne. Moż- roszczeniowych: że ktoś zrobił mu coś złego, że przeciwstawiono
na przytaczać wiele definicji owych pojęć. Nie podejmę się jednak mu się czy czegoś odmówiono. Jako podmiot ma przecież także
tego, bo nie chodzi tu o naukowy wykład. Odwołam się jedynie możliwości przeciwstawić się biegowi wydarzeń, może starać się
do potocznego ich rozumienia. je regulować. By wyciągnąć prawidłowe wnioski, musi w tej sy-
Urazu psychicznego doznajemy na przykład wówczas, gdy spotka tuacji ocenić również siebie.
nas coś złego, niepożądanego, dotkliwego. Frustracja oznacza sy- Zbyt proste byłoby bowiem przekonanie, że człowiek w jakimś
tuację, w której człowiek nie może zaspokoić swoich potrzeb. momencie zachowa się tak, jak w podobnych sytuacjach w przesz-
Konflikt — to rozdarcie między sprzecznymi motywami, tenden- łości, zawsze będzie na przykład wytrwały, ambitny, odważny,
cjami, różnymi normami i zasadami, chociaż bywają też konflikty inteligentny. Te pozytywne cechy nie muszą się wcale sprawdzić
czysto „fizyczne". Stres, modne słowo, które zrobiło karierę, oz- w innym czasie, innych okolicznościach, gdy będzie głodny, zmę-
nacza tyle co napór. Może się zdarzyć napór rzeczy zarówno czony, zagrożony czy zamknięty. Ważne jest także, jakie wówczas
przyjemnych, jak i przykrych. Tymczasem w mowie potocznej uży- zaistnieje nasilenie motywacji do „walki" lub „ucieczki", bo zagro-
wamy pojęcia stres jedynie na oznaczenie sytuacji destruktyw- żenie jedną z takich reakcji wywołuje. Istotne, czy zagrożony jest
nych, szkodliwych. A przecież ma on równie dużo właściwości typem bardziej emocjonalnym czy racjonalizującym, czy dysponuje
pozytywnych co negatywnych i nie można o tym zapominać. Litu- wystarczającym zasobem doświadczenia lub wiedzy? Dużą rolę
jemy się niekiedy nad ludźmi doznającymi stresów; na przykład w odgrywa też odruchowa ocena sytuacji. Być może w jej wyniku,
środkach masowego przekazu odbywa się to zwykle przy okazji mając wszystkie oczekiwane dyspozycje i możliwości do właś-
rozważań o społeczeństwie, które rzekomo żyje w nieustannym ciwego zachowania się w trudnych okolicznościach, zachowa
stresie. Ale gdyby owi współczujący sami mieli opisać sytuacje ze się w nich niewłaściwie. I tam, gdzie na przykład wszystkie przes-
swego życia, które uznają za twórcze, istotne, ważne, niejako „stwa- łanki wskazują na wygraną — on zrezygnuje z walki. Nie tylko
rzające ich" — to wskazaliby właśnie na owe „trudne chwile". bowiem należy dysponować pewnymi zasobami, ale również być
Zatem używając wspomnianych pojęć warto wiedzieć, że często gotowym do ich zastosowania. Jak więc widzimy, determinanty
istnieje wyraźna różnica zarówno między ich naukową a obiegową sytuacji trudnych w życiu człowieka mogą mieć charakter obiek-
treścią, jak i wymową moralną. tywny („zewnętrzny") i subiektywny („wewnętrzny"). Te drugie są
Trudne — nie znaczy wcale szkodliwe. Jest to prawda, którą równie ważne jak pierwsze.
należy zapamiętać. Nie chodzi naturalnie o to, by wszyscy nagle Co się zatem dzieje, gdy dojdzie do opisanych zdarzeń? Może się
zapragnęli zmierzyć się z trudnościami, ponieważ są one takie nie stać absolutnie nic, w niczym nie naruszą one funkcji i struk-
podniecające. Trzeba sobie jednak uświadomić, że stanowią one tury psychicznej danego człowieka. I odwrotnie: może dojść do
nieodłączny składnik różnych okoliczności życiowych. I zdarza się, totalnej dezorganizacji całego organizmu. Może też, co zdarza
że destruktywna, a nawet dezintegrująca sytuacja zmienia się często się najczęściej, nastąpić podwyższenie sprawności działania i wów-
w pozytywną. I odwrotnie: to, co początkowo ocenialiśmy jako czas, paradoksalnie, bodziec negatywny, przykry, bolesny — za-
dobre i korzystne dla nas, zmienia się w szkodę lub głęboką mieni się w pożądany i pozytywny skutek.
destrukcję. Doświadczenie uczy, że rozwiązujemy swoje problemy
Konsekwencje trudnej sytuacji zależą nie tylko od samych oko- instynktownie i z pożytkiem dla siebie. Czasem jednak występują
liczności, ale również od poddanego jej ciśnieniu człowieka. I ujemne, krócej lub dłużej trwające nasiępstwa tych sytuacji. Lu-
dlatego każdą trudną, urazową, konfliktową sytuację możemy ana- dzie, którzy mimo pełnej mobilizacji sił wobec jakiegoś zagrożenia
lizować we wszystkich aspektach, podobnie jak to czynią pro- ponieśli porażkę, przy kolejnych trudnościach reagują lękowym
fesjonaliści: jako potencjalnie korzystną i potencjalnie des- wyczekiwaniem. Może ono przybierać postać apatii, poczucia total-
truktywną. Kto zatem chciałby przeanalizować po amatorsku, sam nej klęski, wręcz załamania. Utrwalenie podobnych postaw prowa-
dzi czasem do powstania nerwic i zaburzeń psychosomatycznych. do niej teorią psychologa i psychiatry amerykańskiego, Gerarda
Człowiek musi wtedy sprostać problemom na dwóch frontach: Caplana. Głosi on, że w każdej sytuacji kryzysowej, w której
psychologicznym 0'ednostkowym, jakim jest jego „ja" i własny znajdzie się człowiek, można wyróżnić kolejno po sobie nastę-
organizm) i społecznym (środowiskowym). Jego egzystencja spro- pujące etapy. Pierwszym z nich jest obniżenie sprawności, podobne
wadza się do obaw, lęku, następuje swoista interpretacja rze- do szoku lub porażenia. W drugim następuje gorączkowa mobi-
czywistości, zamykanie się w świecie, w którym później mogą się lizacja, która z kolei powoduje przejście do fazy trzeciej: wyż-
pojawić wyimaginowane zagrożenia. Ta droga może prowadzić na- szej sprawności funkcjonowania. Ona właśnie wzbogaca człowie-
wet do rzeczywistej choroby psychicznej. ka o nowe techniki działania. Chcąc stać się bardziej efektyw-
Mówimy tu o wyjątkach. Bo przecież sytuacje trudne zdarzają się nym, musi posłużyć się innymi narzędziami i metodami. Te
każdemu z nas co najmniej kilkanaście razy dziennie i każda z nich lepsze, wyższe techniki umożliwiają osiąganie nowych wartości,
zawiera równie dużo treści mogących sprawić, że staniemy się nie tylko w sensie poznawczym, ale także pewnego zasobu spraw-
dzięki niej lepsi, sprawniejsi, jak i prowadzących do tego, że ności i doświadczenia. To z kolei reguluje doświadczenie przys-
znajdować się będziemy w stanie lęku, rezygnacji i ogólnej dckom- tosowawcze. Na niczym innym przecież jak na doświadczeniu zbu-
pensacji. Warto też podkreślić korzystny wpływ trudnych sytuacji na dowany jest właściwie cały proces naszego przystosowania się do
rozwój osobowości. Zjawisko to otrzymało w psychologii nazwę życia i w każdej sytuacji można odnaleźć owe elementy rozwoju i
dezintegracji p*»zytywnej. regresu we wspomnianych fazach. Kryzysy mogą mieć charakter
Co to jest dezintegracja pozytywna? To dosyć modny i często cykliczny, wynikający z rozwoju człowieka. Mogą też być incyden-
nadużywany termin, za pomocą którego usiłowano opisać sytuacje talne, przypadkowe. Autor nie czyni wyraźnego rozróżnienia mię-
bardzo różne. Polski lekarz, nieżyjący już profesor Kazimierz dzy często zamiennie używanymi terminami „kryzys psychiczny" i
Dąbrowski, stworzył teorię, którą nazwał dezintegracją pozytywną. „sytuacja kryzysowa". Zarówno Dąbrowski, jak i Caplan udowad-
Jej istota sprowadza się do tego, że rozwój osobowości, uznany w niają nie tylko teoretycznie, ale i praktycznie, że ogromna wię-
końcu za pożądany, odbywa się fazowo. Istnieje faza wczesno- kszość ludzi przeżywa podobne sytuacje kryzysowe, o zbliżonym
dziecięca i faza występująca w okresie dojrzewania. Zanim doj- przebiegu. Tego typu procesy w ramach wychowania, kształcenia,
dzie w nich do dialektycznej rekonstrukcji cech osobowościowych dojrzewania odbywają się stale, choć nic zawsze jest czas na
na wyższym poziomie sprawności, musi nastąpić atomizacja, czyli refleksję, zastanawianie się nad nimi lub uczone analizy.
dezintegracja dotychczasowej struktury. Dopiero później dochodzi Myślę, że gdyby przeanalizować niejedno dzieło literackie, dra-
do syntezy, zestawienia tych samych elementów osobowości w innym mat teatralny czy filmowy, to najciekawsze okazałyby się właśnie
układzie wewnętrznym, w istocie pozytywnym. W ten sposób takie, w których bohater pokazany jest w sytuacji przekracza-
człowiek uzyskuje nie tylko nową sprawność, ale też jaśniejszy jącej jego dotychczasowe możliwości. Identyfikacja widzów, czy-
pogląd na siebie i otoczenie. Owe zmiany ilościowe sumują się, telników, słuchaczy z taką postacią jest powszechna. Chcemy się
by w sposób dramatyczny, na zasadzie przesilenia, doszło do po- identyfikować z człowiekiem, który swoje człowieczeństwo reali-
zytywnej zmiany jakościowej. Profesor Dąbrowski nazwał to zja- zuje w zmaganiu z przeciwnościami. I większość dzieł literac-
wisko nerwicą, bo ma ono pewne symptomy nerwicy, zawiera też kich wchodzących do klasyki przedstawia postać bohatera pozytyw-
zagrożenia i elementy negatywne. Dezintegracja może przestać nego, którego wartość wyraża się w tym, że nie wyróżnia się on
być pozytywna, utrwalić się i sprowadzić do sytuacji praw- ani szczególną siłą fizyczną, ani intelektem, ani statusem mająt-
dziwie nerwicowej, z całą jej wewnętrzną dynamiką, prog - kowym, ale podejmuje jakąś walkę. Podejmuje walkę — ponieważ
nozą rozwojową, skutkami. I taki negatywny rozwój niestety n i e ma innego wyjścia — i w tej walce wygrywa.
ma miejsce w pewnej liczbie przypadków. Powstaje wówczas To zjawisko, przedstawiane tak naukowo, określane nazwą--
osobowość typu nerwicowego lub co gorsza: psychopatycz- kluczem, jest — jak się okazuje — obecne nie tylko w życiu
nego. każdego z nas, ale nawet znajduje swoją egzemplifikację w czymś
Teoria dezintegracji pozytywnej koresponduje z inną, zbliżoną tak uszlachetnionym, jak dzieło sztuki.
Przestrzegałbym jednak przed tłumaczeniem wszystkiego kate- wanych model wychowawczy, zgodnie z którym dziecku należy poz-
gorią dezintegracji pozytywnej. Życie ludzkie jest znacznie bardziej wolić na spontaniczny, niczym nie skrępowany rozwój osobowości,
skomplikowane i nie da się sprowadzić do jednego schematu. bo w przeciwnym razie nabędzie nerwicy albo stanie się psycho-
Sam twórca opisanej teorii, Kazimierz Dąbrowski, nie ukrywał, patą — nie jest słuszny. Dzieci robią co chcą i rodzice przypa-
że nie każda dezintegracja kończy się pozytywnie. Płynące stąd trują się temu bezradnie, nie ingerują... bo nie należy karcić,
pewne przesłanie higieny psychicznej zmierza do tego, byśmy zda- strofować ani narażać na trudne sytuacje.
wali sobie sprawę, że człowiek znajdujący się w tak zwanej sytuacji Na tę swoistą modę importowaną z Zachodu nałożyły się także
trudnej, w której dochodzi do dezintegracji jego osobowości, wi- inne specyficzne okoliczności. Ci, którzy sami mieli trudne dzie-
nien być przez innych otaczany zrozumieniem lub taką czy inną ciństwo, lecz wyszli z niego okrzepli i s i l n i , starają się teraz
pomocą, by nie pozwolić na zdezintegrowanie się negatywne, w za wszelką cenę oszczędzić swoim dzieciom przykrych doś-
postaci utrwalonego procesu chorobowego. Należy zatem nie tylko wiadczeń, nie zdając sobie sprawy, że w przyszłości przysporzy
znać teorię, ale zachowywać się właściwie wobec innych, okazywać to młodym wiele bólu i cierpienia. Czynią tak ze strachu przed
im wsparcie emocjonalne lub intelektualne, pomagające w pozy- ewentualnym zarzutem, że nie dość kochają swoje dzieci czy też
tywnym zintegrowaniu. okazują im za mało uczuć. A przecież dzisiejsi rodzice czy dziad-
Teorie Dąbrowskiego i Caplana stanowią zaprzeczenie powszech- kowie spytani, dlaczego tak dzielnie przetrwali okres wojny,
nych, błędnych przekonań, że to, co przykre, ma mniejszą war- głodu, poniewierki, odpowiedzieliby z pewnością, że dlatego, po-
tość, że przykrego należy unikać, że od przykrego powinniśmy nieważ ich rodzice, sami żyjąc w surowych warunkach, nie osz-
zostać uwolnieni. Intuicyjnie odczuwano to już dawniej, co znaj- czędzali również swoich dzieci. Musiały one pracować, pomagać,
duje wyraz choćby w nakazach typu religijno-obyczajowego. W zajmować się młodszym rodzeństwem. Musiały po prostu bardzo
niektórych kulturach inicjacja w dorosłość, zwłaszcza u mężczyzn szybko dorosnąć i od najmłodszych lat walczyć o swoje utrzyma-
pragnących zostać na przykład wojownikami, zawsze była powią- nie. To, że stały się przez to bardziej wartościowe, sprawne,
zana z pewnymi próbami sprawności, wytrzymałości na ból itp. nie było tylko ich zasługą, lecz również rezultatem konieczności
Zgodnie z hierarchią wartości tamtych kultur uważano, że kto nie i warunków, w których przyszło im żyć.
sprawdził się, nie pokonał siebie „poprzedniego", nie jest nic wart. Ci właśnie „twardzi" rodzice doznają dzisiaj zawodu, oczekując
Część obrzędów inicjacyjnych miała charakter egzaminu, w czasie od swoich dzieci, by były na obraz i podobieństwo ich samych. Ale
którego człowiek poddawany był niekiedy bardzo okrutnym pró- one się takimi nie staną, ponieważ matka i ojciec „prostują" im
bom. Uważano, że ten, kto je wytrzyma, bez trudu poradzi sobie wszystkie ścieżki. Gdy zaskoczeni rodzice spotykają się potem z
potem w życiu. lenistwem, egoizmem, pustką moralną, z narkomanią, alkoholiz-
Można zadać pytanie: czy prawdą jest, że kolejne doświadczenia mem młodocianych, prostytucją i t p . , wówczas nie przychodzi im
czynią nas lepszymi? Są tacy, którzy uważają, że lepszy — to bo- do głowy łączyć tego nieszczęścia z własnymi błędami wychowaw-
gatszy, inni z kolei, że lepszy — to mądrzejszy, a jeszcze inni, czymi i postawami. Nic dziwnego, że rozlegają się wtedy głosy, iż
że lepszy — to zdrowszy. Ci, którzy wolą, by życie było piękne, młode pokolenie jest takie, jakie jest, a nie takie, jakie być po-
spokojne, łatwe i upływało w pełnym poczuciu bezpieczeństwa, bę- winno. W zetknięciu z jakąś próbą wymagającą dojrzałych reakcji,
dą się starali unikać stresujących zdarzeń, choć najczęściej z nie młodzi nie mają nic do dyspozycji, żadnego doświadczenia, a nie
najlepszym skutkiem. Nikt bowiem nie zdoła zapewnić sobie na mają dlatego, ponieważ ich rodzice i całe społeczeństwo stara się
zawsze cieplarnianych warunków. I dlatego lepiej się stanie, gdy wszelkimi sposobami chronić ich przed sytuacjami, które wymagają
przykre doświadczenia będą nas spotykały we wczesnym dzie- odpowiedzialności i poczucia obowiązku. Dramat przeżywany
ciństwie, ponieważ w tym okresie mamy więcej szans, by wypraco- przez dwunastoletnie dziecko, które nie może na przykład zreali-
wać sobie odporność na całe życie. Nasuwa się tu analogia do zować jakiegoś swojego pragnienia, jest dramatem niewielkim. Gdy
chorób wieku dziecięcego. Nie namawiam do surowości dydaktycz- trzydziestolatek, niedojrzały psychicznie i społecznie, zetknie się po
nej, sądzę jednak, że obowiązujący obecnie w krajach cywilizo- raz pierwszw z trudną sytuacją — wówczas koszty osobnicze i spo-
łeczne tej konfrontacji będą zdecydowanie większe. Dlatego może Dlatego nie trzeba się obawiać, że nie wszystko przebiega zgodnie z
lepiej ulokować większość bolesnych, ale i wychowujących doznań teorią dezintegracji poz yt ywnej, bo wskutek zł ych doś-
w możliwie wczesnym okresie życia. A temu właśnie staramy się wiadczeń pozostaje uraz czy dokuczliwe, przykre wspomnienie. W
różnymi sposobami przeciwdziałać jako rodzice i wychowawcy. sumie i to stanowi pozytywny rezultat. Prószę wybaczyć ten truizm,
Warto więc zgłosić postulat zmiany obowiązującego modelu ale chciałbym za jego pomocą wyrazić może równie banalną, co
wychowania: nie odsuwajmy od dziecka trudnych sytuacji. Kos/ty rzadko uświadamianą prawdę, że człowiek ciągle znajduje się w
ich pokonywania będą o wiele mniejsze od tych, które — bez rozwoju, ciągle dokonuje weryfikacji siebie „poprzedniego", rzutu-
doświadczeń wieku dziecięcego — będzie ono ponosić jako dorosły jąc się w przyszłość. Amerykańska badaczka Karen Horney powia-
człowiek. da wręcz, iż przed każdym stoi moralny obowiązek ciągłego roz-
Życie w sposób zwykły i naturalny koryguje czasem błędy popeł- woju, chociaż często kojarzy się on z bólem.
nione przez rodziców i wychowawców. Ludzie na szczęście przeja- Nie ma rozwoju linearnego, bezwstrząsowego, a skoro tak, to
wiają instynkt samozachowawczy, niekiedy dzieci bywają mądrzej- może należałoby pragnąć życia z dramaturgią. Należałoby, zgodnie
sze od starszych i same szukają możliwości sprawdzenia się, ucie- z owym imperatywem filozoficznym, nie wybierać świata hedonis-
kając od cieplarnianych warunków. Czasem dlatego właśnie ktoś tycznego, gdzie ciepło, różowo, wygodnie, bez wysiłku i bólu.
chce zostać robotnikiem, chociaż rodzice przewidują dla niego inną Każdy z nas z własnego doświadczenia przypomina sobie chwile,
przyszłość. I mimo że pragnienie to może bulwersować jego naj- kiedy czuł się szczęśliwy po wejściu na wysoką górę, przepły-
bliższych, należałoby odnieść się do niego ze zrozumieniem. Może nięciu jeziora, pokonaniu jakiegoś dystansu, zdaniu trudnego egza-
on wie lepiej, czego chce, może trzeba mu pozwolić na realizację minu. Jakiej radosnej ulgi doznał, gdy okazało się, że potrafi, że
jego dążeń. Doświadczenie życiowe każdy musi zdobywać sam. jest w stanie! A przecież to, co wcześniej przeżywał, było związane
Nikt go w tym nie wyręczy. z dużym niepokojem, bólem, czasem zaburzeniami wegetatywnymi.
Nie obawiajmy się przy tym, że różne bolesne przeżycia muszą Jednak wszystkie te przykrości okazały się niezbędne, by potem
doprowadzić do nerwicy. Spory procent populacji ludzkiej ma mogły się pojawić owe wspaniałe doznania. Czasem musimy zatem
mniej lub bardziej prawdziwe dolegliwości nerwicowe i nie stanowi świadomie i celowo wprowadzać się w pewien dyskomfort psy-
to przeszkody w jej społecznym funkcjonowaniu. Nie wiadomo chiczny lub fizyczny, jeżeli chcemy przeżywać prawdziwie ludzkie
nawet,-czy świadomość tego obciążenia nie powoduje zwielokrot- radości. Być może to dążenie leży u podstaw zachowania żeglarzy,
nionego wysiłku w celu zdobywania lepszej kondycji. Mówi się alpinistów, sportowców, którzy tak nam imponują, biją rekordy.
przecież o neurotycznej rozrzutności, o pysze neurotycznej. Neuro- Nieraz patrząc na nich, słuchając ich wypowiedzi zastanawiamy się,
tyczne deformacje osobowości bywają niekiedy motorem ludzkiego co to daje, czy opłaca się tak męczyć? Lecz. co my wiemy o ich ra-
funkcjonowania. Czasem wartościowa, prospołeczna postawa dościach i dramatach? Nie uświadamiamy sobie nawet, ile tracimy
i działanie rodzą się z neurotycznego bólu, z lęku. Na przykład nie postępując podobnie.
młody człowiek wybiera medycynę dlatego, że czuje się niepo-
trzebny, jest pełen obaw, że ludzie nie będą go akceptować. A póź-
niej, nie zdając sobie z tego sprawy, zostaje pełnym poświęcenia
lekarzem. Nie zawsze szlachetne cechy człowieka zbudowane są na
„zdrowych" podstawach.
Czasem wskutek owej „nerwicy dezintegracyjnej" powstaje nie
zagojona rana stanowiąca czynnik stymulacyjny, trzymający w
ryzach, co inni oceniać mogą jako właściwość pożądaną. Człowiek,
który cierpi, staje się paradoksalnie atrakcyjniejszy dla innych,
lepiej ich rozumie. Z tych powodów rozwinęła się niejedna społecz-
na i polityczna działalność, objawił się niejeden wielki artysta.
dwojako: albo dostrzegać wiele jej przejawów, albo — zawężając
problem — spróbować sprowadzić wszystko do pewnych relacji
elementarnych. Przy rozszerzonym pojęciu nerwicy łatwo się zagu-
bić profesjonaliście, a cóż dopiero laikowi. Pójdźmy zatem w
przeciwnym kierunku. Jedna z uproszczonych, lapidarnych defi-
nicji nerwic brzmi: nerwice to trwałe, choć różne formy przy-
stosowania. Chcąc uzupełnić tę tak bardzo ogólnikową definicję,
można dodać, że są to zaburzenia pochodzenia psychicznego po-
wodujące „czynnościowe" zaburzenia organizmu. Ich obraz w sen-
sie klinicznym jest różnorodny, choć dominują w nim zaburze-
nia sfery emocjonalnej i wegetatywnej. Ta rozszerzona definicja
zawiera również sporo ogólników i daleka jest od odpowiedzi na
pytanie, czym w istocie jest nerwica. Nieporozumień, dotyczących
NERWICE — NIEMAŁY PROBLEM SPOŁECZNY nie tylko definiowania, ale i nazewnictwa, jest sporo.
Dla zilustrowania trudności w lapidarnym określeniu nerwicy
Sytuacje trudne czynią nas bogatszymi, stanowią o bolesnym, podam kilka przykładów:
choć pozytywnym rozwoju osobowości. Nerwice trzeba potrak- —według definicji z 1962 roku Amerykańskiej Komisji do
tować jako inną formę odpowiedzi człowieka na wyzwania, po- Rozwoju Psychoterapii, „nerwica to rezultat podświadomych
twierdzającą tezę, że nie wszystko, co nam zagraża, musi być złe. kon
Nigdy w końcu nie wiadomo, co dla człowieka okaże się dobre. fliktów polegających na niezaspokojonych potrzebach
Potoczna obserwacja potwierdza, że bardzo wielu 1-udzi wycho- (seksual
dzi bez szwanku z różnych życiowych opresji. nych, agresywnych), które, choć stłumione, pozostają żywe";
O niepożądanym rozwoju, który bywa nazywany nerwicą, można —Harry S. Sullivan twierdzi, że za nerwicę odpowiedzialne są
również mówić zarówno w kategoriach zdecydowanie chorobo- zaburzone relacje między ludźmi;
wych, jak i dostrzegać w nim jakąś — może bardziej rozpacz- —dla Karen Horney nerwica jest wynikiem sytuacji społecznej
liwą — formę przystosowania się człowieka do pewnej sytuacji! tworzonej przez cywilizację, a podstawowym czynnikiem
Nerwica jest mimo to chorobą. Człowiek nią dotknięty odczuwa spraw
różne dolegliwości, cierpienia, potrzebuje interwencji zewnętrz- czym nerwicy jest lęk;
nej i pomocy. Równocześnie możną bronić stwierdzenia, że nie —Erich Fromm uważa z kolei, że powodem nerwicy jest kon
jest to znowu aż tak poważna choroba. Kto wie, może to tylko flikt między potrzebą przynależności i bycia z innymi a
patologiczny, ale mieszczący się jeszcze w granicach normy sposób potrzebą
przystosowania się człowieka do sytuacji, której nie „zdyskon- niezależności i indywidualizacji (zależność — wolność).
tował" on wprawdzie jako pozytywnej, ale postanawia wbrew niej Niektórzy uczeni twierdzą, że każda nerwica to nic innego jak
żyć normalnie. Można więc mówić o nerwicy jako o chorobie albo reakcja na urazy psychiczne. I tak w końcu wszystko sprowadza
jako o jeszcze jednej formie adaptacji człowieka do trudnych dla się do niemożności wyjścia z impasu, pogodzenia sprzecznych
niego sytuacji. Samo stwierdzenie, że ktoś ma nerwicę czy zespół tendencji, zrealizowania dążeń (potrzeb). Tym, co napędza ner-
nerwicowy, niczego tak naprawdę nie determinuje w życiu jednos- wicę, jest niewątpliwie lęk. Odczucie to czy wzruszenie przypomina
tki. Warto zatem, mimo istnienia precyzyjnych opisów i sympto- strach, pojawia się nagle, bez przyczyny, występuje napadowo lub
matologii nerwic, dostrzec ten relatywizm i uwzględnić go w roz- przewlekle. Przeżywający lęk ma pewne poczucie osaczenia, bez-
ważaniach. bronności wobec niejasnego, niekonkretnego zagrożenia połączo-
Lekarz, który ma za zadanie zdefiniować nerwicę, może postąpić nego z napięciem, niepokojem i wręcz paniką; odczuwa też szereg
doznań somatycznych, jak przyspieszenie tętna, kołatanie serca,
ucisk w klatce piersiowej, brak tchu itp.
Wracając z kolei do czynników sprawczych — określanych w
języku specjalistów jako stres, konflikt, frustracja, alienacja —
trzeba stwierdzić, że rozwój wypadków może mieć różny przebieg i postaci dezintegracji pozytywnej. Nie będę się też zajmować za-
burzeniami psychosomatycznymi, bo są one bardziej interesujące
skutek. Przypomnijmy tylko kilka przykładów, co może nastąpić w
dla internistów, ani psychozami reaktywnymi, bo te przyciągają
przypadku pojawiania się tych trudności i wyzwań.
uwagę psychiatrów. O psychopatii wspomnę jedynie jako o swois-
Mogą one wywołać krótkotrwałą naturalną reakcję fizjologiczną i
tym przeciwieństwie nerwicy. Najdłużej zatrzymam się przy ner-
nic więcej. Jeśli, jednak frustracje, konflikty itp. zdarzają się wicach, z powodów dość oczywistych w świetle tego, co zostało już
nieustannie i dostatecznie długo, to mogą stać się autentycznym powiedziane o ich powszechności i związanych z nimi nieporozu-
czynnikiem chorobotwórczym. Konsekwencją tego stanu rzeczy są mieniach.
próby pokonywania bądź omijania pojawiających się przeszkód,
Zanim przedstawię krótki opis nerwic, jeszcze kilka wyjaśnień
czasami próby zastąpienia jednego celu przez inne. Mogą też wys-
ogólnych. Psychiczny uraz (stresor) — by „dotknąć" osobnika,
tąpić zachowania typu agresywnego, a niekiedy rezygnacja z osiąg-
musi mieć nie tylko pewną moc, siłę, wielkość, lecz musi być też
nięcia danego celu. To. co człowiek uruchamia bezpośrednio w
przez podmiot odczuwany jako dolegliwość. Ponadto reakcja na
sytuacjach konfliktowych lub frustracyjnych, jest nieświadomym
określony uraz psychiczny będzie zależała nie tylko od struktury
nawykiem, odruchem obronnym albo zachowaniem, które ma
człowieka, ale i od czasu oddziaływania urazu.
prowadzić da obniżenia przykrego napięcia psychicznego związa-
nego z ową trudną sytuacją. Chodzi nie tylko o to, by zmniej- Opisując cechy urazu psychicznego stosuje się język niemal
szyć poziom lęku, poczucie zagrożenia, ale również o zachowanie fizykalny, określa się jego siłę, czas trwania, moc. Jest to niezbę-
dobrej samooceny. Ten, kto przeżywa podobny stan, podejmuje w dne, bo nie każdy uraz psychiczny powoduje zauważalną reakcję.
istocie obronę swojej tożsamości psychicznej, poprzez uruchomie- Wszyscy prawie bez przerwy doznajemy pewnej liczby drobnych
nie różnych mechanizmów obronnych ratuje to, co jest do urato- urazów, które są „podprogowe" i jako takie nie są świadomie
wania. W zachowaniu tym można w sposób obiektywny wyszcze- postrzegane.
gólnić kilka mechanizmów, takich jak na przykład: racjonalizacja, Specyficzną odpowiedzią na uraz może być właśnie nerwica, ale
projekcja, wyparcie, tłumienie, identyfikacja, kompensacja, nad- nie zawsze jest to zaraz nerwica, ponieważ ogromna ilość różnych
kompensacja, sublimacja, fantazjowanie itd. Mają one charakter nieprawidłowości i zaburzeń w samopoczuciu psychicznym jest
obronny, neutralizujący lub przesuwający ową trudność na inne tylko podobna do nerwicowych. Są to: przygnębienie sytuacyjne,
pole, na przykład z działalności publicznej w sferę rodzinną lub okresy niepokoju, natrętne myśli, mniej lub bardziej niejasne oba-
odwrotnie. Do ich uruchomienia dochodzi na drodze działań odru- wy, trudności w zasypianiu, w skupieniu uwagi, obniżenie spraw-
chowych, spontanicznych. ności pamięci, uprzedzenia do innych, zaburzenie sprawności dzia-
Wszystkie mechanizmy obronne, o których tu wspomniałem, są łania. Są one wyraźnie związane ze swoistą konkretną sytuacją i
mniej lub bardziej stereotypowe, mniej lub bardziej uświadamia- znikają wraz z jej ustąpieniem.
ne. Odgrywają w sumie rolę stabilizującą, redukującą lęk. Zacho- O nerwicy można mówić dopiero od momentu, kiedy zarówno
wujemy się tak, jak dyktuje nam wychowanie, kultura, tradycja, i te dolegliwości, jak i objawy somatyczne, kołatanie serca, drżenie
w ten sposób bronimy się przed naporem (stresem). Najczęstszą rąk, pocenie się, bóle głowy — zaczynają pojawiać się nagle, bez
formą reakcji na przeciwności i sytuacje trudne jest postępowanie powodu, w różnych sytuacjach nietypowych, nie mających z tymi
wedle zasady: atak — obrona, walka — ucieczka. W następstwie symptomami żadnego związku.
dojść może do okresowego obniżenia sprawności psychicznej, do Wszystkie nerwice mają jedną, dwie cechy wspólne, tak zwane
nerwic, przejściowych zaburzeń psychosomatycznych, do psycho- nieswoiste, i objawy specyficzne dla każdej z nich, zwane swois-
patii, a także zaburzeń zwanych psychozami reaktywnymi. Czyli tymi. Mniej lub bardziej nieswoistymi będą: stały lęk, niepokój,
na tym samym podłożu mogą powstać bardzo różne choroby i za- obawa, niepewność, złe samopoczucie, a także nagłość pojawiania
burzenia występujące w określonych obrazach klinicznych. się tych dolegliwości, bez względu na to, o jaką nerwicę w danym
Pominę w tym rozdziale sytuacje, w których nic się nie dzieje, przypadku chodzi. Wyobraźmy sobie: siedzę wieczorem przed tele-
oraz te, w których dzieje się coś korzystnego, na przykład w wizorem, nic się właściwie nie dzieje, jest spokój, znajduję się
w sytuacji dla mnie bezpiecznej, jestem wśród bliskich, nie chanizm histerii uruchamia się samoczynnie, bez możliwości
narażony na urazowe spotkanie z innymi i nagle zaczynam się źle jego zatrzymania. Chory nie chce rozmyślnie wprawić w ruch całej
czuć. Rośnie we mnie niepokój i bicie serca. Są to właśnie symptomy tej lawiny, nie ma czasu i możliwości, by „wymyślić" sobie własne
nerwicy. reakcje.
Cechy specyficzne, swoiste pozwalają wyróżnić kilka postaci Objawy histeryczne są niezwykle różnorodne, bogate w środki
nerwic. Z uwagi na ramy tej publikacji trzeba powiedzieć tylko o wyrazu i mogą imitować niejedną chorobę. Można je z grubsza
kilku z nich, i to w dużym uproszczeniu i skrócie. podzielić na zaburzenia ruchowe i czuciowe występujące w różnych
Najbardziej popularną nerwicą jest neurastenia. Występuje sto- proporcjach lub określonych postaciach, takich jak: niedowłady i
sunkowo często, a charakterystycznymi dla niej objawami są draż- porażenia kończyn, bezgłos histeryczny, tak zwany skurcz pisar-
liwość i szybkie wyczerpywanie się. Neurastenię wywołują często ski, ograniczone znieczulenia skóry, ślepota, głuchota histeryczna,
nie kończące się sytuacje konfliktowe oraz coraz to nowe obciążenia „kula histeryczna", „gwóźdź histeryczny" itd. Inną postacią histerii
i odpowiedzialność przekraczająca możliwości danego człowieka. są reakcje głównie psychiczne, w których dominują zaburzenia
Sytuacji tej towarzyszą stany emocjonalne w postaci poczucia świadomości. Może to być mniejsze lub większe zerwanie kontaktu
zagrożenia i lęku. Nie ma czasu i możliwości na ich zneutralizo- z rzeczywistością, dezorientacja i zachowania wyraźnie podporząd-
wanie, „złapanie oddechu", bo okazje do relaksu są zbyt krótkie. kowane przeżyciom wewnętrznym, które przybierają postać nazy-
Najczęściej na neurastenię cierpią ludzie ambitni, zajmujący ekspo- waną zamroczeniem histerycznym, osłupieniem histerycznym itd.
nowane stanowiska, mający świadomość, że się od nich wiele Trzeba wyraźnie stwierdzić, że nerwica histeryczna nie jest sy-
wymaga i oczekuje, wobec tego nie mogą pozwolić sobie na mulacją. Jest spełnieniem nieuświadomionej motywacji i mechaniz-
fałszywy krok. mem uruchamianym w sposób mimowolny. I jest chorobą, która...
Histeria jest jedną z najobszerniej opisywanych nerwic, i to nie przynosi „ulgę". Mówi się czasem, że osoba cierpiąca na nerwicę
tylko w literaturze fachowej, ale i beletrystycznej. Była kanwą histeryczną odczuwa ciągły niedosyt uczuć, akceptacji ze strony
wielu mniej lub bardziej zgodnych z prawdą powieści, szczególnie innych ludzi i próbuje te uczucia zdobywać w sposób niewłaściwy i
sensacyjnych. Posługując się sugestią, wykorzystując skłonności i nieskuteczny. Od takiego człowieka inni się na ogół odwracają,
dyspozycje histeryczne niektórych grup i środowisk, można wpły- surowo oceniają jego zachowanie. Im bardziej nasilają się objawy
wać na zachowanie gr.up ludzkich i całych społeczeństw. Potwier- choroby, tym większa wokół niego pustka, to zaś stwarza sytuację
dzają to przykłady nie tylko z naszej odległej historii.
błędnego koła, z którego czasami nie ma wyjścia. Jest to tym
Histeria jest nerwicą dotkliwą, kłopotliwą zarówno dla dot-
boleśniejsze, że histeria ma bardzo złą sławę, i to co gorsza również
kniętego nią, dla jego bliskich, jak i dla tych, którzy ją leczą.
wśród ogółu lekarzy. Słowo „histeryk" zaś brzmi jak obelga.
Powstaje zazwyczaj wtedy, gdy jednostka znajdzie się nagle w
sytuacji, której nie potrafi przeciwdziałać i sprostać, której towa- Należałoby jeszcze wymienić nerwicę lękową, z której wywodzi
rzyszy poczucie bezpośredniego zagrożenia dla zdrowia i życia. się parę innych. Dominującym i sprawczym uczuciem jest w niej
Sytuacją wyzwalającą reakcje histeryczne może być między innymi: lęk. Cechami usposabiającymi do tej właśnie nerwicy są: brak
wojna, katastrofa, powódź, eksplozja, wypadek samochodowy itp. pewności siebie, stałe oczekiwanie niepowodzeń, zbyt duża wraż-
Warunkami do pojawienia się takiej nerwicy są niewątpliwie cechy liwość na opinie innych, niedocenianie własnych możliwości. Ner-
osobowości danego człowieka, które nazywa się histeroidią. Naj- wicę lękową powodują stany zagrożenia, długotrwałe konflikty,
częściej na tego typu nerwicę będą cierpieć osobnicy o teatralnym frustracje. Uwaga chorego skupiona jest na przejawach fizjolo-
sposobje bycia i zachowania, zmienności uczuć, podatności na gicznych lęku, które zazwyczaj występują w postaci różnego ro-
sugestię, z tendencją do wywierania presji na otoczenie, manipulo- dzaju zaburzeń wegetatywnych i zaburzeń układu krążenia.
wania innymi, by osiągnąć osobiste korzyści. Cechy te brzmią dość Wprawdzie pacjenci zachowują często krytyczny dystans wobec
pejoratywnie, świadczą o egoizmie, chęci oszukania innych, żero- swoich dolegliwości, ale stale dominujący lęk pogarsza ich sytuację.
waniu na współczuciu, na które zasługują ludzie chorzy. Ale me- Nerwica lękowa często przybiera postać fobii, czyli takiej nerwicy,
która się ukonkretnia na przykład w sytuacji przebywania na
wysokości, w rozległym polu, w zamkniętej przestrzeni czy w puste, nietrwałe, ma tak zwany samoniszczący model życia i — na
sąsiedztwie ostrych narzędzi. Może też przejawiać się natręctwami, nieszczęście dla innych — jest często utalentowany, nie pozbawiony
które prowadzą do przymusu wykonywania pewnych rytualnych wdzięku i uroku.
czynności i do unikania innych. Czasem fobie i natręctwa przybie- Profesor Antoni Kępiński napisał, że jeżeli chory na nerwicę ma
rają postać hipochondryczną, stałej obawy przed niektórymi cho- „kolec bólu psychicznego" skierowany do środka i sam przez to
robami, i zmuszają do poddawania się różnym badaniom lekar- cierpi najbardziej, a tym samym wymaga współczucia i zrozumie-
skim itd. nia — to psychopata jest tym, który mając taki sam „kolec"
Nerwice to obszar rozległy. Gdyby go jednak uporządkować, to skierowany na zewnątrz zadaje nim ból innym. Takie metaforyczne
okazałoby się, że są może tylko dwie, trzy nerwice zasługujące na rozróżnienie wydaje się najtrafniejsze.
odrębne potraktowanie i nazwę. Wszystkie pozostałe wyrastają ze Zważywszy na rozległą i skomplikowaną materię przedstawio-
wspólnego pnia bardziej, niż to się z pozoru wydaje. Czym innym nych tu spraw, nietrudno wyobrazić sobie, ile powstaje wokół nich
jest bowiem mechanizm sprawczy i patogeneza, a czym innym jego nieporozumień, których znaczenia nie sposób przecenić.
„kliniczne" skutki. Można z pewną dozą przesady powiedzieć, że
nerwic jest prawie tyle, i lu ludzi, których one dotykają. Wyróżnia
się przecież jeszcze nerwice pourazowe, roszczeniowe, wojenne,
płciowe itp. Istnieją także zespoły rzekomo nerwicowe, jako coś
zupełnie odmiennego. Znaczne pomieszanie pojęć występuje wśród
lekarzy, a cóż dopiero wśród pacjentów, którzy spotykając się z
różnymi nazwami mogą poczuć się zagrożeni kilkoma nerwicami
naraz. Tymczasem dotknięci są jedną, tylko każdy z lekarzy nadaje
jej inną nazwę.
Nie rozwijając dalej tego rozległego wątku, trzeba poświęcić
kilka słów psychopatii. Jej odmienność wobec nerwic polega na
tym, że psychopatia jest sztywno utrwalonym stereotypem nie-
prawidłowych zachowań i postaw. Psychopatia, inaczej wada cha-
rakteru, jest anomalią, defektem psychicznym, i w odróżnieniu od
nerwicy jest nie tyle rezultatem urazów i konfliktów psychicznych,
il e skutkiem nieprawidłowego rozwoju osobowości, głównie w
życiu emocjonalnym i popędowym, przy prawidłowym rozwoju
intelektualnym. Jej przyczyn należy szukać w dzieciństwie, w nie-
właściwych układach rodzinnych i błędach wychowawczych. Czło-
wiek dotknięty nerwicą cierpi sam, ponieważ doznaje przykrych
objawów i zaburzeń, ma jednocześnie poczucie choroby. Natomiast
psychopata z zaburzonym mechanizmem regulowania postaw i
zachowań raczej powoduje cierpienie u innych. Dominuje u niego
chłód uczuciowy, egoistyczna hierarchia potrzeb i wartości, dążenie
do zrealizowania tych właśnie potrzeb w sposób bezwzględny i
natychmiastowy, kosztem innych. W sposób sztywny i wręcz ste-
reotypowy powtarza zachowania nie aprobowane społecznie i dzieje
się to mimo kar, które go spotykają. Nie wyciąga wniosków z
własnych zachowań i działań, jego deklaracje i przyrzeczenia są
loga. I słusznie, ponieważ w niemałej liczbie przypadków dolegli-
wości brzuszne związane są z chorbą brzucha, a sercowe z chorobą
serca. Jednak zdarza się, że mimo badań i konsultacji pacjent nie
może na tej drodze osiągnąć zadowalających wyników. Sprowa-
dzają się one bowiem do stwierdzenia, że „niczego patologicznego"
nie zauważono.
Można mieć pretensje do tych, którzy z racji swojego zawodu
znacznie prędzej mogliby podać właściwą diagnozę: że dolegliwość
ta nie ma nic wspólnego ani z sercem, ani z żołądkiem. Prędzej czy
później pacjent ją usłyszy, ale na ogół zbyt późno. Zanim pozna tę
diagnozę, żyje obawą od jednego badania do drugiego,. Dla kogoś
wrażliwego oczekiwanie na wynik zwiększa jeszcze odczuwalny
ŻYCIE Z NERWICĄ niepokój. Gdy w końcu dowie się, że ma nerwicę, to lekarz
zazwyczaj przepisuje typowe farmaceutyki „na nerwicę", jakby
Każdy człowiek, poza profesjonalistami, ma własny model cho- mogły one ją usunąć. A mogą co najwyżej zmniejszyć występujące
roby, zbudowany najczęściej na doświadczeniu, związanym na dolegliwości. Ale pacjent wcale o tym nie wie i biorąc lekarstwo na
przykład z przebytą banalną chorobą infekcyjną, złamaną, kością objawy nerwicy, jak na kaszel albo przeziębienie, oczekuje, że lek
itp., oraz na obiegowych opiniach na ten temat. ten przez sam fakt zażywania może pomóc, tak jak to jest przy
Uogólnienie, które powstaje na tej podstawie, zawiera nie tylko innych chorobach. Dlatego niektórym nerwicowcom nie pozostaje
jasny związek między określoną przyczyną i skutkiem, ale mieści nic innego jak „udawanie zdrowia". Nie mają przecież dowodu,
się również w kategoriach fizycznych, materialnych. Inaczej mó- który mógłby wykazać, że są „prawdziwie" chorzy. To dodatkowo
wiąc, cielesna dolegliwość i objawy chorobowe muszą być spowo- obciąża ich emocjonalnie, a nawet moralnie, i pogłębia ich dys-
dowane przez inne ciało: spadającą cegłę, bakterie, truciznę itp. W komfort. Paradoksalne, ale dolegliwości nerwicowe, które nie są
związku z.tym leczenie jest również z istoty manipulacją fizyczną, obiektywnie groźne dla życia, w większym stopniu utrudniają
czyli zabiegiem chirurgicznym, farmakoterapią, odpowiednią dietą pacjentowi funkcjonowanie niż niejedna „prawdziwa" choroba.
itd. Jest dążeniem do naprawienia czegoś zepsutego i nie zawsze Skoro dolegliwości te i zaburzenia mają charakter odmienny od
wiąże się z czynnym udziałem pacjenta i jego aktywnością. zwykłej grypy, złamania kości czy choroby typu infekcyjnego, to
Wszystko to w niczym lub prawie w niczym nie przystaje do również myślenie pacjenta i lekarza na ich temat musi być inne. Na
zaburzeń (chorób) nazywanych czynnościowymi, w tym przypadku ogół jednak nie przyjmuje się do wiadomości owej specyfiki. Gdy
nerwic, które wywołane tak zwanym urazem psychicznym, czyli padnie słowo: „psycholog", „psychiatra", czasami „neurolog" — to
czymś abstrakcyjnym, powodują zmiany nie w strukturze cielesnej, ostatnie brzmi bardziej sympatycznie — wszyscy czują się nieswojo.
ale w funkcjonowaniu poszczególnych organów czy układów, a Tymczasem zanim cierpiący na nerwicę trafi w swoich błędnych
także — co może ważniejsze — w bycie psychicznym jednostki. peregrynacjach do lekarzy tych odstręczających specjalności, zdąży
Jeżeli traktować nerwicę jako obciążenie, które prawie uniemoż- w sobie utrwalić czynnościowy stereotyp chorobowy i — nawet dla
liwia lub zakłóca normalne życie, pozbawiając je wielu cenionych specjalisty — jego pojawienie się w gabinecie będzie już spóźnione,
wartości i uroków, to podstawą racjonalnego postępowania jest a nerwica trudniejsza do wyleczenia. Widzimy zatem, że niełatwo
przyjęcie do wiadomości powyższych stwierdzeń, jakkolwiek by wybrać właściwą drogę. Przeszkadza temu i niewiedza, i obawa
były uproszczone i trudne do przyjęcia, szczególnie dla tych, którzy pi/ed śmiesznością lub zakwalifikowaniem do grupy chorych psy-
zgoła nic na ten temat nie wiedzą. chicznie. Przeszkadzają także błędy popełnione przez drugą stronę,
Wprawdzie dla pacjenta liczy się dolegliwość, która objawia się czyli leczących.
jako ból. Udaje się więc on na przykład do gastrologa czy kardio- Lekarze na ogół nie zdają sobie sprawy, w jakim stopniu ich
zachowanie, gesty, mimika mogą być odbierane — szczególnie przekonania, że nerwicowiec nie jest chory, a ponadto z niemoż-
przez tego typu pacjentów — jako znaczące, wzbudzać strach, ności udzielenia mu skutecznej pomocy. Inni lekarze z powodu
pogłębiać niepokój. Statystycznie większość osób z dolegliwościami o niewiedzy czy braku kultury przybierają ton protekcjonalno-iro-
zdecydowanie nerwicowym charakterze trafia najpierw do gabi- niczny. „Ja też mam nerwicę i pracuję" — mówią. A przecież to nic
netów internistycznych*. Dla lekarza ogólnego, obracającego się w nie daje pacjentowi, który szuka pomocy.
świecie chorób „ciała", zaburzenia i dolegliwości nerwicowe nie są Lekarzowi nie wolno zachowywać się „prywatnie". Pacjent może
„prawdziwą" chorobą, bo nie powodują bezpośrednio śmierci, odpowiedzieć, że nie obchodzą go dolegliwości lekarza, tylko jego
kalectwa itp., i dlatego traktowane są jako banalne. Odczuwając własne. Należy zatem obligować lekarzy, by posiedli minimum
ten lekceważący, zbywający stosunek, pacjent czuje się jeszcze wiedzy i praktyki i potraktowali problem nerwic poważnie, tak jak
gorzej. Z drugiej strony, nie mamy tak wielu psychiatrów, by byli na to zasługuje, albo -^ zaproponować wzrost liczby ośrodków
oni w stanie przyjąć tę ogromną liczbę ludzi. Być może więc należy specjalistycznych. Zdaję sobie jednak sprawę, że oba te postulaty są
apelować, by interniści zmienili stosunek wobec tego typu pacjen- mało realne. Drugi z powodów ekonomicznych, pierwszy zaś dla-
tów. By ich nie zbywali, nie przepisywali na odczepnego leków, tego, że wśród lekarzy rozpowszechnione są niewłaściwe postawy.
które dając nadzieję, że okażą się pomocne, wpędzają zażywają- Trzymają się oni kurczowo stereotypu opartego na medycynie
cych w uzależnienie lękowe, nie lecząc choroby, pogarszają ogólny ogólnej, inaczej mówiąc na materii biologicznej człowieka, którą
stan organizmu. Apel ten może brzmieć również nieco inaczej. udaje się określić metodami fizycznymi, bo to pozwala im się
Niech interniści zdobędą minimum wiedzy, pewne praktyczne u- pewniej czuć. Wejście na bardziej abstrakcyjny, psychiatryczny
miejętności, pozwalające sprostać wyzwaniu współczesności, jakim obszar wymagałoby nie tylko poszerzenia horyzontów myślowych,
jest znaczna liczba nerwic. Niech starają się poznać problem lepiej, ale i uwrażliwienia, czyli potraktowania siebie jako narzędzia, co
niż tego wymaga ukończenie akademii medycznej. Lekarz rejono- jest dość trudne dla niejednego lekarza. Większość woli stosunek
wy coraz częściej staje się tym, który jedynie kieruje pacjenta do rzeczowy, przedmiotowy, sprowadzający się do stwierdzenia: „Pan
odpowiednich specjalistów. Czuje się zwolniony z obowiązku bycia ma chorą wątrobę, a ja dam panu na to zastrzyki". Nie trzeba
w pewnym stopniu ftyzjatrą, okulistą, położnikiem. Mam wrażenie, wtedy wychodzić ze swojej prywatności, oddziaływać swoją oso-
że obecnie lekarze nie mają poczucia owego wyzwania ani potrzeby bowością, czego wymaga każde postępowanie psychoterapeutycz-
zgodnego z tym poszerzania wiedzy. Co by było, gdyby przed laty, ne, w szczególności w stosunku do osób z nerwicą. W tym przypadku
gdy panowały gruźlica i choroby zakaźne — medycyna nie odpo- trzeba być z pacjentem, przy nim, a nie „nad", z pozycji
wiedziała na ówczesne wyzwanie? Odnoszę czasem wrażenie, że my wielkości, władzy, znaczenia. Trzeba dać pacjentowi siebie jako
reagujemy na obecne wyzwania z mniejszą gorliwością, niż czyniły człowieka, który jest gotów służyć mu w trudnych momentach,
to poprzednie pokolenia lekarzy. Mając znacznie gorsze wyposaże- potrafi go zrozumieć, być z nim.
nie diagnostyczne, mniej leków, potrafili lepiej sprostać ówczesnym Większość lekarzy takiej relacji nie lubi. ponieważ uważają oni,
potrzebom, ponieważ okazywali aktywność społeczną i wrażliwość. że po to nauczyli się zawodu, by go wykonywać po inżyniersku: coś
Naszą „odpowiedzią" jest odsyłanie od specjalisty do specjalisty. jest zepsute, więc oni to naprawiają. Taka postawa, powszechnie
Dzieje się tak dopóty, dopóki nerwica nie zacznie dominować nad widoczna i praktykowana, daje wyraźnie fatalne rezultaty. Cho-
życiem człowieka, wpływać na jego funkcjonowanie w rodzinie, w rujący na nerwice, i nie tylko oni, narażeni są na ogromny dys-
pracy zawodowej itp. komfort, po pierwsze dlatego, że są takimi, jakimi są, co odbiera
Przy bliższym zastanowieniu można dojść do wniosku, że takie im sprawność i radość życia, a po drugie dlatego, że mają poczucie,
odnoszenie się lekarzy do nerwicy wynika raczej z prymitywnego iż ich dolegliwości nikogo za bardzo nie obchodzą, są dwuznaczne i
podejrzane.
* Jedni dowodzą, że liczba chorych na nerwice rośnie, inni — że jest stała.
Jednak czynione w różnych krajach szacunki wskazują, że około 50 proc. pacjen- Twierdzi się, że system opieki zdrowotnej zapewnia pomoc lu-
tów zgłaszających się do lekarzy ogólnych cierpi na nerwice. . dziom chorym na nerwice. Ale jedynie w dużych miastach, i to nie
wszystkich, są poradnie zdrowia psychicznego z odpowiednimi
oddziałami dziennymi i poradnie leczenia nerwic. Do nielicznych liczbowych, zobiektywizowanych wskaźnikach, lecz tylko w fakcie,
specjalistycznych sanatoriów zazwyczaj trudniej się dostać, niż wy- że leczeni nerwicowcy patrzą na siebie bardziej przedmiotowo, z
grać w totolotka. I to niestety wszystkie propozycje, na które można dystansem, świadomi mechanizmów, co pozwala im, mimo rozmai-
liczyć. tych dolegliwości, lepiej sobie radzić i „regulować" objawy.
By jednak ostudzić nieco te polemiczne wywody, trzeba stwier- Nie trzeba więc obiecywać sobie zbyt wiele. Nawet gdyby stał się
dzić, że człowiek nie leczony sam w końcu metodą prób i błędów cud i pojawiło się wielu psychoterapeutów, a interniści staliby się
wypracowuje sobie sposób postępowania, do którego się przyzwy- znakomitościami, to i tak nie osiągnęlibyśmy pełnej szczęśliwości.
czaja. Może, przekonuje sam siebie, nie jest to takie groźne, skoro Jak się okazuje, w procesie leczenia można uzyskać tylko lepszą
trwa latami? Czasem znacznie więcej niż wizyta u lekarza może mu znajomość dolegliwości, wyrobić sobie wobec nich większy dystans,
pomóc po prostu rozmowa z jakimś mądrym człowiekiem, który nauczyć się radzić sobie bez leków. Nie można natomiast nerwicy
wcale nie musi być profesjonalistą. Spyta on być może, czy należy całkowicie wyrugować z życiorysu. Rodzi się ona przecież w znacz-
aż do takiego stopnia zajmować się sobą. Stwierdzi, że trzeba nym stopniu z osobowości danego człowieka, z jego wrodzonych
nauczyć się z tym żyć, podobnie jak żyje ten, kto ma krótszą nogę, oraz nabytych dyspozycji psychicznych. Obrona przed tego typu
nosi okulary czy bierze insulinę z powodu cukrzycy. Powie, że dolegliwościami będzie procesem raczej intelektualnym, w którym
dolegliwości mogą wprawdzie wyróżniać, bo po prostu taki się stał nerwicę próbujemy oddemonizować, „oswoić ją", uczynić czymś
i to się nie odmieni, ale nie jest to aż tak ważne. Ten ktoś będzie zwykłym, może nawet banalnym. Ujawnia się ona przeważnie
bardzo blisko istoty leczenia profesjonalnego, lecz ujmie to w najczęściej wówczas, gdy człowiek mobilizuje się wobec stojących
formę lapidarnej, przyjacielskiej porady. I taka rozmowa lepiej przed nim zadań, gdy robi coś ponad swoje możliwości, gdy stara
spełni swoją funkcję terapeutyczną. Bo przecież terapeuci nie mają się „przeskoczyć sam siebie". Stanowi ona cenę, jaką się płaci za
żadnych cudownych, tajemniczych metod, nie są ludźmi wyposażo- „przegrzewanie" swojego organizmu jako systemu, za stawianie się
nymi w szczególne właściwości. Próbują tylko sposobem podejścia, w sytuacjach trudniejszych niż dawniej. Jeżeli taki jest — powia-
swoim zachowaniem pomóc uświadomić chorym, że to, na co damy — kulturowy czy moralny nakaz prawie każdego człowieka,
cierpią, jest wprawdzie czymś innym, ale zwykłym. Gdy pacjenci to musi się on liczyć z tym, że ceną, jaką za to zapłaci, będą objawy
trafią do lekarza bardziej ludzkiego niż „fachowego", to przez zmęczenia, kryzysu, dekompensacji, dezintegracji itd. Nie można
najbliższych parę dni, tygodni, jakie upłyną od tej wizyty, czują się chcieć jednego nie mając drugiego. Jeżeli już nerwica pojawia się w
często lepiej. Oznacza to, że czasem wystarczy sam kontakt, po- życiu człowieka jako coś naturalnego, staje się wręcz „produktem
czucie, że nie jest się zdanym na siebie, że ktoś rozumie i chce własnego wyrobu", to nie pozostaje nic innego, jak nauczyć ludzi
pomóc. I wydaje się, że byłoby lepiej, gdyby również inni lekarze żyć z nią. Niech trenują techniki i umiejętności opanowywania
wyszli z owych ram internistyczno-słuchawkowo-recepturowych, „wykwitów" owych nerwic, na przykład fal dużego lęku, niepoko-
by coś wyjaśnili, doradzili, porozmawiali... Być może to wystarczy, jów, bólu, sensacji wegetatywnych.
by pacjent między jedną a drugą wizytą poczuł się bardziej od- Gdy zespół nerwicowy rozwinie się u osoby, której możliwości
prężony. Gdyby tego typu „odprężenia" pojawiały się rytmicznie, intelektualne są słabsze, to będzie ona miała trudności w zracjona-
na przykład co miesiąc, po pewnym czasie nerwica stałaby się może lizowaniu swojego stanu, nie będzie rozumieć znaczenia niektórych
znośniejsza. Byłoby to już dużo, bardzo dużo. pojęć czy związków przyczynowo-skutkowych. Możliwość udziele-
W Stanach Zjednoczonych ujawnia się więcej nerwic niż w n i a pomocy będzie w takim przypadku ograniczona.
innych krajach, ponieważ panuje tam moda sprawiająca, że ludzie, Dużego wysiłku wymaga na przykład zrozumienie przez pacjen-
zwłaszcza bardziej zasobni, korzystają z usług psychoanalityków. t a , że przyczyny abstrakcyjne zmieniają się w doznania fizyczne.
Ostatnio porównując według określonych kryteriów dwie grupy Sądzi się powszechnie, zgodnie z uproszczonymi poglądami o
pacjentów, tych, którzy poddali się psychoterapii, i pozostałych, człowieku i organizmie jako systemie, że dolegliwość fizyczna musi
którzy się nie leczyli, poczyniono odkrycie, że obie... niewiele się być wywołana przyczynami fizycznymi.
między sobą różnią. Jeżeli istnieje jakaś różnica, to nie tkwi ona w Nerwice miewają też ludzie o tak zwanych nieprawidłowych
osobowościach. Wskutek niesprawnego czy zaburzonego systemu Pewna liczba nerwic jest niewątpliwie rezultatem konfliktu
regulacji swoich zachowań i postaw tworzą oni stałe, wewnętrzne wewnętrznego, a może bardziej frustracji, w której dochodzi do
napięcia psychiczne, które przekształcają się z kolei w urazy psy- zderzenia między własnym dążeniem a możliwościami realizacji
chiczne. Można to porównać do autoalergii, gdy ktoś sam jest tego dążenia. Jeżeli w ukształtowanym programie życiowym zawar-
twórcą czynnika chorobotwórczego. Tym chorym nie można po- te jest takie rozdarcie, to człowiek nie jest w stanie przezwyciężyć
móc w sposób przyczynowy i skuteczny. Gdy się ich wyleczy z konfliktu, wyjść poza jego ramy. Musiałby wtedy w próbie autole-
danego zespołu nerwicowego, to za rok, dwa, na przykład w czenia zanegować siebie, a tego albo się boi, albo nie chce, wierząc
wyniku ciągłego wpadania w kolizje z innymi ludźmi, pojawi się u że jest najlepszym, takim, jakim się widzi lub chce być widziany
nich następny „wytwór" nerwicowy. Żyjąc w rozdarciu między przez innych. Nie chce zrezygnować ze swojego wizerunku, z
sferą dążeń a możliwością realizacji, powodowani egoizmem, bra- kreowanej przez siebie postaci, plasowanej niejednokrotnie znacz-
kiem prawdziwych uczuć, znajdują się w stanie ciągłego napięcia, nie powyżej własnych rzeczywistych możliwości. A w tej postaci są
co stanowi swoiste perpetuum mobile. zawarte konflikty i frustracje, zarzewie nerwicowego dramatu.
Chociażby prelegent, który wygłasza pogadankę o nerwicach dla Jesteśmy niewolnikami samych siebie, wyniesionych z domu wzor-
słuchaczy spoza środowiska lekarskiego, najusilniej się starał przy- ców, przyjętych reguł i wartości. Neurotyczny rozwój osobowości
bliżyć laikom istotę tej choroby, to i tak w końcu padnie pytanie: bierze się często z bagażu, którym obarczamy nasze dzieci, kiedy
jak się ma neurastenię, to co na to wziąć? Ciągle, niestety, funkcjo- na przykład oczekujemy od nich realizacji tego, co się nam samym
nuje ten stereotyp: „co na to wziąć", tak jak rozpowszechniony jest nie udało.
schemat: dolegliwość — lekarstwo — brak dolegliwości. Ludzie nie Czy na te skomplikowane problemy, z których każdy nosi
lubią, gdy wymaga się od nich zbyt wiele, na przykład by byli indywidualne piętno, może pomóc jakaś pigułka? Często spotkać
bardziej podmiotowi, bardziej autonomiczni, by coś zrobili ze się można z reklamą środków zachwalanych jako przeciwnerwi-
swym życiem. Chętniej wybierają wówczas hipnozę, „czary", osoby cowe. Traktujmy sceptycznie ich działanie. One nie mogą być
leczące metodami niekonwencjonalnymi, byle tylko rozwiązanie skuteczne. Jeżeli nawet bywają używane, to jedynie jako środek
problemu przyszło do nich z zewnątrz. Gdy stawia się im określone pomocniczy, tak jak proszek przeciwbólowy w przypadku zapale-
zadania lub gdy sami stawiają je przed sobą, na przykład chcąc nia bądź złamania. Mają tylko usunąć i łagodzić przykre objawy.
rozwiązać konfliktowe małżeństwo, ukończyć szkołę, wyprowadzić Stosowanie przy dolegliwościach nerwicowych trankwilizerów, czy-
się od rodziców czy poświęcić więcej uwagi własnemu dziecku li leków, których działanie farmakologiczne sprowadza się do
kosztem rezygnacji z czegoś — wówczas brakuje im konsekwencji. zmniejszenia napięcia psychicznego, zrelaksowania, uspokojenia,
Wolą, żeby zrobiła to za nich tabletka. A rozwiązania są bardzo złagodzenia i zniwelowania niektórych przykrych doznań psychicz-
często proste i znajdują się w zasięgu ręki. Gdy jednak lekarz nych związanych z trwaniem nerwicy, poprawiających sen, czynią-
ukazuje pacjentom związek przyczynowy między nerwicą a sytuacją, cych człowieka bardziej obojętnym (najczęściej używane to: rela-
która ją powoduje, to nie dostrzega wiele chęci dokonania zmiany. nium, meprobamat, hydroksyzyna) — jest błędem. Zwłaszcza gdy
Gdy umęczonym, znerwicowanym żonom zdegradowanych alko- oczekuje się od nich wyleczenia nerwicy. Gdy lekarstwa te, trafnie
holików sugeruje się rozwód, to nie akceptują one takiego rozwią- nawet dobrane, powodują wyraźną, natychmiastową ulgę, pacjen-
zania, choć cierpią podwójnie: z powodu posiadania takiego męża i towi wydaje się, że przynajmniej na jakiś czas pozbył się nerwicy.
wskutek nerwicy, która jest tego bezpośrednim rezultatem. Twierdzą, Wpada wówczas w nawyk ich zażywania, wraz z dalszymi skutka-
że dzieci muszą mieć ojca, chociaż już dawno przestał on nim być, mi uzależnienia lękowego. Do jednego nieszczęścia, jakim jest
że istnieją dobra materialne, które trzeba by, dokonując wyboru, nerwica, dołącza się drugie: uzależnienie lękowe. Niektórzy do
stracić, powołują się na opinię społeczną itd. Osoby te uporczywie zażywania tych środków wnoszą pewne modyfikacje. Wiedząc, że
domagają się pomocy, ulgi w cierpieniu, nie potrafią jednak zrobić leki te szkodzą, postanawiają brać je w jak najmniejszej ilości, nie
kroku we właściwym kierunku, by ulżyć samemu sobie. zaś według optymalnej dawki, jaką przepisał lekarz, nie dwa razy
dziennie, tylko raz, co parę dni. Jest to z punktu widzenia właś-
ciwości farmakologicznych tych leków i ich ewentualnej skutecz- wów fizjologicznych, tak by w zarodku stłumić pojawiające się
ności rozumowanie zupełnie niewłaściwe, ponieważ trankwilizery objawy.
działają dopiero wówczas, kiedy zostanie osiągnięty stały poziom Metod tych, technik i procedur jest znacznie więcej. Można je po-
nasycenia organizmu tymi środkami. Następuje to tylko i wyłącznie dzielić ogólnie na kilka grup. Pierwsza to metody, nazwijmy, kla-
w wyniku systematycznego ich zażywania przez pewien czas. Jeżeli syczne, wywodzące się ze szkoły psychoanalitycznej Freuda, w któ-
podaje się te leki w ilościach „podprogowych", to nie są one w rych dąży się do wydobycia z głębin osobowości pewnych utrwalo-
ogóle skuteczne, a gdy przyjmuje się je w sposób przypadkowy, nych kompleksów, na przykład seksualnych i innych z nimi związa-
doraźny, ich obecność wprowadza tylko „zamieszanie" w organiz- nych. Tabu wydobyte na światło dzienne traci tym samym siłę de-
mie. Czy nie lepiej więc zrezygnować z owych środków? strukcyjną w tworzeniu nerwicy. Inna szkoła psychoterapii, nazy-
W nie tak odległej przeszłości, gdy trankwilizerów jeszcze nie wana dynamiczną, wywodzi się też z psychoanalizy, ale kulturowej.
było, lekarze również musieli pomagać ludziom zdenerwowanym, Próbuje się tam wkraczać w stosunki międzyludzkie, interakcje mię-
napiętym, cierpiącym na bezsenność. Funkcję leków spełniały wa- dzy pacjentem a jego najbliższym otoczeniem. Twórcą tej metody był
leriana, nervosol i inne podobne środki. Charakteryzują się one na Jung. Kolejna, psychoterapia fenomenologiczna, próbuje widzieć
przykład tym, że wzięte pomagają natychmiast. Trankwilizery tej problemy nerwicowe człowieka w jego egzystencji jako fenomenu
właściwości nie mają, mogą rozładować napięcie psychiczne i po- (Fromm, Sullivan). Jest jeszcze inna szkoła, tak zwana behawioralna.
prawić nastrój dopiero po kilkunastu dniach systematycznego za- w której dąży się do wygaszania pewnych niepożądanych emocji i za-
żywania. Natomiast Waleriana może przynieść natychmiastową, chowań, a wzmacniania pożądanych, co jest bliskie teorii uczenia.
choć krótkotrwałą ulgę. I na koniec szkoła nazwana umownie szkołą eklektyczną. Jakkolwiek
Powszechne stosowanie trankwilizerów jest nieporozumieniem. pejoratywnie byłoby to słowo odbierane przez niektórych, nie da .*><>
A te właśnie środki są przepisywane nagminnie przez lekarzy, jako użyć lepszego dla wyjaśnienia, że bierze ona z każdej z wymienionych
mające nieść pomoc i ulgę. Jeżeli po wzięciu relanium pacjenci szkół to, co jest dobre, sprawdzalne i przynosi rezultaty. I właśni;
odczuwają niekiedy uspokojenie, to nie zawsze dlatego, że zadziałał ona, dzięki swojej syntetyczności i zróżnicowaniu, w niejednym prz>
lek, lecz z powodu samej świadomości, że zażyli coś, co powinno padku okazuje się być najskuteczniejsza. Każda bowiem z poprzed-
pomóc. Prawie identyczny skutek nastąpiłby, gdyby — nie wiedząc nich przez swoje doktrynerstwo niebezpiecznie kojarzy się z „psycho-
o tym — połknęli zamiast relanium trochę kredy. Warto, by obie terapią dla psychoterapii".
strony, przepisujący leki i zażywający je, o tym wiedziały. Użyłem nazwisk twórców tych szkół dla podkreślenia, że rodo-
Właściwym sposobem leczenia nerwicy — uwzględniając cały wód praktycznych działań wywodzi się z ich teoretycznych
zawarty w tym słowie relatywizm — jest psychoterapia. Jest to, dociekań. Dla jednych związek przyczynowo-skutkowy tkwi w
najogólniej mówiąc, metoda leczenia za pomocą oddziaływania relacjach kulturowych, dla drugich w złych stosunkach międzyludz-
psychicznego. W terapii tego typu wykorzystuje się różne narzę- kich cz y rezultatach uczenia się. I jedni, i drudz y uważają,
dzia. Może to być na przykład słowo, które niesie pewne treści i że zbudowana na tych przesłankach praktyka leczenia przyczyno-
emocje, stwarza odpowiedni nastrój. Ale metodą psychoterapeu- wego może się stać skuteczna. Każda z tych teorii i praktyk
tyczną, zwłaszcza w technikach relaksujących, mogą być również terapeutycznych nakazuje dostosowanie jej założeń do psychicznej
czynniki niewerbalne, jak choćby działania choreoterapeutyczne, konstrukcji i potrzeb danego pacjenta. Wszystkie one wymagają
muzykoterapeutyczne, sportowe. Niektóre procedury dążą do tego. wysokich kwalifikacji i doświadczenia tych, którzy je przeprowa-
by zneutralizować wytworzony stereotyp chorobowy przez uprzed- dzają. Psychoterapii nie powinno się traktować jak wizyty w gabine-
miotowienie dolegliwości. Inne, rezygnując z wchodzenia w związki cie kosmetycznym. Wymaga ona czasu, cierpliwości, konsekwencji,
przyczynowo-skutkowe, w sposób dyrektywny starają się podat- odpowiedzialności i wyćwiczonych umiejętności u samego tera-
nym na sugestie osobom „narzucić" zdrowie. Jeszcze inne, zbliżone peuty. Każdy, kto chce nim zostać, musi nie tylko dużo umieć, ale
do treningu, zmierzają do wyposażenia człowieka we własne przejść odpowiednio uwrażliwiające treningi. W przeciwnym razie
naturalne sposoby regulowania swojego organizmu i przeja- może zrobić więcej złego niż dobrego.
Jak grzyby po deszczu powstają obecnie gabinety obiecujące
„potencjalizowanie osobowości". „Wstąp, to cię zrozumiemy i usz-
częśliwimy". Można na tym zarabiać pieniądze, ale w obietnicach
takich tkwi sporo nieprawdy, a nawet odrobina szarlatanerii. Dają
one wprawdzie nadzieję, wychodzą naprzeciw pragnieniom, o któ-
rych już wspomnieliśmy, i przekonaniom, że gdy pójdę i zapłacę, to
mi pomogą. Lecz w podobnych działaniach, obliczonych na rynek
pewnych świadczeń czy wręcz usług dla ludności, zawiera się
nierzetelność. Sądzę, że nie wolno obiecywać ludziom wyleczenia w
ułatwiony sposób. Co się stanie, gdy ich stan zamiast się poprawić,
ulegnie pogorszeniu? Ten, kto organizuje taki gabinet, musi nie
tylko wyrobić sobie kartę podatkową, ale przede wszystkim musi
zdawać sobie sprawę z odpowiedzialności, jaką na siebie przyjmuje. WOKÓŁ SZPITALA
Techniki te są wprawdzie naukowo uzasadnione, ale obawiam się,
że warunki, w których się je stosuje, podobne do sklepowych: Szczególnie dużo mitów, nieporozumień lub zwykłych przesądów
przyjdziesz, zapłacisz, dostaniesz, wyjdziesz — nie są do tych celów dotyczy instytucji szpitala psychiatrycznego. Wszystkie one spro-
odpowiednie. Dlatego preferowałbym instytucje związane ze szpi- wadzają się do przekonania, że jest to miejsce „fatalne", ponieważ
talem, kliniką lub poradnią zdrowia psychicznego, nie obiecujące to, co się tam dzieje, jest straszne, nieludzkie i... owiane tajemnicą,
może tak wiele, ale za to bardziej rzetelne. a praktyki stosowane wobec chorych budzą grozę i są bezprawne.
Przekonania takie bywają wzmacniane publikacjami prasowymi,
obrazami filmowymi i legendami powstającymi na podstawie rela-
cji osób, które „tam" były i wszystko widziały na własne oczy.
Paradoksem jest, że to właśnie stanowi w istocie projekcję społecz-
nych oczekiwań w tej materii.
Nie jest bowiem żadną tajemnicą, że wyniki zarówno sondaży
opinii publicznej, jak i naukowych badań wskazują na powszechne
oczekiwanie,- by szpital psychiatryczny był instytucją chroniącą
zdrowych.przed chorymi, czyli spełniał funkcję izolacyjno-represyj-
ną. Z drugiej strony, istnieją obawy, że chorych traktuje się nie-
humanitarnie. Dużo mniej osób dopuszcza do siebie myśl, że
można tam po prostu leczyć, jak w każdym innym szpitalu.
Z racji tradycji, a być może i wielkości instytucji, szpital
psychiatryczny jawi się jako coś najbardziej znaczącego w psy-
chiatrii. Nic dziwnego. Przez wiele dziesięcioleci psychiatria miała
charakter wyłącznie szpitalny. Obecnie instytucja ta stanowi pe-
wien etap, fragment, nic się od niej nie zaczyna ani na niej nie
kończy. Zainteresowanie psychiatrów przesunęło się na inne, poza-
szpitalne formy leczenia. Ale o tym później.
Prawdą jest, że fakt umieszczenia kogoś w szpitalu mocno
porusza krąg najbliższych i opinię publiczną.
Może przedstawienie kilku typowych sytuacji i procedur szpital-
nych pozwoli czytelnikowi na rzeczowy i zarazem bliższy prawdy psychotyczne, urojeniowe, depresyjne. I tylko ten komponent psy-
stosunek do tych spraw. chotyczny skłania do otoczenia danej osoby opieką szpitalną. Pró-
Kogo kieruje się i przyjmuje do szpitala psychiatrycznego? Otóż buje się często umieścić w szpitalach ludzi starych i niedołęż-
przede wszystkim chorych z gwałtownie przebiegającymi psychozami, nych bez tych objawów. Ale szpital psychiatryczny broni się przed
którzy mogą być niebezpieczni dla siebie lub otoczenia. W innych tym, ponieważ nie jest przeznaczony do opieki nad nimi.
przypadkach nawet „prawdziwie" chorzy mają nieraz trudności z Kieruje się również do szpitali osoby pozostające pod wpływem
przyjęciem w dniu, w którym zgłosili się w izbie przyjęć, ponieważ alkoholu, mające zaburzenia charakterologiczne, często w wyniku
nie są „aż tak chorzy", by musieli być w szpitalu. Innymi słowy, nie encefalopatii pourazowej*. Osoby te są z reguły agresywne po
każdy skierowany, nie każdy, kto był już kiedyś hospitalizowany, ani wypitym alkoholu i kieruje się je do szpitala w celu... uspokojenia.
nie każdy, kogo zachowanie wskazuje na chorobę, musi zostać Można jednak zapytać, w jakim zakresie jest to zagadnienie oby-
umieszczony w szpitalu. Prawie niemożliwe jest uczynienie tego za czajowó-społeczne, a w jakim medyczne. Trudno odróżnić, czy
pomocą ukartowanej intrygi, za pieniądze, z powodów politycznych bezpośrednią przyczyną zachowania tych pacjentów jest organicz-
czy innych, ponieważ kryteria i zasady przyjęcia są bardzo ne uszkodzenie mózgu czy alkohol — najczęściej jedno i drugie.
precyzyjne i obwarowane zastrzeżeniami, a system wielostopniowej Alkoholicy i narkomani są grupą rozsadzającą społeczność szpi-
weryfikacji istniejący w każdym szpitalu praktycznie uniemożliwia talną, źle oddziałują na pozostałych chorych i odwrotnie. Motywo-
takie nadużycia. Powszechne mniemanie o tej sprawie pozostaje w wani chęcią zdobycia alkoholu czy środków odurzających często
rażącej dysproporcji do statystyk ujawnionych działań korumpują personel i chorych, zachowując się nieraz wobec tych
przestępczych, i to nie tylko u nas, ale na całym świecie. A mimo ostatnich agresywnie. Psychiatrzy zaś bardziej identyfikują się z
to głównym zarzutem wobec psychiatrów jest posądzanie ich o chorymi psychicznie, chcą być ich opiekunami, orędownikami,
nagminne i niedozwolone machinacje związane z umieszczaniem nie mają natomiast ochoty być tacy wobec notorycznych pi-
bądź wypisywaniem ze szpitala. jaków, którzy znaleźli się w szpitalu tylko dlatego, że nie wiadomo
Tymczasem dość powszechna i zrozumiała jest wśród lekarzy było, co z nimi zrobić. Piszę o tym zresztą szerzej w rozdziale
postawa odwrotna: by nie przyjmować osób, które uporczywie pró poświęconym alkoholizmowi i narkomanii.
buje się umieścić w szpitalu, na przykład psychopatów, charaktero
Do specjalnie wyodrębnionych oddziałów szpitali bywają również
patów itp. Bo zwykle, gdy czyjeś zachowanie jest ekspresy wne, agre
kierowane osoby, które w związku ze sprawą sądową (karną bądź
sywne lub dziwaczne — otoczenie myśli, że jest to „wariat", które
cywilną) poddawane są obserwacji celem wydania ekspertyzy są-
go należy izolować. >*
dowo-psychiatrycznej. Będzie jeszcze o tym mowa w rozdziale
Gdy w izbie przyjęć lekarz zorientuje się, że zachowanie człowieka
poświęconym psychiatrii sądowej.
ma charakter demonstracyjno-manipulacyjny, to chociaż świadczy
Po tych wyjaśnieniach nietrudno zrozumieć, dlaczego kryteria
to o zaburzeniach osobowości — szpital zazwyczaj odmawia
przyjęcia. Zachowanie takiej osoby wymaga raczej represji społecz- przyjmowania do szpitala muszą być tak surowe. Ten wysoki
no-prawnej niż leczenia. Będąc psychopatą, nie jest się automa- „próg" wyznaczają nie tylko interesy instytucji, która na ogół bywa
tycznie osobnikiem niepoczytalnym, zwolnionym od odpowiedzial- przepełniona. Decydują tu przede wszystkim względy natury mery-
ności za własne czyny itd. torycznej, etycznej i prawnej.
Bywa też tak, że ktoś usiłuje się za wszelką cenę dostać do szpita- Współczesna psychiatria chce do minimum ograniczyć hospitali-
la, ponieważ uchyla się od służby wojskowej, odpowiedzialności zację, co, choć szlachetne w intencjach, spotyka się ze sporym
prawnej czy innych obowiązków. oporem. Wielu chciałoby widzieć w szpitalach psychiatrycznych
Inna grupa pacjentów przyjmowana jednak do szpitala — to miejsce, w którym można izolować kogoś niepożądanego, niewy-
osoby z organicznymi uszkodzeniami mózgu, na przykład na tle godnego. A placówki te muszą być instytucjami szpitalnymi sensu
miażdżycowym. Kwalifikują się one do leczenia szpitalnego, ponie-
waż niejedno zachowanie starszego człowieka zawiera elementy * Encefalopatia pourazowa — mniej lub bardziej ewidentne organiczne uszko-
dzenie tkanki centralnego układu nerwowego wskutek na przykład urazu.
stricto, to znaczy przyjąć pacjenta, intensywnie go leczyć i jak naj- rzut oka czynność ta kojarzy się z czymś najgorszym, to każdy
rychlej wypisać. Pożyteczne, choć dość zaskakujące, jest spoj-
zrozumie, że chodzi o wzgląd praktyczny, bo chory mógłby spaść
rzenie na szpital jako na przedsiębiorstwo, które musi wykonać
z wąskiego stołu operacyjnego. W psychiatrii unieruchomienie
swoje zadania „produkcyjne" najmniejszym ekonomicznym wy-
pacjenta ma również praktyczny powód. Kiedy nie można go
siłkiem, czyli przy jak najmniejszych nakładach. Patrząc w ten
sposób łatwiej zrozumieć, że funkcjonowanie tego systemu jest uspokoić wysokimi dawkami leków, a on nie tylko bije innych, ale
zdecydowanie odwrotne, niż się potocznie sądzi. i zagraża sobie, wówczas musi zostać unieruchomiony. Dzieje się
Czymże w takim razie jest szpital psychiatryczny? Jest to insty- to zawsze z zachowaniem niezbędnych zasad i ostrożności, a lekarz
tucja i urządzenie zarazem, które swoim charakterem, wielkością, każdorazowo określa czas unieruchomienia. Sprawa jest tak wyjąt-
budową ma znajdować się najbliżej ideału leczniczego obowiązują- kowa, że podlega specjalnej rejestracji i kontroli.
cego w danym okresie historycznym. Po tej definicji odpowiedź na Ilekroć jednak chce się przedstawić psychiatrów w sposób sensa-
pytanie: jaki powinien być ten szpital — nasuwa się sama. Jeżeli cyjny i skandalizujący, wówczas pokazuje się łóżko z unierucho-
współczesna doktryna psychiatryczna preferuje wartości humani- mionym pacjentem, jako miejsce kaźni, gdzie niszczy się człowie-
tarne, socjoterapeutyczne, oddziałuje nie tylko za pomocą środ- czeństwo. Na marginesie jeszcze kilka słów o słynnych kaftanach
ków farmakologicznych, ale i przez warunki środowiskowe, to szpital bezpieczeństwa. Od dawna się ich nie stosuje, a w niektórych
powinien mieć takie zaplecze techniczne, by sprostać tym zadaniom. szpitalach można je znaleźć jedynie w... sali muzealnej.
Nikogo nie dziwi, gdy budując szpital chirurgiczny wymaga się sal Ludzie często pytają, czy istnieje w szpitalu tak zwana sala
operacyjnych, pooperacyjnych, urządzeń antyseptycznych itp. szałowa, do której wrzuca się niespokojnego człowieka, by mógł
Psychiatrię zaś kojarzy się tylko z łóżkami, najlepiej — dla szaleć do woli. Szpitale nie mają takich kabin ze ścianami wybitymi
oszczędności miejsca — poustawianymi ciasno obok siebie. Tym- korkiem lub gumą. Nie byłby to zresztą właściwy sposób postępo-
czasem w przypadku szpitala psychiatrycznego jego niekonwencjo- wania z chorym. Odizolowany miałby poczucie jeszcze większego
nalne wyposażenie jest niezbędne, by był tym, czym ma być. Prze- zagrożenia i niebezpieczeństwa. On jest niespokojny nie dlatego, że
cież wśród chorych psychicznie zdarzają się przypadki ciężkie.W chce, lecz dlatego, że ma doznania urojeniowe, lękowe itd.
każdej placówce jest kilkudziesięciu takich pacjentów. Wymagają Jeżeli będziemy bez uprzedzenia oceniać te zabiegi „pacyfika-
oni stałej, intensywnej, dwudziestoczterogodzinnej opieki, w za- cyjne" czy „zabezpieczające" — to okaże się, że trudna do unik-
sadzie indywidualnej. Dla nich powinny istnieć pewne odrębne nięcia przykrość czy dolegliwość zadana pacjentowi jest taka sa-
zabezpieczenia, a przede wszystkim odpowiedni personel w dosta- ma, jak ta, którą zadaje lekarz chirurg, stomatolog czy pielęg-
tecznej liczbie. Natomiast pozostali chorzy powinni mieć warunki niarka zmieniająca opatrunek, i nie na miejscu są posądzenia o
zbliżone bardziej do sanatoryjnych niż koszarowych bądź fabrycz- brutalność czy brak wrażliwości. Muszą to czasem robić wbrew
nych. sobie, bo tak nakazuje poczucie odpowiedzialności za powierzonych
Jednak wciąż żywe są wyobrażenia, że po szpitalu spacerują dwu- im chorych.
metrowi pielęgniarze z szerokimi barami, którzy wiążą, krępują Jeszcze jedną drażliwą sprawą jest stosowanie elektrowstrząsów
i na dodatek mają skłonności sadystyczne. Tymczasem szpitalna jako jednej z metod leczniczych wykorzystywanych w psychiatrii
rzeczywistość wygląda tak, że gdy jakiś pacjent stanie się tak od dość dawna. Powstające wówczas skojarzenia są oczywiście
agresywny, iż trzeba go przywiązać do łóżka, to nie ma kto tego tatal.ne, bo wiążą się albo z krzesłem elektrycznym, albo z tu i
zrobić. Zawód medyczny też bowiem bardzo się sfeminizował. ówdzie stosowanymi na świecie torturami. Tymczasem rzeczywis-
Wiele niechęci budzi istniejąca zawsze ewentualna konieczność tość przedstawia się tak, że w ogóle nie przeprowadza się w szpi-
unieruchomienia pacjenta wbrew jego woli. Nikt nie ma jednak talach zabiegów tego typu lub przeprowadza się je wyjątkowo, z
za złe, kiedy na chirurgii przywiązuje się człowieka do stołu opera- zastosowaniem osłony anestezjologicznej. W niektórych przypad-
cyjnego szerokimi pasami, co wygląda trochę średniowiecznie kach wychodzi się z założenia, choć nie zawsze jest to słuszne,
w zderzeniu z nowocześnie wyposażoną salą. Choć na pierwszy że zabiegi te są mniej szkodliwe niż długotrwałe przyjmowanie le-
ków psychotropowych. Do tego trzeba oczywiście dodać, że i tutaj,
podobnie jak przy każdym innym zabiegu, potrzebna jest zgo-
da zainteresowanego. się znaleźć oponent, odgrywa rolę argumentu najmocniejszego. I
Przed laty podobne odium wzbudzały zabiegi psychochirurgi- dzieje się tak niestety nie tylko przy tych okazjach. Dla ludzi,
czne, których od dawna już w ogóle się u nas nie wykonuje. którzy wychodzą ze szpitali, ten „adres" stanowi piętno trudne
Społeczeństwo dość łatwo w swojej apriorycznej niechęci for- do zmazania.
mułuje oskarżenie, że szpital psychiatryczny nie jest instytucją
Jeżeli bowiem wszystko odbywa się w miarę „szczęśliwie", w
humanitarną. Ałe gdy psychiatrzy chcąc wyjść naprzeciw tym ocze-
kiwaniom „otwierają" szpital i pozwalają swobodnie poruszać się odpowiednim momencie przy chorym pojawił się lekarz, który
pacjentom w cywilnych ubraniach, pisać listy do kogo chcą, pójść skierował go gdzie należy, leczenie przyniosło dobre rezultaty, to
do kina czy teatru, to natychmiast spotykają się z oskarżeniem prędzej czy później powstaje problem powrotu do dawnego środo-
wręcz przeciwnym: „Po co właściwie jest ten szpital, jeżeli wariaci wiska, do domu, do zakładu pracy. Znane są tragiczne przypadki,
chodzą po ulicy i straszą moje dziecko?" w których człowiek nie mógł przeżyć tego, że był w szpitalu.
Gdy pacjent na przepustce kogoś pobije, spowoduje awanturę Wspomnienia choroby i obawy przed reakcją innych, nawet naj-
lub zachowa się nieobyczajnie, prokurator oskarża dyrektora szpi- bliższych, powodują, że nie chce wracać do świata zdrowych. Bywało
tala i cały zespół lekarski o brak odpowiedzialności, ponieważ wręcz tak, że pacjent otrzymywał zgodę na wyjazd do domu,
pracując w zakładzie o takim charakterze nie spełniają oni swoich zachowywał się naturalnie i pozornie nic się nie działo, tylko
obowiązków „dozorców", nie pilnują, nie zamykają, słowem: nie żona była nadmiernie ugrzeczniona, a dziecko nie dało się przy-
zapobiegają skutecznie podobnym incydentom. tulić. A któregoś dnia, na krótko przed wypisaniem niespodziewanie
Dlaczego więc wobec innych przejawów życia społecznego (al- popełnił samobójstwo. I to w momencie, kiedy był wyleczony z psy-
koholizm, margines społeczny) nie zastosuje się równie surowych chozy, która sprowadziła go do szpitala. Są widać powody, dla
kryteriów? Kieruje się pod adresem psychiatrów sprzeczne oczeki- których za najwyższą nawet cenę chce się uniknąć funkcjonowania
wania i sprzeczne zarzuty. Oczekuje się, by chory w szpitalu miał jako wyleczony i zdrowy, ale z piętnem, że przebywało się w szpi-
zapewniony komfort, by szpital był dla niego jak najmniej dotkliwy. t a l u o takim charakterze.
A jeżeli lekarze starają się to robić — wówczas zarzuca się im Gdy już potem przeanalizuje się przyczyny takiego kroku, to
nieodpowiedzialność, brak porządku i niespełnienie oczekiwań spo- trudno znaleźć wyraziste motywy postępowania. Ale z okruchów
łecznych. I tak w kółko. różnych wcześniejszych wypowiedzi pacjenta, czasem na podstawie
Hołdując niekiedy tym tkwiącym w średniowieczu poglądom, l is t u, który samobójca zostawił, można się domyślić, że motywem
niejeden z nas naraża się na to, że i on, kiedy zachoruje, nie będzie samobójczej decyzji był na przykład strach zawarty w spojrzeniu
leczony szpitalnie w odpowiednim momencie, ponieważ nie odda dziecka. Strach przed nim. I nie wyobrażał sobie dalej życia, jeżeli
się, go do tak strasznej instytucji i tym samym odbierze mu się musiałby od czasu do czasu napotykać pełne obaw spojrzenia
szansę na odzyskanie zdrowia. Naszą kulturę psychiatryczną two- swoich bliskich. A ileż cięższych doświadczeń dostarczają sąsiedzi,
rzą niechęć i strach. To one wpływają niekiedy na decyzje mogące koledzy w pracy, ci, którzy są mu „naturalnie" niechętni?
zaważyć nawet na czyimś życiu. Uważa się na przykład, że czło- Pobyt w szpitalu psychiatrycznym mógłby stać się dla wielu
wieka depresyjnego należy rozweselić i zapewnić mu rozrywkę, nie
byłych pacjentów coraz bardziej oddalającym się wspomnieniem,
myśląc o tym, że może to być poważny problem psychiatryczny i w
jego rozwiązaniu pomocy trzeba szukać u specjalisty. Bo chorego a l e otoczenie im na to nie pozwoli.
można rozweselać tak długo, aż pewnego dnia popełni samobój- W nowoczesnej psychiatrii jakby mniej martwimy się, co dzieje
s
stwo. ic z pacjentem, gdy przebywa w szpitalu. Z psychozy można go
wyleczyć mniej lub bardziej skutecznymi metodami farmakologicz-
Niekiedy odnoszę wrażenie, że psychiatria jest tą ostatnią dzie-
dziną, którą straszy się dorosłych. Gdy w czasie kłótni zabrak- nymi czy psychoterapeutycznymi. Większy niepokój odczuwamy
nie już epitetów, to szpital psychiatryczny, w którym powinien myśląc, co go może spotkać, gdy wróci do dawnego środowiska.
Niezwykle trudno jest byłemu pacjentowi zorganizować sobie dal-
s
?e życie tak, jakby nic się wcześniej nie stało. Czasami opór tkwi w
osobach najbliższych, które niejednokrotnie wolą, by ten człowiek
po/ostał w szpitalu na zawsze. Z drugiej strony trudności natury Patrząc z dystansu trzeba przyznać, że jest to jakaś odmiana
społeczne! i ekonomicznej powodują, że nie może on zmienić dyskryminacji. Nikt przecież nie chce reprezentować poglądów
miejsca zamieszkania czy pracy. zbudowanych na uprzedzeniach. Na pewno nikt z tych, którzy
Dotyczy to w równym stopniu wszystkich pacjentów, i tych, przeczytali choćby Wstęp do psychoanalizy Freuda, którzy lubią
którzy mieli t yl k o jeden „epizod" w szpitalu (statystycznie co trzeci oglądać filmy psychologiczne i czytać takież książki. Jednak propo-
pacjent), i tych. którzy przebywali w nim po k i l k a i więcej razy i zycja, by zaprosili do domu swego znajomego, o którym wiadomo,
muszą t a m wracać, podobnie jak cierpiący na cukrzycę, reuma- że przebywał w szpitalu psychiatrycznym, wywoła w nich sprzeciw.
tyzm, chorobę serca. Ci drudzy po opuszczeniu murów szpitalnych W tej odrzucającej postawie społeczeństwa występuje jeszcze
wielokrotnie muszą udowadniać otoczeniu, że są zwykłymi ludźmi. jedna pewność: to inny choruje, nie ja. Choruje dlatego, bo się już
. l e ż e l i w jakimś zakładzie stosunki pracownicze są tylko i wy- laki urodził, bo dużo wcześniej wszystko się nieodwołalnie zdecy-
łączni'.- rzeczowe, wówczas można być spokojniejszym: przy ocenie dowało. Ale zapominamy o tym, że w momencie zachorowania
danego człowieka będą brane pod uwagę tylko jego kwalifikacje mógł to być taki sam człowiek jak inni. Zapominamy, że u
zawodowe, a n i e sposób ubierania się, gestykulacja czy mamrotanie każdego, łącznie z piszącym te słowa, takie zachorowanie jest
pod nosem. I mimo że co j a k i ś czas będzie musiał znaleźć się w równie prawdopodobne jak złamanie kości, cukrzyca czy zapalenie
s z p i t a l u, wszystko toczyć się będzie względnie dobrze. Jednak w wątroby.
ogromnej większości naszych zakładów pracy relacje rzeczowe Kolejne pytanie, jakie się pojawia przy omawianiu tej kwestii,
próbnie si ę zastąpić przyjacielskimi, grupowymi. I wobec tych dotyczy dzieci chorego. Czy mogą być one zdrowe? Jaki będzie ich
układów były pacjent l u b ktoś. kto się leczy, okazuje się bezradny. przyszły los? Otóż nic się z nimi nie stanie, bo do tej pory nikt
Nie ma w i e l u i n s t y t u c j i , w których — od dyrektora poczynając, a jeszcze nie udowodnił, że najczęściej występujące choroby psychicz-
na szeregowym pracowniku kończąc — można liczyć na postawę ne są dziedziczne. Istnieje może większe prawdopodobieństwo za-
mądrą i tolerancyjną. Zawsze znajdzie się ktoś, dla kogo chory chorowania, ale n i e tylko czynniki genetyczne są ważne.
psychicznie pozostanie na zawsze potencjalnym zabójcą, gwałci- Bez wątpienia bardziej znaczący jest wpływ rodziny, środowiska,
cielem, człowiekiem, którego należy ośmieszyć i izolować społecz- społeczeństwa z jego wartościami i kompleksami. Nie wiadomo
nie. dlaczego, nie boimy się skutków oddziaływania na przykład niedoj-
Dlatego niejednokrotnie ludzie ci woleliby mieszkać z podob- rzałej emocjonalnie matki, która wychowuje podobne do siebie
nymi sobie. W krajach bardziej tolerancyjnych powstają komuny dziecko, z wszystkimi dla niego fatalnymi konsekwencjami. Wraca-
chorych psychicznie. Pracują, robią zakupy, wracają wieczorem jąc (.io kwestii dziedziczności w ogóle, dowód można przeprowadzić
do domu. co | a k i ś czas któryś z n i c h bywa w szpitalu. Mają za- także w inny sposób, doszukując się podobnych zaburzeń u przod-
pewnioną fachową opiekę pracownika socjalnego i nikt nie inge- ków osób chorujących. Po prostu można ich wcale nie znaleźć. I
ruje w i c h życie. Może |est to rozwiązanie ratujące przed nie- odwrotnie: dziadek był schizofrenikiem. a jego syn i wnuk są
jednym ogromem cierpienia, dyskryminacją, podłością, samobój- zdrowi. Na szczęście n i e ma w tej sprawie żadnej reguły. Lecz
stwem, zabójstwem? c i . którzy wiedzą na ten temat niewiele, wypowiadają się naj-
Nie można się tu powstrzymać od refleksji, jak zareagowałaby częściej i z dużą pewnością siebie.
nasza opinia społeczna, dowiedziawszy się. że w jakimś domu Podobnie jest z kolejną zabawną opinią, że ten, kto pracuje w
mieszkają . . w a r i a c i ' . Bez obawy popełnienia błędu można sobie p s y c h i a t r i i , z pewnością sam jest chory i dzięki psychicznej blis-
wyobrazić sążniste petycje pisane do kogo się tylko da. by taką kości z pacjentami łatwiej mu wykonywać zawód. Często oczekuje
placówkę zlikwidować. A d l a tych. przeciwko którym się występuj e, s
ie od psychiatrów, by byli trochę dziwni, trochę śmieszni. Ludzie
chcąc zamknąć ich ponownie w szpitalu — takie normalne życie s
'c ogromnie cieszą, gdy psychiatra ma t i k lub powtarza często
stanowi ratunek, cały sens ich egzystencji. Można sobie zadać i a k i e ś słowo. Chociaż uchodzi uwagi obserwatorów,_ że sami uży-
p yt a n i e : j a k i e prawo mają ignoranci, by domagać się pozbawienia wają często takiego słowa lub mają t i k . Współmałżonkowie psy-
i n n y c h praw do normalnego życia tylko z powodu ich choroby? chiatrów spotykają się nieraz ze współczuciem czy niepokojem:
„Jak pan, pani z nim wytrzymuje, przecież on od dwudziestu lat
pracuje w szpitalu psychiatrycznym?" Jakby obcowanie z chorymi
psychicznie mogło być zaraźliwe.
Następnym mitem są tak zwane wariackie papiery. Sądzi się, że
gdy ktoś ma takie papiery, może bezkarnie kraść lub zabijać. Ale
coś takiego w formie, w jakiej sobie to niektórzy wyobrażają, w
ogóle nie istnieje. I nigdy nie istniało. Nikt nikomu nie wystawia
świadectwa nienormalności po wsze czasy i na wszystkie okolicz-
ności.
Bywa też tak, że ktoś, kto był w szpitalu psychiatrycznym,
próbuje tym straszyć lub szantażować innych. Cwaniacy nieraz
żerują na czyjejś ignorancji i straszą: „Ja tobie mogę zrobić wiele,
bo byłem w szpitalu". Na niejednym, kto nie wie niczego bliż-
szego na ten temat, robi to wrażenie i może stanowić argument,
by... oddać pożyczone kiedyś 1000 złotych albo w czymś ustąpić. CO JEST ZA TĄ BRAMĄ?
A „wariacką papiery" są legendą, podobnie jak pokoje, których
ściany wyłożone są gumą, czy też przywiązywanie chorych do Jeżeli w poprzednim rozdziale szpital został przedstawiony w
ścian. aspekcie merytorycznym, z pozycji tego, kto w nim przebywa,
Co krok, to takie stwierdzenia. Ogromne pokłady nietolerancji, pracuje, inaczej mówiąc: od środka, to warto być może podjąć
ignorancji, błędnie interpretowanych faktów czy sytuacji wręcz próbę spojrzenia na niego z zewnątrz. Przedstawiony poniżej opis
wymyślonych. Jak to zmienić? ma charakter kompilacyjny, czyli stanowi wypadkową opisów kil-
ku różnych szpitali, dzięki czemu uzyskuje się modelową średnią.
Jak zatem widziany jest szpital psychiatryczny? Z reguły jako
obiekt zlokalizowany za miastem, składający się z kompleksu
budynków pochodzących najczęściej z XVIII lub XIX wieku. Ich
architektura odpowiada poglądom, jakie w tym okresie panowały
w dziedzinie psychiatrii: częściej się wówczas zamykało, niż leczyło.
Następne pokolenia psychiatrów wkładały wiele wysiłku, żeby poz-
być się tych więziennych atrybutów lub przynajmniej je zneutra-
lizować. Duże sale przebudowuje się na małe, żelazne łóżka
zastępuje tapczanami, zawiesza się w oknach firanki. Wszystko po
to, by stworzyć namiastkę domowego wnętrza.
Wchodzącego na teren szpitala psychiatrycznego uderza prze-
ważnie ład i spokój. Często zdarza się słyszeć uwagi tych, którzy są
tu po raz pierwszy: „U was jest tak cicho, tak normalnie". Ludzie
wyobrażają sobie, że szpital tego typu jest wrzącym, pełnym krzyku
kotłem. Chory psychicznie przedstawiany w filmach i sztukach
teatralnych rzuca się, krzyczy, bije. tłucze pięściami o ściany.
Odbiorca takich obrazów słusznie rozumuje, że tam, gdzie chorych
jest kilkuset, krzyku też musi być o wiele więcej. Tymczasem jest
cicho. Ludzie spacerują, trudno rozróżnić, kto jest pacjentem, a kto
pracownikiem szpitala, bo zrezygnowano już nawet z białych far-
tuchów. Zachowanie chorych nie różni się od zachowania ludzi
zdrowych. Chodzą do sklepu, na pocztę, do świetlicy, grają w
piłkę... widoczny jest wysiłek, by szpital jak najmniej odpowiadał nie-
Drugim spostrzeżeniem, jakie uczyni przybysz, jest zaskakujące dobrym stereotypom. Od dawna dąży się do tego, by przypominał
czasem w swej urodzie piękno najbliższego otoczenia szpitala, bardziej dom mieszkalny niż placówkę leczniczą. Przede wszystkim
parku czy ogrodu: wysokie drzewa, kwiaty, żywopłoty. To, co dlatego, że proces leczenia jest wówczas skuteczniejszy.
dostrzega się wewnątrz terenu szpitalnego, sprawia częstokroć ko- Szpital psychiatryczny nie może się również upodobnić do szpi-
rzystniejsze wrażenie niż to, co się widzi dojeżdżając do niego. Na tala ogólnego. Wynika to nie tyle z dobroci psychiatrów, co z
tej zielonej przestrzeni umieszczone są jednopiętrowe lub parterowe przyjętej doktryny leczenia. Ta odmienność ma swoje znaczenie
pawilony. Cały zespół szpitalny przypomina bardziej miasteczko terapeutyczne.
niż placówkę leczniczą. Są tam drogi, kotłownie, widać kościółek, W obecnie budowanych placówkach cała zewnętrzna i wewnę-
cmentarz, obiekty gospodarcze świadczące o pewnej samodzielności trzna architektura jest bardziej adekwatna do współczesnych po-
zakładu. Poruszający się po ścieżkach ludzie wyglądają zwyczajnie, trzeb leczniczych. Nowy oddział ma więcej pomieszczeń przezna-
normalnie. Przybysz z zewnątrz może się poczuć nieswojo czonych do terapii zajęciowej, spotkań, jest wyposażony w salę
przychodząc z gotowym wyobrażeniem tego, co spotka, a co jest sportową. Jeżeli w szpitalu ogólnym łóżko służy do leczenia, to w
tak bardzo różne od tego, co widzi naprawdę. szpitalu psychiatrycznym, tak po prawdzie, służy tylko do spania.
Szpital dla przebywających w nim pacjentów i personelu jest Na sto łóżek zaledwie dwa lub trzy mają szpitalny charakter.
najbardziej normalnym miejscem życia i pracy. Na jego terenie jest W szpitalu, o którym mowa, dzieje się mnóstwo spraw związa-
wiele mieszkań pracowników. Ich dzieci beztrosko bawią się na nych bardziej z towarzyskim, relaksowym trybem życia. Odbywają
trawnikach, ktoś sprząta, ktoś inny pielęgnuje rośliny. Można się tam spotkania i zajęcia, w których biorą udział lekarze, pielę-
zobaczyć kolorowe afisze zapowiadające w jednym dniu prelekcję, gniarki, psychoterapeuci, są organizowane zabawy, wycieczki, za-
w kolejnym zawody sportowe, wystawę, wyjazd do teatru. To wody sportowe. Imprezy te stwarzają zupełnie inny nastrój szpitala
wszystko może być zaskoczeniem dla kogoś, kto wyobraża sobie niż ten, który tak uparcie pokutuje w wyobrażeniach.
szpital psychiatryczny jako inny rodzaj więzienia. Osoby spodzie- Twierdzi się, że szpital psychiatryczny jest najlepszy wówczas,
wające się zobaczyć „zoo", jakieś tam ludzkie „eksponaty", spotka gdy powstaje w nim społeczność terapeutyczna. Polega to, najogól-
zawód. Nie zastaną Napoleonów, pań Walewskich, Hitlerów. Ktoś niej mówiąc, na wewnętrznej demokracji i stosunkach partnerskich
może najwyżej podejść do nich i uprzejmie zapytać, która godzina, między pacjentami a personelem. Podważa się wówczas całą hierar-
a oni nie będą wiedzieć, czy to był pacjent czy lekarz. chię, w której na najwyższym stopniu drabiny stoi dyrektor, a
Pójdźmy dalej za naszym przybyszem, który oszołomiony space- najniżej, o dziwo, pacjent, czasem zaś dąży do stworzenia jej
ruje wzdłuż klombów i trawników. Widzi bażanty, oswojoną sarnę, odwrotności. Przyznajmy, że nie zawsze udaje się zrealizować tak
koty, które wszyscy karmią itp. Wchodząc do jakiegoś budynku radykalny postulat. Lecz możemy zapewnić, że piramida ta spłasz-
przeżywa następne zaskoczenie. Nie znajdzie tam zamkniętych cza się i członek personelu nie przyjmuje już wobec pacjenta
pomieszczeń. Ludzie poruszają się swobodnie, jedni wchodzą, dru- postawy strażnika wobec pilnowanego, ale drugiego człowieka,
dzy wychodzą. Widzi wprawdzie, że niektóre części oddziałów są który jest po to, by wykonać część fachowej pracy.
zamknięte, ale zdecydowana większość jest otwarta. Widok po- W czasie zebrań terapeutycznych oddziału pacjenci wybierają
mieszczeń, w których przebywają chorzy, może być kolejnym samorząd, mają prawo do współdecydowania, zgłaszania swoich
zaskoczeniem. Zamiast szpitalnych łóżek — tapczany, osobiste potrzeb i wniosków. Mogą też krytycznie odnieść się do zachowań
szafki, na których czasem stoi telewizor. Słychać stuk maszyny do bądź wypowiedzi personelu. Mówią o tym publicznie i otwarcie.
pisania, ktoś gra na fortepianie. Usprawnia to funkcjonowanie szpitala, uczy chorych kultury
Im dłużej trwa wędrówka po szpitalu, tym więcej odwiedzający współżycia. Ma to nie tylko walor leczniczy, chory nabywa też
dostrzega szczegółów kruszących gmach jego uprzedzeń. Stanie się umiejętności obrony własnych interesów, i to w taki sposób, by ta
tak nawet wówczas, gdy trafi do „gorszego" szpitala. Bo wszędzie obrona była skuteczna i zarazem nie przynosiła szkody innym. Gdy
krytyczna uwaga wypowiedziana na zebraniu przez pacjenta zosta-
nie wysłuchana, przedyskutowana i przyjęta, wówczas autor danej
propozycji nabiera większej pewności siebie, która przyda mu się w lekarz jest niezbędny, bo ma pieczątkę, odpowiedni dyplom itp.
innych sytuacjach. Da mu to znacznie więcej szans na zaspokojenie W rzeczywistości jest on potrzebny na przykład raz w tygod-
swoich potrzeb i zrozumienie przez innych niż wówczas, gdyby niu, by przeprowadzić badania lekarskie. Osoby zaś różnych za-
milczał albo starał się coś wymusić agresywnym zachowaniem. wodów, zaangażowane, z talentem — będą mogły dzięki swojej na-
Przewaga autorytatywnego reżimu szpitalnego nad otwartością turalności i postawie osiągnąć często dużo lepsze efekty. Należałoby
powoduje rosnącą liczbę konfliktów, wręcz nadużyć wobec chore- zdobyć się na odwagę i zgodzić się na dopuszczenie do działań
go, których jest niewiele wówczas, gdy stosunki są demokratyczne. terapeutycznych ludzi innych profesji, szczególnie młodych i o
Często sądzi się, że leczenie osób zachowujących się gwałtownie dużej wrażliwości. Propozycje takie napotykają jednak opór. Przy-
nie może się obejść bez represji. Okazuje się jednak, że im więcej puszczalnie działa tu ten sam strach, o którym wspominałem już
elementów swobodny, demokracji, partnerstwa, tym mniej zacho- wielokrotnie, tylko przeniesiony na inną płaszczyznę.
wań gwałtownych i agresywnych. Ludzie na ogół nie chcą się zgodzić na zlokalizowanie takiego
Demokratyzm może też być kłopotliwy. Stwarza on z pewnością ośrodka w normalnym, większym mieszkaniu, i to w dodatku bez
dużo trudniejszą sytuację dla personelu, wymaga z jego strony nie lekarza, bo przychodzący tam będą na przykład... deprawować dzie-
tylko odpowiednich kwalifikacji zawodowych, ale także pewnych c i . Choć jest rzeczą wielce zastanawiającą, że najlepsze kontakty
cech osobowościowych. Pracownik musi przejawiać bardziej ludzką z ludźmi chorymi mają właśnie dzieci. Zdarza się tu najwięcej
niż medyczną postawę, a nie każdego na to stać. Trzeba przyjąć do autentycznych przyjaźni. I o dziwo, dzieci w swojej spontanicz-
wiadomości, że ten drugi, chory człowiek jest kimś ważniejszym ode ności i naturalnym zachowaniu instynktownie nie tylko nie wy-
mnie, bo szpital jest znacznie bardziej jego, znajduje się w nim „u czuwają żadnego niebezpieczeństwa, ale okazują sporo przyjaźni
siebie". W istocie dla chorego szpital jest nierzadko domem. i zrozumienia. Zdarza się, na szczęście rzadko, że jakiś chory
Dlatego uznaje się prawo pacjentów do urządzenia własnego ką- zabije dziecko. Ale ludzie zdrowi też zabijają dzieci, i nie
cika, do korespondencji, do posiadania pieniędzy i dysponowania tylko, i statystycznie dzieje się tak o wiele częściej. Wśród za-
nimi itp. bójców sporą część stanowią alkoholicy — należałoby ich zatem
Leczenie chorych musi być oparte na środowisku pacjenta i izolować. Jednak nikt nie wysuwa wobec nich tak daleko idących
dlatego jeszcze bardziej pożądane są tak zwane formy pośrednie, w wniosków. Dlatego nie widzę powodów, dla których mielibyśmy się
postaci oddziałów dzienno-nocnych. Pacjenci przebywają tam parę tak bardzo obawiać kontaktu chorego psychicznie z dziećmi.
godzin dziennie w celach terapeutycznych, a zamieszkują u siebie, Często wobec szpitalnego lecznictwa psychiatrycznego formułuje
albo odwrotnie: mieszkają w ośrodku, który nazywa się wówczas się zarzut zastoju i nienowoczesności. „Czym wy tam leczycie?" —
hostelem, traktując go jako własny dom, natomiast pracują poza pytają psychiatrów. Uważam jednak, że w tej dziedzinie nastąpiło
nim. Te formy stanowią etap przejściowy między szpitalem a znacznie więcej zmian niż w innych działach medycyny. W szpitalu
poradniami (ambulatoriami), są wstępem do normalnego życia, psychiatrycznym stosuje się dziś komplementarne metody leczenia.
jakie ich wkrótce czeka. Będąc jeszcze chorymi, uczą się tu „no- Współczesne teorie głoszą, że źródła choroby są złożone: biologicz-
wych" sposobów na życie, dzięki którym łatwiej wrócić im do ne, psychologiczne i społeczne, i dlatego wszystkie te czynniki
normalnych warunków. Rozwój takich niekonwencjonalnych form powinny być uwzględnione w profilaktyce i leczeniu.
jest widoczny. Potrzeby są jednak dużo większe. Brakuje lokali, Stosuje się wiele środków farmakologicznych i czymś natural-
brakuje funduszy, brakuje kadr. To ostatnie zjawisko jest nowe. nym są konsultacje internistyczne i troska o stan somatyczny
Duże szpitale też uskarżają się na brak lekarzy, lecz w przypadku chorego, podobnie jak ma to miejsce w szpitalu ogólnym. Szpital
owych form pośrednich sytuacja kadrowa jest jeszcze gorsza. Bariery psychiatryczny musi także dysponować między innymi kadrą psy-
formalne i psychologiczne nie pozwalają na to, by leczącym i chologów, którzy starają się pomagać przez usuwanie źródeł ura-
odpowiedzialnym w takim ośrodku, a może nawet jego kierow- zów, uczenie nowych zachowań, psychoterapię. Jednocześnie nie
nikiem, był pracownik socjalny lub psycholog. Uważamy, że można zapominać o kontekście społecznym, jako że chory żyje w
jakimś środowisku. Dlatego interesujemy się nie tylko jego bytowa-
niem w szpitalu, ale także warunkami rodzinnymi, domowymi,
zawodowymi. Sytuacje te mogą stanowić znacznie ważniejszy po- cownicy kuchni, pralni, mogą pełnić funkcje salowych,
wód do niepokoju niż wewnętrzne doznania chorobowe pacjenta. sprzątaczek, i nie tylko. Praca, którą wykonują, jest ilościowo i
Trzeba zrobić wszystko, by ważne sprawy tego człowieka nie jakościowo często taka sama jak pracowników etatowych.
doznały uszczerbku tylko dlatego, że nie zgłosił się do pracy lub Wydawałoby się zatem, że nic prostszego, jak wyciągnąć z tego
pozostawił otwarte mieszkanie. Bywa nieraz tak, że zostaje z właściwe wnioski i zatrudnić pacjentów. Lecz system płac jest tak
powodu choroby psychicznej natychmiast zwolniony z pracy. Cza- ustawiony, że chory otrzymuje za swoją pracę wręcz żenująco
sem, choć rzadko, trzeba zostać wręcz adwokatem chorego, pisząc niską zapłatę. Gdyby mimo to pracował w szpitalu
do prokuratury wniosek o wszczęcie postępowania przeciwko ko- psychiatrycznym i chciał w ten sposób uzyskać uprawnienia do
muś, kto na przykład działając na szkodę tego człowieka przyczy- renty, to także jest to niemożliwe. Praca w szpitalu, choć
nił się do jego zachorowania lub złośliwie utrudnia leczenie. Po- pożyteczna i fachowa, nie jest traktowana tak, by w przyszłości
dobnych różnorodnych sytuacji jest wiele i niekonwencjonalność mogła stanowić podstawę do świadczeń rentowych. By zyskać
niektórych przedsięwzięć lekarzy psychiatrów nie zawsze mieści się uprawnienia musi szukać pracy w spółdzielni inwalidzkiej,
w ogólnych stereotypach leczenia, co czasem dla organów kontrol- której filia istnieje niekiedy przy szpitalu. I wówczas powstaje
nych jest trudne do zrozumienia. paradoksalna sytuacja. Pacjent, który byłby niezwykle pożyteczny
By zaspokoić różnorodne potrzeby, szpital próbuje w swoim na miejscu jako elektryk czy ogrodnik, pracuje w spółdzielni
budżecie umieszczać odpowiednie kwoty. Jednak decydenci służby inwalidzkiej szyjąc na przykład rękawiczki.
zdrowia aprobują niemal wyłącznie strzykawki, tabletki i żelazne Inna sprawa: szpitale psychiatryczne zaopatrując pacjentów w
łóżka. Lekarze z kolei perswadują, że ważniejsze są inne rzeczy, bo odzież mogą kupować tylko taką, której nikt już nie chce kupić.
instytucja, którą reprezentują, ma swoją specyfikę. Ale argumenty te Jeżeli trzeba ubrać kogoś w płaszcz sprzed dwudziestu lat, to właś-
nie zawsze trafiają do przekonania. Gdy mówi się, że w psychiat r i i , nie chorego psychicznie. Ale dlaczego akurat jego? Tak ubrani cho-
która jest już inna niż przed laty, potrzeba prostych przedmiotów rzy rzucają się oczywiście w oczy na ulicy czy w autobusie. I
do psychoterapii, to decydujący o tym wyrażają zdziwienie, bo na jak wyglądają? Jak „wariaci". Bo muszą tak wyglądać. Nawet w
takie rzeczy nie przewidziano odpowiednich funduszy. Niejeden stawce żywieniowej w szpitalu psychiatrycznym uwzględnia się to, że
spontaniczny wysiłek zespołu, by wzbogacić szpital o nie kojarzące w ramach gospodarstw pomocniczych pacjenci sami wypracowują
się z nim dotychczas atrybuty, spotyka się z regulaminowymi, część potrzebnych środków. Ale dlaczego właśnie oni muszą na
sztywnymi normami, których nie sposób obejść. Dlatego dobry siebie zarobić?
dyrektor szpitala staje często przed kolegium karno-orzekającym Często mówimy o nieprzychylności czy ignorancji opinii publicz-
za łamanie dyscypliny budżetowej. Nie pomagają tu żadne argu- nej. Jednak, jak widzimy, również niektóre instytucje, podejmujące
menty natury merytorycznej, że pieniądze były potrzebne na przy- ważkie decyzje, hołdują podobnym poglądom.
kład na zorganizowanie zabawy. Zabawy? Widział pan bal waria- Uważam, iż z faktu, że jedni są zdrowi, inni zaś chorzy, nie może
tów?... wynikać lepsze lub gorsze traktowanie. Lecz są to tylko słowa. W
Nawet terapia zajęciowa poddana jest rozrachunkowi gospodar- rzeczywistości mamy do czynienia z grupą ludzką wyraźnie dyskry-
czemu, a wykonany przez pacjenta przedmiot, będący między innymi minowaną. Dzieje się tak nie tylko w aureoli społecznego przy-
wyrazem psychotycznej ekspresji, musi zostać skatalogowany jako zwolenia, ale nawet przeświadczenia, że jest to postępowanie właś-
pozycja i znaleźć się w magazynie. Potem zaś najlepiej by było, ciwe. Nie dają o sobie znać w tym przypadku wyrzuty sumienia. A
gdyby został z zyskiem sprzedany.
poglądy wywiedzione z lęku i ignorancji postawy te tylko utrwa-
Dla pacjentów przebywających dłużej w szpitalu bardzo ważny
lają.
jest problem pracy. Ona utrwala w nich korzystne stereotypy,
wzmacnia ich uspołecznienie. Szpitale odczuwają stały brak pracow- Ci, którzy, pracują w instytucjach psychiatrycznych, dostrzegają
ników. Chorzy zaś mogą stać się niezwykle pożyteczni jako pra- zarówno szkodliwość poglądów społecznych, jak i nieadekwatność
wielu aktów prawnych. Niejednokrotnie Polskie Towarzystwo Psy-
chiatryczne i Instytut Psychoneurologiczny zgłaszały wiele postu-
latów w tej materii. Znajdowały one wyraz w kolejnych
projek-
tach ustawy psychiatrycznej, które... w dalszym ciągu są tylko Liczba łóżek w szpitalach wystarczyłaby na obecne potrzeby pod
projektami. warunkiem, że przy każdym nowo budowanym szpitalu ogólnym
Propozycje nowych uregulowań prawnych mają też znaczenie zlokalizowano by oddział psychiatryczny, na takich samych pra-
kulturotwórcze. Bo kultury psychiatrycznej nie tworzy się tylko wach jak inne oddziały, neurologiczny, dermatologiczny czy oku-
przez oświatę czy publicystykę. Kształtować ją można — moim listyczny. Jest to obecnie potrzebne tak, jak w XVIII czy XIX
zdaniem — dwojako. Albo przez tworzenie bazy w postaci domów wieku potrzebna była budowa funkcjonujących do dzisiaj szpitali.
dziennego pobytu, hosteli, których istnienie pełniłoby funkcję lekcji Ci, którzy je budowali, nie muszą się ich wstydzić. Jak na tamte
poglądowej. Albo przez dzieła artystyczne w postaci filmów, ksią- czasy były one nowoczesne, a instalacje, które wówczas powstały,
żek apelujących do wrażliwości, poruszających sumienia i sferę niejednokrotnie okazują się znacznie trwalsze od stosowanych
emocjonalną. Przedsięwzięcia te mogą się przyczynić do zmiany po- współcześnie. XIX-wieczny szpital psychiatryczny w Tworkach był
glądów. Zdrowi będą czujnie obserwować powstały w jakimś osiedlu nowocześniejszy niż powstające w tym samym okresie podobne
hostel czy oddział nocny dla pacjentów. Gdy nie potwierdzi się szpitale w Szwajcarii. A tymczasem pod koniec XX wieku skreśla
żadna z podzielanych przez nich obiegowych opinii, to pierwotna się najczęściej z planów akurat oddziały psychiatryczne... bo są
awersja z czasem zmienić się może w akceptację. najmniej ważne. Z zasady pada argument, że miejsca dla psy-
W jednym z peryferyjnych osiedli mieszkał człowiek chory psy- chicznie chorych znajdują się w szpitalach w innych wojewódz-
chicznie. Sąsiedzi domagali się umieszczenia go w szpitalu, szer- twach i nie mamy się o co martwić. Przyjęcie chorych spoza danego
mując zwykłymi w takich przypadkach argumentami o tym, że jest regionu zapewniają centralnie wydane dyrektywy, tym samym wo-
niebezpieczny, groźny, nieobliczalny. Pracownicy rejonowej poradni jewódzcy decydenci czują się zwolnieni z obowiązku myślenia na
zdrowia psychicznego, opiekujący się chorym, nie podzielali ten temat, nie są nawet na bieżąco informowani o sytuacji. W ta-
tych opinii i wpadli na niekonwencjonalny pomysł. Postanowili kich przypadkach nie są to ich problemy, ale innych, którzy muszą
wraz z pacjentem spotkać się z mieszkańcami tego osiedla. Usiedli się z tym uporać bez ich udziału. Gdyby dane województwo za
naprzeciwko nich i poprosili o powtórzenie zarzutów. Sala po- leczenie „swoich" chorych musiało płacić pewne kwoty, wówczas
czątkowo milczała. Wówczas lekarz odczytał fragment jednej z pe- być może — ekonomicznie kalkulując — zdecydowałoby się wybu-
tycji. Nikt z obecnych na sali mieszkańców osiedla nie potrafił dować oddział psychiatryczny u siebie.
uzasadnić zarzutów. W rezultacie tego spotkania, po dyskusji, us- Uzasadnione jest ograniczanie liczby łóżek w oddziałach zakaź-
talono formy sąsiedzkiej pomocy i opieki nad tym człowiekiem. nych, ponieważ liczba zachorowań dzięki profilaktyce systematycz-
Ktoś zgłosił się, że będzie robić mu zakupy, ktoś inny zgodził nie się zmniejsza. Rośnie natomiast relatywnie, jako produkt roz-
się gotować obiady. Uległa zmianie otaczająca chorego atmosfe- woju cywilizacyjnego, liczba zachorowań na zaburzenia psychiczne.
ra. Kiedy później, po kilku latach, stan jego tak się pogorszył, Tymczasem jeżeli nawet mówi się gdzieś o szpitalu — to z zasady o
że rzeczywiście potrzebna była hospitalizacja, wówczas ci sami internie, chirurgii, pediatrii, ginekologii itd. Wprawdzie te działy
sąsiedzi nie chcieli oddać go do szpitala. Dobre i złe postawy medycyny są istotnie ważniejsze, bo obsługują większą liczbę cho-
nie zawsze —jak widzimy — są oparte na racjonalnych przesłankach. rych, ale powinno się jednak zachować pewną kolejność zaspokaja-
Jeżeli postawy niechętne czy wrogie zbudowane są na emocjach, to n i a potrzeb. Niech oddział psychiatryczny zostanie zbudowany w
sądzę, że tylko za pomocą emocji można je zmienić. Zatem drugim czy trzecim etapie. Ale nawet wówczas w tym wyścigu
byłoby dobrze, gdyby obrazy filmowe, sztuki teatralne czy utwory ważniejszy znowu okazuje się ktoś inny. Tymczasem nie bierze się
literackie starały się zbliżyć swoją treścią do stanu taktycznego, pod uwagę faktu, że oddział psychiatryczny przy szpitalu ogólnym
rezygnując z sensacyjnej otoczki, pokazując" dramat tych ludzi, jest zdecydowanie lepszy od typowego szpitala psychiatrycznego.
ogromną skalę ich przeżyć. Wówczas być może wrogość zmieniłaby Znajduje się bliżej miejsca zamieszkania pacjenta. Dla rodziny i
się w próbę zrozumienia, chęć pomocy. I w tej książce widoczne są chorego umieszczenie go w jednym z oddziałów szpitala ogólnego
podobne starania, chociaż trudno nie odwoływać się.tu do rozumu nie powoduje tak bolesnego urazu i nie pozostawia piętna. Doś-
w nadziei, że nie będzie to tak całkowicie jezskuteczne. wiadczenia potwierdzają, że w małej grupie uzyskuje się lepsze
wyniki, leczy się łatwiej przy zachowaniu wszystkich zasad społecz- poziomie. Nawet w najtrudniejszym, kryzysowym okresie nie zda-
ności terapeutycznej. Pacjenci z innych oddziałów stykając się z rzało się, by brakowało niezwykle potrzebnego, ratującego życie
chorymi psychicznie otrzymują niezbędną lekcję poglądową, że są leku. W ostatnich latach zmniejszyły się nasze kontakty między-
oni takimi samymi ludźmi jak wszyscy, tylko boli ich coś innego. narodowe i dostęp do publikacji zagranicznych. Pacjenci nie czują
Raczej dusza niż ciało. Budowa takich oddziałów to nie tylko tego, ale lekarze psychiatrzy odczuwają wyraźnie swoje „upośle-
wygoda dla psychiatrów, którzy zyskują możliwość pozostania w dzenie".
dużych ośrodkach miejskich, ale także zdecydowane polepszenie Psychiatria miała już swoje lepsze i gorsze okresy. Najpierw
losu pacjentów, pojawiły się leki psychotropowe o wielkiej skuteczności, potem
Psychiatrzy nie chcą, by budowano duże szpitale psychiatryczne. nastąpiła rewolucja humanistyczno-psychologiczna, następnie prze-
Wolą obiekty małe. W tej kwestii na wyższych szczeblach hierarchii łom zapoczątkowany przez nową psychiatrię czy wręcz antypsy-
lekarskiej panuje zgoda. Dopiero na najniższym, podstawowym, chiatrię. Powstało sporo filmów i książek ukazujących tę problema-
pojawiają się różne prymitywne argumenty. W rezultacie tego tykę w innym niż dotychczas świetle. Dla młodych? ludzi były to
oporu liczba oddziałów psychiatrycznych nie rośnie. Po wojnie, sprawy fascynujące. Ostatnie lata nie są korzystne pod tym wzglę-
wskutek przesunięcia na zachód naszych granic, zyskaliśmy duże dem, bo praca staje się coraz trudniejsza. Zawód ten powoduje
obiekty, nawet w postaci adaptowanych budynków klasztornych. psychiczno-emocjonalne wyeksploatowanie, wypalenie się, tym
Na najmniej zaludnionych obszarach mamy dużą podaż łóżek, a w szybsze, im więcej chorych ma się pod opieką. Dochodzą do tego
dużych aglomeracjach, gdzie potrzeby rosną najszybciej, miejsc nie nowe zadania związane ze zjawiskami alkoholizmu i narkomanii, o
przybywa. W statystykach podaje się generalnie: mamy tyle a tyle których już wspomniałem. Dlatego można się obawiać, że za kilka
łóżek. Ale statystyka nie uwzględnia niekorzystnej lokalizacji. lub kilkanaście lat sprawy kadrowe w psychiatrii staną się prob-
Tymczasem niejedna rodzina, chcąc odwiedzić swojego chorego, lemem niezwykle istotnym.
musi odbywać dalekie podróże. Grozi to zerwaniem więzi, których Rozdział ten — jak łatwo zauważyć — nie ma jednolitego cha-
istnienie jest tak potrzebne chorym; ich brak stanowi istotną rakteru. Początkowy opis szpitala zastąpiła polemiczna publicysty-
przeszkodę w leczeniu. Kiedyś z przepełnionych szpitali w centralnej ka. Zmiana ta stanowi częściowo nawet nie zamierzoną próbę
Polsce chronicznie chorych woziło się „na przechowanie" do końca odpowiedzi na pytanie, dlaczego nie ma takich idealnych szpitali.
życia do obiektów na Ziemiach Zachodnich. Więzy zrywały się I... może w najbliższym czasie niestety nie będzie. Bo trudności, z
nieodwołalnie i dopiero po latach rodzina dowiadywała się, że ich którymi się borykamy, nie omijają również psychiatrii.
krewny już nie żyje. Decydowały i ciągle jeszcze decydują tu
względy wyłącznie ekonomiczne. Ale czy one powinny być
najważniejsze?
Mimo tych wszystkich trudności nie pozostajemy w tyle w sferze
teoretyczno-doktrynalnej. Współczesna psychiatria polska plasuje
się na przyzwoitym światowym poziomie. Nie zdominowała jej
jedna szkoła, jeden profesor czy jedna klinika. Jest zatem dosta-
tecznie otwarta i chciałoby się powiedzieć — pomijając pejoratyw-
ne znaczenie tego słowa — eklektyczna. Tworzy mozaikę, ponie-
waż każdy z wyróżniających się ośrodków preferuje swój zmodyfi-
kowany sposób leczenia. Ta różnorodność jest ciekawa dla obser-
watorów z zewnątrz. Ciekawi ich także baza, niestety — raczej od
strony swoistej egzotyki. Stara, zużyta, mało funkcjonalna, nie
przystosowana do wymogów współczesności.
Zaopatrzenie w leki psychotropowe utrzymuje się na średnim
i wywodząca się z nurtu pozytywistyczno-racjonalistycznego, pod-
jęła po raz pierwszy próbę systematyki i porządkowania psychiatrii
oraz stworzenia nozografii, czyli opisania pewnych zespołów kli-
nicznych chorób i ich zdefiniowania. Nazwy takie, ją.k na przykład
schizofrenia, paranoja, katatonia itd., wywodzą się właśnie z tego
okresu.
Szkoła kraepelinowsko-bleulerowska była oczywiście zoriento-
wana bardziej na kontekst biologiczny, morfologiczny, uważała, że
choroba psychiczna człowieka jest rezultatem wadliwej struktury
mózgu. Z poglądów tych wywodzi się cały do dzisiaj jeszcze istnie-
jący nurt dociekań biologicznych, biochemicznych, bioelektrycz-
nych, z teoriami Pawłowa włącznie. Usiłowano w mózgu, będącym
źródłem życia psychicznego człowieka, szukać przyczyn różnorod-
REWOLUCJE W PSYCHIATRII nych zaburzeń. Wpływ tej szkoły objął całą Europę i przez wiele
lat jej ustalenia stanowiły ogólnie przyjmowany kanon psychiat-
Czasami niektóre ważne historycznie zdarzenia zwykło się nazy- ryczny. Do czasu, w którym pojawił się następny rewolucjonista.
wać rewolucjami. Ci jednak, którzy byli uczestnikami owych wyda- Zygmunt Freud stworzył swoją teorię na drodze badań historii
rzeń, zmagając się z czymś zastałym nie bardzo zdawali sobie zaburzeń nerwicowych, analizy snów. Stanowiła ona przez dłuższy
sprawę ze swoich rewolucyjnych działań. Ocena w kontekście czas dla wielu inspirację intelektualną. Choroba psychiczna —
historycznym pojawiła się dopiero później. zdaniem Freuda — jest rezultatem nie tyle zmian w strukturze
Użycie w tym przypadku pojęcia „zmagania" możliwe jest w mózgu, ile zaburzoną interakcją z otoczeniem, patologiczną reakcją
języku Europejczyka, przekonanego, że choroby psychiczne się człowieka na uraz psychologiczny. Dlatego Freuda można nazwać
zwalcza, zmaga z nimi. niweluje. W innych kulturach choroba ojcem psychiatrii „psychologicznej".
psychiczna wcale nie jest przyjmowana jako coś niepożądanego, Powiadał on, że w mózgu niczego się nie znajdzie, bo chorowa-
szkodliwego, wstydliwego. I wcale się jej nie zwalcza, lecz interpre- nie jest czymś ulotnym, abstrakcyjnym, jest reakcją psychiczną na
tuje w kategoriach religijnych i mistycznych. jakieś zdarzenie, innego człowieka itd. Część stworzonych przez ten
Wróćmy jednak do naszego obszaru kulturowego. Zanim psy- kierunek pojęć, jak: „podświadomość", „kompleks Edypa", „libi-
chiatria stała się dziedziną nauki i praktyki, przeszła przez kilka do" itd., weszła na stałe do literatury i obiegowego języka, dała
rewolucji, czyli dość znaczących przełomów. również początek całej szkole psychiatrycznej. Freud miał wielu
Już w starożytności można znaleźć uczonych wypowiadających uczniów i kont ynuatorów. Zaliczyć do nich należy Carla
się na temat chorób psychicznych. Dominował jednak pogląd, że Gustava Junga, Alfreda Adlera, Karen Horney, Ericha Fromma
człowiek chory psychicznie jest niebezpieczną bestią, którą należy i innych.
zakuć w łańcuchy. Istotna zmiana w tej dziedzinie datuje się od To, która z przedstawionych szkół była wyżej notowana, zależało
czasów Rewolucji Francuskiej. Lekarz Philippe Pinel ulegając od praktycznych sukcesów, jakie odnosiła w danym okresie. Raz
głoszonym wówczas hasłom zapoczątkował reformę lecznictwa psy- względnie lepsze rezultaty osiągali lekarze zorientowani psycholo-
chiatrycznego i jako pierwszy zdjął kajdany z rąk psychicznie gicznie, pojawiać się zaczęły szkoły psychoterapeutyczne, a wtedy
chorych. ..biologiści" zdawali się zostawać w tyle. Okazało się jednak, że na
Nie wszyscy oczywiście poszli za jego przykładem. Stopień rewo- przykład wywołując za pomocą insuliny śpiączkę u pacjenta można
lucjonizowania się psychiatrii w Europie bywał różny. doprowadzić do wygaszenia zaburzeń typu psychotycznego. Od-
Na przełomie XIX i X.X wieku szkoła szwajcarsko-niemiecka, kryto, że działanie prądem elektrycznym na mózg powoduje po-
reprezentowana głównie przez Emila Kraepelina i Eugena Bleulera dobny skutek. Stwierdzono również, że leczenie gorączką może
spowodować zatrzymanie lub wygaśnięcie na jakiś czas tak poważ- Ostatnia rewolucja, którą przeżyliśmy niedawno, będąca pozor-
nego procesu jak zaburzenia ps ychoorganiczne związane z nym sukcesem „humanistów", czyli opozycji wobec psychiatrii
kiłą mózgu. „Biologiści" też zatem mieli swoje sukcesy, choć często biologicznej i instytucjonalnej, rozwinęła się głównie na Zachodzie,
nie rozumieli mechanizmu działania środków leczniczych, którymi jako tak zwana antypsychiatria albo psychiatria humanistyczna. I
się posługiwali. Ale fakt, że człowiek tydzień temu miał ciężką choć miała rodowód psychologiczny, znacznie bardziej uwzględ-
psychozę, a po zastosowaniu elektrowstrząsów jej nie miał — był niała aspekty środowiskowe, interakcje społeczne, próbowała za-
bezspornym dowodem świadczącym, że oddziaływanie na strukturę negować tradycyjny szpital psychiatryczny jako właściwe miejsce
mózgu i jego biochemię przynosi rezultaty w postaci cofnięcia się leczenia, szła w kierunku tworzenia społeczności terapeutycznej
zaburzeń. Każdy następny sukces w postaci stosowania takich zgodnie z zasadatni demokracji. „Antypsychiatrzy" i psychiatrzy
właśnie metod — obecnie już historycznych — był milowym kro- humanistyczni, korzystając z osiągnięć psychoterapii freudystów i
kiem w rozwoju psychiatrii. Czyli nie tylko freudyści i neofreudyści ustaleń nauk socjologicznych, doszli do wniosku, że choroba jest w
mogli wykazać się efektami swoich działań, ale również „biolo- znacznym stopniu produktem sytuacji społecznej, środowiskowej,
giści". trzeba ją zatem leczyć metodami społecznymi, i to zarówno w spo-
Każda z tych doktryn przedstawiała jakby fragment prawdy. I — łeczności samego szpitala, jak i poza nim. Uważali oni, że psycho-
niejako przy okazji — starała się nieść ulgę cierpiącym. A to było i patologia jest często rezultatem nieprawidłowego układu rodzinne-
jest najcenniejsze z punktu widzenia praktyki. go, w którym jednostka funkcjonuje. W związku z tym musi się
Warto zauważyć na marginesie, że psychiatria może stanowić leczyć nie tylko pojedynczego człowieka, ale i układ społeczny. To,
klasyczny wręcz przykład zwalczania się pierwiastka cielesnego i że zachorowała akurat ta, a nie inna jednostka, świadczyło tylko o
duchowego. Ten spór toczy się stale, a jego egzemplifikacje ciągle tym, że była najsłabszym ogniwem w tym układzie.
jeszcze są obecne w wielu dziedzinach. Dotyczy on tego, co jest Termin „antypsychiatria" oznacza też opozycję wobec psychiatrii
pierwotne, a co wtórne, co jest czego rezultatem. Jest to wątek instytucjonalnej, którą widziano jako represyjne narzędzie pań-
filozoficzno-moralny przeniesiony ze świata religii, która też lubi stwa. Filozoficznego rodowodu „antypsychiatrii" łatwiej się doszu-
widzieć powłokę cielesną jako wtórną, ducha zaś jako transcenden- kać nie we freudyzmie i psychologii, lecz w ruchach kontestacyj-
tnego i pierwotnego. Na polu psychiatrii ten dualizm filozoficzno-- nych schyłku lat sześćdziesiątych.
intelektualny jest w dalszym ciągu widoczny. „Biologiści" i Obecny stan jest więc rezultatem kilku rewolucji. Po okresie
psychiatrzy zorientowani humanistycznie ciągle jeszcze próbują zmagań, kłótni, schizm, świat ludzi zajmujących się w sposób
coś sobie wzajemnie udowodnić. naukowy psychiatrią ustabilizował się na płaszczyźnie... eklekty-
Po II wojnie światowej obok drastycznych metod w postaci cznej. Wszyscy już uznają znaczenie czynników biologicznych, psy-
rażenia prądem, wywoływania śpiączki i leczenia gorączką zaczęto chologicznych, środowiskowych jako równoznaczących i równo-
posługiwać się prawdziwą farmakologią. Zsyntetyzowano chloro- prawnych zarówno w etiologii, jak i w terapii.
promazynę (largactil, fenactil) i na jej bazie zaczęto natychmiast Ta ostatnia rewolucja in statu nascendi jest najcenniejsza, bo
syntetyzować nowe środki lecznicze, tak zwane leki psychotropo- wnosi coś niezwykle ważnego: uspokojenie i stabilizację. Energii
we, wśród nich neuroleptyczne, potem tymoleptycznę, czyli anty- intelektualnej nie marnuje się na udowadnianie, że inni nie mają
depresyjne, i trankwilizery, czyli „uspokajacze" itp. Zanotowano racji. A przecież trzeba pamiętać, że spory te przynosiły szkodę
ogromny boom wynalazczy. Kolejny sukces „biologistów" to — przede wszystkim choremu. Jeżeli bowiem trafił do szkoły psycho-
najogólniej mówiąc — psychofarmakologia. Jest to w tej chwili analitycznej, to odmawiano mu w wielu przypadkach koniecznego
ogromna dziedzina nauki i praktyki leczniczej. Tworzący tę nową leczenia farmakologicznego. Psychoanaliza dysponowała intym-
rewolucję farmakologiczną byli głęboko przekonani, że wszystkie nym gabinetem, wchodziła w głąb osobowości chorego. Zwiększało
problemy.psychotyczne zostaną w ten sposób rozwiązane, ponieważ to jego samopoznanie, stanowiło swoiste katharsis, ale często nic
środki farmakologiczne okażą się lekiem uniwersalnym. Z czasem więcej. Mogło to wprawdzie przynieść ulgę neurotykom, ale niewie-
jednak i one ukazały swoją ograniczoność i swoje niebezpieczeństwo. le lub w ogóle nie pomagało chorym psychotycznie. Nie wspo-
minam już o pieniądzach, niezbędnych do tak luksusowego le- jego systemu kurateli, opieki, leczenia i kontroli. Niektórzy uważają
czenia. to za nielogiczne, wyobrażają sobie bowiem, że im ktoś dłużej
Elementy społeczne leczenia, choć istniały od dawna, również przebywa w szpitalu, tym będzie zdrowszy, a prawda jest wręcz
były rozmaicie interpretowane. W dawnych przytułkach prowadzo- odwrotna: im krótszy pobyt w szpitalu, tym mniej mu on szkodzi.
nych przez zakony takimi oddziaływaniami były na przykład prak- Przewlekła hospitalizacja, nie tylko psychiatryczna, powoduje cho-
tyki religijne, różne egzorcyzmy mające charakter „terapeutyczny". robę szpitalną. Pacjent, który nie jest zmuszony do zadbania o
Później kapitalizm zaciął wykorzystywać siłę roboczą chorych, siebie, do zrobienia codziennych zakupów, ubierania się, zmiany
dotychczasowych „darmozjadów". Dlatego przy szpitalach zaczęto pościeli itp., adaptuje się do tego „wygodnego" statusu szpitalnego,
budować manufaktury. Dla uzasadnienia takiej czysto ekonomicz- co nie jest bez znaczenia dla utraty cech człowieka społecznego.
nej działalności konieczne były bardziej subtelne argumenty. Prze- Jeżeli nawet liczba ludzi zarejestrowanych jako chorzy psychicz-
konywano więc, że dzięki tym zajęciom chorzy zostaną oderwani nie rośnie, to liczba tych, którzy znajdują się w szpitalach psychiat-
od doznań psychotycznych i nie stracą swoich wartości społecznych rycznych, zmniejszyła się niepomiernie. Zmieniła się przy tym
i ekonomicznych. Było może w tym tłumaczeniu sporo racji, ale kondycja chorego psychicznie. Pobyt w szpitalu jest dla niego
podejmowane działania wypływały z zupełnie innych pobudek. epizodem w życiu. Może ich mieć pięć, dziesięć, ale są to epizody.
Aspekt socjalny leczenia został zinterpretowany naukowo naj- Hospitalizacja jest czymś niepożądanym, stanowi dowód, że coś się
później, chociaż elementy oddziaływań społeczno-środowiskowych nie udało. A przecież nie tak dawno była właściwie jedynym
istniały zawsze. Kolejność postępowania była jednak następująca: rozwiązaniem. Aż tyle zmian w ciągu tak krótkiego okresu! Otóż
najpierw chorego leczono z psychozy, potem, gdy nie miał już na tak, ponieważ tymczasem rozwinęła się struktura i urządzenia
przykład urojeń, poddawano oddziaływaniom psychologicznym i psychiatryczne pozaszpitalne, typu ambulatoryjnego, pośrednie
przywracano społeczeństwu. Było to, jak się okazało, postępowanie oraz niekonwencjonalne (komuny, hostele itp.).
błędne, albowiem najlepsze efekty osiąga się wówczas, gdy oddzia- Te sukcesy były możliwe dlatego, ponieważ ludzi, którzy zajmo-
ływania terapeutyczne o charakterze biologicznym, psychologicz- wali się tą dziedziną, stać było na relatywizm i pragmatyzm oraz
nym i społecznym realizowane są równocześnie. Ta równoczesność umiejętność szukania u innych dających się zastosować praktycznie
i równoważność stanowi dziś zasadę powszechnie obowią- rozwiązań. Środowisko psychiatryczne całego świata wykazało
zującą i przynosi istotnie pozytywne rezultaty. bez wątpienia daleko idącą mądrość antycypując to, co inni do-
Unowocześniły się także kryteria choroby i leczenia. Uważano piero odkrywają. Obecnie na przykład onkolodzy bliscy są osią-
przedtem kategorycznie, że leczenie — to eliminacja elementów gnięcia tego etapu. Jedni z nich przekonani byli o wyłącznie wiru-
chorobowych, „wymazanie" ich do czysta... Przy okazji „wymazy- sowej etiologii zmian nowotworowych, inni o chemicznej, jeszcze
wano" także osobowość chorego, jego człowieczeństwo. Jak się inni o genetycznej. Obecnie wszyscy zaczynają rozumieć, że zapew-
okazuje, kryteriów i metod leczenia chorób zakaźnych nie da się ne n i e ma jednego czynnika sprawczego, nabierają one wagi we
mechanicznie zastosować przy leczeniu chorób psychicznych. W wzajemnym powiązaniu i jednoczesnym występowaniu.
tym przypadku kryterium wyleczenia — to nie zupełny brak zabu- Do takiego poglądu chyba należy przyszłość. W niejednej dzie-
rzeń, ale sprawne funkcjonowanie chorego w społeczeństwie. Gdy dzinie nauki, nie tylko w medycynie, coraz częściej dochodzi się do
potrafi sam zapewnić sobie środki do życia, zaspokoić swoje wniosku, że wszelki postęp dokonuje się wówczas, gdy atomizacja
potrzeby, gdy jest użyteczny dla innych, w gruncie rzeczy nieistotne poglądów zostaje zastąpiona zgodą na scalający punkt widzenia.
się staje, że poza tym ma na przykład głębokie przekonanie o Dlatego trudno sobie dzisiaj wyobrazić kolejną burzliwą rewolu-
istnieniu innego świata, z którym może się kontaktować. Jest dla c j ę pozostawiającą za sobą ruiny do niedawna obowiązujących
psychiatry człowiekiem nie tyle wyleczonym, co mogącym żyć doktryn. Należy raczej oczekiwać, że wszystkie szkoły będą się
normalnie wśród innych ludzi. Dostrzeganie względności owego doskonalić, nie tracąc energii na wzajemne przekonywanie się i
kryterium również przyczyniło się do postępów psychiatrii. Teraz spory.
wcześniej i znacznie chętniej lekarze wypuszczają pacjenta ze swo- Wracając do psychiatrii: ograniczamy liczbę miejsc w szpitalach,
traktujemy chorych łagodnie, normalnie. Co się takiego stało? Tak
naprawdę, to niczego nie wynaleziono, niczego nie odkryto. Stosuje
się prawie te same metody, te same środki, co dawniej. Ale nie
tylko. Cele przyświecające leczeniu stały się też pozornie^ ale tylko
pozornie, mniej ambitne. Pozostawiono choremu jego inność, do-
póki ona nie zaburza, nie „uwiera", nie szkodzi, nie psuje relacji z
innymi, pozwala pracować, żyć. To jest jego ludzkie prawo. I jest w
tym coś głęboko mądrego, co pozwala również cieszyć się ze
względnych osiągnięć i chorym, i lekarzom. Zrezygnowano bowiem
rozsądnie z rzeczy dzisiaj niemożliwych. Pogodzono się z ograni-
czonością wiedzy. A efekty — co się może wydawać paradoksalne
— są większe.
PSYCHIATRIA SĄDOWA
Często człowiek, który nie miał dotychczas w swoim życiu
żadnych punktów stycznych z omawianą tu dziedziną, dowiaduje
się z prasy, radia bądź filmu, że psychiatria oprócz omówionych
j u ż systemów funkcjonuje jeszcze w sądownictwie. Ktoś na przy-
kład podejrzany o dokonanie przestępczego czynu zostaje poddany
badaniom, do których powołuje się biegłych. Czasem wielokrot-
nego groźnego przestępcę bądź gwałciciela psychiatrzy oceniają
jako zdrowego psychicznie, co jest sprzeczne ze zdroworozsądko-
wym sposobem myślenia. Ktoś inny, popełniwszy straszną zbro-
dnię, nie zostaje skierowany do zakładu karnego tylko do szpitala
psychiatrycznego, bo okazał się chory. Sfera działań psychiatrii w
obszarze wymiaru sprawiedliwości jest mało znana, może więc
warto przyjrzeć się jej bliżej. Jak zatem przedstawia się rola
psychiatrii w tej dziedzinie?
Jeżeli zachowanie podejrzanego nasuwa domniemanie, iż wystę-
pują u niego zaburzenia psychiczne, może się zdarzyć, że opinii
biegłych psychiatrów zasięga się już na etapie dochodzenia. Częś-
ciej do badania sądowo-psychiatrycznego dochodzi dopiero w trak-
c i e procesu sądowego. Obrońca, a nierzadko i prokurator, zgłasza
w niosek o powołanie biegłego, ponieważ oskarżony był kiedyś na
pr/ykład leczony psychiatrycznie bądź jego zachowanie budziło
wątpliwości co do stanu jego równowagi psychicznej.
Sąd dopuszcza wówczas dowód w postaci opinii biegłych. W
procesach karnych biegli psychiatrzy występują parami, przede
wszystkim po to, by wykluczyć wszelkie podejrzenia o jakiekol-
wiek nadużycia czy matactwa. Zasada dwojga jest mądrą zasadą,
stosowaną we wszystkich bez mała cywilizowanych krajach.
Gdy uznają oni, że podejrzany jest zdrowy, to wszystko toczy się czasem znacznie różniących się między sobą — jest kilka. Zwielo-
zwykłym trybem, wyrok zostaje ogłoszony, sprawca ponosi karę. krotnienie liczby opinii, z których każda zmniejsza prawdopodo-
Biegli mogą się również wypowiedzieć jednoznacznie, że oskar- bieństwo popełnienia błędu, jest dobrym zwyczajem. W przypadku,
żony nie może odpowiadać karnie, ponieważ nie był w stanie gdy zaburzenia psychiczne manifestują się dyskretnie, nieewiden-
rozumieć znaczenia czynu i kierować swoim postępowaniem w tnie, nie układają się w wyrazisty zespół chorobowy, wszelkie
czasie jego popełnienia z powodu określonych zaburzeń psychicz- najdrobniejsze niejasności muszą być roztrząsane tak długo, aż
nych. Wtedy staje się aktualne pytanie: jeżeli dany człowiek z sąd nie będzie miał wątpliwości. Psychiatrzy zwykle uważają, że
powodu choroby psychicznej bądź innych zaburzeń zostaje uznany wćf-^ż jest za mało badań i sprawdzianów. Im więcej wątpliwości
za niepoczytalnego, to w jakim stopniu jest niebezpieczny dla dostrzegają, im bardziej wnikliwie analizują zachowanie podej-
otoczenia i porządku prawnego? Skoro popełnił jeden czyn karal- rzanego — tym mniejsze ryzyko pomyłki i niebezpieczeństwo ska-
ny, bo na przykład naruszył czyjąś nietykalność cielesną, to czy zania człowieka, który z powodu choroby nie może być traktowany
istnieje prawdopodobieństwo jego powtórzenia? Ewentualność tego jako winny.
niebezpieczeństwa psychiatrzy mogą ująć w kategoriach psycho- Bywa to jednak przez niektórych używane jako niezbity dowód
patologicznych. Ten człowiek — stwierdzają na przykład — ma na to, że psychiatria niewiele ma wspólnego z nauką, bo brak
urojenia, których treść może spowodować, że będzie chciał zlikwi- naukowych podwalin, precyzji, przesłanek materialnych nie poz-
dować swojego domniemanego prześladowcę. wala orzekać jednoznacznie. Skoro opinie mogą być różne —
Sąd podejmuje wówczas zwykle decyzję o umieszczeniu oskar- dowodzi się — skoro jedni biegli wypowiadają się odmiennie od
żonego w szpitalu psychiatrycznym w celu przeprowadzenia lecze- innych, to jest to albo dziedzina niepoważna, albo niepoważni są
nia. Po stwierdzeniu, że aktualny stan jego zdrowia nie wykazuje jej reprezentanci.
zaburzeń, jakie istniały w okresie popełnienia czynu, a prognozy są Jakkolwiek może się wydawać, że opinia psychiatryczna jest tu
optymistyczne — sąd może zwolnić takiego pacjenta. Lecz czy to czymś na podobieństwo języczka u wagi, to jednak ostatecznym
uczyni za cztery lata czy za pięć miesięcy — zależeć będzie od biegłym jest sąd, który teoretycznie i praktycznie może zignorować
przebiegu i rezultatów leczenia oraz wyniku prób (przepustki, wszystkie opinie.
próbne wypisania), jakim zostanie poddany po to, by stwierdzić, Zdarzają się czasem wyjątkowo drastyczne przestępstwa, bulwer-
jakie jest jego zachowanie. sujące szeroką opinię publiczną, a biegli psychiatrzy twierdzą, że
Czasem biegli, mając wątpliwości, występują z wnioskiem o i c h sprawcy są ludźmi zdrowymi, którzy mogą odpowiadać za
obserwację sądowo-psychiatryczną. O takiej obserwacji postanawia swoje czyny. Jak może być zdrowy psychicznie wielokrotny mor-
prokurator lub sąd. Jej rezultatem jest przedstawiony sądowi pro- derca lub gwałciciel? — zadaje sobie pytanie opinia publiczna. Inne
tokół i na jego podstawie sformułowana zostaje opinia zawierająca są bowiem kryteria normy w medycynie, a innymi posługują się
konkretne wnioski. Niezależnie od tego, biegli odpowiadają na laicy. Publiczność interesująca się procesem ocenia sprawcę przede
pytania sądu. Przedstawiane dokumenty powinny być napisane wszystkim pod względem moralnym, obyczajowym itp. Dla biegłe-
językiem prostym, czytelnym dla sędziów, którzy podobnie jak go lekarza sprawy te nie mają żadnego znaczenia. Stojąc przed
ławnicy n i e są fachowcami. Psychiatrzy muszą zdać wówczas trud- sądem w charakterze biegłego, musi odłożyć swój osobisty pogląd,
ny egzamin z wiedzy, doświadczenia, bo każde ich potknięcie, brak niejednokrotnie też zbudowany na powszechnych ocenach. Wy-
logiki, ignorowanie przesłanek naukowych, szybko zostanie dos- stępuje bowiem jako ekspert i może się wypowiadać tylko przez
trzeżone bądź przez prokuratora, bądź przez obrońcę. pryzmat wiedzy, jaką reprezentuje.
Na podstawie opinii i wypowiedzi psychiatrów sąd podejmuje Spraw, które budzą wątpliwości psychiatrów, sądu i opinii pu-
decyzję. Może powołać innych biegłych lub skierować podejrza- blicznej, nie ma tak wiele. Wywołują one jednak powszechne
nego do innego ośrodka klinicznego. Sąd ma autonomię w podej- zainteresowanie, są znaczące, bo oskarżonemu grozi kara śmierci
mowaniu decyzji. lub długotrwałego więzienia.
Gdy sprawa jest trudna bądź budzi wątpliwości, opinii tych — Kolejnym nieporozumieniem występującym w tej sferze jest — o
czym już wspomniałem — mniemanie, że jeśli ktoś raz został uz- musiałby to robić nieustannie, w każdej godzinie, każdej minucie,
nany za niepoczytalnego w jakiejś sprawie, to ma tak zwane wa- w dzień i w nocy. Wyobraźmy sobie, że ktoś udaje głuchotę, może
riackie papiery na całe życie. Jest to nieprawda, bo wypowiedzi to robić długo, ale w którymś momencie — zawołany — odrucho-
biegłych dotyczą tylko i wyłącznie danej sprawy i niczego więcej. wo się odwróci. Szansę symulacji zaburzeń psychicznych są jeszcze
Jakiś człowiek może być kilkakrotnie badany przez biegłych w bardziej znikome.
różnych okresach życia w związku z popełnieniem różnych Istnieje też pewna forma zaburzeń psychicznych o dziwnym i
czynów i w niektórych przypadkach może zostać uznany za tajemniczym przebiegu biorąca początek z symulacji. Jakiś czło-
poczytalnego, a w innych — nic. Chory na padaczkę uniósłszy się wiek podejmuje próbę „wcielenia się" w chorego w sposób infantyl-
gniewem mógł na przykład spowodować czyjąś śmierć. Okazało się ny. Psychoza typu puerylnego wygląda tak, że ktoś zaczyna mówić
jednak, że zdarzenie to miało miejsce w godzinę po ataku dziecięcym językiem, bawi się laleczkami, siedzi na podłodze i
padaczkowym, gdy sprawca znajdował się w stanie ppmrocznym po konsekwentnie zachowuje się jak dziecko. Inny z kolei naiwnie
napadzie — został więc uznany za niepoczytalnego. Jeśli ten sam wyobraża sobie chorego psychicznie jako tego, który wszystko robi
człowiek, będąc kasjerem, z premedytacją zdefraudował pokaźną na odwrót, papierosem chce zapalić zapałkę, wkłada odwrotnie
sumę — będzie odpowiadał jak każdy*zdrowy obywatel. Są to klucz, a na pytanie, ile jest dwa razy dwa, odpowiada, że osiem.
bowiem dwa różne czyny, wymagające odmiennych kwalifikacji, Zachowania te zawierają znaczne niebezpieczeństwo, któ -
dyspozycji psychicznych i różne musi być również ich rozpoznanie rego ni'e biorą pod uwagę osoby postanawiające zagrać taką właś-
kliniczne i ocena sądowo-psychiatryczna. nie rolę. Ludzie o pewnych predyspozycjach psychicznych są w
Prawodawca nie pozwala zresztą psychiatrom na zbyt duży stanie wmówić sobie (zaindukować) chorobę psychiczną do tego
margines swobody. Określił dość precyzyjnie, które rodzaje za- stopnia, że nie mogą się już potem wyzwolić z tej formy zachowań.
burzeń są kwalifikowane jako powodujące tak zwaną niepoczytal- I wcale nie jest nieprawdopodobna sytuacja, że człowiek będzie już
ność. Są to zaburzenia organiczne, psychozy i inne szczególne zwolniony od kary bądź odbędzie ją w całości, a mimo to w dal-
zaburzenia czynności psychicznych. szym ciągu pozostaje niewolnikiem narzuconej sobie wcześniej
W czasie procesu częściej pojawiają się pytania raczej z dziedziny konwencji. Robił to początkowo po to, by uniknąć kary, na przy-
psychologii niż psychiatrii. W przypadku, gdy sąd interesują mo- kład więzienia, nie zdając sobie sprawy z ryzyka, a po wielu latach
tywy postępowania danego człowieka, psychiatrzy zgłaszają wnio- dalej znajduje się w szpitalu psychiatrycznym. Te psychozy reak-
sek o powołanie biegłego psychologa. Często też jako biegli wystę- tywne są czasami nazywane więziennymi (zespół Gansera). Nie-
pują nie tylko psychiatrzy, ale także lekarze innych specjalności możliwe jest wyzwolenie się z nich. Dlatego istnieje niebezpieczeń-
(seksuolodzy, endokrynolodzy itp.). stwo stosowania tego typu „obrony", która w sposób bezwzględny
Samo pojawienie się psychiatrów w procesie karnym bywa trak- może się obrócić przeciwko temu, kto ją podjął.
towane przez opinię publiczną jako próba uchylenia się przez W skomplikowanych, niejednoznacznych sprawach sądy rzadko
oskarżonego od odpowiedzialności. Gdy zaczną badać — sądzi się orzekają wyroki bez powoływania biegłych, w tym psychiatrów. U
— to z pewnością znajdą u niego jakiś defekt psychiczny, zwłaszcza jednych budzi to sprzeciw, bo powiadają, że proces się przedłuża,
gdy będzie symulował, bo wystarczy dobrze udawać, a symulacja obniża się wskaźnik zakończonych spraw, coraz więcej ludzi znaj-
zostanie przez lekarzy uznana za patologię. Często słyszy się, że po duje się w szpitalach, zamiast w zakładach karnych. Dla innych jest
przeczytaniu jakiegoś podręcznika psychiatrii można się „nauczyć" to dowód rosnącej kultury, nie tylko zresztą psychiatrycznej. Wy-
danej choroby i odpowiednio ją odgrywać, by w ten sposób zwieść pada przyłączyć się do tej drugiej opinii.
wymiar sprawiedliwości. Naturalnie, zdarza się czasem jakiś sy- Trochę innym obszarem działalności biegłych w sądzie są sprawy
mulant. Niekiedy jego zachowanie, zwłaszcza gdy jest sugestywny i w procesach cywilnych. Są to sprawy spadkowe, majątkowe, umo-
ma zdolności aktorskie, może rzeczywiście mieć cechy prawdziwej wy kupna-sprzedaży i inne czynności prawne. Ktoś na przykład
choroby. Ale żaden człowiek nie jest w stanie grać takiej roli dłużej, sporządził testament, który kwestionują skrzywdzeni spadkobiercy.
zwłaszcza że będąc pod stałą, niekiedy paromiesięczną obserwacją. Powiadają, że testator był już nieprzytomny, chory, dementywny,
miał takie zaburzenia świadomości, że nie wiedział, co robi, i Psychiatrzy bywają czasem powoływani w sprawach rodzinnych,
podpisał dokument, który mu podsunięto. Trzeba wówczas rekons- gdy rozkład małżeństwa wynika z agresywnych zachowań jednej ze
truować fakty na podstawie relacji świadków, dokumentów, spo- stron, na przykład na skutek alkoholizmu czy dewiacji seksual-
sobu, w jaki zostały sformułowane. W takiej sytuacji biegły może nych. Chcąc uwiarygodnić złożone w pozwie zarzuty jednego par-
wypowiadać się jedynie z dużą dozą prawdopodobieństwa. Wymaga tnera wobec drugiego — sąd musi powołać biegłego, by je potwier-
to jednak sporych umiejętności. Trzeba, posługując się dedukcją, dził bądź im zaprzeczył.
rekonstruować obraz danego człowieka, układać go jak mozaikę z Niejednokrotnie psychiatrzy wzywani są do sądu jako świadko-
wielu drobnych faktów, tak by jego „konterfekt" był zbliżony do wie, by poinformować sąd o tym, czego dowiedzieli się na temat
rzeczywistości. Chodzi tu o pieniądze, niekiedy duże i — jak chorego, kiedy był ich pacjentem. Lekarze bronią się przed tym,
nietrudno się domyślić — spory trwają długo, strony nieustannie ponieważ jest to, mimo wszystko, naruszenie tajemnicy lekarskiej.
zgłaszają nowe dowody, mające stanowić powód powołania no- Stale towarzyszy im obawa, że sąd może tę tajemnicę odsłonić, a
wych biegłych. ujawnienie pewnych faktów będzie działać przeciwko pacjentowi,
Takie same wątpliwości, jak wobec zmarłego, mogą zaistnieć w który zawierzył im, informując niekiedy o bardzo intymnych spra-
stosunku do żywego człowieka, który podejmuje działania for- wach w zupełnie innej sytuacji. Wówczas biegły ma prawo zażądać,
malnoprawne w zakresie sprzedaży czy darowizny rzeczy dużej by sąd zwolnił go z zachowania tajemnicy lekarskiej. Na prośbę
wartości. Z roszczeniem może wtedy występować na przykład lekarza sąd może także zadecydować, że rozprawa będzie się
pokrzywdzona rodzina, która przedstawia sądowi dowody mające toczyła przy drzwiach zamkniętych.
świadczyć o tym, że gestor ów nie miał pełnego rozeznania, ponie- Psychiatra występujący w roli świadka przeżywa konflikt wewnę-
waż w chwili podejmowania decyzji chorował psychicznie, miał trzny, znajduje się w trudnej sytuacji rozdarcia między podstawową
zaburzenia, był otępiały itp. Wówczas również bywa wzywany powinnością wobec człowieka, który był lub jest jego pacjentem,
biegły psychiatra (w sprawach cywilnych występują oni pojedyn- którego ma być obrońcą i orędownikiem, a wymogami sprawiedli-
czo) i poddaje się daną osobę badaniu sądowo-psychiatrycznemu, wości, której dążenie do prawdy też musi być uszanowane. Od
a l e jakby w innych aspektach. czasu do czasu zdarzają się fakty skandaliczne, gdy stwierdzenia
W sądach cywilnych mamy też do czynienia ze sprawami o ubez- zawarte w opinii biegłych dostają się na łamy prasy. Jakiś dzienni-
własnowolnienie. Zachodzi wówczas konieczność odebrania lub karz relacjonując proces pisze na przykład, że oskarżony... miał
ograniczenia jednostce prawa do dysponowania swoimi dobrami. stosunki homoseksualne. Następuje wówczas naruszenie wartości
Trzeba w takich przypadkach precyzyjnie wykazać, do jakiego wyższego rzędu niż prawo do informowania. Niech piszący o tym
stopnia i z jakich powodów dana osoba musi zostać ubezwłas- bądź czytający pomyśli przez chwilę, że to on znalazł się nagle w
nowolniona całkowicie lub częściowo, czy ma zaburzenia pamięci sądzie wskutek spowodowania na przykład wypadku drogowego.
czy zaburzenia myślenia itd. Ktoś na przykład z pobudek psycho- Żarliwa obrona podjęta przez rodzinę bądź przez niego samego,
patologicznych, czując się nagle nawiedzony jakąś ideą, wszystkie może doprowadzić aż do zbadania przez biegłych. Chcąc wówczas
posiadane środki przeznacza na realizację swojej misji. powiedzieć lekarzowi wszystko, bo wszystko jest dla niego ważne
Ubezwłasnowolnienie polega na tym, że w sprawach żywotnych — zwierza się ze swoich spraw intymnych, o których nie chciałby
dla danego człowieka decyzje podejmuje za niego wyznaczony powiedzieć nikomu. Nagle te informacje zostają użyte przeciwko
przez sąd kurator lub opiekun. Nie ma on nad podopiecznym niemu i przez swą niekiedy fatalną wymowę moralno-obyczajową
władzy nieograniczonej — jak niektórzy sądzą — bo każdą waż- niepotrzebnie go obciążają. Stanowi to dla oskarżonego dodat-
niejszą decyzję musi konsultować z sądem i poddany jest kontroli kową karę. Podobne fakty podważają także w opinii publicznej
sądowej. Według powszechnej opinii decyzja o ubezwłasnowolnieniu dobre imię lekarzy. Jawią się oni jako ludzie niebezpieczni, którzy
odbiera człowiekowi wszystkie prawa, naraża na nadużycia ze wzbudzają zaufanie człowieka, a potem, postawieni w innej ro-
strony innych. Tymczasem jest odwrotnie: broni go w sytuacjach, l i , ujawniają informacje zdobyte dzięki temu, że pacjent im
w których on sam bronić się nie może. zawierzył.
Dlatego powstają wątpliwości, czy należy nie mając pewności, że może na przykład próbować popełnić samobójstwo, ponieważ uwa-
tajemnica zostanie zachowana, o wszystkim informować sąd. Być ża, że jest to lepsze wyjście od długiego czekania na wolność.
może lepiej pisać zdawkowe opinie albo posługiwać się łacińską Mając poczucie stałego zagrożenia ze strony współwięźniów,
terminologią, szczegółowy zapis zachowując co najwyżej w historii regulaminów, funkcjonariuszy więziennych, łatwo przekroczyć gra-
choroby. Sądy muszą korzystać z biegłych. Ale ci biegli powinni nicę prawidłowej oceny rzeczywistości i traktować otaczający —
mieć pewność, że ich dobre imię i zasady deontologiczne, którym choć zamknięty — świat urojeniowo, prżeśladowczo, derealizacyj-
służą, nie zostaną naruszone. Dziennikarze też powinni się kiero- nie. Dlatego psychiatrzy zatrudniani bywają w zakładach karnych
wać etyką. po to, by pomagać skazanym, w takim stopniu, w jakim jest to
Opisując rolę psychiatrii w wymiarze sprawiedliwości nie podob- możliwe. Nie mogąc usunąć przyczyn, z powodu których człowiek
na pominąć psychiatrii więziennej. tak reaguje, mogą jedynie oddziaływać paliatywnic, łagodząco,
Człowiek zamknięty w zakładzie karnym, poddany deprywacji, perswazyjnie. Mogą też wpływać na złagodzenie reżimu więzienne-
żyjący w zagrożeniu, które przybiera różne formy, doznaje wielu go.
urazów psychicznych. Staje się to niekiedy powodem powstania Niekiedy psychiatrzy, obok lekarzy innych specjalności, pomaga-
głęboko depresyjnych reakcji, czasem prób samobójczych, które ją w leczeniu odwykowym skazanych.
wcale ni e są symulowane. Niejednokrotnie skazany nie jest w stanie Zakłady karne częściej zatrudniają psychologów niż psychiatrów,
wytrzymać tak dużego obciążenia moralnego, zwłaszcza gdy zna- by w ramach terapii próbowali pomóc więźniom w procesie resoc-
lazł się nagle w zakładzie karnym na przykład za nieumyślne j a l i z a c j i . Przedterminowe zwolnienie z zakładu karnego uzależnio-
spowodowanie śmiertelnego wypadku. Świat więzienny rządzi się ne jest przecież wyłącznie od postawy skazanego. Warto więc
swoimi regułami, występuje tam wiele sytuacji urazowych, dras- próbować dotrzeć do człowieka tak, by dokonał krytycznej samo-
tycznych. Człowiek albo podporządkowuje się więziennym regułom oceny, przejawiającej się nie tylko w deklaracjach, ale i zacho-
i presji otoczenia i w ramach więziennej solidarności uczestniczy w waniu. Warunki, w jakich odbywa się owo oddziaływanie, dalekie
tym, w czym nie chciałby uczestniczyć, albo — co może być dla są wprawdzie od sprzyjających korzystnym zmianom postaw, ale
niego bardziej dotkliwe — spróbuje zachować się godnie, podej- innych sposobów ludzkość jeszcze nie wymyśliła.
muje walkę i skazuje się tym samym na dodatkowe urazy, doda- Przez pryzmat wręcz klasycznych przykładów pragnąłem przybli-
tkową izolację. żyć czytelnikowi psychiatrię sądową, wyjaśnić znaczenie niektórych
Psychiatrzy wydają również opinie o zachowaniach demonstra- terminów. Może się to okazać przydatne, chociażby z uwagi na
cyjno-teatralnych, które zdarzają się w zakładach karnych. W częste występowanie w reportażach sądowych czy filmach sensacyj-
więziennej społeczności uważa się. że połykanie ostrych przed- nych takich określeń, jak: „wariackie papiery", „ubezwłasnowol-
miotów, podcinanie sobie żył. wszelkie drastyczne w swoich prze- nienie", „niepoczytalność". Zostały tu omówione tylko typowe,
jawach postępowanie jest formą walki o godność. Czasami skazani najczęściej zdarzające się sytuacje. W istocie jest ich tyle, i le
zmierzają do uzyskania w ten sposób pewnych ulg, niekiedy zwol- jednostek uwikłanych w te problemy.
nienia. Zadaniem lekarza psychiatry jest wówczas odkrycie praw-
dziwych motywów takich zachowań i zdefiniowanie ich. Trzeba
rozróżnić, czy zachowanie to jest psychotyczne czy tylko demons-
tratywno-,,walczące". W pierwszym przypadku więzień kwalifikuje
się do leczenia, w drugim o leczeniu nie ma mowy, nadal podlegać
musi reżimowi więziennemu.
Więzienia mogą być powodem zaburzeń psychicznych adekwat-
nych do losu skazanych: depresje, tendencje samobójcze, n i h i l i s -
tyczne, samounicestwiające. Nie należy ich traktować jako pozoro-
wane, obliczone na elekt. Ktoś skazany na wieloletnie więzienie
na alkoholika patrzą jak na kogoś, kto z powodów hedonistycz-
nych pije systematycznie, na co normalny człowiek w ogóle sobie
nie pozwala. Czyniąc codziennie to, co inni robią okazjonalnie,
od święta, przekracza w ten sposób poziom przyzwoitości, upijają^
się po prostu dla przyjemności.
To doświadczenie niewiele ma jednak wspólnego z kondycją
psychospołeczną- i fizyczną człowieka pijącego w sposób patolo-
giczny. Alkoholik jest kimś, komu stale, czy tego chce czy nie
chce, towarzyszy fatalne, nie do wyobrażenia poczucie głodu,
a picie alkoholu łagodzi tę dolegliwość. Jest to jakby odwrotność
poprzedniej sytuacji: alkohol nie wywołuje u niego doznań przyjem-
nych, lecz staje się czynnikiem niezbędnym do „normalnego"
funkcjonowania. Stosując pewną analogię spytajmy, co robi palacz,
ALKOHOLIZM gdy wieczorem skonstatuje, że ma ostatniego papierosa? Wpada
w popłoch, jedzie na dworzec, odwiedza sąsiada. Nie czyni tak
Jeśli wziąć pod uwagę liczbę osób już będących zdeklarowanymi dlatego, by w danym momencie zapalić, lecz z obawy, że znajdzie
alkoholikami lub mogących się nimi stać lada dzień, tych, którzy się w sytuacji, w której nie będzie mógł tego zrobić. Zachowanie
są kandydatami na pijaków, bo ż yją w kraju, gdzie nie spo- i cała postawa człowieka uzależnionego polega na stałej aktywności,
sób nie pić — trzeba stwierdzić, że alkoholizm jest najpoważniej- myśleniu, wykonywaniu wielu czynności, by nie znaleźć się w sy-
szym problemem psychiatrycznym, społecznym, kulturowym. tuacji bez papierosa, bez kawy, bez alkoholu. Jednak ktoś, kto pali
Wszyscy się z tym zgadzają. Ale nic nadzwyczajnego z tego nie papierosy, pije kawę, używa innych środków, od których się uzależ-
wynika. nił — doznaje tylko niewielkiej części przeżyć właściwych al-
Mówi się o alkoholizmie bardziej w sposób wartościujący niż koholikowi.
analizujący. Jest to bliskie moralizowaniu, dydaktyce, obywatel- Ocena zachowania, podyktowanego strachem przed brakiem
skiemu poruszeniu. Ale dlaczego ta dydaktyka, te działania po- alkoholu, musi być zatem inna od tej, jaką stosuje się wobec
zostają bezskuteczne — to w dalszym ciągu pytanie otwarte. ludzi zdrowych. Alkoholik nie pije dla przyjemności, lecz potrzebuje
Ci, którzy najczęściej zabierają głos na temat alkoholizmu, alkoholu jak powietrza. I panika, w jaką wpada stwierdzając,
w większości przypadków swoją wiedzę budują na osobistym że go nie ma, podobna jest doznaniom człowieka zamkniętego
doświadczeniu powstałym w rezultacie zetknięcia się z alkoholem. w hermetycznej klatce, z której stopniowo ubywa tlenu.
Jest to powszechny kontakt okazjonalny, towarzyski, a więc przy- Dlatego wszelkie moralizowanie bądź agresywność wobec nało-
padkowy. Przeżycia i doznania z tym związane próbuje się zbyt gowców są metodami niewłaściwymi i nieskutecznymi. Po prostu
szybko uogólnić. Z uogólnień tych powstaje opinia społeczna nie interesują nas przeżycia alkoholika i prawda o nim, a potępiając
znajdująca swój wyraz w dyskusjach sejmowych i naturalnie go poprawiamy zazwyczaj własne samopoczucie. Czy jednak nie
w ustawach. powinniśmy mieć jako społeczeństwo wyrzutów sumienia? Kulty-
Pijąc alkohol w sposób towarzysko-przyjemnościowy człowiek wując przecież pewną hierarchię wartości, pewne obyczaje i tra-
staje się weselszy, bardziej swobodny, odważniejszy, a we własnym dycje, sami wpędzamy wielu ludzi w alkoholizm.Tymczasem można
mniemaniu być może piękniejszy, bogatszy. Dzieje się to często niekiedy usłyszeć: „Alkoholik to chora narośl na zdrowym ciele
podczas imienin, spotkań z przyjaciółmi, w miłym nastroju, w po- społeczeństwa". Ale po pierwsze, to ciało wcale nie jest takie
czuciu zbliżenia, wspólnoty emocjonalnej. Czynniki te powodują, zdrowe, a po drugie, zjawisko alkoholizmu nie jest — jak się
że dla ogromnej większości ludzi, którzy na ten temat wypowia- uważa — „obcym" tworem, lecz produktem takiego społeczeństwa,
dają swoje zdanie, picie alkoholu jest przyjemnością. Dlatego jakie wszyscy tworzymy.
Praktyczne skutki moralizowania są nikłe, ponieważ metoda aktor przed wyjściem na scenę wypija kieliszek koniaku. Nikomu
leczenia nie jest zbudowana na faktycznym poznaniu, ale na obie- w naszym kraju nie przyjdzie do głowy, by ten stereotyp używania
gowych sądach odległych od rzeczywistości klinicznej. Ilekroć alkoholu traktować jako patologiczny. Tymczasem to najgorsze
profesjonaliści usiłują przedstawić stan faktyczny, opinia publiczna zaczyna się właśnie wtedy. Na danym etapie uzależnienie nabiera
dopatruje się w ich stwierdzeniach próby usprawiedliwienia charakteru biochemicznego, „organicznego". Alkohol zostaje tak
alkoholizmu. Ludzie nie' chcą i nie mogą zrezygnować z nie- wkomponowany w procesy przemiany materii, że staje się ele-
uzasadnionej i agresywnej postawy. Na tych nieprawdziwych mentem wręcz niezbędnym do życia, jak woda, powietrze, poży-
przesłankach zbudowany jest program „walki" z alkoholizmem. wienie.
To, że się mówi o walce, nie zaś o oddziaływaniach, zabiegach, Najczęściej człowiek zaczyna pić trochę częściej i trochę więcej,
opiece — nie jest w tym kontekście bez znaczenia. gdy ma jakieś problemy, znajduje się w trudnej sytuacji. Pomocą
By postępowanie czysto lecznicze miało szansę skuteczności, dla niego mogłaby być wtedy ludzka życzliwość. Alkohol przez
musiałoby mieć walor afiliacyjny. opiekuńczy wobec jednostki, krótki czas łagodzi przecież ból życia, jest „leczniczy", odsuwa
której dramat polega między innymi na tym, że będąc słabszą, bowiem problemy, zaciera ostrość konfliktów i napięć. Lecz po
wrażliwszą, nie w pełni świadomą, nie wytrzymała presji wytrzeźwieniu ukazują się one z jeszcze większą wyrazistością,
ob yczaju. Nie powinna być z tego powodu traktowana jako co najczęściej bywa powodem do ucieczki, czyli do sięgnięcia
z gruntu zła, niezdolna do wykazania dobrej woli. Alkoholik po następny kieliszek.
czyniąc to, co czynią bez mała wszyscy, był tylko bardziej — mó- Preferowane systemy leczenia, oparte głównie na przymusie
wiąc prosto — „uczulony" na alkohol od innych. A i l u pijących, i naciskach, są chybione podwójnie, próbują bowiem likwidować
którzy nie są jeszcze alkoholikami, ma wszelkie predyspozycje skutki, a nie przyczyny, i odnoszone są do tej części alkoholików,
do stania się nimi? W innych dziedzinach jesteśmy bardziej ostrożni. która nie kwalifikuje się do żadnego właściwego leczenia, ale
Właśnie w obawie przed uzależnieniami ograniczamy stosowanie jedynie, być może, do działań paliatywnych i izolacji. Jest za-
na przykład morfiny. Lecz o tym, czy predyspozycja taka istnieje stanawiające, że jak nie ma praktycznie żadnych form pomocy
w danym człowieku, dowiadujemy się najczęściej dopiero wówczas, d l a „finiszujących", czyli umierających alkoholików, podobnie
gdy uzależnienie stało się faktem. Nikt z pijących dziś alkohol istnieje ogromny niedowład działań tam, gdzie przynieść by one
nie tylko nie chce zostać alkoholikiem, ale nawet tego nie prze- mogły najwięcej istotnych, dobrych rezultatów. Może dlatego, że
widuje, nie bierze pod uwagę. wymagają one nie udawanych, zaangażowanych i kosztownych
Sądzi się powszechnie, że alkoholizm jest kwestią woli. Człowiek, starań całego społeczeństwa, a nie postawy „to nie moja sprawa,
który pije, niszczy najpierw niezwykle ważne i cenne więzi społeczne, niech się tym zajmą inni".
coraz bardziej odchodzi od środowiska „zdrowego" w kierunku pa- W wielu powtarzanych do znudzenia wypowiedziach żon, matek,
tologicznego, knajpianego. Jest to niezauważalna erozja Interakcji kolegów można usłyszeć zdanie: „Myśmy tak bardzo go przekony-
społecznych, subtelnych cech psychicznych i indywidualności. wali, prosili, tłumaczyli". Próbuje się nawet epatować opinię publi-
Wyraźnie widoczne staje się to później, kiedy dochodzi do degradacji czną obrazem zmaltretowanych żon i matek. A przecież już dość
struktury osobowości warunkującej przyzwoitość, konsekwencję, dawno dowiedziono naukowo, że wiele przypadków alkoholizowa-
odpowiedzialność itd., a także do zmian organicznych, czyli nia się córek, synów czy mężów dzieje się za sprawą szczególnych
umysłowych, i zerwania wszelkich więzi społecznych. Człowiek cech osobowości tychże matek i żon. Niejedna z nich, najczęściej
nie staje się alkoholikiem dopiero wówczas, gdy jest już ludz- zupełnie nieświadomie, woli mieć pijącego męża, ponieważ wówczas
kim i społecznym wrakiem. Alkoholikiem został dużo wcześniej, Kj status osoby zmaltretowanej, biednej, nieszczęśliwej nadaje
lecz moment, w którym to nastąpiło, zazwyczaj uchodzi uwagi K.i pewną rangę w środowisku i samej pozwala czuć się lepiej.
obserwatorów i jego samego. • kobiety te, zwłaszcza nieświadome owych zależności matki,
Z przymrużeniem oka i tolerancją ocenia się fakt, że znany Przyczyniają się do powstania alkoholizmu u swojego syna
chirurg przychodzi na salę operacyjną lekko pijany albo popularny wzmacniając własnym zachowaniem jego predyspozycje, nie poma-
gając w wytworzeniu cech charakteru, dzięki którym potrafiłby Bo co realnie może spotkać kogoś, kto został alkoholikiem?
poradzić sobie z życiowymi przeciwnościami. Jest to zapewne Ano niewiele. Jeżeli nie zgłoSi się sam do jednej z poradni przeciw-
opinia bulwersująca czytelnika, niejednego oburzająca, ale nie- alkoholowych, których działanie pozostawia wiele do życzenia, to
stety w znacznym stopniu... prawdziwa. I byłoby lepiej starać zostaje skierowany przez komisję lekarską na leczenie, raz, drugi,
się ją uwzględnić widząc czyjąś matkę lub żonę uwikłaną w taką potem kieruje go na leczenie sąd. Jeśli podjęte środki okażą się
właśnie sytuację, by tym samym lepiej zrozumieć zjawisko alkoho- nieskuteczne, a najczęściej tak się dzieje, to wówczas wszyscy
lizmu. czują się zwolnieni, bo zrobili swoje, Tylko pacjent „zawiódł"
Powszechnie jednak uważa się, że perswazją można doprowadzić n i e wykazując dostatecznie dużej motywacji do leczenia. I dokąd
do zmiany zachowania alkoholika. Ileż sił w rodzinach, kręgach ma wtedy pójść i na kogo liczyć człowiek, który wypadł z tak
koleżeńskich, komisjach lekarskich poświęca się na dotarcie do skonstruowanego systemu? A przecież nawet ci, którzy stają się
niego z argumentami o charakterze intelektualnym i emocjonalnym. ludzkimi wrakami, nie przestają być ludźmi.
ZapomirTa się tymczasem, że adresat tych tłumaczeń i zaklęć ma Tak więc. jak nie obejmujemy leczeniem grupy, która się do le-
wybitnie osłabioną wolę i możliwości realizacji postanowień, czenia najbardziej kwalifikuje, tak równie obojętnie lub agre-
pozbawiony jest wstydu, morale itp. Rozumie, co do niego mówią, sywnie odnosimy się wobec tych, którzy „zawiedli społeczne oczeki-
lecz nie ma już możliwości, by postąpić zgodnie z owym zrozumie- wania".
niem. Wierzy jak ślepy, któremu mówi się o kolorach. Wierzy, że Ale oni chodzą, żyją, deprawują nieletnich, rozsiewają choroby,
czerwone to czerwone, nawet przytakuje. Tylko on tego czerwonego muszą jeść, gdzieś mieszkać. Może należałoby im zapewnić jakieś
nie dostrzega. Rozumie, ale nie może nic zrobić, bo jego uwaga pomieszczenia w większych ośrodkach, gdzie mieliby godziwe wa-
skierowana jest na to, że oto mijają cztery, godziny, a on jeszcze runki życia, opiekę lekarską, dostawaliby niezbędną ilość jedze-
nie wypił swojej dawki, żeby żyć. Będzie nawet deklarował szczerze, nia i — wiem, że wywoła to-sprzeciw — stałą niewielką ilość
że chce się leczyć, ale już następnego dnia będą to deklaracje alkoholu? Jest on przecież dla nich elementem nieodzownym
bez pokrycia. do życia, stał się wręcz niezbędny w procesach przemiany ma-
Powszechnie obiecujemy tym ludziom leczenie, które w istocie terii.
leczeniem nie jest i być nie może, bo jego metody zbudowane Krytykując istniejącą sytuację nie dysponuję żadnymi receptami.
są na wyobrażeniu zdroworozsądkowym i pewności, że skuteczne Wiem tylko, że należy zrezygnować zarówno z zakłamania, fałszu,
będzie jedynie poddanie człowieka izolacji, wymuszonej abstynencji, jak i agresji wobec ludzi pijących nałogowo, dążyć zaś do zrozu-
„obróbce medycznej" lub represji. Wszystkie metody leczenia wy- mienia istoty zjawiska. Wówczas alkoholicy mieliby znacznie więcej
wodzące się od słowa „walka" zbudowane są na systemie izolacyjno-- motywacji do leczenia, zwłaszcza w okresie, kiedy leczenie to może
awersyjnym i represyjnym i chcą wymusić abstynencję w sposób przynieść skutki pozytywne. Gdyby ów chirurg wiedział, że jeśli
administracyjno-karny. Podejmuje się wobec alkoholika określone powie otwarcie o swoim problemie, nie zostanie natychmiast odrzu-
zabiegi, które mają obrzydzić mu picie, zniechęcić do niego, co po cony przez środowisko, wykazałby zapewne więcej odwagi i może
jakimś czasie — jak się zakłada — powinno przynieść pozytywny byłby bardziej podatny na dyskretną perswazję.
elekt. I jest na przykład wielkim zaskoczeniem, gdy człowiek A co się dzieje, gdy ktoś pojawi się w swoim środowisku jako
po wielu latach więzienia wychodzi na wolność i upija się w tym wyleczony alkoholik? Otaczający go ludzie postarają się już o to,
samym dniu tak, jakby skończył pić wczoraj. Alkoholizm jest by ich głębokie przekonanie, że alkoholika nie można wyleczyć
bowiem czymś nieodwracalnym, podobnie jak uczulenie na jakiś — znalazło pełne potwierdzenie. A może nie jesteśmy społeczeń-
alergen. Dlatego systemy leczenia, które można uznać za relatywnie stwem, które swoją postawą w ogóle umożliwia leczenie?
skuteczne, zaczynają się właściwie od stwierdzenia: jestem alkoholi- Kiedy mówimy o alkoholizmie, wszyscy patrzą w kierunku służby
kiem, z całą prawdą i wszystkimi konsekwencjami, jakie ono zdrowia, a w j e j obrębie — w kierunku psychiatrii. Skoro ludzie
zawiera. Stwierdzić to musi sam zainteresowany, a społeczeństwo zachowują się tak nierozumnie, samoniszcząco, to powinni stać
i jego instytucje powinny walczyć nie z nim, ale o niego. się przedmiotem zainteresowania tej dziedziny nauki, która zajmuje
się nienormalnością. Lecz student medycyny wybierając psychiatrię styczne, że prowadzą je ludzie, których działalność nie jest stymu-
pasjonuje się zaburzeniami psychicznymi, ch.ce nieść chorym ulgę, lowana wysoką płacą ani prestiżem społecznym. Jest to najczęściej
z pewnością też nie widzi się w przyszłości jako strażnik lub ich osobista sprawa, wbrew wszystkiemu. Są to nieliczni fanatycy,
sanitariusz nie chcianego marginesu społecznego. Psychiatrzy po- lecz trudno na takich jednostkach budować cały system leczenia.
winni na pewno zająć się wtórnymi do choroby alkoholowej Większość lekarzy zajmujących się alkoholizmem w poradniach
zaburzeniami psychicznymi, czyli na przykład prawdziwą depresją przeciwalkoholowych traktuje swoją pracę jako dodatkową, wyko-
i innymi autentycznymi powikłaniami psychotycznymi, które są nuje ją najczęściej niechętnie, bez zaangażowania i niezbędnej
spowodowane alkoholem. Powinni też współuczestniczyć w diag- znajomości rzeczy. A rezultaty są takie, jakie są. I w dalszym
nozowaniu choroby, by móc rozróżnić psychozę jako skutek ciągu chcemy załatwić wszystko na zasadzie liturgii słowa, ze
nadużywania alkoholu od psychodegradacji alkoholowej, która „powinno się", że „należy". I tak koło, które powinno się toczyć,
jest bardziej zagadnieniem administracyjno-porządkowym i społecz- stoi w miejscu.
nym niż medycznym. Ciężar odpowiedzialności za leczenie nie
może jednak spoczywać tylko na psychiatrach. Wyłączne obarczanie
ich odpowiedzialnością za rezultaty leczenia odwykowego jest
nieporozumieniem. Musiałoby się ono odbywać kosztem chorych
psychicznie. Psychiatrzy nie są też najczęściej w stanie uzdrawiać
relacji społecznych, których nieprawidłowości są główną przyczyną
tej choroby. Alkoholizm w Polsce w 75 proc. ma charakter socjolo-
giczny. Zatem — jeżeli leczenie miałoby sięgać do właściwych
przyczyn — trzeba by dotrzeć do relacji środowiskowych.
Leczenie polega wówczas nie tylko na dokonaniu analizy psycholo-
gicznej, reorientacji czy psychoterapii, ale na ponownym włączeniu
chorego w relacje rodzinne, społeczne, zawodowe. A tego psychia-
trzy z reguły nie potrafią. Umiejętności te pojawiają się dopiero
w czasie długiej praktyki w leczeniu odwykowym. Niezbędne są do
tego inne obiekty i urządzenia niż te. którymi dysponuje psychiatria.
I jest raczej regułą, że psychiatrzy i psycholodzy zajmujący się
tylko leczeniem odwykowym — przestają się zajmować psychiatrią
i psychologią. Psychiatrzy mogą się znajdować w zespole współ-
pracowników, ale główną rolę powinien odgrywać na przykład
pracownik socjalny z przygotowaniem terapeutycznym.
Tymczasem formułujemy postulaty, tworzymy ramy dla działań
prawnych i społecznych, a nie dostrzegamy jednocześnie potrzeby
kształcenia pracowników o nowej profesji. W innych krajach przy-
kłada się do działań tego typu znacznie większą wagę. Kształci
się na przykład pracowników socjalnych z wyższym wykształce-
niem, dysponujących wiedzą psychologiczną i terapeutyczną z ele-
mentami psychiatrii. Dlatego ich działalność bywa o wiele skutecz-
niejsza.
Mamy w kraju kilka ośrodków leczenia alkoholików, które
mogą być przykładem właściwych rozwiązań. Jest charaktery-
właściwości farmakodynamiczne, czyli inaczej mówiąc: biologicznie
czynnych.
Narkomana cechuje nieodparty przymus przyjmowania takiego
środka i zdobywania go. Odczuwa on potrzebę ciągłego zwiększa-
nia dawki, wskutek czego dochodzi do psychicznego i fizycznego
uzależnienia.
Narkomanii towarzyszą zjawiska określane często przez środo-
wiska naukowe jako:
— przyzwyczajenie, czyli psychiczne pragnienie, którego okreso
we lub stałe spełnienie powoduje przyjemność, euforię, usuwa uczu
cie napięcia, złe samopoczucie, dolegliwości, lęki itp.,
— tolerancja to w tym przypadku zmniejszające się działanie
- tej samej dawki środka i w związku z tym konieczność zwiększania
NARKOMANIA tej dawki dla uzyskania poprzedniego efektu (habituacja),
—uzależnienie cielesne lub fizyczne jest to stan, w którym
Po zasygnalizowaniu problemów związanych z alkoholizmem odstawienie leku lub środka powoduje występowanie
wypada k i l k a zdań poświęcić narkomanii. Jest to zjawisko pozornie specy
nowe, bulwersujące opinię, w mechanizmach i etiologii podobne
ficznych objawów, zwanych zespołem odstawienia,
do alkoholizmu. I znów spotykamy się tu z ignorancją i zbudowa-
—zespół odstawienia lub głodu ma swój charakterystyczny
nymi' na niej mitami.
przebieg i czas trwania. Stan ten jest równie typowy dla
Narkomania ostatniej l a l i nie wyrosła w rodzimej kulturze narko
i tradycji. Jest produktem importowanym, który znalazł jednak
manii jak poprzednie.
u nas dogodną pożywkę do rozwoju. Kandydatów na narkomanów
By udowodnić tezę ze wstępu, że mamy do czynienia ze zjawi-
wychowujemy w naszej rzeczywistości społecznej. Wydawałoby
skiem starym j a k świat, proponuję zapoznanie się z paroma
się, że w tym przypadku będzie nam, jako społeczeństwu, łatwiej
wyrobić sobie bardziej racjonalny pogląd. Tymczasem znowu prze- ciekawostkami historycznymi. W łacińskim kręgu kulturowym,
jawiamy agresywność, arogancję, znowu pada słowo „walka", w źródłach pisanych, po raz pierwszy wzmianka o opium pojawiła
znowu stykamy się z drastycznymi, bulwersującymi opinię pobliczną się u Homera w IV pieśni Odysei. Mleczko makowe znane było
obrazkami, które wzbudzają niechęć wobec narkomanów i powo- już parę wieków wcześniej w starożytnym Egipcie. Kapłani używali
dują ich odrzucenie. wywaru z główek maku, a zapiski lekarza egipskiego (1600 lat
Zagadnienie to ma wiele wspólnego z alkoholizmem i kto wie, p.n.e.) określały opium jako lek... „na krzykliwe dzieci". Wywar
czy nic przez tę analogię stosunek do narkomanii jest również / maku używany był bowiem jako środek nasenny. W niedawno
skażony błędami poznania. odkrytych w Jeziorze Genewskim szczątkach osiedli palowych
Jeżeli porozmawiać o problemie narkomanii w aspekcie histo- sprzed trzech tysięcy lat znaleziono również główki makowe.
rycznym, teoretycznym i z punktu widzenia konsekwencji praktycz- Na Krecie istniał wręcz kult bogini maku.
nych, to można by tę opowieść zacząć od stwierdzenia: nic no- Gdyby przeanalizować legendę o Minotaurze i Tezeuszu, mity
wego pod słońcem. o Argonautach, o Orfeuszu, to można je potraktować jako meta-
Spróbujmy zdefiniować, czym jest narkomania. Narkomania lorę mówiącą o tym, co dzieje się z człowiekiem, który używa
— synonim: toksykomania — to stan okresowej lub przewlekłej środków odurzających. Jasna nić rozumu przeradza się w labirynt,
intoksykacji, przynoszący szkodę osobnikowi i społeczeństwu, z którego nie ma wyjścia.
a spowodowany powtarzającym się zażywaniem leku naturalnego Słowo opos, od którego wywodzi się nazwa opium, jest pocho-
lub syntetycznego czy też innych substancji i środków mających dzenia greckiego, a oznacza sok makowy. Jedno z wielu poetyckich
określeń, jakich używali Grecy mówiąc o opium, brzmiało: „środek,
który wywołuje zimowy sen uczuć". W poezji greckiej tamtego
czasu znajduje się wiele przychylnych i zachwalających opium uważano, że jest ono środkiem dla ubogich, dla wyższych warstw
opisów. Podobnie było w Rzymie, czego przykładem są Georgiki zarezerwowano haszysz, jako środek szlachetniejszy. Obyczaje te
Wergiliusza, nasycone wspaniałymi opisami tego, co autor nazywa dotarły z krajów arabskich do Chin i czasem niesłusznie odnosi
„snem zapomnienia". się wrażenie, że Chiny są źródłem tej tradycji.
W świecie starożytnym możni żyli w ciągłej obawie przed otru- W średniowiecznej Europie opium nazywano smoczą krwią,
ciem. Trucizny służyły w tym okresie do załatwiania spraw poli- diabelskim brudem itp., miały się nim rzekomo posługiwać
tycznych, dynastycznych, ambicjonalnych. Poszukiwano wówczas czarownice.
powszechnie tak zwanych antytrucizn, co ma związek z opium, Słynny Paraeelsus był propagatorem innego środka, który nazy-
ponieważ już w VII wieku p.n.e. stosowano je w głębokim przeko- wał się laudanum. Było to nic innego, jak alkoholowy wyciąg
naniu, że środek ten potrafi chronić przed śmiertelną trucizną. z owoców jałowca, jadalnych goździków i opium. We wszystkich
Medyczne zastosowanie opium zostało opisane przez ówczesnego bogatych domach laudanum stało wkrótce na poczesnym miejscu,
medyka, Epidaurosa. Chorym podawano napój mający wywoływać podobnie jak dzisiaj kawa albo relanium.
sny, na podstawie których stawiano diagnozy. Napój ten składał W XVII wieku w Anglii Thomas Sydenham, lekarz i filozof,
się z wina, miodu i opium. zwiększył jeszcze dawkę opium. Podobno zdążył on za swojego
Używanie tego środka stało się wkrótce tak powszechne, jak życia przepisać pacjentom około... 17 tysięcy funtów laudanum.
dzisiaj proszka od bólu głowy i aspiryny. Choć — należy to oddać Sam miał tak wysoką tolerancję, że zażywał dziennie 20 gramów
starożytnym — znali oni negatywne działanie opium. Aleksander tego środka, choć dawka śmiertelna wynosiła od 10 do 15 gramów.
Wielki od rana do wieczora używał wina zaprawionego opium, Ta niefrasobliwość ówczesnych lekarzy jest z punktu widzenia
a jego żołnierze przed bitwą również otrzymywali swoją porcję obecnej wiedzy zastanawiająca, a niekiedy bulwersująca i w trochę
mleczka makowego, dzięki czemu uzyskiwali zaskakujące rezultaty innym świetle stawia znane z historii medycyny postacie.
w postaci długich przemarszów, dużej wytrzymałości na brak wody Zmiana stosunku do środków odurzających nastąpiła na przeło-
itp. Słynna cykuta, którą podawano w Grecji skazanym na śmierć, mie XVIII i XIX wieku. Opium wyszło wówczas z powszechnego
była — w akcie swoistej łaski — mieszana z opium. użycia i stało się środkiem stosowanym tylko i wyłącznie w celach
Strach przed otruciem i poszukiwanie antytrucizn doprowadziły medycznych. Każdy inny sposób użycia był uważany za szkodliwy
w końcu do powstania teriaku. Był to napój złożony z wywaru i naganny.
ziół i różnych przedziwnych dodatków, jak udko żabie czy paję- Środowiskiem najbardziej zagrożonym, do czasu pojawienia się
czyny. Podstawowym składnikiem teriaków było opium. Teriak ostatniej fali narkomanii młodzieżowej, było środowisko pracow-
był powszechnie używany przez ludzi możnych, ponieważ wierzono ników służby zdrowia. Lekarze, pielęgniarki, farmaceuci mieli
w jego właściwości neutralizujące trucizny. Słynne wino Kleopatry łatwy dostęp do tych środków i stąd rekrutował się najwyższy
składało się w 30 proc. z opium. Hannibal, który dokonał tylu procent narkomanów, głównie morfinistów.
militarnych wyczynów, nie zdobył Rzymu, ponieważ... spał pod Nikt dziś nie może powiedzieć, że nie zna skutków zażywania
jego murami przez dwa tygodnie z powodu nadużycia opium. narkotyków. A jednocześnie wciąż powszechne jest poszukiwanie
Neron wypijał codziennie pół litra płynu, w którym było 30 proc. sposobów ucieczki od świata realnego za pomocą środków odurza-
opium. Cesarz Tytus zmarł z powodu jego przedawkowania. jących. Mimo racjonalizmu, cywilizacji, kultury człowiek współ-
Słynny lekarz starożytny, Galen, wzmocnił działanie teriaku czesny znajduje się w sytuacji wcale nie łatwiejszej niż starożytni.
podwyższając dawkę opium do 40 proc. Aż trudno w to uwierzyć, I oni musieli sprostać wyzwaniu swoich czasów: różnym plagom,
ale w starożytnym Rzymie były 793 sklepy, w których serwowano obawie przed gniewem bogów. My także mamy swoje wyzwania.
tylko i wyłącznie opium. Pytanie o etiologię narkomanii musi być postawione inaczej
Tradycję tę przejęli Germanie. Dopiero Karol Wielki po raz niż w przypadku wielu chorób. Tam cały wysiłek badawczy skiero-
pierwszy zabronił używania opiatów. wany jest na udzielenie odpowiedzi, co je powoduje. W przypadku
W świecie arabskim, do którego opium przywędrowało z Rzymu, narkomanii nie mamy tego typu trudności. Przyczyny są znane,
pytaniem podstawowym zaś jest: jak i dlaczego? Należałoby na lęk, pogarsza się nastrój, pojawia się poczucie osamotnienia, winy,
wstępie obalić przekonanie, że ktoś zażywający te środki pierwszy, grzechu. Żeby odczuć ulgę, trzeba wziąć kolejny środek. Następuje
drugi, trzeci raz ma świadomość, że zostanie narkomanem, ma złą wówczas coś na podobieństwo sprzężenia zwrotnego: wziąłem,
wolę, rozmyślnie, z premedytacją wprowadza się w to nieuniknione żeby mi było dobrze, ten stan minął, poczułem się wyjątkowo źle,
„coś" w przyszłości. Powstanie każdego nałogu i jego rozmiary biorę więc następną dawkę. Podobnie zresztą dzieje się z alkoholi-
zależą od wielu czynników kulturowych, społecznych, więzów kami. Po pewnym czasie zażywa się narkotyki nie po to, by doznać
rodzinnych, systemu wychowawczego, dostępności owych środków ulgi po jakichś przykrych doświadczeniach, ale na skutek wystąpie-
oraz osobniczej predyspozycji. Te czynniki sprawcze podzielić nia głodu narkotycznego. Narkotyzowanie się nie ma już na celu
można na wewnętrzne i zewnętrzne. Zacznijmy od tych pierw- doznania przyjemności, a l e jest spowodowane przemożnym stra-
szych. chem przed owym fatalnym stanem.
Kandydat na narkomana jest najczęściej osobnikiem niedojrza- Odpowiadając na pytania: jak i dlaczego, należy poświęcić parę
łym charakterologicznie, o osobowości aspołecznej. Bywają to słów czynnikom zewnętrznym. Pierwszym jest dostępność środków
również jednostki nerwicowe bądź o nie ujawnionych psychozach narkotycznych. Sprzyja braniu także moda na niektóre leki oraz
typu depresyjnego. Stale borykają się z problemami natury emocjo- tolerancyjny stosunek społeczeństwa. W USA i w Europie taki
nalnej. Błędy wychowawcze w postaci nadopiekuńczości uwalniają stosunek istnieje wobec alkoholu. W Chinach, Japonii jest z kolei
ich już jako dzieci od obowiązków i odpowiedzialności, powodują bardziej liberalny stosunek do opium i morfiny. W krajach
niezdolność do samodzielnego przeciwstawiania się trudnościom. mahometańskich ceni się haszysz, potępia używanie alkoholu.
U ludzi tych występuje brak wewnętrznej kontroli, spontaniczność, Do pewnego czasu stosunek do leków w USA i Europie też
niepohamowana chęć natychmiastowego zaspokajania swoich po- był pełen zrozumienia. Teraz jest już na szczęście coraz mniej
trzeb. Odczuwają stałą frustrację spowodowaną wygórowanymi pobłażliwy.
wymaganiami, których nie są w stanie zrealizować. Charakteryzują Inną przyczyną zewnętrzną jest ciekawość środowisk twórczych,
się także niedojrzałością psychoseksualną, co nie ma nic wspólnego artystycznych, a także niektórych środowisk młodzieżowych, wido-
z ich możliwościami biologicznymi. Uderza u nich brak wytyczo- czna zwłaszcza u tych. którzy niewiele mając talentu próbują
nych celów życiowych, strategii życiowej, dojrzałości społecznej, takimi środkami, j a k kokaina, pochodne amfetaminy, LSD,
autonomii. Są pozbawieni umiejętności przeżywania zwykłych meskalina, mobilizować swoje możliwości twórcze. Nie można
przyjemności. Wszystko, co przeżywają, musi być bardziej inten- n i e wspomnieć o narkomanii środowisk upośledzonych społecznie
sywne, kolorowe. Prowadzi to do sytuacji konfliktowych, ponieważ i ekonomicznie, narkomanii mieszkańców slumsów i interiorów,
nikt nie chce aprobować ich wygórowanych i nieuzasadnionych mniejszości narodowych, a także młodzieży krajów bogatych, która
potrzeb i ambicji. Pełni obaw i lęków, niejednokrotnie szukają n i e widzi dla siebie perspektyw. Czasem powodem toksykomanii
ukojenia w środkach odurzających. Oto klasyczny, niemal modelo- może stać się indywidualne zetknięcie się z lekiem w warunkach
wy układ leżący u podstaw ucieczki w narkomanię. medycznie uzasadnionych.
Narkotyk jest to przecież środek, który znosi przykre uczucia Nagminna lekomania jest zjawiskiem równie niebezpiecznym
i napięcie psychiczne. Daje poczucie zadowolenia, wręcz euforii j a k narkomania. Leków psychotropowych i barbituranów używa
lub siły. Ten sam narkotyk zmniejsza głód, ból, frustrację, po- się na wszystko: na bezsenność, lęki, złe samopoczucie i... nieporo-
czucie zagrożenia, nie rozładowane napięcia seksualne. Mając ta- zumienia domowe. Zapominamy często, że nawet aspiryna i inne
kie właściwości łatwo staje się środkiem zastępczym zaspokajają- salicylaty, które wchodzą w skład proszków od bólu głowy czy
cym podstawowe potrzeby biologiczne, psychiczne i społeczne. Jego leków przeciwreumatycznych itp., używane w ogromnych ilościach
niebezpieczeństwo polega na łatwości zmniejszania bólu i ciężaru również powodują stan odurzenia. Pacjenci, którzy ich używają,
życia. dostrzegają ich euforyzujące działanie i... wpadają w nałóg.
Jeżeli środek odurzający staje się „podpórką" i zaczyna się Nie można też bagatelizować czynników sytuacyjnych, jak egza-
go używać, to w konsekwencji powstaje złe samopoczucie. Powraca min, bilans czy jakaś inna ważna próba. Ludzie są zobowiązani
mieć sukcesy, muszą być aktywni, sprawni i te sytuacje wymuszają środków odurzających. Osoby, które dzisiaj dość nierozważnie
branie środków typu amfetaminowego, usuwających zmęczenie, zażywają dużo leków trankwilizujących i przeciwbólowych, a wy-
likwidujących konieczność snu, wzmagających sprawność. Najpierw stępują jednocześnie przeciw narkomanom — niech pamiętają,
bierze się lek na pobudzenie, a potem — ponieważ nie można że znajdują się w obszarze tych samych zdefiniowanych i opisa-
usnąć — na sen. Narkomania, w której używa się na przemian nych zjawisk.
środków pobudzających i powodujących uspokojenie, niesie wy- Jest prawdą, że środki odurzające używane w celach medycznych,
jątkowo fatalne skutki. w odpowiednich dawkach, usuwają ból,łagodzą różne dolegliwości.
Warto pamiętać, że konkretny przypadek narkomanii jest na Niebezpieczeństwo tkwi w tym, że w którymś momencie z powodu
ogół wypadkową wszystkich tych wewnętrznych i zewnętrznych ich właściwości euforyzujących przenosi sieje poza sferę zastosowań
czynników. medycznych.
Przy próbie zbudowania w miarę racjonalnego, a nie morali- Dla poznania mechanizmów i etapów rozwoju narkomanii najle-
zatorskiego poglądu, nie można nie uwzględniać relatywizmu ocen piej, jako modelowe, służy uzależnienie typu morfinowego, czyli
tego zjawiska. Kontekst historyczny i inne czynniki zmuszają, morfinizm. Dla morfiny, jak dla każdego innego tego typu środka,
by posługiwać się w tej sprawie większą znajomością rzeczy, a nie niezwykle charakterystyczny jest zespół odstawienia, występujący
tylko oburzeniem moralnym. Wszystkie te czynniki są ważne po czternastu godzinach od wzięcia ostatniej dawki. Ten okres
i dlatego powinniśmy sobie zadawać pytania zupełnie innej natury, u średnio zaawansowanego narkomana wystarczy, by wystąpiło:
bardziej typu filozoficznego, socjologicznego, pytania o prefero- ziewanie, kichanie, łzawienie, katar, jadłowstręt, rozszerzenie źrenic,
wany system wartości, o model życia, o konflikty moralne, zagro- drżenie, niepokój, bezsenność, przyspieszona akcja serca, wzrost
żenie ekologiczne, jako że aż z tak odległego punktu widzenia ciśnienia tętniczego, wymioty, biegunka i trudne do zniesienia
należy patrzeć na nieszczęście chłopca ze slumsów nowojorskich bóle. Stan ten osiąga swoje apogeum po czterdziestu ośmiu godzi-
czy naszego rodzimego narkomana. nach, a trwa siedemdziesiąt cztery godziny, potem ustępuje.
Środki odurzające podzielono na pewne grupy: Zaburzenia głębsze i bardziej trwałe następują w sferze osobo-
—środki typu morfiny (morfina, heroina, opium i środki synte wości i postaw społecznych narkomana. Jego zachowanie jest
tyczne, jak petydyna, metadon itd.), zdominowane potrzebą zdobycia i wzięcia narkotyku, co nadaje
—typu barbituranów (leki, trankwilizujące i psychotropowe), jego życiu swoisty rytm. Staje się on przy tym skrajnie ego-
—typu kokainy (głównie kokaina), centryczny.
—typu haszyszu i marihuany, Przy przewlekłej narkomanii, która trwa niedługo — bo więk-
—typu amfetamin (leki potencjalizujące, benzedryna, psyche- szość narkomanów zaczynająca brać około szesnastego, siedem-
dryna), nastego roku życia umiera około trzydziestki — zdarzają się
—typu halucynogennych (meskalina,, LSD). prawdziwe zaburzenia psychiczne w postaci psychoz, delirium.
Nie można tu pominąć również środków, które przez powszech- Są to jednak rzadkie przypadki, ponieważ większość chorych nie
ność stosowania — wydawałoby się — wcale do tej klasyfikacji dożywa takiego stadium.
nie pasują. Są to łagodne środki przeciwbólowe, jak aspiryna, Dla uzależnienia psychicznego i fizycznego spowodowanego
fenacytyna, środki przeciwcukrzycowe, jak insulina, narkotyki tak przez barbiturany charakterystyczne są także zaburzenia wegeta-
zwane wziewne, jak alkohole, eter, chloroform i inne, na przykład tywne, omdlenia, zaburzenia równowagi, czasem napady padacz-
ixi, kleje, rozpuszczalniki. W tym przypadku wynalazczość — jak kowe, a w skrajnych przypadkach otępienie i psychozy.
się okazuje — nie ma granic. A przecież już teraz myśli się nad Gdyby jednak przeprowadzić wśród społeczeństwa sondę na
skonstruowaniem elektronicznego aparaciku, za pomocą którego temat, czy owe z pozoru niewinne środki mogą wywołać aż takie
można byłoby stymulować pewne strefy mózgu tak, by uzyskać skutki — większość z pewnością zaprzeczyłaby takiej możliwości.
efekt, jaki daje odurzenie narkotyczne. Społeczna wiedza na ten temat jest bowiem niewielka. Problemy,
To długie wyliczenie ma uświadomić, jak szeroki jest wybór z powodu których sięga się po te tabletki, zdenerwowanie, przygnę-
bienic życiowymi niepowodzeniami itp., dalekie są od modelu
powstania klasycznego uzależnienia. Ludzie mają kłopoty, lekarz zwrotnie przyjaźń i uczucia, a to z kolei dostarczyć mu może
zapisuje tabletki — ot i wszystko. Obecnie mamy modę na radości życia i niezbędnego spokoju, który nie będzie go skła-
reladorm, który serwuje się w ogromnych ilościach. Jest to połącze- niał do zażywania czegokolwiek. Tak, w sposób niezwykle uprosz-
nie barbituranu z trankwilizerem, czyli środka nasennego i uspoka- czony, wyglądają cele, do których dąży się w psychoterapii.
jającego. Zespoły odstawienia po reladormie potrafią być niezwykle Następnym etapem jest readaptacja socjalna, odbywająca się
burzliwe, zaskakujące i... bardzo psychiatryczne. w mniej lub bardziej otwartych ośrodkach rehabilitacyjnych, komu-
Opisałem tu w dużym uproszczeniu modelową narkomanię, nach, w niekonwencjonalnych grupach, w których dokonuje się
morlimzm, podałem też krótką wzmiankę o toksykomanii lękowej. proces resocjalizacji.
Zrezygnowałem natomiast z charakterystyki każdego z wymienio- Jeżeli przeprowadza się leczenie w tych trzech aspektach, w miarę
nych w systematyce środków, bo przekroczyłoby to wyznaczo- konsekwentnie i komplementarnie, dysponując nadto odpowied-
ne ramy. nimi kadrami i środkami materialnymi, to wtedy można liczyć
Jakie są ogólne zasady postępowania leczniczego przy uzależ- na pewien względny rezultat. Taki mianowicie, że człowiek uza-
nieniu? Pytanie: jak leczyć narkomana, jest specyficzne i nie można leżniony, jakby obudowany społecznością oraz pomocą medyczną
odwołać się tu do modelu przyjętego z medycyny ogólnej. Jeżeli i psychologiczną, będąc inwalidą jednak żyje i pozytywnie funkcjo-
leczenie ma być skuteczne, zgodne z zasadami obowiązującymi nuje społecznie. Niestety, ośrodków takich jest za mało i niewielka
w całej medycynie — to musi nie tylko usuwać skutki. Ten, kto jest też liczba wyleczonych.
ma prawdziwe ambicje leczyć aż do wyleczenia, musi działać Poświęćmy parę słów profilaktyce, już nie globalnej, ale bardziej
głównie w sferze profilaktyki, i to profilaktyki nie tylko medycznej, konkretnej. Uświadamianie konsekwencji toksykomanii powinno
a l e również społecznej, moralnej, religijnej, ekonomicznej itp. być procesem ciągłym, choć pozornie wydawać się ono może
Dlatego n i e do służby zdrowia należy adresować żądanie usuwania nieskuteczne. Należałoby również wpływać na politykę społeczną,
przyczyn narkomanii. Nieporozumieniem jest również domaganie prawną, ekonomiczną, pokazywać inne wartości, na tyle atrakcyj-
się leczenia będącego bardziej represją niż leczeniem. Mimo ist- ne, na tyle pociągające, żeby stanowiły tamę przed zejściem mło-
nienia wielości szkół nieodzowna jest zasada jednolitej doktryny dych ludzi na margines.
leczenia. Musi się ona zasadzać na stwierdzeniu, iż nie istnieje Temu, kto raz stał się narkomanem, pozostanie do końca życia
jedna uniwersalna metoda. Niezbędny jest też podział narkomanów predyspozycja sprawiająca, że przy najmniejszej próbie zażycia
na grupy, zależnie od stopnia zaawansowania nałogu, podobnie środków odurzających po wielu nawet latach zostanie ponownie
jak to się czynić powinno z alkoholikami. nałogowcem. Jeśli ktoś zażywa tak zwane twarde narkotyki, nie
W leczeniu narkomanii można wyróżnić k i l k a faz. W pierwszej uda mu się wywinąć od tragicznych skutków, co najwyżej — mając
fazie chodzi o to, by pacjenta odtruć i przeprowadzić przez zespół dobrą kondycję — pożyje nieco dłużej. Te okrutne konsekwencje
odstawienia. Ze względu na występujące wówczas burzliwe objawy są w przypadku narkomanii znacznie bardziej prawdziwe i bez-
można to robić tylko i wyłącznie w warunkach internistycznego względne niż w przypadku alkoholizmu.
oddziału szpitalnego, z całodobową opieką. Gdy nastąpi j u ż popra- Dane statystyczne nie pozostawiają złudzeń. Wydaje się, co być
wa stanu somatycznego, można przejść do fazy najważniejszej, może zabrzmi jak herezja, że trzeba będzie pogodzić się z tą
którą nazywamy psychoterapeutyczną. Stosuje się tam wobec uza- mniej lub bardziej świadomą ucieczką od rzeczywistości, jaką
leżnioncuo działania motywujące, podtrzymujące, analityczne, jest narkomania. Jest to swoisty produkt czasu. I najbardziej
szuka się konkretnych źródeł nałogu oraz prowadzi konsekwentną doskonały system społeczny nie zlikwiduje tego zjawiska.
i systematyczną psychoterapię reorientującą. Próbuje się wówczas Można wprawdzie mówić, że nie jest to zjawisko powszechne.
dokonać zmiany systemu wartości, by był świadom swoich słabych W odróżnieniu od alkoholików, narkomani nie są sprawcami
stron, by je zaakceptował, nie cierpiał z powodu, że nie jest tak wielkiej liczby czynów przestępczych, można powiedzieć, że
takim, jakim chciałby być, by był dla innych życzliwy, co da mu statystycznie powodują mniej spustoszenia moralnego, wcześniej
umierają. Alkohol ma więcej niż na przykład morfina właściwości
zezwierzęcających człowieka, wyzwalających w nim najbardziej
prymitywne reakcje. Tym argumentem posługują się zresztą narko
mani, twierdząc, że to, co oni przeżywają, jest piękne, wzniosłe
i nie robi nikomu krzywdy. Lecz nieprawdą jest — jak sądzą
z kolej alkoholicy — że narkomani żyją szczęśliwie. Większość
z nich jest świadoma skutków nałogu, ale inaczej już żyć nie
potrafi. „
Może jest to cena, którą ludzkość już płaci i płacić będzie,
hołdując pewnym wartościom, dążąc do postępu, rozwoju, pozna-
wania nowych rubieży.

CZŁOWIEK WOBEC ZAGROŻEŃ


Nie chciałbym, by rozważania zawarte w tym rozdziale prowa-
dziły czytelników do wniosku, że rozwój człowieka składa się
z samych zagrożeń. Jednak dla celów tej publikacji potrzebne
jest takie właśnie jednostronne, nieco przerysowane spojrzenie.
W typowym przebiegu życia ludzkiego jest bowiem wiele mo-
mentów niebezpiecznych, niosących potencjalne zagrożenia, w tym
również psychopatologiczne. Już w okresie embrionalnym, a nawet
przedembrionalnym, pozornie odległe czynniki, jak: atmosfera
miłości, bezpieczeństwa, zasobności, dostatku, rodzaj pracy matki,
warunkują mniej lub bardziej prawidłowy rozwój płodu. Zaburzenia
spowodowane takimi przyczynami na pewno nie muszą uwidocznić
się jako organiczne uszkodzenia mózgu, które spowodują na przy-
kład niedorozwój umysłowy, mogą jednak wpłynąć na strukturę
osobowości, wywrzeć wyraźny wpływ na typ psychiczny przyszłego
człowieka. Wyraźne organiczne uszkodzenia mogą nastąpić w wy-
niku infekcji przebytej przez matkę, nieprawidłowego przebiegu
porodu, manipulacji akuszerskich. W tym okresie prawie wszystko
może być niebezpieczne dla tej delikatnej tkanki, zawierającej
wszystkie potencjalne zasoby dorosłego mózgu, a jednocześnie
tak jeszcze podatnej na wszelkie urazy. Pomijam tu przypadki
ekstremalne, jak niedorozwój umysłowy w różnych postaciach,
który ma rodowód genetyczny. Nawet gdy poród odbędzie się
prawidłowo, różne czynniki oddziałujące w pierwszych tygodniach
życia mogą spowodować, że osobowość danego człowieka za lat
dwadzieścia wykaże znamiona nieprawidłowości.
Przejdźmy do wczesnego dzieciństwa, okresu, który z pozoru
wydaje się być nieważny dla rozwoju, zwłaszcza psychicznego,
bo dziecko nie mówi, nie nawiązuje jeszcze kontaktu ze światem upartych postawach. Następuje wtedy zderzenie rodzącego się świa-
zewnętrznym. Jednak atmosfera domu — jak się okazuje — może domego „ja" z innymi podobnymi do niego bytami, z których
wprowadzić w życie dziecka albo spokój, albo chaos, w zależności każdy ma ochotę na dominację nad innymi.
od tego, czy gra głośna muzyka, słychać spokojny głos lub trzaska- Atmosfera, w której człowiek konstatuje swoje istnienie, złożona
nie drzwiami, czy osoby w zasięgu wzroku krzyczą czy uśmie- jest z wielu doznań pozytywnych, w postaci sympatii i afiliacji,
chają się. Świat zewnętrzny odbierany jest przez dziecko jako oraz złych, nieadekwatnych do sytuacji, wpajanych dziecku dążeń,
hałasy, zapachy, dźwięki. Brak kontaktu fizycznego może mieć oczekiwań, wmawianych talentów. W tym ostatnim przypadku mię-
ogromne znaczenie w kształtowaniu się małego człowieka. Dziecko dzy rzeczywistym obrazem człowieka a jego projekcją, między po-
dostraja się do atmosfery narzucającej pewną cykliczność. Dzięki stacią rzeczywistą a pożądaną, może nastąpić duży rozziew. Rodzą
niej w przyszłości może mieć ono wewnętrzny ład, spokój, coś. się tu pierwsze przesłanki dysonansu samopoznawczego. Czy jestem
co właśnie w tym wczesnym okresie życia układało się w pewną takim, jakim widzi mnie matka? Czy takim, jakim widzi mnie
harmonię, która wzbogacona później o pojęcia, słowa, wykształ- dalsze otoczenie, gdzie nikt nie uznaje mojej nadzwyczajnej urody,
cenie spełni się w postaci człowieka kulturalnego i uładzonego. talentów, mądrości?
Jeżeli nie ma tej atmosfery, to wyraża ono wówczas swój niepokój W dążeniu do zapewnienia sobie komfortu, w jakim się wyrastało,
krzykiem i, płaczem. W niespokojnym domu reakcją na płacz zaczyna się wymuszać pochwały w sposób agresywny lub manipula-
dziecka będzie krzyk, awantura, kłótnia, trzaskanie drzwiami. cyjny. A gdy to nie przynosi rezultatów — popada się w nerwicę,
I w tym momencie rodzi się późniejszy nieprawidłowy kontakt postawę wycofującą, bo runął obraz samego siebie, wpojony w dzie-
ze światem. ciństwie. Wtedy ujawniają się już skutki wszystkich dotychczaso-
W okresie naporu chorób niemowlęcych, iniekcji, wytwarzania wych błędów wychowawczych, jak na przykład brak samodziel-
się w organizmie osobniczego systemu odpornościowego, tworzą ności, nieumiejętność ponoszenia odpowiedzialności za siebie,
się też modele i sposoby reagowania na choroby. Zachowania które powodują, że kształtująca się osobowość pozbawiona jest
rodziców pełne troski, ale wnoszące spokój, budują w dziecku prawidłowego stosunku do otaczającego świata.
podwaliny emocjonalne, jak się należy zachowywać w przypadku Udziałem wieku dziecięcego są pierwsze porażki, klęski i radość
zagrożenia. Natomiast nerwowość, nadmierne podawanie lekarstw, zwycięstwa. W grach i zabawach daje się już zauważyć, kto ma
udzielający się dziecku niepokój dorosłych sprzyjają powstawaniu tendencję do dominowania, do przywództwa. Sporo młodych ludzi
w późniejszym życiu na przykład postawy hipochondrycznej. kaleczy się na tym placu bitwy, zwłaszcza gdy żyje w społeczeństwie,
Okres przedszkolny, w którym kształtują się podstawowe, jeszcze które preferuje sukces i system sportowo-rywalizacyjny. Ten, kto
nie zintelektualizowane elementy życia psychicznego jednostki, nie nie może się w nim zmieścić, któremu duch rywalizacji jest obcy
ujęte w normy zasady obyczajowe i moralne, jest w niewielkim — odstaje i jest nieszczęśliwy, doznaje po raz pierwszy poczucia
stopniu poddany kontroli i świadomemu działaniu. A przecież wyobcowania. W tym wieku pojawiają się również pierwsze wybory,
tylko w tym okresie rodzice mogą mieć na coś rzeczywisty wpływ, czy sympatyzować ze znanym już kolegą, czy związać się z kimś,
mają możliwości uczynienia wobec dziecka równie wiele dobrego kto jest silniejszy i zapewni poczucie bezpieczeństwa. Zaczyna
co i złego. Gdy w siedemnastym roku życia stwierdzi się niepra- się wchodzenie w inny, dorosły świat. Jeżeli ktoś nauczył się we
widłowy rozwój osobowości, to trzeba sięgać głęboko w przeszłość, wczesnym dzieciństwie oszukiwać, kłamać, zdobywać coś „sposo-
by odpowiedzieć sobie na pytanie, skąd się to wzięło. Może brak bem"', to metody te będą się u niego utrwalać. Ten. kto usiłował
było spokoju, poczucia bezpieczeństwa, afiliacji, może matka była rzetelnie zapracować na dobre wyniki, prawdopodobnie jako
i jest nadopiekuńcza, a ojciec nieobecny, lub odwrotnie. dorosły będzie preferował uczciwy sposób dochodzenia do celu.
Gdy z cieplarnianych warunków dziecko wychodzi na zewnątrz, W tym okresie pojawiają się też pierwsze działania na własny
czekają go burzliwe napięcia skojarzone najczęściej z poczuciem rachunek, tworzą się nie tyle fundamenty osobowości, bo to nastą-
istnienia. Dopiero u dziecka pięcio-, sześcioletniego rozwija się piło już wcześniej, ale pierwsze zręby, od których będzie zależeć
świadomość własnego bytu, co wyraża się czasem w buńczucznych, przyszła architektura człowieka.
Wywiedzione z amerykańskiej szkoły psychologicznej doktryny to się powszechnie uważa. Jak odległy jest ten fakt od potocznego
wychowawcze twierdziły, że wszelkie tłumienie w procesie wycho- mniemania na temat wieku, w którym kończy się proces kształto-
wania potrzeb i emocji dziecka musi spowodować złe skutki, wania człowieka! Uważamy, że następuje to koło osiemnastego
a w konsekwencji — powstawanie nerwic. Poglądy te znalazły roku życia, gdy zdaje się maturę, idzie do wojska. Gdyby spytać
wielu wyznawców i przybrały w życiu codziennym wręcz karykatu- młodego człowieka mającego 13-14 lat, kim chce zostać — nie
ralny wyraz, bo dzieciom pozwalano dosłownie na wszystko. umiałby odpowiedzieć. Ale z perspektywy lat można stwierdzić,
Odwrotnością tej koncepcji jest szkoła tresury, jaką przechodzili że jego działania w tym okresie życia, zainteresowania, rodzaj
na przykład kadeci, dyscyplina obejmująca wszystkie sfery życia, wybieranej rozrywki, lektury, szukanie towarzystwa określonych
regulamin typu wojskowego itp., co dla młodego człowieka też ludzi, ukierunkowały go do wyboru takiego a nie innego systemu
może się okazać szkodliwe. Nie optuję ani za jedną, ani za drugą wartości oraz takiego a nie innego zawodu.
krańcowością. Dziecko trzeba wcześnie wdrożyć do rytmu snu, Najbardziej pożądany jest stan, gdy między tym, co zewnętrzne,
posiłków, zabawy, nauczyć je już w dzieciństwie tego, co będzie i tym, co wewnętrzne, panuje harmonia, gdy nie rozbudowuje
konieczne w przyszłości, na przykład na studiach. Wtedy niejako się zbytnio świata wewnętrznego na niekorzyść zewnętrznego i gdy
machinalnie, odruchowo młody człowiek, sam nie wiedząc dlacze- nie dopuszcza się, by świat zewnętrzny dominował bez reszty nad
go, będzie umiał zorganizować sobie czas pracy i wypoczynku. światem wewnętrznym. Osiągnąwszy tę niezbędną równowagę,
Nauczył się tego nie w okresie, kiedy zaczęła się kształtować udaje się stworzyć coś, co nazywa się homeostazą psychiczną.
jego świadomość, tylko w wieku czterech, pięciu lat. Przykład Homeostazę tę w burzliwym okresie pokwitania może zakłócić
rodziców jest tu czymś niezwykle ważnym. biologia. Zaczynają się wówczas pojawiać popędy, zwłaszcza w sfe-
Wychowanie wcale nie musi opierać się na rozumieniu. Rozumie- rze szeroko pojętej erotyki. Jest ona obecna i we wcześniejszych
nie jest wtórne. Znacznie lepsze rezultaty osiąga się przez powta- okresach życia, jednak w wieku późniejszym, stymulowana prze-
rzani* i naśladowanie. Im więcej pożądanych przykładów — tym obrażeniami fizycznymi, wprowadza spore zamieszanie w rozwój
więcej oczekiwanych skutków w wieku dorosłym. Uczenie się nie człowieka. Jest irracjonalna, narusza różnorodne obyczaje, wią-
musi też być związane z karaniem za złe i nagradzaniem za dobre że przyjemność ze wstydem i grzechem. W tym okresie życia
rezultaty. Jest znacznie głębsze, gdy czynnikiem pedagogizującym powstaje potrzeba określenia się w kategoriach społecznych, filo-
jest akceptowany wzorzec. Jest nim przeważnie matka lub ojciec, zoficznych, moralnych. Pojawiają się pokusy życia dorosłego,
bo obrazem świata dla małego dziecka jest wówczas tylko dom, alkohol, realizowane przypadkowo doświadczenia seksualne, nastę-
a jedynymi reprezentantami świata dorosłych — rodzice. puje pierwsze wejście w zakłamany świat ludzi dorosłych, świat
Tę harmonię zastępuje czasem chaos i niekonsekwencja. Jedno obłudy, fałszu, hipokryzji, ubrany we frazesy religijne, ideologiczne,
z rodziców mówi: siądź przy stole, a drugie: daj mu spokój, moralne. Młody człowiek, który — jak każdy młody — widział
jedno: zrób to, drugie: zrób tamto. I wtedy właśnie rodzi się wiele dotychczas świat w kategoriach czarno-białych, ma do skonfronto-
proble mów mogąc ych się później objawić jako ps ychopatie wania ogromną liczbę zdarzeń dotyczących jego wnętrza i relacji
i nerwice. ze światem zewnętrznym. Nie jest w stanie ich wszystkich zrozu-
Rozwój intelektu, na którym wszystkim zależy, polega w istocie mieć i opanować. Między zakochaniem się- a klęską w szkole,
na procesach analizy i syntezy, jest niczym innym jak funkcją między odrzuceniem przez grupę i zwątpieniem w sens życia
tych procesów. Kończy się on, z czego nie wszyscy zdają sobie — nie ma niezbędnego okresu na wytchnienie. Prowadzi to do
sprawę, już koło dziewiątego roku życia, bo czym innym jest na- mniej lub bardziej głębokiej dezintegracji. Trzeba się odnaleźć,
turalnie erudycja i wykształcenie. Potem używa się inteligencji okrzepnąć, stać się sprawniejszym. I do tego, o dziwo, potrzebne
tylko do przyswojenie nowych treści i związków przyczynowo-skut- są właśnie międz y inn ymi u miejętności w yuczone i nab yte
kowych. A kto tak naprawdę zdaje sobie sprawę z tego, że w tym w dzieciństwie.
wieku dobiega w istocie końca intelektualny rozwój dziecka? Czło- Dalsze procesy są tylko cyzelowaniem, szlifowaniem nagroma-
wiek w wieku 11-12 lat „skrystalizował się" już znacznie bardziej, niż dzonych złych i dobrych doświadczeń. Jest to, niestety, także
okres, w którym mogą pojawić się prawdziwe kłopoty psychiatry- tywizm i pragmatyzm składają się na mądrość życiową, chronią
czne, nie tylko reakcje typu nerwicowego, nie tylko przesilenia przed uleganiem iluzji. Ktoś, kto wyniósł z dzieciństwa czy mło-
fizjologiczne, nie tylko urazy psychiczne, które nabierają potem dości przekonanie, że on i świat muszą być zawsze piękni, młodzi,
ogromnego znaczenia. Pojawiają się również schorzenia endogenne, zdrowi i bogaci — nie wytrzymuje próby konfrontacji z rzeczy-
stanowiące predyspozycję do chorób psychicznych, na przykład wistością i czasem, w rezultacie ucieka od niej do alkoholu, narko-
schizofrenii. tyków lub innej ułudy szczęścia... bo w stanie Odurzenia wszystko
Świadomość społeczna jest w tym przypadku jednoznaczna. jest prostsze, łatwiejsze i piękniejsze.
Mówiąc o nieprawidłowych stymulacjach mamy na myśli z reguły Żyjemy w cywilizacji, która prowokuje nas do kolekcjonowania
zle towarzystwo, filmy, nieodpowiednią literaturę, grupy prze- sukcesów i posiadania dóbr materialnych. Część ludzi traktuje
stępcze, czynniki patogenne. Jest to prawda niepełna, ponieważ pieniądze, władzę lub posiadanie rzeczy jako treść życia. Wytycze-
w zetknięciu z tymi zjawiskami autonomiczny, prawidłowy rozwój nie sobie jednego celu, j a k i m jest „przyszłość dzieci", zbudowanie
osobowości może mieć znaczenie decydujące dla zdrowia jednostek. w i l l i czy objęcie dyrektorskiego stanowiska, może się bardzo źle
Można zgodzić się ze stwierdzeniem, że jest mało istotne, czy na skończyć. Nawet gdy te pragnienia zostaną spełnione, to z całą
świecie będzie mniej lub więcej jakoś funkcjonujących neurotyków jaskrawością ujawni się życiowa pustka takich „rzeczowych" dążeń.
lub psychopatów, ale inaczej rzecz się ma z chorobami, które Około trzydziestego piątego — czterdziestego roku życia poja-
autentycznie, jak schizofrenia, w niejednym przypadku kaleczą wiają się też pierwsze trudności, upadki, pierwsze rozwody.
i -pustoszą psychicznie. Człowiek pragnie zacząć coś na nowo, rozgląda się za następną
Młodość z perspektywy lat widziana jest jako piękna, heroiczna. kartą... Jest w tym niepokój, bo na tym etapie jest się już świado-
Nie zapominajmy jednak również o jej złych stronach, o szamota- mym, co chce się osiągnąć, a realizm życia uświadamia dosadnie
n i u się, klęskach, rozgoryczeniu. Późniejsze lata nie są zresztą całą niemoc realizacyjną. Jest wiele powodów, by człowiek, zna-
wcale spokojniejsze. Następuje wprawdzie okrzepnięcie po tym lazłszy się między nierealną sferą dążeń a swoimi możliwościami,
burzliwym okresie życia, wchodzi się w unormowane tory: praca, doznał w tym okresie poczucia klęski, to zaś rodzić może problemy
awans, rodzina, dzieci. Jest to etap intensywnych starań, by spełnić nerwicowe. Rodzice za nic już nie mogą ponosić odpowiedzialności,
aspiracje materialne i społeczne. Nie myśli się już wówczas o wy- nie można niczego zwalić na młodość l u b żonę i spojrzenie prawdzie
chowywaniu siebie, własnym rozwoju. Uważa się, że edukacja w oczy jest deprymujące, powoduje złe samopoczucie, czasem
dobiegła kresu. Tymczasem w życiorysie zaczynają się pojawiać kwalifikujące się do interwencji psychiatrycznej. O chorobie jeszcze
pierwsze pęknięcia, klęski i dramaty. Jeżeli człowiek postawi na złą trudno mówić, ale dominować zaczyna lęk i smutek egzystencjalny.
kartę, wybierze zły zawód, zły układ małżeński, to sam zaczyna Jeżeli ktoś wcześniej w alkoholu czy środkach farmakologicznych
tworzyć sobie, zależną wyłącznie od niego, sytuację chorobo- znalazł antidotum na dolegliwości życia, to w tym momencie
twórczą. Utrzymuje j a k i ś fałszywy układ, poddaje się zakłamaniu, zaczyna w przenośni i dosłownie umierać, jeżeli nie biologicznie
upokarzającej podległości, nie doznaje satysfakcji zawodowej czy to społecznie, zawodowo, rodzin nie, staje się sam źródłem urazów
obywatelskiej. Zaczyna odczuwać bóle i smutki egzystencjalne. dla innych.
Wiele osób n i e może jednak zrezygnować z takiego obrazu siebie Nawet jeśli udało się jednostce uniknąć wcześniejszych kryzysów,
i świata, który jest dobry, a powinien być jeszcze lepszy. Są przeko- to gdy dojdzie do pięćdziesiątego roku życia, j a w i ą się przed nią
nani, że życie to droga, która będzie zawsze prowadzić ich w górę, nowe niebezpieczeństwa. Rezerwy psychiczne kończą się, mniejszy
ku lepszemu. Będą mieć coraz lepszy samochód, ładniejsze miesz- jest zasób zdrowia i siły. U kobiet wiąże się to z inwolucją,
kanie, urlopy zagraniczne, więcej szacunku, pieniędzy. Kiedy owe zaburzeniami biologicznymi i dyshormonozą, a także bolesną
oczekiwania n i e spełniają się. szuka się kogoś, kto jest temu zmianą statusu. Przestaje być kobietą w sensie biologicznym,
winien. Trudno bowiem zaakceptować życie, w którym jest miejsce w mniejszym stopniu czuje się też matką, bo dzieci się usamodziel-
na relatywizm, pragmatyzm, uwzględnianie wielu niepożądanych, niły, co niejednokrotnie było celem jej życia. Pozostają konflikty
ale realnych elementów, jak choroby, starość czy śmierć. Ten rela- z własnym mężem, dojmujące uczucie wykonania swojego zadania
i samotność. Spory cios stanowi też przemijanie urody. U niejednej
kobiety zaczynają się zaburzenia, depresje zwane inwolucyjnymi,
zespoły hipochondryczno-neurasteniczne.
Przegrane mężczyzn mieszczą się bardziej w kategoriach rzeczo-
wych: pracy, obowiązku, osiągnięć. To wszystko przyczynia się
do tego, iż mężczyźni albo uciekają w niespokojną „drugą młodość",
w kolejne przeżycia erotyczne, albo z poczuciem goryczy, wyrzą-
dzonej im krzywdy popadają w melancholię, w depresję, używając
przy tym często słowa: „nie rozumiem", „nie rozumiem, jak to się
stało", „nie rozumiem, jak do tego mogło dojść". W konsekwencji
także stają się często pacjentami psychologów lub psychiatrów.
Później ujawniają się zmiany typu zwyrodnieniowego, pierwsze
choroby związane z wadami systemu krążenia, układu trawiennego, AUTOPORTRET Z PRZYWARAMI
kostnego itd.
Jak widać, nie ma takiego okresu, w którym człowiek mógłby Często my, ludzie żyjący współcześnie, odczuwający od czasu
się czuć bezpieczny. Każdy kolejny etap w jego życiu jest nowym do czasu ból egzystencjalny i zmagający się z rzeczywistością,
wyzwaniem, niesie nowe zagrożenia, a także — nie zapominajmy, która nas uwiera — szukamy odpowiedzi na nasze wątpliwości
choć się tym nie zajmujemy na kartach tej książki — nową przy- w historii, polityce, ekonomii. Natomiast nie podejrzewamy nawet,
godę i radość. że odpowiedzi na pytania: dlaczego nam „nie wychodzi", dlaczego
Ten kompilacyjny, w znacznym stopniu uproszczony życiorys zawodzi sfera wolicyjna — można równie dobrze poszukać w...
pokazałem celowo i świadomie nieco demagogicznie. Uczyniłem psychiatrii.
to nie po to, by odebrać czytelnikowi radość i spokój życia. Gdy w różnorodnych dyskusjach dochodzimy do stwierdzeń
Chciałem go tylko przestrzec, by nie grzeszył absolutną pewnością wręcz kategorycznych, że to i to należałoby zrobić, to zwykle
siebie. Wszystkie przypadki, które tu wymieniłem jednostronnie, okazuje się, iż nie mamy trudności z opisem i analizą rzeczy-
w pewnej kondensacji — grożą nam wszystkim ustawicznie. wistości i stworzeniem na tej podstawie pewnych rozwiązań.
Niech się cieszą ci, których nie zaprowadziły one na przykład Brakuje natomiast odpowiedzi na pytanie, jak to zrobić, żeby...
do psychiatry. Ale równocześnie niech nie grzeszą pychą w stosunku było zrobione. Jakie uruchomić w nas motywy, siły napędowe,
do osób, którym się tak szczęśliwie nie powiodło. emocje, które przy spełnieniu pewnych warunków w sferze ma-
terialnej gwarantowałyby skuteczność działań?
Wydaje się, że ciągle omijamy zagadnienie, które można by naz-
wać psychologią narodu. Zakładając hipotetycznie, że istnieje
coś na podobieństwo osobowości narodu, jej opis w odniesieniu
do naszego narodu zawierałby jakieś cechy pozytywne, negatywne,
chwalebne, naganne, słowem — wyróżniające nas. Wielu historyków
podkreślało już w swoich opracowaniach, że mamy bardzo dużo
cech skirtoidnych. czyli histerycznych, takich jak teatralność,
spontaniczność działań, skłonność do kierowania się emocjami.
W sferze obyczajowej wiele polskich zachowań można określić
jako ekspresyjne, odpustowo-ludyczne. Uczestnicy masowych mis-
teriów histerycznych odczuwają niedosyt miłości, mają stałą po-
trzebę akceptacji, gotowi są manipulować, zmuszać innych, by ich
kochali. Kto wie, czy przypadkiem nie na tym samym gruncie cji etyczno-moralnej. A my, przez dowodzenie, jakie wskaźniki
rodzi się nasz brak wstydu, zgoda na jałmużnę, oczekiwanie, należy przekraczać, jakie deklaracje realizować, przez uchwały,
że na przykład stanie się cud i zostaną nam darowane długi. nawoływania, centralizując zdecentralizowane bądź decentralizując
W tym dobrym samopoczuciu umacnia nas stwierdzenie, że prze- scentralizowane — wierzymy i oczekujemy, że te zabiegi w sposób
cież każdy Polak, który wybije się ponad przeciętność, świadczy magiczny zmienią się w dostatek.
o tym, że naród jest nieprzeciętny. Z kolei przestaliśmy się liczyć Erich Fromm powiedział kiedyś, że nieszczęściem narodu nie-
w świecie, bo źle pracujemy. Mimo to uważamy, że świat w dal- mieckiego była ucieczka od wolności. Wydaje mi się, że gdyby
szym ciągu powinien pas akceptować i uznawać naszą nadzwyczaj- zajmował się psychopatologią narodu polskiego, mógłby powie-
ność. dzieć, że jego nieszczęściem jest ucieczka od rzeczywistości. Nie
Wracając do podstawowego pytania: dlaczego, to obawiam się, akceptujemy dzisiejszej, nie akceptowaliśmy minionej. Chętnie
że częściej odpowiadamy sobie na pytanie, co się nam nie udaje, natomiast przyjmujemy dotyczące jej mity i legendy, bo to jest
niż dlaczego nam się nie udaje. Szukamy uzasadnienia w historii, łatwiejsze.
w czasach zaborów, w wieloletnim braku państwowości itd. Ale Ucieczką od rzeczywistości można wytłumaczyć jeszcze inne
jest to niczym innym jak niechęcią do rezygnacji z wizerunku sa- nasze zachowanie. Gdyby ktoś nam powiedział, że można pożąda-
mego siebie, wizerunku może ładnego, ale anachronicznego. Wolimy ny dobrobyt osiągnąć za pomocą jednego powstania, w czasie
naginać świat do siebie niż siebie do świata. Podobnie w relacjach którego i l u ś ludzi zginie, albo stuletniej pozytywistycznej pracy,
jednostkowych i społecznych prędzej gotowi bylibyśmy zmienić to jestem przekonany, że wybralibyśmy powstanie. Nie będziemy
ustrój, rząd, ideologię, może układ geopolityczny, niż adaptować pamiętać, iż w czasie każdego takiego zrywu, który potem zajmuje
siebie do realiów i racji ogólniejszych. Na Wschodzie i na poczesne miejsce w literaturze i... w wyobraźni następnych pokoleń
Zachodzie dawno odkryto prawdę, że we współczesnym świecie układ — tracimy kolejne zastępy wartościowych ludzi, ginących jeżeli
mikro może funkcjonować tylko w układzie makro, jako że wyłącz- nie na barykadach, to w więzieniach. Ileż przykładów choćby
nie w ten sposób można zmniejszyć dystans cywilizacyjny. Nam z ostatnich stu lat potwierdza to spostrzeżenie.
jednak ciągle żal, że nie jesteśmy już Polską Jagiellonów, że Inne narody, znacznie skuteczniejsze od nas w działaniu, nie
nie ma Sobieskiego i Piłsudskiego, że nie jesteśmy hegemonami, miałyby żadnych wątpliwości, że lepiej jest wiek cały ciężko praco-
że nie jesteśmy bogaci, że nie posiadamy kolonii i daleko nam wać, niż narażać kogokolwiek na śmierć.
do Kuwejtu. W naszej rzeczywistości jest mnóstwo elementów, których wolimy
Nie lubimy obiektywnej prawdy o nas samych i odrzucamy ją. nie dostrzegać. Nie akceptujemy na przykład wyników opracowań
Jeszcze bardziej nie lubimy, gdy prawdę tę przedstawiają nam naukowych czy przeprowadzanych sondaży, jeżeli nie potwierdzają
obcy. Nikt nam nie dogodzi opisem naszej kondycji, jeżeli nie obiegowych sądów o czymś. Gdy innym społeczeństwom mówi się,
podniesie walorów bohaterstwa i męczeństwa. Z kolei dla nas że należy myć zęby po to, by uniknąć próchnicy, to w większości
Niemcy są bez polotu, Anglicy zimni. Amerykanie naiwni. Wszyst- przypadków osiąga się założony cel. U nas, im usilniej ktoś będzie
kim narodom mamy coś do zarzucenia, a sobie... niewiele. mówił, że należy coś robić, tym większy wobec tego przejawiamy
Ostatnie uogólnienia zbliżają się niebezpiecznie do truizmów. opór. I w innych krajach istnieje sekciarstwo, mistycyzm, irra-
Ale rzecz przedstawia się zupełnie inaczej, jeśli uwzględnimy nasze cjonalizm, ale zjawiska te nie są w stanie stymulować głównego
archetypy w kontekście historycznym i powszechnym derealizmie. nurtu życia społeczno-gospodarczego. Mormoni uprawiający prak-
W świetle tego próba postawienia rozpoznania psychopatologicz- tyki religijne nie przestają codziennie pracować, oszczędzać, bo-
nego wcale nie jest taka zaskakująca. U innych narodów wyraźnie gacić się. Nasze pokłady irracjonalizmu, mistycyzmu nie zostały
skuteczniejsze kształtowanie pożądanych postaw polega na tym, dotąd skanalizowane w coś mądrego, na przykład w etos pracy
by poszczególnym ludziom „chciało się chcieć". Koncentrują się czy oszczędzania. Szwedzi czy Szwajcarzy nie dlatego są bogaci,
tam na wzmacnianiu i pobudzaniu jednostkowego zainteresowania że mieszkają w korzystnej szerokości geograficznej, lecz dlatego,
pracą, a zarazem nadawaniu temu działaniu odpowiedniej nobilita- że są aż do przesady skrzętni, pracowici, punktualni. A te cechy
bardzo się nam nie podobają i nie mamy ochoty ich się nauczyć. funkcjonować w świecie, który także ma swoje zagrożenia ekono-
Ponieważ większość narodu polskiego liczy na to, że „jakoś to miczne, ekologiczne, militarne itp.
będzie". Te stwierdzenia podtrzymuje się też w mniej lub bardziej nauko-
Nie ma nic gorszego, jak dopuścić do ukształtowania się utrwa- wych enuncjacjach mówiących o zagrożeniach cywilizacyjnych itp.,
lonego stereotypu zachowań, od których droga odwrotu jest bar- które są prawdopodobnie niczym innym jak aktualnym naszym
dzo trudna. Czy zatem nie ma żadnych szans na przeobrażenie następnym wyzwaniem, nie różniącym się w istocie od wyzwań,
naszego narodu, by stał się tym, do czego pretenduje? Trudno przed jakimi stawał człowiek w innych okresach dziejów, kiedy
sobie bowiem wyobrazić, by przy hołdowaniu wartościom, którym to epidemie kładły pokotem całe narody, a wieloletnie wojny
ciągle hołdujemy, stać nas było na zadanie sobie prawie gwałtu pustoszyły kontynenty. Dla ówczesnych ludzi warunki cywiliza-
i zanegowanie samych siebie. Nasze skuteczne przeobrażenia cyjne były nie mniej przerażające. Lecz dzieła sztuki z tamtych
i zmobilizowanie się musiałyby być dużo głębsze, niż by tego czasów są mniej dekadenckie, mniej skażone rozpaczą, bólem
wymagały dzisiejsze okoliczności i sytuacja, z nieodzowną dawką i strachem niż współczesne. Czy zatem techniczne udogodnienia
potu, a może nawet i łez. Tymczasem im jest gorzej, z tym większą nie powodują zmniejszenia gotowości do walki, do pokonywania
gorliwością trzymamy się tego, co nasze w przeszłości. Znacz- przeszkód? Im bardziej stajemy się wygodni, tym większe mamy
nie bardziej czujemy się stworzeni do kształtowania polityki pretensje do świata. Ale przyczyn tego dyskomfortu psychicznego
światowej albo cierpienia za wszystkich w roli „Chrystusa naro- nie szukamy w samych sobie.
dów". Teatralność naszej histerycznej ekspresji każe nam część Gdy ktoś relacjonuje ciąg przeciwności życiowych, niekiedy na-
tej pary „puszczać w gwizdek" albo w złoty róg, w który chęt- wet bardzo bolesnych, to jest w nim buntownicza niezgoda.
nie byśmy zadęli. Róg wprawdzie był złoty i piękny, ale go zgubi- Dlaczego mnie to spotyka? Kto i dlaczego mi to robi? Miejsce
liśmy. Pozostał finał w rytm tańca chochoła. Pozostając już przy argumentów racjonalnych zajmuje wówczas myślenie magiczne
tych instrumentalno-literackich metaforach, wybrałbym osobiście i demoniczne.
raczej grę Jankiela, ponieważ była piękna i pełna perfekcjonizmu. Część ludzi, i to wcale nie taka mała, uważa, że gros zaburzeń
Odrębnym problemem jest nasze upodobanie do klęski. psychicznych, zwłaszcza o charakterze depresyjnym, bierze się
Większość ludzi na świecie wyciąga budujące wnioski z klęsk, z kłopotów, mitręgi życia codziennego i „naszej nędzy". Ktoś
my czerpiemy z nich zastanawiająco wiele satysfakcji. Jeśli jest źle, wyobraża sobie, że wygranie dużej sumy pieniędzy zmieni jego
będzie jeszcze gorzej — i w tym „gorzej" my dopiero pokażemy życie na lepsze, uczyni je szczęśliwszym. Nie przyjmuje do wiado-
całemu światu. Próbujemy w ten sposób udowodnić, że w smutku, mości faktu, że są przecież na świecie bardzo bogaci ludzie i bogate
rozpaczy, degrengoladzie nie ma od nas lepszych. kraje, w których wskaźnik samobójstw jest niezwykle wysoki.
Czy jednak nie uznajemy tym samym a priori, że tacy, jacy I przeciwnie, są społeczeństwa żyjące na niskim poziomie, ale
jesteśmy — jesteśmy najlepsi, a złe są wszystkie okoliczności życia? optymistycznie nastawione do aktualnej rzeczywistości i przyszłości.
Stąd tyle gorączkowego oczekiwania na to, że kolejna reforma Przyznajmy, że przedstawione tu treści są bardzo trudne do
czy rewolucja naukowo-techniczna wyzwoli nas od niedogodności zaakceptowania. Lecz potraktujmy je jako rezultat oświetle-
życia i tym* samym osiągniemy pełnię szczęścia. nia dobrze znanych rzeczy innym retlektorem, jako jeszcze jeden
Trzymanie się pewnych wartości, sposobów zachowania, bycia, punkt widzenia. Bo kto wie, czy gdyby był on częściej uwzględ-
ekspresji, wartościowanych jako lepsze — bo stare, bo dawne, niany jako czynnik sprawczy, gdybyśmy częściej dróg wyjścia
bo nasze — jest niebezpieczne także dlatego, iż w relacjach jed- z kryzysu szukali w ludziach takich, jakimi oni są, a nie w struktu-
nostkowych powoduje od czasu do czasu zjawiska psychopatolo- rach i instytucjach — nasze poczynania nie byłyby skuteczniejsze.
giczne, a w kategoriach bardziej generalnych: narodu, państwa,
kraju — rezultaty negatywne i poczucie, że nasze zmagania są
z reguły bezowocne.
A my z tymi lękami i neurotycznym bólem musimy jeszcze
mniemając, że wszystko, co racjonalne, jest jedynie właściwe,
a powstały na tych przesłankach system oddziaływania człowieka
na człowieka jest najlepszy. Okazuje się to nieprawdą. Wiele się
robi dla wykazania związków przyczynowo-skutkowych, wiele jest
tu spraw oczywistych, jednak ludzie mimo kierowanych do nich
przekonujących argumentów nie są w stanie zmienić swoich zacho-
wań i przyzwyczajeń. Stanowi to niejako „klęskę rozumu". Prze-
ważnie nie ponosimy klęski, gdy konstruujemy jakąś maszynę
czy budujemy most. Człowiek w swej skomplikowanej istocie nie
może być jednak traktowany jak mechanizm, który wymaga zabie-
gów technicznych.
Może byłoby lepiej, gdybyśmy w naszych procesach dydaktycz-
ZAMIAST ZAKOŃCZENIA nych, społecznych i propagandowych więcej wagi przywiązywali
nie. to tego, co mówimy jako nauczyciele, politycy czy duchowni,
Staraliśmy się mniej lub bardziej udolnie przekonać czytelnika, ale jak sami się zachowujemy. Wówczas efekty naszego oddziały-
że psychiatria jest raczej zjawiskiem kulturowym niż medycznym. wania byłyby większe. Gazety, radio, telewizja dostarczają nam
Jeżeli był on na tyle cierpliwy i wyrozumiały, aby przeczytać informacji, przedstawiają liczby, procenty, coraz to inne obrazy,
do końca nasze rozważania, to zauważył w nich chęć oddemonizo- autorzy mówią przekonująco, a różne zatrważające zjawiska po-
wania psychiatrii, przyswojenie ludziom wiedzy o niej, uczynienia głębiają się. Dydaktyka społeczna dawno przestała być metodą
ich bardziej odpornymi na uprzedzenia i lęki. Chcieliśmy się skuteczną. Może należałoby wobec tego poszukać innych, nie-
także przeciwstawić opiniom widzącym w psychiatrii jedynie sen- konwencjonalnych metod? A może wrócić do prostych, choć już
sację i patologię. Tkwi ona bowiem znacznie głębiej w naszym ży- zapomnianych, takich jakie stosowało się dawniej w zhierarchizo-
ciu kulturowym, społecznym, politycznym, niż nam się to wydaje. wanych strukturach społecznych, gdzie każdy miał wyznaczone
Jej przejawy znajdujemy nie tylko w architekturze, ale i w litera- miejsce, co dawało mu poczucie bezpieczeństwa i przynależności
turze, nie tylko w filmie, ale i życiu społecznym, nie tylko w oby- do grupy? Jego mniej lub bardziej świadomy byt był klarowny
czajach, ale i w języku. i jasny. Znał granicę swojej egzystencji, choć miał w związku
Zamiarem naszym było uzyskanie innego consensusu społecz- z tym mniej możliwości i wyborów.
nego, zgody na to, by zjawiska związane z psychiatrią uznać My zaś fascynujemy się wolnością, wszechstronnym rozwojem
za normalne w naszym życiu, uprawomocnić, niejako zalegalizo- cywilizacji i kultury, a l e zastanawiające j e s t to, że produktem
wać nie tylko w sensie prawnym, ale i moralno-obyczajowym. ubocznym tego rozwoju jest coraz gorsze psychiczne samopoczucie
Brakuje jednak orędowników tej sprawy. Inny, bardziej racjonalny człowieka, jego alienacja, ucieczki w ekstremizmy. totalitaryzm,
stosunek ludzi do psychiatrii, mógłby w przyszłości doprowadzić terroryzm itd. Większość ruchów utopijnych n i e odwołuje się prze-
do ustanowienia skuteczniejszego prawa i tym samym polepszyć cież do rozumu, poszukuje różnych wartości irracjonalnych jako
los chorych, których liczba niestety będzie się chyba zwiększać. alternatywy, jako ratunku, kieruje się tylko i wyłącznie instynktem.
Mając kłopoty, coraz częściej sięgamy po pomoc psychologii, Cywilizacja konsumpcyjna pociąga za sobą wzrost patologii
socjologii, psychiatrii, nauk społecznych, szukamy w nich odpowie- społecznej. Coraz to nowe systemy represji nie usuną przyczyn
dzi na różne pytania. Dlaczego ludzie nie robią tego, co powinni, zjawisk negatywnych. Mało kto zastanawia się nad tym, że społe-
w sposób racjonalny? Dlaczego nawet racjonalne działania po- czeństwo, zwalczające przejawy patologii, samo jest ich produ-
wodują skutki niepożądane? Dlaczego nam się nie udaje? Można centem. Ci, którzy chcą naprawić świat, sami są częścią gleby,
się doszukiwać różnych przyczyn, ale jedna wydaje się istotna. na której nie może wyrosnąć nic innego, jak zwalczane przez
Chyba zgrzeszyliśmy na przełomie XIX i XX wieku pychą, nich patologie.
Kultura współczesna jest różnorodna i wszystko, co ma związek
z problematyką psychiatryczną, także nosi piętno tej kultury.
Kulturowy aspekt psychiatrii wyraża się nie tylko w praktycznych
rozwiązaniach, jak system leczenia czy regulacje prawne. Kultura
kształtuje także chorych, nadaje im swoiste dla danej epoki piętno,
wyrażające się obrazem mniej lub bardziej klinicznym.
Przedstawiając tę dziedzinę w sposób lapidarny, nawet pole-
miczny, można skuteczniej pobudzić świadomość ludzką niż przez
przekazywanie suchej wiedzy specjalistycznej. I to był cel Psychiatrii
bez mitów, cel, któremu podporządkowana została cała książka.
Albowiem — jak twierdził Baruch Spinoza — zanim zaczniemy
kogoś osądzać, starajmy się go przedtem lepiej poznać i zrozumieć.

SPIS TREŚCI
Wstęp ............................................................................................................... . 7
Płynna granica normalności ......................................................................... . 10
Taki sobie zwykły sen? ............................................................. .................... 18
Odmienność — twórczość — talent............................................ ..................... 25
Dobre i złe strony życiowych wyzwań ................................................... ... 35
Nerwice — niemały problem społeczny ................................ ...................... 44
Życie z nerwica.................... ................... . ......................................... .............. 52
Wokół szpitala ........................................................................... ...................... 63
Co jest za tą bramą? .................................................................................. ... 73
Rewolucje w psychiatrii ...................................................................... ........... 84
Psychiatria sądowa................................................................................. ............... 9]
Alkoholizm......................................................................................... .................... 100
Narkomania.................................................................................................. .......... 108
Człowiek wobec zagrożeń ................................................................. ............ 119
Autoportret z przywarami ........................................................................ ..... 127
Zamiast zakończenia.................................................................................... ......... 132
KR A J O WA A GI N O A WY D AWN IC Z A
RSW ,.1'R.ASA-KSIAŻKA-Rl CH"
WARSZAWA 198S

Walanie 1. Nakl.id 10 000 + 350 c;j/.


Ohj«;iość: a r k . \ \ \ d . 7 . 7 1. ark. druk. X,6?
Skład, d i u k i oprawa: Drukarnia Wulaunictwa . . A l f a "
Za ni. 1669/87. T-64
Nr pi-dd. XII-?/12s5/X5

ISBN 83-03-02364-n

Você também pode gostar