Você está na página 1de 252

PERCY JACKSONI BOGOWIE OLIMPIJSCY

TOM 1 ZODZIEJ
PIORUNA

SPIS TRECI
1. Jak przez przypadek wyparowaem
nauczycielk matematyki
2. Trzy staruszki robi na drutach skarpety
mierci
3. Grover niespodziewanie gubi spodnie
4. Marna uczy mnie walki z bykami
5. Partyjka z koniem
6. Najwyszy wadca azienki
7. Mj obiad idzie z dymem
8. Zdobywcy sztandaru
9. Otrzymuj zadanie
10. Jak skasowaem cakiem porzdny autobus
11.Odwiedziny w Centrum Krasnali Ogrodowych
12. Pudel udziela nam rady
13. Rzucam si w objcia mierci
14. Poszukiwany Percy Jackson
15. Bg funduje nam cheeseburgery
16. Uwolni zebr
17. Kupujemy ko wodne
18. Annabeth tresuje psa
19.W pewnym sensie dowiadujemy si prawdy
20. Pojedynek z rbnitym kuzynem
21. Wyrwnuj rachunki
22. Wypenienie przepowiedni

ROZDZIA I
JAK PRZEZ PRZYPADEK
WYPAROWAEM NAUCZYCIELK
MATEMATYKI

Wiesz co, ja wcale nie chciaem by osoba pkrwi .


Jeli czytasz te sowa, bo mylisz, e moesz by taki jak ja, to dam ci dobr rad:
zamknij natychmiast t ksik, Uwierz w kade kamstwo, jakie opowiedzieli ci
mama i tato na temat twoich urodzin, i postaraj si zwyczajnie przey ycie.
Niebezpiecznie jest by istot pkrwi. Strasznie. Zwykle na kocu ginie si w jaki
paskudny i bolesny sposb.
Jeli jeste zwykym dzieckiem, ktre czyta t ksik jako kolejn powie
przygodow, to super. Czytaj sobie do woli Zazdroszcz ci przekonania, e nic
takiego nigdy si naprawd nic wydarzyo.
Ale jeli rozpoznasz si na jej kartach - jeli poczujesz, e jej sowa co w tobie
poruszyy - natychmiast ja od, Moesz by jednym z nas. A wystarczy, e si tego
dowiesz... Wtedy to ju tylko kwestia czasu, kiedy oni te to wyczuj i przyjd po
dbie.
Nie mw wtedy, ci nie ostrzegaem.
Nazywam si Percy Jackson. Mam dwanacie lat Jeszcze kilka miesicy temu byem
uczniem Yancy Academy, prywatnej szkoy z internatem dla dzieci z problemami,
znajdujcej si na pnocy stanu Nowy Jork.
Czy ja jestem dzieckiem z problemami ?
Taa. Mona tak powiedzie.
Mgbym zacz od dowolnego momentu w swoim krtkim i nieszczsnym yciu,
eby to wykaza ale prawdziwe kopoty zaczy si w maju. kiedy nasza szsta klasa
wybraa si na wycieczk na Manhattan... Dwadziecia omioro szurnitych
dzieciakw i dwoje nauczycieli jechao tym autobusem szkolnym do Metropolitan
Museum of Art, eby obejrze staroytne greckie i rzymskie rnoci.
Wiem, wiem - to brzmi jak wyrafinowana tortura.. Wikszo wycieczek z Yancy
bya tortur. Ale tym razem wyjazd zorganizowa pan Brunner, nauczyciel aciny,
wiec zapowiadao si nieco lepiej.
Pan Brunner to taki facet w rednim wieku, ktry porusza si na elektrycznym wzku.
Ma przerzedzone wosy i rzadk brod, nosi wywiechtana tweedow marynark,
ktra wiecznie zalatuje kawa. Wcale nie wyglda na rwnego gocia, ale opowiada
mnstwo historyjek i artw, no i czsto gra z nami na lekcjach. A poza tym ma
wietn kolekcj rzymskiej broni i dziki temu na jego lekcjach nigdy nie zasypiam.

Miaem wic nadzieje, e ta wycieczka nie bdzie taka straszna A przynajmniej, e nie
narobi sobie kopotw Ludzie, ale si myliem!
Bo sprawa fest taka. e na wycieczkach zawsze zdarzaj mi si dziwne przygody. Na
przykad, kiedy ze szko, do ktrej chodziem w pitej klasie, pojechalimy na pole
bitwy pod Saratog i miaem ten wypadek z armat z czasw wojny o niepodlego.
Wcale nic wycelowaem jej w szkolny autobus, ale oczywicie i tak mnie wyrzucili. A
wczeniej, kiedy zwiedzalimy zaplecze rekinarium ze szkol, do ktrej chodziem w
czwartej klasie. przypadkiem wcisnem niewaciw dwigni na kadce i cala
grupa wyldowaa w wodzie. A jeszcze wczeniej... Dobra, wystarczy.
Na tej wycieczce postanowiem by grzeczny. Przez ca drog do miasta staraam si
nic nie pobi z Nancy Bobofit - piegowat, rudowos kleptomank, ktra rzucaa
okruchami kanapki z masem orzechowym i keczupem w gow Growera, mojego
najlepszego kumpla.
Grover by modelow ajz. Nie do, e chudy, to jeszcze na dodatek paka, kiedy co
mu nie wychodzio. Musia chyba powtarza par klas, bo jako jedyny szstoklasista
zaczyna mie pryszcze i nawet pocztki delikatnego zarostu na brodzie. A do tego by
kalek. Mia papierek zwalniajcy go na reszt ycia z wuefu, poniewa co mu si
dziao z miniami w nogach. Chodzi dziwacznie, jakby kady krok by dla niego
bolesny, ale to byy tylko pozory. Trzeba byo go widzie, jak bieg, kiedy w stowce
podali tortille.
W kadym razie Nancy Bobofit rzucaa w niego kawakami kanapki, ktre przyklejay
si do jego krconych ciemnych wosw. Wiedziaa, e nic jej nic mogem zrobi. I lak
byem ju na warunku. Dyrektor zagrozi mi mierci przez zawieszenie w prawach
ucznia, Jeli cokolwiek zego, enujcego albo cho z lekka rozrywkowego zdarzy si
na tej wycieczce.
- Zabij j - mruknem.
Grover usiowa mnie uspokoi.
- Nie przejmuj si, lubi maso orzechowe.
Uchyli si przed kolejn porcj drugiego niadania Nancy
- Do tego. - Zaczem si podnosi, ale Grant cign mnie z powrotem na
siedzenie.
- Ju masz warunek - przypomnia mi - Wiesz, kto bdzie na celowniku, jeli
cokolwiek si stanie.
Jak teraz na to patrz, auj, e jednak nie dooyem Nancy Bobofit. Zawieszenie w
prawach ucznia to piku w porwnaniu z tym, w co miaem si wpakowa.

Pan Brunner oprowadza nas po muzeum. Jecha przed nami na swoim wzku,
prowadzc grup przez wielkie sale w ktrych gos odbija si echem. Mijalimy

marmurowe posagi i szklane gabloty pene bardzo starych czarno -czerwonych


naczy.
Naprawd byem w szoku, e te garnki przetrway dwa czy trzy tysice lat.
Zebra nas w kocu wok wysokiego na cztery metry kamiennego supa, na ktrego
szczycie siedzia wielki sfinks, i powiedzia, e bya to stela (czyli nagrobek)
dziewczyny w naszym wieku. Opowiada o paskorzebach na tej sali. Staraem si
sucha tego, co mwi, bo byo to W sumie interesuje, ale wszyscy dookoa gadali, a
jak tylko mwiem im, eby si zamknli, to druga nauczycielka, pani Doods, grozia
mi palcem.
Pani Dodds uczya matmy. Przyjechaa z Georga bya niska i zawsze nosia czarna
skrzan kurtk, mimo ze miaa ju pidziesitk. I wygldaa tak wrednie, e nie
zdziwibym si, gdyby marzya o rozjechaniu szkolnych szafek harleyem. Pojawia, si
w Yancy w poowie roku, kiedy poprzednia matematyczka dostaa zaamania
nerwowego.
Pani Dodds pokochaa Nancy Bobofit od pierwszego wejrzenia, we mnie za widziaa
diabelskie nasienie. Wskazywaa na mnie swoim zakrzywionym palcem, a gdy
mwia, "mj drogi" tym swoim sodkim tonem, to ju wiedziaem, e przez miesic
bd zostawa karnie po lekcjach.
Pewnego razu, kiedy kazaa nu do pomocy wymazywa odpowiedzi ze starych
wicze matematycznych, oznajmiem Groverowi, e moim zdaniem pani Dodds nie
jest czowiekiem. Popatrzy! ni mnie ze miertelna powag i odpowiedzia:
- Masz cakowit racj.
Pan Brunner dalej gada o greckich nagrobkach. W kocu, kiedy Nancy Bobofit
wyrazia si na temat nagiego gocia na steli nie wytrzymaem.
- Zamkniesz si wreszcie?- zapytaem. Wyszo ni to troch za gono.
Caa klasa rykna miechem. Pan Brunner przerwa opowie.
- Panie Jackson - powiedzia - czyby mia jakie uwagi? Wiedziaem, e jestem
purpurowy.
- Nie, prosz pana - odpowiedziaem. Pan Brunner wskaza na jedn z rzeb.
- Moe zatem powiesz nam, co przedstawia ten relief? Spojrzaem na rzeb i
poczuem ulg, poniewa akurat to rozpoznaem.
- To Kronos poerajcy swoje dzieci, prawda?
- Tak - powiedzia pan Brunner, najwyraniej nie usatysfakcjonowany. - A robi tak
dlatego, e...?
- No...- - zaczem grzeba w pamici. - Kronos by krlom bogw i ...
- Bogw? - spyta pan Brunner.

- Tytanw - poprawiem si. - I on nie ufa swoim dzieciom, ktre byy bogami. Wic,
no, Kronos je zjada, tak? Ale jego ona ukrya Zeusa, jak by niemowlciem, i daa
zamiast tego Kronoksowi do poknicia kamie- A potem Zeus, kiedy dors, to tak
wykoowa swojego tat, czyli Kronosa, ze zmusi go do wyplucia reszty
rodzestwa...
- Bueee !- jkna jedna ze stojcych za mn dziewczyn.
- ...a potem bya wielka wojna miedzy bogami a tytanami -cignem -i bogowie
wygrali.
Klasa chichotaa.
- Jakby si to miao na cokolwiek przyda w yciu. Jakby w kwestionariuszach
rekrutacyjnych zadawali pytanie: Wyjanij, dlaczego Kronos zjada swoje dzieci" mrukna tu za mn Nancy Bobofit do swojej kumpeli.
- A prosz mi powiedzie, panie Jackson - pyta dalej Brunner - dlaczego,
parafrazujc celne pytanie panny Boboflt, ta wiedza moe si przyda w yciu?
- Zatopiony - mrukn Grover.
- Zamknij si - sykna Nancy, a jej twarz bya teraz jeszcze bardziej czerwona ni
wosy.
Przynajmniej Nancy te si oberwao. Ze wszystkich nauczycieli tylko panu
Brunnerowi udawao si przyapa j na odzywkach. Mia such godny szpiega.
Mylaem nad jego pytaniem, ale w kocu wzruszyem ramionami.
- Nie wiem, prosz pana.
-No c - Pan Brunner by zawiedziony - p punktu, panie Jackson. Zeus nakarmi
Kronosa mieszank musztardy i wina, co sprawio, e zwrci pozostae picioro
dzieci ktre oczywicie, bdc niemiertelnymi bogami, yy i rozwijay si w odku
tytana niestrawione. Bogowie pokonali swojego ojca, pokroili go na kawaki jego
wasnym sierpem i wrzucili szcztki Tartaru. najciemniejszej czci Podziemnej
Krainy. Tym optymistycznym akcentem na razie kocz, pora na drugie niadanie.
Pani Dodds. czy moe pani wyprowadzi nas na zewntrz?
Klasa ruszya ku wyjciu: dziewczyny trzymajc si za odki, chopaki
przepychajc si i zachowujc jak kretyni.
Grover i ja juz mielimy pj za nimi, kiedy odezwa si pan Brunner.
-Panie Jackson.
Wiedziaem, e tego nie unikn.
Powiedziaem Groverowi, eby poszed sam i zwrciem sie do Pana Brunnera.
- Sucham, prosz pana.

Spojrzenie pana Brunnera naleao do tych niedajcych spokoju - powane, brzowe


oczy, ktre mogy mie tysic lat i widziay chyba wszystko.
- Musisz si nauczy odpowiedzi na moje pytanie - oznajmi.
- O tytanw?
- O ycie. I do czego moe przydac si wiedza.
- Aha.
- To, czego ci ucz - powiedzia - jest miertelnie wane. I mam nadziej, e tak to
potraktujesz. Bd od Ciebie wymaga penego zaangaowania, Percy Jacksonie.
Miaem ochot sie zezoci, facet na zbyt wiele sobie pozwala. To znaczy - jasne, w
sumie te jego konkursy byy fajne, ubiera si w rzymsk zbroj, krzycza "Heje!" i
wymachujc mieczem, kaza nam, uzbrojonym tylko w kred, biega do tablicy i
wylicza wszystkich znanych Grekw i Rzymian, ktrzy kiedykolwiek yli, wraz z
imionami rodzicw i bogami, ktrych czcili. Problem polega na tym, e pan Brunner
chcia, ebym by rwnie dobry jak inni, mimo ze mam dyslekcj, kopoty z
koncentracj i nigdy nie dostaem oceny lepszej ni trja. gorzej: nie tylko rwnie
dobry, wedug niego miaem by lepszy. a ja po prostu nie byem w stanie zapamita
tych wszystkich imion i faktw, nie mwic ju o ich poprawnym napisaniu.
Wymruczaem co o tym, e si postaram, a pan Brunner tymczasem spojrza na stele
takim wzrokiem, jakby pamita pogrzeb tej dziewczyny.
Po czym kaza mi wyj na zewntrz i zje drugie niadanie.
Klasa zebraa sic na frontowych schodach muzeum, skd mona obserwowa ruch
pieszych na Pitej Alei.
Na niebie zbierao sit na potn burz. Nigdy nie widziaem tak czarnych chmur w
miecie. Pomylaem, e to pewnie globalne ocieplanie albo co w tym rodzaju, bo
pogoda w caym stanie Nowy Jork bya od wit dziwaczna. Mielimy
wielkie burze niene, powodzie i poary wywoane przez uderzenie pioruna. Nie
zdziwibym si, gdyby tym razem mia to by nadcigajcy huragan. Nikt poza mn
nie zwraca na to uwagi. Kilku chopakw rzucao okruszkami w gobie. Nancy
Bobofit usiowaa zwdzi co z torebki jakiej kobiety, a pani Dodds jak zwykle niczego rie zauwaya.
Siedlimy z Groverem na obmurowaniu fontanny, z dala od reszty klasy. Mielimy
nadziej, e jeli tak zrobimy, to nikt si nie domyli, e jestemy z tej szkoy - szkoy dla
potuczonych cieniasw, ktrzy nigdzie indziej nie daliby sobie rady.
- Masz zosta po szkole? - spyta Grover.
- Nie - odpowiedziaem.- Brunner by mi nie kaza. Tylko jeszcze mgby mi czasem
odpuci. Wiesz... Nie jestem geniuszem.

Grover przez chwil nic nie mwi. W kocu, jak ju uznaem, e wygosi mi jaki
gboko filozoficzny komentarz na pocieszenie, powiedzia:
-Dasz mi jabko? Nie byem szczeglnie godny, wiec mu daem.
Przygldaem si sznurowi takswek suncych Pit Alej i mylaem o mieszkaniu
mojej mamy, ktre byo cakiem niedaleko. Nie widziaem jej od wit. Miaem
straszn ochot wskoczy do takswki i pojecha do domu. Mama przytuliaby mnie i
cieszyaby si, e jestem, ale byaby te zawiedziona. Odesaaby mnie natychmiast z
powrotem do Yancy, przypominajc mi przy okazji, e powinienem si stara mimo ze
jest to moja szsta szkoa w cigu szeciu lat i zapewne i tak z niej wylec. A ja nie
mgbym wytrzyma tego jej smutnego spojrzenia.
Pan Brunner zatrzyma swj wzek przy podjedzie dla niepenosprawnych. Jad
selera, czytajc jak powie w wydaniu kieszonkowym. Za plecw wystawa mu
czerwony parasol, co upodabniao jego wzek; do kawiarnianego stolika na kkach.
Miaem wanie odwin drugie niadanie, kiedy przede mn pojawia si Nancy
Bobofit wraz ze swoimi brzydkimi przyjacikami -podejrzewaem. e znudziy jej si
prby okradania turystw - i rzucia Groverowi na kolana nadgryzion kanapk.
-Oj. - Wytrzeszczya do mnie te swoje krzywe zby. Jej piegi byy pomaraczowe, jakby
kto spryska j sokiem z marchwi.
Usiowaem zachowa spokj. Szkolny psycholog powtarza mi wiele razy, e
powinienem policzy do dziesiciu, eby "nie da si ponie nerwom". Ale byem tak
wcieky, e mj mzg si wyczy. W uszach syszaem ryk fal.
Nie przypominam sobie, ebym jej dotkn, ale nastpne, co kojarz, to e Nancy
siedziaa na tyku w fontannie, wrzeszczc "Percy mnie popchn"
Przed nami natychmiast zmaterializowaa si pani Dodds.
Koledzy szeptali:
- Widziae...?
- ... woda...
- jakby j chwycia...
Nie miaem pojcia, o czym mwili. Wiedziaem tylko, e wanie znw
wpakowaem si w kopoty.
Gdy tylko pani Dodds upewnia si, e biedna mua Nancy jest caa i zdrowa, i jak ju
obiecaa jej now koszulk z muzealnego sklepu z pamitkami itd... itd... zwrcia tle do
mnie. W jej oczach zapon triumfalny pomie, jakbym zrobi co, na co czekaa przez
cay semestr.
- Mj drogi...

- Wiem - odburknem. - Miesic wymazywania wicze.- Nie powinienem by tego


mwi.
- Pjdziesz ze mn- oznajmia pani Dodds.
- Prosz pani! - krzykn nagle Grover.
- To ja. To ja, j popchnem.
Gapiem si na niego cakiem zaskoczony. Nie mogem uwierzy, e postanowi
mnie kry. Grover miertelnie ba si pani Dodds.
Obrzucia go takim sparzeniem, e jego pokryty ndznym zarostem podbrdek
zadra.
- Nie sdz, panie Underwood - odrzeka.
-Ale...
- Ty zostaniesz tutaj. Grover posa mi rozpaczliwe spojrzenie.
- Spoko, chopie - powiedziaem - Starae si.
- Mj drogi - warkna, do mnie pani Dodds - Bardzo prosz.
Nancy Bobofit parskna pogardliwie. Odpowiedziaem wywiczonym spojrzeniem
"i tak ci dopadn" spod przymruonych powiek. Nastpnie odwrciem si do pani
Dodds, ale jej ju przy mnie, nie byo. Staa w bramie muzeum, na szczycie schodw,
machajc na mnie niecierpliwie rk.
Jak ona znalaza si tam tak szybko?
Mojemu mzgowi zdarza si czasem przysn na moment i chwil pniej zdaj sobie
spraw, e czego nie zauwayem -jak gdyby kawaek ukadanki znikn z
wszechwiata, pozostawiajc mnie ze wzrokiem wlepionym w puste miejsce.
Psycholog szkolny powiedzia mi e to objaw ADHD: mzg bdnie interpretuje
pewne rzeczy.
Nie byem tego taki pewny.
Poszedem za pani Dodds.
W poowie schodw zerknem przez rami na Grovera. By blady, przebieg
wzrokiem ode mnie do pana Brunnera, jakby chcia zwrci jego uwag na to, co si
dzieje, ale pan Brunner nie odrywa si od swojej powieci.
Pani Dodds tymczasem znika znowu. Bya ju we wnetrzu budynku, na kocu holu
wejciowego.
Okej, pomylaem. Zamierza zmusi mnie, ebym kupi Nancy now koszulk w
sklepie muzealnym. Ale najwyraniej miaa inny plan.

Cigna mnie w gb muzeum. Kiedy wreszcie j dogoniem, bylimy znw w


galerii grecko-rzymskiej. Poza nami nikogo tam nie byo.
Paru Dodds staa z zaoonymi rkami przed wielkim marmurowym fryzem
przedstawiajcym greckich bogw. Z jej garda dobiega dziwaczny dwik, co
jakby warczenie.
Nawet i bez tego byem podenerwowany. Dziwnie jest by sam na sam z
nauczycielem, zwaszcza z pani Dodds. W dodatku spogldaa na ten fryz tak,
jakby chciaa obrci go w py...
- Sprawiasz nam kopoty, mj drogi - powiedziaa.
Postawiem na najbezpieczniejsza, kart.
- Tak, prosz pani - odpowiedziaem.
Poprawia mankiety skrzanej kurtki.
-Naprawd mylae, e ci si upiecze?
W jej oczach czaio si ju nie szalestwo, ale czyste zo.
Jest nauczycielk, mylaem nerwowo. Nic moe mi zrobi krzywdy.
-Bd... bd si stara, prosz pani - wymamrotaem Budynkiem wstrzsn grzmot.
- Nie jestemy gupi, Percy Jacksonie - odpada pani Dodds. - Prdzej czy pniej i tak
bymy ci znaleli Przyznaj si, a masz szans zagodzi swoje cierpienia.
Nie miaem pojcia, o czym ona mwia. Przychodzio mi do gowy, e kto z
nauczycieli musia znale nielegalny zapas cukierkw, ktrymi handlowaem w
sypialni w internacie. A moe wykryli, e cignem wypracowanie o Przygodach
Tomka Sawyera z Internetu, nie czytajc ksiki i chc mi teraz odebra ocen. Albo, co
gorsza ka mi to przeczyta.
-No sucham... zadaa odpowiedzi.
-Nie mam...
- Twj czas si skoczy - krzykna.
I wtedy zaczty si dzia naprawd dziwne rzeczy. Jej oczy rozarzyy si jak wgielki
na grillu. Palce wyduyy si, przemieniajc w szpony. Kurtka rozpostara si w
wielkie skrzaste skrzyda. Pani Dodds nie bya czowiekiem .Bya pomarszczon
wiedm ze skrzydami nietoperza, pazurami i pyskiem penym tych kw i
wanie zamierzaa rozerwa mnie na strzpy. Zaczy si dzia rzeczy jeszcze
dziwniejsze. Pan Brunner, ktry jeszcze przed chwil czyta przed muzeum, wjecha
wzkiem w drzwi galerii, trzymajc w rce dugopis.
- Haje, Percy! - krzykn i wyrzuci dugopis w powietrze.

Pani Dodds rzucia si na mnie. Uskoczyem z wrzaskiem i poczuem, e pazury


rozcinaj powietrze tu koo mojego ucha. Chwyciem leccy dugopis, ale gdy tylko
go dotknem, przesta by dugopisem. Sta si mieczem - brzowym mieczem,
ktrego pan Brunner zawsze uywa podczas konkursw.
Pani Dodds zwrcia na mnie swj morderczy wzrok. Kolana si pode mn uginay.
Rce dray mi tak, e nie upuciem miecza.
- Gi, mj drogi! - Warkna pani Dodda. I rzucia si na mnie.
Poczuem miertelne przeraenie. Mogem zrobi tylko jedno: zamachnem si
mieczem. Ostrze dosigo jej ramienia i przeszo przez ciao tak lekko, jakby bya z
wody. Sssss!
Pani Dodds rozsypaa si jak zamek z piasku w wentylatorze. Eksplodowaa tym
pyem, wyparowaa na miejscu, pozostawiajc po sobie jedynie zapach siarki,
cuchncy skrzek i zimny podmuch za w powietrzu, jakby tych dwoje arzcych si
czerwonych oczu nadal na mnie patrzyo. Byem sam. W rce trzymaem dugopis.
Pana Brunnera nie byo nigdzie wida. W galerii nie byo nikogo oprcz mnie.
Rce wci mi dray. W moim niadaniu musiay si jako znale magiczne grzybki
czy co w rym rodzaju. A moe to wszystko mi si przynio? Wyszedem na zewntrz.
Zaczynao pada.
Grover siedzia przy fontannie, trzymajc nad gow plan muzeum. Nancy Bobofit
staa zmoknita po kpieli w fontannie. szepczc cos do swoich brzydkich
przyjaciek.
- Mam nadziej, e pani Kerr spraa ci tyek - powiedziaa na mj widok.
- Kto? - zapytaem.
- Nauczycielka. A kto?!
Zamrugaem oczami. Nie mielimy nauczycielki nazwiskiem Kerr. Zapytaem
Nancy, o kim mwi. Ale ona tylko przewrcia oczami i posza sobie. Zapytaem
Grovera, gdzie podziaa si pani Dodds.
- Kto? - zapyta Croyer.
Ale zawaha si, zanim zada to pytanie, i nie patrzy mi prosto w oczy, wic
uznaem, e co zmyla.
- Bardzo zabawne - powiedziaem - Pytam powanie. Nad nami rozleg si grzmot.
Zobaczyem, e pan Brunner siedzi pod swoim czerwonym parasolem, czytajc
ksik, jakby wcale nie ruszy si z miejsca.
Podszedem do niego.
Spojrza na mnie lekko roztargnionym wzrokiem.

-Ach, to chyba mj dugopis. Nastpnym razem prosz bra ze sob wasne przybory
do pisania, panie Jackson.
Oddaem panu Brunnerowi jego dugopis. Nie zdawaem sobie nawet sprawy, e
nadal trzymaem go w rce.
- Prosz pana... - powiedziaem. - Gdzie jest pani Dodds?
Spojrza na mnie nierozumiejcym wzrokiem.
-Kto?
-Druga nauczycielka, pani Dodds. Od matematyki.
Zmarszczy czoo i wyprostowa si na wzku. Mia lekko zaniepokojony wyraz
twarzy.
- Percy,na tej wycieczce nie ma adnej pani Dodds. O ile wiem, w Yancy nigdy nie
uczya adna pani Dodds. Czy ty si dobrze czujesz?

ROZDZIA II
TRZY STARUSZKI
ROBI NA DRUTACH SKARPETY
MIERCI

Przyzwyczaiem si ju, e czasem zdarza mi si co dziwnego - zazwyczaj koczyo


si to szybko. Ale halucynacje na okrgo to byo ju zbyt wiele. Przez reszt roku caa
szkoa jakby uwzia si, eby pata mi figle. Uczniowie zachowywali si tak, jakby
naprawd wierzyli, e pani Kerr - energiczna blondynka, ktr zobaczyem pierwszy
raz w yciu, kiedy wsiada z nami do autobusu na koniec wycieczki -uczya nas
matematyki od wit.
Co jaki czas napomykaem w rozmowach o pani Dodds, eby ich przyapa, ale oni
tylko gapili si na mnie, jakbym by psychiczny.
W kocu prawie im uwierzyem, e pani Dodds nigdy nie istniaa. Prawie.
Tylko Grover nie by w stanie mnie oszuka. Kiedy wymawiaem przy nim nazwisko
Dodds, waha si, po czym stwierdza, e nikogo takiego nie byo. Ale ja wiedziaem, e
kamie.
Co si dziao. Co si stao w muzeum.
Nie miaem wiele czasu na rozmylanie o tym za dnia, ale kiedy w nocy nia mi si
pani Dodds ze szponami i skrzastymi skrzydami, budziem si zlany potem. Na
dodatek pogoda dalej wirowaa, co nie poprawiao mi nastroju.
Jednej nocy burza wywalia okno w naszej sypialni.

Kilka dni pniej najwiksze tornado, jakie kiedykolwiek widziano w dolinie rzeki
Hudson, zatrzymao si zaledwie osiemdziesit kilometrw od Yancy Academy.
Jednym ze zdarze, ktre omawialimy na wiedzy o spoeczestwie, bya niezwykle
wysoka liczba powodowanych przez nage szkway wypadkw maych samolotw
nad Atlantykiem.
Przez wikszo czasu byem marudny i poirytowany. Moje oceny spady z
dopuszczajcych na niedostateczne. Coraz czciej tukem si z Nancy Bobofit i jej
przyjacikami. Na prawie kadej lekcji wylatywaem na korytarz.
W kocu nie wytrzymaem, kiedy nasz nauczyciel angielskiego, pan Nicoll, zapyta po
raz milionowy, czemu jestem zbyt leniwy, eby uczy si do dyktand. Nazwaem go
starym opojem. Nie byem cakiem pewny, co to znaczy, ale niele brzmiao.
W nastpnym tygodniu dyrektor wysa do mojej mamy oficjalny list,
powiadamiajcy j, e w przyszym roku mog nie wraca do Yancy Academy.
wietnie, pomylaem. Doskonale.

Tskniem za domem
Chciaem mieszka z mam w naszym maym mieszkanku na Upper East Side,
nawet gdyby oznaczao to, e bd chodzi do pastwowej szkoy i musia
wytrzymywa mojego beznadziejnego ojczyma i jego durne partyjki pokera.
A jednak... wiedziaem, e za paroma rzeczami w Yancy bd tskni. Za lasem
widocznym przez okno sypialni, za pync w oddali rzek Hudson, za zapachem
sosen. Bdzie mi brakowao Grovera, ktry pomimo wszystkich swoich dziwactw by
dobrym kumplem. Martwiem si, jak on przeyje nastpny rok beze mnie.
Wiedziaem te, e bd tskni za lekcjami aciny - za wariackimi konkursami pana
Brunnera i za jego wiar w to, e na co mnie sta.
Kiedy zaczy si egzaminy, uczyem si wycznie do testu z aciny. Nie
zapomniaem tego, co powiedzia mi pan Brunner: e ten przedmiot to dla mnie
kwestia ycia i mierci. Nie wiedziaem dlaczego, ale jako zaczem mu wierzy.
Wieczorem przed egzaminem byem tak zniechcony, e cisnem podrcznikiem do
greckiej mitologii przez ca dugo sypialni. Sowa zaczy wypywa z pomidzy
kartek, kry wok mojej gowy, a litery zataczay semki, jakby jedziy na
ywach.
Nijak nie byem w stanie zapamita, czym rni si Chejron od Charona, a
Polidektes od Polideukesa. A odmiana czasownikw aciskich? Masakra.
Kryem po pokoju, czujc si tak, jakbym mia mrwki pod koszul.
Przypomniaem sobie powany wyraz twarzy pana Brunnera, jego tysicletnie oczy.
- Bd od ciebie wymaga penego zaangaowania, Percy Jacksonie.
Wziem gboki oddech. Podniosem ksik do mitologii.

Nigdy wczeniej nie prosiem nauczyciela o pomoc. Moe jeli porozmawiam z


panem Brunnerem, da mi jakie wskazwki. A przynajmniej bd mg przeprosi za
wielk, grub jedynk, ktr dostan na jego egzaminie. Przed odejciem z Yancy
Academy chciaem da mu do zrozumienia, e si staraem.
Zszedem na d, w kierunku gabinetw nauczycieli. W wikszoci z nich panowaa
ciemno, ale drzwi pokoju pana Brunnera byy uchylone, a dobywajca si z nich
smuga wiata padaa na korytarz.
Byem o trzy kroki od klamki, kiedy usyszaem dochodzce ze rodka gosy. Pan
Brunner zada jakie pytanie. A gos zdecydowanie nalecy do Grovera
odpowiedzia:
- ...niepokj o Percy'ego, prosz pana.
Zamarem.
Rzadko zdarza mi si podsuchiwa, ale ju widz, jak ktokolwiek si od tego
powstrzymuje, kiedy syszy swojego najlepszego kumpla obgadujcego go z
dorosym.
Podkradem si bliej.
- ... sam w lecie - mwi Grover. - To znaczy, jedna z askawych w szkole!
Teraz, kiedy mamy ju pewno, a oni te wiedz...
- Jeli zaczniemy go pogania, tylko pogorszymy spraw - odpowiedzia pan
Brunner. - Chopiec musi jeszcze dojrze.
- Moemy nie mie na to czasu. Letnie przesilenie to ostateczny termin...
- To bdzie musiao rozegra si bez niego, Grover. Dajmy mu cieszy si niewiedz,
pki moe.
- Ale on ju j widzia, prosz pana...
- Wybryk wyobrani - upiera si pan Brunner. - Mga rzucona na uczniw i
nauczycieli powinna wystarczy, eby go o tym przekona.
- Nie mog... nie mog znw zawie. - Gos Grovera by nabrzmiay od emocji.
- Wie pan, co to oznacza.
- Nie zawiode, Grover - odpar agodnie pan Brunner. - To ja powinienem by si
domyli, kim ona jest. Teraz naszym jedynym zmartwieniem bdzie utrzymanie
Percy'ego przy yciu do jesieni...
Ksika do mitologii wypada mi z rk i uderzya z hukiem o podog.
Pan Brunner zamilk.
Serce walio mi jak motem. Podniosem ksik i pobiegem w gb korytarza.

Za szyb w drzwiach gabinetu Brunnera przemkn cie kogo znacznie wyszego ni


mj poruszajcy si na wzku nauczyciel. Ten kto trzyma w rce jaki przedmiot,
ktry podejrzanie przypomina uk.
Otwarem najblisze drzwi i wsunem si do rodka.
Chwil pniej usyszaem powolne klap - klap - klap, jakby kto szed na owinitych
w szmaty drewnianych klockach, a potem co jak wszenie zwierzcia pod drzwiami,
za ktrymi si schowaem. Wielki, ciemny ksztat zatrzyma si na moment za szyb,
po czym ruszy dalej.
Poczuem spywajc po karku kropelk potu. Gdzie
w korytarzu rozleg si gos pana Brunnera.
- Nic nie ma - mrukn. - Od zimowego przesilenia mam zszargane nerwy.
- Ja te - potakn Grover. - Ale przysigbym...
- Wracaj do sypialni - powiedzia mu pan Brunner. - Jutro czekaj nas cikie
egzaminy.
- Wol o tym nie myle.
wiato w gabinecie pana Brunnera zgaso.
Czekaem w ciemnoci, a czas rozciga si w wieczno. W kocu wymknem si
na korytarz i pobiegem z powrotem do sypialni.
Grover lea na swoim ku jak gdyby nigdy nic, czytajc notatki do egzaminu z
aciny.
- Hej - powiedzia, spogldajc na mnie zaczerwienionymi oczami. - Nauczye si
na test?
Nie odpowiedziaem.
- Wygldasz okropnie. - Zmarszczy brwi. - Wszystko gra?
- Jestem... troch zmczony.
Odwrciem si do niego, eby nie widzia mojego wyrazu twarzy, i zaczem si
przebiera w piam. Nie rozumiaem nic z tego, co usyszaem na dole. Bardzo
chciaem wierzy, e tylko mi si to przynio.
Jedno byo pewne: Grover i pan Brunner rozmawiali o mnie za moimi plecami. I
uwaali, e grozi mi jakie niebezpieczestwo.
Nastpnego popoudnia, kiedy wychodziem z trzygodzinnego egzaminu z aciny, a
przed oczami przepyway mi wszystkie te greckie i rzymskie imiona, w ktrych
zrobiem bdy, pan Brunner wezwa mnie z powrotem do sali.

Przez chwil baem si, e dowiedzia si o tym, e podsuchiwaem go


poprzedniego wieczoru, ale nie wygldao na to.
- Percy - powiedzia. - Nie przejmuj si tym, e wylatujesz z Yancy. To... to wyjdzie ci
tylko na dobre.
Jego ton by agodny, ale sowa i tak wprawiy mnie w zakopotanie. Mimo e mwi
cicho, uczniowie piszcy jeszcze test mogli go usysze. Nancy Bobofit wykrzywia si
do mnie, lc szydercze causki.
- Tak, prosz pana - wymamrotaem.
- Chodzi o to... - Pan Brunner przetacza swj wzek w przd i w ty, jakby nie by
pewny, co powinien powiedzie. - To miejsce nie jest odpowiednie dla ciebie. To bya
tylko kwestia czasu.
Poczuem, e oczy mnie piek.
Oto mj ulubiony nauczyciel przy caej klasie oznajmi mi, e si nie nadaj. Po tym, jak
przez cay rok powtarza, e we mnie wierzy, teraz usyszaem, e i tak bym wylecia.
- W porzdku - powiedziaem drcym gosem.
- Nie, nie - zaprzeczy pan Brunner. - le si wyraziem. Chciaem powiedzie, e... ty
nie jeste normalnym dzieckiem, Percy. Nie ma w ty nic...
- Dzikuj - palnem. - Dzikuj panu bardzo za przypomnienie.
- Percy...
Ale ja ju wybiegem z sali.
W ostatnim dniu roku szkolnego pakowaem moje rzeczy do walizki. Chopaki
dookoa artowali, opowiadajc sobie o wakacyjnych planach. Jeden z nich wybiera
si w gry do Szwajcarii. Inny mia przez miesic pywa po Karaibach. Wszyscy byli
trudn modzie jak ja, ale bogat trudn modzie. Ich ojcowie kierowali firmami,
byli ambasadorami albo wielkimi gwiazdami. A ja byem nikim, tak jak kady w mojej
rodzinie.
Zapytali mnie, jakie mam plany na lato, wic odpowiedziaem, e wracam do miasta.
Nie powiedziaem im, e musz znale prac na lato - bd wyprowadza psy albo
sprzedawa prenumeraty czasopism - a cay wolny czas powic na zamartwianie si,
gdzie pjd jesieni do szkoy.
- No - powiedzia jeden z nich. - To super.
Po czym wrcili do swojej rozmowy, jakbym wcale nie istnia.

Jedyn osob, z ktr baem si egna, by Grover, ale, jak si okazao, nie
musiaem. Grover mia bilet na ten sam co ja autobus na Manhattan, wic znw
zmierzalimy w stron miasta.
Przez ca podr Grover rozglda si nerwowo po autobusie, obserwujc innych
pasaerw. Uwiadomiem sobie, e on zawsze stawa si nerwowy i niespokojny,
ilekro wyjedalimy z Yancy, jakby spodziewa si czego zego. Dawniej
podejrzewaem, e boi si docinkw. Ale kto miaby si z niego mia w autobusie
dalekobienym?
W kocu nie wytrzymaem.
- Wypatrujesz askawych? - spytaem.
Grover omal nie spad z siedzenia.
- Co masz na myli?
Przyznaem si do tego, e podsuchaem jego rozmow z panem Brennerem
wieczorem przed egzaminem.
Grover zamruga oczami.
- Co usyszae?
- Nie no... niewiele. Co to znaczy ostateczny termin w letnie przesilenie?
Wzdrygn si.
- Suchaj, Percy... Po prostu si o ciebie martwiem, rozumiesz? Znaczy, wiesz, te
opowieci o demonicznej matematyczce...
- Grover...
-I mwiem panu Brunnerowi, e moe jeste zestresowany albo co, bo przecie nie
byo nikogo takiego jak pani Dodds i...
- Kiepski z ciebie kamca, Grover.
Jego uszy poczerwieniay.
Sign do kieszonki koszuli i wycign z niej zabrudzon wizytwk
- We to, dobrze? Jakby mnie potrzebowa w lecie.
Wizytwka wypisana bya fantazyjn czcionk, ktra dla moich dyslektycznych oczu
stanowia tortur, ale w kocu udao mi si odczyta co w tym rodzaju :
Grover Underwood
Stranik
Wzgrze Herosw Long
Island, Nowy Jork
(800)009-0009

- Co, Wzgrze He...


- Nie wymawiaj gono! - krzykn. - To mj... no... adres na lato.
Serce stano mi w gardle. Grover mia letni dom. Nigdy nie braem pod uwag, e jego
rodzina moe by rwnie bogata jak innych uczniw Yancy.
- Dobra - odpowiedziaem ponuro. - To na wypadek, gdybym chcia ci odwiedzi w
twojej rezydencji?
Potakn.
- Albo... albo gdyby mnie potrzebowa.
- Po co miabym ci potrzebowa?
Wypado to bardziej szorstko, ni zamierzaem.
Grover zaczerwieni si a po jabko Adama.
- Suchaj, Percy, prawda jest taka, e ja... ja tak jakby mam si tob opiekowa.
Wlepiem w niego wzrok.
To przecie ja przez cay rok pakowaem si w bjki, eby chroni go przed klasowymi
osikami. Zamartwiaem si na mier, wyobraajc sobie, e jak mnie nie bdzie w
przyszym roku, to w kocu go pobij. A teraz on gada tak, jakby to on broni mnie.
- Grover - powiedziaem - przed czym ty masz mnie chroni?
Pod koami rozleg si paskudny zgrzyt. Z tablicy rozdzielczej unis si czarny dym i
cay autobus wypeni si smrodem zgniych jajek. Kierowca zakl i zjecha na
pobocze autostrady.
Przez kilka minut grzeba w silniku, po czym oznajmi, e wszyscy musz wysi.
Grover i ja wygramolilimy si z autobusu wraz z innymi pasaerami.
Znajdowalimy si na kompletnym pustkowiu - w miejscu, ktrego si nie zauwaa,
dopki samochd czy autobus si tam nie zepsuje. Po naszej stronie autostrady nie
byo nic poza klonami i mieciami wyrzucanymi z przejedajcych samochodw. Po
drugiej stronie, oddzielona od nas czterema pasami asfaltu, staa starowiecka budka z
owocami, lnic w upalnym popoudniowym socu.
Owoce wyglday zachcajco: wielkie sterty krwistoczerwonych czereni i jabek,
orzechy woskie i morele, a w wypenionej lodem starowieckiej miednicy na nkach
stay dzbanki z cydrem.
Nie widziaem klientw, tylko trzy stare damy w bujanych fotelach ustawionych pod
klonem, robice na drutach par najwikszych skarpet, jakie w yciu widziaem.
Znaczy si te skarpety byy wielkoci swetrw, ale najwyraniej byy skarpetami.

Staruszka po prawej robia jedn z nich, staruszka po lewej - drug. A ta porodku


trzymaa na kolanach ogromny kosz z wciekle niebiesk przdz. Wszystkie trzy
wyglday bardzo staro: miay blade twarze, pomarszczone jak suszona liwka,
srebrne wosy zwizane z tyu gowy biaymi wstkami, chude ramiona wystajce
spod sukni z bielonego ptna. A najdziwniejsze byo to, e patrzyy chyba prosto na
mnie.
Zerknem na Grovera, eby co na ten temat powiedzie, i zobaczyem, e krew
odpyna z jego twarzy. Nozdrza mu drgay.
- Grover? - spytaem. - Ej, chopie...
- Powiedz mi, e nie patrz na ciebie. Nie patrz, prawda?
- Owszem. Niesamowite, co? Mylisz, e te skarpety bd na mnie pasoway?
Stara kobieta siedzca w rodku wzia do rki wielkie noyce - zotosrebrne, o
ostrzach dugich jak sekator. Usyszaem, e Grover wstrzymuje oddech.
- Wsiadamy do autobusu - powiedzia. - Chod.
- Co? - zaprotestowaem. - Ugotujemy si w rodku.
- Wsiadaj! - Otwar na si drzwi i wspi si do rodka, ale ja zatrzymaem si na
zewntrz.
Siedzce po drugiej stronie autostrady staruszki wci si we mnie wpatryway. Ta
rodkowa przecia ni i mgbym przysic, e usyszaem to ciach pomimo
czteropasmowego ruchu. Jej dwie towarzyszki zwiny wciekle niebieskie skarpety, a
ja dalej si zastanawiaem, dla kogo mogy je robi: Wielkiej Stopy czy Godzili.
Z tyu autobusu kierowca wykrci spory kawaek dymicego metalu spod pokrywy
silnika. Autobus zadra i silnik zacz pracowa prawidowo.
Pasaerowie wydali okrzyk radoci.
- Tak trzyma! - zawoa kierowca, uderzajc w bok autobusu czapk. - Wszyscy na
pokad!
Kiedy ruszylimy poczuem dreszcze, jakbym wanie zapa gryp. Grover wyglda
niewiele lepiej. Trzs si, a szczkay mu zby.
- Grover?
- No?
- Co ty przede mn ukrywasz?
Otar czoo krtkim rkawem koszulki.
- Percy... co widziae w tej budce z owocami?

- Masz na myli te staruszki? O co z nimi chodzi? One nie s jak... pani Dodds,
prawda?
Wyraz jego twarzy by nieodgadniony, ale odniosem wraenie, e kobiety z budki z
owocami byy czym znacznie, znacznie gorszym ni pani Dodds.
- Powiedz mi, co widziae - powtrzy Grover.
- Ta w rodku wzia noyce i przecia ni.
Zamkn oczy i wykona palcami gest, ktry wyglda nieco jak przeegnanie si, ale
niezupenie. Byo to co innego, co jakby... starszego.
- Widziae, jak przecinaj ni?
- Tak. Bo co? - Ale mwic te sowa, wiedziaem, e chodzi o co wanego.
- To nie dzieje si naprawd - wymamrota Grover i zacz ssa kciuk. - Nie
chc, eby byo tak jak poprzednio.
- Co poprzednio?
- Zawsze w szstej. Nigdy nie wychodz poza szst.
- Grover - powiedziaem, poniewa tym razem naprawd zaczem si ba. - O
czym ty mwisz?
- Pozwl, e ci odprowadz do domu z dworca. Obiecasz? Wydawao mi si to
troch dziwnym daniem, ale zgodziem si.
- To jaki przesd czy co? - spytaem.
Nie odpowiedzia.
- Grover... to przecicie nici. Czy to oznacza, e kto umrze?
Spojrza na mnie pospnie, jakby ju si zastanawia, jakie kwiaty wybra na mj
pogrzeb.
ROZDZIA III
GROVER NIESPODZIEWANIE
GUBI SPODNIE

Musz si przyzna: uciekem Groverovi na dworcu autobusowym. Wiem, wiem.


Uprzejme to nie byo, ale po prostu spanikowaem kiedy tak patrzy na mnie i mrucza
pod nosem "Dlaczego tak jest zawsze?" i "Dlaczego zawsze w szstej klasie?".

Grover mia pewn przypado: ilekro si martwi, nawala mu pcherz. Nie


zdziwio mnie wic, e gdy tylko wysiedlimy z autobusu, kaza mi obieca, e na
niego zaczekam, a sam ruszy prosto do toalety. Zamiast czeka, wziem moj
waliz, wymknem si na zewntrz i zapaem pierwsz takswk jadc w kierunku
domu.
- Skrzyowanie wschodniej Sto Czwartej i Pierwszej - rzuciem takswkarzowi.
Swko o mojej mamie, zanim j przedstawi.
Nazywa si Sally Jackson i jest najwspanialszym czowiekiem pod socem, co tylko
potwierdza moj teori, e najwspanialsi ludzie maj najwikszego pecha. Jej rodzice
zginli w katastrofie lotniczej, kiedy miaa pi lat, a wychowywa j wujek, ktry mia
j w nosie. Chciaa zosta pisark, wic przez ca szko redni pracowaa, eby
zarobi na studia na uczelni, gdzie mieliby dobre zajcia z pisarstwa. Nagle okazao
si, e wujek ma raka, wic opucia szko tu przed matur, eby si nim zaj.
Kiedy zmar, zostaa bez pienidzy, bez rodziny i bez dyplomu.
Jedyne co zdarzyo jej si dobrego w yciu, to spotkanie z moim tat.

Tak naprawd to go nie pamitam; tylko co w rodzaju ciepego blasku, moe jaki
cie umiechu. Mama nie lubi o nim mwi, poniewa robi si jej wtedy smutno. I
nie ma adnych jego zdj.
Bo oni nie byli maestwem. Powiedziaa mi, e by kim wanym i bogatym i e
trzymali swj zwizek w sekrecie. A pewnego dnia on popyn w jak wan podr
przez Atlantyk i nigdy nie wrci.
Zagin na morzu, powiedziaa mama. Nie umar. Zagin na morzu.
Pracowaa w rnych dziwnych miejscach i chodzia do wieczorowej szkoy, eby
zrobi matur, a poza tym wychowywaa mnie samotnie. Nigdy nie narzekaa, nigdy
si nie wciekaa. Nigdy. Ale wiem, e nie miaa ze mn atwego ycia.
W kocu wysza za m za Gabe'a Ugliano, ktry wydawa si miy przez pierwsze
trzydzieci sekund naszej znajomoci, po czym pokaza prawdziw twarz wira
pierwszej klasy. Kiedy byem may przezywaem go mierdzielem. Przykro mi, ale to
prawda. Go cuchn jak spleniaa pizza zawinita w spodenki gimnastyczne.
We dwjk naprawd dawalimy mamie w ko. To, jak mierdziel Gabe j
traktowa, to jacy bylimy dla siebie wzajemnie, dobra, mj powrt do domu to
niezy przykad.
Wszedem do naszego niewielkiego mieszkania, majc nadziej, e mama wrcia ju
z pracy. Ale w pokoju siedzia mierdziel Gabe, grajc w pokera ze swoimi kolesiami.
W telewizji lecia na peny regulator jaki program rozrywkowy. Cay dywan by
zasypany chipsami i puszkami po piwie.
Gabe ledwie podnis wzrok i rzuci, nie wyjmujc cygara z ust:

- O, jeste.
- Gdzie mama?
- W pracy - odpowiedzia. - Masz jak kas?
Wanie o to chodzi. adnego " Witaj w domu"' "Mio ci widzie", "Jak tam ostatnie p
roku?
Gabe przyty. Wyglda jak mors bez kw w ciuchach z taniej odziey. Na gowie
zostay mu moe trzy wosy, wszystkie za-czesane w poprzek ysiny, jakby to miao
mu co pomc na urod.
Prowadzi sklep z elektronik w Queens, ale wikszo czasu spdza w domu. Nie
wiem, jakim cudem jeszcze go nie wywalili. Zajmowa si wycznie odbieraniem
wypaty i wydawaniem jej na cygara, od ktrych dymu robio mi si sabo, oraz
oczywicie na piwo. Zawsze piwo.. Ilekro zjawiaem si w domu, spodziewa si, e
dofinansuj jego pokerow pul. Nazywa to naszym "mskim sekretem". Co
oznaczao, e jeli powiem mamie, pobije mnie do nieprzytomnoci.
- Nie mam gotwki - odpowiedziaem. Unis jedn z grubych brwi.
Gabe mia nosa do pomidzy jak pies goczy, co byo o tyle dziwne, e nie
powinien nic czu w smrodzie, ktry sam wytwarza
- Jechae takswka, z dworca autobusowego - oznajmi. -Zapacie pewnie
dwudziestk. No to masz sze albo siedem dolcw reszty. Jak kto chce mieszka
pod tym dachem, to powinien si dokada. Mam racj Eddie? Eddie, dozorca
budynku, spojrza na mnie z cieniem wspczucia.
- daj spokj, Gabe - powiedzia. - Dzieciak wanie wrci do domu.
- Mam racj? - powtrzy Gabe.
Eddie wbi wzrok w swoj misk z precelkami. Pozostali dwaj faceci zgodnie
beknli.
- Dobra - powiedziaem. Wycignem zwitek dolarw z portfela i rzuciem na st. Mam nadziej, e przegrasz.
- Przyszo Twoje wiadectwo, mdralo! - krzykn za mn - Na twoim miejscu nie
zadzierabym tak nosa.
Zatrzasnem drzwi do mojego pokoju, ktry tak naprawd nie by moim pokojem. W
cigu roku szkolnego by "pracowni" Gabe'a. Oczywicie nad niczym tam nie
pracowa, co najwyej przeglda stare czasopisma o samochodach. Uwielbia za to
wciska wszystkie swoje ubrania do szafy, stawia brudne buty na parapecie i robi
wszystko, eby pokj cuchn jego paskudn wod toaletow, cygarami i niewieym
piwem.
Rzuciem walizk na ko. Nareszcie w domu.

Smrd Gabe'a by niemal gorszy od koszmarw o pani Dodds i dwiku, jaki wyday
noyce staruszki od owocw, kiedy przecinaa ni.
Ale kiedy o nich pomylaem, poczuem, e uginaj si pode mn kolana.
Przypomniaem sobie przeraony wzrok Grovera - i to, e obiecaem da si odwie
do domu. Nagle przeszy mnie dreszcz. Miaem wraenie, e kto - co - szuka mnie
teraz, moe nawet wspina si wanie po schodach, wysuwajc dugie, potworne
szpony.
Wtedy usyszaem gos mamy.
-Percy?
Otwarte drzwi do pokoju i wszystkie moje lki zniky.
Wystarczyo, eby mama wesza do pokoju, a od razu poczuem si lepiej. Jej oczy
byszcz i zmieniaj kolor w zalenoci od owietlenia. Jej umiech jest ciepy jak
porzdna pierzyna. W jej brzowych wosach wida kilka srebrnych nitek, ale nigdy
nie wydaa mi si stara. Kiedy na mnie patrzy, to jest tak, jakby widziaa we mnie tylko
dobre rzeczy, a nigdy ze. Nigdy nie syszaem, eby podniosa gos albo bya dla kogo
niemia. Nawet dla mnie czy Gabe'a.
- Och, Percy. - Przytulia mnie mocno. - Oczom nie wierz. Ale urose od wit!
Jej czerwono - biao - niebieska firmowa sukienka pachniaa najlepszymi rzeczami na
wiecie: czekolad, lukrem i ca reszt sodyczy, ktre sprzedawaa w cukierni na
Grand Central. Przyniosa mi wielk torb " darmowych prbek" - jak zawsze kiedy
wracaem do domu.
Siedlimy razem na ku . Kiedy zabraem si za kwaskowate jagodowe paeczki,
przebiega doni po moich wosach i zacza wypytywa o wszystko, o czym nie
pisaem w listach. Nawet nie wspomniaa o tym, e zostaem wylany. Sprawiaa
wraenie jakby wcale si tym nie przejmowaa. Tylko czy wszystko u mnie w
porzdku? Czy jej synek dobrze si miewa?
Powiedziaem jej, e mnie udusi i eby przestaa i tak dalej, ale tak naprawd w gbi
serca byem bardzo , bardzo szczliwy , e j widz.
Z drugiego pokoju dobieg ryk Gabe'a.
- Hej, Sally ... Co z t zup fasolow, co?
Zacisnem zby.
Moja mama jest najmilsz kobiet na wiecie. Powinna by on milionera, a nie
takiego wira jak Gabe.
Ze wzgldu na ni staraem si emanowa optymizmem w kwestii moich ostatnich dni
w Yancy Academy. Powiedziaem jej, e wyrzucenie nie zdoowao mnie bardzo. Tym
razem wytrzymaem prawie rok. Zyskaem nowych przyjaci. Niele mi szo z aciny.
A prawd mwic, bjki wcale nie byy a takie straszne, jak je opisywa

dyrektor. Lubiem Yancy Academy. Naprawd.. Przedstawiem ten rok tak


pozytywnie, e niemal sam w to wszystko wierzyem. Wspomnienie Grovera i pana
Brunnera cakiem mnie rozoyo. Nawet Nancy Bobofit nagle przestaa by taka
straszna.
A do wycieczki do muzeum ....
- Co si stao? - spytaa mama. widrowaa mnie wzrokiem usiujc przejrze moje
tajemnice. - Czy co ci przestraszyo?
- Nie, mamo.
Nie chciaem kama. Chciaem opowiedzie jej o pani Dodds i trzech staruszkach z
przdz, ale pomylaem , e gupio to zabrzmi.
Zacisna usta. Wiedziaa, e co przed ni ukrywam, ale nie naciskaa.
- Przygotowaam dla ciebie niespodziank - powiedziaa - Jedziemy na pla.
Otwarem szeroko oczy.
- Do Montauk?
-Na trzy dni ... ten sam domek.
- Kiedy?
Umiechna si..
- Jak tylko si przebior.
Nie mogem w to uwierzy. Mama i ja nie bylimy w Montauk od dwch lat, bo Gabe
twierdzi, e nie mamy do pienidzy.
Gabe pojawi si w drzwiach.
- Gdzie zupa fasolowa, Sally? Nie syszaa mnie?
Miaem ochot waln go pici w twarz, ale napotkaem wzrok mamy i
zrozumiaem, e proponuje ukad: bd przez chwil grzeczny dla Gabe'a. Dopki
ona nie bdzie gotowa do wyjazdu do Montauk. Wtedy si std zabierzemy.
- Wanie po ni szam, kochanie - odpowiedziaa . - Rozmawialimy o wycieczce.
Gabe zmruy oczy.
- Wycieczce? Ty serio o tym mylisz?
- Wiedziaem - mruknem - Nie pozwoli nam jecha.
- Oczywicie, e pozwoli - odpara spokojnie mama. - Twj ojczym jedynie martwi
si o pienidze. To wszystko. Poza tym - dodaa - Gabriel dostanie co wicej ni

zup fasolow. Zrobi mu mnstwo pysznoci na cay weekend. Cuacamole, sos


mietanowy. Peen zestaw.
Gabe zagodnia nieco, - A wic ta kasa na wycieczk ... to z tego, co masz na
ubrania, tak?
- Tak kochanie - odpowiedziaa moja mama.
- I nie bdziesz jedzi nigdzie moim samochodem poza dojazdem tam i z
powrotem.
- Bdziemy bardzo ostroni.
Podrapa si w podwjny podbrdek.
- Moe jeli pospieszysz si z t zup ... I moe jeli dzieciak przeprosi z to, e
przeszkodzi mi w rozgrywce.
Moe jeli kopn ci tam, gdzie boli, pomylaem. A bdziesz piewa sopranem przez
cay tydzie.
Ale oczy mamy ostrzegy mnie, e nie powinienem go zoci.
Po co ona mczya si z tym facetem? Miaem ochot krzycze. Dlaczego j
obchodzio, co on sobie pomyli.
- Przepraszam - wymamrotaem. - Bardzo mi przykro, e przeszkodziem ci w twojej
arcywanej partii pokera. Wracaj do niej natychmiast, prosz.
Gabe zmruy oczy. Jego mdek usiowa zapewne wykry lady sarkazmu w
mojej wypowiedzi.
- Dobra, niech bdzie - uzna.
I wrci do swojej gry.
- Dzikuj, Percy - powiedziaa mama- Jak ju bdziemy w Montauk,
porozmawiamy o tym ... o wszystkim, o czym zapomniae mi powiedzie, dobrze?
Przez chwil miaem wraenie, e dostrzegem w jej oczach niepokj - ten sam, ktry
widziaem u Grovera podczas podry autobusem - jakby mama rwnie wyczuwaa
ten dziwny chd w powietrzu.
Ale na jej twarz powrci umiech, uznaem wic, e mi si wydawao. Zmierzwia mi
wosy i posza do kuchni, przygotowywa jedzenie dla Gabe'a.
Godzin pniej bylimy gotowi do wyjazdu.
Gabe przerwa parti pokera, eby popatrze jak znosz baga mamy do samochodu.
Przez cay czas marudzi i narzeka, e bdzie musia radzi sobie bez jej gotowania -i
co gorsza, bez swojego camuro rocznik 1978 - przez cay weekend.

- Nie chc widzie ani rysy na tym samochodzie, mdralo - ostrzeg mnie, kiedy
adowaem do baganika ostatni torb. - Ani zadrapania.
Tak jakbym to ja mia prowadzi. Przecie miaem dopiero dwanacie lat. Ale dla
Gabe'a byo to bez znaczenia. Gdyby mewa narobia na lakier, to i tak byaby moja
wina.
Patrzc jak wraca chwiejnym krokiem do domu, poczuem taka wcieko, e
zrobiem co, czego nie umiaem wyjani. Kiedy mj ojczym doszed do drzwi,
powtrzyem ten gest, ktry Grover wykona w autobusie - jaki znak odganiajcy zo,
szponiasta rka na moim sercu i odpychajcy gest w kierunku Gabe'a. Drzwi
zatrzasny si tak mocno, e uderzyy go po tyku i rzuciy nim na klatk schodow,
jakby by kul armatni. Moe to bya wina wiatru, a moe co si zepsuo w
zawiasach - nie czekaem, eby si dowiedzie.
Wsiadem do samochodu i powiedziaem mamie, eby dodaa gazu.
Nasz domek znajdowa si na poudniowym brzegu, daleko od czubka Long Island.
Byo to pomalowane na pastelowe kolory niewielkie pudeko ze spowiaymi
firankami, do poowy zasypany przez wydm. W pocieli zawsze by piasek, w
szafach pajki, a morze zazwyczaj byo za zimne, eby popywa.
Kochaem to miejsce.
Jedzilimy tam, odkd byem cakiem may. A mama jeszcze dawniej. Nigdy mi tego
wprost nie mwia, ale wiedziaem, e ta plaa ma dla niej specjalne znaczenie. To
wanie tam spotkaa mojego tat.
Kiedy dojedalimy do Montauk, mama jakby modniaa, z jej twarzy znikay lata
zmartwie i pracy. A jej oczy przybieray barw morza.
Dojechalimy o zachodzie soca, otwarlimy okna i zabralimy si jak zwykle za
sprztanie. Potem przeszlimy si po play, karmic mewy niebieskimi chrupkami
kukurydzianymi, pogryzajc przy tym niebieskie galaretki, niebieskie cigutki i
wszystkie inne darmowe prbki, ktre mama przyniosa z pracy. Chyba powinienem
wyjani, o co chodzi z tym niebieskim jedzeniem.
Ot Gabe powiedzia kiedy mojej mamie, e co takiego nie istnieje. Pokcili si, co
wtedy wydawao si niewane. Ale od tego czasu mama upara si, eby za wszelk
cen je niebieskie rzeczy. Pieka niebieskie torty na urodziny. Robia koktajle
jagodowe. Kupowaa niebieskie chrupki kukurydziane i przynosia ze sklepu
wszystkie niebieskie cukierki. To - wraz z zachowaniem panieskiego nazwiska
Jackson, zamiast nazywa si pani Ugliano - stanowio dowd, e Gabe nie poar jej
cakowicie. Podobnie jak ja, mama miaa w sobie buntownicz yk.
Kiedy zrobio si ciemno, rozpalilimy ognisko. Upieklimy hot-dogi i pianki. Mama
opowiadaa mi o swoim dziecistwie, zanim dziadkowie zginli w katastrofie. Mwia
mi o ksikach, ktre chciaaby kiedy napisa - gdy bdzie miaa do pienidzy, eby
rzuci prac w cukierni.

W kocu nabraem odwagi, eby spyta o to co zawsze nurtowao mnie w Montrauk


- o mojego ojca. Oczy mamy zaszy mg. Spodziewaem si, e usysz to co zawsze,
ale mogem tego sucha bez koca.
- On by dobry, Percy - powiedziaa. - Wysoki, przystojny i potny. Ale te agodny.
To po nim masz czarne wosy i zielone oczy, wiesz?
Wyowia niebiesk galaretk z torby z cukierkami.
- Chciaabym, eby ci zobaczy, Percy. Byby z ciebie taki dumny.
Zastanawiaem si, jak moga co takiego powiedzie. Co byo we mnie takiego
wspaniaego? Dyslektyczny, nadpobudliwy chopak z trjkowym wiadectwem,
wywalony ze szkoy po raz szsty w cigu szeciu lat.
- Ile miaem lat? - zapytaem. - To znaczy - kiedy on odszed?
Spogldaa w pomienie.
- By ze mn tylko przez jedno lato, Percy. Tu na tej play. W tym domku.
- ale przecie ... zna mnie jako niemowl.
- Nie, kochanie. Wiedzia, e spodziewam si dziecka, ale nigdy ci nie widzia.
Musia odej, zanim si urodzie.
Usiowaem pogodzi to ze wspomnieniami ...., czego zwizanego z ojcem. Ciepej
powiaty. Umiechu.
Zawsze zakadaem, e zna mnie jako mae dziecko. Mama nigdy nie powiedziaa
tego wprost, ale wydawao mi si, e tak musiao by. A teraz usyszaem, e nigdy
mnie nie widzia ...
Poczuem zo na ojca. Moe to gupie, ale miaem mu za ze, e uda si w t podr
przez ocean i e nie mia do odwagi, eby oeni si z mam. Opuci nas i teraz
bylimy skazani na mierdziela.
- Odelesz mnie znowu z domu? - spytaem. -Do nastpnej szkoy z internatem?
Wycigna z ognia piank.
- Nie wiem, kochanie. - Mwia to z trudem. - Myl ... myl, e trzeba bdzie co
zrobi.
-Nie chcesz mie mnie przy sobie? - I od razu poaowaem tych sw. W
oczach mamy wezbray zy. Wzia mnie za rk i mocno cisna.
- Och, Percy, nie. Ja ... ja musz, kochanie. Dla twojego dobra.
Musz Ci odesa.

Jej sowa przypomniay mi to co powiedzia pan Brunner, e najlepiej dla mnie


bdzie jak opuszcz Yancy.
- Bo nie jestem normalny - powiedziaem.
- Mwisz to tak, jakby to byo co zego, Percy. Ale nie zdajesz sobie sprawy, jaki
jeste wany. Mylaam, e Yancy bdzie wystarczajco daleko. Mylaam, e
wreszcie bdziesz bezpieczny.
- Bezpieczny?
Spojrzaa mi prosto w oczy, a mnie przemkny przez myli wspomnienia
wszystkich dziwacznych, przeraajcych rzeczy, ktre mi si kiedykolwiek
przytrafiy, a o ktrych wolabym zapomnie.
W trzeciej klasie mczyzna w czarnym paszczu obserwowa mnie na szkolnym
boisku. Nauczyciele zagrozili wezwaniem policji, wic odszed, pomrukujc pod
nosem, ale nikt mi nie uwierzy, kiedy powiedziaem, e pod szerokim rondem jego
kapelusza widziaem tylko jedno oko, na dodatek na samym rodku czoa.
A przedtem - jedno z pierwszych wspomnie. Byem jeszcze w przedszkolu i
nauczycielka przypadkiem pooya mnie na drzemk na ku, do ktrego wlizgn
si w. Mama wrzasna kiedy przysza po mnie, a ja bawiem si zwiotczaym
zewokiem gada, ktrego jakim cudem zdoaem udusi pulchnymi dziecicymi
rczkami.
W kadej szkole dziao si co przyprawiajcego o dreszcz, co niebezpiecznego i
musiaem si przenosi. Wiedziaem, e powinienem powiedzie mamie o
staruszkach z budki z owocami i pani Dodds w muzeum, i o moich dziwacznych
zwidach, e mieczem starem nauczycielk matematyki na proch. Ale jako nie
mogem si do tego zmusi. Miaem dziwne przeczucie, e to wyzwanie zakoczy
nasz pobyt w Montauk, a tego nie chciaem.
- Prbowaam mie Ci jak najbliej - powiedziaa mama. - Mwili mi, e to bd. Ale
zostaa jedna moliwo, miejsce w ktre chcia Ci wysa twj ojciec. A ja ... ja po
prostu nie potrafi tego zrobi.
- Ojciec chcia, ebym poszed do szkoy specjalnej?
- Nie do szkoy - odpara agodnie. - Na obz letni.
W gowie mi wirowao. Dlaczego mj ojciec - ktry nie zaczeka nawet na moje
narodziny - miaby mwi mamie cokolwiek o jakim obozie letnim? A skoro wane,
czemu wczeniej nic o tym nie wspomniaa?
- Przepraszam Percy - powiedziaa, zauwaajc moje spojrzenie. - Ale nie potrafi o
tym mwi. Ja ... ja nie jestem w stanie ci tam posa. To moe oznacza, e
poegnamy si na zawsze.
- Na zawsze? Ale przecie to tylko obz letni ...

Odwrcia twarz w kierunku ognia, a ja widziaem po jej minie, e jeli zadam


jeszcze jedno pytanie, rozpacze si.
Tej nocy miaem bardzo wyrazisty sen.
Na play szala sztorm, a dwoje piknych zwierzt: biay ko i zoty orze, usiowao
si pozabija wzajemnie na samym brzegu wody. Orze spada z gry i wbija wielkie
szpony w gow konia. Rumak wierzga i kopa ora po skrzydach. Spod ziemi drcej
od ich uderze, rozbrzmiewa straszliwy chichot, zagrzewajcy zwierzta do walki.
Biegem ku nim wiedzc, e musz je powstrzyma zanim si pozabijaj, ale biegem
jakby w zwolnionym tempie. Wiedziaem, e nie zd na czas. Zobaczyem jak orze
nurkuje w powietrzu, celujc dziobem w wielkie oczy konia i wrzasnem.
Nie!
I obudziem si, podskakujc w ku.
Na zewntrz rzeczywicie zrobia si burza i to taka, ktra amie drzewa i rozwala
domy. Na play nie byo ani konia, ani ora, tylko wysokie na sze metrw fale,
uderzajce w wydmy niczym ostrza artyleryjski, i jasno jak za dnia od
przecinajcych niebo byskawic.
Mama obudzia si przy nastpnym grzmocie. Usiada z otwartymi szeroko oczami i
powiedziaa.
- Huragan.
Wiedziaem, e to niemoliwe. Na Long Island tak wczesnym latem nigdy nie ma
huraganw. Ale ocean najwyraniej o tym zapomnia. Ponad rykiem wiatru syszaem
dalekie wycie: wcieky, udrczony dwik, od ktrego jeyy mi si wosy na gowie.
A nastpnie jaki haas znacznie bliej, jakby kto wali drewnianym motem w
piasek . I rozpaczliwy gos - kto wrzeszcza,. walc piciami o drzwi naszego
domku.
Mama wyskoczya z ka w koszuli nocnej i odryglowaa drzwi. Na progu sta
Grover na tle smug deszczu. Cho ... nie cakiem Grover.
- Szukaem Ci przez ca noc - jkn. - Co ty sobie mylisz?
Mama spojrzaa na mnie z przeraeniem. - ale nie przestraszy jej Grover, tylko
powd jego wizyty.
- Percy - powiedziaa, przekrzykujc ulewny deszcz. - Co si stao w szkole? Czego
mi nie powiedziae?
Staem jak zamurowany, wpatrujc si w Grovera. Nie byem w stanie poj tego , co
miaem przed oczami.

- O Zeu kai alloi theoi! - krzykn. - To jest zaraz za mn! Czy ty jej nic nie
powiedziae?
Zbyt byem zaszokowany, eby zarejestrowa, e wanie zakl po starogrecku, a ja go
bez trudu zrozumiaem. Zbyt byem zaszokowany, eby zastanawia si, jak Grover
si tu dosta sam w rodku nocy. Wszystko dlatego, e nie mia na sobie spodni ... a
tam, gdzie powinny by jego nogi ... jego nogi ...
Mama rzucia mi powane spojrzenie i odezwaa si tonem, ktrego nigdy wczeniej u
niej nie syszaem.
Percy, powiedz mi co si dzieje.
Wydukaem co o staruszkach przy budce z owocami i o pani Dodds, a mama
wpatrywaa si we mnie miertelnie blada w rozbyskach byskawic.
Chwycia torebk, rzucia we mnie nieprzemakaln kurtk i powiedziaa:
- Wsiada do samochodu! Obaj. Ju!
Grover pobieg w kierunku auta - ale tak naprawd wcale nie bieg, potrzsajc
wochatym tykiem, i nagle zrozumiaem na czym polega jego problem z miniami.
Zrozumiaem te, dlaczego by w stanie szybko biega, ale kula chodzc.
Poniewa tam, gdzie powinny by jego stopy, stp nie byo. Byy tam rozdwojone
kopyta.

ROZDZIA IV
MAMA UCZY MNIE
WALKI Z BYKAMI

Przedzieralimy si Przez ciemne wiejskie drogi po nocy. Wiatr wali wciekle w nasz
samochd. Deszcz zalewa szyb. Nie muem pojcia, jak mama widzi cokolwiek w
tych warunkach, ale nie zdejmowaa nogi z gazu.
Za kadym razem kiedy byskawica rozcinaa niebo, zerkaem na siedzcego koo
mnie na tylnym siedzeniu Grovera i zastanawiaem si, czy to ja zwariowaem, czy te
on mia na sobie portki z wochatego dywanu. Ale nie, zapach przypomina mi
przedszkolne wycieczki do maego zoo - wena pachnca lanolin Zapach
zmoknitego zwierzcia na farmie.
- A wiec ty i moja mama... znacie si? - To byo jedyne, co przyszo mi do gowy.
Oczy Grovera powdroway do wstecznego lusterka, cho fakt za nami nic jecha.
- Niezupenie - odpar. -To znaczy nigdy si osobicie nie spotkalimy. Ale ona
wiedziaa, ze nad tob czuwaem.
- Czuwae?

- Sprawdzaem, co si dzieje. Upewniaem si, e wszystko w porzdku. Ale nie


udawaem twojego przyjaciela - doda szybko. - Jestem twoim przyjacielem.
- Yyy... a czym waciwie poza tym jeste?
- To teraz niewane
- Niewane? Od pasa w d mj najlepszy kumpel jest osem...
Grover wyda z siebie ostre, gardowe Bee-ee-ee!
Ju dawniej zdarzao mi si sysze ten dwik, ale mylaem, e to nerwowy miech.
Teraz uwiadomiem sobie, e
przypomina raczej pene irytacji beczenie.
- Kozem? - krzykn.
- Co?
- Jestem kozem od pasa w d.
- Mwie, e niewane. - Bee-ee-ee! Niektrzy satyrowie roznieliby ci na kopytach
za tak obraz.
- Niech... zaraz. Satyrowie. Masz na myli... tych z mitw pana Brunnera?
- Czy te staruszki w budce z owocami byy mitem. Percy? Albo pani Dodds?
- Przyznajesz wic, e pani Dodds istniaa.
- Oczywicie.
- Dlaczego wic...
- Im mniej wiesz, tym mniej potworw przycigasz - odpowiedzia Grover, jakby
byo to cakiem oczywiste. - Naoylimy Mg na ludzkie oczy. Mielimy nadziej,
e uznasz askaw za wytwr wasnej wyobrani. Ale - to nic nie dao. Zacze
sobie uwiadamia, kim jeste.
- Kim... czekaj o czym ty mwisz? Niesamowity ryk odezwa si znw za nami, tym
razem bliej. Cokolwiek nas gonio, nie zgubio tropu.
- Percy - odezwaa si mama - jest duo do wyjanienia, ale mamy mao czasu.
Musimy najpierw zawie ci w bezpieczne miejsce.
- Jak to bezpieczne? Kto mnie goni?
- Eee, nikt taki - powiedzia Grover. najwyraniej wci dotknity t uwag o ole.
- To tylko Pan Umarych i kilku z jego najbardziej krwioerczych sug.
- Gover - Przepraszam pani Jackson. Czy mogaby pani jecha szybciej.

Usiowaem obj umysem wszystko, co si dziao, ale nie byem w stanie.


Wiedziaem, e to nie sen. Nie mam bujnej wyobrani. Nie bybym w stanie
wymyli czego a tak dziwacznego.
Mama skrcia w lewo. Wjechalimy w wsz drog, przemykajc obok pogronych
w ciemnoci farm, poronitych lasem wzgrz oraz biaych potw z tabliczkami
Zapraszamy na truskawki".
- Dokd jedziemy? - spytaem
- Na ten letni obz, o ktrym ci mwiam - W gosie mamy wyczuwaem napicie:
usiowaa stumi strach ze wzgldu na mnie. - Tam chcia ci wysa twj ojciec.
- A ty nie chciaa. Kochanie, prosz - powiedziaa bagalnie mama - Ju i tak jest mi
ciko. Sprbuj to zrozumie. Jeste w niebezpieczestwie.
- Dlatego, e stare baby przeciy ni.
-To nie byy jakie stare baby - odpar Grover. - To Mojry. Zdajesz sobie spraw, co to
oznacza? To, e si przed tob pojawiy? Robi tak tylko wtedy, kiedy masz... kiedy
kto ma umrze.
- Ej. Powiedziae masz".
- Nie. Powiedziaem "kto ma".
- Ale miae na myli "masz". Jak "ty masz".
- Miaem na myli "masz" jak kto ma". Nie, e "ty" - ty
- Chopcy! - skarcia nas mama.
Skrcia kierownic ostro w prawo i dostrzegem zarys postaci, ktr w ten sposb
wymina - ciemny, niewyrany ksztat w strugach deszczu.
- Co to byo?- spytaem.
-Jestemy prawie na miejscu - powiedziaa mama, nie zwracajc uwagi na moje
pytanie. - Jeszcze ptora kilometra.
Prosz. Prosz. Prosz.
Nie miaem pojcia, gdzie miao by to na miejscu, ale rozgldaem si niecierpliwie,
marzc tylko o tym, ebymy ju tam dojechali.
Na zewntrz nie byo nic oprcz deszczu i ciemnoci - typowy nijaki krajobraz okolicy
czubka Long Island. Pomylaem o pani Dodds i tej chwili, kiedy zmienia si w stwora
z ostrymi kami i skrzastymi skrzydami. Poczuem, e robi mi si sabo
poniewczasie. Ona rzeczywicie nie bya czowiekiem. I chciaa mnie zabi.

Pomylaem nagle o panu Brunnerze... o mieczu, ktry mi rzuci. Zanim zdyem o to


zapyta Grovera, poczuem, e przechodz mnie ciarki. Ujrzaem olepiajcy bysk,
usyszaem rozdzierajce bum! i nasz samochd eksplodowa.
Pamitam uczucie niewakoci, jakbym jednoczenie by zgniatany, praony i
polewany wod z wa ogrodowego.
Odkleiem gow od tyu siedzenia kierowcy.
- Au- jknem.
- Percy! - krzykna mama
Usiowaem otrzsn si z otpienia. Nie umarem. Samochd wcale nie
eksplodowa. Wpadlimy do rowu. Drzwiczki po stronie pasaera wbiy si w boto.
Dach pk niczym skorupka jajka i do rodka samochodu wlewa si deszcz.
Byskawica. To byo jedyne wyjanienie. Uderzya i zepchna nas z drogi. Obok
mnie na tylnym siedzeniu lea wielki, nieruchomy worek.
- Grover!
Osun si na bok, a z kcika ust spywaa mu struka krwi. Potrzsnem nim za
wochate biodro, mylc: Nie! Nawet jeli jeste w poowie bydlciem, to i tak jeste
moim najlepszym kumplem i nie chce, eby umar!
Kiedy Grover rykn . "Je"- wiedziaem, e jest nadzieja.
- Percy - powiedziaa mama - musimy... - Gos jej zadra.
Obejrzaem si za siebie. W rozbysku byskawicy, przez opryskana botem tylna
szyb dostrzegem na poboczu jak stpajc ciko w naszym kierunku posta Na
sam jej widok dostaem gsiej skrki. By to ciemny zarys wielkiego faceta, jakby
futbolisty, ktry trzyma nad gow koc. Grna poowa jego ciaa bya zwalista i jakby
rozmyta. Podniesione rce sprawiay, e wyglda, jakby mia rogi. Przeknem z
trudem lin.
-Kto to...?
- Percy- powiedziaa mama ze mierteln powag. - Wysiadaj. Napara na drzwiczki
po stronie kierowcy, ale byy cakiem zablokowane w bocie. Sprbowaem ruszy
moje. Te bezskutecznie. Spojrzaem w desperacji na dziur w dachu. Mona by si
przez ni wydosta, gdyby brzegi nie byy rozarzone i nie dymiy.
- Od strony pasaera! - zawoaa mama. - Percy- musisz biec. Widzisz to wielkie
drzewo?
-Co?
Kolejna byskawica i przez dymic dziury w dachu dostrzegem to drzewo: ogromn
sosn wielkoci witecznej choinki na trawniku przed Biaym Domem, rosnc na
szczycie najbliszego wzgrza.

- To granica posiadoci - powiedziaa mama. - Ze wzgrza zobaczysz wielk farm


w dolinie. Biegnij i nie ogldaj si za siebie. Woaj o pomoc. Nie zatrzymuj si,
dopki nie dobiegniesz do drzwi.
- Mamo, ty te wysiadaj.
Zwrcia poblad twarz w kierunku oceanu, a w jej oczach pojawi si smutek.
-Nie! - krzyknem. - Idziesz ze mn. I pom mi podnie
Grovera.
- Je! - jkn Grover, tym razem nieco godniej.
Mczyzna z kocem na gowie zmierza ku nam, postkujc i chrzkjc. Kiedy si
zbliy, przekonaem si, e nie trzyma koca nad gowa, poniewa jego rce -wielkie,
misiste apsko - zwieszay si po obu stronach jego ciaa. I nie byo adnego koca. To
oznaczao, e ta niewyrana zwalista masa, za wielka eby by jego gow... bya jego
gow. A to, co wygldao jak rogi...
-On nie szuka adnego z nas - powiedziaa mama.- On chce ciebie. Poza tym nie jest w
stanie przekroczy granicy posiadoci.
-Ale...
-Nie mamy czasu, Percy. Id. Prosz.
Wciekem si wtedy; na mam, na koza Crovera, na to rogate co, co zdao ku nam
powoli i z rozmysem, niczym byk.
Przeazem nad Groverem i otwarem drzwi prosto w ulewny deszcz.
- Idziemy razem. Ty te wysid.
- Powiedziaam ci...
- Mamo? Nie zostawi ci. Pom mi z Groverem.
Nie czekaem na jej odpowiedz. Wygramoliem si na zewntrz, cignc za sob
Gravera. By zaskakujco lekki, ale bybym w stanie wlec go daleko bez pomocy.
Zarzucilimy sobie rk Grovera i na ramiona i ruszylimy w kierunku wzgrza, brnc
w wysokie; nad kolana w mokrej trawie. Zerknem do tyu i po raz pierwszy
zobaczyem potwora wyraniej.
Mia spokojnie dwa metry z hakiem, a jego rce i nogi wyglday jak z reklamy siowni
- mocno zarysowane bicepsy, tricepsy i jeszcze par innych cepsw, wszystkie twarde
jak pika do tenisa pod skr pokryt siatk y. Nie mia na sobie adnego ubrania
oprcz gaci - serio, klasycznych, nienobiaych gaci! - co wygldaoby miesznie,
gdyby nie przeraajcych tors i eb. Szorstka brzowa sier zaczynaa si w okolicy
ppka i gstniaa na piersi. Kark by jedn mas misni i futra, z ktrej wyrastaa gowa
zakoczona pyskiem (dugoci mojej rki) wilgotnych

nozdrzach z byszczcym mosinym kkiem, okrutnych czarnych oczach i rogach:


potwornych czarno -biaych rogach, ostrzejszych ni wszystko, co dotd widziaem.
Oczywicie rozpoznaem tego potwora. Wystpowa w jednej z pierwszych
historyjek, ktre opowiada nam pan Brunner. Ale przecie, on nie mg by
prawdziwy. Zamrugaem, usiujc co dojrze poprzez deszcz.
-To przecie...
-Syn Pazyfae - dokoczya mama. - Szkoda, e nie wiedziaam jak bardzo chc ci
zabi.
-Ale to Mi...
-Nie wymawiaj jego imienia - ostrzega mnie. - Imiona maj moc.
Sosna bya wci bardzo daleko... -co najmniej sto metrw przed nami i w gr.
Obejrzaem si znowu.
Bykoak nachyla si nad samochodem, zagldajc w okna... nie, niezupenie
zagldajc. Wygldao to raczej jak wszenie, obwchiwanie. Zastanawiaem si, po co
mu to, skoro jestemy zaledwie jakie pitnacie metrw od niego.
- Je... jkn Grover.
- Ciii - szepnem - Mamo, co on robi? Nie widzi nas?
- Ma bardzo saby wzrok i such - odrzeka - Kieruje si wchem. Ale za chwil
znajdzie nasz trop.
Jakby na zawoanie bykoak wyda ryk wciekoci. Chwyci samochd Gabr'a za
rozdarty dach, a zawieszenie zaczo trzeszcze i zgrzyta. Unis samochd nad
gow i cisn nim o drog. Wrak uderzy w mokry asfalt i przejecha okoo kilometra
krzeszc iskry, zanim si zatrzyma. Wtedy wybuchn bak. "Ani zadrapania",
zabrzmia mi w uszach gos Gabe'a.
- Percy - powiedziaa mama.-Jak nas zauway, zacznie atakowa. Wyczekaj jak
najduej, a potem uskocz mu z drogi dokadnie w bok. Podczas szary ma problemy
ze zmian kierunku. Rozumiesz?
- Skd to wszystko wiesz?
- Spodziewaam si ataku od dawna. Powinnam bya to przewidzie. Byam
samolubna, chcc zatrzyma ci przy sobie.
- Zatrzyma przy sobie? Przecie...
Kolejny wcieky ryk i bykoak ruszy w gr wzgrza. Wyczu nas.
Sosna bya zaledwie kilka metrw dalej, ale zbocze wzgrza robio si coraz bardziej
strome i liskie, a Grover nie traci na wadze.

Bykoak zblia si. Dzielio nas od niego kilka sekund. Mama musiaa by
wyczerpana, ale obja Grovera.
- Uciekaj, Percy! Musimy si rozdzieli! Pamitaj, co ci powiedziaam.
Nie chciaem si rozdziela, ale czuem, e ona ma racj - to bya nasza jedyna szansa.
Skoczyem w lewo, odwrciem si i zobaczyem, e potwr pdzi za mn jego czarne
oczy pony nienawici. Cuchn zgniym misem.
Pochyli eb i zaszarowa, celujc tymi ostrymi jak szpilki rogami prosto w moj
pier.
Strach popycha mnie do ucieczki, ale na nic by si to nie zdao. Nijak nie zdoabym
przecign tego potwora. Staem wic w miejscu i w ostatniej chwili odskoczyem w
bok.
Bykoak przemkn obok mnie jak pocig towarowy, po czym wcieke rykn z
zawodu i obrci si, ale tym razem skierowa si w stron mamy, ktra kada
wanie Grovera na trawie.
Dotarlimy na szczyt wzgrza. Po jego drugiej stronie rozcigaa si dolina, tak jak
mwia mama, a wiata farmy rzucay w ulewie taw powiat. Ale dom by
niemal kilometr od nas. Nie mielimy szans tam dobiec.
Bykoak parskn, ryjc ziemi nog. Wpatrywa si w moj mam, ktra schodzia
powoli po zboczu, z powrotem w kierunku drogi, usiujc odcign potwora od
Grovera.
- Biegnij Percy! - zawoaa. Ja nie dam ju rady. Biegnij!
Ale ja staem w miejscu, skamieniay ze strachu, patrzc, jak potwr rzuca si w pogo
za ni. Usiowaa zrobi uskok, tak jak mi podpowiedziaa, ale potwr te si czego
nauczy. Szybkim ruchem wycign rk i chwyci j za kark. kiedy usiowaa
odskoczy. Unis j w gr, a ona cay czas si wyrywaa, wierzgaa i wymachiwaa
piciami.
- Mamo!
Zdoaa spojrze mi w oczy i wykrztusi ostatnie sowo:
- Uciekaj!
W tej samej chwili potwr z wciekym rykiem zacisn palce na szyi mojej mamy,
ktra rozpyna si przed moimi oczami w wiato, w migotliwy zoty ksztat, jakby
bya tylko hologramem. wiato rozbyso olepiajco i... zniko.
- Nie!
Gniew zastpi strach. Poczuem w ciele now moc - ten sam przypyw energii co
wtedy, kiedy pani Dodds wypucia szpony.

Bykoak kierowa si w stron lecego bezwadnie na trawieGrovera. Potwr


pochyli si, obwchujc mojego najlepszego kumpla. jakby zamierza podnie go w
gr i rwnie zmusi do rozpynicia si.
Nie mogem do tego dopuci.
Zdjem czerwon nieprzemakalna kurtk.
- Ej! - wrzasnem powiewajc kurtk i podbiegajc do potwora z boku. - Ej, durniu!
Kotlecie!
- Raaaarrrrr!- Potwr zwrci si ku mnie, potrzsajc misistymi piciami.
Miaem pomys - gupi ale lepszy ni aden. Oparem si plecami o wielk sosn i
powiewaem czerwon kurtka przed oczami bykoaka. zakadajc, e uskocz w
ostatniej chwli. Ale nie udao si.
Szarowa za szybko, wycigajc rce tak, ebym nie mia si wymkn. Czas
zwolni bieg.
Poczuem napicie w miniach ng, Nie byem w stanie zrobi uniku w bok,
skoczyem wic do gry, odbiem si od gowy potwora, wykorzystujc j jak
trampolin, obrciem si w powietrzu i wyldowaem na jego karku.
Jak to zrobiem? Nie miaem czasu, eby si nad tym zastanawia. Uamek sekundy
pniej eb potwora uderzy w pie drzewa. a wstrzs omal nie pozbawi mnie
wszystkich zbw. Bykoak zatoczy si, usiujc zrzuci mnie z karku. Zacisnem
donie na jego rogach, eby nie spa.
Pioruny i byskawice wci waliy mocno. Deszcz zalewa mi oczy. Smrd zgniego
misa pali w nosie. Potwr skaka i potrzsa karkiem jak byk no rodeo. Mgby po
prostu oprze si o drzewo i zrobi ze mnie placek, ale zaczem sobie wanie
uwiadamia, e to co ma tylko jeden bieg: naprzd.
Grover tymczasem pojkiwa w trawie. Chciaem do niego krzykn, eby si
zamkn, ale gdybym otwar usta, mgbym jedynie odgry sobie jzyk, zwaszcza
jak miotao mn na wszystkie strony.
- Je! - stkn Grover.
Bykoak zakrci w jego kierunku, ryjc znw nog ziemi, gotujc si do kolejnego
ataku. Mylaam o tym, jak wycisn ycie z mojej mamy, sprawi, e znika w
rozbysku wiata, i poczuem, e w wcieko wypenia mnie niczym wysokooktanowe paliwo.
Zacisnem obie donie na jednym z rogw i pocignem w ty z caej siy. Potwor
wypry si, wyda ryk zaskoczenia, po czym - trzask!

Wrzasn i wyrzuci mnie w powietrze. Wyldowaem na plecach w trawie. Kiedy


potwr przepru obok mnie, wbiem zamany rg w jego bok, dokadnie poniej
pokrytych wochat skr eber.
Zawy z blu, machn rkami, chwytajc si za pier, po czym zacz si rozpywa
-nie jak moja mama. w bysk zotego wiata, ale w rozsypujcy si piasek, porywany
przez wiatr, zupenie tak pani Dodds, kiedy wybucha.
Potwr znikn.
Deszcz usta. Burza jeszcze szalaa, ale ju tylko w oddali. mierdziaem jak obora,
kolana mi dray. Miaem wraenie, e za chwil pknie mi gowa. Byem saby,
przeraony i zrozpaczony. Wanie przed chwil musiaem patrze, jak znika moja
mama. Miaem ochot pooy si na ziemi i paka, ale Grover wci potrzebowa
mojej pomocy, wic uniosem go i powlokem si w d zbocza, w kierunku wiate
farmy. Pakaem, wolaem mam, ale nie puszczaem Grovera. Nie zamierzaem go
opuci.
Zapamitaem jeszcze, jak upadam na drewnianej werandzie, widzc nad sob
wiatrak pod sufitem i my krce wok tego wiata, i powane twarze
wygldajcego znajomo brodatego mczyzny oraz adnej dziewczyny, ktre jasne
wosy ukaday si w loki jak u jakiej ksiniczki. Oboje wpatrywali si we mnie i
dziewczyna powiedziaa:
- To on. To musi by on.
- Ciszej, Annabeth - odpar mczyzna. - Jest przytomny. Wniemy go do rodka.

ROZDZIA V
PARTYJKA Z KONIEM

Miaem dziwaczne sny pene zwierzt gospodarskich. Wikszo z nich usiowaa


mnie zabi. Pozostae domagay si jedzenia.
Musiaem si kilka razy budzi, ale to, co syszaem i widziaem, nie miao sensu, wic
po prostu odpywaem z powrotem. Pamitam, e leaem na mikkim ku i kto
karmi mnie yeczk czym, co smakowao jak popcorn z masem, ale byo budyniem.
Dziewczyna z krconymi jasnymi wosami nachylaa si nade mn i umiechaa pod
nosem, ocierajc to, co spado mi na brod.
- Co si stanie w letnie przesilenie? - spytaa, gdy tylko zobaczya, e mam otwarte
oczy.
- Co? - zdoaem wykrztusi.
Rozejrzaa si wok, jakby baa si, e kto podsucha.

- Co si dzieje? Co zostao skradzione? Zostao nam tylko kilki tygodni!


- Przepraszam - wymamrotaem. - Nie...
Kto zapuka do drzwi i dziewczyna natychmiast wepchna mi do ust pen yk
budyniu.
Kiedy obudziem si znowu, nie byo jej.
W kcie pokoju sta na stray potnie zbudowany jasnowosy kole, wygldajcy
jakby si urwa ze Sonecznego patrolu. Mia niebieskie oczy - co najmniej tuzin - na
policzkach, czole i grzbietach doni.
Kiedy w kocu naprawd odzyskaem przytomno, moje otoczenie nie wygldao ju
pod adnym wzgldem dziwacznie - poza tym, e byo znacznie adniejsze od
wszystkiego, do czego przywykem. Siedziaem na leaku na wielkiej werandzie,
spogldajc poprzez k na rysujce si w oddala wzgrza. Lekki wiaterek nis z
sob zapach truskawek. Nogi miaem przykryte kocem, pod gow poduszk.
Wszystko to byo wspaniae, tylko miaem wraenie, jakby w ustach zagniedzi mi
si skorpion. Jzyk by suchy i paskudny, no i bolay mnie wszystkie zby.
Na stojcym obok stoliku staa wysoka szklanka z jakim napojem. Wyglda jak
zmroony sok jabkowy z zielon somk i papierow parasolk wetknit w
wisienk.
Byem tak saby, e omal nie upuciem szklanki, gdy tylko udao mi si zacisn na
niej palce.
- Ostronie - odezwa si znajomy gos.
Grover opiera si o porcz werandy. Wyglda jakby nie spa od tygodnia. Pod
pach trzyma pudeko na buty. Mia na sobie niebieskie dinsy, teniswki nad
kostk i jaskrawo-pomaraczow koszulk z napisem OBZ HEROSW. Stary,
dobry Grover.
aden tam kozong.
Moe wic niy mi si koszmary. Moe z mam wszystko w porzdku. Jestemy na
wakacjach i z jakiego powodu zatrzymalimy si w tym wielkim domu. i...
- Uratowae mi ycie - powiedzia Grover. - Wic... jedyne, co mogem zrobi...
wrciem na wzgrze. Pomylaem, e moe bdziesz chcia to zatrzyma...
Penym szacunku gestem pooy mi pudeko po butach na kolanach.
W rodku znajdowa si czarno-biay krowi rg, ktrego podstawa wyranie
wygldaa na wyaman, a sam koniuszek by pobrudzony zaschnit krwi. Wic to
nie by tylko koszmarny sen.
- Minotaur - powiedziaem.

- Ekhem, Percy, to nie jest najlepszy pomys...


- Tak go nazywaj w greckich mitach, prawda? - przerwaem mu. - Minotaur. P
czowiek, p byk.
Grover przenis ciar z jednej nogi na drug, wyranie zakopotany.
- Bye nieprzytomny przez dwa dni. Co pamitasz?
- Mam. Czy ona...?
Spuci wzrok.
Spojrzaem na k. Byy tam zagajniki, krty strumyk, grzdki z truskawkami pod
bkitnym niebem. Dolin otaczay agodne pagrki, a najwyszym z nich, dokadnie
na wprost nas, by ten z wielk sosn na szczycie. Nawet ona wygldaa piknie w
promieniach soca.
Mama nie ya. Cay wiat powinien by czarny i zimny. Nic nie powinno wyglda
adnie.
- Tak mi przykro - pocign nosem Grover. - Jestem nieudacznikiem. Jestem...
jestem najgorszym satyrem na wiecie.
Jkn i tupn nog tak mocno, e spada. To znaczy teniswka spada. Jej wntrze -z
wyjtkiem dziury o ksztacie kopyta - byo wypenione gbk.
- Na Styks! - mrukn.
Przez jasne niebo przetoczy si grzmot.
Patrzc, jak Grover trudzi si, eby wepchn kopyto z powrotem w t protez
stopy, uznaem, e trzeba si z tym wreszcie pogodzi.
Mj kumpel by satyrem. Mgbym si zaoy, e gdym zgoli mu te kdzierzawe
brzowe wosy, znalazbym na jego gowie mae rki. Byem jednak za bardzo
pogrony w rozpaczy, eby przejmowa si istnieniem satyrw, a nawet
minotaurw. Ale to znaczyo, e moja mama rzeczywicie rozpyna si w zote
wiato.
Byem sam na wiecie. Sierota. Bd musia zamieszka ze... mierdzielem Gabem?
Nie. To wykluczone. Wolabym y na ulicy. Albo uda, e mam siedemnacie lat, i
wstpi do wojska. Wszystko, tylko nie to.
Grover nadal pociga nosem. Biedaczysko - biedny kozio, satyr czy co tam
-wyglda, jakby spodziewa si lania.
- To nie twoja wina - powiedziaem.
- Owszem. Miaem za zadanie ci chroni.
- Czy moja mama prosia ci, eby mnie chroni?

- Nie. Ale to jest moja praca. Jestem stranikiem. A w kadym razie... byem.
- Ale dlaczego... - Nagle poczuem si sabo i wiat zawirowa mi przed oczami.
- Nie przemczaj si - powiedzia Grover. - Masz.
Poda mi szklank, podtrzyma j i nakierowa somk do moich ust.
Pierwszy yk by szokiem, bo oczekiwaem smaku soku jabkowego. Ale to nie by sok.
To byy ciasteczka w czekoladzie. Pynne ciasteczka. I to nie byle jakie, tylko
ciasteczka w niebieskiej polewie domowej roboty mojej mamy, malane, gorce, z
wci ppynna polew. Napiem si i poczuem, jak w moje ciao wstpuje energia,
ciepo i dobry nastrj. Smutek nie znik, ale czuem si tak, jakby mama wanie
pogaskaa mnie po policzku, daa cukierka tak jak wtedy, gdy byem may, i
zapewnia, e wszystko bdzie dobrze.
Nawet si nie zorientowaem, jak oprniem ca szklank. Wpatrywaem si w ni,
cakowicie pewny, e wanie wypiem ciepy napj, a tym czasem kostki lodu nawet
nie stopniay.
- Dobre byo? - spyta Grover.
Potaknem.
- Jak smakowao? - w jego gosie pobrzmiewaa taka tsknota, e poczuem si
winny.
- Przepraszam - powiedziaem. - Powinienem by da ci skosztowa.
Wybauszy na mnie oczy.
- Nie! Nie to miaem na myli. Po prostu... byem ciekawy.
- Jak ciasteczka w czekoladzie - odparem. - Mojej mamy. Domowe.
Westchn.
- I jak si teraz czujesz?
- Jakbym by w stanie pobi rekord wiata w rzucie Nancy Bobofit.
- Doskonale - powiedzia. - Doskonale. Myl, e nie powiniene ryzykowa kolejnej
porcji.
- Co masz na myli?
Zabra mi szybko pust szklank, jakby bya odbezpieczon bomb, i postawi j na
stoliku.
- Chod. Chejron i Pan D. czekaj.
Weranda obiegaa cay dom.

Nogi miaem wci do sabe, zwaszcza jak na tak dugi spacer. Grover
zaproponowa, e poniesie rg Minotaura, ale mu nie pozwoliem. Zbyt wielk cen
zapaciem za t pamitk. Nie zamierzaem nikomu jej oddawa.
Kiedy doszlimy na ty domu, zatkao mnie.
Musielimy znajdowa si na pnocnym brzegu Long Island, poniewa po tej stronie
dolina cigna si a do morza, ktre poyskiwao o jakie ptora kilometra od nas. A
tego, co widziaem pomidzy domem a oceanem, po prostu nie byem w stanie w
peni zarejestrowa zmysami.
Krajobraz wypeniay budynki jakby prosto przeniesione z ksiki o staroytnoci
-pawilony wsparte na kolumnach, odeon, okrga arena - tyle tylko, e wyglday na
cakiem nowe, a ich biae kolumny lniy w socu. Niedaleko od nas grupka
nastolatkw i satyrw graa w siatkwk na piaszczystym boisku. Po niewielkim
jeziorku pyway kajaki.
Dzieciaki w pomaraczowych koszulkach, takich, jak mia Grover, goniy si midzy
domkami w lesie. Inni strzelali z uku do celu. Jeszcze inni jedzili konno po lenych
ciekach i, jeli mnie oczy nie myliy, cz koni miaa skrzyda.
Na kocu werandy dwaj mczyni siedzieli naprzeciwko siebie przy stoliku do kart.
Jasnowosa dziewczyna, ktra karmia mnie budyniem o smaku popcornu, opieraa
si o balustrad koo nich.
Czowiek naprzeciwko mnie by niewysoki, ale tuciutki. Mia czerwony nos, wielkie
zazawione oczy i krcone wosy tak czarne, e niemal fioletowe. Wyglda jak z tych
obrazkw z maymi aniokami - jak to one si nazywaj? Hemoglobinki? Nie,
cherubinki. Ten go przypomina cherubinka, ktry dorasta w slumsach.
Ubrany by w hawajsk koszul w tygrysi wzr i pasowaby doskonale do
pokerowego stolika Gabe'a. Miaem jednak wraenie, e byby w stanie ogra nawet
mojego ojczyma.
- To pan D. - mrukn do mnie Grover. - Dyrektor obozu. Bd dla niego uprzejmy.
Dziewczyna to Annabeth Chase. To tylko uczestniczka obozu, ale jest tu duej ni
ktokolwiek inny. A Chejrona ju znasz...
Wskaza na gocia, ktry siedzia tyem do mnie.
Najpierw uwiadomiem sobie, e siedzi na wzku. Nastpnie rozpoznaem
tweedow marynark, przerzedzone brzowe wosy i postrzpion brdk.
- Pan Brunner! - krzyknem.
Mj nauczyciel aciny odwrci si do mnie z umiechem. W jego oczach czai si ten
obuzerski ognik, ktry pojawia si w nich na przykad wtedy, gdy wszystkie
poprawne odpowiedzi w tecie wyboru byy pod B.

- Mio ci widzie, Percy - powiedzia. - Bdziemy mogli zagra na pene talie.


Wskaza mi krzeso na prawo od Pana D., ktry spojrza na mnie zaczerwienionymi
oczami i westchn gboko.
- Och, obawiam si, e musz to powiedzie. Witaj na Obozie Herosw. Tyle. I nie
spodziewaj si, e mio mi ci pozna.
- Yyy... dzikuj. - Odsunem si nieco od niego, poniewa jeli ycie z Gabem
nauczyo mnie czegokolwiek, to oceny, kiedy dorosy pociga z kielicha. A jeli Pan
D. stroni od alkoholu, to ja byem satyrem.
- Annabeth? - Pan Brunner zawoa jasnowos dziewczyn.
Podesza i pan Brunner nas przedstawi.
- Ta moda dama opiekowaa si tob w chorobie, Percy. Annabeth, kochanie,
moesz powiadomi innych o przybyciu Percy'ego? Na razie zamieszka w domku
numer jedenacie.
- Jasne, Chejronie - odpowiedziaa Annabeth.
Bya mniej wicej moim wieku, moe tylko troch wysza i zdecydowanie lepiej
zbudowana. Z mocn opalenizn i jasnymi lokami wygldaa niemal jak serialowi
dziewczyna z Kalifornii, ale oczy burzyy ten obraz. Byy zdumiewajco szare, jak
chmury burzowe; adne, ale te nieco przeraajce. Jakby ich wacicielka przez cay
czas zastanawiaa si, jak mnie pokona w walce.
Zerkna na rg, ktry trzymaem, i na mnie. Wyobraaem sobie, e zaraz powie:
Zabie Minotaura! Albo: Jeste niesamowity! Albo co w tym rodzaju. Ona jednak

powiedziaa co innego:
- linisz si przez sen.
Po czym popdzia przez k, a jej jasne wosy powieway za ni.
- Ekhem - odezwaem si, marzc tylko o tym, eby zmieni temat. - Pan tu pracuje,
panie Brunner?
- Tylko nie panie Brunner" - powiedzia byy pan Brunner. - To by pseudonim.
Moesz nazywa mnie Chejronem.
- Dobrze. - W cakowitym zmieszaniu spojrzaem na dyrektora. A Pan D. - czy to co
oznacza?
Pan D. przesta tasowa karty i rzuci mi takie spojrzenie, jakbym wanie gono
bekn.
- Mody czowieku, imiona to powana sprawa. Nie naley rzuca nimi na lewo i
prawo bez potrzeby.
- Och. Oczywicie. Przepraszam.

- Musz przyzna, Percy - wtrci si Chejron - Brunner- ciesz si, e yjesz. Dawno
ju nie udzielaem indywidualnych lekcji potencjalnemu uczestnikowi obozu. Byoby
mi przykro, gdyby miao si okaza, e zmarnowaem ten czas.
- Indywidualnych lekcji?
- Pracowaem w Yancy Academy specjalnie dla ciebie. W wikszoci szk mamy
oczywicie satyrw, eby mieli na wszystko oko. Ale Grover skontaktowa si ze
mn, jak tylko ci spotka. Wyczu, e jeste specjalny, wic postanowiem uda si
do tej szkoy. Musiaem przekona poprzedniego nauczyciela, e... e potrzebuje
urlopu.
Usiowaem przywoa w pamici pocztek roku szkolnego. Miaem wraenie, e byo
to wieki temu, ale jak przez mg przypominaem sobie, e w pierwszym tygodniu w
Yancy mielimy acin z kim innym. A potem ten kto znik bez wyjanienia i pojawi
si pan Brunner.
- Przyjecha pan do Yancy tylko po to, eby mnie uczy? - spytaem.
Chejron potakn.
- Szczerze mwic, na pocztku wcale nie byem co do ciebie pewny.
Skontaktowalimy si z twoj mam, powiadomilimy j, e mamy ci na oku na
wypadek, gdyby by gotowy na Obz Herosw. Ale musiae si jeszcze bardzo
duo nauczy. W kadym razie dotare tu ywy, a to zawsze jest pierwszy test.
- Grover - wtrci si niecierpliwie Pan D. - zagrasz czy nie?
- Oczywicie, prosz pana! - Grover trzs si, siadajc na czwartym krzele, i nie
rozumiaem, dlaczego tak ba si maego pkatego kolesia w hawajskiej koszuli w
tygrysie prgi.
- A ty umiesz gra w remika? - Pan D. spojrza na mnie spode ba.
- Obawiam si, e nie - odpowiedziaem.
- Obawiam si, e nie, prosz pana.
- Prosz pana - powtrzyem, czujc, e coraz mniej lubi dyrektora obozu.
- Dobra - oznajmi - jeli nie liczy walk gladiatorw i Pac-Mana, jest to
najwspanialsza gra, jak wymylia ludzko. Wydawaoby si, e wszyscy
cywilizowani modziecy powinni zna jej reguy.
- Jestem pewny, e chopak si nauczy - odpar Chejron.
- Prosz - odezwaem si - moecie mi powiedzie, co to za miejsce? I co ja tu
robi? Panie Brun... Chejronie... dlaczego przyjecha pan do Yancy Academy, eby mnie
uczy?

Pan D. parskn.
- Te sobie zadaj to pytanie.
Dyrektor obozu rozda karty. Grover wzdryga si za kadym razem, kiedy dostawa
swoj.
Chejron umiechn si do mnie pocieszajco, zupenie jak na lekcjach aciny, jakby
chcia mi powiedzie, e niezalenie od ocen i tak jestem jego ulubiecem. I oczekuje
ode mnie poprawnej odpowiedzi.
- Percy - powiedzia - czy twoja mama nic ci nie mwia?
- Mwia... - Przypomniaem sobie jej smutne oczy wpatrzone w morze. Powiedziaa mi, e boi si mnie tu przysya, mimo e chcia tego mj ojciec.
Powiedziaa, e jak raz si tu znajd, to pewnie nigdy si nie wydostan. A ona
chciaa mnie mie przy sobie.
- Typowe - wtrci Pan D. - Dlatego wanie zazwyczaj gin. Mody czowieku,
wykadasz czy nie?
- e co? - spytaem.
Niecierpliwie streci mi zasady gry, wic zaczem zbiera kolor.
- Obawiam si, e trzeba ci bdzie duo wyjani - powiedzia Chejron. - Nasz film
instruktaowy to moe by za mao.
- Program wstpny? - spytaem.
- Nie - oznajmi Chejron. - Dobra, Percy. Wiesz ju, e twj przyjaciel Grover jest
satyrem. Wiesz - wskaza na rg lecy w pudeku po butach - e zabie Minotaura.
To nie byle co, chopcze. By moe natomiast nie wiesz, e w twoim yciu dziaaj
potne siy. Bogowie... potgi, ktre nazywasz greckimi bogami, s jak najbardziej
prawdziwe.
Gapiem si na moich towarzyszy przy stoliku. Czekaem na jaki krzyk protestu, ale
rozleg si jedynie wrzask Pana D.
- O! Joker! Ha, ha! - Zagdaka, wyoy karty i zapisa sobie punkty.
- Panie D. - odezwa si niemiao Grover - skoro nie je pan tej puszki, czy mgbym
j wzi?
- Co? Ach, jasne.
Grover odgryz kawaek pustej aluminiowej puszki po dietetycznej coli i u go
aonie.
- Przepraszam - zwrciem si do Chejrona. - Wic mwi pan, e istnieje co takiego
jak Bg.

- Chwila, chwila - odpowiedzia Chejron. - Bg - przez due B, Bg. To zupenie


inna sprawa. Nie bdziemy si zajmowa metafizyk.
- Metafizyk? Przecie wanie mwi pan...
- Ach, o bogach, liczba mnoga, potne istoty odpowiedzialne za siy natury i
ludzkie czyny: niemiertelni Olimpijczycy. To zupenie inna sprawa.
- Inna?
- Cakowicie. Bogowie, o ktrych rozmawialimy na lekcjach aciny.
- Zeus - powiedziaem. - Hera. Apollo. Ma pan na myli tych wszystkich?
Znw w oddali rozleg si grzmot pomimo bezchmurnego nieba.
- Mody czowieku - powiedzia Pan D. - Na twoim miejscu naprawd nie
rzucabym tych imion na wiatr.
- Ale to tylko opowieci - odparem. - To znaczy... mity... ktre wyjaniaj
byskawice i pory roku, i tak dalej. Ludzie w to wierzyli, zanim powstaa nauka.
- Nauka! - zadrwi Pan D. - powiedz no mi, Perseuszu Jacksonie - wzdrygnem si,
syszc swoje pene imi, ktrego nigdy nikomu nie zdradziem - co pomyl ludzie
o twojej nauce" za dwa tysice lat? - cign Pan D. - Hmmm? Nazw j
prymitywnymi bredniami. Ot co. Och, jak ja kocham miertelnikw - s cakowicie
pozbawieni perspektywy. Wydaje im si, e tyyyle osignli. A jak to jest naprawd,
Chejronie? Spjrz na tego chopaka i powiedz mi.
Nie czuem sympatii do Pana D., ale w tym, jak nazwa mnie miertelnikiem, byo co,
co sugerowao, e... on sam nim nie by. Wystarczyo, eby cisn mnie za gardo oraz
wyjani, czemu Grover tak pilnie wpatruje si w swoje karty, uje puszk po coli i
trzyma gb na kdk.
- Percy - powiedzia Chejron - moesz w to wierzy lub nie, ale fakt jest taki:
niemiertelny znaczy niemiertelny. Moesz sobie wyobrazi kogo, kto nigdy nie
umiera? Nigdy si nie starzeje? Istnieje, tak jak ty teraz, przez cay czas?
Miaem ochot odpowiedzie bez zastanowienia, e cakiem niele to brzmi, ale co w
tonie Chejrona mnie powstrzymao.
- To znaczy, niezalenie od tego, czy ludzie w niego wierz, czy nie? - zapytaem.
- Wanie - potakn Chejron. - jakby si czu na miejscu bogw, gdyby nazywano
ci mitem, star bajk suc do wyjanienia, skd bior si byskawice? Jakby si
czu, Perseuszu Jacksonie, gdybym ci powiedzia, e pewnego dnia ludzie nazw
ciebie mitem, wymylonym po to, eby wyjani, jak mali chopcy radz sobie ze
strat matki?
Serce walio mi jak motem. Z jakich powodw usiowa wyprowadzi mnie z
rwnowagi, ale nie zamierzaem mu na to pozwoli.

- Nie podobaoby mi si to - odpowiedziaem. - Ale i tak nie wierz w bogw.


- Lepiej uwierz - mrukn Pan D. - Zanim ktry z nich spali ci na popi.
- Pro... prosz - odezwa si Grover - prosz pana. On wanie straci matk. Jest w
szoku.
- A poza tym mia rwnie szczcie - odpar zrzdliwie Pan D., wyrzucajc kart. Jak dla mnie wystarczy, e skazali mnie na t okropn prac z dzieciakami, ktre
nawet nie wierz!
Machn rk i na stole pojawi si puchar - jakby soce pochylio si na moment i
utkao szko z powietrza. Puchar napeni si sam czerwonym winem. Szczka mi
opada, ale Chejron nawet nie drgn.
- Panie D. - rzek ostrzegawczo - zakaz.
Pan D. spojrza na wino z udawanym zaskoczeniem.
- Niech mnie. - Podnis oczy ku niebu i wrzasn. - Stare nawyki! Przepraszam!
Kolejny grzmot.
Pan D. machn ponownie rk i puchar z winem zamieni si w now puszk
dietetycznej coli. Westchn aonie, otwar puszk i wrci do kart.
Chejron mrugn do mnie porozumiewawczo.
- Pan D. obrazi jaki czas temu swojego ojca, interesujc si len nimf, ktrabya
zakazana.
- Len nimf - powtrzyem, nie mogc oderwa wzroku od coli, ktra jakby
przybya tu z kosmosu.
- Owszem - przyzna Pan D. - Ojciec uwielbia mnie kara. Najpierw prohibicja.
Koszmar! Potworna dekada! Potem... no, ona bya naprawd adna, nie mogem si
powstrzyma... w kadym razie za drugim razem zesa mnie tutaj. Wzgrze
Herosw. Obz letni dla takich obuzw jak ty. Postaraj si poprawi" - powiedzia.
- Pracuj z modzie, zamiast rozrywa j na strzpy". Ha! Co za
niesprawiedliwo.
Pan D. mwi jak szeciolatek, jak obraone dziecko.
- A... - wyjkaem - pana ojcem jest...
- Di immortales, Chejronie! - wykrzykn Pan D. - Mylaem, e nauczye go
przynajmniej podstaw. Moim ojcem jest oczywicie Zeus.
Przebiegem w pamici imiona zaczynajce si na D w greckiej mitologii. Wino.
Tygrysia skra. Ci najwyraniej pracujcy tu satyrowie. Zachowanie Grovera, jakby
Pan D. by jego panem.

- Jest pan Dionizosem - powiedziaem. - Bogiem wina.


Pan D. przewrci oczami.
- Jak si teraz mwi, Grover? Czy dzieciaki mwi no, raczej!"?
- Ta... tak, Panie D.
- No to, Percy Jacksonie: raczej jestem! A mylae, e kim - Afrodyt?
- Jest pan bogiem.
- Owszem, dziecko.
- Bogiem, Pan.
Odwrci si i wbi we mnie wzrok, a ja dostrzegem w jego oczach co jak ciemny
ogie: sugesti, e ten marudny, pkaty czowieczek pokazuje mi zaledwie malek
czstk swojej prawdziwej natury. Ujrzaem wizj winoroli duszcej na mier
niedowiarkw i pijanych wojownikw w szale bitewnym, usyszaem krzyki
eglarzy, ktrych rce zmieniay si w petwy, a twarze wyduay w pyski delfinw.
Wiedziaem, e jeli doprowadz Pana D. do ostatecznoci, to pokae mi znacznie
gorsze rzeczy. Wprawi mnie w obd, ktry zapewni mi reszt ycia w kaftanie
bezpieczestwa i pokoju bez klamek.
- Masz ochot podda mnie prbie, dziecko? - spyta cicho.
- Nie. Nie, prosz pana.
Pomie przygas nieco. Pan D. spojrza w karty.
- Chyba wygraem.
- Niezupenie, Panie D. - odpar Chejron. Wyoy cztery krle i podliczy punkty. To ja wygraem.
Miaem wraenie, e Pan D. wyparuje Chejrona wraz z jego wzkiem, ale on tylko
westchn pod nosem, jakby przywyk do przegrywania z nauczycielem aciny. Wsta,
a Grover podnis si jak na komend.
- Jestem zmczony - oznajmi Pan D. - Przepi si chyba przed wieczornymi
piewami. Ale najpierw, Groverze, musimy porozmawia - znowu - o twoich mniej
ni zadowalajcych wynikach podczas wykonywania zadania. Twarz Grovera
pokrya si potem.
- Ta... tak, prosz pana.
Pan D. zwrci si do mnie.
- Domek numer jedenacie, Percy Jacksonie. I zachowuj si jak naley.
Wmaszerowa do domu, a za nim poczapa nieszczsny Grover.

- Czy jemu nic si nie stanie? - spytaem Chejrona.


Chejron pokrci gow, cho wyglda, jakby si czym martwi.
- Stary Dionizos nie jest wcale szalony. On po prostu nienawidzi tej pracy. Ma... Jak
wy to mwicie? Szlaban? I nie jest w stanie wytrzyma kolejnego stulecia, ktre go
dzieli od powrotu na Olimp.
- Olimp - powtrzyem. - Twierdzi pan, e tam naprawd jest jaki paac?
- No c, w Grecji jest rzeczywicie gra o nazwie Olimp. A poza tym istnieje
siedziba bogw, punkt, w ktrym zbiegaj si ich moce, i kiedy znajdowa si on
rzeczywicie na Olimpie. Ludzie wci nazywaj to miejsce Olimpem z szacunku dla
dawnych czasw, ale paac przemieszcza si, Percy, razem z bogami.
- To znaczy, e greccy bogowie s teraz tutaj? Znaczy... w Ameryce?
- Niewtpliwie. Bogowie przemieszczaj si za sercem Zachodu.
- Za czym?
- Za tym, Percy, co nazywamy zachodni cywilizacj". Daj spokj, mylisz, e to
tylko abstrakcja? Nie, to potna sia. Zbiorowa wiadomo, ktra wieci jasno od
tysicy lat. Bogowie s jej czci. Mona nawet powiedzie, e jej rdem, a
przynajmniej s z ni tak mocno zwizani, e nie mog osabn, chyba e caa
cywilizacja Zachodu ulegaby zniszczeniu. Ten ogie zapon w Grecji. Potem, jak
wiesz - a przynajmniej mam nadziej, e wiesz, poniewa chodzie na moje lekcje jego serce przenioso si, wraz z bogami, do Rzymu. No, mieli tam troch inne
imiona: Jupiter zamiast Zeusa, Wenus jako Afrodyta i tak dalej, ale to te same siy, ci
sami bogowie.
- A potem umarli.
- Umarli? Nie. Czy Zachd umar? Bogowie po prostu przenieli si na chwil do
Niemiec, Francji, Hiszpanii. Tam, gdzie pomie jest najjaniejszy, s i bogowie. Kilka
stuleci spdzili w Anglii. Wystarczy spojrze na architektur. Ludzie nie zapomnieli
o bogach. Wszdzie, gdzie rzdzili przez ostatnie trzy tysice lat, mona ich
zobaczy na obrazach, rzebach, wanych budynkach. Tak, Percy, teraz s oni w
twoich Stanach Zjednoczonych. Spjrz na posg Prometeusza przed Rockefeller
Center, na greckie fasady budynkw rzdowych w Waszyngtonie. Sprbuj znale
jedno amerykaskie miasto, w ktrym bogowie olimpijscy nie znajduj si na
wanym miejscu. Czy ci si to podoba, czy nie - a wierz mi, wielu ludziom Rzym te
si nie podoba - Ameryka jest teraz sercem tego pomienia. Wielk potg Zachodu.
Olimp zatem przenis si tutaj. My te jestemy tutaj.
Byo tego za duo, w dodatku poczuem, e i mnie obejmuje to Chejronowe my,
jakbym zosta czonkiem jakiego klubu.
- Kim pan jest, Chejronie? Kim... kim ja jestem?

Chejron si umiechn. Poruszy si tak, jakby zamierza wsta ze swojego wzka, ale
wiedziaem, e to niemoliwe. By od pasa w d sparaliowany.
- Kim jestemy? - powtrzy w zamyleniu.
- C, wszyscy pragniemy pozna odpowiedz na to pytanie, nieprawda? Ale pki
co musimy zaj si twoim mieszkaniem w domku numer jedenacie. Musisz pozna
nowych kolegw. I bdziesz mia duo nauki. A poza tym dzi na ognisku bd
pieczone kiebaski, a ja je po prostu uwielbiam.
To mwic, zacz si podnosi z wzka. W do dziwaczny sposb. Pled spad z jego
kolan, cho nogi si nie poruszyy. Za to jego tors zacz si wydua ponad tali. Z
pocztku mylaem, e ma na sobie bardzo dugi biay frotowy szlafrok, ale kiedy tak
si podnis z tego wzka, wyranie wyszy od zwykego czowieka, uwiadomiem
sobie, e frotowy szlafrok nie jest wcale ubraniem. Widziaem tors zwierzcia,
ktrego minie i cigna rysoway si pod skr pokryt szorstk sierci. A wzek
wcale nie by inwalidzki. Przypomina raczej kontener, ogromn skrzyni na kkach,
musia by magiczny, poniewa nijak nie mia prawa pomieci caego ciaa Chejrona.
Pojawia si duga noga z guzowatym kolanem i wielkim byszczcym kopytem.
Potem druga noga, a nastpnie tylne czci ciaa i w kocu skrzynia bya pusta.
Metalowa skorupa z przyczepionymi sztucznymi ludzkimi nogami.
Gapiem si na konia, ktry wyskoczy z wzka. Na wielkiego biaego ogiera. Tam
jednak, gdzie powinna by jego szyja, znajdowao si ciao mojego nauczyciela aciny,
przechodzce gadko w koski tors.
- Co za ulga - powiedzia centaur. - Siedziaem tam wcinity tak dugo, e moje
pciny cakiem zdrtwiay. Chod, Percy Jacksonie, zapoznasz si z kolegami.

Rozdzia VI NAJWYSZY WADCA


AZIENKI

Jak ju przyzwyczaiem si do tego, e mj nauczyciel aciny jest koniem, odbylimy


mi przechadzk, cho uwaaem eby nie zaj go od tylu. Zdarzyo mi si kiedy
sprzta po paradzie z okazji Dnia Dzikczynienia i przykro mi, ale nie ufaem
zadkowi Chejrona, a tak jak jego przodowi.
Minlimy boisko do siatkwki. Kilku obozowiczw trcio si na nasz widok
okciami. Jeden wskaza na niesiony przeze mnie rg Minotaura. Inny powiedzia To
on".
Uczestnicy byli w wikszoci starsi ode mnie. Towarzyszcy im satyrowie byli wiksi
od Grovera i wszyscy biegali w pomaraczowych koszulkach z napisem OBZ
HEROSW i bez niczego na wochatych tykach. Nie jestem szczeglnie nie-

miay, ale to, jak na mnie patrzyli, troch mnie peszyo. Jakby spodziewali si. e
zrobi salto albo co.
Spojrzaem za siebie na dom. By znacznie wikszy, ni mi si wydawao - mia cztery
pitra pomalowane na niebiesko z biaymi wykoczeniami, jak w eleganckim kurorcie
nadmorskim. Przygldaem si chorgiewce w ksztacie mosinego Ora na dachu,
kiedy co przycigno mj wzrok: jaki cie w najwyej pooonym oknie ozdobnego
poddasza. Co przez uamek sekundy poruszyo firankami i poczuem si tak, jakbym
bym by obserwowany.
- Co jest tam na grze? - spytaem Chejrona.
Powdrowa wzrokiem we wskazanym kierunku i umiech na jego twarzy przygas
- Strych
- Kto tam by.
- Nie - odpowiedzia tonem koczcym rozmow - Nie ma tam ywej duszy
Czuem, e mwi prawd. Ale miaem rwnie pewno, e co poruszyo firank.
- Chod, Percy - powiedzia Chejron, a jego beztroski ton zdawa si teraz nieco
wymuszony. - Mamy mnstwo do zobaczenia.
Ruszylimy przez pola truskawek, gdzie dzieciaki zbieray owoce do koszykw, a
satyr przygrywa na piszczace.
Chejron powiedzia mi, e obz sprzedaje truskawki do nowojorskich restauracji i na
gr Olimp.
- Pokrywa to nasze wydatki - wyjani - a truskawki uprawia si niemal bez wysiku.
Doda, e Pan D. wywiera szczeglny wpyw na roliny owocujce: zupenie szalej,
gdy tylko jest w pobliu. Najlepiej to dziaa na winorol, ale poniewa ma zakaz jej
uprawy, prze-rzucili si na truskawki.
Przygldaem si grajcemu na piszczace satyrowi. Jego melodia sprawiaa, e
szkodniki wynosiy si z grzdek w popiechu, jak ludzie z poncych domw.
Intrygowao mnie, czy Grover te umie robi takie sztuczki z muzyk. Zastanawiaem
si rwnie, czy mj kumpel jest nadal w domu, w szponach Pana D.
- Grover nie bdzie mia powanych kopotw, prawda? -z apytaem Chejrona. Bo... on by dobrym opiekunem. Naprawd.
Chejron westchn. Zdj tweedow marynark i zarzuci j sobie na koski grzbiet jak
derk.
- Grover ma wielkie ambicje, Percy. Moe i wiksze, ni nakazywaby rozsadek. Aby
osign swj cel musi najpierw wykaza si wielk odwag; wypeni obowizki
stranika, znajdujc nowego kandydata i doprowadzajc go bezpiecznie na Wzgrze
Herosw.

- Przecie on to zrobi!
- Mgbym si z tob zgodzi - powiedzia Chejron. - Ale nie do mnie naley osd.
Decyzje podejm Dionizos i Rada Starszych Kopytnych. Obawiam si. e oni mog
nie uzna tej misji za udan. Grover zgubi ci przecie w Nowym Jorku. A potem to
nieszczcie... Los, ktry spotka twoj matk Na dodatek Grover by nieprzytomny,
kiedy przecigne go na teren obozu. Rada moe mie wtpliwoci, czy to stanowi
jakikolwiek dowd jego odwagi.
Chciaem zaprotestowa. Nic z tego, co si wydarzyo, nie byo win Giovera. Na
dodatek miaem naprawd solidne wyrzuty sumienia. Gdybym nie wymkn si
Groverowi na dworcu autobusowym, moe nie narobibym mu kopotw.
- On dostanie drug szans, prawda ?
Chejron skrzywi si nieznacznie.
- To bya druga szansa Giovera, Percy. Rada niechtnie zgodzia si powierzy mu
kolejn misj po tym, co si stao przy poprzedniej, pi lat temu. Olimp wiadkiem,
e radziem mu eby jeszcze zaczeka, zanim sprbuje ponownie. Jest cigle bardzo
may jak na swj wiek...
-Ile on ma lat?
-Och, dwadziecia osiem
- Co? I cigle w szstej klasie?
-Satyrowie dorastaj znacznie wolniej ni ludzie, Percy. Grover od szeciu lat jest w
wieku gimnazjalisty.
- To okropne.
- Poniekd - przytakn Chejron. - W kadym razie Grover dojrzewa powoli, nawet
jak na satyra, a lena magia nie jest jego mocn stron.. Niestety upar si, eby
realizowa swoje ambicje. Moe lepiej mu si powiedzie w czym innym...
- To nie w porzdku - oznajmiem.. Co si stao za pierwszym razem? Byo a tak
le?
Chejron szybko odwrci wzrok
- Chodmy dalej, dobrze?
Ja jednak nie zamierzaem tak atwo odpuci. Co przyszo mi do gowy, kiedy
Chejron wspomnia los mojej mamy -miaem wraenie, e celowo unikn uycia
sowa mier. W moich mylach zacza tli si maleka iskierka nadziei.
- Chejronie - oderwaem si. - Skoro bogowie i Olimp, no wie pan. to wszystko jest
prawdziwe..
-Tak, dziecko?

- Czy to oznacza, e Podziemie te istnieje? Przez twarz Chejrona przenikn cie.


-Tak, dziecko. - Urwa, jakby liczy si z kadym sowem. - Istnieje miejsce, w ktre
udaj si duchy po mierci. Ale na razie, dopki nie dowiemy si czego wicej...
wolabym, eby przesta o tym myle.
- Co to znaczy "dopki nie dowiemy si czego wicej"?
-Chod. Percy. Zajrzymy do lasu.
Kiedy podeszlimy bliej, przekonaem si, e las jest ogromny. Zajmowa
przynajmniej wier doliny, a jego drzewa byy tak wysokie i miay tak grube pnie. e
zapewne nikt si tam nie zapuszcza od czasw Indian.
- Lasy s pene, jeli chcesz poprbowa szczcia, ale bd uzbrojony. - Pene czego?
- spytaem. - Uzbrojony w co?
- Zahaczysz. W pitek bdzie zdobywanie sztandaru. Masz wasny miecz i tarcz?
- Wasny ...
- Nie masz - powiedzia. - Oczywicie, e nie. Rozmiar pi powinien pasowa.
Zajrz pniej do zbrojowni.
Chciaem zapyta, co to za obz letni, e ma zbrojowni, ale miaem zbyt wiele innych
spraw na gowie, a Chejron si zatrzymywa. Odwiedzilimy strzelnic, staw z
kajakami, stajnie (za ktrymi Chejron wyranie nie przepada), boisko do rzutu
oszczepem, odeon, w ktrym odbyway si piewy i aren gdzie organizowano walki
na miecze i wcznie.
- Walki na miecze i wcznie? - zapytaem.
- Rywalizacja midzy domkami i tak dalej - wyjani - Nie na mier i ycie.
Zazwyczaj. O, a to jest kantyna.
Wskaza na pawilon otoczony biaymi greckimi kolumnami. znajdujcy si na
wzgrzu z widokiem na morze. Stao w nim kilkanacie kamiennych stolikw. Nie
byo dachu ani cian.
- Co si dzieje kiedy pada?
Chejron spojrza na mnie takim wzrokiem, jakby mi odbio
- Wtedy te jemy, to chyba oczywiste? Uznaem, e lepiej zostawi ten temat.
Na koniec zaprowadzi mnie do domkw. Byo ich dwanacie. Ustawiono je na
skraju lasu w pobliu jeziora w ksztat litery U dwa u podstawy i po pi na
ramionach. Stanowiy niewtpliwie zbir najdziwaczniejszych budynkw, jakie
kiedykolwiek widziaem.
Poza tym, e kady z nich mia nad drzwiami mosin tabliczk z numerem
(parzyste stay po prawej, nieparzyste po lewej stronie), rnio je w sumie wszystko.

Numer dziewi mia kominy niczym maleka fabryka. Po cianie czwrki piy si
pomidory, a na dachu by prawdziwy trawnik. Sidemka jak odlana w caoci ze zota,
ktre wiecio w socu tak olepiajco, e ciko byo patrze.
Drzwi wszystkich wychodziy na placyk wielkoci boiska do piki nonej, usiany
greckimi posgami, fontannami i klombami, midzy ktrymi ustawiono kilka koszy do
koszykwki. To przynajmniej byo bardziej swojskie.
W samym rodku tego placu znajdowao si wielkie obmurowane palenisko. Mimo e
byo cieple popoudnie, tli si w nim pomie. Mniej wicej dziewicioletnia
dziewczynka podtrzymywaa ar, przewracajc wgielki patykiem.
Dwa stojce porodku domki z numerami jeden i dwa wyglday jak bliniacze
mauzolea pary maeskiej: wielkie biae marmurowe skrzynie z cikimi kolumnami
na przodzie. Jedynka bya najwikszym domkiem ze wszystkich. Jej drzwi z
wypolerowanego spiu byszczay jak hologram, na ktrym krzyoway si biegnce z
rnych stron byskawice. Dwjka bya nieco zgrabniejsza, miaa smuklejsze kolumny
obwieszone girlandami z owocw granatu i kwiatw. Na cianach wyrzebiono
pawie.
- Zeus i Hera? - domyliem si.
-Zgadza si- odpowiedzia Chejron.
-Te domki wygldaj na niezamieszkane.
-To prawda, jest par pustych. W jedynce i dwjce nikt nie mieszka.
Dobra. Kady z domkw ma innego boga zamiast maskotki. Dwanacie domkw jak
dwunastu Olimpijczykw. Ale dla-czego niektre s puste?
Stanem przed pierwszym z domkw po lewej, oznakowanym numerem trzy.
Nie by tak wysoki i efektowny jak jedynka, za to dugi i masywny. Zewntrzne
ciany mia z chropowatego szarego kamienia, z ktrego wystaway kawaki
muszelek i koralowcw.
Jakby pyty kamienne zostay wyrwane prosto z dna morza.
Zajrzaem w otwarte drzwi, na co Chejron powiedzia:
- Nie radz!
Zanim jednak zdoa mnie powstrzyma, poczuem zapach wntrza, sony jak wiatr na
wybrzeu w Mootauk. Wewntrz ciany byszczay mas perow. Stao tam sze
prostych ek z jedwabn pociel, ale nie wygldao na to, eby kiedykolwiek kto w
nich spa. To miejsce wygldao na tak smutne i opuszczone, ze nie zmartwiem si,
gdy Chejron pooy mi rk na ramieniu.
- Chod Percy - powiedzia

W wikszoci pozostaych domkw zastaem lokatorw. Pitka bya


jaskrawoczerwona - naprawd okropna robota, jakby kto wylewa farb wiadrem i
rozciera rkami. Przez dach bieg drut kolczasty. Nad drzwiami wisia wypchany eb
dzika, ktry zdawa si wodzi za mn oczami.
W rodku zobaczyem gromadk gronie wygldajcych wyrostkw, dziewczyn i
chopakw, siujcych si na rk i wykcajcych przy dwikach gonej muzyki.
Najgoniejsza bya dziewczyna w wieku trzynastu, moe czternastu lat. Miaa na
sobie koszulk z napisem OBZ HEROSW rozmiaru XXXL oraz wojskow kurtk.
Skierowaa na mnie wzrok i posaa mi szyderczy umieszek. Na jej Widok
przypomniaa mi si Nancy Bobofit, tyle e ta tutaj bya od niej znacznie wysza i
bardziej przypakowana, a dugie, gste wosy miaa brzowe a nie rude.
Poszedem dalej, trzymajc si z daleka od kopyt Chejrona.
- Nie widzielimy adnych innych centaurw - zauwayem
-Nie - odpar ze smutkiem Chejron - Mj rd jest zbyt dziki i barbarzyski. Masz
szans natkn si na nich gdzie w dziczy albo na wielkich imprezach sportowych.
Ale tu ich nie ma.
- Pan ma na imi Chejron. Czy Co znaczy, e jest pan naprawd ...
Umiechn si do mnie.
- Tym Chejronem z opowieci? Wychowawc Achillesa i tak dalej?
- Tak, Percy, to ja.
- Ale przecie powinien pan nie y?
Chejron zatrzyma si na moment jakby zainteresowao go to pytanie.
- Szczerze mwic, nie wiem. co powinienem. Prawda jednak jest taka, e nie mog
nie y. Widzisz, wiele tysicy lat temu bogowie spenili moje yczenie. Mog dalej
wykonywa prac, ktr kocham. Mog wychowywa herosw, dopki ludzko
bdzie mnie potrzebowa. Wiele zyskaem na tym yczeniu ... ale wielu rzeczy
musiaem si wyrzec. Niemniej wci yj, ale to zapewne oznacza, e jestem nadal
potrzebny. Zastanowiem si, jak to jest by nauczycielem od trzech tysicy lat. Nie
sdz, eby miao to szans trafi na moj osobist list najwikszych marze.
- Nie nudzi to pana?
- Nie, nie - odpowiedzia - Bywa strasznie frustrujce, ale
frustrujce?

nigdy nudne. - Dlaczego

Chejron jakby znw straci na chwil such.


- Och, spjrz no - powiedzia. - Annabeth czeka na nas.
Jasnowosa dziewczyna, ktr poznaem w Wielkim Domu czytaa ksik przed
ostatnim domkiem po lewej, oznaczonym jedenastk. Kiedy do niej podszedem

obrzucia mnie krytycznym spojrzeniem, jakby wci zajmowao j to, jak bardzo si
lini.
Usiowaem podejrze, co czytaa, ale nie byem w stanie odszyfrowa tytuu.
Uznaem, e to zapewne wina mojej dysleksji.
Po czym uwiadomiem sobie, e to nie jest po naszemu. Nawet litery nie byy
normalne. Chwila ... to przecie byy greckie litery. Na okadce widziaem poza tym
obrazki wity, posgw i rnych rodzajw kolumn, zupenie tak w jakim
podrczniku architektury.
- Annabeth - powiedzia Chejron - mam w poudnie trening ucznictwa. Zajmiesz si
Percym?
- Jasne, Chejronie
- Domek numer jedenacie - zwrci si do mnie Chejron wskazujc na wejcie. Rozgo si.
Ze wszystkich tych budowli jedenastka najbardziej przypominaa stary dobry domek
letni - zwaszcza pod wzgldem staroci. Prg by zadeptany, brzowa farba
odchodzia gdzieniegdzie od cian. Nad drzwiami widnia ten apteczny symbol:
skrzydlaty kijek z dwoma wami. Jake si to nazywao? Aha, kaduceusz.
W rodku byo toczno, znw zarwno dziewczyny, jak i chopaki. Byo ich znacznie
wicej ni ek. Wszdzie na pododze stay plecaki. Wygldao to jak sala
gimnastyczna, w ktrej Czerwony Krzy urzdzi orodek dla uchodcw.
Chejron nie wszed do rodka: drzwi byy dla niego duo za niskie. Ale kiedy
obozowicze go zobaczyli, wszyscy wstali i ukonili si z szacunkiem.
- Doskonale - powiedzia centaur. - Powodzenia, Percy. Widzimy si wieczorem.
I pogalopowa w kierunku strzelnicy. Staem w drzwiach, gapic si na moich nowych
kolegw, ktrzy zdyli si ju wyprostowa i taksowali mnie wzrokiem. Znaem to
doskonale. Zaliczyem sporo szk.
- No? - odezwaa si Annabeth. - Moe wejdziesz?
Zgodnie z przewidywaniem potknem si na progu i zrobiem z siebie kompletnego
idiot. Niektrzy z obozowiczw skwitowali to parskniciem, ale nikt nic nie
powiedzia.
- Percy Jacksonie, witaj w domku jedenacie! - powiedziaa uroczycie Annabeth.
- Zwyczajny czy nieokrelony? - spyta kto. Nie miaem pojcia, co na to
odpowiedzie, ale wyrczya mnie Annabeth.
- Nieokrelony.
Rozlego si powszechne westchnienie. Przed grup wyszed nieco starszy od
pozostaych chopak.

-No ju, spokojnie. Po to tu wanie jestemy. Witaj, Percy. Moesz zaj to miejsce na
pododze, o tam.
Chopak mg mie dziewitnacie lat i wyglda na cakiem fajnego. By wysoki ,
dobrze zbudowany, mia krtko ostrzyone, jasne wosy i sympatyczny umiech.
Nosi pomaraczow
koszulk, szorty, sanday i rzemyk z picioma glinianymi
paciorkami w rnych kolorach. Jedynym niepokojcym elementem jego fizjonomii
bya szeroka biaa blizna, przecinajca prawy policzek od dolnej powieki po szczk.
Wygldaa jak po ciciu noem
-To jest Luke - powiedziaa Annabeth, a jej gos brzmia teraz inaczej. Zerknem na ni
i zaoybym si, e si zarumienia. Dostrzega mj wzrok i si wyprostowaa.
- Bdzie na razie twoim grupowym.
- Na razie?
- Jeste nieokrelony - wyjani cierpliwie Luke. - W jedenastce przyjmujemy
wszystkich nowych i wszystkich goci. To oczywiste, przecie naszym patronem jest
Hermes, bg podrnikw.
Spojrzaem na przydzielony mi kawaek podogi. Nie miaem nic co mgbym tam
pooy, eby oznaczy to miejsce jako moje. Nie miaem bagau, ubra, piwora.
Tylko rg Minotaura.
Ju miaem postawi tam pudeko, ale przypomniaem sobie, e Hermed jest rwnie
bogiem zodziei.
Rozejrzaem si po twarzach moich nowych kolegw. Niektrzy mieli powane i
podejrzliwe miny, inni umiechali si gupkowato, kilku przygldao mi si tak, jakby
tytko czekali eby zwdza mi co z kieszeni.
- Jak dugo tu zostan? - spytaem.
- Dobre pytanie - odpar Luke. - Dopki nie bdziesz okrelony.
-A ile to trwa? Rozemiali si.
- Wiesz co - powiedziaa Annabeth. - Moe poka Ci boisko do siatkwki.
- Ju je widziaem.
- Chod, mwi.
Chwycia mnie za rk i wycigna na zewntrz. Syszaem jak pozostali miej si za
moimi plecami.
Kiedy odeszlimy nieco dalej Annabeth zwrcia si do mnie.
- Musisz zacz sobie radzi, Jackson.
-e co?

Przewrcia oczami.
- Nie wierz, e wydawao mi si, e to ty nim jeste - mrukna pod nosem
- O co ci chodzi? - Zaczynao mnie to zoci. - Wiem tyle e zabiem jakiego
bykoaka...
- Nie mw tak! - przerwaa mi. - Czy wiesz, ile dzieciakw z tego obozu marzy o
takiej okazji?
-eby da si zabi?
- eby walczy z Minotaurem! Jak mylisz, do czego nas tu szkol?
Potrzsnem gow.
- Suchaj, jeli to co, z czym walczyem, naprawd byo tym Minotaurem, tym z
opowieci ...
-Tak.
- W takim razie jest tylko jeden
-Tak.
- I on zgina jaki tryliard lat temu, nie? Tezeusz zabi go w labiryncie. Wic...
- Percy, potwory nie umieraj. Mona je zabi. Ale one nie umieraj.
- Dziki za wyjanienie. Teraz ju wszystko rozumiem.
- Nie maj duszy jak ty czy ja. Mona je na chwil rozproszy, czasem nawet na do
dugo, jeli si ma szczcie, Ale s pierwotne siy, Chejron nazywa je archetypami. I
w kocu si odtwarzaj.
Pomylaem o pani Dodds.
- Czyli e jeli przypadkiem zabiem ktrego z nich, mieczem...
- Ery... to znaczy, twoj nauczycielk matematyki?
- Zgadza si.
- Ona nadal istnieje. Ty j tylko bardzo, ale to bardzo wkurzye.
- Skd wiesz o pani Dodds?
- Gadae przez sen.
- Zacza nazywa j inaczej. Eryni? To s oprawczynie w Hadesie, prawda?
Annabeth zerkna nerwowo w d jakby spodziewaa si, e ziemia si rozstpi,
eby j pochon.

- Nie powiniene nazywa ich po imieniu, nawet tutaj. Nazywamy je askawymi,


jeli musimy o nich mwi.
- Suchaj, czy istnieje cokolwiek o czym moemy mwi tak, eby nie wywoywao to
grzmotw? - Mj gos brzmia aonie, sam to syszaem, ale byo mi to obojtne. - I
dlaczego musz mieszka w jedenastce? W innych domkach jest mnstwo pustych
ek.
Wskazaem kilka domkw z brzegu, a Annabeth poblada.
-Nie wybiera si domku, Percy. To zaley od tego, kim s twoi rodzice. Albo ... jedno z
nich.
Wpatrywaa si we mnie, czekajc, a zrozumiem
- Moj mam jest Sally Jackson - odpowiedziaem - Pracuje w cukierni na dworcu
Grand Central .W kadym razie tak kiedy byo.
- Bardzo mi przykro z powodu twojej mamy, Percy. Ale nie o ni mi chodzi Mwi o
twoim drugim rodzicu. Twoim tacie.
-Nie yje. Nigdy go nie znaem.
Annabeth westchna. Najwyraniej nie byem pierwszym dzieckiem, z ktrym
odbywaa t rozmow,
- Twj ojciec nie umar, Percy.
- Skd wiesz? Znasz go?
- Nie. oczywicie, e nie.
- W takim razie, skd ta pewno ...
- Poniewa znam ciebie. Nie trafiby tutaj, gdyby nie by jednym z nas.
- Nic o mnie nie wiesz.
- Nie? - Uniosa jedn brew. - Zao si, e czsto zmieniae szkoy. Co wicej,
zazwyczaj ci z nich wyrzucali.
- Skd ...
- Stwierdzili u ciebie dysleksj. Moe take ADHD. Usiowaem jako zatuszowa
wstyd.
.- A co to ma do rzeczy?
- Wszystko to razem stanowi niemal pewny znak. Litery jakby wypywaj z kartek,
kiedy czytasz? To dlatego, ze twj umys jest zaprogramowany na staroytn grek.
A ADHD-jeste wybuchowy, nie potrafisz usiedzie w klasie. To odruchy bitewne.
Mog ci uratowa ycie w prawdziwej walce. A jeli chodzi o problemy z
koncentracj to po prostu dlatego, ze widzisz za duo, Percy, nie za mao. Masz

bardziej wyczulone zmysy ni zwyky miertelnik. Oczywicie nauczyciele chcieliby


to leczy. Wikszo z nich to potwory. Nie chc eby zobaczy ich prawdziw
natur.
- Mwisz, jakby... Ty te przez to przesza?
- Wikszo dzieciakw tutaj przez to przesza. Gdyby nie by jednym z nas, nie
daby rady Minotaurowi, nie mwic ju o przeyciu ambrozji i nektaru.
- Ambrozji i nektaru.
- To, co dostawae do jedzenia i picia, eby wyzdrowie. To wszystko zabioby ci,
gdyby by zwyczajnym dzieckiem. Zmienioby ci krew w ogie, a koci w piasek i
byby trupem Spjrz prawdzie w oczy. Jeste herosem.
Heros.
Tyle pyta cisno mi si na usta, e nie wiedziaem od ktrego zacz.
Nagle skd dobiego nas gone woanie.
- Ej! Nowy!
Spojrzaem w kierunku, z ktrego dochodzi gos. Ku nam zmierzaa ta wysoka z
brzydkiego czerwonego domku. Za ni szy trzy inne dziewczyny, wszystkie mocno
zbudowane, nieadne i chyba wredne. I wszystkie ubrane w moro.
- Clarisse - westchna Annabeth. - Moe by posza wyczyci wczni albo co?
- Pjd, Ksiniczko - odpara wysoka dziewczyna. - Musz mie czym ci przeszy
w pitek wieczorem.
- Erre es korakas! - odpowiedziaa jej Annabeth a ja jakim cudem zrozumiaem, ze
znaczyo to po grecku - "id do krukw", aczkolwiek miaem wraenie, e to gorsze
przeklestwo, ni by si wydawao.
- Nie masz szans.
- Zetrzemy ci na proch - powiedziaa Clarisse, ale jej oczy uciekay nieco w bok.
Moe nie bya pewna, czy speni t grob.
- Co to za chuchro?
- Percy Jacksonie - oznajmia Annabeth - poznaj Clarisse, crk Aresa.
Zamrugaem.
- Znaczy... boga wojny? Clarisse zamiaa si pogardliwie. - Co ci si nie podoba?
- Nie - odpowiedziaem, odzyskujc rozum. - Ale tumaczy ten smrd.
Clarisse warkna.

- Nowi musz przej przez rytua inicjacyjny, Persiu.


- Percy.
- Wszystko jedno Chod, poka ci.
- Clarisse zacza Annabeth. -Nie wtrcaj si, mdralo.
Annabeth sprawiaa wraenie uraonej, ale nie wtrcaa si, a ja wcale nie chciaem
jej pomocy. Byem nowy. Musiaem zapracowa na reputacj.
Podaem Annabeth mj rg Minotaura i szykowaem si do walki, ale zanim si
zorientowaem, Clarisse trzymaa mnie za kark i cigna w kierunku budynku z
szarego kamienia, ktry ju z daleka wyglda na azienki.
Kopaem i waliem j piciami, bo w kocu biem si niejeden raz w yciu, ale Clarisse
miaa elazny uchwyt. Zawleka mnie do azienek dla dziewczyn. Po jednej stronie by
tam szereg kabin toaletowych, po drugiej prysznice. Zapach przypomina publiczne
szalety, a ja mylaem - o ile mogem myle w miadcym ucisku Clarisse - e skoro
to miejsce naley do bogw, to mogliby si postara o bardziej eleganckie kible
Przyjaciki Clarisse ryczay ze miechu, a ja usiowaem odnale w sobie t si, ktr
odkryem podczas walki z Minotaurem, ale nie byem w stanie.
- To ma by niby kandydat do "Wielkiej Trjki"? - powiedziaa szyderczo Clarisse,
popychajc mnie do jednej z kabin.
- Ju to widz. Minotaur pewnie pad ze miechu na jego widok.
Jej towarzyszki zachichotay zoliwie. Annabeth stana w kcie, zerkajc ukradkiem
przez palce. Clarisse zmusia mnie do uklknicia i zacza mi wpycha gow do
miski klozetowej. mierdziao tam rdz, a poza tym zwyczajnie kiblem, Usiowaem
utrzyma twarz w grze. Patrzyem na brudna wod, powtarzajc sobie, e nie dam
nura. Nie dam.
I wtedy co si stao. Poczuem, jakby co mnie skrcio w odku. Usyszaem ryk w
rurach, a kabina zadraa. Uchwyt Clarisse nieco zela. Z klozetu wystrzeli sup
wody, wyginajc si w uk nad moja gow, a zaraz potem leaem na posadzce, a koo
mnie dara si Clarisse.
Odwrciem si na czas, eby zobaczy kolejn fal wody wystrzelajc z muszli i
uderzajc Clarisse w twarz tak mocno. e upada na tyek. Strumie wody zatrzyma
si na niej, jakby kto wycelowa w ni ogrodowego wa, popychajc j w kierunku
prysznicw.
Walczya, chwytajc powietrze, a jej przyjaciki rzuciy si jej na pomoc. W tej samej
chwili wszystkie pozostae toalety wystrzeliy strugami wody i sze strumieni
zatrzymao dziewczyny w miejscu. Prysznice te si oywiy, a wszystkie te
zjednoczone siy wody wypchny w kocu bojowe dziewczyny z azienki, jak fala
morskie mieci na brzeg.

Jak tylko znalazy si poza azienk, poczuem, e ten wze w moim odku
rozlunia si, a woda jak na komend prze-staa pyn.
azienka bya cakowicie zalana, woda nie oszczdzia nawet Annabeth, ktr
zmoczyo, ale nie wymioto na zewntrz. Staa w tym samym miejscu, gdzie
wczeniej, wpatrujc si we mnie ze zdumieniem.
Spojrzaem wok siebie i zorientowaem si, e siedz w jedynym suchym miejscu w
caym pomieszczeniu. wok mnie by okrg suchej posadzki Na moje ubranie nie
spada ani jedna kropla wody. Nic.
Wstaem, czujc, e nogi mi si trzs.
- Jak ty to ... - odezwaa si Annabeth.
- Nie wiem.
Podeszlimy do drzwi. Na zewntrz Clarisse i jej przyjaciki leay w bocie, a wok
nich zgromadzili si gapie. Wosy Clarisse przykleiy si do jej twarzy. Kurtka ociekaa
cuchnc wod.
Dziewczyna posaa mi nienawistne spojrzenie
- Ju nie yjesz, choptasiu. Jeste trupem.
Zapewne powinienem by sobie odpuci, ale nie wytrzymaem.
- Chcesz jeszcze yk wody z kibla, Clarisse? Nie? To si zamknij.
Jej przyjaciki musiay j powstrzyma. Pocigny j w stron pitki, a
przegldajcy si obozowicze ustpowali miejsca, eby nie oberwa kopniaka.
Annabeth nie przestawaa si na mnie gapi. Nie miaem pojcia, czy jest tylko
obrzydzona, czy te wcieka na mnie za to, e j oblaem.
- Co? - zapytaem buczucznie. - O czym tak mylisz?
- Myl - odpowiedziaa - e chc ci w swoim zespole na zdobywanie sztandaru.
ROZDZIA VII MJ OBIAD
IDZIE Z DYMEM

Wieci o azienkowym incydencie rozeszy si lotem byskawicy. Gdziekolwiek si


udaem, obozowicze wskazywali mnie palcem i mruczeli co o wodzie klozetowej. A
moe po prostu gapili si na Annabeth, ktra wygldaa bardzo adnie, nawet
ociekajc wod.
Pokazaa mi jeszcze kilka miejsc: kuni, gdzie dzieciaki wykuway wasne miecze,
pracowni plastyczn, gdzie satyrowie polerowali piaskiem marmurowy posg
kozonoga, ciank wspinaczkow skadajc si z dwch stojcych naprzeciw siebie

ska, ktre okropnie si trzsy, rzucay kamieniami, pluy law i uderzay w siebie z
trzaskiem, jeli nie wspio si do szybko na gr. W kocu wrcilimy nad jezioro,
skd prowadzia do domkw cieka.
- Musz si pouczy - oznajmia chodno Annabeth. - Obiad jest o sidmej
trzydzieci. Id je razem z innymi.
- Annabeth, przepraszam za toalety.
- Daj spokj.
- To nie bya moja wina.
Spojrzaa na mnie z powtpiewaniem i uwiadomiem sobie, e to bya moja wina. To ja
sprawiem, e woda trysna ze wszystkich urzdze azienkowych. Nie rozumiaem,
jak to si stao, ale kanalizacja jako na mnie zareagowaa. Moe powinienem zosta
hydraulikiem.
- Powiniene porozmawia z Wyroczni - powiedziaa Annabeth.
- Z kim?
- Nie z kim. Z czym. Wyroczni. Pogadam z Chejronem.
Wbiem wzrok w tafl wody, marzc
zrozumiaej odpowiedzi.

tym, eby kto wreszcie udzieli mi

Nie spodziewaem si, eby na dnie jeziora by ktokolwiek zdolny odwzajemni moje
spojrzenie, wic a podskoczyem, kiedy dostrzegem dwie nastolatki siedzce po
turecku przy supach podtrzymujcych pomost, jakie dwadziecia stp pod wod.
Miay na sobie niebieskie dinsy i jaskrawozielone podkoszulki, brzowe wosy
unosiy si wok ich ramion, a wszdzie dookoa migay niewielkie rybki.
Dziewczyny umiechny si i pomachay do mnie, jakbym by dawno nie widzianym
kumplem.
Nie miaem pojcia, co mam zrobi, wic pomachaem im w odpowiedzi.
- Nie zachcaj ich - ostrzega mnie Annabeth. - Najady to okropne flirciary.
- Najady - powtrzyem, czujc si kompletnie ogupiay. - Wystarczy. Chc do
domu.
Annabeth zmarszczya czoo.
- Czy ty nic nie rozumiesz, Percy? Tyjeste w domu. To jedyne na ziemi bezpieczne
miejsce dla dzieci takich jak my.
- Masz na myli dzieci z zaburzeniami umysowymi?
- Mam na myli nie-ludzkie dzieci. W kadym razie niezupenie ludzkie. W poowie
ludzkie.
- W poowie ludzkie, a w poowie co?

- Myl, e wiesz.
Nie chciaem si do tego przyznawa, ale chyba rzeczywicie wiedziaem. Czuem
takie dziwne dreszcze, jak wtedy, kiedy mama mwia o tacie.
- Bogowie - powiedziaem. - W poowie jestemy bogami.
Annabeth kiwna gow.
- Twj ojciec nie umar, Percy. Jest jednym z Olimpijczykw.
- To... wariactwo.
- Doprawdy? Co najczciej robi bogowie w tych starych opowieciach? Bez
przerwy zakochuj si w miertelnikach i maj z nimi dzieci. Mylisz, e w cigu
ostatnich tysicleci zmienili obyczaje?
- Ale to s tylko... - Omal nie powiedziaem znowu mity. Ale przypomniao mi si
ostrzeenie Chejrona, e za dwa tysice lat ja sam mog by uwaany za mit. -Ale
skoro wszystkie te dzieciaki tutaj s w poowie bogami...
- Pbogami, jeli ju - poprawi mnie Annabeth. - Herosami. To oficjalny termin.
Albo istotami pkrwi.
- A kto jest twoim tat?
Zacisna palce na balustradzie pomostu. Odniosem wraenie, e wanie
wkroczyem na grzski grunt.
- Mj ojciec jest wykadowc w West Point - odpara. - Nie widziaam go, od
dziecistwa. Uczy historii Stanw Zjednoczonych.
- Jest czowiekiem.
- e co? Mylae, e to tylko bogowie interesuj si miertelniczkami? Co za
seksizm!
- Kto w takim razie jest twoj mam?
- Domek sze.
- Czyli?
Annabeth wyprostowaa si.
- Atena, bogini mdroci i wojny. Okej, pomylaem. Niech jej bdzie.
- A moim tat?
- Nie wiadomo - odpowiedziaa. - Mwiam ci, e jeste nieokrelony. Nikt nie wie.
- Z wyjtkiem mojej mamy. Ona wiedziaa.
- Moe nie, Percy. Bogowie nie zawsze ujawniaj swoj tosamo.

- Mj ojciec by ujawni. On j kocha.


Annabeth zerkna na mnie ukradkiem. Najwyraniej nie chciaa niszczy moich
zudze.
- Moe masz racj. Moe on da jaki znak. To jedyny sposb, eby pozna prawd:
rodzic musi przysa jaki znak, uzna ci za swoje dziecko. Czasem to si zdarza.
- Znaczy, e czasami nie?
Annabeth przebiega palcami po balustradzie.
- Bogowie s zajci. Maj mnstwo dzieci i nie zawsze... wiesz, czasami wcale si
nami nie przejmuj, Percy. Maj nas w nosie.
Przypomnieli mi si niektrzy obozowicze, ktrych widziaem w domku Hermesa.
Przygnbieni, sfrustrowani nastolatkowi. Jakby czekali na telefon, ktry nigdy nie
dzwoni. Znaem takich w Yancy Academy, wypchnitych do szkoy z internatem
przez bogatych rodzicw, ktrzy nie mieli dla nich czasu. Bogowie powinni
zachowywa si lepiej.
- Czyli utkwiem tu na dobre? - zapytaem. - Tak? Na reszt ycia?
- To zaley - odpowiedziaa Annabeth. - Niektrzy spdzaj tu tylko lato. Jeli jeste
dzieckiem Afrodyty albo Demeter, to zapewne nie jeste jako szczeglnie potny.
Potwory mog ci omija, wic czasem wystarczy kilka miesicy treningu w lecie,
eby przey reszt roku w wiecie miertelnikw. Ale dla niektrych z nas
opuszczenie obozu byoby zbyt niebezpieczne. Zostajmy tu na cay rok. Na zewntrz
przycigalibymy potwory. One nas wyczuwaj. Przychodz, eby z nami walczy.
Zazwyczaj nie przejmuj si nami, dopki nie doroniemy na tyle, eby sprawia
kopoty - to znaczy do jakich dziesiciu, jedenastu lat. Ale potem wikszo
herosw albo dostaje si tutaj, albo ginie. Nielicznym udaje si przey w wiecie
miertelnikw i zazwyczaj zostaj sawni. Uwierz mi, znasz wikszo nazwisk,
ktre mogabym wymieni. Niektrzy nawet nie zdaj sobie sprawy, e s
pbogami. Ale tych jest bardzo mao.
- Potwory nie mog si tu dosta?
Annabeth pokrcia przeczco gow.
- Nie. Chyba e kto je celowo wstawi do lasu albo wezwie w specjalny sposb.
- Po co kto miaby wzywa potwora?
- Dla treningu. Albo dla artu.
- artu?
- Chodzi o to, e granice s tak zapiecztowane, eby nie wpuszcza do rodka
miertelnikw ani potworw. Ludzie patrzcy z zewntrz nie zobacz w tej dolinie
nic szczeglnego: kolejna plantacja truskawek.
- A ty... jeste caoroczna?

Annabeth potakna. Wycigna spod swojej koszulki rzemienny naszyjnik z


picioma glinianymi paciorkami w rnych kolorach. Wyglda tak samo jak Luke'a,
ale Annabeth miaa nanizany na rzemyk rwnie zoty piercie, troch taki, jakie daj
absolwentom na niektrych uczelniach.
- Jestem tutaj, odkd skoczyam siedem lat - odpowiedziaa. - Zawsze w sierpniu, w
ostatnim dniu letniego trymestru, dostajesz paciorek za przeycie kolejnego roku.
Jestem tu duej ni wikszo grupowych, a oni wszyscy s starsi.
- Czemu przyjechaa tak wczenie? Zacisna palce na piercionku.
- Nie twoja sprawa.
- Aha. - Przez chwil stalimy w niezrcznym milczeniu. - Wic... mgbym sobie
std pj w tej chwili, gdybym mia ochot?
- Byoby to samobjstwem, ale tak, za zgod Pana D. albo Chejrona. Tylko e oni nie
dadz ci zgody do koca letniego trymestru, chyba e...
- Chyba e?
- Wyl ci na misj. Ale to rzadko si zdarza. Ostatnim razem... Umilka. Z jej tonu
wywnioskowaem, e ostatnim razem co nie poszo dobrze.
- Jak byem chory - powiedziaem - a ty karmia mnie tym budyniem...
- Ambrozj.
- Niech bdzie. Pytaa mnie o przesilenie letnie. Wyprostowaa si.
- A wic ty co wiesz?
- No... waciwie nic. Jeszcze w szkole podsuchaem, jak Grover i Chejron
rozmawiali o mnie. I Grover wspomnia co o letnim przesileniu. Powiedzia co w
tym stylu, e nie mamy duo czasu, bo to jest ostateczny termin. Co to znaczyo?
Zacisna pici.
- Te chciaabym wiedzie. Chejron i satyrowie wiedz, ale nie chc mi nic
powiedzie. Co niedobrego dzieje si na Olimpie, co bardzo niedobrego. Jak tam
byam ostatnio, wszystko wydawao si cakiem normalne.
- Bya na Olimpie?
- My, kilkoro caorocznych - Luke, Clarisse, ja i jeszcze kilka osb - jedzimy tam na
wycieczk w zimowe przesilenie. To czas wielkiej narady bogw.
- A... jak si tam dostajecie?
- Kolej z Long Island, oczywicie. Wysiada si na Penn Stadion. Idzie do Empire
State Building, a potem wind na szesetne pitro. - Spojrzaa na mnie takim
wzrokiem, jakbym mia to wiedzie. - Ty jeste z Nowego Jorku, prawda?

- Oczywicie. - Moja wiedza ograniczaa si wprawdzie do tego, e Empire State


Building ma sto dwa pitra, ale postanowiem to przemilcze.
- Tu po naszej wizycie - cigna Annabeth - pogoda zrobia si dziwna, jakby
bogowie zaczli bi si midzy sob. Kilka razy podsuchaam rozmowy satyrw.
Ale wszystko, czego udao mi si domyli, to e co zostao ukradzione. I jeli nie
zostanie zwrcone do przesilenia letniego, to bdzie kopot. Kiedy przybye, miaam
nadziej... To znaczy Atena jest w niezych stosunkach z prawie wszystkimi z
wyjtkiem Aresa. No i oczywicie cigle rywalizuje z Posejdonem. Ale to nieistotne,
mylaam, e bdziemy wsppracowa. Mylaam, e ty co wiesz.
Pokrciem przeczco gow. Bardzo chciaem jej pomc, ale byem godny,
zmczony i w gowie mi si krcio tak, e nie miaem nawet siy zadawa kolejnych
pyta.
- Musz dosta misj - mrukna Annabeth pod nosem. - Nie jestem za moda. Gdyby
tylko powiedzieli mi, o co chodzi...
Poczuem dochodzcy z niedaleka zapach grilla. Annabeth musiaa usysze, e
burczy mi w brzuchu. Powiedziaa, ebym ju szed, a ona doczy do mnie pniej.
Zostawiem j na pomocie, wodzc palcem po balustradzie, jakby szkicowaa plan
bitwy.
Wrciem do domku numer jedenacie, gdzie wszyscy siedzieli, rozmawiajc i
wygupiajc si w oczekiwaniu na obiad. Po raz pierwszy zauwayem, e wielu
obecnych tu obozowiczw wykazywao pewne podobiestwo rysw: ostre nosy,
wyraziste brwi, ajdackie umiechy. Takim dzieciom nauczyciele przyklejaj jedn
etykietk: kopoty. Na szczcie nikt nie zwrci na mnie szczeglnej uwagi, kiedy
poszedem na moje miejsce na pododze i klapnem tam z rogiem Minotaura w rce.
Podszed do mnie Luke. On te by do nich wszystkich podobny. Jego twarz szpecia
nieco ta blizna na policzku, ale nijak nie wpywao to na umiech.
- Znalazem dla ciebie piwr - powiedzia. - I ukradem nieco przyborw
toaletowych z obozowego magazynu.
Nie miaem pojcia, czy z t kradzie to by art.
- Dzikuj.
- Spoko. - Luke usiad koo mnie, opierajc si plecami o cian. - Jak tam pierwszy
dzie, ciko?
- Nie pasuj tutaj - odpowiedziaem. - Ja nawet nie wierz w bogw.
- Taaa - zamia si. - Wszyscy tak zaczynamy. A jak ju uwierzysz? Wcale nie robi
si atwiej.
Zaskoczy mnie gorzki ton w jego gosie, bo Luke wydawa si taki wyluzowany.
Wyglda, jakby bez trudu radzi sobie ze wszystkim.
- Twoim ojcem jest Hermes? - spytaem.

Wycign z kieszeni scyzoryk i przez moment mylaem, e zamierza wypru ze


mnie flaki, ale on tylko zdrapa boto z podeszwy sandaa.
- No, Hermes.
- Ten Kolo w skrzydlatych bucikach, co lata na posyki?
- Ten sam. Posacy. Lekarze. Podrnicy, kupcy, zodzieje. Wszyscy, ktrzy
poruszaj si po drogach. Dlatego wanie jeste tutaj, w gocinnym domku numer
jedenacie. Hermes nie jest wybredny w przyjmowaniu goci.
Zaoyem, e Luke nie mia na myli, e jestem nikim. Po prostu tak mu si
powiedziao.
- Spotkae kiedy swojego ojca? - spytaem.
- Raz.
Mylaem, e jak zechce, to opowie, i czekaem. Ale najwyraniej nie zamierza.
Zastanawiaem si, czy ta historia ma cokolwiek wsplnego z jego blizn. Luke
spojrza na mnie z wymuszonym umiechem.
- Nie martw si, Percy. Wikszo uczestnikw obozu to porzdni ludzie. Mimo
wszystko jestemy wielk rodzin, nie? Troszczymy si o siebie wzajemnie.
Najwyraniej zdawa sobie spraw z tego, jaki byem zagubiony, a ja czuem do niego
wdziczno, poniewa taki starszy chopak jak on - nawet jeli jest grupowym
-zazwyczaj trzyma si z daleka od takiej bezsensownej ajzy jak ja. Ale Luke naprawd
cieszy si z tego, e doczyem do jego domku. Nawet ukrad dla mnie rcznik i
mydo, co byo najprzyjemniejsz rzecz, jaka mnie w tym dniu spotkaa.
Postanowiem zada mu ostatnie z cisncych mi si na usta wanych pyta, to, ktre
nie dawao mi spokoju przez cae popoudnie.
- Clarisse, ta od Aresa, nabijaa si ze mnie, e miabym by kandydatem do
Wielkiej Trjki". A Annabeth... Ona dwa razy wspomniaa, e mog by tym".
Powiedziaa, e powinienem porozmawia z Wyroczni. O co w tym wszystkim
chodzi?
Luke zoy scyzoryk.
- Nienawidz przepowiedni.
Skrzywi si, w czym troch przeszkadzaa mu blizna.
- Powiedzmy tak, e narobiem wszystkim kopotw. Przez ostatnie dwa lata, odkd
nie powioda si moja wyprawa do Ogrodu Hesperyd, Chejron zakaza wysyania
kogokolwiek na misj. A Annabeth strasznie wyrywaa si na zewntrz. Nudzia
Chejrona tak dugo, a w kocu powiedzia, e zna jej los. Otrzyma przepowiedni z
Wyroczni. Nie chcia jej nic mwi, powiedzia tylko, e jeszcze nie nadszed dla niej
czas udania si na misj. Miaa zaczeka a... a w obozie pojawi si kto specjalny.
- Kto specjalny?

- Nie przejmuj si, mody - powiedzia Luke. - Annabeth wyobraa sobie, e kady
nowy obozowicz jest tym znakiem, na ktry czeka. Chodmy, ju pora na obiad.
W chwili, gdy to powiedzia, w oddali rozleg si dwik zwoujcy na posiek. Nie
wiem skd, ale wiedziaem, e to koncha, cho nigdy jej nie syszaem.
- Jedenastka, do szeregu! - wrzasn Luke.
Cay domek, a byo nas okoo dwudziestu, zebra si na wsplnym dziedzicu.
Ustawilimy si w porzdku starszestwa, wic oczywicie wyldowaem na szarym
kocu. Obozowicze wychodzili rwnie z pozostaych domkw, rzecz jasna z
wyjtkiem tych pustych na samym kocu, oraz semki, ktra za dnia wygldaa
normalnie, ale teraz, o zachodzie soca, zacza wytwarza srebrzyst powiat.
Ruszylimy na Wzgrze, na ktrym staa kantyna. Na ce doczyli do mnie
satyrowie, a z jeziora wychyny najady. Spomidzy drzew wyszo jeszcze kilka innych
dziewczyn - a waciwie nie tyle spomidzy, ile z samych drzew. Widziaem jedn z
nich, w wieku moe dziewiciu lat, wyaniajc si z pnia klonu i biegnc na szczyt
wzgrza.
W sumie obozowiczw byo koo setki, do tego kilkudziesiciu satyrw i jaki tuzin
rozmaitych lenych i wodnych nimf.
Kantyn owietlay pochodnie zawieszone na kolumnach. Na stojcym porodku sali
brzowym trjnogu wielkoci wanny pon ogie. Kady z domkw mia wasny
st, nakryty biaym obrusem z purpurowym haftem. Cztery stoy byy puste, za to
jedenasty zdecydowanie zatoczony. Zdoaem wepchn si na sam brzeg awki, ale i
tak jeden z poladkw mi si nie mieci.
Zobaczyem Grovera siadajcego do stolika numer dwanacie z Panem D., kilkoma
innymi satyrami i dwoma pulchnymi, jasnowosymi chopcami, ktrzy dosy
przypominali Pana D. Chejron sta z boku, poniewa stoliki byy zdecydowanie za
niskie dla centaura.
Annabeth siedzia przy szstce wraz z kilkorgiem powanie wygldajcych i
wysportowanych dzieciakw. Wszyscy mieli szare oczy i jasne, miodowe wosy.
Dokadnie za mn przy stoliku Aresa usiada Clarisse. Najwyraniej przesza jej
wcieko o oblanie wod, poniewa miaa si i wygupiaa wraz z reszt swojego
towarzystwa.
W kocu Chejron uderzy kopytem w marmurow posadzk i zapada cisza. Unis
szklank.
- Zdrowie bogw! Wszyscy unieli szklanki.
- Zdrowie bogw!
Lene nimfy przyniosy tace z jedzeniem: winogronami, jabkami, truskawkami,
serem, wieym chlebem i... tak, misem z grilla! Moja szklanka bya pusta, ale Luke
nachyli si i szepn:
- Powiedz jej, czego chcesz. Moe by cokolwiek... byle bezalkoholowe.

- Napj winiowy - powiedziaem. Szklanka wypenia si ciemnoczerwonym


pynem z bbelkami. Przyszo mi co do gowy. - Niebieski.
Napj zmieni kolor na ciemny bkit.
Pocignem ostronie yk. Pyszny.
Wypiem za moj mam.
Ona nie odesza, powiedziaem sobie. W kadym razie nie na zawsze. Jest w
Podziemnej Krainie. A jeli to miejsce istnieje, to kiedy...
- Twoja kolej, Percy. - Luke poda mi tac z pachncymi eberkami. Naadowaem
sobie peny talerz i ju miaem zabra si za jedzenie, kiedy zauwayem, e wszyscy
wstaj i nios swoje talerze w stron paleniska na rodku pawilonu. Id po deser, czy
co? - zastanawiaem si.
- Chod - powiedzia do mnie Luke.
Kiedy podszedem bliej, zobaczyem, e wszyscy wybieraj jaki kawaek swojej
porcji i wrzucaj do ognia: dojrza truskawk, kawaek steku, gorc malan
bueczk.
- Ofiary dla bogw. Oni lubi ten zapach - szepn do mnie Luke.
- artujesz.
Spojrzenie, jakie mi posa, powiedziao mi, e powinienem to potraktowa powanie,
ale nie potrafiem si nadziwi, jak niemiertelne, potne istoty mog lubi zapach
spalenizny.
Luke podszed do trjnogu, skoni gow i wrzuci do ognia ki
czerwonych winogron.
- Dla ciebie, Hermesie. Ja byem, nastpny.
Niestety nie miaem pojcia, ktrego z bogw powinienem wezwa.W kocu
zdecydowaem si na milczc prob. Powiedz mi, kim jeste. Prosz.
Oderwaem spory kawaek eberek i rzuciem w ogie. Kiedy doszed do mnie
zapach, wcale si nie cofnem.
Dym nie mierdzia palonym misem. Pachnia gorc czekolad, wieo
upieczonymi ciasteczkami, hamburgerami z grilla, dzikimi kwiatami i mnstwem
innych dobrych rzeczy, ktrych zapachy wcale nie powinny si komponowa, a jednak
pasoway do siebie. Byem niemal w stanie uwierzy, e bogowie s w stanie ywi si
takim dymem.
Kiedy wszyscy wrcili na swoje miejsca i zjedli wszystko, co sobie naoyli, Chejron
zastuka znw kopytem w podog, eby nas uciszy. Pan D. podnis si zza stou z
cikim westchnieniem.
- Tak. Myl, e powinienem si przywita. A wic witam si. Chejron, nasz
koordynator zaj, mwi, e w najbliszy pitek mamy kolejne zdobywanie
sztandaru. Obecnie trofeum jest w posiadaniu domku numer pi.

Od strony stolika Aresa rozlegy si gone, niesympatyczne wiwaty.


- Osobicie - cign Pan D. - mao mnie to obchodzi, ale gratuluj. Informuj was
ponadto, e mamy od dzi nowego uczestnika obozu. Nazywa si Peter Johnson.
Chejron mrukn co do niego.
- Aha. Nazywa si Percy Jackson - poprawi si Pan D. - Zgadza si. Hip hip hurra i
w ogle. A teraz marsz na wasze gupie ognisko. Jazda!
Wszyscy odpowiedzieli wiwatem. Po czym poszlimy do odeon, gdzie grupa
Apollina poprowadzia piewy. piewalimy obozowe piosenki o bogach, pogryzajc
gorce kiebaski i artujc, a najzabawniejsze byo to, e nie miaem ju wraenia, e
wszyscy si na mnie gapi. Poczuem si jak w domu.
Pnym wieczorem, kiedy iskry z ogniska wzbijay si jeszcze w gwiadziste niebo,
zabrzmia znw gos konchy i wrcilimy do domkw. Nie zdawaem sobie sprawy z
tego, jak bardzo byem zmczony, dopki nie wsunem si do mojego poyczonego
piwora.
Zacisnem do na rogu Minotaura. Pomylaem o mamie, ale to byy dobre
wspomnienia: jej umiechu, bajek, ktre czytaa mi na dobranoc, jak byem may,
wierszykw o pchach na noc i szczypawkach-zabawkach.
Spaem ju, zanim zdyem zamkn oczy. Tak min pierwszy dzie mojego pobytu
w Obozie Herosw. Nie wiedziaem jeszcze, e nie zd si nacieszy moim nowym
domem.

ROZDZIA VIII
ZDOBYWCY SZTANDARU

1 rzez nastpne kilka dni przyzwyczaiem si do codziennych zaj, ktre


wydawayby si niemal zwyczajne, gdyby nie to, e lekcji udzielali satyrowie, nimfy i
centaur. Kadego ranka zaczynaem od nauki greki z Annabeth, z ktr
rozmawialimy o bogach i boginiach w czasie teraniejszym, co byo nieco dziwaczne.
Przekonaem si, e Annabeth miaa racj co do mojej dysleksji: nie miaem wielkich
problemw z czytaniem po grecku. W kadym razie nie szo mi gorzej ni z
angielskim. Po kilku dniach udao mi si przebrn przez kilka linijek Homera i nie
dosta koszmarnego blu gowy.
Reszt dnia spdzaem na zajciach na wolnym powietrzu, usiujc, odkry, w czym
mgbym by dobry. Chejron prbowa nauczy mnie strzelania z uku, ale okazao si
do szybko, e nie mam talentu. Nie narzeka, mimo e skoczyo si wypltywaniem
zabkanej strzay z jego ogona.
Biegi? Te nie wykazaem si jako specjalnie. Trenerkami byy lene nimfy, z ktrymi
nie miaem adnych szans. Powiedziay mi, ebym si nie przejmowa. One miay za
sob stulecia praktyki dziki nieustannemu uciekaniu przed zakochanymi bogami. Ale
mimo wszystko fakt, e przeganiay mnie drzewa, nie napawa mnie

optymizmem. Moe wic zapasy? Mogem o nich zapomnie. Ilekro prbowaem


szczcia na macie, Clarisse rozkadaa mnie na opatki.
- Jeszcze z tob nie skoczyam, mieciu - syczaa mi do ucha. Naprawd celowaem
jedynie w pywaniu kajakami, ale nie takich bohaterskich czynw ludzie
spodziewaj si po pogromcy Minotaura.
Wiedziaem, e starsi obozowicze i grupowi obserwowali mnie, usiujc ustali, kto by
moim ojcem, ale nie mieli atwo. Nie byem tak silny jak dzieci Aresa ani te dobry w
ucznictwie jak dzieci Apollina. Nie wykazywaem talentw Hefajstosa do kowalstwa
ani te nie wpywaem na roliny tak jak - bogowie brocie - Dionizos na winorol.
Luke powiedzia, e mgbym by synem Hermesa, wszechstronnie utalentowanym,
ale nie wybijajcym si w adnej dziedzinie. Odniosem wraenie, e tylko prbowa
mi poprawi humor. Tak naprawd on te nie wiedzia, kim jestem. Mimo to
polubiem obz. Przywykem do porannej mgieki na play, zapachu nagrzanych
socem pl truskawek po poudniu, a nawet dziwacznych odgosw wydawanych
noc przez stwory z lasu. Jadaem obiady z jedenastk, wrzucaem co do ognia i
usiowaem nawiza jakikolwiek kontakt z moim prawdziwym ojcem. Bez
powodzenia. Tylko to ciepe uczucie, ktre znaem od zawsze, jakby wspomnienie jego
umiechu. Usiowaem nie myle zbyt czsto o mamie, ale jedno wci nie dawao mi
spokoju: skoro bogowie i potwory istniej naprawd, skoro moliwa jest magia, to musi
by jaki sposb, eby j uratowa, przywrci...
Zaczem rozumie gorycz Luke'a i ten rodzaj niechci, ktry czu do swojego ojca,
Hermesa. Dobra, moe i bogowie maj na gowach wane rzeczy. Ale mogliby
przecie czasem zadzwoni albo zagrzmie czy co tam? Dionizos potrafi
wyczarowywa z powietrza dietetyczn col. Dlaczego w takim razie mj tato,
kimkolwiek jest, nie moe wyczarowa telefonu?
W czwartek po poudniu, trzy dni po moim przybyciu do Obozu Herosw, odbyem
pierwsz lekcj walki na miecze. Wszyscy z jedenastki zgromadzili si na wielkiej
okrgej arenie, Luke mia nas uczy.
Zaczlimy od podstawowych pchni i ci, wiczc je na somianych kukach
odzianych w greckie zbroje. Chyba niele mi szo. W kadym razie rozumiaem,
czego si ode mnie chce, a refleks mam dobry.
Problem polega na tym, e nie byem w stanie dopasowa sobie miecza. Albo byy za
cikie, albo za lekkie, albo za dugie. Luke naprawd si stara, eby mnie
odpowiednio uzbroi, ale musia pogodzi si z tym, e aden z wiczebnych mieczy
do mnie nie pasowa.
Potem walczylimy w parach.
moim partnerem.

Poniewa byem nowy, Luke mia by

- Powodzenia - powiedzia do mnie jeden z obozowiczw. - Luke jest


najlepszym szermierzem ostatnich trzystu lat.
- Moe da mi fory - odparem. Tamten parskn.
Luke pokaza mi pchnicia, parady i zasony tarcz, wcale nie traktujc mnie ulgowo. Z
kadym starciem byem coraz bardziej poobijany i posiniaczony.

- Wyej gard, Percy - mwi, po czym wali mnie po ebrach pazem swojego
miecza. - nie, nie a tak wysoko!
Ciach!
- Skacz do przodu!
Ciach!
- Do tyu!
Ciach!
Kiedy wreszcie ogosi przerw, byem mokry od potu. Wszyscy otoczyli pojemnik z
napojami. Luke wyla sobie zimn wod na gow, co wydawao mi si cakiem
dobrym pomysem, wic zrobiem tak samo.
Natychmiast poczuem si lepiej. W rkach poczuem si, miecz ju
mi nie zawadza.
- Wszyscy ustawi si w kko! - zawoa Luke. - Jeli Percy nie ma nic przeciwko
temu, chciabym zrobi niewielki pokaz.
Super, pomylaem. A teraz wszyscy zobacz, jak Percy dostaje lanie. Hermesowcy
zgromadzili si dookoa, tumic umiechy. Podejrzewaem, e wszyscy byli kiedy na
moim miejscu i nie mogli si doczeka, a Luke zrobi ze mnie worek treningowy. Luke
zapowiedzia, e pokae technik rozbrajania: jak pazem wasnego miecza wykrci
ostrze przeciwnika tak, eby zmusi go do opuszczenia broni.
- To jest trudne - podkreli. - I kto kiedy uy tego przeciwko mnie. Wic prosz si
nie mia z Percy'ego. Wikszo szermierzy potrzebuje lat, eby nauczy si tej
techniki.
Najpierw pokaza ruchy w zwolnionym tempie. Nie trzeba dodawa, e miecz
wypad mi z rki.
-A teraz w czasie rzeczywistym - powiedzia, kiedy ju podniosem bro.
-Walczymy, a ktremu si uda. Gotowy, Percy?
Potaknem i Luke ruszy na mnie. Jako udao mi si nie dopuci do tego, eby
uderzy w rkoje mojego miecza. Moje zmysy jakby si otwary. Przewidywaem, jak
pjd jego ataki. Odparowywaem. Zrobiem krok do przodu i sprbowaem
pchnicia. Luke odparowa je bez problemu, ale dostrzegem zmian w wyrazie jego
twarzy. Oczy mu si zwziy i zacz napiera na mnie z caej siy. Miecz ciy mi w
rce. By le wywaony. Wiedziaem, e za moment Luke i tak mnie pokona, wic
pomylaem: co mi tam?
I sprbowaem wykona ten manewr wytrcajcy bro z rki. Moje ostrze uderzyo w
jelec miecza Luke'a, wic przekrciem je, wkadajc w pchnicie w d ca si.
Brzk.

Miecz Luke'a uderzy o kamienie. Czubek mojego znajdowa si o centymetr od jego


nieosonitego torsu. Zapada cisza. Opuciem miecz.
- Ekhem... przepraszam.
Przez moment Luke by tak zszokowany, e nie mg wydusi ani sowa.
- Przepraszam? - Na jego twarzy pomimo blizny pojawi si szeroki umiech. -Na
bogw, Percy, za co ty przepraszasz? Poka mi to jeszcze raz!
Nie miaem ochoty. Ten krtki wybuch niezwykej energii opuci mnie. Ale Luke
nalega.
Tym razem nie byo adnej walki. W chwili, gdy nasze ostrza zetkny si, Luke
uderzy w rkoje i moja bro podskoczya na kamieniach. Po duszej chwili kto z
obserwujcych odezwa si:
- Czyli poprzednio mia fuksa?
Luke otar pot z czoa. Obrzuci mnie taksujcym spojrzeniem z wyranym
zainteresowaniem.
-Moe - powiedzia. - Ale zastanawia mnie, do czego Percy bdzie zdolny z dobrze
wywaonym mieczem...
W pitkowe popoudnie siedziaem z Groverem nad jeziorem, odpoczywajc po tym,
jak prawie e zginem na ciance wspinaczkowej. Grover wybieg na gr jak kozica,
ale mnie lawa omal nie pochona. W mojej koszulce widniay dymice dziury. Skr
na ramionach miaem osmalon.
Siedzielimy na pomocie, przygldajc si najadom wyplatajcym pod wod
koszyki, i wreszcie zebraem si na odwag, eby spyta, jak posza rozmowa z
Panem D. Twarz Grovera przybraa niezdrowy, tawy odcie.
- wietnie - powiedzia. - Po prostu bosko.
- A wic kariera si rozwija?
Zerkn na mnie z niepokojem.
- Chejron po-powiedzia ci, e chc zdoby licencj poszukiwacza?
- No... nie. - Nie miaem pojcia, co to jest licencja poszukiwacza, ale uznaem, e nie
jest to najlepszy moment na zadawanie pyta. - Powiedzia mi tylko, e masz wielkie
plany, no wiesz... i e potrzebujesz punktw za wypenienie zada stranika.
Dostae je?
Grover spojrza na najady.
- Pan D. zawiesi ocen. Powiedzia, e nie zawaliem, ale te nie odniosem z tob
sukcesu, wic nasze losy s wci zwizane. Jeli ty dostaniesz misj, a ja pjd z
tob, eby ci chroni, i obaj wrcimy ywi, to moe uzna, e wykonaem zadanie.
Ucieszyem si.

- To cakiem niele, prawda?


- Bee-ee-ee! Rwnie dobrze mg mnie przydzieli do czyszczenia stajni. Szansa, e
dostaniesz misj... a nawet gdyby dosta, czemu miaby chcie, ebym to ja z tob
poszed?
- Oczywicie, e chciabym! Grover
wpatrywa si ponuro w wod.
- Wyplatanie koszykw... Jak to dobrze umie co przydatnego.
Usiowaem go pocieszy, mwic, e ma mnstwo talentw, ale to jeszcze bardziej
pogryo go w ualaniu si nad samym sob. Rozmawialimy przez chwil o
kajakach i walce na miecze, po czym zaczlimy obgadywa wady i zalety rnych
bogw. W kocu zapytaem go o cztery puste domki.
- semka, ten srebrny, naley do Artemidy - odpowiedzia. - Ona lubowaa
wieczyste dziewictwo, wic oczywicie nie ma adnych dzieci. Ten domek, jest, no
wiesz, honorowy. Wciekaby si, gdyby go nie dostaa.
- Aha, dobra. A pozostae trzy, te na kocu? To jest Wielka Trjka?
Grover zesztywnia. To by delikatny temat.
- Nie. Dwjka naley do Hery - odpar. - To kolejny honorowy. Ona jest bogini
maestwa, wic oczywicie nie moe mie adnych romansw ze miertelnikami.
To specjalno jej ma. Kiedy mwimy o Wielkiej Trjce, mamy na myli trzech
potnych braci, synw Kronosa.
- Zeusa, Posejdona i Hadesa.
- Tak jest. Nauczye si. Po wielkiej wojnie z tytanami przejli wiat ich ojca i rzucali
losy o jego czci.
- Zeus dosta niebo - przypomniaem sobie. - Posejdon morze, a Hades krlestwo
Podziemia.
- Mhm.
- Ale Hades nie ma tu domku.
- Nie. Nie ma rwnie tronu na Olimpie. Wystarczy, e rzdzi si po swojemu w
Podziemiu. Gdyby mia tu domek... - Grover wzdrygn si. - No c, nie byoby to
przyjemne, tak to ujmijmy.
- Ale Zeus i Posejdon... oni obaj mieli w mitach jakie miliony dzieci. Dlaczego ich
domki s puste?
Grover z zakopotaniem przebiera kopytami.
- Jakie szedziesit lat temu, po drugiej wojnie wiatowej, bogowie Wielkiej Trjki
postanowili, e nie bd podzi wicej herosw. Ich dzieci byy po prostu zbyt
potne. Zanadto wpyway na wydarzenia w wiecie ludzkim, powodoway zbyt

wiele zamieszania. Wiesz, druga wojna waciwie bya konfliktem midzy dziemi
Zeusa i Posejdona po jednej stronie a Hadesa po drugiej. Zwycizcy, czyli Zeus i
Posejdon, zmusili Hadesa do zoenia wraz z nimi przysigi: koniec romansw ze
miertelniczkami. Wszyscy przysigli na rzek Styks.
Rozleg si grzmot.
- To najpowaniejsza przysiga z moliwych - powiedziaem. Grover przytakn.
- I bracia dotrzymali sowa - i nie mieli dzieci? Przez twarz Grovera przemkn cie.
- Siedemnacie lat temu Zeus wpad. Bya taka gwiazdka telewizyjna z burz lokw,
jak to w latach osiemdziesitych... i nie potrafi si powstrzyma. Kiedy urodzia si
ich creczka, Thalia... no c, Styks traktuje przysigi powanie. Zeus wyszed z tego
bez szwanku, bo jest niemiertelny, ale los jego crki by straszliwy.
- To niesprawiedliwe! Przecie to nie bya jej wina! Grover si zawaha.
- Percy, dzieci Wielkiej Trjki s potniejsze od innych dzieci pkrwi. Maj
wyran aur, zapach, ktry przyciga potwory. Kiedy Hades dowiedzia si o tej
dziewczynce, nie spodobao mu si, e Zeus zama przysig. Wypuci wic na ni
z Tartaru najstraszliwsze bestie. Kiedy miaa dwanacie lat, zosta jej przydzielony
satyr jako opiekun, ale nic nie by w stanie zrobi. Usiowa j tu przyprowadzi
razem z grupk innych dzieci pkrwi, z ktrymi si zaprzyjania. Prawie im si
udao. Dotarli na sam szczyt tamtego wzgrza. Wskaza rk na przeciwleg stron
doliny, na sosn, pod ktr walczyem z Minotaurem.
- Gnay za nimi wszystkie trzy askawe wraz ze stadem piekielnych ogarw. Prawie
ich dopady, ale Thalia kazaa satyrowi zaprowadzi pozosta dwjk w bezpieczne
miejsce, podczas gdy ona zajmie si potworami. Bya ranna i zmczona i nie miaa
ochoty duej by zwierzyn own. Satyr nie chcia jej opuci, ale nie mg jej
przekona, a musia chroni pozostaych. Thalia stoczya wic swoj ostatni walk
samotnie na szczycie tego wzgrza. Kiedy zgina, Zeus ulitowa si nad ni. Zmieni
j w t wielk sosn. Jej duch pomaga chroni granice doliny. Dlatego wanie to
wzgrze nosi nazw Wzgrza Herosw.
Wpatrywaem si w sosn.
Opowie Grovera sprawia, e poczuem si saby i peen winy. Dziewczyna w moim
wieku powicia si, eby ratowa przyjaci. Stawia czoa caej armii potworw. W
porwnaniu z tym moje zwycistwo nad Minotaurem nie wydawao si wielkim
wyczynem. Zastanawiaem si, czy gdybym postpi inaczej, zdoabym uratowa
mam?
- Grover - odezwaem si - czy herosi rzeczywicie chodzili na misje do Podziemia?
- Zdarzao si - odpar. - Orfeusz. Herakles. Houdini.
- I udao im si wyprowadzi kogo z Krainy Umarych?
- Nie. Nigdy. Orfeusz mia najwiksze szanse... Percy, ty chyba nie mylisz
powanie...

- Nie - skamaem. - Tylko si zastanawiam. A zatem... kady pbg dostaje


opiekuna satyra?
Grover przyglda mi si z niepokojem. Nie przekonaem go, e porzuciem myli o
wdrwce do Podziemia.
- Nie kady. Chodzimy w przebraniu do bardzo wielu szk. Usiujemy wywszy
dzieci pkrwi, ktre maj zadatki na wielkich herosw. Jeli znajdujemy kogo o
bardzo silnej aurze, jak dzieci Wielkiej Trjki, to powiadamiamy Chejrona. A on stara
si mie ich na oku, bo mogliby narobi powanych kopotw.
- I ty znalaze mnie. Chejron powiedzia, e mylae, e mog by kim
wyjtkowym.
Grover wyglda tak, jakbym zapdzi go w kozi rg.
- Nie mylaem... Suchaj, nie myl tak. Gdyby by - no wiesz - to nigdy nie miaby
szans na misj, a ja na moj licencj. Zapewne jeste synem Hermesa. A moe wrcz
ktrego z pomniejszych bstw, jakiej Nemezis, bogini zemsty. Nie przejmuj si,
dobra?
Miaem wraenie, e Grover stara si uspokoi bardziej siebie samego ni mnie.
Tamten wieczr zapowiada si ciekawiej ni zwykle. By to dzie zdobywania
sztandaru.
Kiedy zabrano talerze, zabrzmia dwik konchy i wstalimy wszyscy od stow.
Obozowicze krzyczeli i wiwatowali, kiedy Annabeth i dwjka jej rodzestwa wbiegli
do pawilonu, niosc jedwabn chorgiew. Miaa okoo trzech metrw dugoci i bya
uszyta z poyskujcego szarego materiau, na ktrym wymalowano sow nad
drzewem oliwnym. Z drugiej strony pawilonu nadbiega Clarisse z koleankami i z
krwistoczerwon chorgwi tego samego rozmiaru, z malunkiem zakrwawionej
wczni i ba dzika.
Zwrciem si do Luke'a i usiowaem przekrzycze haas.
- To s sztandary?
- Tak.
- Ares i Atena zawsze dowodz druynami?
- Nie zawsze - odpar. - Ale czsto.
- A jak druga druyna zdobdzie sztandar, to co robicie... przemalowujecie go?
Umiechn si szeroko.
- Zobaczysz. Najpierw musimy go zdoby.
- Po czyjej jestemy stronie?
Rzuci mi chytre spojrzenie, jakby wiedzia co, o czym ja nie miaem pojcia. Blizna na
jego twarzy sprawia, e wyglda niemal zowrogo w wietle pochodni.

- Zawarlimy tymczasowy sojusz z Aten. Dzi bdziemy odbiera sztandar


Aresowi. A ty masz nam w tym pomc.
Ogoszono skad druyn. Atena bya w przymierzu z Apolinnem i Hermesem, dwoma
najliczniejszymi domkami. Najwyraniej w gr wchodzio handlowanie przywilejami:
czasem na prysznic, obowizkami domowymi, godzinami zaj, byle tylko zdoby
poparcie.
Ares zawar sojusz z wszystkimi pozostaymi: Dionizosem, Demeter, Afrodyt i
Hefajstosem. Z tego, co widziaem, potomkowie Dionizosa niele radzili sobie w
sportach, ale bya ich tylko dwjka. Dzieci Demeter byy wietne we wszystkich
zadaniach w dzikim terenie, ale brakowao im instynktu walki. Synami i crkami
Afrodyty nie przejmowaem si zanadto. Wikszo z nich odpuszczaa sobie
wszystkie sporty - woleli siedzie nad jeziorem, wpatrujc si w swoje odbicia, czeszc
wosy i plotkujc. Czwrka dzieci Hefajstosa nie odznaczaa si urod, byli masywni i
zwalici od cigej pracy w kuni. Mogli stanowi problem. No i oczywicie by
jeszcze domek Aresa: tuzin wysokich, brzydkich i najwredniejszych wyrostkw na
Long Island, a moe nawet na caej ziemi. Chejron uderzy kopytem w marmur.
- Herosi! - zawoa. - Znacie reguy. Strumyk stanowi granic. Gra odbywa si na
terenie caego lasu. Dozwolone s wszelkie przedmioty magiczne. Sztandar musi by
widoczny i nie moe mie wicej ni dwch stranikw. Jecw wolno rozbraja, ale
nie wiza ani kneblowa. Niedozwolone jest zabijanie i powodowanie trwaego
kalectwa. Ja bd sdzi i lekarzem polowym. Do broni!
Rozoy rce i stoy zapeniy si nagle rynsztunkiem bojowym:
hemami, brzowymi mieczami, wczniami, tarczami z wolej skry obitej metalem.
- Rany - powiedziaem. - Naprawd mamy tego wszystkiego uywa? Luke
spojrza na mnie, jakbym by szalony.
- No, chyba e chcesz, eby nasi przyjaciele z pitki nabili ci na roen. Masz Chejron uwaa, e to powinno na ciebie pasowa. Bdziesz w patrolu granicznym.
Moja tarcza, z wymalowanym na rodku wielkim kaduceuszem, miaa rozmiary
tablicy do koszykwki. Waya chyba milion kilo. Mgbym na niej z powodzeniem
zjeda po niegu jak na sankach, ale chyba nikt si nie spodziewa, e bd z tym
szybko biega. Hem, ktry dostaem, podobnie jak wszystkie hemy w druynie
Ateny, by zwieczony niebieskim piropuszem. Ares i jego sojusznicy mieli
czerwone piropusze.
- Druyna niebieska, marsz! - krzykna Annabeth.
Ruszylimy za ni ku poudniowemu kracowi lasu, wiwatujc i wymachujc
mieczami. Druyna czerwona, wrzeszczc szyderczo, pomaszerowaa na pnoc.
Udao mi si dogoni Annabeth, nie potykajc si o rynsztunek.
- Hej.
Nie przerwaa marszu.

- Jaki jest plan? - spytaem. - Masz jakie magiczne przedmioty, w ktre mogaby
mnie wyposay?
Jej rka powdrowaa do kieszeni, jakby Annabeth lkaa si, e jej co ukradn.
- Uwaaj na wczni Clarisse - powiedziaa Annabeth. - Lepiej, eby ci nie
dotkna. Poza tym nie masz si czym martwi. Odbierzemy Aresowi sztandar. Luke
przydzieli ci zadanie?
- Patrol graniczny, cokolwiek to jest.
- atwizna. Stj przy strumyku, nie przepuszczaj czerwonych. Reszt zostaw mnie.
Atena zawsze ma plan.
Przyspieszya kroku, zostawiajc mnie w tyle.
- Okej - mruknem. - Fajnie, e chciaa mie mnie w druynie.
Noc bya ciepa i duszna. W lesie byo ciemno, tylko czasem rozbyskiway robaczki
witojaskie. Annabeth ustawia mnie w pobliu niewielkiego strumyka,
chlupoczcego midzy kamieniami, a sama, wraz z reszt druyny, znika wrd
drzew.
Czuem si jak idiota, stojc tam samotnie w hemie z niebieskim piropuszem i wielk
tarcz. Brzowy miecz, podobnie jak wszystkie inne, ktre dotychczas miaem w rce,
by le wywaony. Owinita skr gownia wypychaa mi do jak kula do krgli.
Tak naprawd nikt przecie nie moe mnie zaatakowa, prawda? To znaczy, Olimp
jest chyba odpowiedzialn instytucj?
Gdzie w oddali rozleg si dwik konchy. Z lasu dobiegy mnie pokrzykiwania,
wrzaski i brzk metalu walczcych dzieciakw. Tu koo mnie przemkn,
powiewajc niebieskim piropuszem, sojusznik z domku Apollina - pdzi niczym
jele, przeskoczy przez strumyk i znik na terytorium nieprzyjaciela. Super,
pomylaem. Jak zwykle ominie mnie caa zabawa.
W tej samej chwili usyszaem dwik, ktry przeszy mnie dreszczem: pospny psi
skowyt gdzie w pobliu.
Instynktownie uniosem tarcz. Miaem wraenie, e co mnie tropi.
Skowyt umilk. Ktokolwiek tam by, oddali si.
Po drugiej stronie potoku eksplodoway krzaki. Z ciemnoci wypada z wrzaskiem
pitka wojownikw Aresa.
- Rozwali miecia! - krzykna Clarisse.
Jej wiskie oczka wieciy w szparach hemu. Wymachiwaa ptorametrow
wczni, ktrej ostrze owinite drutem kolczastym wiecio na czerwono. Jej
rodzestwo miao tylko zwyczajne brzowe miecze - nie eby mnie to bardzo
pocieszao.

Ruszyli w poprzek strumienia. Na horyzoncie nie widziaem adnych sojusznikw.


Mogem ucieka. Albo broni si samotnie przeciwko poowie mieszkacw domku
Aresa.
Udao mi si zrobi unik przed pierwszym ciosem, ale oni nie byli jak gupi
Minotaur.
Otoczyli mnie i Clarisse zamachna si wczni. Odbiem j tarcz, ale poczuem
bolesne ciarki w caym ciele. Wosy stany mmi na gowie. Straciem czucie w rce
trzymajcej tarcz, w powietrzu poczuem swd.
Elektryczno. Jej gupia wcznia bya elektryczna. Cofnem si.
Kolejny kolo od Aresa waln mnie w pier pazem miecza i upadem na ziemi.
Mogliby zrobi ze mnie miazg, ale byli zbyt zajci namiewaniem si.
- Zrbmy mu fryzjera - powiedziaa Clarisse. - Chwy go za wosy.
Udao mi si stan na nogi. Uniosem miecz, ale Clarisse zamachna si wczni,
wytrcajc mi go z rki, a poleciay iskry. Teraz nie czuem ju obu rk.
- Ojoj - powiedziaa Clarisse. - Ale si ciebie boj. Naprawd.
- Po sztandar to w tamt stron - powiedziaem. Chciaem, eby zabrzmiao to
gniewnie, ale chyba mi nie wyszo.
- Aha - odpowiedzia jeden z jej braci. - Ale widzisz, nas nie obchodzi sztandar.
Obchodzi nas chopta, ktry wystawi nasz dom na pomiewisko.
- Sami si wietnie wystawiacie - odparem. Nie sta mnie byo na wyrafinowane
arty.
Dwch z nich ruszyo na mnie. Wycofywaem si w kierunku strumyka, usiujc
podnie tarcz, ale Clarisse bya szybsza. Uderzya mnie wczni prosto w ebra.
Gdybym nie mia na sobie porzdnej zbroi, zmienibym si w kebab, ale na szczcie
prd przyprawi mnie tylko o kolejny dreszcz. Jeden ze wspbraci Clarisse ci mnie
mieczem przez rami, ranic cakiem powanie.
Zrobio mi si sabo na widok mojej wasnej krwi: gorco i zimno w tej samej chwili.
- Zakaz okaleczania - zdoaem wymamrota.
- Rety - powiedzia tamten chopak. - Chyba wanie omin mnie deser. Popchn
mnie w kierunku strumienia i wyldowaem z pluskiem w wodzie. Wszyscy
zarechotali. Wyobraaem sobie, e jak ju si naciesz, to pewnie zgin. W tej samej
chwili co si stao. Woda najwyraniej obudzia moje zmysy - zupenie jakbym
zjad torb maminych cukierkw kawowych.
Clarisse razem z rodzestwem ruszya ku mnie, ale ja ju na nich czekaem.
Wiedziaem, co robi. Zamachnem si pazem miecza na pierwszego i zrzuciem mu
z gowy hem. Uderzyem tak mocno, e dojrzaem wieczki w jego oczach, kiedy
wpada do wody.

Wtedy natarli Brzydale Numer Dwa i Numer Trzy. Pierwszego zdzieliem tarcz po
twarzy, drugiemu ciem piropusz mieczem. Obaj szybko si wycofali. Brzydal
Numer Cztery nie kwapi si do ataku, ale Clarisse nie rezygnowaa, a czubek jej
wczni si iskrzy. Gdy tylko wycigna bro do przodu, chwyciem drzewce midzy
tarcz a miecz i przeamaem je na p jak such ga.
- Aaa! - wrzasna Clarisse. - Ty idioto! Ty ndzny robaku!
Chciaa zapewne powiedzie co gorszego, ale rbnem j pazem midzy oczy i
wepchnem do strumyka.
W tej samej chwili usyszaem wrzaski, radosne krzyki i zobaczyem Luke'a pdzcego
ku granicy i trzymajcego wysoko w grze sztandar czerwonej druyny. Otaczaa go
gromadka chopakw od Hermesa, a za nimi biego kilku od Apollina, ubezpieczajc
tyy i odpierajc atak tych od Hefajstosa. Synowie Aresa zaczli si podnosi na nogi, a
Clarisse wymamrotaa jakie niewyrane przeklestwo.
- Podstp! - wrzasna. - To by podstp!
Potykajc si, ruszyli za grup Luke'a, ale byo ju za pno. Wszyscy stoczyli si w
strumyku, a Luke tymczasem wbieg na nasze terytorium. Po niebieskiej stronie
rozlegy si gromkie wiwaty. Czerwona flaga zamigotaa i zmienia barw na srebrn.
Ogromny kaduceusz, symbol domku numer jedenacie, zastpi dzika i wczni.
Druyna niebieskich uniosa Luke'a i obnosia go wok na ramionach. Z lasu wypad
galopem Chejron i zad w konch. Gra si skoczya. Wygralimy.
Miaem wanie doczy do wiwatw, kiedy usyszaem tu obok siebie w potoku
gos Annabeth.
- Niele, herosie. Rozejrzaem si, ale nie byo jej tam.
- Gdzie ty si nauczye tak walczy? - zapytaa.
Powietrze zamigotao i Annabeth zmaterializowaa si koo mnie, trzymajc w rce
bejsbolwk druyny Jankesw. Wygldao na to, e wanie zdja j z gowy.
Poczuem, e wzbiera we mnie gniew. Nie zwrciem nawet uwagi na to, e przed
chwil Annabeth bya niewidzialna.
- Wrobia mnie - powiedziaem. - Postawia mnie tutaj, bo wiedziaa, e Clarisse
bdzie si chciaa zemci, a Luke'a posaa okrn drog. Wszystko to sobie
uoya.
Annabeth wzruszya ramionami.
- Mwiam ci. Atena zawsze, zawsze ma plan.
- Plan, ktry zakada zgniecenie mnie na miazg.
- Przybiegam najszybciej, jak mogam. Miaam ci wanie pomc, ale... -Ponownie
wzruszya ramionami. - Poradzie sobie.
W tej chwili jej wzrok pad na moje rozcite rami.

- Jak to zrobie?
- Oberwaem mieczem. Jestem ranny - odpowiedziaem. - A co mylaa?
- Nie. Bye ranny. Popatrz sam.
Krwi nie byo wida. Tam, gdzie wczeniej ziaa wielka rana, miaem teraz dug
bia krech, ktra zreszt ju blada. Na moich oczach zmienia si w niewielk
blizn i znika cakowicie.
- Nic... nic z tego nie rozumiem - wydukaem.
Annabeth si zamylia. Niemal widziaem obracajce si w jej mzgu trybiki.
Spojrzaa na moje stopy, a nastpnie na zaman wczni Clarisse.
- Wyjd z wody, Percy - powiedziaa.
- Co...
- Zrb to.
Wyszedem ze strumyka i natychmiast poczuem miertelne zmczenie. Rce mi na
powrt zdrtwiay. Adrenalinowy kop min. Bybym si przewrci, gdyby
Annabeth mnie nie podtrzymaa.
- Och, na Styks - zakla. - Nic z tego. Nie chciaam... zakadam, e to Zeus... Zanim
zdyem zapyta, co miaa na myli, usyszaem znw tan psi skowyt, tym razem
jednak znacznie bliej. Po lesie przetoczyo si wycie.
Wiwaty obozowiczw natychmiast umilky. Chejron krzykn co po
grecku. Dopiero pniej uwiadomiem sobie, e od razu zrozumiaem to
bezbdnie: Do
broni! Gdzie mj uk?

Annabeth dobya miecza.


Na skale tu nad nami siedzia czarny pies wielkoci nosoroca o oczach w kolorze
wrzcej lawy i ostrych jak sztylety kach. I spoglda prosto na mnie.
Nie poruszy si nikt oprcz Annabeth, ktra krzykna.
- Uciekaj, Percy!
Usiowaa mnie zasoni, ale ogar by szybszy. Przeskoczy nad ni - niczym ogromny
zbaty cie - i dokadnie w chwili, kiedy mnie dopad, kiedy poczuem ostre jak
brzytwa pazury rozdzierajce moj zbroj, rozlega si seria szelestw, jakby kto
przedziera po kolei czterdzieci kartek papieru. W karku bestii utkwi pk strza i
potwr upad martwy u moich stp.
Jakim cudem uniknem mierci. Nie miaem ochoty patrze na to, co musiao
znajdowa si pod rozszarpan zbroj. Czuem ciep wilgo na torsie i wiedziaem, e
jestem ciko ranny. Jeszcze sekunda i ten potwr zamieniby mnie pidziesit kilo
mielonego misa.

Chejron przykusowa do nas z ukiem w rku i pospn min.


- Di immortales! - odezwaa si Annabeth. - To piekielny ogar z otchani Tartaru. One
nie... one nie powinny...
- Kto go wezwa - powiedzia Chejron. - Kto z obozu.
Luke podszed do nas. Wszyscy zapomnieli o dzieronym przez niego sztandarze,
jego chwila sawy mina.
- To wina Percy'ego! - wrzasna Clarisse. - To Percy go wezwa!
- Cicho, dziecko - upomnia j Chejron.
Patrzylimy jak ciao piekielnego ogara rozpywa si w cie, wsika w ziemi i znika.
- Jeste ranny, Percy - powiedziaa do mnie Annabeth. - Szybko, wa do wody.
- Nic mi nie jest.
- Nieprawda - upieraa si. - Chejronie, spjrz na to.
Nie miaem siy si z ni sprzecza. Wszedem do potoku, a wszyscy obozowicze
zgromadzili si wok mnie.
Natychmiast poczuem si lepiej. Rany na mojej piersi zasklepiay si. Kilka osb
wstrzymao oddech.
- Suchajcie, ja... ja nie wiem, dlaczego - staraem si, eby to wyszo
przepraszajco. - Bardzo mi przykro...
Ale oni nie wpatrywali si w moje gojce si rany. Mieli wzrok utkwiony w co nad
moj gow.
- Percy - powiedziaa Annabeth, wskazujc tam palcem. - Ekhem...
Kiedy spojrzaem w tamtym kierunku, znak ju blad, ale zdoaem jeszcze dostrzec
zielone wiato hologramu, obracajce si i janiejce. Wcznia o trzech ostrzach:
trjzb.
- Twj ojciec - mrukna Annabeth. - Naprawd niedobrze.
- Okrelony - oznajmi Chejron.
Stojcy wok obozowicze zaczli przyklka, nawet ci od Aresa, cho nie wygldali
na zadowolonych.
- Mj ojciec? - spytaem, kompletnie zbity z tropu.
- Posejdon - powiedzia Chejron. - Wstrzsajcy Ziemi, Wadca Burz, Ojciec Koni.
Witaj, Perseuszu Jacksonie, synu Pana Mrz.

ROZDZIA IX
OTRZYMUJ ZADANIE

Nastpnego ranka Chejron przenis mnie do domku numer trzy.


Nie dzieliem go z nikim. Miaem mnstwo miejsca dla siebie i swojego dobytku: rogu
Minotaura, bielizny na zmian i przyborw toaletowych. Dostaem miejsce przy
wasnym stoliku i mogem sam wybiera sobie zajcia, a take zarzdza gaszenie
wiata, kiedy tylko miaem ochot, no i nie musiaem nikogo sucha. Wszystko to
sprawiao, e czuem si potwornie nieszczliwy. Jak tylko zaczem by
akceptowany, jak tylko uznaem jedenastk za swj dom i miaem szans sta si
normalnym dzieckiem - w kadym razie na tyle normalnym, na ile si da, bdc
pkrwi - zostaem odizolowany od innych, jakbym cierpia na jak rzadk chorob.
Nikt nie wspomina piekielnego ogara, ale miaem wraenie, e wszyscy o nim
rozmawiaj za moimi plecami. Atak przestraszy wszystkich bez wyjtku. Oznacza
bowiem dwie rzeczy: po pierwsze, e jestem synem Pana Mrz, po drugie, e potwory
nie zatrzymaj si przed niczym, byle mnie zabi. Mog nawet dosta si na teren
obozu uwaanego dotd za bezpieczny.
Inni obozowicze trzymali si ode mnie jak najdalej si dao. Jedenastka baa si mie ze
mn lekcj fechtunku po tym, co zrobiem z dziemi Aresa w lesie, uczyem si wic
tylko od Luke'a. on za traktowa mnie surowiej ni wczeniej i wcale nie obawia si
mnie posiniaczy podczas treningw.
- Bdzie ci potrzebny wszelki moliwy trening - zapowiedzia, kiedy wiczylimy
mieczami i poncymi pochodniami.
- Przewiczmy jeszcze ten sztych. Pidziesit powtrze.
Annabeth nadal udzielaa mi co rano lekcji greki, ale sprawiaa wraenie
roztargnionej. Ilekro si odzywaem, zerkaa na mnie spode ba, jakbym wanie
zdzieli j pici midzy oczy.
A po lekcji odchodzia, mamroczc pod nosem: Misja... Posejdon?... A niech to...
Musz opracowa plan...".
Nawet Clarisse trzymaa si na dystans, aczkolwiek jadowite spojrzenia, jakie mi
posyaa, mwiy jasno, e najchtniej zabiaby mnie za zepsucie jej magicznej
wczni. Wolabym ju, eby na mnie nawrzeszczaa albo mnie pobia, albo co.
Wolabym codziennie si bi, ni by ignorowany.
Wiedziaem, e kto w obozie mnie nie lubi, poniewa pewnego wieczora, kiedy
wrciem do mojego domku, znalazem na progu egzemplarz gazety miertelnikw
New York Daily News", otwarty na dziale miejskim. Przeczytanie caej notatki zajo
mi prawie godzin, bo im bardziej si zociem, tym wicej sw zaczynao kry po
papierze.

MATKA I SYN NADAL ZAGINIENI PO


DZIWNYM WYPADKU SAMOCHODOWYM
EILEEN SMYTHE

Tydzie po tajemniczym zaginiciu wci nie odnaleli si Sally Jackson i jej syn
Percy. Ich niemal cakowicie spalony chevrolet camaro rocznik '78 zosta odnaleziony
w zesz sobot przy drodze na pnocy Long Island. Samochd mia rozdarty dach i
zaman przedni o, wiadomo te, e przewrci si i jecha rozpdem przez kilkaset
metrw, zanim eksplodowa.
Matka i syn wybrali si na weekend do Montauk, ktre jednak opucili w popiechu w
tajemniczych okolicznociach. We wraku i w okolicy miejsca wypadku znaleziono
niewielkie plamy krwi, ale brak jakichkolwiek innych ladw po zaginionych
Jacksonach. Okoliczni mieszkacy twierdz, e nie widzieli nic nadzwyczajnego w
czasie, kiedy musia wydarzy si wypadek.
M pani Jackson, Gabe Ugliano, twierdzi, e jego pasierb, Percy Jackson, jest trudnym
dzieckiem, mia kopoty w kilku szkoach i zdradza tendencje do przemocy. Policja nie
podaa, czy Percy jest podejrzany w zwizku ze znikniciem jego matki, ale nie
wyklucza celowego dziaania. Zamieszczamy aktualne zdjcia Sally i Percy'ego
Jacksonw. Policja zwraca si z prob o pomoc do wszystkich, ktrzy mog udzieli
jakichkolwiek informacji. Podajemy bezpatny numer, pod ktry mona dzwoni w tej
sprawie.
Numer telefonu by zakrelony czarnym pisakiem.
Zmiem gazet i cisnem j w kt, po czym klapnem na ko stojce na samym
rodku mojego pustego domku.
- Gasimy wiato - powiedziaem aonie sam do siebie. Tej
nocy miaem najkoszmarniejszy sen w yciu.
Biegem po play podczas burzy. Tym razem za mn byo miasto. Ale nie Nowy Jork.
Wygldao zupenie inaczej: rzadsze zabudowania, palmy i wzgrza w oddali. Jakie
sto metrw dalej, nad samym brzegiem wody walczyli dwaj mczyni. Wygldali jak
wrestlerzy z telewizji: muskularni, brodaci, z dugimi wosami. Obaj mieli na sobie
powiewajce greckie tuniki, jeden z niebieskim, drugi z zielonym wzorem. Mocowali
si, przepychali, kopali i walili gowami, a kiedy ich ciaa si stykay, niebo ciemniao,
strzelay byskawice i wzmaga si wiatr. Musiaem ich powstrzyma, cho nie
wiedziaem dlaczego. Im jednak bardziej biegem, tym

bardziej powstrzymywa mnie wiatr, a w kocu przebieraem tylko nogami w


miejscu, bezsensownie mcc piach.
Ponad wyciem burzy syszaem gos tego niebieskiego, wrzeszczcy do zielonego:
Oddawaj! Oddawaj! Jak dzieci bijce si w piaskownicy o zabawk. Fale staway si
coraz wysze. Rozbijay si o brzeg, bryzgajc na mnie pian. Przestacie! Przestacie
si bi! - krzyczaem.
Ziemia si zatrzsa. Gdzie pod ni rozleg si miech i gos tak gboki i
przesiknity okruciestwem, e zmrozi mnie na ld. Zejd na d, may
herosie, zanuci. Zejd na d!

Piasek rozstpi si pod moimi stopami, otwierajc si w otcha biegnc do samego


rodka ziemi. Polizgnem si i pochona mnie ciemno. Obudziem si
przekonany, e spadam.
Leaem wci w ku w domku numer trzy. Ciao podpowiadao mi, e jest rano, ale
na zewntrz byo ciemno, a nad wzgrzami rozleg si grzmot. Zbierao si na burz.
To mi si nie przynio. Usyszaem na progu stukanie podkowy.
- Prosz...
Do rodka wbieg zaniepokojony Grover.
- Pan D. chce ci widzie.
- Dlaczego?
- Chce si pozby... to znaczy, lepiej niech on sam ci powie.
Cay w nerwach ubraem si i wybiegem za nim, przekonany, e wpakowaem si w
kosmiczne kopoty.
Od kilku dni spodziewaem si wezwania do Wielkiego Domu. Zostaem ogoszony
synem Posejdona, jednego z Wielkiej Trjki bogw, ktrzy nie powinni mie dzieci,
tote uznaem, e samo moje istnienie jest przestpstwem. Inni bogowie zapewne
obradowali, jak ukara mnie za to, e si urodziem, a teraz Pan D. zosta wyznaczony
do wykonania wyroku.
Niebo nad zatok wygldao jak gotujca si zupa. W naszym kierunku zmierzaa
ciana deszczu, zamazujc ksztaty. Zapytaem Grovera, czy nie przydaby nam si
parasol.
- Nie - odpowiedzia. - Tu nigdy nie pada, jeli tego nie chcemy. Wskazaem na
zbliajce si ku nam czoo burzy.
- Wic co to niby jest? Satyr niechtnie spojrza na niebo.
- Ominie nas. Za pogoda zawsze tak robi.

Uwiadomiem sobie, e mwi prawd. Przez ten tydzie, ktry tu spdziem, nie
widziaem ani raz pochmurnego nieba. Tych kilka deszczowych chmur, ktre si
pojawiy na horyzoncie, zawracao tu przed granicami doliny. Ale ta burza... bya
ogromna.
Na boisku do siatkwki dzieciaki z domku Apollina gray jak co rano z satyrami.
Bliniacy Dionizosa przechadzali si po grzdkach truskawek, pomagajc im rosn.
Wszyscy zajmowali si swoimi codziennymi obowizkami, ale wydawali si spici. I
nie spuszczali wzroku z chmur.
Podeszlimy z Groverem do frontowej werandy Wielkiego Domu. Dionizos siedzia
przy stoliku do remika w swojej tygrysio-hawajskiej koszuli i z nieodczn
dietetyczn col, zupenie jak w pierwszym dniu, kiedy tu przybyem. Po drugiej
stronie stou siedzia Chejron w swoim niby-wzku inwalidzkim. Grali z
niewidzialnymi partnerami: cz kart unosia si w powietrzu.
- No, no - odezwa si Pan D., nie podnoszc wzroku. - Nasza gwiazdeczka.
Czekaem.
- Podejd no bliej - powiedzia Pan D. - I nie spodziewaj si miertelniku, e padn
przed tob na kolana tylko dlatego, e stary Muszlobrody jest twoim ojcem.
Chmury przecia istna sie byskawic. Grzmot zatrzs oknami domu.
- Ple ple ple - odpowiedzia burzy Dionizos.
Chejron z udanym zainteresowaniem przyglda si swoim kartom. Grover skuli si
przy porczy, nerwowo przebierajc kopytami.
- Gdyby to ode mnie zaleao - kontynuowa Dionizos - kazabym wszystkim twoim
komrkom stan w ogniu. Nastpnie zamietlibymy popi i byoby po problemie.
Ale Chejron najwyraniej uwaa, e to si kci z moj rol na tym przekltym
obozie: mam dba o to, eby si wam, bachory, nie staa adna krzywda.
- Samozapon jest krzywd, Panie D. - wtrci si Chejron.
- Bzdura - odpar Dionizos. - Chopak nawet nic by nie poczu. W kadym razie
zgodziem si hamowa moje instynkty. Zastanawiam si w zwizku z tym, czy by
ci nie zamieni w delfina i nie wysa do tatusia.
- Panie D.! - krzykn ostrzegawczo Chejron.
- Dobrze, ju dobrze - westchn Dionizos. - Istnieje jeszcze jedna moliwo. Ale to
ju kompletna gupota. - Wsta i karty niewidzialnych graczy spady na st.
- Musz si uda na Olimp, bo zwoali zebranie w nagej sprawie. Jeli chopak
jeszcze tu bdzie, jak wrc, zamieni go w butlonosa atlantyckiego. Rozumiesz? A

ty, Perseuszu Jacksonie, jeli masz cho troch oleju w gowie, sam zobaczysz, e jest to
znacznie sensowniejszy pomys ni to, co powiniene zrobi zdaniem Chejrona.
Dionizos wzi do rki kart, zwin j i zmieni w prostoktny kawaek plastiku.
Karta kredytowa? Nie, identyfikator. Pstrykn palcami.
Powietrze wok niego jakby zoyo si i zgio. Zmieni si w hologram, potem w
smug wiatru - i znikn, pozostawiajc po sobie jedynie zapach wieo wycinitych
winogron.
Chejron umiechn si do mnie, ale chyba by zmczony i zestresowany.
- Siadaj, Percy, prosz. Ty, Groverze, rwnie.
Usiedlimy.
Chejron pooy swoje karty na stole: wygrywajcy zestaw, ktrego nie mia ju
szans wykorzysta.
- Powiedz mi, Percy - powiedzia. - Co sdzisz o tym piekielnym ogarze? Sama ta
nazwa przyprawiaa mnie o dreszcze.
Chejron zapewne spodziewa si, e powiem: Dla mnie to piku. Poluj na nie w
wolnym czasie dla rozrywki". Ale nie chciao mi si kama.
- Przerazi mnie - odpowiedziaem. - Gdyby go pan nie zastrzeli, ju bym nie y.
- Spotkasz gorsze potwory, zanim skoczysz, Percy. Duo gorsze.
- Skocz... to znaczy co?
- Twoj misj, oczywicie. Czy przyjmiesz zadanie? Zerknem na Grovera, ktry
zacisn kciuki.
- Ekhem, prosz pana - powiedziaem. - Na razie nie wiem, o co chodzi. Chejron
skrzywi si.
- No c, to jest najtrudniejsze. Szczegy.
Nad dolin przetoczy si grzmot. Burzowe chmury dotary wanie nad pla. Na
moje oko wygldao to tak, jakby wrzao i niebo, i morze.
- Posejdon i Zeus... - odezwaem si. - Walcz o co cennego... Co, co zostao
skradzione, zgadza si?
Chejron i Grover wymienili spojrzenia. Chejron wychyli si na swoim wzku.
- Skd o tym wiesz?
Poczuem, e si czerwieni. e te musiaem si wygada.

- Pogoda od wit jest dziwaczna, jakby niebo i morze biy si ze sob. A potem
rozmawiaem z Annabeth i ona syszaa co o jakiej kradziey. A poza tym... mam te
sny.
- Wiedziaem - powiedzia Grover.
- Cicho, satyrze - rozkaza mu Chejron.
- Ale to jego zadanie! - Oczy Grovera byszczay w podekscytowaniu. - Na pewno!
- To moe stwierdzi jedynie Wyrocznia. - Chejron pogadzi si po rzadkiej brodzie.
- Tak czy siak, Percy, nie mylisz si. Twj ojciec i Zeus pokcili si tak, jak ju od
stuleci si nie kcili. I walcz o co cennego, co zostao ukradzione. A konkretnie o
piorun. Rozemiaem si nerwowo.
- O co?

- Nie lekcewa tego - ostrzeg mnie Chejron. - Nie mwi o jakich tam owinitych
sreberkiem zygzakach, ktre widuje si w szkolnych przedstawieniach. Mwi o
dugiej na ponad p metra tubie z najwyszej prby niebiaskiego spiu, zatkanej
po obu stronach adunkami wybuchowymi o boskiej mocy.
- Ach.
- Gwny piorun Zeusa - cign Chejron, ktry zdy si ju nakrci. -Symbol jego
wadzy, rdo wszystkich byskawic. Bro wykuta przez cyklopw na wojn z
tytanami. Piorun, ktry rozdar szczyt Etny i strci z tronu Kronosa. Piorun
piorunw, tak potny, e bomby wodorowe miertelnikw to przy nim witeczne
petardy.
- I to wanie zgino?
- Zostao ukradzione - poprawi mnie Chejron.
- Przez co?
- Przez kogo - poprawi mnie znw Chejron. Nauczyciel zawsze zostanie
nauczycielem. - Przez ciebie.
Szczka mi opada.
- W kadym razie - Chejron uciszy mnie ruchem rki - tak uwaa Zeus. Podczas
ostatniej narady bogw w zimowe przesilenie, Zeus i Posejdon si pokcili. Jak
zwykle poszo o to samo: Matka Rea kochaa ci bardziej" , Katastrofy powietrzne
s lepsze od morskich" itd. Niewiele pniej Zeus zorientowa si, e nie ma pioruna
piorunw, e kto wynis go z sali tronowej, zwin mu go sprzed nosa.
Natychmiast oskary o to Posejdona. Widzisz, adnemu z bogw nie wolno
przywaszcza sobie osobicie symbolu wadzy innego - jest to zakazane przez

najstarsze boskie prawa. Dlatego Zeus sdzi, e twj ojciec posuy si w tym celu
miertelnym herosem.
- Ale ja nie...
- Cierpliwoci, dziecko, wysuchaj mnie - upomnia mnie Chejron. - Zeus ma prawo
ywi podejrzenia. Kunie cyklopw znajduj si pod dnem oceanu, co daje
Posejdonowi niejaki wpyw na wytwrcw broni jego brata. Zeus uwaa, e
- Posejdon ukrad piorun piorunw i potajemnie kaza cyklopom wykona arsena
nielegalnych kopii, ktrych bdzie mg uy, eby strci go z tronu. Zeus nie ma
tylko pewnoci, ktrego z herosw wykorzysta Posejdon do dokonania kradziey.
Ale teraz Pan Mrz ogosi ci oficjalnie swoim synem. A ty bye w ferie witeczne
w Nowym Jorku. Moge bez trudu zakra si na Olimp. Zeus jest zatem
przekonany, e znalaz zodzieja.
- Ale ja nigdy nie byem na Olimpie! Zeus oszala!
Chejron i Grover zerknli z przestrachem na niebo. Wbrew zapewnieniom Grovera
chmury wcale nie wyglday tak, jakby zamierzay nas omin. Toczyy si nad nasz
dolin, przykrywajc j jak trumn wiekiem.
- Ekhem, Percy...? - odezwa si Grover. - Nie mwimy tak o Panu Niebios.
- Ju lepiej powiedz, e ma obsesj - zasugerowa Chejron. - A poza tym Posejdonowi
zdarzao si ju wczeniej prbowa obali Zeusa. O ile pamitam, byo to pytanie
numer trzydzieci osiem na twoim egzaminie... - Spojrza na mnie tak, jakby
naprawd spodziewa si, e bd pamita pytanie o takim numerze.
Jak ktokolwiek moe mnie oskara o kradzie broni jakiego boga? Nigdy nie udao
mi si ukra nawet kawaka pizzy podczas pokerowych seansw Gabe'a i nie zosta
przyapanym! Chejron jednak czeka na odpowied.
- Co ze zot siatk? - sprbowaem. - Posejdon, Hera i jeszcze kilku innych bogw...
oni, no, zapali Zeusa w puapk i nie wypucili, dopki nie obieca, e bdzie
lepszym wadc, zgadza si?
- Zgadza si - odpar Chejron. - Zeus nigdy od tego czasu nie ufa w peni
Posejdonowi. Oczywicie Posejdon zaprzecza, jakoby ukrad piorun piorunw.
Straszliwie si obrazi o to oskarenie. Kc si tak ju od wielu miesicy, groc
wojn. A teraz pojawie si ty... co przepenio miar.
- Ale ja jestem tylko dzieckiem!
- Percy - wtrci si Grover - gdyby by Zeusem i uzna, e twj brat knuje przeciw
tobie, a nastpnie tene twj brat nagle przyznaby, e zama wit przysig, ktr
zoy po drugiej wojnie, to znaczy, e spodzi miertelnego herosa, ktrego mona
uy przeciwko tobie... Czy to nie daoby ci do mylenia?

- Ale ja nic nie zrobiem. Posejdon - to znaczy tato - wcale nie ukrad tego pioruna
piorunw, prawda?
Chejron westchn.
- Wikszo mylcych obserwatorw uznaaby, e kradzie nie jest w stylu
Posejdona. Ale Pan Mrz jest zbyt dumny, eby stara si przekona o tym Zeusa.
Zeus zada, eby Posejdon zwrci mu piorun do przesilenia letniego. Ktre
wypada dwudziestego pierwszego czerwca, czyli za dziesi dni. Posejdon w
zwizku z tym zada, eby w tym samym dniu Zeus przeprosi go za nazwanie
zodziejem. Miaem nadziej, e dyplomacja zwyciy, e Hera, Demeter albo Hestia
zdoaj wbi braciom do gw nieco rozumu. Ale twoje pojawienie si podgrzao
tylko temperatur. Teraz aden z nich si nie wycofa. Jeli kto nie zadziaa, jeli
piorun piorunw nie zostanie zwrcony Zeusowi przed przesileniem, bdziemy
mieli wojn. A wiesz jak wygldaaby wojna na caego, Percy?
- le? - zapytaem.
- Wyobra sobie wiat pogrony w totalnym chaosie. Przyroda walczca z sam
sob. Bogowie olimpijscy zmuszeni stan po stronie Zeusa lub Posejdona.
Zniszczenia. Rze. Miliony trupw. Cywilizacja Zachodu zamieniona w jedno
wielkie pole bitwy, przy ktrym wojna trojaska wyglda jak rzucanie si niekami.
- le - powtrzyem.
- A ty, Percy Jacksonie, jako pierwszy odczuby gniew Zeusa.
Zaczo pada. Mecz siatkwki zosta przerwany, a gracze spogldali w penym
zdumienia milczeniu na niebo.
To ja sprowadziem t burz nad Wzgrze Herosw. Zeus kara cay obz przeze
mnie. Byem wcieky.
- Czyli e musz znale ten gupi piorun - powiedziaem - i zwrci go
Zeusowi.
- A co moe by lepsz ofert pokojow - odpar Chejron - ni syn Posejdona
oddajcy Zeusowi jego wasno?
- Ale skoro Posejdon tego nie ma, to gdzie to jest?
- Myl, e wiem. - Chejron spochmurnia. - Cz przepowiedni, ktr otrzymaem
kilka lat temu... C, kilka wersw nabrao wreszcie sensu. Ale zanim bd mg ci
cokolwiek wicej powiedzie, musisz oficjalnie przyj t misj. I musisz uda si po
rad do Wyroczni.
- Dlaczego wczeniej nie powie mi pan, gdzie jest piorun?
- Poniewa gdybym to uczyni, byby zbyt przeraony, eby przyj wyzwanie.

Zascho mi w gardle.
- Dobry powd.
- Zgadzasz si wic?
Spojrzaem na Grovera, ktry kiwa zachcajco gow. atwo mu kiwa. To mnie
chcia zabi Zeus.
- Dobrze - powiedziaem. - To lepsze ni zamiana w delfina.
- W takim razie czas na wizyt u Wyroczni - odpar Chejron. - Id na gr, Percy
Jacksonie. Na strych. Kiedy wrcisz i o ile nie zwariujesz, porozmawiamy dalej.
Cztery pitra wyej schody koczyy si zielon klap w suficie. Pocignem za
sznurek. Klapa opada, a na d zjechaa drewniana drabina. Spywajce z gry ciepe
powietrze pachniao pleni, prchnem i czym jeszcze... co pamitam z lekcji biologii.
Gadami. To by zapach wy. Wstrzymaem oddech i zaczem si wspina.
Strych wypeniay miecie typowe dla greckich herosw: pokryte pajczynami
stojaki na zbroje, byszczce niegdy tarcze przearte przez rdz, stare kufry
obklejone nalepkami z napisami ITAKA, WYSPA KIRKE, KRAJ AMAZONEK. Jedna z
dugich aw zastawiona bya szklanymi sojami penymi unoszcych si w
formalinie rnych rzeczy... Odcitych wochatych szponw, wielkich tych oczu i
innych kawakw potworw. Zakurzone trofeum myliwskie wiszce na cianie
wygldao jak eb ogromnego wa, ale obdarzonego rogami i penym garniturem
ostrych jak u rekina zbw. Poniej widniaa tabliczka: HYDRA, GOWA nr 1.
WOODSTOCK w stanie Nowy Jork, 1969.
Pod oknem na drewnianym trjnonym taborecie siedzia najbardziej makabryczny
eksponat: mumia. Nie z tych owinitych w bandae, ale zasuszone ludzkie, kobiece
ciao skurczone do niemoliwoci. Mumia miaa na sobie kolorow sukienk na
ramiczkach, mnstwo sznurw paciorkw i opask na dugich czarnych wosach.
Skra na jej twarzy i gowie bya wyschnita, a oczy wyglday jak biae, szkliste
kamyki wetknite w wziutkie szparki. Ta kobieta musiaa by od bardzo, bardzo
dawna martwa.
Przygldaem si jej, czujc na caym ciele dreszcze. I wtedy wyprostowaa si na
swoim stoku i otworzya usta. Spomidzy warg mumii uniosa si zielonkawa
mgieka, zwijajc si na pododze w grube macki, syczce niczym dwadziecia tysicy
wy. Potknem si o wasne nogi, usiujc dosta si z powrotem do klapy, ale ona
zatrzsa si z hukiem. W gowie usyszaem gos, wpezajcy przez ucho i zwijajcy si
wok mzgu: Jam jest duch Delf, gos Fojbosa Apolla, zabjcy potnego Pytona. Podejd,
poszukujcy, i pytaj.
Miaem ochot odpowiedzie: Dzikuj, pomyliem drzwi, szukam toalety. Ale zmusiem

si do wzicia gbokiego oddechu.

Mumia nie bya ywa. Stanowia rodzaj makabrycznego przekanika dla czego
innego, tej potgi, ktra wirowaa obecnie wok mnie w zielonej mgle. Jej obecno nie
emanowaa jednak okruciestwem jak moja demoniczna nauczycielka pani Dodds czy
te Minotaur. Odczuwaem j raczej tak jak Trzy Mojry, ktre widziaem robice na
drutach przed budk z owocami na autostradzie: co staroytnego, potnego i
zdecydowanie nie-ludzkiego. To co nie byo te szczeglnie zainteresowane zabiciem
mnie.
Zebraem si na odwag i zadaem pytanie.
- Jakie jest moje przeznaczenie?
Mga zawirowaa, gstniejc, i zebraa si naprzeciwko mnie, wok awy zastawionej
kawakami potworw w formalinie. Nagle przy stole siedziao czterech mczyzn
grajcych w karty. Ujrzaem ich twarze. By to mierdziel Gabe i jego wita.
Zacisnem pici, cho wiedziaem, e ta partyjka pokera nie dzieje si naprawd.
Bya to iluzja, twr zielonej mgy.
Gabe zwrci si do mnie i przemwi chrapliwym gosem Wyroczni: Na zachd id, ku
bogu, ktry si odwrci.

Kumpel Gabe'a siedzcy po jego prawej podnis wzrok i odezwa si tym samym
gosem: Odnajdziesz, co skradziono, i nalene zwrcisz. Kole po lewej rzuci na st dwa
pokerowe etony, po czym oznajmi: Zdrady dowiadczysz tego, co ci druhem woa.

Na koniec Eddie, dozorca budynku, dorzuci najgorszy kawaek: Tego, co


najwaniejsze, ocali nie zdoasz.

Postacie zaczy si rozpywa. Z pocztku byem zbyt oszoomiony, eby cokolwiek


powiedzie, ale kiedy mga zacza si wycofywa, zwijajc si w wielkiego zielonego
wa, ktry pez z powrotem w kierunku mumii, krzyknem:
- Zaczekaj! Co to ma znaczy? Jaki przyjaciel? Czego nie uda mi si ocali?
Ogon wa z mgy znik w ustach mumii, ktra opara si znw o cian. Zacisna
przy tym wargi tak mocno, jakby nie otwieraa ich od stu lat. Na strychu zapada
ponownie cisza, bezruch - byo to znw jedynie pomieszczenie pene pamitek.
Miaem wraenie, e mgbym tam sta, czekajc, a i mnie pokryj pajczyny, a i tak
nie dowiedziabym si niczego wicej. Moja wizyta u Wyroczni dobiega koca.
- I jak? - spyta Chejron. Opadem na krzeso przy stoliku do remika.
- Powiedziaa, e odnajd to, co zostao skradzione.
Grover wychyli si do przodu, zawzicie ujc resztki puszki po dietetycznej coli.
- To wspaniale!

- Co dokadnie powiedziaa Wyrocznia? - naciska Chejron - To bardzo wane. W


uszach wci mi dzwonio od wowego gosu.
- Powiedziaa... powiedziaa, e powinienem pj na zachd, ku bogu, ktry si
odwrci. I e odnajd to, co zostao skradzione, i zwrc to jak naley.
- Wiedziaem - oznajmi Grover. Chejron nie wyglda na usatysfakcjonowanego.
- Co jeszcze?
Nie miaem ochoty mu wicej mwi.
Jaki przyjaciel miaby mnie zdradzi? Nie miaem ich zbyt wielu. No i ten ostatni
wers... e nie uda mi si ocali tego, co najwaniejsze. Co to za Wyrocznia, ktra wysya
na misj, rzucajc przy okazji: Och, a skoro ju o tym mowa, nie powiedzie ci si.

Jak miaem si do tego przyzna?


- Nie - odrzekem. - To mniej wicej wszystko. Przyglda mi si uwanie.
- Dobrze, Percy. Ale wiedz jedno: sowa Wyroczni s czsto dwuznaczne. Nie
przejmuj si nimi zanadto. Ich znaczenie zazwyczaj nie jest jasne, dopki nie zdarzy
si to, czego dotycz.
Miaem wraenie, e doskonale zdawa sobie spraw, e co przed nim ukryem. I e
stara si mnie pocieszy, wiedzc, e musi to by co nieprzyjemnego.
- Okej - powiedziaem, pragnc zmieni temat. - Dokd mam si uda? Kim jest ten
bg na zachodzie?
- Och, pomyl, Percy - odpar Chejron. - Jeli Zeus i Posejdon osabi si wzajemnie w
walce, kto wzronie w si?
- Kto inny, komu marzy si wadza?
- Tak, mona to tak okreli. Kto, kto od dawna skrywa uraz, kto by
niezadowolony z dziaki, ktra mu si trafia, kiedy lata temu dzielili midzy siebie
wiat, kto, kogo krlestwo bardzo si wzmocni, kiedy zgin miliony. Kto, kto
nienawidzi braci za to, e zmusili go do przysigi o nieposiadaniu dzieci... Przysigi,
ktr obaj i tak ju zamali.
Pomylaem o moich snach, o tym straszliwym gosie, ktry przemawia spod ziemi.
- Hades. Chejron potakn.
- Pan Umarych to jedyna moliwo. Kawaek aluminium wylecia Groverowi z ust.
- Ej, czekajcie. e co?

- Erynia cigaa Percy'ego - przypomnia mu Chejron. - Obserwowaa go od chwili,


kiedy upewnia si co do jego tosamoci, po czym usiowaa go zabi. Erynie
suchaj tylko jednego pana: Hadesa.
- Tak, ale... ale Hades nienawidzi wszystkich herosw - zaprotestowa Grover. Zwaszcza jeli zorientowa si, e Percy jest synem Posejdona...
- Piekielny ogar dosta si do lasu - cign Chejron. - Musia zosta wezwany z gbi
Tartaru i to przez kogo w obrbie obozu. Hades ma tu szpiega. Zapewne
podejrzewa, e Posejdon posuy si Percym, eby oczyci swoje imi. Hades zatem
najchtniej zabiby tego tu modego herosa, zanim podejmie si zadania.
- Super - mruknem. - Teraz ju dwch najpotniejszych bogw marzy o mojej
mierci.
- Ale wyprawa do... - Grover przekn gono lin. - To znaczy, czy ten piorun
piorunw nie moe by gdzie na przykad w Maine? Tam jest bardzo piknie o tej
porze roku.
- Hades wysa ktre ze swoich stworze, eby ukrado piorun - powiedzia mu
Chejron. - Ukry go w Podziemnej Krainie, wiedzc doskonale, e Zeus bdzie
podejrzewa Posejdona. Nie twierdz, e rozumiem w peni motywy Pana Umarych,
nie wiem te, dlaczego postanowi wywoa wojn wanie teraz, ale jedno jest
pewne. Percy musi i do Podziemia, odnale piorun piorunw i ujawni prawd.
Poczuem w odku dziwaczny ogie. Najdziwniejsze byo to, e nie kojarzy si ze
strachem. Raczej niecierpliwoci. Pragnieniem zemsty. Hades ju trzy razy usiowa
mnie zabi: Eryni, Minotaurem i piekielnym ogarem. To przez niego moja mama
znika w rozbysku wiata. A teraz usiuje wrobi mnie i tat w kradzie, ktrej nie
popenilimy.
Byem gotw si z nim rozprawi. A poza tym w Podziemiu jest mama...
Ej, chopcze, odezwaa si niewielka cz mojego umysu, ktra jeszcze zachowaa
resztki rozsdku. Jeste tylko dzieckiem. A Hades jest bogiem. Grover dygota. Zacz
zjada karty do remika, jakby to byy chipsy. Biedak musia wykona razem ze mn
zadanie, eby dosta swoj licencj poszukiwacza, cokolwiek to byo, ale jak miaem
prosi go o udanie si ze mn, zwaszcza w sytuacji, kiedy Wyrocznia powiedziaa, e
ponios klsk? To byoby samobjstwo.
- Prosz pana, skoro wiemy, e to Hades - zwrciem si do Chejrona - to dlaczego
nie moemy po prostu powiedzie tego pozostaym bogom? Zeus albo Posejdon
mgby zej do Podziemia i dooy, komu trzeba.
- Podejrzenia a wiedza to dwie zupenie rne sprawy - odpar Chejron. - A poza
tym nawet jeli inni bogowie rwnie podejrzewaj Hadesa (a sdz, e Posejdon na
pewno), aden z nich nie moe samodzielnie odzyska pioruna. Bogowie nie mog
wkracza na terytorium innych bez zaproszenia. To kolejna staroytna zasada.

Herosi natomiast posiadaj pewne przywileje. Mog chodzi, gdzie chc, i wyzywa,
kogo im si ywnie podoba, o ile tylko maj do siy i odwagi. Za czyny herosa nie
odpowiada aden z bogw. Jak mylisz, dlaczego bogowie zawsze dziaaj przez
miertelnikw?
- Sugeruje pan, e zostan wykorzystany.
- Stwierdzam, e przypadkiem Posejdon uzna ci wanie w tej chwili. To bardzo
ryzykowna gra, ale on jest w beznadziejnej sytuacji. Potrzebuje ci.
Mj tato mnie potrzebuje.
Emocje przetoczyy si przeze mnie, zmienne jak wzory w kalejdoskopie. Nie
wiedziaem, czy powinienem czu uraz, wdziczno, szczcie czy gniew.
Posejdon nie zauwaa mojego istnienia przez dwanacie lat. A teraz nagle mnie
potrzebuje.
Spojrzaem na Chejrona.
- Wiedzia pan od dawna, e jestem synem Posejdona, prawda?
- Podejrzewaem. Jak ju mwiem... ja te rozmawiaem z Wyroczni. Odniosem
wraenie, e bardzo duo przede mn ukrywa w kwestii tej swojej przepowiedni, ale
uznaem, e nie bd si teraz tym przejmowa. W kocu ja te nie wyjawiem mu
wszystkiego.
- Wyjanijmy wic moe kilka spraw - powiedziaem. - Mam i do Podziemia i
stawi czoa Panu Umarych.
- Tak - odpowiedzia Chejron.
- Znale najpotniejsz bro wiata.
- Tak.
- I odnie j z powrotem na Olimp przed letnim przesileniem, czyli za dziesi dni.
- Mniej wicej.
Zerknem na Grovera, ktry poyka wanie asa kier.
- Czy wspomniaem ju, e w Maine jest bardzo adnie o tej porze roku? - Spyta
cienkim gosikiem.
- Nie musisz i - zwrciem si do niego. - Nie mog tego od ciebie wymaga.
- O rety... - wierzgn nerwowo. - Nie... Chodzi o to, e satyrowie i podziemia...No...
Wzi gboki oddech, wsta i strzsn strzpy kart i aluminium ze swojej koszulki.

- Uratowae mi ycie, Percy. Jeli... jeli naprawd chcesz, ebym z tob poszed, to
nie zawiod ci.
Poczuem tak ulg, e miaem ochot si rozpaka, cho wiedziaem, e nie byoby to
bardzo heroiczne. Grover by jedynym kumplem, z ktrym przyjaniem si duej ni
przez kilka miesicy. Nie miaem wprawdzie pojcia, co moe zdziaa satyr
przeciwko potdze umarych, ale czuem si lepiej, wiedzc, e bdzie ze mn.
- Dziki, chopie. - Po czym zwrciem si do Chejrona. - Dokd mamy i?
Wyrocznia powiedziaa tylko, e na zachd.
- Wejcie do Krainy Umarych jest zawsze na zachodzie. Przemieszcza si z wieku na
wiek, podobnie jak Olimp. Teraz znajduje si oczywicie w Ameryce.
- Gdzie?
Chejron wydawa si zaskoczony.
- Mylaem, e to bdzie oczywiste. Zejcie do Podziemia jest w Los Angeles.
- No jasne - powiedziaem. - Oczywicie. Czyli po prostu wsiadamy w samolot...
- Nie! - wrzasn Grover. - Odbio ci, Percy? Czy ty kiedykolwiek w yciu leciae
samolotem?
Pokrciem gow, czujc zakopotanie. Mama nigdy nie zabieraa mnie nigdzie
samolotem. Zawsze mwia, e nie mamy na to pienidzy. Poza tym jej rodzice
zginli w katastrofie lotniczej.
- Percy - powiedzia Chejron - pomyl. Jeste synem Pana Mrz. Twj ojciec to
najpowaniejszy rywal Zeusa, Pana Niebios. Twoja mama wiedziaa, co robi, nie
wsadzajc ci do samolotu. Znalazby si w krlestwie Zeusa. Nie miaby szans
wyldowa szczliwie.
Nad naszymi gowami byskawica rozdara niebo. Rozleg si grzmot.
- Okej - powiedziaem, starajc si nie patrze w stron burzy. - W takim razie
musimy podrowa ldem.
- Zgadza si - potakn Chejron. - Moesz wzi ze sob dwjk towarzyszy. Grover
zosta ju jednym z nich. Druga si te ju zgosia, jeli tylko przyjmiesz jej pomoc.
- No tak - odrzekem, udajc zaskoczenie. - Kt inny byby tak gupi, eby pcha si
na tego rodzaju misj?
Powietrze za plecami Chejrona zamigotao.
Annabeth zmaterializowaa si, chowajc do tylnej kieszeni spodni swoj
bejsbolwk.

- Od dawna czekam na jak misj, ty Glonomdku - odezwaa si. - Atena nie jest
fank Posejdona, ale skoro ty masz ratowa wiat, to moim zadaniem bdzie
pilnowa, eby nie zawali.
- Skoro tak twierdzisz - burknem. - Pewnie masz ju plan, mdralo?
Zarumienia si.
- Chcesz mojej pomocy czy nie?
Prawda bya taka, e chciaem. Potrzebowaem wszelkiej pomocy, jak miaem
szans uzyska.
- Trjka - powiedziaem. - Powinno zadziaa.
- Doskonale. - Chejron zatar rce. - Dzi po poudniu zawieziemy was na dworzec
autobusowy na Manhattanie. Dalej musicie radzi sobie sami.
Rozleg si grzmot. Na ki, na ktrych nigdy nie zdarzaa si brzydka pogoda, spad
ulewny deszcz.
- Nie mamy czasu do stracenia - oznajmi Chejron. - Pakujcie si.

ROZDZIA X
JAK SKASOWAEM CAKIEM
PORZDNY AUTOBUS

Pakowanie nie zajo mi duo czasu. Postanowiem zostawi rg Minotaura w domku,


do przyniesionego przez Grovera plecaka woyem wic tylko ubranie na zmian i
szczoteczk do zbw.
Magazyn obozowy poyczy mi sto dolarw w miertelniczych pienidzach i
dwadziecia zotych drachm. Byy one wielkie jak medale olimpijskie i miay wyryte
podobizny najrniejszych greckich bogw po jednej stronie, a sylwetk Empire State
Building po drugiej. Chejron wyjani nam, e staroytne drachmy miertelnikw byy
srebrne, ale bogowie olimpijscy posugiwali si wycznie czystym zotem. Powiedzia
rwnie, e te monety mog si nam przyda w nie miertelniczych transakcjach,
cokolwiek to miao znaczy. Annabeth i ja dostalimy ponadto po manierce nektaru i
torebce ciasteczek z ambrozji, ktrych mielimy uywa jedynie w powanych
sytuacjach, gdybymy byli ciko ranni. Chejron przypomnia nam, e to poywienie
bogw, zdolne uleczy niemal kad ran, ale dla miertelnikw zabjcze. Zbyt
wielka dawka uczyniaby nasz pkrew bardzo gorc. Przedawkowanie wywouje
ogie w przeyku. Dosownie.
Annabeth zabraa swoj magiczn bejsbolwk Jankesw ktra okazaa si prezentem
od mamy na dwunaste urodziny, ksik o synnych antycznych budowlach po
starogrecku, eby mie co czyta w razie nudy, oraz dugi brzowy

sztylet ukryty w rkawie koszuli. Byem przekonany, e ten n nas pogry, kiedy
tylko trafimy na wykrywacz metalu.
Grover zaoy sztuczne stopy i dinsy, udajc czowieka, a poza tym mia jeszcze
zielon rastafariask czapeczk, bo kiedy padao, jego krcone wosy prostoway si i
wida byo same koniuszki rokw. Pomaraczowy plecak wypcha kawakami
metalu i jabkami do pogryzania. W kieszeni mia drewniane piszczaki, ktre
wyrzebi dla niego kozonogi ojciec. Niestety Grover zna tylko dwie melodie: XII
koncert fortepianowy Mozarta i Oops!... I did it again" Britney Spears. Obie na
piszczakach brzmiay okropnie.
Pomachalimy na poegnanie pozostaym obozowiczom, obrzucilimy ostatnim
spojrzeniem pola truskawek, ocean i Wielki Dom, po czym powdrowalimy na
Wzgrze Herosw ku wielkiej sonie, ktra bya niegdy Thali, crk Zeusa.
Chejron czeka na nas w swoim wzku inwalidzkim. Koo niego sta ten opalony kole,
ktrego widziaem, jak dochodziem do zdrowia w Wielkim Domu. Grover twierdzi,
e ten go jest szefem ochrony obozu. Pono mia oczy na caym ciele, wic nie dao si
go zaskoczy. Dzi jednak mia na sobie uniform szofera, wic wida byo tylko te
dodatkowe zerkacze na doniach, twarzy i szyi.
- To jest Argus - powiedzia Chejron. - Zawiezie was do miasta i, hmmm, bdzie mia
na wszystko oko.
Usyszaem kroki za nami.
Luk bieg na wzgrze, niosc par teniswek.
- Hej! - zawoa zdyszany. - Dobrze, e was zapaem.
Annabeth zarumienia si, jak zawsze, kiedy Luk by w pobliu.
- Chciaem yczy wam powodzenia - zwrci si do mnie. -A poza tym
pomylaem... no, e moe przyda ci si co takiego. Poda mi teniswki, ktre
wyglday do zwyczajnie.
- Maja! - powiedzia Luke.
Przy pitach wyrosy biae ptasie skrzyda, co zaskoczyo mnie do tego stopnia, e
wypuciem buty z rki. Teniswki podskakiway po trawie przez chwil, ale w kocu
zoyy i schoway skrzyda.
- Boskie! - zawoa Grover.
Luke umiechn si.
- Prezent od taty. Bardzo mi si przyday na mojej misji. Ale ostatnio nie miaem
wiele okazji, eby ich uywa... - Twarz mu spochmurniaa.
Nie wiedziaem, co powiedzie. Super, e Luke przyszed nas poegna. Obawiaem
si, e mia do mnie al o t uwag, jak w ostatnich dniach mi powicano.

Tymczasem on przyszed z magicznym podarunkiem... Zarumieniem si zupenie


jak Annabeth.
- Ej - powiedziaem. - Dziki, chopie.
-Suchaj, Percy... - Luke wyglda na zakopotanego. -Wiemy z tob wielkie
nadzieje. Wic wiesz... zabij w moim imieniu kilka potworw, okej?
Ucisnlimy donie. Luke poklepa Grovera po gowie midzy rkami i przytuli na
poegnanie Annabeth, ktra wygldaa, jakby miaa za chwil zemdle.
Kiedy sobie poszed, nachyliem si do Annabeth.
- Bo si udusisz.
- Odczep si.
- Pozwolia mu zdoby sztandar, co?
- Och... czemu ja chciaam i dokdkolwiek z tob, Percy?
Pomaszerowaa na drug stron wzgrza, gdzie na poboczu czekaa biaa terenwka.
Argus ruszy za ni, pobrzkujc kluczykami.
Podniosem latajce buty i nagle mnie owiecio. Spojrzaem na Chejrona.
- Nie bd mg ich uywa, prawda? Pokrci przeczco gow.
- Luk mia dobre intencje, Percy. Ale latanie... to w twoim przypadku niezbyt dobry
pomys.
Kiwnem gow, zawiedziony, ale w tej samej chwili wpado mi co do gowy.
- Ej, Grover. Chcesz magiczny gadet? Zawieciy mu si oczy.
Natychmiast zaoy magiczne teniswki na swoje niby-nogi i oto pierwszy na
wiecie latajcy kozong by gotw do startu.
- Maja! - krzykn.
Wznis si nad ziemi cakiem prawidowo, ale niemal natychmiast przechyli si w
bok, a plecak cign go na traw. Skrzydlate buty brykay jeszcze przez chwil jak
malekie rebaki.
- Praktyka! - zawoa do niego Chejron. - Musisz powiczy!
- Aaa! - Grover pofrun bokiem w d wzgrza niczym optana kosiarka do trawy,
celujc gow prosto w samochd.
Zanim zdyem za nim pobiec, Chejron chwyci mnie za rami.
- Powinienem by ci wicej nauczy, Percy - powiedzia. -Ale miaem mao czasu.
Achilles, Jazon... oni wszyscy uczyli si duej.

- Jest w porzdku. Szkoda tylko...


Powstrzymaem si, bo nie chciaem wyj na rozkapryszone dziecko. Ale byo mi
przykro, e mj tato nie da mi jakiego fajnego magicznego przedmiotu, ktry
pomgby mi w tym zadaniu, czego rwnie dobrego jak latajce teniswki Luke'a
albo czapka niewidka Annabeth.
- Ale gapa ze mnie! - zawoa Chejron. - Nie mog ci puci bez tego.
Wycign z kieszeni marynarki dugopis i poda mi go. By to najzwyklejszy
jednorazowy dugopis z czarnym atramentem i zdejmowan zatyczk. Kosztowa
pewnie jakie trzydzieci centw.
- Rany - powiedziaem. - Dzikuj.
- Percy, to jest prezent od twojego ojca. Miaem go od lat, nie wiedzc, e to czeka na
ciebie. Ale teraz zrozumiaem przepowiedni. To jest twoje.
Przypomniaa mi si wycieczka do muzeum i to, jak wyparowaem pani Dodds.
Chejron rzuci mi wtedy dugopis, ktry zamieni si w miecz. Czyby ten...?
Zdjem zatyczk, a dugopis wyduy si w mojej rce i zdecydowanie zwikszy
ciar. W jednym momencie trzymaem w doni lnicy spiowy obosieczny miecz o
rkojeci owinitej skr i paskim jelcu nabijanym zotymi wiekami. Bya to
pierwsza bro wywaona tak, e dobrze czuem j w rce.
- Ten miecz ma dugie i tragiczne dzieje, ktrych nie bdziemy teraz omawia powiedzia mi Chejron. - Nazywa si Anaklysmos.
- Wzburzona fala... - przetumaczyem, zdumiony, e znam takie sowa po grecku. Bd go nazywa Orkanem.
- Uywaj go tylko w najwyszej potrzebie - cign Chejron - i tylko przeciwko
potworom. Herosi nie powinni krzywdzi miertelnikw, oczywicie jeli nie jest to
absolutnie konieczne, ale ten miecz i tak by ich nie zrani.
Spojrzaem na wygldajce gronie ostrze.
- Co ma pan na myli, mwic, e nie skrzywdzi miertelnikw? Trudno to sobie
wyobrazi...
- Miecz jest z niebiaskiego spiu. Cyklopi wykuli go we wntrzu Etny, a ochodzili
w rzece Lete. Jest on miertelnie niebezpieczny dla potworw i dla kadego
stworzenia pochodzcego z Podziemia - oczywicie pod warunkiem, e ono nie
zabije ci wczeniej. Natomiast przez ciao miertelnika ostrze przejdzie, jakby byo
iluzj. Ludzie po prostu nie s do wani dla tego miecza, eby mia ich zabija.
Ach, powinienem ci ostrzec: ciebie, jako istot pkrwi, mona zabi zarwno
ludzk, jak i bosk broni. Jedna i druga jest dla ciebie niebezpieczna.
- Dobrze wiedzie.

- A teraz zatkaj z powrotem dugopis.


Dotknem zatyczk czubka miecza i Orkan natychmiast skurczy si w dugopis.
Wetknem go do kieszeni, czujc lekki stres, poniewa w szkole notorycznie gubiem
przybory do pisania.
- Nie da si - powiedzia Chejron.
- Co si nie da?
- Zgubi tego dugopisu - dokoczy centaur. - Jest zaczarowany. Zawsze wrci do
twojej kieszeni. Sprbuj.
Ostronie rzuciem dugopis najdalej, jak potrafiem, i patrzyem, jak znika w trawie.
- To moe chwil potrwa - powiedzia Chejron. - Sprawd w kieszeni.
Dugopis oczywicie tam by.
- Dobra, to jest naprawd super - przyznaem. - A co, jeli jaki miertelnik zobaczy,
jak dobywam miecza?
Chejron umiechn si.
- Mga to potna sia, Percy.
- Mga?
- Owszem. Poczytaj Iliad. Znajdziesz tam mnstwo uwag na ten temat. Kiedy tylko
bogowie albo potwory mieszaj si w sprawy wiata miertelnikw, wytwarzaj
Mg, ktra zamiewa umysy ludzi. Ty widzisz rzeczy takimi, jakie s naprawd, ale
ludzie dostrzeg w nich co zupenie innego. To zreszt zdumiewajce, do czego s
zdolni, byle tylko dopasowa wszystko do swojej wersji rzeczywistoci.
Woyem Orkana z powrotem do kieszeni.
Po raz pierwszy poczuem, e ta misja jest czym realnym. Naprawd opuszczaem
Wzgrze Herosw. Jechaem na zachd bez nikogo dorosego, bez planu awaryjnego,
a nawet bez komrki. (Chejron oznajmi, e potwory umiej wyczuwa komrki, a
wic uywanie ich jest gorsze ni wysyanie sygnaw ogniowych). Nie miaem adnej
broni oprcz spiowego miecza, eby pokona potwory i dotrze do Krainy Umarych.
- Chejronie... - odezwaem si. - Kiedy mwi pan, e bogowie s niemiertelni... to
znaczy, chodzi mi o to, e przed nimi te by czas, prawda?
- Konkretnie cztery ery. Wiek Tytanw by Czwart Er, nazywan niekiedy Zotym
Wiekiem, co jest zdecydowanie mylce. Teraz mamy Pit Er cywilizacji zachodniej
i rzdw Zeusa.
- A jak byo... przed bogami? Chejron zacisn usta.

- Nawet ja nie jestem a tak stary, eby to pamita, moje dziecko, ale wiem, e dla
miertelnikw by to ciemny i dziki czas. Kronos, krl tytanw, nazwa swoje czasy
Zotym Wiekiem, poniewa ludzie yli wtedy jakoby w niewinnoci i niewiedzy. Ale
to tylko propaganda. Krl tytanw nie przejmowa si w ogle twoim gatunkiem,
jeli nie liczy ludzi w charakterze przystawek lub rda taniej rozrywki. Dopiero
we wczesnych latach rzdw Pana Zeusa, kiedy dobry tytan Prometeusz przynis
ludziom ogie, twj gatunek zacz si rozwija a nawet wtedy Prometeusz zosta
uznany za radykaa. Jak by moe pamitasz, Zeus srodze go ukara. Oczywicie w
kocu bogowie przekonali si do ludzi i tak narodzia si cywilizacja zachodnia.
- A teraz bogowie nie mog umrze, zgadza si? To znaczy, dopki trwa zachodnia
cywilizacja, oni yj. Wic... nawet gdyby mi si nie powiodo, nie moe si sta nic
a tak zego, eby bardzo namiesza, prawda?
Chejron umiechn si do mnie melancholijnie.
- Nikt nie wie, jak dugo bdzie trwa Era Zachodu, Percy. Bogowie s niemiertelni,
owszem. Ale tytani rwnie byli. I oni wci istniej, zamknici w rnych lochach,
zmuszeni znosi niekoczce si cierpienia i kary, pozbawieni czci swojej mocy, ale
zdecydowanie ywi. Niech Fata strzeg bogw przed podobnym losem, a nas przed
powrotem do ciemnoci i chaosu. Ale moemy jedynie i za naszym
przeznaczeniem, moje dziecko.
- Przeznaczeniem... pod warunkiem, e wiemy, co nim jest.
- Wyluzuj - powiedzia mi Chejron. - Nie tra jasnoci umysu. I pamitaj, e by
moe to wanie ty masz zapobiec najwikszej wojnie w dziejach ludzkoci.
- Wyluzowa - powtrzyem. - Jestem cakiem wyluzowany. Kiedy dotarem do
podna pagrka, spojrzaem za siebie.
Pod sosn, ktra niegdy bya Thali, crk Zeusa, sta teraz Chejron w swojej penej
koskiej postaci, trzymajc w grze uk, jakby nam salutowa. Najzwyklejsze pod
socem poegnanie wyjedajcych obozowiczw przez najzwyklejszego pod
socem centaura.
Argus wywiz nas z wiejskiej okolicy na zachd Long Island. Dziwacznie si czuem
znw na autostradzie, z Annabeth i Groverem siedzcymi koo mnie, jakbymy byli
zwykymi turystami. Po dwch tygodniach spdzonych w Obozie Herosw normalny
wiat zdawa si fantastyk. Przyapaem si na gapieniu si na McDonaldy, dzieci na
tylnych siedzeniach samochodw, tablice reklamowe i centra handlowe. - Jak na razie
niele - powiedziaem do Annabeth. - Pitnacie kilometrw i nie trafilimy na adnego
potwora. Spojrzaa na mnie z irytacj.
- Takie gadanie przynosi pecha, rozgwiazdo.
- Moesz mi przypomnie... czemu mnie tak nienawidzisz?
- Nie nienawidz ci.

- Ju ci wierz.
Zgniota w doni swoj czapeczk-niewidk.
- Suchaj... my nie powinnimy si dobrze dogadywa, rozumiesz? Nasi rodzice s
rywalami.
- Dlaczego? Westchna.
- Ile powodw mam ci poda? Pewnego razu moja mama Atena przyapaa
Posejdona z dziewczyn w wityni ku swojej czci, a to jest potwornym brakiem
szacunku. Kiedy indziej Atena i Posejdon wspzawodniczyli o opiek nad miastem.
Twj tato zaproponowa im jakie gupie sone rdo jako dar. A moja mama
stworzya gaje oliwne. Ludzie uznali, e jej prezent jest lepszy, wic nazwali swoje
miasto po niej.
- Musieli po prostu lubi oliwki.
- Spadaj.
- Wiesz, bo gdyby wymylia pizz... to bym rozumia.
- Spadaj, powiedziaam.
Siedzcy z przodu Argus umiechn si. Nic nie powiedzia, ale jedno z niebieskich
oczu na jego karku mrugno do mnie.
W Queens zatrzyma nas ruch. Kiedy wreszcie dostalimy si na Manhattan, soce
ju zachodzio i zaczyna pada deszcz.
Argus wysadzi nas na dworcu na Upper East Side, niedaleko mieszkania mamy i
Gabe'a. Do skrzynki na listy przyklejona bya zamoknita ulotka z moim zdjciem i
napisem POSZUKIWANY.
Zerwaem j, zanim Annabeth i Grover zauwayli.
Argus wypakowa nasze plecaki, sprawdzi, czy kupilimy dobre bilety, po czym
odjecha. Oko na wierzchu jego doni obserwowao nas, kiedy wyjeda z parkingu.
Przyszo mi do gowy, e jestem bardzo blisko mojego dawnego mieszkania. W
zwyczajny dzie mama wrciaby ju do domu z cukierni. mierdziel Gabe siedzia
zapewne teraz na grze, grajc w pokera, i nawet za ni nie tskni.
Grover zaoy plecak. Jego spojrzenie powdrowao za moim.
- Chcesz wiedzie, dlaczego za niego wysza, Percy? Wlepiem w niego wzrok.
- Czytasz mi w mylach czy co?
- Tylko w emocjach. - Wzruszy ramionami. - Chyba zapomniaem ci powiedzie, e
satyrowie to potrafi. Mylae o swojej mamie i ojczymie, prawda?
Potaknem, zastanawiajc si, czego jeszcze Grover zapomnia mi powiedzie.

- Twoja mama wysza za Gabe'a ze wzgldu na ciebie -oznajmi Grover. - Nazwae


go mierdzielem i nawet nie masz pojcia, jak susznie. Ten facet ma tak aur... Fuj,
nawet tu go czu. Ja wyczuwam jego lady na tobie, mimo e od tygodnia nie bye
w jego pobliu.
- Dziki - powiedziaem. - Gdzie jest najbliszy prysznic?
- Powiniene si z tego cieszy, Percy. Twj ojczym do tego stopnia mierdzi
odraajcym miertelnikiem, e byby w stanie zamaskowa obecno kadego
pboga. Jak tylko wyczuem go w waszym samochodzie, zrozumiaem, e Gabe
przez wiele lat ukrywa twj zapach. Gdyby nie mieszka z nim pod jednym
dachem kadego lata, potwory zapewne znalazyby ci duo wczeniej. Twoja mama
ya z nim, eby ci chroni. Bystra z niej bya kobietka. Musiaa ci bardzo kocha,
skoro wytrzymywaa z takim facetem... jeli to poprawi ci humor.
Nie poprawio, ale zrobiem, co mogem, eby tego nie pokaza. Zobacz j jeszcze
kiedy, pomylaem. Ona nie odesza.
Zastanawiaem si, czy Grover umie odczyta tak popltane emocje jak moje.
Cieszyem si, e on i Annabeth towarzysz mi, ale czuem si nie najlepiej z tym, e
nie byem z nimi cakiem szczery. Nie powiedziaem im, jaki jest prawdziwy powd
przyjcia tego szalonego zadania.
Prawda bya taka, e nic mnie nie obchodzio odzyskanie Zeusowego pioruna ani te
ratowanie wiata, a nawet wyciganie ojca z tarapatw. Im duej o tym mylaem,
tym wikszy al czuem do Posejdona za to, e nigdy mnie nie odwiedzi, nigdy nie
pomg mamie, nigdy nawet nie przysa jakich alimentw. Uzna mnie wycznie
dlatego, e potrzebowa kogo, kto wykona dla niego robot.
Chodzio mi tylko o mam. Hades zabra j nieuczciwie i Hades bdzie musia j
zwrci.
Zdrady dowiadczysz tego, co ci druhem wda, szeptaa w moich mylach Wyrocznia. Tego,
co najwaniejsze, ocali nie zdoasz.

Zamknij si, odpowiedziaem.


Deszcz nie przestawa pada.
Znudzio nas czekanie na autobus, wic zaczlimy gra w zok jednym z jabek
Grovera. Annabeth bya niewiarygodna. Potrafia odbija jabko kolanem, okciem,
ramieniem -dowoln czci ciaa. Mnie w sumie te niele szo.
Gra skoczya si, kiedy rzuciem jabko do Grovera, a ono znalazo si w pobliu jego
twarzy. Nasza zoka znika w jednym wielkim kozim kapniciu szczki -skrka,
misz, ogryza wszystko.
Grover zaczerwieni si. Zacz si tumaczy, ale my nie suchalimy, zwijajc si ze
miechu.

W kocu przyjecha autobus. Kiedy ustawilimy si w kolejce do wejcia, Grover


zacz si rozglda i wcha powietrze, jakby wyczu swoj ulubion potraw ze
szkolnej stowki - tortill.
- Co si dzieje? - spytaem.
- Nie wiem - odpar w napiciu. - Moe nic.
Ale ja wiedziaem, e to nie byo nic. Zaczem te oglda si przez rami.
Poczuem ulg, kiedy wreszcie znalelimy si w rodku autobusu, zajlimy trzy
miejsca obok siebie na samym tyle i upchnlimy plecaki na pce. Annabeth uderzaa
nerwowo swoj bejsbolwk w kolano.
Kiedy wsiadali ostatni pasaerowie, zacisna nagle palce na mojej nodze.
- Percy.
Do autobusu wesza starsza kobieta. Miaa na sobie wymit aksamitn sukni,
koronkowe rkawiczki i bezksztatny pomaraczowy kapelusz, ktry zasania jej
twarz. W rce trzymaa du prkowan torebk. Kiedy uniosa nieco gow, zobaczyem jej byszczce czarne oczy i serce zamaro mi w piersi.
To bya pani Dodds. Starsza, bardziej pomarszczona, ale jej wredna twarz ani troch
si nie zmienia.
Wcisnem si gboko w fotel.
Za ni do autobusu wsiaday dwie inne kobiety: jedna w zielonym, druga w
fioletowym kapeluszu. Gdyby nie to, wygldayby wszystkie jak pani Dodds: te same
skate rce, takie same torebki i wymite suknie z aksamitu. Trjca demonicznych
bab.
Usiady na samym przodzie, tu za kierowc. Te dwie, ktre siedziay bliej przejcia,
skrzyoway wycignite midzy rzdy siedze nogi. Wygldao to do niewinnie,
ale przekaz by jasny: nikt nie wysidzie.
Autobus wyjecha z dworca i zacz kry po liskich ulicach Manhattanu.
- Nie bya dugo martwa - powiedziaem, starajc si, eby nie byo sycha, e gos
mi dry. - Wydawao mi si, e mwia, e mona je rozproszy na duej.
- Powiedziaam, e jeli ma si szczcie - odpara Annabeth. - Ty go najwyraniej nie
miae.
- Wszystkie trzy - jkn Grover. - Di immortalesl
- Nie jest le - powiedziaa Annabeth, najwyraniej mylc gorczkowo. - Erynie.
Trzy najgorsze potwory z Podziemia. To nic. To nic. Wymkniemy si przez okno.
- Okna si nie otwieraj - stkn Grover.

- Wyjcie awaryjne? - podsuna Annabeth.


Nie byo go z tyu autobusu. A gdyby nawet byo, nie na wiele by si zdao. Bylimy
ju na Dziewitej Alei, zmierzajc ku tunelowi Lincolna.
- Nie zaatakuj nas przy wiadkach - powiedziaem. -Prawda?
- miertelnicy maj saby wzrok - przypomniaa mi Annabeth. - Ich mzgi
przetwarzaj tylko to, co przedostanie si do ich oczu przez Mg.
- W takim razie zobacz, jak trzy babcie nas zabijaj, nie? Zamylia si.
-Trudno powiedzie. Ale nie moemy liczy na pomoc miertelnikw. Moe wyjcie
awaryjne jest w suficie?
Wjechalimy do tunelu i w autobusie zapanowaa ciemno, jeli nie liczy wiateek
na pododze w przejciu. Gdy ucich dwik deszczu na dachu, zrobio si dziwacznie
cicho.
Pani Dodds wstaa. Spokojnym tonem, jakby dokadnie to przewiczya, oznajmia
na cay autobus:
- Musz skorzysta z toalety.
- Ja te - zawtrowaa jej druga siostra.
- Ja te - dorzucia trzecia.
I wszystkie trzy ruszyy przejciem w rodku autobusu.
- Wymyliam - szepna Annabeth. - Percy, wkadaj moj czapk.
- Co?
- One chc dopa ciebie. Zrb si niewidzialny i id na przd autobusu. Daj im si
wymin. Moe uda ci si dosta do drzwi i wysi.
- Ale wy...
- Istnieje pewna szansa, e nawet nas nie zauwa - odpara Annabeth. - To ty jeste
synem jednego z Wielkiej Trjki. Twj zapach moe zaguszy wszystko inne.
- Nie mog was tak zostawi.
- Nie przejmuj si nami - powiedzia Grover. - Id!
Rce mi dray. Czuem si jak tchrz, ale wziem bejsbolwk Jankesw i
naoyem j na gow.
Kiedy spojrzaem w d, nie zobaczyem wasnego ciaa.
Zaczem przeciska si na przd autobusu. Udao mi si min dziesi rzdw, po
czym musiaem wskoczy na puste miejsce, eby przepuci Erynie.

Pani Dodds zatrzymaa si, wszc, i spojrzaa prosto na mnie. Serce walio mi jak
motem.
Najwyraniej jednak nic nie zobaczya. Wszystkie trzy siostry ruszyy dalej.
Byem wolny. Dotarem na przd autobusu. Ju niemal wyjedalimy z tunelu.
Miaem wanie pocign za dwigni hamulca awaryjnego, kiedy usyszaem
koszmarne zawodzenie dochodzce z tyu.
Staruszki nie byy ju staruszkami. Twarze pozostay takie same - chyba nie byy ju w
stanie bardziej zbrzydn - ale ciaa skurczyy si w te skrzaste brzowe wiedmy o
skrzydach nietoperzy i rkach oraz stopach zakoczonych groteskowymi szponami.
Torebki zamieniy si w ogniste bicze.
Erynie otoczyy Grovera i Annabeth, trzaskajc biczami i syczc:
- Gdzie to jest? Gdzie?
Inni pasaerowie krzyczeli i kulili si na swoich siedzeniach. Ewidentnie co
zobaczyli.
- Nie ma go tu! - wrzeszczaa Annabeth. - Wysiad! Erynie uniosy bicze.
Annabeth wycigna brzowy sztylet. Grover chwyci jedn z puszek
wypeniajcych jego plecak i zamierzy si.
To, co nastpnie zrobiem, byo tak impulsywne i niebezpieczne, e powinienem
dosta tytu ADHD roku.
Kierowca autobusu by rozproszony, poniewa usiowa zobaczy we wstecznym
lusterku, co si dzieje.
Pozostajc niewidzialnym, wyrwaem mu kierownic i skrciem ostro w lewo.
Ludzie zawyli, rzuceni nagle w prawo, a ja miaem nadziej, e to, co poza tym
usyszaem, to dwik, jaki wydaje Erynia rozpaszczona na szybie.
- Ej! - wrzasn kierowca. - Ej... co u...?
Walczylimy o kierownic. Autobus uderzy o cian tunelu, zgrzytajc metalem i
krzeszc iskry na kilometr.
Wyjechalimy zygzakiem z tunelu, wpadajc z powrotem w ulewny deszcz. W
autobusie rzucao ludmi i potworami na wszystkie strony, a samochody
rozstpoway si przed nami jak krgle przed kul.
Kierowcy udao si znale zjazd. Zjechalimy z autostrady, mijajc kilka skrzyowa
ze wiatami, i w kocu toczylimy si po jednej z tych bocznych drg w New Jersey, na
ktrych jest tak pusto, e a trudno uwierzy, e jest to raptem po drugiej stronie rzeki
od Nowego Jorku. Po lewej mielimy las, po prawej rzek Hudson, a kierowca
najwyraniej kierowa si ku rzece.
Kolejny wietny pomys: pocignem za awaryjny hamulec

Autobus zawy, zatoczy pene koo na mokrym asfalcie i uderzy w drzewa. Zapaliy
si wiata awaryjne. Drzwi stany otworem. Kierowca jako pierwszy wyskoczy na
zewntrz a pasaerowie rzucili si za nim, wrzeszczc w panice. Stanem za
kierownic i przepuciem ich wszystkich.
Erynie odzyskay rwnowag. Zamachny si biczami na Annabeth, ktra
wymachiwaa sztyletem, krzyczc po grecku, eby sobie poszy. Grover rzuca w nie
puszkami.
Spojrzaem na otwarte drzwi. Dabym rad wyskoczy bez przeszkd, ale nie
mogem zostawi przyjaci. Zdjem bejsbolwk niewidk.
-Hej!
Erynie odwrciy si, szczerzc do mnie tawe ky, i nagle ucieczka wydaa mi si
jednak wietnym pomysem. Pani Dodds skradaa si przejciem midzy siedzeniami,
zupenie tak jak niegdy midzy awkami w klasie, zwaszcza kiedy gotowaa si do
oddania mi klaswki z matematyki, z ktrej dostaem kolejn jedynk na szynach. Za
kadym razem, kiedy potrzsaa biczem, po nabijanych wiekami rzemieniach pezay
czerwone pomyki.
Jej dwie brzydkie siostry skoczyy na oparcia siedze po obu jej stronach i pezy ku
mnie niczym ogromne, obrzydliwe jaszczury.
- Perseuszu Jacksonie - powiedziaa pani Dodds z akcentem, ktry zdecydowanie
zdradza pochodzenie z dalszego poudnia ni Georgia. - Obrazie bogw. Musisz
umrze.
- Wolaem pani jako nauczycielk - odparem.
Warkna.
Annabeth i Grover ostronie podeszli do Erynii od tyu, szukajc wyjcia.
Wycignem z kieszeni dugopis i zdjem zatyczk. Orkan urs w lnicy
obosieczny miecz. Erynie zawahay si.
Pani Dodds miaa ju do czynienia z Orkanem. I ewidentnie nie miaa ochoty go
wicej oglda.
- Poddaj si teraz - sykna. - A unikniesz wiecznego cierpienia.
- Sprytne - odpowiedziaem.
- Uwaaj, Percy! - krzykna Annabeth.
Bicz pani Dodds owin mi si wok rki dziercej miecz, a pozostae dwie Erynie
rzuciy si na mnie.
Miaem wraenie, e moja do utkwia w rkawicy ze stopionego oowiu, ale udao mi
si nie upuci Orkana. Gowic miecza uderzyem Eryni atakujc z lewej strony, a
zatoczya si na siedzenie. Odwrciem si i ciem t z prawej z caej siy.

Jak tylko ostrze dotkno jej karku, wrzasna i rozpada si w py. Annabeth chwycia
pani Dodds w fachowy zapaniczy blok i pocigna j do tyu, a Grover wyrwa jej
bicz z rki.
- Aj! - wrzasn. - Aj! Parzy!
Erynia, ktr potraktowaem rkojeci, ruszya wanie znw na mnie z
wycignitymi szponami, ale machnem Orkanem, przepoawiajc j jak
pomaracz.
Pani Dodds usiowaa strzsn Annabeth ze swoich plecw. Kopaa, dara pazurami,
syczaa i gryza, ale Annabeth trzymaa si dzielnie, podczas gdy Grover wiza nogi
pani Dodds jej wasnym biczem. W kocu zawlekli j na ty autobusu. Pani Dodds
prbowaa si podnie, ale poniewa nie miaa do miejsca, eby rozpostrze swoje
nietoperze skrzyda, padaa wci na ziemi.
- Zeus ci zniszczy! - obiecaa mi. - Hades dostanie twoj dusz!
- Braccas meas vesciminil - wrzasnem w odpowiedzi. Nie wiem, skd mi si wzia ta
acina. Znaczyo to chyba
mniej wicej zjedz moje portki!".
Autobusem wstrzsn grzmot. Czuem, e wos mi si jey na karku.
- Wysiadamy! - krzykna do mnie Annabeth. - Ju! Nie potrzebowaem zachty.
Wypadlimy na zewntrz, gdzie pozostali pasaerowie kryli otumanieni, kcc si
z kierowc lub biegajc w kko i krzyczc Wszyscy umrzemy!". Jaki turysta w
hawajskiej koszuli zdy mi pstrykn zdjcie, zanim zatkaem na powrt miecz.
- Plecaki! - zorientowa si Grover. - Zostawilimy... BUUUUUM!
Okna autobusu eksplodoway, a pasaerowie rzucili si do panicznej ucieczki. Piorun
rozdar dach, ale wcieke wycie dobiegajce ze rodka powiedziao mi, e pani Dodds
jeszcze ya.
- Ucieka! - krzykna Annabeth. - Ona wzywa posiki! Musimy si std wydosta!
W ulewnym deszczu pognalimy w gb lasu, zostawiajc za sob poncy autobus.
Przed nami roztaczaa si jedynie ciemno.

ROZDZIA XI
ODWIEDZINY W CENTRUM
KRASNALI OGRODOWYCH

W sumie mio byo si dowiedzie, e greccy bogowie istniej, poniewa znalaz si


kto, kogo mona oskara o wszelkie nieszczcia. Na przykad kiedy odbiega si od
autobusu zaatakowanego chwil wczeniej przez potworne wiedmy i

rozwalonego przez piorun, a na dodatek leje, wikszo ludzi uzna, e to po prostu


monstrualny pech. Natomiast jak si jest istot pkrwi, to ma si przynajmniej
wiadomo, e jaka boska potga naprawd chce spapra czowiekowi dzie.
A my, czyli Annabeth, Grover i ja, maszerowalimy wanie przez las na brzegu rzeki
Hudson, majc za sob taw powiat Nowego Jorku i niezbyt przyjemny rzeczny
zapach w nosach.
Grover trzs si i wydawa mao eleganckie odgosy, a jego wielkie kozie oczy
zwziy si w pene przeraenia szparki.
- Trzy askawe. Wszystkie trzy naraz.
Ja te byem w szoku. Wybuch szyb w oknach wci dudni mi w uszach. Ale
Annabeth pdzia przed siebie, powtarzajc w kko:
- Szybciej! Im dalej odejdziemy, tym lepiej.
- Tam zostay nasze pienidze - przypomniaem jej. - Nasze jedzenie i nasze ubrania.
Wszystko.
- Wiesz, moe gdyby nie rzuci si do walki...
- A co miaem zrobi? Da im ci zabi?
- Nie musiae mnie broni, Percy. Poradziabym sobie.
- Pocita na kawaki - wtrci si Grover - ale poradziaby sobie.
- Zamknij si, kozonogu - warkna Annabeth. Grover zarycza aonie.
- Moje puszki... plecak peen wspaniaych puszek. Brnlimy przez zeschnite trawy,
wrd pospnie poskrcanych drzew, wdychajc zapach stchego prania.
Chwil pniej Annabeth zrwnaa ze mn krok.
- Suchaj, ja... - Gos jej zadra. - Bardzo ci dzikuj za to, e po nas wrcie. Bye
bardzo dzielny.
- Jestemy druyn, nie?
Milczaa przez kilka nastpnych krokw.
- Chodzi o to, e gdyby zgin... pomijajc fakt, e dla ciebie to by dopiero bya
poracha... to w dodatku nici z misji. A dla mnie to moe by jedyna okazja, eby
zobaczy wiat na zewntrz.
Burza w kocu daa sobie spokj. Powiata miasta przyblada za nami, pograjc
nas w cakowitej ciemnoci. Nie widziaem Annabeth - tylko lekki blask jej jasnych
wosw.
-Nie opuszczaa Obozu, odkd miaa siedem lat? - spytaem.

- Nie... Tylko na krtkie wycieczki. Mj tato...


- Profesor historii.
- Tak. Mieszkanie w domu nie zdao egzaminu. To znaczy Obz Herosw jest moim
domem. - Mwia bardzo szybko, jakby obawiaa si, e kto jej przerwie. - Ale na
Obozie tylko si wiczy i wiczy. I jest super, i w ogle, ale prawdziwy wiat jest
tam, gdzie s potwory. Dopiero tam przekonujesz si, ile jeste wart.
Gdybym jej nie zna, mgbym przysic, e wyczuem w jej gosie cie zwtpienia.
- Doskonale sobie radzisz z tym sztyletem - powiedziaem. - Naprawd tak uwaasz?
- Jak dla mnie kady, kto wskakuje Erynii na plecy, sobie radzi.
Nie widziaem tego, ale niewykluczone, e si umiechna.
- Wiesz - powiedziaa - moe powinnam ci powiedzie... jeszcze w autobusie... co
zabawnego...
Cokolwiek chciaa mi powiedzie, zostao przerwane przez przenikliwe hu-hu-hu
-dwik, ktry mogaby wyda torturowana sowa.
- Hej, moja piszczaka dziaa! - zawoa Grover. - Jeli tylko uda mi si przypomnie,
jak leci melodia znajdowanie drogi", to mamy szanse wydosta si z tego lasu!
Zagra kilka nut, ale melodia wci podejrzanie przypominaa Britney.
Zamiast znale drog, natychmiast rbnem gow w drzewo i nabiem sobie
pokanego guza.
Doda do listy nadprzyrodzonych zdolnoci, ktrych nie posiadam: widzenie w
ciemnoci.
Po przejciu kolejnych dwch kilomertw, potykajc si, klnc i oglnie czujc si
bardzo nieszczliwie, dojrzaem przed sob wiato. A konkretnie kolorowy neon.
Poczuem zapach jedzenia. Smaonego, tustego, wspaniaego jedzenia.
Uwiadomiem sobie, e nie jadem nic niezdrowego, odkd przybyem do Obozu
Herosw, gdzie ywilimy si owocami, chlebem, serem oraz chudym misem z
grilla, przyrzdzanym przez nimfy. Mj organizm zdecydowanie domaga si podwjnego cheeseburgera.
Szlimy dalej, a oczom naszym ukazaa si pusta szosa biegnca midzy drzewami.
Po drugiej stronie zobaczylimy zamknit stacj benzynow, podarty plakat filmu z
lat dziewidziesitych, a take jaki otwarty lokal, do ktrego nalea neon i
wspaniay zapach.
Wbrew moim nadziejom nie by to bar. Przed sob mielimy jeden z tych
dziwacznych przydronych sklepikw, w ktrych sprzedaje si gipsowe bociany,
drewnianych Indian, betonowe niedwiedzie i tym podobne cuda. Gwny budynek
by dugim, niskim magazynem, wok ktrego na ogromnej przestrzeni wystawiono

towar. Neonu nad bram nie byem w stanie odczyta, poniewa jeli istnieje
cokolwiek gorszego z punktu widzenia mojej dysleksji od drukowanego
angielskiego, to s tym angielskie sowa wypisane neonow kursyw.
Jak dla mnie napis wyglda nastpujco: UCLOCLEN. CNETMUR KAPMADI
ORGODONYDL.
- Co to niby ma znaczy? - spytaem.
- Nie mam pojcia - odrzeka Annabeth.
Uwielbiaa czyta, wic zapomniaem, e ona te jest dyslektyczk.
Grover odszyfrowa napis za nas.
- U Cioci Em. Centrum Krasnali Ogrodowych.
Zgodnie z zapowiedzi przy bramie stay dwa potne gipsowe krasnale ogrodowe,
paskudne brodate gnomy, umiechnite i machajce rkami, jakby pozoway do
zdjcia.
Przeszedem przez drog, wiedziony zapachem hamburgerw.
- Ej... - ostrzeg mnie Grover.
- W rodku si wieci - powiedziaa Annabeth. - Moe jest otwarte.
- Knajpa - powiedziaem tsknie.
- Knajpa - potakna Annabeth.
- Pokrcio was? - spyta Grover. - To miejsce wyglda podejrzanie.
Olalimy go.
przed budynkiem sta istny las posgw: kamienne zwierzta, kamienne dzieci,
nawet kamienny satyr grajcy na piszczakach, co przyprawio Grovern o dreszcze.
- Bee-ee-ee! - zabecza. - To co wyglda zupenie jak mj wujek Ferdynand!
Zatrzymalimy si przed drzwiami magazynu.
- Nie pukajcie - baga Grover. - Wyczuwam potwory.
- Masz wch zaburzony przez Erynie - odpowiedziaa Annabeth. - Ja czuj tylko
hamburgery. Nie jeste godny?
- Miso! - mrukn satyr pogardliwie. - Jestem wegetarianinem.
- Jadasz serowe tortille i metalowe puszki - przypomniaem mu.
- To s jarzyny. Chodmy std, prosz. Te posgi... One na mnie patrz.

W tej samej chwili drzwi otwary si i stana w nich wysoka kobieta w


bliskowschodnim typie - w kadym razie zaoyem, e tak musi by, poniewa miaa
na sobie zakrywajc cae ciao dug czarn sukni, spod ktrej wida byo tylko
donie, a na gowie nosia zawj. Przez zason na twarzy widziaem byszczce oczy,
ale to byo wszystko. Donie o barwie kawy z mlekiem wyglday na stare, ale byy
zadbane i eleganckie, wic uznaem, e to babcia, ktra niegdy bya pikn kobiet.
Akcent miaa te lekko bliskowschodni.
- Czemu wczycie si tak pno po lesie, dzieci? - odezwaa si. - Gdzie wasi
rodzice?
- Nasi rodzice... yyy ---- zacza Annabeth.
- Jestemy sierotami - odpowiedziaem.
- Sierotami? - wykrzykna kobieta. To sowo zabrzmiao dziwacznie w jej ustach. Ale moi kochani! Niemoliwe!
- Odczylimy si od naszego taboru - mwiem dalej. - To znaczy cyrkowego
taboru. Dyrektor kaza nam czeka na stacji benzynowej, gdybymy si zgubili, ale
moe o tym zapomnia albo moe mia na myli jak inn stacj. No i zgubilimy si
Czy dobrze mi si zdaje, e czuj zapach jedzenia?
- Och, moje soneczka - powiedziaa kobieta. - Wejdcie, biedne dzieciaczki. Jestem
Ciocia Em. Idcie na zaplecze, tam jest bar.
Podzikowalimy i weszlimy do rodka.
- Tabor cyrkowy? - mrukna do mnie Annabeth.
- Trzeba zawsze mie jaki plan, nie?
- Masz plankton zamiast mzgu.
W magazynie stay kolejne posgi: ludzie w najrniejszych pozycjach,
najrniejszych strojach i z najrniejszymi minami na twarzach. Przemkno mi przez
myl, e trzeba by mie naprawd spory ogrd, eby postawi w nim choby jedn z
tych rzeb, poniewa wszystkie byy naturalnych rozmiarw. Ale przede wszystkim
mylaem o jedzeniu.
Prosz bardzo, moecie mnie nazwa idiot, poniewa polazem do sklepu
dziwacznej kobiety bez zastanowienia, tylko dlatego, e byem godny, ale zdarza mi
si czasem dziaa impulsywnie. A poza tym hamburgery Cioci Em pachniay tak
cudownie... Ich zapach mia w sobie co z gazu rozweselajcego u dentysty -sprawia,
e zapominao si o wszystkim innym. Ledwie syszaem nerwowe skomlenie
Grovera, ledwie zauwaaem, e posgi zdaway si wodzi za mn oczami. Mojej
uwadze zasadniczo uszo rwnie to, e Ciocia Em zamkna za nami drzwi na klucz.

Obchodzi mnie wycznie bar na zapleczu magazynu. I rzeczywicie, by tam: lada z


potrawami z grilla, dystrybutor napojw, opiekacz do tostw i pojemnik z musztard.
Wszystko, o czym marzyem, oraz kilka stolikw.
- Usidcie, prosz - powiedziaa Ciocia Em.
- Z przyjemnoci - odpowiedziaem.
Ekhem - odezwa si niechtnie Grover. - Prosz pani, my nie mamy pienidzy.
Zanim zdyem da mu kuksaca pod ebro, odezwaa si Ciocia Em.
- Ale, drogie dzieci. Nie trzeba pienidzy. To szczeglny przypadek, prawda?
Musz przecie nakarmi takie mie sierotki.
- Dzikujemy, prosz pani - powiedziaa Annabeth. Ciocia Em zesztywniaa, jakby
Annabeth zrobia co nie tak,
ale niemal rwnie szybko odzyskaa humor, uznaem wic, e to tylko wybryk mojej
wyobrani.
- Ale nie ma problemu, Annabeth - powiedziaa. - Masz takie pikne szare oczy,
dziecko.
Dopiero pniej zastanowio mnie, skd znaa imi Annabeth, skoro si nie
przedstawialimy.
Gospodyni znika za lad i zabraa si za przygotowywanie jedzenia. Zanim si
zorientowalimy, przed nami stay plastikowe tace z podwjnymi cheeseburgerami,
koktajlami waniliowymi i wielkimi torebkami frytek.
Poarem poow mojej porcji, zanim przyszo mi do gowy, e musz te oddycha.
Annabeth pochona koktajl jednym haustem.
Grover zabra si za frytki i wlepi wzrok w woskowany papier wycieajcy tac, jakby
zamierza i to spaaszowa, ale wci sprawia wraenie zbyt zdenerwowanego, eby
je.
- Co tak syczy? - spyta.
Wytyem such, ale nic nie syszaem. Annabeth pokrcia gow.
- Syczy? - spytaa Ciocia Em. - Pewnie olej we frytkownicy. Masz bardzo czuy such,
Groverze.
- Zaywam witaminy. Na such.
- To wspaniale - powiedziaa. - Rozlunij si, prosz.
Ciocia Em nic nie jada. Nie zdja zasony z twarzy nawet przy kuchni, a teraz
usiada z zaplecionymi palcami i przygldaa si, jak si poywialimy. Byo to
troch niepokojce: patrzy na mnie kto, kogo twarzy nie widziaem, ale cheese-

burger by wspaniay, a ja czuem si nieco picy, wic przyszo mi do gowy tylko


tyle, e wypada porozmawia z nasz gospodyni.
- Sprzedaje pani krasnale - powiedziaem, udajc zainteresowanie.
- Och, tak - odpara Ciocia Em. - I zwierzta. I ludzi. Wszystko, co nadaje si do
ogrodu. Na specjalne zamwienie. Wiecie, rzeby s bardzo popularne.
- Przy tej drodze interes dobrze idzie?
- Nie za bardzo, nie. Odkd zbudowali autostrad... wikszo samochodw ju tdy
nie jedzi. Tym bardziej cieszy mnie kady klient.
Poczuem swdzenie na karku, jakby przyglda mi si kto jeszcze. Odwrciem si,
ale bya to tylko rzeba przedstawiajca mod dziewczyn z koszykiem
wielkanocnym. Szczegy byy niesamowite, znacznie lepiej wykonane ni na
przecitnych rzebach ogrodowych. Ale z jej twarz co byo nie w porzdku.
Sprawiaa wraenie zaskoczonej, a moe nawet przeraonej.
- Ach - powiedziaa smutno Ciocia Em. - Zauwaye, e niektre z moich dzie nie
wyszy jak naley. Maj wady. Nie sprzedadz si. Najtrudniej jest uzyska waciwy
wyraz twarzy. Zawsze najwikszy problem jest z twarz.
- Sama pani robi te posgi? - spytaem.
- Och, tak. Kiedy miaam jeszcze dwie siostry, ktre pomagay mi w tym interesie,
ale one nie yj i zostaam sama. Pozostay mi tylko te rzeby. Dlatego wanie je
robi, wiesz? S moimi towarzyszami. - Smutek w jej gosie by tak gboki i tak
prawdziwy, e nie byem w stanie nie poczu wspczucia.
Annabeth przerwaa jedzenie. Wyprostowaa si na krzele. - Dwie siostry?
-zapytaa.
- To okropna historia - powiedziaa Ciocia Em. - Naprawd nie nadaje si dla dzieci.
Widzisz, Annabeth, dawno, dawno temu, kiedy byam moda, pewna za kobieta
bya o mnie zazdrosna. Miaam wtedy... chopaka, wiesz, ale ta kobieta postanowia
rozbi nasz zwizek. Spowodowaa okropny wypadek. Moje siostry mnie nie
opuciy. Dzieliy ze mn zy los, dopki mogy, ale w kocu zmarniay. Odeszy.
Tylko ja przeyam, ale za pewn cen. Za wielk cen.
Nie bardzo wiedziaem, o czym ona mwia, ale byo mi jej al. Powieki zaczynay mi
ciy, peny odek domaga si snu. Biedna staruszka. Kto mgby chcie
skrzywdzi tak mi osob?
- Percy? - Annabeth potrzsaa mn, usiujc mnie obudzi. - Chyba powinnimy ju
i. Wiesz, dyrektor bdzie na nas czeka.
W jej gosie zna byo napicie. Nie wiedziaem, dlaczego. Grover zjada wanie
woskowany papier z tacy, ale jeli nawet Cioci Em jego zachowanie wydao si
dziwne, to nie daa tego po sobie pozna.

- Takie pikne szare oczy - powiedziaa znw Ciocia Em do Annabeth. - Och, tak, ju
bardzo dawno nie widziaam takich oczu.
Wycigna rk, jakby chciaa pogaska Annabeth po policzku, ale dziewczyna
wstaa nagym ruchem.
- Naprawd musimy ju i.
- Tak! - Grover przekn papier i te si podnis. - Dyrektor czeka! Wanie!
Nie miaem ochoty nigdzie i. Czuem si syty i zadowolony. Ciocia Em bya taka
mia. Bardzo chciaem zatrzyma si u niej na duej.
- Prosz, kochani - poprosia. - Tak rzadko bywaj u mnie dzieci. Zanim pjdziecie,
zechcielibycie przynajmniej zapozowa?
- Zapozowa? - spytaa nieufnie Annabeth.
- Do fotografii. Uyj jej jako modelu dla nowej grupy rzeb Dzieci s bardzo
popularne, wiecie. Wszyscy kochaj dzieci.
Annabeth przestpowaa z nogi na nog.
- Chyba nie moemy, prosz pani. Chod, Percy...
- Ale oczywicie, e moemy - odpowiedziaem. Zocio mnie to, e Annabeth tak
si rzdzi, no i jest niegrzeczna dla staruszki, ktra wanie nakarmia nas za darmo.
- To tylko zdjcie, Annabeth. Co ci si stanie?
- Wanie, Annabeth - zamruczaa Ciocia Em. - Nic ci si nie stanie.
Widziaem, e Annabeth si to wszystko nie podobao, ale pozwolia Cioci Em
wyprowadzi si znw na zewntrz, na dziedziniec peen rzeb.
Ciocia Em skierowaa nas ku ogrodowej awce tu obok kamiennego satyra.
- A teraz - powiedziaa - usidcie jak naley. Dziewczynka w rodku, tak myl,
modziecy po bokach.
- Troch za sabe owietlenie - zauwayem.
- Wystarczy - odpara Ciocia Em. - Wystarczy, ebymy si wzajemnie widzieli.
- A gdzie pani aparat? - spyta Grover.
Ciocia Em cofna si o krok, eby przyjrze si kompozycji.
- Tak, najtrudniejsze s twarze. Moecie si do mnie umiechn, moi drodzy?
Szeroko.
Grover zerkn na stojcego tu przy nim kamiennego satyra.
- On naprawd wyglda jak wujek Ferdynand - wymamrota.

- Grover - upomniaa go Ciocia Em. - Spjrz w t stron, prosz.


Nadal nie miaa w rce aparatu.
- Percy... - powiedziaa Annabeth.
Jaki instynkt podpowiada mi, e powinienem jej posucha, ale walczyem z
uczuciem sennoci, z tym miym poczuciem ukojenia, ktre dao mi jedzenie i gos tej
staruszki.
- To tylko chwilka - powiedziaa Ciocia Em. - Wiecie co, nie widz was zbyt dobrze
w tej przekltej zasonie...
- Percy, co tu jest nie w porzdku - nalegaa Annabeth.
- Nie w porzdku? - zapytaa Ciocia Em, podnoszc rce, eby rozwiza zawj na
gowie. - Ale niemoliwe, kochana. Miaam dzi tak wspaniae towarzystwo. Co
mogoby by nie w porzdku?
- To jest wujek Ferdynand! - jkn z przeraeniem Grover.
- Nie patrzcie na ni! - krzykna Annabeth.
Szybkim ruchem zaoya bejsbolwk i znikna. Niewidzialnymi rkami zepchna
Grovera i mnie z awki.
Leaem na ziemi, wpatrujc si w sanday na nogach Cioci Em.
Syszaem jak Grover czoga si w jedn stron, a Annabeth w drug. Ja jednak
byem zbyt oszoomiony, eby si poruszy.
Nagle nad sob usyszaem dziwaczny szelest. Podniosem wzrok na donie Cioci Em,
ktre byy teraz pokrcone i pokryte brodawkami, a w miejsce eleganckich paznokci
pojawiy si ostre spiowe pazury.
Miaem ju podnie wyej wzrok, kiedy gdzie na lewo ode mnie rozleg si krzyk
Annabeth.
- Nie! Nie patrz!
Znw szelest... jakby odgos usek malekich wy tu nade mn... dobiegajcy z
miejsca, gdzie powinna znajdowa si gowa Cioci Em.
- Uciekaj! - zabecza Grover. Syszaem, jak pdzi po wirowej ciece, wrzeszczc
Maja!, eby uruchomi swoje latajce teniswki.
Nie byem w stanie si ruszy. Gapiem si na powykrcane szpony Cioci Em i
usiowaem wyrwa si z tego otumanienia w jakie mnie wprowadzia.
- Co za szkoda zepsu tak adn, mod twarz - powiedziaa do mnie agodnym
gosem. - Zosta ze mn, Percy. Wystarczy, e spojrzysz w gr.

Walczyem z chci usuchania jej. Udao mi si jednak odwrci wzrok i dostrzegem


szklan kul, z tych, jakie ludzie czasem ustawiaj na trawnikach. W pomaraczowym
szkle ujrzaem ciemne odbicie Cioci Em: nie miaa ju na gowie zawoju i jej twarz
stanowia blady owal. Wosy poruszay si, wiy niczym we.
Ciocia Em.
Ciocia M".
Jak mogem by tak gupi?
Pomyl, powiedziaem do siebie w mylach. Jak ginie Meduza w mitach?
Ale nie byem w stanie myle. Co podpowiadao mi, e w micie Meduza spaa, kiedy
zaatakowa j mj imiennik, Perseusz. Teraz jednak zdecydowanie nie bya nawet
senna. Gdyby tylko chciaa, mogaby natychmiast rozora mi twarz tymi straszliwymi
pazurami.
- Szarooka mi to zrobia, Percy - powiedziaa Meduza, a jej gos wcale nie brzmia
potwornie. Wrcz przeciwnie: zaprasza, ebym podnis na ni wzrok, ebym
ulitowa si nad biedn, star kobiet. - Matka Annabeth, przeklta Atena, zmienia
mnie z piknej dziewczyny w to.
- Nie suchaj jej! - rozleg si gos Annabeth gdzie spomidzy rzeb. - Uciekaj, Percy!
- Cisza! - warkna Meduza. Chwil pniej jednak jej gos by znw uspokajajcym
mruczeniem. - Widzisz wic, dlaczego musz zniszczy t dziewczyn, Percy. Jest
crk mojej nieprzyjaciki. Zetr jej posg na py. Ale ty, mj drogi Percy, ty nie
musisz cierpie.
- Nie - mruknem, usiujc zmusi nogi do poruszenia si.
- Naprawd chcesz pomaga bogom? - spytaa Meduza. -Rozumiesz, co ci czeka w
tej bezsensownej misji, Percy? Wiesz, co si stanie, kiedy dotrzesz do Podziemia? Nie
chcesz by pionkiem tych z Olimpu, mj drogi. Znacznie lepiej bdziesz si czu jako
posg. Mniej cierpienia. Mniej blu.
- Percy! - Za sob usyszaem brzczenie pikujcego pidziesiciokilogramowego
kolibra. - Na ziemi! - wrzasn Grover.
Obrciem si i zobaczyem go na tle nocnego nieba, pdzcego prosto na mnie z
trzepotem uskrzydlonych butw. W rce dziery ga wielkoci kija bejsbolowego.
Mia zacinite powieki i porusza gow na boki. Najwyraniej znajdowa drog
wycznie na such i wch.
- Na ziemi! - powtrzy krzykiem. - Ja j zaatwi!
To w kocu mnie otrzewio. Znajc Grovera, mogem mie pewno, e nie trafi w
Meduz, tylko we mnie. Rzuciem si w bok.
Bum!

Z pocztku mylaem, e to odgos Grovera zderzajcego si z drzewem. Potem


usyszaem nabrzmiay wciekoci gos Meduzy.
- Ty aosny satyrze! - warkna. - Dodam ci do mojej kolekcji!
- To za wujka Ferdynanda! - odkrzykn Grover. Odczogaem si dalej i ukryem
midzy rzebami, podczas gdy Grover szykowa si do kolejnego nalotu. Bu-bum!
- Aaaa! - zawya Meduza, potrzsajc syczcymi i plujcymi jadem wosami.
Tu koo mnie rozleg si gos Annabeth.
- Percy!
Podskoczyem tak wysoko, e omal nie przeskoczyem ogrodowego krasnala.
- Rany! Nie rb tak!
Annabeth zdja bejsbolwk i staa si widzialna.
- Musisz uci jej gow.
- Co? Zwariowaa? Zmykajmy std.
- Meduza to samo zo. Zagraa otoczeniu. Sama bym j zabia, ale... - Annabeth
nabraa powietrza, jakby szykowaa si do wanego wyznania. - Ale ty masz lepsz
bro. A poza tym nie uda mi si podej do niej. Rozupie mnie na kawaki ze
wzgldu na moj matk. Ty... ty masz pewne szanse.
- Co? Nie mog...
- Suchaj, nie chcesz chyba, eby zmieniaa dalej niewinnych ludzi w posgi?
Wskazaa palcem dwjk kochankw, kobiet i mczyzn oplecionych ramionami,
zamienionych przez potwora w kamie.
Annabeth signa po zielon szklan kul lec na najbliszym cokole.
- Wypolerowana tarcza byaby lepsza - oznajmia, przypatrujc si krytycznie kuli. Wypuko znieksztaca obraz. Musisz pomnoy wielko odbicia przez...
- Moesz mwi normalnie?
- Przecie mwi! - Rzucia mi kul. - Patrz na ni wycznie w odbiciu. Me wa si
spojrze jej w twarz!
- Hej, wy tam! - krzykn gdzie nad nami Grover. - Chyba stracia przytomno!
Odpowiedzia mu wcieky ryk.
- Chyba jednak nie - poprawi si Grover i wznis si w powietrze, by ponownie
zaatakowa gazi.

- Szybko - powiedziaa mi Annabeth. - Grover ma znakomity wch, ale w kocu


chybi.
Wycignem dugopis i zdjem zatyczk. Chwil pniej w rce trzymaem dugie
ostrze Orkana.
Kierowaem si ku syczco-plujcym dwikom wydawanym przez wosy Meduzy.
Nie spuszczaem oczu ze szklanej kuli, eby zobaczy tylko odbicie, a nie
prawdziwego potwora. I w kocu ujrzaem j w zielonym szkle.
Grover nadlatywa, wymachujc gazi, ale tym razem nieco za bardzo si zniy.
Meduza chwycia ga i cisna nim daleko. Pokoziokowa w powietrzu i
wyldowa z trzaskiem w ramionach kamiennego niedwiedzia.
- Au! - zawy bolenie.
Meduza miaa si wanie na niego rzuci, kiedy wkroczyem do akcji.
- Ej! - krzyknem.
Nacieraem na ni, co nie byo atwe, zwaywszy, e w jednej rce trzymaem miecz, a
w drugiej szklan kul. Gdyby zaatakowaa, ciko byoby mi si broni.
Ale ona pozwolia mi zbliy si... na pi metrw, trzy metry.
Widziaem teraz odbicie jej twarzy. Nie moga by a tak brzydka. Zielone wiry
wewntrz kuli z pewnoci j znieksztacay, tak e wygldaa gorzej.
- Nie skrzywdzisz staruszki, Percy - zamruczaa. - Wiem, e tego nie zrobisz.
Zawahaem si, zauroczony twarz, ktra wygldaa na mnie ze szklanej kuli
-oczami, ktre zdaway si topi szko, cakowicie pozbawiajc mnie siy w rkach.
Z obj kamiennego niedwiedzia odezwa si jk Grovera.
- Nie suchaj jej, Percy!
- Za pno - zarechotaa Meduza.
I rzucia si na mnie z wycignitymi szponami.
Zamachnem si mieczem i usyszaem dwik, ktry przyprawi mnie o mdoci, a
nastpnie szelest, jakby wiatr przemkn przez jaskini - znany mi ju odgos
rozpraszajcego si potwora.
Co upado na ziemi u moich stp. Musiaem uy caej siy woli, eby na to nie
spojrze. Czuem, e na skarpetki spywa mi jaka ciepa ciecz, wyczuwaem
agonalne drgawki wowych wosw czepiajcych si moich sznurwek.
- Ohyda - powiedzia Grover. Mia wci zacinite powieki, ale zapewne sysza
bulgotanie i syk tego czego, co leao u moich stp. - Megaohyda.

Annabeth podbiega do mnie z wzrokiem utkwionym w niebo i czarnym zawojem


Meduzy w rkach.
- Nie ruszaj si - powiedziaa.
Ostronie, ani na moment nie spuszczajc wzroku na ziemi, uklka i owina gow
potwora w czarn tkanin, i podniosa j. Z szyi wci ciekaa zielona posoka.
- Nic ci si nie stao? - spytaa drcym gosem.
- Nie - uznaem, cho czuem si tak, jakbym wanie mia zwrci podwjnego
cheeseburgera. - Dlaczego... dlaczego gowa si nie rozpada?
- Jak j odetniesz, staje si trofeum - wyjania Annabeth. -Tak samo jak rg
Minotaura. Ale jej nie odwijaj. Wci moe zamieni ci w kamie.
Grover gramoli si spomidzy ap kamiennego niedwiedzia, pojkujc. Na czole mia
pokanego guza. Zielona rastafariaska czapeczka zwisaa z jednego z jego maych
kozich rokw, a sztuczne stopy spady mu z kopyt. Magiczne teniswki fruway
wok jego gowy.
- Hej, asie przestworzy - powiedziaem. - Dobra robota. Umiechn si niemiao.
- To wcale nie byo zabawne. No dobrze, okadanie jej gazi byo. Ale ldowanie w
objciach mika z betonu? Wtpliwa przyjemno.
Chwyci latajce w powietrzu buty. Zatkaem miecz. Wszyscy razem poczapalimy
w kierunku magazynu.
Za lad znalelimy stare plastikowe torby i owinlimy nimi dodatkowo gow
Meduzy. Rzucilimy j na stolik, przy ktrym wczeniej jedlimy kolacj, i
usiedlimy dookoa, zbyt zmczeni, eby rozmawia.
W kocu przeamaem milczenie.
- Rozumiem, e powinnimy podzikowa Atenie za tego potwora?
Annabeth rzucia mi wcieke spojrzenie.
- Raczej twojemu tatusiowi. Nie pamitasz? Meduza bya dziewczyn Posejdona.
Umwili si na randk w wityni mojej mamy. Dlatego wanie Atena zmienia j w
potwora. Meduza i jej dwie siostry, ktre pomogy jej dosta si do wityni, zostay
trzema gorgonami. Dlatego wanie Meduza chciaa mnie pokroi na kawaki, a
ciebie zachowa jako pikny posg. Chyba cigle durzy si w twoim tacie. I pewnie
jej go przypominae.
Czuem, e si rumieni.
- Aha, wic to moja wina, e spotkalimy Meduz. Annabeth wyprostowaa si.
- To tylko zdjcie, Annabeth. Co ci si stanie?" - powiedziaa, niezbyt dobrze
naladujc mj gos.

- Przesta - odparem. - Okropna jeste.


- A ty nieznony. -A ty...
- Ej! - przerwa nam Grover. - Dostaj przez was migreny, a satyrowie z natury nie
miewaj migren. Co zrobimy z t gow?
Wlepiem wzrok w lecy przede mn przedmiot. Z dziury w plastiku zwiesza si
bezwadnie wowy kosmyk. Na torbie widnia napis DZIKUJEMY ZA ZAKUPY!".
Byem zy. Nie tylko na Annabeth czy jej mam, ale na wszystkich bogw za t ich ca
misj i za to, e pokrzyowali nam szyki i wpakowali w dwie walki z potworami ju w
pierwszym dniu poza obozem. W takim tempie nigdy nie dotrzemy ywi do Los
Angeles. Nie mwic ju o dotrzymaniu terminu
Co takiego powiedziaa Meduza?
Me chcesz by pionkiem tych z Olimpu, mj drogi. Znacznie lepiej bdziesz si czu jako

posg. Podniosem si.


- Zaraz wracam.
- Percy! - zawoaa za mn Annabeth. - Co ty... Przeszedem si po zapleczu
magazynu w poszukiwaniu
biura Meduzy. W ksigach znalazem zapisy szeciu ostatnich transportw -wszystkie
do Podziemia. Dekoracje ogrodu Ha-desa i Persefony. Na jednej z kopert widnia
adres: Studio Nagraniowe REQUIEM, Zachodnie Hollywood, Kalifornia. Zoyem
rachunek i wsunem sobie do kieszeni.
W kasie byo dwadziecia dolarw, troch zotych drachm i kilka drukw przekazu na
Nocny Ekspres Hermesa. Do kadego z nich przytwierdzono niewielk skrzan
sakiewk na monety. Przewrciem biuro do gry nogami i trafiem wreszcie na
pudeko odpowiednich rozmiarw.
Wrciem do naszego stolika, zapakowaem gow Meduzy i wypeniem blankiet.

Olimp
i Pi tro600 NowyJork
PERCY JACKSON
Nie spodoba im si to - ostrzeg mnie Grover. - Uznaj ci za impertynenta.

Wrzuciem do sakiewki kilka zotych drachm. Jak tylko j zasznurowaem, wydaa


taki dwik jak zamykana kasa sklepowa. Paczka spyna ze stou i znika z cichym
trzaskiem.
- Jestem impertynentem - powiedziaem.
Spojrzaem na Annabeth wyzywajco, czekajc na jej komentarz.
Ale si nie doczekaem. Wygldao na to, e pogodzia si z moim talentem do
wkurzania bogw.
- Chodmy - mrukna. - Musimy uoy nowy plan.

ROZDZIA XII PUDEL


UDZIELA NAM RADY

Tej nocy czulimy si bardzo aonie.


Przespalimy si w lesie, jakie sto metrw od gwnej szosy, na bagnistej polance, na
ktrej lokalne dzieciaki ewidentnie urzdzay sobie imprezy. Caa ziemia usana bya
zgniecionymi puszkami po napojach i papierem po kanapkach.
Zabralimy od Cioci Em nieco jedzenia i koce, ale nie odwaylimy si rozpali ognia,
eby wysuszy ubrania. Erynie i Meduza zapewniy nam zbyt wiele przygd na jeden
dzie i nie mielimy ochoty przyciga kolejnych potworw.
Postanowilimy trzyma wart. Zgosiem si jako pierwszy.
Annabeth zwina si na kocu i zacza pochrapywa, kiedy tylko pooya gow na
ziemi. Grover podfrun na swoich skrzydlatych butach na zwieszajcy si nisko
konar drzewa, opar si plecami o pie i wbi wzrok w nocne niebo.
- Przepij si - powiedziaem do niego. - Obudz ci w razie kopotw.
Potakn, ale wci nie zamyka oczu.
- Strasznie mi smutno.
- Dlaczego? Z powodu tej gupiej misji?
-Nie. Dlatego.- Wskaza na lece na ziemi mieci - I z powodu nieba. Nie wida
gwiazd. Zanieczycili nawet niebo. To okropne czasy dla satyrw.
- Och, mogem si spodziewa, e jeste zielony.
Rzuci mi spojrzenie spode ba.

-Tylko czowiek nie jest. Twj gatunek strasznie szybko zamieca ten wiat... Ech, co
tam. Gadanie do ludzi nic nie daje. Ale jeli to bdzie nadal postpowa w takim
tempie, to nigdy
nie znajd Pana.
- Nie znajdziesz pana? Chcesz komu suy? - Pana! - zawoa uraonym tonem. - Z
wielkiej litery! Wielkiego boga Pana. A po co mi, twoim zdaniem, licencja
poszukiwacza?
Polan owiaa dziwaczna bryza, odganiajc na chwil smrd mieci i stchlizny.
Przyniosa za to z sob zapach jagd dzikich kwiatw i czystego deszczu - tego, czym
niegdy zapewne pachniay te lasy. Nagle poczuem tsknot za czym, czego nigdy
nie znaem.
-Opowiedz mi o poszukiwaniach - poprosiem.
Grover zerkn na mnie niepewnie. Jakby obawia si, e drwi sobie z niego.
- Bg Dzikich Miejsc znik dwa tysice lat temu - powiedzia - eglarz przepywajcy
w pobliu Efezu usysza tajemniczy gos woajcy z brzegu: "Obwie ludziom, e
wielki Pan umar". A ludzie uwierzyli, kiedy usyszeli t wiadomo. Od tego czasu
pustosz krlestwo Pana. Ale dla nas, satyrw, Pan by niegdy mistrzem i wadc.
Opiekowa si nami i wszystkimi dzikimi miejscami na ziemi. My nie wierzymy w
jego mier. W kadym pokoleniu najdzielniejsi satyrowie powicaj ycie na
poszukiwanie Pana. Szukaj go na ziemi zagldajc we wszystkie najdziksze zaktki,
z nadziej, e odnajd kryjwk i obudz go ze snu. - I ty chciaby by
poszukiwaczem. - To jest marzenie mojego ycia - odrzek. - Ojciec by
poszukiwaczem. A wujek Ferdynand... Ten posg, ktry widzielimy tam ...
- Ojej, tak mi przykro.
Grover potrzsn gow.
- Wujek Ferdynand zdawa sobie spraw z ryzyka, podobnie jak mj ojciec. Ale mnie
si uda. Bd pierwszym poszukiwaczem, ktry powrci ywy.
- Zaraz, zaraz,.. Pierwszym? Grover wyj z kieszeni trzcinowe piszczaki. -aden
poszukiwacz nigdy nie powrci. Wyruszaj na wypraw i znikaj. Nikt ich nigdy
wicej nie oglda ywych.
- Ani jednego od dwch tysicy lat? -Ani jednego.
- Znaczy si, twj tato...? Nie masz pojcia, co si z nim stao? -Zielonego.
- A mimo to chcesz i - powiedziaem z podziwem. - Ty naprawd uwaasz, e uda
ci si znale Pana?
- Musz w to wierzy, Percy. Kady poszukiwacz wierzy. To jedno chroni nas od
rozpaczy, kiedy patrzymy na to, co ludzie zrobili z tym wiatem. Musz wierzy, e
Para mona jeszcze obudzi.

Wpatrywaem si w taw powiat na niebie i usio-waem zrozumie, jak Grover


moe y tak pozbawionym nadziei marzeniem. Ale czy moja wasna sytuacja bya o
wiele lepsza?
- Jak my si dostaniemy do Podziemia? - zapytaem. - No i jakie mamy szanse
przeciwko bogu?
- Nie wiem - przyzna. - Ale jeszcze tam, u Meduzy, kiedy przeszukiwae jej biuro,
Annabeth powiedziaa mi...
- Daj spokj. Annabeth na pewno bdzie miaa kolejny wielki plan.
- Nie wymiewaj si z niej, Percy. Miaa cikie ycie, ale to dobra dziewczyna. I
mimo wszystko wybaczya mi... - Gos mu si zaama.
- O czym ty mwisz? - spytaem. - Co ci wybaczya?
Grover nagle zacz wykazywa wielkie zainteresowanie dwikami jakie potrafi
wydoby ze swoich piszczaek. - Zaczekaj - powiedziaem- Po raz pierwszy zostae
stranikiem pi lat temu. Annabeth mieszka w obozie od piciu lat. To nie ona... no
wiesz, to pierwsze zadanie, ktre si nie powiodo...
- Nie bd o tym mwi - odpar Grover, a drenie jego dolnej wargi wskazywao, e
rozpacze si, jeli bd usiowa wy-dusi z niego wicej - Ale jak ju mwiem, w
sklepie Meduzy zgodzilimy si z Annabeth. e co dziwnego dzieje si z t misj.
Co jest inne, ni si wydaje. | -No raczej inne. Zostaem oskarony o kradzie
pioruna, ktry przywaszczy Hades. - Nie o to mi chodzi - powiedzia Grover. Ery... askawe tak jakby si wahay. Zupene jak pani Dodds w Yancy... Dla-czego
ona tak dugo zwlekaa z zabiciem ciebie? A w tym autobusie te nie byy a tak
zacieke, jak potrafi. -Jak dla mnie byy wystarczajco zacieke. Grover pokrci
gow.
-Skrzeczay do nas: Gdzie to jest? Gdzie?" - Chodzio im o mnie - powiedziaem.
-Moe... Ale nam z Annabeth si wydaje, e nie pytay o osob. Powtarzay Gdzie to
jest?". Tak jakby chodzio im o przedmiot.
To nie ma sensu.
- Wiem, Ale jeli co le zrozumielimy w kwestii tej misji, a zostao nam tylko
dziewi dni, eby znale piorun piorunw - Spojrza na mnie. Jakby czeka na
odpowied, ktrej nie znaem.
Mylaem o tym, co powiedziaa mi Meduza, e jestem pionkiem bogw. e, to co
mnie czeka, jest gorsze od przemiany w kamie.
- Nie byem wobec was szczery - powiedziaem Groverowi.
- Nic mnie nie obchodzi piorun piorunw. Zgodziem si na wypraw do Podziemia,
poniewa chciabym wyprowadzi stamtd moj mam.

Grover zagra krtk melodyjk na piszczace. - Wiem, Percy Jeste pewny, e to


jedyny powd?
- Na pewno nie robi tego, eby pomc ojcu. Nic go nr obchodz. On te mnie nic nie
obchodzi.
Spojrza na mnie z wysokoci konara. -Suchaj, Percy. Nie jestem taki bystry jak
Annabeth. Nie jestem taki odwany jak ty. Ale odgadywanie emocji idzie mi cakiem
niele, Cieszysz si, e twj ojciec yje. Ucieszye si, kiedy ci uzna i jaka czstka
ciebie pragnie, eby by z ciebie dumny. Dlatego wanie posae gow Meduzy na
Olimp. Chciae, eby zauway, co zrobie.
-Taaa? Emocje satyrw musz si bardzo rni od ludzkich bo si mylisz. Nic mnie nie
obchodzi, co on sobie pomyli.
Graver podcign nogi na konar.
-Okej, Percy. Niech ci bdzie.
- Poza tym nie zrobiem nic, czym mgbym si przechwala. Ledwie wyjechalimy z
Nowego Jorku, a ju utknlimy w szczerym polu bez kasy i bez pomysu, jak si
dosta na zachd.
Satyr wpatrywa si w nocne niebo, jakby rozmyla nad
tymi problemami. - Moe jednak ja wezm pierwsz wart, co? Przepij si. Chciaem
protestowa, ale on zacz gra Mozarta, cicho
I tsknie, a odwrciem gow, bo pieky mnie oczy. Zasnem
po kilku taktach XII koncertu fortepianowego.
We nie staem w ciemnej grocie przed szerok rozpadlina. Wok mnie kotoway
si szare, mgliste stworzenia, szepczce jzyki dymu -i wiedziaem, e s to duchy
zmarych.
Szarpay mnie za ubranie i usioway zatrzyma, ale mnie co cigno do samej
krawdzi otchani.
Spojrzaem w d i zakrcio mi si w gowie. Rozpadlina bya tak szeroka i tak
cakowicie czarna, e musiaa nie mie dna. A jednak odniosem wraenie, e co
usiuje si stamtd podnie, co ogromnego i przeraajcego. May heros, rozleg si
rozbawiony gos daleko w ciemnoci. Zbyt saby, zby mody, ale moe si nada.

Gos brzmia staroytnie - zimny i mocny. Otacza mnie jak oowiana pachta.
Wprowadzili ci w bd, chopcze, mwi. Zawrzyjmy umow. Dam ci to, czego pragniesz.

Nad otchani pojawi si migotliwy obraz: moja mama, zastyga na moment przed
tym, jak rozsypaa si w zot mg. Na jej twarzy malowa si bl, jakby Minotaur
wci ciska j za szyj. Zwrcia na mnie bagalny wzrok: Uciekaj!

Chciaem do niej zawoa, ale mj gos nie dziaa. Z gbi rozpadliny dobieg mnie
zimny miech.
Niewidzialna sia cigna mnie w przd. Jeszcze chwila i mogem wyldowa w
otchani.
Pom mi powsta, chopcze. W glosie wyczuwaem gd. Przynie mi piorun. Uderz w
zdradzieckich bogw!

Wok mnie szeptay duchy umarych. Nie! Obud si. Obraz mamy zaczyna bledn.
To co w gbi otchani zacienio swj niewidoczny uchwyt wok mnie.
Uwiadomiem sobie, e nie stara si cign mnie w d - to co samo pragno si
wydosta. Doskonale, mrukno. Doskonale.
Obud si! - szeptali umarli. - Obud si! Kto

mn potrzsa. Otworzyem oczy i zobaczyem


wiato dnia.
- No - powiedziaa Annabeth. - Zombie oy. Dygotaem z przeraenia na
wspomnienie tego snu. Wci
czuem ucisk potwora z otchani na piersi, -Jak dugo spaem?
-Wystarczajco dugo, ebym zdya przygotowa niadanie. - Annabeth rzucia we
mnie zabran z baru Cioci Em torebk chrupek kukurydzianych o smaku serowym. -A
Grover zdy zwiedzi okolice. Patrz, przyprowadzi przyjaciela.
Miaem problem ze skupieniem wzroku.
Grover siedzia po turecku na kocu, a na jego kolanach siedziao jakie nie wiadomo
co... brudny, nienaturalnie rowy pluszak.
Ale to nie by pluszowy piesek. To by rowy pudel. Na
mj widok zaszczeka podejrzliwie.
- Nie, nie jest - odpowiedzia Grover. Zamrugaem oczami
-Ty... rozmawiasz z tym czym? Pudel warkn.
-To co - ostrzeg mnie Grover - jest naszym biletem na zachd bd miy.
- Rozmawiasz ze zwierztami? Grover zignorowa to pytanie.
- Percy, poznaj Storczyka. Storczyku, to jest Percy. Wpatrywaem si w Annabeth w
nadziei, e wybuchnie w kocu miechem, ale ona bya miertelnie powana.
-Nie zamierzam wita si z rowym pudlem - oznajmiem. - Spadaj.
- Percy - powiedziaa Annabeth. - Ja przywitaam si z pudlem, to ty te si z nim
przywitasz.

Pude warkn Przywitaem si z pudlem.


Grover opowiedzia, e natkn si na Storczyka w lesie i zaczli rozmow. Pudel
uciek z bogatego domu w okolicy, a jego pastwo wyznaczyli dwiecie dolarw
nagrody za jego znalezienie. Storczyk nie mia ochoty wraca do domu, ale by gotw
to zrobi, jeli miaby w ten sposb pomc satyrowi. -Skd Storczyk wie o nagrodzie?
- spytaem.
- Przeczyta ogoszenie - odpar Grover. - To chyba oczywiste. -Jasne - powiedziaem.
- Co za gupek ze mnie.
- Plan jest taki: zwracamy Storczyka - wyjania Annabeth swoim modelowym tonem
stratega - bierzemy pienidze i kupujemy bilety do Los Angeles. Proste.
Pomylaem o moim nie: o szeptach umarych, o tym czym w otchani, o twarzy
mojej mamy migoczcej, zanim rozpyna si w zot mg. To wszystko mogo
czeka na mnie na zachodzie.
- Koniec z autobusami - zapowiedziaem ostrzegawczo. -Owszem - potakna
Annabeth.
Wskazaa rk w d wzgrza, ku szynom kolejowym, ktrych wczoraj nie byo
wida po ciemku.
- Stacja jest kilometr std. Storczyk twierdzi, e pocig na zachd odjeda w
poudnie.

ROZDZIA XIII RZUCAM SI W


OBJCIA MIERCI

Spdzilimy dwa dni w pocigu, zmierzajc na zachd wrd wzgrz, rzek i


bursztynowych pl falujcych zb.
Nie zostalimy zaatakowani, ale wcale mnie to nie uspakajao. Czuem si tak,
jakbymy podrowali w gablocie muzealnej, obserwowani z gry, a moe i z dou co
tylko czekao na okazj.
Staraem si nie rzuca w oczy, poniewa moja twarz i nazwisko figuroway na
pierwszych stronach kilku gazet ze Wschodniego Wybrzea. Kronika Trenton"
wydrukowaa zdjcie, ktry zrobi tamten turysta, gdy wysiadem z autobusu. Miaem
na nim dziki wzrok. Miecz pobyskiwa niewyranie w moich rkach. Rwnie dobrze
mg to by kij bejsbolowy lub hokejowy.
Podpis pod zdjciem brzmia nastpujco:

Dwunastoletni Percy Jackson, poszukiwany w zwizku z zaginiciem jego matki dwa tygodnie
temu na Long Island, ucieka z autobusu po dokonaniu napaci na kilka starszych pasaerek.
Autobus eksplodowa na bocznej drodze w New Jersey chwil po tym, jak Jackson uciek z
miejsca wypadku. Policja ustalia na podstawie zezna wiadkw, e chopak moe podrowa
w towarzystwie dwojga innych nastolatkw. Ojczym Jacksona, Gabe Ugliano, wyznaczy
nagrod pienin za informacje mogce doprowadzi do zatrzymania zbiega.
- Nie przejmuj si - powiedziaa Annabeth. - miertelnicza policja nie ma szans nas
zapa.
Nie zabrzmiao to jednak bardzo przekonujco.
Reszt dnia spdzilimy na wdrowaniu wzdu caego pocigu (poniewa
naprawd ciko byo mi usiedzie w miejscu) i wygldaniu przez okna.
W pewnym momencie zobaczyem rodzin centaurw galopujcych po polu pszenicy
z ukami w pogotowiu - polowali na obiad. Chopak, ktry wyglda jak drugoklasista
na kucyku, zobaczy mnie i pomacha rk. Rozejrzaem si po siedzcych obok nas
pasaerach, ale nikt nic nie zauway. Wszyscy mieli wzrok utkwiony w gazety lub
monitory laptopw.
Nieco pniej, ju pod wieczr, dostrzegem jaki wielki ksztat przemykajcy przez
las. Mgbym przysic, e by to lew, gdyby nie to, e lwy nie yj dziko w Ameryce,
Ameryce ten na dodatek by rozmiarw sporej terenwki. Jego futro lnio zotem w
wieczornym wietle. W kocu zwierz skoczyo midzy drzewa i zniko.
Nagroda, ktr dostalimy za odprowadzenie do domu pudla imieniem Storczyk,
wystarczya nam na zakup biletw jedynie do Denver. Nie sta nas byo na kuszetki,
wic drzemalimy na siedzco. Kark mi cakiem zesztywnia. Staraem si nie lini
przez sen, poniewa koo mnie siedziaa Annabeth.
Grover chrapa i pobekiwa, i cigle mnie budzi. W pewnym momencie tak si krci,
e zrzuci sztuczn stop i musielimy szybko nasadzi mu j z powrotem na kopyto,
zanim ktokolwiek z pasaerw zauway.
- Okej - zwrcia si do mnie Annabeth, kiedy ju ubralimy Grovera z powrotem w
teniswki. - Kto chce od ciebie pomocy?
- O czym ty mwisz?
- Kiedy przed chwil spae, mamrotae przez sen: Nie pomog ci". Kto ci si ni?

Nie miaem ochoty nic mwi. Po raz drugi ni mi si ten straszliwy gos dobywajcy
si z otchani. Ale do tego stopnia nie dawao mi to spokoju, e w kocu jej
powiedziaem.
Annabeth przez chwil siedziaa w milczeniu.
- To mi nie wyglda na Hadesa. On zawsze ukazuje si na czarnym tronie i nigdy si
nie mieje.
- Zaproponowa mi w zamian za pomoc moj mam. Kto inny mgby to zrobi?
- No tak... To znaczy zakadajc, e mia na myli pom mi wydosta si z
Podziemia". e chce wojny z Olimpem. Ale po co da od ciebie przyniesienia
pioruna piorunw, skoro ju go ma?
Pokrciem gow, zy, e nie znam odpowiedzi. Przypomniao mi si to, co
powiedzia mi Grover: e Erynie w autobusie szukay jakiego przedmiotu.
Gdzie to jest? Gdzie?

Moe Grover wyczu moje emocje. Parskn przez sen, wymamrota co o jarzynach i
obrci gow.
Annabeth poprawia mu czapeczk, eby zakrywaa rki.
- Percy, z Hadesem nie ma ukadw. Wiesz o tym, prawda? Jest podstpny,
pozbawiony serca i chciwy. I nie obchodzi mnie, e jego askawe nie byy tym razem
bardzo bojowo nastawione...
- Tym razem? - spytaem. - Spotkaa si z nimi wczeniej?
Jej rka powdrowaa do naszyjnika. Dotkna biaego, byszczcego paciorka z
wymalowan sosn, jednej z glinianych odznak ukoczenia roku obozu.
- Powiedzmy, e nie ywi ciepych uczu wobec Pana Umarych. Nie powiniene
da si skusi obietnicami oddania ci twojej mamy.
- A co by zrobia, gdyby chodzio o twojego tat?
- Nie wahaabym si - odpara. - Pozwoliabym mu zgni.
- Nie mwisz powanie?
Utkwia we mnie swoje szare oczy. Miay ten sam wyraz, ktry widziaem w lesie,
kiedy wycigna miecz, eby broni nas przed piekielnym ogarem.

- Mj ojciec nienawidzi mnie od dnia, w ktrym si urodziam, Percy - powiedziaa.


- Nigdy nie chcia mie dzieci. Kiedy si pojawiam, poprosi Aten, eby zabraa
mnie na Olimp i tam wychowaa, poniewa on by zbyt zajty. Nie spodobao jej si
to. Powiedziaa, e wychowywanie herosw jest zadaniem ich miertelnych
rodzicw.
- Ale jak... To znaczy, chyba nie urodzia si w szpitalu?
- Ojciec znalaz mnie na progu swojego domu w zotej koysce, zostaam
przyniesiona z Olimpu przez Zefira, Zachodni Wiatr. Wydaje si, e mj ojciec
powinien uzna to za cud, nie? Wiesz, zrobi jakie zdjcia cyfrwk albo co. Ale dla
niego moje istnienie zawsze byo najwikszym kopotem, jaki mg go spotka w
yciu. Kiedy miaam pi lat, oeni si i cakiem zapomnia o Atenie. Mia
zwyczajn" mierteln on i dwjk zwyczajnych" miertelnych dzieci i usiowa
udawa, e ja nie istniej.
Patrzyem przez okno pocigu. Mijalimy wanie jakie upione miasteczko. Bardzo
chciaem pocieszy Annabeth, ale nie miaem pojcia, jak mgbym to zrobi.
- Moja mama wysza za okropnego faceta - powiedziaem.
- Grover powiedzia, e zrobia to po to, eby mnie chroni, ukry mnie w zapachu
ludzkiej rodziny. Moe twj tato te tak myla.
Annabeth obracaa w palcach paciorki swojego naszyjnika. Zacisna do na zotym
uczelnianym piercieniu zawieszonym midzy nimi. Przyszo mi do gowy, e ten
piercie musi by pamitk po ojcu. Zastanawiaem si, dlaczego to nosi, skoro tak
go nienawidzi.
- Nic go nie obchodz - powiedziaa. - Jego ona - moja macocha - traktowaa mnie
jak wira. Nie pozwalaa mi si bawi ze swoimi dziemi. Ilekro dziao si co
niebezpiecznego... wiesz, te sprawy z potworami... oboje patrzyli na mnie z
niechci, jakby chcieli powiedzie Jak miesz naraa nasz rodzin?". W kocu
zrozumiaam. Nie chcieli mnie. Uciekam.
- Ile miaa lat?
- Siedem. To byo w tym samym roku, kiedy zaczam nauk w obozie.
- Ale... przecie nie moga sama dosta si na Wzgrze Herosw.
- Nie byam sama, nie. Atena czuwaa nade mn, wskazaa mi pomoc.
Zaprzyjaniam si z do niezwykymi osobami, ktre si mn zajy, w kadym
razie na krtki czas.

Chciaem zapyta, co si stao, ale Annabeth ewidentnie pogrya si we


wspomnieniach. Wsuchiwaem si wic w chrapanie Grovera i wpatrywaem si w
przemykajce za oknem pogrone w ciemnoci pola Ohio.
Pod koniec drugiego dnia naszej podry pocigiem, trzynastego czerwca, osiem dni
przed letnim przesileniem, przejechalimy przez wyzocone wzgrza nad rzek
Missisipi i przed nami ukazao si miasto St. Louis.
Annabeth nachylia si do okna, eby zobaczy Bram Zachodu - ogromny uk, ktry
moim zdaniem wyglda jak uchwyt wielkiej torby na zakupy przerzucony nad
miastem.
- Chciaabym co takiego zrobi - westchna Annabeth.
- Co? - zapytaem.
- Zbudowa co takiego. Widziae kiedykolwiek Partenon, Percy?
- Tylko na obrazkach.
- Kiedy zobacz go na wasne oczy. I wybuduj najwiksz na wiecie wityni dla
bogw. Budynek, ktry przetrwa tysice lat.
Rozemiaem si.
- Chcesz zosta architektem?
Nie wiem, czemu wydao mi si to mieszne. Zabawna bya ju sama prba
wyobraenia sobie Annabeth siedzcej spokojnie i rysujcej przez cay dzie.
Zarumienia si.
-Tak, architektem. Atena oczekuje od swoich dzieci tworzenia, a nie tylko burzenia, jak
ma to w zwyczaju pewien bg trzsie ziemi, skoro ju przy tym jestemy.
Wpatrywaem si we wzburzone brzowe fale Missisipi.
- Przepraszam - powiedziaa Annabeth. - To byo wredne.
- Nie moemy cho troch wsppracowa? - zapytaem bagalnie. - To znaczy... czy
Atenie i Posejdonowi zdarzyo si kiedykolwiek zrobi co razem?
Annabeth rozmylaa przez chwil.

- No chyba... rydwan - powiedziaa niepewnie. - Mama go wymylia, ale to


Posejdon stworzy konie z piany wzburzonych morskich fal. Musieli wic
wsppracowa, eby zoy jedno z drugim.
- W takim razie my te moemy wsppracowa. Zgoda?
Wjechalimy do miasta. Annabeth nie odrywaa wzroku od znikajcego za
budynkiem hotelowym uku Bramy Zachodu.
- Niech bdzie - powiedziaa w kocu.
Zatrzymalimy si na dworcu kolejowym w centrum miasta. Goniki powiadomiy
nas, e mamy trzy godziny postoju przed odjazdem do Denver.
Grover wyprostowa nogi.
- Je - powiedzia, jeszcze zanim na dobre otworzy oczy.
- Wstawaj, kozonogu - powiedziaa Annabeth. - Idziemy zwiedza miasto.
- Zwiedza?
- Brama Zachodu - odrzeka. - To moe by dla mnie jedyna szansa, eby wyjecha
na gr uku. Idziesz czy nie?
Wymienilimy spojrzenia z Groverem.
Chciaem odmwi, ale uznaem, e skoro Annabeth si upara, nie powinnimy
raczej pozwala jej na samotn wycieczk.
Grover wzruszy ramionami.
- Moe jest tam bar bez potworw.
uk znajdowa si okoo kilometra od dworca. Pnym popoudniem nie byo
wielkiej kolejki do wjazdu na gr. Przeszlimy szybko przez podziemne muzeum,
gdzie obejrzelimy kryte wozy osadnikw i inne mieci z dziewitnastego wieku.
Wcale nie byo to bardzo interesujce, ale Annabeth opowiadaa nam znacznie
ciekawsze rzeczy o konstrukcji samego uku, a Grover podsuwa mi galaretki, wic
w sumie nie byo tak le.
Nie przestawaem si jednak rozglda dookoa, lustrujc ludzi stojcych w kolejce.
- Wyczuwasz cokolwiek? - spytaem szeptem Grovera.
Unis nos nad torebk z cukierkami na tyle, eby powszy.

- Jestemy pod ziemi - powiedzia z niesmakiem. - Pod ziemi zawsze cuchnie


potworami. Co moe nic nie znaczy.
Ja jednak miaem ze przeczucia. Co mi podpowiadao, e nie powinno nas tam by.
- Ej, ludzie - odezwaem si. - Znacie symbole potgi bogw?
Annabeth oderwaa si od tabliczki opisujcej sprzt, jakiego uyto przy budowie
uku, i spojrzaa na nas.
- Co?
- Wiesz, Ha...
Grover odchrzkn.
- Jestemy w miejscu publicznym... Masz na myli znajomych z dolnych piter?
- Aha, no tak - mruknem. - Znajomego z samego dou. Czy on nie ma takiej czapki
jak Annabeth?
- Mwisz o hemie mroku - odpara Annabeth. - Owszem, to jego symbol wadzy.
Widziaam go obok jego tronu podczas posiedzenia rady w zimowe przesilenie.
- On tam by? - spytaem.
Potakna.
- To jedyny dzie, w ktrym wolno mu odwiedza Olimp... Najciemniejszy dzie
roku. Ale jeli to, co syszaam, jest prawd, to jego hem jest znacznie potniejszy
od mojej czapeczki niewidki...
- Pozwala mu zamienia si w ciemno - potwierdzi Grover. - Moe wtopi si w
cie i przechodzi przez ciany. Nie sposb go dotkn, zobaczy ani usysze. Poza
tym jest w stanie wytworzy tak aur przeraenia, e oszalejesz lub serce przestanie
ci bi. Jak mylisz, dlaczego wszystkie mylce stworzenia boj si ciemnoci?
- Ale w takim razie... skd wiemy, e jego nie ma tutaj, e nas nie obserwuje? zapytaem.
Annabeth i Grover wymienili spojrzenia.
- Nie wiemy - powiedzia Grover.
- Dziki, od razu si lepiej poczuem - odrzekem. - Masz jeszcze jakie niebieskie
elki?

Prawie udao mi si uspokoi skoatane nerwy, kiedy zobaczyem maleki wagonik


kolejki, ktrym mielimy si dosta na gr uku, i poczuem, e zaczynaj si
problemy. Nienawidz zamknitych miejsc. Doprowadzaj mnie do szau.
Wcisnlimy si do wagonika razem z grub kobiet trzymajc na rku pekiczyka w
obroy z krysztau grskiego. Uznaem, e to musia by pekiczyk - przewodnik
niewidomych, poniewa aden ze stranikw nie protestowa.
Zaczlimy wjeda na gr. Nigdy wczeniej nie jechaem kolejk poruszajc si
po uku i mojemu odkowi si to najwyraniej nie podobao.
- Bez rodzicw? - spytaa gruba kobieta.
Miaa oczy jak paciorki, ostre, brudne od kawy zby, obwisy dinsowy kapelusz
oraz dinsow sukienk, spod ktrej wylewao si obfite ciao do tego stopnia, e
wygldaa jak dinsowy balon.
- Zostali na dole - odpowiedziaa Annabeth. - Maj lk wysokoci.
- Och, moje biedactwa.
Pekiczyk zawarcza.
- Spokojnie, lwi pyszczku - powiedziaa do niego kobieta. - Zachowuj si jak naley.
Pies mia paciorkowate oczy podobnie jak jego wacicielka. Inteligentne i zoliwe.
- On ma na imi Lwipyszczek?
- Nie - odpara kobieta.
Umiechna si, jakby to wszystko wyjaniao.
Taras widokowy na szczycie uku przypomina mi obit wykadzin puszk. Z
mnstwa maych okienek po jednej stronie wida byo miasto, po drugiej rzek.
Widok by pikny, ale jeli istnieje co, czego nie znosz bardziej od zamknitej
przestrzeni, to jest to zamknita przestrze sto osiemdziesit metrw nad ziemi.
Marzyem o tym, ebymy sobie stamtd jak najszybciej poszli.
Annabeth nawijaa o konstrukcji nonej i o tym, e ona zrobiaby wiksze okna oraz
zaprojektowaa przezroczyst podog. Ewidentnie mogaby tam spdzi p dnia,
ale na moje szczcie stranik obwieci, e taras widokowy zamyka si za kilka
minut.

Pokierowaem Grovera i Annabeth w kierunku wyjcia, wpakowaem ich do kolejki i


wanie miaem wsiada, kiedy zorientowaem si, e w rodku jest ju dwjka innych
turystw. Dla mnie zabrako miejsca.
- Nastpny wagonik, mody czowieku - powiedzia stranik.
- Wysiadamy - powiedziaa Annabeth. - Zaczekamy z tob.
To zajoby jeszcze wicej czasu i narobioby baaganu, wic odpowiedziaem:
- Jedcie, spotkamy si na dole.
Grover i Annabeth wygldali na zaniepokojonych, ale nie wysiedli. Drzwi windy
zamkny si. Wagonik znikn na pochyoci.
Na tarasie widokowym zostali oprcz mnie rodzice z maym chopcem, stranik i
gruba kobieta z pekiczykiem.
Umiechnem si do niej niepewnie. Odpowiedziaa umiechem, byskajc midzy
zbami rozdwojonym jzykiem.
Chwila.
Rozdwojonym jzykiem?
Zanim zdyem si zastanowi, czy naprawd to widziaem, pekiczyk zeskoczy
na podog i zacz ujada.
- Spokojnie, lwi pyszczku - powiedziaa kobieta. - Czy to wyglda na odpowiedni
chwil? Nie przy tych wszystkich miych ludziach.
- Piesek! - zawoa may chopiec. - Mamo, piesek!
Rodzice odcignli go od psa.
Pekiczyk szczerzy na mnie zby, a z jego czarnych warg kapaa lina.
- No dobrze, crciu - westchna kobieta. - Skoro nalegasz.
Poczuem, e co mnie ciska w odku.
- Ekhem, czy pani mwi do tej psiej cholery: crciu?
- To jest Chimera, mj drogi - poprawia mnie gruba kobieta - a nie cholera. C za
ignorancja.

Podwina rkawy dinsowej sukienki, ukazujc zielon, pokryt uskami skr rk.
Umiechna si i zobaczyem, e zamiast zbw ma ky. renice jej oczu byy
wskimi szparkami, jak u gada.
Pekiczyk ujada coraz goniej i z kadym szczekniciem rs coraz bardziej.
Najpierw do rozmiarw dobermana, nastpnie lwa. Szczekanie zmienio si w ryk.
Chopczyk zacz wrzeszcze. Rodzice pocignli go w stron wyjcia, prosto na
stranika, ktry sta jak zamurowany, wpatrujc si w potwora.
Chimera bya teraz tak wielka, e grzbietem ocieraa si o sklepienie. Miaa eb lwa z
obryzgan krwi grzyw, ciao i kopyta ogromnej kozy, wowy ogon - a waciwie
dugiego na trzy metry pytona wyrastajcego z wochatego zadka. Psia obroa z
krysztau grskiego wci tkwia na jej szyi, a na plakietce wielkoci talerza dao si
teraz bez trudu przeczyta: CHIMERA - WCIEKA, ZIEJCA OGNIEM,
JADOWITA - ZNALAZCA PROSZONY JEST O TELEFON DO TARTARU, WEWN.
954.
Zorientowaem si, e nawet nie odetkaem miecza. Rce mi zdrtwiay.
Znajdowaem si w odlegoci trzech metrw od krwawego pyska Chimery i
wiedziaem, e jeli tylko si porusz, bestia zaatakuje.
Wowa kobieta sykna w sposb, ktry mgby uj za rodzaj miechu.
- Powiniene czu si zaszczycony, Percy Jacksonie. Pan Zeus rzadko pozwala mi
podda herosa prbie przy pomocy jednego z moich dzieci. Jam jest Matk
Potworw, jam jest straszliwa Echidna!
Gapiem si na ni jak gupi.
- Echidna... cea? - zapytaem, bo nic mdrzejszego nie przyszo mi do gowy.
Zawya, a jej gadzia twarz zmienia barw z brzowej na zielon z wciekoci.
- Jak miesz si ze mnie wymiewa? Jak miesz myli mnie z jakim gupim
zielskiem? Za to, Percy Jacksonie, zginiesz zgadzony przez moj crci!
Chimera rzucia si na mnie, zgrzytajc lwimi zbami. Udao mi si uskoczy na bok w
chwili, gdy kapna paszcz.
Wyldowaem koo rodziny z maym chopcem i stranika, ktrzy w tej chwili
wrzeszczeli unisono, usiujc otworzy drzwi awaryjne.

Nie mogem pozwoli, eby co im si stao. Odetkaem miecz, przebiegem na drug


stron tarasu i wrzasnem:
- Hej, lwi pyszczku!
Chimera zawrcia szybciej, ni mgbym si spodziewa.
Zanim zdyem zamachn si mieczem, otworzya pysk, zionc prosto na mnie
ogniem i smrodem takim, jaki mgby si unosi nad najwikszym grillowiskiem
wiata.
Rzuciem si szczupakiem w przd. Wykadzina na pododze wybuchna ogniem, a
ar by tak wielki, e niemal spali mi rzsy.
Tam, gdzie staem jeszcze przed chwil, w cianie uku ziaa poszarpana dziura
otoczona dymicym, stopionym metalem.
Super, pomylaem. Wanie rozwalilimy wany zabytek.
Orkan by ju lnicym spiowym ostrzem w mojej doni, wic kiedy Chimera
zaszarowaa ponownie, rbnem j w kark.
By to niewybaczalny bd. Ostrze odbio si od obroy. Usiowaem odzyska
rwnowag, ale do tego stopnia skupiem si na obronie przed ognist lwi paszcz, e
kompletnie zapomniaem o wowym ogonie a do chwili, kiedy zwin si i wbi mi
zby w ydk.
Poczuem si tak, jakby kto podpali mi nog. Usiowaem wbi Orkana w pysk
Chimery, ale wowy ogon trzyma mnie za nogi i usiowa przewrci, a w kocu
wypuciem z rki miecz, ktry wylecia przez dziur w cianie i spad do Missisipi.
Udao mi si wsta, ale wiedziaem, e nie mam ju szans. Zostaem pozbawiony
broni. Czuem, jak miertelna trucizna rozchodzi si po moim ciele. Przypomniay mi
si sowa Chejrona, e Anaklysmos zawsze do mnie powrci, ale kiesze bya pusta.
Moe spad za daleko. Albo moe wraca jedynie wtedy, kiedy zgubio si dugopis.
Nie miaem pojcia, a wygldao na to, e nie poyj do dugo, eby si dowiedzie.
Zaczem si cofa w kierunku dziury w cianie. Chimera suna ku mnie, warczc i
plujc dymem. Wowa kobieta, Echidna, zarechotaa.
- Dzi prawdziwych herosw ju nie ma, co?

Potwr wyda grony pomruk. Ociga si z wykoczeniem mnie, skoro ju mnie


uksi.
Zerknem na stranika i rodzin turystw. Chopiec kry si za nogami ojca.
Musiaem jako obroni tych ludzi. Nie mogem po prostu... umrze. Usiowaem
myle, ale cae moje ciao pono. Czuem zawroty gowy. Nie miaem miecza. Ku
mnie skrada si wielki, ziejcy ogniem potwr, a obok staa jego mamusia. A ja si
baem.
Nie miaem dokd ucieka, stanem wic na krawdzi dziury. Daleko pode mn
poyskiwaa rzeka.
Czy jeli umr, potwory sobie pjd? Czy zostawi ludzi w spokoju?
- Jeli jeste synem Posejdona - sykna Echidna - nie powiniene ba si wody.
Skacz, Percy Jacksonie. Poka mi, e woda ci nie skrzywdzi. Skocz i odzyskaj swj
miecz. Poka, e jeste godny swojej krwi.
Jasne, pomylaem. Czytaem kiedy, e skok do wody z wysokiego pitra niczym si
nie rni od skoku na beton. Skaczc z miejsca, w ktrym si znajdowaem, mogem
jedynie roztrzaska si na miazg.
Pysk Chimery byszcza czerwono: potwr gotowa si do kolejnego uderzenia.
- Brak ci wiary - powiedziaa Echidna. - Nie ufasz bogom. Nie mog ci wini, may
tchrzu. Lepiej umrzyj od razu. Bogowie ci nie ufaj. Trucizna jest w twoim sercu.
Miaa racj: umieraem. Czuem, jak oddech mi zwalnia. Nikt nie by w stanie mnie
uratowa, nawet bogowie.
Odwrciem si i spojrzaem na wod. Przez moje myli przemkn cie ciepego
umiechu mojego ojca, kiedy byem may. Musia mnie widzie. Musia mnie
odwiedza, kiedy leaem w koysce.
Przypomniaem sobie wirujcy, zielony trjzb, ktry pojawi si nad moj gow tej
nocy, kiedy zdobywalimy sztandar i kiedy Posejdon uzna mnie za swojego syna.
Ale to nie byo morze. To bya Missisipi w samym rodku Ameryki. Tu nie bdzie
Pana Mrz.
- Gi, niedowiarku - sykna Echidna, Echidna Chimera pluna we mnie supem
ognia.

Odwrciem si i skoczyem. Ubranie na mnie pono, w yach krya trucizna, a ja


spadaem do rzeki.

ROZDZIA XIV POSZUKIWANY


PERCY JACKSON

Bardzo chciabym mc powiedzie, e w drodze na d nachodziy mnie gbokie


przemylenia i doznawaem nagych objawie, e pogodziem si z wasn
miertelnoci, miaem si mierci w twarz itd.
A tak naprawd to jak byo? Naprawd mylaem po prostu
Aaaaaaauuuuuuaaaaaaa!".
Rzeka zmierzaa w moim kierunku z szybkoci tira. Pd powietrza wyrywa mi
oddech z piersi. Wiee, wieowce i mosty pojawiay si i znikay z wizji, wykonujc
najdziksze akrobacje.
A potem Pluuu-buuum!
Olepienie bbelkami. Tonem w mroku, pewny, e skocz wcinity w
stumetrowy mu i zgin na zawsze.
Nie czuem jednak blu po zderzeniu z wod. Opadaem teraz powoli, a pcherzyki
powietrza askotay mnie po palcach. Spoczem spokojnie na dnie rzeki. Sum
wielkoci mojego ojczyma umkn w mrok. Wok mnie pyna chmura muu i
obrzydliwych mieci: butelek po piwie, starych butw i plastikowych toreb.
Zaczem sobie uwiadamia kilka rzeczy: po pierwsze, e nie rozpaszczyem si jak
nalenik. Nie upiekem si na ywym ogniu. Nie czuem ju nawet palcej trucizny
Chimery w yach. yem, a to ju byo dobrze.
Kolejne zdumienie: nie byem mokry. Znaczy si, czuem wok siebie chd wody.
Widziaem miejsca, gdzie ugasia ogie na moim ubraniu. Ale kiedy dotykaem
koszulki, bya cakiem sucha.
Spojrzaem na przepywajce wok mnie mieci i chwyciem star zapalniczk.
Niemoliwe, pomylaem.
Nacisnem. Pojawia si iskra, a nastpnie maleki pomyczek. Na samym dnie
Missisipi.
Wycignem z nurtu przemoknite opakowanie z hamburgera i natychmiast papier
wysech. Podpaliem go bez najmniejszego kopotu. Ale kiedy tylko wypuciem go z
rki, pomie zgas, a papier zmieni si w olizgego miecia. Niesamowite.
Najwiksze zdziwienie przyszo jednak na kocu: oddychaem. Znajdowaem si pod
wod, a jednak oddychaem normalnie.

Wstaem. Tkwiem po kolana w mule. Nogi si pode mn trzsy. Rce dray.


Powinienem ju nie y. To, e jednak yem, wydawao si... no c, cudem. W
mylach usyszaem kobiecy gos, brzmicy troch jak gos mamy: Co si mwi,
Percy ?
- Ekhem... dzikuj. - Pod wod brzmiaem jak na nagraniach, jak duo starsze
dziecko. - Dzikuj... ojcze.
Zero odpowiedzi. Tylko cienie pyncych rzek mieci, ogromny sum przemykajcy
gdzie w pobliu, blask zachodzcego soca na powierzchni wody nade mn,
zalewajcy wszystko powiat w kolorze toffi.
Dlaczego Posejdon mnie uratowa? Im duej o tym mylaem, tym wikszy czuem
wstyd. Wczeniej kilka razy mi si poszczcio. Przeciwko czemu takiemu jak
Chimera nie miaem najmniejszych szans. Ci nieszczni ludzie na szczycie uku
zapewne upiekli si na skwarki. Nie byem w stanie ich ochroni. aden ze mnie heros.
Moe powinienem zosta tu, z sumem, doczy do ryb.
Plum-plum-plum. Nade mn przetoczyy si opatki koa statku rzecznego,
rozrzucajc mu.
A niecae dwa metry ode mnie znajdowa si mj miecz, ktrego lnica spiowa
gowica wznosia si nad muliste dno.
Znw usyszaem ten kobiecy gos: We miecz, Percy. Twj ojciec wierzy w ciebie. Tym
razem byem pewny, e to nie jest wytwr mojej wyobrani. Ten gos nie odzywa si
w moich mylach. Dobiega ze wszystkich stron, rozchodzc si po wodzie jak fale.
- Gdzie jeste? - zawoaem.
I zobaczyem j poprzez mrok - kobiet koloru wody, zjaw w nurcie rzeki, unoszc
si tu nad moim mieczem. Miaa dugie, falujce wosy, a jej ledwie widoczne oczy
miay podobnie zielon barw jak moje.
Poczuem, e co mnie ciska w odku.
- Mamo? - powiedziaem.
Nie, dziecko, jestem tylko posacem, ale los twojej matki nie jest a tak straszliwy,
jak sobie wyobraasz. Przybd na pla w Santa Monica.
- e co?

Taka jest wola twojego ojca. Zanim zejdziesz do Podziemia, musisz uda si do Santa
Monica. Prosz, Percy, nie zatrzymuj mnie na duej. Ta rzeka jest dla mnie zbyt
brudna.
- Ale... - byem pewny, e ta kobieta bya moj mam albo przynajmniej jej obrazem. Kim... jak...
Chciaem jej zada mnstwo pyta, ale sowa grzzy mi w gardle.

Nie mog duej zosta, dzielny modziecze - odpowiedziaa kobieta. Wycigna


przed siebie rk i poczuem, e strumie wody dotyka mojej twarzy niczym
pieszczota doni. Jed do Santa Monica! I, Percy, nie ufaj darom...
Jej gos rozpyn si.
- Darom? - spytaem. - Jakim darom? Zaczekaj!
Zrobia ostatni wysiek, eby jeszcze co powiedzie, ale dwik nie dotar ju do mnie.
Jeli to bya moja mama, utraciem j ponownie.
Miaem ochot si utopi. By jednak pewien problem: moja odporno na tonicie.
Twj ojciec wierzy w ciebie, powiedziaa.
No i nazwaa mnie dzielnym... chyba e akurat wtedy mwia do suma.
Brnc w mule, podszedem do Orkana i chwyciem go za rkoje. Chimera moe
cigle gdzie tam czyha wraz ze swoj wow matk, w nadziei, e mnie wykoczy.
A poza tym z pewnoci pojawi si miertelnicza policja, usiujc dociec, kto wybi
dziur w Bramie Zachodu. Jeli mnie znajd, mog mie do mnie par pyta.
Zatkaem miecz i wsadziem dugopis do kieszeni.
- Dzikuj, ojcze - powiedziaem raz jeszcze w kierunku mrocznej wody.
Po czym odbiem si od mulistego dna i wypynem na powierzchni.
Wypezem na brzeg obok pywajcego McDonalda.
Par krokw dalej Bram Zachodu otaczay samochody wszelkich moliwych sub
miasta St. Louis. W grze kryy policyjne helikoptery. Tum gapiw obudzi we
mnie wspomnienia nowojorskiego Times Square w sylwestra.
- Mamo! - zawoaa stojca tu obok maa dziewczynka. -Ten chopiec wanie
wyszed z rzeki!
- To dobrze, kochanie - odpowiedziaa jej mama, wychylajc si, eby zobaczy
karetki.
- Ale jest suchy!
- To dobrze, kochanie. Przed kamer staa reporterka.
- Prawdopodobnie nie by to atak terrorystyczny, ale na razie jest zbyt wczenie,
eby o czymkolwiek wyrokowa. Zniszczenia, jak widzimy, s znaczne. Bdziemy
prbowali porozmawia z kim z ocalaych, eby potwierdzi doniesienia naocznych
wiadkw, ktrzy twierdz, e kto wypad z okna.
Ocalaych. Poczuem wielk ulg. Moe stranik i tamta rodzina wyszli jednak z tego
cao. Miaem te nadziej, e nic si nie stao Annabeth ani Groverowi.

Usiowaem przepchn si przez tum, eby zobaczy, co dzieje si za policyjn


tam.
- ...nastoletni chopiec - mwi inny reporter. - Kana Pity dowiedzia si, e kamery
przemysowe zarejestroway obraz nastolatka, ktry dosta ataku szau na tarasie
widokowym, co w jaki sposb spowodowao ten dziwaczny wybuch. Trudno w to
uwierzy, John, ale tak wanie si mwi. Nadal nie ma adnych doniesie o
ofiarach...
Spuciem nisko gow i zaczem si wycofywa. Obejcie policyjnej blokady zajo
mi troch czasu. Mundurowi i dziennikarze byli wszdzie.
Niemal straciem ju nadziej na odnalezienie Annabeth i Grovera, kiedy usyszaem
znajome beczenie.
- Peeercy!
Odwrciem si i wyldowaem w niedwiedzim - a moe raczej kozim ucisku
satyra.
- Mylelimy ju, e wyldowae najkrtsz drog w Hadesie! - powiedzia.
Annabeth staa za nim, usiujc wyglda na zagniewan, ale nawet po niej wida byo
ulg na mj widok.
- Nie mona ci zostawi samego ani na minut! Co si stao?
- Tak jakby spadem.
- Percy! Dwiecie metrw?
Za nami rozlegy si krzyki policjantw.
- Zrobi przejcie!
Tum rozstpi si i obok nas przebiegli sanitariusze z lec na noszach kobiet.
Rozpoznaem w niej natychmiast matk tego chopca, ktrego widziaem na tarasie
obserwacyjnym.
- A potem ten olbrzymi pies, ogromny, ziejcy ogniem peki...
- Oczywicie, prosz pani - powiedzia sanitariusz. - Prosz si uspokoi. Pani
rodzinie nic si nie stao. Lekarstwo zaczyna dziaa.
- Nie zwariowaam! Chopak wyskoczy przez dziur w cianie, a potwr znikn. W tej samej chwili dostrzega mnie. - To on! To ten chopak!
Odwrciem si szybko, cignc za sob Annabeth i Grovera. Zniklimy w tumie.
- O co chodzi? - spytaa nieznoszcym sprzeciwu tonem Annabeth. - Czy ona mwi o
tym pekiczyku z windy?

Opowiedziaem im wszystko o Chimerze, Echidnie, o tym, jak daem nura, i o tym,


co powiedziaa mi kobieta pod wod.
- Rety - powiedzia Grover. - Musimy dostarczy ci do Santa Monica! Nie moesz
ola wezwania od ojca.
Zanim Annabeth zdya cokolwiek odpowiedzie, minlimy kolejnego reportera
przekazujcego wiadomo dnia, a ja omal nie zemdlaem, syszc, co mwi.
- ...Percy Jackson. Zgadza si, Dan. Kana Dwunasty dowiedzia si, e chopak,
ktry mg spowodowa dzisiejszy wybuch, pasuje do opisu modego czowieka
poszukiwanego przez policj w zwizku z powanym wypadkiem autobusowym,
jaki mia miejsce w New Jersey trzy dni temu. Policja sdzi, e chopak przemieszcza
si na zachd. Pokazujemy wszystkim widzom zdjcie Percy'ego Jacksona.
Skoczylimy za furgonetk stacji telewizyjnej i popdzilimy w zauek.
- Zacznijmy od tego, co najwaniejsze - powiedziaem Gro-verowi. - Musimy
wydosta si z miasta!
Udao nam si jako przemkn z powrotem na dworzec niezauwaonym.
Wsiedlimy do pocigu tu przed jego odjazdem do Denver. Wagony potoczyy si na
zachd, pozostawiajc za sob policyjne wiata odbijajce si w oknach wieowcw
St. Louis.

ROZDZIA XV BG FUNDUJE NAM


CHEESEBURGERY

Nastpnego dnia, czternastego czerwca po poudniu, siedem dni przed letnim


przesileniem, nasz pocig wtoczy si do Denver. Nie jedlimy nic od poprzedniego
wieczoru, kiedy jeszcze w Kansas odwiedzilimy wagon restauracyjny. Nie
kpalimy si od wyjazdu ze Wzgrza Herosw i miaem wraenie, e nie sposb
byo tego ukry.
- Sprbujmy skontaktowa si z Chejronem - powiedziaa Annabeth. - Chciaabym z
nim pogada o tym duchu w rzece.
- Nie moemy uywa telefonw, nie?
- Nie mwi o telefonach.
Przez nastpne p godziny snulimy si po centrum miasta, a ja nijak nie mogem
wymyli, czego Annabeth szukaa. Powietrze byo suche i gorce, co wydawao si
dziwne po wilgoci panujcej w St. Louis. Gdziekolwiek si obrcilimy, czuem na
sobie spojrzenie Gr Skalistych. Wyglday jak wielka fala przypywu, majca zala
miasto.

Wreszcie znalelimy pust samoobsugow myjni samochodow. Podeszlimy do


stanowiska pooonego najdalej od ulicy i rozgldalimy si, czy nie jedzie policja.
Bylimy trojgiem nastolatkw bez samochodu krccych si po myjni - kady gliniarz,
ktry zasuguje na swoj pensj, uznaby to za podejrzane.
- Co waciwie bdziemy robi? - spytaem, kiedy Grover zdj szlauch z haka.
- Siedemdziesit pi centw - mrukn ponuro. - Mam ju tylko dwie
wierdolarwki. A ty, Annabeth?
- Co ty - odpowiedziaa. - Spukaam si w wagonie restauracyjnym.
Wycignem z kieszeni ostatnie drobne i podaem Grove-rowi wierdolarwk,
wic zostay mi dwie piciocentwki i drachma zabrana z biura Meduzy.
- wietnie. Wystarczyby nawet spryskiwacz, ale przerywa, a poza tym palce bol od
naciskania.
- O czym ty mwisz?
Wrzuci wierdolarwki do automatu i ustawi pokrto w pozycji DELIKATNA
MGIEKA.
- O iryfonie.
- Od irygacji?
- Od Irydy - poprawia mnie Annabeth. - Bogini tczy Iris przekazuje wiadomoci
bogw. Jeli umie si odpowiednio poprosi, a ona nie jest zbyt zajta, zrobi to te
dla herosw.
- Wzywacie bogini szlauchem?
Grover skierowa wylot w gr i woda trysna, tworzc gst, bia mgiek.
- A znasz atwiejszy sposb, eby zrobi tcz? Oczywicie pnopopoudniowe
wiato pado na kropelki,
zaamujc si w wiele kolorw.
Annabeth wycigna do mnie rk.
- Daj mi drachm. Podaem jej monet. Uniosa j nad gow.
- Bogini, przyjmij nasz ofiar.
Rzucia drachm w tcz. Moneta znikna ze zotym byskiem.
- Wzgrze Herosw - zadaa Annabeth. Przez moment nic si nie dziao.
Chwil pniej patrzyem przez mg na pola truskawek i zatok Long Island w
oddali. Miaem wraenie, e siedzimy na werandzie Wielkiego Domu. Tyem do nas

przy porczy sta jasnowosy chopak w szortach i pomaraczowej koszulce. W rce


trzyma spiowy miecz i najwyraniej wpatrywa si z uwag w co na ce.
- Luk! - zawoaem.
Odwrci si z oczami szeroko otwartymi ze zdumienia. Mgbym przysic, e sta
trzy kroki ode mnie za zason mgieki, ale widziaem tylko tyle, ile miecio si w
tczy.
- Percy! - Twarz z nieodczn blizn rozpromienia si. -I Annabeth? Bogom niech
bd dziki! Wszystko u was w porzdku?
- Tak... wszystko... dobrze - wyjkaa Annabeth, rozpaczliwie usiujc wygadzi
brudn koszulk i odsun z twarzy brudne wosy. - Mylelimy... e moe
Chejron... to znaczy...
- Jest przy domkach. - Umiech znik z twarzy Luke'a. -Mamy pewien problem z
obozowiczami. Ale co u was sycha? Grover zdrowy?
- Jestem tutaj! - zawoa Grover. Trzymajc szlauch jedn rk, przybliy si tak,
eby znale si w polu widzenia Luke'a. - Jaki problem?
W tej samej chwili do myjni wjechaa wielka limuzyna z puszczonym na cay regulator
hip-hopem. Kiedy samochd ustawi si w ssiednim boksie, basy zaczy wibrowa
tak, e beton pod nogami dra.
- Chejron musia... Co to za haas? - krzykn Luke.
- Zaraz si tym zajm! - odkrzykna Annabeth. Chyba si cieszya, e bdzie moga
zej z wizji. - Chod, Grover!
- Co? - spyta Grover. - Ale...
- Daj Percy'emu szlauch i chodmy! - rozkazaa. Wymamrota co tam, e
dziewczyny trudniej zrozumie ni
Wyroczni Delfick, ale poda mi wa i poszed za Annabeth.
Niele si natrudziem ze strumieniem wody, eby zapa tcz i widzie Luke'a.
- Chejron musia opanowa sytuaq' - Luk usiowa przekrzycze muzyk. - Ludzie
s strasznie podenerwowani, Percy. Wycieka sprawa Zeus kontra Posejdon. Nie
bardzo wiemy, jak to si stao... Pewnie to ta sama kanalia, co wezwaa piekielnego
ogara. I teraz obozowicze opowiadaj si po jednej z dwch stron. Jak podczas wojny
trojaskiej. Tak to teraz wyglda, e Afrodyta, Ares i Apollo s po stronie Posejdona,
a Atena wspiera Zeusa.
Wzdrygnem si na myl o tym, e domek Clarisse mgby w jakiejkolwiek sprawie
stan po stronie mojego taty. Syszaem, jak Annabeth i jaki kole si kc, ale w
kocu muzyka zdecydowanie przycicha.
- A co u was? - spyta Luke. - Chejron si zmartwi, e si z wami rozmin.

Opowiedziaem mu mniej wicej wszystko, wcznie z moimi snami. Cieszyem si, e


go widz, byo to tak, jakbym na chwil znalaz si z powrotem w obozie - do tego
stopnia, e nie liczyem czasu rozmowy, dopki nie rozleg si ostrzegawczy dzwonek
dystrybutora i zorientowaem si, e zostaa mi tylko minuta.
- Szkoda, e mnie z wami nie ma - powiedzia Luke. - Obawiam si, e std wam za
wiele nie pomoemy, ale suchaj... Tym zodziejem pioruna musia by Hades. By
przecie na Olimpie w przesilenie zimowe. Opiekowaem si wycieczk i widziaem
- Chejron powiedzia, e bogowie nie mog wasnymi rkami zabiera sobie
magicznych przedmiotw.
- To prawda - powiedzia Luke, a na jego twarzy pojawia si niepewno. - Ale...
Hades ma hem mroku. Jak ktokolwiek inny miaby si wemkn do sali tronowej i
ukra piorun piorunw? Musiaby by niewidzialny.
Milczelimy obaj przez chwil, a dotaro do niego, co wanie powiedzia.
- Nie, no! - zawoa - Nie miaem na myli Annabeth. Znam j od zawsze. Ona by
nigdy... rozumiesz, jest dla mnie jak modsza siostra.
Zastanawiaem si, czy Annabeth spodobaoby si to porwnanie. W ssiednim
boksie muzyka ucicha. Jaki mczyzna krzykn przeraony, rozlego si
trzaniecie drzwiami i limuzyna wytoczya si z myjni.
- Id moe zobaczy, co si tam stao - powiedzia Luke. -Aha, czy nosisz moje
skrzydlate buty? Bdzie mi mio, jeli si do czego przydadz.
- Eee... aaa, tak! - staraem si nie zabrzmie jak przyapany na kamstwie. - Jasne,
bardzo si przydaj.
- Naprawd? - Umiechn si promiennie. - Pasuj i w ogle? Strumie wody usta.
Mgieka zacza si rozwiewa.
- Uwaajcie w tym Denver - zawoa jeszcze Luke, ale jego gos by ledwie syszalny.
-1 powiedz Groverowi, e tym razem bdzie lepiej! Nikt nie zamieni si w sosn, jeli
tylko on...
Mgieka z obrazem Luke'a znika. Staem samotnie w mokrej, pustej myjni
samochodowej.
Zza wga wybiegli ze miechem Annabeth i Grover, ale stanli w miejscu na widok
mojej miny. Umiech znikn z twarzy Annabeth.
- Co jest, Percy? Co powiedzia ci Luke?
- Niewiele - skamaem, czujc w odku tak pustk, jaka panowaa w domkach
Wielkiej Trjki. - Chodcie, musimy co zje.

Kilka minut pniej siedzielimy przy metalowym stoliku w barze. Wok nas
rodziny zajaday si burgerami, popijajc je col i sokami.
W kocu podesza do nas kelnerka, unoszc z powtpiewaniem brew.
- Sucham.
- Ekhem, chcielibymy zamwi obiad - powiedziaem.
- A macie czym zapaci, dzieci?
Warga Grovera zadraa. Baem si, e zacznie becze albo, co gorsza, gry
linoleum. Annabeth wygldaa, jakby za chwil miaa zemdle z godu.
Usiowaem wanie wymyli jak zaw historyjk na uytek kelnerki, kiedy
budynkiem wstrzsn grzmot: na krawniku zatrzyma si motocykl wielkoci
maego sonia.
Rozmowy w barze ucichy. Przednie wiato motocykla byo czerwone. Na baku mia
wymalowane pomienie, a po obu stronach zwieszay si pokrowce na sztucery - ze
sztucerami w rodku. Siedzenie byo skrzane - ta skra przypominaa... no, bia
ludzk skr.
Waciciel maszyny wyglda tak, e Rambo na jego widok uciekby z paczem do
mamusi. Mia na sobie czerwon obcis koszulk, czarne dinsy z myliwskim noem
u pasa oraz czarny skrzany paszcz. Nosi poza tym okulary soneczne w czerwonych
oprawkach, a jego twarz bya najokrutniejszym, najdzikszym obliczem, jakie w yciu
widziaem. Go by raczej przystojny, ale w do przeraliwy sposb: czarne wosy
obcite na rekruta, a na policzkach blizny po niezliczonych bjkach. Najdziwniejsze
byo jednak to, e ta twarz wygldaa znajomo.
Kiedy wszed do baru, przez wntrze przelecia gorcy, suchy powiew. Wszyscy
klienci wstali jak zahipnotyzowani, ale motocyklista machn tylko rk lekcewaco i
ludzie usiedli, pograjc si z powrotem w swoich rozmowach. Kelnerka zamrugaa
oczami, jakby kto wanie przewin tam w jej mzgu.
- A macie czym zapaci, dzieci? - spytaa ponownie.
- Ja pac - odpowiedzia motocyklista.
Cho byo tu dla niego za ciasno, przysiad si do naszego stolika, niemal wtaczajc
Annabeth w okno.
Nastpnie podnis wzrok na kelnerk, ktra gapia si na niego.
- Jeszcze tu jeste?
Strzeli w jej kierunku palcami i dziewczyna zesztywniaa, po czym obrcia si,
jakby kto pocign za sznurek, i odmaszerowaa w kierunku kuchni.
Motocyklista wbi we mnie wzrok. Przez czerwone okulary nie sposb byo dostrzec
jego oczu, ale zaczynay wanie wzbiera we mnie paskudne uczucia. Gniew, uraza,

gorycz. Miaem ochot zacz wali piciami w cian. Wszcz bjk z kimkolwiek.
Za kogo ten facet si uwaa?
Umiechn si do mnie szelmowsko.
- To ty jeste dzieckiem starego Wodorosta, co? Powinienem by zaskoczony albo
przeraony, ale czuem si
tak, jakbym patrzy na mojego ojczyma, Gabe'a. Miaem ochot urwa temu facetowi
gow.
- A co ci to obchodzi?
Annabeth rzucia mi ostrzegawcze spojrzenie.
- Percy, to jest... Motocyklista unis rk.
- Jest okej - powiedzia. - Nie przeszkadza mi buntownicza postawa. Dopki
pamitasz, kto tu rzdzi. Wiesz, kim jestem, kuzynku?
Nagle uzmysowiem sobie, dlaczego ten kolo wyglda znajomo. Mia ten sam
paskudnie drwicy wyraz twarzy co niektre dzieci w Obozie Herosw. Te z domku
numer pi.
- Jeste ojcem Clarisse - powiedziaem. - Aresem, bogiem wojny.
Ares rozpromieni si i cign okulary. W miejscu, gdzie powinny by oczy, by
tylko ogie: oczodoy, w ktrych pony miniaturowe eksplozje nuklearne.
- Zgadza si, leszczu. Podobno zamae wczni Clarisse?
- Sama si o to prosia.
- Zapewne. I bardzo dobrze. Nie wtrcam si w walki moich dzieci, wiesz? Mam za
to dla ciebie pewn propozycj.
Kelnerka wrcia z tac pen jedzenia: cheeseburgerw, frytek, smaonej cebuli i
koktajli czekoladowych. Ares poda jej kilka zotych drachm. Spojrzaa nerwowo na
monety.
- To nie s...
Ares wycign swj wielki n i zacz czyci paznokcie.
- Co nie w porzdku, kotku?
Kelnerka przekna lin i odesza ze zotem.
- Nie moesz tak robi - zwrciem si do Aresa. - Nie moesz ot tak straszy ludzi
noem.
Ares zamia si.

- Chyba artujesz. Kocham ten kraj. Najlepiej urzdzone miejsce od czasw Sparty.
Nie nosisz przy sobie broni, leszczu? A powiniene. wiat jest peen
niebezpieczestw. Co przypomina mi o propozycji. Potrzebuj od ciebie przysugi.
- Jak przysug mog wywiadczy bogu?
- Co, na co bg osobicie nie ma czasu. Nic wielkiego. Zostawiem tarcz w
nieczynnym parku rozrywki w tym miecie. Miaem tam... randk z dziewczyn.
Przeszkodzono nam. Zostawiem tarcz. Chciabym, eby mi j przynis.
- A dlaczego sam tam po ni nie wrcisz? Ogie w oczodoach zapon nieco janiej.
- A dlaczego nie zmieni ci w szczura i nie rozjad moim harleyem? Poniewa nie
mam na to ochoty. Bg daje ci moliwo wykazania si, Percy Jacksonie. Zamierzasz
wykaza si tchrzostwem? - Nachyli si ku mnie. - A moe walczysz tylko nad
rzekami, do ktrych mona skoczy w nadziei, e tatu pomoe?
Miaem ochot strzeli go w pysk, ale co mi mwio, e on tylko na to czeka. To moc
Aresa wzbudzaa we mnie gniew. Bardzo chcia, ebym go zaatakowa. Nie
zamierzaem dawa mu tej satysfakcji.
- Nie jestemy zainteresowani - powiedziaem. - Mamy ju zadanie.
W ognistych oczach Aresa ujrzaem rzeczy, ktrych nie miaem ochoty oglda:
krew, dym i ciaa na pobojowisku.
- Wiem wszystko o twojej misji, leszczu. Kiedy to zostao skradzione, Zeus najpierw
rozesa na poszukiwania najlepszych: Apollina, Aten, Artemid, no i oczywicie
mnie. Skoro ja nie byem w stanie wywszy tak potnej broni... - Obliza wargi,
jakby poczu gd na sam myl o piorunie piorunw. -C... Jeli ja nie byem w
stanie tego odnale, to wy nie macie szans. Ale zakadam, e jeste niewinny. Twj
ojciec i ja znamy si nie od dzi. To w kocu ja mu podpowiedziaem, e zodziejem
jest stary Trupi Dech.
- Powiedziae mu, e to Hades ukrad piorun?
- Jasne. Wrobi kogo, eby rozpta wojn. Najstarsza ze sztuczek. Rozpoznaem j
natychmiast. W pewnym sensie powiniene mi dzikowa za t misj.
- Dziki - mruknem ponuro.
- Suchaj, ja jestem hojny. Wykonaj dla mnie niewielk prac, a pomog ci w twoim
zadaniu. Zorganizuj wam wszystkim podr na zachd.
- wietnie sobie sami radzimy.
- Aha, jasne. Bez pienidzy. Bez rodka transportu. Bez pojcia, o co naprawd
chodzi. Pom mi, a moe powiem ci co, co ci si przyda. Co o twojej mamie.
- O mojej mamie? Umiechn si.

- Wreszcie co ci zainteresowao. Park jest jakie ptora kilometra na zachd std,


przy ulicy Delancy. Nie sposb go nie zauway. W rodku szukajcie Tunelu Mioci.
- Co przeszkodzio wam w randce? - spytaem. - Co ci przestraszyo?
Ares wyszczerzy zby, ale widziaem ju kiedy ten wyraz twarzy u Clarisse. W tym
umiechu byo co faszywego, co zdradzao podenerwowanie.
- Masz szczcie, e natkne si na mnie, leszczu, a nie na ktrego z pozostaych
Olimpijczykw. Oni nie przebaczaj bezczelnoci rwnie atwo jak ja. Spotkamy si,
gdy ju zaatwisz t spraw. Nie zawied mnie.
Po tych sowach chyba zemdlaem albo wpadem w jaki trans, poniewa kiedy
otworzyem znw oczy, Aresa nie byo. Ju prawie pomylaem, e caa ta rozmowa
przynia mi si, kiedy zobaczyem wyrazy twarzy Annabeth i Grovera.
- Niedobrze - powiedzia Grover. - Ares ci odnalaz, Percy. Niedobrze.
Wyjrzaem przez okno. Motocykl znik z krawnika.
Czy Ares naprawd wie co o mojej mamie, czy te tylko pogrywa sobie ze mn?
Teraz, kiedy sobie poszed, cay gniew uszed ze mnie. Uwiadomiem sobie, e Ares
zapewne uwielbia miesza ludziom w emocjach. To jest jego moc - podsyca
namitnoci do tego stopnia, e odbieraj zdolno mylenia.
- To pewnie tylko jaka zmyka - oznajmiem. - Dajmy sobie spokj z Aresem.
Wynomy si std.
- Nie moemy - zaprotestowaa Annabeth. - Suchaj, ja tak samo nienawidz Aresa
jak inni, ale nie lekceway si bogw, jeli nie chce si wpa w powane tarapaty.
On wcale nie artowa z t przemian w gryzonia.
Spojrzaem na mojego cheeseburgera, ktry nagle przesta mi si wydawa taki
apetyczny.
- Dlaczego on nas potrzebuje?
- Moe to zadanie, ktre wymaga pomylunku - podsuna Annabeth. - Ares ma si.
I to wszystko. A nawet sia musi czasem ustpi przed rozumem.
- Ale ten park rozrywek... On wydawa si na serio przestraszony. Co moe sprawi,
e bg wojny ucieka w taki sposb?
Annabeth i Grover wymienili nerwowe spojrzenia.
- Obawiam si, e musimy sami sprawdzi - powiedziaa Annabeth.
Soce chowao si ju za grami, kiedy odnalelimy wreszcie park. Sdzc po
napisie, nazywa si on niegdy WODN KRAIN", ale teraz brakowao kilku liter,
tak e z nazwy zostao WOD KAN".

Gwne wejcie byo zamknite na kdk i dodatkowo zabezpieczone drutem


kolczastym. W rodku krte zjedalnie i rury prowadziy do pustych basenw.
Chodnik dookoa zasany by starymi biletami i plakatami. W zapadajcym mroku
miejsce to wygldao smutno i nieco upiornie.
- Jeli Ares przyprowadzi tu dziewczyn na randk - powiedziaem, wpatrujc si w
drut kolczasty - to nie chc wiedzie, jak ta panna wyglda.
- Percy - ostrzega mnie Annabeth. - Wyraaj si z szacunkiem.
- Dlaczego? Podobno nienawidzisz Aresa.
- Ale on jest bogiem. A jego dziewczyna niewtpliwie ma charakterek.
-I lepiej nie krytykuj jej urody - doda Grover.
- A kto to jest? Echidna?
- Nie, Afrodyta - powiedzia Grover, a w jego gosie zabrzmiaa tskna nuta. - Bogini
mioci.
- Wydawao mi si, e ona ma ma - odparem. - Hefajstosa.
- O co ci chodzi? - spyta satyr.
- O nic. - Nagle poczuem gwatown potrzeb zmiany tematu. - Jak si dostaniemy
do rodka?
- Maja! - Buty Grovera wypuciy skrzyda.
Satyr przefrun nad ogrodzeniem, wykonujc po drodze nieplanowane salto, po czym
wyldowa na tyku po przeciwnej stronie. Otrzepa dinsy takim gestem, jakby
wszystko przebiego zgodnie z planem.
- Idziecie?
Annabeth i ja musielimy przedosta si na drug stron w bardziej konwencjonalny
sposb, przytrzymujc sobie nawzajem drut kolczasty, eby dao si nad nim przej.
Cienie wyduay si, kiedy wdrowalimy przez park, rozgldajc si po atrakcjach.
Znalelimy Wysp Brzdcw, Szalone Schody i Parad Bikini.
Nie napady nas adne potwory. Nie syszelimy najlejszego dwiku.
Trafilimy na sklepik z pamitkami, ktrego nawet nie zamknito. Towary wci
leay na pkach: kule z wirujcym niegiem, owki, widokwki, a na wieszakach...
- Ciuchy - powiedziaa Annabeth. - Czyste ciuchy.
- Aha - potaknem. - Ale nie moesz po prostu...
- Patrz, czy kto nie idzie.

Porwaa cae narcze ubra i znika w przebieralni. Kilka minut pniej wychyna
stamtd ubrana w kwieciste szorty z logo parku, wielk czerwon koszulk te z logo
oraz pamitkowe klapki. Przez rami miaa przewieszony firmowy plecaczek,
wyranie wypchany innymi ciuchami.
- A co mi tam. - Grover wzruszy ramionami.
Chwil pniej wszyscy wygldalimy jak chodzce reklamy strupieszaego parku
rozrywki.
Ruszylimy na dalsze poszukiwanie Tunelu Mioci. Miaem wraenie, jakby cay
park wstrzyma oddech.
- A wic Ares i Afrodyta - odezwaem si, eby oderwa myli od wzrastajcej
ciemnoci - maj si ku sobie?
- Odkrycie roku, Percy - odpowiedziaa Annabeth. - Plotki kr od trzech tysicy
lat.
- A co z mem Afrodyty?
- Przecie wiesz. Hefajstos. Kowal. Kaleka od dziecka, zrzucony z Olimpu przez
Zeusa. Nie jest zabjczo przystojny. Wielki talent w rkach, ale Afrodyta raczej nie
zwraca uwagi na umys i talenty, wiesz.
- Podobaj si jej motocyklici.
- Daj spokj.
- Hefajstos wie o tym?
- Och, oczywicie - powiedziaa Annabeth. - Nawet ich kiedy przyapa. Dosownie,
schwyta w zot sie, i zaprosi wszystkich bogw, eby si z nich ponamiewali.
Hefajstos zawsze usiuje ich zawstydzi. Dlatego wanie spotykaj si potajemnie, w
miejscach takich... - Urwaa, spogldajc prosto przed siebie. - Jak to.
Przed sob mielimy pusty basen, ktrym zachwyciliby si skejci: co najmniej
pidziesit metrw rednicy i dno w ksztacie czaszy.
Wok jego brzegu sta z tuzin brzowych kupidynw z rozpostartymi skrzydami i
ukami w rkach. Naprzeciwko nas wida byo wjazd do tunelu, do ktrego zapewne
wpywaa woda w czasach, kiedy park dziaa. Napis powyej gosi, i jest to
EKSCYTUJCA PRZEJADKA MIOSNA - PENA NOWOCZESNO!".
Grover podpez w kierunku krawdzi.
- Spjrzcie tutaj.
Na dnie basenu spoczywaa rowo-biaa dka z dwoma siedzeniami i
baldachimem oraz burtami wymalowanymi w serduszka. Na lewym siedzeniu,
poyskujc w bledncym wietle, leaa tarcza Aresa z polerowanego spiu.

- Zbyt atwo to wyglda - powiedziaem. - Mamy po prostu tam zej i to zabra?


Annabeth przebiega palcami po bazie najbliszego z posgw Kupidyna.
- Tu jest wyryta grecka litera - powiedziaa. - Eta. Zastanawiam si...
- Grover - przerwaem jej - wyczuwasz jakie potwory? Powszy pod wiatr.
-Nie.
- Nie", tak jak w St. Louis nie wyczuwae Echidny, czy naprawd nie?
Grover zrobi uraon min.
- Mwiem ci, e tam byo podziemie.
- Okej, przepraszam. - Wziem gboki oddech. - Schodz na d.
- Id z tob. - Grover nie wyglda, jakby mia na to wielk ochot, ale odniosem
wraenie, e chce mi wynagrodzi to, co wydarzyo si w St. Louis.
- Nie - odparem. - Zosta na grze z twoimi latajcymi butami. Jeste asem
przestworzy, pamitasz? Licz na twoje wsparcie, na wypadek, gdyby co poszo nie
tak.
Grover z dumy a si wyprostowa.
- No, owszem. Ale co moe pj nie tak?
- Nie mam pojcia. To tylko przeczucie. Annabeth, chod ze mn...
- Chyba zwariowae. - Spojrzaa na mnie, jakbym spad z ksiyca, i zaczerwienia
si.
- Co znowu? - spytaem.
- Mam i z tob do czego, co si nazywa Ekscytujca przejadka miosna"?
Umarabym ze wstydu. A jak kto mnie zobaczy?
- A kto miaby ci zobaczy? - Czuem jednak, e rwnie si rumieni. Na
dziewczyny mona liczy pod jednym wzgldem: na pewno wszystko skomplikuj. Dobra - powiedziaem w kocu. - Sam to zaatwi.
Ale kiedy ruszyem w d basenu, posza za mn, wyrzekajc pgosem, e chopaki
zawsze namieszaj.
Dotarlimy do dki. Tarcza opieraa si o jedno siedzenie, a przez drugie
przewieszona bya jedwabna apaszka. Usiowaem wyobrazi sobie Aresa i Afrodyt w
tym miejscu, par bogw na randce w rozsypujcej si atrakcji nieczynnego parku
rozrywki. Dlaczego tutaj? W tej samej chwili zauwayem co, czego nie dostrzegem z
gry: wok ciany basenu umieszczono lustra. Wszdzie wok widzielimy swoje

odbicia. O to musiao im chodzi. W swoich przytulankach Ares i Afrodyta byli ze


wszystkich stron otoczeni przez ulubione postacie: samych siebie.
Podniosem apaszk. Poyskiwaa perowo, a perfumy, ktrymi pachniaa, byy nie do
opisania - troch ra, troch dziki laur. W kadym razie bardzo adny.
Umiechnem si nieco sennie i wanie miaem przytuli policzek do jedwabiu,
kiedy Annabeth wyrwaa mi chustk z rki i wsadzia sobie do kieszeni.
- Nie, nie rb tego. Trzymaj si z dala od magii miosnej. -Co?
- Bierz tarcz, Glonomdku, i zmykajmy std.
Gdy tylko dotknem tarczy, wiedziaem, e mamy kopoty. Moje palce przerway
co, co czyo tarcz z dk. Z pocztku mylaem, e to pajczyna, ale kiedy
spojrzaem na nitk, ktra zostaa mi w doni, dostrzegem, e to drut, tak cienki, e
niemal niewidzialny. Drucik uruchamia jaki mechanizm.
- Zaczekaj! - powiedziaa Annabeth.
- Za pno.
- Tu jest kolejna grecka litera, na burcie. Kolejna eta. To puapka.
Wok nas wybucha kakofonia dwikw, jakbymy wprawili w ruch milion
mechanizmw - jakby cay basen zmienia si w gigantyczn maszyneri.
- Uwaga! - wrzasn Grover.
Posgi kupidynw na krawdzi basenu napinay uki. Zanim zdyem krzykn,
ebymy si kryli, rzeby wystrzeliy - ale nie w nas. Strzelay do samych siebie ponad
powierzchni basenu. Za strzaami cigny si delikatne druciki, wyginajc si nad
basenem i kotwiczc w miejscu, gdzie upady groty, tak e uformoway wielk zot
gwiazd. Potem midzy gwnymi nimi zaczy si wi mniejsze metaliczne nitki,
tworzc sie.
- Musimy si std wydosta! - zawoaem.
- Co ty nie powiesz! - odkrzykna Annabeth. Chwyciem tarcz i pognalimy, ale
wspinaczka w gr basenu okazaa si znacznie trudniejsza ni zejcie w d.
- Szybciej! - krzykn Grover.
Usiowa utrzyma w sieci dziur, przez ktr moglibymy si przecisn, ale ilekro
dotyka drucikw, zote nici oplatay jego rce.
Gowy kupidynw otwary si. Wysuny si z nich kamery wideo. Wok basenu
rozbysy olepiajcym wiatem reflektory, a z megafonu popyn gos:
- Za minut rozpoczynamy transmisj na ywo na Olimp. Pidziesit dziewi
sekund, pidziesit osiem...

- Hefajstos! - jkna Annabeth. - Ale jestem gupia! Po grecku Hefajstos pisze si


przez et! Wykona t puapk, eby przyapa on z Aresem. A teraz wszyscy na
Olimpie zobacz nas w transmisji na ywo i wyjdziemy na kompletnych idiotw!
Dotarlimy ju prawie do krawdzi, kiedy lustra zaczy si otwiera niczym klapy, zza
ktrych wypezay tysice malekich metalowych... cosiw. Annabeth zacza
wrzeszcze.
Bya to armia nakrcanych stworze: ciaa ze spiu, dugie nogi, mae szczypczyki, a
wszystko to zmierzao ku nam fal brzczcego i stukajcego metalu.
- Pajki! - krzyczaa Annabeth. - Pa .... aaaaa!
Nigdy jej nie widziaem w takim stanie. Zacza si cofa przeraona i fala pajczych
robocikw porwaaby j, gdybym jej nie chwyci i nie zacign z powrotem do dki.
Miliony mechanicznych stworze nadcigay ze wszystkich stron, zmierzajc ku
rodkowi basenu, cakowicie nas otaczajc. Powtarzaem sobie, e zapewne nie zostay
zaprogramowane, eby zabija, pewnie maj za zadanie jedynie otoczy nas, pogry i
zrobi z nas idiotw. Ale z drugiej strony to bya puapka przeznaczona dla bogw. A
my nie bylimy bogami.
Wdrapalimy si z powrotem do dki. Zabraem si za zrzucanie obacych mnie
pajkw. Wrzeszczaem do Annabeth, eby mi pomoga, ale bya tak przeraona, e
moga tylko krzycze.
- Trzydzieci, dwadziecia dziewi... - mwi gonik.
Pajki zaczy wypluwa metalowe nitki, usiujc nas skrpowa. Nici byy bardzo
sabe i atwo si przeryway, ale wci nadcigajce roboty produkoway ich
nieskoczon ilo. Strciem jednego z nogi Annabeth, a on wygryz szczypcami
dziur w moim nowym klapku.
Grover unosi si nad basenem w latajcych teniswkach, prbujc unie sie, ale nie
chciaa si nawet wygi.
Myl powiedziaem sobie Myl.
Wjazd do Tunelu Mioci znajdowa si poniej sieci. Moglibymy go uy jako drogi
ewakuacyjnej, gdyby nie by zablokowany przez tysice pajczych robotw.
- Pitnacie, czternacie - odlicza gonik.
Woda, pomylaem. Skd musiaa si bra woda w tym tunelu.
I zobaczyem skd. Za lustrami byy ukryte wielkie rury, z ktrych wypezay pajki. A
ponad sieci, tu obok jednego z kupidynw, znajdowaa si szklana budka, z ktrej
zapewne obsugiwano tunel.
- Grover! - krzyknem. - Id do tej budki! Znajd przycisk Wcz"!

- Ale...
- Szybko! - Bya to szalona nadzieja, ale te nasza jedyna szansa. Pajki oblazy ju
cay dzib dki. Annabeth dara si jak optana. Musiaem nas stamtd wydosta.
Grover dosta si do budki i wali palcami w przyciski.
- Pi, cztery...
Grover spojrza na mnie bezradnie, wznoszc rce. Miao to oznacza, e nacisn
wszystkie guziki, ale nadal nic si nie dziao.
Zamknem oczy i pomylaem o falach, o rwcej wodzie, o rzece Missisipi. Poczuem
znajomy ucisk w odku. Usiowaem sobie wyobrazi, e przecigam cay ocean do
Denver.
- Dwa, jeden, zero
Z rur trysna woda. Z hukiem zalaa basen, wymiatajc pajki. Pocignem
Annabeth na siedzenie koo mnie i zapiem jej pas dokadnie w chwili, gdy fala
uderzya w nasz dk, przelaa si nad ni, zmiatajc pajki i zalewajc nas
cakowicie, ale nie przewracajc dki, ktra obrcia si, uniosa na wodzie i zacza
obraca w kko w wirze wodnym.
Woda bya pena pajkw unieszkodliwionych przez zwarcie; niektre uderzay w
cian basenu z tak si, e wybuchay.
wiato reflektorw padao prosto na nas. Kupidokamery pracoway, przekazujc
wszystko na ywo na Olimp.
Jedyne, co mogem zrobi, to skoncentrowa si na opanowaniu dki. Chciaem, eby
popyna z prdem, trzymajc si z dala od cian. Moe to by tylko wybryk mojej
wyobrani, ale wydao mi si, e mnie posuchaa. A w kadym razie nie rozpada si
na kawaki. Obrcilimy si jeszcze raz; poziom wody by teraz niemal tak wysoki, e
mg zgnie nas o rozpocierajc si nad nami siatk. Dzib dki zwrci si jednak
w kierunku tunelu i pomknlimy w ciemno.
Oboje trzymalimy si mocno, wrzeszczc, gdy tylko dka zakrcaa, ocieraa si o
ciany i spadaa wzdu malunkw przedstawiajcych Romea i Juli oraz mnstwa
walentynkowych obrazkw.
W kocu znalelimy si poza tunelem; nocne powietrze owiao nasze twarze, a
dka skierowaa si ku wylotowi.
Gdyby park rozrywki by czynny, wypynlibymy na pochylni w zotej Bramie
Mioci i wyldowali bezpiecznie w drugim basenie. Pojawi si jednak pewien
problem. Brama Mioci bya zamknita na acuch. O barykad obijay si teraz dwie
dki, ktre woda wypchna z tunelu przed nami. Jedna z nich wanie tona, druga
pka na p.
- Odepnij pas! - krzyknem do Annabeth.

- Zwariowae?
- Chyba e chcesz si rozpaszczy na mier. - Przypiem sobie tarcz Aresa do
ramienia. - Musimy wyskoczy.
Mj pomys by szalony. W momencie uderzenia mielimy posuy si dk jak
trampolin do wybicia si ponad bram. Syszaem o ludziach, ktrzy przeywali w
ten sposb wypadki samochodowe, wyrzuceni na trzydzieci albo czterdzieci stp za
mask. Przy pewnym szczciu mielimy szanse wyldowa w basenie.
Annabeth chyba zrozumiaa, o co mi chodzio. Chwycia mnie za rk, kiedy
zbliylimy si do bramy.
- Na mj znak - powiedziaem.
- Nie! Na mj! -Co?
- Fizyka! - krzykna. - Sia pomnoona przez sinus kta trajektorii...
- Okej! - odkrzyknem. - Na twj znak! Czekaa... czekaa... po czym:
-Ju! Trzask!
Miaa racj. Gdybymy skoczyli wtedy, kiedy mnie si wydawao, e powinnimy,
rozbilibymy si o bram. Wyliczya dokadnie, kiedy wybijemy si najwyej.
Niestety byo to troch za wysoko. dka rozbia si na pozostaych, a my
wylecielimy w powietrze, prosto nad bram, nad basen i w kierunku asfaltowej
cieki.
Co chwycio mnie od tyu.
- Au! - jkna Annabeth. Grover!
Chwyci mnie w powietrzu za koszulk, a Annabeth za rk i szuka czego, co
zamortyzowaoby ldowanie, ale bylimy za bardzo rozpdzeni.
- Jestecie za cicy! - oznajmi Grover. - Spadamy! Opadalimy spiral ku ziemi, a
Grover robi, co mg, eby
spowolni upadek.
Uderzylimy w tablic do pamitkowych fotografii: gowa Grovera utkwia dokadnie
w otworze, w ktrym niegdy ustawiali si turyci, udajc Rekina z Ferajny. Annabeth
i ja potoczylimy si na ziemi, potuczeni, ale ywi. Tarcza Aresa tkwia nadal na
moim ramieniu.
Kiedy zapalimy oddech, wycignem Grovera z tablicy i podzikowaem mu za
uratowanie nam ycia. Spojrzaem za siebie, na Ekscytujc Przejadk Miosn.
Woda opadaa. Kawaki naszej dki obijay si o bram.

Sto metrw dalej, nad pierwszym basenem, kupidyny dalej filmoway. Posgi
obrciy si, kierujc kamery prosto na nas. Reflektory wieciy nam w oczy.
- Koniec przedstawienia! - krzyknem. - Dzikujemy! Dobranoc!
Kupidyny wrciy do swoich oryginalnych pozycji. wiata zgasy. Park znw
pogry si w mroku i ciszy, jeli nie liczy cichego szmeru wody w drugim basenie
Ekscytujcej Przejadki Miosnej. Zastanawiaem si, czy na Olimpie jest teraz
przerwa na reklamy i czy mielimy du ogldalno.
Nienawidz, jak kto mi dokucza. Nienawidz kawaw. I mam mnstwo
dowiadczenia w dokopywaniu draniom, ktrzy mi to robi. Uniosem tarcz na
rami i zwrciem si do przyjaci.
- Czas porozmawia z Aresem.

ROZDZIA XVI
UWOLNI ZEBR

Bg wojny czeka na nas na parkingu przed barem.


- No, no - powiedzia. - Nie dalicie si pozabija.
- Wiedziae, e to puapka - oznajmiem.
Ares umiechn si do mnie ajdacko.
- Zao si, e ten pokurczony kowal niele si zdziwi, kiedy zapa w sie gupie
dzieciaki. Niele wypadlicie na ekranie.
Rzuciem mu tarcz.
- Ty draniu.
Annabeth i Grover wstrzymali oddech.
Ares chwyci tarcz i zakrci ni w powietrzu jak ciastem do pizzy. Zmienia si w
kamizelk kuloodporn. Zarzuci j sobie na rami.
- Widzicie t ciarwk? - Wskaza na osiemnastokoowe monstrum zaparkowane
po drugiej stronie ulicy. - To wasz transport. Zawiezie was prosto do Los Angeles z
jednym przystankiem w Las Vegas.
Ciarwka miaa na boku wymalowany napis, ktry udao mi si odczyta tylko
dlatego, e by w negatywie: biae litery na czarnym tle, dobra kombinacja dla
dyslektykw. KRAINA AGODNOCI Sp. z o.o. - PRZYJAZNY TRANSPORT
ZWIERZT - UWAGA! YWE DZIKIE ZWIERZTA.

- Chyba artujesz - powiedziaem.


Ares pstrykn palcami. Tylna klapa ciarwki uchylia si.
- Darmowy transport na zachd, szczeniaku. Przesta narzeka. A tu drobna
nagroda za wykonane zadanie.
Zdj z kierownicy niewielki plastikowy plecaczek i rzuci nim we mnie.
W rodku znalazem czyste ubrania dla nas wszystkich, dwadziecia dolcw
gotwk, sakiewk pen zotych drachm i paczk ciasteczek przekadanych
kremem.
- Nie chcemy twoich ndznych...
- Dzikujemy ci, Panie Aresie - przerwa mi Grover, rzucajc najbardziej
ostrzegawcze ze swoich spojrze. - Bardzo dzikujemy.
Zazgrzytaem zbami. Odmowa przyjcia daru od boga bya pewnie mierteln
obraz, ale nie miaem ochoty na nic, czego dotyka Ares. Z niechci zarzuciem
plecaczek na rami. Wiedziaem, e to obecno boga wojny wywouje mj gniew, ale
mimo to ledwie si powstrzymywaem od uderzenia go w twarz. Przypomina mi
wszystkich najgorszych drani, z jakimi miaem do czynienia: Nancy Bobofit, Clarisse,
mierdziela Gabe'a, wrednych nauczycieli... kadego kretyna, ktry nazywa mnie
gupkiem w szkole i wymiewa si, kiedy mnie znw wyrzucano.
Spojrzaem za siebie, na bar. Siedziao tam teraz zaledwie kilku klientw. Kelnerka,
ktra podawaa nam wczeniej obiad, zerkaa nerwowo przez okno, jakby obawiaa
si, e Ares zrobi nam krzywd. Wycigna nawet z kuchni chopaka od frytek, eby
si przyjrza. Co do niego powiedziaa. Potakn, wycign may jednorazowy aparat
fotograficzny i strzeli nam fotk.
Super, pomylaem. Znw bdziemy na pierwszych stronach gazet.
Wyobraaem sobie nawet tytuy: DWUNASTOLETNI GANGSTER POBI
BEZBRONNEGO MOTOCYKLIST.
- Jeste mi co jeszcze winny - zwrciem si do Aresa, silc si na obojtny ton. Obiecae mi informacje o mojej mamie.
- Jeste pewny, e przeyjesz t wiadomo? - Odpali motocykl. - Ona nie umara.
Miaem wraenie, e ziemia zakrcia si pod moimi nogami.
- Co masz na myli?
- To, e zostaa odebrana Minotaurowi, zanim zdya zgin. Zamienia si w zot
mg, zgadza si? To si nazywa przemiana. A nie mier. Jest przetrzymywana.
- Przetrzymywana. Dlaczego?

- Poczytaj co nieco o wojnie, szczeniaku. Zakadnicy. Porywasz kogo, eby


kontrolowa kogo innego.
- Nikt nie ma nade mn kontroli. Rozemia si.
- Doprawdy? Rozejrzyj si, dziecko. Zacisnem pici.
- Masz nieze samopoczucie, Panie Aresie, jak na kogo, kto ucieka przed poskami
kupidynw.
Za szkami okularw rozbys ogie. Poczuem podmuch gorcego wiatru na
wosach.
- Jeszcze si spotkamy, Percy Jacksonie. Kiedy znw wdasz si w bjk, uwaaj na
tyy.
Wycofa swojego harleya, po czym pomkn z hukiem silnika ulic.
- To nie byo zbyt mdre, Percy - powiedziaa Annabeth.
- Nic mnie to nie obchodzi.
- Niedobrze jest mie nieprzyjaci wrd bogw. A zwaszcza niedobrze zale za
skr temu konkretnemu.
- Ej, ludzie - odezwa si Grover. - Nie chc wam przeszkadza, ale...
Wskaza na bar. Ostatni klienci pacili wanie przy kasie -dwaj mczyni w
podobnych kombinezonach z biaym logo na plecach. Takim samym jak na
ciarwce KRAINY AGODNOCI Sp. z o. o.
- Jeli mamy zaapa si na zoostop - doda Grover - to musimy si pospieszy.
Nie podoba mi si ten pomys, ale nie mielimy wyboru. A poza tym miaem ju do
Denver.
Przebieglimy ulic i wskoczylimy do ogromnej ciarowy, zatrzaskujc za sob
klap.
Pierwsz rzecz, jaka mnie uderzya, by smrd. Jakbym si znalaz w gigantycznej
kociej kuwecie.
W ciarwce panowaa ciemno, dopki nie odetkaem Anaklysmosa. Saba
powiata ukazaa bardzo smutny widok. W rzdzie brudnych metalowych klatek
siedziay najaoniej-sze zwierzta, jakie w yciu widziaem: zebra, lew albinos i
jaka dziwaczna antylopa nieznanego mi gatunku.
Kto rzuci lwu kilka bulw rzepy, ktrej wielki kot najwyraniej nie mia ochoty je.
Zebra i antylopa dostay po plastikowej tacy z mielonym misem. W grzyw zebry
wpltana bya guma do ucia w wielkich ilociach, jakby kto obra j sobie za cel,
kiedy mu si bardzo nudzio. Antylopa miaa przywizany do jednego z rogw
idiotyczny urodzinowy balon z logo Krlestwa Zabaw Dziecicych.

Do lwa najwyraniej nikt si nie zblia, eby go drani, ale biedak spacerowa po
brudnych pledach, na zdecydowanie za maej dla siebie przestrzeni, dyszc ciko w
stchym upale panujcym w naczepie. Wok jego rowych oczu krciy si muchy,
a pod futrem wida byo ebra.
- To ma by Kraina agodnoci"? - wykrzykn Grover. -Przyjazne warunki
transportowe?!
Zapewne najchtniej pobiegby do szoferki, eby pobi kolesiw w kombinezonach
swoimi trzcinowymi piszczakami, a ja zapewne bym mu w tym pomg, ale w tym
samym momencie ciarwka ruszya, przyczepa zacza podskakiwa, a my
mielimy do wyboru: si albo upa na podog.
Skulilimy si w kcie na zapleniaych workach z karm, usiujc nie zwraca uwagi
na smrd i muchy. Grover zacz rozmawia ze zwierztami, beczc po koziemu, ale
one tylko spoglday na niego smutnymi oczami. Annabeth gosowaa za
natychmiastowym otwarciem klatek i uwolnieniem zwierzakw, ale zdoaem j
przekona, e to zy pomys, dopki jedziemy. A poza tym miaem wraenie, e dla
lwa bdziemy znacznie atrakcyjniejszym posikiem ni rzepa.
Znalazem kanister z wod i napeniem ich miski, a nastpnie z pomoc Anaklysmosa
poprzesuwaem tace z jedzeniem do waciwych klatek, dajc miso lwu, a rzep
zebrze i antylopie.
Grover uspokoi antylop na tyle, eby Annabeth moga podej do niej z noem i
uwolni jej rg od balona. Chciaa te powycina gumy do ucia z grzywy zebry, ale
uznalimy, e byoby to zbyt ryzykowne, dopki bylimy w ruchu. Kazalimy
Groverowi przekaza zwierztom, e rano znw im pomoemy, po czym uoylimy
si do snu.
Grover zwin si na worku z rzep, Annabeth za otwara paczk ciasteczek i zacza
je chrupa bez entuzjazmu. Ja usiowaem poprawi sobie humor myl o tym, e
jestemy w poowie drogi do Los Angeles. W poowie drogi do celu. A by dopiero
czternasty czerwca. Przesilenie bdzie dwudziestego pierwszego. Mielimy mnstwo
czasu.
Z drugiej jednak strony nie miaem pojcia, czego si spodziewa w najbliszej
przyszoci. Bogowie nie przestawali si mn bawi. Hefajstos przynajmniej potrafi
by uczciwy - zamontowa kamery i zapowiedzia program rozrywkowy. Ale nawet i
bez wiate reflektorw miaem wraenie, e jestem cay czas obserwowany. Bogowie
mieli ze mnie niezy ubaw.
- Hej - odezwaa si Annabeth. - Przepraszam za t histeri w parku, Percy.
- Spoko.
- Wiesz... - wzdrygna si. - Pajki.
- Chodzi ci o t histori z Arachne? - domyliem si. - Przemienion w pajka, bo
omielia si wyzwa twoj mam na pojedynek tkacki, tak?

Potakna.
- Dzieci Arachne mszcz si od tej pory na dzieciach Ateny. Jeli w odlegoci ptora
kilometra ode mnie znajduje si jaki pajk, to z pewnoci mnie znajdzie.
Nienawidz tego pezajcego paskudztwa. Mam u ciebie dug.
- Jestemy druyn, pamitasz? - odpowiedziaem. - A poza tym, gdyby nie latajcy
Grover...
Mylaem, e satyr pi, ale usyszaem jego pomruk z kta.
- Byem niesamowity, nie? Rozemialimy si oboje.
Annabeth przeamaa ciasteczko i podaa mi powk.
- W tej tczowej rozmowie... Luk naprawd nic ci nie powiedzia?
Pogryzaem ciasteczko i zastanawiaem si nad odpowiedzi. Tamta konwersacja nie
dawaa mi spokoju przez cae popoudnie.
- Powiedzia, e znacie si od dawna. I e Grover tym razem da sobie rad. I e nikt
si nie zamieni w sosn.
W ndznym wietle rzucanym przez spiowe ostrze trudno byo odczyta ich miny.
Grover wyda smtny ryk.
- Powinienem by od razu powiedzie ci prawd. - Gos mu dra. - Ale mylaem, e
gdyby wiedzia, jak jestem ajz, nie chciaby mnie w swojej druynie.
- Wic to ty usiowae ocali Thali, crk Zeusa.

Pokiwa ponuro gow.

- A ta dwjka innych dzieci pkrwi, z ktrymi zaprzyjania si Thalia, ci, ktrzy


bezpiecznie dotarli do obozu... - Spojrzaem na Annabeth. - To bylicie ty i Luke,
zgadza si?
Odoya nienapoczte ciastko.
- Jak susznie zauwaye, Percy, siedmioletni dzieciak nie poradziby sobie dugo.
Atena mnie poprowadzia. Thalia miaa dwanacie lat, Luke czternacie. Oboje
uciekli z domw, jak ja. Ucieszyli si, jak mnie znaleli. Oni... fantastycznie walczyli
z potworami, mimo e nigdy wczeniej nie wiczyli. Przez jakie dwa tygodnie
wdrowalimy z Wirginii na pnoc, nie majc adnego planu, bronic si przed
potworami, kiedy znalaz nas Grover.
- Miaem przyprowadzi Thali do obozu - powiedzia satyr, pocigajc nosem. Tylko Thali. Chejron wyda mi jasny rozkaz: mam nie robi nic, co mogoby
przeszkodzi w ocaleniu jej. Wiedzielimy, e Hades na ni poluje, ale wiesz, nie
mogem po prostu zostawi Luke'a i Annabeth samym sobie. Pomylaem...
wydawao mi si, e dam rad zaj si nimi wszystkimi i przyprowadzi
bezpiecznie do obozu. To przeze mnie askawe nas dopady. Zgupiaem.

Przeraziem si w drodze do obozu i skrciem w niewaciw drog. Gdybymy


tylko biegli nieco szybciej...
- Przesta - przerwaa mu Annabeth. - Nikt ci o nic nie obwinia. Thalia te nie miaa
do ciebie pretensji.
- Powicia si, eby nas wszystkich uratowa - odpar aonie Grover. - To ja
jestem winny jej mierci. Tak powiedziaa Rada Kopytnych.
- Dlatego, e nie chciae porzuci dwjki innych dzieci pkrwi? - spytaem. - To
niesprawiedliwe.
- Percy ma racj - dodaa Annabeth. - Nie byoby mnie tu dzi, gdyby nie ty, Grover.
A Luke'a nie byoby w obozie. Nie obchodz nas wyroki Rady.
Grover pochlipywa dalej w kcie.
- Taki los. Jestem najwiksz ajz wrd satyrw, a to ja znalazem dwjk
najpotniejszych herosw w tym stuleciu, Thali i Percy'ego.
- Nie jeste ajz - upieraa si Annabeth. - Masz wicej odwagi ni jakikolwiek inny
satyr, jakiego znam. Poka mi jakiego, ktry zgosiby si na wypraw do
Podziemia. Zao si, e Percy naprawd si cieszy, e z nami jeste.
Kopna mnie w ydk.
- Jasne - powiedziabym to i bez dodatkowych bodcw. -To nie przypadek, e
znalaze i Thali, i mnie, Grover. Masz wiksze serce ni wszyscy satyrowie razem
wzici. Jeste urodzonym poszukiwaczem. Dlatego to ty odnajdziesz Pana.
Usyszaem gbokie, pene zadowolenia westchnienie. Czekaem, e Grover co
powie, ale sycha byo tylko jego uspokojony oddech. Kiedy zmieni si w
chrapanie, uwiadomiem sobie, e mj kopytny kumpel zasn.
- Jak on to robi? - spytaem ze zdumieniem.
- Nie mam pojcia - przyznaa Annabeth. - Ale to, co mu powiedziae, byo
naprawd mie.
- Ja naprawd tak myl.
Jechalimy przez jaki czas w milczeniu, podskakujc na workach z karm. Zebra
przeuwaa rzep. Lew obliza pysk z resztek mielonego misa i rzuci mi pene
nadziei spojrzenie.
Annabeth obracaa w palcach paciorki swojego naszyjnika, co oznaczao, e jest
pogrona w zawiych strategicznych rozmylaniach.
- Ten paciorek z obrazkiem sosny - powiedziaem. - To z twojego pierwszego roku?
Spojrzaa na trzymany przedmiot. Nie zdawaa sobie sprawy, e si nim bawia.

- Tak - powiedziaa. - Zawsze w sierpniu grupowi wybieraj najwaniejsze


wydarzenie lata i maluj go na rocznych paciorkach. Ja mam sosn Thalii, ponc
greck trier, centaura w sukience... no to byo dziwaczne lato...
- A ten piercie jest od twojego taty?
- Nie twj inte... - Urwaa. - Tak. Od taty.
- Nie musisz nic wicej mwi.
- Nie... w porzdku. - Odetchna gboko. - Ojciec przysa mi go w licie dwa lata
temu. Ten piercie by jego gwn pamitk po Atenie. Bez jej pomocy nie daby
sobie rady na studiach doktoranckich na Harvardzie... To duga opowie. W
kadym razie napisa, e chce, ebym ja go miaa. Przeprosi, e by takim palantem,
napisa, e mnie kocha i za mn tskni. Chcia, ebym wrcia do domu i zamieszkaa
z nim.
- Brzmi zachcajco.
- Owszem... Wiesz, problem w tym, e mu uwierzyam. Tamtego lata sprbowaam
wrci do domu, ale macocha wcale si nie zmienia. Nie chciaa naraa swoich
dzieci na kontakt z dziwolgiem. Zaatakoway nas potwory. Pokcilimy si. Nie
wytrzymaam nawet do przerwy semestralnej. Zadzwoniam do Chejrona i wrciam
do Obozu Herosw.
- Mylisz, e jeszcze kiedy sprbujesz zamieszka z tat? Odwrcia wzrok.
- Daj spokj, nie jestem masochistk.
- Nie powinna si poddawa - powiedziaem jej. - Powinna do niego napisa albo
co w tym rodzaju.
- Dziki za rad - odpara chodno - ale mj ojciec ju zdecydowa, z kim chce
mieszka.
Kolejne kilka kilometrw przejechalimy w ciszy.
-Jak bogowie bd ze sob walczy - odezwaem si w kocu - to wszyscy bd musieli
opowiedzie si po jednej ze stron, jak w wojnie trojaskiej, prawda? Znaczy Atena
przeciwko Posej donowi?
Opara gow o plecaczek, ktry dostalimy od Aresa, i zamkna oczy.
- Nie wiem, co zrobi moja mama. Wiem, e ja bd walczy u twojego boku.
- Dlaczego?
- Bo jeste moim kumplem, Glonomdku. Jeszcze jakie gupie pytania?
Nie byem w stanie wymyli rozsdnej odpowiedzi. Na szczcie nie musiaem.
Annabeth zasna.

Ja miaem z tym kopoty, poniewa Grover chrapa, a lew albinos wpatrywa si we


mnie godnym wzrokiem, ale w kocu zamknem oczy.
Koszmar zacz si od sceny, ktra nia mi si ju milion razy: miaem rozwizywa
test szkolny w kaftanie bezpieczestwa. Wszyscy inni ju pokoczyli, ale nauczyciel
powtarza w kko: We si w gar, Percy. Nie jeste przecie gupi, prawda ? Gdzie
twj owek?
Potem jednak we nie nastpia odmiana od tego, do czego przywykem.
Spojrzaem na ssiedni awk i zobaczyem dziewczynk, siedzc podobnie jak ja w
kaftanie bezpieczestwa. Bya w moim wieku, miaa niesforne wosy obcite troch na
punka, ciemnozielone oczy podkrelone grub czarn kresk i piegi na nosie. Nie
wiem skd, ale wiedziaem, kto to jest. To bya Thalia, crka Zeusa.
Walczya ze swoim kaftanem bezpieczestwa, posyajc mi rozpaczliwe spojrzenia.
- Ruszaj si, Glonomdku! ]edno z nas musi si std wydosta! - rzucia w kocu
w moj stron.
Ona ma racj, pomylao moje senne ja. Wracam do tej pieczary. Musz wreszcie
powiedzie Hadesowi, co o nim myl.
Kaftan spyn z moich ramion. Upadem na podog klasy i przeleciaem przez ni.
Gos nauczyciela przybra zimny, zowrogi ton, odbijajcy si echem w gbokiej
otchani.
- Percy Jackson - powiedzia. - Tak, on powinien si nada. Znalazem si na powrt
w ciemnej grocie, a wok mnie
kryy duchy zmarych. Niewidoczny w mroku otchani potworny waciciel tego
gosu przemwi, ale tym razem nie zwraca si do mnie. Otpiajca moc jego gosu
najwyraniej bya skierowana na kogo innego. -1 nic nie podejrzewa? - zapyta.
Inny gos, ktry niemal rozpoznaem, odezwa si tu nad moim ramieniem.
- Nie, panie. Nie wie nic, podobnie jak pozostali. Spojrzaem za siebie, ale nikogo
tam nie byo. Ten, kto to
mwi, pozostawa niewidzialny.
- Finta w fincie - powiedzia tamten z otchani w zamyleniu. - Doskonale.
- Zaprawd, mj panie - odrzek ten gos, rozlegajcy si zaraz koo mnie - susznie
nazywaj ci Przebiegym. Ale czy to byo konieczne? Mogem ci sam przynie to,
co ukradem...
-Ty? - straszliwy gos brzmia szyderstwem. - Ty ju pokazae, na ile ci sta.
Przegraby z kretesem, gdybym si nie wtrci.
- Ale, panie...

- Spokojnie, may sugo. Ostatnie p roku byo bardzo korzystne. Gniew Zeusa
wzmaga si. Posejdon zagra swj ostatni atut. A teraz uyjemy go przeciwko
niemu. Wkrtce dostaniesz nagrod, ktrej pragniesz, a zemsta bdzie twoja, jak
tylko oba przedmioty znajd si w moich rkach... Eje... On jest tutaj.
- Co? - W gosie niewidocznego sugi sycha byo napicie. - Wezwae go, mj
panie?
- Nie. - Potwr skierowa teraz na mnie ca uwag, nie pozwalajc mi nawet si
ruszy. - Przeklta krew jego ojca... On te jest zmienny, nieprzewidywalny.
Chopak sam si tu dosta.
- To niemoliwe! - zawoa suga.
- Moe dla takiego sabeusza jak ty - warkn tamten, po czym jego zimna moc
zwrcia si znw ku mnie. - A wic... chcesz ni o swoim zadaniu, mody herosie?
Jestem do twoich usug.
Sceneria si zmienia.
Staem w wielkiej sali tronowej o cianach z czarnego marmuru i posadzce ze spiu.
Straszliwy pusty tron wykonany by z poczonych ludzkich koci. U stp
podwyszenia staa moja mama, zamroona w migoczcym zotym wietle, z wycignitymi wci rkami.
Usiowaem podej do niej, ale nie byem w stanie poruszy nogami. Wycignem do
niej rce i ujrzaem, e opada z nich ciao i zmieniaj si w ko. Otoczyy mnie
wyszczerzone szkielety w greckich zbrojach i narzuciy mi na ramiona jedwabn szat,
a na gow naoyy mierdzcy jadem Chimery laur, ktry wera si w moj czaszk.
Usyszaem zowrogi miech znanego mi gosu.
- Oddajcie cze zwyciskiemu bohaterowi!
Obudziem si z krzykiem.
Grover potrzsa mnie za rami.
- Ciarwka stana - powiedzia. - Mylimy, e przyjd tu sprawdzi, co ze
zwierztami.
- Kry si! - sykna Annabeth.
Jej byo atwo. Naoya t swoj magiczn czapeczk i znika. Grover i ja musielimy
zanurkowa za worki z karm i udawa rzep.
Klapa naczepy uchylia si. Do rodka wpado wiato soneczne i poudniowy ar.
- Rany! - powiedzia jeden z kierowcw, machajc rk przed brzydkim nochalem. Dlaczego ja nie wo elektroniki?

Wgramoli si do rodka i nala nieco wody z kanistra do misek zwierzt.


- Gorco ci, chopie? - spyta lwa i spryska mu pysk resztk wody.
Lew zarycza, uraony.
- Tak, tak, jasne - mrukn mczyzna.
Poczuem, e tu koo mnie, pod workiem z rzep, Grover zastyga w napiciu. Mj
kumpel, pokojowo nastawiony roli-noerca, wyglda tak, jakby mia zaraz kogo
zamordowa.
Kierowca rzuci antylopie pogniecion torb z baru. Nastpnie umiechn si
zoliwie do zebry.
- Co tam, stonka? Przynajmniej ciebie si pozbdziemy na tym przystanku. Lubisz
wystpy magikw? Ten pokochasz. Bd ci przecina na p!
Zebra, prawie oszalaa ze strachu, spojrzaa mi prosto w oczy. Bezgonie, ale bardzo
wyranie, odezwaa si w mojej gowie:
- Uwolnij mnie, panie. Prosz.
Byem zbyt zaskoczony, eby zareagowa.
Z boku ciarwki rozlego si gone puk, puk, puk.
- Czego chcesz, Eddie? - wydar si kierowca, ktry wszed do rodka.
- Co mwie, Maurice? - rozleg si na zewntrz drugi gos, pewnie Eddiego.
- Czemu pukasz? Puk, puk, puk.
- Ja pukam? - wrzasn Eddie na zewntrz.
Maurice, ten w rodku, przewrci oczami i wyszed na zewntrz, przeklinajc tpot
Eddiego.
Sekund pniej koo mnie pojawia si Annabeth. To pewnie ona stukaa w naczep,
eby wywabi Maurice'a z ciarwki.
- Zao si, e ten transport jest nielegalny - oznajmia.
- Aha - powiedzia Grover. Umilk na chwil, jakby nasuchiwa. - Lew mwi, e ci
gocie przemycaj zwierzta!
To prawda, odezwaa si zebra w moim umyle.
- Musimy je uwolni! - zawoa Grover, po czym oboje z Annabeth spojrzeli na mnie,
jakbym to ja by dowdc.
Syszaem myli zebry, ale nie lwa. Dlaczego? Moe to kolejne zaburzenie poznawcze
- rozumiem tylko zebry? Ale potem przyszo mi co do gowy: konie. Annabeth

wspominaa, e to Posejdon stworzy konie. Czy zebra jest wystarczajco bliskim


krewniakiem konia? Czy dlatego j sysz?
- Otwrz moj klatk, panie - odezwaa si zebra. - Prosz. Dalej ju sobie poradz.
Na zewntrz Eddie i Maurice wci si na siebie wydzierali, ale wiedziaem, e lada
moment wrc do udrczonych zwierzt. Chwyciem Orkana i uderzyem w kdk.
Zebra wyskoczya na zewntrz. Odwrcia si do mnie i skonia gow.
- Dzikuj ci, panie.
Grover wznis obie rce i wybecza do zebry co, co zabrzmiao jak
bogosawiestwo.
W chwili, gdy Maurice wsadzi z powrotem gow do rodka przyczepy, eby
sprawdzi, co to za haasy z niej dobiegaj, zebra przeskoczya nad nim i wypada na
ulic. Rozlegy si krzyki i wrzaski, trbienie klaksonw. Rzucilimy si do klapy w
sam por, eby zobaczy zwierz galopujce po szerokim bulwarze otoczonym
hotelami, kasynami i neonami. Wanie wypucilimy zebr w Las Vegas.
Maurice i Eddie rzucili si za ni w pocig, a za nimi popdzio kilku policjantw,
wykrzykujc co o pozwoleniach.
- Chyba powinnimy si zmywa - powiedziaa Annabeth.
- Najpierw pozostae zwierzta - oznajmi Grover. Przeciem kdki mieczem.
Grover unis rce i wypowiedzia to samo kole bogosawiestwo, ktrego udzieli
zebrze.
- Powodzenia - zwrciem si do zwierzakw. Antylopa i lew wyskoczyli z klatek i
zgodnie pognali ulic.
Rozlegy si krzyki turystw, ale wikszo ludzi tylko cofaa si i strzelaa fotki,
mylc zapewne, e to przedstawienie zaaranowane przez ktre z kasyn.
- Czy zwierztom nic si nie stanie? - spytaem Grovera. -Wiesz, pustynia i w ogle...
- Nie martw si - odrzek. - Naoyem na nie opiek satyra.
- Czyli?
- Czyli e dotr bez przeszkd w dzikie okolice - wyjani. - Znajd wod,
poywienie, cie czy co tam bd potrzeboway, dopki nie bd bezpieczne.
- Czemu nie moesz naoy takiego zaklcia na nas? -spytaem.
- Bo dziaa wycznie na dzikie zwierzta.
- Wic tylko na Perc/ego by dziaao - dokoczya Annabeth.
- Ej! - zaprotestowaem.

- artowaam - odpowiedziaa. - Chodmy. Wynomy si z tej brudnej ciarwki.


Wyszlimy na popoudniowy skwar pustyni. Byo z czterdzieci stopni, a my
musielimy wyglda jak ugotowani wczdzy, ale ludzie dookoa byli na tyle
pochonici pojawieniem si dzikich zwierzt, e nikt nie zwrci na nas uwagi.
Minlimy Monte Carlo i MGM. Minlimy piramidy, statek piracki i Statu
Wolnoci, ktra wzbudzia we mnie tsknot za domem, mimo e bya kopi raczej
miernych rozmiarw.
Nie byem pewny, czego waciwie szukalimy. Moe po prostu miejsca, gdzie
moglibymy przez chwil odetchn od upau, zje kanapk i wypi col, a
nastpnie opracowa nowy plan przedostania si na zachd.
Musielimy skrci w niewaciw ulic, bo znalelimy si w lepym zauku, pod
bram kasyna i hotelu Lotos. Nad wejciem znajdowa si wielki neonowy kwiat,
ktrego patki migay wiatem. Nikt nie wchodzi do rodka ani nie wychodzi, ale
lnice metalowe drzwi byy otwarte, a z holu wypywao schodzone klimatyzacj
powietrze, pachnce kwiatami - by moe lotosu. Nigdy ich nie wchaem, wic nie
miaem pojcia.
Odwierny umiechn si do nas.
- Witajcie, modzi ludzie. Wygldacie na zmczonych. Chcecie wej i usi?
Ostatnie tygodnie nauczyy mnie podejrzliwoci. Uwaaem, e kady moe si
okaza potworem lub bogiem. Po prostu nigdy z tym nie wiadomo. Ale ten go by
zwyczajny. Wystarczyo jedno spojrzenie, eby mie pewno. A poza tym poczuem
tak ulg na sam dwik wspczujcego gosu, e przytaknem i powiedziaem, e
bardzo chtnie wejdziemy. Gdy znalelimy si w rodku, rozejrzelimy si, a Grover
wyda okrzyk zachwytu.
Cay hol zajmoway urzdzenia do gier. I nie mam na myli obciachowego Pac-Mana
czy starych automatw. By tam tunel wodny wijcy si w szklanym szybie,
wznoszcym si na wysoko co najmniej czterdziestu piter. Po jednej stronie holu
urzdzono cian wspinaczkow i most do skokw na bungee. Zobaczyem kabiny z
wirtualn rzeczywistoci i prawdziwymi pistoletami laserowymi. Nie mwic ju o
setkach gier wideo, kada na wielkim panoramicznym monitorze. W zasadzie, czego
by si nie wymylio, byo tutaj. Kilkoro dzieciakw grao, ale nie jakie tumy. Nie
trzeba byo czeka w kolejce. Na dodatek mnstwo barw z uwijajcymi si
kelnerkami oferowao pen gam przeksek.
- Witam! - zawoa recepcjonista. W kadym razie podejrzewaem, e to
recepcjonista. Mia na sobie szorty i klapki oraz biao-t hawajsk koszul
wymalowan w lotosy. - Witam w kasynie Lotos. Oto klucz do waszego pokoju.
- Ekhem, my... - wyjkaem.

- Ale nie ma problemu - odpowiedzia, miejc si. - Rachunek uregulowany.


adnych opat dodatkowych, adnych napiwkw. Moecie od razu uda si na
najwysze pitro, pokj 400i. Gdybycie czego potrzebowali, na przykad wicej
bbelkw w jacuzzi albo rzutkw, albo dowolnej innej rzeczy, wystarczy zadzwoni
do recepcji. Oto wasze karty Lotos-Kredyt. Akceptowane w restauracjach, na
wszystkich grach i przyrzdach.
Poda kademu z nas zielon kart kredytow. Czuem, e musiaa zaj jaka
pomyka. Ewidentnie wzi nas za dzieci jakiego milionera. Wziem jednak kart do
rki.
- Ile tu jest kredytu? - zapytaem. Zmarszczy brwi.
- Co masz na myli?
- No... ile moemy wyda? Rozemia si.
- Chyba artujesz. Nie przejmuj si. Miej zabawy. Wsiedlimy do windy,
wyjechalimy na gr i obejrzelimy
pokj. By to apartament z trzema sypialniami oraz barkiem penym cukierkw,
napojw gazowanych i chipsw. Na stoliczku telefon czcy z recepcj. Mikkie
rczniki i ka wodne z puchowymi poduszkami. Ogromny telewizor z dekoderem
satelitarnym i szybkie cze internetowe. Na tarasie znajdowao si jacuzzi oraz jako
ywo stanowisko do rzutkw wraz ze sztucerem, tak e mona byo postrzela sobie do
glinianych gobi na tle panoramy Las Vegas. Nie wiedziaem, jak co takiego moe
by legalne, ale byo cakiem fajne. Widok na miasto i pustyni by oszaamiajcy, ale
wtpiem, czy kontemplowanie krajobrazu bdzie naszym gwnym zajciem.
- Och, bogowie - powiedziaa Annabeth. - To miejsce jest...
- Cudowne - dokoczy Grover. - Absolutnie cudowne. W szafie znalazem pasujce
na mnie ubrania. Zmarszczyem brwi, bo wydao si to cokolwiek dziwne.
Wrzuciem plecaczek Aresa do kosza na mieci. Nie bdzie nam ju potrzebny.
Kiedy bdziemy wyjeda, mog po prostu kupi nowy w sklepie hotelowym.
Wziem prysznic, czujc si pod nim bosko po tygodniu podrowania bez kpieli.
Zmieniem ubranie, zjadem paczk chrupek, wypiem trzy cole i poczuem si tak
dobrze, jak nie czuem si od dugiego czasu. Gdzie z samego dna mojego umysu co
do mnie woao. Jaki drobiazg. Miaem jaki sen czy co... Powinienem o nim
porozmawia z kumplami. Ale to mogo zaczeka.
Wyszedem z sypialni i okazao si, e Annabeth i Grover rwnie wykpali si i
przebrali. Grover opycha si chipsami, a Annabeth wpatrywaa si w kana National
Geographic.
- Mamy tyle programw - powiedziaem do niej - a ty wybierasz National
Geographic. Zwariowaa?

- To jest ciekawe.
- Ale mi dobrze - odezwa si Grover. - Cudownie tu jest. Nawet si nie zorientowa,
kiedy jego teniswki wypuciy
skrzyda, uniosy go nad ziemi, po czym postawiy z powrotem na pododze.
- Co teraz? - spytaa Annabeth. - Idziemy spa? Spojrzelimy po sobie z Groverem,
umiechajc si szeroko.
Obaj wyjlimy z kieszeni zielone plastikowe karty Lotosu.
- Czas na zabaw - oznajmiem.
Nie pamitaem, kiedy ostatnio tak dobrze si bawiem. Pochodziem z niezbyt
zamonej rodziny. Szastanie pienidzmi oznaczao wyjcie do Burger Kinga i
wypoyczenie DVD. Ale piciogwiazdkowy hotel w Vegas? Marzenie citej gowy.
Skoczyem jakie pi albo sze razy na bungee w holu, zjechaem tunelem wodnym,
pojedziem na desce po sztucznym niegu i zabawiem si w wirtualnej
rzeczywistoci w snajpera FBI. Widziaem, jak Grover biega od gry do gry. Najbardziej
spodobao mu si odwrcone polowanie, gdzie jest si jeleniem strzelajcym do
myliwych. Annabeth graa w Milionerw i inne gry dla mzgowcw. Bya tam te
wielka trjwymiarowa symulacja budowy miasta, gdzie mona byo zobaczy
hologramy budynkw rosnce na desce krelarskiej. Mnie to nieszczeglnie bawio,
ale Annabeth wcigno bez reszty.
Nie jestem pewny, kiedy po raz pierwszy uwiadomiem sobie, e co tu nie gra.
Zapewne wtedy, gdy zobaczyem tego chopaka stojcego obok mnie w kabinie ze
snajperami. W pierwszej chwili pomylaem, e jego tatu jest jednym z tych, co udaj
Elvisa. Mia na sobie dzwony i czerwon koszulk z czarn lamwk, a na wosach
tyle lakieru i elu, ile dziewczyny z New Jersey na balu maturalnym.
Gralimy razem w snajperw i nagle on si do mnie odezwa.
- Ale bombowo, chopie. Jestem tu od dwch tygodni, a te gry staj si coraz lepsze.
Bombowo?
Pniej, kiedy znw zaczlimy rozmow, powiedziaem, e co mnie osabia", a on
spojrza na mnie ze zdziwieniem, jakby nigdy nie sysza tego sowa uytego w takim
znaczeniu.
Powiedzia mi, e ma na imi Darrin, ale kiedy tylko zaczem go wypytywa dalej,
znudzi si mn i wrci do ekranu komputera.
- Ej, Darrin - zaczepiem go znowu.
-Co?
- Ktry jest rok?

Popatrzy na mnie, marszczc czoo.


- W grze?
- Nie. W realu.
Musia przez chwil pomyle. -1977.
- Ale nie - odpowiedziaem, czujc lekki strach. - Serio pytam.
- Ej, chopie, psujesz nastrj. Nie widzisz, e gram? Po tych sowach przesta w ogle
mnie dostrzega. Usiowaem porozmawia z innymi, ale nie byo to atwe.
Byli jak przyklejeni do ekranw telewizyjnych, gier wideo albo jedzenia - albo
czegokolwiek innego. Z jednego chopaka udao mi si wycign, e jest rok 1985.
Inny uzna, e 1993. Wszyscy zgodnie twierdzili, e s w kasynie od niedawna, moe
od kilku dni, najwyej tygodni. Nie mieli pojcia i nie obchodzio ich to.
Nagle przez gow przebiega mi pewna myl: od jak dawna ja tam byem? Miaem
wraenie, e zaledwie od kilku godzin, ale czy tak byo naprawd?
Usiowaem sobie przypomnie, skd waciwie wzilimy si w tym hotelu.
Jechalimy do Los Angeles. Mielimy znale wejcie do Podziemia. Moja mama...
Przez jedn straszliw sekund nie mogem sobie przypomnie jej imienia. Sally. Sally
Jackson. Musz j znale. Musz powstrzyma Hadesa przed wywoaniem trzeciej
wojny wiatowej.
Annabeth wci budowaa swoje miasto.
- Chod - powiedziaem jej. - Musimy si std wydosta. Brak odpowiedzi.
Potrzsnem ni.
- Annabeth!
Podniosa poirytowany wzrok.
- Co?
- Musimy ucieka.
- Ucieka? O czym ty mwisz? Wanie wybudowaam wiee...
- To jest puapka.
Nie odpowiedziaa, dopki znw ni nie potrzsnem. -Co?
- Suchaj. Podziemie. Zadanie.
- Och, daj spokj, Percy. Daj mi jeszcze kilka minut.
- Annabeth, tu s ludzie z 1977. Dzieci, ktre nie dorastaj. Meldujesz si i zostajesz
na zawsze.

-I co? - spytaa. - Wyobraasz sobie fajniejsze miejsce? Chwyciem j za rk i


odcignem si od gry.
- Ej! - Krzyczaa i kopaa, ale nikt si nami nie przejmowa. Wszyscy byli zbyt zajci.
Zmusiem j do spojrzenia mi w oczy.
- Pajki - powiedziaem. - Wielkie, kosmate pajki.
To ni wstrzsno. W jej oczach znw zobaczyem blask.
- Bogowie... - jkna. - Jak dugo my tu...
- Nie mam pojcia, ale musimy odnale Grovera. Ruszylimy na poszukiwanie i
znalelimy go wci przy
Wirtualnym owcy Jeleni.
- Grover! - krzyknlimy chrem.
- Gi, czowieku! - odpowiedzia nam Grover. - Gi, gupi brudasie, paskudna istoto!
- Grover!
Zwrci w moim kierunku plastikow strzelb i zacz naciska spust, jakbym by
kolejn postaci na monitorze.
Rzuciem Annabeth porozumiewawcze spojrzenie, po czym razem chwycilimy
Grovera pod ramiona i odcignlimy od gry. Latajce buty oywiy si i zaczy
cign go w przeciwne strony za kad nog.
- Nie! - wrzeszcza satyr. - Wanie przeszedem poziom! Nie!
Recepcjonista pospieszy ku nam. -I jak, gotowi na platynowe karty?
- Wyjedamy - oznajmiem.
- Co za szkoda - odpowiedzia i poczuem, e on mwi to szczerze i e zamiemy mu
serce, odchodzc. - Wanie otwieramy nowe pitro z grami dla posiadaczy
platynowych kart.
Wycign rk z kawakami plastiku, a ja poczuem, e bardzo pragn przyj ten
prezent. Wiedziaem jednak, e jeli wezm kart do rki, to pozostan tutaj,
bezgranicznie szczliwy, grajc bez ustanku w gry, i wkrtce zapomn o mojej
mamie, o zadaniu, a moe nawet przestan pamita, jak si nazywam. Przez ca
wieczno bd gra w wirtualnych snajperw z bombowym Darrinem.
Grover sign po kart, ale Annabeth szybko pocigna go za rk.
- Dzikujemy - odpowiedziaa.

Skierowalimy si ku drzwiom, a im bardziej si zblialimy do wyjcia, tym bardziej


kuszce wydaway si odgosy gier i zapach jedzenia. Przypomnia mi si nasz pokj
na grze. Moglimy zosta na noc, wyspa si wreszcie w prawdziwym ku...
Wypadlimy przez drzwi kasyna Lotos i popdzilimy chodnikiem. Byo popoudnie,
mniej wicej ta sama godzina, o ktrej weszlimy do rodka, ale co mi nie pasowao.
Pogoda si zmienia. Zbierao si na burz, nad pustyni szalay byskawice.
Przez rami miaem przewieszony plecaczek od Aresa, co byo dziwne, poniewa
pamitaem, jak go wrzucam do kosza na mieci w pokoju 400i, ale chwilowo miaem
waniejsze rzeczy na gowie.
Podbiegem do najbliszego kiosku i najpierw znalazem rok. Bogom niech bd
dziki, e by ten sam co wtedy, kiedy wchodzilimy do hotelu. Potem oczom moim
ukazaa si data: dwudziesty czerwca.
Spdzilimy pi dni w kasynie Lotos.
Zosta nam tylko jeden dzie do letniego przesilenia. Jeden dzie, by wykona
zadanie.
ROZDZIA XVII KUPUJEMY
KO WODNE

To by pomys Annabeth.
Zaadowaa nas do takswki w Vegas, tak jakbymy mieli pienidze, i oznajmia
takswkarzowi:
- Los Angeles, prosz.
Taksiarz zlustrowa nas wzrokiem, nie wyjmujc cygara z ust.
- To jest prawie piset kilometrw. Za taki kurs bior z gry.
- Akceptuje pan karty debetowe z kasyn? - spytaa Annabeth.
Wzruszy ramionami.
- Niektre. Tak samo jak kredytowe. Musz przej autoryzacj.
Annabeth podaa mu zielon kart Lotosu.
Zmierzy j podejrzliwym wzrokiem.

- Niech pan sprawdzi - ponaglia Annabeth.


Sprawdzi.
Terminal zacz stukota. Zapaliy si wiateka. W kocu obok znaku dolara pojawi
si symbol nieskoczonoci.
Cygaro wypado z ust takswkarza. Spojrza na nas szeroko otwartymi ze zdumienia
oczami.
- Gdzie konkretnie w Los Angeles... yyy, ksiniczko?
- Molo w Santa Monica. - Annabeth wyprostowaa si na siedzeniu. Mogem si
zaoy, e spodoba jej si tytu, jakim zwrci si do niej takswkarz. - Prosz
zawie nas tam jak najszybciej i nie trzeba reszty.
Moe nie trzeba mu byo tego mwi.
Strzaka szybkociomierza takswki nie spada ani razu poniej stu pidziesiciu
kilometrw na godzin przez ca pustyni Mojave.
Po drodze mielimy mnstwo czasu na rozmowy. Opowiedziaem Annabeth i
Groverowi mj ostatni sen, ale im bardziej staraem si przypomnie sobie szczegy,
tym bardziej mi one umykay. Kasyno Lotos najwyraniej popltao mi co w pamici.
Nie byem sobie w stanie przypomnie, jak brzmia gos tego niewidzialnego sugi,
cho byem pewny, e ju go kiedy syszaem. Suga nazwa potwora w otchani jako
inaczej ni panem"... jakim specjalnym imieniem albo tytuem...
- Milczcy? - podpowiedziaa Annabeth. - Pan Bogactw? To wszystko przydomki
Hadesa.
- Moe... - odparem, cho adne z tych okrele nie brzmiao waciwie.
- Ta sala tronowa to chyba Hadesa - powiedzia Grover. - Tak j zazwyczaj opisuj.
Pokrciem przeczco gow.
- Co tam byo nie w porzdku. Sala tronowa niezupenie bya czci snu. A ten gos
z otchani... Nie wiem. On nie brzmia jak gos boga.
Annabeth otworzya szeroko oczy.
- O co chodzi? - spytaem.

- Och, nic. Po prostu... Nie, to musia by Hades. Moe wysa tego zodzieja, tego
niewidzialnego kolesia, eby przynis mu piorun, i co poszo nie tak, jak
planowa...
- Co na przykad?
- Nie wiem... - odpowiedziaa. - Ale jeli on ukrad symbol wadzy Zeusa z Olimpu,
a bogowie ruszyli za nim w pogo, to mnstwo rzeczy mogo pj nie tak. Zodziej
musia wic ukry piorun albo go gdzie zgubi. W kadym razie nie zdoa
przynie go Hadesowi. To wanie powiedzia tan gos w twoim nie, zgadza si?
Facet zawali. To by wyjaniao, czego szukay Erynie, kiedy napady nas w
autobusie. Moe mylay, e to my mamy piorun.
Nie miaem pojcia, co si stao z Annabeth. Bya blada jak ptno.
- Ale przecie, gdybym mia piorun - powiedziaem - to nie potrzebowabym
podrowa do Podziemia.
- Mgby chcie zastraszy Hadesa - podsun Grover. - Przekupi go albo
zaszantaowa, eby odda ci mam.
Gwizdnem.
- Masz brzydkie myli jak na koza.
- Dziki.
- Ale to co w otchani powiedziao, e czeka na dwa przedmioty - powiedziaem. Skoro jednym jest piorun piorunw, to co jest drugim?
Grover pokrci gow, najwyraniej zakopotany. Annabeth tak na mnie patrzya,
jakby spodziewaa si nastpnego pytania i milczco bagaa, ebym go nie zadawa.
- Ty podejrzewasz, co moe siedzie w tej otchani, prawda? - zapytaem. - Znaczy
si, e to nie jest Hades.
- Percy... nie rozmawiajmy o tym. Bo jeli to nie jest Hades... Nie. To musi by Hades.
Za oknami samochodu przemyka pustynny krajobraz. Minlimy znak drogowy
informujcy, e za dwadziecia kilometrw znajdziemy si w Kalifornii.
Miaem wraenie, e brakuje mi jednej, maej, ale najwaniejszej informacji. Czuem si
tak, jak kiedy wpatruj si w pospolite swko, ktre powinienem zna, ale nie jestem
w stanie go odczyta, poniewa jedna albo dwie litery pywaj. Im duej mylaem o
moim zadaniu, tym bardziej przeczuwaem, e nie chodzi tu o

konfrontacj z Hadesem. Tu dziao si co innego, co znacznie bardziej


niebezpiecznego.
Problem polega na tym, e pdzilimy ku Podziemnej Krainie z prdkoci stu
pidziesiciu kilometrw na godzin z zaoeniem, e to Hades ma piorun piorunw.
Jeli tam przyjedziemy po to, eby si przekona, e to nieprawda, nie bdzie czasu na
plan B. Nadejdzie przesilenie i rozpta si wojna.
- Odpowied ley w Podziemiu - zapewnia mnie Annabeth. - Widziae duchy
umarych, Percy. One mog by tylko w jednym miejscu. Jedziemy w dobrym
kierunku.
Usiowaa podreperowa nasze morale, wymylajc sprytne strategie dostania si do
Krainy Umarych, ale nie byem w stanie si w to wczy. Dostrzegaem zbyt wiele
niewiadomych. Czuem si tak, jakbym wkuwa do klaswki z przedmiotu, o ktrym
nie miaem bladego pojcia. A to zdarzao mi si naprawd wiele razy.
Takswka pdzia na zachd. Podmuchy wiatru w Dolinie mierci brzmiay jak
szepty umarych. Ilekro za syszaem wist hamulcw mijajcej nas wielkiej
ciarwki, przypomina mi si syczcy gos Echidna.
O zachodzie soca wysiedlimy na play w Santa Monica. Wygldaa dokadnie tak,
jak kalifornijskie plae na filmach, ale pachniaa zdecydowanie gorzej. Na molo
krciy si karuzele, palmy ocieniay bulwary, na piasku spali bezdomni, a surferzy
wypatrywali odpowiedniej fali.
Zeszlimy wszyscy na sam brzeg.
- I co teraz? - spytaa Annabeth.
Annabeth promieniach zachodzcego soca Pacyfik przybiera zotaw barw.
Pomylaem o tym, ile czasu mino, od kiedy spaem na play w Montauk, po
drugiej stronie kraju, spogldajc na inny ocean.
Jak moe istnie bg, ktry sprawuje wadz nad tym wszystkim? Co syszaem na
lekcjach geografii? Dwie trzecie powierzchni ziemi pokrywa woda? Jak miabym by
synem kogo tak potnego?
Wszedem do wody.
- Percy? - odezwaa si Annabeth. - Co ty robisz?
Szedem przed siebie, a zanurzyem si po pas, a potem po szyj.

- Wiesz, jaka ta woda jest brudna? - zawoaa za mn. - Jest w niej mnstwo
toksycznych...
Zanurzyem si z gow.
Z pocztku wstrzymaem oddech. Ciko jest z wasnej woli zachysn si wod. W
kocu jednak nie mogem duej wytrzyma. Wcignem powietrze. Oczywicie,
oddychaem bez problemu.
Szedem dalej po mielinie. Nie powinienem nic widzie w pmroku, ale jako
wiedziaem, gdzie co jest. Wyczuwaem pod stopami pofadowania dna.
Rozpoznawaem kolonie jeowcw, jeowcw nawet dostrzegaem krzyujce si
prdy ciepej i zimnej wody.
Poczuem, e co ociera mi si o nog. Spojrzaem w d i omal nie wyskoczyem z
wody jak pocisk. Obok mnie pywa dugi na ptora metra rekin.
Nie mia jednak wrogich zamiarw, po prostu si asi. Jak pies. Ostronie dotknem
jego petwy grzbietowej. Poruszy ni, jakby podpowiada, ebym chwyci mocniej.
Ujem petw w obie rce. Rekin ruszy, cignc mnie za sob, kierujc si w d, w
mrok. Postawi mnie na brzegu waciwego oceanu, w miejscu, gdzie mielizna opada
szelfem ku dnu. Czuem si tak, jakbym sta na krawdzi Wielkiego Kanionu o
pnocy, niewiele widzc, ale zdajc sobie doskonale spraw z tego, e przede mn
otwiera si przepa.
Powierzchnia wody lnia jakie pidziesit metrw nad moj gow. Wiem, e
cinienie powinno byo mnie zgnie. A przede wszystkim nie powinienem mc
oddycha. Zastanawiaem si, czy mgbym zej na dowoln gboko, spyn na
samo najgbsze dno Pacyfiku.
Nagle zobaczyem jaki rozbysk w ciemnoci. wiateko roso i janiao coraz
mocniej. Rozleg si kobiecy gos, podobny do mojej mamy, woajcy mnie po
imieniu:
- Percy Jacksonie!
Kiedy si przybliya, zobaczyem lepiej jej posta. Miaa dugie czarne wosy i sukni
z zielonego jedwabiu. Roztaczaa wok siebie powiat, a niewyobraalne pikno jej
oczu przykuo moj uwag do tego stopnia, e ledwie dostrzegem wielkiego
morskiego ogiera, ktrego dosiadaa.

Zeskoczya z jego grzbietu i morski ko wraz z rekinem odpynli nieco na bok i


zaczli si bawi w co, co przypominao berka. Podwodna kobieta umiechna si do
mnie.
- Daleko zaszede, Percy Jacksonie. Doskonale.
Nie miaem pojcia, jak powinienem na to zareagowa, wic ukoniem si.
- To ty przemawiaa do mnie w Missisipi?
- Tak, dziecko. Jestem nereid, nimf morsk. Nieatwo byo mi si pojawi tak
daleko od morza, ale najady, moje sodkowodne kuzynki, pomogy mi utrzyma si
przy yciu. Czcz one Pana Posejdona, cho nie nale do jego dworu.
- A ty... jeste z dworu Posejdona?
Potakna.
- Mino wiele lat, od kiedy urodzio si ostatnie dziecko Pana Mrz.
Obserwowalimy ci z wielkim zainteresowaniem.
Nagle przypomniay mi si twarze, ktre widywaem w dziecistwie wrd fal na
play w Montauk - wspomnienie umiechnitych kobiet. Nie przywizywaem
wwczas do tego wagi, podobnie jak do wielu innych dziwacznych zdarze w moim
yciu.
- Skoro mj ojciec tak si mn interesuje - powiedziaem - to czemu nie ma go tutaj?
Dlaczego ze mn nie porozmawia?
Poczuem zimny prd wzbierajcy w gbi oceanu.
- Nie sd pochopnie Pana Mrz - odpara nerida. - Znalaz si na krawdzi
niechcianej wojny. Ma mnstwo obowizkw. Poza tym nie wolno mu wspiera ci
bezporednio. Bogowie nie powinni faworyzowa miertelnikw.
- Nawet wasnych dzieci?
- Zwaszcza wasnych dzieci. Bogom wolno dziaa tylko przez porednikw.
Dlatego to ja przeka ci ostrzeenie i dar.
Wycigna rk. W jej doni rozbysy trzy biae pery.
- Wiem, e wdrujesz do krlestwa Hadesa - powiedziaa. - Niewielu miertelnikw
dokonao tego i przeyo. Orfeusz dziki swoim talentom muzycznym, Herakles

dziki fizycznej sile, Houdini, bo potrafi wymkn si nawet z gbi Tartaru. Czy ty
posiadasz ich talenty?
- Yyy... nie, prosz pani.
- Ach. Za to masz co innego, Percy. Masz dary, ktre dopiero zaczynasz poznawa.
Wyrocznie widz dla ciebie wielk i straszliw przyszo, jeli tylko zdoasz doy
wieku dorosego. Posejdon nie chciaby, eby zgin przedwczenie. Dlatego
przyjmij te pery, a kiedy bdziesz w potrzebie, rozgnie je stop.
- Co si wtedy stanie?
- To - odpowiedziaa - zaley od potrzeby. Ale pamitaj: to, co naley do morza,
zawsze do morza powraca.
- A co z tym ostrzeeniem?
Zielone iskierki rozbysy w jej oczach.
- Id tam, gdzie prowadzi ci serce, inaczej utracisz wszystko. Hades karmi si
wtpliwociami i bezradnoci. Bdzie si stara ci oszuka, sprawi, by straci
ufno we wasny osd. Kiedy znajdziesz si w jego krlestwie, nie wypuci ci z
wasnej woli. Miej wiar. Powodzenia, Percy Jacksonie.
Wezwaa swojego morskiego konia i skierowaa go ku otchani wd.
- Zaczekaj! - krzyknem. - W rzece powiedziaa mi, e nie powinienem ufa
darom. Jakim darom?
- Do widzenia, mody bohaterze! - zawoaa w odpowiedzi. - Suchaj gosu swego
serca.
Zmienia si w janiejc zielon iskierk, po czym znika.
Chciaem pobiec z ni w ten mrok. Chciaem zobaczy dwr Posejdona. Spojrzaem
jednak na soce chylce si ku powierzchni wody. Moi przyjaciele czekali na mnie.
Zostao nam tak niewiele czasu...
Odbiem si od dna ku powierzchni.
Kiedy wyszedem na pla, moje ubranie wyscho natychmiast. Opowiedziaem
Groverowi i Annabeth o spotkaniu z nereid i pokazaem im pery.
Annabeth skrzywia si.

- Kady dar ma swoj cen.


- Dostaem je za darmo.
- Nie. - Pokrcia gow. - Nic nie jest za darmo. To stare greckie porzekado, ktre
doskonale przekada si na nasze czasy. Bdziesz musia zapaci cen. Zobaczysz.
W tym optymistycznym nastroju odwrcilimy si plecami do morza.
Dziki paru drobniakom z plecaczka Aresa moglimy wsi w autobus do
zachodniego Hollywood. Pokazaem kierowcy adres Podziemia na karteczce zabranej
z Centrum Krasnali Ogrodowych Cioci Em, ale nigdy nie sysza o Studiu
Nagraniowym REQUIEM.
- Czy ja ci, may, nie widziaem w telewizorze? - spyta. - Grae w jakim filmie?
- Raczej... dublowaem... kilku dziecicych aktorw.
- Plecaczka, no to wyjania spraw.
Podzikowalimy i wysiedlimy na nastpnym przystanku.
Wleklimy si przez wiele kilometrw piechot, rozgldajc si w poszukiwaniu
REQUIEM. Nikt nie wiedzia, gdzie takie studio miaoby si mieci. Nie byo go w
ksice telefonicznej.
Dwa razy musielimy dawa nura w boczne uliczki, eby nie wpa na radiowozy.
Zamarem przed wystaw sklepu z elektronik, poniewa w telewizji lecia wanie
wywiad z kim, kogo twarz wygldaa a zanadto znajomo: z moim ojczymem,
mierdzielem Gabem. Rozmawia z popularn dziennikark, jakby by kim
niezwykle wanym. A ona robia z nim wywiad w naszym mieszkaniu, w rodku
partyjki pokera. Na dodatek koo Gabe'a siedziaa jaka blond, gaszczc go po rce.
Na jego policzku zalnia udana za.
- Prawd mwic, pani Walters - mwi - gdyby nie Andelika, mj doradca od
aoby, bybym kompletnym wrakiem. Pasierb zabra mi wszystko, co byo dla mnie
drogie. on... samochd... Przepraszam. Nie potrafi o tym mwi.
- Spjrz, Ameryko - Barbara Walters zwrcia si do kamery. - Oto czowiek
pogrony w rozpaczy. Oto nastolatek z powanymi problemami. Pokamy raz
jeszcze ostatnie zdjcie nieletniego uciekiniera, zrobione tydzie temu w Denver.

Na ekranie pojawio si fatalnej jakoci zdjcie, na ktrym stalimy wszyscy troje


-Annabeth, Grover i ja - rozmawiajc z Aresem przed barem Colorado.
- Kim s pozostae dzieci na tym zdjciu? - zapytaa dramatycznym tonem Barbara
Walters. - Kim jest towarzyszcy im mczyzna? Czy Percy Jackson to przestpca,
terrorysta, czy te moe ofiara prania mzgw w jakiej nowej, przeraajcej sekcie?
Po przerwie na reklamy porozmawiamy na ten temat z wybitnym specjalist od
psychologii dziecicej. Zostacie z nami.
- Chod - powiedzia do mnie Grover. Odcign mnie od wystawy, zanim
zdyem wybi szyb.
Robio si ciemno i na ulice wychyny nieciekawe typki. Nie zrozumcie mnie le.
Mieszkam w Nowym Jorku. Nieatwo mnie przestraszy. Ale Los Angeles jest cakiem
inne ni Nowy Jork. U nas wszystko jest blisko. Niewane, e miasto jest ogromne,
chodzi o to, e tam da si wszdzie dosta, nie gubic si. Ukad ulic i metra jest
sensowny. Istnieje jaki system. Nawet dziecko jest bezpieczne, o ile nie zrobi czego
gupiego.
Los Angeles jest zupenie inne. Rozpostarte na ogromnej przestrzeni, chaotyczne,
trudno si w nim porusza. Przypomina mi Aresa. Temu miastu nie wystarcza, e jest
wielkie - musi jeszcze to udowadnia, zachowujc si gono, dziwacznie i
niezrozumiale. Nie miaem pojcia, jak mamy znale zejcie do Podziemia przed
jutrzejszym letnim przesileniem.
Przechodzilimy obok modocianych gangsterw, narkomanw i alfonsw, ktrzy
przygldali nam si, kalkulujc, czy warto nas zaczepia.
Kiedy pospiesznie mijalimy wejcie do kolejnego zauka, usyszaem dobiegajcy z
ciemnoci gos.
" Ej, ty.
Zatrzymaem si jak jaki gupi.
Zanim si zorientowaem, otoczya nas banda wyrostkw. Byo ich szeciu - wszyscy
biali, w drogich ciuchach i z wrednymi gbami. Zupenie jak niektrzy z Yancy: bogate
dzieciaki udajce gangsterw.
Instynktownie dobyem Orkana.
Kiedy miecz pojawi si nagle znikd, tamci cofnli si, ale ich przywdca musia by
naprawd gupi, albo naprawd odwany, poniewa nadal naciera na mnie z noem
sprynowym w rce.

Popeniem ten bd, e zamachnem si mieczem.


Chopak krzykn. Musia jednak by stuprocentowym miertelnikiem, poniewa
ostrze przeszo przez jego pier, nie robic mu najmniejszej krzywdy. Spojrza w d.
- Co u...
Uznaem, e mamy jakie trzy sekundy, zanim jego szok zmieni si we wcieko.
- Uciekamy! - wrzasnem do Annabeth i Grovera.
Odepchnlimy dwjk innych chopakw i pognalimy ulic, nie majc pojcia,
dokd si kierujemy. Skrcilimy za rg.
- Tam! - krzykna Annabeth.
Tylko jeden sklep by jeszcze otwarty, a nad jego wystaw wieci neon, na ktrym byo
napisane co w rodzaju SLONA OEK WYNDOCH P. KERKUCZ.
- Salon ek Wodnych P. Kruczek? - przetumaczy Grover.
Do podobnego przybytku mgbym wstpi tylko w skrajnych okolicznociach.
Nasze byy bardzo skrajne.
Wpadlimy przez drzwi, obieglimy jedno z ek wodnych i schowalimy si za nim.
Uamek sekundy pniej banda przebiega przed sklepem.
- Chyba udao nam si ich zgubi - wydysza Grover.
- Zgubi kogo? - rozleg si za nami dudnicy gos.
Podskoczylimy wszyscy.
Za nami sta facet. Wyglda jak tyranozaur w sportowym garniturze. Mia chyba ze
dwa metry wzrostu i zero wosw, a poza tym szar i grub skr, oczy okolone
cikimi powiekami i zimny, gadzi umiech. Zblia si do nas powoli, ale odniosem
wraenie, e gdyby tylko chcia, byby szybki jak byskawica.
Jego garnitur wyglda, jakby pochodzi z kasyna Lotos. Lata siedemdziesite, bez
dwch zda. Do tego mia prkowan jedwabn koszul, rozpit do poowy
pozbawionej owosienia klaty. Klapy aksamitnej marynarki byy szerokoci pasw
startowych. Startowych srebrne acuchy na jego szyi... Nawet nie prbowabym ich
policzy.
- Prot Kruczek - przedstawi si, ukazujc w umiechu te zby.

Moe i Kruczek. P jak Prawny", miaem na kocu jzyka.


- Przepraszamy za najcie - odpowiedziaem. - My tylko si... no, rozgldamy.
- Masz na myli ukrywanie si przez tamtym hultajstwem? - mrukn. - Wcz si
tu co noc. Napdzaj mi klientw. Klientw wic poszukujecie ka wodnego?
Miaem ju odpowiedzie Nie, dzikuj, kiedy poczuem na swoim ramieniu ciar
potnej apy, a nastpnie zostaem pokierowany w gb sklepu.
Byy tam ka wodne, jakie tylko mona sobie wyobrazi - wszelkie rodzaje
drewna, najrniejsze wzory materacw, ka pojedyncze, podwjne, a nawet
wielkie jak dla wieloryba.
- Ten model sprzedaje si najlepiej. - Pan Kruczek wskaza z dum ko z czarn,
satynow tapicerk i lampami lawowymi wbudowanymi w zagwek. Materac
wibrowa i trzs si jak ogromna winiowa galaretka.
- Masa milionem rk - oznajmi pan Kruczek. - miao, wyprbujcie. Ba, moecie
nawet si przespa, co mi tam. Dzi ju i tak zamykam.
- Yyy - powiedziaem - obawiam si, e...
- Masa milionem rk! - wykrzykn Grover i rzuci si na ko - Ludzie! Ale super!
- Hmmm - powiedzia pan Kruczek, gadzc si po podbrdku. - Prawie, prawie.
- Prawie co? - spytaem.
Przenis wzrok na Annabeth.
- Zrb to dla mnie, kochana, i wyprbuj tamto w kcie. Powinno by w sam raz.
- Ale... - zacza Annabeth.
Poklepa j zachcajco po ramieniu i poprowadzi do modelu Safari Deluxe z obiciem
w lamparcie ctki i ram zdobion rzebionymi w drewnie tekowym lwami. Annabeth
nie chciaa si pooy, wic pan Kruczek popchn j lekko.
- Ej! - zaprotestowaa.
Kruczek pstrykn palcami.
- Er go!

Z bokw ka wyskoczyy sznury, owiny si wok Annabeth i przygwodziy j do


materaca.
Grover usiowa si podnie, ale jego czarne oe rwnie wypucio pta i
przytrzymao go w miejscu.
- N-n-nies-s-sup-p-p-per! - wrzasn w rytm masau milionem rk. - N-n-nies-s-supp-p-per!
Olbrzym obrzuci Annabeth spojrzeniem, po czym zwrci si do mnie z umiechem.
- Prawie, a niech to.
Usiowaem si cofn, ale szybkim ruchem rki chwyci mnie za kark.
- Hej, chopcze. Nie ma si co martwi. Znajdziemy ci zaraz posanie.
- Niech pan puci moich kumpli.
- Ale oczywicie. Ale najpierw musz ich dopasowa.
- To znaczy co?
- Wszystkie ka maj metr osiemdziesit dugoci, rozumiesz? Twoi kumple s
nieco za niscy. Musz ich dopasowa.
Annabeth i Grover nie przestawali si szarpa.
- Nie znosz niedoskonaych wymiarw - mrukn Kruczek. - Ergo!
Z zagwkw i ng ek wysuny si kolejne sznury, owijajc si tym razem wok
kostek i ramion Annabeth i Grovera. Po czym zaczy ich cign w obie strony.
- Nie martw si - powiedzia do mnie Kruczek. - To tylko mae wiczenia
rozcigajce. Jakie dodatkowe dziesi centymetrw w krgosupie. Maj nawet
szans to przey. A teraz poszukajmy odpowiedniego ka dla ciebie, co?
- Percy! - wrzasn Grover.
Myli gnay w mojej gowie jak oszalae. Wiedziaem, e w pojedynk nie mam szans
przeciwko temu sprzedawcy ek. Zamie mi kark, zanim zd choby doby
miecza.
- Pan si wcale nie nazywa Prot Kruczek, prawda? - spytaem.
- Mam na imi Prokrustes - przyzna.

- Nacigacz - powiedziaem. Przypomniaa mi si ta opowie: olbrzym, ktry


nadmiarem gocinnoci usiowa zabi Tezeusza w drodze do Aten.
- No - potakn sprzedawca. - Ale kto by zwraca si do mnie per panie
Prokrustesie"? To byoby zabjcze dla interesw. A Prot... Prot Kruczek - kady to
bez trudu zapamita.
- To prawda. Doskonale brzmi.
Zawieciy mu si oczy.
- Naprawd tak uwaasz?
- Bezwzgldnie - odparem. - A wykonanie tych ek... Rewelacja!
Umiechn si od ucha do ucha, ale nie zwolni ucisku na moim karku.
- To wanie powtarzam moim klientom. Zawsz im to mwi. Ale nikt nie zwraca
uwagi na wykonanie. Ile ek z wbudowanymi lampami lawowymi widziae w
swoim yciu?
- Niewiele.
- Wanie!
- Percy! - zawya Annabeth. - Co ty wyprawiasz?
- Prosz si ni nie przejmowa - powiedziaem Prokrustesowi. - Jest nie do
wytrzymania.
Olbrzym si rozemia.
- Wszyscy moi klienci s tacy. aden nie ma dokadnie metra osiemdziesiciu. Co za
nierozwaga. A potem narzekaj na dopasowanie.
- A co, jeli maj ponad metr osiemdziesit?
- Och, to si czsto zdarza. Ale takich atwiej dopasowa.
Puci mj kark, ale zanim zdyem cokolwiek zrobi, sign za lad i wycign
ogromny brzowy topr o dwch ostrzach.
- Wystarczy odpowiednio wyrodkowa klienta i obci wszystko, co wystaje po obu
stronach.
- Aha - powiedziaem, przeykajc gono lin. - Bardzo pomysowe.

- Co za szczcie, e wreszcie trafiem na rozsdnego klienta!


Sznury rozcigay teraz moich przyjaci na powanie. Annabeth bya blada jak
ptno. Grover gulgota jak wcieky indyk.
- A wic, panie Procie... - powiedziaem, usiujc brzmie obojtnie. Spojrzaem na
metk przy modelu Miodowy Miesic w ksztacie walentynkowego serduszka. Ono naprawd jest zaopatrzone w dynamiczny stabilizator ruchu fal?
- Bezwzgldnie. Wyprbuj.
- Moe si zdecyduj. Ale czy to dziaa rwnie w przypadku takiego olbrzyma jak
pan? adnego koysania?
- Rcz za to gow.
- Niemoliwe.
- Moliwe.
- Chciabym zobaczy.
Ochoczo przysiad na materacu, klepic go rk.
- adnego koysania, widzisz?
Pstryknem palcami.
- Er go!
Sznury chwyciy Prota Kruczka i przewrciy go na ko.
- Ej! - wrzasn.
- Wyrodkowa - powiedziaem.
Sznury uoyy si odpowiednio na mj rozkaz. W grze ka wystawaa caa
gowa, a na dole cae stopy Kruczka.
- Nie! - krzykn. - Zaczekaj! To bya tylko demonstracja!
Odetkaem Orkana.
- To tylko drobne poprawki...

Nie miaem cienia skrupuw. Zreszt, gdyby Kruczek by czowiekiem, nie


zdoabym zrobi mu krzywdy. A jeli by potworem, to zasuy na to, eby rozpa
si w proch na jaki czas.
- Ostro si targujesz - powiedzia. - Dam ci trzydzieci procent zniki na wybrany
model!
- Zaczn chyba od gry. - Uniosem miecz.
- Niski kredyt! Zero procent przez p roku!
Zamachnem si. Prot Kruczek nie zaoferowa mi ju adnych wicej rabatw.
Przeciem sznury na pozostaych kach. Annabeth i Grover skoczyli na nogi,
jczc, krzywic si i klnc na mnie ile wlezie.
- Ale was wycigno! - powiedziaem.
- Bardzo zabawne - odpara Annabeth. - Nastpnym razem mgby si pospieszy.
Zerknem na tablic za lad Kruczka. Bya tam reklama Ekspresu Hermesa i
Potworamy Firm" - Zaktualizowanego Spisu Potworw w Los Angeles. A poniej
wielka, jaskrawopomaraczowa ulotka Studia Nagra REQUIEM z ofert specjaln
za dusze herosw: Poszukujemy nowych talentw!".
Adres REQUIEM znajdowa si pod mapk.
- Idziemy - oznajmiem przyjacioom.
- Daj nam chwil - jkn Grover. - On nas porozciga prawie na mier!
- W takim razie jestecie gotowi na wypraw do Podziemia - powiedziaem. - To
raptem dwie ulice std.

ROZDZIA XVIII
ANNABETH TRESUJE PSA

Stalimy w mroku okrywajcym Valencia Boulevard, wpatrujc si w zote litery


wyryte w czarnym marmurze nad naszymi gowami: STUDIO NAGRANIOWE
REQUIEM.

Poniej, na szklanych drzwiach, napisano: AKWIZYTOROM, BEZDOMNYM I


YWYM WSTP WZBRONIONY.
Bya ju prawie pnoc, ale w holu byo jasno i krcio si tam mnstwo ludzi. Za
biurkiem siedzia potnie zbudowany ochroniarz w ciemnych okularach i ze
suchawk w uchu.
Odwrciem si do moich kumpli.
- Okej. Pamitacie plan?
- Plan - Grover westchn teatralnie. - Taaa. Kocham ten plan.
- A co, jeli nie wypali? - spytaa Annabeth.
- Myl pozytywnie.
-Super - powiedziaa - wkraczamy wanie do Krainy Umarych, a ja mam myle
pozytywnie.
Wyjem z kieszeni pery, trzy mleczne kulki, ktre dostaem w Santa Monica od
nereidy. Nie wyglday na jakie specjalne wsparcie w razie kopotw.
Annabeth pooya mi do na ramieniu.
- Przepraszam, Percy. Masz racj, damy rad. Wszystko bdzie dobrze.
Daa Groverowi kuksaca.
- Och, jasne! - potakn. - Dotarlimy a tutaj. Znajdziemy piorun piorunw i
uratujemy twoj mam. aden problem.
Popatrzyem na nich oboje, czujc niewysowion wdziczno. Zaledwie kilka minut
temu przeze mnie prawie na mier rozcigny ich luksusowe ka wodne, a teraz
oni starali si by dzielni, ebym ja poczu si lepiej.
Wsunem pery z powrotem do kieszeni.
- Ruszamy na podbj Podziemia. Weszlimy do holu REQUIEM.
Z ukrytych gonikw pyny zote przeboje. Wykadzina i ciany miay stalowoszary
kolor. W ktach ustawiono donice z kaktusami przypominajcymi kociste rce. Na
obitych czarn skra kanapach brakowao miejsc. Ludzie siedzieli, na czym si dao,
stali, gapili si przez okna i czekali pod drzwiami windy. Nikt si nie rusza, nie
rozmawia, waciwie, to nikt nic nie robi. Ktem oka widziaem ich wszystkich, ale
gdy tylko usiowaem skupi wzrok na konkretnej osobie, stawaa si... przezroczysta.
Wzrok przenika ich ciaa.
Biurko ochroniarza znajdowao si na podwyszeniu, musielimy wic zadrze
gowy.

By wysoki i elegancki, o czekoladowej skrze i bardzo jasnych wosach obcitych na


rekruta. Oprawki jego okularw zrobione byy z szylkretu, a jedwabny woski garnitur
idealnie pasowa do barwy wosw. W klapie pod srebrn plakietk z imieniem mia
wpit czarn r.
Przeczytaem imi na plakietce i spojrzaem na niego skonsternowany.
- Ma pan na imi Chejron?
Wychyli si ku mnie. W szkach jego okularw nie widziaem nic poza wasnym
odbiciem, ale umiech mia sodki i zimny, zupenie jak pyton, ktry wanie szykuje
si do poknicia czowieka.
- C za miy mody czowiek. - Jego wymowa bya troch dziwna... Zastanawiaem
si, skd mg pochodzi. - Powiedz mi, chopcze, czy ja wygldam na centaura?
- Nnnie.
- Prosz pana - doda gadko.
- Prosz pana - dopowiedziaem.
Musn plakietk i przebieg palcem po literach.
- Umiesz czyta, chopcze? Tu jest napisane C-H-A-R-O-N. Powtrz za mn:
CHARON.
- Charon.
- Doskonale! A teraz: pan Charon.
- Pan Charon - powiedziaem.
- Znakomicie. - Usiad z powrotem. - Nienawidz, kiedy mnie myl z tym starym
koskim zadem. No dobrze, w czym mog wam pomc, moi mali umarli?
To pytanie byo jak cios pici w splot soneczny. Zerknem bagalnie na Annabeth.
- Chcemy si dosta do Podziemia - odpowiedziaa. Usta Charona lekko zadray.
- C za odmiana.
- Naprawd? - zdziwia si Annabeth.
- Prosto i uczciwie. adnych wrzaskw. adnego To jaka straszna pomyka, panie
Charon!" - Obrzuci nas spojrzeniem. - A jak umarlicie, co?
Szturchnem Grovera.
- Och - powiedzia. - No... utonlimy... w wannie.
- Caa trjka? - zapyta Charon. Potaknlimy.

- To musiaa by dua wanna. - Chyba zaimponowalimy Charonowi. - Nie sdz,


ebycie mieli obola za przejazd? Z dorosymi nie ma problemu, mog obciy ich
kart kredytow albo doda opat do ich ostatniego rachunku za kablwk. Ale
dzieci... zawsze umieraj nieprzygotowane. Obawiam si, e bdziecie musieli
poczeka w kolejce przez kilka stuleci.
- Ale my mamy monety. - Pooyem na kontuarze trzy zote drachmy, cz
zapasw znalezionych w sklepie Prota Kruczka.
- Co ja widz... - Charon obliza wargi. - Prawdziwe drachmy. Prawdziwe zote
drachmy. Nie widziaem takich od...
Chciwie wycign palce po monety. Bylimy ju tak blisko.
Ale Charon spojrza znw na mnie. Zimny wzrok spoza okularw zdawa si
wwierca w moj pier.
* Chwileczk - powiedzia. - Nie bye w stanie poprawnie odczyta mojego imienia.
Czyby by dyslektykiem, chopcze?
- Nie - odparem. - Jestem trupem. Charon wychyli si i pocign nosem.
- Wcale nie jeste trupem. Powinienem by si domyli. Jeste heroskiem.
- Musimy si dosta do Podziemia - powtrzyem z uporem.
Z piersi Charona doby si warkot. Natychmiast ludzie zgromadzeni w poczekalni
wstali i zaczli nerwowo kry po holu, zapalajc papierosy, przesuwajc rkami po
wosach i sprawdzajc zegarki.
- Wynocie si pki czas - powiedzia do nas Charon. -Wezm to sobie i zapomn, e
was widziaem.
Sign rk po monety, ale zdyem je zwin z lady.
- Napiwek si nie naley. - Usiowaem brzmie odwaniej, ni si czuem.
Charon warkn ponownie... i by to mrocy krew w yach dwik. Duchy
zmarych zaczy si dobija do drzwi windy.
- A szkoda - westchnem. - Chcielimy zapaci wicej.
Podniosem worek, ktry zabralimy od Kruczka. Wycignem z niego gar
drachm i zaczem si nimi bawi.
Warkot Charona przeszed w pomruk lwa.
-Wydaje ci si, e mona mnie przekupi, herosku? Hmmm... tak z czystej
ciekawoci... ile tam masz?
- Duo - odpowiedziaem. - Zao si, e Hades nie paci zbyt dobrze za t harwk.

- Och, nie masz pojcia, co tu przechodz. Wyobraasz sobie niaczenie wszystkich


tych dusz przez cay dzie? Nic, tylko cige Prosz mnie nie zostawia martwym" i
Prosz mnie przepuci za darmo". Od trzech tysicy lat nie miaem podwyki.
Mylisz, e taki garnitur nic nie kosztuje?
- Z ca pewnoci naley si panu wicej - zgodziem si. -Jest pan niedoceniany.
Przydaaby si odrobina szacunku. No i dobra pensja.
Z kadym sowem kadem kolejn drachm na ladzie.
Charon obrzuci spojrzeniem swj jedwabny woski garnitur, jakby wyobraa sobie
samego siebie w czym jeszcze lepszym.
- Musz powiedzie, chopcze, e zaczynasz by przekonujcy. Powoli.
Wycignem kolejne monety.
- Mog wspomnie o podwyce, jak ju bd rozmawia z Hadesem.
Charon westchn.
- d jest ju i tak prawie pena. Mog w sumie dorzuci wasz trjk i rusza.
Wsta, zgarn pienidze i skin na nas.
- Chodcie.
Przepchnlimy si przez tum czekajcych duchw, ktre szarpay nasze ubrania jak
wiatr, szepczc co, czego nie byem w stanie zrozumie. Charon torowa nam drog
wrd nich.
- Nie spi - mrucza.
Zaprowadzi nas do windy, ktra bya ju wypeniona duszami zmarych,
trzymajcymi w rkach zielone karty pokadowe. Charon chwyci dwie dusze, ktre
usioway si zaadowa razem z nami, i wypchn je z powrotem do holu.
- Dobra. adnych gupich pomysw, jak mnie nie bdzie -zwrci si do tumu w
poczekalni. - A jeli ktokolwiek sprbuje zmieni muzyk, to gwarantuj wam, e
spdzicie tu nastpne dwa tysice lat. Zrozumiano?
Zamkn drzwi. Woy kart w szczelin w panelu kontrolnym windy i zaczlimy
zjeda.
- Co si stanie z duchami czekajcymi w holu? - spytaa Annabeth.
- Nic - odpowiedzia Charon.
- Dugo?
- Przez wieczno albo dopki nie oka wielkodusznoci.
- Aha - powiedziaa. - To... uczciwe. Charon unis brew.

- Czy kto mwi, e mier jest uczciwa, panienko? Zaczekaj na swoj kolej. Macie to
jak w banku tam, gdzie si udajecie.
- Wyjdziemy std ywi - oznajmiem. -Ha.
Poczuem nage mdoci. Nie jechalimy ju w d, ale przed siebie. Powietrze stao si
mgliste. Otaczajce nas dusze zaczy zmienia ksztaty. Ich wspczesne ubrania
migotay, przeksztacajc si w szare szaty z kapturami. Podog windy za-koysao.
Zacisnem powieki, a kiedy je otworzyem, kremowy woski garnitur Charona
zastpia czarna szata. Nie mia te szylkretowych okularw. A tam, gdzie powinien
mie oczy, byy tylko puste oczodoy - jak u Aresa, tyle e te jego byy cakiem ciemne,
pene nocy, mierci i rozpaczy.
Zauway, e si wpatruj.
- Co nie tak?
- Nic - wydukaem.
Wydawao mi si, e si umiechn, szczerzc zby, ale to nie byo to. Ciao na jego
twarzy stawao si przezroczyste, tak e widziaem czaszk.
Podog nadal koysao.
- Chyba mam chorob morsk - oznajmi Grover. Zamknem znw na chwil oczy, a
potem nie zobaczyem
ju windy. Stalimy w drewnianej barce. Charon wiz nas przez powoln wod
mtnej rzeki, w ktrej pyway koci i zdeche ryby, ale take bardziej dziwaczne
przedmioty: plastikowe lalki, pogniecione godziki, przemoknite dyplomy z
pozacanymi brzegami.
- Rzeka Styks - mrukna Annabeth. - Strasznie...
- Zanieczyszczona - dokoczy Charon. - Od tysicy lat wy, ludzie, wrzucacie do niej
wszystko, kiedy si przeprawiacie: nadzieje, marzenia i pragnienia, ktre si nigdy
nie speniy. A nikt nie zaj si porzdnie wywzk mieci, takie jest moje zdanie.
Nad brudn wod unosia si mgieka. Nad nami, ledwie widoczne w mroku, byo
sklepienie ze zwieszajcymi si stalaktytami. Przed nami drugi brzeg poyskiwa
zielonkaw powiat w kolorze trucizny.
Poczuem, e gardo ciska mi koszmarny strach. Co ja tu robi? Wszyscy ci ludzie
dookoa... s martwi.
Annabeth chwycia mnie za rk. Normalnie speszyoby mnie to, ale wiedziaem, jak
si czua. Chciaa si upewni, e na tej odzi jest jeszcze kto ywy.
Przyapaem si na szeptaniu modlitwy, cho trudno by mi byo powiedzie, do
kogo. Tu na dole liczy si tylko jeden bg, a ja przybyem, eby z nim walczy.

Naszym oczom ukaza si brzeg Podziemnej Krainy. Na jakie sto metrw w gb ldu
cigny si poszarpane skay i czarny piasek wulkaniczny, a dalej wznosi si wysoki
kamienny mur, biegncy w obie strony w nieskoczono. Z niedaleka, z
zielonkawego mroku dobieg nas gos, odbijajcy si echem od kamieni - wycie
wielkiego zwierzcia.
-Stary Trzygowy jest godny - powiedzia Charon, szczerzc zby w upiornej
powiacie. - Macie pecha, heroski.
Dno odzi uderzyo w czarny piach. Zmarli zaczli wysiada. Kobieta trzymaa za rk
ma dziewczynk. Stary mczyzna kutyka u boku staruszki. Chopak niewiele
starszy ode mnie w milczeniu powczy nogami pod szar szat.
- yczybym ci szczcia, chopcze, gdyby nie to, e ono tu nie dziaa. I nie zapomnij
wspomnie o mojej podwyce.
Wrzuci nasze monety do kieszeni i chwyci ponownie sw erd. Zanuci co, co
brzmiao jak melodia Roda Stewarta, i popchn pust bark z powrotem na wod.
My za ruszylimy wydeptan ciek za duchami.
Nie wiem waciwie, czego si spodziewaem: napisu Porzucie wszelk nadziej",
wielkiego czarnego mostu zwodzonego czy czego w tym stylu. W kadym razie
brama do Podziemia wygldaa jak skrzyowanie punktu kontrolnego na lotnisku z
bramk na autostradzie.
Byy tam trzy osobne wejcia poczone jednym wielkim ukiem, na ktrym widnia
napis WITAJCIE W EREBIE. W kadym z przej ustawiono wykrywacz metalu z
umieszczon na grze kamer przemysow. Za bramk stay budki, w ktrych
zasiaday ubrane na czarno upiory podobne do Charona.
Wycie godnego zwierzcia robio si coraz goniejsze, ale nie wiedziaem, skd
dochodzio. Trzygowy Cerber, pies pilnujcy pono bram krlestwa Hadesa, nie
pokazywa si.
Zmarli ustawiali si w trzech kolejkach. Dwie oznaczone byy napisami DYURNY
DORADCA, trzecia - ZEJCIE BEZPOREDNIE. Ta ostatnia sza bardzo szybko,
pozostae dwie si limaczyy.
- Co o tym sdzisz? - spytaem Annabeth.
- Przejcie ekspresowe musi prowadzi prosto na ki Asfodelowe - odpowiedziaa. Nie mam wtpliwoci. Nie chc ryzykowa wyroku sdu, poniewa moe by
skazujcy.
- Tu jest sd dla zmarych?
- Owszem. Trzech sdziw. Zmieniaj si co jaki czas. Krl Minos, Thomas
Jefferson, Szekspir... rni tacy. Czasem uznaj, e czyje ycie zasuguje na specjaln
nagrod - Pola Elizejskie. Czasem wyznaczaj kar. Ale wikszo ludzi po prostu

yje, jak umie. Nic szczeglnego, adnych wybitnych zasug czy zych czynw. Ci
id na ki Asfodelowe.
-I co tam robi?
- Wyobra sobie, e stoisz na polu pszenicy w Kansas. Przez ca wieczno.
- Mao zachcajce - powiedziaem.
- Ale bardziej ni to - mrukn Grover. - Patrz.
Dwa upiory w czarnych szatach odcigny na bok dusz i zaczy rewizj osobist.
Twarz zmarego bya jakby znajoma.
- To ten kaznodzieja, o ktrym byo w telewizji, pamitasz? - podpowiedzia mi
Grover.
- Ach, tak. - Rzeczywicie, przypomniaem sobie. Ogldalimy go kilka razy w
sypialni w Yancy. Potwornie irytujcy teleewangelista, ktry zbiera miliony dolarw
na ubogich, a potem okazao si, e wikszo kasy wyda na luksusy we wasnym
domu, w rodzaju zoconych sedesw i pola do mini-golfa. Zgin, uciekajc przed
policj, kiedy jego limuzyna Na Chwa Bo" spada w przepa.
- Co oni mu robi? - spytaem.
- To pewnie specjalna kara wyznaczona przez Hadesa - powiedzia Grover. - Ci
naprawd li dostaj si pod jego osobist kuratel zaraz po przybyciu. Ery...
askawe postaraj si o jakie wieczne tortury dla niego.
Wzdrygnem si na sam myl o Eryniach. Uwiadomiem sobie, e znalelimy si na
ich terenie. Stara pani Dodds pewnie ju si oblizuje.
- Ale skoro on jest kaznodziej - powiedziaem - to przecie wierzy w inne pieko...
Grover wzruszy ramionami.
- Skd wiesz, e dla niego to miejsce wyglda tak samo jak dla nas? Ludzie widz to,
co chc widzie. Jestecie pod tym wzgldem okropnie tpi... uparci, chciaem
powiedzie.
Zbliylimy si do bram. Wycie byo teraz tak gone, e ziemia trzsa si pod
naszymi stopami, ale wci nie byem w stanie wypatrze psa.
Nagle jakie pitnacie metrw przed nami zielona mga zadraa. W miejscu, gdzie
cieka rozgaziaa si na trzy odnogi, siedzia ogromny potwr z cienia.
Nie dostrzegem go wczeniej, poniewa by pprzezroczysty jak zmarli. Dopki si
nie poruszy, stapia si z tem. Tylko jego oczy i zby wyglday na cielesne. Na
dodatek bydlak wpatrywa si prosto we mnie.
Opada mi szczka.

- To jest rottweiler. - Na nic wicej nie byo mnie sta. Zawsze wyobraaem sobie
Cerbera jako wielkiego czarnego
mastiffa. On jednak by najwyraniej rasowym rottweilerem z t jedynie rnic, e
mia rozmiar dwch mamutw wochatych, by w poowie niewidzialny, no i posiada
trzy by.
Zmarli podchodzili do niego bez lku. Dusze kierujce si do DYURNYCH
DORADCW mijay go po obu stronach, a te od ZEJCIA BEZPOREDNIEGO
przechodziy midzy przednimi apami i pod brzuchem bestii, nie muszc si nawet
pochyla.
- Widz go coraz lepiej - wymamrotaem. - Dlaczego?
- Myl... - Annabeth zwilya wargi. - Obawiam si, e to dlatego, e stajemy si
coraz bardziej martwi.
rodkowa gowa psa nachylia si ku nam. Obwchaa powietrze i zawarczaa.
- On wyczuwa ywych - powiedziaem.
- Nic nie szkodzi - odrzek tu koo mnie Grover drcym gosem. - Mamy przecie
plan.
- Owszem - potakna Annabeth. Nigdy nie syszaem tyle niepewnoci w jej gosie. Plan.
Ruszylimy w kierunku potwora.
rodkowa gowa warkna ponownie, po czym zaszczekaa tak gono, e oczy omal
nie wypady mi z orbit.
- Rozumiesz go? - spytaem Grovera.
- Pewnie - odpowiedzia. - Rozumiem.
- No wic co mwi?
- Nie sdz, eby w ludzkim jzyku istniao a tak brzydkie sowo.
Wyjem z plecaka kij - a dokadniej nog od ka, oderwan od modelu Safari
Deluxe w sklepie Prota Kruczka. Uniosem j, starajc si przesa do mzgu Cerbera
myli o psim szczciu: reklamy najlepszej karmy, sodkie mae szcze-niaczki, kapcie
a proszce si o to, eby je pogry. Usiowaem si umiecha, jakby wcale nie
grozia mi mier.
- Hej, olbrzymie - zawoaem. - Zao si, e nikt si z tob nie bawi.

-WRRRRRRRRRRR!
- Dobry piesek - powiedziaem sabym gosem. Pomachaem kijkiem. rodkowa
gowa psa powdrowaa za

moj rk. Pozostae dwie utkwiy we mnie wzrok, cakowicie olewajc dusze.
Skupiem na sobie ca uwag Cerbera. Nie byem pewny, czy to taki dobry pomys.
- Aport! - Rzuciem patyk w ciemno, starajc si, eby polecia jak najdalej.
Usyszaem plusk styksowej wody.
Cerber, nieporuszony, rzuci mi pogardliwe spojrzenie. Oczy pony mu zowrogim,
zimnym ogniem. Na tyle zda si nasz plan.
Bestia zacza teraz wydawa z gbi swoich trzech gardzieli zupenie inny rodzaj
warkotu.
- Ekhem - odezwa si Grover. - Percy? -Mhm?
- Pewnie ci to zainteresuje. -Mhm?
- Cerber mwi, e mamy dziesi sekund na modlitw do wybranego boga. A
potem... no wiesz... on jest godny.
- Czekaj! - krzykna Annabeth i zacza grzeba w plecaku. Ojoj, pomylaem.
- Pi sekund - przypomnia Grover. - Wiejemy? Annabeth wycigna czerwon
gumow pik wielkoci
grejpfruta. Widnia na niej napis WODNA KRAINA, DENVER, SA. Zanim zdoaem j
powstrzyma, uniosa pik w gr i pomaszerowaa prosto do Cerbera.
- Pieczka, widzisz? - zawoaa. - Chcesz pik, Cerberku? Siad! Cerber wyglda na
rwnie zaskoczonego jak my. Wszystkie trzy gowy przechyliy si na bok.
Wszystkie
sze nozdrzy zaczo wszy.
- Siad! - powtrzya Annabeth.
Byem przekonany, e jeszcze moment i zostanie najwikszym psim przysmakiem
wiata.
Cerber tymczasem obliza wszystkie sze warg, poruszy tylnymi apami i usiad na
zadzie, zgniatajc pardziesit dusz, przechodzcych akurat pod jego brzuchem do
odprawy zejciem bezporednim. Dusze rozproszyy si, wydajc stumiony syk,
zupenie jak dtka, z ktrej uchodzi powietrze.
- Dobry piesek! - powiedziaa Annabeth. Rzucia Cerberowi pik.
Zapa j rodkow paszcz. Pozostae dwie gowy rzuciy si, usiujc odebra jej
now zabawk, ktra zreszt bya troch za maa jak na dobry gryzak.
- Daj! - rozkazaa Annabeth.
Gowy Cerbera przestay walczy i spojrzay na ni. Pika tkwia midzy dwoma
zbami niczym may kawaek gumy do ucia. Pies wyda gony, przeraajcy

skowyt, po czym wypuci pik, olinion i prawie przegryzion na p. Upada u


stp Annabeth.
- Dobry piesek. - Annabeth podniosa zabawk, nie zwracajc uwagi na pokrywajc
j lin bestii.
Obrcia si do nas.
- Idcie. Zejciem bezporednim bdzie najszybciej.
- Ale... - zaprotestowaem.
- Ju! - Powiedziaa to tym samym tonem, jakim wydawaa rozkazy psu.
Grover i ja zrobilimy niepewny krok do przodu. Cerber zacz powarkiwa.
- Waruj, zosta! - rozkazaa potworowi Annabeth. - Chcesz pik? To waruj!
Cerber zaskowyta, ale nie ruszy si z miejsca.
- A co z tob? - zapytaem Annabeth, kiedy j mijalimy.
- Wiem, co robi, Percy - mrukna. - W kadym razie jestem prawie pewna...
Grover i ja przeszlimy midzy nogami potwora. Prosz, Annabeth, bagaem. Nie
ka mu teraz siada z powrotem.
Udao nam si. Cerber wcale nie wyglda mniej przeraajco od tyu.
- Dobry pies! - pochwalia go Annabeth.
Uniosa podart czerwon pik i chyba dosza do tego samego wniosku co ja - jeli
nagrodzi teraz Cerbera, to nie zostanie jej ju nic.
Mimo to rzucia pik. Lewa paszcza potwora natychmiast chwycia zabawk i zostaa
zaatakowana przez rodkow, podczas gdy prawa wya na znak protestu.
Wykorzystujc rozkojarzenie psa, Annabeth przebiega pod jego brzuchem i
doczya do nas przy wykrywaczu metalu.
- Jak ci si to udao? - spytaem z podziwem.
- Znam si troch na tresurze - odpowiedziaa, dyszc. Z zaskoczeniem ujrzaem w
jej oczach zy. - Kiedy byam maa i mieszkaam z tat, mielimy dobermana...
- Nie teraz. - Grover pocign mnie za koszulk. - Chodmy! Ju mielimy
przemkn zejciem bezporednim, kiedy
wszystkie trzy paszcze Cerbera zawyy aonie. Annabeth zatrzymaa si.
Odwrcia si do psa, ktry przechyli ku nam jedn z gw. Cerber dysza
wyczekujco, a kawaki czerwonej piki leay przed nim w kauy liny.

- Dobry piesek - powiedziaa Annabeth, ale jej gos brzmia teraz melancholijnie i
niepewnie.
Gowy potwora koysay si na boki, jakby Cerber martwi si o ni.
- Przynios ci niedugo now pik - obiecaa Annabeth sabym gosem. - Chcesz?
Potwr zaskomla. Nie trzeba byo zna psiego jzyka, eby wiedzie, e czeka na
zabawk.
- Dobry pies. Odwiedz ci niedugo. Obiecuj. - Annabeth odwrcia si do nas. Chodmy.
Grover i ja wcisnlimy si do bramki z wykrywaczem metali, ktra natychmiast
zawya i rozbysa czerwonymi wiatekami.
- Niedozwolone przedmioty! Wykryto magi! Cerber zacz szczeka.
Przebieglimy przez bramk zejcia bezporedniego, ktra rozbrzmiaa jazgotem
kolejnych alarmw, i pognalimy w stron Podziemnej Krainy.
Par minut pniej ukrylimy si w sprchniaym pniu ogromnego czarnego drzewa,
dyszc ciko i patrzc, jak trzech upiornych ochroniarzy pdzi koo nas, wzywajc na
pomoc Erynie.
- Dobra, Percy, czego si dzi nauczylimy? - wymamrota Grover.
- Ze trzygowe psy wol gumowe pieczki od patykw?
- Nie - odpowiedzia satyr. - Przekonalimy si, e twoje pomysy nadaj si psu na
bud.
Nie byem tego taki pewny. Pomylaem, e moe oboje, Annabeth i ja, mielimy
dobry pomys. Nawet tu, w Podziemnym Krlestwie, kady - wcznie z potworami
- potrzebuje czasem odrobiny uwagi.
Mylaem o tym, kiedy czekalimy, a upiory znikn w oddali. Udawaem, e nie
widz, jak Annabeth ociera z z policzka, suchajc przejmujcego, pospnego
skowytu Cerbera, ktry tskni za swoj now przyjacik.

ROZDZIA XIX
W PEWNYM SENSIE
DOWIADUJEMY SI PRAWDY

Wyobracie sobie najwikszy tum na koncercie, jaki kiedykolwiek widzielicie,


stadion wypakowany szczelnie milionem fanw.

A teraz wyobracie sobie teren milion razy wikszy, wypakowany ludmi, na dodatek
pozbawiony elektrycznoci, w zwizku z czym nie ma dwikw, nie ma wiata i nie
ma wymachiwania czym popadnie nad gowami. Co okropnego wydarzyo si za
kulisami. Szepczce do siebie tumy ludzi po prostu krc si w ciemnoci, czekajc
na koncert, ktrego nie bdzie.
Jeli potraficie sobie to wyobrazi, to macie niezy obraz k Asfodelowych. Czarna
trawa jest podeptana przez miliardy zmarych stp. Ciepa, wilgotna bryza zawiewa
jak bagienny oddech. Czarne drzewa (topole, jak poinformowa nas Grover) rosn w
rozrzuconych tu i tam maych zagajnikach.
Strop jest tak wysoko, e mgbym go uzna za wa burzowych chmur, gdyby nie
zwieszajce si z niego stalaktyty. Poyskujce janiejsz szaroci i paskudnie ostre
na kocach. Usiowaem nie myle o tym, e mogyby w pewnym momencie na nas
spa, ale przeszkadzay mi w tym nieco te, ktre ju spady i tkwiy teraz wbite w
czarn traw. Myl, e umarli nie musz przejmowa si takimi niedogodnociami
jak wbity w pier stalaktyt rozmiarw oszczepu.
Annabeth, Grover i ja usiowalimy wtopi si w tum, unikajc wzroku upiornych
stranikw. Nie potrafiem oprze si chci poszukiwania znajomych twarzy wrd
asfodeli, ale na umarych ciko si patrzy. Ich twarze migocz. Wszyscy wygldaj na
nieco zagniewanych i zakopotanych. Podchodz i usiuj rozmawia, ale ich gos
brzmi jak biay szum, jak piski nietoperzy. A kiedy orientuj si, e ich nie rozumiesz,
marszcz czoa i odchodz.
Umarli nie s straszni. S przygnbiajcy.
Posuwalimy si do przodu za grup nowo przybyych, wylewajcych si z gwnej
bramy w kierunku wielkiego czarnego namiotu, nad ktrym widnia transparent z
napisem:
BIURO DO SPRAW KARY I NAGRODY WIECZNEJ
Witamy Drogich Zmarych
Z tyu namiotu wydobyway si dwa znacznie mniejsze strumienie dusz.
Po lewej duchy w towarzystwie upiorw bezpieczestwa maszeroway kamienn
ciek ku Rwninie Kar, byskajcej i dymicej w oddali. Bya to wielka, spkana
pustynia poprzecinana rzekami lawy, polami minowymi i potami z drutu kolczastego oddzielajcymi poszczeglne miejsca tortur. Nawet z daleka wida byo
dusze cigane przez piekielne ogary, palone na stosach, zmuszone do biegania nago
przez pola kaktusw lub do suchania opery. Dostrzegem niewielki pagrek i
malek posta Syzyfa usiujcego wtoczy swj gaz na szczyt. Widziaem te
gorsze tortury... Takie, ktrych nie mam nawet ochoty opisywa.

Dusze, ktre wychodziy na prawo od namiotu sdu, miay si duo lepiej. Ich cieka
prowadzia do niewielkiej doliny otoczonej murem: zamknitego osiedla, ktre
wygldao jak jedyna Chwyta si podoa, ale nie znalaz niczego na tyle duego,
eby zdoa wyhamowa swj pd.
W tunelu robio si coraz ciemniej i zimniej. Czuem, e wos mi si jey. Tu, na dole,
czu byo zem. W mojej gowie kryy obrazy, ktrych nie powinienem nawet zna:
krew rozlana na starym, kamiennym otarzu, cuchncy oddech mordercy.
Nagle zobaczyem, co czeka przed nami, i stanem jak zamurowany.
Tunel rozszerza si w wielk, ciemn grot, a na jej rodku otwieraa si przepa
rozmiarw miejskiej alei. Grover pdzi prosto ku jej krawdzi.
- Szybciej, Percy! - krzykna Annabeth, cignc mnie za rk.
- Ale to jest...
- Wiem! - zawoaa. - Miejsce z twoich snw! Ale Grover tam wpadnie, jeli go nie
zapiemy.
Oczywicie, miaa racj. Rozpaczliwe pooenie Grovera wyrwao mnie z bezruchu.
Satyr wrzeszcza, chwyta si podoa, ale skrzydlate buty cigny go w stron
otchani i nie wygldao na to, ebymy mieli dogoni go na czas.
Uratoway go kopyta.
Latajce teniswki obluzoway si ju nieco na jego stopach i kiedy Grover uderzy w
wielki gaz, lewy but spad i poszybowa dalej sam. Prawy cign go dalej, ale ju nie
tak szybko. Satyr zdoa wyhamowa, chwytajc kamie rkami i wykorzystujc go
jako kotwic.
By ju o trzy metry od brzegu przepaci, kiedy chwycilimy go i pocignlimy z
powrotem w gr zbocza. Druga skrzydlata teniswka uwolnia si z kopyta, okrya
nas gniewnie i kopna po gowach, zanim odleciaa w przepa, by poczy si ze
sw par.
Upadlimy wszyscy troje, skrajnie wyczerpani, na obsydianowy wir. Miaem
wraenie, e cae moje ciao jest z oowiu. Nawet plecak wydawa si ciszy, jakby
kto naadowa do niego kamieni.
Grover by niele poobijany. Donie mu krwawiy. renice zmieniy si w kozie
szparki, jak zawsze, kiedy by przeraony.
- Nie wiem, jak to... - wy dysza. - Ja nie...
- Czekaj - powiedziaem. - Suchaj.
Co syszaem... gboki szept w ciemnoci. Po kilku sekundach odezwaa si
Annabeth.

- Percy, to miejsce...
- Ciii. - Wstaem.
Dwik stawa si coraz goniejszy: pomruk straszliwego gosu rozlegajcy si
daleko, daleko pod nami. Wydobywajcy si z czeluci.
Grover usiad.
- Co... co to za haas?
Teraz usyszaa rwnie Annabeth. Dostrzegem to w jej oczach.
- Tartar. To jest wejcie do Tartaru. Odetkaem Anaklysmosa.
Spiowy miecz wysun si, poyskujc w ciemnoci, a straszliwy gos jakby si
zawaha na moment, zanim znw podj swe zawodzenie.
Niemal syszaem sowa, stare, bardzo stare sowa, starsze ni greka. Jakby...
- Magia - powiedziaem.
- Uciekamy - oznajmia Annabeth.
Wsplnymi siami postawilimy Grovera na kopyta i ruszylimy z powrotem w gr
tunelu. Moje nogi nie chciay si do szybko rusza. Plecak cign mnie w d. Gos za
nami stawa si coraz potniejszy i nabrzmiewa gniewem, przyspieszylimy wic do
biegu.
W ostatniej chwili.
Powiew lodowatego wiatru pocign nas za plecy, jakby caa otcha wzia gboki
wdech. Przez jeden przeraajcy moment straciem grunt pod nogami, stopy
polizgny mi si na wirze. Gdybymy byli cho troch bliej, zostalibymy wessani.
Brnlimy przed siebie i w kocu dotarlimy do wylotu tunelu, a przed nami
otworzyy si znw ki Asfodelowe. Wiatr usta. Z gbi tunelu dobiego nas
gniewne zawodzenie. Co byo niezadowolone, e si wydostalimy.
- Co to byo? - spyta Grover, apic powietrze, kiedy padlimy na ziemi we
wzgldnie bezpiecznym miejscu, czyli topolowym zagajniku. - Ktry z ulubiecw
Hadesa?
Annabeth i ja wymienilimy spojrzenia. Wiedziaem, e ona co przeczuwa, zapewne
to samo co w takswce do Los Angeles, ale jest zbyt przeraona, eby si tym z nami
podzieli. A to napawao mnie koszmarnym lkiem.
Zatkaem miecz i woyem dugopis do kieszeni.
- Chodmy. - Spojrzaem na Grovera. - Jeste w stanie i? Przekn lin.

- Tak, jasne. I tak nie przepadaem za tymi butami. Usiowa by dzielny, ale dygota
tak samo jak Annabeth i ja.
Cokolwiek siedziao w tej czeluci, nie byo niczyim ulubiecem. Byo to
niewyobraalnie stare i potne. Nawet Echidna nie budzia we mnie takich uczu.
Prawie mi ulyo, kiedy odwrciem si plecami do tunelu i skierowaem ku paacowi
Hadesa. Prawie.
Wysoko w mroku nad blankami kryy Erynie. Zewntrzny mur fortecy lni
czerni, a wysoka na dwa pitra spiowa brama staa otworem.
Kiedy podeszlimy bliej, dostrzegem, e bram ozdabiay paskorzeby zwizane ze
mierci. Niektre cakiem nowoczesne: wybuch bomby atomowej nad miastem,
okopy pene onierzy w maskach gazowych, szeregi ofiar godu w Afryce, stojcych z
pustymi miseczkami w rkach - a jednak wszystkie wyglday tak, jakby wyryto je w
spiu tysice lat temu. Zastanawiaem si, czy spogldam na proroctwa, ktre si
urzeczywistniy.
Wewntrz, na dziedzicu, ujrzaem najdziwaczniejszy ogrd wiata. Wielobarwne
grzyby, trujce krzewy i dziwaczne fosforyzujce roliny yy tu bez wiata
sonecznego. Zamiast kwiatw kolorowe kamienie: rubiny wielkoci mojej pici,
kicie nieobrobionych diamentw. Tu i wdzie stay ogrodowe posgi Meduzy,
przypominajce skamieniaych goci na przyjciu. Dzieci, satyrowie i centaury
-wszyscy umiechali si groteskowo. ,
W samym rodku ogrodu znajdowa si zagajnik granatw, ktrych jasnoczerwone
kwiaty lniy niczym neony w ciemnoci.
- Ogrd Persefony - powiedziaa Annabeth. - Chodmy std.
Zrozumiaem, dlaczego nie chciaa si zatrzymywa. Cierpki zapach granatw by
przytaczajcy. Poczuem nag ochot na owoce, ale przypomniaem sobie histori
Persefony. Jeden ks podziemnego jedzenia i nigdy si std nie wydostaniemy. Odcignem Grovera, ktry gotw by sign po wielki soczysty owoc.
Wspilimy si na schody paacu pomidzy czarne kolumny, przeszlimy przez
portyk z czarnego marmuru i znalelimy si w domu Hadesa. Posadzka w holu
wejciowym bya z polerowanego spiu, ktry zdawa si wrze w odbijajcym si
wietle pochodni. Za dach suyo gdzie wysoko w grze skaliste sklepienie groty.
Chyba nie musieli si tu przejmowa deszczem.
Przy wszystkich drzwiach stay wojskowo ubrane szkielety. Niektre miay greckie
zbroje, inne czerwone brytyjskie mundury, jeszcze inne panterki i podarte
amerykaskie flagi na ramionach. W rkach trzymay wcznie, muszkiety lub uzi.
aden nas nie zaczepi, ale ich puste oczodoy powiody za nami wzrokiem, kiedy
ruszylimy korytarzem ku wielkim drzwiom na jego drugim kocu.
Tych drzwi pilnowali komandosi. Wyszczerzyli do nas zby, zaciskajc donie na
przewieszonych przez piersi granatnikach przeciwpancernych.

- Wiecie co - odezwa si pod nosem Grover - zao si, e Hades nie musi si
przejmowa akwizytorami.
Mj plecak way teraz ton. Nie miaem pojcia dlaczego. Miaem ochot go
otworzy, eby si przekona, czy przypadkiem nie zapltay mi si tam kule do
krgli, ale nie miaem na to czasu.
- Dobra - powiedziaem. - Chyba powinnimy... zapuka? Przez korytarz przelecia
gorcy powiew i drzwi si otwary.
Stranicy odsunli si na bok.
- Myl, e to oznacza zaproszenie do rodka - powiedziaa Annabeth.
Sala za drzwiami wygldaa jak ta w moim nie, tyle e tym razem tron Hadesa nie
by pusty.
By on trzecim bogiem, ktrego spotykaem, ale pierwszym, ktry naprawd
wyglda na boga.
Musia mie ze trzy metry wzrostu, to po pierwsze, a poza tym mia na sobie szat z
czarnego jedwabiu i koron ze zotego filigranu. Jego skra bya biaa jak u albinosa, a
dugie do ramion wosy czarne jak smoa. Nie by tak potnie zbudowany jak Ares, a
mimo to promieniowa potg. Siedzia w swobodnej pozie na swoim tronie z ludzkich
koci i wydawa si gibki, peny gracji i niebezpieczny jak pantera.
Natychmiast poczuem, e wykonabym jego rozkazy. Ma ogromn wiedz.
Powinien by moim panem. Ale, zaraz powiedziaem sobie, e musz si z tego
poczucia wyzwoli.
Wpywaa na mnie aura Hadesa, zupenie jak wczeniej Aresa. Pan Umarych mia we
wzroku co, co przypominao mi widziane niegdy portrety Napoleona, Hitlera i tych
przywdcw- terrorystw, ktrzy nakazuj innym wysadzi si w powietrze. Hades
mia tak samo widrujce spojrzenie, ten sam rodzaj straszliwej, magnetycznej
charyzmy.
- Odwaye si tu przyj, synu Posejdona - odezwa si gbokim gosem. - Po tym,
co mi zrobie, to naprawd wielka odwaga. A moe jeste po prostu gupcem.
Poczuem ogarniajc mnie senno: miaem ochot pooy si u stp Hadesa i
przespa. Zwin si na tej posadzce i zasn na wieki.
Walczc z tym uczuciem, zrobiem krok do przodu. Wiedziaem, co mam
powiedzie.
- Panie i Wuju, mam do ciebie dwie proby.
Hades unis brew. Kiedy wychyli si na swym tronie, w fadach jego szat pojawiy si
cienie twarzy, udrczonych twarzy, jakby ten ubir zosta uszyty z dusz uwizionych
na Rwninie, wyrywajcych si na wolno. Moja nadpobudliwa czstka zastanawiaa
si, cakiem na marginesie zadania, czy wszystkie jego ubrania

byy z takiej samej materii. Jakich potwornoci trzeba byo si dopuci w yciu, eby
sta si czci bielizny Hadesa?
- Tylko dwie proby? - spyta Hades. - C za arogancja, dziecko. Po tym, co zrobie,
jeszcze ci mao? Mw zatem. Mog jeszcze przez chwil da ci poy.
Nabraem powietrza w puca. Zapowiadao si mniej wicej tak dobrze, jak si
obawiaem.
Zerknem na pusty, mniejszy tron stojcy obok Hadesa. Mia ksztat czarnego kwiatu
ze zoceniami. aowaem, e nie ma krlowej Persefony. Jak przez mg
przypominaem sobie z mitw, e zdarza jej si agodzi humory maonka. Ale byo
lato. Persefona przebywaa oczywicie w sonecznym wiecie wraz ze swoj matk,
bogini plonw Demeter. To jej obecno, a nie obrt planety, wpywa na pory roku.
Annabeth odchrzkna i dgna mnie palcem w plecy.
- Panie Hadesie - powiedziaem. - Prosz, zrozum, e nie moe doj do wojny
midzy bogami. To by byo... niedobrze.
- Bardzo niedobrze - doda gorliwie Grover.
- Oddaj mi piorun Zeusa - mwiem dalej. - Prosz, panie. Pozwl mi odnie go na
Olimp.
Oczy Hadesa zapony niebezpiecznie.
- miesz podtrzymywa te kamstwa po tym, co zrobie? Zerknem na przyjaci.
Wygldali na rwnie zmieszanych jak ja.
- Ekhem... Wuju - powiedziaem. - Powtarzasz: po tym, co zrobie". A co ja takiego
waciwie zrobiem?
Sal tronow wstrzsno takie drenie, e zapewne odczuli je tam na grze, w Los
Angeles. Z sufitu posypay si kamyki. W cianach dookoa otwieray si drzwi, z
ktrych wylewali si szkieletowi wojownicy - setki onierzy ze wszystkich epok i
ludw Zachodu. Ustawili si w szereg, blokujc wszystkie wyjcia.
- Mylisz, e ja chc wojny, herosie? - rykn Hades. Miaem ochot powiedzie, e
otaczajcy nas gocie nie
wygldaj na pacyfistw, ale uznaem, e to moe nie by waciwa odpowied.
- Jeste Wadc Umarych - powiedziaem ostronie. - Wojna powikszyaby szeregi
twojego krlestwa, nieprawda?
- Typowy tok mylenia moich braci! Naprawd mylisz, e potrzebuj wicej
poddanych? Nie widziae tumw na kach Asfodelowych?
- No...

- Masz pojcie, jak poszerzyo si moje krlestwo tylko w ostatnim stuleciu, jak wiele
nowych oddziaw musiaem otworzy?
Otworzyem usta, eby odpowiedzie, ale Hades ju si nakrci.
- Coraz wicej upiorw, eby dba o bezpieczestwo -zawy aonie. - Kopoty z
ruchem w namiocie sdu. Wikszo personelu pracuje na dwa etaty. Ja byem
kiedy bogaty, Percy Jacksonie. Mam kontrol nad wszystkimi podziemnymi
zasobami. Ale moje wydatki!
- Charon da podwyki - wymkno mi si, poniewa wanie sobie o tym
przypomniaem. I natychmiast poaowaem, e nie zaszyem sobie ust.
- Ty mi tu nie wyjedaj z Charonem! - rykn Hades. -Odkd odkry woskie
garnitury, sta si nie do zniesienia. Wszdzie same problemy, a ja musz si
wszystkim osobicie zajmowa. Ju sam czas, ktry zajmuje mi przejcie od paacu
do bramy, doprowadza mnie do szalestwa. A umarli nic, tylko przybywaj. Me,
herosie, ja nie potrzebuj nowych poddanych! Ja nie chc tej wojny.
- Ale zabrae Zeusowi piorun piorunw.
- Kamstwo! - Kolejne drenie. Hades wsta z tronu. By wyszy ni bramka do piki
nonej. - Twj ojciec zdoa moe oszuka Zeusa, chopcze, ale ja nie jestem gupcem.
Przejrzaem jego plan.
- Jego plan?
- To ty bye tym zodziejem w zimowe przesilenie - oznajmi. - Twj ojciec zamierza
utrzyma twoje istnienie w sekrecie. Zaprowadzi ci do sali tronowej na Olimpie.
Zabrae piorun piorunw i mj hem. Gdybym nie wysa Erynii, eby znalaza ci
w Yancy, Posejdonowi moe udaoby si nie ujawni swego planu rozptania wojny.
Ale zdoaem wycign ci na wiato dzienne. Zostaniesz zdemaskowany jako
zodziej Posejdona, a ja odzyskam mj hem!
- Ale... - To odezwaa si Annabeth. Wiedziaem, e jej myli pdz z prdkoci
miliona kilometrw na godzin. - Twj hem mroku te zagin, Panie Hadesie?
- Nie udawaj niewinitka, dziewczyno. Ty i ten satyr pomagalicie temu herosowi...
eby mg tu przyby i zastraszy mnie w imieniu Posejdona, i... w co nie wtpi...
postawi mi ultimatum. Czyby Posejdon myla, e moe kupi moje wsparcie?
- Nie! - krzyknem. - Posejdon nie... Ja nie...
- Nie mwiem nikomu o zaginiciu hemu - warkn Hades - poniewa nie udziem
si, e ktokolwiek na Olimpie okazaby mi choby odrobin sprawiedliwoci, choby
cie pomocy. Nie mog sobie pozwoli na to, eby rozniosa si pogoska, e moja
najpotniejsza bro strachu zgina. Szukaem ci wic na wasn rk, a kiedy stao
si jasne, e zmierzasz do mnie, eby przekaza groby, nie prbowaem ci
powstrzyma.

- Nie prbowae nas powstrzyma? Przecie...


- Oddawaj mi hem albo powstrzymam mier - powiedzia zowieszczo Hades. - Oto
moja kontrpropozycja. Otworz ziemi i wypuszcz zmarych. Zmieni wasze krainy
w koszmar. I to twj szkielet, Percy Jacksonie, poprowadzi moje zastpy z Hadesu.
Szkieletowi onierze zrobili krok do przodu, gotujc bro.
W tym momencie chyba powinienem si przestraszy. Najdziwniejsze jednak byo to,
e czuem si uraony. Nic nie wkurza mnie bardziej ni oskarenie o co, czego nie
zrobiem. Miaem w tym mnstwo dowiadczenia.
- Jeste taki sam jak Zeus - powiedziaem. - Mylisz, e ci okradem? Dlatego
wysae za mn Erynie?
- Oczywicie - odrzek Hades.
- A pozostae potwory? Hades skrzywi si.
- Nie miaem z nimi nic wsplnego. Nie pragnem dla ciebie szybkiej mierci...
Chciaem, eby przywleczono ci do mnie ywego, eby mg zakosztowa
wszystkich tortur na Rwninie. Jak mylisz, dlaczego tak atwo udao ci si wej do
mojego krlestwa?
- atwo?
- Oddawaj moj wasno!
- Ale ja nie mam twojego hemu. Przyszedem po piorun piorunw.
- Ktry ju masz! - krzykn Hades. - Przyniose go tu, may gupcze, eby mnie nim
zastraszy!
- Nieprawda!
- W takim razie otwieraj plecak.
Ogarno mnie straszliwe przeczucie. Ten ciar w moim plecaku, jakbym nis kul
do krgli. To nie moe by...
Zdjem plecak z ramienia i otwarem klap. W rodku znajdowaa si duga na ponad
p metra metalowa tuba o spiczastych zakoczeniach, buczca od uwizionej w
rodku energii.
- Percy - odezwaa si Annabeth. - Jak...
- N-nie wiem. Nie rozumiem.
- Zawsze te same kopoty z wami, herosi - powiedzia Hades. - Duma czyni z was
gupcw, ktrym wydaje si, e mog przyj do mnie z tak broni. Nie pytaem o
piorun piorunw Zeusa, ale skoro ju tu jest, oddasz mi go. Jestem pewien, e niele
si przyda w negocjacjach. A teraz... mj hem. Gdzie on jest?

Zatkao mnie. Nie miaem adnego hemu. Nie miaem pojcia, jak piorun piorunw
znalaz si w moim plecaku. Chciaem wierzy, e to Hades zrobi mi kawa. To
przecie Hades jest zy. Ale nagle poczuem, e wiat wywraca si do gry nogami.
Uwiadomiem sobie, e kto tu ze mn pogrywa. Kto inny sprawi, e Zeus,
Posejdon i Hades skoczyli sobie do garde. Piorun piorunw by w plecaku, a ja
dostaem ten plecak od...
- Panie Hadesie - powiedziaem. - Prosz zaczeka. Chyba zasza pomyka.
- Pomyka? - rykn Hades.
Szkielety wyceloway w nas bro. W grze rozleg si trzepot skrzastych skrzyde:
trzy Erynie sfruny na d i przycupny na oparciu tronu swojego pana. Ta z twarz
pani Dodds umiechna si do mnie promiennie i potrzsna biczem.
- Nie ma adnych pomyek - powiedzia Hades. - Wiem, po co przyszede... znam
prawdziwy powd, dla ktrego przyniose piorun. Chcesz si targowa o ni.
Hades wypuci z doni zot ognist kul, ktra wybuch-na na stopniach tronu
naprzeciwko mnie... i oto przede mn staa moja mama, zatrzymana w zotej mgle,
zupenie jak wtedy, kiedy Minotaur zacz ciska jej gardo.
Nie byem w stanie wydusi ze siebie sowa. Wycignem rk, eby jej dotkn, ale
wiato byo gorce jak ogie w kominku.
- Tak - oznajmi Hades bardzo z siebie zadowolony. - Porwaem j. Wiedziaem,
Percy Jacksonie, e w kocu bdziesz chcia ubi ze mn interes. Zwr mi mj hem,
a moe pozwol jej odej. Ona nie jest martwa, rozumiesz? Jeszcze nie. Jeli mnie
zawiedziesz, to si zmieni.
Pomylaem o perach, ktre miaem w kieszeni. Moe one pozwol mi si z tego
wywin. Gdybym tylko da rad uwolni mam...
- Ach, pery - powiedzia Hades, mroc mi krew w yach. - Tak, mj brat i jego
sztuczki. Wyjmij je, Percy Jacksonie.
Rka poruszya si wbrew mojej woli i wycigna pery.
- Tylko trzy - powiedzia Hades. - Co za szkoda. Wiesz zapewne, e kada z nich
chroni jedn osob. Sprbuj wic odebra swoj matk, may herosie. A ktre z
przyjaci zostawisz, eby spdzio ze mn wieczno? Dalej. Wybieraj. Albo te od
dawaj plecak i przyjmij moje warunki.
Spojrzaem na Annabeth i Grovera. Mieli pospne miny.
- Kto nas wykiwa - powiedziaem do nich. - Wystawi do wiatru.
- Tak, ale dlaczego? - spytaa Annabeth. - A ten gos w otchani...
- Nie wiem jeszcze - odpowiedziaem. - Ale zamierzam zapyta.

- Decyduj si, chopcze! - krzykn Hades.


- Percy. - Grover pooy mi rk na ramieniu. - Nie moesz odda mu pioruna.
- Wiem.
- Zostaw mnie tutaj - powiedzia. - Uyj trzeciej pery dla mamy.
- Nie!
- Jestem satyrem - odpar Grover. - My nie mamy dusz takich jak ludzie. On moe
mnie torturowa do mierci, ale nie zatrzyma mnie tu na wieczno. Po prostu
odrodz si jako kwiatek albo co innego. Tak bdzie najlepiej.
- Nie. - Annabeth wycigna swj brzowy n. - Wy dwoje odchodzicie. Grover, ty
masz si opiekowa Percym. Musisz zdoby licencj poszukiwacza i rozpocz
poszukiwanie Pana. Wydostacie std jego mam. Ja bd was kry. Nie zamierzam
podda si bez walki.
- Nie ma mowy - odpowiedzia jej Grover. - To ja zostaj.
- Przemyl to, kozonogu - powiedziaa Annabeth.
- Przestacie oboje! - Moje serce byo rozdarte. Tyle razem przeszlimy.
Przypomniaem sobie, jak Grover pikowa na Meduz w ogrodzie posgw, jak
Annabeth ocalia nas przed Cerberem i jak wydostalimy si z sieci Hefajstosa.
Pomylaem o Bramie Zachodu i kasynie Lotos. Przebyem tysice kilometrw w
obawie przed zdrad przyjaciela, ale ta dwjka nigdy by tego nie uczynia. Oni bez
przerwy wycigali mnie z tarapatw, a teraz chcieli powici swoje ycie dla mojej
mamy.
- Wiem, co zrobi - powiedziaem. - Wecie to. Podaem kademu z nich po perle.
- Ale, Percy... - zacza Annabeth.
Odwrciem si twarz do mamy. Bardzo pragnem powici siebie samego i uy
ostatniej pery dla niej, ale wiedziaem, co by powiedziaa. Nigdy by na to nie
pozwolia. Musiaem zanie piorun na Olimp i powiedzie Zeusowi prawd.
Musiaem powstrzyma wojn. Nigdy by mi nie wybaczya, gdybym zamiast tego
uratowa jej ycie. Pomylaem o przepowiedni, ktr usyszaem na Wzgrzu
Herosw, i miaem wraenie, e to byo milion lat temu. Tego, co najwaniejsze, ocali
nie zdoasz.
- Przepraszam - powiedziaem do niej. - Wrc tu jeszcze. Co wymyl.
Wyraz samozadowolenia znik z twarzy Hadesa.
- Herosie...? - powiedzia.
- Znajd twj hem, Wuju - odrzekem. - Oddam ci go. Tylko nie zapomnij o
podwyce dla Charona.

- Nie prowokuj mnie...


- Nie zaszkodzi te pobawi si czasem z Cerberem. On lubi czerwone gumowe piki.
- Percy Jacksonie, nie zamierzasz...
- Ju! - wrzasnem.
Rozgnietlimy pery stopami. Przez jedn straszn chwil nic si nie wydarzyo.
- Zniszczy ich! - rykn Hades.
Armia szkieletw ruszya naprzd, wycigajc miecze i odbezpieczajc karabiny.
Erynie zapikoway, potrzsajc pomienistymi biczami.
Dokadnie w chwili, gdy szkielety otworzyy ogie, roztrzaskana pera pod moimi
stopami eksplodowaa zielonym wiatem i uderzeniem wieego, pachncego
morzem powietrza. Znalazem si we wntrzu mlecznobiaej kuli, ktra uniosa si nad
ziemi.
Annabeth i Grover byli tu za mn. Wcznie i pociski odbijay si od powierzchni
perowych kul, nawet ich nie zarysowujc, a my tymczasem wznosilimy si do gry.
Hades rycza z tak wciekoci, e caa forteca trzsa si w posadach. Wiedziaem, e
ta noc w Los Angeles nie bdzie spokojna.
- Spjrzcie w gr! - wrzasn nagle Grover. - Roztrzaskamy si!
Zmierzalimy istotnie prosto na stalaktyty, ktre wyglday tak, jakby miay przebi
nasze skorupki i nadzia nas na roen.
- Jak si tym kieruje? - krzykna Annabeth.
- Obawiam si, e si nie kieruje! - odkrzyknem. Wrzeszczelimy, kiedy perowe
balony uderzyy w sklepienie groty i wtedy... Ciemno.
Czybymy umarli?
Nie, bo miaem nadal wraenie, e si wznosimy do gry. Przedzieralimy si przez
lit ska tak atwo jak bbelek powietrza przez wod. Uwiadomiem sobie, na czym
polega magia pere: to, co naley do morza, zawsze do morza powraca.
Przez dusz chwil nie widziaem nic przez gadkie ciany mojej skorupki, a potem
pera przebia si przez dno morskie. Dwie pozostae mleczne kule, niosce Annabeth
i Grovera, zrwnay si ze mn i popynlimy w gr. Plusk!
Wyskoczylimy z pere na powierzchni na rodku zatoki Santa Monica, strcajc z
deski surfera i krzyczc z oburzeniem Z drogi!".
Chwyciem Grovera i doholowaem go do boi, po czym zacignem tam rwnie
Annabeth. Ciekawski rekin kry wok nas - wielkie biae bydl dugoci ponad
trzech metrw.

- Spadaj - powiedziaem.
Rekin odwrci si i pomkn w gb oceanu. Surfer krzykn co o nadmiarze
grzybkw, po czym wiosujc rkami, oddali si od nas, jak najszybciej zdoa.
Jaki dodatkowy zmys podpowiada mi, e jest wczesny ranek dwudziestego
pierwszego czerwca, dzie letniego przesilenia.
W oddali Los Angeles pono: piropusze dymu unosiy si nad wszystkimi
dzielnicami miasta. W nocy rzeczywicie byo trzsienie ziemi, i to wszystko wina
Hadesa. Teraz pewnie wysya za mn armi umarych.
W tym momencie jednak Podziemna Kraina bya najmniejszym z moich zmartwie.
Musiaem dosta si na brzeg. Musiaem odnie piorun Zeusa z powrotem na Olimp.
A przede wszystkim musiaem odby powan rozmow z bogiem, ktry mnie wrobi.
ROZDZIA XX POJEDYNEK Z
RBNITYM KUZYNEM

Patrol Stray Przybrzenej zabra nas, ale byli zbyt zajci, eby nas dugo
przetrzymywa albo zastanawia si, co trjka dzieciakw w zwykych ubraniach robi
na rodku zatoki. Mieli na gowie katastrof. Ich krtkofalwki byy pene pilnych
wezwa.
Wysadzili nas na molo w Santa Monica z rcznikami owinitymi wok karkw i
butelkami z wod, na ktrych byo napisane MODY RATOWNIK WODNY, po czym
popdzili do kolejnych ofiar.
Nasze ciuchy byy cakiem przemoknite, nawet moje. Kiedy pojawia si motorwka
stray, modliem si cichutko, eby nie wycignli mnie z wody cakiem suchego,
poniewa mogoby to wzbudzi podejrzenia. Chciaem by mokry. I na szczcie
opucia mnie wodoodporno. Miaem rwnie goe stopy, poniewa oddaem buty
Groverowi. Lepiej, eby stra zastanawiaa si, dlaczego jeden z nas jest na bosaka,
ni dlaczego drugi ma kopyta.
Kiedy ju dotarlimy do ldu, powleklimy si pla, wpatrujc si w ponce miasto
na tle piknego wschodu soca. Czuem si, jakbym wanie powsta z martwych -co
nie byo wcale tak odlege od prawdy. W moim plecaku tkwi ciki piorun Zeusa, ale
jeszcze ciej byo mi na sercu z powodu spotkania z mam.
- Nie wierz - powiedziaa Annabeth. - Wszystko, co przeszlimy...
- Zostalimy wykiwani - przerwaem jej. - Strategia godna Ateny.
- Ej. - Pogrozia mi palcem ostrzegawczo.

- Rozumiesz, nie?
Spucia oczy, gniew ju j opuszcza.
- Tak, rozumiem.
- A ja nie! - odezwa si aonie Grover. - Czy kto...
- Percy... - powiedziaa Annabeth. - Tak mi przykro z powodu twojej mamy. Tak mi
przykro...
Udawaem, e jej nie sysz. Gdybym zacz rozmawia o mamie, rozbeczabym si
jak mae dziecko.
- Wyrocznia powiedziaa prawd - zmieniem temat. - Na zachd id, ku bogu,
ktry si odwrci". Tylko e nie chodzio o Hadesa. Hades nie chcia wojny midzy
Wielk Trjk. Kto inny stoi za t kradzie. Kto ukrad piorun piorunw Zeusa i
hem Hadesa, a nastpnie wrobi mnie, bo jestem synem Posejdona. Dziki temu obie
strony miay oskara Pana Mrz. Dzi o zachodzie soca rozptaaby si
trjstronna wojna. A wszystko przeze mnie.
Grover potrzsn gow w zamyleniu.
- Ale kto miaby za tym sta? Kto mgby tak bardzo pragn wojny?
Zatrzymaem si w miejscu i wbiem wzrok w piasek.
- Oj, niech no pomyl.
I oto by przed nami, w swoim czarnym skrzanym paszczu i ciemnych okularach; na
ramieniu mia kij bejsbolowy z aluminium. Obok niego sta motocykl z ryczcym
silnikiem i reflektorami zmieniajcymi kolor piasku na czerwony.
- Cze, chopcze - powiedzia Ares, jakby naprawd si ucieszy na mj widok. Miae przecie umrze.
- Oszukae mnie - odparem. - To ty ukrade hem i piorun piorunw.
Ares umiechn si.
- Osobicie to ich nie ukradem. Bogowie zabierajcy sobie wzajemnie symbole
potgi - co to, to nie. Ale nie jeste jedynym herosem na wiecie, ktrego mona
wykorzysta.
- Kim si posuye? Clarisse? Ona te bya na Olimpie w zimowe przesilenie.
Ten pomys najwyraniej go rozbawi.
- Niewane. Problem w tym, dziecko, e przeszkadzasz w dziaaniach wojennych. Bo
widzisz, miae umrze w tym Podziemiu. Stary Wodorost wciekby si na Hadesa
za to, e ci zabi. Trupi Dech miaby piorun piorunw, co doprowadzioby Zeusa do
szau. A Hades wci szuka tego...

Wyj z kieszeni kominiark - tak, jak nosz przestpcy napadajcy na banki - i


pooy j na kierownicy swojego motocykla. Czapka natychmiast zmienia si w
wymylny spiowy hem.
- Hem mroku - szepn Grover.
- Zgadza si - powiedzia Ares. - O czym to mwiem? Aha, Hades bdzie wcieky
zarwno na Zeusa, jak i Posejdona, poniewa nie wie, kto to ukrad. I wkrtce
bdziemy mieli pikn trjstronn wymian ciosw.
- Przecie to twoja rodzina! - wykrzykna ze zgroz Annabeth. Ares wzruszy
ramionami.
- To najlepsza wojna. Najkrwawsza. Zawsze powtarzam, e nie ma to jak
naparzajcy si krewni.
- Dae mi w Denver ten plecak - powiedziaem. - W ktrym przez cay czas by
piorun piorunw.
-I tak, i nie - odpar Ares. - Obawiam si, e to zbyt skomplikowane, eby poj to
twj miertelny mdek, ale plecak to po prostu osona pioruna piorunw, tylko
nieco zmodyfikowana.
Piorun jest z ni poczony, troch tak jak ten twj miecz, dziecko. Zawsze wraca do
kieszeni, nie?
Nie byem pewny, skd Ares o tym wie, ale uznaem, e bg wojny powinien zna si
na broni.
- W kadym razie - cign Ares - pobawiem si troch magi, eby piorun wrci do
swojego opakowania dopiero wtedy, kiedy znajdziesz si w Podziemiu. Zbliysz si
do Hadesa... trzask, przesyka dla ciebie. Gdyby zgin gdzie po drodze - maa
strata. Ja wci miaem bro.
- A czemu nie chciae zatrzyma pioruna dla siebie? - spytaem. - Czemu posae go
do Hadesa?
Ares skrzywi si nieznacznie. Przez moment miaem wraenie, jakby wsuchiwa si
w inny gos odzywajcy si w gbi jego gowy.
- Dlaczego... no, wanie... taka bro... Ten trans trwa sekund... dwie... Wymieniem
nerwowe spojrzenia z Annabeth. Twarz Aresa wrcia do normy.
- Nie chciaem kopotw. Lepiej, eby to ciebie przyapali z t broni.
- Kamiesz - powiedziaem. - Odsyanie pioruna do Podziemia nie byo twoim
pomysem, prawda?
- Oczywicie, e byo! - Zza ciemnych szkie jego okularw unis si dym, jakby
miay zapon.

- To nie ty wymylie t kradzie - domyliem si. - Kto inny wysa herosa, eby
zwin te dwa przedmioty. A kiedy Zeus wysa ci na poszukiwania, zapae
zodzieja. Ale nie oddae go Zeusowi. Co przekonao ci, eby go wypuci. Za
trzymae przedmioty, czekajc, a pojawi si nastpny heros, ktry zrealizuje
przesyk. To co w otchani wydaje ci rozkazy.
- Jestem bogiem wojny! Nie sucham niczyich rozkazw! Nie mam snw!
Zawahaem si.
- A kto mwi cokolwiek o snach?
Ares by wzburzony, ale usiowa pokry zmieszanie szyderczym umieszkiem.
- Wracajmy do rzeczywistych problemw, chopcze. yjesz. Nie mog pozwoli na
to, eby zanis piorun na Olimp. Mogoby ci si uda przekona tych upartych
idiotw, eby ci posuchali. Musz ci wic zabi. Nie bierz tego do siebie.
Pstrykn palcami. Piasek u jego stp eksplodowa i wyskoczy z niego ogromny dzik,
jeszcze wikszy i brzydszy od tego, ktrego eb wisi nad domkiem numer pi w
Obozie Herosw. Bestia grzebaa racic w piasku, wpatrujc si we mnie widrujcymi oczkami, po czym spucia eb i przygotowaa ostre szable do ataku.
Zrobiem krok w kierunku wody, stajc w miejscu, gdzie fale zaleway brzeg.
- Walcz ze mn osobicie, Aresie.
Rozemia si, ale wyczuem w tym miechu cie... niepewnoci.
- Masz jeden talent, dziecko. Umiesz ucieka. Ucieke przed Chimer. Ucieke z
Podziemia. Naprawd nie masz ikry.
- Boisz si?
- Chciaby. - Szka okularw zaczy si topi w arze jego oczu. - Nie bd si
angaowa bezporednio. Wybacz, chopcze. Nie ten poziom.
- Uciekaj, Percy! - krzykna Annabeth. Ogromny dzik zaszarowa.
Ja jednak miaem do uciekania przed potworami. Przed Hadesem, Aresem czy
kimkolwiek innym.
Kiedy dzik zaatakowa, odetkaem dugopis i uskoczyem na bok. W mojej doni
pojawi si Anaklysmos. Machnem nim w gr. Odcity prawy kie dzika upad mi
do stp, a zdezorientowana bestia popdzia w gb morza.
- Fala! - krzyknem.
Natychmiast ze spokojnego morza podnis si wielki bawan i pochon dzika,
jakby otaczajc go pierzyn. Potwr kwikn ze strachu. I znikn w odmtach.
Odwrciem si ponownie do Aresa.

- Bdziesz ze mn walczy? - spytaem. - Czy te zamierzasz kry si za kolejn


wini?
Twarz Aresa bya purpurowa z wciekoci.
- Uwaaj, dziecko. Mog ci zmieni w...
- Karalucha - powiedziaem. - Albo tasiemca. Jasne. To zaoszczdzi ci lania po twoim
boskim tyku, co?
Na krawdzi oprawek okularw taczyy pomyki.
- Ej, chopcze, naprawd prosisz si o to, eby zrobi z ciebie mokr plam.
- Jeli przegram, zmienisz mnie, w co tylko zechcesz. I zabierzesz piorun. Jeli
wygram, zabieram hem i piorun, a ty si wynosisz.
Ares parskn pogardliwie. Zdj kij bejsbolowy z ramienia.
- Jak mam ci rozgnie: tradycyjnie czy nowoczenie? Pokazaem mu miecz.
- Doskonale, trupku - powiedzia. - A zatem tradycyjnie. -Kij bejsbolowy zmieni si
w ogromny miecz oburczny. Na gowicy mia wielk srebrn czaszk z rubinem w
zbach.
- Percy - odezwaa si Annabeth. - Nie rb tego. On jest bogiem.
- Jest tchrzem - odrzekem. Wstrzymaa oddech.
- We przynajmniej to. Na szczcie.
Zdja swj naszyjnik z paciorkami z piciu lat w obozie i piercieniem od ojca i
zawizaa mi go na szyi.
- To na zgod - powiedziaa. - Atena i Posejdon w jednym szeregu.
Poczuem, e si lekko rumieni, ale udao mi si umiechn.
- Dzikuj.
- We te to - powiedzia Grover, podajc mi zgniecion puszk, ktr na pewno
trzyma w kieszeni przez tysic kilometrw. - Satyrowie s po twojej strome.
- Grover... nie wiem, co powiedzie.
Poklepa mnie po ramieniu. Wsunem puszk do tylnej kieszeni spodni.
- Skoczye ju z poegnaniami? - Ares podszed do mnie, powiewajc czarnym
paszczem, z mieczem poyskujcym w wietle poranka niczym ogie. - Walka jest
moim ywioem od zawsze. Mam nieograniczon si i nie mog zgin. A co ty
masz?

Mniej rozdte ego, pomylaem, ale nie powiedziaem tego na gos. Pamitaem, eby
sta w wodzie, cofnem si wic tak, by fale sigay mi do kostek. Przypomniao mi
si, co Annabeth powiedziaa w Denver: Ares ma si. I to wszystko. A nawet sia musi
czasem ustpi przed rozumem.
Ci w d, prosto w moj gow, ale mnie ju tam nie byo.
Ciao mylao za mnie. Woda jakby wypchna mnie w powietrze i przeskoczyem nad
Aresem, tnc w locie. Ale on by rwnie szybki. Obrci si i cios, ktry powinien
uderzy go prosto w krgosup, odbi si od jelca jego miecza.
Umiechn si.
- Niele, niele.
Uderzy ponownie, zmuszajc mnie do przeskoczenia na suchy ld. Usiowaem zrobi
unik i wrci do wody, ale Ares najwyraniej domyli si, o co mi chodzi. Wymin
mnie i tak naciska, e musiaem skupi si na tym, eby nie da si pokroi na kawaki.
Zmusza mnie do cofania si coraz dalej od morza. Nie byem w stanie znale
sabszego punktu, eby zaatakowa. Jego miecz by sporo duszy od Anaklysmosa.
Podchod blisko, powiedzia mi kiedy Luk podczas lekcji szermierki. Jeli masz
krtszy miecz, musisz podej bliej.
Podskoczyem z pchniciem, ale Ares tylko na to czeka. Wytrci mi miecz z rki i
kopn mnie w klatk piersiow. Wyleciaem w powietrze - na jakie dziesi metrw.
Bybym zama kark, gdybym nie spad na mikki piasek.
- Percy! - rozleg si krzyk Annabeth. - Gliny! Widziaem podwjnie. Mostek bola
mnie tak, jakbym wanie oberwa taranem, ale udao mi si podnie na nogi.
Nie mogem oderwa wzroku od Aresa, nie ryzykujc rozcicia na p, ale ktem oka
widziaem czerwone i niebieskie wiata na bulwarze nadbrzenym. Syszaem
trzaskanie drzwiczek samochodw.
- Tam, panie wadzo! - kto zawoa. - Widzi pan?
- Wyglda jak ten chopak z telewizji - odpar szorstki gos. - Co u diaba...
- Ten facet jest uzbrojony - powiedzia drugi gliniarz. - Wezwij posiki.
Przetoczyem si na bok i miecz Aresa uderzy w piasek.
Pobiegem po miecz, chwyciem go i zamachnem si w kierunku twarzy Aresa,
tylko po to, eby znw uderzy w rkoje.
Ares najwyraniej zna moje zamiary na uamek sekundy przed tym, jak wykonaem
ruch.
Cofnem si w kierunku wody, zmuszajc go do pjcia za mn.

- Przyznaj to, dziecko - powiedzia Ares. - Nie masz adnych szans. Ja si tylko z tob
bawi.
Moje zmysy pracoway na przyspieszonych obrotach. Zrozumiaem teraz, co miaa na
myli Annabeth, mwic, e ADHD moe uratowa ycie w walce. Byem cakiem
przytomny, mojej uwadze nie umyka najdrobniejszy szczeg.
Widziaem, jak napinaj si minie Aresa. Mogem zgadywa, z ktrej strony
nadejdzie cios. Rwnoczenie byem wiadomy tego, e Annabeth i Grover znajduj
si jakie dziesi metrw ode mnie, po lewej. Dostrzegem drugi radiowz podjedajcy na sygnale. Zaczyna si zbiera tum gapiw, gwnie ludzie, ktrzy
wczyli si po ulicach z powodu trzsienia ziemi. Wydao mi si, e dostrzegam
wrd nich kilka osb poruszajcych si tym dziwacznym, podobnym do kusa
krokiem satyrw w przebraniu. Gdzieniegdzie pojawiay si te migotliwe ksztaty
duchw, jakby umarli powstali z Hadesu, eby przyglda si walce. Usyszaem
gdzie nad gow szelest skrzastych skrzyde.
Kolejne syreny.
Wszedem gbiej do wody, ale Ares by szybki. Czubek jego ostrza rozdar mj
rkaw i zadrasn mnie w rk.
- Przerwa ogie! - rozleg si gos policjanta przez megafon. - Pocie bro na
ziemi. Ju!
Ogie?
Spojrzaem na bro Aresa: miaem wraenie, e migocze. Czasem wygldaa jak
karabin, czasem jak dwurczny miecz. Nie miaem pojcia, co widzieli w moim rku
ludzie, ale byem pewny, e cokolwiek to byo, nie zwikszao ich sympatii do mnie.
Ares odwrci si, eby zerkn gniewnie na gapiw, co dao mi moment
wytchnienia. Na bulwarze stao ju pi policyjnych wozw, za ktrymi klcza
szereg policjantw z wymierzonymi w nas pistoletami.
- To prywatna sprawa! - rykn Ares. - Wynocie si! Machn rk i po samochodach
przetoczya si fala ognia.
Policjanci ledwie zdyli uskoczy w bezpieczne miejsce, kiedy radiowozy
eksplodoway. Ludzie stojcy za nimi zaczli si rozbiega z krzykiem.
Ares wybuchn miechem.
- A teraz, herosku, wrzucimy ci na grilla.
Ci. Odbiem cicie. Byem na tyle blisko, e mogem uderzy, sprbowaem wic
wywie go w pole fint, ale on odparowa mj cios. Na plecach czuem teraz uderzenia
fal. Ares wszed po kolana do wody, brodzc za mn.

Czuem rytm morza, wzbierajcych fal przypywu, i nagle przyszo mi co do gowy.


Drobne fale, pomylaem. A woda za mn jakby si cofna. Si woli
powstrzymywaem przypyw, ale za plecami czuem rosnce napicie, jakby bbelki
napieray na korek szampana.
Ares wci naciera z zadowolonym umiechem na twarzy. Opuciem gowni,
jakbym by zbyt wyczerpany, eby kontynuowa walk. Zaczekaj, powiedziaem do
morza. Cinienie niemal mnie przewracao. Ares unis miecz. Wyzwoliem wod i
skoczyem, przejedajc nad nim na grzbiecie fali.
Wysoka na dwa metry ciana wody uderzya go w twarz. Sta tam, klnc i plujc
wodorostami, podczas gdy ja wyldowaem za nim z pluskiem i sfingowaem
uderzenie w gow, jak robiem to ju kilka razy wczeniej. Obrci si wystarczajco
szybko, eby unie miecz, ale tym razem dezorientacja nie pozwolia mu przewidzie
finty. Zmieniem kierunek uderzenia, uskoczyem w bok i ciem Orkanem w gb
wody, mierzc czubkiem ostrza w pit boga.
Trzsienie ziemi wywoane przez Hadesa byo pestk w porwnaniu z rykiem, ktry
si teraz rozleg. Morze cofno si od Aresa, pozostawiajc za sob krg mokrego
piachu o rednicy pitnastu metrw.
Ichor, zota krew bogw, wypywaa z dziury w bucie boga wojny. Nienawi to
mao, eby opisa wyraz jego twarzy. By tam te bl, szok i absolutne
niedowierzanie, e zosta zraniony.
Pokutyka w moj stron, mamroczc pod nosem staro-greckie przeklestwa.
Co go zatrzymao.
Byo to tak, jakby chmura przesonia soce, tylko gorzej. wiato zgaso. Dwiki
przycichy, a kolory zblady. Nad pla przemkno co zimnego i pospnego,
zwalniajc czas i mroc temperatur. Poczuem, e ycie nie ma sensu, a walka jest
beznadziejna.
Ciemno znika.
Ares wyglda na oszoomionego.
Za nami pony policyjne samochody. Tum gapiw rozpierzch si. Annabeth i
Grover stali na play w osupieniu, patrzc jak woda oblewa na powrt stopy Aresa, a
lnicy zoty ichor rozpywa si wrd fal.
Ares opuci miecz.
- Zrobie sobie wroga, herosku - powiedzia. - Przypiecztowae swj los. Ilekro
wzniesiesz miecz w walce, ilekro bdziesz liczy na zwycistwo, odczujesz moj
kltw. Strze si, Percy Jacksonie. Strze si.
Jego ciao zaczo wieci.
- Percy! - zawoaa Annabeth. - Nie patrz!

Odwrciem si, kiedy bg Ares ukaza sw prawdziw niemierteln posta. Co


podpowiadao mi, e gdybym patrzy, moje ciao sponoby na popi.
wiato zgaso.
Otworzyem oczy. Aresa nie byo. Cofajca si fala ukazaa lecy na piasku spiowy
hem mroku Hadesa. Podniosem go i ruszyem w kierunku przyjaci.
Ale zanim do nich doszedem, usyszaem nad sob trzepot skrzastych skrzyde. Trzy
potworne babcie w koronkowych kapeluszach i z pomiennymi biczami w rkach
spady z nieba i wyldoway przede mn.
rodkowa Erynia, ta, ktra bya niegdy pani Dodds, wystpia do przodu.
Wyszczerzya ky, ale tym razem nie po to, eby mnie przestraszy. Wygldaa raczej
na zaskoczon, jakby zamierzaa schrupa mnie na kolacj, ale uznaa, e mog przyprawi j o niestrawno.
- Widziaymy wszystko - sykna. - A wic... to naprawd nie ty?
Rzuciem jej hem, ktry zapaa ze zdumieniem.
- Zwr to Panu Hadesowi - powiedziaem. - Opowiedz mu prawd. Powiedz, eby
powstrzyma wojn.
Zawahaa si, po czym przesuna rozdwojonym jzykiem po swoich grubych
zielonkawych wargach.
- Bd zdrw, Percy Jacksonie. Sta si prawdziwym herosem. Bo jeli nie, to jak
znw dostan ci w swoje apy...
Zarechotaa, smakujc t wizj. Nastpnie ona i jej siostry uniosy si na nietoperzych
skrzydach, wzbiy si w zasnute dymem niebo i znikny.
Doczyem do Grovera i Annabeth, ktrzy wpatrywali si we mnie z podziwem.
- Percy... - powiedzia Grover. - To byo niewiarygodnie...
- Przeraajce - dokoczya Annabeth.
- Wspaniae! - poprawi j Grover.
Wcale nie czuem si przeraony. A na pewno nie czuem si wspaniale. Byem
zmczony, wszystko mnie bolao, no i cakowicie usza ze mnie energia.
- Czulicie to... cokolwiek to byo? - spytaem. Oboje potaknli niepewnie.
- To na pewno przez te latajce Erynie - powiedzia Grover. Ale ja wcale nie byem
tego pewny. Co powstrzymao Aresa
przed zabiciem mnie, a cokolwiek to uczynio, musiao by znacznie potniejsze od
Erynii.

Spojrzaem na Annabeth i midzy nami przebiego jakie porozumienie. Wiedziaem


ju, co czai si w tamtej czeluci, co przemawia w bramie Tartaru.
Wziem od Grovera mj plecak i zajrzaem do rodka. Piorun piorunw wci tam
by. Taki drobiazg, a omal nie wywoa trzeciej wojny wiatowej.
- Musimy wrci do Nowego Jorku - powiedziaem. - Przed wieczorem.
- To niemoliwe - odpara Annabeth. - Chyba e...
- Polecimy - zgodziem si. Wbia we mnie wzrok.
- Masz na myli polecimy samolotem", czyli co, czego nie powiniene robi, eby
Zeus nie strci ci z nieba, i na dodatek z broni o wikszej sile raenia od bomby
atomowej?
- Aha - potaknem. - Co w ten dese. Chodmy.

ROZDZIA XXI
WYRWNUJ RACHUNKI

Zabawne, do jakiego stopnia ludzie potrafi sobie co ubzdura i nastpnie nagina


wszystko do swojej wersji wydarze. Chejron powiedzia mi to dawno temu. A ja jak
zwykle dugo nie doceniaem jego mdroci.
Wedle informacji w mediach eksplozj na play w Santa Monica spowodowa szalony
porywacz, ktry strzeli do radiowozu z karabinu. I przez przypadek trafi w rur
gazow, ktra pka podczas trzsienia ziemi.
Ten szalony porywacz (czyli Ares) okaza si tym samym czowiekiem, ktry
uprowadzi mnie i jeszcze dwoje nastolatkw z Nowego Jorku i przez dziesi dni
wlk przez cae Stany w koszmarn podr.
Okazao si, e biedny may Percy Jackson wcale nie jest straszliwym przestpc.
Spowodowa zamieszanie w autobusie n New Jersey, poniewa usiowa uciec
porywaczowi (wiadkowie zarzekali si pniej, e widzieli ubranego w skr
mczyzn w autobusie - Nie wiem, czemu nie przypomniaem sobie o tym
wczeniej"). Ten sam szaleniec spowodowa wybuch w St. Louis, bo przecie adne
dziecko nie byoby w stanie tego dokona. Bardzo przejta kelnerka z Denver
opowiadaa , jak to widziaa mczyzn grocego dzieciom pod jej barem, poprosia
kumpla, eby zrobi zdjcie, i powiadomia policj. W kocu dzielny Percy Jackson
(zaczynaem lubi tego chopaka) ukrad swojemu przeladowcy bro w Los Angeles i
strzela si z nim na play. Policja przybya na czas, ale pi radiowozw wyleciao

w powietrze w spektakularnym wybuchu, a porywacz uciek. Nie byo adnych ofiar


miertelnych. Percy Jackson wraz z dwjk przyjaci jest ju bezpieczny pod opiek
policji.
Reporterzy podali nam tak wersj historii. A my potakiwalimy, udajc przeraonych
i wyczerpanych (co akurat nie byo trudne), i odgrywalimy na antenie skrzywdzone
dzieci.
- Chc tylko - powiedziaem, przeykajc zy - zobaczy znw mojego ukochanego
ojczyma. Ale razy widziaem w telewizji, jak mwi, e jestem skonnym do przemocy
smarkaczem, wiedziaem... jako... e wszystko si uoy. Jestem pewny, e on bdzie
chcia nagrodzi wszystkich mieszkacw Los Angeles darmowym prezentem z ofert
swojego sklepu. Oto numer telefonu.
Policja i dziennikarze byli tak wzruszeni, e zorganizowali zbirk na trzy bilety na
najbliszy lot do Nowego Jorku.
Wiedziaem, e nie mamy wyboru w kwestii rodka transportu. Miaem nadziej, e
Zeus mi odpuci, zwaywszy na okolicznoci. Ale i tak z cikim sercem wsiadaem
do samolotu.
Start by koszmarem. Kade najdrobniejsze drenie wprawiao mnie w wiksze
przeraenie ni greckie potwory. Donie zacinite na podokietnikach rozluniem
dopiero, gdy wyldowalimy bezpiecznie na La Gwardia. Za bramk czekali na nas
miejscowi dziennikarze, ale udao nam si ich omin dziki Annabeth, ktra w
bejsbolwce- niewidce zwabia ich w okolice kiosku z mroonym jogurtem (S tam!
Szybko!"), po czym doczya do nas przy odbiorze bagau.
Rozdzielilimy si na postoju takswek. Poleciem Annabeth i Groverowi, eby jak
najszybciej udali si na Wzgrze Herosw i opowiedzieli o wszystkim Chejronowi. Nie
chcieli si zgodzi, a poza tym nie atwo byo nam si rozsta po tym wszystkim, co
razem przeylimy, ale wiedziaem, e ostatnia cz misji to ju moja sprawa. Jeli co
pjdzie nie tak, jeli bogowie mi nie uwierz... Chciaem, eby Annabeth i Grover
przeyli i opowiedzieli Chejronowi prawd.
Wskoczyem do takswki i ruszyem na Manhattan.

P godziny pniej wmaszerowaem do holu Empire State Building.


Musiaem wyglda jak may wczga w podartych ubraniach i z podrapan
twarz. Nie spaem od co najmniej doby.

Podszedem do stranika siedzcego za biurkiem.


- Pitro szesetne - powiedziaem.
Czyta wielk ksig z obrazkiem czarodzieja na okadce. Nie przepadam za fantasty,
ale ksika musiaa by dobra, poniewa zajo mu chwil, zanim si oderwa.
- Nie ma takiego, chopcze.
- Musz porozmawia z Zeusem.
Umiechn si do mnie z nieobecnym wzrokiem.
- Sucham?
- To, co pan sysza.
Ju miaem uzna, e ten facet jest zwykym miertelnikiem i moe lepiej bdzie
ucieka, zanim wezw tu karetk z psychiatryka, kiedy odezwa si ponownie.
- Nie jeste umwiony, wic nie bdzie audiencji, chopcze. Pan Zeus nie spotyka si
z nikim bez uprzedniego umwienia.
- Och, myl, e tym razem zrobi wyjtek. - Zdjem z ramienia plecak i otworzyem
klap.
Stranik spojrza na znajdujc si w rodku metalow tub, nie apic z pocztku, co
to jest. Nagle poblad.
- To chyba nie jest...
- Owszem, jest - odparem. - Chce pan, ebym to wyj i...
- Nie! Nie! - Wyskoczy zza biurka, szuka przez chwil karty, po czym poda mi j. W to w szczelin czytnika. W windzie nie moe by nikogo poza tob.
Zrobiem jak kaza. Gdy tylko drzwi windy si zamkny, wsunem kart w otwr.
Znika, a na konsoli pojawi si nowy przycisk - czerwony z napisem 600.
Nacisnem, a potem czekaem, czekaem i czekaem. Z
gonikw sczya si agodna muzyczka.
Wreszcie bim! Drzwi si otworzyy. Wyszedem z kabiny i omal nie padem na atak
serca.

Staem na wskim kamiennym chodniku zawieszonym w powietrzu. Pode mn


rozciga si Manhattan, widoczny jak z okien samolotu. Przede mn biae
marmurowe schody cigny si po chmurach prosto w niebo. Powiodem wzrokiem
ku szczytowi schodw, ale mj mzg po prostu nie chcia si pogodzi z tym, co
widzia.
Popatrzcie jeszcze raz, mwi mzg.
Ale patrzymy, upieray si oczy. To tam naprawd jest.
Nad chmurami wznosi si zawieszony w powietrzu grski szczyt, pokryty niegiem
na samym wierzchoku. Do zbocza gry przykleiy si dziesitki wielopoziomowych
paacw - cae miasto eleganckich rezydencji - wszystkie otoczone portykami,
zoconymi tarasami i brzowymi trjnogami, na ktrych pon ogie. Midzy nimi
szaleczo wiy si cieki, prowadzc na sam szczyt, gdzie na tle niegu pyszni si
najwikszy paac. W wiszcych ogrodach rosy oliwki i krzewy rane. Wypatrzyem
te agor z kolorowymi namiotami kramw, kamienny teatr oparty o zbocze gry,
hipodrom i amfiteatr. To byo staroytne miasto z t rnic, e nie leao w ruinie.
Byo nowe, czyste i kolorowe - zapewne podobnie wyglday Ateny dwadziecia pi
wiekw temu.
To jest niemoliwe, powtarzaem sobie. Gra zawieszona nad Nowym Jorkiem jak
waca miliard ton asteroida? Jak mona co takiego przyczepi do Empire State
Building na oczach milionw ludzi i pozosta niezauwaonym?
Ale to tam byo. A ja staem tu przed nim.
Wdrowaem po Olimpie jak we nie. Minem grupk rozchichotanych driad, ktre
rzucay we mnie oliwkami ze swojego sadu. Sprzedawcy na agorze zachcali do kupna
ambrozji na patyku, nowej tarczy oraz kopii zotego runa przetykanej nitkami z
prawdziwego zota, dokadnie takiej jak w reklamie w telewizji Wulkan. Muzy stroiy
instrumenty, przygotowujc si do koncertu w parku, a wok nich gromadzi si
tumek: satyrowie, najady i sporo piknych i przystojnych nastolatkw obojga pci,
ktrzy byli zapewne pomniejszymi bstwami. Najwyraniej nikt nie przejmowa si
zagroeniem wojn domow. Wrcz przeciwnie, wydawao si, e wszyscy wanie
witowali. Kilka osb odwrcio si do mnie i wymienio szeptem jakie uwagi.
Ruszyem gwn ulic, wiodc do wielkiego paacu na szczycie. Stanowi on
dokadn odwrotno siedziby wadcy Podziemia. Tam wszystko byo z czarnego
kamienia i spiu. Tu wszystko lnio biel i srebrem.
uwiadomiem sobie, e Hades musia wybudowa swoj twierdz na wzr tej
budowli. Nie by mile widziany na Olimpie poza zimowym przesileniem, wic

zbudowa sobie pod ziemi wasny Olimp. Mimo nie najlepszych dowiadcze
miaem dla Hadesa spor doz wspczucia. Wygnanie z tego miejsca naprawd
byo niesprawiedliwe. Kady czuby si rozgoryczony.
Wszedem po stopniach na gwny dziedziniec. A stamtd do sali tronowej.
Sala to troch mao powiedziane. Przy tym pomieszczeniu dworzec Grand Central
wyglda jak schowek na szczotki. Potne kolumny podtrzymyway sklepiony strop
ozdobiony ruchomymi gwiazdozbiorami.
Dwanacie tronw mogcych pomieci postacie rozmiarw Hadesa ustawiono w
ksztat litery U, zupenie jak domki w Obozie Herosw. Na znajdujcym si porodku
palenisku trzaska ogie. Trony - z wyjtkiem dwch na samym kocu -byy puste.
Zajty by tylko rodkowy i ten po jego lewej. Nie musiaem zgadywa, kim byli dwaj
bogowie siedzcy na tych tronach, czekajcy a si zbli. Podszedem do nich na
uginajcych si nogach.
Podobnie jak Hades byli w swej potnej ludzkiej postaci, ale patrzc na nich, czuem
rodzaj mrowienia, jakby moje ciao zaczynao pon. Zeus, Krl Bogw, mia na sobie
ciemnogranatowy garnitur w delikatne prki. Siedzia na prostym tronie z platyny.
Mia doskonale utrzyman brod, czarn z ciemnoszarymi pasmami, niczym chmura
gradowa. Jego przystojna twarz bya dumna i pospna, oczy szare jak deszcz. Kiedy
si zbliyem, w powietrzu co trzasno i rozszed si zapach ozonu.
Bg siedzcy obok to jego brat, niewtpliwie, ale ubrany by cakiem inaczej.
Przypomina mi plaowicza z Karaibw. Mia na sobie skrzaste sanday, bermudy w
kolorze khaki oraz wzorzyst koszul z krtkim rkawem, wymalowan w palmy
kokosowe i papugi. Jego skra bya opalona, a donie pokryte szramami jak u starego
rybaka. Wosy mia czarne jak ja, a na twarzy ten sam wyraz zadumy, ktry tyle razy
zyskiwa mi etykietk buntownika. Niemniej jego oczy, w kolorze morskiej zieleni jak
moje, otaczay kurze apki, wiadczce o tym, e czsto si umiecha.
Jego tron przypomina krzeso wdkarza: obrotowe, z siedziskiem z czarnej skry i
uchwytem na wdki. Zamiast wdki mia jednak spiowy trjzb, poyskujcy
zielonym wiatem na ostrzach.
Bogowie nie poruszali si ani nie odzywali, ale w powietrzu wyczuwao si napicie,
jakby wanie przerwali ktni.
Podszedem do morskiego tronu i uklkem u jego stp. Ojcze.

Nie odwayem si podnie wzroku. Serce bio mi jak oszalae. Czuem energi
promieniujc od obu bogw. Gdybym powiedzia jedno niewaciwe sowo,
niewtpliwie spaliby mnie na popi.
Z lewej usyszaem gos Zeusa.
- Nie powiniene najpierw przywita si z panem domu, chopcze?
Czekaem, nie podnoszc gowy.
- Spokojnie, bracie - odezwa si w kocu Posejdon. Jego gos wywoa we mnie
najwczeniejsze wspomnienia: ciep powiat, ktr zapamitaem z niemowlctwa,
wspomnienie dotyku doni tego boga na moim czole. - Chopak okazuje szacunek
ojcu. To bardzo dobry znak.
- A zatem nadal si do niego przyznajesz? - spyta Zeus zowieszczym tonem. Uznajesz to dziecko, ktre spodzie wbrew naszej witej przysidze.
- Przyznaem si do naduycia - odpowiedzia Posejdon. - A teraz chc wysucha
mojego syna.
Naduycie.
Miaem cinite gardo. A wic tym byem? Wybrykiem? Efektem wykroczenia
popenionego przez boga?
- Ju raz go oszczdziem - mrukn z niezadowoleniem Zeus. - Odway si lecie
przez moje krlestwo... pyk! Powinienem by strci go z nieba za t zuchwao.
-I ryzykowa zniszczenie twojego wasnego pioruna piorunw? - spyta spokojnie
Posejdon. - Wysuchamy go, bracie.
Zeus pogdera przez chwil pod nosem.
- Wysucham go - powiedzia w kocu. - A nastpnie podejm decyzj, czy zrzuci
tego chopaka z Olimpu, czy te nie.
- Perseuszu - zwrci si do mnie Posejdon. - Spjrz na mnie.
Spojrzaem i nie byem pewny, co zobaczyem w jego twarzy. Nie byo w niej
wyranego znaku mioci czy aprobaty. adnej zachty. Czuem si tak, jakbym
patrzy w gb oceanu: czasami da si powiedzie, w jakim jest nastroju, ale
zazwyczaj jest nieodgadniony, tajemniczy.

Czuem, e Posejdon naprawd nie wie, co o mnie myle. Nie jest pewny, czy
powinien by dumny z takiego syna jak ja, czy nie. Moe to dziwne, ale odpowiadao
mi, e zachowywa si z tak rezerw. Gdyby usiowa przeprasza, powiedzia mi, e
mnie kocha, albo chocia si umiechn, byaby w tym jaka sztuczno. Jak u tych
ziemskich ojcw, ktrzy wymylaj kiepskie wymwki dla swojej wiecznej
nieobecnoci. Jako to przeyj. Poza tym nie byem jeszcze pewny swoich uczu do
niego.
- Opowiedz wszystko Panu Zeusowi, chopcze - powiedzia do mnie Posejdon. Ca twoj histori.
Opowiedziaem wic Zeusowi o wszystkim, co si wydarzyo. Po czym wycignem
metalow tub, ktra zacza sypa iskrami w obecnoci Krla Bogw, i zoyem j u
jego stp.
Nastpia duga chwila ciszy, przerywana jedynie trzaskami ognia na palenisku.
Zeus otworzy do. Piorun wskoczy mu do rki. Kiedy bg zacisn na nim palce,
metalowe zatyczki rozbysy energi elektryczn i chwil poniej w rku Zeusa
widniaa klasyczna byskawica: duga na sze metrw wcznia z wyginajcej si,
syczcej energii, ktra podnosia mi wosy na gowie.
- Czuj, e chopak mwi prawd - mrukn Zeus. - Ale eby Ares zrobi co
takiego... To nie w jego stylu.
- Jest dumny i porywczy - odpar Posejdon. - To rodzinne.
- Mj panie? - wtrciem si.
- Tak? - odpowiedzieli obaj rwnoczenie.
- Ares nie dziaa na wasn rk. Kto inny... co innego... poddao mu ten pomys.
Opowiedziaem o moich snach i o tym, co poczuem na play, o tym straszliwym
powiewie, ktry zatrzyma na moment wiat i powstrzyma Aresa od zabicia mnie.
- W moich snach - mwiem - ten gos kaza mi przynie piorun do Podziemia. Ares
te wspomnia co o snach. Myl, e zosta wykorzystany tak samo jak ja, eby
wywoa wojn.
- A wic jednak oskarasz Hadesa? - spyta Zeus.
- Nie - odpowiedziaem. - To znaczy, Panie Zeusie, przebywaem w obecnoci
Hadesa. To, co poczuem na play, byo czym innym. To samo czuem wtedy, kiedy

zbliyem si do otchani. To byo wejcie do Tartaru, prawda? Tam na dole


przebudzio si co potnego i straszliwego... Co starszego nawet od bogw.
Posejdon i Zeus wymienili spojrzenia. Nastpnie przeprowadzili szybk, pen
napicia rozmow po starogrecku. Udao mi si zrozumie jedno sowo. Ojciec.
Posejdon ewidentnie co zasugerowa, ale Zeus przerwa mu ostro. Posejdon
usiowa si kci. Zeus unis gniewnie rk.
- Nie bdziemy o tym wicej rozmawia - powiedzia Zeus. - Musz osobicie uda
si do Lemnos, eby w tamtejszej wodzie oczyci piorun z dotyku ludzkiej rki.
Wsta i spojrza na mnie. Wyraz jego twarzy minimalnie zagodnia.
- Oddae mi przysug, chopcze. Niewielu herosw osigno tak wiele.
- Miaem pomocnikw, panie - powiedziaem. - Grovera Underwooda i Annabeth
Chase...
- W wyrazie wdzicznoci daruj ci ycie. Nie ufam ci, Perseuszu Jacksonie. Nie
podoba mi si to, co twoje przybycie oznacza dla przyszoci Olimpu. Jednak ze
wzgldu na zgod w rodzinie pozwol ci y.
- Yyy... dzikuj, panie.
-I nie wyobraaj sobie, e wolno ci lata. Nie chc ci tu widzie, kiedy wrc. Chyba
e masz ochot ujrze z bliska, jak dziaa ten piorun. Ale byaby to ostatnia rzecz, jak
by zobaczy.
Paacem wstrzsn grzmot. Zeus znikn w olepiajcym rozbysku wiata.
Zostaem w Sali tronowej sam na sam z moim ojcem.
- Twj wujek - westchn Posejdon - zawsze lubowa si w dramatycznych gestach.
Myl, e dobrze by si sprawdzi jako bg teatru.
Zapado niezrczne milczenie.
- Co siedzi w tej otchani, ojcze? - spytaem w kocu.
Posejdon spojrza na mnie.
- Nie zgade?
- Kronos - powiedziaem. - Krl tytanw.

Na dwik tego imienia pociemniao nawet w sali tronowej Olimpu, tak odlegej od
Tartaru. Pomie paleniska za moimi plecami nagle wyda si mniej ciepy ni przed
chwil.
Posejdon chwyci trjzb.
- W Pierwszej Wojnie, Percy, Zeus poci ciao naszego ojca, Kronosa, na tysic
kawakw, tak samo jak wczeniej Kronos swojego ojca, Uranosa. Zeus wrzuci
nastpnie szcztki Kronosa w najgbsz czelu Tartaru. Armia tytanw rozpada
si, a ich grska forteca na Etnie zostaa zniszczona. Tylko e tytani, podobnie jak
bogowie, nie umieraj. Cokolwiek pozostao z Kronosa, yje wci w jaki
przeraajcy sposb, wiadome swego wiecznego cierpienia, wci aknc wadzy.
- Jego ciao si leczy - powiedziaem. - On chce powrci.
Posejdon potrzsn gow.
- Od tysicleci Kronos budzi si co jaki czas. Nawiedza koszmary ludzi, podsuwa
im potworne myli. Budzi niespokojne potwory. Ale sugestia, e mgby powsta z
otchani, to zupenie inna sprawa.
- On tego pragnie, ojcze. Tak wanie powiedzia.
Posejdon milcza przez dusz chwil.
- Pan Zeus zamkn wszelk dyskusj na ten temat. Nie pozwoli wspomina
Kronosa. Twoja misja skoczona, chopcze. To wszystko, co miae do zrobienia.
- Ale... - urwaem. Ktnia nic nie da. Moe wrcz rozgniewa jedynego boga, ktry
mi sprzyja. - Zrobi, jak zechcesz, ojcze.
Na jego ustach pojawi si saby umiech.
- Posuszestwo nie jest twoj mocn stron, prawda?
- Nie... ojcze.
- Chyba jestem temu po czci winny. Morze nie lubi wizw. - Wsta, prezentujc
sw pen posta, i chwyci trjzb. Nastpnie zamigota, skurczy si do rozmiarw
zwykego czowieka, i stan naprzeciwko mnie. - Musisz ju i, dziecko. Ale
powiniene wiedzie, e twoja matka wrcia.
Wpatrywaem si w niego cakowicie oszoomiony.
- Moja mama?

- Znajdziesz j w domu. Hades odesa j, kiedy oddae mu jego hem. Nawet


Wadca Umarych paci swoje dugi.
Serce walio mi jak motem. Nie wierzyem wasnym uszom.
- Czy... czy mgby, ojcze...
Chciaem poprosi Posejdona, eby pojecha do niej ze mn, ale uwiadomiem sobie,
e byoby to mieszne. Wyobraziem sobie, jak pakuj Pana Mrz do takswki i wioz
go na Upper East Side. Gdyby w cigu wszystkich tych lat mia ochot zobaczy si z
moj mam, zrobiby to. Poza tym by jeszcze mierdziel Gabe.
W oczach Posejdona pojawi si cie smutku.
- Kiedy powrcisz do domu, Percy, musisz podj wan decyzj. W pokoju
znajdziesz przesyk.
- Przesyk?
- Zrozumiesz, kiedy j zobaczysz. Nikt nie moe wybra za ciebie drogi, Percy.
Musisz sam podj decyzj.
Przytaknem, aczkolwiek nie miaem pojcia, o czym mowa.
- Twoja matka to krlowa wrd ludzi - powiedzia z alem Posejdon. - Nie
spotkaem takiej miertelniczki od tysicleci. A mimo to... auj, e si urodzie,
chopcze. Daem ci los herosa, a los herosa nigdy nie jest szczliwy. Zawsze jest
tragiczny.
Staraem si nie czu urazy. Oto mj wasny tato wolaby, ebym si nie urodzi.
- Ja nie auj, ojcze.
- Moe na razie - powiedzia. - Moe jeszcze nie. Mimo wszystko to by
niewyobraalny bd z mojej strony.
- Odejd w takim razie. - Ukoniem si niezgrabnie. - I... nie bd ci wicej zawraca
gowy.
Zrobiem pi krokw, kiedy usyszaem jego gos.
- Perseuszu.
Odwrciem si.
W jego oczach znalazem inne wiato, co jakby pomie dumy.

- Doskonale si spisae, Perseuszu. Nie zrozum mnie le. Cokolwiek bdziesz robi,
pamitaj, e naleysz do mnie. Jeste prawdziwym synem Pana Mrz.
Kiedy wracaem na d przez miasto bogw, rozmowy wok mnie cichy. Muzy
przerway koncert. Ludzie, satyrowie i najady zwracali si wszyscy w moim kierunku,
a na ich twarzach malowa si szacunek i wdziczno. Kiedy ich mijaem, przyklkali,
jakbym naprawd by jakim bohaterem.
Pitnacie minut pniej znalazem si na Manhattanie i nadal byem jak
zahipnotyzowany.
Wsiadem w takswk i pojechaem do mieszkania mamy, zadzwoniem do drzwi - i
zobaczyem j, moj liczn mam, pachnc mit i marcepanem. W chwili, gdy mnie
zobaczya, zmczenie i niepokj zniky z jej twarzy.
- Percy! Och, bogom niech bd dziki! Moje dziecko.
Omal mnie nie udusia. Stalimy w przedpokoju, a ona, paczc, gadzia mnie po
wosach.
Przyznam si: ja te miaem wilgotne oczy. I czuem tak ulg na jej widok, e ledwie
si trzymaem na nogach.
Powiedziaa mi, e wanie tego ranka zjawia si w mieszkaniu, co niemal miertelnie
wystraszyo Gabe'a. Nie pamitaa nic od spotkania z Minotaurem i nie moga
uwierzy, kiedy Gabe powiedzia jej, e jestem ciganym przestpc, podrujcym po
caym kraju i rozwalajcym zabytki. Zamartwiaa si przez cay dzie, poniewa nie
znaa najnowszych wiadomoci, jako e Gabe zmusi j do pjcia do pracy.
Powiedzia, e ma do nadrobienia miesiczn pensj i powinna od razu zacz.
Stumiem w sobie gniew i opowiedziaem jej o moich przygodach. Staraem si, eby
opowie brzmiaa jak najmniej przeraajco, ale nie byo to atwe. Wanie
dochodziem do pojedynku z Aresem, kiedy z pokoju rozleg si gos Gabe'a.
- Ej, Sally! Gdzie te steki?
Zamkna oczy.
- Ojczym nie ucieszy si na twj widok, Percy. Mia dzi chyba milion telefonw w
sklepie, wszystkie z Los Angeles... w sprawie jakich prezentw.
- Aha. Jeli o to chodzi...

Na jej twarzy zagoci cie umiechu.


- Postaraj si nie rozgniewa go jeszcze bardziej, dobrze? Chod.
Przez miesic mojej nieobecnoci mieszkanie zmienio si w Gabeland. Na dywanie
zalegaa gruba po kostki warstwa mieci. Kanapa zyskaa now tapicerk z puszek po
piwie. Na lampach wisiay brudne skarpetki i gacie.
Przy stole siedzia Gabe z trzema wielkimi, durnymi kolesiami i rnli w pokera.
Na mj widok Gabe wypuci cygaro spomidzy zbw. Jego twarz przybraa kolor
czerwieszy ni lawa.
- miesz si tu pojawia, gnojku? Mylaem, e policja...
- Okazao si, e Percy nie jest jednak przestpca - wtrcia si mama. - Czy to nie
wspaniale, Gabe?
Gabe wodzi wzrokiem od niej do mnie. Nie wyglda na zachwyconego moim
powrotem do domu.
- Wystarczy, e musiaem zwrci twoj polis na ycie, Sally - burkn. - Dawaj
telefon. Dzwoni po policj.
- Nie, Gabe!
Unis brwi.
- Czy ja wanie usyszaem nie"? Mylisz, e zamierzam godzi si dalej z tym
gnojkiem? Mog go wci oskary o zniszczenie mojego samochodu.
- Ale...
Unis rk i mama si skulia.
Po raz pierwszy sobie co uwiadomiem. Gabe bi moj matk. Nie wiedziaem,
kiedy ani jak bardzo. Ale jestem pewny, e to si zdarzao. Moe trwao przez wiele
lat, kiedy tylko nie byo mnie w pobliu.
W mojej piersi wzbiera gniew niczym pompowany balon. Podszedem do Gabe'a,
odruchowo wycigajc z kieszeni dugopis.
Wybuchn miechem.
- Czego, mieciu? Chcesz co na mnie napisa? Sprbuj mnie dotkn, a wyldujesz
na wieki za kratkami, rozumiesz?

- Ej, Gabe - wtrci si jego kumpel Eddie. - To tylko dzieciak.


Gabe popatrzy na niego wcieky i powtrzy piskliwym gosikiem:
- Tylko dzieciak.
Pozostali kumple zarechotali jak kretyni.
- Znaj moje dobre serce, gnojku. - Gabe wyszczerzy te od tytoniu zby. - Daje ci
pi minut na pozbieranie swoich gratw i wynocha. Za pi minut dzwoni po
policj.
- Gabe! - krzykna bagalnie mama.
- Chopak uciek - odpowiedzia jej Gabe. - Niech nie wraca.
Miaem straszn ochot odetka Orkana, ale nawet gdybym to zrobi, miecz nie
zdziaaby nic przeciwko miertelnikom. miertelnikom Gabe by czowiekiem w
kadym calu.
Mama uja mnie za rk.
- Chod, Percy, prosz. Chodmy do twojego pokoju.
Pozwoliem jej si poprowadzi, cho rce wci trzsy mi si z wciekoci.
Mj pokj by cakowicie zawalony mieciami Gabe'a. Byy tam zuyte akumulatory
samochodowe i zwidnity bukiet kwiatw przysanych wraz z karteczk od kogo,
kto oglda wywiad przeprowadzony przez Barbar Walters.
- Gabe jest po prostu zdenerwowany, kochanie - powiedziaa do mnie mama. Porozmawiam z nim pniej. Jestem pewna, e wszystko si dobrze uoy.
- Mamo, to si nigdy nie uoy. Nie z nim.
Wykrcia nerwowo palce.
- Moesz... mog ci zatrudni u mnie w sklepie na reszt lata. A jesieni... moe
znajdzie si jeszcze jedna szkoa z internatem...
- Mamo.
Spucia wzrok.
- Staram si, Percy. Tylko... potrzebuj nieco czasu.

Na moim ku pojawia si paczka. A w kadym razie mgbym przysic, e chwil


wczeniej jej tam nie byo.
Byo to pogite kartonowe pudo wielkoci mniej wicej piki do kosza. Adres
napisany by moj wasn rk:

Bogowie
Olimp
. Pitro600
Nowy Jork
Z
PERCY JACKSON
Powyej grubym czarnym pisakiem, czytelnymi, dorosymi literami dopisano adres
naszego mieszkania z adnotacj ZWROT DO NADAWCY.
Nagle zrozumiaem, o czym mwi Posejdon na Olimpie.
Przesyka. Decyzja.
Cokolwiek bdziesz robi, pamitaj, e naleysz do mnie. Jeste prawdziwym synem Pana
Mrz.

Spojrzaem na mam.
- Mamo, czy chciaaby, eby Gabe znikn?
- To nie takie proste, Percy. Wiesz...
- Mamo, wystarczy, e powiesz. Ten dra ci bije. Chcesz, eby znikn, czy nie?
Zawahaa si, po czym niemal niezauwaalnie kiwna gow.
- Tak, Percy. Chc. I usiuj zebra si na odwag, eby mu o tym powiedzie. Ale ty
nie moesz tego za mnie zrobi. Nie moesz rozwiza mojego problemu.
Spojrzaem na pudeko.
Mogem rozwiza jej problem. Miaem ochot otworzy t paczk, wyrzuci jej
zawarto na stolik pokerowy i pokaza siedzcym dookoa facetom. Zapocztkowa
kolekcj rzeb ogrodowych w naszym wasnym salonie.

Tak wanie postpiby grecki heros w mitach, pomylaem. A Gabe sobie na to


zasuy.
Ale opowieci o herosach zawsze kocz si tragicznie. Tak mi powiedzia Posejdon.
Przypomniao mi si Podziemie. Pomylaem o duchu Gabe'a unoszcych si przez
wieczno po kach Asfodelowych albo te skazanym na jakie potworne tortury na
Rwninie Kar - proponowabym siedzenie po pas we wrzcym oleju przy
niekoczcej si partyjce pokera i dwikach opery. Czy miaem prawo kogokolwiek
tam posya? Nawet Gabe'a?
Jeszcze miesic temu nie zawahabym si ani przez chwil.
A teraz...
- Mog to zrobi - powiedziaem mamie. - Wystarczy jedno spojrzenie na zawarto
tego pudeka i on nigdy ju nie sprawi kopotu.
Zerkna na paczk i najwyraniej zrozumiaa, o czym mwiem.
- Nie, Percy - powiedziaa, cofajc si o krok. - Nie moesz.
- Posejdon nazwa ci krlow - odparem. - Powiedzia, e od tysicy lat nie spotka
takiej kobiety.
Zarumienia si.
- Percy...
- Zasuya na co lepszego ni to, mamo. Powinna pj na studia, zrobi dyplom.
Napiszesz ksik, moe uda ci si nawet spotka jakiego porzdnego faceta i
zamieszka w adnym domku. Nie musisz ju mnie chroni, yjc z Gabe'm. pozwl,
ebym si go pozby.
Otara z z policzka.
- Mwisz jak twj ojciec - powiedziaa. - Zaproponowa mi kiedy, e dla mnie
zatrzyma przypyw. Chcia mi zbudowa paac na dnie morza. Wydawao mu si, e
potrafi rozwiza wszystkie moje problemy jednym ruchem rki.
- A co w tym zego?
Spojrzenie jej mienicych si barwami oczu niemal wwiercao si we mnie.

- Myl, e wiesz, Percy. Myl, e jeste na tyle do mnie podobny, eby zrozumie.
Jeli moje ycie ma mie jakiekolwiek znaczenie, to musz je przey sama. Nie mog
pozwoli, eby bg zaj si mn... albo moim synem. Musz... sama znale w sobie
odwag. Twoja misja przypomniaa mi o tym.
Wsuchiwalimy si w dochodzce z salonu dwiki pokerowych etonw,
przeklestw i kanau rozrywkowego w tle.
- Zostawi ci pudeko - powiedziaem. - Jeli on kiedykolwiek bdzie chcia ci
skrzywdzi...
Poblada, ale potakna.
- A ty dokd pjdziesz, Percy?
- Na Wzgrze Herosw.
- Na lato... czy na zawsze?
- To zaley.
Spojrzelimy sobie prosto w oczy i wyczuem, e zawarlimy porozumienie.
Zobaczymy, jak bd si rzeczy miay, kiedy skocz si wakacje.
Pocaowaa mnie w czoo.
- Zostaniesz herosem, Percy. Najwikszym ze wszystkich.
Rozejrzaem si po raz ostatni po mojej sypialni. Miaem przeczucie, e nigdy wicej jej
nie zobacz. Nastpnie poszedem razem z mam do drzwi wejciowych.
- Uciekasz, mieciu? - zawoa za mn Gabe. - Nareszcie.
Znw poczuem wtpliwoci. Jak mog odrzuci tak wspania okazj do zemsty? Oto
odchodziem, nie uratowawszy mamy.
- Ej, Sally! - wrzasn Gabe. - Gdzie te steki, co?
W oczach mamy zobaczyem gniewny bysk i pomylaem, e moe jednak
zostawiem j w dobrych rkach. Jej wasnych.
- Zaraz bdzie stek, kochanie - odpowiedziaa. - Z niespodziank.
Popatrzya na mnie i mrugna porozumiewawczo.

Ostatnim obrazem, jaki widziaem zza zamykajcych si drzwi, bya moja mama
wpatrujca si w Gabe'a, jakby rozwaaa, w jakiej pozie bdzie najlepiej wyglda jako
ogrodowy gnom.

ROZDZIA XXII WYPENIENIE


PRZEPOWIEDNI

Bylimy pierwszymi herosami, ktrzy powrcili ywi na Wzgrze od czasw Luke'a,


wic oczywicie wszyscy traktowali nas tak, jakbymy zwyciyli w teleturnieju.
Zgodnie z tradycj obozu wydano na nasz cze wielk uczt, podczas ktrej
mielimy na gowach wiece laurowe, a nastpnie poprowadzilimy procesj do
ogniska, gdzie spalilimy cauny przygotowane podczas naszej nieobecnoci przez
nasze domki.
Caun Annabeth by bardzo pikny - z popielatego jedwabiu haftowanego w sowy.
Naprawd powinna aowa, e nie zostanie w nim pochowana. Kiedy jej to
powiedziaem, strzelia mnie w twarz i kazaa si zamkn.
Jako syn Posejdona nie miaem adnych wspmieszkacw, tote caun uszyli na
ochotnika ci z domku Aresa. Wzili stare przecierado i wymalowali na nim wzdu
brzegu zezowate soneczka oraz wielki napis CIENIAS biegncy przez sam rodek.
Miaem ubaw, palc to paskudztwo.
Kiedy domek Apollina zainicjowa pieni i zacz rozdawa kiebaski, otoczyli mnie
dawni kumple z domku Hermesa, rodzestwo Annabeth z domku Ateny i satyrowie pobratymcy Grovera. Ci ostatni gwnie podziwiali jego nowiutk odznak
poszukiwacza, ktr wanie otrzyma od Rady Starszych Kopytnych. Rada okrelia
dokonania Grovera podczas misji jako Odwag do granic niestrawnoci.
Przewyszajc wszystko, co dotychczas widzielimy, o ca gow, liczc z brdk i
rogami".
i".

Jedynymi osobami nie w humorze podczas tej imprezy bya Clarisse i jej rodzestwo,
ktrych jadowite spojrzenia mwiy, e nie wybacz mi nigdy ponienia ich taty.
Nie przejmowaem si tym.
Nawet powitalna mowa Dionizosa mnie nie zdoowaa.
- Tak, tak, nasz may bachorek nie da si zabi i teraz dodatkowo wbije si w dum.
Wszystkiego najlepszego, a co mi tam. A jeli chodzi o inne ogoszenia, to w najblisz
sobot nie bdzie wycigu kajakw...
Wrciem do domku numer trzy, ale nie czuem si ju taki samotny. Miaem
przyjaci, z ktrymi mogem wiczy w cigu dnia. A noc leaem wsuchany w szum
morza, wiedzc, e gdzie tam jest mj ojciec. Moe jeszcze nie jest pewny

swoich uczu do mnie, moe nawet nie chcia, ebym si urodzi, ale czuwa nade mn.
I jak dotd jest dumny z moich uczynkw.
Jeli chodzi o mam, to dostaa drug szans. Jej list przyszed tydzie po moim
powrocie do obozu. Napisaa, e Gabe znik w tajemniczych okolicznociach -zupenie
jakby zapad si pod ziemi. Zgosia oczywicie zaginicie na policj, ale miaa
dziwne przeczucie, e nigdy go nie znajd.
A przy okazji napomkna, e udao jej si sprzeda swoj pierwsz betonow rzeb
naturalnej wielkoci, zatytuowan Pokerzysta, pewnemu kolekcjonerowi za
porednictwem galerii sztuki w Soho. Dostaa za ni tyle pienidzy, e odoya
pewn sum na nowe mieszkanie i zapacia za pierwszy semestr studiw na
uniwersytecie. Galeria domagaa si wicej dzie, ktre okrelia wielkim krokiem
naprzd w dziedzinie hiperturpistycznego neorealizmu".
Ale nie martw si - napisaa mama - skoczyam z rzebiarstwem i pozbyam si tej
skrzynki z narzdziami, ktr mi zostawie. Czas zaj si pisaniem.
Na samym dole znajdowa si dopisek: PS. Percy, znalazam dobr prywatn szko w
miecie. Zapaciam kaucj, eby zatrzyma dla ciebie miejsce, na wypadek, gdyby
chcia zapisa si do sidmej klasy. Mgby zamieszka w domu. Ale jeli bdziesz
wola zosta na cay rok na Wzgrzu Herosw, zrozumiem to.
Ostronie zoyem list i zostawiem go na szafce nocnej. Czytaem go co wieczr przed
zaniciem, usiujc wymyli, co powinienem jej odpisa.
Czwartego lipca cay obz zgromadzi si na play, eby oglda pokaz ogni
sztucznych zorganizowany przez domek numer dziewi. Dzieci Hefajstosa nie
zadowoliy si jakimi tam zwykymi czerwono- biao- niebieskimi wiatekami.
Zakotwiczyli d niedaleko od brzegu i zaadowali do niej petardy wielkie jak rakiety
balistyczne. Annabeth, ktra ogldaa ju wczeniej ich pokazy, powiedziaa mi, e
wybuchy miay by ustawione w ten sposb, eby stworzy klatki filmu animowanego
na niebie. W wielkim finale mieli si pojawi wysocy na trzydzieci metrw
spartascy hoplici, oy nad oceanem, stoczy bitw i rozpa si na milion kolorw.
Kiedy Annabeth i ja rozkadalimy koc piknikowy, pojawi si Grover, eby si
poegna. By ubrany w swoje zwyke dinsy i podkoszulek oraz teniswki, ale przez
ostatnie tygodnie jakby dojrza - do tego stopnia, e wyglda na licealist. Jego brdka
zgstniaa. Przybra na wadze. Rki urosy mu co najmniej o trzy centymetry, tak e
teraz musia przez cay czas nosi czapeczk, jeli chcia uchodzi za czowieka.
- Wyjedam - powiedzia. - Przyszedem, eby... no wiecie.
Usiowaem cieszy si razem z nim. W kocu niecodziennie jaki satyr dostaje
pozwolenie na rozpoczcie poszukiwa wielkiego boga Pana. Poegnanie jednak nie
byo atwe. Znaem Grovera zaledwie od roku, a mimo to by moim najdawniejszym
kumplem.

Annabeth ucisna go. Powiedziaa, eby pamita o sztucznych stopach.


Zapytaem, dokd udaje si najpierw w swoich poszukiwaniach.
- To w zasadzie sekret - odpowiedzia z zakopotaniem. -Bardzo chciabym, ebycie
ze mn poszli, ale wiecie, ludzie i Pan...
- Rozumiemy - potakna Annabeth. - Zabrae dobry zapas puszek na podr?
- Mhm.
- Nie zapomniae piszczaek?
- Przesta, Annabeth - burkn. - Zachowujesz si jak stara kozia ciotka.
Ale wcale nie sprawia wraenia poirytowanego.
Chwyci swj kij podrny i zarzuci plecak na rami. Wyglda jak autostopowicz,
jakich wielu spotyka si na amerykaskich drogach - to ju nie by ten chuderlawy
chopak, ktrego broniem przed osikami w Yancy Academy.
- No - powiedzia - trzymajcie kciuki.
Uciska ponownie Annabeth, poklepa mnie po ramieniu i ruszy przez wydmy.
Nad naszymi gowami wystrzeliy fajerwerki: Herakles duszcy lwa nemejskiego,
Artemida na polowaniu, Jerzy Waszyngton (skdind syn Ateny) przepywajcy
odzi przez rzek Delaware.
- Hej, Grover! - zawoaem. Odwrci si jeszcze przed brzegiem lasu.
- Gdziekolwiek idziesz... mam nadziej, e robi tam dobre tortille.
Satyr umiechn si promiennie, po czym odszed, a las zamkn si wok niego.
- Spotkamy si z nim jeszcze - powiedziaa Annabeth.
Usiowaem w to uwierzy. Ale przecie od dwch tysicy lat nie powrci aden
poszukiwacz... Postanowiem nie myle o tym. Grover bdzie pierwszy. Musi by.
Min lipiec.
Spdzaem dni na obmylaniu nowych strategii zdobywania sztandaru i
zawizywania sojuszw z innymi domkami, byle nie dopuci do przejcia trofeum
przez dzieci Aresa. I udao mi si po raz pierwszy dotrze na szczyt cianki wspinaczkowej bez poparze.
Od czasu do czasu przechodziem obok Wielkiego Domu, spogldaem w okna
strychu i mylaem o Wyroczni. Usiowaem sobie wmwi, e jej przepowiednia ju
si spenia.
Na zachd id, ku bogu, ktry si odwrci.

Poszedem, zwyciyem - tylko e zdrajc okaza si nie Hades, ale Ares.


Odnajdziesz, co skradziono, i nalenie zwrcisz.
Mona odfajkowa. Piorun piorunw, sztuk jedna, zwrcony. Hem mroku, sztuk
jedna, z powrotem na lnicych wosach Hadesa.
Zdrady dowiadczysz tego, co ci druhem woa.
Ten wers wci mnie nka. Ares udawa przyjaciela, a potem mnie zdradzi. To jego
musiaa mie na myli Wyrocznia...
Tego, co najwaniejsze, ocali nie zdoasz.
Nie udao mi si ocali mamy, ale tylko dlatego, e pozwoliem jej wzi sprawy w
swoje rce, i wiedziaem, e tak powinienem zrobi.
Dlaczego wic wci czuem niepokj?
Ostatni dzie lata nadszed zbyt szybko.
Obozowicze jedli ostatni wsplny posiek. Spalilimy po kawaku obiadu na cze
bogw. Podczas wieczornego ogniska grupowi rozdawali paciorki na koniec turnusu.
Dostaem wasny rzemyk, a kiedy zobaczyem paciorek mojego pierwszego roku,
ucieszyem si, e w wietle ognia nie byo wida, jak si rumieni. Koralik by
czarny, a na jego rodku byszcza zielony jak morska woda trjzb.
- Wybr by jednogony - oznajmi Luke. - Ten paciorek upamitnia pierwszego syna
Pana Mrz na tym obozie oraz zadanie, ktrego si podj, udajc si w
najciemniejsze zaktki Podziemnej Krainy, eby powstrzyma wojn!
Wszyscy powstali, wiwatujc. Nawet mieszkacy domku Aresa nie mieli wyboru.
Rodzestwo Annabeth wypchno j na rodek, eby moga odebra swoj porcj
oklaskw.
Chyba nigdy w yciu nie czuem si tak szczliwy, a zarazem tak smutny, jak w tej
chwili. W kocu odnalazem rodzin, ludzi, ktrzy troszczyli si o mnie i uwaali, e
potrafi zrobi co dobrze. A rano wikszo z nich wyjedzie na cay rok.
Nastpnego ranka znalazem na szafce nocnej urzdowe pismo.
Byem pewny, e musia wypenia je Dionizos, poniewa z uporem godnym lepszej
sprawy przekrci moje imi i nazwisko.

Drogi Peterze Johnsonie!


Jeli zamierzasz pozosta w Obozie Herosw przez cay rok, musisz do poudnia
dnia dzisiejszego powiadomi o tym Wielki Dom. Jeli nie przedstawisz swoich

planw, uznamy, e albo opucie swj domek, albo poniose okropn mier.
Harpie sprztajce rozpoczynaj prac o zachodzie soca.
Maj uprawnienia do zjadania niezarej estrow anych obozowiczw. Wszelkie
przedmioty osobiste pozostawione w opuszczonym domku zostan spalone w
szczelinie z law.
Miego dnia!
Pan D. (Dionizos)
Dyrektor Obozu, nr 12 w Radzie Olimpijskiej

Kolejny problem z ADHD. Terminy nie istniej, dopki nie stanie si z nimi twarz w
twarz. Lato mino, a ja nadal nie odpowiedziaem mojej mamie ani wadzom obozu w
kwestii planw na nadchodzcy rok. A teraz zostao mi zaledwie kilka godzin na
podjcie decyzji.
Wybr powinien by atwy. Po raz pierwszy miaem okazj przey cay rok z mam
bez Gabe'a. Szans na mieszkanie w domu i wczenie si po miecie w wolnym
czasie. Przypomniao mi si, co Annabeth powiedziaa wieki temu, na pocztku naszej
misji: Prawdziwy wiat jest tam, gdzie s potwory. Dopiero tam przekonujesz si, ile
jeste wart.
Pomylaem o losie, jaki spotka Thali, crk Zeusa. Zastanawiaem si, ile potworw
mnie zaatakuje, kiedy opuszcz Wzgrze Herosw. Jeli zostan w jednym miejscu
przez cay rok szkolny, bez Chejrona i przyjaci spieszcych mi z pomoc, to czy
mama i ja zdoamy przey do nastpnego lata? I to przy zaoeniu, e nie zabij mnie
wczeniej dyktanda i wypracowania na pi akapitw. Postanowiem uda si na aren
i powiczy szermierk.
Teren obozu ju prawie opustosza, ka poyskiwaa w sierpniowym wietle.
Wszyscy obozowicze pakowali si w swoich domkach albo te biegali z miotami i
cierkami, przygotowujc si na kocowy obchd. Argus pomaga kilkorgu dzieciom
Afrodyty dwiga ich walizki od Gucciego i kosmetyczki na wzgrze, skd obozobus
mia zabra ich na lotnisko.
Nie myl o wyjedzie, powiedziaem sobie. Trenuj.
Doszedem do areny szermierczej i zobaczyem, e Luk wpad na ten sam pomys.
Jego torba sportowa leaa na skraju areny. wiczy samotnie, wyywajc si na
manekinach mieczem, ktrego nigdy wczeniej nie widziaem. Musiaa to by
zwyczajna stalowa bro, poniewa bez trudu rozcina gowy kukie i przebija ich
wypchane som torsy. Pomaraczowa koszulka grupowego bya przepocona. Luk
mia tak napity wyraz twarzy, jakby jego ycie byo naprawd w niebezpieczestwie.
Patrzyem zafascynowany, jak wypruwa flaki z kolejnych manekinw, odcina im
rce i nogi i przemienia w sterty somy i zbroi.

Byy to tylko manekiny, ale i tak byem zachwycony umiejtnociami Luke'a. Ten
chopak by niewiarygodny. Zastanawiaem si po raz nie wiem ktry, jak moga mu
si nie powie misja.
W kocu mnie zauway i zatrzyma si w pobrocie.
- Percy.
- Yyy, przepraszam - powiedziaem, nieco speszony. - Ja tylko...
- W porzdku - powiedzia, opuszczajc miecz. - To tylko takie ostatnie wiczenia.
- Te manekiny ju nikogo nie skrzywdz. Luk wzruszy ramionami.
- Co roku stawiamy nowe.
Teraz, kiedy jego miecz by nieruchomy, zauwayem, e jest w nim co dziwnego.
Ostrze byo z dwch metali - po jednej stronie brzowe, po drugiej stalowe.
Luk zauway, e si przygldam.
-

Ach, to? Nowa zabawka. To

Szersze.
-Tak?
Luke obrci ostrze, ktre zalnio zowrogo w socu.
- Z jednej strony niebiaski spi, z drugiej hartowana stal. Dziaa na miertelnikw i
niemiertelnych.
Pomylaem o czym, co Chejron mi powiedzia, tu zanim wyruszyem na misj: e
herosom nie wolno krzywdzi miertelnikw, chyba e w ostatecznoci.
- Nie wiedziaem, e robi si tak bro.
- Zapewne si nie robi - przytakn Luke. - To jedyny egzemplarz.
Umiechn si do mnie nieznacznie i wsun miecz do pochwy.
- Suchaj, wanie miaem i po ciebie. Co powiesz na to, ebymy przeszli si
jeszcze raz do lasu, poszuka czego, z czym mona by powalczy?
Nie wiem, dlaczego si wahaem. Powinienem czu ulg, e Luke zachowuje si tak po
przyjacielsku. Odkd wrciem z misji, trzyma si nieco na uboczu. Obawiaem si, e
ma do mnie pretensje o to, ile powicano mi uwagi.
- Mylisz, e to dobry pomys? - spytaem. - Znaczy...
- No, chod. - Pogrzeba w torbie i wycign szeciopak coli. - Stawiam.
Wpatrywaem si w col, zastanawiajc si, skd j wytrzasn. W magazynie
obozowym nie byo zwykych mier-telniczych napojw. No i nie dao si ich
przemyci, chyba e si dogadao z jakim satyrem.

Oczywicie magiczne puchary przy kolacji napeniay si, czym si tylko zechciao, ale
i tak to nie smakowao tak samo jak prawdziwa cola prosto z puszki.
Cukier i kofeina. Czuem, e moja wola sabnie.
- Dobra - uznaem. - Czemu nie?
Ruszylimy do lasu, rozgldajc si za jakim potworem, z ktrym mona by
powalczy, ale byo zbyt gorco. Wszystkie potwory, ktre miay choby resztki
rozsdku, z pewnoci oddaway si drzemce w swoich chodnych grotach.
Znalelimy cieniste miejsce nad potokiem, tam, gdzie zamaem wczni Clarisse
podczas mojej pierwszej gry w zdobywanie sztandaru. Siedlimy na wielkim gazie,
pilimy col i przygldalimy si plamom soca midzy drzewami.
- Chciaby by dalej na misji? - spyta po chwili Luke.
- Z potworami atakujcymi mnie na kadym kroku? Chyba zwariowae.
Luke unis brwi.
- Owszem, chciabym - przyznaem. - A ty? Po jego twarzy przemkn cie.
Przywykem ju, e dziewczyny wzdychay, jaki to przystojny jest Luke, ale w tej
chwili wyglda przede wszystkim na bardzo zmczonego i bardzo zagniewanego - i
wcale nie przystojnego. Jasne wosy poszarzay w wietle sonecznym. Pilzna na
twarzy bya jakby gbsza ni zwykle. Wyobraziem go sobie jako starego czowieka.
- Odkd skoczyem czternacie lat, mieszkam bez przerwy na Wzgrzu powiedzia. - Kiedy Thalia... zreszt wiesz. wiczyem, wiczyem i wiczyem.
Nigdy nie byem zwykym nastolatkiem, nigdy nie yem w zwyczajnym wiecie.
Potem dali mi zadanie, a kiedy wrciem, usyszaem co w rodzaju Koniec
wycieczki, miego ycia".
Zgnit swoj puszk i wrzuci j do strumyka, co mnie zaszokowao. Jedno z
pierwszych przykaza, jakich uczy si w Obozie Herosw, brzmi: Nie wolno
mieci". Syszy si to bez przerwy od nimf i najad. Na dodatek one si mszcz.
Wazi czowiek w nocy do ka, a tam tumy stong i masa bota.
- Do diaba z wiecami laurowymi - mwi dalej Luke. - Nie zamierzam skoczy
jako kolejne zakurzone trofeum na strychu Wielkiego Domu.
- Mwisz, jakby zamierza odej. Umiechn si do mnie krzywo.
- No wic, ja odchodz, zgadza si, Percy. Przyprowadziem ci tutaj, eby si
poegna.
Pstrykn palcami. Niewielki pomyk wypali dziur w ziemi pod moimi stopami. Z
dziury wypezo co czarnego i byszczcego, mniej wicej wielkoci mojej doni.
Skorpion.

Signem po dugopis.
- Nie radz - ostrzeg mnie Luke. - Skorpion z otchani potrafi skaka w gr na pi
metrw. Jego kolec jadowy moe przebi twoje ubranie. Umrzesz w cigu minuty.
- Luke, o co... Nagle zrozumiaem.
Zdrady dowiadczysz tego, co ci druhem woa.
- To ty - powiedziaem.
Wsta ze spokojem i strzepn ziemi z dinsw.
Skorpion nie zwraca na niego uwagi. Nie spuszcza czarnych paciorkowatych oczu
ze mnie, poruszajc szczypcami podczas wspinaczki na mj but.
- Duo widziaem na wiecie, Percy - powiedzia Luke. -Nie czue tej wzbierajcej
ciemnoci, potworw, ktre rosn w si? Nie zdae sobie sprawy, jak bez sensu jest
to wszystko? Cae to bohaterstwo - jestemy pionkami bogw. Oni powinni byli
zosta obaleni tysice lat temu, ale trzymaj si niele -dziki nam, dzieciom pkrwi.
Nie wierzyem wasnym uszom.
- Luke... ty mwisz o naszych rodzicach - powiedziaem. Rozemia si.
- Mam ich za to kocha? Ich drogocenna cywilizacja zachodnia" to choroba, Percy.
Ona zabija wiat. Mona to powstrzyma tylko w jeden sposb: zniszczy j
cakowicie i od zera zbudowa co bardziej uczciwego.
- Jeste rwnie szalony jak Ares. Jego oczy zapony.
- Ares jest gupcem. Jeszcze nie zorientowa si, komu naprawd suy. Gdybym
mia czas, Percy, wytumaczybym ci wszystko. Ale obawiam si, e twj czas si
koczy.
Skorpion wpez na nogawk moich dinsw. Musiao istnie jakie wyjcie.
Potrzebowaem tylko czasu do namysu.
- Kronos - powiedziaem. - Oto, komu suysz. Powietrze pochodniao.
- Powiniene by ostroniejszy z imionami - ostrzeg mnie Luke.
- To Kronos kaza ci ukra piorun piorunw i hem mroku. To on przemawia do
ciebie w twoich snach.
Luke zmruy oczy.
- Do ciebie te przemawia, Percy. Trzeba byo sucha uwaniej.
- On robi ci pranie mzgu, Luke.
- Mylisz si. On mi pokaza, e moje talenty si marnuj. Wiesz, e byem na misji
dwa lata temu, Percy? Mj ojciec, Hermes, chcia, ebym ukrad zote jabko z ogrodu

Hesperyd i przynis je na Olimp. Po caym treningu, ktry przeszedem, wymyli


dla mnie tylko takie zadanie.
- To wcale nie jest atwe zadanie - powiedziaem. - Udao si Heraklesowi.
- Wanie - odpar Luke. - Co komu z mapowania tego, co zrobili inni? Bogowie
umiej jedynie powtarza swoj przeszo. Nie miaem serca do tego zadania. Smok
strzegcy ogrodu zostawi mi t pamitk - wskaza ze zoci na blizn na policzku a kiedy wrciem, wszyscy tylko ualali si nade mn. Miaem wtedy ochot
rozwali Olimp na kawaki, ale zwlekaem z zemst. I wtedy zacz mi si ni
Kronos. Prze kona mnie do kradziey czego wartociowego, czego nigdy nie
odway si zabra aden heros. Kiedy wic pojechalimy na t wycieczk w
przesilenie zimowe, zakradem si do sali tronowej, gdy wszyscy inni spali, i
zabraem Zeusowi piorun piorunw spod samego tronu. Ukradem te hem mroku
Ha-desa. Nie uwierzysz, jaka to bya atwizna. Olimpijczycy s strasznie pyszni:
nigdy nie przyszo im do gowy, e kto miaby ich okra. Nie maj adnych
zabezpiecze. Byem ju daleko w New Jersey, kiedy usyszaem nadcigajc burz,
co oznaczao, e zauwayli kradzie.
Skorpion siedzia ju na moim kolanie, wpatrujc si we mnie byszczcymi oczkami.
Staraem si mwi jak najspokojniej.
- No, to dlaczego nie zaniose tych przedmiotw Kronosowi? Umiech na twarzy
Luke'a zblad.
- Troch... si przeliczyem. Zeus wysa na poszukiwania pioruna swoje dzieci:
Artemid, Apollina i mojego ojca, Hermesa. Ale to Ares mnie zapa. Cho mogem
go pokona, nie byem do ostrony. Rozbroi mnie, zabra przedmioty mocy i
zagrozi, e odniesie je na Olimp, a mnie spali ywcem. Wtedy nagle usyszaem gos
Kronosa, ktry powiedzia mi, jak przemwi do Aresa. Sprzedaem mu wic ten
pomys z wielk wojn bogw. Wmwiem mu, e wystarczy ukry na chwil te
przedmioty i przyglda si, jak inni walcz. Aresowi zapaliy si zowrogo oczy.
Wiedziaem, e pokn haczyk. Wypuci mnie, a ja wrciem na Olimp, zanim
ktokolwiek zauway moj nieobecno. - Luke wycign swj nowy miecz.
Przebieg palcem po gowni, jakby zauroczony jej piknem. - A potem Krl
Tytanw... u-ukara mnie koszmarami. Przysigem wic, e ju nigdy nie ponios
poraki. Kiedy wrciem do Obozu, dowiedziaem si w snach, e przybdzie drugi
heros, ktrego da si wrobi w przeniesienie pioruna i hemu... od Aresa do Tartaru.
- To ty wezwae piekielnego ogara tamtej nocy w lesie.
- Musielimy przekona Chejrona, e obz nie jest dla ciebie bezpiecznym miejscem i
eby ci wysia na misj. Musielimy te go utwierdzi w przekonaniu, e to Hades
ci ciga. Udao si.
- Latajce buty byy zaklte - powiedziaem. - Miay mnie zawlec razem z plecakiem
do Tartaru.

-I tak by si stao, gdyby mia je na nogach, ale ty dae je satyrowi, co nie naleao
do planu. Grover psuje wszystko, czego si dotknie. Zepsu nawet kltw.
Luk spojrza na skorpiona, ktry wpez ju na moje udo.
- Powiniene by zgin w Tartarze, Percy. Ale nie martw si. Zostawi ci z moim
maym przyjacielem, ktry zaatwi to za mnie.
- Thalia oddaa ycie, eby ci ratowa - powiedziaem z zacinitymi zbami. - Tak
si jej odpacasz?
- Nie wspominaj o Thalii! - krzykn. - Bogowie pozwolili jej umrze! To jedna z
rzeczy, za ktre musz zapaci.
- Zostae wykorzystany, Luke. Ty i Ares tak samo. Nie suchaj Kronosa.
- Ja zostaem wykorzystany? - Gos Luke'a brzmia ostro. -Spjrz na siebie. Co zrobi
dla ciebie twj ojciec? Kronos powstanie. Ty jedynie opnie jego plan. Wrzuci
Olimpijczykw do Tartaru i zapdzi ludzi z powrotem do jaski. Zostan najsilniejsi
- jego sudzy.
- Odwoaj tego robala - powiedziaem. - Skoro jeste taki silny, to walcz ze mn.
Luke umiechn si.
- Prny wysiek, Percy. Ja nie jestem Aresem. Nie zapi przynty. Mj pan czeka i
ma dla mnie mnstwo zada.
- Luke...
- egnaj, Percy. Nadchodzi nowy Zoty Wiek. Ty ju nie bdziesz jego czci.
Zamachn si mieczem i znikn w chmurze ciemnoci.
Skorpion skoczy.
Pacnem go rk i odetkaem miecz. Stwr skoczy znw na mnie, a ja rozciem go
na p w powietrzu.
Ju miaem sobie pogratulowa sukcesu, kiedy spojrzaem na moj do. Widniaa na
niej wielka czerwona prga, z ktrej wylewaa si parujca ta ciecz. Skorpion
jednak mnie uksi.
Dudnio mi w uszach. Wzrok mi si zamgli. Woda, pomylaem. Woda mnie kiedy
uleczya.
Saniajc si, pokutykaem w stron strumienia i zanurzyem rk, ale nic si nie
wydarzyo. Jad by zbyt mocny. Robio mi si ciemno przed oczami. Ledwie
trzymaem si na nogach. Luke powiedzia, e bd mia minut ycia. Musiaem
dosta si z powrotem do obozu. Jeli zemdlej w tym miejscu, jaki potwr pore mnie
na obiad. Nikt nigdy si nie dowie, co si stao.

Nogi miaem cikie jak z oowiu. Czoo mi pono. Wlokem si w kierunku obozu i
zobaczyem wychodzce
z drzew nimfy.
- Pomocy - wycharczaem. - Prosz...
Dwie z nich chwyciy mnie pod ramiona i pocigny. Pamitam, e dotarlimy do
polany, syszaem grupowego woajcego o pomoc i centaura dmcego w konch.
Potem bya ju tylko ciemno.
Obudziem si z rurk w ustach. Pyno z niej co, co smakowao jak pynne
ciasteczka czekoladowe. Nektar. Otwarem oczy.
Leaem na ku w Wielkim Domu, a zabandaowana prawa rka wygldaa jak
maczuga. W kcie Argus trzyma wart. Annabeth siedziaa obok mnie, trzymajc
szklank z nektarem i ocierajc mi czoo chusteczk.
- Znw si tu spotykamy - powiedziaem.
- Ty gupku - odpara, informujc mnie tym samym o swojej radoci z tego, e
odzyskaem przytomno. - Bye zielony i wanie robie si szary, kiedy ci
znalelimy. Gdyby nie sztuka lecznicza Chejrona...
- Dobrze ju, dobrze - rozleg si gos Chejrona. - Wytrzymao Percy'ego te zrobia
swoje.
Siedzia w nogach mojego ka w swojej ludzkiej postaci i dlatego wczeniej go nie
zauwayem. Dolna cz jego ciaa bya magicznie wcinita w wzek inwalidzki, a
grna ubrana w marynark i krawat. Umiecha si, ale jego twarz bya blada i
zmczona, tak jak wtedy, kiedy nie spa przez ca noc, poprawiajc klaswki z aciny.
- Jak si czujesz? - spyta.
- Jakby moje wntrznoci zostay zamroone, a nastpnie odgrzane w mikrofalwce.
- Trafny opis, zwaywszy, e miae do czynienia z jadem skorpiona z otchani. A
teraz powiedz mi, jeli dasz rad, co si waciwie stao.
Opowiedziaem mu o wszystkim, przerywajc opowie ykami nektaru.
Przez chwil w pokoju panowaa cisza.
- Nie mog uwierzy, e Luke... - gos Annabeth si zaama. Na jej twarzy gniew
miesza si ze smutkiem. - Tak. Tak, mog w to uwierzy. Niech bogowie go
przekln... Nie by ju sob po tej swojej misji.
- Musimy zawiadomi Olimp - mrukn Chejron. - Jad tam natychmiast.

- Luke jest na wolnoci - powiedziaem. - Musz go dopa. Chejron pokrci


przeczco gow.
- Nie, Percy. Bogowie...
- Nie chc nawet wspomina o Kronosie - palnem. - Zeus uzna spraw za
zamknit!
- Wiem, e jest ci ciko, Percy. Ale nie rzucaj si pochopnie do zemsty. Nie jeste
jeszcze gotowy.
Nie podobao mi si to, ale jaka czstka mnie bya przekonana, e Chejron ma racj.
Wystarczyo jedno spojrzenie na moj rk, eby mie pewno, e nie bd szybko
zdolny do trzymania miecza.
- Chejronie... ta przepowiednia Wyroczni... ona dotyczya Kronosa, prawda? Czy
mnie te? I Annabeth?
Chejron podnis nerwowo oczy na sufit.
- Percy, to nie moje zadanie...
- Zabronili panu o tym ze mn rozmawia, prawda? W jego oczach pojawio si
wspczucie i smutek.
- Zostaniesz wielkim herosem, dziecko. Zrobi wszystko, co w mojej mocy, eby ci
do tego przygotowa. Ale jeli si nie myl co do twojej drogi...
Nad nami rozleg si grzmot, wstrzsajc oknami.
- Ju dobrze! - krzykn Chejron. - Niech bdzie! Westchn z rezygnacj.
- Bogowie maj swoje powody, Percy. Zbyt wielka wiedza o przyszoci nigdy nie
wychodzi na dobre.
- Nie moemy siedzie z zaoonymi rkami i nic nie robi - zaprotestowaem.
- Ale my nie bdziemy siedzie z zaoonymi rkami - obieca mi Chejron. - Ale ty
musisz zachowa ostrono. Kronos chce uczyni ci bezbronnym. Chce zniszczy
twoje ycie, zatru ci myli strachem i gniewem. Nie dawaj mu tego, czego chce.
wicz cierpliwie. Twj czas nadejdzie.
- Zakadajc, e tego doyj. Chejron pooy mi rk na doni.
- Bdziesz musia mi zaufa, Percy. Przeyjesz. Najpierw jednak musisz zdecydowa,
co bdziesz robi w tym roku. Nie mog ci podpowiada, jak bdzie lepiej... Odniosem wraenie, e mia na ten temat wyrobione zdanie i kosztowao go wiele
wysiku woli, eby nie udzieli mi rady. - To ty musisz zdecydowa, czy zostaniesz
na cay rok na Wzgrzu Herosw, czy te powrcisz do wiata miertelnikw,
pjdziesz do sidmej klasy i przyjedziesz tu na lato. Pomyl o tym. Kiedy wrc z
Olimpu, powiesz mi, co wybrae.

Chciaem zaprotestowa. Chciaem zada mu dodatkowe pytania, ale wyraz jego


twarzy mwi mi, e nie bdzie wicej rozmw: powiedzia mi tyle, ile mg.
- Wrc, jak najszybciej zdoam - obieca Chejron. - Argus bdzie mia na was oko.
Spojrza na Annabeth.
- Aha, moja droga... oni ju przyjechali, wic jak tylko bdziesz gotowa...
- Kto przyjecha? - spytaem. Nikt mi nie odpowiedzia.
Chejron wytoczy si z pokoju. Syszaem, jak kka jego wzka stukaj ostronie po
frontowych schodach.
Annabeth wpatrywaa si w kostki lodu w mojej szklance.
- Co si stao? - zapytaem.
- Nic. - Postawia szklank na stoliku. - Wiesz... ja posuchaam twojej rady w pewnej
kwestii. Czy... no... moe czego potrzebujesz?
- Owszem. Pom mi wsta. Chc wyj na zewntrz.
- To nie jest dobry pomys, Percy.
Zsunem nogi z ka. Annabeth zapaa mnie, zanim rbnem o podog.
Zakrcio mi si w gowie.
- Mwiam... - powiedziaa Annabeth.
- Nic mi nie jest - upieraem si. Nie miaem ochoty wylegiwa si w ku, podczas
gdy Luk knu gdzie w ukryciu zagad Zachodu.
Udao mi si zrobi krok. Potem nastpny, cho wci opie raem si mocno o rami
Annabeth. Argus wyszed za nami przed dom, ale trzyma si z daleka.
Zanim dotarlimy na werand, moja twarz ociekaa potem. Byo mi niedobrze, ale
udao mi si podej do balustrady.
Zmierzchao si ju. Obz wyglda na cakowicie opuszczony. Okna domkw byy
ciemne, na boisku do siatkwki nie byo ywej duszy. Po stawie nie pyway kajaki. Za
lasem i polami truskawek iskrzya si w ostatnich promieniach soca zatoka Long
Island.
- Co zamierzasz zrobi? - spytaa Annabeth.
- Nie wiem.
Powiedziaem jej, e mam wraenie, i Chejron chciaby mnie tu zatrzyma na cay
rok, eby mc da mi wicej indywidualnych lekcji, ale ja nie byem pewny, czy mam
na to ochot. Przyznaem te, e czuem si nieswojo na myl o tym, e miabym j tu
zostawi sam, z Clarisse za jedyn towarzyszk...

Annabeth zacisna usta.


- Ja wracam do domu na rok szkolny, Percy - powiedziaa cicho.
Wbiem w ni zdumiony wzrok.
- To znaczy do twojego taty?
Wskazaa na szczyt Wzgrza Herosw. Tu obok sosny Tha-lii, przy samej magicznej
granicy obozu, dostrzegem sylwetki ludzi: dwjka maych dzieci, kobieta i wysoki
jasnowosy mczyzna. Najwyraniej na co czekali. Mczyzna trzyma w rce
plecak, ktry wyglda zupenie jak ten, ktry Annabeth zabraa z Wodnej Krainy w
Denver.
- Wysaam do niego list po powrocie - powiedziaa Annabeth. - Tak jak mi
podpowiedziae. Napisaam mu... e go przepraszam. e chtnie przyjad do domu
na rok szkolny, jeli on wci tego pragnie. Odpisa natychmiast. Postanowilimy...
sprbowa jeszcze raz.
- To wymagao sporej odwagi. Zacisna znw usta.
- Nie zrobisz nic gupiego w cigu roku, prawda? A w kadym razie... daby mi
zna przez iryfon?
Udao mi si umiechn.
- Nie musz szuka kopotw. One zazwyczaj same mnie znajduj.
- Jak wrc w lecie - powiedziaa - dorwiemy Luke'a. Poprosimy o przyznanie nam
misji, a jeli nie dostaniemy zgody, to i tak si wymkniemy. Umowa stoi?
- Brzmi jak plan godny Ateny. Wycigna do mnie rk. Ucisnem jej do.
- Uwaaj na siebie, Glonomdku - powiedziaa mi Annabeth. - Miej oczy szeroko
otwarte.
- Ty te, Mdraliska.
Patrzyem za ni, jak wspia si na wzgrze i doczya do swojej rodziny.
Niezgrabnie ucisna ojca i po raz ostatni obrzucia spojrzeniem dolin. Dotkna
sosny Thalii i daa si poprowadzi w d, do wiata miertelnikw.
Po raz pierwszy, odkd przybyem do obozu, poczuem si naprawd samotny.
Spojrzaem na zatok i przypomniaem sobie, co powiedzia mi ojciec: Morze nie lubi
wizw.
Podjem decyzj.
Zastanawiaem si, czy Posejdon mnie obserwuje, a jeli tak, to czy jest zadowolony z
tego wyboru.

- Wrc znw w lecie - powiedziaem do niego. - Przeyj do tego czasu. Przecie


jestem twoim synem.
Poprosiem Argusa, eby zaprowadzi mnie do domku numer trzy i pomg mi
spakowa si na podr do domu.

Você também pode gostar