Você está na página 1de 320

Taylor Anderson

W Oku Cyklonu
Into the Storm

Przeoy Radosaw Kot

Dla mojej ukochanej crki, Rebeki Ruth. Wszystko, co robi, jest ostatecznie dla niej. W zamian za umiech, mdre sowo, blisko, inspiracj i niewtpliwy podziw. Nieza wymiana

PODZIKOWANIA
W pierwszej kolejnoci dzikuj Donowi i Jeanette Andersonom, ktrzy odnosili si tolerancyjnie do moich najrniejszych poszukiwa, chocia czasem na ich ustach goci lekki umieszek powtpiewania i nierzadko wznosili oczy do nieba. Rodzice chc zawsze najlepiej dla swoich dzieci, ja za czsto wybieraem nieuczszczane, ciemne i zaronite cieki. Tyle dobrego, e nie musieli si martwi, i wpadn w ze towarzystwo, skoro wikszo czasu spdzaem w lesie z flint i piworem. Nie siedzieli jednak z zaoonymi rkami i za pewne rzeczy, ktre od nich przejem, s odpowiedzialni. Tata nauczy mnie wiele o starych odbiornikach radiowych, maszynach wiertniczych zwanych Fort Worth Spudders, lataniu oraz oczywicie o honorze. Matka bya dla mnie przykadem siy woli i charakteru. Niektrym mog si przez to wydawa szczeglnie uparty, ale zapewniam, e to bardzo sensowne i praktyczne podejcie. Dzikuj te starszemu bosmanowi sztabowemu Tomowi Pustuce, mechanikowi Marynarki Wojennej Stanw Zjednoczonych, dobremu przyjacielowi, ktrego bardzo mi brakuje. Chocia by podwodniakiem, ju wiele lat temu zainteresowa mnie starymi czterofajkowcami. Erik Holland, take z US Navy, obecnie w stanie spoczynku, wiele razy rozbawi mnie opowieciami o pracy w przedziale maszynowym klasycznych okrtw podwodnych. Wiele si od niego nauczyem. Inny emeryt, starszy bosman Jeff Fairchild, ktry dla odmiany pywa na jednostkach o napdzie atomowym, pomg mi rozwika kilka istotnych problemw. Podpukownik Dave L. Leedom z US Air Force Reserve oraz Mark Wheeler przypomnieli mi, jak wietnie mona poczu si w powietrzu. Dennis (Bad) Petty, Jim Goodrich, pukownik Allan Huffines z US Army Reserve oraz Lynn Kosminski przekonali mnie, e zapewne zdoam jednak skleci kilka zda, chocia wielu moich dawnych profesorw z czasw, gdy zajmowaem si tylko histori, robio co w ich mocy, eby wybi mi z gowy wszelkie ambicje literackie. Wrd innych, ktrzy okazali mi pomoc, s Robin i Linda Clay, Mark Beck, Brad Fisher (US Marine Corps, emeryt), Dennis Hudgens, Michael Dunegan, Walter Baldree, sierant Dex Fairbanks (US Army, emeryt), Riqui i David Wartes, Preston Furlow i Cortney Skinner. Szczeglne podzikowania zachowuj dla doktora Davida Berrery i caego personelu medycznego Harris Southwest Methodist Hospital oraz, rzecz jasna, mojej wytrwaej i piknej

narzeczonej, Christine. Na kocu, chocia nie jako mniej wanym, dzikuj Russelowi Galenowi i Ginjer Buchanan. Ginjer to najlepsza redaktorka, jak znam. Przyjazna, otwarta i nie szczdzca wsparcia. Praca z ni i z jej ekip bya dla mnie czyst przyjemnoci. Russel Galen jest najlepszym agentem w tej brany. Jego cierpliwo, profesjonalizm, yczliwo i wiara w ludzi czyni cuda. Gdybym stwierdzi, e ta ksika nie powstaaby bez niego, byby to agodny eufemizm. Rzadko brakuje mi sw, ale w tym wypadku naprawd nie potrafi w peni wyrazi tego, co czuj. Po prostu dzikuj, Russ.

Rozdzia 1
Uciekali. Nie mona byo nazwa tego inaczej i nic nie mogo ukry tej przykrej prawdy. Tak jak i poczucia zagubienia oraz otpiajcego zmczenia, ktre narastay od sidmego grudnia, kiedy zacza si dla nich wojna. Teraz, trzy miesice pniej, mogli ju tylko ucieka niczym kulejcy pies i nie mieli nawet kiedy ani jak wyliza sobie ran. Wyczerpani ludzie na pokadach starych okrtw z 29. dywizjonu niszczycieli raz za razem prbowali stawia czoa tej potdze, ktr okazaa si Japoska Cesarska Marynarka Wojenna, jednak ubywao ich z dnia na dzie. To bya beznadziejna i nierwna walka, jedynie gest, nie prawdziwy opr. A teraz zostaa im ju tylko ucieczka, cho zapewne i tak byo ju na ni za pno. Komandor porucznik Matthew Patrick Reddy, kapitan USS Walker, sta na prawym skrzydle mostka w pomitej i przepoconej koszuli, prbujc zachowa resztki godnoci. Lew rk przytrzymywa na gowie czapk, eby nie porwa jej pd powietrza towarzyszcy marszowi z prdkoci trzydziestu wzw, w prawej balansowa kubkiem, starajc si uchroni mundur przed ochlapaniem reszt ciepawej kawy Podkrone oczy i oglne zmczenie sprawiay, e jego zwykle chopica twarz trzydziestodwulatka w adnym razie nie pasowaa do metryki. Niecae trzydzieci sze godzin wczeniej jego okrt uczestniczy w najwikszym starciu nawodnym od rozpoczcia wojny, bitwie na Morzu Jawajskim. Po raz pierwszy siy byy wyrwnane, przynajmniej liczebnie, i wydawao im si, e maj jak szans, jednak od samego pocztku wszystko szo nie tak. Ostatecznie bitwa zakoczya si zagad prawie caego zespou kontradmiraa Doormana. Wok byo coraz wicej japoskich jednostek, alianckie za, rozproszone, po kolei giny w ciemnociach. Walker nie uczestniczy w tym boju, podczas ktrego Huston i Perth zostay otoczone przez okrty przeciwnika i mocno postrzelane poszy na dno. Wszystkie niszczyciele otrzymay wczeniej rozkaz odejcia do Surabai i uzupenienia paliwa, co dao im chwil wytchnienia. Edwards, Alden, Ford i Paul Jones wyruszyy zaraz potem do Australii i nikt nie wiedzia, czy udao im si pokona cienin. Pozostaym niszczycielom kazano doczy do brytyjskiego krownika Exeter, jedynej cikiej jednostki, jaka pozostaa jeszcze aliantom na Morzu Jawajskim, i eskortowa j na Cejlon, gdzie okrt mia zosta poddany prowizorycznym naprawom. Matt wykorzysta ten dzie na spenetrowanie zbombardowanej

ju przez Japoczykw bazy holenderskiej marynarki wojennej, jednak wysane tam ekipy niewiele znalazy. Kilka tam z amunicj do karabinw maszynowych, osiemdziesit nabojw do czterocalwek artylerii gwnej, dwie niesprawne torpedy, troch ywnoci. Udao si jednak usun cz uszkodze na pokadzie niszczyciela, a Matt znalaz nawet chwil, eby si zdrzemn. Teraz, stojc na skrzydle mostka, pozwoli sobie na potne ziewnicie. Mg mie tylko nadziej, e zaoga pomyli jego wywoan zmczeniem ociao z opanowaniem. Poranek by jasny, gad niemal fioletowego morza mcia tylko widoczna w oddali sylwetka wyspy Bawean oraz kilka brytyjskich i amerykaskich niszczycieli osaniajcych uszkodzonego Exetera niczym sterane walk mrwki onierze prowadzce krlow do nowego kopca. Wedle wiedzy Matta to byo wszystko, co ocalao z amerykasko-brytyjsko-holenderskoaustralijskiego zespou ABDA, ktry mia broni tej czci Oceanii. Pocztkowo skada si z dwch cikich i siedmiu lekkich krownikw, dwudziestu trzech niszczycieli i okoo trzydziestu okrtw podwodnych oraz jednostek wsparcia. Teraz wikszo z nich spoczywaa na dnie. Los oszczdzi jedynie trzy stare amerykaskie niszczyciele, pamitajce jeszcze Wielk Wojn czterofajkowce, zwane tak od czterech prostych kominw wznoszcych si nad niewielkimi smukymi kadubami, jeden nowoczesny brytyjski niszczyciel Encounter oraz HMS Exeter. Niemniej bohater bitwy u ujcia La Platy, stoczonej ponad dwa lata temu, by ciko uszkodzony, a caa japoska flota, ktra wczeniej cigaa rozrzucone zgrupowania aliantw, moga si teraz skoncentrowa na jednym celu. USS Pope (DD-225) i HMS Encounter osaniay krownik z prawej burty, a USS Mahan (DD-102) oraz Walker (DD-163) z lewej. Matt spojrza na bocianie gniazdo na gwnym maszcie. Tkwi tam Rodriguez, mat elektryk trzeciej klasy, z cik lornetk skierowan za ruf. Z dou nie byo jeszcze niczego wida, Matt wiedzia jednak, e od sidmej rano podaj za nimi dwa japoskie cikie krowniki. Rodriguez widzia wyrzucany przez nie dym i ocenia, e pocig jest coraz bliej. Gdy poprzedniej nocy wymknli si z Surabai, zamierzali przej przez Cienin Sundajsk na Ocean Indyjski i tak dotrze do Cejlonu. Napotkawszy przeciwnika, musieli zawrci na Morze Jawajskie i obra kurs wzdu wybrzey Borneo. Szybki zwrot da im troch miejsca, jednak wrogie krowniki wystrzeliy samoloty obserwacyjne, ktre nawet teraz kryy wysoko w grze, daleko poza zasigiem dziaek przeciwlotniczych. Niewtpliwie wci meldoway o ich pooeniu. Uszkodzenia Exetera ograniczay prdko zespou do dwudziestu siedmiu wzw, jednak Matt wiedzia, e jego Walker i tak nie wycignby wiele wicej. Codzienne raporty o

problemach technicznych przypominay list napraw dla stoczni remontowej. Pope i Mahan nie byy w lepszym stanie. Nieustanne przemarsze z duymi prdkociami i czsty udzia w walce wystawiy starego Walkera na prb cisz ni wszystko, czego dowiadczy przez dwadziecia trzy lata dotychczasowej suby. Nie zaprojektowany do tak wielkiego wysiku goni resztkami si, podobnie zreszt jak zaoga. Matt dowodzi Walkerem ledwie cztery i p miesica. Owszem, ukoczy Akademi, ale jako rezerwista nie cieszy si askami Marynarki Wojennej. Do stanowiska pierwszego doszed, pywajc na niszczycielu typu Benson, co byo w sumie nie lada wyczynem w czasie pokoju, straci jednak miejsce na rzecz starszego oficera zawodowego i znalaz si na ldzie. Wiedzia, e to nie potrwa dugo, i nie pomyli si. Wojna ogarniaa cay wiat i byo tylko kwesti czasu, kiedy przystpi do niej te Stany Zjednoczone. Gdy dosta wezwanie, mia nadziej, e kieruj go na jeden z nowych niszczycieli typu Fletcher, by moe na stanowisko oficera artyleryjskiego. To by mu pasowao, ale ku swojemu wielkiemu zdumieniu otrzyma wasny okrt. Tyle e nie nowoczesn i gron jednostk, o ktrej marzy. Powierzono mu ledwie uzbrojony zabytek. Owszem, zna ten typ, ale daleko mu byo do radoci. Co gorsza, oznaczao to przypisanie do Floty Azjatyckiej. USS Walker wchodzi w jej skad od szeciu lat i ani razu nie by w tym czasie w kraju. Liczy ponad dziewidziesit pi metrw dugoci i niecae dziesi szerokoci. Dugi, smuky kadub z czterema prostymi kominami stwarza wraenie, e to szybka jednostka. I rzeczywicie bya, ale w 1919 roku. Podczas prb okrt uzyska trzydzieci sze wzw i nawet dzisiaj nie nalea do powolnych, jednak lata suby i zaniedbania zostawiy na nim lady. Stare koty obrasta od rodka kamie, przewody parowe pkay, kiedy i gdzie chciay, przewody elektryczne tak skorodoway, e wikszo z nich bya niesprawna, co zmuszao do montowania obej i dodatkowych linii, przez co wszdzie biegy pki spltanych kabli. Pyty poszycia miay tylko dwie trzecie pierwotnej gruboci, reszt stanowia rdza i niezliczone warstwy uszczcej si farby. Mimo nieustannej pracy zaogi przecieki byy po prostu nieuniknione. Okrt przesik cay woni potu, smarw, farby, ropy i rozgrzanego linoleum. Okrga cz denna powodowaa silne przechyy nawet na spokojnym morzu, a cao tak wibrowaa, jczaa i grzechotaa, e a zby bolay. Gwizdki zdaway si cierpie na zaawansowan astm, za to w maszynowni panowa haas uniemoliwiajcy rozmow. Artyleria gwna skadaa si z czterech czterocalwek, czyli dzia kalibru 102 milimetry, z czego tylko trzy mogy prowadzi jednoczesny ogie do tego samego celu, a adnej z luf nie mona byo unie na tyle wysoko, eby ostrzeliwa samoloty. Bya jeszcze samotna

trzycalwka na rufie, miaa jednak may zasig i uywano jej zwykle do wystrzeliwania pociskw owietlajcych. Obron przeciwlotnicz miay zapewnia dwa karabiny maszynowe kalibru .30 na platformie kontroli ognia i dwa kalibru .50 ustawione na nadbudwce na rdokrciu. Lekko zaokrglon ruf wieczyy dwa przestarzae wyrzutniki bomb gbinowych. Jedynym gronym elementem uzbrojenia byo dwanacie torped kalibru 21 cali w czterech potrjnych wyrzutniach zamontowanych midzy czwartym kominem a nadbudwk rufow. Wanie ich przenoszenie byo niegdy gwnym zadaniem okrtu i dlatego uczyniono go tak prdkim. Tyle e to bya nowa wojna, z innymi wymogami, na dodatek starekie torpedy biy rekordy zawodnoci. Matt sysza nie raz, e mody kapitan przymyka oko na rne minusy jednostki podczas pierwszego dowdztwa. On jednak, ledwie ujrza swj okrt stojcy na kotwicy w Zatoce Manilskiej, z miejsca zauway nie tylko jego opakany stan, ale i przesadny rozmiar wymalowanego bia farb na dziobie numeru 163. Wczeniej Matt by w Chinach i na Filipinach tylko raz, jako mody chory sucy na innym czterofajkowcu skierowanym w rejon dziaania Floty Azjatyckiej po incydencie na Jangcy, gdzie japoskie samoloty przypadkowo zbombardoway i zatopiy amerykask kanonierk. Wwczas te nie odnis pozytywnego wraenia, obserwujc okrty, ludzi i warunki prowadzenia dziaa. Bazy byy ledwie wyposaone, zaogi nijak nie zaliczay si do elity i okrty byy zbieranin przestarzaych jednostek, ktre trzymano w subie jedynie dlatego, jak artowano, e byy warte mniej ni paliwo potrzebne na odesanie ich do Stanw. Objwszy dowdztwo Walkera, przestudiowa ksik okrtow i meldunki swojego poprzednika, kapitana Simmonsa. Tak jak oczekiwa, zaoga miaa wielkie zamiowanie do trunkw i rozrb, jednak w zapiskach kapitana znalaz co wicej. Simmons, cho pilnowa dyscypliny, wyranie lubi i chroni swoich ludzi. Sdzc po rezerwie, z jak przyjli oni Matta, sympatia musiaa by wzajemna. Zastanawia si, jak dugo bdzie musia wkupywa si w ich aski, zanim uznaj go za swojego, i ile si napoci, nim zaczn porzdnie wykonywa jego rozkazy. Wiedzia, e nawet samo pojawienie si nowego moe wywoa tarcia, on za na domiar zego suy przecie dotd poza Flot Azjatyck. Nie byo jednak wcale le. Moe sprawiy to jego kompetencja i nie narzucajcy si sposb bycia oraz wpojone z dawna poczucie obowizku, ktre przekonay do niego zaog. Swoj rol odegrao te zapewne odkrycie, e jego ludzie nie s adn band zzowych mtw. Doszed do tego cakiem szybko. Od czasu Wielkiego Kryzysu marynarka uwanie przygldaa si rekrutom, ale oczywicie rnym typom udawao si przej przez to sito. Najgorsi kierowani byli do Floty Azjatyckiej, okazali si jednak wcale nie gorszymi

zawodowcami ni ich koledzy w innych stronach wiata. Moe dlatego, e prowadzili odmienne ycie ni reszta marynarki. Nieustannie musieli si boryka z awariami sprztu, ata go niemal tylko przysowiow gum do ucia i drutem. Co prawda mieli te przez to wicej pary do upuszczenia ni zaogi suce w bardziej umiarkowanym klimacie. Owszem, kara ich za burdy w miecie, ale nie potrafi ich potpia, e si w nie wdali. Gdy byli na pokadzie, potrafili upora si z kad awari. Moe nie zawsze zgodnie z ksikami obsugi czy regulaminami, ale skutek osigali - co powinno dziaa, dziaao. Za to ich podziwia. Nim si zorientowa, awansowa w ich oczach na skippera i odkry, e te ich lubi. Potem przysza walka, ktra poddaa ich wszystkich prbie, i waciwe Mattowi biaoczarne postrzeganie dobra i za zostao wystawione na szwank. Przeyli kilka atakw powietrznych oraz uniesienie po niespodziewanym zwycistwie w Cieninie Makasarskiej. Widzieli wiele niepotrzebnych mierci w cieninie Badung, spowodowanych zamieszaniem i problemami z cznoci. Wyszli te cao z przeraajcej i frustrujcej bitwy na Morzu Jawajskim, w ktrej zginy setki ich towarzyszy z innych okrtw. Wtedy te przyszo zrozumie, e by moe wszystko to na darmo. Nie, sensu walki nikt nie kwestionowa, tak jak i sensu prowadzenia tej wojny, ktra spada na nich nagle i bezlitonie. To bya rkawica, ktr naleao podj. Tyle e nie rozumieli, dlaczego walcz i gin wanie tutaj. Nieatwo byo opuci Filipiny. Wielu miao tam ony albo ukochane i mylao, eby po subie osiedli si na wyspach. Gdy jednak amerykaskie lotnictwo ldowe zostao zniszczone w kilku pierwszych dniach wojny i samoloty z czerwonymi koami na skrzydach i kadubach latay jak i gdzie chciay, pozostanie na Filipinach byoby samobjstwem. Nikt nie chcia odpywa, nawet Matt, ktry nie cierpia tego zesania. Moe zreszt obudzi si w nim teksaski duch Alamo, nakazujcy walczy do koca. Jeli wic w tym celu naleao si wycofa, nie byo co si waha. Szarym witem cay 29. dywizjon wyruszy na poudnie, broni Holenderskich Indii Wschodnich, jednak bya to beznadziejna walka. Nie mieli adnej osony powietrznej i za mao okrtw, eby powstrzyma to, co nadcigao. Celem Japoczykw byy holenderskie pola naftowe, jednak kilka starych jednostek mogo co najwyej nieco spowolni przeciwnika, dajc mu okazj do wicze artyleryjskich. Skoro marzya im si obrona fortu w stylu Alamo, moe jednak lepiej byoby wybra macierzyste Filipiny? Jawa naleaa do Holandii i nikogo nie dziwio, e maj jej broni, podejmowali si jednak niemoliwego. Nie mogli liczy na adne wsparcie i Matt uwaa, e rozsdniej byoby wycofa te skromne siy i zachowa je do czasu, a pojawi si wreszcie szansa na

skopanie dupy Japoczykom. Nie by jednak admiraem ani politykiem, a wszystko wskazywao na to, e dla nich przetrwanie Floty Azjatyckiej nie jest priorytetem. W duchu przyznawa, e by moe mylaby inaczej, gdyby Jawa bya jego ojczyzn. Nazistowskie Niemcy podbiy Holandi i tylko Jawa zostaa jeszcze wolna. Tak, chyba o to wanie chodzio. Przecie nawet do obrony amerykaskich Filipin mia wicej serca, mimo e nigdy nie czu si tam dobrze. To bya kwestia perspektywy. Owszem, by mody i niedowiadczony, ale i tak nie mg si pozby myli, e skoro wymogi strategiczne zdecydoway o zaniechaniu obrony Filipin, to samo powinno dotyczy Jawy. Chocia moe przemawiao przez niego zgorzknienie. Ci sami ludzie, ktrzy oczekiwali od nich walki do koca w obronie holenderskiej Jawy, nie kiwnli palcem, eby wesprze amerykaskie Filipiny. Po klsce na Morzu Jawajskim by przekonany, e teraz nawet Holendrzy powinni zrozumie, e lepiej bdzie si wycofa, ni zosta zniszczonym. Z tego, co wiedzia, zatopili w tej bitwie tylko jedn japosk jednostk, zesp ABDA za, okrojony do Exetera i garstki niszczycieli, praktycznie przesta istnie. Niestety myli si. Pojawiy si pogoski, e admira Helfrich, Holender, ktry zastpi Tommyego Harta na stanowisku dowdcy ABDA, wci planowa dziaania zaczepne, chocia admiraowie Glassford i Palliser zapoznali go ze skal strat. Ale Holendrzy nie mieli monopolu na bezmylny upr. Brytyjczycy podobnie nie wykazali si rozumem w sprawie Singapuru, a na Filipinach pozostay przecie tysice Amerykanw bez najmniejszej nadziei na pomoc. Pora bya si wycofa. Zesp ABDA zrobi co mg, okazujc pen ch wsppracy, chocia w jego dziaaniach zabrako naleytej koordynacji. Bez osony powietrznej czy porzdnego rozpoznania lotniczego, a nawet wsplnego jzyka byli jak dzieciaki na trjkoowych rowerkach prbujce zatrzyma walec parowy. Nie mogli powstrzyma katastrofy. Matt, mylc o wojnie, wyobraa sobie zawsze, e bdzie to wojna z Niemcami, i nie powica wiele uwagi Japonii. Chyba nie by w tym jedyny i dlatego teraz musia ratowa okrt i wasn skr przed atakami lekcewaonego latami przeciwnika gotowego posa ich na dno Morza Jawajskiego. Rzuciwszy okiem w lewo, na Exetera, i upewniwszy si, e Walker trzyma miejsce w szyku, wszed do sterwki. Oficer artyleryjski Greg Garrett spojrza na niego niepewnie z lewego skrzyda mostka i Matt pomacha mu rk. Wysoki i szczupy Garrett pokiwa gow i wrci do przepatrywania morza na pnocy, gdzie rozcigaa si wyspa Borneo. To by dobry dzieciak. Sumienny i oddany pracy, chocia czasem moe troch sztywny. Od rana

obowizywaa ich gotowo bojowa i zgodnie z przydziaem Garrett powinien by peni sub na pomocie kontroli ognia nad sterwk, ale Matt kaza jego obsadzie zmienia si co jaki czas, eby kady mg schroni si cho chwil przed wiatrem i socem. Dziaa artylerii gwnej i tak byy nieprzydatne w razie ataku powietrznego i miao potrwa jeszcze troch, zanim znajd si w zasigu omiocalwek japoskich krownikw. Niemniej gdy przysza pora na przerw, Garrett zszed tylko kondygnacj niej i dalej robi to samo co wczeniej: obserwowa morze i czeka. Matt domyla si, co czuje mody oficer. Wszyscy na pokadzie byli przekonani, e lada chwila znajd si pod ogniem. Na drabince pojawia si zwalista sylwetka porucznika Jamesa Ellisa. Syszc metaliczny stukot, Matt spojrza na niego i pytajco unis brwi. Lubi Ellisa, z ktrym czya go na tyle bliska przyja, na ile pozwalaa rnica stopni, jednak Jim oddali si od swojego stanowiska, ktrym bya zapasowa kabina radiowa na rdokrciu, znacznie bardziej ni Garrett. - Tak, sir, wiem - powiedzia Ellis, uprzedzajc reprymend i sugerujc kapitanowi, by oddalili si poza zasig suchu reszty stojcych na mostku. - Jednak pielgniarki i lotnicy chc wiedzie, czy mogliby si do czego przyda. Jeden kapitan z zielonych upar si, e przyjdzie tu zawraca panu gow. Mat Gray powiedzia, e musi poczeka na zaproszenie, a gdy to nie poskutkowao, zagrozi, e usidzie na tym zajcu - doda z umiechem Ellis. Wcale przy tym nie artowa, wczeniej jednak posa po mnie. Przed opuszczeniem Surabai wzili na pokad mieszan grup pasaerw. Najpierw zjawi si obszarpany i wymizerowany Australijczyk, niejaki Bradford, inynier pracujcy dla Royal Dutch Shell. Przedstawi si jako naturalista, ale zarobi na bilet, interweniujc u wadz portowych, ktre nie pozwalay niszczycielowi wzi paliwa. Miejscowi twierdzili, e musz je zachowa dla holenderskich jednostek majcych broni Jawy. Bradford wyjani im, e w okolicy zosta ju tylko jeden holenderski niszczyciel, ktry zamierza lada chwila wyrwa std jak najdalej. Trudno powiedzie, co zadziaao - dawny szacunek wobec kogo na stanowisku czy wiadomo, e wszystko ju si sypie - do, e Walker wyszed w morze zatankowany pod korek. Potem na pokad wkutyka sierant z przypisanego do USS Huston oddziau piechoty morskiej. Zosta ranny w wybuchu bomby, ktra zabia kilkudziesiciu ludzi i wyczya z walki rufow wie krownika, przez to trafi do szpitala na ldzie i przey swj okrt. Nie mia ochoty dowiadcza gocinnoci Japoczykw. Szybko okazao si, e rany na jego poszarpanej odamkami nodze wci krwawi, i natychmiast trafi do izby chorych. Na koniec, gdy manewrowali ju w basenie, dogonia ich poyczona d z szecioma

pielgniarkami US Navy i dwoma pilotami na co dzie latajcymi na P-40, rozbitkami z zatopionego poprzedniego dnia przez Japoczykw Langleya. Stareki lotniskowiec mia dostarczy myliwce przeznaczone do obrony Jawy, zosta jednak wytropiony pidziesit mil przed celem. Kilka trafie bombami wywoao poary, ktrych nie udao si opanowa, i zaoga musiaa opuci okrt. Zosta dobity cennymi torpedami przez siostrzan jednostk Walkera, niszczyciel Edsall. Wikszo transportowanego personelu popyna dalej na poudnie na tankowcu Pecos, jednak w powszechnym zamieszaniu o kilku osobach po prostu zapomniano. Pielgniarki i lotnicy zdoali przekona kierowc z holenderskiej kolumny transportowej, eby zabra ich do Surabai, gdzie zdyli akurat na czas, eby zaokrtowa si na Walkera. Matt jeszcze ich nie widzia. Gdy si zjawili, by na pokadzie Exetera, uczestniczc w zorganizowanej przez kapitana Gordona odprawie. Po powrocie usysza, co zaszo, od Jima Ellisa, ktry podszed do sprawy z waciwym mu poczuciem humoru, oraz paajcego witym oburzeniem porucznika Brada McFarlanea zwanego Spanky. w oficer maszynowy wicie wierzy w panujce w Marynarce Wojennej przesdy, by zatem przekonany, e kobiety na pokadzie musz sprowadzi na okrt jakie nieszczcie. Pilotw lotnictwa wojsk ldowych uwaa chyba za rwnie niebezpiecznych. Matt nic nie powiedzia, chocia rozbawia go taka reakcja. Oczywicie wysadzenie goci na ld nie wchodzio w gr, musia si jednak zastanowi, gdzie ich ulokowa. Potem inne sprawy stay si waniejsze i cakiem zapomnia o pasaerach. - Jak on si nazywa? - zapyta Ellisa. - Ten kapitan? Kaufman, sir. - Dobrze, przylij go tu, ale samego. I jeszcze jedno - doda powanym tonem. - adnych kobiet ma mostku, jasne? Porucznik umiechn si szeroko i poszed wykona rozkaz. Matt wrci na skrzydo, akurat gdy oficer z lotnictwa wojsk ldowych wszed niezdarnie na mostek. Przygotowa si, eby odpowiedzie na jego salut, skoro byli teoretycznie na otwartej przestrzeni, ale si go nie doczeka. Lekko zmruy oczy, a pozostali obecni na mostku wymienili zdziwione spojrzenia. - Komandor porucznik Reddy? - zapyta lotnik. - Jestem David Kaufman, kapitan Army Air Corps. Mczyzna poda mu rk i Matt ucisn j zdawkowo. Gotw by sdzi, e go zwrci si do niego, uywajc okrelenia jego rangi, miast nalenego tytuu kapitana, po prostu z niewiedzy, e komandor porucznik to w marynarce odpowiednik majora. Jednak nacisk, ktry Kaufman pooy na wasny stopie, sugerowa, e go moe uwaa si za

waniejszego. - Co mog dla pana zrobi, kapitanie Kaufman? - spyta Matt, te akcentujc kapitana, jednak w taki sposb, jakby zwraca si do podwadnego. Kaufman dostrzeg wrogie spojrzenia i troch spuci z tonu. - Chciaem przekaza, e gdybymy ja i porucznik Mallory mogli w czym pomc, to jestemy gotowi. Prosz tylko powiedzie. - Umiechn si i wrci do paternalistycznej pozy. Wyranie uwaa, e wywiadcza komu wielk ask. - Co pan potrafi? - spyta Matt. - Poza pilotowaniem samolotw, bo zakadam, e to akurat pan umie. Kaufman poczerwienia i poj, e chyba przesadzi. - Tak, jestem pilotem - powiedzia z przelotnym umiechem. - Tyle e samolotw akurat zabrako. Chyba e pan ma jaki do poyczenia? - doda, ale art nie zosta dobrze przyjty. Potrafi obsugiwa karabin maszynowy. Matt spojrza na Garretta, ktry nie wyszed jeszcze z szoku. - Panie Garrett - zwrci si do - by moe kapitan i porucznik mogliby panu pomc przy trzydziestkach? W razie ataku lotniczego trzeba bdzie donosi amunicj. - Skrzywi si. - Niestety, wikszo obsugi mesy musielimy zostawi na Filipinach i zabraknie nam ludzi. - Spojrza z ukosa na lotnika. - Dzikuj za propozycj pomocy. Moe pan odej powiedzia i odwrci si do okna, wbijajc spojrzenie w dziao numer dwa. Jeszcze przez par chwil wyczuwa za plecami obecno wciekego Kaufmana, a dobiegy go westchnienia ulgi i kilka stumionych chichotw. Oficer musia wyj, czym ucieszy ca wacht. Nie powinienem by da si sprowokowa, pomyla Matt, ale i tak si umiechn i zaraz si odwrci. - Pierwszy! Ellis poderwa gow. - Tak, szefie? - zapyta. - Te kobiety to pielgniarki, tak? - Jak najbardziej - odpar z umiechem Ellis. Matt pokrci gow. - Jeli chc pomc, wylij je do Doca Stevensa. I pu po zaodze, e wszyscy maj odnosi si do nich z szacunkiem. Jeli kto zacznie je zaczepia, zaraz wyleci za burt, na er Japocom. Jasne? Ellis skin gow. - wietnie - rzek Matt. - I jeszcze jedno. - Tak, sir? - spyta pierwszy, umiechajc si ponownie, tym razem ze zrozumieniem.

- Pilnuj, eby nie wchodziy mi na mostek. Ellis zjecha po porczach schodni niczym straak i doczy do Kaufmana, ktry szed zdecydowanym krokiem w stron nadbudwki na rdokrciu. Przystojn twarz mia cignit gniewem. Ellis dotkn rkawa oficera i ten obrci si gwatownie. Pozna Ellisa i si woli uspokoi oblicze. By o sze cali wyszy ni pierwszy oficer, mniej jednak muskularny. Chwil pniej pojawi si przy nich Fitzhugh Gray, ktry poda im po otwartej ju coli. W potnej doni jeszcze ciska otwieracz. Suc na morzu, otrzymuje si wiele tytuw i przydomkw, jednak Gray bi pod tym wzgldem rekordy. Zasadniczo by bosmanem i najstarszym stopniem podoficerem na pokadzie. Sta z tej racji niej ni wszyscy oficerowie, jednak wydawa mu rozkazy mogli tylko kapitan i pierwszy. Czas suby i przymioty osobiste uczyniy go wan person i zaoga nie mwia o nim inaczej jak Stary. Pozostali podoficerowie, a take wikszo oficerw, posugiwali si staromodnym, ale wci znamionujcym szacunek terminem bosun, ktry take oznacza bosmana. Tylko kapitan i pierwszy zwracali si do niego w zwyky sposb. - Gorcy dzie si szykuje - powiedzia Gray, ocierajc rkawem czoo. - Chyba e spotkamy tkw, to bdziemy pywa. My to jeszcze, ale lotnikw pewnie pywa nie ucz? - doda artobliwie, Kaufman jednak wzi to do siebie. Wci pamita wczeniejsze groby Graya i jeszcze nie ochon po spotkaniu z kapitanem. - e co? - warkn nieprzyjanie. Gray spojrza na Ellisa i wznis oczy ku niebu. W tej samej chwili doczy do nich porucznik Benjamin Mallory. Te popija col. - Wyobraa pan sobie, kapitanie? - powiedzia, unoszc butelk. - Niszczyciel z maszyn do napojw chodzcych! To pewnie jedyne urzdzenie, ktre tu dziaa. Rozdraniony zachowaniem Kaufmana Gray chcia ju si odci, jednak Ellis uzna, e porucznik jest dla odmiany przyjanie nastawiony, i j ratowa sytuacj. - Zgadza si, chopcze - powiedzia z umiechem. - Gdybycie zrobili swoje na Filipinach, wci siedzielibymy szczliwi w Cavite i dawali si nosi pywom. Jedynym naszym zmartwieniem byoby pilnowanie, eby maszyna zawsze bya pena, i poganianie stoczniowych obibokw pracujcych przy naszych kotach. - Tupn w pokad, pod ktrym bya akurat maszynownia. Mallory nie rozemia si. - Obawiam si, e masz racj - przyzna. - Mnie tam akurat nie byo, ale syszaem, e

nasi nie sprawili si w powietrzu. Gray zaczerpn powietrza, szykujc si do tyrady na temat nieskutecznoci dziaa lotnictwa ldowego, o czym wiele ostatnio dyskutowano. Japoskie panowanie w powietrzu i cakowity brak amerykaskiego przeciwdziaania nurtoway wszystkich od pocztku wojny. Ignorowany Kaufman skorzysta z okazji i oddali si godnie. Mallory chcia i za nim, ale Ellis go powstrzyma. - Przy okazji - rzek. - Kapitan Kaufman zaofiarowa si z pomoc i nasz kapitan powiedzia, e w razie potrzeby moecie donosi amunicj do pelotek. Mallory z zastanowieniem pokiwa gow. - Jasne - powiedzia. - Niewiele wicej moemy tu zdziaa. Pokacie mi, gdzie trzymacie kulki, i wezm, ile bdzie trzeba. - Spojrza z ukosa na Ellisa i skin gow, pokazujc za siebie. - Jemu pewnie si to nie spodobao? Ellis umiechn si i potrzsn gow. - Ani troch. Chyba oczekiwa godniejszego przydziau. Usta Malloryego te drgny w lekkim umiechu. - W sumie to nie jest zy go, ale chyba troch... - Nie dokoczy i wzruszy ramionami. - Pomog, ile bd mg. Ellis klepn lotnika w plecy, omal go nie popychajc na Starego. - Nie wtpi, synu. Bosmanie, przydziel kogo, eby mu pokaza, gdzie jest magazyn amunicyjny. Ja musz wraca na stanowisko. Porucznik Sandra Tucker odsuna groszkow zason i wprowadzia swoje towarzyszki do mesy. Tucker bya drobna, miaa ledwie troch powyej piciu stp i piaskowe wosy zebrane w ciasny kok. Gdy je rozpuszczaa, okalay jej twarz w sposb nie czynicy z niej moe klasycznej piknoci, ale na pewno wyrniaa si na plus spord dziewczyn z ssiedztwa. Due zielone oczy sprawiay, e mona j byo wzi za naiwn i bezbronn, jednak byo to cakowicie mylne wraenie. Chocia miaa tylko dwadziecia siedem lat, jako pielgniarka pracowaa ju od 1935 roku i spotkaa si w tym czasie ze wszystkimi nieszczciami i obraeniami, jakie mogy si trafi na morzu w okresie pokoju. Bya bystra i pewna siebie, a gdy przychodzio do spraw zawodowych, potrafia nawet przybra autorytarny sposb bycia. Miaa po temu zreszt powody. Nie raz okazywaa si w tej robocie lepsza ni dyplomowani lekarze. Asystowaa przy najrniejszych zabiegach i operacjach chirurgicznych tak dugo, a sama nauczya si je przeprowadza. Potrafia dokona samodzielnie nawet amputacji, co bardzo si przydawao, zwaszcza gdy obowizki rzucay j na pustkowia, gdzie nie moga

liczy na niczyj pomoc. Gdy wybucha wojna, zgosia si na ochotnika i poprosia o wysanie na Filipiny. Miaa tam przyjaci i chciaa znale si w miejscu, gdzie jej umiejtnoci zostan najlepiej wykorzystane. W sumie po to wanie zostaa pielgniark. Teraz jednak, chocia bya najstarsz stopniem osob w mesie, szybko si zorientowaa, e nie ona tu bdzie dowodzi. Chirurg pokadowy Doc Stevens by wysoki i upiornie blady. Na oko mia jakie czterdzieci kilka lat. Siedzia przy stole obok farmaceuty mata Jamiego Millera oraz sieranta piechoty morskiej Petea Aldena i gra z nimi w domino. Mesa oficerska tradycyjnie suya nie tylko do serwowania posikw. W razie bitwy zmieniaa si w sal operacyjn. Dugie jadalniane stoy staway si stoami operacyjnymi, a wiszce pod sufitem lampy mona byo obniy tak, eby dobrze owietlay pacjenta. Prcz domina usunito ju wszystko, co byo akurat zbyteczne, a dokoa ustawiono tace ze lnicymi instrumentami chirurgicznymi. Farmaceuta, jak wikszo zaogi, wyglda na nastolatka, marine jednak by zwalisty, muskularny, a do tego mocno opalony. Musia mie ze trzydzieci kilka lat. Spojrza z zaciekawieniem na pielgniarki. Chirurg dostawi kolejny klocek domina i take unis gow. - Oczekiwaem, e zjawicie si tutaj... szanowne panie - powiedzia z silnym nosowym akcentem z Massachusetts. - Zakadam, e wci chcecie by pielgniarkami? - Wyprostowa si na krzele i potar podbrdek. - Nigdy nie miaem takiej pomocy. Nie liczc Jamiego, naturalnie. - Spojrza na marine. - A pan mia do czynienia z pielgniarkami, sierancie? Alden ypn na niego zdumiony. Ostatecznie przybye pielgniarki byy oficerami. Stevens pokrci gow. - Oczywicie musia pan mie - sam sobie odpowiedzia. - Jest pan rannym bohaterem wojennym i na pewno skakay wok pana. Sandra spojrzaa na niego ze zoci, ale Doc nie da jej doj do sowa. - Wiem, e jestecie oficerami, a ja tylko podoficerem - cign - ale nic mnie to nie obchodzi. Znam was dobrze. Gdybym trafi do waszego nowoczesnego i czystego szpitala, adna z was nawet by na mnie nie spojrzaa. Ale tutaj ja rzdz. Jeli zechcecie zosta i pomaga, to w porzdku. Na pewno bdzie w czym. Jeli jednak marzy wam si ustawianie wszystkiego po swojemu, radz wykona w ty zwrot i wrci na pokad czarowa marynarzy. - Zamilk na chwil i umiechn si, eby podkreli swoje stanowisko. - Bez was te dam sobie rad, skoro jest Jamie. To wietny pielgniarz, nawet jeli dziwnie wyglda w mundurze.

Sandra zmruya oczy i zawahaa si. Spotykaa si ju z podobnym podejciem i dawaa sobie rad. Najwiksz przepraw miaa zapewne z wasnym ojcem, ktry nie potrafi zrozumie, dlaczego jego crka chce robi w yciu co wicej poza czekaniem na waciwego chopaka. By moe wyraa si bardziej ogldnie ni Stevens, ale i tak umia porzdnie dokuczy, chocia nie mia racji. Sandra jednoznacznie tego dowioda. Wyprostowaa si i zmusia si do umiechu. - Chirurg mat Stevens, prawda? - spytaa lodowato. Doc unis brwi, ale przytakn. Gwatownie, jakby zaczepnie. - Paski kapitan poprosi, ebymy zameldoway si u pana, i wanie to robimy. Wiem, e to paski szpital, i jestem gotowa wykonywa paskie polecenia. Skoro jednak zapomina pan o zasadzie starszestwa, pragn panu przypomnie, e jestem porucznikiem - dodaa jeszcze ostrzej. - Moe na panu nie robi to wraenia, ale na mnie owszem! Skoro nie ma w panu nic z dentelmena, nie bd odwoywa si do paskich manier, lecz jako oficer dam szacunku. Albo ruszy pan swj chudy tyek i zachowa jak naley, albo oskar pana o niesubordynacj! Z kadym sowem mwia coraz goniej i ostatnie zdanie praktycznie wykrzyczaa. Jamie Miller zerwa si, przewracajc krzeso. Nawet ranny marine wsta ciko, z malujcym si na twarzy zakopotaniem. Stevens nie ruszy si od razu, w kocu jednak podnis si z ciko obraon min i zasalutowa zamaszycie, z przesad. - Jakie rozkazy, maam? - rzuci sarkastycznie, Sandra jednak tylko si umiechna. Oczekiwaa takiej wanie reakcji. - Z kim mam do czynienia? - spytaa, patrzc na Jamiego. - Mat farmaceuta Miller, maam. - Panie Miller, prosz sprztn domino ze stou i odkazi blat. W kadej chwili moemy oczekiwa rannych. - Zerkna na nasiknity krwi banda marine. - Nawet pan zosta przypisany do suby? - Tak, maam. - Hm. Nie wydaje mi si to prawdopodobne, ale zobaczymy. Zaraz obejrz pask nog. Skoro jeszcze jest na to czas. Stevens odchrzkn. - A co ze mn? - spyta z wyrzutem. Sandra miaa ochot ponownie ustawi go do pionu, ale znw tylko umiechna si sodko i wskazaa pozostae pielgniarki. - Pan, panie Stevens, powie nam, co mamy dalej robi - oznajmia. - W kocu to paski

szpital. Matt zapomnia ju o spotkaniu z kapitanem Kaufmanem. Mia waniejsze sprawy na gowie, chocia z Exetera przekazano lamp tylko kilka sw. Byy to jednak wakie sowa: Nieprzyjaciel w zasigu wzroku. Bocianie gniazdo krownika znajdowao si znacznie wyej ni na niszczycielu, lecz nie mino wiele czasu, a Garrett te unis suchawk i przycisn j do ucha. - Sir, Rodriguez te ich widzi - usysza. - Wci dokadnie za ruf, ale szybko skracaj dystans. Musz robi trzydzieci pi wzw! Matt skin gow. To rzeczywicie bya nieprawdopodobna prdko. Nawet bez zwalniajcego marsz zespou Exetera Walker nie zdoaby uciec. Nie w obecnej kondycji. - Rozumiem, panie Garrett - powiedzia. - Prosz wraca na stanowiska. Panie Rogers? zwrci si do pierwszego oficera. - Prosz odwoa Rodrigueza z bocianiego gniazda. Skoro nas widz, mog nas trafi. Poruczniku Flowers - spojrza na nawigacyjnego - prosz przej ster. - Zmieniam was - powiedzia Flowers do marynarza trzymajcego wypolerowane koo sterowe. - Pan Flowers trzyma ster - oznajmi marynarz, schodzc ze stanowiska, i rozejrza si wkoo. Matt pokaza mu, eby naoy suchawki. - Ogosi alarm bojowy - powiedzia. - Wprawdzie wszyscy od rana mieli by na swoich miejscach, ale nigdy nie wiadomo, czy kogo nie ponioso gdzie nie trzeba. Po okrcie ponis si przenikliwy jk syreny. W tylnej kotowni oficer maszynowy Brad Spanky McFarlane otar pot z pocigej twarzy i strzepn go na pokryty tust mazi pokad. W zamknitej przestrzeni midzy trzecim i czwartym kotem byo dobrze ponad pidziesit stopni. Sygna alarmu ledwie przebija si przez huk nawiewu i nieustanny ryk palnikw. - Musz wraca do przedniej - powiedzia Spanky. - To ju drugi alarm. Moe tym razem prawdziwy. Obsugujcy nawiew palacz Isak Reuben i pilnujcy palnikw Gilbert Yager tylko kiwnli gowami. Ich praca wymagaa nieustannej koncentracji, podobnie jak czuwanie nad poziomem wody w kotach. Kade przedawkowanie paliwa przy zbyt maym napywie powietrza oznaczao gsty czarny dym z komina i w konsekwencji ostr reprymend kapitana

oraz szyderstwa innych kocmouchw. Gdy w rurkach kotowych nie byo do wody, z komina unosia si dla odmiany biaa para. Nadmiar wody i paliwa grozi z kolei uszkodzeniem delikatnych opatek turbin przez docierajce a tam krople wody. Isak i Gilbert byli mistrzami w swojej robocie i najlepszymi, jakich McFarlane mia na pokadzie, ale poza tym niewiele o nich wiedzia. Tworzyli nierozczn par i rzadko z kim rozmawiali. Obaj byli krpi i adnemu chyba nie przeszkadzao gorco, w ktrym przebywali przez wiele godzin. Zostawali na dole nawet po subie, co bardzo dranio kolejn wacht. Nie wywoywali kopotw, ale te nie szukali przyjaci. Nie grali nawet w okrtowej druynie baseballu. Trzymali si na uboczu. Reszta nazywaa ich Biaymi Myszami albo Myszowatymi, z racji twarzy przywodzcych na myl te gryzonie i dlatego, e unikali, jak mogli, wychodzenia na pokad. Byli przez to bladzi i mieli niezdrow cer. Jedynym wyjanieniem takiego zachowania, jakie McFarlane kiedykolwiek od nich usysza, byo to, e zbyt dugie przebywanie na chodnym otwartym pokadzie obniyoby ich odporno na panujce w kotowni gorco. Oficer wzruszy wic ramionami i skierowa si do luzy. Owszem, byli dziwakami, ale jego dziwakami. Przeszed przez luz do przedniej maszynowni. Nie by wiele wyszy od obu myszowatych i prawie nie musia si schyla. To pomieszczenie wypeniay dwie wielkie turbiny i labirynt przewodw pod par. McFarlane przeszed z wpraw do osonitego interkomu przy gwnym zaworze. - Zawr obsadzony i gotowy - powiedzia do suchawki. Mostek potwierdzi odbir meldunku i Spanky spojrza po swoich ludziach. Wszyscy byli bardzo modzi, wyranie wystraszeni i peni nadziei, e ich przeoony oraz nowy kapitan wiedz co robi. Nie bya to relaksujca wiadomo. McFarlane rzadko grywa w pokera i zasadniczo nie lubi hazardu. Wicej nawet - nie lubi przypadkowoci. Najlepiej czu si wtedy, gdy mia sytuacj pod kontrol. Ca czy chociaby ten wycinek, za ktry odpowiada. Teraz mia zajmowa si maszynami. Owszem, byy kapryne, ale wiedzia, e da sobie z nimi rad. Nie mia natomiast wpywu na nic, co dziao si poza maszynowni, i w jakiej mierze by nawet z tego zadowolony, chocia narastao w nim to odczucie, ktre pojawiao si, gdy siada do pokera: e jego los zaley od rozdawanych kartonikw i tylko lepy traf moe mu pomc. Rozumia bezradno swoich ludzi. Jemu te dokuczaa, jednak nie mg tego po sobie pokaza. Tak jak kapitan, musia trzyma twarz i liczy w duchu, e dostanie asa. Jak dotd los dawa im nieze karty, jednak teraz, z Japoczykami na ogonie... Jeli kapitan nie zna jakich sztuczek, moe im si nie uda.

Matt, mruc powieki, spojrza w soce. Nie wiecio ju prosto w okna, ale byo do jasne, eby rozmy widok. Nagle dwiecie jardw przed okrtem, dokadnie tam, gdzie akurat patrzy, wyrosy dwie kolumny wody. Niemal w tej samej chwili nadszed meldunek, e nieprzyjaciel otworzy ogie. Pociski kalibru osiem cali wzbiy gejzery sigajce a do wierzchoka masztu. Matt spojrza na zegarek i stwierdzi z ulg, e rka mu nie dry. Teraz, gdy pady ju pierwsze strzay, trawicy go lk osab. Exeter odpowiedzia na japosk salw i sylwetka krownika znikna na chwil za szaroburymi chmurami dymu. O szyby mostka uderzy podmuch powietrza. Oczekiwanie dobiego koca i Matt niemal odetchn. Cakiem jak podczas rozgrywek baseballu, ktrym pasjonowa si w modoci. Bywa wtedy tak zdenerwowany przed meczem, e a go mdlio. Nie wiedzia, dlaczego tak jest, domyla si tylko, e zapewne ze strachu, e co spieprzy. Gra na trzeciej bazie i zawsze widzia oczami wyobrani, jak przepuszcza decydujc pik, skazujc druyn na porak. Sama wizja takiej haby bya gorsza, ni gdyby zdarzyo si to naprawd, jednak gdy tylko gra si zaczynaa, zapomina o obsesyjnych lkach, bra si po prostu do roboty i caa nerwowo znikaa jak rk odj. Tutaj musiao by podobnie, chocia gra toczya si o znacznie wysz stawk. Kolejne salwy Exetera rozlegay si szybciej, ni Matt oczekiwa. Z dum zauway take, e kapitan Gordon zastpi zwyk bander wielk bander bojow. Cakiem jak niszczyciel Electra, gdy podczas bitwy na Morzu Jawajskim przyszo mu samotnie szarowa na nieprzyjaciela. Tamta akcja uratowaa uszkodzony krownik. Japoczycy musieli zmieni kurs, eby wymanewrowa wystrzelone przez Electr torpedy. Sam niszczyciel oberwa fatalnie. By to najwikszy pokaz odwagi, jaki Matt widzia podczas kilku ostatnich, obfitujcych przecie w wydarzenia miesicy. Niestety wikszo niedawnych ofiar okazaa si daremna. Japoskie pociski paday coraz bliej, niezmiennie w skoncentrowanych wizkach. Kolumny wody co rusz przesaniay uszkodzony krownik. Wydawao si te, e pociskw nadlatuje coraz wicej. - Sir, Exeter wysa wiadomo radiow - powiedzia cznociowiec, Steve Sparks Riggs, schodzc z mieszczcej si nad mostkiem platformy kontroli ognia. - Chyba si obawiaj, e moglibymy przy tych rozpryskach nie dojrze lampy. - Co mwi? - spyta niecierpliwie Matt. - Dostrzegli kolejne japoskie jednostki. Dwie cikie, co najmniej krowniki, i trzy niszczyciele w namiarze dwa jeden pi. Te wiksze otworzyy ju ogie. Exeter podaje te, e straci central ogniow. Nie trafienie, po prostu awaria. Wiee prowadz ogie indywidualny.

Niedawna ulga Matta ustpia miejsca przeraeniu. Bez kalkulatora artyleryjskiego krownik sta si niemal rwnie bezradny jak jego eskorta. - Kapitan Gordon chce, ebymy przeszli za jego ruf i postawili zason dymn - doda podoficer. Matt skin gow. - Jasne - powiedzia. - Upewnij si, e Pope i Mahan te odebray ten rozkaz. Prosz wykona manewr, panie Flowers - powiedzia, zwracajc si do sternika. - Id na gr, eby si rozejrze. Przejmuje pan mostek. - Aye, sir, przejmuj mostek. Matt wspi si szybko na platform. Jeli nie liczy masztu i czterech prostych kominw, nic nie przesaniao mu widoku na cay krg oceanu i rozgrywajcy si na nim dramat. Garrett oderwa si od dalocelownika. - Nowi Japoce, sir! Wyszli ze szkwau. Widzi pan? Tam! - Unis dug rk, wskazujc lekko w lewo od rufy. - Szkwaw te jest coraz wicej - doda z nadziej. Pokad przechyli si, gdy Walker skrci ostro na praw burt. Flowers zmniejszy troch prdko, eby zrwna si z pozostaymi jednostkami przechodzcymi za ruf krownika. Na pnocnym zachodzie wida byo grup okrtw, trudno powiedzie jak liczn. Znajdoway si blisko masywu wyspy Borneo rozmytego nieco przez ten sam szkwa, ktry skry podchodzcy japoski zesp. - Widz ich, panie Garrett - powiedzia Matt tonem, ktry mia znamionowa pewno siebie, cho by w zasadzie potwierdzeniem wyroku mierci. Mieli na karku dwie grupy japoskich okrtw naprowadzanych przez krce nieustannie nad nimi samoloty, ktre mogy cign tu wicej si nawodnych, a zapewne take bombowce. Matt nachyli si do rury gosowej. - Poprosz troch dymu, panie Flowers. Jego rozkaz natychmiast przekazano torpedystom, ktrzy rzucili si uruchamia generatory dymu. W tym samym czasie wymieniono pytki rozpraszaczy przed dyszami, zwikszajc dopyw paliwa do palenisk. Najpierw leniwie, potem coraz intensywniej, z kominw zaczy wydobywa si smugi cikiego, czarnego dymu. Pozostae trzy niszczyciele te nie prnoway, tworzc pprzezroczyst cian midzy alianckim zespoem a nieprzyjacielem. Nadlatujce pociski zaczy natychmiast pada w wikszym rozproszeniu, a Matt spojrza na ciemn barier, ktra zdawaa si ogarnia cay zachodni horyzont. - Uwielbiam ten widok - powiedzia i zamia si cicho. Patrzcy akurat na niego porucznik Garrett nic nie powiedzia. Skryci za czarnym woalem szli kursem na wschd-poudniowy wschd. Nieprzyjacielski

ogie wci by niecelny, ale nie ustawa. Krowniki utrzymyway czno z samolotami obserwacyjnymi, ktre korygoway namiary artyleryjskie. Uciekajcy zesp prbowa zygzakowa, eby nie uatwia Japoczykom roboty, ale nie mg sobie pozwoli na due zmiany kursu, ktre spowolniyby marsz. A przecie przeciwnik i tak by szybszy. Mogli liczy tylko na to, e ukryje ich szkwa, za ktrego zason doczekaj ciemnoci. Moe wtedy uda im si skrycie zmieni kurs i umkn przeladowcom. Matt niezbyt w to wierzy. Bya dopiero jedenasta i cokolwiek ich czekao, miao najpewniej zdarzy si przed zachodem soca. Nagle w suchawkach Garretta rozleg si podniecony gos porucznika Rogersa: - Cel nawodny! Prawoburtowa wiartka! Cztery niszczyciele tkw wyszy z dymu. Boe, ale pdz! - Obsuga dziaa, adowa! - krzykn Garrett do suchawki. - Ogie do najbliszego celu, gdy tylko bdziecie gotowi, panie Garrett - powiedzia Matt i odsun si od rury gosowej. Spojrza, jak radz sobie pozostae manewrujce niszczyciele. - Sternik, dziesi stopni na praw burt. Przy tej prdkoci wibracje okrtu czyniy dalocelownik bezuytecznym i Garrett musia sam oszacowa dystans. - Salwy drabink wznoszc! - odezwa si w kocu. - Odlego dziewi pi zero zero! Teraz rozkazy paday jeden po drugim, Matt sysza przyguszone ich potwierdzenia rozlegajce si w suchawkach Garretta. Mimowolnie poczu dum, e ma tak zaog, zdoln spokojnie i metodycznie przygotowa si do walki. Po wprowadzeniu prdkoci, kursu i odlegoci mechaniczny kalkulator poda waciwe namiary. - Sprawdzi kt podniesienia! - rozkaza Garrett trzem odpowiedzialnym za to marynarzom, ktrzy po chwili zameldowali wykonanie rozkazu. - Dziaa gotowe, kapitanie. - Rozpocz ostrza. - Trzy strzay salw! - Oficer pochyli si i sign do przycisku odpalania. Krtki, szarpicy nerwy sygna ostrzegawczy niemal si zla z wystrzaem z czterocalwek. Nim jeszcze pociski dotary do celu, brzczyk rozleg si ponownie. Pierwsze trzy kolumny wody wyrosy w pewnej odlegoci za ruf prowadzcego nieprzyjacielskiego niszczyciela. Chwil pniej pojawiy si kolejne - to pozostae jednostki alianckiego zespou take otworzyy ogie. Trzecia salwa pada ju bardzo blisko, wci jednak bya za duga. - Chyba id szybciej, ni sdziem - powiedzia przepraszajcym tonem Garrett i wprowadzi poprawki do kalkulatora. Kto inny mia jednak wicej szczcia i trafi ju pierwsz salw. Z komina trzeciego japoskiego niszczyciela buchn kb czarnego dymu i

jednostka zwolnia, wychodzc z linii. Zaoga Walkera zakrzykna z radoci i nawet Matt poczu si troch podniesiony na duchu. Celny pocisk musia pochodzi z Popea albo Encountera. Pozostae okrty przeciwnika pary przed siebie. Po chwili otworzyy ogie z podwjnych wie dziobowych, koncentrujc go na uszkodzonym brytyjskim krowniku. - Id na Exetera! Prosz przeci im drog, panie Garrett! - Dla Matta zamiary Japoczykw byy oczywiste. Chcieli zada kolejne rany najwikszej jednostce, eby jeszcze bardziej j spowolni, zmuszajc eskort do przyjcia walki albo ucieczki. W obu wypadkach rezultat byby ten sam. Walker wyplu kolejn salw i chyba nawet trafi, cho nie byo wida eksplozji. By moe jednak przenioso pociski albo przebiy one tylko nadbudwk. - Tak trzyma! - zawoa Garrett. - Niczego nie zmienia, szybki ogie! - Kolumny wody wykwitajce dokoa prowadzcego japoskiego niszczyciela przypominay te, ktre niedawno otaczay Exetera. Byy mniejsze, ale rwnie liczne. Japoczycy nie mogli wiedzie, e krownik ma czciowo niesprawn artyleri, i Matt podziwia ich odwag. Zaczli skrca ku prawej burcie Exetera. Kapitan nie mia ju wtpliwoci, e artylerzyci robi swoje, i postanowi wrci na swoje miejsce. Nie chcc rozprasza Garretta, w milczeniu zszed niej. - Kapitan na mostku! - krzykn kto. - Przejmuj okrt, panie Flowers. Pan trzyma ster. - Aye, aye, sir. Paski okrt, ja trzymam ster. - Skipper, kapitan Blinn z Popea kae wykona skrt na praw burt, eby ustawi si w linii i wystrzeli torpedy - powiedzia Riggs. Blinn growa starszestwem zarwno nad Mattem, jak i Atkinsonem z Mahana, tak wic on dowodzi zespoem trzech amerykaskich niszczycieli. - Dobrze, przyjem - odrzek Matt. - Panie Flowers, prosz nas ustawi za Mahanem, gdy wykona zwrot. Oficer torpedowy podporucznik Bernard Sandison sta na prawym skrzydle mostka i poprawia suchawki, jeden z marynarzy grzeba ju przy antycznym celowniku torpedowym dla obu prawoburtowych wyrzutni. Gdy wszystkie cztery niszczyciele przyspieszyy, eby zablokowa atak przeciwnika, oczy zag zaczy zawi od wasnego dymu. - Sir, Exeter strzela torpedy - zameldowa Flowers i wskaza na krownik, zwrcony teraz ku nim lew burt. Dojrzeli smugi dymu wydobywajce si z wyrzutni okrtu, ale rozpryskw od wpadajcych do wody torped nie sposb byo odrni od fontann powodowanych przez ostrza. Nagle midzy dwoma kominami krownika pojawi si czerwony rozbysk. Niemal natychmiast uniosa si z tego miejsca kolumna czarnego dymu

oraz biae strugi uciekajcej pary. Na mostu Walkera zapada martwa cisza, ktr mciy tylko brzczyki i szum wiatru. - Och, nie... - mrukn w kocu kto sabym gosem. Matt nie wiedzia, co powiedzie. Przecie mogo trafi i na niego. Kto zakl. Prdko Exetera spada niemal do zera, jakby okrt napotka nagle niewidzialny mur. Pociski paday coraz gciej i Japoczykom atwiej byo teraz trafi we wlokcy si z prdkoci jakich czterech wzw krownik. Alianckie niszczyciele wykonay jeszcze jeden zwrot i ustawiy si po prawej burcie Exetera, odgradzajc skazan jednostk od nadcigajcych Japoczykw. Przez rzedniejc zason dymn wida byo ju cakiem bliskie krowniki przeciwnika. Encounter okry si na chwil par i dymem, wyrzucajc torpedy. Dwa amerykaskie niszczyciele za nim zrobiy to samo. - Prosz uy prawoburtowych wyrzutni, panie Sandison. - Aye, aye, sir! - odpar oficer. - Prawoburtowe wyrzutnie do strzau! Salw! Odpali jedynk, trjk, pitk! Sidemk, dziewitk, jedenastk! Matt zerkn na pokad. Zza zasaniajcej widok nadbudwki wyglday ustawione pod ktem trzydziestu stopni do burty potrjne wyrzutnie torpedowe. Chwil pniej pierwsze trzy ponadtonowe torpedy Mark 15 kalibru 21 cali zeszy z nich jedna po drugiej. Soce odbio si w ich gadkich, metalowych cylindrach i znikny pod wod, zostawiajc jednak na powierzchni znaczce ich przebieg smugi bbelkw powietrza. Niemniej to byy tylko trzy torpedy. Sandison przepraszajco spojrza na kapitana. - Sir, wyrzutnia numer trzy ma awari - zameldowa. - Nie wiem jeszcze, o co chodzi, ale torpedy s bezpieczne. Matt zakl w duchu. Najpewniej nie bya to niczyja wina, tylko zwyke zmczenie materiau. - Rozumiem, Bernie - odrzek. - Zamelduj, gdy si czego dowiesz. Ale niech si staraj. Potrzebuj tych torped! - Kapitanie! - zawoa jeden z marynarzy. - Oko melduje o japoskich torpedach w wodzie! Matt spojrza na niego, nie od razu pojmujc, co syszy. Oczywicie, e... Nagle dotaro do niego, co to oznacza, i pobieg na skrzydo mostka, odsuwajc ramieniem Sandisona. - Japoskie torpedy! - zawoa na cae gardo. - Ster caa w prawo! - Walker przechyli si gwatownie. - Przekaza na pozostae jednostki: torpedy w wodzie! Wiele torped! Robimy uniki.

Rzuciwszy okiem na morze, dostrzeg z tuzin zmierzajcych w ich stron smug ostro odcinajcych si od ciemnej wody. Za dnia wymanewrowanie torped nie byo zwykle trudne, jednak nie tylu. Istniao ryzyko, e uchylajc si przed jedn, wpadn na kolejn. Walker mia tylko dziesi metrw szerokoci i Matt odruchowo nakaza zwrci go dziobem do torped, eby okrt stanowi dla nich jak najmniejszy cel. Aliancka formacja posza w rozsypk, gdy kada jednostka zacza samodzielnie manewrowa. - Jezu, tki chyba cae stado ich wypuciy - powiedzia Flowers na tyle spokojnie, na ile by w stanie. - Ster zero! - Walker wyprostowa si. Moe to i stara ajba, pomyla Matt z satysfakcj, ale wci wiele potrafi. Zasadniczo czterofajkowce nie syny ze zwrotnoci, ale Gray przekaza wczeniej kapitanowi, e ster tego niszczyciela zosta tytuem eksperymentu powikszony ku doowi o cztery stopy. Zadziaao, chocia zwikszyo te opr hydrodynamiczny i tylko par siostrzanych jednostek zmodyfikowano w ten sposb. - Id! - kto krzykn. Niemal wszyscy poza sternikiem rzucili si do okien. Dwie torpedy przeszy po obu burtach niszczyciela. Ta z prawej w odlegoci moe dziesiciu metrw. Mody chopak nazwiskiem Dred Reynolds, ktry wyglda ledwie na trzynacie lat, umiechn si sabo do Matta i przechyli si przez reling, eby zwymiotowa. Gwatowny wiatr sprawi, e wikszo wymiocin osiada na jego krtko obcitych wosach. Znowu odezwa si brzczyk, ale wystrza pad tylko z dziobowego dziaa. Huk przebudzi obsad mostka z chwilowego stuporu i przypomnia wszystkim, e id z pen prdkoci w stron przeciwnika. - Co jest, do diaba?! - dolecia z dou gos Graya. - W okrciki si bawisz?! - Szef rzuci Reynoldsowi gniewne spojrzenie i pokaza mu na migi, e powinien znale wiadro wody i spuka pokad. Chopak otar usta i chwiejnym krokiem wrci na stanowisko. Reszta te zaja si wreszcie swoimi sprawami, a Matt skrzywi si w duchu. Zawini w tym wypadku nie mniej ni inni, jednak Gray, ktry wspi si tymczasem na gr, tylko mrugn do kapitana i westchn teatralnie. Matt zauway to i odwrci si. - Ster w lewo! - rozkaza. - Wracamy do formacji! Co brzkno rozgonie nad ich gowami. - Jezu Chryste! - rozleg si w rurze gosowej okrzyk porucznika Rogersa. - Pocisk zarysowa wanie maszt dwie stopy pode mn! Przy kolejnym brzczyku odezway si znowu wszystkie trzy dziaa. Matt spojrza na pierwsze i dostrzeg ze zdumieniem mczyzn w mundurze koloru khaki dwigajcego

pocisk do magazynku podrcznego. - To Mallory - powiedzia szef, jakby czyta mu w mylach. - Przyby razem z tym drugim oficerem, ale to porzdny go. Matt pokiwa gow, rozumiejc, e nieporzdny musi by kapitan Kaufman. Niszczyciele ponownie utworzyy kolumn. Rado z wyminicia torped byskawicznie si ulotnia. Na kilka chwil zapomnieli, e najwiksza jednostka zespou nie moe manewrowa. I stao si. Przy prawej burcie Exetera na wysokoci drugiego komina wyrosa kolumna wody. Krownik przechyli si w lewo, potem jego pokad opad mocno w prawo. Potna eksplozja wyrzucia w powietrze ca mas mieci i dymu. Kolejny brzczyk i kolejna salwa. Nie mieli jednak czasu, eby przejmowa si losem Exetera. Gejzery wzbijane przez upadajce pociski zbliay si do nich. Gdzie od rufy dobieg huk trafienia. - Meldowa o uszkodzeniach! - Nic powanego, kapitanie - odezwa si przez interkom Ellis. - Tylko nowa dziura w ostatnim kominie. Pocisk nie wybuch, wida by przeciwpancerny. Obsuga dzia podniosa radosn wrzaw, gdy wielka eksplozja wstrzsna jednym z japoskich niszczycieli. Jednostka skrcia ostro z mostkiem skrytym w kbach dymu. Pozostae dwie przerway atak i stawiajc wasn zason dymn, zawrciy w stron zbliajcych si nieubaganie krownikw. - Kapitanie - odezwa si ponurym gosem Riggs. - Sygna z Exetera do wszystkich jednostek. Kapitan Gordon dzikuje za pomoc, ale od teraz bd radzi sobie sami. - Matt przeszed na lewe skrzydo mostka i spojrza na pikny niegdy okrt, ktry bra udzia w walce, zanim jeszcze Stany Zjednoczone przystpiy do wojny. Doprowadzi wwczas do zagady Grafa Spee, obecnie jednak dawna sawa w niczym nie moga mu pomc. Zaoga opucia ju szalupy i schodzia z krownika. Matt zaczerpn gboko powietrza. - Przyjem - powiedzia. - Prosz odpowiedzie: Powodzenia, Exeter. Boe pobogosaw. Bezsilny w tej sytuacji Walker przeszed obok gincego okrtu, w ktrego kadub trafiay wci nowe pociski. Sfrustrowany Matt uderzy doni w reling. - Pom im, Boe - mrukn pod nosem. Wszystkim nam pom, poprawi si w mylach. Kolejna wielka eksplozja wstrzsna Exeterem i krownik pooy si gwatownie na burcie, miadc cz szalup. Potem przewrci si, ukazujc pomalowany na czerwono spd kaduba. Pociski wci paday dokoa, ale dziaa niszczyciela milczay, niezdolne

sign przeciwnika z tej odlegoci. Wszyscy odprowadzali spojrzeniem toncego Exetera. - Kapitanie, sygna z Popea - powiedzia Riggs. - Rozkazuje utworzy szyk czoowy i wznowi wytwarzanie dymu. Chce te, ebymy zwikszyli prdko. - Przyjem. Odpowiedz, e sprbujemy. Nastpne godziny przypominay koszmar. Udao im si odsadzi troch od krownikw, nie wyszli jednak cakowicie z zasigu ich ognia. Co jaki czas wyrastay wok nich kolumny wody i wszystkie niszczyciele odniosy jakie uszkodzenia od blisko eksplodujcych pociskw. Fale uderzeniowe obluzowyway i wyryway nity z poszycia kaduba i Walker przecieka ju w ilu miejscach. W grze pojawiy si kolejne samoloty i niszczyciele przestay stawia zason dymn, eby nie uatwia nieprzyjacielskim obserwatorom roboty. Oprcz maszyn rozpoznawczych doczekali si w kocu take myliwcw pokadowych, ktre prboway nka uchodzce jednostki, zaprzestay jednak tego, gdy jeden oberwa od ognia karabinw maszynowych i mijajc o wos pokad Mahana, wpad do morza. Na horyzoncie wida byo wdrujce nad oceanem szkway, zdawao si jednak, e nigdy nie zdoaj do nich dopyn. Matt energicznie przetar oczy i spojrza po wyczerpanej i troch zrezygnowanej obsadzie mostka. Widok toncego Exetera, najsilniejszej przecie jednostki zespou, podziaa na nich deprymujco. Sdzc po wyrazach twarzy, wszyscy byli pewni, e czeka ich ten sam los. I rzeczywicie. Nastpny by Encounter. Kolejna salwa omiocalowych pociskw, ktre byo nawet wida w locie, gdy silnie obijay blask soca, okazaa si fatalnie celna. W miejscu, gdzie znajdowa si brytyjski niszczyciel, pojawiy si nagle fontanny wody, ogie i dym. Gdy znowu dao si co dojrze, byo ju po wszystkim. Garstka ocalaych zrzucaa z zalewanego ju pokadu wszystko, co tylko mogo utrzyma si na wodzie. Pozostae trzy niszczyciele pognay przed siebie. Nic nie mogy pomc i Matt dobrze o tym wiedzia, jednak gdzie w gbi ducha czu wyrzuty sumienia. Mocno zacisn zby, patrzc na to, co zostao z Encountera, ktry zsuwa si ju ruf pod powierzchni morza. - Rzyga mi si chce, e ich tak zostawiamy - rzuci Gray. Matt pokiwa gow. - Rwnie dobrze mogo trafi na nas - powiedzia. - A my na pewno nie chcielibymy odebra innym szansy. Nie chcielibymy, eby ich zaatwili przy prbie ratowania nas. Szef przytakn, ale Matt gotw by przysic, e w oczach marynarza pojawiy si zy. - Za pozwoleniem, sir - rzek Gray - sprawdz, czy Spanky ma wszystko, co potrzebne do atania przeciekw.

Matt umiechn si mimowolnie. Gray musia by naprawd poruszony, skoro chcia zej pod pokad i pomc przy maszynach. Dostrzegszy spojrzenie kapitana, bosman wzruszy ramionami. - E tam, kapitanie - powiedzia. - Nawet jak nas zaleje od dou, gra popynie dalej. - Jasne, bosmanie, ale Spanky chyba sobie radzi, a ja wolabym mie was tutaj. Kto musi mie oko na naprawy. - Tak jest, sir. - Kapitanie, mamy obiecujc chmur w prawoburtowej wiartce dziobowej! - dolecia ich gos Rogersa, ktry niemal cay dzie tkwi na bocianim gniedzie. Matt unis lornetk. - Sir, sygna z Popea - odezwa si Riggs. - Sterowa na szkwa. - Przyjem. Sternik, dziesi w prawo. Chmura wisiaa przed nimi i wydawaa si coraz ciemniejsza. Gdy przeladowcy zauwayli zmian kursu niszczycieli, zareagowali na to kolejn salw. - Samoloty! Japoskie bombowce! Na szstej! - dobiego z bocianiego gniazda. - Trzy pary! Mylaem, e to obserwacyjne, ale id prosto na nas! Niemal natychmiast usyszeli rytmiczne postkiwanie trzycalwki na rufie. Matt unis gow i dostrzeg szybko rosnce ciemne sylwetki. Dwie kieroway si na Walkera, przecinajc kbki ciemnego dymu. Do strefy intensywnego deszczu zostao ju tylko par mil, ale czy w ogle tam dotr...? Sprbowa oceni kt nurkowania samolotw i przewidzie, w jakiej chwili zwolni bomby. - Sternik, przygotowa si! - rozkaza zdecydowanie. - Nie bdziemy uatwia im roboty. - Potem mg tylko czeka, nie zwracajc uwagi na wymieniane wkoo nerwowe spojrzenia. Jeszcze chwila... jeszcze moment... jeszcze... - Ster maksymalnie w lewo! Caa naprzd! Walker przychyli si tak gwatownie, e trudno byo usta na nogach, i z jkiem nitw zerwa si do galopu. Od samolotw oderway si dwa ciemne punkty i szybko stao si jasne, e spadn na prawo od okrtu. Dwie olbrzymie eksplozje przeoray fale niecae dwiecie jardw od burty, odamki zadzwoniy o blachy. Odprowadzane poszczekiwaniem karabinw maszynowych samoloty wyszy z nurkowania. Zdawao si, e musny przy tym koami staego podwozia powierzchni oceanu. Czerwone koa odbijay si wyranie od pomalowanych na niemal biay kolor skrzyde. - Meldowa o uszkodzeniach! Karabiny umilky, gdy samoloty wyszy z ich zasigu. - Tylko troch zadrapa farby na linii wodnej.

- Jak inni? - spyta Matt, rozgldajc si po morzu. Wydawao si, e wszyscy wyszli z ataku cali i zdrowi. Szkwa by ju niemal na wycignicie rki. Walker a cay dra, eby znale w nim schronienie. Po prawej stara si mu dorwna Mahan, osamotniony po utracie Encountera Pope znika ju za szar kurtyn. Bombowce zbieray si w szyku, gdy dzib niszczyciela jakby znikn. W kilka sekund za oknami zrobio si szaro i ulewa uderzya werblem w dach mostka, strugi wody popyny po otwartym pokadzie. Ten i w umiechn si z ulg. - Dwie trzecie naprzd, dziesi stopni w lewo. Japoczycy nas nie widz, ale my siebie te nie. Musimy zrobi sobie troch miejsca. - Jezu - mrukn Sandison i otar rkawem pot z czoa. Porucznik Garrett by rwnie przemoczony jak wszyscy artylerzyci, a woda ciekajca z hemu przesaniaa mu widok. Nikt nie mia pojcia, gdzie mog by pozostae okrty zespou. Zmienili ju kilka razy kurs, eby pozosta w szkwale, a zarazem oddali si od przeciwnika. Garrett i reszta wypatrywali oczy, ale nie mieli zudze, e gdyby szli kursem kolizyjnym z inn jednostk, dostrzegliby j za pno i nic nie ocalioby Walkera przed zderzeniem. Mieli te ostrzega przed osigniciem granicy szkwau, ale niestety wszdzie wkoo robio si coraz janiej i nie byo ju ciemniejszych miejsc, ku ktrym mogliby posterowa. Garrett zdj zatyczk rury gosowej i osoni j, eby woda nie nalaa si do rodka. - Mostek - odezwa si. - Wychodzimy ze szkwau. Niemal rwnie gwatownie, jak weszli w deszcz, teraz z niego wyszli, mruc oczy przed blaskiem popoudniowego soca. Wilgo zacza natychmiast parowa. Potem, jedn trzeci mili z lewej, ukaza si mokry niczym pies Mahan, ktry natychmiast zwikszy prdko. Wszyscy rozgldali si za przeciwnikiem. - Boe, kapitanie! Prosz spojrze! - krzykn Sandison. Bosman zakl i Matt przepchn si obok niego na prawe skrzydo. Serce niemal zatrzymao mu si w piersi. Jakie cztery mile od nich kona Pope. Niszczyciel przewala si z boku na bok z silnym przegbieniem na ruf, a nad nim niczym spy kryy samoloty. Wok niego uniosy si kolumny wybuchw. Obserwatorzy naprowadzali na Popea ogie krownikw. - Kapitanie! Chyba nie moemy... bo moe jednak... - zacz mody Reynolds, lecz

szybko zamkn usta, rozumiejc bezsens swojej nie wyartykuowanej proby. Gdy spojrza na kapitana, przerazi si, spostrzegszy malujc si na jego twarzy wcieko. Kapitan Reddy jkn i cofn si do rodka. Okoo siedmiu mil przed nimi ciemnia nastpny szkwa, niemal zielony i pochaniajcy znaczn cz horyzontu. Z jakiego powodu zdawa si emanowa jeszcze wiksz groz ni cigajce aliancki zesp krowniki. - Kurs na chmur! - rozkaza Matt tonem, jakiego jeszcze u niego nie syszano, twardym i nabrzmiaym nienawici. - Przekaza na Mahana, e trzymamy odlego na wypadek koniecznoci manewrowania. Niech wycisn wszystko z maszyn! Po lewej przeciga jeszcze jeden, mniejszy szkwa. Szybko zanika, jakby co wysysao z niego siy. Gdy deszcz osab, wychyny z niego dwie ciemne sylwetki. - wita Mario - mrukn Gray i przeegna si odruchowo. Od lewej burty zbliay si dwa okrty. Niszczyciel i jaka znacznie cisza jednostka. Oba odcinay im drog do zbawczego schronienia. Wszystkim zabrako sw. Matt unis lornetk i przyjrza si uwanie obu przeciwnikom. - Panowie, to Amagi - powiedzia ochryple, ale rzeczowo. - Krownik liniowy. Nie cakiem pancernik, ale silniejszy od zwykego krownika. Jestem pewien, e to on, bo to jedyna taka jednostka - doda, umiechajc si ironicznie. - Zbudowany w latach dwudziestych, wic niemal tak samo stary jak my, jednak sporo w niego zainwestowali. Kilka lat temu przeszed powan przebudow. Gdy o tym czytaem, nie mogem si nadziwi, jakim cudem udao si Japoczykom zmusi t gr stali do osigania prdkoci, o ktrych inni mog tylko marzy. - Westchn. - W sumie chyba nie ma nic dziwnego w tym, e pojawi si wanie tutaj. Oni naprawd nie chc, ebymy im uciekli. - Obrci si do Riggsa. - Prosz przekaza na Mahana, eby szykowa lewoburtowe wyrzutnie do ataku torpedowego - powiedzia twardo. - Panie Sandison, prosz postawi swoich ludzi w stan alarmu. Skrzyowa rce na piersi i zacisn donie. - Nie moemy ich omin i nie moemy zawrci. Zostaje nam tylko jedno. Gray przytakn z ponur min. - Aye, aye, sir. Musimy przez nich przej. Przy dwiku sygnaw alarmowych oba sterane sub i wojn niszczyciele zmieniy troch kurs, szykujc si do ostatniej walki. Matt zauway, e teraz nawet kapitan Kaufman wyszed na pokad i wzi si do noszenia pociskw. Porucznik Mallory i dwch marynarzy przemknli po schodni obwieszeni tamami nabojw do karabinw maszynowych. Wszyscy

rozumieli, e albo wywalcz sobie drog do zbawczego szkwau, albo bdzie po nich. Kady pojmowa te, e podejmuj si czego prawie niemoliwego. Na ich drodze znalaz si Amagi, olbrzym o wypornoci 46 tysicy ton, z pancerzem ze wzmocnionej stali. Krownik zacz wanie zwrot, prezentujc z wolna imponujc sylwetk z picioma wieami uzbrojonymi w dziaa kalibru 410 milimetrw. Nie musia jednak z nich korzysta - do pokonania pary niszczycieli mogy z powodzeniem wystarczy artyleria rednia: dziaa kalibru 120 i 140 milimetrw. Pyncy obok nowoczesny niszczyciel wydawa si nic nieznaczcy, mimo e te mia spor si ognia, w tym miertelnie grone torpedy nazywane dugimi lancami. C to jednak byo wobec krownika liniowego, cho w razie potrzeby sam mg si upora z oboma amerykaskimi okrtami. Huk i rozbryzgi wody oznajmiy, e idce z tyu krowniki nie zapomniay o swoich podopiecznych. Odgos silnikw lotniczych zapowiada kolejny atak powietrzny. - Chyba wszystkie tki z caego Morza Jawajskiego zbiegy si, eby nas zaatwi stwierdzi Gray. Odlegy o pi mil Amagi otworzy ogie. Duga sylwetka okrtu pojaniaa, gdy jego wielkie dziaa odpaliy Cikie pociski pomkny z rykiem w kierunku Amerykanw. Matt zauway mimochodem, e towarzyszy temu znacznie niszy dwik ni przy wystrzale omiocalwek. Potem za rozptao si pieko. Pierwsza salwa krownika bya za krtka, strumienie wody zalay jednak niszczyciel, moczc od stp do gw wszystkich przebywajcych na otwartym pokadzie, a zapewne take Rogersa w bocianim gniedzie. Porucznik zamilk i Garrett zabra si do korygowania ognia dzia numer jeden i trzy, ale nie mg niczego dostrzec. W kocu Walker przebi si przez spieniony ocean, lecz dokoa wci paday pociski mniejszych kalibrw. Matt przypomnia sobie, jak w dziecistwie strzela do wi pywajcych w stawie za domem babki. Teraz wiedzia, co musiay czu. Co hukno mu za plecami i natychmiast si obejrza. Oberwaa nadbudwka na rdokrciu. Ryk w grze zmusi go do poderwania gowy. Bombowiec nurkujcy wyciga wanie tu nad okrtem, ledwie o kilka stp omijajc maszt. Bomba uniosa powierzchni oceanu po lewej burcie, odamki zadzwoniy o poszycie. Zaraz potem seria pociskw smugowych dosiga samolot na tyle skutecznie, e co od niego odpado. Kolejna salwa krownika liniowego zostaa chyba wymierzona w Mahana. Matt by prawie pewny, e opadajca woda odsoni zmasakrowany i toncy wrak, ale niszczyciel ocala, chocia jego tylna nadbudwka nosia lady zniszcze, a komin numer cztery lea wygity na poamanych urawikach

odziowych. Znikna te platforma z reflektorem. Pocisk mniejszego kalibru zrykoszetowa ze zgrzytem na poszyciu dziobowym i wpad do morza. Zerwa przy tym acuch kotwiczny, ktrego luny koniec zacz si miota po pokadzie. Nastpna salwa nadleciaa z niecaych trzech mil. Cholernie blisko, pomyla Matt, gdy przelatujce nad nimi pociski niemal wyssay mu powietrze z puc. Wszystkie pady z wielkim hukiem daleko za ruf Mahana. Kapitan wykorzysta krtk chwil spokoju, eby znowu unie lornetk do oczu. - S! - zawoa do rury gosowej. - Jest cel nawodny! Przed dziobem, szacunkowy dystans pi, pi, zero, zero! - Brzczyk zdawa si brzmie tym razem bardziej przenikliwie, jakby z politowaniem kwitowa t aosn prb obrony z uyciem wasnych dzia. Walker skrci ostro w prawo i Greg musia si czego przytrzyma. Amagi zdawa si trwa niemal w bezruchu z niszczycielem trzymajcym si w jego cieniu niczym niemiae dziecko. Za nimi przesuwa si zielonkawy cie ulewy. Amagi wystrzeli ponownie, akurat gdy wypuszczali torpedy. Z kominw znowu zacz si wydobywa czarny dym. Garrett wyglda na uradowanego, e torpedy s jednak w wodzie. Przy odrobinie szczcia... Nagle oguszajcy huk i gorca chmura pary cisny nim o pokad. Walker zadra, gdy ciki pocisk, leccy niemal paskim torem, przeszed na wylot przez przedni kotowni. Nie eksplodowa, ale wywoana przez niego dekompresja spowodowaa, e palniki buchny nieopanowanym pomieniem. Jednak to nie ogie zabi obsad kotowni, lecz wydobywajca si z rozerwanych przewodw para. Niszczyciel zwolni i Matt obrci si do Graya, ktry jednak znikn ju z mostka. Spojrzenie kapitana przesuno si po wybitych oknach i spoczo na chwil na rurze gosowej biegncej z bocianiego gniazd. Kapica z niej krew zbieraa si kau na pokadzie. Bya tam te krew mata Janssena oraz Rodrigueza, ktrego niesiono wanie do izby chorych. Janssenowi nic ju nie mogo pomc. - Sir, przednia kotownia wyczona trafieniem! Pan McFarlane robi obejcie gwnego zaworu. Mwi, e zaraz... prawie zaraz znowu bdziemy mie par. - Dobrze. Mahan wyszed z dymu i kolumn wody, wykonujc szeroki zwrot na lew burt. W stron Amagiego. Matt w ostatniej chwili powstrzyma si przed wydaniem rozkazu, eby przesa sygna na siostrzany okrt. Nic by to nie dao. Dziao numer jeden stao nagie, pozbawione osony i obsady. Caa przednia nadbudwka zmienia si w stos pogitych blach, spomidzy ktrych wydobywa si dym. Zapewne nikt tam nie przey. Wyrzutnie torped na

lewej burcie opady poskrcane na pokad. Byy puste, Mahan wystrzeli wic najpewniej torpedy, ale bya to jego ostatnia salwa. Oznaczao to, e wraz z wydueniem si listy polegych Matt przej dowodzenie. By najstarszy po kapitanie Blinnie z Popea. Czym prdzej nakaza atak torpedowy. Nie, eby mia jaki wybr. Dowodzi okrtem, ktry pyn na olep w kierunku przeciwnika. Jednak co z tamtymi? Istniaa szansa, e jeli Amagi skoncentruje ogie na ciko uszkodzonym niszczycielu, Walkerowi si uda. Ju teraz wymierzony w nich ogie by wyranie sabszy. Niemal na pewno dotr do szkwau. Matt przetar oczy i spojrza na swoich ludzi. Chcieli, eby zawrci. Tego wanie oczekiwali. Czy nie pojmowali, e to oznacza mier? Mieli szans. Musieli tylko pozostawi siostrzan jednostk na asce przeciwnika. Nie, nie mogli tego zrobi. On te nie potrafiby pniej z tym y. Za daleko zaszli, eby cokolwiek wicej miao znaczenie. Pozostaa tylko walka i musieli j podj. wiat sta si czarno-biay, szaroci znikny. Czy tak to miao wyglda? Czy tak miaa skoczy Flota Azjatycka? Brzczyk oznajmi wystrzay z dzia jeden, trzy i cztery, ale Matt prawie ich nie sysza. W kocu spojrza na Reynoldsa. Najmodszy i najmniej dowiadczony czonek zaogi mia w oczach co, jakby niem prob. - Zawracamy! - zawoa Matt. - Ustawi okrt rwnolegle do Mahana. Moe zdoamy je chocia zniechci - doda, pokazujc na trzy krce leniwie nad nimi bombowce. - Kapitanie, japoskie krowniki za nami wyszy ze szkwau. Widz nas teraz. - Dobrze. Niech sobie patrz - rzuci Matt. Kto zachichota nerwowo. - Ile jeszcze do odpalenia torped, panie Sandison? - Dziesi sekund. Walker zakoczy zwrot i pogoni za Mahanem. Morze dokoa gotowao si od nieprzyjacielskich pociskw. Jeden z nich trafi gdzie na dziobie. - Czas? - Trzy... dwa... jeden... - Sandison oderwa wzrok od tarczy zegarka i skrzywi si ze zoci. Znowu co wysiado, co nie byo nowin, bo uywane przez US Navy torpedy sprawiay kopoty od pocztku wojny. Zrwnali si ju prawie z Mahanem, ktry pyn coraz wolniej. - Zobaczmy, czy... - zacz Matt, ale przerwa poraony jasnym byskiem. Unis gow akurat na czas, eby usysze huk detonacji, ktra przepoowia japoski niszczyciel. Dzib i rufa sterczay z wody pod ostrym ktem, zsuwajc si powoli pod powierzchni. Buchajce z wraku pomienie ostro kontrastoway z mrokiem przesuwajcej si w tle ulewy. Ludzie

podnieli radosn wrzaw i Matt te si nie pohamowa, zapominajc na chwil, e jednak nie trafili Amagiego. Krownik robi wanie zwrot na wypadek, gdyby w wodzie byy jeszcze jakie torpedy, i nie mg prowadzi ognia. Strzelay tylko okrty z tyu. Nagle cika jednostka staa si jakby gorzej widoczna, ogarnita szkwaem. Zbawczy deszcz by ju tylko nieca mil od nich. - Kapitanie, prosz spojrze! - zawoa Flowers. Wskazywa gow w lewo, na Mahana, ktrego pokad zaleway wanie nowe kaskady wody. Jaki mczyzna stara si tam mimo wszystko usta na nogach i chyba mia co do zakomunikowania. Najpierw wskaza praw rk na Walkera i unis t rk wysoko. Potem poklepa si lew rk w pier i te unis j wowym gestem w gr. Sekund pniej znikn przesonity wodn kurzaw. - Co u diaba? - mrukn Sandison. Mieli ju Mahana troch za ruf, gdy dostrzegli na nim ludzi cigncych za porwane przewody sterowe. Niszczyciel skrci w prawo, ledwo omijajc przy tym ruf Walkera. Niemal natychmiast te przyspieszy. Ten sam mczyzna co wczeniej sta teraz midzy dwoma wykrconymi na burt wyrzutniami torpedowymi. Te byy cae. - Boe, one cigle s zaadowane! - zawoa Sandison. Matt podbieg na skrzydo mostka i unis praw rk. Potem opuci i unis je obie, okalajc miejsce, w ktrym przed chwil bya pierwsza. Mczyzna na pokadzie Mahana pokaza OK i gdzie pobieg. - Dwadziecia stopni w lewo! - rozkaza Matt. - Miniemy go z obu burt. Moemy nie mie torped, ale przecie Japoczycy o tym nie wiedz. Amagi wyszed ze szkwau, ale nie cakiem. Wygldao to tak, jakby ulewa cigaa krownik. Teraz pyn prosto na nich i wida byo spywajce z pokadu dziobowego potoki wody. Byli na tyle blisko, e tylko niektre dziaa artylerii pomocniczej miay szans ich trafi. Pozostaych nie mona byo opuci a tak nisko. Niemniej i to starczy, pomyla Matt. Za dwie minuty si okae. Mahan przesuwa si coraz bardziej w prawo. Wyglda jak wrak, ale par naprzd. Wyczenie przedniej kotowni ograniczyo prdko Walkera do dwudziestu piciu wzw. Krce dotd spokojnie bombowce zdecydoway si na atak, ignorujc padajce dokoa niszczycieli pociski z krownikw. Odezway si karabiny maszynowe, zarwno wasne, jak i przeciwnika. Zaraz po nich zabrzmia brzczyk. Smuga pociskw omiota mostek Walkera, akurat gdy oba niszczyciele mijay dzib Amagiego. Porucznik Flowers zachwia si przy kole i pad na pokad. Matt skoczy zaj jego miejsce. Nigdy jeszcze nie dowiadczy takiego pieka. Z pokadu krownika liniowego strzelano do nich chyba ze wszystkiego, co byo pod

rk. Pociski uderzay w blachy niczym deszcz. Potem kilka rzeczy stao si prawie jednoczenie. Najpierw okrt zadra od bliskiego wybuchu dwch bomb, a samolot, ktry je zrzuci, odlecia chwiejnie w kierunku Amagiego. Cignc za sob smug dymu, uderzy w rodkow wie krownika. Sekund pniej z drugiej strony olbrzymiego kaduba wyrosy dwie wielkie fontanny wody. I znowu brzczyk, i znowu huk wasnych dzia. Spado jeszcze kilka niecelnych bomb, a pociski z krownikw paday tak gsto, e niektre trafiay w Amagiego. Nagle cae to pieko ognia, huku i mierci znikno w ulewnym deszczu.

Rozdzia 2
Matt da si ponie uniesieniu, gdy pochona ich ziele, przez ktr ledwie wida byo majaczce tu i wdzie byski eksplozji i poarw. Krzykn nawet radonie, cakiem wbrew sobie. Jednak po chwili poj, e zamiast uspokajajcego szumu deszczu syszy... cisz. Jakby co upoledzio mu zmysy. Jednak niemal natychmiast do jego uszu dobiegy okrzyki zaskoczonych marynarzy z przedniego pokadu i szepty zdumionej obsady mostka. Gdy reszta okrtu wychyna z zieleni za jego plecami, usysza rwnie zwykle odgosy towarzyszce pracy kotw i maszyn oraz przeklestwa, ktre kto miota pod adresem dwch artylerzystw na rdokrciu. Jednak poza tym nie byo nic. Tylko wywoane hukiem niedawnej bitwy dzwonienie w uszach i... nico. Deszcz owszem, by, ale... nie pada. Krople wody wisiay w powietrzu. Bez ruchu. Matt unis rk i przesun po nich doni. Wyczu wilgo. Wyszed na otwart cz mostka i zobaczy, e okrt jest mokry, e wpada na te krople niesiony wci naprzd. Zdumienie zaczo przeradza si w panik, gdy poczu, e ruby niszczyciela wyszy z wody, tak jak zdarzao si to czasem przy wysokiej fali. Rozkrcay si tylko chwil, a Spanky zareagowa, ale sytuacja skonia kapitana do spojrzenia za burt. Zamruga, niczego nie rozumiejc. Morze znikno. Jak daleko siga wzrokiem, rozcigaa si zielonoczarna pustka pena niezliczonych kropel wody znieruchomiaych w powietrzu. Zanim zdy cokolwiek pomyle, pokad uciek mu spod stp i uszy zabolay od wzrostu cinienia. Zapa si relingu i opar o drewnian obudow mostka, eby nie straci kontaktu z czym staym, materialnym. To, co widzia dokoa, naleao do zjawisk niemoliwych. odek podszed Mattowi do garda, a sdzc po odgosach, inni te przeywali niemie i niezrozumiae sensacje. Potem usysza jeszcze pisk. Z pocztku cichy, ale narastajcy z kad sekund, coraz trudniejszy do zniesienia. Przypomina odgos, jaki wydaje niesmarowane oysko, ktre za chwil si rozpadnie. Cinienie te stawao si bardziej dokuczliwe. Kapitan wrci z trudem pod dach, uwaajc, eby cay czas trzyma si czego chocia jedn rk. Przebrn po potuczonym szkle i plamach krwi do swojego umocowanego do ciany krzesa i wspi si na nie ostronie. Cinienie wpychao mu oczy w gb czaszki, ale dojrza, e nikt na mostku nie zdoa utrzyma si na nogach. Reynolds spojrza na kapitana z przeraeniem, ale nie z panik w

oczach. Na przednim pokadzie ludzie pezali pord usek po pociskach i szukali jakiego uchwytu, jakby obawiali si odlecie z okrtu. Dokoa wci rozcigaa si wilgotna zielonkawa pustka. Pisk narasta, a zaguszy huk palnikw. Matt przycisn donie do uszu, ale nie poczu ulgi. Dwik zdawa si rozlega w jego gowie, a do tego doszy jeszcze mdoci. Nagle pokad zakoysa si niczym kolejka grska i wiat oy. Krople wody poruszyy si i przemieniy w gono szumice strugi deszczu. Wyczerpany kurczowym ciskaniem podokietnikw Matt opad ciko na krzeso. Walker dryfowa przez najzwyklejszy na wiecie szkwa, po uspokojonym ulew morzu. Kapitan zebra si w sobie, widzc, e ludzie wolno podnosz si z pokadu i wracaj na stanowiska. Nie wiedzia, co waciwie si wydarzyo, ale podobnie jak oni, potrzebowa czegokolwiek, co przywrcioby mu poczucie normalnoci. Potem bdzie si zastanawia nad tym, co si stao, teraz musia zaj si okrtem oraz ludmi i by moe znw przygotowa si do walki. Ludzie ponownie podnieli wrzaw, ale tym razem Matt z ulg usysza wybijajcy si ponad gwar gos bosmana: - Do babskiego lamentu! Za kogo si macie?! Tak, ty te, Davis! Zrb mi tu zaraz porzdek z tymi uskami! Nie widzisz mietnika?! Mylaby kto, e same szczury ldowe tu si plcz. Tutaj, na moim piknym pokadzie! Mylisz, e widziae prawdziw walk? Gorsze staczaem z karaluchami w mesie! Do rzygania, Smitty. Bulgoczesz jak aba. Matt sucha, jak Gray przechodzi ze swoimi poajankami ku rufie. W kocu odchrzkn i zwily mokrymi domi wargi. Wyczu smak krwi. - Meldunek o uszkodzeniach - wychrypia do stojcego niepewnie przy kole sterowym Riggsa. - Meldunek o uszkodzeniach! - powtrzy goniej. - Dlaczego si zatrzymalimy? Sysza, e koty nie pracuj jak powinny, ale na wyjanienie musia poczeka, a Sandison zbierze meldunki przez interkom. - Porucznik McFarlane wyczy maszyny - usysza. - Mamy wod w kadubie, ale pompy poradz sobie z ni, gdy ju je uruchomimy. Przednia kotownia nie nadaje si do uytku. W tylnej koty wygasy i jest peno dymu. Wanie j wietrz. Jak tylko si da, rozpal ponownie. Pewnie za kilka minut. - Sandison mwi rwanymi zdaniami, powtarzajc to, czego sam si dowiadywa. - Mamy wiele trafie na dziobie i jest sporo ofiar - doda ponuro. - Doc nie yje. Pracowa nad Rodriguezem, gdy pocisk przeszed przez mes... rozerwao go. Zgino te wielu rannych oraz jedna z pielgniarek. - Twarz mu poszarzaa. Staa zaraz obok Doca. Dwie inne pomagay na zewntrz. Pan Garrett melduje jednego polegego i dwch rannych na platformie kontroli ognia i obawia si, e pan Rogers nie yje.

Widzia krew spywajc z bocianiego gniazda. Sandison zamilk, wysuchujc kolejnych raportw. Kiwn przy tym gow, jakby rozmwcy mogli go widzie. - Jest jeszcze woda w schowku na farby, ale tam jest zawsze - doda, wzruszajc ramionami. - Chyba gwnie deszcz. Z kadubem mielimy szczcie, przynajmniej pod lini wodn. S tylko przecieki od nitw obluzowanych bliskimi wybuchami. Wikszo pociskw nadlatywaa pasko i przebijaa tylko nadbudwki. Kilka mniejszych kalibrw wybucho, reszta musiaa by przeciwpancerna i nie trafiaa na nic do solidnego, eby zapalniki zareagoway. Dziao numer trzy zniszczone, czterech ludzi nie yje... - Posucha jeszcze chwil. - Podziurawio nas jak ser, skipper. - Radio? - zapyta Matt. - Cokolwiek z Mahana? Sandison pokrci gow. - Radio nie dziaa, sir. Clancy melduje, e od wejcia w szkwa nic nie odebra. Wczeniej byo wiele, gwnie od atakowanych statkw handlowych bagajcych o pomoc. Odchrzkn. - Teraz tylko szumy statyczne. Co musiao wysi. Matt zaczerpn gboko powietrza. - Ofiary cznie...? - spyta w kocu. - Jeszcze nie wiadomo, sir, lecz... wiele. Kapitan zdj czapk i przecign doni po przepoconych wosach. - Torpedy? Porucznik pokrci ze smutkiem gow. - Tylko te w wyrzutni numer trzy. Poza tym... w tej chwili nie wiem. - Trudno. Odwoa alarm bojowy. Jest zbyt wiele do zrobienia, eby ludzie stali bezczynnie. Ale niech podstawowa obsada zostanie przy dziaach i niech ma otwarte oczy. Zobaczmy, czy da si dla niej skombinowa co ciepego do jedzenia. - Ziewn niezgrabnie, bo zdrtwiay mu szczki. - Potrzeba te kawy. Niech porucznik Ellis zamelduje si na mostku, gdy tylko bdzie mg. - Przerwa na chwil. - A bosman niech wyznaczy ludzi do zniesienia Rogersa - doda agodniejszym tonem. Deszcz cigle pada i Matt wolaby mie okrt pod par, eby odej jak najdalej pod oson szkwau, zwaszcza e nie mia jak dowiedzie si czegokolwiek o losie Mahana. By moe ich powrt i towarzyszenie siostrzanej jednostce podczas samobjczego ataku na krownik liniowy co dao. By moe wywoane tym zamieszanie uratowao oba niszczyciele. Jednak jeli nawet Mahan ocala, musia by w kiepskiej kondycji. Moe nawet ton. Tak czy owak tym razem nie mieli jak mu pomc. Jedno byo pewne: Amagi te

porzdnie oberwa. Czy do mocno, eby si wycofa? Moe. eby zaton? To byaby przesadna nadzieja. Jakkolwiek jednak byo, nie miao to wikszego znaczenia wobec bliskoci zespou krownikw. Nie wiedzia, czy zrezygnuj ani czy wci maj w powietrzu samoloty rozpoznawcze, ale daleko by nie mogy. Gdy tylko maszyny oyj, popynie dalej, modlc si o ocalenie Mahana. Matt zastanowi si nagle, czy drugi niszczyciel przeszed przez to samo dziwne co. Zadra i rozejrza si po pogronym w pmroku mostku. Nie by pewien, czy inni widzieli to samo, i skonny by podejrzewa, e po prostu oszala. Moe zacz cierpie na wywoane bitewnym stresem halucynacje, bo jak inaczej wytumaczy te wiszce nieruchomo w powietrzu krople deszczu? Przecie weszli w najsilniejszy szkwa, jaki widzia. Takie ulewy rzdz si swoimi prawami i kto wie, jakie prdy powietrzne mog si w nich pojawia. Syszano nawet o tak gwatownych podmuchach, e potrafiy wywrci okrt, czasem wic pewnie mogo wia i do gry. Sprbowa wyprostowa przemoczon czapk. Moe, ale to nie wyjaniao tego, co widzia za burt. Nic nie mogo tego wyjani. Takie co nie miao prawa zaistnie. - Kapitanie, pan Garrett melduje, e szkwa przechodzi. Deszcz rzeczywicie osab. Matt obrci si i zobaczy kobiet wpatrujc si w niego ze schodni. Widzia tylko przemoczone wosy, gow i ramiona oraz wielkie brzowe oczy, ktre otworzyy si szerzej, napotkawszy jego spojrzenie. Usta te rozchyliy si, jakby do krzyku. Biaa bluza mundurowa bya wilgotna i brudna, na policzkach rozmaza si jaki smar zmieszany z krwi. Kobieta bez sowa uniosa lnicy dzbanek z kaw i postawia go na pokadzie. Potem lekko skina gow kapitanowi, jakby skadaa mu ofiar, i znikna na dole. - Jest kawa - mrukn Matt i potrzsn gow. Wsta z krzesa zdumiony, e nogi chc go nosi. - Daj mi Spanky'ego. Nie moemy duej czeka z maszynami. Zanim koty day par, soce przesuno si mocno na niebie. Na pocztek ruszyli tylko na prawoburtowej maszynie. ruba zacza mci wod za ruf, ale kadub wibrowa jak w febrze i z okien posypay si resztki tkwicego tam jeszcze szka. Wkrtce udao si uruchomi take czwarty kocio i porucznik Tolson, ktry zastpi Boba Flowersa, nie musia ju zmaga si ze sterem, eby utrzyma okrt na kursie. Szkwa zosta za ruf, ale wyranie ju si rozprasza. W kadej chwili oczekiwali, e wyjrz z niego przysadziste sylwetki japoskich krownikw, kto yw przepatrywa te niebo w poszukiwaniu samolotw rozpoznawczych i bombowcw. Gdyby nie problemy z kotami, dawno by ju std odpynli. Jim Ellis zjawi si na mostku w zakrwawionym mundurze, z opuchnitymi i zaczerwienionymi oczami. Wydarzenia ostatnich godzin odebray mu sporo animuszu i jego

gos by dziwnie agodny. - Okrt jest w opakanym stanie, skipper - powiedzia. - Ca gr mamy postrzelan. Na dole jest lepiej, ale bierzemy wod i im szybciej popyniemy, tym wicej jej bdzie. Wikszo przeciekw jest nad lini wodn, ale fale robi swoje. - Westchn. - Wie pan, mj dziadek by w Zatoce Manilskiej. Jego brat w zatoce Santiago. Obaj powtarzali, e prdzej czy pniej trafiaj si takie dni. Tyle e w ich opowieciach wydawao si to prawie zabawne. Matt ze znueniem pokiwa gow. - Mj ojciec podczas poprzedniej wojny pywa na takiej ajbie na pnocnym Atlantyku rzek. - Zwalczali okrty podwodne i nic podobnego nigdy im si nie przydarzyo. Chyba niewiele mija si z prawd. Nigdy nie twierdzi, e byo fajnie. Trudno mi byo sobie wyobrazi co gorszego ni suba na czterofajkowcu na pnocnym Atlantyku. Do teraz. Zwaszcza do dzisiaj. Rozmawiali cicho, mimo to Matt rozejrza si dyskretnie, eby sprawdzi, czy nikt ich nie syszy. - Co sdzisz o tym, co si zdarzyo... gdy weszlimy w szkwa? - spyta prawie szeptem. Jim spojrza na niego z wahaniem. Wyranie nie mia ochoty o tym rozmawia i mia al do Matta, e w ogle poruszy ten temat. - To byo co dziwnego - powiedzia w kocu. - Jakby prd wstpujcy albo co. Matt pokiwa gow. - Te mi si tak wydaje. I tak ka panu Tolsonowi zapisa to w ksice okrtowej. Ale... spojrzae wtedy za burt? Porucznik Ellis a si cofn, jakby chcia unikn uderzenia. Wyraz jego twarzy wiadczy jednoznacznie, e widzia to samo co kapitan. Mattowi zrobio si zimno. - Tylko na chwil... - w kocu wydusi z siebie Ellis. Matt ponownie si rozejrza. - Jak sdzisz, ilu z zaogi te mogo to widzie? - zapyta. - Niewielu, moe nikt. Byli diablo zajci. Potem ten wiszcy w powietrzu deszcz. Pewnie wszyscy gapili si w gr. Matt pomasowa skronie. - Cholera - rzek. - Pytaem, bo miaem nadziej, e mi si tylko wydawao i ty nic nie widziae. - Zaczerpn gboko powietrza. - Cokolwiek to byo, mino. Wrcilimy do realnego wiata i teraz moemy martwi si ju tylko Japoczykami. Kcik ust Jima drgn niepokojco.

- Tak, sir, ale jeli to nie wadzi, wolabym... - Pan Garrett melduje cel nawodny - przerwa im gos mata Normana Karasa, ktry zaj miejsce Sandisona. - Kurs jeden siedem zero! Dystans pi, pi, dwa, zero! Wypadli na zewntrz i unieli lornetki. Ze szkwau wyaniaa si ciemna sylwetka. Sza dziobem do nich, z przechyem na lew burt. Gdzie ze rdokrcia unosi si porywany wiatrem dym. Nawet z tej odlegoci wida byo uwijajce si na przednim pokadzie postacie z wem przeciwpoarowym. - Mj Boe! - zawoa Jim. - To Mahan! Walker zawrci agodnym ukiem, eby nie nabra zbytnio wody, i przyspieszajc, ruszy ku siostrzanej jednostce. Nikomu nie podobao si, e zawracaj. Stojcy na przednim pokadzie mczyzna w mundurze khaki przekl nawet t decyzj, a potem Mahana. Gdyby nie dostrzegli niszczyciela, mogliby z czystym sumieniem pyn dalej. Wyszo jednak inaczej, na dodatek Mahan bardzo potrzebowa pomocy i chwilowo nigdzie nie byo wida nieprzyjaciela. Oczywicie, parskn w mylach mczyzna, ten modziak na mostku gotw jest zaryzykowa ycie wszystkich na pokadzie. W Surabai byby bezpieczniejszy! I jeszcze jak go tu potraktowano! By oficerem i pilotem myliwskim, a musia wykonywa prac fizyczn razem ze zwykymi marynarzami. Kto zapaci za to gow, zdecydowa. Najpierw jednak musia si uratowa, mimo e pojawi si ten przeklty Mahan. Wszyscy zgin przez jeden wrak, ktry tylko cudem jeszcze nie zaton. Mczyzna ze zoci kopn walajc si obok usk. Kapitan Kaufman najwyraniej nie zdawa sobie sprawy, e nawet gdyby midzy oboma niszczycielami pojawi si nagle Amagi, to zaoga DD-163 w ogle by si tym nie przeja. Jeszcze par chwil temu egnali si z yciem, uwaali wic, e jeli mieliby teraz pj na dno, to przynajmniej zrobiwszy przedtem co dobrego. Podeszli do Mahana i skrcili pod wiatr. Jim Ellis przej ster i ustawi Walkera czterdzieci jardw od burty drugiego niszczyciela. Matt wyszed z tub na skrzydo mostka i spojrza na Mahana. Okrt mia przegbienie na dzib i brako mu choby jednej caej nadbudwki. Z szybw wentylacyjnych przedniej kotowni sczy si dym. Jeszcze wicej wydobywao si go z dwch pierwszych kominw, zatem kotownia musiaa by w porzdku, jednak gwny ster, a take pomocniczy, zostay zniszczone i eby kierowa okrtem, zaoga musiaa po prostu cign za porwane liny sterowe. Komin numer cztery znikn - zapewne zrzucono go za burt, eby udroni pokad. Platforma reflektora spada na rury wyrzutni torpedowej numer dwa i porzdnie je wgniota. Ocalae dziaa zostay obsadzone, jednak poza

tym wszyscy wydawali si zbyt zajci ratowaniem okrtu, eby zamieni cho sowo z Mattem. Unis gow i spojrza na zniajce si ku horyzontowi soce. Potem zerkn na ciemniejcego na platformie powyej Garretta. Mody porucznik odwzajemni spojrzenie. By wyranie zagubiony. Szkwa przeszed i wszyscy obserwatorzy pilnie przepatrywali horyzont, na razie jednak niczego nie dostrzegli. Matt nie zamierza narzeka z tego powodu, ale nie mg uwierzy, e Japoczycy po prostu zrezygnowali. Nawet jeli krowniki zawrciy, zostay jeszcze samoloty, take te z lotniskowcw. Chocia moe skoczyo im si paliwo, a maszyny pokadowe wolay odlecie, eby nie ldowa po ciemku na wskich pokadach. Matt zmarszczy czoo. Amagi jednak musia oberwa. Na pewno oberwa, gdy dwie torpedy Mahana doszy pod koniec do celu. Moe wic by blisko, bo zapewne nie jest obecnie zdolny osign penej prdkoci, jakakolwiek by ona bya. Chyba e krownik jednak zaton, co byoby najlepsze. Wszystko to przemkno kapitanowi przez gow w krtkiej chwili, gdy spoglda na Mahana. W kocu unis tub do ust. - Opanowalicie poary?! - spyta gromowym gosem. - Potrzebujecie wy?! Macie par?! Gdzie kapitan Atkinson?! - Ostatnie pytania zada pro forma, bo raczej zna odpowied. Jaka obszarpana posta zbliya si do relingu. By moe by to ten czowiek, ktry koordynowa wsplny atak, ale trudno to byo orzec z ca pewnoci. Okoli domi usta i nabra powietrza w puca. - Jestem porucznik Brister z maszynowni! - odkrzykn. - Kapitan Atkinson nie yje! Caa obsada mostka zgina albo ciko ranna. Ogie chyba ju pod kontrol, maszyny dziaaj, ale brak nam ludzi do cignicia lin sterowych. Gdybycie kilku uyczyli, moglibymy rusza! - Caa obsada? A kto dowodzi?! - Chyba ja, sir! - Dobry oficer z tego porucznika Bristera - powiedzia Matt, gdy motorwka pokonywaa niewielk odlego midzy okrtami. Wysali szeciu ludzi pod dowdztwem mata Francisa Frankiego Steelea oraz sygnalist Eda Palmera z przenonym aldisem. adna z lamp sygnalizacyjnych Mahana nie przetrwaa walki. Teraz mogli si przynajmniej bez trudu komunikowa. - To prawda, sir - przyzna Jim. - Zasuy na pochwa za utrzymanie okrtu na powierzchni, o walce nie wspominajc. Bdzie mia teraz pene rce roboty.

- Wanie. A na dodatek nie jest ani nawigatorem, ani nawet oficerem pokadowym. Nie chc ci traci, ale moe byoby lepiej, gdyby tam popyn i przej dowdztwo. - Skoro tak... Ale my te mamy kopoty. Matt machn rk. - Porucznik Dowden da sobie rad - powiedzia. - Wie, co robi, i ludzie go lubi. Poza tym jest przypisany do kontroli uszkodze i napraw. Po mierci Richarda sam za to wszystko odpowiada. - Matt spojrza na Ellisa i umiechn si smutno. - Id tam, Jim. Mahan ci potrzebuje. Musimy ruszy go jak najszybciej, a jeli kto moe tego dokona, to wanie ty. Jim spojrza na marynarzy sprztajcych pokad. - Aye, aye, sir - rzek. - Chocia wolabym nie zostawia naszej ajby w trudnej chwili. Umiechn si krzywo i zerkn na Mahana. - Nie sdziem, e dostan na pierwsze dowdztwo cokolwiek nowoczesnego, ale czego takiego rwnie si nie spodziewaem. Matt zamia si cicho, bo przypomnia sobie, jak sam myla niedawno o Walkerze. Oczywicie Mahan by teraz w znacznie gorszym stanie, chocia Walker te mocno oberwa. Jim mia wicej powodw do narzekania. - Zejd na d po par rzeczy i gdy tylko d wrci, popyn. - Ellis wyprostowa si niepewnie i wycign rk. - Powodzenia, sir... Matt. Kapitan ucisn przyjacielowi do i poklepa go po ramieniu. - Te si trzymaj. Melduj jak najszybciej, co uda ci si zrobi. Podno wrzask, gdyby czego potrzebowa. Jim wyszczerzy zby i rozejrza si dokoa. - Ty te - powiedzia. - Moemy si nawet zaoy, kto rozedrze si pierwszy. Obaj zachichotali, po czym porucznik Ellis cofn si o krok i zasalutowa. Matt odpowiedzia mu, a gdy Jim opuci mostek, opad ciko na krzeso. - Prosz przekaza wiadomo panu Dowdenowi - rzuci. Gdy motorwka wrcia, jej sternik, niejaki Tony Scott, usysza przykr nowin, e musi zrobi jeszcze jeden kurs. Bardzo mu si to nie spodobao, chocia dokadnie nie wiedzia dlaczego. Czu jednak, e co jest nie tak z tym morzem. Co rusz czu uderzenia w kadub odzi. Owszem, przywyk do spotka ze zwykymi rybami, czasem nawet z rekinem, ale znajdowali si na rodku oceanu i nie powinni napotyka adnych stworze. Tymczasem widzia przemykajce pod powierzchni srebrzyste ksztaty i to na pewno byy ryby. Jak dotd nie trafio si nic duego, ale po co w ogle napastoway motorwk? Czy to jasne dno je przycigao? Zadra na myl, e gdzie w okolicy moe si te czai jaki wikszy

drapienik. Tymczasem Jim Ellis wrzuci swj worek do odzi i zszed po umocowanych do kaduba klamrach. Scott zaraz uruchomi silnik i skierowa motorwk na drugi niszczyciel. Mia zamiar obrci jak najszybciej. - Kapitanie, mam co dziwnego w wodzie - zameldowa Sandison. - Prosto przed nami, odlego dwie mile. Chwila... Oko sdzi, e to okrt podwodny! - Co z nasz motorwk? - zapyta Matt. - Przy burcie. Zaraz bd j wciga. - Dobrze. Przekacie Palmerowi na Mahanie, e pyniemy sprawdzi obiekt, ktry moe by okrtem podwodnym. Sonar wci nie dziaa? - Wci, sir. Jim, czyli pan Ellis, pracowa nad tym, ale... Ale moe jeszcze uda nam si go uruchomi, jeli... - Dodasz go do listy. - Sir, pan Garrett te widzi to co i rwnie uwaa, e to okrt podwodny - odezwa si Karas. - Mwi, e dokoa pywaj jakie szcztki i ludzie. Moe to japoski okrt podnoszcy rozbitkw z niszczyciela, ktry zatopilimy. - Jak motorwka? - Zabezpieczona, sir - odpar Riggs, wychylajc si z lewego skrzyda mostka. - Ogosi alarm bojowy! - rozkaza Matt. - Caa naprzd. Moe dopadniemy go na powierzchni. Spanky sprawdza uszkodzenia w przedniej kotowni. Osiem martwych cia usunito ju wczeniej, wci jednak nie mg zapomnie ich widoku. Zna przecie tych ludzi. Towarzyszyli mu mechanik Dean Laney i odpowiedzialny za naprawy Dave Elden, ktry na bieco zapisywa spostrzeenia. Dwie wielkie dziury wybite przez ciki pocisk wpuszczay do rodka wiato dnia. Koty unikny zniszczenia, ale przewody parowe zostay kompletnie porwane. - To cud, e nie trafi w kocio - zauway Laney. McFarlane chrzkn. - Tak, ale zniszczony kocio to byby wtedy najmniejszy problem - powiedzia. - Gorzej, e przy uderzeniu w taki kawa elaza pocisk pewnie by eksplodowa, rozrywajc nas na kawaki. Pozostali mczyni z powag pokiwali gow. - Niewiele moemy tu teraz zrobi, Spanky - powiedzia Elden. - Do tego potrzebna jest

stocznia. - Wiem. Moe jednak uda si zoy chocia jeden przewd. Wolabym nie polega tylko na dwch kotach. Szczeglnie e jeden z nich to numer czwarty. Nie ufam mu. Jeli zawiedzie, zostaniemy na rodku morza jak kaczka na jajach. Idealny cel dla Japoczykw. W tej samej chwili we wzgldnie cichym pomieszczeniu rozryczaa si syrena alarmu. - Jezu Chryste! - jkn Laney, gdy kratownica pod jego nogami przechylia si lekko i okrt nabra prdkoci. - Tylko nie to! - Nie wiedziae? - spyta McFarlane, spieszc do luzy. - Mamy wojn. - Dziao numer jeden, przygotowa si do otwarcia ognia do celu nawodnego! - krzykn Garrett. - Szacowany dystans dwa, dwa, zero, zero. Zdoa ju troch doprowadzi si do adu, ale kark piek go cigle tam, gdzie zetkn si z uchodzc z kotowni par. Z kontrol ognia nie byo najlepiej, ale mogli strzela. Spojrza na ciemny ksztat ledwie wystajcy nad powierzchni morza. Przypomina czciowo zanurzony okrt podwodny pyncy przez grup znajdujcych si w wodzie ludzi. Garrett wolaby nie otwiera ognia do bezbronnych rozbitkw, nawet jeli to byli wrogowie, ale c byo robi. Mia ju wyda rozkaz, gdy nagle zauway co dziwnego. Nie opuszczajc lornetki, nachyli si do rury gosowej. - Kapitanie, co tu nie gra - zameldowa. Matt sign po suchawki. - Co takiego? - zapyta. - To nie wyglda jak powinno, sir. Ten okrt podwodny porusza si troch, ale nie ma kiosku. A ludzie w wodzie staraj si od niego odpyn. Widz, jak machaj rkami. Nie ma ich wielu, ledwie garstka, ale wygldaj... na przeraonych. - Przez chwil aden z nich nic nie powiedzia. - Skipper...? Moe to nasza ajba? Moe dlatego Japoce nie chc trafi na jej pokad? Syszaem, e si nie poddaj. - Chyba nie, Greg. Te na to patrz. W yciu nie widziaem takiego okrtu podwodnego. Mamy ich tu kilka, ale wszystkie s zwyczajne. - Cholera jasna...! - rozdar si nagle z bocianiego gniazda Reynolds. - Sir, to nie okrt podwodny! To jaka wielka ryba! Garrett zamruga. Widzia okrt podwodny, bo tego wanie oczekiwa. Gdy tylko usysza sowa Reynoldsa, zrozumia, e mody marynarz ma racj. - Jezu Chryste! - zawoa. - Skipper, to rzeczywicie ryba. Albo wieloryb czy co. On chyba poera tych Japocw!

- Otworzy ogie! - rozkaza Matt. - Aye, aye, sir. Dziao numer jeden, dystans... jeden cztery, cztery, zero! Otworzy ogie! - Garrett by tak przejty niezwyk sytuacj, e nie uruchomi brzczyka ostrzegawczego. Dziao na przednim pokadzie zagrzmiao i chwil potem tu za celem wytrysn sup wody. Dziao numer jeden, poprawka. Szedziesit w d, trzy pociski, wznowi ogie! Trzy wystrzay zabrzmiay jeden po drugim tak szybko, jak tylko budowa dziaa pozwalaa. Pociski pady z maym rozrzutem i tym razem woda wyranie zabarwia si czerwieni. Stworzenie poderwao si i w zapadajcym ju zmroku Matt dostrzeg jego opywow sylwetk. Naprawd przypominao wieloryba, tyle e miao dug i pen zbw paszcz. Kapic ni niczym krokodyl, zanurkowao i machnwszy gwatownie dwoma wielkimi petwami, rzucio si do ucieczki. - Boe wszechmocny. Gdy podpynli bliej do pywajcych w wodzie ludzi, ktrzy rozpaczliwie czepiali si pywajcych szcztkw, powierzchnia morza zagotowaa si od setek srebrzystych ryb. awica otoczya rozbitkw z fatalnym skutkiem. Ryby przypominay tuczyki, ale zachowyway si jak piranie. Byli ju do blisko, eby sysze krzyki masakrowanych ludzi. - Dwie trzecie wstecz, ster dziesi w prawo! - zawoa Matt i wychyli si przez wybite okno. - Wycignijcie tych ludzi z wody! Ster prosto - doda spokojniej, patrzc na Tolsona. Maszyny stop. Pilnuj, eby byli po zawietrznej. - Spojrza ze skrzyda mostka. Morze dosownie si gotowao. Pamita, jak kiedy w Amazonii na jego oczach rzucono do wody martw krow. Piranie w kilka chwil obray j wtedy do goego szkieletu. Ledwo powstrzymywa mdoci, gdy setki znacznie wikszych ryb robiy to samo z pywajcymi w dole Japoczykami. Ale co to byy za ryby? Nie zna si na morskiej faunie, ale nigdy nie widzia niczego podobnego. Sdzc po minach jego ludzi, oni take nie. Tylko na Grayu nie robio to chyba wraenia. Zaj si tym, co mia wykona, jakby codziennie napotyka awice ludojadw. Matt pozazdroci mu tego. Mimo stara Graya, zanim udao si zebra ludzi i opuci liny, nie byo ju kogo ratowa. Kotowanina petw i zbw znaczya miejsce, gdzie znikn ostatni z pywakw. Chwil potem awica zacza si rozprasza i tylko niektre ryby apay jeszcze pywajce tu i wdzie strzpy cia. Na agodnie falujcym morzu zostaa jedynie przewrcona do gry dnem d, na ktrej znajdowali si dwaj ludzie. Jeden wydawa si nieprzytomny, drugi klcza nad nim z ogryzionym kikutem wiosa w doniach. Gdy unis gow, okazao si e ma azjatyckie rysy. Chyba dopiero teraz spostrzeg niszczyciel, ale przyj to ze stoickim spokojem. Stoczywszy walk z monstrualnym skrzyowaniem wieloryba z krokodylem i ca

awic drapienych tuczykw, musia chyba uzna okrt za jeszcze jednego przeciwnika. Matt obrci si i ujrza spogldajcego na ze schodni australijskiego inyniera, ktrego wczeniej spotka tylko raz. - Czy mog... sir... na swko? Matt pokiwa gow i wysoki mczyzna wspi si na gr. Rzadkie przepocone wosy kleiy mu si do czaszki. Przeczesa je lew doni, jakby szuka kapelusza, ktry trzyma w prawej rce. Zauwaywszy, e wszyscy na mostku nosz hemy albo czapki, naoy i swoje nakrycie gowy. Potem zerkn jeszcze na przedni pokad, gdzie kilku marynarzy rzucao liny rozbitkowi na odzi i przekonywao go gestami, eby zapa si ktrej. - Wielkie nieba - rzek przybysz. - Niewyobraalne. Ten Japoczyk musia przej pieko, ale wci nie chce si podda. Przypuszczam, e nie ma pan na pokadzie nikogo, kto by mg si z nim porozumie? Nie, oczywicie, e nie. Matt spojrza na inyniera i unis brew. Ju wczeniej zauway, e mczyzna ma dziwny zwyczaj odpowiada sobie na wasne pytania. - Zaskocz pana, panie Bradford, ale mamy na pokadzie kilku starych Chiczykw. Niektrzy mogli nauczy si troch japoskiego. - Naprawd? Ostatecznie jednak tumaczem nie zosta aden z marynarzy, ktrzy suyli u wybrzey Azji, ale porucznik Mallory, pilot towarzyszcy kapitanowi Kaufmanowi. Wypowiedzia kilka zda, ktre dla Matta mogy by rwnie dobrze japoskim co jzykiem Marsjan, niemniej uparty rozbitek cisn w kocu resztk wiosa do morza i zapa lin. Matt spojrza na Garretta. - Prosz da naszym ludziom jak bro, zanim wcign Japoczyka na pokad powiedzia. - Gdzie pan si nauczy japoskiego, panie Mallory?! - zawoa, wychylajc si przez reling. - Wychowaem si w poudniowej Kalifornii, sir! - odkrzykn mody oficer. - Moja rodzina miaa tam plantacj pomaraczy! Zatrudnialimy wielu Japoczykw! - Dlaczego nie chcia zapa liny?! - Powiedzia, e okryby hab swoich przodkw, gdyby si podda! - Dure! Nie widzia, co stao si z reszt?! - Matt pokrci gow. - A jak go pan przekona?! Mallory zawaha si. - Nie przekonaem go, sir! Ale zgodzi si, ebymy uratowali jego oficera, skoro jest nieprzytomny i nie moe o sobie decydowa! Powiedziaem mu, e pozwolimy mu pniej

popeni samobjstwo, jeli bdzie chcia! - Jezu - mrukn kto. Mat Sonny Campeti zjawi si na pokadzie dziobowym z kilkoma springfieldami i szybko rozda wszystkie oprcz jednego, ktry zachowa dla siebie. Podczas gdy trzech marynarzy wycigao rozbitka, reszta cofna si, trzymajc bro w gotowoci. Przytomny Japoczyk balansowa w tym czasie na kilu odzi, zerkajc co chwila na bezwadn posta lec obok niego twarz do gry. Mczyzna mia na sobie granatowy mundur. d uderzya w burt niszczyciela i na d posza kolejna lina. Przytomny zapa j z wpraw i szybko obwiza towarzysza pod pachami. Potem wsta i odsun si, ponownie apic rwnowag. Marynarze zaczli wciga rozbitka. Pozostay na odzi nie spojrza na niego wicej, tylko usiad i schowa gow w doniach, wplatajc palce we wosy. Przejty Gray spojrza pytajco na Matta. - yje?! - odezwa si kapitan przez tub. Gray pooy palce na szyi mczyzny i przytakn. Nie liczc maej rany gowy, rozbitek wydawa si by w dobrym stanie. - Zabierzcie go do mesy! - zawoa Matt. - Ma by pod stra! - Aye, aye, sir! - A co z tym drugim?! - spyta Mallory. - Nie wiem! Moe by go zapa na lasso?! Japoczyk czy nie, nie godzi si go tak zostawia! - Niech to! - zakrzykn Courtney Bradford, ktry sta obok Matta i wpatrywa si w morze. Kapitan obrci ku niemu gow, a potem spojrza tam gdzie on. Woda pod odzi robia si coraz ciemniejsza i nagle spod powierzchni wystrzelia bestia, ktr widzieli wczeniej. Ta sama albo taka sama. Krokodyla paszcza zatrzasna si na przewrconej szalupie. Stworzenie byo naprawd wielkie! Matt ocenia dugo odzi na dwadziecia pi do trzydziestu stp, a szczki byy niemal rwnie dugie. Gdy deski poszy w drzazgi, zbiska zahaczyy o nog japoskiego marynarza. Matt usysza jego krzyk, bardziej blu ni przeraenia. Zaraz potem rozbrzmia oguszajcy werbel karabinw maszynowych znad mostka, wczyy si rwnie karabiny ze rdokrcia. Strzelali take stojcy na pokadzie marynarze i Matt pomyla, e moe ktra kula oszczdzi cierpienia upartemu Japoczykowi, jednak w rozpryskach wody trudno byo cokolwiek dojrze. Bestia szarpna si i uderzya o burt tak silnie, e kapitan musia zapa si relingu. W kocu znikna, machajc energicznie petwami i wzbijajc kolejne fontanny wody. - Niech to! - powtrzy Bradford, ktry jeszcze chyba nie uwierzy w to, co zobaczy.

Matt te zastyg na chwil, ale szybko si ockn. - Niech kto sprawdzi poszycie! - zawoa do ludzi w dole. - Mocno nas rbn. Przez chwil nikt si nie porusza, w kocu bosman przerwa ten stan. - Dalej, dziewczynki! - wrzasn. - Kapitan wyda rozkaz! Nie gadajcie, ecie nigdy nie widzieli, jak potwr morski poera Japoca! Matt odwrci si i na drewnianych nogach podszed do swojego krzesa. Siadajc, stwierdzi, e soce cakiem ju si schowao za horyzontem. Zdj czapk i pooy j na kolanach. Mia wraenie, e zuy tego dnia adrenalin przewidzian na ca reszt jego ycia. By potwornie zmczony. W kocu westchn i otar twarz. - Panie Tolson, wracamy do Mahana - powiedzia. - Moe uruchomili ju maszyny. Odwoa alarm bojowy, ale karabiny maszynowe maj by obsadzone. - Ziewn potnie i spojrza na ludzi wkoo. Jego podkomendni jeszcze nie doszli do siebie. - Co za wariacki dzie - wyszepta.

Rozdzia 3
Ca noc pynli na poudnie z prdkoci dwudziestu wzw. Na kadym z niszczycieli sprawne byy po dwa koty i mogliby wydusi z maszyn sporo wicej, ale przy licznych uszkodzeniach kadubw musieli bardzo uwaa. Ekipy naprawcze daway z siebie wszystko, starajc si wykona prace, ktre normalnie powierzono by stoczni. Pozbawione nitw powyginane blachy docinito do siebie belkami rozporowymi. Czekaa ich jednak daleka droga i Matt zastanawia si nawet nad powrotem do Surabai, jednak przy tak wielkiej aktywnoci przeciwnika zapewne nigdy by tam nie dotarli. Mieli do paliwa, eby doj na Cejlon, gdzie pierwotnie si udawali, poniewa bya tam stocznia mogca przyj Exetera. Teraz, gdy krownik zaton, najlogiczniejszym celem wydawao si Perth w Australii, do ktrego popyny ju wczeniej ich siostrzane jednostki. Noc bya bezchmurna, ale ksiyc nie dawa wiele wiata. Starczao go akurat, eby Mahan mg si utrzyma w ich kilwaterze. Matt wspczu swojej wyczerpanej i nie do licznej teraz zaodze. W bitwie stracili ponad dwudziestu polegych, omiu zastao powanie rannych. Mahan, z ponad szecioma dziesitkami zabitych, znajdowa si w jeszcze gorszej sytuacji. By pywajc kostnic. Najwicej ofiar spowodowa wybuch cikiego pocisku, ktry cakowicie zdemolowa mostek. Reszt polegych mier dosiga w tylnej nadbudwce oraz w kotowni. W sumie niszczyciel przetrwa tylko cudem oraz dziki temu, e podszed na tyle blisko do Amagiego, i krownik nie mg uy przeciwko niemu artylerii gwnej. No i by jeszcze szkwa, oczywicie. Matt niespokojnie poruszy si na krzele, wracajc do tego wspomnienia. Na dodatek potem pojawia si ta dziwna ryba, potwr morski waciwie. Niepokojcy by take brak cznoci radiowej. Po dokadnym sprawdzeniu urzdze nie znaleli w nich adnej usterki, ale w tym stanie, zmczeni i niewyspani, na pewno co przeoczyli. Jasne, tak wanie musiao by. Matt szeroko otworzy oczy i potrzsn gow, eby odpdzi nerwowe myli. Niewiele to dao, bo po chwili gowa opada mu powoli na pier. Zaraz zacznie si pnocna wachta, pomyla leniwie. Wreszcie kto bdzie mg si wyspa. Biedny Richard. Cay dzie w bocianim gniedzie tylko po to, eby zgin w ostatniej chwili walki. Wykona swj obowizek, ale nie zobaczy potwora morskiego. Jim te

nie, tak jak i wszyscy na tym drugim okrcie. Mieli szczcie. Przynajmniej nie bdzie nawiedza ich w koszmarach sennych. Ja ju go widz, chocia jeszcze nie zasnem. Zachrapa lekko. Garrett przej okrt. Donie i szyj mia obwizane bandaami. Podszed cicho do kapitana i stan obok, pilnujc, eby Matt nie spad z krzesa. Porozumiawszy si spojrzeniem z innymi, pooy palec na wargach. Matt obudzi si szarym i mglistym witem. Zamruga, przetar wci zasypane piaskiem oczy i rozejrza si. Obok sta porucznik Dowden i rozmawia cicho z bosmanem. Kapitan zirytowa si, e pozwolili mu zasn, zaraz jednak poczu ukucie winy, e sam do tego dopuci. Potem przysza rezygnacja. Moe i dobrze, pomyla, przynajmniej bd mia wicej siy na nowy dzie. - Kawa? - wychrypia. Zanim sowo wybrzmiao do koca, tu obok pojawi si Juan Marcos z parujcym kubkiem w doni. Juan by stewardem oficerw i jedynym Filipiczykiem, ktry nie zszed z okrtu, gdy opuszczali archipelag. Mona byo go zrozumie. Umiechn si, gdy kapitan wzi kubek i skin gow w podzikowaniu. - Dobra - powiedzia Matt, ostronie upiwszy yk. - Bardzo dobra. Najlepsza kawa, jak zrobie, Juan. - Ale, kapitanie Reddy, ja jej nie zrobiem - odpar ze smutkiem Filipiczyk. Matt spojrza na Graya, ktry nagle odwrci gow. - C... wanie si obudziem i to moja pierwsza kawa - zacz si tumaczy. - Moe bardziej mi smakuje, bo naprawd jej potrzebowaem. Bosman zakaszla, eby zamaskowa chichot. Juan naprawd bardzo o nich dba, zwaywszy na to, jak mao mia do dyspozycji. Nikt nie chcia go urazi, niemniej rzeczywicie do kawy mia do specyficzne, wrcz rzadko spotykane podejcie. - Nie, kapitanie Reddy - powiedzia Juan oficjalnym tonem. - Ta kawa jest naprawd dobra, lepsza ni moja. Jedna z pielgniarek j zrobia - doda takim tonem, jakby oczekiwa w kubku trucizny. - Skoro si pan obudzi, przynios niadanie. Niezrwnane niadanie! - Nie wtpi - rzek Matt z umiechem. - Jestem diablo godny. Filipiczyk wyprostowa si godnie i opuci mostek. Matt spojrza na Graya i unis brwi, bosman za pokrci gow. Potem spojrza ku rufie. - Dzielnie si nas trzyma - skomplementowa Mahana. Matt ledwie dostrzega sylwetk niszczyciela majaczc w rowej porannej mgle. Wsta i rozprostowa ramiona. Czu si jak wypluty, chocia nie odnis adnych obrae poza

drobnymi skaleczeniami od stuczonego szka. - Gdzie jestemy? - zapyta. Dowden podszed do stou nakresowego, Matt i Gray doczyli do niego, eby spojrze na map. - Tutaj, sir - powiedzia oficer, wskazujc palcem. - To nasza przybliona pozycja. Matt zerkn na map i unisszy gow, wbi spojrzenie w horyzont. By moe si myli, ale mia wraenie, e daleko przed nimi rozciga si jaki ld. - Wolabym nie przechodzi cienin Lombok czy Bali za dnia - powiedzia. - Jeli Japoczycy s te przed nami, tam najatwiej mogliby nas zatrzyma. Malaje nie daj wikszego wyboru drogi. Mimo caej doby marszu jestemy tak naprawd ledwie trzysta mil od punktu wyjcia. Wci mog nas dopa. - Racja, sir - zgodzi si bosman. - I to bez okrtw - doda, pokazujc na map. - Kilka samolotw tutaj, kilka tutaj i musz nas zauway. Za sabo sterujemy, eby uchyli si przed bombowcami nurkujcymi. Matt potar szczecin na brodzie i z namysem pokiwa gow. - A to co? - spyta, wskazujc na skrawek ldu przy pnocno-wschodnim wybrzeu wyspy Bali. Dowden pochyli si nad map. - To... wyspa Menjangan - powiedzia. - Duga na jakie dwie mile, moe troch wicej. Wedug mapy midzy ni a Bali jest kana eglugowy szeroki mniej wicej na mil. - Moe bymy tam weszli i przyczaili si na cay dzie, eby cienin Bali przej noc? zastanowi si gono Matt. Dowden nie wyglda na przekonanego, ale Gray powanie si nad tym zastanowi. - To sporo wody - stwierdzi w kocu. - Sto czterdzieci stp w d i trzysta pidziesit po bokach. Prd do przyjcia. - Spojrza na Matta. - Sam wolabym nie przechodzi cieniny Bali noc, bo jest bardzo wska, ale by moe Japoczycy dojd do tego samego wniosku. Dobry pomys, kapitanie. - Moe, ale z drugiej strony wiemy, e Japoce s ju na Bali - rzek Matt. - Po przegranej w cieninie Badung nie mielimy ju jak ich powstrzyma - westchn. - Szkoda, e tak wyszo. Teraz wszystko zaley od tego, jak bardzo si umocnili. Ich pierwszy rzut by nieliczny i obsadza gwnie lotniska. - Zastanowi si. - To dua wyspa, a oni wyldowali po jej drugiej stronie. W najgorszym razie mogli tu wysadzi kilku obserwatorw, ale nie sdz, eby marnowali czas na dozorowanie cieniny przy Menjanganie. Nic by im to nie dao. Dowden pokiwa gow. Wiedzia, e w przeciwnym razie czeka ich dzienne przejcie

podwjnie niebezpiecznego akwenu. - Przeczekamy tu dzie - zdecydowa Matt. - Bdzie okazja zaata kilka dziur. Ja popyn do Jima, eby na wasne oczy zobaczy, w jakim stanie jest Mahan. - Zapatrzy si na map. - Ciekawe, czy znajdziemy dobre miejsce przy brzegu. Na wielu z tych wysepek dungla schodzi do samego morza. To byoby idealne, ale trafiaj si te cakiem nagie wyspy wulkaniczne. - Spojrza pytajco na obecnych. - Nigdy tam nie byem - doda, lecz Dowden i Gray pokrcili gow. - Polijcie po pana Bradforda. Moe on bdzie co wiedzia. - Tak jest, sir. Bosman poszed za Mattem na skrzydo mostka, gdzie stanli w milczeniu, patrzc na Mahana. - Swoj drog jak tam nasi pasaerowie? - spyta Matt. Gray unis brew i parskn. - Chwilowo byem troch zajty - odrzek - i daem im odetchn od mojej obecnoci. Matt zachichota. - Nie jeste tylko bosmanem, ale i szefem! Masz wiedzie o wszystkim, co si dzieje na pokadzie. Gray chrzkn enigmatycznie. - Tak jest, sir. Porucznik Mallory straci na wadze. Pomaga nosi amunicj i gdyby nie on, przypuszczam, e musielibymy zostawi obu tych tkw. Kaufman si narazi. Przez cay dzie wyrasta, gdzie go nie posiali, i prbowa mwi ludziom, co maj robi. W kocu Campeti da mu pocisk do czterocalwki i kaza zanie go do dziaa numer jeden. Zagrozi mu, e albo posucha, albo wpakuje mu ten pocisk w spodnie i tak wyrzuci za burt. Matt rozemia si, ale zaraz poczu zo na samolubnego idiot, ktry przeszkadza jego ludziom w czasie walki. Zmusi si do zachowania spokoju, zdumiao go jednak, jak szybko wezbraa w nim ta wcieko. - A pielgniarki? - zapyta. - Syszaem, e jedna zgina. Gray pokiwa gow. Schowa rce do kieszeni, zaraz jednak je wycign. - Tak jest, sir - odpar z prawdziwym alem. - Na dodatek bya pikna. Leslie Runnels albo Ranells czy jako tak. Pomagaa Docowi i Rodriguezowi, gdy oberwali. Rodriguez ma niedu ran nogi. Wyjdzie z tego, chocia ledwo udao si zatamowa krwawienie. Chyba przecita arteria. - Zamilk na chwil i pokrci gow. - Ten pocisk, ktry zabi Doca i pielgniark, chybi go o wos. Reszta dziewczyn zaraz si wszystkim zaja, a ich porucznik, nazywa si Tucker, obja dowodzenie. Widziaem j w akcji, gdy przynosiem rannych. Wkoo dym i krew, cigle co trafiao w okrt, a ona cia, szya i wydawaa rozkazy jakby

nigdy nic. Nie wiem, jak bymy sobie bez niej poradzili. Na pewno stracilibymy wicej ludzi. Bya caa masa rannych, a im zabrao jedn z nich. - Bd musia jej podzikowa - powiedzia Matt i gboko westchn. - Wszystkim im podzikuj. - Nie znam dokadnej listy ofiar. Potrzebne mi kompletne wykazy ze wszystkich dziaw. Bdzie wiele listw do napisania... Courtney Bradford wybra ten moment, eby wspi si do nich po schodni. - Domylam si, e potrzebujecie panowie pilota znajcego te tajemnicze morza? Bez wtpienia potrzebujecie i macie mnie. ycie morskie wok Menjanganu jest po prostu niesamowite! Naprawd wspaniae! Nie ma adnych pycizn, tylko opadajce rwno urwisko z mnstwem dziwnych stworze, ktre na nim przemieszkuj. Gdy raz zapuciem sie, sam ledwie uwierzyem w to, co wycignem. - Zgadza si - odpar zaskoczony Matt. - Ale nie bdziemy mieli czasu na ogldanie tych dziww. Zapomniaem, e jest pan przyrodnikiem. - Naturalist, drogi chopcze. To takie moje hobby. Kiedy napisz o tym ksik. Caa ta wojna jest mi bardzo nie na rk! - A co waciwie robi naturalista? - Bada przyrod, prosz panw. Moe to zbyt grnolotne okrelenie, ale dobrze do mnie pasuje. Przyrodnicy skupiaj si zwykle na jakiej wybranej dziedzinie, ja natomiast zajmuj si wszystkim po trochu. Moja ksika te nie ma by o niczym konkretnym, zamylam j raczej jako gos w dyskusji o rnorodnoci fauny tych okolic. Rozmawiajc, przeszli pod dach i caa wachta zacza wyciga uszy, ciekawa, co mwi dziwny Australijczyk. - Prosz powiedzie, panie Bradford - odezwa si Matt powanym tonem - czy prowadzc swoje studia, sysza pan kiedykolwiek o... - Zawaha si, szukajc waciwego okrelenia. Z jakiego powodu potwr morski wyda mu si nie na miejscu. W kocu wspomnia o stworzeniu. - Zapomniaem spyta pana o to wieczorem. Bradford spojrza na niego i pozostaych. - Nie, kapitanie - odrzek cicho. - Nigdy. Ani o podobnej awicy ryb! Chyba e, oczywicie... - Przerwa i poprawi kapelusz, masujc przy tym palcami czoo. - Sysza pan kiedykolwiek o plezjozaurach? - spyta z wahaniem. Matt zmruy oczy, nie wiedzc, o czym mowa, i Gray pokrci gow. - To fascynujce zwierzta. Szczeglnie ciekawy okaz znaleziono kiedy w pobliu Queensland i nazwano bodaj kronozaurem. Mia eb wielki prawie na osiem stp! Teraz syszeli go ju wszyscy, a pobudzony Bradford coraz bardziej zapala si do

tematu. - Musia by straszny! - cign. - Dugie, masywne petwy i paszcza pena zbw! Drapienik rwnie grony jak orka. Musia pan o nim sysze! Matt umiechn si i pokrci gow. - Nie. Dobrze jednak, e kto go nazwa. Teraz wiemy, co przydarzyo nam si zobaczy. Musz by jednak wyjtkowo rzadkie, bo inaczej byoby o nich gono. Bosman spojrza na Bradforda sceptycznie, jak na wdkarza bajajcego o taakiej rybie. - Su w marynarce niemal tak dugo jak ten okrt - mrukn - i nigdy nie syszaem o adnych plezjorazach czy jak to si nazywa. Bradford wyglda na zdumionego niczym sowa, ktra obudzia si, wiszc na gazi, miast na niej siedzie. - Nie, nie rozumiecie! - powiedzia. - To w adnym stopniu nie mg by kronozaur. Te stworzenia wyginy dziesitki milionw lat temu! Matt zerkn na Bradforda i westchn. Do mia tych zagadek i wolaby unikn nowych. - Cakiem wyginy? - spyta ponuro Gray. Bradford energicznie pokiwa gow. - Ot to - powiedzia. - Ju ich nie ma. Nie chciaem sugerowa... - Hmm - odezwa si Matt. - C, rozumiem, e ma pan sporo do roboty, bosmanie? Dobrze. Panie Bradford, zamierzamy schowa si midzy Bali i wysp Menjangan i przeczeka tam do zmroku. Chciabym, eby by pan przez jaki czas w pobliu, gdybym mia jakie pytania. - Skin obu mczyznom gow i zszed po schodni. Dobieg go jeszcze komentarz bosmana: - Jeli jeszcze raz nazwie pan naszego kapitana chopcem, wrzuc pana w spienion wod za ruf! Mimo zatroskania Matt nie zdoa opanowa umiechu, syszc, jak Bradford na zmian protestuje i przeprasza. Gray myli, e to zwyka bujda, przebiego mu przez myl, ale czy rzeczywicie? Co przecie poaro tego Japoczyka. I to na naszych oczach. Z drugiej strony naukowcy co rusz odnajduj jakie zwierz, ktre mieli za cakiem wymare. Moe to wanie taki przypadek? Na platformie kontroli ognia wymieni pozdrowienia z porann wacht, ktra przygldaa si rosncemu przed nimi ldowi. Brzegi obu wysp spowijaa mga, nie bya jednak zbyt gsta. Owszem, rzadkie zjawisko na tych morzach, nie powinno jednak utrudnia nawigacji i mogo ukry ich przed samolotami. Po chwili wrci na mostek.

Mahan trzyma si blisko, gdy bez wikszego trudu i z paroma tylko podpowiedziami Bradforda weszli do cieniny. Bosman pomiata na dziobowym pokadzie marynarzami przydzielonymi do obsugi ocalaej kotwicy. Gdy j rzucono, dwie motorwki, po jednej z kadego niszczyciela, popyny z linami na brzeg wyspy. Caa wachta patrzya niespokojnie, jak znikaj we mgle. - Mam nadziej, e rozkaza pan, by nie wchodzili do wody? - odezwa si nerwowo Bradford. Matt spojrza na niego. - Myli pan, e moe tu by wicej tych ryb? - zapyta. Australijczyk pokrci gow. - W ogle nie powinno by - odrzek. - Gdziekolwiek. - Niech si pan nie przejmuje - mrukn Matt zgodnym tonem. - Po tym, co si wczoraj zdarzyo, woda nikogo nie skusi. Kotwica trzymaa mocno, ale Matt wola przecign cumy do brzegu, eby mogli zamaskowa okrty zieleni. Dokoa byo dziwnie cicho. Huk palnikw osab do lekkiego szumu, agodne fale chlapay lekko o kadub. Ludzie wynieli z dou cienkie materace i rozoyli je na pokadzie, eby cho jedn noc spdzi na wieym powietrzu. Inni wci pracowali nad usuwaniem uszkodze. Matta zawsze uderza ten kontrast. Jego zaoga bya zdolna do dugotrwaego wysiku i aktw wielkiej odwagi, gdy moga naprawd swobodnie wypoczywa. Wielu z krccych si po pokadzie ludzi, ktrzy szukali miejsca na rozoenie swoich materacy, byo na nogach przez trzydzieci sze godzin albo i wicej. Ci, ktrzy teraz pracowali, w wikszoci podapali troch snu w nocy. Dwaj marynarze, ktrzy wyszli wanie z dou, zmruyli oczy przed mdym jeszcze wiatem poranka. Pod warstw potu i brudu byli bladzi i Matt dopiero po chwili pozna, e to ci dwaj zwani Myszami. Nie pamita, eby kiedykolwiek wczeniej wychodzili z kotowni. Rozejrzeli si dokoa, troch jak prawdziwe gryzonie, ktre przegryzy si przez cian do nieznanego im pokoju, w kocu wspili si na nadbudwk na rdokrciu i schowali za magazynkiem amunicyjnym dziaa numer dwa. Pewnie zasnli, nim na dobre si uoyli. Matt pomyla, e ekipy naprawcze oraz caa maszynownia oberway w tej bitwie najbardziej. Doczy do porucznika Dowdena, ktry wypatrywa obu posanych na brzeg motorwek. Ich sylwetki ciemniay niewyranie w lekkiej mgle obok przybrzenych ska, nic jednak tam si nie poruszao. Sama wyspa krya si w oparze, mieli jednak wraenie, e jest gsto poronita. Matta naszy ze przeczucia, ale zaraz je odpdzi. Jego ludzie szukaj najpewniej

drzewa do duego, eby utrzymao cum. Moe potrwa, zanim znajd odpowiednie. Nagle od wyspy dobieg przytumiony odgos strzau. Obaj oficerowie unieli lornetki. Zaraz potem rozlegy si trzy kolejne strzay. - Przygotowa prawoburtow trzydziestk! - krzykn Matt. - Nie otwiera ognia bez rozkazu! Kto zdj brezent z karabinu maszynowego i zaoy now tam amunicyjn. Stanowisko obsugiwa mat Dennis Silva, zwykle przypisany do dziaa numer jeden. By prawdopodobnie najlepszym strzelcem na pokadzie, poza tym jednak sprawia sporo kopotw. Na pokadzie zawsze kompetentny i profesjonalny, na brzegu okazywa si nieprzewidywalny, wrcz szalony. Matt najchtniej zakazaby Silvie opuszczania okrtu, ale wtedy zaczby si samowolnie oddala, co zdarzao mu si ju wczeniej, i narobiby jeszcze wikszych kopotw. By ich wasnym Herkulesem, kim cennym, ale wymagajcym specjalnej opieki. Teraz Silva spoglda na odzie z doni na spucie karabinu, ktrego lufa celowaa jednak cigle w niebo. Jeden z jego pomocnikw, Tom Felts, trzyma tam amunicyjn. - Widz ich! - zawoa Dowden, wskazujc na kilka wyaniajcych si z mgy postaci. Dwaj ludzie pomagali i trzeciemu. Dotarli do motorwki i szybko zepchnwszy j na wod, zaadowali si do rodka. Matt usysza jeszcze kilka strzaw i reszta grupy dobiega do drugiej odzi i te pospiesznie odbia. Zakaszlay uruchamiane silniki i obie motorwki pomkny w stron Walkera. - Nie wiem, do czego oni strzelali, ale pilnuj brzegu! - zawoa Matt do Silvy. - Tak jest, sir. Kilka minut pniej motorwki dobiy do burty niszczyciela i marynarze wspili si na pokad, taszczc rannego towarzysza, ktry ze zdumieniem ujrza, e czekaj ju na niego dwie pielgniarki. Bosmanmat Carl Bashear, ktry dowodzi oddziaem, przystan przy nich i zamieni par sw. Potem skierowa si na mostek. - Nie udao nam si uwiza lin, skipper - powiedzia, oddychajc ciko. Ciemne wosy mia sklejone potem. Mimo mgy temperatura sigaa dwudziestu szeciu stopni, swoje robia te dua wilgotno powietrza. - Tyle sam widz - rzek Matt. - Co si stao? Kto jest ranny? - Tam byy jaszczury, sir - wyrzuci z siebie Bashear. - Wielkie jaszczury. - Niemoliwe! - parskn Bradford. Matt uciszy Australijczyka spojrzeniem. - Jakie jaszczury? - zapyta. - I do czego strzelalicie?

Bashear zaczyna si wreszcie uspokaja. - Nie wiem jakie, skipper, ale byy. Rozdzielilimy si, eby poszuka dobrych drzew do lin na przysta. Wtedy Leo Davis zacz si nagle drze, e co go zapao. Pobiegem z Vernonem i Scottem, no i faktycznie. Jaki dziwny jaszczur cign go za nog gdzie w zarola. - Ale... ale... - zacz bliski wybuchu Bradford, lecz Matt ponownie go uciszy, tym razem ruchem doni, i kaza Bashearowi kontynuowa. - Tak jest, sir, dzikuj, sir. Tak czy owak, gdy zobaczylimy, e ten jaszczur chce pore starego Davisa, zaczlimy strzela do stwora. Ja i Scott mielimy karabiny. - Przerwa na chwil i ykn coli, ktr poda mu bosman. - No to go puci i rzuci si na nas. Strzelalimy dalej i jestem pewien, e go zabilimy. Potem wzilimy Davisa i ruszylimy z powrotem do odzi, ale nagle dokoa pojawio si wicej tych jaszczurw i do nich te musielimy strzela. Ledwie nam si udao, bo nie mielimy zapasowych naboi, a te jaszczury byy naprawd wielkie. - Niemoliwe! - nie wytrzyma Bradford. - Jedyne jaszczury zdolne zaatakowa czowieka yj na wyspie Komodo, ktra ley dwiecie mil morskich std. Wystpuj tylko tam i jeszcze na paru przylegych wysepkach. Nigdzie wicej, a na pewno ju nie na Menjanganie! Wielki Boe, co ty opowiadasz, czowieku? Byem tu ju kiedy i nie spotkaem niczego podobnego. Nie sdz, eby yy tu nawet jakie mniejsze drapieniki. Bashear spojrza zimno na Australijczyka. - Nazywa mnie pan kamc? - zapyta. - Te jaszczury z Komodo... - wtrci zaraz Matt. - Smoki, sir - przerwa mu Australijczyk. - Tak je nazywamy. Smoki z Komodo, po acinie Varanus komodoensis. - Mniejsza o to - rzuci Matt. - Dla mnie mog nawet zion ogniem, ale chc wiedzie, czy s jadowite. Jeden z moich ludzi zosta pogryziony. Bradford zamruga, zapominajc o wzburzeniu. - Istotnie - przyzna. - S jadowite, i to bardzo, a raczej ich lina jest silnie toksyczna. Zapewne dlatego, e w ich paszczach yj cae kolonie bakterii... Bashear nie czeka na cig dalszy. - Skipper, za pozwoleniem... - rzek. Matt machn rk, pozwalajc mu odej. Bradford obrci si, przeszed na prawe skrzydo mostka i spojrza na lepiej ju widoczn wysp. Nagle zesztywnia.

- Patrzcie! - zawoa. - Niech mi kto poyczy lornetk. - Porucznik Pruit Barry z artylerii wzruszy ramionami i poda mu szka. - Tam! Tam s dwa! Matt te spojrza. Na play krcia si para nadzwyczaj wielkich jaszczurw. Mierzyy chyba od dziesiciu do dwunastu stp, miay tpe nosy i biczowate ogony. Zeszy niemal do samej wody i spojrzay na oba niszczyciele. - Boe, ale one s wielkie! - wykrzykn Bradford. - Najwiksze, jakie widziaem. A barwa ich skry... Zielona i czerwona. Niezwyke! Nagle jeden z jaszczurw unis si na tylnych nogach, przybierajc niemal pionow pozycj. Sta tak, koyszc bem w gr i w d, jakby apa wiatr. - Boe! - gorczkowa si Bradford. - Kapitanie, musz tam popyn. Prosz tylko spojrze! On stoi! To jaki cakiem nowy gatunek, nigdy wczeniej nie widziany. Wyobraa pan sobie? - cign, obojtny na wszystko. - Prosz pozwoli mi zej na brzeg. Musz przyjrze im si dokadniej. - Czy zapomnia pan ju, gdzie jest, panie Bradford? - spyta w kocu Matt spokojnym gosem, chocia sam nie wiedzia, co o tym wszystkim myle. Australijczyk oderwa wreszcie spojrzenie od play i zerkn na kapitana. Otworzy usta, eby zaprotestowa, ale nagle si opamita. - Oczywicie, kapitanie - odpar ze smutkiem. - Oczywicie. - Westchn. - Przepraszam. Niecodziennie trafia si taki widok. Odkrycie nowego gatunku to bardzo wane wydarzenie. Spojrza z alem na wysp. - Jeszcze jeden pech zwizany z wojn. Matt pokiwa gow ze zrozumieniem. - Chyba wszystkich nas dotkn. - Obrci si do Dowdena. - Raczej nie uda nam si przycumowa okrtw. Zostaniemy na kotwicy. Wszyscy wolni od wachty maj wypatrywa samolotw. Okrt ma by gotowy do natychmiastowego odpynicia. Matt poj z zaskoczeniem, e zwrci si do podporucznika Dowdena, jakby naprawd by on ju pierwszym oficerem na Walkerze. Z braku Jima i mierci innych starszych oficerw by to oczywisty wybr. Dowden by bezporednim podwadnym Jima i czsto wykonywa jego obowizki, czasem naprawd trudne. W zasadzie zbyt mody na to stanowisko, za spraw wojny mia szans zosta penym porucznikiem, zanim jeszcze dopyn do Australii. Matt nie wtpi, e tak bdzie susznie. Poza nim mgby wybra, w kolejnoci starszestwa, oficera zaopatrzenia Alana Lettsa, Garretta bd Spankyego. Dwaj ostatni byli potrzebni tam, gdzie byli, a Letts... mgby rozczarowa. By dobrym czowiekiem i zna swoj robot, ale brakowao mu lotnoci. Walker potrzebowa teraz kogo naprawd dobrego i jasnowosy podporucznik z Tennessee wydawa si najwaciwszy.

Matt pokrci gow i zaj si pozostaymi sprawami. - Moliwe jednak, e samoloty nas nie zauwa - powiedzia. - Bd szuka raczej w cieninie. Wywoajcie aldisem Mahana i spytajcie pana Ellisa, czy bdzie mu pasowao, jeli przypyn do niego za jak godzin. Matt siedzia na koi w swojej maej kabinie i sprawdza palcami rezultat golenia. Troch trudno byo mu operowa brzytw wok drobnych skalecze na twarzy, ale co w kocu z tego wyszo. Usatysfakcjonowany ubra si i spojrza w wiszce nad biurkiem lustro. Tak lepiej, pomyla. Szybki prysznic te pomg, ale wci by zmczony, oczy mia podkrone i zaczerwienione, kleiy mu si powieki. Ponownie usiad na koi i nastawi ucha na gosy dobiegajce z zatoczonej mesy. Gdyby tylko mg si pooy i zdrzemn, cho na minut. Ciasna i niewygodna koja wydawaa mu si teraz najciekawszym miejscem na wiecie. Kto zapuka we framug. - Sir? - odezwa si z wahaniem Garrett. - Jestem - westchn Matt i wsta. Garbic si, wyszed na korytarz i skierowa si do mesy, gdzie czekaa ju wikszo oficerw i szefw sub. Wielu dopiero objo swoje obowizki. Byli te Ellis i obandaowany porucznik Tony Monroe z Mahana. Monroe by pomocnikiem oficera nawigacyjnego i poza Perrym Bristerem, jego gwnym inynierem, jedynym ocalaym z oficerw. Brister pozosta na Mahanie, eby dopilnowa napraw, i dobrze si stao, bo w razie alarmu mia kto dowodzi niszczycielem. Ponadto w mesie byy trzy z pielgniarek oraz obaj piloci. Jako e zabrako krzese, Courtney Bradford opiera si o cian po drugiej stronie pomieszczenia. Juan kry midzy ludmi, napeniajc kubki kaw z dwch dzbankw. Wszyscy byli spoceni, a dym papierosowy ulatywa przez drobne otwory powstae w czasie walki w dwch cianach mesy. W oglnym zamieszaniu nie wszyscy od razu dostrzegli kapitana i dopiero Garrett przywoa ich do porzdku: - Kapitan na pokadzie! Zebrani stanli na baczno i tylko kapitan Kaufman wci niedbale opiera si o grd. Na jego twarzy malowao si pogardliwe lekcewaenie. - Witam panw... i panie - powiedzia Matt, dostrzegszy pielgniarki. Mimo wyczerpania zauway, e s mode i adne. Rozpozna t, ktra przyniosa mu kaw na mostek, i skin jej gow. Inna, pani porucznik, spojrzaa na niego ze szczerym podziwem. W oczach Sandry by modziecem, ktrego niezwyke i trudne okolicznoci zmusiy do nagego przyjcia wielkiej odpowiedzialnoci. Wszyscy wiedzieli, w jakiej sytuacji si

znaleli, a przynajmniej tak im si zdawao, i e ostatnio doszo do wielu dziwnych wydarze. Pod kapitask pewnoci siebie Sandra wyczua lekkie wahanie, ale nie wiedziaa, czy to skutek owych osobliwoci czy tylko ciaru dowodzenia dwoma uszkodzonymi okrtami. Sercem bya z nim. Jako pielgniarka potrafia rozpozna oznaki cierpienia, nawet takiego z zacinitymi zbami. Wprawdzie sam kapitan nie zosta ranny, w jego oczach odbija si jednak bl zaogi. Matt poczu si nieswojo, patrzc w zielone oczy pielgniarki. Odnis wraenie, e spojrzenie dziewczyny wnika w jego dusz, i szybko przenis wzrok na reszt obecnych. - Pierwsza sprawa: stan okrtu - powiedzia, zaczynajc odpraw. - Nie mam jeszcze penego obrazu, ale mamy par, przecieki s pod kontrol i starczy nam paliwa na przejcie z szybkoci dwudziestu wzw do Perth. Musimy jednak bra pod uwag take stan Mahana, dlatego teraz oddaj gos panu Ellisowi. Jim przytakn i odchrzkn. - Dzikuj, skipper. - Rozejrza si po mesie. - Mahan zdrowo oberwa. Nie zaton, ale straci wikszo nadbudwek. Poowa zaogi zgina i jest dwudziestu rannych. Niektrzy powanie. - Dostrzeg liczne zdumione spojrzenia. - Tak, jest gorzej, ni sdzilimy. Wikszo ofiar to obsada mostka i tylnej kotowni. Zginli wszyscy z wachty na mostku i platformy kontroli ognia. Dziaa numer dwa i cztery s w porzdku i moemy z nich prowadzi ogie indywidualny, ale to wszystko. Numer jeden pewnie naprawimy, ale nie sprawdzilimy jeszcze tego dokadnie. - Westchn ciko. - Karabiny maszynowe na rdokrciu te s sprawne, nie bdziemy wic cakiem bezbronni wobec samolotw, ale brak ju torped i wolabym nie przekracza bez wyranej potrzeby szybkoci pitnastu wzw. Przednia kotownia jest w porzdku i mona by wycisn wicej, ale... - Wskaza na smugi wiata wpadajce przez podziurawione burty - sami rozumiecie. Tak czy owak Mahanowi brakuje ludzi. Zostao ze czterdziestu w peni sprawnych, nie liczc tych, ktrych wziem ze sob. Ale jedno jest pewne: damy sobie rad. Zrobimy, cokolwiek pan rozkae, kapitanie. Tyle e musimy pamita o naszych sabociach i lepiej, eby udao si unikn walki. Umiechn si. - Zwaszcza takiej jak wczoraj. Jego sowa wywoay nieco chichotw, ktre jednak szybko ucichy. Wszyscy pamitali, jakie niwo mier zebraa poprzedniego dnia. - A jaki jest stan rannych? - spyta Matt. - W wikszoci stabilny, ale przydaaby si pomoc. Nasz farmaceuta nie yje, a chirurg goni resztkami si. Matt pokiwa gow i spojrza na grup pielgniarek. Teraz zauway, jaka jest

zrnicowana. Ta, ktra przyniosa kaw - wiedzia ju, e nazywa si Karen Theimer wydawaa si nerwowa i nadwraliwa. Nieustannie mrugaa i niespokojnie zaciskaa donie. Siedzca obok niej Pam Cross, jak gosia naszywka na mundurze, bya niemal rwnie drobna jak porucznik Tucker i wydawaa si bardzo pewna siebie, ale jej spojrzenie mwio co innego. Pozostae dwie, Beth Grizzel i Kathy McCoy, byy akurat nieobecne. Jasnowosa pani porucznik wci obserwowaa kapitana, co mona byo zrozumie. Wszyscy na niego teraz patrzyli. Tyle e jej spojrzenie z jakiego powodu niepokoio Matta. Poza tym bya pikna. Zdoa si do niej umiechn. - Pani musi by porucznik Tucker - powiedzia. Wstaa z krzesa. Poniewa kapitan te sta, nie chciaa rozmawia z nim na siedzco. - Porucznik Sandra Tucker, sir - odezwaa si. - Przepraszam, e pani nie przywitaem, gdy zjawia si pani na pokadzie, i przykro mi, e robi to dopiero teraz. Dzikuj pani i pozostaym pielgniarkom za wielk pomoc, ktr panie nam okazay. Chc take wyrazi gbokie wspczucie z powodu mierci podporucznik Ranell. Kilka osb pokiwao gowami, wypowiadajc ciche kondolencje. - Dzikuj, kapitanie Reddy - odrzeka porucznik Tucker. - Te jest mi al Leslie i wszystkich, ktrych stracilimy. Nadal bdziemy suy pomoc ze wszystkich si. - Dzikuj, pani porucznik. Skoro za mowa o pomocy, chciabym spyta, czy kilka pielgniarek mogoby przej na Mahana. - Oczywicie, kapitanie. Sama bym si tam udaa, ale raczej poprosz o to cz moich towarzyszek. Nie, eby robio mi wielk rnic, w jakiej izbie chorych pracuj. Pywajcej czy ledwie pywajcej - dodaa z umiechem. Matt te si umiechn. - Oczywicie. One mog wybiera, pani nie. Potrzeby suby, a zwaszcza mojej zaogi, skaniaj mnie do zerwania z tradycj oraz regulaminami i wyznaczenia oficera medycznego. Sdz, e okolicznoci to usprawiedliwiaj. - Tak jest, sir - odpara Tucker z umiechem. - Niemniej na paskim miejscu zapisaabym to w ksice okrtowej. - Moe. Moe nie - powiedzia Matt i te si umiechn. Umilk na chwil, podziwiajc postaw i spokj dziewczyny. Gray mia racj, pomyla. Ona jest inna. Odchrzkn i zwrci si ponownie do wszystkich. - Kolejna sprawa. Dopki pan Ellis bdzie na Mahanie, zastpuje go tutaj porucznik Dowden. Rick Tolson wykonuje obowizki oficera nawigacyjnego. Larry? Ty i Rick powinnicie dobra sobie zastpcw. Zastanwcie si

dobrze, ale odpowiedzcie jak najszybciej. - Spojrza na Graya. - Co z pokadem? Bosman zmarszczy czoo i zatknwszy donie za pas, odpar: - Jak bya ju mowa, nie toniemy, jednak te brakuje mi ludzi. - Obsada pokadu zajmowaa si normalnie ogln konserwacj i suya jako otwarta rezerwa siy roboczej. Gray spojrza na Ellisa, ktry podebra mu sporo marynarzy, jednak nie byo to spojrzenie oskarycielskie. - Wszystkie przecieki s pod kontrol. Zaatalimy wikszo szpar, chocia na pewno nie tak dobrze jak stocznia. Nie mamy te jak uzupeni brakujcych nitw. Szczliwie wszystkie wiksze otwory znajduj si nad lini wodn i jeli nie trafimy na trudne warunki, bdzie dobrze. Nad tymi dziurami te pracujemy, ale to powolna robota. Niektre s naprawd spore i nie mamy czym ich zaata. Brak wolnych arkuszy stali. Gdybymy mieli czas, moglibymy wykroi je ze szcztkw nadbudwki Mahana, ale to bdzie musiao poczeka. Sdz, e wszystko co pod lini wodn ma pierwszestwo. Matt pokiwa gow. - Dobrze. Co jeszcze? - Prawie nic - odrzek bosman. - W raporcie wpisaem jeszcze z tysic drobiazgw, ale to niemal te same bolczki, ktre odczuwalimy na co dzie, tyle e pomnoone przez dziesi. - Panie Garrett? - zapyta Matt. Porucznik Garrett mia ju porzdnie zabandaowan szyj. Szczliwie nie odnis adnych powaniejszych obrae. Odchrzkn nerwowo i mat musia opanowa umiech. Podczas caej akcji Garrett by wcieleniem opanowania, ale teraz, gdy mia wystpi przed wikszym gronem, zachowywa si jak stremowany chopak. - Tak... artyleria gwna jest sprawna, ma czno z kontrol ognia. - Wzruszy ramionami. - Ale zosta zniszczony dalmierz. Wielki odamek po prostu zdj go z podstawy. Tyle e ju wczeniej by niesprawny. Podrczne magazyny amunicji zostay uzupenione. Co jest nie tak z pidziesitkami, ale mat Silva powiedzia, e upora si z tym do popoudnia. - Niech si zwija - rzek Matt. - Stanowi poow naszej obrony przeciwlotniczej. Jak z torpedami? To dziaka Sandisona, prawda? - Zgadza si. Cigle nie wiem, w czym problem. Moe kable czce z wyrzutni? W tej chwili sprawdza po kolei obwody. - I dobrze. W jakim stanie s te dwie torpedy, ktre zabralimy z Surabai? - Nie wiemy jeszcze, dlaczego zostay porzucone. By moe da si je naprawi. Chocia jedna wyglda na mocno poobijan. - Dzikuj, Greg. Niech Sandison informuje mnie o postpach. Teraz maszyny. Spanky,

twoja kolej. - Tak jest, sir. Owszem, oberwalimy, ale wydaje si, e wszystko jest pod kontrol. By moe uda si znowu uruchomi kocio numer dwa. Musimy jeszcze sprawdzi, czy bdzie trzyma wod. Co najmniej dwadziecia wzw. - Matt chcia go dopyta o szczegy, ale inynier jeszcze nie skoczy mwi. - Szczerze mwic, nie wiem, jak nam si udao. Okrt odsuy przecie swoje jeszcze przed wojn. Wyglda jednak na to, e jest lepszy ni mylelimy. Zasuy sobie na nasz wdziczno. Poza tym mielimy chyba wielkie szczcie. Bg nam pomg. Sam tego nie widziaem, ale syszaem, e ten szkwa by jaki dziwny. Nie jestem specjalnie religijny, ale wydaje mi si, e to wanie jego zasuga. Matt opanowa drenie wywoane wspomnieniem szkwau. Z jakiego powodu nie przyszo mu do gowy, e wanie Bg miaby za to by odpowiedzialny, ale kto wie? Spojrza znaczco na McFarlanea, ktry odwzajemni spojrzenie. - No i wiele zawdziczamy naszemu kapitanowi - doda inynier. Rozleg si zgodny pomruk potwierdzenia i Matt poczu, e si rumieni. Nie uwaa, eby zasuy na pochway. Wiedzia jednak, e Spanky jest dobrym oficerem, wiadomym, jak jest wane, by zaoga ufaa kapitanowi. Ufa za mona komu takiemu, kto nie wtpi w swoje siy. Tak zatem doceni gest Spankyego, uzasadniony czy nie. - Dzikuj, panie McFarlane. - Upi yk kawy z kubka, ktry poda mu Juan, i odwrci gow od inyniera. To by jego wasny porcelanowy kubek, ktrego uywa w mesie. Drugi trzyma na mostku. Jak zwykle wpatrzy si na chwil w okalajce naczynie czarne litery KAPITAN - USS WALKER - DD-163. Nabra powietrza i z mieszanymi odczuciami zacz mwi: - Zostaniemy tu na kotwicy cay dzie i zajmiemy si niezbdnymi naprawami. Utrzymywa koty pod par, ale bez dymu. Przez cay czas zdwojone wachty obserwatorw i obsugi kaemw oraz dzia. Wiem, e trzycalwki na wiele nam si nie przydadz, ale widok ciemnych kbkw dymu moe odstraszy samoloty wroga. W nocy sprbujemy z maksymaln szybkoci przej cienin. Mam nadziej, e do tego czasu bdziemy dysponowa torpedami. Jim, wiem, e nie moesz pogania, ale postaraj si, zwaszcza w cieninie. Ellis pokiwa gow. - Bdziemy si trzyma, skipper - zapewni. - Dobrze. Przypomn, my prowadzimy - cign Matt. - Trzymajcie si blisko. Bdzie ciemno, prawie bez ksiyca. Sonar wci nie dziaa, ale nie bdziemy marnowa czasu na zygzakowanie. Cienina zreszt i tak jest za wska. Chyba nawet w obecnym stanie mamy szans j przej, byle szybko i po cichu.

Upi kolejny yk kawy i spojrza na swoich ludzi. Nastpnej kwestii, o ktrej myla, wolaby nie porusza, ale nie mia wyboru. - Zostaa nam ju tylko jedna sprawa - powiedzia i zauway, e kilka osb poruszyo si niespokojnie. - Jak wszyscy wiedz, oprcz zwykych kopotw spotkalimy take co... bardzo dziwnego. Caa zaoga o tym mwi, jakby nie do nam byo wyjanialnych problemw. - Przerwa, aby jego sowa zapady suchaczom w pami. - Z drugiej strony, jeli zaczniecie ucina te rozmowy, niepokj wzronie. Musicie zapewni zaog, e zajmujemy si spraw, cokolwiek to jest, i e oni nie musz si ju tym martwi. Czy jasno si wyraziem? Zebrani przytaknli milczco. - atwiej powiedzie ni zrobi - odezwa si po raz pierwszy kapitan Kaufman. Oderwa si od ciany i pooy donie na stole. - A co z radiem? Matt zazgrzyta zbami. - Wci nie dziaa - powiedzia. - Ja syszaem co innego. e dziaa wietnie, lecz odbiera tylko szumy statyczne. Prbowalicie nadawa? Matt spojrza na niego z niedowierzaniem. - Oczywicie, e nie - odrzek. - To byoby rwnie niebezpieczne jak pomalowanie okrtu na rowo i wpynicie do cieniny w blasku dnia. Wiemy, e midzy nami a Australi s japoskie lotniskowce. Takie meldunki otrzymalimy przed wyruszeniem w rejs, a pniej widzielimy samoloty pokadowe. To znaczy, e przeciwnik jest za i przed nami i atwo mgby ustali nasz pozycj za pomoc prostej triangulacji. Rwnie oczywiste jest, niezalenie od tego, co pan sysza, e radio nie dziaa. W przeciwnym razie co bymy syszeli. Nie wiemy, co si zepsuo, ale co musiao. Nie sdzi pan, e sprawdzenie radia poprzez ujawnienie naszej pozycji nie miaoby sensu? - Matt mwi coraz goniej. - A tak szczerze, kapitanie Kaufman, nawizujc do paskiego wczeniejszego stwierdzenia, jeli nie potrafi pan ukry lku przed zaog, lepiej eby nie krci si pan po okrcie. Twarz Kaufmana okrya si purpur. Rozejrza si i zdumiao go, e wszyscy, nawet pielgniarki, patrz na niego z niechci, nawet wrogo. Tylko obandaowany podporucznik z Mahana zdawa si mu wspczu. Kaufman jednym uchem zowi sowa wyszeptane przez Graya do porucznika Garretta: - Naleaoby go zamkn w areszcie z tym tkiem. Wezbraa w nim wcieko i ju mia si odci, gdy usysza jakie zamieszanie na pokadzie. By moe zaczo si ju chwil wczeniej, ale w gstniejcej atmosferze nikt w

mesie tego nie zauway. Teraz wszyscy zwrcili uwag na tupot ng i podniesione gosy. Do mesy wpad zdyszany i jakby zdumiony Bernard Sandison. - Jestemy atakowani? - zapyta go Matt. - Nie, sir. To nie atak, ale... prosz samemu zobaczy. Cae zgromadzenie ruszyo hurmem na zewntrz. - Przejcie! - zahucza bosman. - Przejcie dla kapitana! Wszyscy oficerowie, w tym take porucznik Tucker, weszli po schodni na mostek. Reszta zebraa si na nadbudwce na rdokrciu, gdzie staa ju wikszo zaogi, albo na lewoburtowym pokadzie. cznie toczyo si tam tylu ludzi, e niszczyciel lekko, ale wyranie si przechyli. Wchodzc na mostek, Matt usysza, jak Gray aja marynarzy, eby wracali do swoich zaj, zanim przewrc okrt. Nic jednak to nie dawao i po raz pierwszy legendarny gniew bosmana poszed na marne. Matt wzi lornetk od Tolsona i spojrza w kierunku wyspy Bali, gdzie wszyscy bez wyjtku wskazywali z wielkim przejciem. Lekko poprawi ostro. Mga na poudniu prawie ju si rozesza i odlegy o nieca mil brzeg by dobrze widoczny. Pasowa do opisw, ktrych kapitan wczeniej wysucha, i kilku widzianych przeze zdj. Za ciemn wulkaniczn pla rozciga si kamienisty teren poronity krzewami. Dalej dywan rolinnoci wznosi si a ku odlegym grom. Matt pamita, e ich stoki maj tarasowy charakter, Bradford te o tym sporo mwi. Teraz tarasw nie byo wida, wszystko inne byo jednak na miejscu. Tyle e wrd zaroli pasy si leniwie stworzenia, ktre wyglday na dinozaury. W pierwszej chwili przysza mu do gowy nieco absurdalna myl, e s dziwnie mae, nie wiksze ni azjatyckie sonie. Miay jednak dugie szyje i smuke ogony wyrastajce z cakiem soniowych korpusw. Wyglday jak artystyczne wizje stworze zwanych brontozaurami. Nagle Matt usysza jaki jk i spojrza w bok. - Niech kto zapie pana Bradforda - nakaza. - Za chwil zemdleje. Jim Ellis podszed bliej i szepn kapitanowi do ucha: - Teraz mam ju pewno, e opucilimy Kansas, skipper. Matt chrzkn niepewnie, patrzc na przedziwne stado zachowujce si jak zwyke bydo, tyle e brontozaury oprcz trawy jady te licie z drzew. - Prawd mwic, czarno-biaa wersja tego filmu bardziej mi si podobaa - szepn lekko drcym gosem Matt. - Wprowadzenie koloru wszystko zepsuo.

Obaj myszowaci wrcili do swojej ciasnej jaskini. Na pokadzie panowao dla nich zbyt due zamieszanie. Woleli zosta przy kotach. Gdy weszli, napotkali spojrzenie jednego z technikw od utrzymywania poziomu wody. - Co tam si dzieje, u diaba? - spyta ich. - Weszlimy na mielizn? Zaraz si przewrcimy? Isak spojrza na niego beznamitnie. - Na Bali s dinozaury - powiedzia, lecz nie rozwin tematu. Potem pooy si wraz z przyjacielem przy grodzi, gdzie woda za burt mile chodzia poszycie. Przykryli si brudnymi kamizelkami ratunkowymi i ponownie zasnli. Na caym okrcie ludzie wracali do swoich obowizkw albo prbowali troch odpocz. Niektrzy rozgadani i nakrceni, inni w milczeniu zastanawiajcy si, co te znacz te wszystkie tajemnicze zjawiska. Kilku niemal wpado w panik i trzeba ich byo stanowczo uspokoi, wikszo jednak przyja nowin z caym dobrodziejstwem inwentarza. Ot, jeszcze jedno dziwo, nastpne do kolekcji. Nie rozumieli, co si dzieje, oprcz tego, e co jest nie tak, ale byli zbyt zmczeni, eby si tym przejmowa. Ludzie z Marsa latajcy na wielkich bkitnych kurczakach te pewnie nie byliby dla nich sensacj. Tyle e pewnie trzeba by ich byo zestrzeli, gdyby podlecieli za blisko. Dennis Silva nalea do tej ostatniej grupy. Obsugiwa lewoburtow pidziesitk na nadbudwce rdokrcia. Koczy j ju prawie skada, gdy zaczo si zamieszanie i jeden z pierwszych dostrzeg dziwne stworzenia. Teraz te jeszcze si im przyglda wraz z paroma innymi marynarzami. Pierwsza grupa brontoczego ju przesza, ale w polu widzenia pojawiay si wci nowe, rwnie dziwne stwory. No i jeszcze jedna gromada takich jak na pocztku. - Ustrzelibym ktrego! - oznajmi Silva. Tom Felts i Paul Stites obrcili na niego wzrok. - A po czorta? - spyta Stites. Silva wzruszy ramionami. - Ostatnio cigle kto do nas strzela i miabym ochot na ma odmian - wyjani. Felts pokrci gow. - Ja tam bym ich nie rusza. Ale... co bdzie, jeli potrafi pywa? Bd chciay nas zatopi. Jakby Japoce nie wystarczali... Stites spojrza podejrzliwie na wod za burt. - Mylicie, e to naprawd dinozaury? - zapyta. - Chyba nie powinno ich by na Bali.

Mylaem, e wszystkie wymary. - Oczywicie, e nie powinno ich tu by - prychn Silva. - W ogle nie powinno ich by. Nigdzie! Oczekiwabym raczej stadka modych tubylczych dziewczt bez koszulek. Stites i Felts spojrzeli ku wyspie. - No to co one tu robi? - Moesz spyta kapitana, chopie. - Silva ju si nie umiecha. - Ale zao si, e i on nie wie. Po raz pierwszy od niepamitnych czasw Sandra nie wiedziaa, co robi. Kompletnie brako jej konceptu, co byo dla niej szczeglnie deprymujce. Widok niezwykych stworze na wyspie zupenie wytrci j z rwnowagi i zachwia jej pewnoci siebie. Wci tkwia na mostku i cho zapewne nie powinna tam przebywa, nikt jej nie poprosi, eby z niego zesza. Nie miaa ju pacjentw w stanie krytycznym, a ciko ranni zostali przeniesieni na wasne koje, gdzie zajmowali si nimi towarzysze wraz z pielgniarkami. Gdyby nie moliwo ataku powietrznego, poprosiaby o zrobienie im miejsca na pokadzie. Wci o tym mylaa, ale przeyty wstrzs nie pozwala jej si skoncentrowa. Zawsze szczycia si tym, e umie trafnie oceni kad sytuacj, bo taka wanie powinna by dobra pielgniarka, ale co takiego...? Co tu si dziao? Spojrzaa na kapitana. Rozmawia oywionym szeptem z kilkoma oficerami. Po pocztkowym podnieceniu zaoga zacza przycicha. Mga ju znikna, wyszo soce i kto mg, szuka cienia. Co rusz jednak ktry z marynarzy spoglda niespokojnie ku wyspie, jakby chcia si upewni, e to, co tam widzia, nie jest zudzeniem. Sandra te przeniosa wzrok na wysp. Dziwne stworzenia wci tam byy. Brzeg wprost si od nich roi. Zadraa. To nie bya gra wyobrani, chyba e wszyscy mieli to samo zudzenie. Obejrzaa si na grup oficerw. Byli wyranie zmczeni, mieli podkrone oczy i te czsto zerkali w stron Bali. Kapitan Reddy wyglda troch lepiej i w godny podziwu sposb skrywa niepewno i obawy, ktre te musia przecie ywi. Gdy usyszaa jego szept, zabrzmia w jej uszach niezwykle spokojnie. Wydao si jej zabawne, e ledwie przed chwil patrzya na niego jak kto bardzo pewny siebie. Teraz sama szukaa u niego wsparcia. Courtney Bradford doszed ju troch do siebie i sta teraz oparty o reling mostka po lewej burcie. Obojtny na cudze rozterki studiowa prehistoryczn menaeri przez lornetk. Sandra podesza do niego. - To naprawd dinozaury? - spytaa cicho. Australijczyk energicznie kiwn gow.

- Oczywicie! Wydaj si niezbyt due w porwnaniu z tym, co znamy z wykopalisk, ale nie mona nazwa ich inaczej. Oczywicie nie powinno ich tutaj by! Sprawdziem mapy i poznaj ten teren. To naprawd jest Bali, braknie tylko tarasowatych pl, co samo w sobie jest bardzo dziwne. Od mojej ostatniej wizyty nie mino jeszcze tak wiele czasu i jestem pewien, e nawet cikim sprztem nie udaoby si zniwelowa tarasw tak dokadnie, eby lad po nich nie zosta. I jeszcze te dinozaury. Nie rozumiem, skd si wziy. - Ale musi by jakie wyjanienie - powiedziaa Sandra. - Przecie one wymary miliony lat temu. Chyba nie sdzi pan... - Nie dokoczya. - Naprawd nie mam pojcia - odpar Bradford. - Moe ten niezwyky szkwa co zmieni? A moe przenielimy si w czasie? - prychn. - Niezbyt w to wierz. Czymkolwiek by szkwa, nie odesa nas w przeszo. Podre w czasie s niemoliwe. Poza tym, gdy Ziemia naleaa do tych stworze, linia brzegowa wygldaa cakiem inaczej, byo te cieplej i wyszy by poziom oceanw. Te wyspy s pochodzenia wulkanicznego i pewnie jeszcze ich wtedy nie byo. A to naprawd jest Bali! Zatem cokolwiek si dzieje, wci mamy teraz. Rozumie pani, o czym mwi? Oczywicie, e pani rozumie. - Ale jeli to jest teraz, to ktre teraz? - spytaa niemal bagalnie. - I gdzie jest to, w ktrym powinnimy by? Bo przecie na Bali nie ma prawa by adnych dinozaurw, prawda? - Prawda. Nie przeszli cieniny tej nocy. Pozostali na kotwicy, prowadzc naprawy, podczas gdy oficerowie zastanawiali si, co dalej. Nie byo ju adnych wtpliwoci, e stao si co niezwykego. Bradford dowodzi, e nie zostali przeniesieni w czasie, co wszyscy przyjmowali z ulg. Co jednak w takim razie si stao? Z jakim to zjawiskiem spotkali si w szkwale? Czy przerzucio ich do cakiem innego wiata? Na pewno nie. Gwiazdy byy na swoim miejscu, srebrzysty Ksiyc zachowywa si tak jak powinien, a mapy okazyway si w peni aktualne. Bez wtpienia kotwiczyli midzy Bali i Menjanganem. Z drugiej strony musieli by gdzie indziej. Od czasu walki z Amagim i wejcia w szkwa wszystko byo dziwne. Ksiyc, soce, powietrze, ktrym oddychali, zapach agodnie rozfalowanego morza pozostay takie same, jednak w morzu yy jakie potwory, a po ldzie chodziy jaszczury, ktrych nie powinno tu by. Mimo caodniowych narad nikt nie wiedzia, co robi. Jeli znaleli si w innym czasie czy miejscu, to co z Japoczykami? Czy wci grozi im atak? Jeli popyn do Perth, czy znajd je w zwykym miejscu? Jak kady dobry dowdca niszczyciela Matt zaczyna w takiej

chwili myle o zapasie paliwa. Czy to zjawisko rozcigao si a do Australii? Jeli tak, to skd wezm rop? Skoro istniaa moliwo, e Perth znikno, czy powinni ryzykowa i by moe zmarnowa zapasy na tak daleki rejs? W gowie Matta tuko si cae stado pyta, na ktre musia znale odpowied. O tym, co bdzie dalej, obecnie nawet nie myla. Podobnie jak wikszo oficerw Floty Azjatyckiej Matt nie mia rodziny, ktr musiaby si martwi. W domu czekali na niego tylko rodzice. Wielu innych zostawio na Filipinach ony albo dziewczyny, jednak i oni ju wczeniej pogodzili si z losem, wiadomi, e wobec postpw Japoczykw nie zdoaj pomc bliskim. Gdy po raz ostatni wypywali z Cavite, Matt by zaskoczony stoick postaw wikszoci onatych. Wiedzieli, e by moe nigdy tu nie wrc. Gotowi byli walczy, a otworzy si po temu szansa. Rzeczowe podejcie. Cokolwiek zdarzyo si po wejciu w szkwa, nie zmieniao zasadniczo ich pooenia, chocia kapitan zastanawia si, jak ludzie by zareagowali, gdyby okazao si, e opucili znany sobie wiat. Na razie jednak martwi si bezpieczestwem Walkera i Mahana i gowi si, jak najlepiej wykorzysta paliwo. W kocu zmczenie zmusio go do zejcia z posterunku, jednak zanim to zrobi, rozkaza wygasi koty na Mahanie. Walker mia zachowa dwa czynne, na wszelki wypadek, ale od tej pory mieli oszczdza paliwo. Tyle mg zrobi. Moe wymyli co, gdy si wypi. Moe obudzi si z tego koszmarnego snu i znowu jedynym jego zmartwieniem bd Japoczycy. Zdj przepocony mundur i pooy si na koi. May wentylator na cianie, grzechoczc, miesza cuchnce gorce powietrze. Matt by naprawd zmczony, ale niepokj nie pozwoli mu od razu zasn. Gdy zgasi wiato, nad jego koj zaczy zbiera si potwory bdce produktem ostatnich dni. Kapitan Reddy siedzia ju na swoim krzele, gdy o smej zjawia si poranna wachta. Znajomy widok zmiany wachty podziaa na niego uspokajajco i pomg przegna resztki koszmarw, ktre drczyy go ca noc. Porucznik Garrett zwolni Larryego Dowdena, ktry natychmiast poszed szuka chodnego miejsca na wypoczynek. Garrett te wyglda, jakby mia za sob nieatw noc, i przez chwil zdawao si, e chce co powiedzie, przeszed jednak na skrzydo mostka, gdzie sta Courtney Bradford. Australijczyk czeka niecierpliwie na zniknicie porannej mgy, eby znowu ujrze przyrodnicze cuda Bali. Matt wsta i przecign si, potem znowu spojrza na map. Usysza, e kto wspina si po schodni, i zerkn na zegarek. Akurat w czas. - Dzie dobry, Jim - powiedzia. - Dzie dobry, sir - odpar Jim Ellis.

- Dobrze spae? Jim skrzywi si i ziewn teatralnie. Matt zachichota. - Podjem decyzj, ktra ci si nie spodoba - rzek - ale nie widz innej moliwoci. Byy pierwszy Matta spojrza na kapitana pytajco. - Zamierzam ruszy Walkerem do Surabai i troch si rozejrze - wyjani Matt. - Jeli wszystko pjdzie dobrze, zostanie nam paliwa na powolny marsz do Australii. Jeli za to... zjawisko dotkno take Surabaj, bdziemy musieli przyj, e to samo stao si z Perth, a moe nawet caym wiatem. W takim wypadku... C, zastanowimy si, co robi. Gdyby Surabaja bya na miejscu albo gdybymy trafili na Japoczykw, zawrc i docz do ciebie. Mahan zostanie tutaj, pki nie wrc. Zostawi ci trzy pielgniarki i najciej rannych. Skrzywi si. - Wiem, e brakuje ci ludzi, zabior wic jeca, ktrego trzeba pilnowa, dostaniesz jednak kapitana Kaufmana. Moe znajdziesz mu jak robot. No i ten jego porucznik moe si przyda. - Wskaza Bradforda. - Co do niego, nie wiem, czy go zostawi, eby gapi si na zwierzaki, czy zabra go ze sob. Z drugiej strony moe si przyda, gdybymy chcieli wyebra paliwo. - Nie podoba mi si, e pan odpywa, sir, ale to chyba rwnie dobry plan jak kady inny odezwa si Jim. - Mahan opniaby marsz i utrudnia spraw w razie walki. Co do Bradforda, chyba lepiej, eby pan go wzi. Teraz trzeba pilnowa go cay czas, eby nie popyn na brzeg, i nawet potwory morskie go nie odstraszaj. Jak pan powiedzia, nie mam do ludzi, eby pilnowa Japoca, jego wic tym bardziej. Matt ponownie zachichota. - Dobrze - powiedzia. - Nie ma co czeka. Gdybymy nie wrcili w cigu trzech dni, ruszaj sam do Perth. Naszym punktem zbornym bdzie wyspa Alor. Jeli nas tam nie znajdziesz... to w ogle ju si nie pojawimy. Niezwyka mga ulotnia si prawie zupenie do czasu, gdy przewieziono wszystkich wyznaczonych z okrtu na okrt i marynarze zabrali si do podnoszenia kotwicy. acuch zagrzechota w kluzie i wyznaczona do tego druyna zacza polewa wyaniajce si z wody ogniwa wem straackim. Matt przeszed na prawe skrzydo mostka i spojrza na tajemnicz wysp. Zauway, e po oderwaniu kotwicy od dna wiatr zacz znosi ich dziobem ku brzegowi. - Prawa maszyna wolno naprzd - rozkaza cicho, ale sternik i tak usysza. - Prawa wolno naprzd, aye - potwierdzi Tony Scott. Matt westchn. Rutynowe dziaania go uspokajay. Kilka chwil pniej kotwica znalaza

si na swoim miejscu na burcie i przypici do acuchw marynarze wychylili si, eby oczyci j z muu i wodorostw. Kapitan widzia to ju wiele razy, ale po raz pierwszy naprawd doceni starania druyny kotwicznej i ucieszy si, e cuda, nie cuda, pewne rzeczy si nie zmieniaj. Nagle rozleg si brzczyk. Zgosi si Alfred Vernon z bocianiego gniazda. - Mostek, mam cel nawodny! - zameldowa. - Namiar trzy, pi, zero. Dystans... cholera, trudno powiedzie. W cieninie cigle zalega mga. Powiedziabym, e sze, zero, zero, zero. Cokolwiek to jest, jest wielkie! - doda piskliwym z podniecenia gosem. - Ogosi alarm bojowy! - zawoa Matt. - Przekaza na Mahana, eby kierowa si do punktu zbornego. Odcigniemy to co i spotkamy si wieczorem. W tylnej kotowni Spanky odstawia wanie kubek do kawy na jego miejsce przy palnikach, gdy rozleg si sygna alarmu. Potem doczy do tego dzwonek nakazujcy ca naprzd i rozptao si pieko. Wycigajc rk, eby czego si zapa, Spanky upuci kubek, ktry spad na pokad i kompletnie si potuk. Rufa okrtu przysiada, gdy wielkie ruby pchny Walkera naprzd. Obaj myszowaci i chopak od wody pracowali gorczkowo nad zaworami, eby nie dopuci wody do turbiny. Palniki rykny, gdy paliwo popyno wartkim strumieniem. Isak zakl gono, gdy i jego kubek spad na pokad, oblewajc mu ydki gorcym pynem. Reszta obsady pospiesznie zajmowaa stanowiska, lizgajc si na obluzowanych pytach. Niszczyciel przyspiesza jeszcze chwil, ale ju nie tak gwatownie. Spanky rozejrza si po troch zabaaganionej teraz kotowni i otar pot z czoa. Potem zerkn niespokojnie na aty w kadubie. - Cholera jasna! - mrukn. - Stary chyba nie zrozumia, kiedy go prosiem, eby oszczdza ajb.

Rozdzia 4
Chack-Sab-At cakiem straci humor. Siedzc na samym szczycie pierwszego wielkiego skrzyda, niemal sto pidziesit ogonw nad gwnym pokadem Salissy, nie potrafi myle o niczym innym, jak tylko o tym, e wanie zosta odrzucony. Powinien by si tego spodziewa. Selass zacza flirtowa z nim tylko po to, eby zwrci na siebie uwag SaakFasa, pierwszego syna wodza klanu kontrolujcego rodkowe, najwaniejsze z trzech skrzyde Domu. Zaczyna rozumie, nie bez zakopotania i goryczy, e pad ofiar podstpu, podobnie zreszt jak jego rywal. Selass skonia Saak-Fasa swoj gr, eby wybra j na partnerk, zanim jeszcze nadesza kolej Chacka, eby wybiera. Ale niewane. By mody i mia perspektywy. Mg przebiera w niezych partnerkach. Te by pierwszym synem i chocia jego siostra bya starsza i to ona miaa dziedziczy po ich matce przywdztwo klanu przedniego skrzyda, powinien zaj wysoko. By najlepszym skrzydowym na caej Salissie i gdy za rok albo dwa przyjdzie do budowy nowego Domu, na pewno sam zostanie wodzem i znajdzie si na szczycie rodkowego skrzyda. Zostanie albo i nie, poprawi si ponuro w mylach. Selass moga na tyle nim pogardza, eby nakoni ojca, wielkiego wodza Salissy, do pozbawienia go tego zaszczytu. Nie byoby to nic niezwykego, chocia porzdek dziedziczenia w ramach kadego z trzech klanw Domu rzadko by naruszany i kada grupa zachowywaa du niezaleno. Oczywicie poza tym, co wizao si z przemieszczaniem Domu z miejsca na miejsce. Gdyby wdz klanu by niekompetentny albo nie umia dogada si z pozostaymi dwoma klanami skrzyde lub klanem kaduba, na jego spadkobierc wyznaczono by kogo z zewntrz. Wielkich wodzw zawsze wybierano z klanu kaduba i byli oni ponad sporami klanw skrzyde. Mogli zatwierdzi albo odwoa czyje prawa, a nawet skaza na banicj. Keje-Fris-Ar by dosownie panem ich ycia i mierci. Gdyby zapaa niechci do Chacka, obiecujcego modzieca mgby czeka powolny upadek. Chack wiedzia jednak, e Keje to dobry i miosierny wdz. Nie pozwoliby na to, eby osobiste animozje, nawet wywoane kaprysami jego crki, miay wpyw na sprawy stanu. Teraz jednak Chack by rozalony i ten nastrj w nim narasta. Nijak nie mg uwolni si od obrazu mikkiego srebrzystego futra Selass i jej zielonych oczu.

Spojrza na pokad Domu i dostrzeg czonkw klanu kaduba krztajcych si przy codziennych obowizkach: soleniu ryb z porannego poowu i pielgnowaniu rolin uprawianych pod zadaszeniami cigncymi si przez ca dugo Salissy. ycie pyno swoim rytmem, jak zwykle w porze dobrej pogody. Lud nie przejmowa si byle czym, a wikszych zmartwie akurat nie mia. Mao ktry potwr morski mg zagrozi czemu tak olbrzymiemu jak Dom, a na jego pokadzie mona byo odczu tylko najgorsze sztormy. Musieli jednak uwaa na rzadkie gigaryby, nadbrzene skay i mielizny oraz grikw. Gigantyczne ryby spotykao si rzadko i tylko w najgbszych regionach Wielkich Mrz, gdzie pywajce domy Ludu rzadko si zapuszczay. Ld atwo byo omin, nad czym czuwali ju kapani Niebios ze swoimi magicznymi zwojami i instrumentami. Gdy pogoda nie pozwalaa dokadnie trzyma si wytyczonego przez nich szlaku, obserwatorzy na szczytach skrzyde, gdzie obecnie znajdowa si take Chack, mieli szans dostrzec zagroenie na tyle wczenie, eby klan kaduba wysun wielkie miecze umoliwiajce sprawne sterowanie Domem podczas kadej pogody, wyjwszy potne sztormy. Gdyby i to nie pomogo, mieli jeszcze masywne miedziane stopy, po dwie na kady Dom, ktre mona byo cisn do morza uwizane na linie. One byy zawsze skuteczne, niezalenie od tego, jaki akurat d wiatr, i nawet strakka nie by im straszny. Tak naprawd Lud obawia si tylko grikw. By to pradawny nieprzyjaciel, ktry wypdzi kiedy Lud z raju. Stao si to przed tyloma wiosnami, e nawet kapani Niebios mwili tylko, e bardzo dawno. Lud jednak uszed z yciem i zaj si wasnymi sprawami, a cakiem zapomnia o nieprzyjacielu. Pami o nim zachowaa si tylko w mitach, legendach i bajkach powtarzanych niegrzecznym dzieciom. Jeli nawet nieprzyjaciel naprawd gdzie y, musia zamieszkiwa po drugiej stronie Oceanu Zachodniego, ktrego aden statek nie mia szansy pokona. Tak mijay pokolenia, a nagle legendarny wrg powrci. Pradawny lk oy w caej grozie. Grikw byo coraz wicej i pojawiali si dosownie wszdzie, na swoich osobliwie maych i kruchych statkach. Kady z nich mieci tylko kilkaset istot, byy one jednak bardzo zwrotne i grone. I zawsze atakoway. W cigu pierwszych siedmiu wiosen swego ycia Chack widzia tylko jeden statek grikw, ktry rzuci si na Dom i oczywicie zosta pokonany, jednak szok wywoany tamtym zdarzeniem trwa w pamici a do teraz. Trudno byo zrozumie, jak rwnie mae co, cho pene przeraajcych stworze, mogo zaatakowa Dom, i to jakby cakiem bez namysu, na olep dc do dzikiej walki. Czasem widywa to nawet w snach. Przez nastpnych siedem wiosen, ktre uczyniy go dorosym, widzia jeszcze sze takich atakw. Kady powodowa co najwyej drobne uszkodzenia Domu, zawsze

jednak ginli jacy obrocy. Jednym z polegych by ojciec Chacka. W sumie nie byo w tym jednak adnego sensu. Przecie grikowie musieli by cho troch inteligentni, w przeciwnym razie nie zbudowaliby tych szybkich statkw. Musieli pojmowa, e atakujc pywajce domy Ludu, maj mniejsze szanse ni byskryby w spotkaniu z gri-kakka. Mogli zrani, ale nic wicej. Kapani mwili, e grikowie s istotami ldowymi, i by moe to wyjaniao ich szalestwo. Chack nie udawa, e to rozumie, podobnie jak nie pojmowa zdradzieckiej natury kobiet. Zerkn na swoj siostr Ris, ktra siedziaa na wsporniku skrzyda dziesi ogonw niej. Odpowiedziaa spojrzeniem, lecz w jej wielkich bursztynowych oczach bysno zniecierpliwienie. Wiedzia, e Risa go kocha, jest jego najlepszym przyjacielem. Uwaaa jednak, e zbyt powanie podchodzi do pewnych spraw. Sama artowaa ze wszystkiego prcz suby, jednak artowanie z siebie to jedno, a artowanie z innych - drugie. Ciaem wyraao teraz znacznie wicej ni sowami. Jej zdaniem zachowywa si jak gupiec. Mrugn przepraszajco i wrci do przepatrywania horyzontu. Znajdowali si w cieninie i kapani pewnie prowadzili Dom jej rodkiem, jednak wszyscy obserwatorzy syszeli od wczesnego dziecistwa, e nigdy do ostronoci. Poza tym grikowie lubili atakowa na takich wanie, czciowo zamknitych wodach. Przepatrywa zamglony brzeg, gdy wydao mu si, e dostrzeg co dziwnego. Z oparu zalegajcego midzy du a ma wysp wypyn kb ciemnego dymu i co poruszyo si gwatownie poniej. Byo to co maego, ale przemieszczao si bardzo szybko. Chack przylgn do belki i trwa tak przez chwil z otwartymi w bezbrzenym zdumieniu ustami. Nic nie mogo by a tak szybkie! Zamruga i nagle zrozumia. Tak, to byo to. Czym prdzej sign po lin. - Grikowie! Grikowie nadcigaj! - zawoa ze szczytu skrzyda ile si w pucach i cisn lin w stron zaskoczonych i zaniepokojonych twarzy na pokadzie. - Wci nie wiem - odpar Vernon z bocianiego gniazda, spytany po raz kolejny, co waciwie widzi. - Za duo mgy. Ale to jest wielkie. Olbrzymie. Wiksze ni ten krownik liniowy, z ktrym si bilimy. Dowden wszed na mostek i przetar zaspane oczy. - Co jest, kapitanie? - zapyta. - Jeszcze nie wiem, Larry. Co pynie cienin. - Matt umiechn si ponuro. - Przykro mi, e musiaem ci obudzi. Przejmuj ster, panie Garrett. Prosz przej na swoje stanowisko. Torpedy? - zapyta podporucznika Sandisona, ktry sta ju przy lewoburtowym

celowniku torpedowym. - Gotowe, kapitanie. - Wszystkie stanowiska obsadzone i w gotowoci - doda wachtowy. Matt unis lornetk do oczu. Mga szybko rzeda w socu, lekka bryza te robia swoje. Nawet z mostka udao mu si dostrzec ciemn sylwetk, ktra rzeczywicie wydawaa si wiksza od Amagiego. Pomyla, e oto wszystkie ich ofiary i cierpienie pjd na marne. To moga by naprawd cika japoska jednostka i gdy tylko zobacz si nawzajem, bdzie po niszczycielu. Tak czy owak Matt nie zamierza zaj si przeciwnikiem. Strzeli ostatnie torpedy, postawi zason dymn i ruszy pen prdkoci w stron Surabai. Moe to wystarczy, eby nie zauwayli Mahana, i chocia siostrzany okrt ocaleje. Wachtowy ponownie zagadn Vernona. - Kapitanie, bocianie melduje, e jest ju ponad mg i widzi cel. To jaki bardzo niezwyky obiekt. - Dokadniej! - rzuci Matt. Wszyscy na mostku czekali w napiciu na dalszy cig meldunku. - On mwi, e ta jednostka ma agle, sir. Wszystkie lornetki podniesiono do oczu. agle. Cokolwiek to byo, byo wielkie i miao agle. Porucznik Garrett zameldowa przez interkom o parametrach celu: - Dystans sze, cztery, pi, zero. Namiar dwa, pi, zero. Prdko czte... cztery wzy? Mam namiar, kapitanie. Prosz o pozwolenie na otwarcie ognia. Kapitan Reddy oderwa spojrzenie od statku, ktry zacz nagle nabiera ksztatw, i sam podszed do interkomu. - Nie ma pozwolenia, panie Garrett - powiedzia. - Powtarzam, nie otwiera ognia. Prosz ledzi cel, ale nie strzela. - Spojrza na Sandisona. - Ciebie te to dotyczy, Bernie. - Stan obok swojego krzesa i ponownie unis lornetk. Wpadajcy przez wybite okna wiatr niemal zerwa mu czapk z gowy, ale Matt w ogle tego nie zauway. Teraz widzia, e tamten statek jest wikszy ni pancernik. Wikszy nawet ni lotniskowiec. Wikszy ni cokolwiek, co widzia na morzu. Na jego pokadzie wznosiy si wysokie na trzysta do czterystu stp trjnone maszty z psztywnymi aglami. - Maszyny zwolni do dwch trzecich. Ster dziesi stopni w lewo. Zobaczmy, co tu mamy. Wielki statek nawigowa ostronie kanaem w stron Morza Jawajskiego. Gdy byli ju na tyle blisko, eby dostrzec szczegy, na mostku Walkera zapanowaa martwa cisza. Matt nawet nie zwrci uwagi, e Sandra Tucker i Bradford stanli tu obok, gapic si na lewiatana. Jednostka bya z obu stron ostro zakoczona i rufa nie rnia si niczym od

dziobu. Przypominaa niebywale rozdmuchan wersj Monitora Unii, tyle e gadkie burty wznosiy si sto stp nad poziom morza. Na pokadzie nie byo te wiey z dziaami, ale trzy wielopoziomowe konstrukcje przypominajce torty weselne, ktre mogy si kojarzy z pagodowatymi pomostami bojowymi japoskich cikich okrtw, tyle e byy nieporwnanie wiksze i jak cay ten statek, zostay najwyraniej zbudowane z drewna. Wszdzie wida byo barwne pcienne zadaszenia, a midzy nimi, na ile mona byo dostrzec to z dou, wzniesiono chyba co w rodzaju namiotw i pawilonw z jasnego materiau w paski. Caa jednostka musiaa mierzy co najmniej tysic stp dugoci, najbardziej niezwyke byy jednak stojce na wieowych masztach i wychylajce si z okien pagd istoty, ktre wpatryway si w niszczyciel. - Prosz przyj kurs rwnolegy, panie Scott - powiedzia Matt cichym gosem i zaraz odchrzkn. - Nie bliej ni sto jardw. Zwolni do jednej trzeciej. - Spojrza na wachtowego. - Prosz sprbowa wywoa Mahana i przekaza, eby czeka. - A co z Japocami, sir? - spyta Sandison. - Przecie nas usysz. Tony Scott wybuchn miechem, ale zaraz si opanowa. Matt wypuci powietrze, ktre trzyma w pucach od duszej chwili, i wskaza brod za okno. - Nie przypuszczam, ebymy mogli spotka tu gdzie Japoczykw, panie Sandison powiedzia z umiechem. - Jestem przekonany, e w ogle ich tu nie ma. Gwar cich w miar jak obcy statek si zblia, cichy nawet okrzyki przeraenia. Chack i Risa przeszli na galeryjk biegnc nad ogrodami wok caego statku i przepchnli si do relingu, eby lepiej widzie. Obca jednostka bya ju blisko, niecae sto ogonw od Domu. Maa w porwnaniu z nim, bya jednak dusza ni statki grikw, chocia chyba od nich wsza. W przedniej czci wznosi si jeden wysoki maszt, z tyu wyrasta drugi, mniejszy. Na obu brako skrzyde! Przesta ju gna jak szalony i szed teraz z prdkoci Domu. Biae odkosy, ktre zostawia wrd fal, zmalay do jasnych wsw. Nie mia skrzyde, a jednak porusza si swobodnie w dowolnym kierunku, niezalenie od wiatru. Teraz Chack mia wraenie, e dziwny obiekt po prostu peznie, jakby trzymany na uwizi, i chtnie znw zerwaby si do biegu. Porodku wznosiy si cztery kominy albo ujcia przewodw wentylacyjnych, z ktrych wydobyway si czasem smugi dymu. Moe to byy skrzyda? Tylko jak miayby dziaa? Gdy wczeniej je widzia, dymu byo wicej i statek pyn szybko. Teraz pyn wolno i dymu byo mao. Czyby rozpalali w rodku ogie, eby napdza statek? Moe. Chack poczu ukucie lku. Ogie by dla Ludu jeszcze jednym z

wielkich zagroe. Na pokadzie wolno byo go rozpala tylko w specjalnych piecykach oraz lampach. I dobrze go pilnowano, eby chwila nieuwagi nie spowodowaa zagady caego Domu. Obcy statek by te cakiem innej barwy. Zasadniczo szary niczym sztormowe niebo, z tyu nis na maym maszcie pasiasty kolorowy kawaek materii. Burty mia poznaczone brunatnymi zaciekami i nosi lady zniszcze. W kadubie ziay liczne due i mae dziury, jakby stoczy walk z gigaryb. Przybycie gwardzistw wyrwao Chacka z zamylenia. Zbrojni rozstawili si wzdu burty co pi ogonw i odsunli gapiw. Wikszo nie woya nawet lekkich pancerzy, wszyscy jednak mieli topory i kusze, ktre napili, zaraz gdy zajli stanowiska. Chack poczu si winny. Nalea do rezerwy gwardii, jak wszyscy zdolni do noszenia broni, ale zapatrzony w intruza nie pomyla nawet, eby pobiec po or. Powinien zrobi to teraz i ju chcia i, gdy na pokadzie znw podnis si gwar. Przepchn si do relingu. - To nie grikowie! - krzykna Risa, unoszc rk. - Nie grikowie! Chack zamruga zdumiony i ponownie przyjrza si obcej jednostce. Zaciekawiony ni nie zwrci wczeniej uwagi, kto jest na jej pokadzie. By pewien, e nikt z Ludu, ale dopiero teraz pozna, e nie s to rwnie grikowie. - Kim oni s? - spytaa Risa tak cicho, e ledwie j usysza. - Kto to jest, u diaba? - spyta pgosem Matt. - Wygldaj jak mapy. Albo koty! Albo... pojcia nie mam - wyrzuci z siebie Sandison. - Mnie kojarz si z lemurami - odezwa si podniecony Bradford. - Chocia musz przyzna, e jest w nich co kociego. - Nie widziaem nigdy lemurw - rzuci Scott. - Kocie mapy i tyle. - Cisza na mostku! - powiedzia spokojnie, ale z naciskiem Matt. - Prosz pilnowa steru, panie Scott. Keje-Fris-Ar podszed do relingu w otoczeniu przybocznych gwardzistw i poczeka na Adara, najwyszego kapana Niebios. Keje by niski nawet wrd swoich i jak wielu z klanu kaduba mia skonno do tycia. W ramionach by jednak rwnie szeroki jak w modoci, gdy zasyn jako znakomity harpunnik. Mimo czterdziestu wiosen wci nalea do najlepszych i czsto wsiada do odzi wyruszajcych zapolowa na wielkie gri-kakka, cenne dla misa i tuszczu jaszczurze ryby. Rudobrzowe futro mia obecnie przyprszone srebrem, jednak w jego ciemnobrzowych oczach wci iskrzya si modziecza ciekawo. Gdy sta tak i

przyglda si przybyszom, jeden z gwardzistw narzuci na niego uskow zbroj - tunik ze skry gri-kakka pokryt polerowanymi miedzianymi pytkami. Przy boku nosi scot, dugi miecz o szerokiej klindze, uywany zwykle do oddzielania pokadw tuszczu jaszczurzych ryb, jednak we wprawnych doniach zmieniajcy si w bardzo gron bro. Adar przepchn si zdecydowanie przez tum. Okrywajca jego wysok sylwetk duga purpurowa szata powiewaa na wietrze. Na ramionach nosi wyszywane srebrne gwiazdy, podobnego koloru by take jego pas. Byy to znaki jego stanowiska. Wpatrzy si z niedowierzaniem w obcy statek, najwiksz uwag zwracajc na znajdujce si na jego pokadzie istoty noszce biae, granatowe i jasnobrzowe stroje. Nie robiy nic gronego, tylko odwzajemniay spojrzenia, niemniej byy cudaczne i do tego wysokie, wysze ni on sam. Nie miay sierci, tylko wosy na gowach, kilka z nich take na twarzy. Najwiksz jednak rnic byo to, e w ogle nie miay ogonw. Wikszo z nich zdawaa si podziela zdumienie Ludu, niektrzy porozumiewali si midzy sob, z oywieniem wymieniajc chyba jakie uwagi. Oglnie rzecz biorc, zachowywali si bardzo podobnie jak zaoga Domu. - Bezogoniaci eglarze - powiedzia kapan do swojego wodza i wieloletniego przyjaciela. W jego gosie nie byo ani ladu strachu. - Zaiste dziwne. Skd oni mogli si wzi? - Pokrci gow. - Najpewniej to demony ze Wschodu. Keje spojrza na niego pytajco. - Czy Zwoje mwi co o demonach ze Wschodu? - zapyta. - Do nam demonw nadcigajcych ze wszystkich pozostaych kierunkw. Czy w tych jest co szczeglnego? Adar umiechn si lekko, porzucajc na chwil stoick postaw. - Zwoje o nich nie wspominaj - rzek. - Ale jest jeszcze wiedza nie spisana, przekazywana od pokole wrd kapanw, mj bracie. Keje parskn. Zauway, e kilku najbliej stojcych usyszao ich wymian zda i niespokojna fala szmerw Demony, demony rozchodzia si teraz coraz dalej. - Uwaaj, co mwisz, przyjacielu - upomnia Adara. - To ja rzdz umysami w tym Domu i nie chc, eby zatruwa je nieostronym sowem. - Wskaza na obcy statek, ktry z niewiarygodn precyzj utrzymywa pozycj. - To nie grikowie - powiedzia gono. - To bardzo dziwny lud, ale nie zaatakowali nas. Moe nie maj czym, bo nie widz broni. Nie maj mieczy, toporw ani kusz. Ale ich dom jest szybki. Gdyby nasz mg tak szybko pyn, te nie potrzebowalibymy broni! - zakoczy ze miechem. Jego sowa szybko rozeszy si wrd Ludu, ktry wkrtce zapomnia o tym, co powiedzia Adar. Kapan skoni si i z szacunkiem pochyli uszy.

- Mdry, Keje-Fris-Ar - rzek. - To dlatego jeste wielkim wodzem wszystkich klanw Domu, podczas gdy jam tylko skromnym sug Niebios. - W jego gosie pobrzmiewa sarkazm, ale kto zna obu dostojnych mw, wiedzia, e to tylko arty przyjaci. - Zastanawiam si, co powinnimy zrobi - wyszepta Adar do ucha wodza. - Skoro oni nic nie robi, moemy dalej na siebie patrze - odszepn Keje. - Jak dotd wychodzi nam to bardzo dobrze. Kapitan Reddy przeszed na skrzydo mostka z Sandr i Bradfordem zaraz za plecami. Obok dziaa numer jeden zauway Graya stojcego z zaoonymi do tyu rkami. On te patrzy na wielki statek, ale tak beznamitnie, jakby chodzio o pust butelk po piwie San Miguel unoszc si na falach pod Cavite. Obsada dziaa rozgldaa si niespokojnie, ale panowaa nad sob. Obecno bosmana na pewno pomagaa i Matt nie wtpi, e Gray dlatego wanie zosta na przednim pokadzie - eby dodawa ducha zaodze albo go poskramia, zalenie od potrzeb. Od strony dziaa unosi si jednak dym papierosowy i kapitan zdumia si, e bosman zezwoli na takie rozlunienie dyscypliny. Co wicej, sam te trzyma papierosa w ustach. Matt spojrza do tyu i przekona si, e to samo dzieje si na caym okrcie. Nawet Dennis Silva przypala papierosa drc doni. Wielki artylerzysta nigdy nie pali, wola u tyto, czego nie zabrania regulamin, przynajmniej dopki spluwao si za burt. Sandra Tucker wci wygldaa na powanie wstrznit. Nic nie mwia, ale chyba nawet widok dziwnych zwierzakw na ldzie nie zaskoczy jej tak bardzo jak ten wielki statek. Matt nie zauway, kiedy wesza na mostek, ale z jakiego powodu nie mia ochoty jej wyprasza. Bradford promienia i mrucza co pod nosem. Matt nie potrafi powiedzie, co waciwie odczuwa. Na pewno lk, moe nawet przeraenie? Z drugiej strony nie by zaskoczony kolejnym niesamowitym zjawiskiem. W pewnym sensie nawet mu ulyo. Teraz wiedzia, e nic ju nie jest pewne i nie musi trzyma si dotychczasowych planw. Raz jeszcze spojrza na gapice si z gry istoty. Widzia kiedy lemura i Bradford mia troch racji. Nie byy to jednak kocie mapy. Owszem, miay mapie ogony, byy jednak poronite sierci w rnych barwach. Z oblicza przypominay koty i podobnie jak w ich wypadku, trudno byo pozna, co waciwie myl. Na pokadzie zapanowao cakowite milczenie. Pora co powiedzie, pomyla kapitan. - Jest odpowied z Mahana? - zapyta. - adnej, sir. - Trudno. Panie Scott, ster prosto, dwie trzecie naprzd. Sprawdmy, czy zdoamy go

wyprzedzi. - Palniki zawyy goniej, ale Matt i tak usysza gwar zdumionych gosw, gdy niszczyciel przyspieszy. Odruchowo unisszy rk, pomacha obcym otwart doni. - Nie do wiary! - wykrzykn Bradford, gdy kilka futrzastych istot powtrzyo z wahaniem gest Matta. - Niezwyke - powiedzia Adar, kiedy obcy statek ruszy z wielk prdkoci. - Nie zaatakowali, a jeden z nich pokaza gest pustej doni. To ju co. - Znak pustej doni by powszechnie stosowany przy powitaniu i oznacza, e ten, kto go daje, nie ma broni oraz wrogich zamiarw. - Moe tylko osania swoje mae oczy przed socem - powiedzia wdz. Tum zaczyna si z wolna rozchodzi, wci jednak podniecony i rozgadany. - Mimo to nie przypuszczam, eby byli bezbronni. Czy to dugie co na samym przedzie ich statku to nie bro? Na pokadzie maj jeszcze trzy takie urzdzenia. - Te o tym pomylaem, mj panie - szepn Adar. - Ale jeli to naprawd bro, najwaniejsze, e jej nie uyli, prawda? Nigdy jeszcze nie spotkalimy nikogo spoza Ludu, kto by nas nie zaatakowa. Myl, e to napawa nadziej. Keje co mrukn. - Nie wiem tylko na co - powiedzia. - Nie nawykem widywa dziwnych obiektw pywajcych bez skrzyde o wiele szybciej ni Dom, i to jeszcze przed niadaniem. Zapraszam do stou. Bdziemy mogli porozmawia o tym, co wanie zobaczylimy. Wszyscy oficerowie obecni na pokadzie stoczyli si na mostku. Podoficerowie i marynarze zebrali si pod prowadzc na mostek schodni. Nikt nie porzuci swojego stanowiska, ale chyba wszyscy wolni od suby tkwili gdzie w pobliu dziobowej nadbudwki. Nie umawiali si, e tak zrobi, raczej odruchowo uznali, e powinni w takiej chwili przebywa blisko kapitana i czeka, co im powie. Matt nie dziwi si ich zachowaniu. Nie obawia si buntu na pokadzie, wiedzia jednak, e kady ma jak granic wytrzymaoci i obecnie wszyscy znaleli si blisko punktu krytycznego. Nie do, e przeszli pieko, to jeszcze trafili w miejsce, w ktrym wszystko byo niepojte, a zaskoczenia nastpoway jedno po drugim i wygldao na to, e ten dziwny sen nigdy si nie skoczy. Zaogi niszczycieli nie lubiy nagych i zbyt licznych zmian, tyle zdy si ju o nich nauczy. Spojrza po tych, co stali w pobliu - wszyscy z wyrazem szacunku, ale i oczekiwania na twarzy - i poj, e niektrym moe jednak by trudniej ni innym, zwaszcza tym z Floty Azjatyckiej. Wielu z nich suyo w tych samych bazach i na tych samych pokadach przez

wiele lat, zywajc si z kolegami. Jedn z fundamentalnych cech Floty Azjatyckiej bya pewno, e nic si w niej nigdy nie zmienia. Czasem zwano to skostnieniem i widok starych okrtw z przestarzaym wyposaeniem potwierdza t opini. Towarzyszya temu niezmienna przez dziesiciolecia rutyna suby, ktr przerwa dopiero wybuch wojny. Ci, ktrzy mieli filipiskie ony, byli wicie przekonani, e po odejciu z marynarki po prostu osid na wyspach i bd tam wie spokojne ycie emerytw. Wojna zniszczya te marzenia, jednak pokadowa rutyna pozostaa. Mogli wierzy, e wypeniajc zwyke obowizki, odtworz sposb ycia, do ktrego przywykli. Robili to take teraz, gdy z caego znanego im wiata mieli ju tylko swj niszczyciel, kolegw z zaogi oraz bro i maszyny, ktre obsugiwali. Na nic wicej nie mogli liczy. Zebrali si, eby posucha, co kapitan ma im do powiedzenia. Liczyli, e da im si i nadziej. Ostatecznie skoro szefostwo uznao, e jest do bystry na dowdc niszczyciela, musi by take zdolny wykombinowa jakie rozwizanie obecnego problemu. Jeli chodzio o sprawy oglne, Matt nie mia najmniejszego pojcia co robi i nie zamierza ich oszukiwa. Pod tym wzgldem by rwnie wystraszony jak oni. Wierzy jednak w swoj zaog i eby cokolwiek zdziaa, musia zaapelowa do ich inicjatywy i przemylnoci. W kocu jak nikt inny w US Navy przywykli do suby na pograniczu. Jeli ktokolwiek mgby da sobie tutaj rad, to wanie oni, pomyla; przynajmniej jeli bd trzyma si razem. Tylko wtedy ochroni ten skrawek znanego nam wiata, niszczyciel USS Walker. Potem mog stawi czoo wikszym wyzwaniom. - Nagonienie - powiedzia, sam troch zaskoczony swoim postanowieniem. - Prosz o uwag! - odezwa tak samo jak przed wygoszeniem kadego zwykego komunikatu. Z mikrofonem w rce obrci si do pozbawionego szyby przedniego okna i wpatrzy si w mgiek na horyzoncie. - Jak ju zauwaylicie, ostatnio widzielimy wiele dziwnych rzeczy. - Umiechn si kwano i odczekawszy, a ucichn nerwowe chichoty, przeszed na powaniejszy ton. - Nie wiem o nich ani troch wicej ni wy. Gdy tylko jednak si czego dowiem, zaraz was o tym powiadomi. Obiecuj. Nie zamierzam kama. Sytuacja jest trudna. Nasz okrt powanie oberwa w walce i daleko mu do penej sprawnoci. Mamy ograniczone zapasy amunicji i paliwa. - Przerwa na chwil i przeszed do rzeczy: - Nie potrafi wam powiedzie, kiedy ani jak zdoamy je uzupeni. W pierwszej kolejnoci zamierzam wyruszy z Mahanem na ich poszukiwanie. Jeli to si uda, sprbujemy uzyska peniejszy obraz sytuacji i zdecydowa, co robi dalej. To byy ze wiadomoci. Mimowolnie nada jednak swojej wypowiedzi lekko humorystyczny charakter. - Pierwsza dobra to taka, e nikt do nas nie strzela. Kolejna, e mapy s wci aktualne i wiemy, gdzie

jestemy. Znikna reszta mieszkacw naszego wiata, ale pozostay znane nam ldy i wody. Szczliwie nie ma ju take Japoczykw. Odwouj alarm bojowy. Chcia ju odda mikrofon wachtowemu, ale nagle zmieni zamiar. - Jeszcze jedno - powiedzia, patrzc na twarze zaogi. - Cokolwiek nas spotka, mona bdzie do tego podej na kilka sposobw. Powiecie, e to wszystko jest bardzo dziwne, i nie bd si z wami spiera. Niesamowite? Zgodz si z wami. Ze? Zobaczymy. Moecie to traktowa nawet jako wybawienie, bo wczeniej przecie bylimy ju prawie martwi. I to jest akurat pewne. - Wielu ludzi pokiwao z przekonaniem gowami. - Niemniej gdziekolwiek si udamy, cokolwiek bdziemy robi, pozostaniemy czci 29. dywizjonu i zaog Walkera! Zaog niszczyciela! Przedstawicielami Marynarki Wojennej Stanw Zjednoczonych! Potakiwanie stao si energiczniejsze i Matt wyczu... aprobat. Mia nadziej, e to wystarczy. Westchn i spojrza na zegarek. - Wracajcie do swoich obowizkw. Obecnie priorytet maj kontrola i naprawa uszkodze. O trzynastej odbd si uroczystoci pogrzebowe. To wszystko. - I starczy - dobieg go pomruk z wielu ust. Porucznik Tamatsu Shinya siedzia na jednym z krzese przy stole w mesie. Rce mia skute z przodu, acuch od kajdanek na przegubach bieg do drugich, krpujcych mu kostki. Spowijajcy jego gow banda osun si na lewe oko. W pomieszczeniu byo gsto od dymu, ale przez dziury w poszyciu wpaday co jaki czas podmuchy wieego powietrza. Naprzeciwko jeca rozpiera si amerykaski marine. To on produkowa ten dym, bacznie obserwujc jeca, odkd odzyska on przytomno. Japoczyk nie da si ogupi pozorn beztrosk stranika. Nie przypuszcza te, aby banda na nodze Amerykanina osania ran na tyle powan, eby uniemoliwia mu uycie trzymanej w kaburze broni. Wiele wskazywao raczej na to, e marine tylko czeka na pretekst. Razem wysuchali przemowy kapitana pyncej z zamontowanego na cianie gonika. Shinya, ktry udawa, e nie zna angielskiego, nie wiedzia, czy ma si mia, czy aowa, e ta olbrzymia ryba go nie poara. Nie by zawodowym oficerem marynarki wojennej, ale synem bogatego przemysowca. Kilka lat studiowa w Stanach na uniwersytecie w Berkeley, a mundur woy, bo tego od niego oczekiwano, nie z mioci do polityki swojego pastwa, chocia jego ojciec pia z zachwytu nad sam ide Wielkiej Azjatyckiej Strefy Dobrobytu. Owszem, Shinya by patriot w tym sensie, e uwaa, i skoro w jego rodzinie wszyscy suyli w marynarce, to i on nie moe si wyama. Poza tym wojna w Chinach bya operacj ldow, a w marynarce zawsze

byo mniej fanatykw. Gdy zaczy si przygotowania do wojny ze Stanami, z pocztku nie mg uwierzy, e kto mg wpa na taki szalony pomys. Przecie by tam, widzia tamten kraj! Jak wielu innych dobrze wiedzia, e to niebezpieczna zagrywka, a nawet gorzej - wielki bd. Z drugiej strony trudno mu byo zachowa obiektywne spojrzenie. Lubi Amerykanw, podobao mu si w Kalifornii. Mg ulec wpywom tamtejszych znajomych. Niemniej rozumia, jaka przepa kulturowa dzieli Stany i jego kraj. Niezalenie od retoryki uprawianej w USA i Japonii, dobrze rozumia prawdziwe przyczyny nadchodzcej wojny i pitrowe nieporozumienia, ktre nie pozwoliy jej zapobiec. Sojusz z Niemcami i Wochami czyni konflikt nieuniknionym i cho mg nawet doprowadzi do wygranej, niewtpliwie by bdem. Nie naleao prowokowa Amerykanw, nie naleao ciga sobie na gow ich wciekoci. Owszem, na razie wojna przebiegaa po myli Nipponu. Nawet ten zabytek, na ktrym zosta uwiziony, by dowodem nieprzygotowania Amerykanw do wojny. Wczeniej jednak zdarzyo mu si zobaczy Balikpapan i wiedzia, do czego byli zdolni, nawet gdy brakowao im sprztu i zasobw. Obawia si o wynik wojny, jeli potrwa ona za dugo i przeciwnik zbuduje now, lepsz bro. Potem jego okrt zosta przydzielony do eskortowania Amagiego i doszo do tej osobliwej walki z dwoma przestarzaymi amerykaskimi niszczycielami. Ich atak by tak miay, e musia budzi podziw, nawet jeli przeciwnik nie mia innego wyboru. Mia za to ducha walki. Gdy dwie torpedy trafiy w jego okrt, usuwajc mu pokad spod ng, zmieni si oczywicie w zwyk jednostk ludzk walczc o przetrwanie. Nie pamita, co uderzyo go w gow ani jak wyowiono go z wody. Widzia ten dziwny szkwa i czu wszystko, co mu towarzyszyo, ale to wszystko. Obudzi si dopiero na pokadzie amerykaskiego niszczyciela i sporo usysza od tego czasu z ust ludzi, ktrzy nawet nie podejrzewali, e moe ich rozumie. A potem zobaczy to, o czym mwili. Wielki statek widoczny przez dziur w kadubie. Wwczas zrozumia, e wszystkie te pogoski to szczera prawda. Nie wiedzia, jak wpynie to na jego pooenie. By zapewne jecem, ale co to mogo oznacza w praktyce? Jak powinien si zachowywa? Podczas wicze i wykadw nie mwiono im o tym prawie nic. Regulaminy nie przewidyway moliwoci poddania si wrogowi, zatem instruktorzy nie poruszali tego tematu. Mimo swojej amerykanizacji odczuwa lekkie poczucie winy, e przey, chocia nic nie mg na to poradzi. Ten, ktry go

uratowa, przekazujc Amerykanom, nie y i ju nigdy nie odpowie na pytanie, dlaczego to zrobi. Tak czy owak, cokolwiek miao go jeszcze spotka, na razie by tylko przeprowadzany pod stra z pomieszczenia do pomieszczenia. Nikt go o nic nie pyta. Owszem, nie wiedzieli, e zna angielski, ale przynajmniej jeden z nich, mody oficer lotnictwa, mwi po japosku. Wydawao si nad wyraz dziwne, e nikt nie jest tu zainteresowany wiadomociami na temat Cesarskiej Floty Wojennej. Ju wczeniej postanowi, e niczego nie powie, ale Amerykanie z jakiego powodu nawet nie prbowali go przesuchiwa, co byo niepokojce. By moe zajci naprawami i ucieczk po prostu o nim zapomnieli. Nie widzia kapitana, chocia wiedzia, e siedzi w mesie oficerskiej. Podsuchujc, co poszeptuje zaoga, zacz jednak dochodzi do wniosku, e nie jest to zwyke zaniedbanie. Po prostu wszystko, co mg wiedzie, raptownie stracio na znaczeniu. Potem, ledwie kilka chwil temu, poj z ca jasnoci, e przeciwnik mia powd, eby cakowicie straci nim zainteresowanie. Siedzia wic pogrony w mylach i sucha monotonnego szumu maszyn. Co poruszyo si za zielon zason w wejciu i wychyna zza niej czyja gowa. Przybysz, zobaczywszy jeca i stranika, zaskoczony zaraz znikn, a z korytarza dobiego Cholera, Japoniec. Marine umiechn si lekko i wznis oczy do sufitu. Potem spojrza na Tamatsu. - To nowy pierwszy - wyjani. - Kto sobie w kocu o tobie przypomnia. Moe sprowadzi tu kapitana. - Umiechn si zowieszczo. - Mam nadziej, e rzuc ci na poarcie rybom. P godziny pniej zasona znowu si poruszya i do mesy weszo dwch ludzi. Modszy zachowywa si jak biznesmen. Mia brzowe wosy i w odrnieniu od wszystkich innych by gadko ogolony. Ciemnozielone oczy zdradzay, e jest bardzo zmczony, byy jednak czujne i ciekawe wiata. Drugi by starszy i niszy, z wyranym brzuszkiem. Te by wyczerpany i raczej niewiey, ale mia zdecydowanie obojtny stosunek do wiata. Tyle e na jeca patrzy z nienawici. Stranik poderwa si tak szybko, jak mu pozwalaa zraniona noga. - Sierant Adler? - spyta pierwszy z mczyzn. - Alden, panie kapitanie - odpar stranik. - Sierant Pete Alden z kontyngentu Marine Corps na USS Huston. - Przy ostatnim sowie zerkn ponuro na jeca. - Ciesz si, e mam pana na pokadzie, sierancie. Przepraszam, e nie zdyem porozmawia z panem wczeniej, ale byem bardzo zajty. - Nie ma za co przeprasza, sir. - Tak czy owak doceniam, e mimo rany zaj si pan jecem. Jak noga?

- Dobrze, sir. Matt uda, e bierze to za dobr monet. Rana na pewno nie przeszkadzaa Aldenowi w wypenianiu obecnych obowizkw, podobnie jak wielu innym, ktrzy mimo obrae pozostali na stanowiskach. Matt wskaza na Japoczyka. - Jak si zachowuje? - zapyta. - Nie sprawia kopotw, sir. Gwnie siedzi i rozglda si dokoa. On robi, co mu ka, a ja pilnuj, eby zaoga go nie zlinczowaa. Gray parskn, ale Matt tylko pokiwa gow. Odsun krzeso po drugiej stronie stou i usiad naprzeciwko jeca. okcie opar na blacie, splt palce obu doni i spojrza Japoczykowi w oczy. Jeniec beznamitnie odwzajemni spojrzenie. Kapitan westchn gboko. - I co mam z tob zrobi? - spyta gono sam siebie. Tamatsu poczu przypyw adrenaliny. Uwaa, e powinien dalej udawa, e niczego nie rozumie, nagle jednak zrozumia, jakie to bezsensowne. Z tego, co widzia i sysza, wynikao, e wojny, w ktrej uczestniczy, ju nie ma, tak jak pastw i flot, ktre j prowadziy. Wczeniej gotw by przypuszcza, e przeciwnik celowo wymyli t bajeczk, eby go skoni do mwienia. Dinozaury na Bali - to to paradne! Potem jednak zobaczy obcy statek i w kocu poj, e najwyszy czas ujawni znajomo angielskiego. Prdzej czy pniej to odkryj i jeeli stanie si to zbyt pno, nigdy ju mu nie uwierz. A przecie i bez tego by w nieatwej sytuacji. Cokolwiek sdzi o tej wojnie, nie zamierza zosta zdrajc, ale potrzebowa ich zaufania. Kto wie, jak dugo u nich bdzie. Odchrzkn z wahaniem i ku zdumieniu mczyzny naprzeciwko odezwa si pynn, lekko tylko akcentowan angielszczyzn: - Kapitanie, jestem porucznik Tamatsu Shinya. Jestem waszym jecem. Japonia nie ratyfikowaa Konwencji Genewskiej, ale daj panu sowo honoru, e bd wsppracowa z wami jak tylko zdoam, o ile nie bd nakaniany do zdrady mojego narodu i rzdu. W tych... niezwykych okolicznociach nie przypuszczam, eby podobny gest z mojej strony mg zaszkodzi Japonii. Jeli zgodzi si pan przyj moj propozycj, kapitanie, zagwarantuj j oficerskim sowem honoru. Reakcje byy rozmaite. Twarz Tamatsu pozostaa niewzruszona, ale Gray zacz miota oczami byskawice, a marine patrzy na Japoczyka, jakby cierpia na wstrzs pourazowy. Zaskoczony po raz kolejny Matt wyprostowa si na krzele, ale zaraz si opanowa. Znw si przekona, e jego zdolnoci adaptacyjne rozwijaj si nader szybko. Moe nawet zbyt szybko.

- Poruczniku Shinya, to szczodra... propozycja - powiedzia. - Rozwa j. Przypuszczam, e sysza pan, co powiedziaem chwil temu przez radiowze? - Jeniec skin gow. Zatem rozumie pan, e znalelimy si w sytuacji, ktrej nie przewiduj adne regulaminy. Zakadam, e gdzie tam cigle trwa wojna. Zgodnie z jej prawami powinienem przekaza pana moim przeoonym, ale poniewa nie wiem, gdzie oni si znajduj i czy kiedykolwiek ich jeszcze spotkam... - Rozpostar donie na blacie. - Zastanowi si. Mam nadziej, e nie poczuje si pan uraony, jeli na razie pozostanie pan pod stra sieranta Aldena? W drodze na ruf Matt sysza cay czas mamrotanie Graya. Robili wanie szybki obchd okrtu. Raz po to, eby zaoga moga zobaczy swojego dowdc, a dwa - eby sprawdzi, jak przebiegaj naprawy i jakie s nastroje zaogi. Matt zamierza te porozmawia ze Spankym. Inynier by jedynym oficerem, ktry nie sysza jego przemowy. Gdy weszli w cie nadbudwki na rdokrciu, Gray wci co mamrota. Po drodze minli szereg ludzi podajcych kanapki na zewntrz tak szybko, jak tylko kucharz potrafi je przygotowywa. Byo nieznonie gorco i przynajmniej to jedno si nie zmienio. W drodze powrotnej, prosto pod soce, zatrzymali si przy dystrybutorze z wod pitn na tyach wielkiej lodwki obok komina numer dwa. Bezsensowne miejsce na lodwk, pomyla po raz kolejny Matt, ale wietne na poideko. Dotkn przycisku i zimny strumie sign jego warg. Popi troch, starajc si oszczdza chodzon wod. Gray poszed w jego lady. - Wydajecie si podenerwowani, bosmanie - zauway Matt. - Chodzi o tego Japoca. Chyba go pan nie wypuci? - Jeli bdzie si dobrze zachowywa, to moe. I bez niego mamy si czym martwi. Da sowo. - I co z tego? Wczeniej te udawali miych, a zrbali Pearl Harbor. Nie musielibymy go pilnowa, gdyby... - Rozejrza si, czy nikt ich nie syszy. - Powinnimy si go pozby. Przecie to wrg! Matt spojrza uwanie na bosmana. - Pozby si go? Czyli zabi? - Pokrci gow i zerkn na wcinajcych kanapki marynarzy. Westchn. - Nie. Nie moemy tego zrobi. Wiesz dlaczego? Bo jestemy Amerykanami i nie robimy takich rzeczy. - Zamilk na dusz chwil. - Gdziekolwiek jestemy, pozostajemy Amerykanami - doda, gdy ruszyli dalej. Soce dotkno ju morza na horyzoncie, gdy Spanky i McFarlane przystanli przy wyrzutni torpedowej numer dwa. Po raz pierwszy od ucieczki z Surabai pokad by niemal pusty. Mieli za sob bardzo ciki dzie, podczas ktrego ukoczyli najpilniejsze naprawy, i

wieczorem zaoga wydaa z siebie zbiorowe westchnienie ulgi i po prostu pada. W okolicy wida byo jedynie Dennisa Silv z paroma ludmi z jego druyny. Siedzieli na nadbudwce i rozmawiali. Spanky ich zignorowa, ale tym razem nie mg inaczej. Te potrzebowa wytchnienia, a gdyby zaj si t band, zapewne musiaby zgosi j do raportu. Wyj z kieszeni bury gagan i otar pot z oczu. Pieky go jak diabli. Potem cisn brudny kawa materiau w spienion wod przy burcie. Czy tylko mu si zdawao, czy rzeczywicie co zapao gagan, ledwie dotkn fal? Chwyci si acucha, ktry peni tu funkcj relingu. Chyba zaczyna ci odbija, pomyla, i poszuka papierosa. Wypraktykowanym gestem zapali go na wietrze i mocno si zacign. Tak, to by piekielny dzie. Niedugo po przemwieniu kapitana pochowali z honorami wszystkich polegych. Prawie jedna czwarta zaogi zsuna si za burt przy wtrze odczytywanej ze cinitym gardem modlitwy. Spanky zadra, zastanawiajc si, jak gboko ciaa zdyy zaton, nim poary je tutejsze odpowiedniki piranii. Te ryby zdaway si by wszdzie. Stary za nawet w tym wypadku okaza si przewidujcy. Zamiast pociskw do czterocalwek, ktre zaszywano zwykle w workach, tym razem dooyli cay zom, ktrego Spanky mg si pozby. Wczeniej kapitan wyranie mu powiedzia, eby nie wyrzuca niczego, co w jakikolwiek sposb moe si przyda, Spanky wyznaczy wic kilku ludzi do segregowania mieci. Potem sam jeszcze sprawdzi, czy si dobrze sprawili, i wybra kawaki Walkera, ktre miay towarzyszy jego polegym dzieciom w ostatniej podry. Parskn ironicznie. Przynajmniej paru poszo na dno z pociskami, tyle e byy to japoskie niewybuchy wydubane z kaduba niszczyciela. Ale dobrze, e stary zacz myle w ten sposb. Przyszo jest wana. Jeszcze wczoraj inaczej do tego podchodzi, ale potem zobaczyli ten statek. Kapitaska przemowa te sporo pomoga, zwaszcza e zostaa wygoszona we waciwej chwili. Spanky podejrzewa, e kapitan nie mniej ni zaoga potrzebowa czego, co dodaoby mu ducha. Soce osuno si za horyzont, nad morzem zapada mrok. W sumie jednak to nie by taki zy dzie, pomyla z zadowoleniem Spanky. Nie wiedzia, co jeszcze moe przynie im spotkanie z dziwnymi stworzeniami pywajcymi na olbrzymim statku, ale zaciekawiy one zaog i na chwil pozwoliy zapomnie o zwykych kopotach. A na dodatek zdoali uruchomi kocio numer dwa. Stan jedynki nie rokowa najlepiej. Bya caa popkana w rodku, na dodatek musieli wykorzysta jej przewody parowe, eby naprawi dwjk. Silva wybuchn miechem i Spanky umiechn si mimowolnie. Trzeba czego wicej ni pogrzeb i przeniesienie do innego wiata, eby wielki mat artylerzysta straci humor. Potrafi cieszy si dosownie wszystkim. Na chwil Spanky mimowolnie wsucha si w rozmow marynarzy.

- To bardziej mapy ni koty. Widziae ich ogony? - spyta Tom Felts. - Kocie mapy i ju! - Koty te maj ogony, idioto! - odpali Paul Stites. - A twarze mieli na pewno kocie. Poza tym kocie mapy gupio brzmi. - A ty co mylisz, Marvaney? - spyta Felts przyjaciela, ktry sta przy relingu nad Spankym. Mack Marvaney wzruszy ramionami i spojrza na kilwater. Felts chcia ponowi pytanie, ale Silva trci go w rami i bez sowa pokrci gow. Mack zostawi w Cavite filipisk on. Do ju wycierpia, gdy si dowiedzia, e Japoczycy zajli wyspy, a teraz jeszcze to... - Ju zdecydowaem - powiedzia Silva tonem, ktry zwykle koczy sprzeczki. - To bd kocie mapy. Stites wdziczny, e Silva powstrzyma Feltsa od nagabywania cierpicego przyjaciela, przyj to w miar spokojnie. - Ale tak wanie mwi na nie kocmouchy! Nie moemy ich naladowa! - Tak? - spyta zatroskany Spanky. - Przecie nawet ich nie widzieli. Siedzieli cay czas pod pokadem. Jestem pewny, e si schowali przed nimi! Dla nich mogyby to by trzynogie hipopotamy. - Zamilk na chwil i podszed do relingu obok Marvaneya, eby splun za burt. Spojrza na niego, potem na reszt. - Zdecydowaem! Odtd to s kocie mapy. To my je odkrylimy i moemy je nazwa jak chcemy. Spanky pokrci gow, ostronie zacign si ostatni raz resztk papierosa i cisn go do morza. Do jutra caa zaoga bdzie si kci o te kocie mapy. Wci z umiechem poklepa pust rur wyrzutni torpedowej. Nawet z trzema kotami ta ajba, ktrej nie cierpia i ktr ukocha, bya zapewne najszybszym okrtem tego wiata. To dawao nadziej. Przez ptora dnia Walker szed na wschd, szukajc Mahana. Drugi niszczyciel nie mg ich zbytnio wyprzedza i na pewno nie pyn z pen szybkoci, powinni wic trafi na niego po kilku godzinach, jednak wci nie widzieli nawet ladu siostrzanej jednostki. Wszyscy bardzo si niepokoili. Nie do, e Mahan by w kiepskim stanie i wiele mogo si na nim jeszcze zdarzy, to stanowi jedyny znajomy element w tym obcym wiecie. No i mia na pokadzie marynarzy z zaogi Walkera. Kapitan Reddy wszed na mostek i ciko opad na swoje krzeso. Machn niedbale rk, syszc regulaminowe kapitan na mostku. Nie byo go ledwie kilka minut. Narasta w nim niepokj i chocia sdzi, e dobrze go ukrywa, obawa o Mahana przyprawiaa go niemal o mdoci. Wiedzia, e niebawem bdzie musia podj bardzo trudn decyzj.

Wstawiono szyby w oknach i wiatr nie wyciska ju ez z oczu. Wacht dowodzi akurat Larry Dowden, ale Matt nie potrafi opuci mostka. Wiedzia, e wyglda to, jakby nie ufa Larryemu, ale by zbyt przejty sytuacj. - Meldunek? - zapyta. - Brak kontaktu, skipper. Matt pokiwa gow i znw pogry si w ponurych mylach. Powinni ju go widzie. Pogoda bya dobra, niebo bkitne. Po prawej rysowa si ostro pnocny skraj wyspy Alor. Byli ju w punkcie zbornym, gdzie Mahan mia na nich czeka. Gdyby nie dotarli, mia obej Wetar i popyn na poudnie midzy Timorem a Moa. Walker wyciga dwadziecia wzw, znacznie wicej, ni Jim byby skonny pyn na swoim uszkodzonym niszczycielu. Nawet gdyby jakim cudem sporo ich wyprzedzi, powinien tu kry, widoczny z daleka. Skoro go nie byo, nasuwa si nieunikniony wniosek, e w ogle do Aloru nie dotar. Pewnie wyprzedzili go niezauwaenie w ciemnoci i jest gdzie za nimi. Chyba e stao si co jeszcze. Ta myl przeladowaa Matta. To on skierowa Mahana na te puste wody. Nie wiedzia wtedy, e wcale nie musieli si rozdziela, ale mao go to pocieszao, zwaszcza e stan przed wiecznym dylematem wszystkich dowdcw niszczycieli: zapas paliwa spad do jednej trzeciej. Nie mia wyboru. - Panie Dowden, prosz zawrci okrt - powiedzia z cikim sercem. - Zmniejszy prdko do jednej trzeciej. Larry westchn. Wiedzia, ile ten rozkaz kosztowa kapitana, i nie by pewien, czy sam potrafiby go wyda. Moe drugi okrt rzeczywicie by za nimi, ale i tak wydawao mu si, jakby si poddawali. - Aye, aye, sir. Sternik, skrt w lewo na kurs dwa, osiem, zero. Matt wsta i spojrza na zegarek. - Panie Dowden, prosz przekaza wszystkim oficerom, e o szesnastej trzydzieci oczekuj ich w mesie. - Zamilk na chwil. - Dobrze bdzie wczeniej przenie gdzie naszego gocia. - Obrci si, eby zej z mostka, ale jeszcze si zatrzyma. - Cofam rozkaz. Niech sierant Alden sprowadzi nieprzyjacielskiego oficera na spotkanie. - Dowden unis brwi. - Prosz te zapyta pana Bradforda, czy byby uprzejmy do nas doczy. - Aye, sir. Smugi dymu papierosowego kryy i zwijay si w podmuchach wpadajcych przez otwarte bulaje. Dziury po bitwie zostay wreszcie zaatane. Kapitan Reddy siad u szczytu stou,

wszyscy pozostali przy yciu oficerowie i podoficerowie stoczyli si po bokach. Obecni byli przedstawiciele wszystkich dziaw. Larry Dowden, bosman Gray, Rick Tolson, Bernard Sandison oraz Riggs siedzieli po lewej kapitana. Po prawej Matt mia Sandr Tucker, za ni siedzia Spanky, Bradford, Garrett oraz porucznik Alan Letts, oficer zaopatrzeniowy. Krzeso u drugiego koca stou byo wolne. Gdy sierant Alden wprowadzi Japoczyka do mesy i wskaza mu to miejsce, zapada cisza. Tamatsu usiad z godnoci i wpatrzy si w kapitana. Alden stan oparty o cian za jecem, ale po chwili Juan przynis mu krzeso. Sierant podzikowa drobnemu Filipiczykowi i usiad, wysuwajc nog przed siebie. Atmosfera zgstniaa i wszyscy spogldali na cesarskiego oficera, niektrzy z jawn wrogoci. - Przedstawiam pastwu porucznika Tamatsu Shiny - rzek Matt. - Zaproponowa on, e da mi oficerskie sowo honoru, i nie ucieknie, ktre postanowiem warunkowo przyj. Bdzie traktowany z szacunkiem i otrzyma prawo swobodnego poruszania si po okrcie. Oczywicie w granicach rozsdku i na razie w towarzystwie sieranta Aldena. Czy moe pan si podj takiego eskortowania jeca, sierancie? - Tak jest, sir. Tyle e nie wszdzie zdoam obecnie wej. Matt tylko skin gow. - Poruczniku Shinya, przedstawiam panu moich oficerw. - Poda nazwiska wszystkich siedzcych przy stole. Kada z wywoanych osb skaniaa lekko gow, ale wikszo bya wyranie niezadowolona. Nie umkno to uwagi kapitana. - Panowie... i prosz pani, kraj porucznika Shinyi i nasza ojczyzna s obecnie w stanie wojny, ale to si dzieje gdzie daleko i nie powinno wpywa na nasze decyzje. I nie o tym mamy rozmawia. Musimy zaplanowa, co zrobimy, zakadajc, e jestemy zdani cakowicie na wasne siy i US Navy w aden sposb nas nie wesprze. Zarazem bez wzgldu na okolicznoci nie wolno nam zapomina, e wci jestemy jej czci. Oznacza to zachowanie zwykej dyscypliny na pokadzie i wypenianie przez zaog wszystkich obowizkw. Porucznik Shinya zosta zaproszony na zebranie, poniewa znalaz si w tej samej sytuacji co my. Bdzie podlega tym samym regulaminowym wymogom co wszyscy. Bez specjalnego traktowania i bez przeladowa. Panie Dowden? - Hm, tak, sir? - Prosz porozmawia z porucznikiem Shiny i ustali, czy ma on przydatne dla nas talenty albo umiejtnoci. Tak czy owak prosz znale mu co do roboty. Wszyscy musimy wiosowa. - Spojrza na Tamatsu. - Czy to jasne, poruczniku? Takie s moje warunki. Shinya lekko skoni gow.

- Doskonale pana rozumiem, kapitanie - powiedzia po angielsku, wywoujc szmer zdumienia. Niektrzy wci nie kryli niezadowolenia, cz jednak si zamylia. Matt przeszed do zasadniczych spraw, eby odcign uwag od gocia. - Po pierwsze, jak ju na pewno wiecie, jestemy na kursie powrotnym. Powinnimy znale Mahana w punkcie zbornym, ale skoro tak si nie stao, musielimy go min albo... spojrza zdecydowanie na zebranych - albo Mahan zaton. Bdziemy przepatrywa uwanie akwen, przez ktry idziemy, brak nam jednak paliwa, eby dotrze do Australii albo do Surabai. Zreszt nie przypuszczam, eby Perth byo tam, gdzie normalnie moglibymy go oczekiwa. - Czy jest pan skonny sdzi, e Surabaja take znikna? - spyta Bradford. - Tak. Niemniej musimy znale paliwo. Cokolwiek si stao, geografia tego wiata jest taka sama, przynajmniej tutaj. Czy zna pan lepsze miejsce w okolicy, gdzie mamy szans pozyska rop? Skoro jest pan ekspertem w tej dziedzinie, prosz nam powiedzie, gdzie konkretnie powinnimy jej szuka. Gdzie najatwiej bdzie nam si do niej dosta? Bradford zetkn palce obu doni i zamyli si. W zbach trzyma wygaszon fajk, ale porusza ustami, jakby co chwil z niej pociga. - Bd si musia nad tym zastanowi - odezwa si po chwili. - Ropa jest tu prawie wszdzie, ale nie jestem pewien, gdzie najlepiej jej szuka. Zapewne w Surabai. W naszym wiecie to byy naprawd znaczne zoa. Podobnie jest na Flores. Prosz da mi czas na sprawdzenie tego w posiadanych przeze mnie materiaach. Moe trafi na informacj, gdzie dokadnie rozpoczto eksploatacj i jak do tego doszo. To moe by istotna wskazwka. - Dobrze - powiedzia Matt. - Prosz sprawdzi i jak najszybciej zameldowa o wynikach. - Przenis spojrzenie na porucznika McFarlanea. - Czym jeszcze moemy pali w kotach? Czy po przerbkach nadawaoby si drewno? Spanky spojrza na kapitana z przeraeniem w oczach. - Jezu, skipper! - jkn. - Nie ma adnych szans. To by je rozwalio. Matt zerkn na niego ostro. - Wiem, e to niewskazane, ale w razie koniecznoci...? - Tak, sir - odpar niechtnie inynier. - Tyle e skutki byyby opakane. Przede wszystkim pojawiby si problem usuwania popiou. Poza tym musielibymy zabiera cae tony drewna. Nie mamy go gdzie skadowa, a uoone na pokadzie zaburzyyby stateczno. - Ale oglnie to wykonalne? - cisn Matt. - Moglibymy przemieszcza si tak od jednej wyspy do drugiej? - Owszem - mrukn porucznik.

- Dobrze. Prosz przygotowa wyliczenie, ile drewna potrzebowalibymy na pokonanie, powiedzmy, piciuset mil. - Aye, sir. Kapitan zwrci gow w stron Sandry Tucker i bezwiednie zagodzi wyraz twarzy. - Jak przedstawia si sytuacja w pani dziale, porucznik Tucker? - zapyta. Sandra umiechna si, syszc o swoim dziale, ktry skada si z niej samej, Karen Theimer, ktra jedyna z jej grupy pozostaa na Walkerze, oraz mata Millera. Z drugiej strony nie ulegao wtpliwoci, e to byo jej krlestwo, cho skromne. - Coraz lepiej, sir - odrzeka. - Rodriguez bdzie mg za jaki tydzie wrci przynajmniej do niektrych obowizkw. Noga dobrze mu si goi. - Spojrzaa na siedzcego za Tamatsu sieranta. - A skoro mowa o nogach, mam wraenie, e niektrzy uywaj ich intensywnie, chocia nie powinni. - Alden uda, e zainteresowao go nagle co znajdujcego si pod stoem. - Reszta rannych powinna przey, chocia troch to potrwa. Wielu normalnie pracuje, ale obawiam si, e nie zdoaabym zatrzyma ich w kojach. - Spojrzaa Mattowi prosto w oczy. - Obecnie wszyscy maj co do roboty i daj z siebie wszystko. Gdy kryzys minie, spodziewam si wielu chorych, ofiar wyczerpania. Zaoga si wypala. - Matt skin gow, wiadom, e porucznik Tucker mwi przede wszystkim o nim samym. - Obecnie martwi si waciwie tylko o Davisa. Cokolwiek robi, jego gorczka nie spada. - To ten ugryziony przez jaszczura? - upewni si Matt. Sandra pokiwaa gow. - Pan Bradford twierdzi, e one waciwie nie s jadowite, a problemy wywouj yjce w ich paszczach kultury bakteryjne. Moe tak by, niemniej pan Bradford mwi o innym gatunku. Jeli to rzeczywicie infekcja bakteryjna, musi by wyjtkowo paskudna i nie wykluczaabym take obecnoci jadu. - Prosz informowa mnie o stanie chorego - poprosi z powag Matt. - Panie Garrett, jak wygldamy z uzbrojeniem? Mam na myli nie tylko dziaa, ale rwnie bro rczn. Garrett zmarszczy brwi. - Jest jaki problem? - spyta Matt. Garrett poczerwienia i szybko pokrci gow. - adnego, sir. Zaskoczyo mnie tylko pytanie o bro rczn. Nie pamitam dokadnych liczb. Chocia powinienem, sir. - Wystarczy oglny obraz - powiedzia Matt z umiechem. - Rozumiem, e ostatnio zajmowa si pan dziaem numer trzy? - Tak, sir - odpar Garrett z widoczn ulg. - Dalej nad nim pracujemy. Zasadniczo chodzi

o okablowanie, ale uszkodzenia obejmuj take przekadnie obrotowe. Naleaoby wymontowa je i wzi do warsztatu... - Nie teraz - odpar Matt, krcc gow. - Nie chc wycza adnego dziaa na duej. Poza tym warsztat zajty jest torpedami, ktre maj obecnie priorytet. Do czasu, gdy dowiemy si wicej o istotach z wielkiego statku, chc mie moliwo jak najszybszego podziurawienia kadego przeciwnika. Garrett zauway, e Bernie zapisuje co sobie na kartce przypitej do podkadki. Spojrza znw na kapitana. - Oczywicie, sir. Poza tym jednym dziaem artyleria gwna jest w porzdku. Mat Silva zaj si karabinami oraz trzycalwk na rufie. Stan magazynw taki sobie. Zuylimy ponad jedn trzeci pociskw do gwnej oraz dwadziecia trzy i p procent do trzycalwek. Byo warto, ale to duo! Jeli chodzi o amunicj do karabinw maszynowych, nabralimy jej sporo w Surabai, jednak nasi radoni strzelcy wywalili ju prawie cay nadmiar. Mamy jeszcze troch ponad stan, ale... - Westchn. - Co do broni rcznej, nie wiem dokadnie - powtrzy przepraszajcym tonem. - Oglnie jednak bdzie dobrze. Marynarze Floty Azjatyckiej rzadko wystpuj w roli piechoty morskiej, zwaszcza w Chinach. W zbrojowni ley szedziesit springfieldw i zapewne dwadziecia kilka pistoletw wzr 1911. Mamy te cztery automatyczne karabiny Browninga i p tuzina thompsonw. Amunicja pochodzi z bardzo starych zapasw, od 1918 roku poczynajc, ale to dobrze, bo jest tego kilka skrzy. Na samym spodzie le podobno takie, ktre zawieraj karabiny Kraga. Zapewne kto musia je wyfasowa na Filipinach. - Niekoniecznie - odezwa si Gray. - Walker wszed do suby w 1919 roku, kiedy kragi byy jeszcze w powszechnym uyciu w US Navy. Zao si, e nale do pierwotnego wyposaenia. Moe nawet nigdy nie wyjmowano ich ze skrzy. Matt pokiwa gow. - Prosz je sprawdzi - rozkaza Matt. - Co jeszcze? - Aye, aye, sir. Nie, to wszystko. - Dobrze. Sparks? Co nowego w cznoci? - Matt wiedzia, e nie. Pyta o to Riggsa kilka razy dziennie i rozkaza, by natychmiast informowano go o odebraniu jakiegokolwiek komunikatu. - Nic, skipper - zaprzeczy Riggs, krcc gow. - Sprzt jest sprawny, wszystko sprawdzilimy. Po prostu nie ma czego sucha. - Wszyscy ju o tym wiedzieli, ale gone potwierdzenie tego dziwnego faktu i tak zadziaao przygnbiajco. Matt wyczu spadek nastroju i zacz przeciwdziaanie. Jak zwykle wykorzysta w tym

celu bosmana. - Zostay jeszcze jakie wiksze dziury, szefie? - Wiksze nie - odpar bosman z lekkim umiechem. - Nasza ajba zawsze przeciekaa jak sito. Moemy ata do woli, ale to konstrukcja nitowana i pewnie nie ma w czci dennej czenia, ktre chocia troch by nie puszczao, ale kontrola robi swoje. - Spojrza na McFarlanea i umiechn si jeszcze szerzej. - Gra i d uwija si przy tym razem, co nie jest normalne. Nie zrobilimy jeszcze nic z przestrzelinami w kominach, ale wszystko, co moe bra wod, jest ju zaatwione. McFarlane przytakn. - Pywamy, skipper, i pki pompy bd dziaa, nogi nam nie zamokn. - Rozejrza si po obecnych. - Ale na pewno potrzebujemy stoczni. Suchacze pokiwali potwierdzajco gowami. - Wiemy, Spanky - powiedzia cicho kapitan. - Co jeszcze z twojej strony? McFarlane zaprzeczy gestem, wiadom, e przyczyni si do ponownego zepsucia nastroju. - W zasadzie nie, sir, chocia... Jedno przychodzi mi do gowy, gdy chodzi o konserwacj. ebymy poszukali jeszcze innych sposobw. Farby czy rodkw czystoci te mamy ograniczone zasoby i tutaj nie damy rady ich uzupeni. Tak to wyglda. Gray chcia zaprotestowa, e jeli jego wity pokad nie bdzie naleycie szorowany i konserwowany, to w tym klimacie niebawem zostan bez pokadu, ale wiedzia, e aby czego uywa, trzeba to mie. - Spanky ma racj - mrukn. - Wiem, e pokadowym nie spodoba si, gdy nie bd mogli wykonywa ulubionych zaj - stwierdzi z chichotem - ale z farb faktycznie jest krucho. Musz pokry spawy, ale zwyke odwieanie moglibymy sobie darowa. - Suszna uwaga - powiedzia Matt i spojrza na oficera zaopatrzeniowego, Alana Lettsa, chudego gocia z Dakoty Pnocnej. Letts mia rude wosy, bardzo jasn skr i mas piegw na twarzy. Rzadko pokazywa si na pokadzie, bo nawet krtki pobyt na socu upodabnia go do rzodkiewki, tote gdy tylko mg, chowa si w cieniu, co bawio ca zaog. By przy tym lubiany i nie obraa si o byle co. Czasem pozwala marynarzom, eby towarzyszyli mu, gdy robi obchd okrtu, chronic si pod chiskim parasolem. Obecnie, mimo wszystkich wysikw, skra obazia mu z twarzy patami. Swoje obowizki wykonywa naleycie i zna rne biurokratyczne kruczki, czego teraz nijak nie mg wykorzysta. Z punktu widzenia Matta jego najwiksz wad byo lenistwo wynike z wielu lat suby we Flocie Azjatyckiej, gdzie wszystko pyno swoim, niespiesznym rytmem. Kapitan mia nadziej, e obecna

sytuacja skoni go to troch wikszej pracowitoci. - Jak nasze zapasy? - spyta. - Chwilowo w porzdku - odrzek Letts. - Nabralimy ich duo przed opuszczeniem Surabai. Nikt nie chcia zostawia penych magazynw Japocom - doda, zerkajc z ukosa na jeca. - Przy obecnym zuyciu, co oznacza normalne zuycie, braki zaczn si dopiero za trzy tygodnie. Chodnie s pene. Potem bdziemy mieli jeszcze drugie tyle na konserwach. Skrzywi si. - Ale nie liczybym za bardzo na parwki wiedeskie. Lepiej bdzie znale co wieego, zanim zaoga nam si zbuntuje. Tak czy owak nie nastpi to raczej przed upywem miesica albo i ptora. - Racji obci nie moemy - oznajmi zdecydowanie Matt. - Nie teraz, gdy ludzie ciko pracuj. Poza tym miaoby to zy wpyw na morale. Musimy po prostu znale dobre rdo ywnoci. - Spojrza na Courtneya Bradforda. - Zastanawiam si, jak moe smakowa stek z dinozaura... Australijczyk zrobi zdumion min, ktra wywoaa ogln wesoo. - Je dinozaury? Boe... Ten czowiek proponuje, eby je dinozaury! Matt zwrci si znowu do Lettsa. - Sodka woda? - spyta. Koty Walkera zostay zaprojektowane w ukadzie otwartym, wykorzystyway wic wod morsk, ale zaoga potrzebowaa sodkiej do gotowania i picia. Jej zbiorniki byy niezbyt due i w zwykych okolicznociach kpiel na pokadzie niszczyciela bya luksusem. Czsto widywao si kolejki nagusw czekajcych na spryskanie morsk wod z wa, chocia drania ona skr, gdy wysychaa. - Z tym jest problem - przyzna Letts. - Przy obecnym stanie skraplaczy starczy jej na jaki miesic. Zakadajc zuycie na obecnym poziomie. - Dobrze. Potrzebujemy zatem paliwa, amunicji, ywnoci i wody. - Kapitan spojrza pytajco na Graya. - Oraz farby. - Kilka osb zamiao si, mimo e nikt nie mia pojcia, skd to wszystko wzi. - Co jeszcze? - Jaki milion rnych drobiazgw, skipper, ale to jest najpilniejsze - odpar Letts. Jestem pewien, e porucznik McFarlane dodaby jeszcze list czci zamiennych, ale... - Jasne. Prosz przygotowa list wszystkiego, co jest potrzebne, ale z uwzgldnieniem propozycji zdobycia tych artykuw. Rbcie co chcecie, ale potrzebuj konkretnych odpowiedzi. - Matt obrci si z krzesem do Bradforda. - Czy byby pan gotw wstpi w szeregi? Australijczyk wyj fajk z ust i cay si umiechn.

- Z rozkosz, kapitanie! Co mog zrobi? - Pomc Lettsowi uporzdkowa list. Bdzie pan jego specjalnym asystentem. Wiem, e to nie jest ten sam wiat, ktry pan bada, ale i tak musi mie pan wiksze pojcie o jego zasobach ni my wszyscy. Zgoda? - Oczywicie, kapitanie Reddy. Zrobi, co w mojej mocy! - Nie wtpi. Matt zerkn na Sandr i dostrzeg w jej oczach iskierk rozbawienia. Umiechn si do niej zadowolony. Ostatecznie dyskusja posza do gadko. Jego ludzie wykazali si zaangaowaniem, aktywnie pracujc nad rozwizaniem problemw. Morale byo lepsze, ni oczekiwa, a przeraenie wywoane ca sytuacj mona byo utrzyma na wodzy. Otaczao ich nieznane, jednak rutyna zwykych obowizkw dodawaa zaodze pewnoci siebie. Shinya milcza przez cay ten czas i tylko sucha. Pocztkowo wrodzy, wszyscy jakby o nim zapomnieli. Porucznik by zdumiony, jak dobrze wychodzi Amerykanom dyskusja i planowanie wsppracy. Nikt, niezalenie od wieku i stau, nie obawia si wyrazi swego zdania. W porwnaniu z dyscyplin panujc w japoskiej armii robio to wraenie kompletnego baaganu, wydawao si jednak efektywne. Nikt nie ukrywa, e znaleli si w trudnym pooeniu, nie wahano si wylicza brakw i niedostatkw, chocia stawiao to niektrych w nie najlepszym wietle. W ten sposb kapitan mg lepiej oceni sytuacj. Porucznik nie mia wtpliwoci, e podobna narada na jego okrcie przebiegaaby w znacznie duszniejszej atmosferze, co z jakiego powodu napenio go lekkim optymizmem. Wanie wtedy do mesy wszed Juan i zacz napenia kubki kaw. Przystan przy Tamatsu z dziwnym wyrazem twarzy, co przypomniao porucznikowi, e niezalenie od wszystkiego jest wrogiem tych ludzi. Filipiczyk zacz przechyla dzbanek, ale nagle zadraa mu rka, jakby kawa nagle zmienia si w ow, i uderzy naczyniem w blat stou. - Przepraszam, kapitanie Reddy, nie mog - szepn, po czym wyprostowa si i znikn za zason. Wszyscy odprowadzili go spojrzeniem, jedynie Tamatsu patrzy cigle wprost przed siebie, troch tylko spuci oczy. Matt westchn. To nie bya atwa sprawa. Walker pyn niespiesznie przez Morze Flores na zachd-pnocny zachd, ponownie kierujc si ku Jawie. Nad oceanem zapada zmierzch, gstniejce chmury zakryy ksiyc, pojawia si silniejsza fala. Matt kaza wczy wiata pozycyjne, co jeszcze kilka dni wczeniej byoby czystym samobjstwem, i ustawi ludzi przy dwch szperaczach. Mieli co

dziesi minut omiata horyzont, zarwno po to, eby da si dostrzec, jak i sprbowa co zobaczy. Okrt zacz si koysa, co przypominao wszystkim, e niezalenie od wojny, dinozaurw i dziwnych wielkich statkw najwikszym przeciwnikiem niszczyciela jest ocean. Okoo dwudziestej drugiej, w poowie pierwszej wachty, stan morza jeszcze si pogorszy. Matt spdza t noc na koi w swojej maej kabinie. W kocu nie musia zajmowa si niczym poza zwykymi problemami wiekowego niszczyciela, do ktrych ju przywyk. Koysanie nawet go usypiao i gdy w kocu podda si zmczeniu, zapad w gboki sen bez koszmarw. Kiedy wic zderzyli si z ryb i wstrzs omal nie wyrzuci go na pokad, niewiele brakowao, eby wcale si nie obudzi. Maa lampka nad biurkiem trzsa si jeszcze jak w febrze, gdy na ni spojrza. Zaskoczenia dopeni chrapliwy gos porucznika Garretta dobiegajcy z gonika wiszcego tu nad poduszk: - Kapitan pilnie proszony na mostek! Matt odkaszln i wcisn guzik interkomu. - Id. Opuci nogi na podog i sign po spodnie i buty. Naoywszy koszul i czapk, pospieszy krtkim korytarzem do schodni i wdrapa si na gr. Dotar do kabiny radiowej i wspi si na mostek. Nie sysza huku palnikw, a szczeglnie nieprzyjemne koysanie podpowiadao, e take maszyny zostay zatrzymane. - Meldowa! - rzuci do stojcego na prawym skrzydle mostka Garretta. Wia silny wiatr i krople morskiej wody dolatyway a do nadbudwki. - Przepraszam, e pana obudziem, sir, ale wanie uderzylimy w jakiego wieloryba albo wielk ryb - powiedzia oficer. - Wyglda jak to co, co zjado Japoczyka. Jest tam, sir. Wskaza za burt i Matt wychyli si przez reling. Szperacza nie mona byo obniy na tyle, eby dokadnie owietli stwora, ale odbite wiato te sporo ukazywao. Niszczyciel dryfowa, a cielsko wielkiej ryby obijao si martwo o burt. Garrett mia racj. Stworzenie przypominao to, ktre widzieli ju wczeniej, chocia nie byo takie wielkie. Ile razy fale unosiy je bliej poziomu pokadu, wida byo wielki eb z podun zbat paszcz i olbrzymie, czarne lepia. Powodem mierci stworzenia bya gboka rana tu za bem, ktra mocno barwia wod na czerwono. Na mostku pojawia si nieuczesana Sandra Tucker i przetara zaspane oczy. - Straszne stworzenie - powiedziaa. Podobne okrzyki dobiegay z pokadu poniej. Po chwili do widzw doczy take Bradford i jego gos wybi si nad pozostae:

- Zdumiewajce! Musimy go zabra! Wy tam, poszukajcie czego, eby go przywiza! - Uszkodzenia? - spyta Matt. - Mnstwo potuczonych kubkw - odpar nerwowo Garrett. - Na razie o niczym wicej nie wiem. Pierwszy kaza bosmanowi Bashearowi sprawdzi dokadniej. Porucznik McFarlane te poszed si tym zaj. Interkom na cianie pisn natarczywie i kapitan sam odebra poczenie. - Mostek. Tu kapitan. - Mwi McFarlane. Nie ma nic powanego. Tylko kolejna szczelina midzy pytami doda chrapliwie. Chyba te zosta wanie obudzony. - Dobrze. Czy wachta wystarczy, eby tym si zaj? - Tak, sir. Tak sdz - odpar oficer po chwili zastanowienia. - Potem wracaj do koi. Bosman te. To rozkaz. - Aye, aye, skipper - dobiego z gonika. Mat westchn z ulg i podszed do relingu. Sandra staa tam cay czas i chyba podsuchiwaa. - Dziki Bogu - mrukna. - Moe to dziwne, ale ile razy okrtowi przybywa nowa szrama, czuj j na wasnej skrze. Matt umiechn si lekko. - Znam to - powiedzia. - Gdy objem dowdztwo, nie powicaem Walkerowi wiele uwagi, ale teraz, po tym wszystkim, co przeszed... - Wzruszy ramionami i wskaza na martw ryb. Odpyna ju na ponad dziesi metrw od kaduba. - Te cienkie pyty to wszystko, co oddziela nas od ywiou, nic wic dziwnego, e si nimi przejmujemy. Zachichota i Sandra zawtrowaa mu po chwili. Nagle poczuli lekkie drenie pokadu pod nogami i z wody wystrzelia inna wielka ryba, tym razem wielka na dwie trzecie dugoci niszczyciela. Bez wahania rzucia si na martw kuzynk i wyrwaa ogromny kawa cielska. Okazaa si obnaona ko i jeszcze wicej krwi spyno do morza. W blasku szperacza bysny srebrzyste ciaa mniejszych ryb. Sandra krzykna zaskoczona i uczepia si ramienia kapitana. - Panie Garrett, prosz nas std zabra, zanim nasz go skoczy gwne danie i zainteresuje si przystawkami! Rykny palniki, niesiona podmuchem woda zmoczya Matta i Sandr. Woda miaa niezwyky smak, ktry skojarzy si kapitanowi z krwi. Splun, spojrza przepraszajco na pani porucznik i odchrzkn energicznie. - Prosz o wybaczenie - powiedzia. - Absmak w ustach. Popatrzy na gwny pokad, skd zafascynowany Bradford obserwowa rybi uczt.

Zdawa si w ogle nie zwraca uwagi na wod. Nieco dalej sta kto jeszcze. Matt pozna po chwili, e to Shinya. Te patrzy na widowisko, ale z cakiem innym wyrazem twarzy. Sieranta Aldena nie byo nigdzie wida, ale Matt uzna, e to i tak bez znaczenia. Cokolwiek Japoczyk mgby zrobi, i tak byo niczym wobec niebezpieczestw czyhajcych na nich dokoa. Na dodatek mina porucznika sugerowaa, e za nic nie chciaby znale si ponownie w wodzie. Matt spojrza na stojc obok niego kobiet. Bya przemoczona i zaczynaa ju dzwoni zbami. Dugie wosy zwisay jej w strkach, jednak cakiem przytomne oczy zdaway si nie wyraa strachu. Moe raczej fascynacj? Kapitan poczu, e te jest mu zimno. - Moe zejdziemy do mesy, eby si wysuszy? - zaproponowa. Mat Dennis Silva siedzia na jednym z kibli w tylnym pomieszczeniu zaogi i pali papierosa. Wci nie by zadowolony z przebiegu wydarze, ale mia jeszcze tabak, a to ju byo co. Samo siedzenie nie byo wygodne, zrobiono je po prostu z wyowionej z morza deski, wntrze za mierdziao potem i odchodami. Coraz bardziej wzburzone morze zaczynao ju omywa pokad i Silva musia co chwila unosi nogi przed wdrujc po pododze morsk wod. Tylny zaktek dumania by zasadniczo przypisany do obsugi maszynowni i dlatego tutaj wanie zajrza, eby troch si podrani z kocmouchami. Niezbyt mu to jednak wychodzio, przede wszystkim dlatego, e tak waciwie do nich nie nalea i nie zwracali na niego zbytniej uwagi. Ponadto by nad wyraz rosy i chocia oglnie spokojny, mia opini niebezpiecznego. Prawa dou do tego akurat schronienia te byy dyskusyjne, przynajmniej dla kogo z zewntrz, skoro zaraz obok bya pralnia i warsztat torpedowy. Zaoga traktowaa jednak spraw bardzo powanie i chocia nikt nie zaczepia siedzcego sobie spokojnie i palcego Silvy, nikt te z nim nie rozmawia, a niektrzy rzucali mu zdecydowanie mao przyjazne spojrzenia. W pewnej chwili pojawili si Stites, Felts i torpedysta Brian Aubrey. Stoczyli si przy drzwiach, jakby nie mieli ochoty wej do rodka, i przytrzymali si framugi. - Tu jeste! - zakrzykn Stites. - Szukalimy ci! Najechalimy na wielkiego rybiego dinozaura, takiego jak tamten, ktry poar Japoca, i zaatwilimy go na cacy! - I dobrze - mrukn Silva. - Pora bya kogo zabi. - Aha - przyzna Tom. - Ale zaraz potem zjawio si jeszcze wiksze bydl i zaczo zjada tego pierwszego. O tak! - Strzeli palcami. - Warto zobaczy co takiego, a ty cigle siedzisz w tej brudnej dziupli.

Silva spojrza na siedzcych niedaleko dwch ludzi z dou. - To nie jest adna brudna dziupla - powiedzia powoli i z naciskiem. - To moja dziupla! Jednym z prawowitych lokatorw by mat mechanik Dean Laney, niemal tak samo rosy jak artylerzysta i podobnie zbudowany. Siedzia dwie klapy dalej. - Uwaaj co mwisz - warkn. - To nie jest miejsce dla pokadowej zgrai. Silva pocign dymka i spojrza na mechanika. - To co, pjdziesz do ktrego z szefw i powiesz, e zabieram wam sraczyk? Poruczniku Spanky! Dennis Silva sra w naszym kiblu! I pierdzi! Prosz co zrobi! Laney zakl gono i zerwa si na nogi. Dennis zrobi to samo, jednak okrt zakoysa si wanie na wikszej fali i obaj stracili rwnowag. Ze spodniami na wysokoci kostek nie mieli szans i runwszy zgodnie na pokad, przejechali na pokrywajcej podog brei pod cian. Tak oto walka skoczya si rwnie szybko, jak si zacza. Dennis zanis si miechem, Laney jednak pozosta powany i zapa si najbliszego kibla, eby wsta. Poniewczasie zorientowa si, e to czerwona deska dla marynarzy z chorobami wenerycznymi, puci si wic i zaraz wrzasn, gdy kolejny przechy pokadu skpa go w botnistej cieczy. Dennis zamia si jeszcze goniej, pozbiera si jako z podogi i podcign wybrudzone spodnie. Chcia poda Laneyowi rk, ale nagle si cofn. - Do diaba z tob, Laney! Chcesz, ebym te co zapa?! - Wytar donie o spodnie, a po chwili namysu umy je w dugim zlewie pod przeciwleg cian. Przez chwil sta potem przed lustrem, podziwiajc muskulatur swojej klatki piersiowej i bicepsy, w kocu jednak spojrza take na swoje ubranie. - Cholera. Wszystko w gwnie. Bd musia da portki do spalenia, a nie wiem, czy znajdziemy gdzie nowe. - Obejrza si na rwnie uwinionego Laneya. Reszta ekipy siedziaa cigle na klopach i udawaa, e nic si nie stao. - Dalej, Laney. Co powiesz na kubek kawy z prawdziwym marynarzem z niszczyciela? Bdziesz mia co opowiada wnukom. - A id do diaba - mrukn Laney, ale pozbiera si w kocu i obaj poszli do pralni zmieni koszulki. Potem wazem obok wyrzutni torpedowej numer trzy skierowali si na pokad. Morze byo ju mocno wzburzone i pokad pracowa pod ich stopami niczym skra ywego stworzenia. W grze przesuwaa si wolno tam i z powrotem smuga wiata ze szperacza, majca wskaza pozycj Walkera zaginionej siostrzanej jednostce. Chwil pniej schronili si pod oson platformy dziaowej, przy ktrej znajdowao si wejcie do marynarskiej mesy. Waz by otwarty i staa w nim kolejka ludzi z kubkami w doniach. Czekali, a w kotle znajdzie si wiea porcja kawy. Obaj nowo przybyli wzili swoje kubki i zajli miejsca w kolejce.

- Earl, masz co oprcz kanapek z masem orzechowym i zgniych kutasw? - zawoa Dennis, przekrzykujc szum morza. Earl Lanier ponuro pokrci gow. - Nic z tego, chopaki - odpar. - Niestety nie mog gotowa przy takiej fali. Ju kaw trudno jest zrobi. Mamy jednak troch fasoli na zimno. - Te z tymi kutanymi parwkami? - zapyta Silva. - Aha. Silva skrzywi si paskudnie. - To dzikuj, ale nie. A jabek nic ju nie zostao? Earl ponownie pokrci gow. - Juan chowa pozostae dla oficerw - powiedzia Ray Mertz, pomocnik mesowego. - Hej, Earl, kto tu rzdzi, ty czy Juan? - rzuci Dennis, gdy przysza jego kolej na napenienie kubka. - Ja, do cholery, ale Juan wynis je do mesy oficerskiej. Mielicie szczcie, e w ogle troch odpali. - Oficerowie - mrukn Stites, jakby to wszystko tumaczyo. Silva przytakn, bo tego wanie ode oczekiwano, ale zrobi to jako bez przekonania. Te nie przepada za oficerami, ale uwaa, e ostatnio radz sobie nie najgorzej. Ostatecznie to oni za wszystko odpowiadali i czego jak czego, ale odpowiedzialnoci im nie zazdroci. - Jest jeszcze troch ogrkw konserwowych - zaproponowa Mertz. Dennis ju chcia odmwi, ale ugryz si w jzyk. Jeli zrobi si jeszcze gorzej, bdzie mg tylko pomarzy o takim rarytasie. Bdzie o nie jeszcze trudniej ni o jabka. Moe pewnego dnia zacznie ni o tych ogrkach, ktrych dzisiaj nie zje. - Jasne, Ray - powiedzia. - Daj mi jednego. Felts trci Laneya okciem i wskaza za rg nadbudwki, na posta stojc przy relingu na prawej burcie i gapic si we wzburzone morze. - To ten Japoniec! - sykn. - Co on tu robi bez opieki? - Niech mnie! - wyrzuci z siebie zdumiony Laney. - Z byle kim zadajecie si na tym pokadzie! Wielu spojrzao na niego ze zoci, ale wida byo, e nie s tak do koca przekonani, czy mat przypadkiem nie ma racji. - Wanie, co jest grane? - spyta Stites, zerkajc na Silv. - Jeste blisko z szefem. Co on myli o tku szwendajcym si po okrcie? Chyba powinnimy wyrzuci drania za burt... Silva ugryz ze smakiem ogrka i popatrzy po ludziach.

- Grayowi to si nie podoba - powiedzia - i ja te jestem przeciwko, ale zostawcie go w spokoju. Rozkaz kapitana. Podobno ten go da sowo oficera czy co w tym rodzaju. Pokrci gow. - Cokolwiek to znaczy. Nie przypominam sobie, eby Japocy szanowali tak naszych na Wake. Przez chwil wszyscy milczeli, obserwujc sylwetk przeciwnika, a znikna we wazie nadbudwki. - Z drugiej strony - doda Silva - on czuje si tu pewnie jeszcze bardziej samotny ni my. Spanky siedzia przygarbiony na swoim ulubionym krzele przy zaworze. Trzymany w obu doniach drugi ulubiony kubek ciska dla pewnoci midzy kolanami. Byo to spore naczynie, ktre miecio dwa razy wicej kawy, ni naleao bra za jednym razem. Z jednej strony miao stylizowany widok atolu Oahu widzianego z lotu ptaka, z drugiej - wypuky wizerunek niemal nagiej tancerki hula uoonej w prowokacyjnej pozie na tle emblematu Chevroleta. Jego najlepszy kubek, z dwiema cakiem rozebranymi tancerkami, si roztrzaska i Spanky nie zamierza dopuci, eby to samo spotkao nastpny. Unis go ostronie do ust i ykn kawy, wsuchujc si w odgosy pracy kaduba na fali. Przez lata przywyk do tych dwikw i potrafi rozpoznawa na ich podstawie rne trapice okrt problemy. Po niedawnych naprawach Walker jcza jednak w nowy sposb, ktry trudno byo trafnie odczyta. Spanky zadra na myl o wszystkich prowizorycznych atach, ktre sam nakada, i zdumia si, jakim cudem unosz si jeszcze na wodzie, i to cigle pod par. Zaraz jednak si skrzywi, przypomniawszy sobie o pomyle opalania kotw drewnem. Przecie to je zniszczy! Z drugiej strony, gdy zabraknie ropy, nie bd mieli innego wyjcia. Westchn z rezygnacj. W zasadzie powinien ju spa. Kapitan jasno mu to nakaza, ale Spanky by niejasno przewiadczony, e gdy tylko przymknie oczy, na pewno stanie si co paskudnego. Poza tym, pracujc, nie myla, w jakiej ponurej sytuacji si znaleli. Zaoga zaczynaa to w kocu pojmowa i rozmawia o tym, take tutaj, na dole. Posuchawszy przez chwil, wyapa w ich gosach nut strachu. Przetar piekce oczy i spojrza na dwie blade twarze wpatrzone w niego w pmroku. Wzdrygn si zaskoczony. Nie wiedzia, e Myszowaci te tu s. Jak zwykle ignorowali wszystkie toczce si wok rozmowy. - Co tu robicie? - spyta z westchnieniem. - To nie wasza wachta. Idcie spa. Gilbert zamruga i rozejrza si. Reszta rozprawiaa znowu o stworzeniach widzianych na wielkim statku.

- Widzielimy ju kiedy dinozaury - powiedzia konspiracyjnym szeptem. - Ja i Isak. W Nowym Jorku, w takim duym muzeum, gdy kilka lat temu bylimy tam na przepustce. McFarlane unis brwi. - I co? - zagadn. - To byy tylko koci, ale wyglday tak samo jak te, ktremy widzieli na Bali. Tyle e te w Nowym Jorku byy wiksze. - Przerwa i spojrza wyczekujco na Spankyego, ktry jednak by zbyt zaskoczony, eby zdoby si na komentarz. Po chwili Gilbert straci cierpliwo i znowu si odezwa. - Podobno to z nich wanie powstaa ropa. Dawno temu, gdy cae ich stada zdychay i rozkaday si, jak martwe krowy, wszystkie wydzieliny wsikay w ziemi i zmieniay si w rop. Tak przynajmniej syszaem. - Pomyl tylko - odezwa si Isak - gdyby ropa nie powstaa z dinozaurw, dlaczego Sinclair miaby mie jednego w swoim znaku? - Zastanowi si chwil. - Te z Bali byy bardzo podobne do dinozaura Sinclaira, tyle e nie zielone. McFarlane nie mg ju wyej unie brwi. Na dodatek by zbyt zmczony, eby udawa wielkie zdziwienie. - Chopaki... - zacz, ale Gilbert mu przerwa. - Za przeproszeniem, sir, ale trudno o tym nie myle. Wiele obaj przeszlimy w modoci. Jedzilimy z ekipami naftowymi. Oklahoma, Teksas, Kolorado, Wyoming... Sporo dziur wywiercilimy, zanim trafilimy do marynarki. Ale nie podobao nam si. Cigle w socu i kurzu, no i gorco. Dlatego w kocu si zacignlimy - wyjani Isak z lekkim umiechem. - Znamy si troch na cikich maszynach, ale teraz wolimy spala rop, ni jej szuka. Gilbert spojrza na drugiego Myszowatego lekko zrezygnowany, ale skin gow. - I tak wanie kombinujemy - powiedzia. - Te tak myl, e jeli chcemy opala koty rop, bdziemy musieli si do niej dowierci. My wiemy, jak to si robi, i jak bdzie trzeba... zrobimy to. Spanky zacz wreszcie co rozumie. - Dziki, chopaki - rzek. - Zapamitam to sobie. Matt i Sandra suszyli rcznikami wosy. Kapitan szybko si z tym uwin i przyjrza si Sandrze, rozczesujcej dugie sploty o barwie zblionej do mosidzu. Od pocztku uwaa, e jest atrakcyjna, ale teraz, z uniesionymi nad gow rkami, w wilgotnej odziey lepicej si do ciaa, wydawaa mu si najpikniejsz kobiet na wiecie i musia si hamowa, eby nie pospieszy jej z pomoc. Nagle dostrzeg, e dziewczyna go obserwuje, i uszy mu

poczerwieniay. Wyraz jej twarzy by... jaki waciwie? Szczliwie w tej samej chwili do pomieszczenia wszed podniecony niedawnym spotkaniem Bradford. - Zdumiewajce! Co za szczki! Na pewno dzikuje pan losowi, kapitanie, e nie zderzylimy si z tym wikszym. Bez wtpienia jest pan szczliwy! - Chyba wszyscy mamy przez to powody do zadowolenia, panie Bradford - odpar Matt, zarazem zirytowany wtargniciem intruza i troch mu za to wdziczny Australijczyk spojrza na nich zdziwiony i dopiero teraz wyczuwszy panujce tu napicie, sprbowa opanowa entuzjazm. - Racja. Prosz o wybaczenie, ale mnie ponioso. Nie zapomniaem o naszym pooeniu. Tak naprawd cay czas o nim pamitam. Signem do mojej podrcznej biblioteki i chyba mam kilka pomocnych sugestii dla pana Lettsa. - Mio mi sysze. - Prosz jednak pamita, e cokolwiek powiem, bdzie si opierao na zaoeniu, e jestemy... gdzie jestemy. Nie wiem, jak to lepiej wyrazi. - Chyba moemy spokojnie przyj takie zaoenie, panie Bradford - odpar Matt. Niestety, nasze mapy tych okolic s przeraajco niedokadne. Wiele danych, ktre w nich wykorzystano, pochodzi jeszcze z dziewitnastego wieku. Zwaszcza gboko morza. Ale c, chyba nikt nie bada dokadnie tych wd przed Holendrami. Z zarysem ldw jest o wiele lepiej i na ile moemy obecnie co powiedzie, wszystkie pokrywaj si z tym, co widzimy. Wiemy zatem, gdzie jestemy, jakkolwiek dziwnie moe to brzmie. Sandra odoya szczotk na st i przeczesaa palcami jeszcze wilgotne wosy. - Jest jeszcze jedno pytanie, ktrego chyba wszyscy unikamy - odezwaa si lekko drcym gosem. - Co si stao? Chciaabym usysze jakkolwiek odpowied, nawet niepen czy dziwn. Mczy mnie to, chocia w porwnaniu z innymi i tak jako si trzymam. Ja tak, ale porucznik Theimer boi si nawet wyj z kabiny. I nikt nie chce o tym rozmawia! Wiem, e wszyscy si boj, nawet pan, kapitanie. - Spojrzaa mu w oczy z szacunkiem, wyrzutem i jeszcze czym... - Na razie jednak niemal kady zdaje si dziaa jak zwykle. Matt umiechn si smutno. - I dziki Bogu, e tak jest, porucznik Tucker - powiedzia. - Ma pani racj. Wszyscy si boimy. A mwic midzy nami trojgiem, ja chyba boj si najbardziej - doda konspiracyjnym tonem. - Nie przestajemy jednak wykonywa naszych obowizkw. To jedyne, co zostao nam z normalnoci i nasza jedyna nadzieja na przetrwanie. Bradford zrobi niewyran min, a Sandra na chwil zakrya twarz domi. W kocu pokiwaa gow.

- Oczywicie, kapitanie. Przepraszam... jestem zmczona. - Spojrzaa na niego zaczerwienionymi oczami. - Caa zaoga jest wyczerpana, a mnie wanie skoczyy si piguki nasenne. Matt spojrza na ni z trosk, Tucker jednak machna niedbale doni i nawet si umiechna. - Nie ma powodw do niepokoju - zapewnia go. - Niewielu je brao, adna epidemia... Zabrzmiao to gorzej, ni chciaam... Gdyby byo wiadomo, co si stao, poowa z tych ludzi zasnaby sama nawet w obliczu plutonu egzekucyjnego. - Pokrcia z podziwem gow. Zdumiewa mnie raczej spokj caej reszty. Chocia wielu na pewno skrywa swoje myli dodaa, marszczc brwi i wzdychajc. - Tak jak ja. Mam to za koszmar rodem z powieci Herberta Georgea Wellsa albo Arthura Conan Doylea. - Skoro mapy s aktualne, Wehiku czasu odpada - mrukn Matt. - Ale co zrobi z tymi ogoniastymi futrzakami na statku wikszym ni nasz Hornet? To z kolej pasowaoby do wiata zaginionego. Sandra spojrzaa na niego ze zdumieniem, jakby nie oczekiwaa, e mg mie te powieci w rkach. - Sdz, e oboje si mylicie - powiedzia nagle Bradford. - To co pan o tym myli? - spyta Matt z lekkim umiechem. - Jeszcze nie wiem - odpar powanie Australijczyk. - Potrzebuj wicej materiau. Woda jest wszdzie taka sama - doda tonem oskarenia. - Poza rybami, ktre w niej pywaj - stwierdzia oschle Sandra. Bradford skoni si jej, uznawszy trafno spostrzeenia. - Istotnie - rzuci, spojrza na st i ponownie na rozmwcw. - Czy zastanawialicie si kiedy, jak mogoby wyglda wasze ycie, gdybycie w jakiej chwili dokonali innego wyboru? Jaki wpyw na nie mgby mie taki czy inny uczynek? Co by byo, kapitanie, gdyby nie wstpi pan do marynarki wojennej? Kim byby pan dzisiaj? T sam czy cakiem inn osob? Niektrzy skonni s uwaa - gdy si nad tym zastanowi, oczywicie - e nie byoby adnej rnicy. Tyle e wykonywaliby inny zawd. Nie zgadzam si z tym. Wierz, e wszystkie nasze poczynania oraz kontekst i rodowisko, w ktrych one zachodz, razem nas ksztatuj. Dlatego pytanie, co by byo gdyby, ma sens. Co by byo, gdyby paska matka nigdy nie spotkaa paskiego ojca? Paska babka paskiego dziadka? Co, gdyby Stany Zjednoczone przegray wojn o niepodlego? Albo gdyby imperium rzymskie nigdy nie upado bd nawet nie powstao? Jak wygldaby dzisiaj wiat? Czy byby taki sam, moe poza paroma drobiazgami?

Matt ani Sandra nie odpowiedzieli. Kapitan spojrza na Bradforda wyczekujco, Sandra mocniej zacisna usta. - Sdz, e byby cakiem inny - powiedzia cicho Australijczyk. - I im dalej od momentu zmiany, tym wicej pojawiaoby si w nim rnic. - Interesowaem si troch histori - stwierdzi z namysem Matt. - Czsto zadawaem sobie to pytanie. Co by byo gdyby? Chyba kady historyk to robi, nawet jeli si do tego nie przyznaje. Na przykad co by byo, gdyby Poudnie wygrao pod Gettysburgiem, a pewien Serb nie zastrzeli austriackiego arcyksicia? Sprawy potoczyyby si inaczej. Moe nawet bardzo odmiennie. - Spojrza na inyniera. - Ale co to ma wsplnego z nami? - Moe nic, moe wiele - stwierdzi tajemniczo Bradford. Ostre soce wznosio si ponad horyzont na bezchmurnym niebie. Sztorm, o ile mona byo nazwa tak nocne koysanie, min i Walker wszed ponownie midzy wyspy Bali a Menjangan przy lekko tylko wyszej fali. Niestety nigdzie nie dostrzegli ani ladu siostrzanego niszczyciela. Matt te liczy po cichu, e Jim zawrci okrt z drogi do miejsca umwionego spotkania, zbyt wiele majc problemw z uszkodzon powanie jednostk, i postanowi schroni si w znajomej zatoce. Mg by pewien, e tam bd go szukali. Niestety, kotwicowisko to byo puste. Pozbawiony tarasw brzeg Bali wci przypomina wszystkim, e znany im wiat znikn. Midzy dziwnymi, przypominajcymi palmy drzewami krciy si cae stada niesamowitych stworze i zaoga ponownie stoczya si przy relingu, eby na nie popatrze. W odrnieniu od morza, ktre okazao si teraz miertelnie grone, na ldzie zdaway si zamieszkiwa przede wszystkim agodne stworzenia rolinoerne. Owszem, przypominay jaszczura, ktrego ukszenie przyprawio Davisa o cik gorczk, ale tamto zdarzyo si na Menjanganie. Moe na Bali tych bestii nie byo. Domniemane brontozaury zachowyway si jak krowy, pasc si w penym blasku soca i nie ywic najwyraniej adnej obawy przed drapienikami. Do brzegu podchodzili ostronie. Matt zdawa sobie spraw, e dwiecie jardw to naprawd niewiele, i na wszelki wypadek rozkaza rzuci sond. Stojcy obok Bradford lustrowa wysp przez wasn lornetk, ktr pewnie od kogo poyczy. Matt nie mia pojcia od kogo, by jednak pewien, e czowiek ten ju jej nie odzyska. Umiechn si lekko i pokrci gow. - Przejmuje pan okrt, poruczniku Dowden - powiedzia. - Zostaniemy tu cay dzie i miejmy nadziej, e Mahan si w kocu pokae. Cay czas podwjna obsada obserwatorw.

Japoczykw raczej ju si nie obawiam, ale opuszczenie kotwicy pozbawi nas moliwoci manewru, a chwilowo do mam niespodzianek. Prosz te przygotowa wykres kursowy na Surabaj. Jeli Mahan nie pojawi si do zmroku, ruszamy. - Spojrza na Bradforda, ktry wyglda na powanie zmartwionego. - Pan Bradford, pan Letts i may pododdzia ochrony bd mi towarzyszy, gdy popyn na wysp. Niech Campeti wyda springfieldy, bro boczn i amunicj dla omiu ludzi. Chocia... pistoletw niech lepiej bdzie dziesi, do tego jeden thompson i jeden BAR. Dwch ludzi zostawimy w odzi z thompsonem. Zachichota, widzc kracowo odmienne wyrazy twarzy Bradforda i Dowdena. Jeden by zachwycony, drugi ciko przeraony. - Spokojnie, Larry. Nie bdziemy si daleko zapuszcza, nie spucimy okrtu z oka. Pora jednak stawi czoo tej rzeczywistoci, bd zatem gotowy do dziaania, gdyby co chciao nam dokopa. Jasne? Dowden z trudem przekn lin. - Tak jest, sir. Aye, aye, sir. Silva przewiesi pas amunicyjny przez pier i unis rczny karabin maszynowy. - Id na polowanie! - powiedzia z szerokim umiechem do majcych rusza na brzeg. Byli to Carl Bashear, Mack Marvaney, Glen Carter i Alfred Vernon oraz Tony Scott i Fred Reynolds, ktrzy siedzieli ju na dole i mieli potem zosta na brzegu. Silva spojrza na schodzcego przed nim, ponurego jak chmura gradowa Marvaneya. - Uszy do gry, Mack! zawoa. - Bdzie wesoo! - Marvaney obejrza si i umiechn posusznie, ale spojrzenie wci mia ponure. Reynolds stan na dziobie ze springfieldem w garci, Scott siad przy silniku z thompsonem uoonym na przedramieniu. Buchn niebieskawy dym. Kapitan schodzi po klamrach ostatni i zatrzyma si jeszcze chwil na pokadzie, eby spojrze na najbliej stojcych. Mrugn do wyranie wystraszonego porucznika Garretta. - Pamitaj, odpowiadasz z Larrym za mj okrt - powiedzia i zerkn na dziao numer trzy. Byo ju obsadzone i wykrcone w stron ldu. Dowodzcy nim Stites dostrzeg spojrzenie kapitana i z powag skin mu gow. Matt odpowiedzia tym samym i zwrci si do Garretta. - Powodzenia, poruczniku - doda i znikn za burt. Gdy tylko znalaz si w odzi i usiad, Scott doda gazu. Silnik zaterkota gono i ruszyli ku tajemniczemu brzegowi. Od razu poczuli uderzenia w kadub odzi i kilku wymienio nerwowe spojrzenia. Nawet Silva drgn, gdy co upno w deski akurat pod jego nogami. Byli pewni, e to srebrzyste ryby albo co bardzo podobnego, szczliwie jednak nie przycignli uwagi adnego

wikszego napastnika. Mimo gorca Matt dosta gsiej skrki na sam myl, e mgby wypa za burt. Wci dobrze pamita, co si stao z drugim Japoczykiem. Wia lekki wiatr z kierunku SSW i morze wci lekko si burzyo, zraszajc ich wilgoci przyboju, jednak niebo byo wrcz bolenie jasne. Ziele rolinnoci na brzegu bya mniej wicej taka, jak by powinna, i wszystko zdawao si wyglda cakiem normalnie. Letts prbowa osania wysmarowan kremem twarz przed socem, manewrujc rondem szerokiego somkowego kapelusza. I tylko te dziwne stworzenia nie pasoway jako do sielankowego krajobrazu. Przybj okaza si agodny i fala pchna ich ostatecznie w stron brzegu. Stukanie od dou przycicho i znikno kilkadziesit metrw od play. Na razie jednak nikt si nie pali, eby wychodzi do wody, mimo e bya pytka. Scott zgrabnie podprowadzi d, a jej dno zachrzcio o kamienie. Przez chwil wszyscy wpatrywali si w wski pas wody pozostay do brzegu. Dobrze widzieli ju dno, ale wci byli nerwowi, a w kocu Silva zamia si krtko, rozpi i unis wysoko pas z broni, po czym przesadzi burt. Reszta niechtnie zrobia to samo. Matt przeszed po pustych awkach, wskoczy do wody i z pozorn beztrosk ruszy do play. Letts i Marvaney zamykali pochd, Reynolds i Scott przecignli lin i zaczli si ju rozglda za czym, do czego mogliby j przywiza. - Wy zostajecie - powiedzia Matt. - Miejcie oczy otwarte i nie wczcie si po okolicy. Nie odejdziemy daleko i gdybymy usyszeli, e strzelacie, zaraz wrcimy. Jeli to bdzie konieczne, tnijcie lin i zwiewajcie z play, ale trzymajcie si blisko, eby nas zabra. Jeli usyszycie, e strzelamy, przygotujcie si do szybkiego odbijania. Zrozumiano? - Aye, aye, sir - odpowiedzieli chrem. Bradford wysforowa si ju przed innych, cignc w gb ldu. Kilku marynarzy szo niepewnie za nim. Matt westchn. - Trzymamy si razem! - zawoa. - Mgby pan o tym pamita?! Dalej poszli lun podwjn kolumn, pilnie si przy tym rozgldajc. Matt wyrs z broni w rku i polowa przez cae ycie, springfield by mu wic w tej sytuacji miym towarzystwem. Razem z Bradfordem szed na samym przedzie, przedzierajc si przez wysok, niekiedy do pasa, traw. Jej szerokie pasma kojarzyy mu si z sorgo. Brako cierni czy kolcw, ale i tak nie szo si zbyt wygodnie. Cakiem jak w Teksasie na prerii, pomyla. Przed sob zobaczyli pierwsze stado zwierzt przypominajcych brontozaury. Skubay licie jakich tutejszych palm rosncych w zwartych kpach. Bydlta poruszay si cakiem jak sonie, a nawet wydaway przy tym podobne dwiki, ale na tym podobiestwo si koczyo. Miay dugie szyje i smuke ciaa i wyrastay ponad rolinno wyej ni

jakikolwiek so. Stadko liczyo nieco ponad dziesi osobnikw rnej wielkoci, ktre w ogle nie zwrciy uwagi na podchodzcych coraz bliej ludzi. Oddzia zwolni, ale nie prbowa si kry. W odlegoci okoo szedziesiciu metrw zwierzaki co wreszcie dostrzegy, ale tylko przelotnie, i nie podniosy alarmu. Kilka zwrcio by w stron intruzw i obejrzao ich sobie, nim wrcio do przeuwania. - Nic sobie z nas nie robi - zauway cicho Matt. - Moe nie znaj drapienikw do duych, eby im zagrozi - zastanowi si Bradford. Albo uwaaj, e stada nic na napadnie. Moemy podej bliej? Matt rozejrza si. Po bokach byo pusto, jeli nie liczy cigncej si szeroko ki. Dobrze widzia odleg o wier mili d i czuwajcych przy niej ludzi. Dalej, na tle nader malowniczego krajobrazu, koysa si na lekkiej fali Walker. - Troch chyba tak. Ruszyli dalej, przy czym niemal wszyscy odruchowo zaczli si skrada, stpajc na ugitych nogach i pochylajc gow. Chyba zdawao im si, e powinni si jako sprbowa zamaskowa przed tak duymi stworzeniami. Tylko Bradford szed wyprostowany, z lornetk cigle przy oczach i nieustannie si czym zachwyca. - O, o - odezwa z tyu Letts. Jedno z najwikszych zwierzt w stadzie wycigno szyj na ca dugo i zebrao si w sobie, eby wyda przenikliwy odgos. Inne obrciy by w jego stron i po chwili cae towarzystwo haasowao jak najte. - Dobra, moe lepiej troch si cofnijmy - rzek Matt. Inne stworzenia widoczne na rwninie te zwrciy uwag na zamieszanie. Stadko zwierzt, przypominajcych troch nosoroce, tyle e z szerok kryz wok szyi zamiast rogu, zaczo trbi po soniowemu, inna grupa brontozaurw truchtem doczya do wikszej gromady, ktra zwara szyki w czym, co wygldao na lini obronn. Po chwili zaczy zmierza w tym kierunku take inne stadka. - Zdumiewajce! - wykrzykn Bradford. Wielki samiec z najbliszej grupy tupn gniewnie, wzbijajc kurz i miadc kilka maych drzewek. - Cofamy si - rozkaza kapitan. Nigdy nie widzia niczego podobnego, ale cokolwiek si dziao, byli w mniejszoci, o przewadze masy przeciwnika nie wspominajc. Dziaa Walkera mogyby powstrzyma szar dinozaurw, ale ludzka grupa bya cigle zbyt blisko, trudno byo za przewidzie, czy w tym wypadku bro rczna okae si skuteczna. Owszem,

springfield mg zaatwi sonia indyjskiego, jeli trafio si gdzie trzeba, w co jednak mierzy, strzelajc do brontozaura? - Panie Bradford, wynosimy si std. Australijczyk odwrci si niechtnie i nagle zamar i zblad, dostrzegszy co za plecami Matta. Kapitan byskawicznie si obejrza. Nie wicej ni dwadziecia jardw od nich w trawie stao osiem wielkich jaszczurw. Bez wtpienia szykoway si do ataku. Przypominay troch bestie z wyspy Menjangan, tyle e pokryte byy piaskow sierci lub krtkimi pirami i poruszay si w postawie wyprostowanej. Ustawiy si w lunym pkolu, blokujc ludziom drog odwrotu. Wielki samiec ze stada nosorocopodobnych wci dawa gony wyraz niezadowoleniu i jeden z nowych jaszczurw, zapewne przywdca, prawie bezgonie sykn na niego, ukazujc pen ostrych zbw paszcz. Stwr mia dugie na cztery palce zakrzywione pazury i przebiera nogami jak szykujcy si do ataku kot. Nagle od play dobiego znajome staccato thompsona i bardziej basowe pohukiwanie springfielda. Matt odkry nagle, e ma jeszcze cakiem spory zapas adrenaliny. - Cel jaszczury! Ognia! - wykrzykn rozkaz. Ledwie to powiedzia, bestie uderzyy, skrzeczc przy tym pod niebiosa. Trzy pady w pierwszej chwili ataku, byy jednak szybkie i rwnay si wzrostem z czowiekiem. Silva zacz robi uytek z karabinu maszynowego i Matt niemal oguch od huku. Jego springfield mg si okaza zbyt narowisty na ten dystans, sign wic czym prdzej po pistolet i odbezpieczy go, akurat gdy jeden z potworw min w pdzie rozpaczliwie uchylajcego si Basheara i skoczy wprost na niego. Matt zdy odda cztery strzay i rzuci si w bok, a bestia wyldowaa z hukiem w miejscu, gdzie dopiero co sta. Mimo krwi lejcej si z piersi i braku lewego oka prbowaa si podnie i Matt musia wpakowa w ni jeszcze dwie kule, zanim przestaa si miota. Potem kapitan strzeli do innej, ktra upodobaa sobie Glena Cartera, i zakl, gdy skoczyy si naboje. Carter adowa wanie swojego springfielda i spojrza z przeraeniem na galopujc ku niemu mier. Letts, ktry zgubi kapelusz gdzie w trawie, obrci si i wypaliwszy dwa razy, rani besti w tyln ap i zwali j u stp Cartera. Ten rzuci koledze pene wdzicznoci spojrzenie i wadowa stworowi, ktry wci wyciga pazury, kul w eb. Z lewej dobieg ich przenikliwy krzyk i Matt, wsuwajc nowy magazynek w rkoje, spojrza w tamt stron. Jedna z bestii pochylaa si i chyba walczya z kim w wysokiej trawie. Bashear, Silva i Vernon otworzyli do niej ogie, a lega nieruchomo. Kolejna rzucaa si jeszcze na ziemi, prychajc row pian z pyska i nozdrzy. Bradford sta kilka krokw od niej i wpatrywa si w zwierz z chorobliw fascynacj, zamiast uy wycelowanej ju z grubsza broni. Bashear odsun go, wykoczy stworzenie i spojrza pogardliwie na

Australijczyka. Matt rozejrza si wkoo. Stado brontozaurw wycofao si na bezpieczn odlego, daleko za plecy wielkiego samca, ktry pozosta na posterunku. Jedyny ocalay napastnik ucieka, sadzc dugimi susami prdzej, ni mgby biec czowiek. Cakiem inaczej ni jaszczury z Menjanganu, pomyla kapitan. Silva zakl zduszonym gosem, porwa z ziemi karabin maszynowy i wypuci w uciekiniera dug seri, od ktrej zagotowaa si ziemia wkoo. Bestia runa w p skoku, dalej jednak rzucaa si w trawie, a Silva ponownie potraktowa j oowiem. Spojrzawszy raz jeszcze na brontozaury, Matt pospieszy do gromadki ludzi skupionych wok czego lecego w trawie. Pod truchem jednego z potworw ujrza niemal pozbawione gowy ciao mata artylerzysty Macka Marvaneya. - Cholerne jaszczury czy cokolwiek to byo - warkn Silva, skopujc cierwo z ciaa przyjaciela. Wstrznity Matt zauway, e po twarzy marynarza spywaj zy. Gdy przyjrza si ciau zabitego, ogarna go zo, krew zacza szumie w uszach. I co teraz? Co powinien zrobi? Zeszli na brzeg nieca godzin temu i ju stracili czowieka. Jak y w tym wiecie, gdzie wszdzie co prbuje ich zje? Jak, u diaba, da temu odpr? Zerkn na reszt druyny. Wszyscy wygldali na wstrznitych, przeraonych i wciekych. Wiedzia, e woleliby stawi czoa jeszcze dziesiciu krownikom liniowym, ni zosta tu kolejn godzin. I dobrze, na razie mogli si std zmywa, jednak prdzej czy pniej znowu bdzie trzeba zej na brzeg. Jeli nie tutaj, to gdzie indziej. - Wecie Marvaneya - rzuci i wskaza na martwe zwierzta. - Je te zabierzcie. Strzelanina w pobliu odzi ucicha, wida byo stojce na play dwie sylwetki. Dziki niech bd Bogu. Rolinoerne dinozaury haasoway coraz bardziej. Pora si zmywa. Gdy wnosili ciao Marvaneya na pokad, wkoo rozlegy si smutne, ale podszyte gniewem pomruki. Zanim ona od niego odesza, by zawsze wesoy i lubiany, nie mia wic wrogw. Wielu wspczuo mu w nieszczciu, zwaszcza e ciko to przechodzi. Poza tym wane byo i to, e zgin mierci jakby bardziej tragiczn ni wszyscy polegli podczas bitwy i pierwszy po przejciu przez szkwa. Wczeniej wszystkiemu winni byli Japoczycy, a tutaj...? Nie zrobi nic takiego, zszed tylko na brzeg, ktry okaza si groniejszy, ni wszyscy sdzili. Owszem, okrty przeciwnika omal ich nie zniszczyy, ale czego innego mona si byo po nich spodziewa? Jednak to, co dziao si teraz, wykraczao poza zwyky porzdek wiata. Gdyby Mack zgin z rki tka, byoby to przykre, ale cakiem zrozumiae. Taki ju

los marynarza z zaogi niszczyciela. Ale zosta rozszarpanym przez okrytego futrem jaszczura to cakiem inna sprawa. Szemranie ucicho, gdy na gr trafio cielsko bestii. Cay oddzia, ktry by na brzegu, przyglda si temu z napiciem. Kapitan te. Toby Scott i Fred Reynolds bez trudu zabili drapieniki, ktre ich zaatakoway, i nikt oprcz Marvaneya nie odnis powaniejszych obrae, jednak i tak mieli do i stali cicho, jak oszoomieni. Tylko Australijczyk nie mg opanowa podniecenia i niczym ojciec na porodwce drepta obok wyrzutni torpedowej numer dwa, gdzie miao zosta zoone cierwo. Dla Matta byo to zachowanie niemal obraliwe, ale nie mia do Bradforda alu. Ten czowiek po prostu taki ju by i wiele si od niego nauczyli. Nie mieli nikogo innego, kto mgby im tyle wyjani. Padlina zaczynaa ju cuchn i w tym upale szybko mogo si zrobi o wiele gorzej. Wyprostowany jaszczur by wzrostu dorosego mczyzny, okaza si jednak znacznie bardziej masywny, wykorzystali wic wzek torpedowy, eby przewie cielsko w cie nadbudwki. Najbardziej masywne byy chyba muskularne apy, przypominajce bardziej nogi strusia ni koczyny jaszczurw z Menjanganu. Koczyy si trzema pazurzastymi palcami i dwa razy duszymi, przeciwstawnymi ostrogami w ksztacie kos. Jeszcze wicej way zapewne krtki, ale silnie uminiony ogon z ostrymi wypustkami i czym w rodzaju ptasich pir. Te na ogonie byy ciemne, a porastajce reszt ciaa o wiele janiejsze, z wyranie widocznymi pasami. Grne apy bardzo przypominay ludzkie rce, chocia budowa ramienia te bya raczej ptasia. Kada apa koczya si czterema zbrojnymi w pazury palcami, z ktrych jeden bardzo przypomina kciuk. Duga szyja podpieraa masywny eb z bogato uzbion paszcz kojarzc si z tanimi horrorami. Szare lepia zdyy ju zmatowie, wci jednak malowaa si w nich tpa gadzia zoliwo. Bradford wzi si do wygaszania wykadu, traktujc zgromadzonych marynarzy niczym grup studentw medycyny: - Prosz spojrze, oczy ma skierowane ku przodowi i tak osadzone, e bez wtpienia musi mie zdolno stereoskopowego widzenia. To naprawd straszny i bardzo skuteczny drapienik. A te szczki! Przeraajce... Istotnie, paszcza bya bardzo wyduona, przez co uchwa wygldaa na delikatn, cao bya jednak solidnie uminiona i musiaa mie potn si nacisku. Matt nigdy nie widzia tylu tak gsto wyrastajcych zbisk. Cakiem jak u piranii z komiksu, tyle e w tym wypadku trudno byo o umiech. Te zby miay wyrywa ksy ciaa i miady grube koci. Troch jak u kota, tyle e w rekiniej skali. Matta zdumiao te, e zebraa si tu z poowa zaogi. Widoczne na twarzach marynarzy

przeraenie i przygnbienie przechodziy w miar, jak Bradford rozwija swj wykad. Australijczyk dobrze wie, co robi, pomyla Matt. Trzeba przedstawi ludziom przeciwnika, strasznego wprawdzie, ale teraz ju martwego, pokazujc, e mona go zabi. Spojrza na Bradforda z szacunkiem. Nagle poczu czyj do na ramieniu i odwrci gow. To bya porucznik Tucker, wci niepewna, lecz zaaferowana. - Jak dugo pani tu stoi? - spyta Matt, zmuszajc si do umiechu. - Od kiedy weszlicie na pokad. Wszystko z panem w porzdku? Matt odstpi o krok. - Znonie. Mielimy troch przygd, ale wyszlimy z nich obronn rk, jeli nie liczy... - Przerwa i pokrci gow. - Dlaczego? Umiechna si lekko i poklepaa go po ramieniu. Nie moga teraz powiedzie, jak przerazi j wyraz jego twarzy, gdy wraca z ldu. Maloway si na niej wcieko i beznadzieja, czego jednak zapewne nikt inny nie zauway, zwaszcza e teraz Matt znowu by sob. Zapamitaa sobie jednak, e istnieje co, co moe zburzy spokj czowieka, ktry decydowa o ich przetrwaniu. I ktremu wspczua tego brzemienia. - Tak tylko - rzucia, umiechajc si jeszcze szerzej. Nagle zauway j Bradford. - A, porucznik Tucker! - zawoa. - Tu pani jest. Syszaem, e jest pani lekarzem. Bybym wdziczny, gdyby zechciaa mi pani asystowa przy sekcji tego bydlcia, eby chopcy wiedzieli nastpnym razem, gdzie najlepiej celowa. - Wkoo rozleg si szmer aprobaty. Bradford umiechn si krzywo i otar czoo. - I dobrze byoby to zrobi jak najszybciej, eby nie udusi si od smrodu. Matt siedzia na swojej koi, kryjc twarz w doniach. Przepocone wosy i ubranie kleiy mu si do skry. W kocu westchn i wczy interkom. - Mostek, tu kapitan - odezwa si. - Tu mostek, sir. - Prosz przekaza panu Dowdenowi, e jestem jeszcze u siebie, ale niebawem przyjd na gr. - Aye, aye, sir. - Dziki - odpar Matt po chwili niezgrabnej ciszy i opadszy na koj, wpatrzy si w sufit. To kolejny, pomyla. Tylu ludzi straci ju w walce, a teraz jeszcze Marvaney. Kto nastpny? Musi co zrobi, eby to powstrzyma. Marvaney by dobrym dzieciakiem. W

odrnieniu od Silvy i wielu innych nigdy nie byo z nim problemw, ani na okrcie, ani na brzegu. Po prostu wykonywa swoj robot. Owszem, niekiedy troch go ponosio, ale zawsze si pilnowa. By moe miaa z tym co wsplnego pewna pikna dziewczyna z Filipin. Matt widzia j tylko dwa razy, gdy stali w Cavite po manewrach. Zawsze czekaa na nabrzeu, eby zabra Marvaneya ze sob, zanim kumple go gdzie wycign. Szed z ni bez niechci czy dwuznacznych gestw, ktre nie byy obce innym w podobnych sytuacjach. Bez wtpienia bardzo j kocha. Zamartwia si, gdy Japoczycy zbombardowali miasto tu przed ich wypyniciem, a od czasu szkwau... jakby nie by sob. Niepotrzebnie zabierali go na brzeg, ale wczeniej Matt jako o tym nie pomyla, teraz za czu si winny. W kocu odchrzkn i usiad. aoba nic tu nie da, zwaszcza Marvaneyowi. Po prostu musi bardziej uwaa. Od tego tu jest, i nikt nie zdejmie z niego tej odpowiedzialnoci. Co wicej, nie jest ju jednym z wielu modych kapitanw niszczyciela, ktry wykonuje pynce z gry rozkazy. Teraz musia sobie radzi sam i zazdroci nawet takim ludziom jak Silva, ktrych praca koczy si wraz ze zdaniem wachty. Matt cay czas by na subie i obecnie mg jedynie ywi nadziej, e nikt wicej nie zginie do czasu, gdy wreszcie zrozumie, w co zostali rzuceni. Zmieni koszul na such, przeczesa przetuszczone wosy i naoy czapk. Spojrza w zawieszone nad biurkiem lustro, szukajc na swojej twarzy ladw czajcego si na dnie duszy strachu, i warknwszy co pod nosem, wyszed z kabiny, eby znowu sta si kapitanem niszczyciela DD-163. Dennis Silva opar si o skrzynk z warzywami midzy trzecim a czwartym kominem. Przyglda si, jak Stites, Campeti i Jamie Miller obszywaj Marvaneya. W paru miejscach krew przesczaa si przez poszw materaca, schnc byskawicznie w popoudniowym socu. Silva czu si przygnbiony i bya to dla niego cakowita nowo. Dotd rozrnia tylko cztery stany ducha: chcic, gd, zadowolenie i wcieko, i gdy o tym opowiada, nie by to tak cakiem art. Teraz pozna pity. Owszem, by te ciko wkurzony, ale zo nigdy nie utrzymywaa si u niego tak dugo. Dopado go zaraz po mierci Marvaneya, czyli ju dobre trzy godziny temu. To musi by depresja, pomyla z westchnieniem. Ciekawe, co jeszcze mnie czeka...? Wiedzia, e bdzie mu brakowao Marvaneya. Byli kumplami od czterech lat i przeszli wiele od Cavite po Singapur, a ten dure oeni si i sporzdnia. Zawsze jednak dobrze si bawili i rozwalili razem sporo bw, nie majc wtpliwoci, e kumpel dobrze pilnuje plecw. Tak, to by kto, do kogo pasowao chyba okrelenie przyjaciel. Przyjaciel, ktrego teraz

zabrako. Gdyby chocia mona byo si napi... - Nie zapomnijcie o dodatku - powiedzia ponuro, wskazujc na to, co zgodnie z jego wyborem miao towarzyszy przyjacielowi w gbiny. Campeti zmierzy go spojrzeniem. - Nie moge znale nic lepszego? - zapyta. - Chryste, nie wiem, czy to si nadaje. Poza tym czego bdziemy suchali? Dodatek stanowi stos okoo pidziesiciu pyt gramofonowych, cz obszernej kolekcji Marvaneya odtwarzanej czsto na nakrcanym gramofonie. Takie krki na 78 obrotw byy naprawd cikie i powinny wystarczy jako balast. - Bez nerww, Sonny. Wybraem tylko takie, ktrych nie sucha nikt poza nim. On jednak je lubi i pewnie chciaby zabra ze sob. Campeti pokrci gow. - Dobra, ale gdy przepadn, to na dobre. Nigdy ju nie usyszymy tych piosenek. - I dobrze. Lubi ywe melodie do taca, a to s jakie walce dla staruszek. - Taca! - parskn Campeti. - Z kim niby bdziesz taczy? W ciszy umiecili dodatek w nogach kokonu i zaszyli go na dobre. - Szef mwi, e zabi sze jaszczurw - odezwa si po duszej chwili mat farmaceuta. A ile ty ich zaatwie, Silva? - Sze? - spyta Dennis. - Z miejsca, gdzie staem, nie widziaem, eby zabi cho jednego. Chocia moe tego jednego tak. Sam mu przy nim pomagaem. - A ty? - naciska Miller. Silva wzruszy ramionami. - Pewnie dwa albo trzy. Wszyscy tam strzelali i trudno powiedzie. Stites spojrza na Campetiego, potem ponownie na Silv. - A skipper? - zapyta. - Wyglda, jakby szau dosta. Silva pokiwa gow. - Te dopad par z pistoletu. Po prostu sta, gdy jeden bieg prosto na niego, i strzeli gdzie trzeba - powiedzia, klaszczc w donie. - Prosto w oko! Nasz kapitan ma jaja. Rozejrza si zamylony. - Owszem, ruszyo go. Nie widziaem jeszcze, eby co tak bardzo go ruszyo. Nie wiem tylko, czy to dlatego, e jaszczury zaatwiy Macka, czy dlatego, e po chwili nie byo ju czego zabija. Nie by nawet w czci tak wcieky, gdy bylimy w zatoce Subic i ja oraz... - Nagle przerwa i umiechn si szeroko. - Ale mniejsza z tym. Jeszcze do tego wrc. Pozostali odpowiedzieli mu miechem i szybko dokoczyli przygotowania do pogrzebu.

Wieczorem, gdy soce dotkno horyzontu, ciasno zaszyty pakunek spad z pluskiem do wody tu obok pokrytej rdzawymi zaciekami burty niszczyciela. Przez chwil unosi si na wodzie, janiejc w blasku wiate pozycyjnych. Potem z tylnych kominw buchn dym, ktry zawis nieruchomo w spokojnym powietrzu. Dla stworze na brzegu musia to by bardzo obcy widok. Wikszo nie zwrcia w ogle uwagi na ruszajcy powoli okrt, zajta napychaniem licznych odkw pasz. Pewnie zapomniay ju nawet, e tego dnia zdarzyo si co niezwykego. Kilka jednak odprowadzio ciemn sylwetk spojrzeniami i wpatrywao si w cienin nawet wtedy, gdy wiata niszczyciela znikny za poblisk wysp. Keje-Fris-Ar siedzia na stoku przy stole, na ktrym przygotowano niadanie. Znajdowa si w bogato zdobionej kabinie u fundamentw centralnej wiey Domu. Byo to najwiksze pomieszczenie na caym statku, nie liczc adowni czy obr. Zostao obwieszone kolorowymi gobelinami, pod cianami ustawiono misternie wykonane rzeby, w wielu miejscach pitrzyy si stosy poduszek, w centrum za roso niemal dojrzae drzewko Galla. Jego wypeniona ziemi donica sigaa a do kilu statku. Pozwalajce przetrwa rolinie wiato dostawao si do rodka przez ozdobne wazy, ktre zwykle, jak i teraz, byy otwarte. agodne powiewy szeleciy podunymi zielono-zotymi limi. Jedynym, co nie pasowao do wspaniaoci kabiny, by najzwyklejszy stolik pod cian, przy ktrym Keje-Fris-Ar, wdz wszystkich klanw Salissy, oraz Adar, najwyszy kapan Niebios, spoywali wanie poranny posiek. Kabina bya osobistym gabinetem Kejego, jego sal tronow i sal narad zarazem. To tutaj omawiano wszystko, co byo wane dla Domu, i czyniono to zwykle z namaszczeniem i pen powag. Na co dzie jednak nie dbano tak bardzo o form i wwczas Keje korzysta z tego skromnego stou. Poza tym wiedzia, e Adar te lubi tak wanie jada. Wielki wdz by wadc absolutnym Domu, jednak bezporedni wadz nad trzema wieami, ktre utrzymyway wielkie skrzyda, sprawowali wodzowie cieszcy si pewn niezalenoci. Ta ich autonomia sprawiaa czasem kopoty wymagajce mediacji kapanw, ktrzy jako sudzy Niebios nie naleeli do adnego klanu. Cieszyli si zaufaniem, a na Salissie nie byli te nazbyt oderwani od ycia, co powodowao, e ich autorytet zwykle wystarcza do umierzenia sporw. Byo to jednak ich drugorzdne zadanie, przede wszystkim bowiem czytali niebo i wyjaniali to, co wyczytali, innym, dla ktrych gwiazdy byy tylko punkcikami wiata. Kapani potrafili dziki nim okreli, gdzie statek si znajduje i jak drog powinien obra. Goszona przez nich prawda Niebios waniejsza bya ni wszystko inne.

Gdy mediacja kapanw nie pomagaa, to wielki wdz musia ruszy konceptem, eby namwi, ale i zmusi, przywdcw klanw do wsppracy. To by jeden z powodw, dla ktrych dystansowa si wobec przepychu swej siedziby, przynajmniej na co dzie. Nie domaga si, by traktowano go czoobitnie, jakby by bstwem, chocia inni wielcy wodzowie czsto si przed tym nie cofali, wynoszc si ponad swj lud. W zamian cieszy si prestiem, ktry zdoby dziki swej wiedzy i umiejtnociom. Nie chronio to, oczywicie, przed niesnaskami, ale jego Dom wolny by od powanych konfliktw midzyklanowych, ktre nkay inne statki, gdzie wielcy wodzowie nie wiecili osobistym przykadem. Takie sprawowanie wadzy dostarczao Kejowi sporo satysfakcji i uwaa, e jest dobrym wielkim wodzem, a lud Salissy zyskuje na jego przewodnictwie. W praktyce oznaczao to midzy innymi tyle, e ilekro obowizki akurat nie wzyway, mg w spokoju zje niadanie ze swoim najwyszym kapanem. - Powiedz mi zatem, panie, czy zastanawiae si nad tymi istotami eglujcymi na szybkim i dymicym statku? - spyta Adar, osuszajc wibrysy misternie tkan serwetk. - Nie - odpar Keje z ksem jajka akki w ustach. - Nie miaem na to od wczoraj czasu. Nie by zachwycony, e przyjaciel powica tyle uwagi bezogoniastym. W gbi ducha by rwnie ciekaw tych nowych istot, ale musia te pamita o innych sprawach, a ich spotkanie byo zbyt krtkie, eby je marnowa na jaowe spekulacje i pytania, na ktre zapewne nigdy nie znajd odpowiedzi. Adar zamruga rozbawiony. - Oczywicie, panie, nie moge powici im wiele ze swych myli. - Przerwa na chwil i spowania. - Mnie jednak nie daj spokoju. Jak zapewne si domylasz - doda z umiechem. Keje spojrza na niego pytajco. - Pomyl, panie, jak wanego zdarzenia bylimy wiadkami - cign Adar. - Spotkalimy istoty cakiem innego gatunku, ktre potrafi budowa statki znacznie doskonalsze ni nasze. Doskonalsze te od statkw grikw - stwierdzi, patrzc w oczy wodza. - I co waniejsze i co powtarzam cay czas: nie zaatakowali nas! Czy kiedykolwiek zdarzyo si co podobnego? Wedug proroka doszo do tego tylko raz i wwczas te byy to dziwne stworzenia bez ogonw. Grikowie s naszym pradawnym wrogiem i jasno wynika ze Zwojw, e to oni wygnali nas z dawnego domu, naszych dawnych ldowych siedzib. Byo to tak dawno, e nawet w Zwojach brak informacji, jak wygldao wwczas nasze ycie. Na pewno jednak to grikowie zmusili naszych przodkw do budowy wielkich, pywajcych domw, bymy mogli w nich bezpiecznie podrowa po morzu. Niestety, grikowie te w kocu opanowali sztuk

eglugi, chocia dziki niebu nie s w tym tak dobrzy jak my, i to nie zmienio si z czasem. Tyle e ile razy gdzie ich napotykamy, natychmiast nas atakuj. Wojna, ktra zacza si wieki temu, wci trwa. - Zamilk, opuci gow i zadra. - Zgadzam si z pismami, e grikowie to czyste zo, i boj si o nasz lud. Nasz ras. Keje zamruga zgodnie, chocia cigle nie pojmowa, do czego kapan zmierza. I co maj z tym wszystkim wsplnego bezogoniaci? - Znasz morze, mj panie, i wiesz, jak po nim eglowa, ale ostatnio co si zmienia. Grikowie znowu nas znaleli. Do niedawna niewiele z tego wynikao, bo chocia czasem kto przez to gin, ich mae statki byy niczym w porwnaniu z naszymi - powiedzia, unoszc ciemn, bezwos do. - Niemniej za naszego ycia zaczli budowa coraz wiksze jednostki, a ich napaci s coraz czstsze. Gdy ostatni raz rozmawiaem z innymi najwyszymi kapanami podczas spotkania domw, usyszaem od nich, e zauwaaj to samo. Kruche statki grikw nie radz sobie dobrze na morzu i wiele z nich zapewne tonie, ale nieustannie pojawiaj si kolejne i bezmylne ataki nie ustaj. Z tego co wiem, wynika, e grikowie nie maj tu nic wicej do roboty poza walk z nami a Ocean Zachodni nie jest ju dla nich przeszkod. Keje milcza, zastanawiajc si nad sowami kapana. Porusza przy tym lekko zawinitym pod krzeso ogonem. Jeden z modych sucych sprztn talerze. - Rozumiem, o czym mwisz - odezwa si wdz, gdy suga ju odszed. - Grikowie nadcigaj coraz liczniej, a my odpieramy ich ataki, gdy ju do nich dojdzie. Ale co wicej moemy zrobi? - Na razie ich odpieramy - zgodzi si Adar. - Jednak co bdzie, jeli uderz na nasze kolonie i targowiska na ldzie, gdzie ludu nie chroni adne mury, jak nas chroni burty Domu? Albo jeli zaatakuj w nowy sposb, tak e nie zdoamy si obroni? Ju teraz stosuj ogie, co jest wystarczajco z nowin. Co wtedy uczynimy? Czyby czekaa nas nowa wdrwka podobna do tej, ktr opisano w Zwojach? Teraz nie mamy ju dokd ucieka. - Jasne, rozmawialimy ju o tym. Tylko co maj z tym wsplnego bezogoniaci? powtrzy Keje, ktry w gbi ducha zgadza si z Adarem. - Czyby wierzy, e ci nowi bezogoniaci s spokrewnieni z tymi dawnymi? Czy to wanie sugerujesz? To tylko zbieg okolicznoci, nic wicej. S tak odmienni od tych dawnych wdrowcw jak my od nich. - Nie wiemy tego na pewno, mj panie. Moe s, moe nie. Moliwe, e to nie ma nawet adnego znaczenia. Wane wydaje mi si tylko jedno: e nas nie zaatakowali. - Owszem, ju to mwie! - Nie zaatakowali nas, ale wyranie nie obawiaj si grikw. Majc tak szybki statek, nie

maj powodw, eby si ich ba. Keje spojrza uwanie na kapana. - Uwaasz, e to dla nas sposobno... - zawiesi pytanie w powietrzu. - Tak, mj panie. Jakby na zamwienie w tej samej chwili usyszeli tupot ng i zaniepokojone gosy. Obaj uznali ten zbieg okolicznoci za znaczcy i spojrzeli po sobie. Moment pniej pojawi si osobisty oddzia gwardii wodza. Cz zbrojnych poprawiaa jeszcze pancerze. Kas-Ra-Ar, ich kapitan i kuzyn Keja, skoni pokryt futrem gow. - Grikowie, mj panie - oznajmi bez wstpw. Keje zamruga i zakrzykn, eby przyniesiono mu pancerz. - Skd nadcigaj, kuzynie? - zapyta. - Z poudniowego zachodu, mj panie. - Kas nawet nie drgn, napotkawszy przenikliwe spojrzenie wodza. - Tak, panie, a sze statkw. Wikszych ni wszystkie, ktre dotd widzielimy. Keje chodzi po pomocie okalajcym brzegi tej wielkiej pywajcej wyspy, ktra bya ich Domem. W tym miejscu pokad cign si od burty do burty, tworzc jednoczenie sufit przedniej czci wielkiej sali, przez co wznosi si na kilkadziesit ogonw ponad gwny pokad. Przy pozostaych dwch wieach nadbudwki byy mniej imponujce i suyy raczej mieszkalnym celom. Ta przy rodkowej wiey bya rwnie stanowiskiem dowodzenia w czasie sztormw oraz bitew. Tym razem zbirka przebiega sprawniej ni poprzednio. Kady, kto mieszka na Salissie, niezalenie od pci czy wieku, jeli tylko by do zdrowy i silny, eby nosi bro, nalea zasadniczo do gwardii, ktrej rdze tworzyli najsilniejsi i najsprawniejsi czonkowie poszczeglnych klanw. Ta wybrana grupa spdzaa wiele czasu na wiczeniach, jednak poniewa okazja do walki trafiaa si naprawd rzadko, zwykle przygotowywali si przede wszystkim do turniejowych pojedynkw toczonych midzy przedstawicielami klanw. Rywalizacja podczas tych widowisk bya ostra, tote lud je uwielbia. Kryy si jednak za ni rne zadawnione ale, tote poszczeglne klany organizoway zwykle wasne wiczenia, nawet gdy chodzio o przygotowanie do wsplnej obrony Domu. cznie gwardia liczya blisko czterystu zbrojnych plus trzy razy tyle rezerwy. Wielu jednak nie miao okazji walczy naprawd, jeszcze mniej potrafio walczy razem. Gwardzici z rnych klanw czsto nawet nie znali si nawzajem. Co gorsza, nikt z nich, ani tutaj, ani na adnym innym domu, nie musia nigdy odpiera ataku wicej ni jednego statku grikw na raz.

Chodzc tam i z powrotem, Keje co rusz zerka na lew rufow wiartk, gdzie za lekk mgiek kry si ld. Na wasne oczy przekona si, e statkw jest a sze, i wszystko si w nim skrcao. Nie ba si walki i sdzi, e nie boi si te mierci, ale mia ju do czynienia z grikami i wiedzia, do czego s zdolni w swoim zdziczeniu. Owszem, zawsze parli do przodu na olep, dziki czemu stosunkowo atwo byo ich odeprze, ale budzili tym swoisty lk. Keje wola sobie nie wyobraa, do czego by doszo, gdyby przeciwnik wdar si kiedy na pokad Domu. Niestety, teraz ta zmora moga si zici. Grikowie zbliali si szybko i mogo si wydawa, e Salissa jest prawdziw wysp, niezdoln do samodzielnego poruszania si, chocia skrzyda nieustanie apay podmuchy wiatru. Na dole wydawano bro kobietom i modziey, potencjalnym wojownikom, ktrzy jednak nigdy dotd nie trzymali ora w doni. Wida byo, e czuj swoj bezsi. Powinien by lepiej przygotowa ich na ten dzie. Pospiesznie zwinito pcienne zadaszenia pokadw. Najgorsz stron atakw grikw byo ich uwielbienie dla ognia. Domy budowano na tyle solidnie, eby mogy przetrwa niemal wszystko, co zdarzao si na morzu, a Salissa powstaa ledwie pokolenie temu. Niestety, bya z nasczonego ywic drewna, ktre atwo poddawao si pomieniom. Na pokadzie zawsze stay beczki z morsk wod, teraz dodawano czym prdzej kolejne. Wszyscy wiedzieli, e by moe bd musieli stawi czoa poodze. Krople wody ciekay z polewanych obficie skrzyde, pokad te by ju od niej liski. Utrudniao to poruszanie si, ale dawao nadziej, e nie zrobi si liski od krwi. Keje rozejrza si. Adar sta w otoczeniu akolitw. Wszyscy byli uzbrojeni, ale mrugali niespokojnie, poniewa nigdy nie szkolono ich do walki. Kapani zgbiali jedynie tajniki nieba i nie powicali wiele myli niszczycielskim zapdom obcej rasy. Nie byo co ustawia ich przy burcie. Czekali tutaj, wiedzc, e jeli przeciwnik dotrze tak daleko, wszystkim zostanie tylko walka o ycie. Najblisza rodzina Kejego przebywaa wraz z nim na pomocie, jednak nie dlatego, e traktowano j szczeglnie, ale z szacunku dla bardzo dawnej tradycji. Podczas walki wielki wdz i tak mia do zmartwie i lepiej byo nie dodawa mu jeszcze troski o rodzin, ktra zreszt adnego udziau we wadzy nie miaa. Teoretycznie status wszystkich krewnych wodza nie rni si od statusu zwykego robotnika patroszcego ryby czy pracujcego na skrzydach liniarza. Niekiedy sami zdobywali pozycj, jednak hodujcy rwnoci lud i jeszcze bardziej wpatrzony w egalitaryzm wdz nie tsknili za powstaniem niczego na ksztat arystokracji, nawet jeli nie wszystko byo w tej dziedzinie proste i przejrzyste. Urzd Kejego nalea do dziedzicznych i chocia kad nominacj zatwierdzi musiao zgromadzenie klanu,

nikt nie pamita, eby zostaa ona odrzucona. Tym samym rodzin wodza otaczaa atmosfera waciwa dworom monarszym i ochrona jego potomstwa bya priorytetem. Dziedziczenie urzdu wielkiego wodza wygldao jednak troch inaczej ni w wypadku wodzw skrzyde, gdzie wadza przechodzia po prostu na najstarsze dziecko. Od monarszych pierworodnych oczekiwano, e po osigniciu dorosoci zao wasne domy, ktre zamieszkaj potomkowie rodzin z ich domu macierzystego, niejako przeduajc jego istnienie. To zapewniao poyteczn cigo dowiadczenia, zapobiegao przeludnieniu pokadw oraz wojnom o sukcesj. W ten sposb wszystkie domy byy w jakim stopniu spokrewnione, chocia ostatnio coraz czciej zdarzao si, e dorastajcy dziedzice decydowali si na zaoenie kolonii ldowych. Wielu krytykowao te nowe obyczaje, ktre mogy zagrozi tradycyjnemu sposobowi ycia, w sumie jednak powstajce na brzegach osady byy po prostu zapleczem dla i tak coraz liczniejszych domw. Niezalenie za od zmian wci nie byo wrd ludu adnych ksit koronnych. Przynajmniej w teorii. Keje, ktrego jedyna partnerka umara modo, mia tylko jedn spadkobierczyni, Selass. Sam nie by jeszcze stary i myla o ponownym zwizku, moe nawet kilku, ale na razie byo jak byo. Podczas bitwy staa obok niego tylko Selassa. Inna sprawa, e zjawia si ze swoim partnerem, Saak-Fasem, ktrego Keje nie lubi, chocia sam waciwie nie potrafi powiedzie dlaczego. Saak budzi w nim po prostu antypati, od dzisiaj jeszcze silniejsz, skoro przyszed na pomost, zamiast zaj stanowisko przy burcie, gdzie byo jego miejsce. Na pomocie nie powinno by adnych zbrojnych poza gwardzistami wodza oraz akolitami najwyszego kapana. Oprcz nich wstp na gr mieli jedynie posacy roznoszcy rozkazy. Keje uzna, e gdy przyjdzie pora, wyle Saaka z jednym z nich niezalenie od tego, co jego crka sobie o tym pomyli. Zauway, e Selassa zachowuje si troch niepewnie, chocia nie wiedzia, czy wstydzi si za partnera, czy moe obawia si mierci. Spojrza na podchodzce po dwa statki grikw. Takiej samej konstrukcji jak te, ktre widzia wczeniej, byy jednak wiksze, dugie na jakie szedziesit do osiemdziesiciu ogonw. Nawet z daleka mona byo dostrzec toczce si na ich pokadach paskudy. Ich bro i kolczugi lniy w socu, jako e dzie by nader pogodny. Keje wezwa posaca, pierwszego z wielu, ktrych mia potrzebowa przed takim czy innym kocem bitwy. - Przeka strzelcom, e maj czeka, a przeciwnik zbliy si na sto ogonw, i celowa tylko w lini wodn - powiedzia. Goniec zamruga na znak, e zrozumia rozkaz, i ruszy biegiem. Strzelcy obsugiwali jedyn dalekosin bro Salissy, wielkie machiny miotajce przypominajce kusze, tyle e

znacznie, znacznie od nich wiksze. Przeznaczone do obrony przed gigarybami oraz polowa na ich mniejszych kuzynw, stay na ruchomych podstawach, po cztery na kadej burcie. Do nacignicia grubej jak nadgarstek ciciwy potrzeba byo a szeciu chopa, mogy jednak wyrzuca grube na do, dugie na trzy ogony i zaopatrzone w ostre groty drzewce na trzysta ogonw z celnoci pozwalajc trafi gigaryb w oko, stanowice jedyny saby punkt tych stworze. Ich lepia byy mniej wicej tej samej wielkoci co stolik w wielkiej kabinie Kejego. Wicej rozkazw Keje przed bitw nie wyda. Wiedzia, e nie wymanewruje zwrotniejszych jednostek grikw i teraz moe ju tylko czeka, a zadadz cios. Chack zapa si jednej z lin podtrzymujcych przedni wie i wbi spojrzenie w nadcigajcego przeciwnika. Gardo ciska mu strach i za nic nie chcia oderwa doni od liny, eby nie byo wida, jak bardzo si trzs. Wraz z poow klanu znajdowa si na przedniej platformie, do blisko gwardzistw, eby mc wesprze ich w potrzebie, jednak jego gwnym zadaniem bya byskawiczna naprawa skrzyda, gdyby okazao si to konieczne. Obok opar o reling swoj bro, wielki topr z dugim ostrzem, mia jednak nadziej, e nie bdzie musia jej uy. Owszem, by silny, ale prawie nie umia walczy. Mimo dobrej kondycji w turniejach nie wypada najlepiej z uwagi na nie najlepsz koordynacj ruchw. Risa bya sprawniejsza i wiele razy pomagaa mu w treningach, mao co jednak z tego wyszo. Wiedzia, e dowolnie dugie wiczenia nie zmieni jego mao agresywnego charakteru. Owszem, wdawa si czasem w bjki, jak kady. Salissa bya wielka, ale za maa, eby zawsze unika konfliktw. Nigdy nie wygrywa, rzadko jednak wychodzi z nich ranny. By naprawd wietny w unikach, sam jednak rzadko wykazywa zapa do ataku. Walki zwykle pozostaway nierozstrzygnite, jednak nikt nie nazywa go tchrzem, poniewa bra w nich udzia i czasem obrywa, chocia sam krzywdy nikomu nigdy nie zrobi. Mia to nawet za rodzaj zwycistwa, jaowego moe, ale zawsze. Niestety, dzisiaj stawka bya cakiem inna i samo unikanie ciosw nic nie da. Grika trzeba byo zabi, eby go powstrzyma. Przy wszystkich wczeniejszych spotkaniach przeciwnik nigdy nie prbowa rozmawia. Ilekro natrafia na ludzi, reagowa w jeden sposb: atakowa. Niewane, jak may by ich statek ani jakie byy proporcje si, grikowie zawsze atakowali. Walka te wyglda niezmiennie tak samo. Gdy dochodzio do bezporedniej wymiany ciosw, przeciwnik zawsze zachowywa si jak ogarnity szaem i macha potnie, acz bezmylnie orem, nie stosujc adnej obmylonej zawczasu taktyki. Aby zakoczy tak walk, trzeba byo zabi

wszystkich napastnikw, ktrzy nawet ciko okaleczeni czy rozbrojeni nie potrafili si uspokoi. Taki obkany spektakl powtarza si raz za razem. Ju niebawem, pomyla Chack. Statki byy bardzo blisko. Pierwsza para podesza na dwiecie ogonw z lewej i kierowaa si na przedni wie. Druga zachodzia Dom z prawej, trzecia za od rufy, jakby grikowie chcieli uderzy w trzech, moe nawet szeciu miejscach jednoczenie. Dziwne, zastanowi si odruchowo Chack, e maj jaki plan ataku. Z drugiej strony dotd zawsze napotykano samotne jednostki i nie byo nawet okazji przekona si, czy przeciwnik zdolny jest do koordynacji dziaa. Te nowe statki byy chyba o poow wiksze ni dotd widywane, chocia budow miay identyczn. Zapewne chodzi o to, eby mogy pomieci wicej wojownikw, pomyla Chack. Miay po trzy smuke maszty, ktre grikowie zwykle stawiali na swoich jednostkach, z trzema kwadratowymi aglami miast skrzyda na pierwszym i trjktnymi na pozostaych dwch. Jeszcze jeden maszt wystawa z dziobu, nie nosi jednak agla i suy zapewne tylko do mocowania lin wspierajcych gwne omasztowanie. Kaduby siedziay nisko na wodzie i byy smuke. Na dziobie i rufie miay dwie osobne nadbudwki. Burty pomalowano jaskraw czerwieni, obramowanie burt chyba na czarno. Nie byo ich wiele wida, poniewa zasaniay je setki owalnych tarcz w jaskrawych barwach. Na niektrych wida byo jakie wzory, inne byy gadkie, kada jednak oznaczaa jednego wojownika. Stoczone na pokadach postacie wpatryway si milczco w ludzi. Spomidzy nich unosiy si zwiewane wiatrem smugi dymu. Chack przekn ciko, pojmujc, e przeciwnik uszykowa ju swoj bro ogniow. Dokoa prawie nie rozmawiano, czasem tylko kto zwrci si szeptem do ssiada. Umilka nawet recytujca co niedawno Risa. Byli gotowi, o ile mona w ogle by gotowym na mier. Wszyscy wiedzieli, e mog jej nie unikn. Risa pooya do na ramieniu Chacka i umiechna si, pokazujc zby. - Wiem, e bdziesz dobrze walczy, mj bracie - powiedziaa, odgadujc jego myli. Ostatecznie oni nie s ludem. - Potem spowaniaa i spojrzaa na nadpywajce statki. - Nie chc, eby zgin, ale jeli tym razem nie podejmiesz walki, nie tylko ty zginiesz stwierdzia powanie. Spojrza na ni, jakby poczu si zdradzony, ale zaraz poj, e siostra ma racj. Na moment ogarn go wstyd, potem za determinacja i to ona kazaa mu sign po topr. Risa poja ten gest, ale nic nie powiedziaa. Czekali w milczeniu. Ich uwag zwrciy podniesione gosy dobiegajce z przedniego pokadu, gdzie Adar stan z uniesionymi rkami i rozwian szat. Wszyscy, ktrych Chack mg dostrzec,

powtrzyli gest kapana, zwracajc twarze ku socu. Risa musiaa da bratu kuksaca, eby si ruszy. Czujc ciepe promienie na twarzy, zacz powtarza z innymi: Stworzycielu wszelkiej rzeczy, bagamy ci o obron, jeli jednak nadszed mj czas, wska memu duchowi drog do domu jego w niebie! Potem skrzyowa ramiona na piersi i przyklkn. Rozleg si guchy omot setek kolan uderzajcych o drewniany pokad, gdy wszyscy zrobili to samo. Nie dane im byo jednak dokoczy, poniewa kto krzykn rozgonie. Chack unis gow. Na maszcie jednego ze statkw rozwija si wowy proporzec karmazynowej barwy. Gdy zaopota wyprostowany, z pokadw rozlego si przeraliwe syczenie, ktre spado na Dom potn fal, tym rnic si od morskich, e pobrzmiewaa w niej nieznana oceanowi nienawi. Tarcze znikny z nadburcia i do syczenia doczyy metalicznie pulsujce uderzenia. By to najstraszniejszy odgos, jaki kiedykolwiek dane byo sysze Chackowi. Nagle, gdy zgiek osign apogeum, wszystkie statki skrciy w kierunku Salissy, eby zniszczy jego Dom, jego rodzin, jego wiat. Popoudniowa wachta obja obowizki wedle zwykego pokadowego porzdku, ktry tak przydawa Mattowi ducha. Przez krtk chwil straszne wydarzenia poprzedniego dnia wyday mu si tylko zym snem. Morze byo spokojne, niebo czyste, agodna bryza owiewaa mostek, odganiajc przygnbiajce myli. To by jeden z tych dni, kiedy niszczyciel by naprawd w swoim ywiole, pozornie bez wysiku rozcinajc fale, ktre w gorszych momentach potrafiy miota smukym okrtem tak gwatownie, jakby zaraz mia si wywrci. Cakiem jakby niebiosa chciay im uly. Matt czu si o wiele lepiej, a wraz z nim lepiej czua si te zaoga. Ju od wielu dni nie napotykao si na pokadzie tylu umiechw co dzisiaj. Matt siedzia na swoim fotelu i przeglda meldunki. Z nog Davisa wci nie byo lepiej, ale coraz wicej rannych okazywao si zdolnych do lekkiej pracy. Spanky, Letts i obaj Myszowaci zostali wyznaczeni do ekipy wiertniczej. Udao si te przekona Sandisona do przerobienia niesprawnej wyrzutni torpedowej numer trzy na destylarni, gdy uda si ju znale rop. Gray pracowa ze swoimi na przednim pokadzie, usuwajc najpowaniejsze uszkodzenia. Na razie zajmowa si tylko tym, chocia brudny pokad i wgryzajce si coraz gbiej smugi rdzy musiay by dla niego rwnie wielkim utrapieniem. Za prostujc blachy i uzupeniajc braki ekip posuwa si marynarz z puszk farby. Jedna z kotwic przepada na zawsze, wycignito wic i zamontowano zapasow. Dzielnie pomaga im japoski oficer, co samo w sobie byo niezwyke, oraz towarzyszcy mu marine, ktry przysiad sobie na kabestanie. Reszta pracujcych staraa si trzyma z dala od Shinyi i wielu rzucao mu

niechtne spojrzenia, jednak nie przeszkadzali mu dziaa. Niele jak na pocztek, pomyla Matt. Dzie by naprawd pikny. Jedynym cieniem, ktry peza gdzie w podwiadomoci, byy lk o los Mahana i troska, skd wzi paliwo. Kapitan usysza za sob jaki gos i odwrciwszy si, ujrza Courtneya Bradforda oraz Sandr Tucker, ktrzy chcieli poprosi o zgod na wejcie na mostek. Matt umiechn si szeroko, wskaza miejsce obok siebie i wsta. - Dzie dobry, porucznik Tucker. Witam, panie Bradford. Pikny dzie, prawda? - Istotnie, kapitanie - odpar Australijczyk, a Sandra posaa mu umiech. - Tak sobie pomylaem, e moe pana zainteresowa, e zakoczylimy ju nasze... hm... badania naukowe i nie potrzebujemy ju resztek tego co badalimy. - I dziki Bogu - mrukn Matt i zachichota. - W tej sytuacji... Mam nadziej, e wyrzucilicie ju to mierdzce cierwo za burt? - Sandra i Bradford pracowali przez ca noc i ranek, pracowicie krojc stworzenie zabite na Bali. Cz zaogi kibicowaa im, na ile obowizki na to pozwalay, i Bradford nieprzerwanie raczy t grupk wykadem. Reszta jednak gardowaa coraz goniej przeciwko narastajcemu odorowi padliny. Teraz badacze skoczyli wreszcie swoje dzieo i wygldali na bardzo z siebie zadowolonych. - Powiedzmy, e otrzymao nagrod, na ktr zasuyo - odpar zdawkowo Bradford. Matt znowu si zamia, zdumiony, e Australijczyk podda si tak atwo. Kapitan oczekiwa, e zapalony przyrodnik wemie okaz do swojej kabiny, moe nawet zada przechowania go w chodni. Wida byo jednak, e Bradford przeszed znaczc przemian, wywoan zapewne widokiem atakujcych potworw i mierci Marvaneya. Z drugiej strony obecno okazu do przebadania powstrzymywaa go przez jaki czas od wtrcania si w cokolwiek innego, a pierzaste jaszczury z Bali zacz traktowa jak osobistych wrogw. Niemal na rwni z Japoczykami. - I co ustalilicie? - zapyta Matt. - Cakiem sporo. Przede wszystkim nie sdzimy, eby te stworzenia byy jaszczurami powiedzia Bradford. - Moe pani Tucker ywi jeszcze pewne wtpliwoci, ale ja jestem przekonany, e dominuj u nich cechy ptasie. - Ptasie? - zdumia si Matt. - Z takimi zbami? Chyba pan artuje. - Nie, nie artuje - odezwaa si Sandra. - Wiem sporo o ludzkiej anatomii i anatomii jako takiej, chocia nie jestem ekspertem od tych stworze. Nikt zreszt nie jest, lecz pan Bradford na pewno ma dowiadczenie w badaniu podobnych zwierzt i rozumiem, o co mu chodzi. One naprawd przypominaj budow ptaki, na przykad strusie. Ich koci s puste w rodku,

ale bardzo wytrzymae, wanie jak u ptakw. Nasze opinie s troch rozbiene przez to, jak wygldaj ich grne koczyny, ogony i gowy. One ptasie nie s. Na przykad grne koczyny nie robi wraenia szcztkowych skrzyde, rozwiny si raczej od razu jako chwytne koczyny. Podobnie jest z gowami, dokadniej za ze szczkami - dodaa, wzdrygajc si lekko. - Nie zdradzaj adnego pokrewiestwa z dziobami. - Ale pani porucznik, swoj opini opiera pani na wygldzie, nie bierze za pani pod uwag funkcji... - zacz Bradford, najwyraniej zamierzajc kontynuowa dysput. Matt umiechn si i unis rk, eby mu przerwa. - Wystarczy - uci. - To fascynujcy temat, ale najbardziej interesuje mnie, czy s inteligentne. Czy naprawd s tak przebiege, czy tylko nam si wydawao? Bylimy w dziesitk, one za zaatakoway nas sposobem. Powiedziabym, e zastosoway pewn taktyk. Rwnoczenie uderzyy na grup w gbi ldu i marynarzy, ktrzy pozostali przy odzi, jakby chciay wykorzysta to, e si podzielilimy. A przecie uzbrojone w zby i pazury mogy oczekiwa, e i tak maj przewag. Sandra milczaa, Bradford za rozejrza si niespokojnie. - Obawiam si, e nie potrafimy odpowiedzie na to pytanie - stwierdzi w kocu. Teoretycznie mog by. Masa ich mzgu w porwnaniu z mas ciaa sugeruje, e to moliwe. Ich mzg jest podobny do naszego, niemniej... Matt pokiwa gow. Sam pomys, eby rwnie dzikie stworzenia byy rwnoczenie inteligentne, wydawa mu si przeraajcy. W pewnej chwili bd przecie musieli znowu zej na brzeg. Moe nie na Bali, ale trudno byoby zakada, e w innych miejscach nie spotkaj podobnych zagroe. Naleao wic znale sposb wyeliminowania ryzyka, e zostanie si poartym. Nagle rozleg si brzczyk oznajmiajcy, e bocianie gniazdo chce rozmawia przez interkom z mostkiem. - Mostek, tu Elden - rozleg si gos obserwatora. - Mostek, Riggs mwi - odpowiedzia podoficer. - Mam dym na horyzoncie. Namiar zero, jeden, pi. Mnstwo dymu. Jest go tyle, e w pierwszej chwili wziem go za chmur. Ma podobny kolor, nie cakiem czarny, jak dym z poncej ropy. Ale cokolwiek tam si pali, musi by due i unosi si na wodzie. Na pewno nie, powtarzam, nie znajduje si na ldzie. - Przepraszam - powiedzia Matt do goci i unis lornetk. - Widzisz ju to co? - spyta Riggs obserwatora. - To statek czy co innego? - Nie widz. Dostrzegam tylko dym. Cokolwiek to jest, nie porusza si... Chwila!

Cholera! Przysigbym, e to ten wielki statek kocich map! Matt opuci lornetk rozczarowany i zaciekawiony jednoczenie. Troch mu te ulyo, e to nie Mahan, ale w takim razie c tam si dziao? Moe jednak dobrze byoby zainteresowa si losem tych spotkanych ju wczeniej stworze? Zwaszcza e chyba maj kopoty... - Caa naprzd - rozkaza. - Ster w prawo, pitnacie stopni. Walker skrci i szybko zaczli nabiera prdkoci. Woda pryskaa odkosami spod dziobu, sigajc niemal przedniego pokadu. Pracujcy tam ludzie przerwali swoje zajcia i powiewajc ubraniami, spojrzeli w kierunku wyrastajcej na horyzoncie kolumny dymu. Mino pi minut, potem dziesi. - Mostek? - odezwa si Elden. Zwykle spokojny, tym razem wydawa si dziwnie poruszony. - Mostek, sucham. - To rzeczywicie kocie mapy, ale obok nich widz kilka duych trzymasztowych statkw. Niektre stoj przy burcie i chyba dokonuj abordau. Statek kocich map ponie, pali si te chyba jeden z tych mniejszych aglowcw. - Na chwil zapada cisza. - Mam wraenie, e oni tam ostro walcz. Matt spojrza na Reynoldsa. - Niech pan poprosi pana Barryego o odlego - powiedzia. - Aye, aye, kapitanie - odpar zdumiony Reynolds. Po raz pierwszy peni funkcj wachtowego i mia szczcie, e zdarzyo mu si akurat co takiego. Odezwa si krtko do mikrofonu i poczeka na odpowied. - Sir, porucznik Barry ocenia odlego na pitnacie tysicy jardw. - Dobrze. Prosz ogosi alarm bojowy. Po okrcie ponioso si wycie nieco jak z rogu przeciwmgowego. Zaskoczeni ludzie sigali pospiesznie po hemy i kamizelki ratunkowe i biegli na swoje stanowiska. Niektrzy zerwali si z koi i zamarli na chwil, zastanawiajc si, co waciwie maj zrobi, co przed szkwaem nigdy im si nie zdarzyo. Porucznik Garrett i reszta jego druyny pojawili si z metalicznym tupotem na mostku i obsadzili platform powyej. Bernard Sandison przyby, dopinajc koszul, zaraz potem nadbiegli torpedyci Hale, Carter i Aubrey, ktrzy zajli miejsca przy celownikach. Reynolds wyrecytowa kapitanowi ca litani meldunkw i po chwili oznajmi pen gotowo wszystkich stanowisk. - Pan Dowden melduje, e... hm... to, co widzi, przypomina mu poar w burdelu - doda,

rumienic si. - Przykra sprawa - odezwa si Matt, patrzc na zegarek. - Z takim wynikiem kady japoski kajakarz z paroma laskami dynamitu mgby posa nas na dno. Sparks, poinformuj szefa, e ostatnia zgosia gotowo druyna awaryjna. Wszystkich przebieg dreszcz na myl, co bosman zrobi ze swoimi fajtapami. Ju teraz byo sycha, jak wydziera si na obsad dziaa numer jeden. Tragiczny czas reakcji zaogi wiza si w jakiej mierze z pokojowym urzdzeniem pokadu, ktry zosta osonity pciennym zadaszeniem, Matt wiedzia jednak, e najwiksz odpowiedzialno ponosi on sam. Za bardzo pofolgowa z wiczebnymi alarmami, co miao pewien sens, skoro nie musieli ju obawia si Japoczykw, powinien jednak pamita, e nie oznaczao to braku jakichkolwiek zagroe. Co wicej, w obecnej sytuacji wiczenia byy przecie tym bardziej potrzebne dla podtrzymania ducha. Postanowi, e nigdy wicej nie pozwoli swoim ludziom na takie rozlunienie dyscypliny. Usiad na swoim krzele. Nie zapomnia o obecnoci Sandry i Bradforda, bardziej jednak skupi si na przygotowaniach do ewentualnej walki. - Panie Sandison, jak stoimy z torpedami? - Jedynka, trjka i pitka zaadowane i gotowe do uycia. - A co z tymi uszkodzonymi? - Na razie nic, sir. Cigle w warsztacie. Jedna nie ma tabliczki napraw, sprawdzaj j wic cal po calu. W drugiej napd jest w porzdku, wymaga tylko paliwa. Tyle e to szmelc. Osona gowicy jest w fatalnym stanie. Z zapisu wynika, e jeden z naszych podwodniakw strzeli ni do mylnie zidentyfikowanego holenderskiego frachtowca, ale wybia mu tylko dziur w burcie i zakleszczya si w blachach. Wycignli j w stoczni. Chyba wszystkim wtedy szczcie dopisao - doda z ironicznym umiechem. Pocztek wojny obfitowa w podobne przypadki i chocia ten akurat skoczy si dobrze, Matt zastanawia si, ile amerykaskich jednostek mogoby ocale, a japoskich pj na dno, gdyby nie wadliwy sprzt. Na krowniku Huston wiele pociskw do dziaek przeciwlotniczych okazao si niewypaami, co wszystkich zaskoczyo, poniewa bardzo rzadko zdarzao im si wiczy z bojow amunicj. To samo dotyczyo torped, w ktrych zawodziy midzy innymi detonatory oraz urzdzenia odpowiedzialne za utrzymanie gbokoci przebiegu. Podczas nocnej akcji pod Balikpapanem te si nie spisay i sytuacj uratowali artylerzyci. Matt bardzo aowa, e takie wanie uzbrojenie przypado im w udziale. Mimo to musieli si o nie troszczy, nie mieli bowiem nic lepszego w zanadrzu. - Prosz zrobi co si da, panie Sandison - powiedzia krtko.

Skierowa spojrzenie przed dzib i unis lornetk, zwracajc uwag na podstaw kolumny dymu. Teraz sam mg si ju przekona, e trwa tam bitwa, chocia nie przypominaa ona niczego, co zdarzyo mu si widzie. - Mj Boe... - wyszepta. Siedmiokrotne powikszenie lornetki Marki M2, produktu zakadw Bausch and Lomb, pozwolio mu dostrzec wszystko z caym bogactwem szczegw. Bya to niemal redniowieczna rze, najbardziej jednak go zaskoczya desperacja obrocw oraz cakowita pogarda atakujcych wobec mierci. Oraz sami napastnicy. Bradford, ktry sign ju po wasne szka, wyranie zadra. - Mj Boe... - powtrzy za kapitanem. Chack warkn gono i zamachn si toporem na tyle potnie, eby odci ogon wojownikowi grikw, ktry zamierza si na nieprzytomn i krwawic Ris. Przeciwnik zaskrzecza i straciwszy rwnowag, run na pysk, zbat paszcz sigajc do garda dziewczyny. Chack ponownie unis bro, wbijajc ostrze w grzbiet grika. Trysna gorca krew. Chack odepchn trucho i czym prdzej poda siostr czekajcym na dole ogrodnikom, penicym podczas bitwy funkcj sanitariuszy. Byli to najstarsi i najmniej sprawni czonkowie klanu. Jedyni, ktrzy nie brali obecnie aktywnego udziau w walce, poniewa ich zadaniem bya opieka nad rannymi. Chack obawia si, e jego siostra moe by ju umierajca, bo chocia nie widzia na jej ciele adnej rany, sier Risy zmatowiaa od krwi i dziewczyna przelewaa mu si bezwadnie przez rce. On te by cay w czerwone plamy, niektre ju zaschnite, jednak zapewne nie bya to jego krew. Odkd Saak-Fas zjawi si na tym odcinku i wysa do boju ostatnie rezerwy, Chack walczy jak szalony, bardziej zapamitale, ni sdzi, e w ogle potrafi. Ktem oka dostrzeg obsad skrzyde rzucajc si na wroga, ani wtedy, ani pniej nie zdoa jednak wypatrzy ponownie Fasa. Lud nigdy jeszcze nie stoczy podobnej bitwy! Na samym pocztku grikowie prbowali rozproszy ich siy ognistymi pociskami, kulami dwukrotnie wikszymi ni ludzka gowa, ktre rozbijay si na burtach Domu. Wikszo pomienistych potokw spywaa do morza, w kocu jednak dosigy take pokadu. Ogie rozprzestrzenia si szybko i nad statkiem unis si odr palonego futra. Grikowie byli tymczasem coraz bliej. Strzelcy zasypali ich jednostki wielkimi wczniami, co jednak nie powstrzymao przeciwnika, ktry w kocu przybi do kaduba Domu. Z gry odezway si kusze, ktrych bety dosigy wielu wrogw, nie mogy jednak powstrzyma setek hakw i dziesitkw drabin, po ktrych grikowie wdarli

si na pokad. Niektrym obrocom udao si ople drabiny linami i zrzuci jaszczury do wody, gdzie giny miadone midzy burtami statkw, a morze zagotowao si od srebrzystych drapienych ryb, jednak to wszystko byo za mao. Bitwa przerodzia si z wolna w bezporedni walk na bia bro, topory i miecze po stronie Ludu oraz krtkie szable i piki po stronie grikw. W tej sytuacji nie byo jak duej gasi ognia i Chack patrzy wraz z siostr na coraz bardziej przeraajc rze, gdy gdzie za ruf pokazaa si kolumna pomieni i dymu, ktrej towarzyszy triumfalny krzyk obrocw. Zaraz doczyo do niego skrzeczenie grikw z pokadu statku, na ktrym musiao doj do podpalenia skadowanych na pokadzie pociskw. Niektrzy skoczyli w panice do morza, gdzie padli natychmiast ofiar drapienikw. Jednostka szybko stracia maszty i zanurzajcy si coraz gbiej kadub oddryfowa od Salissy. Tyle e i to byo za mao. Grikowie wci atakowali i wtedy wanie Chack zosta wreszcie wojownikiem. Pierwszego przeciwnika zabi przypadkiem, ldujc na nim, gdy zeskakiwa z pomostu. Zamachnwszy si odruchowo toporem, przerba jaszczurowi skrzany hem wraz z czaszk. Oczekiwa napadu mdoci albo wyrzutw sumienia, ale nic takiego nie nastpio, za to po chwili poczu nagy przypyw si i zdecydowania. Krzyknwszy rozgonie, ruszy przed siebie, uywajc topora, tak jak go nauczono. Niczego tak nie pragn, jak powala kolejnych mordercw jego Ludu. Przez dugi czas nic, tylko ich zabija, z Ris u boku, ktrej zachty sysza nawet mimo panujcego wkoo zgieku. A potem siostra upada. Soce byo ju nisko nad widocznym na zachodzie grzystym ldem. Chack nie wiedzia, ilu grikw zdoa dopa, ale by pewien, e nie zabi ich jeszcze do wielu. Owszem, przeciwnik cigle ponosi olbrzymie straty, ale na jego okrtach toczyy si wci kolejne zastpy gotowe wspi si na pokad Salissy i walczy ze wieym zapaem i dzikoci. Jeszcze jedna jednostka zatona przeszyta pociskami z olbrzymich kusz, bya jednak poczona z Domem tak wieloma linami, e zawisa na nich, unoszc si tu pod powierzchni, z wystajcymi nad fale masztami, ktrych czepiay si cae dziesitki grikw. Dodatkowy ciar spowodowa kilkustopniowy przechy Domu, Kolejna jednostka grikw buchna pomieniami, bya jednak podobnie solidnie powizana z Saliss, przez co ogie zacz si byskawicznie przenosi na Dom, ogarniajc najpierw praw stron pierwszej wiey i przednie skrzydo, ktre znajdowao si pod opiek klanu Chacka. Pooga buchna na setki ogonw w gr, a na pokad spad deszcz tlcych si kawakw ptna. Sytuacja miaa wszake jeden plus - panujce wkoo gorco utrudniao walk take grikom i caa walka w tym rejonie skupia si na szerokiej na jakie pitnacie ogonw przestrzeni z lewej strony wiey. Wrg, ktry przeama chwil wczeniej obron, wdzierajc si do ogrodw i

masakrujc drugi rzut wojownikw, zosta wyparty przez kontratak Kejego, ktry porzuci swoj pozycj na grze i wraz ze swoimi gwardzistami pojawia si wszdzie, gdzie zaamywaa si obrona. Chack zauway ze zdumieniem, e Selassa te mu towarzyszy. Na rufie walka miaa znacznie mniej dramatyczny przebieg, ale tamtejsi obrocy musieli stawi czoa wojownikom z tylko jednego statku. Grikw, ktrzy uderzyli na Chacka i jego towarzyszy, byo znacznie wicej, przy czym wkoo krya jeszcze samotna jednostka przeciwnika, ktra dotd nie zaangaowaa si w bitw. Nie zrobia tego, nawet gdy kolejne statki byy eliminowane, a jej dowdca zachowywa si, jakby czeka na swoj chwil. Strzelcy robili co mogli, eby j wyeliminowa, i po wielu trafieniach zdawaa si mie troch wiksze zanurzenie ni wczeniej i chyba wanie si oddalaa, chocia Chack nie by tego do koca pewny. Ledwo co widzia w dymie, ktry wyciska zy z oczu i utrudnia oddychanie. Tak czy owak nie by skonny uwierzy, e przeciwnik odpywa. Grikowie nigdy nie uciekali. Zawsze albo ginli, albo zostawali, niezdolni do dalszej walki czy pocigu, za ruf niedoszej ofiary. Naleao raczej przypuszcza, e ten jeden statek szuka dogodnego wiatru, eby zaatakowa jakie niebronione obecnie miejsce i przesdzi o losach bitwy. Z drugiej strony mogo to nie by wcale konieczne. Jeli szybko nie ugasz tego ognia, ktry chwilowo pomaga im w walce, los Salissy bdzie przesdzony. Chack wydosta si z tumu walczcych, eby zapa troch oddechu. Ograniczona przestrze pozwalaa na rotacj wojownikw, co byo kolejnym szczciem w nieszczciu. Chack dysza ciko, wywiesiwszy jzyk, jednak zrzdzeniem losu odnis jedynie niegron, pytk ran na lewym ramieniu. Podbieg do beczki ze sodk wod i zacz chciwie pi. Zawarto bya lekko zabarwiona na czerwono od doni, ktre zanurzay kubek, ale Chackowi to nie przeszkadzao. Liczyo si tylko, eby zwily zaschnite na wir gardo. Potem cisn drewniany kubek z powrotem do beczki i rozejrza si wkoo. Modzie, starzy ogrodnicy i wszyscy, ktrzy tylko mogli utrzyma si na nogach, nosili wod do gaszenia poaru, jednak ich wysiki, chocia wcale niemae, nie mogy nic zmieni. Chack przerazi si, e niezalenie od wyniku walki ich Dom padnie upem pomieni. Cae przednie skrzydo znikno, a jego ponce szcztki zagraay caoci wiey. Gorzej by nie mogo i Chack podda si gorzkiej myli, e moe i lepiej, aby jego siostra naprawd bya ju martwa. Przynajmniej nie zginie w ogniu. Z rezygnacj unis zakrwawiony topr i chcia wraca do walki, gdy ktem oka dostrzeg dwie wysokie kolumny wody, ktre wyrosy nagle przy myszkujcym statku grikw. Zaraz potem wielka ognista eksplozja na linii wodnej cisna go na burt.

- Mj Boe! Sir, musimy co zrobi! Prosz tylko spojrze! - woa Bradford, ktry chyba cigle jeszcze nie dowierza swoim oczom. Mattowi nawet jeden misie nie drgn na twarzy. - Nie powiedziaem, e nie chc im pomc - rzek. - Wolabym tylko, ebymy nie musieli tego robi. Gdy do tego dojdzie, opowiemy si jednoznacznie po ktrej ze stron, chocia tak naprawd nie wiemy, co tu si dzieje. A moe to napastnicy s pozytywnymi postaciami? To, e przypominaj jaszczury z Bali, nie musi oznacza, e s tak samo krwioerczy. Rwnie dobrze kto mgby zacz nas ocenia na tej tylko podstawie, e jestemy tak samo biali jak Niemcy. I jeszcze jedno, panie Bradford, i nie chciabym panu tego powtarza. Kolejny taki wybuch i ka usun pana z mostka. Czy to jasne? - Mnie te pan usunie? - spytaa Sandra, patrzc przenikliwie na kapitana. Matt westchn ze zoci. - Wolabym, eby tu pani nie byo, pani porucznik. By moe czeka nas bitwa. Pozwol sobie przypomnie, e ma pani swj przydzia na okrcie. Spojrzaa na niego z wyrzutem. Reszta wachty obserwowaa ich konfrontacj i mona byo wyczu, e obecni s raczej po stronie Tucker i Bradforda, nie kapitana. - Prosz si zastanowi... - powiedzia Matt moliwie rzeczowym tonem. - To nie jest nasza walka. - Unis do, eby mu nie przerywano. - Na razie nie jest. Owszem, skaniam si ku udzieleniu pomocy tym... jak ich nazywacie, lemurom? - Bradford pokiwa gow. Nie wdawa si dotd w spory na temat mapich kotw czy kocich map. - Tak, chciabym im pomc, ale musz pamita, e jestemy tu cakiem osamotnieni. Jeli zrobimy cokolwiek, moe si to skoczy uwikaniem nas w cudz wojn, chocia nie wiemy, jakimi siami i zasobami dysponuje przeciwnik. My z ca pewnoci nie mamy adnych rezerw. Poza tym spjrzcie na te okrty... W odrnieniu od statku lemurw s niemal identyczne z naszymi jednostkami budowanymi w osiemnastym wieku. Naszym osiemnastym wieku! Podobiestwo jest zbyt due, eby to by czysty przypadek. Te istoty musiay spotka ju jakich ludzi. Moe innych rozbitkw, ktrzy trafili tu kiedy przez podobny szkwa. Rozumiecie? Jeli tak byo, moe jaszczury co by nam o nich powiedziay. Moe ci ludzie jeszcze tu s! - Zamilk, po chwili jednak podj wtek: - Jeli zaczniemy do nich strzela, niczego si ju nie dowiemy. Obrci si wraz z krzesem i zerkn przez okno na coraz blisze walczce jednostki. - Z drugiej strony... - mrukn i nie doda nic wicej. Lemury byy wyranie w mniejszoci, a biorc pod uwag oczywist rnic prdkoci statkw, nie ulegao wtpliwoci, kto rozpocz bitw. Jak dotd adna ze stron chyba ich nie zauwaya, co przy

silnym zadymieniu nie byo nawet dziwne. Prdzej czy pniej kto musia ich spostrzec. Moe sama obecno niszczyciela spowoduje, e przestan si bi i stan z otwartymi ustami. To byoby ju co. Moe niewiele, ale chyba lepsze ni podejcie z salwami ze wszystkich dzia. Jednak mimo wszystkich wtpliwoci i argumentw Matt wiedzia, e wanie to najchtniej by zrobi. Pami o mierci Marvaneya bya jeszcze bardzo wiea, a istoty walczce z lemurami naprawd przypominay tamte jaszczury. Poza tym nie wydaway si bardziej cywilizowane ni ich kuzyni z Bali. By moe straci w ten sposb szans na zdobycie wanych informacji, ale zrobi przynajmniej co susznego... - Zobaczmy, co z tego wyniknie - powiedzia w kocu. - Kapitanie, pan Garrett melduje, e ju nas zauwayli - odezwa si Reynolds. - Jeden ze statkw jaszczurw kieruje si w nasz stron. Odlego dwadziecia jeden zero zero. Matt te dostrzeg wypenienie agli jednostki przeciwnika. Zwiedza kiedy USS Constitution i by pod wraeniem podobiestwa jaszczurzych statkw do historycznego amerykaskiego aglowca. Tylko barwa bya inna. Te tutaj kaduby zostay w caoci pomalowane na czerwono, no i nie miay furt dziaowych. Poza tym bardzo przypominay wczesne wersje ludzkich fregat, zgadzaa si nawet liczba masztw i rodzaj agli. - Zwolni do dwch trzecich - rozkaza. - Dwadziecia zero zero - powiedzia Reynolds, powtarzajc meldunek Garretta. Statek jaszczurw podnis chyba cae ptno, jakie mia, i Matt ocenia jego prdko na osiem do dziesiciu wzw. Nawet sporo, ale nie to byo najgorsze. Zachowanie zaogi aglowca bardzo przypominao postpowanie jaszczurw z Bali. W ogle nie przejy si widokiem niszczyciela, nie okazay ostronej ciekawoci, jak lemury, tylko od razu ruszyy przed siebie, jakby do ataku. - Dziewiset jardw, sir. - Zwolni do jednej trzeciej. Trzydzieci stopni w lewo. Dziaa jeden, trzy i cztery maj prowadzi cel. - Mostek! - odezwa si Elden. - Caa masa tych potworkw zbiera si na pokadzie dziobowym. Maj miecze i tarcze - doda z niedowierzaniem. - Przekaza bosmanowi Campetiemu, eby wyda zaodze pokadowej karabiny i bro boczn. Przygotowa si do odparcia abordau - rozkaza Matt i dopiero po chwili poj, w jak dziwnej sytuacji si znalaz. Zapewne od wojny 1812 roku aden kapitan US Navy nie musia stawia czoa abordaowi na penym morzu. Matt umiechn si ironicznie. - Jeli dalej bdzie szed na nas, przy dystansie trzystu jardw dziao numer trzy ma odda strza

przed jego dzib. Spojrza na Sandr i Bradforda. Obserwowali go z mieszanymi uczuciami, ale Australijczykowi przynajmniej przesza ju irytacja. Matt unis brwi, jakby chcia spyta, po co by cay ten spr, i ponownie sign po lornetk. Elden mia racj. Na dziobie aglowca toczya si liczna grupa jaszczurw wymachujcych pikami, mieczami i tarczami. Otwieray przy tym szeroko zbate paszcze, zawodzc co albo wykrzykujc. Wielu uderzao broni o tarcze, inni trzymali haki, ktre bez dwch zda miay by pomocne w abordau. Matt poczu, e po grzbiecie przebieg mu zimny dreszcz. Co gorsza, w polu widzenia pojawiali si co chwila kolejni zbrojni. Na kadym statku musiay ich by chyba cae setki. - Trzysta jardw! - zameldowa z przejciem Reynolds. - Ognia - spokojnie rozkaza kapitan Reddy. Nie opuci lornetki, czekajc, a dziao numer trzy odpali. Chwil pniej przed dziobem przeciwnika wyrs potny gejzer wody, ktry spad na pokad, zmywajc kilka jaszczurw do morza. Nie przynis jednak zamierzonego efektu, bo pozostali wojownicy zaczli zachowywa si jeszcze bardziej agresywnie, a statek nie zmieni kursu. Nagle, gdy od niszczyciela dzielio go jakie dwiecie jardw, w powietrzu pojawiy si dwie kule wielkoci piek lekarskich, ktre zatoczyy leniwy uk w stron amerykaskiej jednostki. Chwil potem z pokadu aglowca wzleciaa trzecia. Wszyscy widzieli je goym okiem. Wirujce pociski zostawiay za sob smugi dymu. Dwa spady do wody dziesi metrw od lewej burty niszczyciela, rozlewajc na falach jak ponc ciecz. Trzecia przesza tak blisko, e pomienie lizny poszycie Walkera. Matt opuci lornetk i spojrza na obecnych na mostku. - Czy dobrze widziaem, e ostrzelali nas poncymi kulami? - spyta spokojnie, ale z wyczuwaln wciekoci. Przez chwil jeszcze zastanawia si nad konsekwencjami podjcia akcji zbrojnej, ale decyzja ju zapada. Podszed do Reynoldsa i wzi od niego suchawki. - Panie Garrett, mwi kapitan. Ognia salwami. Chack przetar oczy. Kolejne eksplozje zmieniy uszkodzony statek grikw we wrak. Ponce szcztki i ciaa zostay rozrzucone na setki ogonw wkoo, a resztki kaduba szybko zaczy znika pod falami. Poszarpane agle obwisy, rodkowy maszt przewrci si w cib walczcych daremnie o przeycie jaszczurw. Walka przygasa na chwil, gdy wojownicy obu stron prbowali dojrze poprzez dym, co waciwie si stao. Po chwili statek cakiem

skry si pod wod, zostawiajc na powierzchni tylko er dla polujcych bezlitonie ryb. W dali Chack dostrzeg nagle dziwn, ale znajom ju sylwetk. Bezogoniaci, zrozumia z niedowierzaniem. - Bezogoniaci wrcili! - zawoa ile tchu w pucach. - Zniszczyli statek grikw! - Inni powtrzyli jego okrzyki, Chack za, peen niespodziewanej nadziei, rzuci si ponownie do walki. Przeciwnik wci bi si zaarcie, ale jakby inaczej. Po raz pierwszy w postawie jaszczurw mona byo wyczu co w rodzaju desperacji, a moe nawet strachu. Cokolwiek to byo, uatwiao Chackowi robot, ktry mimo obolaych ramion z zapaem rozupywa czaszki i odrbywa koczyny. Przez liski pokad czasem nie trafia, bolenie odczuwajc kade zderzenie topora z tarcz albo trafienie wroga pazem, ale si nie zraa. Nie tylko on chyba odczuwa rnic, poniewa wszyscy dokoa te mocniej napierali na grikw. Przednia wiea staa ju caa w ogniu i przeciwnik mg si tylko cofn albo spon, z wolna zacz wic oddawa teren. Chwil pniej Chack ponownie spojrza na zbawcz jednostk. Podesza ju bliej, ale mimo tak zdecydowanej rozprawy z samotnym statkiem grikw nie podejmowaa kolejnych dziaa. Chack szybko zrozumia dlaczego. Wida bezogoniaci naprawd chcieli pomc, ale ich bro nie bya na tyle precyzyjna, eby dao si ni razi wycznie wrogw, nie uszkadzajc przy tym Domu. Tak przynajmniej pomyla w pierwszej chwili. - Co teraz? - szepn Matt. Niszczc okrt jaszczurw, porzucili wszelkie pozory neutralnoci, nie mieli te jak pomc rozbitkom. W tym wiecie nie ma dla nich nadziei, pomyla kapitan, obserwujc kotujce si w wodzie drapiene ryby. Owszem, otworzyli ogie w samoobronie, wtpi jednak, eby setki uczestniczcych w walce jaszczurw postrzegay to tak jak on. Z drugiej strony sytuacja nie pozwalaa na prodki. Nawet jeli ostrza poncymi barykami nie mia prawa by skuteczny, duy statek naprawd znalaz si w kiepskim pooeniu. - Zwrot w lewo, kurs jeden trzy zero - rozkaza chodnym tonem. - Na razie wstrzyma ogie, ale obsada dzia pozostaje w gotowoci. Uywa tylko broni maszynowej po podejciu na sto jardw. Cel to jaszczury na statku lemurw. Oszczdza amunicj, koncentrujc ogie na wikszych skupiskach przeciwnika. Uwaa na lemury. Rozwin we przeciwpoarowe i przygotowa je do akcji ganiczej. - Zaoy rce za plecy i suchajc potwierdze swoich rozkazw, zapatrzy si w obraz walki. Sandra podesza do niego. Te nie moga oderwa oczu od rzezi. - Przepraszam, kapitanie - powiedziaa cicho. Zerkn na ni przelotnie i wzruszy ramionami.

- I ja te przepraszam - stwierdzi. - Chyba trudno byoby w tej sytuacji nie pomc. Ale Pan mi wiadkiem, e i bez tej wojny do mamy wasnych problemw. - Nie podnosi gosu, nie chcia, eby ktokolwiek wicej wiedzia o jego wtpliwociach. Sycha byo trzask springfieldw, do ktrych doczyo basowe poszczekiwanie prawoburtowego karabinu maszynowego. - Mam nadziej, e byo warto - doda ponuro. - Kady pocisk wystrzelony w obronie tych lemurw zmniejsza nasze szanse na przetrwanie. - Z tymi sowy odwrci si i wyszed na prawe skrzydo mostka, eby ponownie poprowadzi Walkera do walki. - Cholera! - warkn Dennis Silva, zmagajc si z zaciciem w prawoburtowym karabinie kalibru p cala. - W kocu jest kogo zabija! Stojcy obok Gil Olivera, gotowy poda now skrzynk amunicyjn, zachichota nerwowo. Za nim znajdowali si jeszcze Alfonso Reavis i Sandy Newman, obaj z karabinami na ramionach, jednak ich zadaniem byo zbieranie usek, zanim stocz si do wody. Silva nie wiedzia, po co to robi, skoro nie byo jak zmieni ich z powrotem w pene naboje. Nie mieli przecie nawet zapasu prochu. Ale c, wane, e dosta wreszcie rozkaz otwarcia ognia i mia do kogo strzela. Jeli Campeti mimo to martwi si zbieraniem usek, to by to ju jego problem. Wrzawa bitewna dobiegajca z pokadu wielkiego statku sprawiaa, e caa ta historia wydawaa si wrcz nieprawdopodobna. Nie tylko dlatego, e krzyki i wrzaski byy goniejsze ni pokadowy sygna alarmu, ale i z tego powodu, e pochodziy wszystkie z nieludzkich garde. Dym bardzo ogranicza widoczno, w kocu jednak Silva wypatrzy co w rodzaju linii oporu pod stojc w ogniu dziobow wie. Musiao tam by piekielnie gorco. Skin na Feltsa, ktry sta midzy nim a dziaem numer trzy i mia ju zacz strzela z cikiego karabinu maszynowego. - Od tamtego miejsca do dziobu s ju chyba tylko jaszczury! - zawoa. Felts spojrza i pokiwa gow. Jedna z jednostek przeciwnika zatona u burty duego statku i wisiaa chyba tylko na linach. Marynarze ju teraz wzili si do zestrzeliwania uczepionych takielunku jaszczurw, jednak eby precyzyjnie razi cele na pokadzie, musieli podej jeszcze troch bliej. - Widz, Dennis - rzek Felts. - Jeli zaczniemy, to tak, eby kad seri zaatwi z p tuzina. - Ot to! - odpar z umiechem Silva. - Tylko uwaaj, eby nie trafi adnej mapy!

Silva wznis oczy ku niebu. - Ile razy mam ci powtarza, e to bardziej koty ni mapy? Szukasz guza czy co? Zanim Felts zdy odpowiedzie, Silva wypuci pierwsz seri. Pociski smugowe wgryzy si w najwiksz cib jaszczurw. - Ja wam dam napastowa moje koty! - wrzasn Dennis Silva. Keje-Fris-Ar ledwo trzyma si na nogach. Ciko dysza, opierajc donie na ugitych kolanach, a wiat zdawa si zmienia swj odwieczny porzdek. Keje odnis wiele ran i oprcz zwykego zmczenia za jego sabo odpowiada zapewne take upyw krwi. Do tego zascho mu w gardle, popkay mu wargi i obrzmia jzyk, donie za tak dray, e gdy Selassa podaa mu kubek z wod, mimo wielkiego pragnienia nie mg pi samodzielnie. Dopiero Adar, ktry wyszed jak duch z dymu, pomg mu utrzyma naczynie. Keje wolaby mimo wszystko zrobi to sam, ale nie mia siy odsun kapana, zacz wic chciwie chon wod, zamykajc oczy z tej szczeglnej rozkoszy. Wci jednak widzia pod powiekami to, co zaszo chwil wczeniej. Caa ta bitwa bya godna zapisania w Zwojach, taka okazaa si przeraajca, tyle podczas niej byo aktw bezprzykadnej odwagi. Wszystko jednak bledo wobec niespodziewanej interwencji bezogoniastych, ktrzy okazali si potni jak nikt na tym wiecie i bez dwch zda uratowali im skr. Grikowie musieli widzie to podobnie, zdarzyo si bowiem co, czego nigdy jeszcze nie widziano. Przeciwnik nie zosta jedynie odparty grikowie wpadli w panik, ich siy ulegy kompletnej dezorganizacji. Przeraone jaszczury uciekay na olep przed magi bezogoniastych i ostrzami Ludu. Z pocztku obie strony byy jedynie zdezorientowane, jednak gdy okazao si, e gromowa bro bezogoniastych zabija jedynie grikw, to by ju koniec walki. Setki potworw zginy w jednej chwili, nie wiedzc nawet, co waciwie pozbawia je ycia. Nie mogc nijak przeciwstawi si tym ciosom, przeciwnik da si ponie przeraeniu, ktre najpierw ogarno tylne szeregi, a potem dotaro do walczcych. Keje dostrzeg, co si dzieje, i bez duszych rozwaa skorzysta z sytuacji, pomagajc towarzyszom oczyci pokad z jaszczurw. Zwycistwo byo cakowite, grikowie zostali po prostu rozbici. Trudno byoby zliczy, ilu z nich zgino podczas ucieczki na wasne statki. Setki po prostu skakay do morza, tak wielkie byo ich przeraenie. Spord wszystkich jednostek jaszczurw dwie zdoay odbi i postawi agle. Jedna zostaa byskawicznie zatopiona, gdy statek bezogoniastych hukn dwa razy swoj broni. Potem chcia chyba skrci za ostatnim aglowcem grikw, zawrci jednak i zbliy si do burty Salissy. Dziwne istoty na jego pokadzie zaczy miota si tam i

z powrotem, cign jakie grube liny, z ktrych nagle trysna woda nakierowana na poary trawice Dom. Zapada z wolna zmierzch, niezwyky dzie mia si ku kocowi. Nad pokadem unosia si odwieajca wodna mgieka i kto yw spycha ciaa grikw za burt. Keje uwolni si od opiekuczych doni crki i przyjaciela i ciko podszed do relingu. W dole dostrzeg t sam posta co poprzedniego dnia. Zmagajc si z blem i zmczeniem, unis praw rk i pokaza znak pustej doni. Mia nadziej, e wyrazi w ten sposb chocia drobn cz swojej wdzicznoci. O ile mg dostrzec co w blasku dogasajcych pomieni, istota odpowiedziaa mu tym samym. Zaraz potem padby na pokad, gdyby bliscy go nie podtrzymali. Gdy odnoszono go do kabiny, zrozumia, e jutro soce wzejdzie ju nad innym wiatem. Owszem, grikowie wrcili w roli pradawnego wroga, ale Lud mia ju teraz potnego sprzymierzeca.

Rozdzia 5
Bitwa dobiega koca. Jak zawsze najgorsze byo to, co dziao si po niej. Szperacze Walkera owietlay wci okryty dymem pokad odlegego o niecae sto jardw statku. Lemury zajmoway si swoimi rannymi i wyrzucay ciaa nieprzyjaci za burt. Z pocztku wahay si wchodzi w krgi wiata, szybko jednak zorientoway si, e nowy sojusznik chce im pomc, i skorzystay z iluminacji. Bardzo praktyczne stworzenia, pomyla Matt. Waha si, czy wczy reflektory, nie wiedzc, czy nie uznaj tego za jaki wrogi akt. Niemniej nawet jeli lemury nie przeszy jeszcze do porzdku dziennego nad niespodziewan interwencj Walkera, najwyraniej gotowe byy uzna to zdarzenie i jego konsekwencje za cakiem podane. - Odwoa alarm bojowy - powiedzia cicho Matt i doczy do Sandry i Bradforda na skrzydle mostka, gdzie torpedyci skadali ju swj sprzt. Powyej Garrett i kilku innych przechylali si przez reling platformy kontroli ognia, obserwujc poczynania okrytych futrem sojusznikw. Na dole spyn do morza may meteor - to Gray pstrykn za burt niedopaek papierosa, ktrego zasadniczo w ogle nie powinien teraz zapala. - Widziaem, szefie! - zawoa Matt. Zaoga dziaa numer jeden zachichotaa radonie i bosman obrci si wcieky w jej stron. Kapitan posucha chwil wymiany zda, jaka potem nastpia, i pokrci gow. - Powinnimy im pomc - powiedziaa Sandra, majc na myli statek peen rannych. Wahaa si, czy rozwin temat. Pamitaa zarwno o tym, e maj ograniczone zasoby medykamentw, jak i mao personelu medycznego. Na dodatek z Karen Theimer coraz trudniej byo ostatnio nawiza kontakt, a Kamie Miller cigle mia mleko pod nosem. No i nie mogli pyn wszyscy. Niemniej... - Przynajmniej ja powinnam im pomc. Chciaabym uda si na tamten statek i zaproponowa wsparcie, kapitanie - dodaa, zmieniajc zwyk sugesti w oficjaln prob. Matt spojrza na ni zamylony i powoli pokrci gow. - Zasadniczo to dobry pomys - powiedzia. - Pomogoby to utrwali nasze dobre kontakty z nowymi przyjacimi, zakadajc oczywicie, e zrozumiej, o co chodzi. Ale teraz to niemoliwe. - Obawiam si, e musz nalega, kapitanie. Nie mamy adnych rannych i jestem pewna,

e bez trudu pojm moje intencje. Bl to uniwersalny sygna. Nawet nie znajc ich jzyka ani fizjologii, mog pomc zakada opatrunki. A jeli oni nie wiedz nic o mikrobach? Kapitan ponownie pokrci gow, tym razem z wyranym wspczuciem. - Podziwiam pani odwag - powiedzia spokojnie. - Odwag i oddanie. W tej chwili jednak to naprawd niemoliwie i prosz nie nalega. - Wskaza za burt, gdzie woda lnia cigle od grzbietw srebrzystych ryb wielkoci tuczyka. Czatoway na kolejne, wrzucane do morza ciaa jaszczurw i walczyy zajadle o kady ks. Sandra przygryza warg. - W tych warunkach nie bd ryzykowa niczyjego ycia. Ani pani, ani siostry Theimer, o zaodze odzi nie wspominajc. Do rana wszystko si uspokoi, ryby si najedz, odpyn i wtedy bdzie mona sprbowa. - Naprawd nie da si inaczej? - spytaa niemal bagalnie. - Nie. W blasku dnia owszem. Gdyby drapieniki cige si kotoway, moemy sprbowa porozumie si z lemurami i przerzuci lin, na ktrej zawiesilibymy krzeso bosmaskie. Ale to wymaga koordynacji dziaa, eby utrzyma sta pozycj jednostek wzgldem siebie. Gdyby za pojawi si jaki plezjozaur, musielibymy manewrowa... Zamilk na chwil. - Zatem to rwnie odpada. Mam nadziej, e uda si rano odzi. Nic ju nie doda, tylko zapatrzy si w ciemn wod. Sam te bardzo chcia spotka te dziwne istoty, i to z kilku powodw. Po pierwsze, zgadza si z Sandr, e powinni zaoferowa im pomoc medyczn. Po drugie, wanie zadeklarowali udzia w jakiej nowej wojnie i naleao dowiedzie si czym prdzej, kto, z kim, jak oraz o co walczy. Niewykluczone te, e jaszczury byy po prostu piratami. Moliwe rwnie, e lemury na co dzie rzdziy tu na morzach i opowiedzenie si po ich stronie rozwizywao wszystkie problemy. Ale mogo te by na odwrt. Na dodatek jeden ze statkw jaszczurw zdoa uciec i na pewno wie o roli, jak Walker odegra w tej bitwie, szybko si rozejdzie. Nastpnym razem uycie nowoczesnej broni moe nie wywoa tak wielkiego szoku. Tylu rzeczy powinien si jak najszybciej dowiedzie. Oczywicie zaoywszy, e obie strony znajd wsplny jzyk. W tym mg liczy ju tylko na pomoc Bradforda. Nagle Sandra dotkna palcami jego doni. - Przepraszam - powiedziaa. Spojrza na ni zaskoczony. - Za co? - Za... wiele rzeczy. Za wywieranie presji. Za to, e w pana zwtpiam, gdy tak dugo pan si zastanawia. Ale susznie pan postpi.

- Te mi si tak wydaje - odpar Matt z westchnieniem i umiechn si. - Inaczej nic bym nie zrobi. W ogle mam nadziej, e oboje mamy racj. Pewnie niebawem si tego dowiemy. Wraz ze witem morze ponownie przybrao zudnie niegrony wygld i Reddy rozkaza przygotowa du motorwk, ktra wydaa mu si lepsza ni szalupa. Bya bezpieczniejsza, poza tym chcia zabra ze sob spor grup. Od razu wyznaczy do niej Sandr, Bradforda, Graya, McFarlanea i Lettsa, doda jeszcze dwch cieli oraz druyn ochrony: Silv, Feltsa, Reavisa i Newmana. Za sterem posadzi Tonyego Scotta. Potem wysucha jeszcze proby porucznika Shinyi, ktry take chcia popyn. Matt uzna, e to dobry pomys, i to z niejednego powodu, chocia Japoczyk mia by jedyn osob bez broni bocznej. Kapitan nie wierzy, eby niedawny przeciwnik chcia cokolwiek kombinowa, chocia nie mia wtpliwoci, e reszta zaogi moe oponowa przeciwko jego obecnoci. Na wszelki wypadek uwiadomi to niedawnemu przeciwnikowi. Dowdztwo niszczyciela pozostawi ponownie Larryemu Dowdenowi. - Nie oczekuj adnych kopotw - powiedzia. - Z drugiej strony ostatnio te tak mylaem. Na wszelki wypadek prosz utrzyma alarm bojowy. Jako musimy si z nimi spotka, ale wolabym, eby nie szwendali mi si po okrcie, pki nie wiem, co to za jedni. Gdybymy zbytnio zwlekali, mogliby sami do nas przypyn. - Rozumiem, kapitanie, ale wci uwaam, e to ja powinienem uda si do nich stwierdzi Dowden, marszczc czoo. Matt umiechn si szeroko. - Moe, ale to ja jestem kapitanem i robi co chc. Chocia powanie mwic, to zgadzam si, ale... ju to przemylaem. Gdy znowu spotkamy jakich obcych, ty przywitasz ich pierwszy. Obiecuj. Wspi si do motorwki, ktra wisiaa na urawikach na jednym poziomie z pokadem. Cieszyo go, e mona j opuci na wod razem z zaog. Przypadkowe skpanie si w morzu nie byo ju tylko kwesti pecha ani niezrczn gaf - tutaj oznaczao wyrok mierci. Kil uderzy o fale, silnik zaskoczy z parskaniem i ruszyli ku lemurzemu statkowi. Byo jeszcze wczenie, ale soce wznioso si ju nad horyzont i Matt mia nadziej, e lemury zdyy wypi swj odpowiednik porannej kawy. Nie chcia ich zaskoczy ani ryzykowa spotkania ze zbyt zaspan zaog. Jego obawy okazay si ponne. Wiele czujnych oczu musiao nieustannie wpatrywa si w niszczyciel, poniewa wiele istot przerwao swoje prace na pokadzie i podbiego do burty, alarmujc podnieconymi okrzykami pozostaych.

- Chwaa niech bdzie zwycizcom - jkn bosman. Z bliska i z poziomu morza statek wydawa si jeszcze wikszy. Od jego pokadu dzielio ich dobre sto stp i nie byo wtpliwoci, e jednostka jest tak wielka jak nowe amerykaskie lotniskowce. Moe nawet wiksza. Odniosa jednak spore uszkodzenia. Trjnony maszt dziobowy sta nagi, czciowo zwglony, a przednia nadbudwka, przypominajca pagod, zmienia si w stos dymicych zgliszcz. Wszdzie zalega jeszcze lekki popi z niedawnych poarw. Przednia cz kaduba te nosia lady ognia, jednak sama struktura nie zostaa chyba osabiona, chocia trudno byo orzec, jak grube s drewniane burty. Matt zauway zdumiony, e podwodna cz kaduba jest oboona miedzianymi blachami, tak jak w dawnych ludzkich aglowcach. Cel te by najpewniej identyczny - ochrona poszycia przed ywicymi si drewnem organizmami morskimi. Podeszli do statku w okolicy rdokrcia, na tyle blisko, e motorwka prawie uderzya o burt, ale Scott by wietnym sternikiem i bez trudu unikn kolizji, chocia prowadzi akurat co, co zna tylko tak sobie. Nie znaleli jednak adnej drogi na gr, ani schodni, ani szczebli, po ktrych mona by si wspi. Przez chwil widzieli jedynie setki gw wystajcych zza nadburcia, gdy nagle opada stamtd rwnie cakiem znajomo wygldajca drabinka sznurowa, ktra rozwina si z klekotem i zawisa naprzeciw motorwki. - Nie jest to czerwony dywan, ale na pewno potraktowali nas lepiej ni poprzednich goci - mrukn Bradford, wywoujc troch miechu. Matt uj pierwszy szczebel. - Zwykle puszczam panie przodem, ale tym razem odstpi od tej zasady - powiedzia, take budzc wesoo, chocia paru marynarzy zerkno niepewnie na porucznik Tucker. Ostatnio zyskaa wrd zaogi bezprecedensow popularno, zwaszcza jak na kogo, kto nie naley do zaogi niszczyciela, a do tego jest kobiet. Zawdziczaa to wielkiej biegoci medycznej oraz przyjaznemu nastawieniu do wszystkich pacjentw. Z drugiej strony daa si te pozna jako osoba stanowcza i nieprzebierajca w sowach, ale nie byo jeszcze wiadomo, czy ma take poczucie humoru. Wygldao na to, e chyba tak, nie sprawiaa bowiem wraenia uraonej artem kapitana. - Bosmanie, pan nastpny, potem druyna osony. Gdy ju rusz, reszta wchodzi w dowolnej kolejnoci - doda Matt i zacz si wspina, ale nagle przystan. - Wszyscy maj zachowa spokj i zachowywa si przyjacielsko. Pamitajcie, kim jestecie i co tutaj reprezentujecie. - Ruszy dalej, starajc si porusza jak kto bardzo pewny siebie. Za nic nie chcia okaza zdenerwowania. Obawia si nie tyle samego spotkania, ile towarzyszcej mu niepewnoci. Nigdy, w najosobliwszych nawet marzeniach, nie sdzi, e znajdzie si w

podobnej sytuacji. Nie by na ni nijak przygotowany i nie mia zielonego pojcia, jak powinien postpi. Wiedzia tylko, e zapewne nikt nie dowiadczy nigdy niczego podobnego i jakkolwiek niezwyka to chwila, nie ma prawa jej spieprzy. W kocu dotar do relingu i zatrzyma si na moment, zanim zeskoczy na pokad. Zebrane wkoo istoty odsuny si lekko na jego widok, patrzc na przybysza wielkimi kocimi oczami w najrniejszych kolorach. Ich dugie ogony poruszay si z lekka, jakby yy wasnym yciem, za nic majc stoicki spokj wacicieli. Poza tym istoty te byy niskie, o wiele nisze, ni wydaway mu si z daleka. Najwysza z nich, mocno wyrastajca ponad przecitn, sigaa mu ledwie do podbrdka. Matt nie potrafi orzec, jakiej jest pci. W kocu uzna, e mskiej, chocia tylko zgadywa. Wikszo obecnych nosia odzie jakby przypadkowo dobran. Ten i w mia na sobie jeszcze miedziany pancerz. Wszyscy wygldali na zmczonych, wielu byo rannych, niejeden uzbrojony w topr albo krtki zakrzywiony miecz. Nikt jednak nie kierowa ora w stron gocia. Ten najwyszy, poza wzrostem, wyrnia si take ubiorem, nosi bowiem ciemnopurpurowy paszcz z naszytymi wielkimi gwiazdami na ramionach i wysokim kapturem, ktry osania mu gow, ukazujc tylko twarz z przenikliwymi, szarymi oczami. Ci, ktrzy stali tu obok niego, wydawali si bardziej niespokojni, jakby byli stranikami strzegcymi kogo wanego. Matt uzna, e ma przed sob przywdc albo przynajmniej kogo obdarzonego spor wadz. Chwil pniej na pokadzie pojawi si bosman i z miejsca dotkn jednego z wielkich baksztagw wspierajcych centralny maszt. Potem spojrza na swoj do, na ktrej zosta lad smoy. Gray unis brew i spojrza na kapitana, ktry skin gow na znak, e te to widzia. Potem zrobi krok i stan w milczeniu naprzeciwko zakapturzonej postaci, podczas gdy reszta grupy wchodzia jeszcze na gr. Kapitan pomyla, e najlepiej byoby zachowa si zgodnie z regulaminem i najpierw odda honory banderze, tyle e adnej tutaj nie widzia. Z drugiej strony moe to nie przeszkoda...? Tradycja to tradycja i nawet jeli nie zrozumiej co powie, sensu samego ceremoniau powinni si domyli. Moe zyska w ten sposb ich szacunek. Nagle wykona zwrot w prawo, eby stan twarz do rufy, i wykona zamaszysty salut. Potem zasalutowa rwnie postaci w paszczu. - Komandor porucznik Matthew Reddy, Marynarka Wojenna Stanw Zjednoczonych. Prosz o pozwolenie na wejcie na pokad, sir. Lemur zamruga energicznie, co mogo wyraa zdumienie, a jego usta rozcigny si w grymasie przypominajcym umiech. Matt zatrzyma rk w grze chwil duej, ni to byo konieczne, potem wiedziony impulsem opuci j powoli, wysuwajc przed siebie i pokazujc

pust do. Istota przed nim niespiesznie zsuna kaptur. Wci si umiechaa, chocia poza tym wyraz jej twarzy si nie zmieni. Matt skonny by przypuszcza, e mimika tych istot jest rwnie skromna jak u znanych mu kotw, zdolnych jednak wyraa cae bogactwo odczu innymi sposobami. I tak zapewne byo, poniewa reszta lemurw rwnie zacza si umiecha. Ku zdumieniu ludzi najwyszy z kotowatych powtrzy niepewnie salut kapitana i rwnie wysun rk przed siebie. Matt usysza, jak stojcy zaraz za nim bosman wzdycha ciko i mruczy co pod nosem o napalonych Australijczykach. - Moe go pan tu puci, Gray - szepn, nie odwracajc gowy. Lemur tymczasem przycisn obie donie do piersi i powiedzia: - Adar. Bradford przepchn si do przodu i stan obok kapitana. - Nie do wiary! - odezwa si. - Czy uwaa pan, e to on nazywa si Adar, czy to moe raczej nazwa jego ludu? Matt te westchn. - Wanie chciaem go o to spyta, panie Bradford - rzek. - Prosz sobie darowa podobne napady ciekawoci. Lepiej, eby pan nie miesza. I bez tego jest mi nieatwo. Wskaza na istot. - Adar? Lemur mrugn dwa razy i umiechn si jeszcze szerzej. Potem rozoy rce i skoni si gboko. Matt wskaza na siebie. - Matthew Reddy - przedstawi si. Adar sprbowa uoy usta w sposb, ktry pozwoliby mu wymwi obco brzmice sowa. I sprbowa: - Maa-tju Riddy. Teraz kapitan si umiechn. - Bardzo dobrze. - Obrci si i przedstawi po kolei wszystkich, ktrzy mu towarzyszyli, potem za wskaza unoszcy si niedaleko niszczyciel. Dopiero teraz dotaro do niego, jak osobliwie wyglda jego okrt. Burty byy poznaczone smugami rdzy, a niedawno naprawione miejsca janiay plamami wieej farby. Bomba zapalajca zostawia ciemny lad zaraz za numerem taktycznym i tam przypalona farba odazia caymi patami. Chyba caa wolna od wachty zaoga toczya si na pokadzie, a na maszcie rufowym opotaa gwiadzista bandera. - Walker - powiedzia. Wszystkie istoty spojrzay na dowiadczony w walce okrt, zachowujc pene szacunku milczenie. Adar przesta si umiecha i Matt mia wraenie, e celowo spowania.

- o-ker - powtrzy obcy, po czym zamruga energicznie i wskaza na wejcie do wielkiej nadbudwki za swoimi plecami. Zawaha si, obejrza i w kocu zdecydowanym krokiem wszed do rodka. Reszta stworze zrobia przejcie, sugerujc chyba, e Matt powinien pj za ich przywdc. Kapitan zerkn na bosmana, ktry wzruszy ramionami, potem na Sandr. Ostatecznie take wzruszy ramionami i pomaszerowa za odzian w purpur postaci, z reszt grupy depczc mu po pitach. Nagle Silva jkn, jakby si dusi. - Co jest...? - spyta Matt, odwracajc gow, i wtedy te to zauway. W oglnym przejciu dopiero teraz do niego dotaro, e wrd przygldajcych im si obcych jest wiele osobnikw rodzaju eskiego. Poza tymi, ktrzy nosili pancerze, wszyscy mieli na sobie krtkie spdniczki, co byo bez dwch zda praktycznym odzieniem, zwaywszy na ogony. Niektrzy nosili jeszcze tuniki, ale tych byo bardzo niewielu, co pozwalao dostrzec tu i wdzie zarys najnormalniejszych na wiecie kobiecych piersi, tyle e obronitych futrem. Nic dziwnego, e Silva a jkn... - Mj Boe! - pisn Newman. - Fascynujce! - doda Bradford. - Ale cakiem naturalne - zauwaya lekko sponiona Sandra. - Nawet u nas prymitywne plemiona nierzadko tak si nosz. - Dla mnie niezwyke. A za bardzo - szepn Felts i Sandra zdecydowanie ju spieka raka. - Cisza - warkn Gray i odchrzkn. - Przestacie si na nie gapi! Chcecie, eby was zjedli? Nie strzela oczami. Przecie to dzicy! Matt zakaszla znaczco. - adni dzicy - stwierdzi. - Nie s te tak prymitywni, eby nie zrozumie, gdy si ich obraa. Nie wgapia si wic i rce przy sobie - doda, spogldajc znaczco na Silv. - To rozkaz. Gdy weszli do rodka, przekonali si, e jest tam znacznie przestronniej, ni oczekiwali. Pomieszczenie zajmowao ca doln kondygnacj wiey i byo wysokie jak szkolna sala gimnastyczna. Na cianach wisiay grubo tkane, ale bogato zdobione tapiserie, podog za pokryway uoone w stosy poduszki. W porwnaniu z pokrytym jeszcze krwi i sadz pokadem wygldao to wrcz sielsko, chocia i tutaj unosia si przykra wo spalenizny i przysmaanego futra. Matt zastanowi si, ile czasu bdzie musiao min, nim ten smrd si ulotni. W suficie porodku pomieszczenia by otwr, przez ktry przechodzio dziwne drzewo wyrastajce z wielkiej donicy. Matt, ktry rozrnia tylko dby, cedry i jadoszyn, nie potrafi powiedzie, czy to palma czy sosna. Tak czy owak z dugiego co najmniej na dziesi

metrw pnia wyrastay krtkie konary okryte delikatnym listowiem w barwie zocistej zieleni. Kapitan przyglda si drzewu z zaciekawieniem, a dostrzeg kolejn posta, siedzc przy stoliku tu obok. Byaby cakiem nieruchoma, gdyby nie poruszajcy si w wolnym rytmie ogon. Miaa rudobrunatn sier i wygldaa na dobrze uminion. Po chwili Matt rozpozna obcego, z ktrym wymienia wczeniej pozdrowienia. Bez wahania podszed do niego i raz jeszcze wycign otwart do, co nawet tutaj musiao by uniwersalnym gestem pozdrowienia. Adar stan obok siedzcego, ktry chyba nieprzypadkowo nie przywita ich na zewntrz. Jego ciao poznaczone byo licznymi ranami, ktre nie zostay jeszcze opatrzone, pokryto je tylko jakim lekko tawym mazidem. Matt zastanowi si, co to za medykament, i niemal wyczu pragnienie Sandry, by jak najszybciej zaj si chorym. Nie by jednak pewien, czy potrzebuje on pomocy. Jego oczy byy czyste i przytomne, co mogo wiadczy, e nie odczuwa silnego blu ani nie gorczkuje. Z namaszczeniem unis do i odwzajemniwszy pozdrowienie, z szerokim umiechem wyrzuci z siebie kilka sylab. Tylko tyle, jednak bez wtpienia chcia przekaza w ten sposb co wanego. Adar wskaza na niego z szacunkiem. - Keje-Fris-Ar - powiedzia i lekko skoni gow. Pozostali kotowaci powtrzyli jego gest. - U-Amaki ay Mi-Anakka ay Salissa - doda takim tonem, jakby wylicza zaszczytne tytuy. - Wydaje mi si, e to go, ktry tu rzdzi - szepn Gray, nie tyle do Matta, ile do reszty grupy. - A ten drugi to pewnie jego czarownik czy inny papie. Mimo powagi sytuacji Matt omal nie parskn miechem, syszc tak kuriozalne porwnanie. - Chce pan nas wszystkich zabi, bosmanie? - spyta przez zacinite zby, nie odwracajc gowy. - Jeli tak, to wystarczy zapewne jeszcze jeden podobny komentarz. - Przepraszam, szefie - odpar speszony Gray. - Ale moim zdaniem moglibymy im nawet bajki recytowa i nie zrobioby to adnej rnicy. - Pewnie nie, ale mog nie by zadowoleni, gdy kto z nas zacznie si mia, syszc imi ich bstwa albo wodza. Gba na kdk! - Aaa... Tak jest, sir! - Ale oni s szpetni - szepn Jarrik-Fas, krewniak Kejego i dowdca gwardii Salissy. Prawie nie maj sierci, a ich skra jest chorobliwie blada. - Wczoraj, gdy nam pomogli, ich wygld nie mia znaczenia - mrukn Adar kcikiem ust,

podczas gdy obie grupy mierzyy si spojrzeniami. - I chyba zgodzicie si ze mn, e wci nie ma? Jarrik chrzkn, ale w tonacji sugerujcej, e zgadza si z przedmwc. - Gri-kakka te byy wczoraj sympatyczne, skoro poeray naszych wrogw - stwierdzi. Ale poza tym nie tsknimy za ich towarzystwem. - Racja - przyzna Adar. - Gdyby jednak bezogoniaci chcieli nas zaatakowa, ju by to zrobili. Wiemy, jak potn broni dysponuj. Zachowuj si jednak przyjanie. - Niewtpliwie s uzbrojeni - rzek Jarrik - chocia nie mam pojcia, co to waciwie za bro. Mona powiedzie, e chocia pokazuj gest pustej doni, nie naley go traktowa dosownie. Adar milcza. Widzia, e Keje po cichu zasiga opinii dwch najlepszych doradcw. - Nie mona zaprzeczy - odezwa si - ale by moe wrd nich ten gest to bardziej metafora. Co wyraajcego intencje. e nie chc uy broni przeciwko nam, chocia poza tym s do tego gotowi. - Metafora albo co jeszcze innego - warkn Keje, odzywajc si po raz pierwszy. - Ale ten, ktry wyglda na ich przywdc, naprawd ma puste donie. Musz znale jaki sposb, eby z nim porozmawia. Poza tym, czy gdybymy udawali si na ich statek, towarzyszyby mi nieuzbrojony, Jarrik? - Nie panie, na pewno nie - odpar Jarrik. - Chocia wobec ich magii to pewnie i tak bez znaczenia. Bezogoniaci te wymieniali pgosem jakie uwagi i Adarowi przeszo przez myl, e maj one podobny charakter. Dugie przedmioty, ktre musiay by broni, trzymali na paskach przewieszonych przez rami, co sugerowao, e nie zamierzaj od razu ich uy. Niemal wszyscy co mwili, najwicej za jeden, ktry mia znacznie mniej sierci na gowie ni inni i by chyba najwikszy z caej grupy. Ich twarze wykrzywiay si w grymasach, ktre musiay chyba zdradza targajce tymi istotami emocje. W sumie zrozumiae, skoro nie mieli ogonw ani wielkich oczu, ktrymi mogliby mruga. Ich uszy te byy za mae, eby cokolwiek wyrazi. Potem odezwa si jeszcze jeden, troch niszy od innych i dugowosy. Proporcje budowy sugeroway, e moe to by osobnik rodzaju eskiego, trudno to byo jednak zweryfikowa z uwagi na mas odziey, ktr wszystkie te istoty nosiy. - Zwoje nic o nich nie wspominaj? - spyta Keje. - Nie jestem pewien - zawaha si Adar. - Jest w nich wzmianka Siska-Ta o bezogoniastej rasie, ktra dawno temu poeglowaa na Wschd. Tyle e ich statki wyglday cakiem

inaczej. Miay agle podobne do tych, ktrych uywaj grikowie. - Odchyli gow, eby sobie przypomnie relacj zapisan w Pierwszych Zwojach. Uczy si jej jako mody adept sztuki kapaskiej. Zostaa zapisana w martwym jzyku, ktrym skrelono najstarsze zapiski. Kapani uczyli si go z pokolenia na pokolenie, w kocu by to jzyk staroytnych, ktrzy jak nikt znali si na gwiazdach. - I w najduszym z dugich dni, gdy Soneczny Brat najwyej wznosi si na niebie, uwolnili swj okrt i poeglowali na wschd, prosto w pustk Morza Wschodniego wyrecytowa i umiechn si, dumny ze swej pamici. Rzadko zdarzao mu si mwi w jzyku staroytnych. Spojrza na bezogoniastych i zauway z zaskoczeniem, e przestali rozmawia i wszyscy wpatruj si w niego z napiciem. Ten mao poronity sta wrcz z otwartymi ustami. Inny, z troch ciemniejsz skr, podszed do niego i szepn mu co do ucha. Przywdca zrobi nagle wielkie oczy i spojrza na swego rozmwc tak, jakby co nim wstrzsno, i powoli pokiwa gow. Ten ciemniejszy przenis spojrzenie na Adara. - Czy to... wasza mowa? - spyta w pradawnym jzyku Zwojw. Keje a podskoczy ze zdumienia. Adar zemdla. Matt sta na mostku i przyglda si uszkodzeniom wielkiego statku. Razem pynli w kierunku NNE. Niespiesznie, rozwijajc gra cztery wzy, poniewa jednostka lemurw w obecnym stanie i przy sabym wietrze nie moga rozwin wikszej prdkoci. Obok kapitana stali bosman, McFarlane i Larry Dowden. Reszta obsady zajmowaa si swoimi sprawami, ale po cichu, eby sysze sowa dowdcy i czym prdzej przekaza je dalej. Matt dobrze wiedzia, e na kadym okrcie dziaa poczta pantoflowa, ale tym razem mu to nie wadzio. Rozumia, e wszyscy s godni jakichkolwiek nowin. - acina - mrukn Gray. - Kto by si spodziewa? Matt tylko pokiwa gow. - Ale jakim cudem? - zastanawia si McFarlane. - Skd mog j zna? - Skdkolwiek j znaj, bardzo nam to pomoe - stwierdzi kapitan. - Nawet jeli u nas zna j tylko paru ludzi. A jak do tego doszo, te nie mam pojcia. Moe Bradford albo porucznik Shinya zdoaj z czasem to ustali. Courtney Bradford, porucznik Shinya i porucznik Tucker oraz cay oddzia ochrony zostali na reszt dnia na pokadzie statku lemurw, otrzymawszy wyrany rozkaz, eby dowiedzie si jak najwicej o tych stworzeniach. No i pomc im, na ile zdoaj. Gdy nabrali pewnoci, e nie ma si czego obawia, Matt postanowi wrci na Walkera. Prawie nie zna aciny, nijak nie mg wic uczestniczy w rozmowach, pamita za to o przeciwniku, ktry

wci mg si krci w pobliu, i wola czym prdzej znale si na swoim stanowisku. - Ciekawe byo to, co powiedzieli o grikach - powiedzia. - Chocia tak naprawd wci niewiele o nich wiemy. Lemury chyba zreszt te. Poza tym, e jaszczury nigdy wczeniej nie atakoway w ten sposb. - Waniejsze, e lemury wydaj si docenia to, co dla nich zrobilimy - rzek Gray i umiechn si. - Gdy ten ich Adar doszed do siebie, ledwie da nam doj do sowa. - Chyba rozumie pan troch acin, bosmanie? - spyta Dowden. Gray parskn. - Nie tyle rozumiem, ile rozpoznaj na such. Moja matka bya katoliczk i troch mnie nauczya. Spanky powinien lepiej zna acin, bo u niego oboje rodzice byli katolikami. No i spotyka si na Filipinach z mnstwem katolickich dziewczt! - Owszem, jestem katolikiem - potwierdzi Spanky, spogldajc na bosmana spod zmruonych powiek. - Nie odrniam jednak aciny od greki - doda z niemiaym umiechem. - Nie prbowaem nawet niczego rozumie. Nigdy bym jednak nie przypuszcza, e nasz Japoniec moe j zna! Gray spojrza na Matta. - Wanie, kapitanie - przyzna. - Co z nim? Mao te nie padem na pokad, gdy si odezwa. Czy to naprawd dobry pomys, eby go tam zostawi? Owszem, da sowo, ale to cigle wrg. I jakim cudem zna acin? - Nie mam pojcia, ale Bradford te j zna, i to chyba lepiej, bdzie wic mia oko na naszego gocia. Poza tym sdz, e porucznik powanie traktuje swoj obietnic. No i co mgby zyska, zdradzajc nas teraz? - Nie wiem - mrukn ponuro Gray. - Ale to Japoniec. Moe nie potrzebuje adnego powodu, eby zdradzi. Matt i reszta wachty czekali ju na lunch, gdy d wiozca pozostaych ludzi z oddziau wysanego na wielki statek podesza do burty. Kapitan niecierpliwi si, ciekaw, czego jeszcze dowiedzieli si na wielkim statku. Kiedy weszli na pokad, od razu zorientowa si, e kilku brakuje. Bradford stan przed nim pierwszy. Nie zasalutowa i wyglda na zmczonego, chocia zadowolonego. - Gdzie porucznik Tucker? - spyta natychmiast Matt. - I porucznik Shinya oraz dwch matw artylerzystw? Bradford machn rk. - Zapewniam pana, e nic im nie jest - odpar. - Porucznik Tucker zostaa, eby zajmowa

si rannymi. Jak pan pamita, otrzymaa na to pask zgod. Maj bardzo wielu rannych doda z ponur min Australijczyk. - Obawiam si, e z poow stanu, w tym wiele dzieci i starcw. Co najmniej jedna czwarta zgina w bitwie. To musiaa by straszliwa walka. - Z kieszeni na piersi wycign zapisan kartk. - Oto lista potrzeb spisana przez porucznik Tucker. Matt przyj kartk i bez sowa poda j Alanowi Lettsowi. - Ponadto Japoczyk zosta na ochotnika - cign Bradford - eby tumaczy. Swoj drog to niezwyke. Nie mam pojcia, co mogo skoni Japoczyka do nauki aciny... Na pewno go o to spytam. A obaj marynarze, Silva i... ten drugi, zostali, eby chroni pann Tucker, chocia nie przypuszczam, eby cokolwiek jej grozio. Marynarka Wojenna Stanw Zjednoczonych jest tutaj bardzo lubiana i wszyscy odnosz si do nas yczliwie. Mattowi decyzja Sandry wcale si nie spodobaa, musia jednak przyzna, e oglnie rzecz biorc, postpia susznie i nic zego nie powinno z tego wynikn. Wrcz przeciwnie. Co innego Dennis Silva. On mg narobi kopotw. - Trudno - powiedzia. - Rozmawia pan z nim? - spyta Dowden Australijczyka. - To znaczy nieoficjalnie? - Tak, troch. Moja acina nie jest najwyszej prby i rzadko jej uywam. W naszych czasach prawie nie ma po temu okazji, chocia przy moich prywatnych zainteresowaniach jest mi niezbdna. Wie pan, e kade zwierz i kada rolina maj acisk nazw? Oczywicie, e pan wie. - Z wdzicznoci przyj butelk cennej coli i upi yk. - Wanie. Jest troch rnic, zwaszcza w wymowie. W sumie jestem zdumiony, e przy ich budowie ust w ogle mog wydawa ludzkie dwiki. Odkryem, e nauczyli si aciny ze rde pisanych. Nic dziwnego - ustna tradycja nie przetrwaaby wiekw. Matt chcia ju spyta o te rda pisane, ale porucznik McFarlane go uprzedzi. - Od jak dawna j znaj? - Nie wydaje mi si, eby uywali jej na co dzie. Zna j tylko niewielka grupa, jakby kasta czy sekta. Ich spoeczestwo dzieli si na szereg takich grup, zalenie od podziau pracy, podobnie jak w wypadku naszej obsady maszynowni czy zaogi pokadowej. Tyle e u nas to kwestia przydziau, u nich za sposobu ycia. Zauwayem, e dziel si na trzy gwne grupy, jednak relacje pomidzy nimi s do zoone... - Matt spojrza na niego pytajco, jakby naprawd by ciekaw tych szczegw. Australijczyk zawaha si, ale skin gow. Przede wszystkim s ci, ktrzy zajmuj si aglami. Oni nazywaj je skrzydami. Przypominaj topmenw z naszej historii. Potem jest zasadnicza grupa mieszkacw statku, ktry oni nazywaj Domem. W tym wypadku Domem Salissy albo po prostu Saliss. Nie

mam pojcia, co to dokadnie znaczy, moe chodzi o Dom Naszego Ludu. - Zamruga i potar nos. - Tworz oni Klan kaduba, ktry jest najliczniejszy. Zajmuje si wszystkim, co nie wymaga eglarskich umiejtnoci. Jego czonkowie paraj si ciesiok, owi ryby, uprawiaj ogrody i tak dalej. To z tej grupy wywodz si zwykle ich wodzowie. Trzecia kasta to nawigatorzy, ktrych tutaj nazywaj kapanami Niebios. Jest ich niewielu, ale ciesz si wysok pozycj. Wyznaj religi opart na boskoci soca, ksiyca i innych cia niebieskich, co wydaje mi si w tym wypadku cakiem naturalne. Nie miaem czasu wgry si w to gbiej, ale powd tego stanu rzeczy wydaje mi si jasny. Chodzi o nawigacj! I acina te ma z tym zwizek. Dlatego wanie si jej ucz. Matt pokrci gow. Mia wraenie, e co mu umkno. Moe dlatego, e Bradford chaotycznie relacjonowa spraw. Zasadniczo ju do tego przywyk, czasem jednak gubi si i bardzo go to irytowao. Odchrzkn. - A dokadniej to dlaczego? - zapyta. - Chodzi o te zwoje. Zostay spisane w staroytnym i witym jzyku. Adar by wielce zdumiony, e nim wadamy. Moe poza tym maj jaki wasny pisany jzyk, ale nie wiem. Moe nie. - Czym s te zwoje? - To co jak nasza Biblia. Jest tam ich mit o pocztku ludzkoci, s nakazy etyczne. Na podstawie kilku wzmianek skonny bybym sdzi, e przypomina Stary Testament. - Dorozumiewam z tego, e owe zwoje spisane zostay wanie po acinie? - spyta Matt, opanowujc zniecierpliwienie. Bradford spojrza na niego tak, jakby mia przed sob najbardziej tpego ucznia w klasie. - Oczywicie! - rzek. - O to wanie chodzi! Sdziem, e dawno ju pan zrozumia. To nie tylko ich Biblia, ale rwnie podrcznik nawigacji. Waciwie tablice nawigacyjne. Dlatego wanie kapani musz uczy si aciny, chocia tutaj jest jeszcze bardziej martwym jzykiem ni u nas. - Moe dlatego jest ich tak niewielu - doda szyderczo Gray. Bradford zgromi go spojrzeniem. - To rodzi wane pytanie - powiedzia Letts. - acina jasno dowodzi, e mieli ju kiedy kontakt z ludmi. Wczeniej podejrzewalimy o to grikw. Ich statki przypominaj nasze sprzed paruset lat. Ale kiedy spotkali ludzi ci tutaj? Chyba dawno, skoro tak ich zaskoczy nasz widok. I ciekawe, czy nauczyli si aciny na przykad od Rzymian czy raczej od osoby w rodzaju obecnego tu pana Bradforda. Kogo, kto mia wasne powody, eby to zrobi. Moe nawet dla kawau...

- Owszem, intrygujca sprawa - przerwa mu Matt. - Sam chciabym zna odpowied. Nie tylko dla zaspokojenia ciekawoci. Jest jeszcze jeden powd, moe nawet waniejszy. Zgodz si, e do tego spotkania musiao doj za ycia poprzednich pokole, ale skoro ludzie kiedy si tu pojawili, i nie zdarzyo si to przed wiekami, to niewykluczone, e jeszcze tu s. Jeli tak, moe uda nam si ich odnale. - Odchrzkn znaczco. - Zauway pan, jak nasi ludzie zareagowali na widok samic lemurw? Z czasem ta frustracja bdzie narasta. Jeli gdzie tutaj s jeszcze inni ludzie, musimy ich odszuka ju choby z tego powodu. Poza tym musimy si przygotowa na pewne komplikacje. - Naprawd? - spyta Bradford. - Jakie? - Prosz tylko pomyle. Jaki czas temu, zapewne przed setkami lat, zjawi si tutaj kto, kto spisa te zwoje albo nauczy miejscowych aciny na tyle, e sami zdoali je spisa. Potem oparli na nich swoj religi. Teraz za, cakiem nagle, pojawiaj si jacy obcy, ktrzy nie tylko ratuj ich przed wrogami, ale jeszcze przemawiaj w witym jzyku zwojw. Na razie zapewne nie dotaro to do wielu, zwaszcza jeli tylko garstka zna acin, ale z czasem si rozejdzie i kto wie, w jakiej sytuacji nas to postawi. - Westchn. - Moe by i tak, e uznaj nas za bogw. I co wtedy zrobimy? Na sporzdzonej przez Sandr licie dominoway igy i nici chirurgiczne. Wynikao to z charakteru ran odniesionych przez obrocw. W wikszoci byy to gbokie cicia, chocia trafia te na kilka ran od strzelb. One niepokoiy pani porucznik najbardziej. Zeszycie ran po broni biaej nie byo problemem, trudniej byo jednak pomaga w wypadku obrae wewntrznych. Nie znaa przecie anatomii tych istot i nie wiedziaa, czy mimowolnie nie zaszkodzi pacjentom. Musiaa jednak prbowa. Gospodarze opierali cae leczenie na smarowaniu rannych maci, ktr wczeniej widziaa na ich wodzu. Trudno byo orzec, co miaa w skadzie, zdawaa si jednak mie dziaanie przeciwblowe i antybakteryjne. Moliwe, e bya nawet skuteczniejsza ni sulfonamidy. Z drugiej strony nie zapobiegaa utracie krwi i nic nie dawaa w wypadku przecitych jelit czy mini. Na dodatek lemury nie radziy sobie z opiek nad tak wielk liczb rannych. Ewidentnie bya to dla nich nowa sytuacja, nigdy wczeniej nie stoczyli te tak duej bitwy. Sandra miaa nadziej, e pasta naprawd dziaa tak, jak jej opisano, i nie bdzie pniej trzeba zbyt wiele amputowa. Niewielka bya to jednak pociecha wobec widoku caej poaci pokadu pokrytej rwno ustawionymi noszami, z ktrych wikszo przesika ju krwi. Owszem, Tucker bya pielgniark, i to dobr, wyksztacia si jednak w okresie pokoju i a do teraz nie miaa

bliszego kontaktu z wojn. Chocia bieglejsza w chirurgii, ni oficjalnie tego od niej wymagano, z prawdziwymi ofiarami walk nie miaa wczeniej do czynienia. Czua si przytoczona rnorodnoci powanych obrae, z ktrymi si spotykaa. Wiedziaa, e nowoczesna bro jest pod tym wzgldem jeszcze groniejsza, ale stojcy oko w oko i kaleczcy si z rozmysem przeciwnicy potrafili zada sobie rany, jakich pocisk karabinowy nigdy by nie spowodowa. Widok by straszny i porucznik Tucker zacza traci pewno siebie. Zrozumiaa w pewnej chwili, jak musia poczu si Matt, gdy los rzuci go w rodek wydarze, do stawienia czoa ktrym nigdy go nie szkolono. Da sobie jednak rad. Moe nie rozumia, co waciwie si dzieje, sprawia jednak wraenie kogo panujcego nad sytuacj. Jeli chodzi o dowodzenie, intuicyjne podejcie Matta sprawdzio si idealnie. Czy na polu medycyny moe by podobnie? Podczas gdy zszywaa kolejne rany, Adar wraz ze swoj ekip krci si w pobliu, rozmawiajc z Shiny. Wielu miejscowych, modych i starych, uwanie obserwowao jej samarytaskie wysiki, jednak nikt inny nie prbowa pospieszy ofiarom z pomoc. Tucker zszywaa dugie cicie na nodze modego tubylca, ktry cay czas patrzy na ni wilgotnymi oczami, wstaa i sprbowaa odgarn przedramieniem wosy z twarzy. Niewiele jej z tego przyszo - wosy lepiy si do spoconej skry. Nie czekajc na polecenie, Silva zmoczy gagan w spirytusie i poda jej, eby moga zetrze krew z doni. Szczeglnie trudno byo usun j spod paznokci, co z kad chwil bardziej j irytowao. - Poruczniku Shinya? - odezwaa si. - Czy byby pan tak uprzejmy i da sygna na nasz okrt, by kapitan Reddy przysa farmaceut Millera i porucznik Theimer? Potrzebujemy pomocy. Tu jest jeszcze ze dwustu pacjentw, na ktrych nie zdyam dotd nawet spojrze. - Zastanowia si chwil. - Prosz te spyta Adara, dlaczego jego ludzie nie pomagaj. By moe nasze metody s dla nich nowoci, ale widz chyba, co robi. - Wskazaa rk dokoa. - Musz rozumie, e sama nie zdoam wszystkim pomc! - Oczywicie, pani porucznik. - Tamatsu odwrci si i powiedzia kilka zda po acinie. Po chwili przetumaczy odpowied Adara. - Mwi, e nie wiedzia, e chce pani ich pomocy. Wrd jego ludu panuje zwyczaj, e ci, ktrzy s biegli w jakiej sztuce, strzeg swoich metod. Powiedzia, e ich uzdrawiacze, ktrzy licznie pani teraz obserwuj, chtnie sprbowaliby pani sposobw, ale boj si pani urazi. Tucker z niedowierzaniem pokrcia gow. - Jedyne, co mnie obraa - powiedziaa - to e pozwalaj swoim cierpie z powodu gupiego przesdu. - Zatem powiem mu, e gotowa jest pani podzieli si z nimi swoim dowiadczeniem.

Ostatniego pani zdania raczej im nie przetumacz. Jestem przekonany, e dla nich nie jest to gupi przesd. - To niech powie im pan jeszcze, eby przynieli wrztku, i dowie si, czy maj jaki alkohol, ktry nada si do odkaania. Mj zapas zaraz si skoczy. Shinya skoni gow i ponownie zwrci si do wodza lemurw. Sandra odniosa wraenie, e ich konwersacja nie przebiega zbyt pynnie, poniewa obaj wspomagali si gestykulacj i powtarzali niektre zdania, Adar jednak poj szybko, o co chodzi. Ku wielkiemu zdumieniu Sandry niebawem przyniesiono kocioek z gorc wod i wygldajcy na ceramiczny dzban z pynem, ktry roztacza charakterystyczn wo. Musieli trzyma to gdzie blisko, pomylaa. Sami by ju ich uyli, gdyby mnie tu nie byo. Z zaenowaniem stwierdzia, e odruchowo uznaa gospodarzy za prymitywnych i zachowaa si jak przedstawiciel wyszej cywilizacji. By moe to ona ich urazia. Masz nauczk, warkna na siebie w duchu. Musz uwaa, w przeciwnym razie mog mnie nawet zabi. - Co to jest? - spytaa, wskazujc na dzban. - Spirytus uzyskany na drodze fermentacji z jakich owocw - wyjani Tamatsu. Nazywaj go sip. - Spytaj ich, tku, czy to da si pi - rzuci nagle zainteresowany Silva. Tamatsu spojrza na niego uwanie i trwao chwil, nim si odezwa. - Macie Silva - zacz lodowatym tonem. - Daem waszemu kapitanowi sowo, e zachowam si honorowo. Wci jednak jestem oficerem Japoskiej Marynarki Wojennej i jeli nie bdziecie si do mnie zwraca z szacunkiem nalenym mojemu stopniowi, a przynajmniej z szacunkiem, bd zmuszony zmieni swoj postaw. Chyba nie sdzicie, e kapitan Reddy ucieszy si, jeli odmwi pomocy, poniewa jeden z jego ludzi okaza si nieuprzejmy. Silva poczerwienia i otworzy usta, eby rzuci co o mierdzcym Japocu, ale zdoa si opanowa i zacisn zby. Growa nad Tamatsu niczym Goliat nad Dawidem, ale oficer tylko mu si spokojnie przyglda, czekajc na reakcj. Po chwili mat uspokoi si i rozcign usta w umiechu. - Niech mnie, ale ma pan jaja. Ja... panie poruczniku. - Unis do i umiechn si jeszcze szerzej. - Bez obrazy, ale nie pamitam paskiego nazwiska. Tamatsu skoni si lekko. - Porucznik Tamatsu Shinya - powiedzia. Silva odda ukon, ale nagle spowania. - Nie bd zwraca si do pana sir, jak do innych oficerw - oznajmi. - Ostatecznie jest

pan Japoczykiem. Ale bd pamita, e jest pan porucznikiem Shiny, jeli panu na tym zaley. - To wystarczy, macie Silva - odpar Tamatsu, umiechajc si lekko. - A co do pytania, to tak, oni to pij, chocia trudno powiedzie, e sip zadziaaby na was. - Skoro tak, to chyba powinienem sprawdzi! - wykrzykn Silva. - W imi nauki czy chocia z obowizku. Sandra chrzkna znaczco. - Wasze obowizki, macie Silva, obejmuj pomaganie mi i trzymanie si z dala od kopotw - powiedziaa. - Bez wtpienia nie zalicza si do nich prbowanie miejscowych alkoholi. Czy jasno si wyraziam? Silva spojrza na dzban, obliza wargi i zmusi si do przyjcia pogodnego wyrazu twarzy. - Tak jest, sir... to znaczy maam - odrzek. - Cakiem jasno! Porucznik Tucker wyprostowaa plecy, ktre zaczynay ju j bole od cigego pochylania si nad rannymi. Rozejrzaa si i zobaczya, e miejscowi uzdrawiacze weszli ju midzy rzdy noszy. Leczyli na swj sposb, kilku jednak zaczo przyglda si uwanie zaoonym przez ni szwom. Wymieniali przy tym podnieconym tonem jakie uwagi, poruszajc ogonami i mrugajc oczami, co musiao mie jakie znaczenie. Odesza na bok, pod potek cigncego si wkoo caego statku ogrodu. Pas upraw by szeroki na jakie pitnacie stp, nad nim wznosi si pomost, ktry w regularnych odstpach zmienia si w kratownic dajc wiatu dostp do rolin. W tym akurat miejscu byy roliny rodzce gruszkowate owoce, ktrych nazw ju syszaa: polta. Miay barw czerwonych winogron i jak one rosy w kiciach skrytych midzy misistymi tozielonymi limi. Obok sta miejscowy, ktry by bardzo wysoki jak na lemura, wydawa si te bardziej muskularny. Nosi jedynie czerwon spdniczk poplamion krwi, ktra pyna z jego kilku ran. Po chwili przyklkn przy nieruchomej rannej pci eskiej. Podnis jej gow, eby moga wypi co z kubka. Przy niej leay zakrwawione miecz i topr. Kobieta bez dwch zda te braa udzia w walce. Sandra spotkaa si z tym ju wczeniej, chocia za pierwszym razem, gdy rozciwszy tunik rannej, ujrzaa pod ni piersi, przeya ciki szok. Szybko jednak zauwaya, e dla Adara i pozostaych nie byo w tym nic niezwykego, i dosza do wniosku, e nie chodzi tu o jaki akt wielkiego powicenia w potrzebie, ale zwyk praktyk. Potem przestaa zastanawia si nad miejscow emancypacj, przynajmniej w kontekcie walki, i zacza to traktowa podobnie jak brak u lemurw tabu nagoci, chocia Silva i jego koledzy cigle byli pod wraeniem i nie szczdzili pieprznych uwag.

Tym razem jednak odniosa wraenie, e troska okazywana rannej kobiecie podyktowana jest czym wicej ni braterstwem broni. W gestach lemura dostrzega co bardzo ludzkiego. Podesza bliej. Adar omawia co z Shiny i innym jeszcze lemurem, ktry do nich doczy. Strzelajcy oczami na boki Silva nie od razu zauway, e pani porucznik si oddalia, ale po chwili skwapliwie za ni pospieszy. Widzc j, miejscowa kobieta sprbowaa si unie, ale Sandra pokazaa jej gestem, e nie trzeba, i przyklkna obok. Mczyzna i Silva stanli po obu stronach rannej. Pobienie zbadawszy kobiet, Sandra stwierdzia, e nie ma ona zagraajcych yciu obrae. Najgorsza bya rana nad lewym okiem, pokryta ju maci, ktr miejscowi szafowali rwnie hojnie jak ludzie merkurochromem. Moliwe byo zatem wstrznienie mzgu albo oglny szok, co pasowaoby do rozbieganego spojrzenia. Pani porucznik umiechna si i wskazaa na siebie. - Sandra - przedstawia si. Kobieta zamrugaa gwatownie i spojrzaa na mczyzn, ktry te wpatrywa si teraz z przejciem w ludzk pielgniark. Po chwili skrzywia si lekko, uniosa rk i poklepaa si po piersi. - Risa - powiedziaa i wskazaa na swojego towarzysza. - Chack. Shinya i Adar doczyli do grupy. - Porucznik Tucker, Adar mwi mi, e ich wdz, Keje-Fris-Ar, bardzo chce znowu z nami porozmawia - powiedzia Japoczyk. Sandra kiwna gow i wstaa, poklepawszy agodnie Ris po doni. - Dobrze, ale niech pan poprosi Adara, eby przekaza tej dziewczynie, e ycz jej powrotu do zdrowia. - Spojrzaa na Silv. - Prosz tu poczeka na Millera i Theimer i powiedzie im, eby nie podejmowali adnych dziaa na wasn rk, tylko pomagali miejscowym. Jasne? - Tak, panno... porucznik Tucker. Przeka to Reavisowi i Newmanowi, ale ja i Felts pjdziemy z pani. - To naprawd nie jest konieczne. - Moe nie, maam, ale i tak pjdziemy - odpar z umiechem Silva. - Kapitan rzuciby nas rybom na poarcie, gdyby si dowiedzia, e stracilimy pani z oczu. Sandra westchna. - Trudno. Jeli naprawd musicie wlec si wszdzie za mn, nie bd protestowa, ale oczekuj, e postara si pan nie przeszkadza. - Oczywicie - odpar Silva z niewinn min. - Trudno o spokojniejszego czowieka ode

mnie. Tu przed zmrokiem motorwka dobia po raz ostatni tego dnia do burty Walkera i pasaerowie weszli ostronie na pokad. Pierwsze pojawiy si pielgniarki, przy tym Theimer wygldaa, jakby cierpiaa na katatoni, i Tucker musiaa jej pomaga. Scott uzna, e co musi z ni by bardzo nie tak. Theimer nie odezwaa si ani wczeniej, ani teraz, jednak gdy pynli na statek lemurw, nie wydawaa si jeszcze tak zatrzanita. Z drugiej strony co go to obchodzio. Obecnie zaleao mu jedynie na tym, eby opuci wreszcie pokad motorwki. Tkwi w niej cay dzie, znoszc ataki srebrzystych ryb, wrd ktrych pojawiay si te jakie wiksze drapieniki. Mimo przeraenia zdoa si opanowa i nie ostrzela ich z thompsona, cay czas trzyma go jednak pod rk. Owszem, kocha morze, jednak eglowanie w czym, co miao ledwie dwadziecia sze stp dugoci, po falach, pod ktrymi czaiy si cae stada krwioerczych bestii, wyczerpao go nerwowo. W kocu pogoni Silv i ostatni ruszy na gr. - Spokojnie, Tony, co si tak spieszysz? - warkn Silva. - Niech ci diabli! Jak nie zaczniesz wawiej przebiera apami, sowo daj, e skopi ci do wody! Silva zamia si, wszed na pokad i poda sternikowi rk. - To tylko ryby, Tony - rzek. - Tak jak rekiny. Rekiny nigdy nie robiy na tobie wielkiego wraenia. Na grze Scott odsun si jak najdalej od burty. Silva i Felts poszli za nim. Miller, Reavis i obie pielgniarki zeszli pod pokad, podczas gdy reszta podcigaa motorwk na urawikach. Scott wzi od Feltsa papierosa i zapali go drcymi domi. Kilka razy zacign si gboko, unikajc spojrze kolegw. - Cae ycie spdziem na wodzie - powiedzia w kocu. - Wychowaem si w Fort Lauderdale, gdzie miaem czternastostopow aglwk, ktr wypywaem na otwarty ocean, zanim jeszcze ojciec uzna, e jestem do duy, eby si za kkiem. - Znowu si zacign. - Miaem troch przygd. Za pogoda, rekiny... - Spojrza na Silv. - A do teraz nie baem si wody. Do dzisiaj. Zaczo si, gdy pierwszy raz pynem na Mahana po szkwale. A teraz mnie dopado. Nawet te potwory, co dorway Marvaneya, nie przeraaj mnie tak, jak te srebrzyste bestie obijajce si cigle o burty. - Ponownie spojrza na Silv. To nie s adne ryby, Dennis, i to nie jest ju Morze Jawajskie. Ju nie. Wiedziaem to od pocztku, ale nie od razu do mnie to dotaro. Teraz wiem, e to nie jest woda, jak znaem. To mier, chopaki. Gdybym mia wybr, nigdy wicej nawet bym si do niej nie zbliy.

Mwi to spokojnie, ale chyba goniej, ni mu si wydawao, bo w pewnej chwili usyszeli miech Deana Laneya, ktry sta oparty o acuch relingu przy wyrzutni torpedowej numer jeden. Rosy mat krzywi si przy tym zoliwie. - To ju przechodzi ludzkie pojcie - rzek. - Sternik, ktry boi si wody! Pewnie teraz zrobisz wszystko, eby przej do maszyn i wicej jej nie oglda. Jak powiem chopakom, jaki z ciebie tchrz, nikt nie zechce ci pod pokadem... Scott zazgrzyta zbami, ale Silva go powstrzyma i sam podszed z umiechem do supka relingu zaraz obok Laneya. Wyjrza za burt. - Ale z ciebie chwat! - powiedzia. - Nie widziaem jeszcze, eby kto z maszyn sta tak blisko wody. Mam nadziej, e reling wytrzyma. Nie chciabym, eby wypad. - Co z tob, Silva? - obruszy si Laney. - Ostatnie, czego bym si ba, to wypa za bu... Krzykn, gdy Dennis nagle wycign bolec zabezpieczajcy acuch. Laney polecia w prni i gucho uderzy o burt. Silva wyjrza za nim. Marynarz wisia kilka metrw nad falami i z przeraeniem na twarzy zaciska donie na acuchu. - Kurwa! - rozdar si. - Pomocy! Niech ci, Silva! Pomocy! - Ale przecie ty si nie boisz wody, Dean - powiedzia spokojnie Silva. Kto podbieg do burty. Felts i Scott zapali za acuch i zaczli wciga Laneya. - Moge go zabi, kurwa! - nie wytrzyma Scott. Po chwili jeszcze inni pomogli ratowa niedosz ofiar. - Moge go zabi - powtrzy za koleg Felts. Silva wzruszy ramionami, pochyli si i spojrza Laneyowi w oczy. - To prawdziwy pech, e przerdzewiaa zatyczka pucia wanie teraz - powiedzia. Trzeba naprawd uwaa, gdzie si czowiek opiera. Albo co mwi - doda ze miechem. Miae sporo szczcia, Laney, e nie pucie acucha. Strach pomyle, co by byo, gdyby wpad do wody. Sandra starannie umya rce w maym zlewie w kabinie, ktra naleaa wczeniej do Ellisa i Rogersa, teraz jednak zostaa przydzielona Tucker i Theimer. Karen siedziaa obojtnie na krzele. Kolana miaa zczone, spojrzenie wbite w uoone na nich donie. Byy pokryte zasch krwi, ktra utworzya czarne obwdki przy paznokciach. Rwnie brudne byo jej ubranie, nawet wosy miaa pozlepiane od strumienia krwi z przecitej ttnicy. - Dobrze si dzisiaj sprawia, Karen - powiedziaa Sandra, co byo poniekd prawd. Podwadna wykonywaa wszystkie polecenia i szya rany jak naleao, nie potrafia jednak zrobi nic nadto. Spojrzenie miaa przy tym martwe, jakby dziaaa wycznie na autopilocie.

Wyraz twarzy nie zmieni si nawet teraz. Sandra westchna. - Umyj si i id potem z Millerem do przedniej izby chorych zobaczy co z marynarzem Davisem. Ja musz co sprawdzi. - Theimer nie odpowiedziaa, nie poruszya si. - Karen? Zaniepokojona Sandra wytara donie i spojrzaa pielgniarce w oczy. - Karen?! - krzykna i potrzsna kobiet, zapawszy j za ramiona. - Odezwij si! W obojtnych oczach wezbray dwie wielkie zy, ktre potoczyy si po twarzy, gdy Theimer zamrugaa, wracajc na chwil z miejsca, w ktrym si ukrya. Poszukaa spojrzenia Sandry, ale nie znalaza w nim tego, co chciaa, zacisna wic powieki i jkna bolenie. - Chc do domu! Sandra opada na kolana i obja modsz kobiet jak moga najmocniej. - Boe, ja te! - powiedziaa. Potem obie rozpakay si gono i przez dugie chwile nie mogy powstrzyma ez. W kocu wyczerpana Sandra odsuna si troch i pooya do na twarzy Karen. - Ja te chc do domu - szepna. - Nie wiem tylko, jak tam wrci. Z jakiego powodu jestemy wanie tutaj i musimy da sobie rad. Potrzebuj ci. Sama si z tym wszystkim nie uporam. Ten okrt ci potrzebuje, ci ludzie te. Obie musimy by silne. Musimy si trzyma. - Ale to takie trudne. - Wiem. Uwierz mi, e wiem. Sama o mao si dzisiaj nie poddaam. Ale chyba rozumiesz, e nie moemy tego zrobi. Nie sta nas na ten... luksus. Zbyt wielu ludzi na nas liczy i oni maj tylko nas. - agodnie odgarna brudne wosy z twarzy Karen. - Lepiej ci? Dziewczyna nieznacznie skina gow i Sandra cisna jej donie. - Dobrze, e wrcia. Nie zostawiaj mnie wicej. Jestem pierwszym lekarzem pokadowym na okrcie Marynarki Wojennej Stanw Zjednoczonych. Nie dam ci przepustki! Karen parskna miechem. Lekko histerycznym, jednak po chwili energiczniej kiwna gow. - Dobrze - rzeka Sandra. - A teraz umyj si i zajrzyj do Davisa. Nie chcemy, eby cae to towarzystwo pomylao, e jestemy sabe. W milczeniu patrzya, jak Karen doprowadza si do adu. Po chwili wysza i Sandra poczua, jak napicie j opuszcza. Ukrya twarz w doniach. - I ja te chc do domu - szepna, omal nie pozwalajc sobie na pacz. Na razie musiaa jednak porozmawia w Mattem, co mogo troch potrwa, chocia najchtniej zwinaby si zaraz na koi i zapada w gboki letarg bez marze sennych. Potrzsna gow, zmoczya zszargan szmatk i wytara twarz ze ladw krwi i ez. Potem stana przed maym wentylatorem i poczekaa, a strumie powietrza osuszy jej skr i moe

troch odwiey. Po chwili pomylaa jednak, e nie ma si co oszukiwa. Przeczesaa brudne wosy i wysza. W mesie zastaa ju kapitana, Bradforda, Graya, Dowdena, Shiny i sieranta Aldena, ktremu chyba ulyo, e jeniec wrci wreszcie pod jego opiek. Marine z kadym dniem mia si lepiej, ale na razie nie nadawa si jeszcze do dalszych wypraw. Z drugiej strony bardzo powanie traktowa swoje obecne obowizki i nie kry rozczarowania, gdy nie pozwolono mu popyn na statek lemurw. Wszyscy wstali i przywitali Sandr umiechami. Porucznik Shinya skoni si uprzejmie. Z koniecznoci musieli sysze pacz Karen i sporo z rozmowy obu kobiet. Sandra od razu zauwaya, e za umiechem Matta kryje si gbsze zakopotanie ni u pozostaych. Gdy usiedli, zjawi si Juan, ktry nala jej kubek coraz cilej racjonowanej kawy. Bya tak cienka, e od herbaty odrnia j tylko zapach. Zwykle podczas takich spotka Juan zaraz znika z mesy, jednak od szkwau czsto zostawa, Matt za go nie wyprasza. Uzna, e przekazywanie zaodze rnych informacji przez plotki moe by lepsze ni codzienne publikowanie komunikatw. - Mam nadziej, e ma si pani dobrze - powiedzia Bradford. - Pan Shinya opowiedzia nam o pani niestrudzonej walce. Sandra umiechna si sabo. - Nie jestem niestrudzona - powiedziaa. - To by ciki, ale ciekawy dzie. Chyba im pomoglimy, a i sami sporo si od nich nauczylimy. Pozostali przytaknli z powag. - Owszem - rzek Matt. - Nie podobao mi si jednak, e postanowia pani zosta. - Nie byam sama. Porucznik Shinya zosta ze mn. Matt spojrza z zainteresowaniem na japoskiego oficera. - Zostao z nami jeszcze kilku uzbrojonych ludzi - doda Tamatsu. - Pani porucznik bya cakiem bezpieczna. Jeden z paskich podwadnych... chyba Silva... to naprawd niezwyky marynarz. Gdyby pani porucznik cokolwiek grozio, pewnie byby gotw w pojedynk zniszczy tamten statek, eby j uratowa. Gray chrzkn. - Silva! - westchn. - Moje wieczne utrapienie. Wszyscy, wcznie z Tamatsu, skwitowali to miechem. - C, musi pani umiera z godu - powiedzia kapitan. - Juan? Ka przysa jakie kanapki, jeli aska. Filipiczyk skoni si i szeptem przekaza polecenie za zason oddzielajc mes od

kubryku. Nie wiedzia, kto czeka po drugiej stronie, zaraz jednak wrci na swoje miejsce pod cian z tak min, jakby by absolutnie pewien, e polecenie zostanie wykonane. - Prosz nam powiedzie, czego dotyczya ta druga rozmowa z Kejem - poprosi Matt. Porucznik Shinya stwierdzi, e pani powinna to przekaza, ja jednak chciabym usysze relacje obojga. Sandra pokiwaa gow. - By osabiony od ran, ale chyba w peni przytomny - powiedziaa. - Ich medycyna stoi na wyszym poziomie, ni wczeniej sdziam. Nie maj pojcia o drobnoustrojach, ale potrafi zapobiega infekcji. Oczyszczaj rany gorc wod i dbaj o higien. Nie wiem dlaczego, pewnie dowiadczenie ich tego nauczyo. - Spojrzaa na swj uszargany mundur i zmarszczya nos, czym wywoaa kilka umiechw. - Stosuj te ma o dziaaniu antybakteryjnym i zapewne miejscowo znieczulajcym. Poprosiam o prbk i dali mi jej cay dzbanek. Nie wiem, czy nada si te dla ludzi, ale chc wyprbowa j na marynarzu Davisie, o ile otrzymam zgod. Cigle gorczkuje i moe straci nog. Co najmniej nog. Bradford pokiwa entuzjastycznie gow, Matt jednak spojrza zamylony na pielgniark. Gray wyrazi swoje wtpliwoci wprost: - Wiem, e oni ufaj temu smarowidu, wszyscy je tam dostaj, ale czy wiemy, jak dokadnie dziaa? Sandra uniosa do. - Wszystko wiadczy o tym, e maj podstawy wierzy w jego uzdrawiajce waciwoci. Odnieli wiele ran od pogryzienia. Czsto gorszych ni Davisa. Oni jednak traktowali je t maci i mieli tych rannych za lejsze przypadki. Matt podrapa si w ucho. - Czy tak samo dziaa na grikw? - zapyta. - Czy ich rannym te j daj i uwaaj, e zadziaa? Sandra spojrzaa na swoje donie, splecione na blacie stou. - Nie ma rannych grikw, kapitanie - powiedziaa po chwili. - Ale... to niemoliwe! - wtrci si Australijczyk. - Nie mogli wszyscy zgin. Musz obejrze chocia jednego ywego! - Na statku lemurw nie zosta ani jeden ywy grik, panie Bradford - stwierdzia Sandra. Wielu popenio samobjstwo, widzc, e kompani ich zostawiaj. Zwykle skakali do morza. Reszta... te si tam znalaza, cho nie z wasnej woli. - Nie ma zatem jecw - zauway cicho kapitan. - Nie ma. Ten wiat nie zna kompromisw. Jest si zwycizc i yje dalej, albo

pokonanym, ktry ginie. Z drugiej strony lemury nie tocz wojen midzy sob albo starcia midzy ich statkami s tak rzadkie, e nikt z moich rozmwcw nie sysza o czym takim. Owszem, maj swoje konflikty, ale najwyraniej nie zabijaj si z ich powodu, chyba e czasem w pojedynkach. Grikowie jednak to ich pradawny wrg, tak o nich mwi. Ta wojna trwa od pocztku czasu, chocia takie krwawe bitwy jak ta nie zdarzaj si czsto. Tyle e ostatnio jest ich coraz wicej. Po raz pierwszy te lemury zostay zaatakowane przez a sze jednostek grikw jednoczenie. - Wiadomo, dlaczego to robi? - spyta Matt. - Niezbyt. To ich odwieczny wrg, lemury jednak sabo ich znaj. Jedno, co pewne, to e ilekro grikowie zobacz przeciwnika, zaraz go atakuj. Taki jest porzdek rzeczy. Walcz jak szalecy i nie bior jecw. Lemury te wic tego nie robi. - Sandra przetara piekce oczy. - Nie wiem nawet, czy znaj pojcie poddania si. - Spojrzaa na porucznika Shiny i nagle poja, jak podobnie wyglda ta sprawa w jego kulturze. Tyle e w odrnieniu od mieszkacw cesarskiej Japonii tubylcy nie byli na pewno militarystami i nie marzyli o ekspansji. Zauwaya, e inni te zerknli z namysem na Japoczyka, Tamatsu znis to jednak ze stoickim spokojem. - C - westchn Matt. - Moe jednak ta wojna, w ktr dalimy si wcign, nie potrwa a tak dugo. - Rozlegy si przyciszone miechy. - Gdyby lemury uwaay, e grikowie to ich najwikszy problem, chyba byyby lepiej przygotowane. Ju teraz dobrze walcz, a przy odrobinie stara atak nawet tuzina jaszczurzych okrtw nie byby dla nich grony. Zebrani pokiwali gowami, ale Sandra nie bya tego taka pewna. Od czasu Pearl Harbor wiedziaa, e wiadomo zagroenia to jedno, a waciwe przygotowania - drugie. - Ale rozmawialimy o maci - stwierdzi Matt. - Prosz sprbowa, jeli Davis si zgodzi. Nie zmusz go, eby przyj lekarstwo obcych. Sandra kiwna gow. Rozumiaa, e kapitan wolaby najpierw sprawdzi dziaanie maci na rannym griku, ale jeli dziaaa ona tak, jak lemury sugeroway, powinna uratowa nog Davisa. Porucznik robia, co moga, ale trapica marynarza infekcja nie ustpowaa i nic nie wskazywao na to, eby jego ukad odpornociowy, mimo wytrwaej walki, mia szans odnie zwycistwo. Bradford pochyli si nad blatem. - Domyla si pani, dlaczego nasze pierwsze spotkanie z ich wodzem byo tak krtkie? spyta. - Z pocztku wydawa si bardzo oywiony, potem jednak nagle oklap i wyproszono nas za zewntrz. To ich normalne postpowanie?

- Nie sdz - odpara Sandra. - Moliwe, e go zaskoczylimy. By zapewne pod wpywem jakich lekw, by moe take usypiajcych. Oni rwnie wierz w uzdrawiajc moc snu, niemniej... - Urwaa nagle i wskazaa palcem na zason. Matt zrozumia jej gest. - Sierancie Alden, prosz oczyci teren. - Sprawdz, co z kanapkami - odezwa si Juan. - Prosz si nie fatygowa, sierancie. Gdy steward wyszed, wszyscy ponownie spojrzeli na Sandr. - Dzikuj, kapitanie - rzeka. - Chc tylko powiedzie, e ich lekarstwa miewaj silne dziaanie uboczne. Sama omal nie upiam si oparami pynu, ktry dostarczyli mi do odkaania. Ta ma te otpia. Sdz, e ich wdz dosta co krtko przed naszym przybyciem i gdy to co zaczo dziaa, czym prdzej nas wyprowadzono. Chyba nie chcia, eby potni sojusznicy zobaczyli go niedysponowanego. - Tak? - zdumia si Bradford. - eby nasi politycy tak si o to starali. Kto zapuka w grd za zason. - Kanapki, kapitanie - odezwa si Juan. - Dzikuj. Wejd, prosz - odpar Matt. Filipiczyk pojawi si w rodku i przytrzyma zason dla mesowego, ktry wnis cay pmisek kanapek z szynk. Postawi go na stole i obaj czym prdzej wyszli. Wszyscy zaraz signli po jedzenie, a Sandra a przymkna oczy, wgryzajc si w wiey chleb z plasterkiem wdliny i odrobin musztardy. Dopiero teraz poja, jak bardzo jest godna. Miejscowi proponowali jej poczstunek, ktry jednak dziwnie pachnia, tote wolaa nie ryzykowa. Tylko Silva zjad troch jakiego purpurowego owocu i porucznik zastanowia si, jak dzielny marynarz teraz si czuje. - Zatem o czym rozmawialicie podczas drugiego spotkania? - ponownie spyta Matt. Sandra czym prdzej przeua i przekna ks. - Zasadniczo chodzio o jedno - odpowiedziaa. - Ich wdz chce nas odwiedzi. Tutaj, na pokadzie. Ju jutro. - Pyn! - oznajmi cakiem niepotrzebnie Dowden, gdy d odbia od statku i ruszya w ich kierunku. Jak godzin wczeniej ujrzeli ze zdumieniem, jak caa sekcja burty wielkiego aglowca otwiera si na zewntrz. Z szerokiej na dwadziecia stp furty wyonia si niska i szeroka barka. W rodku musia si znajdowa wypeniony wod basen, poniewa jednostka po prostu wypyna wraz zaog z trzewi olbrzyma. Potem zaczekaa jeszcze na

najwaniejszych pasaerw, ktrzy zostali opuszczeni na wielkiej platformie z gwnego pokadu. - Nieza sztuczka - mrukn McFarlane, drapic rzadk brod. Po chwili spojrza przepraszajco na kapitana. - Myl o inynierskiej stronie zagadnienia. wietna sprawa, gdy trzeba zwodowa d, ale na pewno wymaga wyjtkowo starannego projektowania kaduba. - Ich zdolnoci to co, o czym nie mamy chyba jeszcze pojcia - stwierdzi Bradford. Sama budowa takiego kolosa... - Wzruszy ramionami. Kapitan Reddy doprowadzi si tego ranka do adu i wbi w reprezentacyjny biay mundur, podobnie zreszt jak pozostali oficerowie. Prbowali te jako przygotowa na t wizyt okrt, jednak nic nie mogo zamaskowa ladw niedawnych przej. Oczywicie nawet najbardziej pedantyczny admira zrozumiaby sytuacj, jednak tym razem chodzio o jeszcze waniejszych goci. Zaoga te ubraa si jak moga najlepiej, jednak jeszcze na pocztku wojny wikszo ufarbowaa biae mundury w kawie, ktrej to barwa z czasem wyblaka i teraz miast porzdnego khaki miay kolor brudnej szmaty. Pomys z kaw rzuci kto, kto uwaa, e nieprzyjacielscy piloci nie dostrzeg tak atwo okrtu, jeli marynarze nie bd si nosi na biao. By to jeden z tych panikarskich rozkazw, ktrych wiele wydano po Pearl Harbor i ataku na Cavite. Matt mg tylko osobno ustawi ludzi w biaych i osobno w burych mundurach, sugerujc w ten sposb, e taki podzia czemu suy. Niestety nie mia pojcia, na ile lemury przywizuj znaczenie do takich spraw. - Prosz zebra oddzia przy burcie - powiedzia do bosmana. - Zaraz do was docz. Poprawi pas, tym razem ciszy ni zwykle, bo z balastem broni bocznej. Tak palnej, jak i biaej. Ta ostatnia przyprawiaa go o bl gowy, ale c. Podczas inspekcji magazynku oficerskiego Campeti odkry w nim skrzynk z kordami wzr 1918. Zapewne zostay przyjte wraz z okrtem. cznie byy ich cztery tuziny, wszystkie chyba nowe, z bkitnoszarymi pochwami. Gray zaproponowa, eby oficerowie przypasali je, aby lemury mogy zobaczy znajomy im rodzaj broni. Nie chodzio o wrogi gest, tylko zasygnalizowanie, e obie rasy maj jednak ze sob co wsplnego. Matt opiera si z pocztku, wiedzc, e w razie walki kilka lemurw mogoby bez trudu poradzi sobie z ca kadr oficersk Walkera. Bradford wspar jednak bosmana, dodajc, e dobrze bdzie przypomnie gociom, e ludzie te s wojownikami. Wwczas kapitan uleg, nakazujc wszystkim oficerom, oraz oczywicie bosmanowi, przypasanie tych cholernych kordw. Jemu samemu byo atwiej, mia bowiem o wiele lejszy paasz z Akademii, ktry wczeniej przypi tylko dwa razy: na promocj i lub jednego z przyjaci. Wiedzia, e to dobra stal, ostatecznie kosztowaa go troch, nie wyobraa sobie jednak, eby kiedykolwiek

mia doby tej broni w walce. Spojrza na coraz blisz bark, ponownie poprawi pas i zszed na pokad. Niewielki Walker zatacza si ciko nawet na maej fali i wejcie na nisk burt nie naleao do atwych. Mogo naruszy godno goci, zwaszcza w porwnaniu z ich majestatycznym wyruszeniem w drog. Nic nie mona byo jednak na to poradzi, chocia z drugiej strony gocie wygldali na dobrze wyposaonych przez natur do wszelkich wspinaczek. Gray by ju na posterunku, stojcy obok Bashear unis gwizdek do ust. - Mam to zrobi? - spyta szeptem, gdy pierwszy go przeskoczy na klamry. - Nie, do cholery - warkn bosman. - Jeli ktokolwiek przywita ich gwizdkiem na Walkerze, to bd ja. Przenikliwy dwik gwizdka bosmaskiego zaskoczy lemura w rudobrunatnym paszczu, ostatecznie jednak go tylko przekrzywi gow i przyjrza si bosmanowi z zaciekawieniem. O wiele bardziej zdumiao go, gdy wszyscy witajcy zasalutowali. Przybysz mia na sobie t sam co poprzednio zbroj uskow, tyle e wyczyszczon i wypolerowan. Pod spodem nosi dug, bkitn koszul wyszywan w fantastyczne ryby i ozdobion na mankietach uskami, naszytymi jak cekiny. Okalajc jego gow grzyw zebra na karku i zwiza bkitn wstk. Na stopach mia sanday z ochraniaczami sigajcymi prawie do kolan. Z biegncego przez pier pasa zwiesza si miecz o szerokim ostrzu, przywizany do pochwy kolejn jasn kokard. Go ogarn spojrzeniem kominy ze snujcymi si ze smugami dymu, czterocalwk nad swoj gow, pobliskie wyrzutnie torpedowe. No i ludzi. Przeskakiwa spojrzeniem z twarzy na twarz, a rozpozna Matta. Wtedy umiechn si niemal po ludzku, spojrza ku rufie i zasalutowa powiewajcej tam banderze. Potem obrci si do kapitana i zasalutowa ponownie. - Posz o zhode na wejsze na poklat, syr - powiedzia jak umia najlepiej. Rozleg si pomruk marynarzy i Matt dopiero po chwili si zorientowa, e chyba jednak dobrze byoby zamkn usta. - Wczoraj wiczylimy to ca godzin - szepna stojca za nim Sandra. - Bardzo mu zaleao. Powiedzia, e jest nam to winny. Niebawem cay oddzia lemurw, liczcy co najmniej tuzin osobnikw, znalaz si na pokadzie. Ku zdumieniu, ale i radoci zaogi niszczyciela, wszyscy po kolei salutowali banderze i kapitanowi. Byo to bardzo poruszajce - gocie nie mogli znale lepszego sposobu, eby przekona do siebie gospodarzy. Wszelkie podejrzliwe spojrzenia znikny jak rk odj i gdy Matt zaprowadzi przybyszw pod nadbudwk na rdokrciu, gdzie przygotowano poczstunek, zapanowao autentyczne braterstwo broni. Na blacie z

nierdzewnej stali nie czekao wiele specjaw, ale obsada mesy te daa z siebie wszystko. Obok przeksek stay karafki z mroon herbat. Keje nie waha si dugo. Sprbowa napoju i umiechn si z zadowoleniem. Czy chodzio o herbat, czy o cukier, do e pozostali szybko poszli w jego lady, bez skrpowania zachwalajc nowy smak. Gray zaproponowa Adarowi col, jednak gdy kapan pocign spory yk, zaraz bbelki poszy mu z nosa. Zaoga rykna miechem, Gray za poklepa krztuszcego si nieszcznika i te upi napoju, eby nikt go nie zacz podejrzewa, e chce otru gocia. Keje sta w tym czasie nad talerzem z kiebaskami wiedeskimi, podanymi w formie nadzianych na wykaaczk koreczkw z serem. Obok czekali Bradford i Shinya, gotowi tumaczy. Japoski oficer by w tym samym granatowym mundurze, w ktrym zosta podjty z morza, tyle e wyczyszczonym i w miar naprawionym. Matt zastanawia si wczeniej, czy nie ubra jeszcze innych w co granatowego, eby samotny wyjtek nie rzuca si tak w oczy, ale uzna, e zaoga nie byaby zadowolona, on za nie chcia dolewa oliwy do ognia. - Panie Bradford - powiedzia. - Moe zostanie pan tutaj jako tumacz dla zaogi, porucznik Shinya za pjdzie ze mn? Chc zaprosi jego ekscelencj... pana kapitana... - Poprawnie naley go tytuowa u-amaki - podpowiedzia Shinya. - Dobrze. Moe kapitan u-amaki i paru jego oficerw chcieliby zwiedzi okrt? Japoczyk zwrci si do Adara, jednak Keje zamruga na zgod, zanim jeszcze przekad dobieg koca. Wdz nie wada staroytn mow, jednak dziki dugiej i bliskiej znajomoci z kapanem sporo z niej zrozumia. - Chtnie - powiedzia Shinya. - Tyle e on nazywa si Keje-Fris-Ar. U-amaki to tytu. Tak jak kapitan. - Aha. Keje, Adar, Jarrik i Chack poszli za wodzem bezogoniastych. Towarzyszy im jeszcze jeden gruby marynarz i istota eska oraz osobnik o ciemniejszej skrze, ktry wyrnia si te kolorem odziey. Reszta grupy zostaa na pokadzie, popijajc wspaniay zimny napj wraz z innymi bezogoniastymi. Chack bardzo si cieszy, e obcy okazali si tak przyjani, nie by jednak pewien, dlaczego wczono go do delegacji. Oczywicie by to zaszczyt, ale czemu go zawdzicza? Czy temu, e dzielnie stawa w walce i odnis w niej rany? Jeli tak, to mia z czego by dumny, cho przecie nie dokona wicej ni wielu innych. Oznaczao to te, e Keje nie

ywi do niego urazy za zaszoci z Selass. Z drugiej strony czy jeszcze mu na niej zaleao? Gruby otworzy jaki ciki waz w pokadzie i skin do rodka. - On nazywa si Gray - przeoy po chwili Adar. - Mwi, e tam pon ognie, ktre poruszaj ten statek. Keje pochyli si i zajrza, ale zobaczy jedynie ciemno. Gdy wszyscy ju spojrzeli, Gray zamkn waz i zabezpieczy go, krcc jakim koem. Ruszyli do schodni wiodcej na wyszy pokad. Cay czas jednostka bezogoniastych koysaa si mocno na fali i Chack zaczyna ju czu si nieswojo, chocia od malekoci pywa po morzu. Nie rozumia, jak te dziwne istoty mog to wytrzyma, zwaszcza e wntrze tego statku byo niezwykle ciasne. Sam zwyk spdza czas na skrzydach i nie chciaby nigdy tego zmienia. Potem jednak jego myli wrciy do Selassy. Wygldao na to, e zostaa bez partnera. Saak-Fas zagin. Nikt go nie widzia po tym, gdy przekaza wiadomo, e Chack ma rusza do walki. Nie byo go te wrd rannych czy polegych, co znaczyo, e musia wypa za burt. Chack nie myla go opakiwa, nie by te jednak pewien, czy Selassa jeszcze go obchodzi. Nie przypomina ju tamtego modzieca, ktrym nie tak dawno si zabawiaa, z ktrego zakpia. Wszystko si zmienio. Jego mieszkanie w przedniej wiey zostao zniszczone, dotd silna zawsze Risa bya ranna i saba. Jego matka wysza z walki bez szwanku, ale klan nie mia teraz domu. Niemniej zwyciyli grikw i spotkali tych dziwnych... jak oni si nazywali? Ameri-ka-nw. wiat stan na gowie i nic nie miao ju by takie samo. W zamyleniu omal nie wpad na Jarrika, ktry przystan nagle na gono reagujcej na kady krok schodni. Inni te si zatrzymali, patrzc na Kejego, ktry skroba pazurem czerwony nalot na porczy Potem posmakowa go i oczy rozszerzyy mu si ze zdumienia. - Tak jak sdziem, to jest metal - szepn. - Ale smakuje jak... To niemoliwe. - Tak, panie - potwierdzi cicho Adar. - To elazo. Chack nie wierzy wasnym uszom. - Ale przecie to wszystko nie moe by z elaza? Adar zamruga zirytowany jego pytaniem. - Ale jest - rzek. - Musi by, skoro rdzewieje. A teraz ani sowa na ten temat, pki nie pozwol - doda. - Pomyl, e jestemy nieuprzejmi. Keje mrukn co, czego Chack nie dosysza, i doczy do czekajcych na grze gospodarzy.

Gray bardzo przey zainteresowanie lemurw rdz na porczy. Uzna to za osobist zniewag i sugesti, e zaniedbuje swoje obowizki. Shinya, ktry spdzi z nimi wicej czasu, zrozumia jednak, o co chodzi. - Wanie odkryli, e paski statek jest z elaza, kapitanie - wyjani. - Chyba tak. Zapewne to dla nich duy wstrzs. Maj elazn bro, znaj wic ten metal, ale eby zrobi z niego co tak wielkiego... Ale od pocztku musieli si domyla, e Walker jest z metalu. Ciekawe, na co stawiali wczeniej? - Zapewne na mied - mrukn Gray. - Zreszt kto to wie? Trudno ich zrozumie. Na przykad ja nie mam pojcia, jak udao im si zrobi tak wielk ajb z drewna. - Trafna uwaga - stwierdzi kapitan i zaprosi gestem goci na mostek, gdzie Keje ogarn spojrzeniem wykonujc swoje obowizki zmian wachty, zerkn przez okna, na koo sterowe i mas rnych dziwnych urzdze i rur wkoo. Przeznaczenia wielu z nich si domyla, nawet jeli nie wiedzia, jak dokadnie dziaaj. Pojmowa, e std wanie steruje si tym elaznym statkiem. Zdumiaa go skrajna funkcjonalno, brak jakichkolwiek ozdb, ale wiedzia ju, e te niezwyke istoty s nader praktyczne. Jako marynarz docenia pikno tego, co widzia. Potem spojrza na st nakresowy i z biciem serca pozna rwnie to, co na nim leao. Adar take. Przeraony kapan rzuci si na blat i prawie si na nim pooy, zerkajc na bezogoniastych i oczekujc ich reakcji. Nie okazali specjalnego niepokoju. Adar chcia zwin mapy, ale co przezroczystego powstrzymao jego pazury. Magia? pomyla gorczkowo. Dlaczego nam to zrobili? Czy chc z nas zakpi, tak swobodnie pokazujc wszystkim wite Zwoje? Zamruga do Kejego, okazujc, jak bardzo jest zmieszany. Stojcy za wodzem gospodarze nie wygldali na wrogo usposobionych. Ich oblicza zdaway si wyraa tylko zdumienie, ciekawo i trosk. aden z nich nie sign po bro. Moe wic jednak z niego nie kpili. Moe chodzi o co innego. Moe zrozumieli? Czy to moliwe? Keje podszed do i spojrza na mapy. - Ich zwoje s lepsze ni nasze, Adarze - powiedzia krtko. - Musisz bardziej nad sob panowa. Jestemy ich gomi. Mog nas uzna za nieuprzejmych - doda. - Za duo sobie pozwalasz, Keje-Fris-Ar! - warkn kapan. - Owszem, te zwoje s niezwykle precyzyjne, ale nie o to chodzi. Mwic tak, zbliasz si do apostazji! - Mylisz si. Nie jestem kapanem, ale wiedza to wiedza, niezalenie od tego, skd pochodzi. Czy jest apostazj docenienie wagi tego zwoju? Sam przecie widzisz, e umiecili go na honorowym miejscu. Czy apostazj bdzie przypuszczenie, e oni s tacy sami jak tamci pradawni bezogoniaci, ktrzy przekazali nam swoj wiedz? Sam przecie

spekulowae na ten temat. Matt i inni obserwowali t scen w milczeniu. Pojli ju, e mapa przedstawiajca Barier Malajsk spowodowaa wanie co w rodzaju kryzysu. Gocie bez wtpienia wiedzieli, co widz, dlaczego jednak Adar tak si wzburzy? - Ale tutaj kady moe go zobaczy... - powiedzia kapan. - Nie powinno tak by! - A gdzie jest napisane, e tylko kapani mog zna sekrety Niebios? - spyta agodnie Keje. - Wrd naszego ludu tylko oni potrafi odczytywa Zwoje, poniewa nikt inny nie zna pradawnej mowy. Kady moe jednak zosta kapanem, prawda? Sam wiele razy widziaem Zwoje, sam mi je pokazywae. Potrafi nawet odczyta niektre napisy. Czy to czyni ze mnie kapana czy apostat? Adar zamyli si. Oczywicie Keje mia racj. Wci jednak caa ta sytuacja bardzo mu si nie podobaa. Westchn. - Przepraszam, panie. Ja po prostu.. - Wbi spojrzenie w dobrze mu znane zarysy wysp widoczne na zwoju i nagle zauway co jeszcze. - Opisy! One nie s w pradawnej mowie! Keje przyzna mu racj. Niektre nazwy wysp byy bardzo podobne albo nawet identyczne, ale wiele napisw wygldao cakiem obco. - Moe to ich wasny jzyk? - zastanowi si gono. Adar przytakn. Amerykanie wci ich obserwowali i chyba troch si ju niecierpliwili. On sam na ich miejscu ju by zareagowa. - Spytaj ich, skd przybyli - poprosi go Keje. - Moe odpowiedz. Adar odchrzkn i odezwa si w pradawnej mowie. Gdy ciemniejszy przetumaczy, kapitan Matt te spojrza na zwj. Adar wiedzia, e domu bezogoniastych na pewno na nim nie znajdzie. Mia przed sob przedstawienie blisko jednej trzeciej znanego wiata, sam by na wszystkich tych wyspach, a przynajmniej blisko nich przepywa. Matt chyba zrozumia pytanie, bo najpierw wskaza palcem na punkt, gdzie si obecnie znajdowali, potem przeszed na drug stron pomieszczenia i patrzc na Adara, wskaza palcem na pokad. - S ze wschodu! - rzek kapan. - Spoza naszego wiata, pewnie nawet zza Wielkiego Pustego Oceanu! Tego, ktrego aden statek nie przepynie. - Nie zauwaye, bracie - odezwa si Keje z nut sarkazmu - e ten statek pynie, dokd tylko chce? Ludzie byli zaintrygowani zachowaniem Adara, ale daleko im byo do niepokoju. Za waniejsze uznali, e obcy rozpoznali mapy, i dao to okazj do znalezienia kolejnych punktw wsplnych.

- Prosz ich spyta, skd oni s - poprosi Matt Shiny. Po chwili rozmowy Adar wskaza na wielki statek i kapitan skin gow. - Oczywicie, rozumiem. Ale chocia yjecie na wodzie, musi by jakie miejsce, gdzie budujecie swoje jednostki? - Zwraca si wprost do kapana, podczas gdy porucznik tumaczy wszystko sowo w sowo. - Drzewa rosn tylko na ldzie, tylko na ldzie moecie pozyska mied czy liny. Musz istnie jakie osady, przy ktrych dokonujecie napraw. Gdy Shinya skoczy mwi, obcy spojrzeli po sobie. Chyba nie mieli ochoty odpowiada. Matt rozumia ich wtpliwoci, ale uwaa, e jako wybawca ma prawo do takich pyta. Ostatecznie jasno dowid swoich dobrych intencji. Lemury musiay doj do podobnych wnioskw, bo w kocu Keje pochyli si nad map. Adar co powiedzia, ale wdz pokrci gow i pooy palec na stole. - Jezu Chryste! - jkn Gray. - Borneo! Inni zaoganci zaszemrali zdumieni. Matt spojrza nad ramieniem niszego lemura na map. - Chyba ju tam bylimy - stwierdzi. - Balikpapan. Obrci si do Kejego. - Wasz statek jest uszkodzony - powiedzia. - My te musimy dokona napraw i niebawem powinnimy uzupeni zapasy. Poza tym grikowie mog wrci. Chcielibymy wam towarzyszy do tej wyspy, jeli nie macie nic przeciwko temu. Potem pokaza im jeszcze szybko reszt okrtu. Omin tylko maszynowni i gwne uzbrojenie. Kilkakrotnie mijali dziaa oraz wyrzutnie torped i chocia gocie nie kryli zainteresowania, mimo sugestii Bradforda kapitan nie chcia przesadnie podkrela, e Walker jest jednostk wojenn. Uzna te, e nie znajc wszystkich jego moliwoci, nie bd mogli zdradzi tego innym. By pewien, e ma do czynienia z istotami do rozwinitymi, eby nie uznaway kadego niezrozumiaego dla nich zjawiska za magi, i tym bardziej nie mia ochoty ju teraz wyjawia wszystkiego. Zwaszcza dwch rzeczy: penego potencjau bojowego i prdkoci maksymalnej niszczyciela. Niestety, tubylcy nie byli skonni czeka cierpliwie, a sam uzna, e moe powiedzie im wicej. Jarrik-Fas cay czas nalega, eby spyta bezogoniastych o bro, ktra pozwalaa tak skutecznie niszczy grikw z duej odlegoci. Keje waha si, wyczuwajc, e gospodarze nie pal si do podobnej rozmowy. Adar podchodzi do sprawy inaczej. Odkd ujrza zwoje, zacz traktowa bezogoniastych sceptycznie. Keje wrcz odwrotnie. Dla niego by to znak,

e przybysze s mimo wszystko do podobni do Ludu. Kapan jednak zacz szuka w nich skazy. - Nie lubi tajemnic - rzek. - Jeli nie chc mwi o swojej broni, co jeszcze mog ukrywa? - spyta, gdy znowu zbliyli si do nadbudwki na rdokrciu, gdzie stay dwa dziaa. Keje a zamruga wzburzony. - Dopiero co zarzucae im, e wystawiaj Zwoje na widok publiczny, teraz oskarasz ich o tajemniczo. Zaprzeczasz sam sobie, bracie. Adar chrzkn i pokaza zby w umiechu. - Chyba masz racj, mj panie. Sdz, e poruszyo mnie, e pozwalaj oglda Zwoje wszystkim, ktrzy potrafi je zrozumie. Co gorsza, obawiam si, e tutaj dotyczy to kadego z obecnych na pokadzie. Zwaszcza e zostay opisane w ich jzyku. Nikt nie lubi sytuacji, gdy nagle okazuje si niepotrzebny. Nawet pord obcych. - Moe jednak nie wszyscy je rozumiej. Moe tylko ci, ktrzy s u nich twoimi odpowiednikami - zastanowi si gono wdz. - Poza tym twoja wiedza nie sprowadza si tylko do umiejtnoci czytania Zwojw. Jeste kapanem. Wtpi, eby wszyscy oni znali tak Niebiosa jak ty. Zreszt dowiemy si z czasem. Poza tym, jeli to pobratymcy naszych pradawnych nauczycieli, to oczywiste, e musz mie wasne Zwoje. - Czy to znaczy, e oni s bogami? - spyta piskliwie Chack. - Oczywicie nie! - parskn Adar. - Jeden jest tylko Bg, gupcze! Nawet nasi pradawni gocie byli tylko zwykymi miertelnikami, ktrym Niebiosa udzieliy mdroci. Naley ich szanowa, ale nie ma co czci. Ci tutaj s podobnie mdrzy. Czy bardziej ni tamci? Kto wie. S jednak tylko istotami z krwi i koci. - Kimkolwiek s, ciesz si, e ich spotkalimy - stwierdzi Keje. - Chciabym jednak dowiedzie si czego o ich broni - nalega Jarrik. - Dobrze - uleg Keje. - Skoro musisz, spytaj ich o ni, ale zachowaj takt. Sam bywam nieufny, ale po tym, co stao si wczoraj, gotw jestem nie przesadza z wnikliwoci. Jak dla mnie mog zachowa dla siebie wszystkie tajemnice dotyczce ich uzbrojenia, pki uywaj go w naszej obronie. - Pytaj o dziaa, kapitanie. Chc wiedzie, jak za ich pomoc niszczymy odlege cele samymi kbami dymu i gonym hukiem. Matt westchn. - Nie mogli nie spyta - odpowiedzia. - Zdumiewa mnie, e czekali z tym a tak dugo. Hmm. Prosz im powiedzie, e zasada jest podobna jak przy wielkich kuszach, tyle e

pocisk jest wyrzucany przez gazy powstae podczas eksplozji i leci tak szybko, e nie mona go zobaczy. - Nie chcia wdawa si teraz w rozwaania na temat balistyki. - Trafiajc w cel, wiele zniszcze wywouje za spraw prdkoci, z ktr uderza. Wicej chtnie powiemy im, gdy nauczymy si sprawniej porozumiewa. I prosz doda, e bardzo ciekawi nas ich uzbrojenie i te gotowi jestemy dowiedzie si czego na jego temat. - Kotowaci wpatrzyli si w grujce nad nimi dziao numer dwa i mroczny otwr lufy z widocznym bruzdowaniem. Potem doczyli do reszty delegacji, ktra cigle raczya si herbat. Fraternizacja postpowaa bez przeszkd, w czym niedawne wsplne zwycistwo bez wtpienia odegrao swoj rol, jednak zaoga chyba podobnie przywitaaby kadego, kto nie okazywa wrogoci. Zwaszcza po tym, co przesza wczeniej. - Jeli potrzebujecie pomocy, suymy naszymi cielami i rzemielnikami - powiedzia Matt i spojrza na Sandr. - Nasza ekipa medyczna take jest do waszej dyspozycji. Porucznik Tucker energicznie pokiwaa gow, a Keje zamruga z akceptacj, gdy Shinya przetumaczy sowa kapitana. - Chciabym zostawi u was jednego z moich podwadnych, eby zacz si uczy waszego jzyka - powiedzia. - Mam nadziej, e pomoe nam to lepiej si rozumie i sprawi, e nasza przyja stanie si... atwiejsza. - Skin na Chacka. - To on. Chack-Sab-At. Jest nie tylko zdolnym modziecem, niedawno da si take pozna jako wietny wojownik. Wdz powiedzia to bez ironii i Chack nie wiedzia, czy bardziej pochlebia mu taka ocena jego osoby czy rola, ktr mu wyznaczono. Chyba e miao to utrzyma go z dala od Selassy. Kilka dni wczeniej byby tego pewien, teraz nie daby ju za to gowy. W ogle mao co wydawao mu si obecnie oczywiste. - Nie zawiod ci, mj panie - powiedzia pgosem. - wietnie - rzek Keje. - Czy mog jeszcze co dla was zrobi? Wspomnielicie o zapasach. I o naprawach. - Na razie mamy to co najniezbdniejsze, chocia bylibymy wdziczni za troch owocw. - Matt zatoczy rk pokrg. - Jak wida, brak tu miejsca na ogrd. Poza tym ciekawi mnie, skd bierzecie t ciemn substancj, ktr uszczelniacie i impregnujecie wasz statek. Czy wystpuje tam, dokd si udajemy? Keje wysucha przekadu i bardzo si zdziwi. - Macie przecieki? Nie wiedziaem, e atacie je podobnie jak my. Mamy jej sporo, wanie do tego celu. I jest tam, dokd pyniemy - doda z odgosem, ktry skojarzy si Mattowi ze miechem. - Ona i inne jeszcze substancje wypywaj tam z ziemi. Gdy Tamatsu przetumaczy odpowied, kapitan umiechn si szeroko. Dawno nie

widziano go tak radosnym. - Piknie! W takim razie moe reflektujecie jeszcze na kubek herbaty? Przez nastpny tydzie ekipy robocze kryy wytrwale midzy Walkerem a wielkim aglowcem. Jedni mieli przez to pene rce roboty, inni nudzili si jak mopsy, podczas gdy niszczyciel zatacza ekonomiczne krgi wok suncego z prdkoci trzech do czterech wzw olbrzyma. Po utracie jednego masztu Salissa nie bya w stanie pyn szybciej. Na Walkerze pozostawiono rozpalony tylko kocio numer cztery, co cakowicie wystarczao do czogania si z prdkoci szeciu wzw. Minimaln, przy ktrej okrt zachowywa sterowno na dugiej fali Morza Jawajskiego. Mattowi wydawao si, e Chack nieustannie jest gdzie w pobliu. Nie wchodzi w drog, ale by i obserwowa. Wikszo czasu spdza jednak z Sandr, Garrettem i sierantem Aldenem. Kapitan nie mia czasu, eby uczy go angielskiego, inni jednak chtnie wkadali w to sporo wysiku i Chack z kadym dniem wysawia si coraz bardziej zrozumiale. Cz ludzi spdzaa te sporo czasu na statku lemurw. Bradford praktycznie tam zamieszka, take udzielajc lekcji angielskiego. Niektrzy z kolei zaczynali wtrca miejscowe sowa, co doprowadzao bosmana do szau. Nie narzeka nigdy, syszc okrelenia filipiskie czy chiskie, ale tym razem nie potrafi si pogodzi z sytuacj. Odpuci, dopiero gdy kapitan powiedzia mu, e zaoga powinna jak najszybciej pozna mow lemurw. Chack sypia w dziobowym pomieszczeniu zaogi, jada razem z reszt i oglnie dobrze sobie radzi. Przyjli go niczym zwierzaka pokadowego, maskotk zaogi, jednak gdy zacz mwi po angielsku, uwiadomili sobie, e jest podobny do nich. Chocia by niski, krzep nie ustpowa zapewne Silvie. Jego status wci by niejasny, bo chocia przesta by maskotk, nie nalea do zaogi, uznano go jednak za swojego. W odrnieniu od niego Shinya cigle spotyka si z otwart wrogoci, chocia wielu zaakceptowao jego obecno. Co ciekawe, zawdzicza to zapewne przede wszystkim Silvie i Aldenowi, ktrzy nie lubili Japoczyka, nauczyli si go jednak szanowa. Matt mia nadziej, e w kocu wyjdzie z tego co dobrego. Porucznik okaza si bardzo przydatny, nie tylko jako tumacz. Chocia nie by torpedyst, pomaga Sandisonowi w naprawie torped. Po prostu lubi maszyny, Bernie za polubi Tamatsu. Nie tylko dlatego, e docenia jego zaangaowanie. Jeli ktokolwiek mia szans przeama lody, oficer z Idaho nadawa si do tego idealnie. Stojcy na mostku Matt spojrza na zegarek.

- Prosz ogosi alarm bojowy, panie Garrett - nakaza. - Aye, aye, sir! Alarm bojowy! Alarm bojowy! - powtrzy oficer podniesionym gosem. Mat trzeciej klasy Mike Raymond wczy sygna pokadowy i naoy suchawki. Stojcy obok Chack te sign po swoje, zbyt due na niego. Wyglda w nich troch komicznie, umiecha si jednak zadowolony i mruga w sposb znamionujcy podniecenie. Matt dowiedzia si ju od Bradforda, e u lemurw mruganie jest mniej wicej tym samym co poruszanie brwiami czy w ogle miniami twarzy u ludzi. Taki emocjonalny alfabet Morsea. Ciekawio go, czy rodzili si z tym, czy musieli si uczy tej sztuki. Tak czy owak byo to bardziej dorzeczne przypuszczenie ni teoria Graya, e wszystkie kocie mapy cierpi na tiki nerwowe. Zwaszcza e poza tym ich oblicza byy niewzruszone i nieczytelne. Chack zacign wski rzemie i wspi si na stanowisko kontroli ognia, ktre byo jego rezerwowym posterunkiem obserwacyjnym. Sposb poruszania si nie zostawia wtpliwoci, e lemur wietnie si bawi. Chwil pniej Matt usysza pierwsze meldunki o osigniciu gotowoci. Gdy napyn ostatni, kapitan umiechn si pod nosem. aden rekord, ale przy tylu brakach... pomyla. Od dnia walki z grikami zarzdza takie alarmy dwa razy dziennie. wiczenia nie tylko urozmaicay monotonn sub i poprawiay gotowo zaogi, ale i przypominay wszystkim, e USS Walker wci jest okrtem Marynarki Wojennej Stanw Zjednoczonych. Nawet jeli reszta tej marynarki bya nie wiadomo gdzie. - Dobra robota, panie Garrett. Prosz przekaza ludziom, e poprawili ostatni czas. Moe pan odwoa alarm. Spanky postuka w miernik cinienia na czwrce i co tam mrukn pod nosem. Harvey Donaghey zameldowa si na dole do inspekcji kaprynego kota podczas wicze, ale dotd nie znalaz niczego niepokojcego. Dwjka bya w rezerwie, trjk wygaszono. Po raz pierwszy, odkd wyszli z Surabai. Gdy zajrza do rodka, odkry, e stan cegie szamotowych pozostawia wiele do yczenia. Wiele z nich obluzowao si chyba od bliskich eksplozji. Podnis gow i jak zwykle dostrzeg na wp skrytych w mroku Myszowatych. Westchn. - Numer czwarty jest w porzdku - powiedzia Isak. - Nie wiem, dlaczego pan go nie lubi. Kiedy bdziemy mogli rozebra trjk? - Moglibymy ju teraz, ale to nie byoby atwe - warkn Gilbert. - To robota na czas postoju w Surabai. - Nie ma ju Surabai - powiedzia Spanky i Myszowaci zamrugali. - On powiedzia tylko, e tam byoby najlepiej - mrukn Isak. Niewiele brakowao, eby naprawd si tam wybrali nastpnego dnia po wizycie

kotowatych na pokadzie. Nie dlatego, eby naprawd mieli ujrze Surabaj na swoim miejscu, ale na wszelki wypadek. Kapitan zdecydowa jednak inaczej. Przede wszystkim chodzio o paliwo, ktrego nie byo co marnowa na wycieczki krajoznawcze. Po drugie za, jak dowiedzia si Bradford, tamta okolica bya zamieszkana, jednak nie przez lud morza, ale jaki inny i podobno niekoniecznie przyjazny. Gdyby Walker wpyn niespodziewanie do zatoki, mgby z tego wynikn jaki kopot. Ostatecznie nawet na Salissie pomylano z pocztku, e niszczyciel jest now jednostk grikw. Naleao si te liczy z powanym nadszarpniciem morale zaogi. Wszyscy znali Surabaj z widzenia i odwiedzenie tego miejsca, ktre teraz byo cakiem inne, mogo wywoa szok. Jawa jednak bya na swoim miejscu. Widzieli j na horyzoncie. Niemniej nawet z tej odlegoci mogli pozna, e to cakiem odmienna wyspa od tej, ktr zapamitali. Brako wkoo niej patrolowcw i stawiaczy min, zaadowanych broni i zaopatrzeniem frachtowcw. Na brzegach nie rysoway si sylwetki dwigw portowych, woda i powietrze byy zdumiewajco czyste. Nie byo te rozpoznawczych odzi latajcych PBY, pojawiajcych si co jaki czas nad gow, ani dymw z poarw spowodowanych japoskimi bombardowaniami. Japoczykw te oczywicie nie byo. Myszowaci regularnie dranili Spankyego niespodziewanym przeskakiwaniem z tematu na temat. I tym razem nie byo inaczej. - Dlaczego u nas nie ma adnej kociej mapy? - spyta Isak. - Pokadowi dostali swoj, my nie. - Nikogo nie dostali. To nie maskotki, tylko sojusznicy. - Co? Jak Angole? - Podobnie. Poza tym tutaj jest za gorco. Wiecie, oni maj futra i nie wytrzymaliby u nas. Myszowaci spojrzeli po sobie. - Futra? - zdziwili si. Spanky zerkn na nich krytycznie. - Nie widzielicie adnego? - spyta nie mniej zdumiony. - Nawet tego, co jest u nas? Obaj palacze pokrcili gow. - Ale z was numery! Moglibycie czasem wyj na gr. O zmroku Keje stan wraz z Adarem, Jarrikiem i Kas-Ra-Arem przy nadburciu. Starto ju z niego wszystkie lady niedawnej walki, o ktrej jednak nie daway zapomnie poczerniae szcztki przedniej wiey oraz dym z piecw, ktrymi odprawiano dusze polegych w Niebiosa. W zwykych okolicznociach przygotowywano stos pogrzebowy, a caa ceremonia,

chocia powana, bya dla uczestnikw witem. Ostatecznie zmary odchodzi do lepszego wiata i nie byo powodu do paczu. Jednak obecna liczba ofiar i szok wywoany strat sprawiay, e nawet Adar nie potrafi pocieszy ywych w swoich mowach. Korzystano wic z piecw, co powodowao, e wyniesienia cigny si bez koca, a dym nieustannie przypomina o tragedii. Niezalenie od tego usuwano te szkody i odgosy pracy pi, motw i siekier rozlegay si ju od wczesnego rana. Niektrzy bezogoniaci wci pracowali, chocia ich wieczorna d odpyna ju jaki czas temu. Wydawao si, e niczego nie robi poowicznie, take gdy chodzio o konsekwencje przyjani. Keje by im wdziczny. Stracili tylu silnych modych ludzi, e bez Ameri-ka-nw i ich pomysw na podnoszenie ciarw nie mieliby szans szybko upora si z najpotrzebniejszymi naprawami. Patrzy z podziwem, jak zmontowany z ocalaych belek bom unosi bez trudu wielkie fragmenty zniszczonej wiey. Jej mieszkacy znaleli miejsce w siedzibach innych klanw, ktre i tak cierpiay po walce na brak ludzi do pracy. Keje mia nadziej, e tego lata uda si stworzy zalek zaogi nowego pywajcego domu, dziecka Salissy, jednak obecnie nie byo na to adnej nadziei. Nie mieli do ludzi i nie byo nawet jeszcze wiadomo, czy starczy im si i rodkw, eby odbudowa swj statek. O nowym musieli na razie zapomnie. W pewnej chwili dostrzeg jeszcze jedn posta, opart o reling i wpatrzon w elazny statek. To bya Selassa. Niewiele z ni rozmawia, odkd znikn jej partner, i zastanawia si, czy go opakiwaa. Saak-Fas nie mia zbyt wiele wdziku, by jednak mody i zapewne atrakcyjny. No i mia pozycj. Selassa moga go aowa, chocia ich znajomo bya krtka. Wzruszy ramionami. Dojdzie do siebie, a z czasem znajdzie sobie kogo nowego. Moe nawet wybierze tego modzieca z klanu Sab-At? Chack okaza si kim wicej, ni dotd sdzono. Nawet Keje da si zwie pozorom. - Panie? Keje ockn si, poznawszy gos Jarrika. - Przepraszam, kuzynie - rzek. - Zamyliem si. Wybacz mi roztargnienie i powtrz, co mwie. - Rozmawialimy o statku Ameri-ka-nw, panie - powiedzia Adar, mrugajc tytuem lekkiej reprymendy. - Ostatnio niewiele rozmawiamy o czym innym. Ale sucham. Jarrik pohamowa irytacj. - Jeli ich statek naprawd jest z elaza, zastanawia mnie, jakim cudem moe pywa. Nasza elazna bro tonie, gdy znajdzie si w wodzie. Tak samo zachowuje si kady znany

mi kawaek elaza. - Ale to, co wykonane jest z miedzi, moe pywa, chocia jest ona cisza od elaza powiedzia Adar. - Czy miedziany kubek pywa w beczce, gdy jest pusty? Nasz Dom ma burty pokryte miedzian blach, a pywa. Samo istnienie elaznego statku mnie nie dziwi, zastanawiam si, jak zdoali go zbudowa. To chyba ich najwiksza tajemnica i zarazem przewaga. Uzyska i obrobi tyle elaza! - A ich bro? - spyta zaczepnie Jarrik. - Ona te jest z elaza. Caa, poczwszy od tej wielkiej, zamontowanej na pokadzie statku, po ma, ktr nosz ze sob. Zasada dziaania jest we wszystkich wypadkach taka sama, a wszystkie waniejsze czci wydaj si wykonane z elaza. - Bro jak bro, jest niezwyka, bardziej jednak zdumiewa mnie prdko ich statku stwierdzi Keje. - A po co nam taka prdko? - rzuci Jarrik. - yjemy na morzu i dziki morzu. Gdybymy migali po falach tam i z powrotem, nie moglibymy polowa na gri-kakka ani nawet zwodowa odzi. - Oni nie zawsze migaj, jak to okrelie, i zwalniaj, eby spuci swoje odzie na wod. I te odzie take poruszaj si bez skrzyde czy wiose - zaznaczy Keje. - Gdybymy mogli pywa podobnie prdko jak oni, wielu naszych by nie zgino. Grikowie nie mogliby nas dogoni. - To prawda - zgodzi si Adar. - Ale pomylaem o czym jeszcze. Jarrik wspomnia o poowach. Nie wiem, czy to powd do zmartwienia, ale... Keje zamruga na niego niecierpliwie. Od czasu incydentu ze Zwojami bezogoniastych Adar co rusz okazywa sceptycyzm. - Co jeszcze miaoby nas martwi, gdy chodzi o naszych nowych przyjaci? - zapyta. - Trudno mi to wyrazi. Same ich zwoje ju mnie tak nie martwi, chocia inni kapani mog okaza mniej zrozumienia. Nie wiem, na ile s wite, ale wydaje mi si niemal pewne, e bezogoniaci maj ich o wiele wicej ni my. Bardzo chc si nauczy ich jzyka, eby samemu mc pozna to, czym dysponuj. Bradford sporo wyjani, ale z drugiej strony twierdzi, e udao im si sporzdzi mapy caego wiata, co przecie nie moe by prawd. Nawet mapy tego, co jest w dole! - Adar zachichota. - Dziwne to byy sowa jak na kogo bardzo wyksztaconego. Keje spojrza z rozbawieniem na przyjaciela. - Czyby oni wierzyli, e wiat jest paski? Adar zaprzeczy mruganiem i te troch si umiechn.

- Nie, panie, ale ani on, ani pozostali z tamtego statku nie rozumiej chyba najwaniejszego prawa porzdku wiata. Tego, e sodka woda, ktra jest darem Niebios, stajc si sona, robi si cisza i spywa po zboczach wiata, a z niego spadnie. Nikt nie ustoi na dole wiata - doda ze miechem, cytujc stare przysowie. Reszta mu zawtrowaa. - I tym si przejmujesz, bracie? - Nie, panie - odpar nagle spowaniay kapan. - Chodzi o dwie rzeczy. Ale pozwl, e wyjani wszystko po kolei. Po pierwsze, wiemy, e Ameri-ka-nie nie poluj na gri-kakka ani adne inne ryby. Nie uprawiaj zb. Ich statek jest zdumiewajco may i zaleny od paliwa, pynu, ktry zwiemy gish. Pal go, co daje charakterystyczn wo i dym, ktry wydobywa si z kominw. Nie wiem, jak to dokadnie dziaa, ale jest jasne, e potrzebuj duo paliwa i czsto musz uzupenia jego zapas. Keje zamruga. - I co z tego? - spyta. - To nie problem. Wiemy, gdzie gish wystpuje w wielkiej obfitoci, i chtnie si z nimi podzielimy. Jestemy im to winni. - Oczywicie, ale chc przez to powiedzie, e Ameri-ka-nie s w peni zaleni od ldu. Jedz tylko to, co wyronie na ldzie, tak jak ich statek. Nie s w peni morskim, niezalenym ludem, podobnym do nas. Wiemy te, e nie pochodz z adnej znanej nam wyspy. Po drugie, i co zapewne waniejsze, wrd nich s tylko dwie samice. O wiele za mao, jak mona si domyli, a co ciekawsze, nawet one nie maj obecnie partnerw. - Niezwyke - zgodzi si Keje. - Moe nawet nienaturalne. Odniosem jednak wraenie, e ta pierwsza uzdrawiaczka, zapewne waniejsza, jest skojarzona z ich wodzem. Ile razy widziaem ich razem, niemal zawsze si z nim kcia. Moe wrd nich tylko wodzowie cz si w pary? - Nie, panie. Poza tym oni nie s partnerami. Na dusz chwil zapada kopotliwa cisza. - C, dostrzegam powd twojego zastanowienia - odezwa si w kocu Keje - ale dlaczego miaoby nas to martwi? - Nie sugerowaem, e powinnimy si martwi, panie. Niemniej uwaam to za dziwne i warte zastanowienia. Gdy ich uzdrawiaczka zaja si naszymi rannymi, bya zdumiona, ile z nich to kobiety. Spytaem Bradforda i potwierdzi, e w ich spoecznoci kobiety nie walcz. - No tak - mrukn Keje. - Ich statek jest ciko uzbrojony, ale brak im rde zaopatrzenia. Nie maj te wicej kobiet oprcz tych dwch, od ktrych nikt nie oczekuje walki. - Adar spojrza znaczco na pozostaych. Soce ju prawie zaszo, wci jednak widzieli krcy leniwie wok nich

niszczyciel. Ostatnie promienie soca wyranie ukazyway smugi rdzy na burtach i lady licznych uszkodze. Z ostatniego komina snua si smuga dymu, powietrze nad nim falowao od gorca. Na maym maszcie, ktry nie mia chyba innych zastosowa, opota osobliwy kawaek materii zwany bander. - W tej sytuacji nasuwa mi si nieunikniony wniosek, e statek Ameri-ka-nw zosta zbudowany tylko w jednym celu: do prowadzenia wojny. Westchn. - Jakie istoty, poza grikami, byyby zdolne do czego podobnego? Widzisz zaatane dziury na burtach elaznego statku? Wiele z nich musiaa zrobi bro wystrzeliwujca wiksze pociski ni ich dziaa. Grikowie nie maj niczego podobnego. Gdyby byo inaczej, dawno ju bymy o tym wiedzieli. Poza tym oni zdaj si wiedzie o grikach jeszcze mniej ni my. - Adar spojrza na smuk sylwetk niszczyciela, ktra po zachodzie soca bya coraz sabiej widoczna. - Do czego zatem zmierzasz? - spyta Keje. - Zastanawiam si, czy oni nie s jak srebrzysta ryba cigana przez gri-kakka. Reville wpad do przedniej sypialni o czwartej nad ranem, eby zbudzi porann wacht. Zaspani ludzie zaczli zazi niezgrabnie z trzypoziomowych koi. Wszyscy oprcz Chacka, ktry po prostu zeskoczy z najwyszego pitra i szybko woy bia koszulk, ktr dosta od Lettsa w intencji upodobnienia obcego do marynarza. Spdniczki obecnie nie nosi, tote nie mia na sobie nic wicej. - Dzie dobry, dzie dobry! - zanuci melodyjnie, przepychajc si midzy ubierajcymi si ludmi w kierunku schodni. - To nie jest normalne - warkn Rodriguez, ktry wrci ju do swoich obowizkw. Nikt nie moe by takim skowronkiem. Nawet kocie mapy. Zwaszcza codziennie. Go daje zy przykad. Mwi wam, to si jeszcze zemci. Elden umiechn si radonie. - Jak ci przeszkadza, moesz sypia na pokadzie - stwierdzi. - Prbowaem. Co noc budziem si mokry od deszczu. - Chyba od potu? Rodriguez wzruszy ramionami. - W okolicy rwnika zawsze si pocisz - rzek. - Pod pokadem czy na pokadzie, wszystko jedno. Czasem al mi tych, co zawsze siedz w rodku. W kotowni bdzie dzisiaj pewnie ze sto czterdzieci. - Nie ma si co nad nimi rozczula. Gdybymy byli na pnocnym Atlantyku, siedzieliby sobie w ciepeku i mieliby gdzie, e my dygoczemy z zimna na oblodzonym pokadzie.

- Oblodzonym? - mrukn z niedowierzaniem Leo Davis, ktry lea jeszcze na koi. Od kiedy porucznik Tucker zaaplikowaa mu ma lemurw, stan jego nogi zacz si szybko poprawia. Niektrzy nawet nabrali podejrze, e wczeniej musia chyba symulowa. Teraz przecign si i umiechn. - Ju ranek? Ktry przyniesie mi niadanie do ka? Elden rzuci w niego brudn skarpet. Davis pisn i zacz si miota, eby pozby si jej, nie dotykajc jej rk. - Niech ci cholera! - zawoa. - jestem inwalid! Z gry zajrza bosman Gray. - Rusza si! - rzuci do nich. - Kapitan patrzy na zegarek! Jeli nie zmiecicie si w minucie, stary nam si wcieknie! - Zastanawiam si, po co my to cigle robimy - rzuci Elden, gdy bosman znikn. Kadego ranka na Walkerze zarzdzano alarm bojowy, odwoywany dopiero dwie godziny po wschodzie soca. By to czas, kiedy okrt by najbardziej podatny na niespodziewany atak, poniewa skryty w cieniu nieprzyjaciel atwo mg dostrzec jego sylwetk na tle janiejcego nieba. Potem utrzymywano gotowo trzeciego stopnia, co oznaczao utrzymywanie obsady poowy uzbrojenia. - Japoskich okrtw podwodnych na pewno tu nie ma - cign Elden. Ani pancernikw czy samolotw. W ogle nie ma tu japoskiej marynarki. Ani Japoczykw, oprcz naszego. - Nie wiem po co, ale stary tak postanowi i ju - powiedzia Rodriguez, zawizujc drugi but, i pogna do wyjcia. - Dalej, bo kocmouchy wyr nam niadanie. Chack radonie pochania tobia brej podan z kawakiem chleba. Sysza, e to podobno s jajka, ale Mertz robi je z jakiego proszku, musia wic chyba artowa. Chack lubi poczucie humoru Ameri-ka-nw, chocia czasem nie wiedzia, czy co jest artem, czy nie. Z drugiej strony breja smakowaa podobnie jak jajka. Najbardziej lubi j z ke-czu-pem. Po niadaniu wspi si na pomost kontroli ognia i jeszcze wyej, na platform z reflektorem. Wci byo ciemno, chocia niebo na wschodzie ju lekko poczerwieniao. Chodny podmuch mile orzewia, chocia okrt nie robi wicej ni sze wzw. Chuck nigdy wczeniej nie pyn rwnie szybko i cho wiedzia, e to ledwie uamek prdkoci, ktr niszczyciel moe osign, byo to wspaniae uczucie. Mia nadziej, e w pewnej chwili okrt pjdzie pen par, jak mawiali jego nowi przyjaciele. Na platformie poniej pojawi si porucznik Garrett i umiechn si do Chacka. - Dzie dobry, porucz-ni-ku Gar-ret! Dobry ranek! - Istotnie. Tobie te ycz dobrego dnia. Ale waciwie dlaczego nie wejdziesz na bocianie gniazdo, eby obj pierwsz wacht? Woaj potem, gdyby cokolwiek zobaczy.

Zrozumiae? - Chack zamruga z radoci i spojrza na kubowate stanowisko powyej. Wikszo ycia spdzi na znacznie wikszej wysokoci, ale tutaj nie byo bardziej wyniesionego miejsca. Ani chyba bardziej prestiowego. - Bocianie gniazdo? - zapyta z lekkim niedowierzaniem. - Ja? - Zgadza si, Chack - potwierdzi Garrett. - Ty. Do gry. - Jeszcze wyej? Na sam szczyt? Garrett zachichota. - Nie, bocianie gniazdo wystarczy. - Wykona gest nakadania suchawek. - Musimy ci sysze. Ale nie odzywaj si, pki czego nie zobaczysz. - Ay, ay! - zawoa Chack i ruszy byskawicznie po drabince. Garrett pokrci gow, obserwujc z umiechem wspinajcego si lemura. Dugi i ruchliwy ogon upodabnia go do kota, chocia Chack na pewno mia wiele z mapy. Tak czy owak okaza si wietnym pomocnikiem, zawsze gotowym do roboty i jak nikt penym entuzjazmu. Garrett zastanawia si rozbawiony, jak by tu cign wicej takich rekrutw, gdy wszystkie stanowiska zameldoway gotowo i mg zoy meldunek, e jego dzia zrobi swoje. Niebo poszarzao i morze zaczo wyania si z niebytu. wier mili na lewo objawi si masywny ksztat Salissy. Obserwatorzy nieustannie przepatrywali horyzont pod coraz bardziej zocistymi chmurami. Nage daleko w lewoburtowej wiartce przed dziobem zamajaczy ld. Przed nimi leaa Cienina Makasarska, dalej za ni Celebes. Wszyscy jednak patrzyli na bliszy brzeg. Matt wyszed na skrzydo mostka i doczy do stojcego tam obserwatora. - Borneo, skipper - usysza. Wyspa wygldaa niemal tak samo jak ostatnim razem, gdy zostawiali j za ruf po bitwie w cieninie ledwie par miesicy temu. Uciekali wtedy ile pary w kotach, z nieprzyjacielem depczcym im po pitach. miertelnie przeraeni, ale i peni uniesienia po jedynym w tej batalii zwycistwie nad japoskimi siami inwazyjnymi u brzegu Balikpapanu. Wsplnymi siami piciu czterofajkowcw zatopili kilka frachtowcw i jeden niszczyciel, po czym zdoali uj z yciem. Mogliby wicej, ale mnstwo torped nie doszo do celu, inne eksplodoway przedwczenie, a cz nawet odmwia posuszestwa, trafiwszy nieprzyjacielsk jednostk. Wtedy po raz pierwszy zaczli podejrzewa, e co jest nie tak z ich uzbrojeniem. Teraz wracali w okolice wyspy, jednak inaczej ni oczekiwali. - Jakby ta sama - powiedzia obserwator. - Tyle e bez dymu od poncych tkw. - Dymu byo duo - zgodzi si Matt. - Ale std i tak nie dalibymy rady go zobaczy. Do

Balikpapanu jest cigle ponad sto pidziesit mil. - Cel nafodny! - dobiego z bocianiego gniazda. - Cel nafodny! Trwao chwil, nim zaskoczona wachta zareagowaa. - Gdzie?! W jakim namiarze?! Kto si wygupia?! Meldowa porzdnie! - spyta kto, ale nie doczeka si odpowiedzi. Matt spojrza na bocianie gniazdo. Chack sta nie tyle w nim, ile na nim, i macha uniesionymi nad gow rkami. Potem krzykn co, piskliwie, ale zdumiewajco gono. Wyranie sygnalizowa obecno czego, co wypatrzy przed dziobem niszczyciela. Matt obrci si i wyty wzrok. To bya ta pora poranka, gdy okrty podwodne miay uatwione zadanie. Niebo ju janiao, ale morze wci byo niemal czarne. Pki gubio si pord fal, byo praktycznie niewidzialne. - Tam, sir! - zawoa obserwator. - Niecae trzysta jardw dokadnie przed dziobem! To d! Matt polornetowa chwil wskazany sektor, a zapa obiekt w szka. d miaa okoo czterdziestu stp dugoci, dwa trjnone maszty i agle jak u donki. Maszty byy jednak niskie, a sama jednostka gina na tle Borneo i nawet Chack miaby prawo jej nie dostrzec. Niemniej jakim cudem mu si to udao. - Ster dziesi stopni w prawo, maszyny stop! - rozkaza Matt. - Dziesi stopni w prawo, wszystko stoi - zameldowa sternik. Matt przyjrza si odzi i dostrzeg ogoniaste sylwetki miotajce si na jej pokadzie. - Znowu lemury - mrukn. - Niech mnie. - Skipper, prosz spojrze troch w lewo - odezwa si Tolson. Matt ujrza kolejn d. I jeszcze jedn. - To rybacy! - oznajmi zdecydowanym tonem oficer. - Przybrzeni rybacy. Kada z tych odzi miaa jeden koniec sieci przymocowany do burty, drugi wysunity na dugim bomie. Gdy podpywali, bom zosta uniesiony i na pokad posypaa si lawina wijcych si srebrzystych ryb rnych gatunkw. Lemury brodziy wrd nich z pakami, energicznie oguszajc zdobycz. Syszc krzyk swojego wachtowego, zamary i spojrzay zdumione na podpywajcy niszczyciel. Chack uspokoi pobratymcw, a gdy byli ju blisko, wda si z nimi w oywion wymian zda. - Panie Tolson - odezwa si Matt - prosz zwolni obserwatora z bocianiego gniazda i kaza mu przej na pokad dziobowy, eby atwiej byo mu rozmawia z rybakami. Prosz manewrowa silnikami, eby utrzyma okrt z ich nawietrznej. Moment pniej Chack sta ju na pokadzie dziobowym i przechylony za burt

konwersowa z zaog odzi. Rybacy stali z otwartymi ustami i zapomnieli nawet o wycigniciu sieci. - Odnosz wraenie, e znalaz si tam dziwnie szybko - zauway Tolson. Powiedziabym, e nie tyle zszed na pokad, ile zsun si po forsztagu. Matt zachichota. - Ale dziki jego bystremu oku udao nam si nikogo nie rozjecha - stwierdzi. - Musimy jednak porozmawia z nim o zasadach bezpieczestwa i procedurach. Nie chciabym, eby ktokolwiek zacz go naladowa, aby pokaza, e ludzie nie s gorsi. - Obejrza si na d, do ktrej doczya tymczasem kolejna. Obie zaogi krzyczay co w podnieceniu do Chacka. Za nimi coraz wyraniej rysowao si Borneo okryte bujn, soczyst zieleni. Widok by nader znajomy, ale przecie to nie bya ta sama wyspa. Moga wyglda niewinnie, ale co z tego. Dawne skojarzenia nie miay ju adnego zastosowania. W cigu dnia ujrzeli jeszcze sporo innych odzi. Wikszo naleaa do rybakw i Chack wyjani, e ci z Ludu, ktrzy osiedli na ldzie, wyprawiaj si na pow tylko rankiem i wieczorem, gdy mae ryby skupiaj si na rzadko nawiedzanych przez gri-kakka pyciznach. Grone plezjozaury wolay trzyma si gbokiej wody i czeka, a obiad sam do nich przypynie. Wikszoci odzi nie zaprojektowano ani nie wyposaono do polowa na drapieniki, chocia ich tuszcz by bardzo ceniony. Tym zajmoway si pywajce domy. Mieszkacy Salissy yli z oww na gri-kakka i cho w poarze stracili sporo pozyskanego w tym rejsie surowca, zostao go do, eby sfinansowa konieczne naprawy. Niektre odzie odpyway czym prdzej, ledwie ich dostrzeono, inne jednak zbliay si, eby zaoga moga zamieni kilka zda z Chackiem. Reszta doczya do Salissy i razem z ni ruszya w kierunku NNE. Niszczyciel przyciga spojrzenia, ale wyranie budzi te respekt. Pnym popoudniem, gdy niskie soce rozjaniao wiszce na horyzoncie chmury, weszli do zatoki Balikpapan. Po raz pierwszy od spotkania masywne agle Domu zostay opuszczone, a z otworw w burtach wysuny si niezliczone wiosa i przypominajcy gigantyczn stonog statek zacz walczy z odpywem, eby dotrze do nabrzea. Matt nie by pewien, czego waciwie spodziewa si po celu podry, ale by przekonany, e bdzie to zapewne jaka maa, nadbrzena osada. Chack i inni mwili zwykle o kolonii ldowej Balikpapanu, co sugerowao niezbyt wielkie osiedle. Ujrzeli jednak prawdziw metropoli. W zatoce cumoway jeszcze dwa wielkie aglowce w rodzaju Salissy, a wok nich setki mniejszych jednostek. Wraenie byo surrealistyczne. Dugie molo wychodzio w morze

dokadnie w tym samym miejscu, gdzie nie tak dawno pony japoskie frachtowce. Dalej rozcigao si miasto. Trudno byo nazwa je inaczej, chocia architektur rnio si od wszystkiego, co Matt dotd widzia. Blisko nabrzea dominoway drewniane magazyny, dalej jednak wznosiy si wysokie budowle przypominajce troch pagody, zbudowane podobnie jak wiee Salissy. Wikszo liczya tylko kilka piter, niektre jednak sigay naprawd wysoko. Kada kolejna kondygnacja zajmowaa troch mniejsz powierzchni ni poprzednia, co nadawao gmachom smuko i nasuwao skojarzenia z azteckimi wityniami, chocia za spraw pagodowych dachw cao wygldaa raczej azjatycko. Najbardziej niezwyke byo jednak to, e cae miasto, z wyczeniem magazynw, wzniesiono na palach. Midzy budynkami a gruntem powsta w ten sposb przewit wysokoci jakich dwunastu stp, wykorzystany chyba na co w rodzaju cigncego si we wszystkie strony bazaru. Krciy si po nim tysice zajtych swoimi sprawami tubylcw. Jak w Szanghaju, zwaszcza e wszystko to byo bardzo kolorowe. ciany budynkw pokrywaa farba, pod nimi i midzy nimi wisiay pcienne zadaszenia. Dominoway czerwienie i bkity, ale widziao si te kolor zoty. Cao kontrastowaa z cignc si poza miastem zielon dungl i szaroniebieskimi wodami zatoki. - Cakiem jak Czyfu - mrukn Gray. Matt, ktry te pozna dobrze letni port Floty Azjatyckiej, nie mg si z nim nie zgodzi. Przybycie niszczyciela i uszkodzonego Domu szybko stao si wydarzeniem. Na nabrzeach zgromadziy si setki gapiw, na zatok wyroiy si walczce zawzicie o lepsze miejsca mae odzie i Matt dwa razy musia nakazywa ca wstecz, eby nie zatopi ciekawskich. Wieczorna bryza przyniosa zapach miasta, ktry chocia miy, by wyranie obcy. Wyczuwao si w nim nieznane przyprawy i naturalne miazmaty dungli. Do tego dochodzi, jak w kadym porcie, odr ryb i drewna gnijcych w sonej wodzie. Wyczuwao si nawet nut uywanego do impregnacji kreozotu. Salissa mina molo i podesza do nabrzea z wielkim drewnianym dwigiem. Tam zwolnia i jej wielki kadub powoli zacz si przysuwa do pirsu. Zaoga krztaa si po pokadzie w odwiecznym tacu wszystkich marynarzy. Po chwili z nabrzea przerzucono na pokad grube cumy. - Zakotwiczymy dwiecie jardw od jej burty - oznajmi Matt. - Dobrze bdzie zostawi sobie troch miejsca, zanim si dowiemy, co tu jest grane. - Aye, aye, skipper - odpar Gray i zsun si po schodni. Dowden skierowa okrt we wskazane przez kapitana miejsce, zagrzechota acuch i nowa prawoburtowa kotwica spada

na dno zatoki Balikpapan. - Prosz utrzyma poziom trzeci, panie Dowden - doda Matt i odwrci si, eby opuci mostek. - Pyn teraz na Saliss. Pan Garrett, Chack i porucznik Tucker udaj si ze mn. I jeszcze dwch uzbrojonych ludzi. Prosz przekaza wszystkim, e obowizuje strj galowy. Wspili si na wysoko wyniesiony pokad statku, do ktrego rozmiarw Matt tak naprawd zaczyna dopiero przywyka, cho przecie goci ju na nim kilka razy. Przywita ich Bradford w towarzystwie kilku innych czonkw zaogi niszczyciela, ktrzy pomagali tu w naprawie uszkodze. Kapitan odesa zaraz Australijczyka na Walkera z rozkazem doprowadzenia si do adu i powrotu za p godziny. Przeczekali ceremonia towarzyszcy wejciu na pokad, jednak zaraz potem ogoniasty, ktry go prowadzi, pobieg gdzie ywo. Wrci z Adarem i Kejem, ktrzy take mieli na sobie stroje odpowiadajce ich statusowi. Kapan nosi t sam peleryn, w ktrej go poznali, Keje miedzian zbroj uskow i jeszcze pikniejsz tunik ni wczeniej, ze zotym obszyciem na mankietach. Do tego dosza czerwono-zocista czapka z przebiegajcym pod brod acuszkiem z pazurw odcitych z tylnych koczyn grikw. Nie pozwoli nikomu zapomnie o tej walce, pomyla Matt. Wszyscy, wczajc Chacka, zasalutowali Kejemu. Matt uwaa, e tak wanie naley, skoro wdz jest nie tylko kapitanem statku, ale rwnie jakby mem stanu. Bradford prbowa si rozezna w niuansach podziaw spoecznych lemurw, ale na razie niewiele mu z tego wychodzio. Najblisz analogi wydaway si greckie miasta-pastwa, moe nawet Stany Zjednoczone z okresu obowizywania artykuw konfederacji. Kady statek lemurw by uznawany za odrbne pastwo, z wasnymi prawami i specyficzn kultur. Kolonie ldowe, zwane te terenami handlowymi, rwnie miay taki status, chocia rozrastajc si, zyskiway rwnie na znaczeniu gospodarczym. Z drugiej strony co bardziej konserwatywni mieszkacy morza cigle nie darzyli drwali szacunkiem i mieli ich za nuworyszy. - Witam, u-amaki Keje-Fris-Ar - powiedzia i wdz z szerokim umiechem odda salut. - Witam pana, kapi-ta-nie Riddy. Czy dobrze Bad-furd nauczy mnie waszego jzyka? - Bardzo dobrze, wasza ekscelencjo. auj, e nie poczyniem podobnych postpw. Keje wci si umiecha, ale wyranie nie wszystko rozumia. Chack wtrci si jako tumacz. - Wspaniale! Chack moe za nas mwi. Dobrze si uczy. Matt pokiwa gow. Chack naprawd dobrze sobie radzi. Kapitan widzia ju ludzi chwytajcych obc mow w tydzie, gdy naprawd musieli, ale nie spotka nigdy nikogo rwnie utalentowanego jak ich lemur cznikowy.

- Istotnie - przyzna. Razem poczekali na powrt Bradforda. Przez cay czas na pokadzie pojawiali si miejscowi, w tym wielu cieli, ktrzy liczyli na prac przy naprawach. Wikszo stanowili jednak ciekawscy, ktrzy chcieli usysze, co naprawd si stao, i spojrze na tych dziwnych bezogoniastych goci przybyych na statku bez skrzyde. Na pokadzie zapanowaa witeczna, niemal odpustowa atmosfera. - I co teraz? - spyta Matt, gdy grupa bya ju w komplecie. Usysza, e najpierw musz zoy kurtuazyjn wizyt u-amaki Ay Baalkpan, Nakii-Murowi, ktry ugoci ich jadem oraz napitkiem i wysucha, co im si przydarzyo. Poza tym, e mieli z czego zdawa relacj, istotne byo te, e nie gocili na wyspie od ponad dwch lat, a miejscowy wadca by jako spokrewniony z Kejem. Byo co witowa. Na wzmiank o napitku i witowaniu Matt zastanowi si, czy nie odesa eskorty na okrt, ostatecznie jednak postanowi tego nie robi. Uzna, e nie rusz sami w miasto, zwaszcza e nie byo z nimi Silvy. Na jego ewentualne peregrynacje miejscowi z pewnoci nie byli jeszcze gotowi. Owszem, zaoga zasuya po tym wszystkim na nieco wolnoci, ale w tych okolicznociach musiaa troch poczeka. Na pokadzie za pierwszym masztem zacza formowa si grupa, ktra miaa zej na ld. Bya tak liczna, jakby znaleli si w niej wszyscy z Salissy, w komplecie umiechnici, radoni i wystrojeni w jasne, bardzo rnorodne szmatki. Haas panowa niemal taki jak podczas walki z grikami, ale c, wszyscy oni zasuyli na beztrosk zabaw i wyranie zamierzali skorzysta z okazji. - Ameri-ka-nie nie schodz wszyscy na ld? - spyta Keje. - Nie, wasza ekscelencjo, jeszcze nie - odrzek Matt. - Mj okrt sporo przeszed i trzeba wiele na nim zrobi. To pierwszy od dawna postj wrd przyjaci, kiedy moemy zaj si naprawami. Czeka nas wiele roboty. - Robota jutro! - zasugerowa Keje. - Dzisiaj zabawa. Spotkanie przyjaci. - Moe pniej - stwierdzi Matt i oddali si z przepraszajcym umiechem. Przystan przy relingu i spojrza w gasncym wietle na swj niszczyciel. Nawet jemu wyda si bardzo sterany. Gdy obj dowdztwo na DD-163, mia go tylko za przestarzay i nie dozbrojony. Poza tym Walker mia w sobie co rasowego i robi wraenie rwcego si do biegu. Teraz byo inaczej. Cay kadub znaczyy smugi rdzy, a poatane miejsca przypominay posmarowane maci wrzody. Do morza spywa nieustannie strumie wody zzowej usuwanej przez pompy, ktre robiy co mogy, eby utrzyma przeciekajcy kadub na powierzchni. acuch kotwiczny zwisa luno, a okrt wyglda, jakby ledwo dwiga jego

ciar. Matt a si zdumia, jak smutny wydaje mu si ten widok. W zgieku nie usysza, e podesza do niego Sandra. - Porzdne malowanie i bdzie jak nowy - powiedziaa, odgadujc jego myli. Spojrza na ni i pod mask wesooci dostrzeg trosk i gbokie wspczucie, niemal lk o niego. Zmusi si do krzywego umiechu, ale ona wci patrzya na niego tak samo. Nagle pooya mu do na ramieniu i jej twarz si wypogodzia, chocia pozosta na niej cie smutku. W kocu umiech jednak przeway, a Matt poczu wielk ulg. Zastanawia si, jak ona to zrobia. W jednej chwili dostrzega jego gboko skrywane zmartwienia i niemal je obnaya, a chwil pniej pogrzebaa je jeszcze gbiej. - Obawiam si, e sama farba nie wystarczy - wyszepta. Zauway, e stojcy za plecami dziewczyny Keje energicznie macha rkami. - Chyba ju ruszamy. - Nie chcc zrywa kontaktu z Sandr, poda jej rami. - Pozwoli pani? Przecisnli si przez tum, eby zaj miejsce na czele procesji, obok Adara i Kejego. Bradford ustawi si kilka krokw dalej, zaraz za wodzami klanw. Obok niego stali Chack i Garrett oraz dwaj marynarze, ktrzy nie wzili innej broni palnej, oprcz bocznej i tych osobliwych kordw. Bradford nie mia swojego, chocia by jednym z pomysodawcw ich uycia. Raz wzi go do rki, a ju si skaleczy, chocia nawet nie wycign caej gowni z pochwy. Nie zabra te pistoletu, ale to z roztargnienia. Zostawi go w kabinie, zmieniajc ubranie. Kapitan Reddy mia swj paasz z czasw Akademii. W kocu haaliwa procesja ruszya po trapie na nabrzee. Zgiek by dobrze syszalny take na pokadzie kotwiczcego w zatoce Walkera. Spanky McFarlane wytar brudne od smaru donie i schowa szmatk do kieszeni. Twarz mia mokr od potu. - Chyba dobrze si bawi - powiedzia, patrzc na brzeg. - No - mrukn Silva i splun za burt sokiem tytoniowym. Stites opiera si o reling obok dziaa numer dwa, w ustach trzyma papierosa. Spanky wygrzeba zmit paczk i te wycign fajk. Silva poda mu zapalniczk Zippo. - Mylisz, e znajdziemy tu paliwo? - zapyta. - Nie wiem. Mam nadziej, e tak. Zostao nam tylko siedem tysicy galonw, nie mamy wic wyboru. Nigdzie wicej nie dopyniemy. - Chyba e bdziemy pali drewnem - wtrci Stites. Spanky spojrza na niego ze zoci. - Stary zdobdzie rop - rzek. - Kto jak kto, ale on sobie poradzi.

- Nie kwestionuj - stwierdzi Silva. - Ciekaw jestem tylko, co bdziemy musieli zrobi, eby j dosta, i co zrobimy potem. Spanky spojrza na niego z zaciekawieniem. - A jaka to dla ciebie rnica? - spyta. - Raczej adna - odpar z umiechem Silva. Podszed do relingu i opar si o niego obok kolegi. - Tam moe by zabawnie. Chocia bez kobiet... Ciko bdzie. - Caa reszta pielgniarek zostaa na Mahanie - powiedzia Stites. - U nas s tylko dwie, a oficerowie maj pierwszestwo. I gdzie tu sprawiedliwo? - Moe gdzie tu s jakie kobiety - zaryzykowa Spanky. - Skipper sdzi, e s. Statki tych jaszczurw bardzo przypominay nasze aglowce, a kocie mapy znaj skd acin. Moe nie jestemy tu jedynymi ludmi. - Jeli tak, trzeba si szybko postara o paliwo i ruszy na ich poszukiwanie - mrukn Stites. - Sam nie wiem - zaduma si Silva. - Niektre kocie mapy s cakiem, cakiem. Tyle e mao amerykaskie, bo w futrach. Stites spojrza na niego zdumiony. - Zboczek jeste. Chocia... - poskroba si po policzku - moe i faktycznie. Spanky odchrzkn. By skonny sdzi, e pki ludzie artuj, nie jest jeszcze le. Gorzej, e za tym wszystkim kry si prawdziwy problem. - Na twoim miejscu nie zawracabym sobie gowy - rzek. - Na moje oko nie jeste dla nich do przystojny. Nawet koza by ci nie chciaa. - Oficer nie powinien tak mwi, sir - odpar Silva, udajc oburzenie. - Poza tym nie moecie trzyma kz tylko dla siebie. To by zaburzyo harmoni panujc midzy maszynami a pokadem. - Zastanowi si nad tym - powiedzia Spanky ze miechem, chocia sysza plotki o tym, jak Silva prbowa zamordowa Laneya. Jeli byo w nich co z prawdy, harmonia midzy maszynowni a pokadem naleaa do przeszoci. Oficjalnie winna bya przerdzewiaa zatyczka i skoro nawet Laney podtrzymywa t wersj, nie mona byo wszcz sprawy. Poza tym by to jedyny taki incydent. Ludzie zbyt ciko pracowali razem, eby sobie pozwala na podobne arty. Z drugiej strony moe Laney sobie na to zasuy. Zawsze by z niego dra. Jeli tak, w sumie wyszo na dobre. Nikt nie zgin, a Laney chodzi od tamtej pory mniej napuszony. Gdy jednak zagroenie minie, prdzej czy pniej konflikty dadz o sobie zna. Zwaszcza jeli nie znajd adnych kobiet ani okazji do walki. Jeli doda do tego nud i ogln frustracj, zapewne nie skoczy si na artach.

Procesja wdrowaa krt drog przez bazar, ktry tworzy centrum Baalkpanu. Ciekawe, e nazwa z dawnych map przesza do tutejszej tradycji, chocia jej brzmienie sugerowao, e osoba spisujca Zwoje mwia na co dzie jzykiem bardzo rnicym si od aciny. Matt nie interesowa si tym wczeniej, ale skonny by sdzi, e miejscowe nazwy zostay spisane albo nadane przez Holendrw nie dawniej jak dwiecie do trzystu lat. Znaczyoby to rwnie, e wito Zwojw jest stosunkowo nowym dodatkiem do lemurzych dogmatw. Na razie nie miao to jednak znaczenia. Tego dnia samo miasto interesowao Matta i jego ludzi o wiele bardziej ni jego historia. Byli pod wraeniem jego barwnoci. Wszystko pokrywaa farba, a tkaniny, z ktrych wykonano zadaszenia, wydaway si bardzo starannie wykonane. Nie znano tu najwyraniej druku, poniewa misterne wzory widoczne niemal na kadym skrawku materii zostay pracowicie wyszyte albo utkane razem z ptnem. Sami gospodarze nosili jednak niewiele odziey, akurat tyle, ile nakazywaa skromno. W powszechnym uyciu byy spdniczki, widywao si te paszcze czy peleryny oraz elementy lekkich zbroi, chyba wycznie ozdobnych. Moliwe, e tylko karacena Kejego bya prawdziwa. Chocia czysta i wypolerowana, w odrnieniu od innych nosia lady walki. Lud Baalkpanu prezentowa si szczliwie i dostatnio, nawet jeli nieco hodowa bezguciu. No i w odrnieniu od zaogi Salissy nie mia chyba serca do walki. Nie brakowao mu jednak ciekawoci wiata i serdecznoci. Matt dostrzega liczne przejawy entuzjazmu i wiele zaintrygowanych spojrze, adnej za wrogoci. Mieszkacy miasta nie wygldali te na zaskoczonych, co mogo znaczy tylko jedno - ju wczeniej wiedzieli o przybyciu Walkera. Rejs w towarzystwie Salissy trwa na tyle dugo, e nawet wolne odzie rybackie mogy przynie wiadomoci na wysp, dajc jej czas na zorganizowanie powitania godnego wracajcych z wojny bohaterw. Miejscowi postrzegali chyba niedawn bitw jako wielkie zwycistwo. - Zdumiewajce! - krzykna Sandra do ucha Matta, ktry pokiwa gow. Wszdzie wkoo widzia wpatrzone w nich ogromne oczy w rnych kolorach. Dzieci przemykay pod nogami dorosych na czworakach, z wysoko uniesionymi ogonami. Mniejsze beztrosko ssay matki. Z przodu pojawi si zaprzony w mae brontozaury wzek wypeniony czym wonnym. Wonica musia woy wiele wysiku w uspokojenie sposzonych zwierzt, zanim procesja moga ruszy dalej. - Naprawd zdumiewajce! - odezwa si Bradford, ktry lekcewac protok, pojawi si tu za kapitanem. - Udomowione dinozaury w roli wow czy muw. Nie sdziem, e mog by tak inteligentne. Dinozaury, naturalnie.

- Zdziwiby si pan - powiedzia Matt. - Znaem gocia, ktry jedzi na krowie jak na koniu. A taki longhorn nie moe by przecie mdrzejszy od dinozaura. - Doprawdy? Mijali ulicznych handlarzy rybami, ktrzy zatrzymali si, eby obejrze pochd. Handlowali gwnie srebrzystymi stworzeniami, ktre widywao si wszdzie na oceanie, Matt dostrzeg jednak ze zdumieniem take inne gatunki. Wczeniej wyobraa sobie, e drapieniki musiay ju dawno wytpi wszystko, co nie byo nimi. Inna sprawa, e te pozostae ryby nie wyglday ani troch bardziej zachcajco i te wolaby nie spotka ich w wodzie. Poza tym dostrzeg jeszcze co przypominajcego olbrzymiego pancernego skorpiona z ogonem homara, znacznie mniejsza wersja plezjozaura, ktrego zdarzyo im si staranowa, oraz najzwyklejszego w wiecie rekina. Matt by przekonany, e wobec takiej konkurencji rekiny nie miay w tym wiecie wielkich szans. Obejrza si i dostrzeg, e tum troch zmala. Wielu czonkw zaogi Salissy musiao odczy od procesji skuszonych miejscowymi atrakcjami. Wci jednak bya to liczna grupa, zwaszcza e doczali do niej mieszkacy miasta. Wszyscy zmierzali ku masywnego budynkowi, niszemu troch ni pozostae, bardziej jednak rozlegemu i osadzonemu na wyszych palach. Przez jego rodek przechodzi pie okazaego drzewa. Procesja zatrzymaa si przed budowl i tum zacz cichn. Keje wystpi o krok i unis rce, pokazujc otwarte donie. - Witaj, Nakja-Mur, wielki wodzu Baalkpanu! - powiedzia. Jego gos zabrzmia dziwnie gono w zapadej nagle ciszy. Chack stara si tumaczy na bieco. - Jestem Keje-Fris-Ar, wielki wdz Domu Salissy. Przybywam z Morza Poudniowego z potnymi przyjacimi, towarami i opowieciami. Czy moemy wej, eby si z tob naradzi? Po chwili z gry dobieg ich jeszcze dononiejszy gos, ktrego rdo pozostao jednak niewidoczne: - Wejd i witaj, bracie. Dawno ju Salissa nie gocia na naszych wodach, a cz twoich opowieci dotara do nas przed tob. Przyprowad swoich potnych przyjaci. Chc ich pozna. Nagle Adar obejrza si na nich i powiedzia co do Kejego, ktry take odwrci gow i zawaha si, potem jednak poklepa kapana po plecach i zacz si wspina po sznurowej drabince, ktr wioda chyba jedyna droga na gr. Adar obejrza si raz jeszcze, tym razem jakby troch niepewnie, i ruszy za wodzem. Matt skin na Sandr, eby pierwsza zacza dwudziestostopow wspinaczk. By pewien, e nie przywiecay mu adne zdrone intencje, przyapa si jednak na rzucaniu ukradkowych spojrze na nogi i biodra pielgniarki.

Poruszaa si na drabince w taki sposb, e... Lekko zawstydzony pokrci gow i odwrci spojrzenie. Niestety, pozostali mczyni te si w ni wpatrywali. Matt zakaszla goniej i pochyli si do Chacka. - Czy twoi zawsze buduj wszystko wysoko nad ziemi? - zapyta. Chack spojrza na niego zdumiony, ale po chwili zamruga rozbawiony. - To taka... tradycja - rzek. - Przypomina nam o przeszoci. I chroni podczas przypyww. No i jaszczury sabo si wspinaj. - To ma sens - stwierdzi z umiechem Matt i take ruszy na gr. Chocia budynek by spory, kapitan nie przypuszcza, e pomieci uczestnikw procesji, co jednak si udao, chocia w rodku czekaa ju spora grupa miejscowych. Sala przypominaa hal do koszykwki, owietlay j lampki oliwne, roztaczajce wkoo wo tranu. Strop podtrzymyway masywne belki, ciany zdobiy tapiserie falujce w podmuchach wpadajcych przez wyposaone w okiennice okna. Pie rosncego porodku drzewa gin w mroku pod sufitem. Poza rozmiarami pomieszczenie nie rnio si wiele od tego, ktre poznali wczeniej na statku. Matt szacowa, e w uroczystoci musi bra udzia okoo piciuset osb, przy czym wszyscy gadali jak najci, nie zwracajc chwilowo adnej uwagi na bezogoniastych. Pod cianami stay dugie blaty z barwnymi pmiskami, na ktrych pitrzyy si przekski. Co jakie dziesi stp ustawiono miedziane koty z ciemnobursztynowym pynem pachncym miodem i chlebem. Widzc, e wielu zanurza w nich kubki, Matt zrobi to samo, a drug porcj poda Sandrze. Bradford te sprbowa, ale gdy reszta ekipy z niszczyciela chciaa pj w jego lady, porucznik Garrett chrzkn znaczco i pokrci gow. Matt przyjrza si zawartoci kubka i upi yk na prb, potem spojrza ze zdumieniem na Bradforda. - Smakuje jak... piwo - powiedzia. - Na dodatek cakiem nieze piwo. Sandra niemiao skosztowaa napitku, Australijczyk rwnie unis kubek. Chwil potem obliza si ze smakiem. - Zaiste, piwo! - stwierdzi. - Mamy chyba z nimi wicej wsplnego, nibym oczekiwa. Powiedziabym te, e to cakiem mocne piwo. Matt zerkn na Garretta oraz marynarzy i poczu si nieswojo. Patrzyli na niego niczym psy na ludzi przy obiedzie. - Sprbujcie, ale tylko po kubku - powiedzia. - Panie Garrett, prosz tego dopilnowa. Tylko pijanych marynarzy nam tu brakuje. - Wraz z Sandr ruszy wzdu stow, prbujc rnych potraw. Wszystkie byy swoicie, czasem bardzo ostro, przyprawione. Znajomi z

pokadu Salissy pokazywali im, czego przede wszystkim warto skosztowa, miejscowi jednak gwnie gapili si na ludzi. - Kap-i-tanie Riddy! Matt obrci si, syszc znajomy gos, i ujrza Kas-Ra-Ara, kuzyna Kejego i dowdc jego gwardii przybocznej. - Proszem ze mn - odezwa si Kas-Ra-Ar. Sdzc po skutkach, Bradford musia woy sporo wysiku w nauczanie angielskiego. Zaoga Salissy zrobia niewiele mniejsze postpy ni przebywajcy na Walkerze Chack. - Panie Garrett, prosz zaopiekowa si nasz eskort - powiedzia Matt. - Porucznik Tucker, panie Bradford, czy zechcecie mi towarzyszy? Poszli za Kasem przez tum na drug stron sali, gdzie z braku bufetu byo nieco przestronniej. Adar i Keje stali tam obok postaci w obszernej czerwono-zotej szacie. Siedzcy na sporym fotelu lemur by bez dwch zda najgrubszym miejscowym, jakiego zdarzyo im si zobaczy, nie wydawa si jednak wcale saby czy niezdarny. Mia lnice futro, ciemne ze srebrzystymi wosami, i mimo olbrzymiego brzucha, na ktrym zoy donie, roztacza atmosfer wadzy i siy. Spojrza na goci bystrymi oczami, unis otwart do i przywita ich gromko we wasnym jzyku. Matt odwzajemni gest i lemur spojrza znaczco na bro wiszc przy pasie kapitana. Keje powiedzia co szybko gospodarzowi do ucha. Adar zaraz przetumaczy jego wypowied Bradfordowi: - Nigdy nie widzia, eby kto wykonywa gest pustej doni, mimo e jego do nie jest pusta. Domylam si, e chodzi mu o paski paasz - powiedzia Australijczyk. Matt zerkn z zadum na swoj ceremonialn bro w ozdobnej pochwie. Tak jak przedtem, wzili bro bia, eby wyglda bardziej swojsko. Nikt nie pomyla, e mog z tego wynikn jakie kopoty. Zreszt przecie Keje chyba ostrzegby ich, gdyby naruszali w ten sposb jaki zwyczaj. Kapitan zastanowi si szybko, jak z tego wybrn. - Prosz mu powiedzie, e moja do jest pusta. Wrd naszego ludu tylko obnaone ostrze jest grob, poniewa wiadczy o intencjach. Znak pustej doni jest u nas wiadectwem przyjani, nie zwizanym z tym, czy si ma, czy nie ma broni. - Zatem to rodzaj kamstwa? - dobiego go po chwili pytanie. Keje wyglda na zaniepokojonego, Adar zerka na nich oskarycielsko. Matta ogarna zo i zastanowi si, czy kto ich tutaj przypadkiem nie wystawi. Sandra cisna mu rk tytuem wsparcia. - Prosz mu powiedzie, e to nie jest kamstwo. Przybylimy jako przyjaciele i

pomoglimy zaodze Salissy. Chcemy zosta przyjacimi caego Ludu. Skoro mamy przyjazne intencje, nieczynienie takiego znaku byoby kamstwem. Wrd naszego ludu przyjaciele mog odwiedza si uzbrojeni i mimo to pozostaj przyjacimi. Czy u nich jest inaczej? Wysuchawszy tumaczenia, Nakja przyglda si chwil kapitanowi, po czym z wolna jego usta rozcigny si w szerokim umiechu. Matt spojrza na Kejego, ktry te umiecha si radonie. - Powiedziaem mu, e zawsze chodzicie uzbrojeni, poniewa jestecie... wojownikami. A wojownikiem albo si jest, albo nie jest. I e wasz statek zosta zbudowany wycznie do walki. To przecie si zgadza? Wreszcie do tego doszli. Matt nigdy nie twierdzi, eby byo inaczej, ale po prostu odkada temat. Teraz wiedzia, e moe odpowiedzie tylko jedno. Prawd. - Tak, USS Walker to okrt wojenny - przyzna pgosem. - Z kim walczycie? - spyta Adar. - Z kim takim walczycie, e potrzebujecie statku zbudowanego tylko do walki? Matt nie od razu zda sobie spraw, e po raz pierwszy syszy kapana mwicego po angielsku. - Z wrogami naszego ludu... i wrogami naszych przyjaci. - Z grikami te? - spyta Adar w imieniu gospodarza. - Owszem, z nimi te ju walczylimy. - I bdziecie znowu? Matt spojrza na Sandr i Bradforda. Oboje wpatrywali si w niego wiadomi, e od tego, co teraz powie, moe zalee ich los. - Jeli przybd znowu i nie bdziecie zdolni sami ich pokona, pomoemy. Tak postpuj przyjaciele. Ale przyjaciele nie prosz przyjaci, eby walczyli za nich. Wpatrujc si cigle w nieodgadniony sposb w kapitana, Nakja odezwa si do Adara, ktry przetumaczy jego wypowied, starannie wymawiajc sowa: - U-amaki Salissy opowiedzia o bitwie. O walce. Grikowie walcz le, ale uparcie. W nowy sposb, z wikszymi statkami. Jest ich wicej ni wczeniej. - Kapan ykn szybko z kubka. - Jest inaczej. Grikowie mog przyby... liczniejsi i silniejsi ni kiedy. Matt nie lekceway grikw, jednak nie zamierza si nimi przesadnie przejmowa, skoro w razie potrzeby Walker mg bez trudu poradzi sobie nawet z kilkoma ich jednostkami rwnoczenie. Owszem, dla lemurw byli pradawnym nieprzyjacielem, co uzasadniao po czci, dlaczego tak si ich obawiano. Sam dotd postrzega jaszczury troch jak malajskich

piratw, nie przedstawicieli siy o ekspansjonistycznych zapdach. Od tysicy lat yli gdzie tam, daleko, i dotd nic z tego nie wynikao. Dotychczasowe rozmowy z tubylcami utwierdzay go w tym przekonaniu, podobnie jak brak widocznych przygotowa do obrony przed powanym zagroeniem. Zwaszcza w wypadku miasta. Przede wszystkim myla o ustanowieniu dobrych kontaktw z lemurami, eby uzyska od nich pomoc przy naprawach oraz paliwo. Gdyby w rewanu za te przysugi Walker mia czasem pogoni jakie jaszczury, byby to moliwy do przyjcia sojusz. Matt wolaby jednak unikn uwizania w roli etatowego obrocy lemurw i wynikej std obustronnej zalenoci. Teraz dotaro do niego, e miejscowi musz chyba powanie obawia si ataku grikw. To oznaczao, e model piracki do nich nie pasuje. Matt ju wczeniej zdumia si, jak bezbronny jest w gruncie rzeczy Baalkpan, zwaszcza w porwnaniu z penomorskimi domami. Po wczeniejszych rozmowach, w ktrych miasto byo nazywane najczciej koloni, nabra przekonania, e chodzi o niewielk osad, ktr atwo byoby ewakuowa. Teraz oczywicie wiedzia ju, e byoby to zadanie rwnie niewykonalne jak ewakuacja... Surabai. Z drugiej strony miasto dysponowao siami wystarczajcymi do odparcia jednoczesnego ataku nawet szeciu okrtw grikw. Czego zatem chyba nie zrozumia albo moe jakie element wypowiedzi wodza zgin w tumaczeniu. Chyba e bya to kolejna prba? - Jeli wrc tak jak dawno temu, wtedy bdzie ich do... do dla wszystkich dokoczy kapan. Matt spojrza na Nakj, potem na stojcego obok Kejego i na Sandr. - Opowiedzcie mi wicej o grikach - powiedzia. Przyjcie trwao w najlepsze, szczliwy tum mia si gono i gada. Grupa tancerzy znalaza do miejsca obok pnia drzewa, eby pokaza swj niebyway kunszt, przygrywa jej zesp wyposaony w bbny i przypominajce rogi instrumenty dte. Muzyka brzmiaa wrcz transowo, ale w sumie bya wesoa. Mimo toku wszyscy omijali tron wodza i jego goci. Nakja trci konstrukcj, na ktrej zawieszono szereg dzwonkw, i z komnaty obok wyoni si naprawd wiekowy lemur, ktry chyba czeka tam cay czas na wezwanie. Mia na sobie gwiadzist szat kapana, na szyi nosi sfatygowany, ale zawieszony na zotym acuchu wisior. cisn go w doni i odezwa si podobn, moe troch pynniejsz acin co Adar przy pierwszym spotkaniu z przybyszami. - Rozumiecie pradawn mow - upewni si na wstpie. - Tak! To znaczy owszem, wasza... eminencjo - odpar Bradford, zdumiewajc chyba starca, ktry jednak nie da si zbi z tropu.

- Nie cieszy mnie to, ale trudno - powiedzia lekko ochrypym gosem. - Chciabym si dowiedzie, jak to moliwe, ale ta sprawa moe poczeka. - Przez chwil jakby si zastanawia, a w kocu podj opowie. - Jestem Naga, wielki kapan Baalkpanu. Opowiem wam o grikach i dziejach Ludu. Zwoje s dla nas rdem wiedzy o naszej najdawniejszej historii i wskazwk, jak naley wie ycie, ale ziej w nich luki, olbrzymie, gdy chodzi o czasy midzy staroytnoci a czasami obecnymi. Odkd nauczylimy si pradawnej mowy i zaczy si nasze dzieje, przeminy setki pokole, ktre przekazyway sobie Prawd z ust do ust, a zostaa ona zapisana. - Zamruga kilka razy w sposb, ktry mia zapewne wyraa al. - Wiele przepado na zawsze, jednak Zwoje jasno podaj, e by taki czas, gdy cay Lud y spokojnie i szczliwie na wielkim ldzie na zachodzie. Bya to rozlega pikna kraina, caa zielona i poronita drzewami, i tylko morze bywao tam czasem grone. Jednak Stwrca Wszechrzeczy, Najwiksza z Gwiazd, wypeni je drapienymi rybami, ktre chroniy nas przed dzikimi bestiami z ldu na dalszym zachodzie. I tak mijay lata. Ludzie rodzili si i umierali, yjc szczliwie, majc do drzew na swe domostwa. - Pokrci gow i ponownie zamruga. - Jednak dla niektrych to nie byo do. Mimo szczcia i dostatku chyba im czego brakowao. Zbudowali odzie i zaczli wyprawia si na morze, eby owi w nim ryby. Zapuszczali si coraz dalej, badajc nowe ziemie, a w kocu jedna z odzi dotara do zachodniego ldu, gdzie mieszkay potwory. Grikowie - doda ponurym gosem. - Jaszczury zabiy ich i zjady, a potem zaczy si zastanawia, skd przybya ta nowa zdobycz. Bradford tumaczy jak mg najszybciej, ale w kocu zacz zostawa w tyle. Stary kapan dostrzeg to i odczeka chwil, nim znowu si odezwa. - Grikowie zaczli budowa wasne odzie, kopie tych, ktre niechccy im dostarczylimy. Byli marnymi eglarzami i wielu gino na morzu, a ryby poeray ich ciaa, ale zawsze znajdowali si nastpni. W kocu dotarli do dawnego raju Ludu. Najpierw tylko garstka, tak jak teraz. - Przerwa i spojrza na Nakj. - Zostali zabici i wrzuceni do morza. Nie byo wrd nas wojownikw i wielu przy tym zgino, z pocztku jednak udawao si zabija wszystkich, ktrzy nadpywali. Zawsze jednak pojawiali si kolejni. Wkoo uformowa si krg suchaczy, dla ktrych opowie kapana bya chyba ciekawsza ni przyjcie. Stary kapan sign po kubek, eby zwily gardo. - Rozumie pan, o czym mowa, kapitanie? - szepn Bradford. - Ten ich pradawny raj to musi by Madagaskar. Oni naprawd mog by spokrewnieni z lemurami, tak jak od pocztku przypuszczaem. Moe to odlege pokrewiestwo, ale... - Odlege! - prychna Sandra. - Wikszo lemurw jest nie wiksza od kota. Nie widziaam adnego o rozmiarach szympansa.

- I tu si pani myli. Na Madagaskarze y kiedy lemur olbrzymi, niemal tak rosy jak nasi przyjaciele. Widziaem zachowane do dzisiaj koci zwierzt tego gatunku. - Zmarszczy brwi. - Nie byy jednak ani troch podobne do czowieka. Niemniej... i tak jest to dla mnie cenna informacja, gdy chodzi o teori... - Musia przerwa, bo kapan ponownie si odezwa: - Wojna o raj musiaa trwa cae pokolenia. Nie wiemy tego, poniewa Zwoje nic o tym nie wspominaj. Niemniej Lud nauczy si w tym czasie budowa wielkie statki, pywajce domy, i gdy grikowie pojawili si w zbyt wielkiej liczbie, eby mona ich byo odeprze, wyruszy na oceany i ju nigdy nie wrci do witej ojczyzny. - Zamilk na chwil, eby da czas Bradfordowi, i spojrza ze smutkiem na pie drzewa. - Z pocztku eglowalimy na olep, nie umiejc odczytywa znakw Niebios. Znalimy Wielk Gwiazd Stwrcy, ktra wypenia dzie blaskiem, oraz jej mniejszego brata, ktry rozjania mroki nocy, jednak nie wiedzielimy nic o mniejszych gwiazdach przewodniczkach. Wielu zgino, gdy morze rzucio ich pywajce domy na nieznane brzegi, gdzie ich koci oraz wraki ich statkw bielej do tej pory. Do nas jednak ocalao, eby przetrwa, chocia sztormy i ciemno rozproszyy nas na duym obszarze. Z czasem dostrzeglimy wiateko w mroku i nauczylimy si mdroci Niebios, zrozumiawszy, e gwiazdy s duchami tych, ktrzy odeszli, i strzeg nas z gry. Kapan spojrza na ludzi i mrugn. - Niektrzy osiedlili si na pnocy, inni na poudniu. Niektrzy zginli, prbujc zaludnia mae wysepki porodku Morza Zachodniego, bo wszdzie tam, gdzie by ld, prdzej czy pniej pojawiali si grikowie. Tylko morze byo bezpieczne, poniewa grikowie go nie lubili i nie umieli budowa wielkich pywajcych domw. Oddzieleni od nich gbinami, w ktrych panuj gigaryby, zyskalimy na jaki czas spokj i wydawao si, e grikowie zapomnieli o swojej zdobyczy. Trafilimy na ldy, na ktrych nigdy nie gocili i yy tam tylko prymitywne niecywilizowane jaszczury. Tak zaoylimy kolonie, ldowe domy. Wikszo Ludu znowu moga si cieszy yciem. Baalkpan i inne kolonie urosy w si, a pywajce domy przemierzay morza, polujc na gri-kakka, dostarczajc tuszcz i na nowo nawizujc kontakty z rozproszonymi siedzibami Ludu. Znowu stalimy si jednoci. Inaczej ni kiedy, ale jednak, cho zmieniy si nasze jzyki i wierzenia. Grikowie stali si raczej legend, mitycznymi bestiami, ktrymi straszy si dzieci, nie prawdziwym przeciwnikiem, ktrego musielibymy si ba. Tutejsze prymitywne jaszczury byy zabijane bez litoci, nie znay zreszt narzdzi ani broni. Obecnie yj jeszcze na kilku wyspach, do ktrych nikt nie przybija. - Jak Bali - powiedzia gono Matt i stary kapan zamruga potwierdzajco.

- Potem Niebiosa zesay nam w darze pierwszych bezogoniastych - cign - ktrzy przypynli na trzech statkach. Statkach uszkodzonych przez sztormy i z nadwtlonymi zaogami. Byli zmczeni, sabi i brako im ywnoci, okazali si jednak przyjani i bogaci mdroci Niebios. Poywilimy ich, dalimy im odpocz i pomoglimy naprawi statki, oni za nauczyli nas w zamian, jak nie tylko gwiazdami, ale i socem kierowa si, odnajdujc drog na morzu. To moliwe, poniewa soce jest dzieckiem Stwrcy Wszechrzeczy i jest z nim jednoci. Zdradzili nam imiona tych gwiazd oraz ldw, jak Baalkpan, Borneo czy Bali. Jednak najwikszym ich darem bya pradawna mowa, w ktrej ostatecznie spisano Zwoje i dziki ktrej teraz rozmawiamy. - Boe - szepn Matt. - Gwiazdy s duchami przodkw, a soce wasnym synem... Ojciec, Syn i Duch wity. Sandra pokiwaa gow. - Ktokolwiek tu by, zostawi chyba wicej, ni si spodziewa - stwierdzia. - Wanie. Wolabym, eby Zwoje nie byy tak gboko osadzone w tradycji religijnej, ale... Nie dokoczy, poniewa obserwujcy ich uwanie Naga znw si odezwa: - W kocu cay Lud mg ponownie porozumiewa si ze sob i eglowa bezpiecznie tam, gdzie wczeniej nikogo nie byo. - Co si z nimi stao? Jak wygldali? - spokojnie spyta Bradford, zerkajc jednak znaczco na kapitana. - O tym, jak wygldali, zapisano tylko tyle, e nie mieli ogonw, co ju byo niezwyke i niepokojce. Okolicznoci ich przybycia byy cokolwiek podobne... - Zawaha si. - Z ich odpyniciem wie si tragiczna historia, ktra obecnie zapewne oyje na nowo, tyle e w naszym wykonaniu. By wrd bezogoniastych pewien uczony, Salig-Maa-Stir, ktry nauczy naszych przodkw pradawnej mowy oraz narysowa im zarys ldw na morzu i zdradzi ich nazwy Podobno jego przywdcy nie akceptowali tego, co robi, i w kocu zakazali mu nauki ich codziennej mowy i magii Niebios, ktrej strzegli zazdronie. Zacz wic uczy nas mowy, ktra nawet wrd jego ludu bya ju bardzo dawna, jednak tego mu zabroniono, nie dozwalajc nawet, eby kontaktowa si z nami w innych sprawach ni wymiana rnych dbr. Jednak jego najpilniejsza uczennica, Siska-Ta, podja dzieo mistrza. To ona spisaa opowie o odejciu bezogoniastych. Utrzymywali, e ich ojczyzna znajduje si na zachodzie, za ldem zamieszkanym przez grikw. Jednak mimo caej ich wiedzy, Zwojw i narzdzi czuli si zagubieni i samotni, poniewa cay ich lud znikn. Siska-Ta i inni przyjli, e zosta zgadzony przez grikw, ktrzy okazali si istotami wcale nie takimi legendarnymi, ale przed

odpyniciem Salig-Maa-Stir wyjani, e jego rodacy nie zostali pobici, ale po prostu zniknli. Matt i Sandra spojrzeli na siebie znaczco. - To byo jeszcze bardziej przeraajce - kontynuowa kapan - ale bezogoniaci nigdy nie wyjanili, co chcieli przez to powiedzie. Postanowili wysa jeden statek do swojej ojczyzny i sprawdzi, co z ni si dzieje. Nasi przodkowie opowiedzieli im legendy o grikach, eby przestrzec goci przed niebezpieczestwem, ale oni i tak wiedzieli. Ju wiedzieli! Ju wczeniej spotkali grikw. To bya straszna nowina dla Ludu, oznaczaa bowiem, e legendy s prawdziwe i grikowie rzeczywicie istniej, tak jak nauczali tego kapani. Najbardziej zaniepokoio ich jednak to, e jaszczury przejm statek bezogoniastych i wiedz, ktra si w nim krya, i niebawem do nas dotr. Wodzowie na pozostaych dwch statkach rozumieli ich obawy, ale nie mieli prawa powstrzymywa tego, ktry chcia wrci do domu. Ostatecznie na pokadzie tego jednego statku znaleli si ci, ktrzy pragnli nim popyn, i zabrali tylko podstawowe wyposaenie, prost bro i jak najmniej Zwojw. Chodzio o to, eby grikowie nie dowiedzieli si, gdyby opanowali ich statek, skd on przybywa, gdzie zmierza oraz, co chyba najwaniejsze, e byy jeszcze dwa inne statki, ktre uday si gdzie indziej. I tak pewnego wietrznego wiosennego dnia jeden odpyn na zachd, najpewniej ku swej zagadzie, pozostae za na wschd, znikajc w pustych przestrzeniach Morza Wschodniego, ktre cignie si poza znany wiat. To zdarzyo si prawie trzysta lat temu. Stary kapan znowu ykn z kubka i obliza usta, ukazujc poke i sprchniae zby. Wyranie nie raz opowiada ju t histori i teraz, gdy wypeni swj obowizek, chcia ju wzi udzia w przyjciu. - Czy Siska-Ta napisaa co jeszcze? - spyta Bradford. - Oczywicie! Staa si pierwsz kapank Niebios i nie tylko dokoczya pierwsze Zwoje, ale i podrowaa po wiecie, nauczajc Lud staroytnej mowy oraz mdroci gwiazd. Dziki niej znamy cieniny, zatoki i wyspy od Morza Zachodniego po Ocean Wschodni, gdzie wody spadaj poza kraniec wiata. Zapisaa te histori ludw, ktre spotkaa i wrd ktrych ya. Bya prorokini. Wielk prorokini. - Czy Zwoje podaj, gdzie dokadnie lea raj waszego ludu? - zagadn Bradford, chtny potwierdzi swoje domysy. Kapan przymkn na moment powieki, co miao wyrazi al. - Niestety, nie - odrzek. - Wiemy tylko, e to gdzie za Morzem Zachodnim, dokd nikt nie mie poeglowa. To bezdenne wody, w ktrych spotka mona wielkie potwory, a za nimi s grikowie.

- Czy bezogoniaci zostawili cokolwiek? - zainteresowaa si Sandra. - Co, co kiedy naleao do nich? - Troch ozdb i ubra, ktre zachoway si do dzi - powiedzia zbywajco kapan i spojrza na swojego wodza. - No i jeszcze to. Unis wisior, ktry spoczywa na jego piersi, i podsun go gociom. Matt, Sandra i Bradford pochylili si, aby mu si przyjrze. By to mosiny dysk rozmiarw krka hokejowego. Po chwili kapan odchyli wieczko, ukazujc rodek. - Czy to nie cudowne? - spyta. Mieli przed sob kieszonkowy kompas z wysuwanym zegarem sonecznym. Pod zmatowiaym szkem poruszaa si iga magnetyczna, wci uparcie wskazujca pnoc. - Boe - wyszepta kapitan. Kompas by zaiste czym niezwykym, waniejszy jednak wyda si Mattowi grawerunek pokrywajcy wntrze wieczka. Sandra te go zauwaya. Jas. S. McClain Sailing Master H.E.I.C Ship HERMIONE - Boe - powtrzy Matt. - Co znaczy H. E. I. C.? - spytaa Sandra. - To znaczy, e mielimy racj - powiedzia Bradford. - Nie jestemy tu pierwsi. H.E.I.C. to skrt od Honorable East India Company. - Brytyjska Kompania Wschodnioindyjska? - spytaa zdumiona pielgniarka. - Wanie - stwierdzi Matt. - Teraz ju wiemy, skd grikowie zaczerpnli projekt swoich statkw. - Sdzi pan, e przechwycili t jednostk, ktra popyna na zachd? - Musieli. Te statki handlowe byy w praktyce okrtami wojennymi, a aglowce grikw do zudzenia przypominaj siedemnasto- albo osiemnastowieczne jednostki Royal Navy. Albo wanie Kompanii Wschodnioindyjskiej, ktra stawiaa stoczniom te same wymogi co marynarka wojenna. To nie moe by zbieg okolicznoci. Wtpi, eby zaoga tego statku przetrwaa techniczn edukacj grikw, ciekawi mnie jednak, co dziao si potem z pozostaymi dwoma? - Ale skoro to byli Brytyjczycy, dlaczego uczyli lemury aciny? - spytaa Sandra. - W kocu pewnie zorientowali si, w jak dziwnej sytuacji si znaleli, podobnie jak my.

Naga wspomnia, e trafili te na grikw. Pewnie nie chcieli, eby ktokolwiek zbyt wiele o nich wiedzia. Woleli te nie ujawnia, dokd pyn. Jako jednak musieli si porozumiewa i przypuszczam, e wybr jzyka, ktry nie by poza tym przez nich stosowany, wyda im si bezpiecznym rozwizaniem. Dziki temu mieli pewno, e cokolwiek si zdarzy, nikt nie przeczyta ich zapiskw ani nie dowie si wiele od zaogi. - Jest w tym pewna logika - mrukn Bradford i spojrza na Kejego, ktry by ju chyba troch zaniepokojony przeduajc si konwersacj midzy bezogoniastymi. Reszta lemurw patrzya na nich cierpliwie. - Dziki Bogu, e nie zabrali ze sob dzia. - Zwoje nie wspominaj najwyraniej, eby grikowie uywali od tamtej pory jakiejkolwiek zaawansowanej technicznie broni, co sugeruje, e Brytyjczycy rzeczywicie zdjli dziaa z okrtu, ktry uda si na zachd - powiedzia Matt. - Gdyby tego nie zrobili, skutki byyby ju dawno widoczne. Spytaj kapana, od jak dawna spotykaj ponownie grikw i kiedy po raz pierwszy widzieli ich nowe statki. - Zaczo si dopiero pokolenie temu - odpar Naga. - Do tamtej pory trzymali si ldu na zachodzie i byli dla nas stworzeniami z legend. Jednak znowu si pojawili, tak jak w pradawnych czasach. Najpierw byo ich mao, teraz jest coraz wicej. Adar przetumaczy, chocia jego angielski nie nadawa si specjalnie do podobnych relacji. - Takie statki widzielimy po raz pierwszy podczas bitwy, w ktrej nas wsparlicie. Wczeniej mieli podobne, ale mniejsze. - Tak wic ich sztuka szkutnicza nie rozwina si wiele przez te trzysta lat. Tyle e powikszyli wczeniejszy projekt. - Grikowie nie s wynalazcami - odezwa si gniewnie Keje. - Potrafi tylko naladowa. Przez lata nie spotkali nic lepszego ni te trzymasztowce i nie mieli pomysu, co by w nich zmieni. Ale teraz wiedz, gdzie jestemy, i bd przybywa. My bdziemy z nimi walczy i zabija ich, ale oni bd tu ciga coraz liczniej, a w kocu nas wygubi albo zmusz do ucieczki. To ju ostatecznie przekrelao skojarzenia z malajskimi piratami. Potrzebowali innego podejcia, do tego jednak konieczne byy dokadniejsze informacje. Samo stwierdzenie, e bd przybywa, nie wystarczao. Musieli zdoby wicej danych o przeciwniku. Matt poczu znajomy dreszcz. Tak samo byo po Pearl Harbor, gdy wiedzieli ju, e zostali cakiem sami po tej stronie oceanu i przyjdzie stawi im czoa niewiadomemu. Wszyscy zdawali sobie spraw, e bdzie trudno, ale nikt nie mia pojcia, na co dokadnie powinni si przygotowa. Rozumieli te, e spisano ich na straty, i byli wciekli na politykw oraz admiraw, ktrzy

lekk rk przypiecztowali ich los w imi nieznanych dalekosinych planw. Bezsensowna sytuacja. Teraz jednak byo jeszcze gorzej, poniewa to Matt by dowdc. On mia sporzdza plany, opracowywa strategie, robi polityk z tubylcami i to jego decyzje mogy uratowa ich wszystkich albo zabi. Nagle przejcie z poziomu taktycznego na strategiczny oszoomio Matta. Sandra musiaa dostrzec co w jego twarzy, bo ponownie cisna mu rami. - Jeli si pojawi, pomoemy - powiedzia w kocu Matt. - Moemy jednak pomc ju teraz, gdy jeszcze ich tu nie ma, i to bdzie lepsza pomoc. Jeli zaczniecie ju przygotowywa si do walki, lepiej sobie poradzicie, gdy przyjdzie pora. Uwierzcie mi - doda z umiechem. Mj lud nauczy si bolenie, czym moe skutkowa brak przygotowa. Moe tym razem bdzie inaczej. - Nie widziaem jeszcze z bliska waszego niezwykego statku, ale Keje i Adar wiele mi o nim opowiedzieli - powiedzia Nakja. - Niemniej c moe jeden statek wobec mnstwa grikw? Matt pomyla, e skoro wdz tak mwi, to chyba zaczyna ju ulega defetyzmowi. - Zapewne nie do, ale jednak sporo - odpar. - Przede wszystkim jednak moemy pomc wam przygotowa si do walki. Najwaniejsze, czego w tym celu potrzebujemy, to paliwo. Walker szarpa acuch kotwiczny tak dugo, a odpyw ustawi go lew burt do oywionego witem miasta. Wkoo byo cakiem ciemno, jeli nie liczy kojarzcych si z Orientem wiate Baalkpanu, ktre odbijay si w szczytach fal. Chwilami sycha te byo odgosy zabawy. Alan Letts sta oparty o reling na wysokoci dziaa numer trzy, przy ktrym pracowaa po cichu grupa technicznych. Przygotowywali je do zdjcia, eby dosta si do uszkodzonej przekadni obracajcej wie. Larry Dowden zatrzyma si przy nim i porozmawia chwil z Campetim. Alan usysza tylko wyrwane z kontekstu jutro rano. Z warsztatu torpedowego dobiegy nagle przeklestwa i ostry zgrzyt metalu. Letts zdumia si, syszc, jak Japoczyk odkrzykn co gniewnie w odpowiedzi na tyrad Sandisona. Potem hukno, gdy ktry z nich cisn chyba narzdzia na pokad. Nie doczekawszy si niczego wicej, Alan zachichota. - Albo zrobi z naszego Japoca najlepszego torpedyst pod socem, albo nakarmi nim ryby. - Cigle zdumiewao go, e dowdca pozwoli porucznikowi pracowa przy jakimkolwiek uzbrojeniu, ale musia przyzna, e przeciwnik mia wietne torpedy, a jeniec zna si na maszynach. Moe wic Shinya wiedzia te co o torpedach i dlatego Letts

zasugerowa taki wanie przydzia. Zreszt wszyscy musieli pracowa, Japoniec te, i to byo dla niego miejsce rwnie dobre jak kade inne. Przecign si. Mio byo poby troch na pokadzie, wdychajc wiee powietrze, jednak bez tego parzcego skr soca. Podrapa si po przedramieniu, zgarniajc paznokciami zacy naskrek. Robi si jak Myszowaci, pomyla. Jeszcze troch, a bd mg wychodzi na wiato dzienne tylko w nocy. Boe, jak chciabym wrci do domu. Daleko na zachodzie byskawica rozdara ciemne chmury. Pewnie bdzie pada, przeszo mu przez gow. Moe dla odmiany zgnij. Sam nie wiedzia, co bardziej go wkurzao, palce soce i upa ostatnich dni czy ten deszcz, ktry pojawia si kilka razy na dob i sprawia, e wszystko okrywao si pleni. Po namyle stwierdzi, e naprawd pora byaby wraca do Idaho. Zapali papierosa i pozwoli, eby zawis mu na wargach. Wielu tak robio, podpatrzywszy zapewne pomys w kinie i uznawszy, e moe zadawa w ten sposb szyku. Jeszcze troch, a palenia te nie bdzie, pomyla. Nie przeszkadzao mu to tak bardzo jak niektrym. Niestety koczyy si te inne rzeczy, bez ktrych znacznie trudniej byo si obej, a on nie mia pojcia, gdzie je zorganizowa. Odpowiada za zaopatrzenie, jednak od czasu napotkania kocich map czy lemurw, jak je zwa, tak zwa, by jak na pustyni. Wczeniej wietnie sobie radzi z papierkow robot, wysyajc zapotrzebowania i lokalizujc to, co byo im potrzebne. Jak przychodzio, to byo, a jak nie docierao, nie desperowa, bo zawsze dawao si co zdziaa. Gdy maszyny potrzeboway nowej pompy wodnej, znajdywa im j w stoczni w Cavite albo na jaki tendrze w rodzaju Black Hawka. Jeli twierdzili, e to ostatnia i zaklepana, bo chowali j dla Pearyego albo Stewarda, ktrych zaopatrzeniowcom byli winni przysug, potrafi by uparty i dogadywa si do skutku. Jednak z pustego nala nie potrafi i tym razem nie wiedzia, co robi. Mia nadziej, e moe kapitan na co wpadnie. Spojrza w lewo, gdzie kto opar si o reling ledwie kilka stp dalej. To bya pielgniarka, druga z obecnych na pokadzie, z kasztanowymi wosami. Ta, ktra prawie nigdy si nie odzywaa. Karen jako. Karen Theimer. - Cze - powiedzia i znw spojrza w stron brzegu. Dziewczyna zapalia papierosa i zacigna si gboko. - Co tam si dzieje? - spytaa, wskazujc na miasto. Alan wzruszy ramionami. - Wielki wdz wita - odpar z umiechem. - Skd mam wiedzie? Moja by zwyky porucznik, co nie pyta dlaczego. Moja mie nadziej, e uda nam si cign stamtd jakie

zaopatrzenie. Taka by moja robota i lubi, jak niczego nie brak. Teraz my mie niewiele. Nie zamiaa si, nawet nie umiechna. W ogle nic nie powiedziaa, wypucia tylko kolejny kb dymu. Stojc tak blisko i patrzc na ni w nikym blasku ksiyca i powiacie pojawiajcych si na zachodzie byskawic, Alan stwierdzi nagle, e dziewczyna jest jednak cakiem adna. Zamia si w duchu, e oto spotyka jedn z dwch kobiet na tym wiecie i o czym z ni rozmawia? O zaopatrzeniu! Po chwili doszed do smutniejszego wniosku, e jeli rzeczywicie zostay tylko dwie, kada z nich byaby piknoci, nawet gdyby zamienia si na urod z koniem. - Niewiele mog pomc - odpara rzeczowo. - To by dla mnie ciki okres. Przeroso mnie to wszystko. Zawsze prowadziam spokojne ycie i mylaam, e praca pielgniarki pokadowej bdzie dla mnie wielk przygod. - Spojrzaa na niego, umiechajc si lekko. Chyba wykrakaam. Mogam jednak lepiej si sprawi. Porucznik Tucker miaa racj. Jeli chcemy przey, wszyscy musimy si spry, cho nikt nas do tego nie przygotowywa. Za duo si zmienio i trzeba zmieni podejcie do ycia. Gdy musiaam popyn na statek lemurw, byam miertelnie wystraszona. - Zadraa. - Oni s... jak obcy z innej planety. Jak Marsjanie. Gdy zobaczyam t rze po bitwie, chyba zamknam si w sobie. Potem jednak zrozumiaam, e nie mog by duej tylko zwyk pielgniark. Rozumie pan? - Nagle przeczesaa nerwowo wosy. - Boe, po co ja to panu mwi? Jest pan zupenie obcym czowiekiem. Spojrza na ni i westchn. - Tak - przyzna. - Jestem. Ale chyba pani rozumiem. Te miaem podobny problem. Powtarzaem sobie, e jestem tylko zaopatrzeniowcem i nie docierao do mnie, e teraz to ju nic nie znaczy. Albo znaczy co innego. Ale duej ni pani dochodziem do prawdy. Dzikuj. Umiechna si do niego i tym razem zobaczy w wietle miasta doki w jej policzkach. - Nazywam si Karen Theimer. A pan, poruczniku?

Rozdzia 6
Porucznik Benjamin Mallory i podporucznik Perry Brister siedzieli na krzesach w ciasnej kabinie Jima Ellisa na pokadzie USS Mahan i czekali, a oficer si obudzi. Poprzedniego wieczora wreszcie spada mu gorczka i Pam Cross zapewnia ich, e pacjent dojdzie do siebie, musi si tylko wyspa. Czekali wic, grajc w koci na maym stoliku. W kocu Ellis jkn i zacz z wolna wraca midzy ywych. Spojrza ze zdumieniem na obu mczyzn i obliza wargi. - Pi. Moment pniej pielgniarka zjawia si z kubkiem wody. - Masz - powiedziaa, prezentujc swoje maniery rodem z Brooklynu. - Pij. Jim wypi. Gdy znw si odezwa, jego gos brzmia prawie normalnie. - Jak dugo? - spyta. - Prawie dwa tygodnie od uderzenia gorczki. Ile pan pamita? - spyta Brister. - Niewiele - przyzna chory i sprbowa si unie, jednak bl wykrzywi mu twarz i poniecha wysikw. - Kojarz tylko, e ten sukinsyn Kaufman strzeli do mnie! Nagle przypomnia sobie wicej. Dinozaury na Bali, tajemniczy kontakt w cieninie i sygna nakazujcy Mahanowi natychmiastowe odejcie na wschd. Owszem, wykona ten rozkaz, ale daleko nie popynli. Po co? Skoro na Bali byy dinozaury, od czasu szkwau nie napotkali za adnych japoskich okrtw ani samolotw i wszystko sugerowao, e ju ich nie spotkaj, rozkaza zwrot o sto osiemdziesit stopni i powrt do Walkera. Wtedy Kaufman zacz si z nim kci. Z pocztku mwi nawet rozsdnie, dowodzc, e powinni pyn do punktu zbornego przy wyspie Alor. Jednak gdy Jim nakaza zwrot, zacz si unosi. Zarzuca, e dowdca niepotrzebnie ryzykuje ich ycie. Jim kaza usun go z mostka i wtedy tamten sign po pistolet. Kim i paru innych zaraz rzucili si na niego i zacza si szamotanina, podczas ktrej pad strza. Zapewne przypadkowy, ale pocisk trafi Jima w lew nog tu pod kolanem i wyszed ydk, troch nad kostk. Ludzie gotowi byli wyrzuci Kaufmana za burt, ale cigle mia bro i nie chcia si zamkn. Powiedzia, e zawracanie to samobjstwo, oni za zrobili ju swoje. Okrt by prawie wrakiem, a ludzie mieli do. Zasuyli, eby przey. Wtedy pan Monroe, drugi obecny na pokadzie oficer marynarki poza Bristerem, ktry by akurat w maszynowni, wzi nagle jego stron.

Stwierdzi, e powinni posucha Kaufmana, ktry jest w kocu kapitanem, i e to szalestwo wraca po tym piekle, ktre przeszli. Zaoga zacza nastawia ucha. Byli wciekli z powodu postrzelenia Jima, ale po prawdzie nie by on ich dowdc, tylko obcym oficerem, ktry obj okrt. Kaufman za domaga si gono tego, czego oni po cichu te pragnli. I tak to poszo. Zanim Mallory czy Brister zorientowali si, co jest grane, Kaufman przej okrt. Potem zacz kombinowa. Zamiast wzi kurs na Alor, zrezygnowa z rejsu do Perth przekonany, e midzy nimi a Australi musz by japoskie lotniskowce. W tej sytuacji zosta mu tylko Cejlon. Cay dzie pynli na wschd, tulc si do wybrzea. Pierwsz noc przeczekali w cieninie Lombok. Wci nie widzieli ani ladu przeciwnika, ale dla Kaufmana nie miao to znaczenia. Dotarcie do Cejlonu stao si jego obsesj, a nade wszystko zapewne obawia si spotkania z Walkerem. Omija wszystkie akweny, na ktrych mogliby trafi na siostrzan jednostk. Jim przebywa cay czas w mesie oficerskiej. Nie jako aresztowany, ale poniekd na wygnaniu. Stara si by na bieco, w czym Brister i Mallory byli bardzo pomocni. Reszta zaogi jakby baa si spojrze mu w oczy. Byo kilka wyjtkw, jak bosmanmat Frankie Steele czy torpedysta Russ Chapelle, ale to byo za mao, eby odzyska okrt. Potem, mimo wysikw lekarza i pielgniarek, Jim dosta wysokiej gorczki. Ostatnie, co pamita, to e zbliali si do Cilacapu na Jawie i mieli nadziej dosta tam paliwo. - I co byo dalej? - spyta, odchrzknwszy. - Znalelicie w ogle miasto? Brister i Mallory spojrzeli po sobie. Ben pokrci gow. - Nie, sir - zaprzeczy. - Nie pamita pan? Rozmawialimy o tym zaraz po naszym powrocie na pokad. Jim potrzsn gow. - Wyobra sobie, e mnie nie widziae - powiedzia, prbujc si umiechn. - Od pocztku zatem. Co znalelicie? - Nic, sir. W kadym razie nie widzielimy niczego, co wygldaoby jak Cilacap. Podobnie jak inni, ktrzy byli wczeniej Jawie, wymawia t nazw Czilaczap. - Co widzielicie? - Bardzo dziwn i rozleg wiosk. Prawie miasto. Nie wiem, jak to nazwa, ale byo naprawd due. Z wielopitrowymi budynkami wzniesionymi jakby z bambusa. Byo opuszczone i czciowo spalone. - Opuszczone? - Tak. Chocia chyba nie porzucono go dobrowolnie. Wygldao tak, jakby doszo w nim do walki. Wszdzie walay si koci i nadjedzone przez zwierzta ciaa. Trupy miay futra i ogony i na pewno nie byy ludzkie.

- Sir, w tym miecie yy setki mieszkacw i nie zosta tam nikt ywy - odezwa si Mallory. - Moim zdaniem co ich poaro. Nie cierwojady, bo one nie usypuj stosw z koci. Pam wysza na chwil i wrcia z termometrem. - Pani te to widziaa? - spyta Ellis. - Tak - stwierdzia pielgniarka z zacit min i wetkna mu termometr w usta. - Poza tym jest jeszcze gorzej, sir - powiedzia Brister. - Kaufmanowi ju kompletnie odbio. Powtarza, e Cejlon jest nasz jedyn nadziej i e za wszelk cen musimy tam dopyn. Nikogo nie sucha. Gdy powiedziano mu, e niemal wszyscy s za tym, eby niezalenie od konsekwencji odszuka Walkera, zagrozi, e nastpnego, ktry to zaproponuje, zostawi w szalupie na pustym oceanie. - Otar pot z czoa, a pielgniarka wyja Jimowi termometr i mrukna co pod nosem. - Potem dopad nas sztorm. Moe nie taki znowu wielki, ale w obecnym stanie nabralimy sporo wody i mielimy szczcie, e zostalimy na powierzchni. Rano opanowalimy sytuacj, ale pompy ledwie daway rad i trzeba byo wykona kilka napraw, schowalimy si wic w zatoczce przy wyspie Panaitan... - I tam trafilimy na samolot! - nie wytrzyma umiechnity szeroko Mallory. - Samolot? - Tak, sir. PBY Catalina. Moe go pan zobaczy przez bulaj. Ellis sprbowa si podnie, ale by jeszcze za saby Mallory natychmiast poaowa swoich sw, ale siostra pomoga oficerowi. Inna sprawa, e ciko przy tym westchna. Ellis ledwie co widzia i w gowie mu si krcio, ale pozna znajom sylwetk wodnosamolotu, wycignitego czciowo na pla. By troch poobijany, ale nader prawdziwy. - Nie artowa pan - stwierdzi. - Jak on si tu znalaz? Obaj mczyni wzruszyli ramionami. - Pewnie tak samo jak my - powiedzia Mallory. - Gdy wpynlimy do zatoki, lea po prostu przy play. Nigdzie nie dostrzeglimy zaogi. Ta wyspa jest pena jaszczurw. Takich ja te, ktre pogryzy paskiego czowieka na Menjanganie. - Nie musia dodawa, co si zapewne stao z zaog samolotu. - Maszyna ma troch dziur po pociskach i nabraa wody, ale poza tym jest w porzdku. Tyle e paliwo si skoczyo. Radio nie dziaa, to sprawdzilimy zaraz na pocztku. Palmer uwaa, e sona woda przeara styki. By tam z nami. Wida przerzucio t catalin podobnie jak nas i chopaki lecieli pniej przed siebie, a w okolicy Cieniny Sundajskiej zabrako im paliwa. Moe to bya jedna z maszyn, ktre prboway przeszkodzi Japocom w atakach na nas, gdy Huston dosta bomb. Najodwaniejsi ludzie, jakich widziaem. Zanurkowa w trzy PBY midzy myliwce i bombowce, eby utrudni im

celowanie... - Pokrci gow. - Szalecy. - Moliwe - przyzna Brister. - Ale jest te dobra nowina. Mahan ma na rufie beczki z benzyn lotnicz, Walker zreszt tak samo. Wozimy j na wypadek, gdybymy musieli tankowa jaki wodnosamolot. Wlalimy jej troch do zbiornikw maszyny i uruchomilimy silniki. Dziaaj bez zarzutu. Zrobilimy to we trzech, gdy wszyscy poza nami pracowali na okrcie. Moje miejsce jest wprawdzie tutaj, ale myl, e Kaufman mi nie ufa. - Jak dugo ju tu jestemy i ile czasu powicilicie samolotowi? I czy on naprawd poleci? - spyta Ellis z nadziej w oczach. - Tak z tydzie - odpar szeptem Mallory. - Jeszcze kilka dni i moemy startowa. Nagle na okrcie rozleg si sygna alarmu i a podskoczyli. - Alarm bojowy! Wszyscy na stanowiska! Przygotowa si do podniesienia kotwicy! Spojrzeli po sobie, zdumieni tymi rozkazami, ale zanim cokolwiek zdoali wykrztusi, do mesy zajrza Frankie Steele. - Jakie statki pojawiy si w cieninie! - Statki? - spyta Jim. - Aye, sir... Ciesz si, e czuje si pan lepiej. Due aglowce, takie jak na filmach historycznych, tyle e prawdziwe. Kieruj si w nasz stron. Jim spojrza na Bristera i Malloryego. - Ratujcie samolot! - rzuci do nich. - Nie pozwlcie, eby Kaufman go tu zostawi! Obaj oficerowie bez sowa wybiegli z mesy. Na pokadzie spotkali Eda Palmera, ktry chyba te ich szuka. - We co si da - powiedzia do niego Brister. - Jedzenie, wod, cokolwiek, co moe si przyda, i spotkamy si przy motorwce. - Co zamierzacie? - spyta Palmer. - Podpisa pakt z diabem! - warkn Brister i pobieg na stanowisko dowodzenia. Stojcy tam Kaufman wpatrywa si przez lornetk w odlege jeszcze statki. Donie mu si trzsy. - Kapitanie Kaufman, co z samolotem? - zapyta pilota Brister. - Nie moemy go tu zostawi. Do wieczora bdzie zdolny do lotu. Przed czym uciekamy? Kaufman spojrza na niego przekrwionymi oczami, w ktrych malowao si przeraenie. Od wielu dni nie goli si ani nawet nie czesa i nie przypomina nijak tego zawadiackiego lotnika, ktrego poznali, gdy wszed na pokad u brzegw Menjanganu. Wyglda jak zwierztko ogarnite panik i zdy ju ni zarazi wiksz cz zaogi. - Prosz - powiedzia piskliwie, podajc Bristerowi lornetk. Podporucznik ujrza trzy pomalowane na czerwono aglowce starajce si jak najszybciej

do nich dopyn. Gdy wyostrzy obraz, dreszcz przebieg mu po grzbiecie. - To nie s ludzie - powiedzia nieswoim gosem. To byy potwory. - Teraz rozumie pan, dlaczego musimy odpyn? - spyta z sarkazmem Kaufman. Wciga szalup na pokad! - Chwil - powiedzia Brister, zwilajc jzykiem wargi. - Oni musz walczy z prdem oraz wiatrem i dotr tu za kilka godzin. Prosz pozwoli nam zaj si do koca samolotem. Przerwa i sprbowa z innej strony: - Jeli nam si uda, bdziemy mogli polecie na Cejlon i sprowadzi pomoc. Moe nawet przyl nam eskort. To dotaro do Kaufmana. - Daje pan gow, e wystartujecie, zanim tu bd? Brister skin gow. - To dobrze, bo nie bdziemy na was czeka. Panie Monroe! - zawoa Kaufman. - Prosz zabra pana Bristera oraz jego ludzi na brzeg i wrci jak najszybciej na okrt. - Nie zostawi nam pan nawet odzi? - spyta z niedowierzaniem Brister. - Nie. Gdy wylduje pan na brzegu, moe pan zniszczy samolot i wrci z panem Monroe albo wystartowa. Wybr naley do pana. Perry pokrci gow. - Kapitanie Kaufman, jest pan tchrzem, sir. Nie czekajc na odpowied, zszed po schodni. Po drodze na wysp opowiedzia pozostaym o zachowaniu kapitana. - Do diaba z nim. Wol sprbowa z samolotem - stwierdzi Mallory. Palmer nic nie powiedzia, ale min mia ponur. - Nie widzielicie tego co ja - doda Brister. - Przypuszczam, e nasi gocie to te same stwory, ktre zgadziy mieszkacw miasta, kimkolwiek oni byli. Polecimy albo bdzie po nas. Gdy dotarli na miejsce, rzucili sprzt na piasek obok samolotu. - Zostaw nam chocia rczn pomp! - zawoa Perry, gdy motorwka miaa odpywa. - Mahan podnosi ju kotwic! - odkrzykn Monroe. - Nie chc tu zosta! - Zasalutowa im szyderczo. - Nawet jeli to wasz pogrzeb! - Dra! - rzuci Palmer. Obrcili si w stron samolotu. Brister mia wielk nadziej, e naprawd im si uda. Nie wiedzia, kim s te stworzenia na statkach, ale ich widok wprawi go w przeraenie. - Na co czekamy? - rzuci do Palmera. Gorczkowo wzili si do roboty. Byli tak zajci, e nie zauwayli nawet, kiedy Mahan

wyszed z zatoki, ale gdy znowu spojrzeli na wod, dziwne statki zmieniy kurs i prboway ciga niszczyciel. Oczywicie byy bez szans i szybko ponownie skieroway si w stron wyspy. Zaogi musiay ju dostrzec samolot i czy to prd pywu zmieni kierunek, czy wiatr, zbliay si jakby szybciej. - Wylewajcie! - zawoa Brister i kolejny kube wody wrci do morza przez otwarte stanowisko obserwatora na burcie samolotu. Chyba zacz si ju przypyw, bo samolot zacz si unosi na wodzie. Wci by jednak za ciki, eby wystartowa. Mallory przerwa prac i spojrza na nadcigajce statki. - Nie da rady - stwierdzi. - Musimy wynie si z tej play, nim odetn nam drog. - Cigle jest za duo wody w kadubie! - Za duo, eby lata, to prawda - zgodzi si lotnik i przeszed do kokpitu. - Rzu cum, Palmer. Ed zawaha si. - Ale jak wejd do wody, ryby mog mnie dopa. - Jak nie wejdziesz, tamci dopadn nas na pewno. Moesz sign j z dziobowego stanowiska strzeleckiego. Przy okazji, umiesz to obsugiwa? - spyta, wskazujc na zamontowany w pleksiglasowej wieyczce karabin maszynowy kalibru .30. - Tak - odpar troch niepewnie Palmer i poszed zaj si cum. Samolot zaczyna koysa si na falach. Mino kilka nerwowych chwil. - Mam j! - oznajmi Palmer i niemal natychmiast nos maszyny odsun si od play. - Dalej, dziecinko! - rzuci Mallory. Oba silniki zakaszlay i oyy. Operujc gazem i sterem, ustawi maszyn dziobem w kierunku zatoki. Statki byy ju na tyle blisko, e goym okiem widzieli dziwne stworzenia na ich pokadach. - S ju prawie przy nas! Najpierw sprbuj ich okry, wylewajcie wic cay czas wod, ale gdy wam powiem, bierzcie si zaraz do pidziesitek. Mia na myli karabiny maszynowe kalibru .50, ktre znajdoway si przy obu obych osonach stanowisk na burtach maszyny. - Ale paskudne stwory! - sapn Palmer, patrzc na aglowce. - Tak - zgodzi si Blister. - ap wiadro! Mallory przesun dwignie przepustnic i wodnosamolot ruszy przed siebie. - Chc wzi nas w kleszcze - oznajmi. - Ale damy rad. Nie odchodcie daleko od karabinw na wypadek, gdyby jednak zamknli przejcie. Ryczce silniki niosy ich coraz bliej napastnikw. Rycho weszli midzy obie jednostki, ktre ukazay si im teraz w caej potwornoci.

- Kurwa! - krzykn Palmer, gdy co uderzyo w aluminiowe poszycie maszyny tu obok niego. To bya strzaa, pierwsza z wielu. - Kurwa, strzelaj do nas! - No to im odpowiemy! - zawoa Brister i obaj otworzyli ogie do strasznych statkw. Smugowe pociski wyrway cae chmury drzazg, wiele cia poleciao za burt. Wrzask potworw by tak gony, e przebi si nawet przez ryk silnikw, lecz deszcz strza urwa si niemal natychmiast. Jednak chwil pniej co ognistego wyldowao tu obok lewego skrzyda i ogie niemal przysmay Bristerowi wosy. - Co to byo, u diaba?! - zawoa. - Ben, gaz do dechy! Mallory przesun przepustnice do oporu i pena jeszcze wody maszyna leniwie nabraa prdkoci. Huk silnikw i odgos kolejnych serii z karabinu maszynowego nie pozwalay nawet zebra myli. Kolejna erupcja ognia nastpia daleko za ogonem. Widocznie to, e przyspieszyli, zmylio celowniczych. Potem, rwnie nagle jak si zacza, walka dobiega koca. Wrogie statki zostay z tyu i Brister kaza wstrzyma ogie. Trzecia jednostka wci kierowaa si w ich stron, bya jednak za daleko, eby odci im drog ucieczki. Bryzgi odkosw spod dziobu maszyny wpaday przez otwarte osony stanowisk obserwacyjnych i paroway z sykiem na rozgrzanych karabinach. - Wow! - krzykn Brister, spogldajc na Palmera. Wci mieli mnstwo wody w kadubie, ale odpynli jak najdalej pod wiatr i dopiero potem si ni zajli. Mallory ustawi miga w chorgiewk, da minimalny gaz i te zapa za wiadro. - Cholerne strzay - sapn, wylewajc kolejn porcj. - Wygldamy teraz jak poduszeczka do igie. Ale potwory dla nas znalaze! - Ciesz si, e nie miay muszkietw ani armat - odpar Brister. - Wtedy bylibymy bez szans. - Pewnie! I co teraz? - spyta Palmer. - Machaj wiadrem - powiedzia Ben. - Jeszcze kilkaset funtw i damy rad wystartowa. Potem po prostu zrzucimy reszt. I patrzcie, czy nie ma jakich dziur! Niecae p godziny pniej sfatygowany wodnopatowiec wznis si w powietrze i ruszy w lad za Mahanem. Mallory nie mia pojcia, czy potwory widziay ich poczynania. Moliwe, e nie, bo chyba nie opuciy jeszcze zatoki, ale gdyby jednak, chtnie dowiedziaby si, co o tym pomylay. Szybko dogonili niszczyciel, wyldowali i podpynli do jego burty. Brister kipia wciekoci na czowieka, ktry zostawi ich samych sobie, ale ku jego zdumieniu Kaufman przywita ich cay umiechnity i wsiad do motorwki, ktra skierowaa si stron samolotu.

- Tylko spokojnie - powiedzia Mallory. - Pamitaj, lecimy na Cejlon. Nie zepsuj niczego. Brister zacisn zby, chocia nadal najchtniej zabiby kapitana goymi rkami. - Moe strzel mu z trzydziestki midzy oczy? - spyta ponuro Palmer. - To nic nie da. Jak powiedzia pan Ellis, ma zbyt wielu zwolennikw. Jeli nawet go dostaniemy, ludzie skocz sobie do garde. Niektrym odbio rwnie mocno jak jemu, a wszyscy s uzbrojeni. - Dobra - mrukn Mallory, tak manewrujc maszyn, eby nie potrci motorwki. Zostajemy przy pierwotnym planie. Bierzemy paliwo i co jeszcze si nawinie. Mapy, wicej prowiantu i tak dalej. Moe nawet ludzi, ale nie nalegajcie za bardzo. Pana Ellisa i tak nie puszcz. - Zgadza si. Perry i Ed przeskoczyli do motorwki. - Jednak wam si udao! - zawoa Kaufman. - Mielicie jakie kopoty? - Nie - skama gadko Brister. - atwizna. Ale teraz pospieszmy si. Najpierw paliwo. Im szybciej wystartujemy, tym szybciej bdziemy na Cejlonie. Kaufman nie pozwoli dobra nikogo do zaogi. Uzna, e trzech to akurat jak na tak ryzykowny lot. Perry zdoa jeszcze wymkn si na chwil po par gratw i zajrze do Ellisa. Spotka go na dole stromej zejciwki, gdy chory prbowa o kulach wdrapa si na gr. Pam Cross i Kathy McCoy pomagay mu jak mogy. Beth Grizzel nie byo akurat w pobliu. - Udao wam si - sapn Perry. - Dziki Bogu. - Tak, sir. Dziki Bogu. Nie dziki temu draniowi Kaufmanowi. Zostawi nas, ebymy zginli. - Wiem. Suchaj, musicie znale Walkera! Kaufman zwariowa, podobnie jak poowa zaogi. To tylko kwestia czasu, a pozabija nas wszystkich. Wiem rwnie dobrze jak ty, e nie ma ju tego Cejlonu, ktry znalimy. Znajd Walkera i kapitana Reddyego... - Urwa, nie mogc zapa powietrza. - Znajdziemy go. - Powiedz mu, e jest mi przykro, e go zawiodem. Przykro mi, e zawiodem ludzi. - To nie paska wina, sir! - Nie? Moe i nie, ale jestem za to odpowiedzialny. - Strzeli do pana! Jim zamia si gorzko. - Dobry dowdca strzeliby pierwszy. A teraz zbieraj dup, zanim ten dra zacznie co

podejrzewa. Perry spojrza na pielgniarki. Nie chcia ich zostawia, ale Kaufman na pewno stanby okoniem. Lekarz ledwie sobie radzi i dziewczyny byy naprawd potrzebne, poniewa na okrcie byo jeszcze wielu rannych. Poza tym wyprawa moga si nie uda. Mieli ograniczony zasb paliwa i nie wiedzieli, gdzie moe by Walker. - Aye, aye, sir - odpar Brister i ucisn do Ellisa. Pam ucaowaa oficera w policzek. - Na szczcie - powiedziaa, ciskajc mu mocno rami. - Prosz powiedzie porucznik Tucker, e nie tracimy wiary. - Spojrzaa na Kathy. - Przynajmniej my. Beth odbio podobnie jak Kaufmanowi. - Wzruszya ramionami i znw pocaowaa Bristera, tym razem w usta. Podwjnie powodzenia. A teraz prosz si std zabiera. Perry zarumieni si, ale zasalutowa porucznikowi Ellisowi i pobieg do motorwki. Gdy chwil pniej wzlecieli w mroczniejce niebo i okryli samotny, zmierzajcy donikd niszczyciel, Brister dostrzeg wspartego na kulach Ellisa na pokadzie. Sta przy relingu w otoczeniu maej grupki ludzi. Dwa i p tygodnia po przybyciu Walkera na wysp miasto ogarn sza aktywnoci. Matt przypuszcza jednak, e mimo i tubylcy zrozumieli, co im grozi, nie byli w peni przygotowani na to, co ich spotkao, gdy zaoga niszczyciela zabraa si do pracy. Przestawienie ich gospodarki na tory wojenne wywoao nawet pewne protesty, ale Matt zbyt dobrze wiedzia, co zdarzyo si w Pearl Harbor i na lotnisku Clark Field. Na wasne oczy widzia Cavite. Bya to bolesna lekcja i jak dugo jego los by zwizany z losem nowych przyjaci, nie zamierza marnowa czasu, ktrego pniej mogo zabrakn. Zaoga Salissy miaa rwnie siln motywacj i remont wielkiego aglowca ruszy z kopyta. Dzie po imprezie powitalnej Walker podszed do nabrzea i wszyscy zakasali rkawy. Naprawiono dziao numer trzy, sprawdzono wszystkie przewody i zcza systemu kierowania ogniem. Utrzymujc pod par tylko kocio numer cztery, eby mie energi elektryczn, sprawdzili pozostae dwa i doprowadzili je do adu od rodka. Z pierwszym nic si nie dao zrobi, zosta wic odczony i przygotowany do demontau. Spanky chcia wykorzysta miejsce po nim do przechowywania paliwa. Gdy tylko je znajd, oczywicie. Podobnie jak zaoga Salissy, miejscowi te byli zdumieni, e niszczyciel zosta zbudowany z elaza. Ile razy spawacze brali si do pracy, na nabrzeu zbiera si tum czekajcy na iskry i olepiajcy blask palnikw. Witali je z takim entuzjazmem, jakby obserwowali pokaz sztucznych ogni. Lud zna elazo, ale uwaa je za zbyt trudne do wytopienia, eby powszechnie go uywa. Dave Elden, ktry przepracowa dwa lata w hucie

w Pittsburghu, porozmawia o tym z wacicielami odlewni znajdujcej si na pnocnym kracu miasta. Powiedzia potem, e uywaj niemal wycznie piaskowych form, ale s w tym bardzo dobrzy i majc wiksze piece i kogo do pomocy mog zrobi praktycznie wszystko. Pewnie nawet mogliby wytapia elazo, gdyby udao si gdzie znale rdo rudy. Poowa obsady maszynowni udaa si z Bradfordem i jak setk tubylcw na poszukiwania ropy. Wyruszajca kolumna kojarzya si z dziewitnastowiecznym safari. Szybko trafili na dajce nadziej miejsce, w czym bardzo pomogy mapy Australijczyka i jego zapiski na temat holenderskich odwiertw. Uzna, e zoa powinny znajdowa si w tym samym miejscu co w ich wiecie, i chocia nie podzieli si z nikim swoj teori, Matt mia podobne podejrzenia i chtnie by o tym porozmawia, wszyscy byli jednak zbyt zajci. Dostarczywszy rzek potrzebne materiay, zabrano si do budowy czego, co przewodzcy pracom Myszowaci nazwali Szpadlem z Fort Worth. Kapitan sysza o tym urzdzeniu, ale nigdy go nie widzia. Pierwszy raz mia te okazj rozmawia z dziwnymi palaczami, co okazao si szczeglnym dowiadczeniem. Po chwili zacz odnosi wraenie, e konwersuje z oposem z papug na ramieniu. Poczu si jednak przekonany, e wiedz, co robi i jak si do tego zabra. Oby tylko zdoali przystp niej wytumaczy rzecz reszcie ekipy. Inny zesp pracowa ciko nad przerobieniem wyrzutni torpedowej numer trzy w wie kondensacyjn. Miao to by rozwizanie tymczasowe, do czasu zmontowania wikszego urzdzenia, o znaczniejszej wydajnoci. Niedaleko odwiertu przygotowano teren pod ma rafineri, na rzece budowano za pirs paliwowy. Musia siga na tyle gbokiej wody, eby Walker mg do niego podej. Lemury krciy si po caym okrcie, pomagajc ze wszystkich si. Czsto wchodziy komu w drog, ale przy brakach w zaodze praca tych ciekawskich i pogodnych z natury istot bya na tyle cenna, e plusy przewaay minusy. Chack zosta jakby ich bosmanem i przydziela im zadania. Pewnego ranka na nabrzeu zatrzyma si wz zaprzony w brontozaury, ktrymi powozi Alan Letts. Widok szczupego zaopatrzeniowca siedzcego na kole pod kolorowym parasolem - tu za zadem dinozaura - rozbawi nawet bosmana. Zaog z pocztku bardzo to ubawio, przestaa jednak szczerzy zby, odkrywszy, co jest na wozie. Zapobiegliwy oficer przywiz dziesitki baryek biaej farby, co z kolei wprawio w ekstaz Graya. Od razu chcia j wyprbowa, ciekaw, czy dobrze bdzie trzyma si stali. Nie chcia, eby okrt upodobni si do bielonej wapnem obory. Gdy si okazao, e farba jest w porzdku, zacz mczy

Lettsa o jaki barwnik, ktry mona by domiesza, aby uzyska odpowiedni odcie szaroci. - Eje, bosmanie - odpar Letts. - Przecie ten okrt spdzi wikszo swego ywota pomalowany na biao. Teraz te bdzie w sam raz, zwaszcza e nie musimy ju obawia si samolotw. - Moe, ale wojna to wojna - rzek Gray. - Biay jest dobry na czas pokoju. Napraw torped na razie odoono. Wci mieli trzy sprawne, ktrych nie wystrzelili podczas ucieczki z Surabai, reszta za musiaa poczeka. Prowadzony przez Donagheya i Sandisona warsztat wytwarza obecnie czci na potrzeby okrtu. Nie mieli wiele stali, gdzie tylko wic mogli korzystali z brzu albo miedzi, o ktre byo tu atwo. Shinya zosta pomocnikiem Aldena i wraz z nim szkoli miejscow milicj, jednak w wolnym czasie chtnie zaglda do warsztatu, eby pomc przy tym czy tamtym. Na pokadzie panowa pozorny chaos. Tu leciay iskry, gdzie indziej fruway paty zdrapywanej farby, na pokadzie wiy si parciane we i przewody. Pracowano w dziesitkach miejsc rwnoczenie. I na taki wanie widok trafi podczas swojej pierwszej wizyty na niszczycielu Wielki Wdz Baalkpanu, Nakja-Mur. Matt widzia go wiele razy od czasu ich pierwszego spotkania, a Dowden albo Garrett kontaktowali si z nim codziennie. Jednak a do tej pory Nakja zaryzykowa tylko jeden poranny spacer po nabrzeu, przy ktrym zacumowano amerykaski okrt. By nim zafascynowany i Keje twierdzi, e bez koca mgby sucha o udziale Walkera w bitwie, lecz a do tej pory nie zdecydowa si na oficjaln wizyt i wielu byo ciekawych dlaczego. Jednak tego dnia przyby bez zapowiedzi, co byo wrd jego ludu zachowaniem bardzo niestosownym. W pewnej chwili gapie i pomocnicy na brzegu rozstpili si i Nakja pojawi si na trapie. Wraz z nim przybyli Keje, Adar i jaki tuzin gwardzistw. Mimo wyranego zaciekawienia i zadowolenia, gdy zaskoczony bosman zdoa odgwizda jego przybycie, nie wyglda na szczliwego. - amiesz mi karier! - jkn, gdy kapitan powita go salutem. Matt zamruga pytajco. Chack nauczy go wyraa w ten sposb niektre emocje. - ami, mj panie? - zdziwi si. - Mylaem, e podobnie jak na pywajcych domach wdz miasta jest od tego, eby zarzdza majtkiem dla korzyci ogu. Wykonujesz po prostu swoje obowizki. Chack podbieg szybko, eby przetumaczy sowa kapitana. Rozbawione mrugnicia Kejego i Adara daway do zrozumienia, e nie potrzebuj ju tumacza. - Oczywicie, e tak! Masz racj, e moim obowizkiem jest zarzdzania naszymi

funduszami, ale winienem czyni to mdrze. - Z przeraeniem spojrza na baryki farby stojce rzdami na nabrzeu. - Widzisz to? Czy zdajesz sobie spraw, e to nasza proczna produkcja farby? Czy masz pojcie, ile to kosztuje? Matt pokrci gow. - Zgodzie si dostarcza nam wszystko, co bdzie nam potrzebne, jeli pomoemy wam przygotowa si na nadejcie grikw. - Tak, ale... farba? - Adar pochyli si ku niemu i wyszepta wodzowi co do ucha. - Tak, wiem, e elazo rdzewieje, ale... - Przerwa, rozejrza si i pokrci gow. - Przepraszam. Syszaem, e wasz statek jest z elaza, ale dopiero teraz zrozumiaem, co to oznacza. Niemniej co szkodzi troch rdzy? - Gdy rdza raz chwyci, nieatwo si jej pozby, bracie - powiedzia Keje. - To dlatego rzadko uywamy jej na morzu. - Dobrze, ale co robi te dziesitki robotnikw na pnoc od miasta? Dubi jak dziur w ziemi! Po co to? - Chodzi o paliwo, mj panie - rzek Matt. - Rozmawialimy ju o tym. Walker potrzebuje czego, co wy chyba nazywacie gish. Bez tego nie moe si porusza. Nie moe walczy. - Ale gishy jest mnstwo na pnocy, na bagnach nadbrzenych. Sama wypywa z ziemi, tworzy cae jeziora. I cuchnie! Niewielki z niej poytek, chocia szkutnicy i powronicy do czego j tam wykorzystuj. Nie trzeba robi adnych dziur, eby si do niej dosta. - Obawiam si, e jednak. Potrzebujemy wicej paliwa, ni moesz sobie wyobrazi, i musimy mie jego rdo blisko pod rk. - My korzystamy z siy wiatru - mrukn Nakja. - Oczywicie - rzek Matt. - Grikowie take. Jednak Walker jest o wiele szybszy i midzy innymi dlatego tak dobrze walczy. Ale potrzebuje do tego gishy. Duo gishy. - On tego nie rozumie, przyjacielu - wtrci si Keje. - Nie widzia walki. Dba o swj lud, ale wasz statek kosztowa go ju wicej, ni miasto moe wyda. - Zapacimy. Teraz czym si da, pniej krwi - odpali Matt. - On wie o tym. Ale i tak obecna sytuacja mu si nie podoba. Uwierz mi, w sumie jest zadowolony, ale otrzymuje wiele skarg. Take w sprawie szkolenia, ktre zacz wasz marine. To ldowe plemi. S sabi i nie przywykli do wysiku, ktrego wymaga si od wojownika. - Sierant Alden zna sztuk walki jak nikt inny z naszych. Przynajmniej gdy chodzi o walk na ldzie. Porucznik Shinya wietnie wada broni bia i fechtuje skuteczniej ni ktokolwiek z was.

Stojcy obok Gray stumi prychnicie. Wci uwaa, e miejsce Japoczyka jest w areszcie. - To prawda, ale odkd Nakja ogosi, e wszyscy maj przej podstawowy kurs walki, niektrzy pytaj, dlaczego musz si uczy, podczas gdy szkatua miasta opaca was, ebycie wy to robili. Matt pokrci gow. - Nie tak si umawialimy - przypomnia. - Obiecaem, e wyszkol waszych ludzi i pomog w walce. Nie mwiem, e sami zajmiemy si walk. - On to wie. Nakja znowu si odezwa i Chack zaraz przetumaczy jego sowa: - Dwa kutry rybackie przyniosy dzi rano wie o trzech statkach grikw wszcych w cieninie. Chyba nie widzieli naszych, ale grikowie nigdy jeszcze nie zjawili si tak blisko. Nie jestemy jeszcze gotowi do walki i obawiam si, e nigdy nie bdziemy. Te wasze starania, a zwaszcza malowanie, nie wydaj si poprawia naszej obronnoci. - Jeli okae si to konieczne, zaczniemy walk i bdziemy toczy j sami do czasu, gdy twj lud bdzie gotowy. Od pocztku tak wanie to planowalimy. Ale mj okrt musi by gotowy do walki! Gdzie z daleka dobiego ich niskie, ale donone buczenie. - Co zrobicie z tymi grikami w cieninie? - zapyta Nakja. - Jeli wejd do zatoki, zniszczymy ich. Jeli zostan w pobliu do czasu, a bdziemy mieli paliwo, wytropimy ich i zniszczymy. Masz na to moje sowo. Musisz jednak przemwi narzekajcym do rozumu! Nakja patrzy na niego przez chwil, po czym skin gow. Buczenie przybierao na sile, chwilowo jednak prawie je zaguszy huk nawiewnikw kota numer cztery. Wszyscy spojrzeli w kierunku rufy, gdzie uniosa si chmura sadzy. - Cholerne kocmouchy - warkn Gray, ruszajc w stron wazu kotowni. - Tam jest wiea farba! Kapitan prawie si umiechn. Buczenie byo z kad chwil goniejsze i co mu przypominao. - Moe wdz chciaby zwiedzi okrt? - spyta, ale nagle zamar, nastawiajc ucha. Nagle zrozumia, co syszy, i spojrza na bocianie gniazdo. Byo oczywicie puste, ale Garrett, ktry sta na pomocie kontroli ognia, te co usysza. Ich spojrzenia spotkay si i obaj pomyleli to samo. Rozleg si przenikliwy sygna. - Alarm bojowy! To nie wiczenia! - hukn Larry Dowden przez goniki. - Kapitan na

mostek! Matt wyrwa si z gromadki lemurw i przeskakujc przez przeszkody, dopad schodni. Gocie, ktrzy nie otrzymali adnej instrukcji, po prostu poszli za nim i po chwili mostek peen by futrzakw i ludzi, nie zawsze naprawd tutaj potrzebnych, a Nakja omal nie zosta stratowany przez marynarza nioscego pas amunicyjny. - Co si dzieje? - spyta ze zoci. - Na pewno co bardzo interesujcego - odpar Adar. Matt dotar na pomost, wyrwa komu lornetk i zacz przepatrywa niebo. - Tam jest, sir. Za ruf, namiar jeden dwa. A teraz kieruje si prosto nad zatok! To... to samolot! - Zgadza si - rzuci Matt. - Ale czyj i co on tu robi? Prosz obsadzi wszystkie karabiny maszynowe, panie Garrett, ale nie otwiera ognia bez rozkazu. Czekali w napiciu, wsuchujc si w odgos pracy silnika tokowego. Chack i Keje te wdrapali si na pomost. - Co to latajca rzecz? - spyta przejty Keje. - Samolot - opar troch nieprzytomnie Matt. Keje ogarn spojrzeniem przygotowania na stanowiskach strzeleckich. - A ja mylaem, e to grikowie s groni - mrukn. - Bdziecie z nim walczy? Zaatakuje nas? - Spojrza niespokojnie na Saliss, unieruchomion cumami przy nabrzeu. Nigdy nie sysza o latajcej istocie do wielkiej, eby moga zagrozi ludziom, widzia jednak drapieniki wyawiajce ryby z wody i przypuszcza, e podobnie jak one, byliby bezradni wobec ataku z powietrza. Zachowanie zaogi niszczyciela sugerowao za, e ta latajca rzecz moe by niebezpieczna. - Zaatakuje? - spyta ponownie. Matt opuci lornetk i umiechn si tajemniczo. - Nie sdz - powiedzia. - To PBY - doda nie tyle pod adresem goci, ile Garretta. Samolot rs w oczach. Gdy by ju na zatok, skrci i soce odbio si od pokrytych szaroniebiesk farb zmatowiaych skrzyde. Koysa si lekko, jakby prowadzony niewprawn rk. Ale moe nie o to chodzio, lecia bowiem tylko na jednym silniku. Przemkn z rozgonym warczeniem tu nad masztami odzi rybackich, porywajc ich agle i omal nie doprowadzajc do wielu kolizji. Matt umiechn si mimowolnie, widzc t scen, ale wszyscy miejscowi na nabrzeu i okrcie przerwali swoje prace i zbili si w gromadki, niepewni co teraz nastpi. Pilot musia ich ju dostrzec, skrci bowiem ponownie i nakierowa maszyn na pas wolnej wody po prawej burcie niszczyciela. Ster kierunku poruszy si wyranie, eby

wyrwna tor lotu i skompensowa ciganie w bok wywoane prac tylko jednego silnika. Potem opuci pywaki. Zwieczony kopulast wieyczk nos maszyny wyglda, jakby badawczo wcha fale. Na tle spowiaej farby i zaciekw od sonej wody ciemniay wyranie granatowe krgi z biaymi gwiazdami i czerwonymi kropkami w rodku. By to jeden z najpikniejszych widokw, jakie Matt podziwia w swoim dotychczasowym yciu. Brzuch samolotu dotkn wody i catalina niemal natychmiast wyhamowaa. Prawie zatrzymaa si, gdy pilot przymkn gaz, potem jednak ruszy z rykiem silnika w stron niszczyciela. Nakja doczy do zgromadzonych na pomocie. - Co to za straszydo? - spyta ostrym tonem. - Przypuszczam, e przyjacielskie - odpar Matt i Chack przetumaczy. Pilot wyczy silnik jakie pidziesit jardw od burty okrtu i nagle zrobio si cicho. Matt poczu, e napicie wok niego opada. - Przygotowa odbijacze - rozkaza. Motorwka na wod. Nieca minut pniej d spyna z urawikw. Tymczasem odsuno si okienko w kokpicie i wyjrzaa przez nie umiechnita brodata twarz. - Jeszcze jeden Amer-i-kanin! - zawoa Nakja. - Taki, ktry lata. Lata! - Przez chwil milcza zdumiony, potem spojrza z umiechem na Matta. - Jego te pewnie bd musia ywi? - Ilu jeszcze niezwykych przyjaci oczekujesz, kap-i-tanie Reddy? - spyta cicho Keje. Wpatrywa si w catalin z niemal nabonym podziwem, pyta jednak powanie. - Po prawdzie nie oczekiwaem nawet tego. Chodmy zobaczy, co to za tajemniczy lotnik. Porucznik Benjamin Mallory zdrtwia od pasa w d od wielogodzinnego siedzenia nieruchomo w cienko wycieanym, metalowym fotelu rozedrganego samolotu. Wchodzc na pokad niszczyciela, ledwie mg porusza nogami, wci jednak si umiecha. Godzin wczeniej wyczy prawy silnik i ustawi jego migo w chorgiewk, eby oszczdza paliwo. Ta zatoka bya ich ostatni szans. Wczeniej sprawdzili Menjangan i zapucili si a do Aloru, skd zawrcili w stron Balikpapanu. Wiedzieli, e jeli i tutaj nie znajd niszczyciela, ich los bdzie przesdzony. Czekaaby ich duga samotna egzystencja albo szybkie uwolnienie od trosk w odkach znanych im ju napastnikw. Widok czterofajkowca cumujcego przy nabrzeu pord caej masy tubylczych jednostek niemal wycisn zy z oczu porucznika. To, e z jednego komina snu si dym, a nad pokadem powiewaa bandera, sugerowao jednoznacznie, e Walker znalaz si tutaj dobrowolnie i jakkolwiek do tego doszo, jest to bezpieczne miejsce.

Uchwyciwszy pomocne rce, ktre wycigny si do niego z gry, wdrapa si wreszcie na pokad i zasalutowa drc rk banderze, potem kapitanowi Reddyemu. Zdumia go widok... krajowcw, jednak znacznie mniej ni jeszcze kilka tygodni wczeniej. Porucznik Benjamin Mallory, Korpus Lotniczy Wojsk Ldowych Stanw Zjednoczonych. Prosz o pozwolenie na wejcie na pokad, sir. - Niepewnie przesun si o krok, eby zrobi miejsce dla kolejnego na drabince. - Ed Palmer, sygnalista. Ciesz si, e wrciem, sir - powiedzia z przejciem jasnowosy marynarz z Oklahomy, ktry mia pozosta na pokadzie Mahana a do wejcia do Perth. Odchorowa na swj sposb ten dziwny rejs. Trzecia osoba, ciemnowosy mczyzna w poszarpanym mundurze khaki, wydaa si Mattowi znajoma. - Podporucznik Perry Brister, prosz o pozwo... - Brister! Jest pan oficerem maszynowym z Mahana. Wszyscy jestecie z Mahana. Co si z nim dzieje? - Nie wiemy, sir - odpar Mallory. - Gdy ostatni raz go widzielimy, by u zachodnich brzegw Sumatry. - Sumatry? - zdumia si Matt. - Mj Boe. Co ten Ellis kombinuje? Wszyscy trzej mczyni zgodnie pokrcili gow. - To nie pan Ellis, sir - powiedzia Brister. - Wanie - doda lotnik, teraz ju bez umiechu. - To duga historia, kapitanie Reddy, i chyba powinien pan j jak najszybciej usysze. - Wskaza na siebie i innych. - Ale czy najpierw moemy dosta zimnej wody? Albo nawet coli? - Oczywicie. Proponuj kontynuowa t rozmow w mesie, gdy zjecie ju co i wypijecie. - Matt zwrci si do Dowdena, ktry wanie zjawi si obok. - Czy pan McFarlane wrci ju na okrt? Nie? Prosz zatem przekaza wiadomo panu Bradfordowi. On wrci rano z miejsca odwiertu, prawda? - Dowden przytakn. - Dobrze zatem. Prosz przekaza jemu, panu Lettsowi, panu Tolsenowi i panu Garrettowi, e czekam na nich w mesie. I niech pan moe zaprosi take porucznik Tucker i porucznika Shiny. - Porucznik Shinya i sierant Alden szkol dzisiaj milicj, sir - rzek Dowden. - Faktycznie. - Spojrza na tubylcw, o ktrych w ostatnich chwilach niemale zapomnia. Przez chwil rozwaa, czyby ich nie przeprosi, ale pomyla, e mogliby doj do wniosku, i ma przed nimi jakie tajemnice. Lepiej tego unika. W kocu zorientowali si, e s wiadkami czego wanego, bo cataliny nie kryy codziennie nad Baalkpanem, eby wyldowa w zatoce. - Nasi gocie mog nam towarzyszy, jeli chc, jednak w mesie nie ma

wiele miejsca. Bd musieli zostawi wit na zewntrz. - Zwraca si do Dowdena, ale ostatnie zdanie byo skierowane do Kejego. Sugerowao, e wskazane bdzie spotkanie na najwyszym szczeblu. Keje zrozumia i wytumaczy to Nakjemu. Gdy weszli do mesy, na stole potniay ju karafki z mroon herbat. Tak jak wczeniej Keje i Adar, wdz miasta nie mia do czynienia z ludzkimi krzesami, ale podpatrujc bardziej dowiadczonych przyjaci, szybko usadowi si w miar wygodnie. Bardziej zainteresowa go widok Amerykanw zgromadzonych przy jednym stole i popijajcych napj z tych samych karafek. Gospodarze szczycili si swoim przywizaniem do egalitaryzmu i byli przekonani, e wrd bezogoniastych obowizuj cise podziay spoeczne. Po raz pierwszy Nakja mg si przekona, e ten hierarchiczny porzdek jest raczej tradycj i wynika z instytucjonalnej dyscypliny. Nie wiza si z przekonaniem, eby kapitan czy ktokolwiek z oficerw by z zaoenia waniejszy. Odkrycie zdumiao lemury, ale przywitay je z niejak ulg. Przez dusz chwil siedzieli tylko i popijali herbat, podczas gdy wentylator miesza leniwie powietrze nad ich gowami. Gocie skoczyli wczeniej i czekali cierpliwie, a zmczeni powietrzni podrnicy si nawodni. W kocu Mallory otar usta i odchrzkn. - To byo to, sir - powiedzia. - Zabralimy tylko troch wody, eby nie obcia zanadto maszyny. Gdyby co si nie udao... Tak czy owak dzikuj, sir. Widok niszczyciela by balsamem dla moich piekcych oczu. - I ja dzikuj, poruczniku. Dostarczylicie nam nie lada atrakcji. Ale co z Mahanem? Gdzie jest i co si waciwie stao? Przybysze spojrzeli po sobie i wsplnymi siami, troch niezbornie, opowiedzieli, jak Kaufman przej okrt. Reszta suchaa kracowo zdumiona. Relacja brzmiaa wrcz niewiarygodnie. Nie tylko ze wzgldu na sam w sobie przedziwny bunt, ale i szalestwo, ktrym by podszyty. Brister wspomnia, jak Jim prbowa odebra Kaufmanowi bro i zosta postrzelony. To ostatnie szczeglnie rozwcieczyo Matta. - Nie zabi go, sir - doda czym prdzej oficer. - Tak naprawd to by chyba tylko wypadek. Syszaem, e pan Ellis zdrowo mu wczeniej dooy, jeli wolno mi tak powiedzie. Ale Kaufman postrzeli go w nog. Na dusz chwil w mesie zapada cisza. - Prosz mwi dalej - odezwa si w kocu Matt. Brister opowiedzia o dalszym przebiegu buntu oraz obsesji Kaufmana, eby dotrze na Cejlon, i jak po drodze Ellis dosta ataku gorczki, okrt za zawin do Cilacapu w nadziei zdobycia paliwa, tyle e znanego im miasta na wyspie nie byo. W kilku zdaniach odmalowa

widok ruin, na ktre trafili. Keje zesztywnia na krzele. - Chill-chaap? - spyta. - Ci Ameri-ka-nie mwi o miecie Chill-chaap? Larry Dowden przeprosi na chwil i wrci z map ukazujc poudniow Jaw i pobliskie wody. Gdy rozoy arkusz na stole, Nakja i miejscowy kapan poruszyli si niespokojnie, zostali jednak uprzedzeni przez Adara i Kejego, e bezogoniaci maj wasne Zwoje i obchodz si z nimi do bezceremonialnie, nie zgosili zatem protestw. Brister spojrza na Kejego i pooy palec w miejscu, gdzie zaznaczony by port Cilacapu. - To tutaj, sir. - Tak. Chill-chaap. Chill-chaap zostao zniszczone - odezwa si Keje do swoich pobratymcw. Nakja, zerwawszy si na rwne nogi, krzykn co do niego, po czym zacz wygasza jak tyrad. - Jest... wzburzony - wyjani pgosem Keje. - Mimo wszystko... niech go pan poprosi, eby si opanowa - odrzek Matt. - Musimy wysucha tych ludzi do koca. - Sprbuj, kap-i-tanie, ale prosz go zrozumie. Zrozumie nas. Chill-chaap byo niemal tak samo due jak Baalkpan. To jedna z naszych najstarszych kolonii i jedyna na Jawie, z ktr utrzymywalimy przyjazne kontakty. Mieszkay tam tysice naszych pobratymcw. Keje powiedzia co do Nakii uspokajajcym tonem. Po duszej chwili rosy lemur usiad, wci jednak kipia ze zoci. Zrobio si dziwnie cicho. - Poruczniku Brister - poprosi Matt. - Tak, sir. Tamto miasto zostao zniszczone. Nie zosta w nim nikt ywy. Na dodatek wygldao na to, e jego mieszkacw wymordowano i zjedzono, tak e niewiele zostao dla padlinoercw. - Boe - wyszeptaa Sandra. - Tak - mrukn Keje. - Przecie mwiem. Jestemy dla nich tylko zdobycz. - Spojrza na pielgniark. - Pytaa kiedy, dlaczego wrzucamy ich do morza. - Pokrci gow. Brister odchrzkn i podj opowie. Z pomoc Malloryego przedstawi spraw samolotu i przeszed do napotkanych pniej statkw z potworami. - Grikowie - warkn Keje. - Ile byo tych statkw? - zapyta Matt. - Trzy, sir. Matt spojrza na Kejego.

- To nie mogy by te same, ktre krc si po okolicy. Za daleko - oceni. - Co byo potem? - spyta lotnika. Ben opisa, co zrobili, eby uwolni samolot, jak uciekli z zatoki i wodowali obok Mahana. - Po prostu was zostawi? - spyta z niedowierzaniem Bradford. - Bez odzi? - Wanie. Ale nawet gdybymy j mieli, na wiele by si nie przydaa. Nie byo innej szansy na ucieczk, my za mielimy bardzo siln motywacj. Te stworzenia s naprawd przeraajce. Matt przytakn. - Te je widzielimy i zgadzam si. S przeraajce. Gratuluj wam udanej ucieczki. - Dzikuj - odpowiedzieli chrem. - Czy jaszczury widziay wasz start? - Moe - odpar Mallory. - W kadym razie my ich wtedy jeszcze widzielimy. Dlaczego? - Nic takiego - rzek z umiechem Matt. - Poruczniku, prosz si nie przejmowa. Pomylaem tylko o elemencie zaskoczenia. To zawsze moe si przyda. Mallory spojrza na swoje donie. - Przepraszam, kapitanie. Dopiero pniej o tym pomylaem. Po drodze widzielimy jeszcze sze innych statkw, ale bylimy wtedy wysoko. Jeli nawet nas syszeli, to raczej nie zobaczyli. - Boe - mrukn Bradford. - To daje razem co najmniej dziewi jednostek. - Spojrza na Kejego, ktry wydawa si wstrznity. - Wasz przeciwnik ju tu jest, i to w znacznej sile. Nie mamy czasu do stracenia! Matt unis do. - Jeszcze chwil, panie Bradford - powiedzia. - Poruczniku Mallory? Co byo dalej? - Kaufman chcia, ebymy lecieli na Cejlon, my za skwapliwie mu przytakiwalimy. Zabralimy maksymalny zapas paliwa i ruszylimy was szuka. - Przed odlotem widziaem si z panem Ellisem. Pielgniarki maj si dobrze i zajmuj si pacjentem - powiedzia Brister, patrzc na Sandr. - Siostra Cross kazaa przekaza, e nie trac wiary. Rozmawiaem z nimi kilka minut, a pan Ellis... - Brister spojrza na Matta. - Pan Ellis kaza przeprosi w swoim imieniu, ale to nie jego wina, kapitanie! Tak czy owak, do teraz pewnie wszyscy ju wiedz, e polecielimy was szuka. Przynajmniej ci, ktrym nie odbio. - Przepraszam - odezwa si Keje. - Ci latajcy ludzie przynieli wane wiadomoci. Dowiedzielimy si, e Chill-chaap pado ofiar grikw, ktrzy rzeczywicie nie cofaj si

chyba przed niczym. Nadcigaj mroczne czasy. Wkrtce si okae, czy wszystko, co tworzylimy od pokole, czyli nasze kolonie, kultura i sposb ycia, ocaleje, czy te znw bdziemy musieli ucieka. To dla nas dosy wane - doda z wyczuwaln ironi. - Mam nadziej, e obchodzi to take naszych sojusznikw. Wy jednak zdajecie si myle raczej o tym drugim statku, Mahanie. Co to za statek i co to jest Sey-lon i gdzie ley? Matt poprosi gestem o cisz, otar chustk pot z czoa i odgarn przetuszczone wosy. - Wybacz, przyjacielu - odpowiedzia. - Wszystko, o czym wspomniae, bardzo mnie obchodzi, ale te wieci oznaczaj, e tym bardziej musimy przyoy si do przygotowa. A Mahan... te jest wany. To taki sam okrt jak nasz. Ma identyczne moliwoci, a co wicej, jego zaoga to moi ludzie. Jestem za nich odpowiedzialny i jestem im winien pomoc tak samo, jak poczuwam si do pomagania Ludowi. Jednak co nawet waniejsze, okrt ten pynie w tej chwili prosto na grikw. Co bdzie, jeli go opanuj? Powiedzielicie, e maj talent do naladowania innych. Ile czasu potrwa, nim go skopiuj? Moe i dwa pokolenia, ale wczeniej mog wyszkoli wasn zaog. I co wtedy zrobi? Czy nie znajd sposobu, eby zniwelowa nasz przewag? - Przerwa i rozejrza si wkoo. - Musimy go odszuka i zawrci. Zawrci albo zatopi. Nakja wsta i przyjrzawszy si wszystkim po kolei, zacz wasn przemow. Keje tumaczy. - Znacie nas ju, Amer-i-ka-nie. Moe nie do koca, ale nie mamy przed wami tajemnic i nie kryjemy naszych obaw. My jednak o was nie wiemy prawie nic. Powiedzcie nam chocia, skd przybywacie. Jeli macie tu dwa dymice statki, dlaczego nie przyzwiecie kolejnych? Ta wasza latajca bestia te jest zrobiona z metalu, a jednak pywa. I lata! Z trzema Amer-ikanami na pokadzie starcza za trzy statki grikw! Nigdy nie widzielimy takich cudw. Moecie uratowa nas przed grikami! Prosz, wezwijcie wicej swoich pobratymcw. Razem wygubimy jaszczury i nasze narody bd mogy po wsze czasy y razem w pokoju! Matt spojrza niepewnie na Nakj. Miotay nim sprzeczne emocje. Tak jak jego poprzednicy z Kompanii Wschodnioindyjskiej wolaby nie przekazywa miejscowym zbyt wielu informacji. Z drugiej strony to byli ich sojusznicy i mieli prawo zna odpowiedzi na zadane pytania. Zerkn na Sandr, ktra lekko kiwna gow. - Nie moemy posa po pomoc - powiedzia w kocu. - Pamitacie, co powiedzieli ci dawni bezogoniaci? e ich dom znikn? Nasz te. Nie wiemy, jak do tego doszo, sdz jednak, e nadesza pora, ebycie usyszeli o wojnie wikszej ni wszystko, co moecie sobie wyobrazi. Takiej, ktra ogarna cay wiat i ju na samym pocztku spowodowaa mier setek tysicy ludzi. Ten okrt, ktry macie za peen cudw, to jedna z najsabszych i najmniej

wanych jednostek biorcych udzia w tej wojnie. Trybik w machinie historii. - Kapitan zaczerpn gboko powietrza. - I my t wojn przegrywalimy. Potem stao si co... i w niepojty sposb znalelimy si tutaj. Keje wyglda na zaskoczonego i zmieszanego. - Ale wczeniej powiedziae nam, e przybywacie ze Skraju wiata, ldu tak odlegego... e nie ma go na mapach. - To prawda. Tak byo. Ale ta wojna toczya si tutaj. Wrd tych wysp. Przez chwil w mesie sycha byo tylko gosy pracujcych na pokadzie i na rusztowaniach marynarzy oraz zgrzyt towarzyszcy usuwaniu starej farby z burt niszczyciela. - Nie ma wtpliwoci, e jestemy dziemi tego samego wiata - odezwa si Bradford. Wszystko, co wiemy, zdaje si o tym wiadczy. - Pooy do na mapie. - Jest niemal taka sama jak wasze Zwoje. Znalelimy tylko kilka drobnych rnic. Taka sama jest te woda, takie samo powietrze, to samo niebo. Tyle e w wiecie wspomnianym przez kapitana Reddyego... tym, w ktrym trwaa wojna i z ktrego przybylimy... jedno byo odmienne. Zamieszkiway go inne istoty. Nie byo w nim grikw ani gigaryb, ani... ani was. Wyprostowa si na krzele, ktre zaskrzypiao pod jego ciarem. - Ja nie pochodz z krawdzi wiata, jak moi amerykascy przyjaciele. Jestem std... - Wskaza palcem na poudniowo-wschodni kraniec Wysp Sundajskich, tu na skraju mapy. - Na waszych mapach ld ten nazywa si zapewne Now Holandi albo jako podobnie, chocia zapewniam was, e niewielu byo tam Holendrw, gdy wypywaem. Keje patrzy na niego tak, jakby Australijczyk ogosi wanie, e jest wasnym dziadkiem i synem gigaryby. - Owszem, tam s kolonie - powiedzia. - A bardziej na poudnie ley miejsce, gdzie buduj morskie domy. Ale nigdy nie widziaem tam Amer-i-kanw. Bradford westchn. - Nie jestem cholernym Amerykaninem, ale to osobna sprawa - rzek. - Nasze mapy s niemal identyczne, ale na naszych nie ma waszych miast, na waszych za tych, ktre byy w naszym wiecie. Tumaczy to mona tylko tym, to e te wiaty s jakby... rwnolege. Przerwa i rozejrza si dokoa. - Dwa wiaty jeden obok drugiego, kiedy moe nawet bdce jednym, ale od jakiego czasu rozwijajce si w rny sposb, zdajce w rnych kierunkach. - Ale... ale to niemoliwe - wyjka Keje. Bradford prychn i ponownie wyprostowa si na krzele. - Moe i nie - przyzna - ale niczego lepszego nie udao mi si wymyli. Kapitanie?

- Zgadza si, panie Bradford. To nawet lepsze wyjanienie ni to, ktre przyszo mi do gowy, ale oglnie si zgadzam. Nakja powiedzia co i Keje przetumaczy: - Jeli to prawda, jak si tu dostalicie? Matt rozoy rce. - Nie mamy pojcia. Wiemy tylko, e Mahan i Walker pyny razem, przetrwawszy walk z potnym okrtem nieprzyjaciela. Potem weszlimy w dziwny szkwa, a gdy z niego wyszlimy, stwierdzilimy... Chocia nie. Nie wiedzielimy tego od razu. Zorientowalimy si pniej. Tak czy owak bylimy ju tutaj, w waszym wiecie. - Pochyli si, opierajc donie na mapie. - Nie wiemy, jak tu trafilimy, i nie wiemy, jak wrci - doda z naciskiem. Utknlimy tutaj i jestemy na siebie skazani. W odrnieniu od tamtych bezogoniastych nie odpyniemy i nie zostawimy was samych sobie. Nawet gdybymy chcieli, nie moemy. Nasze losy sploty si nieodwoalnie. Nasze ycie zaley od tego, czy pokonamy grikw. Tak wic bdzie dobrze, Nakja-Mur, jeli powiesz malkontentom, e dotd tylko im si wydawao, e maj powody do niezadowolenia. Po tym, co dzisiaj usyszelimy, musimy wczy czwarty bieg. - Czwarty bieg? - spyta Keje. - Czy to znaczy to samo co gaz do dechy albo py lub to, jak mawia twj czowiek Silva? - Zgadza si. Keje zamruga ze zrozumieniem. - Zgadzam si - powiedzia. - Silva powiedzia mi jeszcze jedno. - Rozejrza si po obecnych i spojrza Nakii w oczy. - Skoro Amer-i-kanie przybyli do nas w ten sposb, jest dla mnie jasne, e to Stwrca Wszechrzeczy ich przysa, bo tylko on mg spowodowa co podobnego. Skoro tak, musimy da sobie rad. Chobymy mieli si zesra, jak mwi Silva. Nad zatok wsta wreszcie pogodny dzie. Wilgotno powietrza spada zdecydowanie i nie mogo by wicej ni osiemdziesit stopni Fahrenheita. Z poudniowego zachodu wiaa chodna bryza, a silnik motorwki warkota miarowo, wystawiajc dobre wiadectwo pokadowym mechanikom. Lekka fala powodowaa, e troch wody pryskao niekiedy na Matta, Lettsa, Bradforda i Shiny, ktrzy jednak nie mieli nic przeciwko temu. Odmiennie ni sternik, ktry wzdraga si za kadym razem, jakby oblewano go stonym kwasem. Matt domyla si, co si przytrafio nieustraszonemu kiedy sternikowi, mg jednak tylko mie nadziej, e lk przed wod z czasem mu przejdzie. Zbyt mao ludzi zostao, eby odsya go na brzeg, przynajmniej do czasu, gdy zakoczy si szkolenie pierwszych

miejscowych kadetw. Sam zainteresowany nie wnosi zreszt adnych prb o przeniesienie, stoicko znoszc swj los. Owszem, co rusz zerka niespokojnie za burt, jakby spodziewa si tam ujrze wielk ryb przymierzajc si do poknicia odzi, ale by sternikiem i ju. Mia pewne obowizki. Matt cieszy si z wycieczki. Walker ju od miesica sta przy nabrzeu i kapitan do ju mia tego bezruchu. Owszem, naprawy przebiegay bez przeszkd i mona byo oczekiwa, e ju wkrtce niszczyciel wyjdzie w morze w lepszej kondycji, ni gdy opuszcza Surabaj, uciekajc przed Japoczykami. Tyle e na razie czekanie dawao kapitanowi w ko, zwaszcza wobec zagroenia ze strony grikw. Matt spojrza przez zatok w stron nabrzea, ale nie dostrzeg okrtu. U brzegw Baalkpanu kotwiczyo obecnie a siedem wielkich pywajcych domw, a w najbliszych dniach miay przypyn nastpne. Nakja, wysawszy flot ryback, wezwa je na wielkie zebranie lub co w rodzaju narady wojennej. Grikowie napadli na wiele pywajcych domw i chocia w adnym wypadku przeciwnik nie by tak liczny jak podczas ataku na Saliss, przynajmniej jeden statek nie zdoa si obroni. Jego na wp zatopiony i osmolony kadub widziano u poudniowo-wschodniego wybrzea Jawy, w pobliu miejsca, gdzie w dawnym wiecie znajdowaa si Batawia. Wiadomo porazia Kejego i z miejsca zgodzi si na wszystkie modyfikacje Salissy zasugerowane przez Lettsa. Nawet teraz, kiedy motorwka kierowaa si ju ku ujciu rzeki, zwanej przez miejscowych Sungaa, Alan dyskutowa na ten temat z Bradfordem. Kapitana interesowao wszystko, co skonny by zaproponowa jego oficer zaopatrzeniowy, ale chwilowo wicej uwagi powica pierwotnej przyrodzie, ktr mg wreszcie podziwia z bliska. Sungaa nie bya dug rzek i szybko przechodzia w wski i botnisty strumie wypywajcy z gr Lohr na pnocy, pozwalaa jednak atwo dotrze do miejsca, w ktrym zaczli pierwszy odwiert. Poza nieszczsn wypraw na Bali Matt dotd prawie nie schodzi na ld, chyba e musia zajrze do odlegego o kilka mil miasta. Teraz, gdy minli ju ostatnie chaty rybakw i myliwych, znaleli si w cakiem dzikiej okolicy tutejszego Borneo. Wrd pltaniny drzew polatyway dziesitki najrniejszych barwnych stworze, ktre do zudzenia przypominay ptaki. Miay opywowe i skrzaste ciaa ze skrzydami pokrytymi czym w rodzaju krtkich pir. Poloway na ryby, owady i inne ptaki, ktre byy od nich mniejsze. Co rusz dochodzio do walk midzy amatorami tej samej zdobyczy i w odrnieniu od konfliktw midzy znanymi Mattowi ptakami, tutaj pokonany rzadko uchodzi z yciem, a jego ciao zwykle nawet nie miao szansy spa na ziemi czy do wody. Grone ryby pojawiay si w zatoce o wiele rzadziej ni na penym morzu, w rzece za

nie byo ich wcale. Po drodze minli stadko wielkich zwierzt maszerujcych powoli pyciznami. Byy wielkoci hipopotamw, przypominay jednak pancerniki, tyle e miay dugie szyje i masywne zadnie apy. W bocie taplay si te najzwyczajniejsze krokodyle. Matt skonny by przypuszcza, e zwieszajce si nad wod drzewa te s cakiem normalne, poniewa jednak nie zna si na drzewach, patrzy na palmowate roliny jak na co cakiem dla nowego. Bradford stwierdzi, e to jaki nowy gatunek, i kapitanowi to wystarczao. Okolica bya z jednej strony niezwykle pikna, z drugiej jednak wyczuwao si w niej co niepokojcego, moe nawet przeraajcego. Oderwawszy spojrzenie od brzegu, Matt zauway, e Shinya chonie widoki z rwnym jak on zainteresowaniem, jednak Letts i Bradford zupenie je ignorowali. By moe dlatego, e szli ju tdy ile razy. Letts musia go wanie o co zagadn, bo Australijczyk spojrza na niego pytajco. - Przepraszam, panie Letts, moe pan powtrzy? - powiedzia. - Jasne. Zastanawiaem si, czy lepiej bdzie rozstawi dziaa na jednej burcie Salissy, tworzc z niej pywajc bateri, czy na obu, jak na dawnych okrtach liniowych, co uatwioby te wywaenie. Nie wiemy, czy starczy nam czasu i materiaw na wyprodukowanie kompletu dzia. Matt pokrci gow. - Nie wiem, czy zdoamy zrobi jakiekolwiek dziaa - rzek. - Jasne, e tak, skipper. To gwnie kwestia czasu. Rozmawiaem z chopakami z odlewni - powiedzia Letts, majc na myli dwch braci, do ktrych nalea ten zakad. - Twierdz, e to nie problem. Normalnie odlewaj kotwice dla tych wielkich statkw, wiedz wic, jak obchodzi si z wielkimi formami. Jedna kotwica way tyle, co pi albo sze dzia. O si robocz jest najatwiej. Ostatnie nowiny ostro wszystkich zmobilizoway, a Nakja wrcz dosta kota, eby przygotowa te wasne dziaa. Zagwozdki widz trzy. Pierwsza to czy pozwol nam wyci otwory dziaowe w burtach statku, druga to pozyskanie wystarczajcej iloci metalu, a trzecia - produkcja amunicji. Sam proch to pestka. Tutejsze wyspy s wulkaniczne i wszystkie surowce mamy pod rk, z siark wcznie. Tyle e trudniej bdzie zbudowa myn prochowy. To wymaga czasu. Z braku bystrych rzek nie moemy czerpa energii z wody. Chyba e skorzystamy z pomysu Myszowatych. Co do surowca, armaty mona zrobi take z miedzi, chocia wtedy trudniej bdzie w co z nich trafi. - A co z kalibracj i gwintowaniem? - zapyta Matt. Letts lekko wzruszy ramionami.

- Mam par pomysw. Matt pokrci gow. Nie wiedzia, co optao jego oficera zaopatrzeniowego, e sta si ostatnio takim gejzerem wynalazkw, cieszy si jednak, e do tego doszo. By moe Letts, podobnie jak wiele innych osb, uwiadomi sobie w kocu, jak powana jest sytuacja. - Zao si, e Keje bdzie protestowa przeciwko wycinaniu otworw - mrukn. - A swoj drog ile ma by tych dzia? - Chciabym ze dwadziecia na burt. Moe to niewiele jak na tak du jednostk, zwaszcza w porwnaniu z siedemnastowiecznymi okrtami liniowymi, ale... - Znowu wzruszy ramionami. Matt spojrza na niego zdumiony i zamruga w sposb, ktry przej od nowych przyjaci. - Dwadziecia! - zdumia si. - Mylaem, e dwa albo trzy bdzie do. A jak maj by wielkie? - To zaley od tego, jak ostatecznie je nawiercimy. Wieczorem mam si spotka z panem McFarlanem i Sandisonem, eby si nad tym pozastanawia. Matt zachichota. - Prosz bardzo, panie Letts - powiedzia. - Niech mnie pan informuje o wszystkim i prosz w adnym razie nie uywa narzdzi, ktre s obecnie potrzebne na okrcie. - Letts skrzywi si, jakby o to wanie chcia poprosi. - A co do pniejszego wykorzystania tych dzia, niech Keje decyduje. To jego okrt. Pywajc bateri trudno byoby manewrowa w zatoce, a gdyby co poszo nie tak, caa obrona mogaby si zaama. Nie jestem zreszt zwolennikiem taktyki defensywnej i sdz, e Keje myli podobnie. Bradford energicznie skin gow. - Tak, tak! - rzek. - Pomylcie tylko, ile poytku miaa Francja z Linii Maginota! Nie wspomn nawet o Singapurze! Co do Kejego, to jestem przekonany, e ma pan racj. Poza nielicznymi wyjtkami lemury prowadz ycie nomadw. Morskich nomadw. Sam pomys przywizania do jakiej pozycji obronnej jest dla nich zapewne czym obcym. Nie naley im tego nawet proponowa, eby nie stracili do nas szacunku. Jak dotd chtnie przyjmuj wszystkie nasze rady, ale te tym wanie tak naprawd jestemy: doradcami. Oficjalnie nie zostalimy wczeni do ich struktury dowodzenia. O ile jaka istnieje, bo nie jestem tego pewien. Nakja jest wodzem naczelnym mieszkacw Baalkpanu, Keje jednym z kapitanw i chyba s sobie rwni. Kady dowodzi swoimi ludmi, reszta zaley za od tego, ktry gdzie akurat si znajduje. Moe z tego wynikn spore zamieszanie. Ju lepiej, gdyby mieli krla, a wszystkie te miasta i statki byy czci jego krlestwa.

- Jak w imperium brytyjskim? - podsun Letts. - Ot to! Tutejszy porzdek za bardzo kojarzy mi si z Ameryk. Duo gadania i brak zgody na wsplne dziaanie dla osignicia upragnionego celu. Matt umiechn si tolerancyjnie. - Powiedziabym, e Stany Zjednoczone potrafi jednak czasem co zdziaa napomkn. - Zwaszcza gdy sprawa jest tego warta. - Ale trzeba a wojny, eby im si chciao! - Moliwe - przyzna Matt. - Przypomn jednak, e tutaj te trwa wojna. Przez chwil nikt si nie odzywa i motorwka pyna w gr rzeki. Byo cakiem spokojnie do chwili, gdy wpadli na krokodyla i spanikowany sternik sign po thompsona, ktrego zawsze nosi na ramieniu. - Prosz nie strzela, panie Scott - powiedzia Matt do gono, eby dotaro do nieboraka. Krokodyl odpyn nie speszony, a Tony najpierw odzyska kontrol nad sob, potem za nad motorwk. - Jak tam na brzegu? - spyta Matt, spogldajc na Shiny. Drobny wypadek z krokodylem odebra mu ch studiowania przyrody - Jeli chodzi o szkolenie milicji, to postpy s powolne, ale stae - odpar Japoczyk. Nakja zarzdzi, e wszyscy zdrowi mieszkacy, tak kobiety, jak i mczyni, maj codziennie bra udzia w zajciach prowadzonych przez sieranta Aldena, porucznika Shiny i kilku spord nielicznych wojownikw lemurw. Mimo obligatoryjnego charakteru szkolenia frekwencja bya od pocztku marna, niemniej co bardziej zaangaowani doszli do wystarczajcej wprawy, eby otrzyma awans na kaprali. Alden zacz nawet pracowa z elitarn grup najtwardszych, ktra miaa sta si zalkiem miejscowej piechoty morskiej. Wikszo unikaa szkole oficjalnie, starczyo bowiem zoy skarg w sekretariacie wodza, eby uzyska zgod jako osoba wykonujca prac o wielkim znaczeniu dla obronnoci. Czsto nawet byo to zgodne z prawd, zwaszcza w wypadku modych, ktrzy chtnie angaowali si w rne programy Amerykanw. Pozostali poznali, na czym polega wojskowa dyscyplina, cay dzie wiczc musztr, uczc si taktyki i uycia broni. Gdy zagroenie ze strony grikw stao si namacalne, Shinya zacz widywa na zajciach coraz wicej nowych twarzy. - Na jakie siy bdzie mona liczy? - spyta Matt. - Trudno powiedzie - odrzek Shinya. - Szkolenie odbywa si codziennie, ale widz ich co drugi dzie.

wiczenia prowadzono na placu przed paacem Nakii i wdz czsto je obserwowa. Zasadniczo by to park miejski, chocia miejscowi chyba nie znali tego okrelenia. Obecnie by ju zadeptany i bardziej przypomina teren parad wojskowych. Due rozmiary pozwalay na jednoczesne szkolenie poowy uczestnikw kursu, druga poowa przychodzia nastpnego dnia. Obniao to efektywno, ale w miecie brako otwartej przestrzeni. - Sdz, e okoo tysica piciuset - powiedzia Japoczyk, odrywajc oczy od rzeki. Przyzwoicie wyszkolonych i przygotowanych do takiej bitwy, jak widzielimy na Salissie. Po dwch tygodniach zapewne jeszcze drugie tyle. W p roku zbierze si moe i dziesi tysicy, ale to byliby ju dosownie wszyscy doroli z miasta. Ponadto musieliby mie jeszcze silniejsz motywacj ni obecnie. - Czyli musieliby stan wobec groby bezporedniego ataku? - spyta z rezygnacj Matt. Shinya pokiwa gow. - Obawiam si, e tak - przyzna. - Oczywicie wtedy byoby ju za pno, eby naleycie ich zorganizowa. Cz marines sieranta Aldena zostaa skierowana na pokady wielkich statkw, eby nauczy zaogi naszych metod, co powinno pozwoli na koordynacj dziaa, ale zostali przyjci z mieszanymi odczuciami. Co do taktyki, bez broni palnej niewiele moemy zastosowa. W gr wchodzi rzymska ciana tarcz z pikinierami i ucznikami wspierajcymi j od tyu. - Pokrci gow. - Najtrudniej byo skoni ich do rezygnacji z kusz. Bardzo s do nich przywizani. uki maj wikszy zasig i lepsz szybkostrzelno, ale lemurom trudno byo poj, dlaczego przy caej naszej zaawansowanej technice nalegamy na uycie czego tak prymitywnego. Niemniej gdy dostrzegli zalety uku, przestali si dziwi. - Umiechn si szeroko. - Jednak cay czas domagaj si broni palnej. Matt pokiwa gow. - Chciabym im j da, ale bez stali... - Westchn. - Gdy wycigniemy ich ju z epoki brzu, bdzie mona pomyle o muszkietach albo czym podobnym, ale obecnie? - Rozoy rce. - Wiem, e Alden i tak uczy cz ich wojownikw posugiwa si nasz broni, ale jak on to robi? - Tak, utworzy taki oddzia. Liczy pidziesiciu wojownikw, a kady z nich wystrzeli ledwie kilka pociskw. Pan Sandison znalaz prosty sposb ich wytwarzania na zasadzie toczenia, ale problemem jest produkcja nowych usek. Oraz, oczywicie, sponek. O sam proch nikt si nie martwi, chocia z pocztku nie bdzie to raczej proch bezdymny, co moe sprawia kopoty przy broni automatycznej. Oczywicie logistyka to nie moja sprawa, zwaszcza e niewiele wiem na ten temat, ale rozumiem, e pan Sandison martwi si przede wszystkim, jak uzupeni zapas amunicji do gwnych dzia okrtu. Obecne eksperymenty z

broni rczn traktuje jak wstp do prac przy czterocalwkach. - Nie wiem, jakie s wasze zwyczaje, poruczniku Shinya, ale logistyka powinna by bliska kademu oficerowi, nawet piechoty - rzuci Matt, spogldajc przed dzib. - A pan sta si wanie oficerem piechoty i cieszy mnie, e uzupenia pan swoj edukacj. Na rzece pojawia si masywna drewniana konstrukcja z wbitych w dno pali. Z bliska dostrzegli budowany na nich pomost i brygad lemurw kadcych deski. Dotarli do pirsu paliwowego. Przycumowali motorwk i zeszli na brzeg. Mimo licznej ochrony wszyscy byli uzbrojeni. Bradford nalega na to, dowodzc, e w tym wiecie nawet obecno caej armii robotnikw nie odstraszy drapienikw; ju prdzej mog uzna j za ruchomy bufet. Miejscowi take potraktowali spraw powanie, przydajc placwce silny oddzia z kuszami wyrzucajcymi dugie na dwie stopy i grube na cal pociski. Matt sysza, e w dunglach tego nowego Borneo yje kilka niezwykle gronych gatunkw. Bradford nawet mu je opisa, jednak Matt, zajty sprawami okrtu, nie zwrci na to wikszej uwagi. Teraz sprbowa sobie co przypomnie. Musz by olbrzymie, pomyla, skoro trzeba a tak cikiej broni, eby je powali. Na skraju polany wznosiy si trzy wielkie oplecione miedzianymi rurami cylindry z piecami w roli fundamentw. Matt rozpozna w nich wyrzutnie torpedowe ze swojego niszczyciela. Mia nadziej, e tutaj przydadz si bardziej ni na okrcie. Robotnicy w spdniczkach montowali kolejne podzespoy tego, co z czasem miao si sta rafineri. Oczywicie pod warunkiem, e znajd rop. Nadzorujcy prace Donaghey i Brister byli usmarowani jak nieboskie stworzenie, co wiadczyo, e przykadaj si do obowizkw. Matt pomacha im, eby sobie nie przeszkadzali, i ruszy z reszt grupy ku rodkowi polany. Tam natkn si na w peni ju ozdrowiaego Davisa z jednym z cennych karabinw maszynowych. Wyglda jak stranik wizienny pilnujcy skazacw w kamienioomach, tyle e jego zadaniem bya ochrona pracujcych. Kolejni uzbrojeni stranicy stali rozstawieni w rwnych odstpach wzdu drogi biegncej od nabrzea ku dungli. Stanowisko wiertnicze leao mil w gbi ldu. Droga bya szeroka, a jej rodkiem bieg rurocig z bambusw, ktre wyglday identycznie jak domowe, tyle e miay zdecydowanie wiksz rednic. Miejscowi budowali z nich domy i robili maszty, co byo cakiem naturalnym zastosowaniem, zwaywszy e byy wielkoci supw telegraficznych. Matt nie sdzi, e nadadz si take do transportowania surowej ropy naftowej. Bradford i Letts zauwayli jego zdumienie i podziw. - Bdzie przecieka, ale trudno - powiedzia Letts. - Zcza s z dopasowanych cynowych

obejm, ktre uszczelnilimy smo. Moe z czasem wymylimy co lepszego. - Nie, panie Letts, to genialny pomys - pochwali go Matt. - Nie sdziem, e w ogle bdziemy mieli jaki rurocig. Dobra robota. - Tak naprawd to by pomys Spankyego - doda zakopotany Letts. - Ktokolwiek to wymyli, zrobi dobr robot. - Matt przystan i z namysem spojrza na rurocig. - Jedno mnie tylko zastanawia. Mamy ju to, niebawem gotowe bd pirs i rafineria. Nie wydaje si panu, e zbyt wiele zostawiamy przypadkowi? Co bdzie, jeli nie znajdziemy ropy? Bradford zamruga zdumiony i osuszy spocone czoo chustk, niegdy zapewne bia. Potem umiechn si chytrze. - Bez obaw, szanowny kapitanie - rzek. - Jak mawiacie w Ameryce, nie moe nam si nie uda. - Przystan i spojrza w niebo widoczne midzy koronami przydronych drzew. Jak czsto o tej porze dnia, poranny bkit ustpi ju grocej deszczem szaroci. - O Boe mrukn. Isak Reuben sztachn si ostatni raz parzcym ju wargi papierosem i cisn go z platformy w kau, gdzie niedopaek zgas z sykiem. Ulewa przesza w mawk, jednak zdya kompletnie go przemoczy. Nie, eby miao to jakie znaczenie, bo i tak cay czas by mokry od potu i brudna koszulka kleia mu si do ciaa niczym gnijca szmata. Okrtowa blado ustpia czerwonej opaleninie, ktr pamita z czasw pracy na polach naftowych. Wolaby jej nigdy wicej nie oglda, ale c. Gilbert wyglda podobnie. - Cholera - zakl nagle. - Nie jestemy ju biaymi myszami. - Zapa za lin, ktra zwieszaa si z belki i znikaa w dziurze u jego stp. Luz wydawa si waciwy. - Ruszamy, Gilbert - powiedzia chrapliwie do kompana, ktry wykona rk taki gest, jakby co obraca. Kilkanacie krokw dalej sta brontozaur z dwoma lemurami na grzbiecie. Jeden z nich sykn przenikliwie i uderzy zwierz w zad bambusowym kijem. Stwr zaprotestowa gardowo, ale ruszy przez boto. By zaprzony do wielkiego kieratu poczonego pasem transmisyjnym z koami o rnej rednicy, z ktrych ostatnie rytmicznie podnosio belk. Gdy ta opadaa wasnym przemysem, umocowane na kocu liny masywne wierto wbijao si z guchym odgosem o kolejnych kilka cali gbiej. Isak spojrza w niebo nad wysok na osiemdziesit stp bambusow wie, ktra cigle wydawaa mu si jaka dziwna. W przerwach midzy chmurami pojawiy si pierwsze smugi bkitu. Isak pokrci jednak gow niezadowolony. Ile razy widzia nadcigajcy szkwa, w gbi ducha liczy na to, e moe przeniesie on ich z powrotem tam, skd przybyli. Do domu,

do prawdziwego wiata, gdzie znowu mgby zaszy si w samotni obok okrtowych kotw. W tym magicznym miejscu, gdzie powstawaa para obracajca wite turbiny. Tam albo i gdziekolwiek indziej, byle nie tutaj. Tutaj sama ziemia parowaa przypiekana socem, a zwierzta udaway maszyny. Zmarszczy czoo, sign po nowego papierosa i raz jeszcze przyjrza si dinozaurowi. - Powolny jest, ale moc ma niez - powiedzia. - Co? - spyta Gilbert, podchodzc do niego, i te sprawdzi luz liny przy dolnym pooeniu belki. - Nic. Gilbert pokiwa gow. - Cicho tutaj. Obaj przywykli do nieustannego warkotu silnikw napdzajcych urzdzenia wiertni. - Za cicho - zgodzi si Isak. - To nienaturalne. Gilbert ponownie pokiwa gow. - Daj dymka, jeli aska - burkn tonem, ktry oznacza u niego uprzejme przymawianie si. - Nie. - Dlaczego nie? Ja ci czstowaem. - Tak, i ju nie masz co pali. Gupi bye. Gilbert spojrza na ponownie luzujc si lin. Po chwili zastanowienia doszed do wniosku, e Isak mia racj. Rzeczywicie by mdrzejszy z nich dwch. Mimo to w kocu wycign sfatygowanego papierosa i poda kumplowi, po czym zajrza do paczki. - Masz - powiedzia. - Teraz jestem tak samo gupi jak ty. Zosta mi ju tylko jeden. Tej polany take strzeg oddzia wartownikw. Jeden z nich, siedzcy na wiey obok przecinki z rurocigiem, wyda przenikliwy okrzyk. - Co jest? - mrukn z irytacj Isak, sigajc po jeden ze starych karabinw, ktre zawsze trzymali pod rk. - Byle nie znowu to due bydl. Mamy za may kaliber na takie polowanie. Mia na myli dugie na czterdzieci stp stworzenia, ktre Bradford nazywa alozaurami. W przeciwiestwie do innych tutejszych stworze nie rniy si prawie od znanych Australijczykowi skamielin, byy tylko troch wiksze ni ich prehistoryczni przodkowie. Nie pojawiay si te czsto, bo chocia umiay si szybko porusza, wolay czeka w dungli, a zdobycz sama do nich przyjdzie. Marynarze nazwali je superjaszczurami i protesty Bradforda nic w tym wypadku nie day. Isaka za obchodzio tylko jedno - e trudno te cholery zabi i e bardzo si ich boi.

- Spokojnie - powiedzia Gilbert. - Nie rozumiem tego ich mapiego gadania, ale to brzmiao troch inaczej ni ostrzeenie przed duym. Obaj spojrzeli na wylot drogi i odetchnli, widzc wyaniajce si stamtd ludzkie sylwetki. - Poniekd jednak co duego - stwierdzi Isak. - To skipper. Matt pomacha lemurowi patrzcemu na niego z wiey. By to jeden z marines Aldena, uzbrojony w karabin Kraga. Wiertnia miaa decydujce znaczenie dla caego programu paliwowego, jednak poza wartownikami pracowao tu moe z dziesi osb. Wikszo zajmowaa si czyszczeniem i ukadaniem elementw bambusowej rury, reszta za samymi wiertami, ktre poza okresowym ostrzeniem nie wymagay jednak licznej obsugi. Dwa z nich leay teraz na kozach, przytrzymywane przez dwie pary rk kade, podczas gdy inni pracowali przy nich z pilnikami. To Spanky wpad na pomys, eby wierci w taki sposb. Wierta zostay wykonane z cikiego stalowego dwuteownika uywanego do prostowania wybrzuszonych pyt poszycia. Pocity na trzy czci da trzy odcinki, po cztery stopy kady. Obcione miedzianym balastem sprawiay si niele, tyle e czsto trzeba byo je ostrzy. Matt patrzy zafascynowany na bambusow konstrukcj z pomysowym urzdzeniem wiertniczym. Widywa ju wiee naftowe, ale niewiele o nich wiedzia. O tej potrafi powiedzie tylko tyle, e zdradza podobiestwo do oryginalnych, chocia jest tozielona. W kocu dostrzeg stojcych na platformie palaczy. To pewnie jeszcze jeden powd, dlaczego tak mao ludzi tu pracuje, pomyla. Trzeba byo sporego samozaparcia, eby wytrzyma duej w towarzystwie Myszowatych, przy czym lemury podchodziy do nich chyba podobnie jak zaoga niszczyciela. Matt poprowadzi grup przez boto w stron wiey i wspi si na platform. - Dzie dobry - rzuci przyjanie. - Pomylaem, e warto bdzie tu zajrze i zobaczy, jak sobie radzicie. Isak wzruszy ramionami i rozejrza si wkoo, jakby chcia powiedzie, e tutaj przecie nie ma co oglda. Bradford z trudem stumi chichot. - Wida, e wietnie sobie radz! Naprawd niezwyke! - Spojrza radonie na obu mczyzn. - Jak gboko jestemy? Gilbert cofn si kilka krokw i stan obok wspornika belki dwigajcej wierto. Obaj Myszowaci prawie nigdy nie rozmawiali z oficerami, Spankyego oczywicie nie liczc, bo czuli si przy nich niepewnie. Oficerowie naleeli do innego wiata i bardzo rzadko pojawiali

si w kotowni. - Trzysta szedziesit dziewi stp przy napitej linie - odpar Isak, patrzc gdzie midzy gowami goci. Nagle zerwa z gowy brudn czapk. - Przepraszam. - wietna sprawa! - ucieszy si Bradford. - Na pewno niewiele ju zostao. - Spojrza na Matta. - Jak mwiem, nie moe si nie uda. Przypadkiem wiem, e w 1938 roku trafiono tutaj na cakiem wydajne zoe. Akurat na nasze potrzeby. - Ale skd pan ma pewno, e w tym wiecie jest tak samo? - spyta z umiechem Matt. - Dziki panu, oczywicie! Jak pan powiedzia, geograficznie rzecz biorc, mamy tutaj dokadnie to samo. Sporo o tym rozmawialimy i stwierdzilimy, e brak istotnych rnic. Tylko wikszo mieszkacw jest inna. Skoro ropa bya tu w naszym 1938 roku, powinna by take teraz, jeli nikt jej dotd nie wydoby. - Mam nadziej, e si pan nie myli, panie Bradford - powiedzia Matt i umiechn si smutno. - Nie jestem pewien, czy to ta sama kwestia i czy skoro Borneo wydaje nam si identyczne, to ta sama ropa jest pod ziemi. Nie wtpi, e jest tu take kontynent pnocnoamerykaski z tak sam lini brzegow i rzeb terenu jak te, ktre znamy. Pewnie pynie te swoim korytem rzeka Paluxy, w ktrej apaem kiedy ryby. Ale czy to te same ryby, panie Bradford? Wtpi. Cokolwiek tam pywa, chtnie by nas zjado. - Unis rk, powstrzymujc protest Australijczyka. - Chc tylko powiedzie, e jeli nie znajdziemy tu ropy, bdziemy musieli szuka jej gdzie indziej. Nie wolno nam zabija w ludziach nadziei, e ona gdzie tu jest. Pamitajcie, panowie, by moe nie trafimy na ni tam, gdzie bya, ale w kocu j dopadniemy! Gilbert z powag pokiwa gow, zgadzajc si z kapitanem. Co ten cholerny kangur sugerowa? Chcia ich zniechci? Myszowaty sprawdzi lin. - Napita - powiedzia. Isak przytakn i spojrza na tubylcw, ktrzy poganiali wielkie zwierz. - Wy tam! - krzykn. - Stop dino! Puku-puku urobek! Woda won up-up! Modzi tubylcy cakiem po ludzku pokiwali gowami i zeskoczyli z grzbietu dinozaura. - apiesz lokalne narzecze - skomentowa oschle Letts. Isak wzruszy ramionami. - Tak. Trudno inaczej. Przy lunchu kapitan zamyli si gboko. Prace byy zaawansowane, co napenio go optymizmem. Mogo si wydawa, e znalezienie ropy jest tylko kwesti czasu. Wystarczy dowierci si do odpowiedniej gbokoci i bdzie mona napenia zbiorniki Walkera. Mimo

to nie mg si wyzby niepokoju. Wbrew temu, w co wszyscy wierzyli, nie wszystko byo tu identyczne. Na przykad wzgrza nad zatok zdaway si wznosi wyej, ni pamita. Mniejsza erozja czy niszy poziom morza, a moe co jeszcze? Skoro jednak byy pewne rnice, mogy te dotyczy z ropy. Bradford twierdzi, e to nie dziaa w ten sposb. Dowodzi, e tutejsza budowa geologiczna sprzyja powstawaniu pokadw gromadzcych surow rop naftow. Matt mia nadziej, e Australijczyk wie, co mwi. Bez wtpienia by pewien swego, a ci dziwni palacze chyba mu wierzyli. Oby si udao. I eby rafineria zadziaaa. Znale rop to jedno, ale trzeba byo jeszcze przerobi j na paliwo dla kotw. Gdy wyszli z powrotem na zatok, nastawi ucha na toczone obok rozmowy na temat miejscowej przyrody. Za motorwk kryo kilka barwnych latajcych gadw polujcych na ryby pojawiajce si w kilwaterze. Matt odpyn mylami tam, gdzie coraz czciej zdarzao mu si ostatnio bdzi. Pomyla o Sandrze. Nie mg zaprzeczy, e mu si podoba. Ale komu mogaby si nie spodoba? Zwaszcza przy tak niewielu kobietach na pokadzie. Jednak mimo tej szczeglnej sytuacji by pewien, e naprawd j lubi, i nie chodzio tylko o zwyky pocig. W normalnych okolicznociach najpewniej sprbowaby ju pozna j bliej, ale teraz... Jak dotd mimo wszystko zaoga trzymaa si razem. Owszem, zdarzay si konflikty, zawsze jakie byy, ale nie wykraczay ponad redni. Na razie. Matt nie pojmowa, jak mogo doj do tak szybkiego rozprzenia na Mahanie. Jim by dobrym dowdc i powinien by sobie z tym poradzi i pewnie by mu si udao, gdyby nie zosta postrzelony. Brister uwaa, e histeria Kaufmana naoya si pechowo na przemczenie i nerwy zaogi. Grona mieszanka, ktrej naley unika. Na Walkerze najwikszym rdem nerwowoci mg si sta brak kobiet. Matt by przekonany, e w kocu znajd jakich ludzi, na przykad potomkw zag tych dwch indyjskich statkw, ktre poegloway na wschd. To by dobry lad. Na razie jednak byli sami. Caa masa chopa i tylko dwie kobiety. Kapitan zawsze uwaa, e osobisty przykad dziaa lepiej ni sowa, i dlatego nie mg teraz pj za gosem serca. To nie byoby w porzdku wobec ludzi, poza tym jak mgby oczekiwa od nich opanowania, gdyby sam zachowa si inaczej? Musia chroni swj autorytet dowdcy, zwaszcza e nic innego ju mu nie zostao. Nawet odu nie mg nikomu zawiesi, skoro zniknli ci, ktrzy go przyznawali. Obie pozornie dostpne kobiety byy poza jego zasigiem. Spojrza na Alana Lettsa. Dwie albo tylko jedna, pomyla. Coraz czciej widywa Lettsa w towarzystwie Karen Theimer, co moe i miao dobry wpyw na oficera. Kto wie, czy to wanie nie przydao mu bystroci i inicjatywy. Lepiej jednak niech uwaa. Matt wiedzia, e

Bernie i Greg te maj oko na t dziewczyn. Moe dlatego stosunki midzy modszymi oficerami stay si ostatnio jakby bardziej oficjalne. Mogo to oznacza kopoty. Na dusz met nawet powaniejsze ni brak paliwa czy amunicji. Po raz tysiczny poaowa, e wysa pozostae pielgniarki na Mahana. Nie dlatego, eby ich obecno moga rozwiza problem, ale pewnie troch zagodziaby atmosfer. Prdzej czy pniej i tak musia poszuka innych ludzi, by to winny swojej zaodze. Niemniej jeszcze nie teraz. Ta sprawa musiaa poczeka, tak jak jego zainteresowanie Sandr. Oraz cay problem z Mahanem. Obecnie mia kolejn wojn na karku. Tyle dobrego, e do walki ludzie zdyli ju przywykn i kady dobrze wiedzia, co ma robi w takiej sytuacji. - Jakie regaty tu dzisiaj maj czy co?! - zawoa Tony Scott, przekrzykujc silnik i szum wody. Kapitan spojrza na zatok, gdzie dziesitki odzi rybackich zday pod penymi aglami w stron miasta. Matt odruchowo poszuka spojrzeniem swojego okrtu. Szybko go dostrzeg. Nowy odcie szaroci zasugerowany przez bosmana ostro kontrastowa z pstrokacizn miasta i zieleni dungli. Matt po chwili przenis wzrok na wejcie do zatoki. Czerwony statek grikw te postawi wszystkie agle i par prosto przed siebie, w kierunku zdobyczy. Niemal w tej samej chwili dokoa rozlegy si sygnay alarmowe lemurw. Przypominay dwik rogu, ale ich rdem byy specjalnie uksztatowane muszle. - Caa naprzd, Scott! - zawoa Matt. - Jak najszybciej pod okrt! Sandra spojrzaa znad ksiki na kolejnego pacjenta, ktry wszed do mesy Czytaa akurat zszargany egzemplarz Cudownej ksigi historii, nauki, przyrody, literatury, sztuki, religii i filozofii Henryego Thomasa, ktry pochodzi z obszernej a ekscentrycznej biblioteczki polegego lekarza okrtowego i kry obecnie z rk do rk. Sam autor przypomina Sandrze Bradforda. By podobnie pompatyczny i zdawa si wiedzie troch o wszystkim. Na widok pacjenta odoya lektur. - Dennis Silva, jak pragn zdrowia - zdziwia si. Silva stan przed pielgniark i nic nie powiedzia. Obecne prace remontowe obfitoway w drobne wypadki, koczce si gwnie drobnymi skaleczeniami albo oparzeniami. Rzadziej kto, ogoniasty albo i bez ogona, zjawia si ze zmiadonymi palcami czy ranami, ktre trzeba byo szy, niemniej pacjentw byo tak wielu, e Sandra dyurowaa w mesie na zmian z Karen, zajmujc si pacjentami na bieco. Zaraz potem byli zwykle odsyani do pracy. Jednak rosy mat wyglda na cakiem zdrowego. - I o co chodzi? - spytaa w kocu porucznik. Silva zarumieni si.

- Jestem chory, prosz pani. Spojrzaa na niego z niedowierzaniem. - Chory? Pan? - Silva cieszy si wrcz legendarnym zdrowiem. Wedle zapiskw w ksidze chorych dotd pojawia si u lekarza wycznie z powodw, ktre zdarzay si wikszoci co bardziej mskich marynarzy Floty Azjatyckiej jaki czas po powrocie z przepustki. Obecnie nie wydawao si to prawdopodobne, chocia... Podobno niektrzy mczyni prbowali szczcia z miejscowymi kobietami, co mogo by nawet prawd, zwaywszy na to, e obie rasy lubiy przygody. Sandra mimowolnie zadraa i potrzsna gow, eby odpdzi te myli. - Na co chory? - spytaa i nagle si przerazia. Jak dotd mieli szczcie, cay czas jednak obawiaa si wybuchu jakiej epidemii. Czego, na co nie s odporni. Silva opuci gow i wbi spojrzenie w czubki butw. - Mam sraczk - wymamrota. - Znaczy biegunk? - uja to delikatnie Sandra. Pokiwa gow. - Od wczorajszego popoudnia cigle przesiaduj w kiblu - powiedzia. - I zaraz znowu bd musia... Odruchowo spojrzaa na korytarz za jego plecami. Na twarzy Silvy odmalowao si oburzenie - przecie tam by kibel oficerski! - Ale wytrzymam jeszcze chwil - uspokoi j. - A od czego ta przypado? Zjad pan co? - No... tyto jest ju na wag zota i ten cholerny Chack... Sandra uderzya si doni w czoo i pozwolia sobie na umiech ulgi. Widzc jej beztroskie zachowanie, Silva zamar ze zgrozy. - Naprawd jest pan tak naiwny, eby bra do ust kady kawa zielska, ktry panu podsunie? - W kocu nie wytrzymaa i zamiaa si gono. - To paradne! Syszaam o tym. Powinien pan cho troch uwaa. To nie jest byle kmiotek, jak niektrzy z was sdz. Na dodatek ma chyba swoiste poczucie humoru. - Zanotowaa sobie w mylach, eby porozmawia z Chackiem i uwiadomi mu, e to, co dobre dla niego, moe by czasem niezdrowe dla ludzi. I eby zacz oglda si za siebie, bo kto moe odpaci mu piknym za nadobne. - Jestem pewna, e wrci pan do zdrowia, panie Silva. Wiem, e eksperymentowa pan dla dobra nauki i chcc pomc kolegom, ale moe raczej skorzystaby pan z okazji, eby pozby si naogu? Silva spojrza na ni prawie bagalnie.

- Ale jak? Nie ma nie tylko tytoniu, ale te koczy si kawa, nie ma... - przerwa i zaraz zmieni temat. - Ju sama walka daa nam w ko, a teraz to? Bez ucia nie da si wytrzyma. Sandra pokiwaa gow. Na swj sposb mia racj. Niemal caa zaoga odczuwaa brak tytoniu i nie byo to jedyne ich zmartwienie. Co wicej, narastajce niedostatki prowadziy do nasilenia konfliktw, a nawet bjek. Lekarskie wskazania to jedno, ale liczyo si take morale zaogi. - Trudno, panie Silva - powiedziaa z westchnieniem. - Pomyl o tym. Ale uprzedzam, e moemy nie znale niczego, czym mona by zastpi tyto. - Wane, e pani poszuka - odpar Silva z nut wdzicznoci. - Te koty nie maj nawet betelu. Sandra bya przekonana, e miejscowi znaj jeszcze inne stymulanty poza sfermentowanym sokiem owocw pota. Przypominajcy piwo napj by ju dobrze znany ludziom, ktrzy konsumowali go nagminnie podczas rzadkich przepustek, chocia powodowa pewne niepodane skutki uboczne, konkretnie szczeglnie przykrego i dugotrwaego kaca. Sandra ubolewaa, e poza tym jest nieszkodliwy, ale Matt mia racj, e nie naley wydawa rozkazw, o ktrych z gry wiadomo, e nie zostan wykonane. W tym wypadku jedynym sposobem powstrzymania marynarzy od picia byoby odwoanie wszelkich przepustek. Byaby to jednak zbyt surowa sankcja, ktra wpynaby na morale jeszcze bardziej destruktywnie ni brak tytoniu. Jeli za chodzi o jakie zastpcze ziele... Tym bardziej bdzie musiaa porozmawia z Chackiem. Skoro bawi go takie arty, moe bdzie te skonny pomc. Zapyta go zatem. I ostrzee. Jeli plotki s prawdziwe, dolegliwoci Silvy mog nalee do bardzo przykrych. - Co do paskiej choroby... - powiedziaa i rozoya rce. - Niestety, nie zostao mi ju nic, co mogoby zagodzi objawy. Musi pan po prostu poczeka, a samo przejdzie. Prosz tylko pamita o nawadnianiu. - Nawadnianiu? Czego i w jaki sposb? - spyta podejrzliwie Silva. - Siebie. Musi pan pi duo wody. Ale tylko naszej. Nie chc nawet myle, co mgby pan zapa po miejscowej wodzie. - Zakarbowaa sobie w pamici i to, eby ponownie poszuka McFarlanea. Gdy dugi kocio numer cztery by pod par, skraplacze dostarczay niewielkie iloci czystej wody, ktra w miar starczaa do picia, chocia do niczego wicej. Wszyscy mieli nieustannie wbijane do gowy, eby unika wszystkiego, w czym moe by miejscowa woda. Chyba eby j gotowa, pomylaa Sandra. Tyle dobrego, e generalnie nie musieli si martwi, e jej zabraknie.

- Chyba jednak skorzystam z oficerskiej ubikacji, prosz pani - powiedzia zatroskany Silva. - Obawiam si, e nie dojd do naszej. Sandra umiechna si i pokiwaa gow. - Jasne. W tej samej chwili okrt rozbrzmia sygnaem alarmu bojowego. Pasaerowie motorwki wspili si czym prdzej na nabrzee i wbiegli po trapie na pokad. Po drodze musieli torowa sobie drog przez spanikowanych tubylcw i rwnie przeraone zamieszaniem brontozaury. Jeden z nich stan nawet na tylnych apach, wysypujc zawarto wozu, do ktrego by zaprzony, po czym zmiady pojazd zadem. Wonica ledwie zdy zeskoczy z koza. Na okrcie nikt ich nie wita, ale i tak pospiesznie oddali honory banderze. Po chwili nadbieg zdyszany bosman. - Chyba wszyscy na miejscu, sir. Tyle e pan Dowden i Spanky poszli godzin temu pogada ze stoczni. Powinni wrci w kadej chwili. - Trudno. Poluzowa cumy i przygotowa si do odbicia. Gray rozejrza si bezradnie, ale zaraz si opamita i zasalutowa. - Aye, aye, sir. Matt spojrza na Shiny. - Marine s dzisiaj na placu? - Japoczyk przytakn. - Jak szybko mona ich tu cign? Shinya spojrza na tumy kbice si na drodze do miasta i pokrci gow. Dopiero jeden statek grikw pojawi si w zatoce, a miejscowi zachowywali si tak, jakby wrg wygra ju bitw i pustoszy okolic. - Przypuszczam, e sierant Alden wyruszy ju do portu - odrzek - ale chyba trudno na niego liczy. - Rozumiem. Prosz skontaktowa si z Saliss i poprosi Kejego o stu jego najlepszych wojownikw. Niech przyle ich tutaj jak moe najszybciej. - Shinya zasalutowa i pobieg po trapie, Matt za skierowa si na mostek. Nie zdziwio go nawet, e niedawny przeciwnik najwyraniej uzna go za swego dowdc. - Kapitan na mostku! - krzykn porucznik Garrett. Matt skin gow, wzi lornetk i wyszed na skrzydo mostka. Statek grikw pyn w stron miasta, ale wyranie zwolni, jakby mia zawrci, chocia do brzegu zostay mu jeszcze cztery mile. To byo co nowego. Dotd jaszczury po prostu atakoway na olep. - Wszystkie stanowiska w gotowoci, kapitanie - zameldowa Garrett.

- Dobrze. Przygotowa si do odbicia. Garrett spojrza zdumiony na kapitana. - Ale... paliwo - wyduka. - Moemy go przecie zatopi, nie ruszajc si od nabrzea. - Wiem, panie Garrett, ale sdzc po ich zachowaniu, oni take to wiedz - zamia si gorzko. - Chyba nasza reputacja nas wyprzedzia. Poza tym on pewnie nie jest sam. Dostrzeg szereg barwnych flag wciganych na maszt statku jaszczurw. - Wanie. Gdzie w cieninie jest jeszcze jeden. Co najmniej jeden. Niech maszynownia rozpala trjk i da rogiem sygna: pi minut na powrt na pokad. - Maj rozpala trjk, sir? - spyta z niedowierzaniem Garrett. To oznaczao, e wieczorem zostan bez paliwa. - Wiem, ale trudno - westchn Matt. - Musimy zatrzyma te statek, ktremu ten tutaj daje sygnay. Na jednym kotle moemy robi dziesi wzw, oni przy tej bryzie wycign nawet dwanacie. - Ju wczeniej na wszelki wypadek zaadowali na pokad troch drewna, chocia kapitan wci mia nadziej, e moe jednak nie bd musieli z niego korzysta. - Aye, aye, sir. Sygna, kocio numer trzy, za pi minut rzucamy cumy. Dwie minuty pniej Shinya i Keje poprosili o zgod na wejcie na pokad. Matt ucieszy si na widok przyjaciela, ktry zdy ju woy miedzian zbroj i przypasa miecz. Shinya te mia ju przy boku bro, ktr Sandison sporzdzi dla niego z jednego z przydziaowych kordw. Nie bya to dokadnie katana, ale po usuniciu kabka i przedueniu rkojeci mona byo ni wada podobnie jak japoskim mieczem. Porucznik cigle nie mg przebole straty swej paradnej broni, ktra posza na dno razem z niszczycielem, i tym bardziej poczu si poruszony prezentem Berniego. Po chwili na mostek przybieg te Larry Dowden, a na pokadzie zadudniy kroki setki miejscowych wojownikw. Bosman zaraz ich przywita. - Przepraszam, skipper - wydysza Larry. - Ledwie zdylimy. Spanky te wrci, od razu pobieg do maszynowni. Powiedzia, e skoro zostawia dwch najlepszych ludzi na ldzie, sam zajmie si palnikami. - Dobrze. Rzuci cum rufow. Ster caa w lewo. Lewa turbina na jedn trzeci. Walker oy, zawibrowa pokad. Mieszajc rub brudn i zamulon wod basenu, zacz si odsuwa od nabrzea. - Wszystko stop. Ster prosto. Rzuci cum dziobow. - Matt poczeka, a jego rozkazy zostan wykonane. - Maszyny jedna trzecia wstecz. - Pojkujc nitami, niszczyciel cofn si od pirsu i zacumowanej przed nim Salissy. Gdy mieli ju do wody przed sob, Matt rozkaza da ster w prawo i dwie trzecie naprzd.

Keje milcza, obserwujc manewry, w kocu potrzsn gow. - Zdumiewajce - powiedzia i spojrza na kapitana. - Przyprowadziem stu najlepszych. Wszyscy chcieli walczy i najtrudniej byo wybra spord nich stu. Zwaszcza gdy si dowiedzieli, e chodzi o walk na twoim wspaniaym okrcie. Matt klepn go w rami. - Mog poczu si rozczarowani, gdy przyjdzie nam wraca na wiosach. Mamy za mao paliwa. - Aha - mrukn Keje i zamruga energicznie. - To nic. Wane, e znowu bdziemy razem zabija grikw. Trzeci komin plun tustym dymem i Walker ruszy z miejsca. Matt spojrza przez lornetk. - Tego si spodziewaem - rzek. - Wyczuli, co si wici, i uciekaj. Stawiaj wicej agli. Keje te unis lornetk do oczu. Larry Dowden pokaza mu, jak dostosowa rozstaw okularw i nastawi ostro. - Tak, uciekaj - potwierdzi Keje. - Te widz flagi sygnaowe. - Spojrza na Matta. Dwa razy widziaem dotd, jak nieprzyjaciel ucieka, za kadym razem z powodu twojego okrtu. Tamten, ktry umkn po bitwie, musia przekaza wiadomo. Zreszt to moe by nawet ten sam. Ale i tak na pewno drugi jest w cieninie i kolejny jeszcze dalej. Trzeba zniszczy je wszystkie. Jeli zanios wieci o Baalkpanie do swojej floty, wrc wielk si. Na to nie jestemy jeszcze gotowi. - Poruszy nerwowo uszami i ogonem. - Chyba zgodzisz si ze mn. Te widziae, co dziao si na nabrzeach. - To przejciowe - pocieszy go Matt. - Widzielimy naturaln reakcj kogo, przed kim wanie zmaterializowa si jego najgorszy koszmar. Pamitaj, e dla wikszoci mieszkacw miasta grikowie byli dotd postaciami z legend. Tutejsi nigdy ich nie widzieli, nie poznali wojny. Teraz wiedz przynajmniej, e wrg naprawd istnieje i e nie szkolimy ich bez powodu. - Wskaza na odlegy czerwony statek. - Moe zaczn traktowa ca t spraw powaniej. - Oby mia racj - mrukn Keje. - Ja odniosem wraenie, e robili pod siebie. Matt zmarszczy czoo. - Musiaby nas zobaczy, gdy Japoczycy zaczli bombardowa Cavite. Walker by ju na kursie pocigowym i stopniowo zwiksza prdko. Spanky w peni zdawa sobie spraw ze stanu bunkrw i uwanie sterowa maszynami. Matt poszuka spojrzeniem czego, co pozwolioby mu oceni kierunek i si wiatru. W kocu wypatrzy

d ryback, ktra sza chyba dokadnie z wiatrem. Keje te na ni spojrza. - Tak, nieprzyjaciel ma dobry wiatr - powiedzia. - Zapa wiatr w agle. Tak chyba mwicie? Wasze agle dziaaj podobnie jak nasze skrzyda. Zwaszcza przy wietrze od... rufy? - Pokrci gow. - Jeszcze si ucz waszych morskich terminw. - Dobrze ci idzie - rzek z umiechem Matt. Keje skoni si lekko. - Tak czy owak dobrze bdzie go zapa, nim dotrze do cieniny - orzek. Matt spojrza na Garretta, ktry skin gow. - S w zasigu ognia, skipper - powiedzia. Statek grikw by niecae dwie mile od nich i nabiera prdkoci. Keje chrzkn, jakby chcia powiedzie, e te mu si wydaje, i mogliby ju ostrzela przeciwnika. - Dobrze, ale na gbszej wodzie - rzek Matt. - Nie chciabym go zatopi w kanale. I niech Spanky przykrci troch kurek. Niech tamci myl na razie, e mog uciec. Umiechn si smutno. - Panie Garrett, przejmuj okrt. Prosz zaj stanowisko na pomocie kontroli ognia. Moe by potrzebne, gdy natkniemy si na jeszcze jednego. - Aye, aye, sir. Kapitan przejmuje okrt - obwieci Garrett. Gdy poszed, Matt pokrci gow. Dawno ju powinienem by go tam posa, pomyla. Zbytnio ulegam emocjom. - A co ze mn? - spyta Dowden. - Mam przej do tyu? - Jeszcze nie. To bdzie pewnie zwyke strzelanie do kaczek, ale mog mie dla pana co innego do roboty. Sternik - zwrci si do Tolsona. - Prosz trzyma si za jego ruf i pilnowa staej prdkoci. - Aye, sir, stay dystans za ruf. Statek grikw chyli si lekko na burt, pync pod ca piramid biaych agli kontrastujcych z ciemnoczerwonym kadubem i bkitem morza. Szed tak szybko, e zostawia za sob pokany, spieniony kilwater. - Cokolwiek powiedzie o tych jaszczurach, statki buduj pikne - mrukn kapitan. Gdy wyszli z zatoki, okazao si, e cienina jest pusta. W dali wida byo tylko troch chmur i szare pasma deszczu nad Celebesem. Poza tym widoczno bya wspaniaa. - Obserwator melduje agiel za pwyspem, namiar dwa, dwa, pi - odezway si kapitaskie suchawki. Matt zwrci lornetk we wskazanym kierunku, ale bujna rolinno na brzegu zasaniaa morze po drugiej stronie cypla. Bocianie gniazdo byo jednak znacznie wyej, wic i pole widzenia dawao wiksze. - Zatem na pewno s dwa - stwierdzi Matt. - Pytanie tylko, czy ten, ktrego cigamy,

skrci w kierunku towarzysza, czy raczej bdzie stara si nas od niego odcign. To moe nam wiele powiedzie. - A jaka to rnica? - spyta Keje. - Znaczca - stwierdzi Matt i zamilk na chwil. - Powiedzmy, e masz dwa albo trzy szybkie statki i znalaze baz grikw. Ruszaj w pocig za tob. Wiesz, e nie wygrasz, ale musisz przekaza innym, co odkrye. Co robisz? Matt wiedzia, e teoretyzowanie nie jest mocn stron miejscowych, ale Keje wpatrzy si w ruf uciekajcego statku i zastanowi gboko. - Kazabym statkom ucieka w rnych kierunkach - powiedzia. - Moe wtedy ktry by uciek. Tak byo, kiedy opuszczalimy dawn ziemi. Gdy grupa si rozproszy, przeladowcom trudno ciga kadego osobno. Matt pokiwa gow. - Wanie - rzek. - Jednak jest te ryzyko, e tym atwiej uporaj si ze ciganymi, niszczc ich pojedynczo. Ale gdyby nikt nie mia szansy ucieczki? Co wtedy by zrobi? - Sprbowabym walczy, eby ich opni. Albo poprosi inny statek, eby podj walk. - Tak. - Kapitan podszed do steru i zerkn na kompas. Potem spojrza w niebo i ponownie oceni wiatr. Ze statkw grikw musiano ju dostrzec towarzysza, ktry stawia wanie nowe agle i kierowa si wzdu brzegu kursem SSW. Jeli uciekajcy zamierza do niego doczy, powinien za chwil skrci. - No i wanie. Znalaze kilka rozwiza. Ale czy spodziewaby si, e grikowie te zdolni s do czego takiego? Keje zamruga zdumiony. Dla niego nowoci byo ju to, e nieprzyjaciel ucieka. Pomys, e mgby zacz myle zupenie inaczej ni dotd, a nawet zdoby si na powicenie statku, by przeraajcy. Ale fakty mwiy same za siebie. W odrnieniu od ludzi z zaogi niszczyciela Keje zawsze zwraca uwag na wiatr i bez kompasu zrozumia, e grikowie powinni ju zmieni kurs. - Jeli uznali, e informacja na temat Baalkpanu ma strategiczne znaczenie, i gotowi s j przekaza za wszelk cen, to s cakiem innym przeciwnikiem, ni dotd zwyklimy o nich myle. - Matt poderwa nagle lornetk do oczu. - Cholera - mrukn, gdy ujrza zwijane agle. Czerwony statek wyranie skrca. - Jeszcze chwil temu miaem nadziej, e jednak si myl, ale nie. Nie zdoaj uciec, wic chc walczy, eby nas opni. - Pokrci gow. Wcale mi si to nie podoba. Panie Garrett, prosz otworzy ogie. Sternik, idziemy za tym drugim. Nie mamy do paliwa na dodatkowe manewry. Odezwa si brzczyk ostrzegajcy przed salw. Podczas gdy Walker skrca leniwie na

praw burt, trzy kolejno odpalone pociski z dziaa numer dwa zmieniy spory i niegdy pikny statek w dymicy wrak zapadajcy si w fale. W porwnaniu z prawdziw artyleri pokadow czterocalwki nie znaczyy wiele, jednak z drewnianym kadubem poradziy sobie z naddatkiem. W zasadzie powinny wystarczy nawet dwa pociski, jednak penicy akurat obowizki celowniczego Silva musia by chyba rozkojarzony, bo pierwszy strza okaza si niecelny, co skwitowano gwizdami. Pozostae dwa doszy celu, co zachwycio obecnych na pokadzie tubylcw. Walker lea ju na kursie pocigowym za drugim statkiem, a Silva spojrza ze zoci na Chacka. Keje sta obok Matta, ktry siedzia na swoim witym krzele. Zdobycz rosa powoli w oczach. Kapitan by pod wraeniem prdkoci czerwonego statku, ktry musia robi chyba ze trzynacie wzw. Chwil pniej minli unoszce si na wodzie baryki i jakie inne drewniane przedmioty. Grikowie prbowali najwyraniej odciy statek. - Chciabym opanowa ten aglowiec - powiedzia Matt do Kejego. - Przybyli wszy wok nas i chtnie odpacibym im tym samym. Zbyt wielu rzeczy o nich nie wiemy. Ani skd przybywaj, ani czego chc, ani co tu waciwie robi. Czy naprawd maj na Morzu Jawajskim ponad dziesi jednostek? A moe wicej? Szlag mnie trafia, e nie mamy pojcia, z kim waciwie walczymy. Gdy utrcimy mu maszty, zabijemy ilu si da ogniem karabinw maszynowych. Potem wedrzemy si na pokad. Sdzisz, e mona to zrobi przy... minimalnych stratach? Zakadam, e bd na nas czeka na pokadzie i atwo wielu z nich zastrzelimy, ale ciar walki wrcz spoczby na twoich ludziach. Nie mog wysa wielu swoich, bo ju teraz nie mam ich do do obsugi okrtu. Poza tym niewielu z nas zna si na takiej walce. - Zaczerpn gboko powietrza i spojrza na Kejego, ktry wyranie pali si do boju przekonany, e byby to historyczny wyczyn. Kapitan jednak unis do. - Powiedziaem, e chciabym. Najpierw jednak musz co sprawdzi. - Poczy si z maszynowni. - Mwi kapitan. Chc rozmawia z panem McFarlanem. - Aye, aye, sir - dobiego go, a chwil pniej usysza gos inyniera. - Jak paliwo, Spanky? - zapyta. Po chwili rozlego si westchnienie. - Jeli zmniejszymy szybko - rzek McFarlane - wyczymy trjk i zaraz zawrcimy, moe dotrzemy do zatoki o wasnych siach. - A drewno? Tym razem chwila ciszy bya dusza. - Moemy pali drewnem, Spanky - powiedzia Matt.

- Aye, sir, moemy - odpar z rezygnacj inynier. - Tyle e to wyczy kocio na czas potrzebny do usunicia popiou. Nie wiem, jak dugo to potrwa ani czy kocio wyjdzie z takiej prby bez szwanku. Przypominam, e w tym wiecie nie znajdziemy do niego adnych czci zamiennych. Matt przygarbi si lekko i pokiwa gow, jakby Spanky sta tu obok. - Rozumiem. Przygotowa si do wygaszenia trjki. - Spojrza na stojcych na mostku, a potem na uciekajcy statek. By ju nieca mil od nich. - Cholera - mrukn i dostrzeg w oczach Kejego bysk rozczarowania. - Innym razem. Jeszcze bdzie okazja. W kocu czego si o nich dowiemy. Musimy! - Wsta i raz jeszcze spojrza na przeciwnika. - Zatopi go! Do zatoki weszli ju o zmroku. Zbiorniki byy praktycznie puste, a cinienie pary tak mae, e nie mogli nawet przybi do kei. Rzucili kotwic tam, gdzie zatrzymali si pierwszy raz przybywszy na wysp. Zmczony Matt przetar oczy. Nikt z miejscowych nie wypyn sprawdzi, co waciwie robi w cieninie, i mona si byo obawia, e przyjdzie im jednak pali drewnem pod kotami. Catalina cumowaa na swoim miejscu i kapitan zastanowi si, ile czasu musiaoby jeszcze min, zanim Mallory zdecydowaby si powici troch cennego paliwa, eby polecie na poszukiwanie niszczyciela. Moe niewiele. Mimo zmroku dostrzega kilka sylwetek stojcych na skrzydle samolotu. - Prosz zaraz zacz przewozi ludzi Kejego na brzeg - rozkaza Matt. - Rano zacumujemy okrt. - Nie zamartwiaj si - powiedzia mu Keje. Upora si ju z rozczarowaniem i teraz napawa si atwym zwycistwem. - Dokonae czego wielkiego i ciesz si, e mogem by z tob! - On ma racj - odezwaa si Sandra. Bya na mostku, odkd stao si oczywiste, e nie bdzie adnych ofiar. Wskazaa na miasto, ktre janiao ju od wiate. Na nabrzeach znowu kbi si tum, tyle e tym razem radosny. - Ci ludzie po raz pierwszy zobaczyli wroga i teraz wiedz, e mona go zwyciy. To ma wielkie znaczenie. - Miaoby wiksze, gdybymy zdobyli jakie informacje. No i wci nie wiemy, co z t trzeci jednostk. - Nim zniszczylimy ten statek grikw, podnis on takie same sygnay jak pierwszy, jednak bocianie gniazdo nie dostrzego trzeciej jednostki. Mona wic sdzi, e wrg nie odebra informacji, niemniej... - Jak sam powiedziae, jeszcze bdzie okazja - przypomnia Keje. - Przejmujesz wacht - powiedzia Matt do Sandisona. - Ja odprowadz kapitana Kejego na brzeg albo i na jego statek, jeli takie bdzie jego yczenie. - Spojrza na Sandr. - Czy

zechce nam pani towarzyszy? - Oczywicie, kapitanie - odpara z umiechem Sandra. - Tylko si przebior. - Rozoya rce. Wci miaa na sobie lekarski fartuch, ktry woya po ogoszeniu alarmu. - Nie wydaje mi si... - zacz Matt, ale Keje pooy mu do na ramieniu. - Tak, powinna. I ty te, przyjacielu. We miecz i najlepszy kapelusz. Musimy uczci to zwycistwo! - doda z umiechem. Isak Reuben i Gilbert Yager siedzieli na drewnianym pomocie, do ktrego zacumowana bya catalina, i palili papierosy. Nie zwracali uwagi na zgiek dookoa ani nawoywanie porucznika Malloryego, eby przestali tu kurzy. Czasem jaki lemur zakaszla zaskoczony chmur niebieskawego dymu, ale to te nie obchodzio Myszowatych. W kocu Mallory kucn przy kracu skrzyda, prawie na poziomie obu palaczy, i sprbowa przemwi im do rozumu. - Suchajcie, chopaki! - mwi podniesionym gosem, przekrzykujc zgiek. - Jeli wasne zdrowie was nie obchodzi, pomylcie o samolocie. Nie pali si przy samolotach! Tum powita wiwatami i tupaniem kolejn grup wojownikw przywiezionych z niszczyciela. Isak wydmuchn dym i spojrza na oficera. - Co mnie obchodzi samolot, onierzu? Sta sobie tutaj, gdy my bylimy na wojnie. - Typowe - prychn Gilbert. Mallory nie mia ochoty na takie spory. Bardziej interesowao go, skd ci dwaj wzili papierosy. Przez ostatni godzin odpalali jednego od drugiego. Pewnie to Alden. Wielki marine zawsze mia jakie fajki. Mwili, e z Surabai zabra ich cay marynarski worek. Pewnie to on zaopatrzy t dziwn par. Dziwn, bo obaj mczyni cali byli umorusani jakim czarnym smarem. W pmroku wida byo tylko biaka ich oczu oraz ogniki papierosw. Porucznik sprbowa innego podejcia: - Ale to samolot marynarki. Nastpna d przybia do nabrzea i haas znowu przybra na sile, zwaszcza gdy dostrzeono Matta, Sandr i Kejego. Tak naprawd nikt jeszcze nie wiedzia, co zaszo w cieninie, byo tylko wiadomo, e nieprzyjaciel znikn, a Walker powrci. Na razie tyle musiao wystarczy. Sierant Alden przepchn si przez cib i powiedzia co kapitanowi do ucha. Wyszy o gow od zebranych Matt stan prosto i poszuka czego spojrzeniem, a w kocu wypatrzy Myszowatych. Isak zacign si gboko dymem. - Pewnie mu o nas powiedzia - rzuci i obaj wstali, zostawiajc na pomocie ciemne lady w miejscach, gdzie chwil wczeniej siedzieli. Matt podszed do nich, ale przystan w odlegoci kilku krokw, jakby ba si pobrudzi

swj biay kapitaski mundur. Isak poczu, e chyba powinien co zrobi, i wiedziony niemal zapomnianym odruchem przytkn palec wskazujcy do czoa. - Znalelimy rop, skipper - powiedzia, odklejajc palec od skry. - Rano, jak godzin po tym, jak pan wypyn. Dokadnie tam, gdzie kangur pokaza. - Przerwa nagle speszony. Nigdy wczeniej nie odezwa si do oficera nie zagadnity. Kapitan jednak tylko si umiecha. - Dobrze, e pana wtedy tam nie byo. Zwaszcza w tym mundurze. Gilbert przytakn z powag. - Czy teraz moemy wraca do siebie? - zapyta. Zgiek na nabrzeu zacz przycicha i Earl Lanier zastanowi si, czy to znaczy, e impreza przygasa czy te gdzie si przenosi. W kocu wzruszy ramionami i opar owosionym przedramieniem pot z czoa. Znajdujcy si pod platform dziaow na rdokrciu kubryk by jego krlestwem, czasem jednak Lanier zastanawia si nad sensownoci starego powiedzenia, e lepiej rzdzi w piekle, ni suy w niebie. Przez ssiedztwo kotowni kuchnia bya jednym z najgortszych miejsc na okrcie. Poza tym moe i rzdzi tutaj, ale take suy, w sumie wic przebywa jakby w piekle bez adnych profitw. Jkn, schylajc si, upomniany przez odek, ktry nie lubi takiej gimnastyki, i spojrza na dochodzce w piecu bochny chleba. Byy ju gotowe. Pachniay troch dziwnie za spraw dziwnej mki dostarczanej przez tubylcw, ale nie bya to przykra wo. Chleb poza tym mia posmak dyni, na co zaoga oczywicie chralnie narzekaa. W obecnej sytuacji wydao si to kukowi szczeglnie dziwne, ale si tym nie przejmowa. Chleb to chleb. Pki mg go wypieka, eby napcha brzuchy zaogi, wszystko byo w porzdku. Jeli kto uznawa, e ma narzekanie wpisane w obowizki, to ju nie jego zmartwienie. Co innego, gdyby w ogle nie byo niczego do jedzenia. Otworzy piec i wysun bochny, eby ostygy, po czym podszed do wielkiego miedzianego kota i unis pokryw. Skrzywi si, gdy kubryk wypenia gorca para buchajca z potrawki przyrzdzonej z jakiego miejscowego stworzenia. Nie wiedzia, jak si nazywao, ale z grubsza przypominao indyka. Tyle e miao krtki ogon i nie pachniao jak indyk. Zamiesza zawarto kota, a ciemne kawaki misa wypyny na powierzchni. Wzi odrobin na chochl, podmucha i sprbowa wywaru. - Spodoba im si - mrukn zdumiony wasnym osigniciem. - Sowa nie powiedz. Od razu mnie powiesz. Wytar tuste donie o fartuch i otworzy szafk z przyprawami. Niewiele ju w niej zostao. Sl, troch curry, resztka czarnego pieprzu. To lepiej zostawi, pomyla. Wycign

tack z suszonym pieprzem, ktry zdoby na Jawie przed wypyniciem, i spojrza krytycznie na zawarto. Nigdy jej jeszcze nie uywa, ale podobno ten pieprz by bardzo ostry. Powcha. Nic. Sprbowa ostronie jzykiem. Moe lekkie askotanie, ale tylko tyle. - Co u diaba? Cisn dwie garcie suszu do kota. - Gorzej na pewno nie bdzie - mrukn pod nosem i doda jeszcze filiank soli. Potrzebuj soli - mrukn. - Tyle jej codziennie wypacaj. Zamiesza zawarto i z gonym stukiem naoy z powrotem pokryw. Potem ponownie wytar donie w fartuch i przeszed na drugi koniec kuchni, gdzie trzyma swoj wdk. Zrobi j z krtkiego bambusowego kija znalezionego na wyspie. Link przymocowa dwoma stopami drutu. Wzi gumowaty kawaek wntrznoci indyka i nadzia go na haczyk. Przy wyjciu natkn si na mesowego Raya Mertza, ktry spa na opartym o cian krzele. Przednie nogi mebla unosiy si w powietrzu i Laniera kusio, eby wykopn krzeso spod picego, ale ograniczy si do trcenia jego stopy. Zaskoczony chopak i tak omal nie zlecia na podog. - Pilnuj ognia - powiedzia Earl. - Pora na moje niadanie. - Ignorujc tradycj, zagwizda The Krawdad Song i wyszed na pokad. - Do, e musz gotowa to gwno - mrukn. - Nie mog mnie zmusi, ebym to jad. - Istotnie, rzadko kosztowa tego, co upichci. Tylko on z caej zaogi uwielbia srebrzyste ryby. Gwnie smaone. Ludzie s dziwni, pomyla. Jasne, e one jedz wszystko, co wypadnie za burt, od ludzi poczwszy, a na gwnie skoczywszy, ale przecie sumy nie s lepsze. Od dziecistwa uwielbia ryby. Owszem, w Pinedale w stanie Wyoming, gdzie si wychowa, trudno byo czasem o pstrga, niekiedy jednak si trafia, by odegra sw yciow rol, czyli wyldowa na patelni Earla. Podszed do prawoburtowego relingu obok wyrzutni torpedowej numer dwa. wiata niedalekiego miasta odbijay si w wierzchokach ciemnych fal i byo ju prawie cakiem cicho. Po raz pierwszy od niepamitnych czasw wygaszono koty i nawet nawiewniki nie szumiay. Poza chlupotaniem fal sycha byo tylko chrapanie tej czci zaogi, ktra nie witowaa na ldzie zwycistwa. Do powrotu pierwszych pijanych zostaa pewnie jeszcze z godzina. Reszta spaa na pokadzie, gdzie komu byo wygodnie. Nawet miejscowi kadeci unikali dusznych kajut. Wszyscy byli tak zmczeni, e gwizdanie Laniera nikogo nie obudzio. Obrci wdk i zacz opuszcza hak z przynt do wody. - Na ryby? - spyta kto z tyu. - Nie, na grzyby - warkn Lanier. Z mroku wychyn Tom Felts. Pewnie ma wacht, pomyla kuk.

- Syszae, e Myszowaci znaleli w kocu rop? - spyta Felts. Lanier przytakn. Bardzo mu ulyo, gdy si o tym dowiedzia. - Ciekaw jestem, kiedy do nas trafi - powiedzia. - Podobno niebawem. Syszaem, e jest sodka czy jako tak, i przez to atwa w obrbce. Koty buduj ju zbiorniki. Pewnie dostaniemy j za par dni. Oby. Gupio si poczuem, gdy trzeba byo wygasi koty. Lanier pokiwa gow. Gotowa na wglu, ale bez elektrycznoci niewiele widzia w kuchni. Musia uywa lamp mierdzcych tuszczem jakiej wielkiej ryby, na ktr polowali miejscowi. - Tak - mrukn, yczc sobie w duchu, eby Felts ju sobie poszed. Nagle kij szarpn mu si w rkach. Nie musia czeka, a ryba porzdnie poknie haczyk, ju teraz musiaa go mie w odku. Mocno trzyma wdk, a linka miotaa si na jej kocu. Nie mia koowrotka, musia wic czeka, a zdobycz si zmczy i bdzie mg j wycign na pokad. Linka powinna wytrzyma, o ile ryba nie way wicej ni czterdzieci czy pidziesit funtw. A jkn, gdy sprbowaa zanurkowa gbiej i schowa si pod kadubem. - Co zapae? - spyta przejty Felts. - Ryb, idioto - warkn Lanier. - Wiem, ale jak? - Chryste, nie wiem - odpar kuk, starajc si nie traci nad sob panowania. - Nie mam pojcia, jak nazywaj si te ryby, ktre tu api. Moe by kolejna taka sama, moe inna. Odczep si. Walka trwaa jeszcze kilka chwil, a Lanier dosta lekkiej zadyszki. Felts zerka ciekawie za burt. - Chyba sabnie - powiedzia. Lanier przytakn i zdmuchn krople potu z grnej wargi. Obejrza si przez rami, sprawdzajc, czy na nikogo nie wejdzie. - Idzie - mrukn i poderwa kij. Felts krzykn, gdy co przebio powierzchni wody i zaczo si tuc o burt, a chwil pniej zaraz obok pojawi si potwr rodem z najgorszych koszmarw. Mia sze stp dugoci i ciao spaszczonego wa, tyle e z pierzastym grzebieniem od pyska do ogona. Przypomina wgorza, tyle e w jego zasadniczo rybim bie otwieraa si nieprawdopodobnie szeroka paszcza z tysicami dugich i ostrych jak igy zbw. Mia te czarne, ypice nienawici lepia. Miota si po pokadzie, prbujc przegry lin, a jego ciao lnio tczowo coraz bliej Feltsa.

- Cholera! - jkn wachtowy i cofn si, a wpad na reling. Gorczkowo poszuka przy pasie broni. W kocu wycign pistolet, odbezpieczy go i zacz strzela. Pociski rykoszetoway od pokadu i wpaday ze wistem do wody. Kawaki ciaa ryby i paty zdartej farby obsypay co bliej picych, ktrzy nie wiedzieli jeszcze, co to za huk ich obudzi. W kocu Felts wystrzela cay magazynek, lecz dalej celowa w ryb i nerwowo szarpa spust. Lanier cisn wdk na pokad. - Ty gupi sukinsynu! - wrzasn. Obudzeni ludzie spogldali w kierunku awantury. Pocztkowo, z uzasadnionej ostronoci, nikt nie wstawa, w kocu rozlegy si zaniepokojone gosy i odgos krokw. Po chwili zjawi si bosman Campeti z latark w jednej doni i pistoletem w drugiej. Mia na sobie jedynie koszulk i gacie. - Co tu si wyrabia? - warkn. - Kto strzela? - Zamit wiatem dokoa. Blask odbi si w dziesitkach oczu, tak ludzkich, jak i lemurzych. W kocu pad na twarz przeraonego Feltsa i jego dymicy jeszcze pistolet, wci tkwicy w wycignitej doni. Campeti skierowa latark w bok i cofn si odruchowo, bo w kocu zobaczy rwnie ryb. Bya w strzpach, ale olbrzymie szczki wci drgay spazmatycznie. W dolnej wardze tkwi haczyk, linka znikaa za burt. - Kto wcign to co na mj pokad? - spyta Gray. - Ja! - wykrzykn Lanier. - apy sobie urabiam, ywic t zgraj, i chciaem zapa sobie rybk na niadanie. I co? Zaraz jeden z nich mi j rozstrzela. - Kuk trzyma w doni n do filetowania i przez chwil nie byo wiadomo, czy nie zamierza wypatroszy nim Feltsa, ostatecznie jednak klkn przy truchle ryby z tak min, jakby chodzio o umierajc kochank. Przesun noem po poszarpanym ciele. - Do niczego - jkn. Wkoo zebraa si ju spora gromadka pnagich ludzi i cakiem nagich lemurw. - Nikt nie jest ranny? - spyta Campeti i tumek zaszemra, jednak nikt si nie zgosi. - Nie jedz! - odezwa si nagle kto z grupy. - Co? - Nie jedz. - Jeden z miejscowych kadetw podszed bliej i spojrza na ryb, a potem na Graya. - Za ryba. Nie je. Od niej... miertelnie chory. R... r... rbacz. Rbacz nie jedzenie. On je martwych. Gray trci Laniera nog. - Syszae? Felts wanie uratowa twoje bezwartociowe ycie - powiedzia i ponownie owietli wachtowego. - Ju dobrze? Felts z trudem przekn lin.

- We, szefie - wyduka. - Od dziecistwa tak mam. Gdy nagle to co wpado na pokad... - Pokrci gow. Campeti wyj mu bro z rki. - Ja te - powiedzia i wytrzsnwszy z paczki cennego papierosa, poda go artylerzycie. Musia mu te przypali, bo nieszcznikowi wci trzsy si donie. W kocu zjawi si te porucznik Garrett. By nieco kompletniej ubrany ni Gray, bo zdy naoy czapk. - Co jest? - spyta i bosman streci mu spraw. Lanier, nie zaczekawszy do koca meldunku, podszed do oficera. - dam postawienia tego czowieka do raportu! - warkn. - Strzela w porze ciszy nocnej, i to na olep. Mg kogo trafi. Nie wspominajc, e zniszczy moj ryb. To paski podwadny, poruczniku Garrett. Co zamierza pan zrobi? Garrett westchn i spojrza na Feltsa. Wszyscy mieli za sob ciki dzie i nerwy w oglnie kiepskim stanie. Dyscyplina bya nader wana, jednak na widok takiej ryby pewnie te signby po bro. - No... - A wy jestecie moim podwadnym, Lanier - odezwa si nagle Alan Letts, wychodzc z mroku. By w mundurze, cho nie mia wachty. - I co mam z wami zrobi? Wczycie si noc po pokadzie, puszczacie luzem podejrzane trujce ryby... - Letts pokrci gow, dajc zaodze czas na miechy. - Boj si myle, co powie o tym kapitan. - miechy przybray na sile i Lanier jakby troch zblad. Letts spojrza na Graya. - Skoro to pokad jest w to najbardziej zamieszany... - Poczeka chwil, a ludzie ucichn. - Skoro to pokad jest najbardziej zamieszany w t spraw, to chyba dobrze bdzie, jeli pan j rozstrzygnie. O ile porucznik Garrett si zgodzi, oczywicie. Mnie martwi najbardziej zdarta farba i ten baagan dokoa - rzek, na co nawet Felts si umiechn. Gray podrapa si po gowie i spojrza na Feltsa, ktry momentalnie spowania. Potem zgromi wzrokiem dziwnie spokojnego teraz Laniera. W kocu odezwa si nader oficjalnym tonem. - Pan Lanier i tak truje nas na co dzie i nie sdz, eby cokolwiek, co zowi, mogo by jeszcze gorsze, uwalniam go wic od winy, jeli posprzta te gluty z mojego pokadu powiedzia, wywoujc ogln wesoo. Potem spojrza na Feltsa tak surowo, e ten a zadra. - Z drugiej strony naleaoby odnotowa w dzienniku pokadowym, e mat Felts uratowa pic zaog przed atakiem potwora morskiego, i wrczy mu z tego tytuu motek do klepania oraz puszk farby, eby rano usun lady swojego bohaterskiego czynu. -

Spojrza na Garretta. - Poruczniku? - Skoro tak pan uwaa, na pewno go przyl. - Panie Letts? - Dla mnie w porzdku. To bosman rzdzi na pokadzie. Campeti wzruszy ramionami. - Najwikszy przykad odwagi, z jakim si zetknem - stwierdzi. - Wszdzie krew i kady strza celny. Chopak powinien dosta medal. Ale teraz prosz wyrzuci to cierwo za burt. Nie chc go na moim talerzu. Dramatyczny epizod dobieg koca i zaoga ponownie zachrapaa. Campeti zosta z Feltsem, ktry nie zakoczy jeszcze wachty, i bosman chcia mie pewno, e marynarz ju doszed do siebie. - To byo co - szepn Felts. - Pan Letts wyskoczy jak diabeek z pudeka. Mylaem, e jest na ldzie. To jednak cakiem rwny go jak na oficera. - Tak - mrukn Campeti. - I by w dobrym humorze. - Sonny mia wiele wad, z ktrych zdawa sobie spraw, nie by jednak skonny do plotkarstwa. Owszem, porucznik Letts zjawi si cakiem nieoczekiwanie. Zgadzao si, e chocia wczeniej by raczej popularny, nikt nie traktowa go powanie do czasu, gdy si okazao, e ma talenty mogce si przyczyni do ich ocalenia. Jeli szminka widoczna na jego brodzie miaa z tym co wsplnego, nie naleao sprawy nagania. Chocia swoj drog... Matt i Sandra zostali na uroczystociach na tyle dugo, eby gocie nie poczuli si uraeni ich wyjciem, chocia wszyscy obficie raczyli si trunkami i wtpliwe, by ktokolwiek zauway ich nieobecno. Po raz pierwszy kapitan pozwoli zaodze na pen swobod i troch si z tego powodu niepokoi. Owszem, ludzie zasuyli na zabaw i szczerze yczy im dobrego spdzenia czasu, obawia si jednak, e mog przesadzi. Zatopili dwa statki grikw i zaczynali nienawidzi ich prawie tak samo jak Japoczykw. Myszowaci znaleli rop w miejscu wskazanym przez Australijczyka, ktry znacznie zyska przez to na prestiu. Ostatnio widziano go, jak lea bez zmysw na jednych poduchach z Nakja-Murem. Myszowaci gdzie zniknli. Zapewne znw si zaszyli w kotowni i Matt a cierp na myl, e bdzie musia im rozkaza, by wrcili na stanowisko wiertnicze, gdzie cigle byli jeszcze potrzebni. Z drugiej strony cieszy si, e wreszcie napeni zbiorniki. Przez kilka dugich tygodni czu si bezradny i niezdolny do dziaania. Co gorsza, mia wiadomo, e gdzie tam bdzi Mahan. Teraz mia szans uratowa bliniacz jednostk, chocia z drugiej strony cigle nie

potrafi ustali jasnej listy priorytetw i nie mia pewnoci, czy wanie to zadanie powinno si znale na jej pocztku. Matt i Sandra pod silnym wraeniem swej bliskoci podeszli w milczeniu do nabrzea. Basen by pusty, zaraz jednak pojawia si zmierzajca ku niszczycielowi motorwka z marynarzami w rnych stadiach oywienia. Mieli zameldowa si na pokadzie do pierwszej po pnocy, nikt nie dosta zgody, eby zosta na ldzie do rana. Dowden pozbiera kilku trzewiejszych i skompletowa z nich lotne patrole majce odawia bardziej zaprawionych. Podeszli blisko miejsca, gdzie wieczorem siedzieli Myszowaci, i Matt si zatrzyma, obawiajc si do niego zbliy. Wci mia na sobie jedyny galowy mundur. Kilku ludzi w motorwce zaczo piewa i Matt zdrtwia, rozpoznawszy piosenk. Gosy nioso po wodzie lepiej ni terkot silnika odzi. Wokalistom wyranie bardziej zaleao na nateniu dwiku ni na jego jakoci. Najsilniejszy musia nalee do porucznika McFarlanea. The boys out in the trenches Have got a lot to say Of the hardship and the sorrows That come the soldiers way. But we destroyer sailors Would like thier company On a couple of trips in our skinny ships When we put out to the sea! - Pikna noc - powiedzia Matt, niezgrabnie prbujc odwr uwag Sandry od popisw chru, ale nic to nie dao. Refren by ulubionym kawakiem tych moczymordw, wyryczeli go wic tym goniej. Oh, its roll and toss And pound and pitch And creak and groan, you son of a bitch! Oh, boy, its a hell of a life on a destroyer! Matt zerkn na Sandr, spodziewajc si, e wstrznita dziewczyna zakryje usta doni, ale ona tylko si umiechna.

Oh, Holy Mike, you ought to see How it feels to roll through each degree. The goddam ships were never meant for sea! You carry guns, torpedoes, and ash-cans in a bunch, But the only time sure to fire Is when you shoot your lunch! Your food is the Navy bean, You hunt the slimy submarine. Its a son-of-a-bitch of a life on a destroyer! Sandra w kocu zakrya usta, ale eby stumi chichot. Motorwka zbliaa si ju do okrtu. Nie byo ksiyca i mimo nowego, janiejszego malowania sylwetka niszczyciela ledwie majaczya w ciemnociach. Kojarzya si ze smutkiem i osamotnieniem. Nawet piew troch przycich, jakby powracajcym udzieli si ten nastrj. Z drugiej strony moe po tych wszystkich wsplnych przejciach nie chcieli zbytnio urazi starego czterofajkowca. Zreszt ostatnia zwrotka bya bardziej refleksyjna. Weve heard of muddy dug-outs, Of shell holes filled with slime, Of cootie hunts and other things That fill a soldiers time. But believe me, boys, thats nothing, To what its like at sea, When the barometer drops And clinometer hops And the wind blows dismally. - To wietni ludzie, kapitanie Reddy. Caa paska zaoga - powiedziaa cicho Sandra. - Tak, owszem - odpar Matt z westchnieniem. - Ale to jeszcze utrudnia spraw. - Trudniej nimi manipulowa? Spojrza na ni zdumiony, ale przytakn. - Wanie. A ja przecie to wanie robi. Prowadz ich na wojn, o ktrej nic nie wiem. Pokrci gow. - Nie, nie rozczulam si nad sob. Wiem, e nie byo wyboru. Nie mielimy wyboru, odkd wyszlimy ze szkwau. I nawet na niego nie narzekam. Wprawdzie utrudni

nam ycie, ale te ocali. To tylko... - Nie potrafi powiedzie, co waciwie czuje. Zwaszcza o tym, co wizao si z Mahanem. O tych wszystkich koszmarach, wtpliwociach i poczuciu winy. A jeszcze bardziej o tym, co myla na temat pani porucznik. Na wszelki wypadek zmieni temat. - Wczeniej suya pani na starym Langleyu, prawda? Przytakna. USS Langley by pierwszym prawdziwym lotniskowcem amerykaskiej marynarki wojennej. Przebudowany z frachtowca otrzyma pokad startowy zamocowany na nadbudwce, przez co zyska przydomek Kryta bryka. Gdy wybucha wojna, wyglda ju bardzo niemodnie i by za may na potrzeby nowoczesnych samolotw. Transportowa myliwskie P-40 na Jaw, gdy dopady go japoskie samoloty. Nie mia w tym spotkaniu adnych szans. Sandra nie przeya wczeniej straszniejszych chwil. Dopiero pniej, ju na Walkerze, przekonaa si, e moe by jeszcze gorzej. - Bylimy na patrolu w pobliu wyspy Bawean, gdy dowiedzielimy si o Langleyu powiedzia Matt. - Czekalimy wtedy na japosk inwazj. Kierowalimy si do Surabai na tankowanie, gdy Doorman nas zawrci. Japoczycy byli ju u brzegw Baweanu. Po prostu ich przeoczylimy - doda gucho i wpatrzy si w sylwetk niszczyciela. - Szlimy tak szybko, e Pope nie zdoa do nas doczy. Nie, eby to robio jak rnic. Gdy uporalimy si ju z minami, zaatakowali nas z powietrza i musielimy podj walk. Mielimy ju tylko osiem myliwcw i Holendrzy chcieli zachowa je na ostatni chwil, gdy zacznie si inwazja. - Nagle parskn. - Osiem maszyn nie miao szansy powstrzyma japoskiego desantu, ale nam by pomogy. Odegnayby bombowce i pokazay, gdzie jest przeciwnik. Zamilk na dusz chwil. Sandra czekaa cierpliwie. - Ich osona si inwazyjnych nie bya tym razem wiele silniejsza ni nasz zesp, ale nie mielimy w ogle wsparcia z powietrza. Japoczycy wykorzystywali przez cay czas samoloty patrolowe do korygowania ognia artylerii. Byo na co popatrze. Krowniki to nie pancerniki, ale niewielka to rnica, gdy zaczy wali salwami z dzia gwnej artylerii. Oczywicie moglimy tylko patrze. Zaczerpn powietrza. - Exeter dosta, a kilka minut pniej Kortenaer nadzia si na jedn z tych wielkich japoskich torped. Po prostu wylecia w powietrze. Edwards pyn zaraz za nim i musia skrci. Gdy mijali holendra, widzieli ju tylko dwie osobne powki kaduba tonce do gry kilem i ani jednego czowieka. Electra, jeden z brytyjskich niszczycieli, przeprowadzia w pojedynk atak torpedowy, eby odcign Japoczykw od Exetera. Matt zdj czapk i przeczesa doni wosy. - Chyba kady ich okrt skoncentrowa na niej ogie. Widzielimy tylko kolumny wody, potem kby pary i dymu... i nic. - Pokrci gow, jakby wci nie mg w to uwierzy. - Robio si ciemno i chyba Doorman mia ju do.

Krowniki skrciy, eby odej, my za sami zaatakowalimy torpedami, ale nie mielimy trafie. Tyle e Japoczycy musieli zama szyk, a Doorman zdoa im uj. Mia charakter. Gdy tylko zrobio si spokojniej, znowu zacz szuka transportowcw. My ju nie. Nie mielimy torped i prawie skoczyo si nam paliwo, a silniki ledwie si trzymay po godzinach marszu z prdkoci trzydziestu wzw. Binford rozkaza nam wraca do Surabai. Motorwka wracaa do nabrzea, eby zaczeka tam na kolejn grup. - Doorman nie by idiot - cign Matt. - Nie podobao mu si to, jak powierzono mu dowdztwo, przede wszystkim jednak nie wiedzia, jakie siy ma przeciwko sobie i gdzie waciwie jest przeciwnik. Teraz domylam si, jak musia si czu. My te nie wiemy, z kim walczymy. Jak powiedziaem wtedy, gdy pomoglimy Salissie... - Przerwa i spojrza na dziewczyn. - Prosz nie zrozumie mnie le. Ciesz si, e to zrobilimy. Ci ludzie, Keje, Adar, Chack, nawet Nakja, s naprawd w porzdku. Pomagaj nam i zasuguj na nasz pomoc. Nie podoba mi si tylko, e wikam swoich ludzi w co, o czym nic nie wiem. Grikowie s paskudni, moe jeszcze gorsi ni Japoczycy. Trzeba ich pokona, bo jakkolwiek si tu znalelimy, nie bdziemy bezpieczni, pki nam zagraaj. Dotd szo nam atwo, ale to si moe zmieni, jeli potrafi operowa czym wicej ni zespoami po kilka jednostek. Musimy jako si tego dowiedzie! - Ale jak? - Nie wiem - odpar z umiechem. - Cay czas nad tym pracuj. Jakie pomysy? Sandra te si umiechna. Bya pewna, e kapitan nikomu innemu nie okazaby tyle zaufania. Przed nikim innym tak by si nie odsoni. Co to mogo oznacza? - Co si stao z Doormanem? - spytaa. - Nastpnej nocy znowu natkn si na Japoczykw. De Ruyter i Java zostay zatopione. Exeter i Encounter zdoay wrci do Surabai, gdzie pani wesza na nasz pokad. Huston i Perth poszy na dno, prbujc si przedosta do Cieniny Sundajskiej. - A wszystko to dlatego, e nie mieli informacji o nieprzyjacielu - powiedziaa Sandra i spojrzaa z zastanowieniem na catalin. - My jednak mamy samolot. A grikowie nie. Matt rwnie spojrza na d latajc. - Tak, ale dopki nie wyprodukujemy wicej paliwa, niewielki bdzie z niego poytek. Benzyn jednak nietrudno uzyska, chocia Mallory twierdzi, e te silniki potrzebuj wysokooktanowej, z ktr moe by gorzej. Nie znam si na tym, ale Bradford owszem. Gdy zaatwimy paliwo dla okrtu, zajmie si benzyn. - Wzruszy ramionami i przyjrza si catalinie, jakby bya starym spracowanym koniem. - Musimy te pamita, e o czci do niego bdzie jeszcze trudniej ni do naszych maszyn.

- A ile maj tego paliwa? - spytaa Sandra. - Do, eby poszuka Mahana? Odpowiedzia jej monotonnym gosem, ktry syszaa u niego ju wczeniej, gdy mwi o czym nieuniknionym i przykrym. - Moe. Zatankowalimy maszyn i mamy do paliwa w beczkach na jeszcze jedno tankowanie, ale nie mog wysa nikogo na tak daleki patrol, pki Walker nie wyjdzie w morze, eby popyn za samolotem. Chyba ebym naprawd musia. Riggs sdzi, e uda mu si naprawi radio, i to moe co zmieni. Wczeniej nie chc nikogo naraa. Dobrze byoby te zna przyblion pozycj Mahana. Na razie wiemy tylko, e jaki czas temu by na zachd od Sumatry, a to zbyt nieprecyzyjna informacja. Najprawdopodobniej ju zaton... albo grikowie go przejli. - Westchn. - Sumienie podpowiada mi, eby rusza na poszukiwania, gdy tylko bdziemy mieli paliwo, ale odpowiadam przecie take za Walkera i nie mog pywa sobie, gdzie chc i jak chc, dopki nie wiem, gdzie powinienem si skierowa. Mahan i nasi przyjaciele musz poczeka. Na pewno to zrozumiej. - Czy pan Mallory i pan Brister te tak myl? - spytaa Sandra. - Wiem, e pal si do poszukiwa. Matt zacisn zby - Nawet jeli myl inaczej, to trudno - rzek. - Tutaj ja za wszystko odpowiadam. - Oni te sobie wyrzucaj, e ich zostawili. Powinien pan z nimi porozmawia, wyjani... - Zawahaa si, nim znowu si odezwaa. - Czy nie skrytykowa pan przed chwil Holendrw, e nazbyt oszczdzali swoje samoloty? Matt umiechn si, syszc ten przytyk, ale pokrci gow. - To nie to samo. - Samolot jest cenny, ale zaryzykuj jego utrat, jeli bd musia. W to nie wtpi. Jednak wyl go tylko wraz z okrtem. Jeli nauczyem si czego od Doormana czy z caych dziaa Floty Azjatyckiej, to eby nigdy nie jedzi z zawizanymi oczami na trjkoowym rowerku przed walcem drogowym. Czy grikowie s takim walcem? - Wzruszy ramionami. - Tubylcy bardzo si ich boj, ale jeli maj tylko tuzin statkw na Morzu Jawajskim... teraz moe dziesi... to oni s trjkoowcem i nie musimy si ich obawia. Pokaza jej dwa palce. - Dzisiaj tyle nam brakowao, eby si tego dowiedzie. Ledwie kilka galonw paliwa zaatwioby spraw. W odrnieniu od admiraa Doormana nie zamierzam goni za cieniem, jak dugo... - Nagle przerwa i po twarzy przebieg mu dziwny grymas. Chyba... - Co? - Wpadem na pewien pomys, pniej powiem jaki. - Wskaza na nadpywajc motorwk. Po chwili jeden z zaogantw wdrapa si na nabrzee i zdumia si, poznawszy

kapitana. - Chce pan ju wraca na okrt, skipper? - zapyta. Matt spojrza na Sandr. Dziewczyna pokrcia gow. - Jeszcze nie - powiedziaa. Kolejna osoba wspia si na gr. By to gono przeklinajcy Tony Scott, ktry wola znale si troch dalej od wody. I tak wiedzia, e gdy zbierze si nastpna grupa marynarzy, znowu bdzie musia popyn. Obaj zaoganci odsunli si taktownie poza zasig gosu. - Nie wykorzystuje pan swoich ludzi - powiedziaa cicho Sandra. - Nie ma rnicy midzy tym wiatem a tamtym, ktry opucilimy. To wiat nas wykorzystuje niezalenie od tego, co pan robi. Jeli nie bdzie pan uwaa, sam moe si pan nabra. Dba pan o swoich ludzi i szanuje ich. Oni o tym wiedz i ja te. - Spojrzaa na niego przelotnie i w jej oczach odbiy si wiata miasta. - Wszyscy pana za to uwielbiamy. Za to i inne rzeczy. - Przekna, starajc si zachowa spokj. Co waciwie chce mi powiedzie? zastanowi si Matt. Przede wszystkim wiemy, e zrobi pan wszystko, abymy byli bezpieczni. Cokolwiek si zmienio, to zostao po staremu i czasem czowiek musi zaryzykowa, eby ochroni to, co jest mu bliskie. - Wskazaa na okrt. - Oni to wiedz. A e jest pan taki, jaki jest, oni zaryzykuj dla pana, gdy bdzie trzeba. - Westchna. - Gdy wyprodukujemy paliwo, bdziemy mogli odpyn. Na przykad na Filipiny albo do Australii. Moe tam rwnie znajdziemy paliwo. Ostatecznie moglibymy popyn na Hawaje albo nawet Zachodnie Wybrzee. Moe tam nie ma grikw. Moe jest tam tak samo paskudnie, ale jeli nie? Bylibymy bezpieczni, lecz co dalej? Potrzebujemy przyjaci, jeli mamy przetrwa, i na razie mielimy do nich szczcie. Tak si skada, e oni te walcz o przetrwanie. Dziki nim jestemy bezpieczniejsi, a udzielajc im pomocy, robimy co susznego. Pascy ludzie to rozumiej i zao si, e gdyby mieli gosowa, wikszo chciaaby zosta. Wiedz, e mog zgin. ycie na pokadzie niszczyciela bywa niebezpieczne. Mogli zgin ju w naszym wiecie, i to wiele razy, nawet przed wybuchem wojny. Dlatego jeli chce pan im da nadziej, niech pan robi swoje najlepiej jak potrafi. A gdy przyjdzie pora, niech pan przystpi do walki. Niewane, nad czym pan panuje, a nad czym nie, wane jest, by walczy do zwycistwa! - Umiechna si, byskajc biaymi zbami. - I niech pan przestanie czu si winny, e wpltalimy si w cudzy konflikt. To by sukces, nie poraka! - Ale skd...? Umiechna si jeszcze szerzej. - Moja kajuta jest tylko dwa wejcia od paskiej i wszyscy mamy zasony zamiast drzwi, a pan mwi przez sen. - Odchrzkna i spojrzaa na marynarzy stojcych w pobliu

motorwki. - To nic zego - dodaa. - Ale dziki temu wiem, e wini si pan za wszystko od mierci Marvaneya po utrat kontaktu z Mahanem. - Jej umiech znikn. - To si musi skoczy. Jeli nie zacznie pan normalnie sypia, da o sobie zna zmczenie i zacznie pan popenia bdy. Matt pokiwa gow. - Sprbuj - powiedzia. - Dzikuj, pani porucznik. Spojrzaa na niego surowo. - Poza sub do wszystkich oficerw zwraca si pan po imieniu. Dlaczego jestem wyjtkiem? - Hmm, poniewa... - Poniewa jestem kobiet? Jestem te przyjacielem. Przynajmniej mam nadziej, e uwaa mnie pan za przyjaciela. Keje chyba myli, e jestem pask on! Nie sdzi pan, e mgby mi mwi po imieniu, przynajmniej gdy nikt nie syszy? Matt poczu, e piek go policzki, ale przytakn. Zastanowi si, jak grzski moe okaza si grunt, na ktry wkracza. - Dobrze... Sandro. Ale tylko gdy bdziemy sami - stwierdzi cakiem powanie. - Chyba domylasz si dlaczego. Oczywicie wiedziaa i zyskaa w ten sposb potwierdzenie, e tylko wymogi suby kazay mu zachowa dystans. Poczucie obowizku i odpowiedzialnoci za podwadnych. Poza tym by ni zainteresowany, pomylaa z radoci, ale i smutkiem, e los zetkn ich ze sob w takich wanie okolicznociach. Zmusia si do umiechu. - Tak, Matthew, rozumiem. Powiedziaa to w taki sposb i z takim wyrazem twarzy, e Matt gotw by j pocaowa, nie baczc na konsekwencje. I zrobiby to, gdyby nie Silva, a waciwie zamieszanie, ktrego Silva by gwnym sprawc. Gdyby pojawi si wtedy na pomocie krwioerczy jaszczur, a nie Silva, byaby to cicha msza wobec poaru w burdelu. Rosy marynarz miota si, usiujc zrzuci z siebie poow lotnego patrolu Dowdena. W pewnej chwili tak mocno pchn Freda Reynoldsa, jak si okazao, e ten wyldowa na deskach niebezpiecznie blisko wody. Inna sprawa, e raczej by nie spad, by bowiem skuty z Silv kajdankami. - Puszczajcie! - rykn awanturnik. - Gdzie moja dziewczyna?! Mam ochot na mio! - O mj Boe... Potem Silva zacz piewa, jakby chcia przelicytowa kolegw. Patrol cign go przy tym cay czas w stron okrtu.

- Wstpiem do maryyynarki, eby zobaczy wiat! I co widziaem, biedny... brat? Morze, morze, tylko morze... Nie rzygam od fali, gdy buja... gdy wali, ale morza, ale morza mam do! - Przerwa i zwymiotowa na Reynoldsa, ktry nie zdy si jeszcze podnie, i rozejrza si dokoa. - Wybacz, chopie. Gdzie moja dziewczyna? Gdzie moje kochanie? Jeszcze si nie nataczyem! - Zdumiewajco zgrabnie wykona kilka krokw walca i uczepieni go marynarze nie byli mu w tym adn przeszkod. - Jestem Fred Astaire! - Nagle stan jak wryty, ujrzawszy kapitana. Zakoysa si i zasalutowa z rozmachem. - ...wieczr, skipper! Uszanowanie, prucznik Tucker! - Pan Silva - mrukn Matt, kiwajc gow. - Widz, e zabawa si udaa. - Aye, aye, sir! Tanie piwo tu maj... a waciwie to byo za darmo. - Bekn rozgonie. - Jest pan gotw spokojnie wrci na okrt? Silva zamruga i rozejrza si. - Nie, do diaba... Ci dranie... wyrwali... oderwali mnie od mojej ony! - Co? O co chodzi, panie Dowden? Zanim Larry zdy odpowiedzie, w ciemnoci rozleg si przenikliwy krzyk: - Si-vaa! W polu widzenia pojawiy si dwie biegnce postaci. Pierwsza, wyranie eska, skoczya na mata i omal go nie przewrcia. Matt pomyla w pierwszej chwili, e to atak, jednak ogoniasta osoba obja Silv i zacza go liza po twarzy. - Jest moje soneczko! - hukn marynarz. Osobnik, ktry nadbieg drugi, stan sprycie na baczno. Mimo ciemnoci mona byo pozna, e Chack jest wcieky. - Co tu si wyrabia? - nie wytrzyma Matt. - Cocie nawyczyniali, Silva? - To moja siostra, kap-i-tanie! - odezwa si Chack. - Nazywa si Risa. Jest niedysponowana. Ten olbrzym upi j i... - On?! - pisna radonie Risa. - On si ze mn oeni! Naley ju do klanu Sab-At! - Nigdy! - sykn Chack. Sandra zakrya usta, ale kapitan nie potrafi orzec, czy jest przeraona, czy raczej krztusi si ze miechu. - Bg mi wiadkiem, Silva, e jeli zrobie co, co zaszkodzi naszym kontaktom z tymi ludmi, albo zmusie j... Chyba zwariowae... Powiesz ci na rei! - adne takie, skipper, mog przysic na Bibli albo kolekcj pyt Marvaneya... - Kamiesz! - wrzasn Chack. - Nie kamie - zamruczaa Risa. - Jeli kto tu zwariowa, to tylko biedny Chack. Nikt

inny. I nikt si nie obraa. Si-vaa kocha Ris! Kto tylko mg, odsun si od mata i jego wybranki. Chack pooy uszy i zacz wywija ogonem. Przypomina szykujc si do ataku kobr. Matt ju chcia zbeszta ich od najgorszych, gdy Sandra pocigna go za rkaw i szepna mu co do ucha. Spojrza na ni pytajco i zdumia si, gdy przytakna. - Dojdziemy jeszcze prawdy - powiedzia po chwili. - Panie Chack, prosz odprowadzi swoj siostr na Saliss. Chyba rzeczywicie jest... niedysponowana. - Ale... Aye, aye, kap-i-tanie. - A co z moj noc polubn? - jkn Silva. - Zgodnie z moim rozkazem wszyscy maj by przed pierwsz na okrcie. Poniewa nie wystpilicie o specjaln przepustk, nie moecie pozosta duej na ldzie, eby... skonsumowa maestwo. Nie moecie take zrobi tego na okrcie, poniewa USS Walker nie jest statkiem wycieczkowym dla nowoecw. - Zamilk na chwil, dochodzc do wniosku, e jest tylko jeden sposb, aby sprawdzi, czy Sandra ma racj. - Jutro porozmawiam z Kejem i Nakj i dowiem si, co wicej trzeba, o ile jest w ogle taka konieczno, eby uprawomocni wasz zwizek z Ris. Moe powtrzenie ceremonii wedug naszych zwyczajw? Silva jakby nagle wytrzewia i wybauszy oczy na kapitana. C, moe chcia zaartowa sobie z Chacka, ale na pewno nie przewidzia, e kapitan si do tego wczy. - Miych snw, cukiereczku - powiedzia i pocaowa Ris, ktra czule odwzajemnia causa. Naprawd wolabym, eby to okazao si artem, pomyla Matt, gdy Chack stanowczo odcign siostr, a patrol opuci nagle oklapego Silv do motorwki. Kapitan zdj czapk i przetar oczy. - Jezu! - jkn. - Na Filipinach miae z nimi to samo? - spytaa Sandra ze miechem. - Nie! To znaczy do pewnego stopnia, ale... - Mwiam Chackowi, eby uwaa na kawalarzy, ale chyba nie zrozumia. - Tak czy owak mam nadziej, e to koniec sprawy. - Chyba nie mylisz, e on naprawd...? - Jeli obudziwszy si rano, nie zobaczymy na nabrzeu tumu wciekych kotw z pochodniami, zamierzam udawa, e nic si nie stao. Ale na pewno to nie Silva bdzie si mia ostatni! Nabrzee znowu byo puste, ale nastrj prysn.

- Wspomniae, e wpade na jaki pomys - powiedziaa po chwili Sandra. - Co? Tak, ale najpierw musz pozbiera myli.

Rozdzia 7
- I co wtedy uczynimy? Jak ich pokonamy, skoro naszym przodkom si to nie udao? - spyta wielki wdz jednego z pywajcych domw. W zatoce kotwiczyo teraz siedem tych wielkich statkw i wszyscy ich wodzowie oraz starsi oficerowie przybyli do sali tronowej Nakii na od dawna oczekiwan narad. Zjawili si te przedstawiciele kilku mniejszych kolonii ldowych . Spotkania takie naleay do rzadkoci i zdarzay si nie czciej ni raz czy dwa na dziesi lat. Nie zwoywano te ich cyklicznie, lecz wycznie w razie palcej potrzeby. Na ile Matt zdoa si zorientowa, wie o nich rozpowszechniano sownie, przede wszystkim za porednictwem rybakw. W praktyce mogo to polega na rzuceniu przez jednego szypra drugiemu zdania Wielka narada na Baalkpanie, przybywaj, jeli masz ochot. Przy tutejszych rodkach komunikacji nie mogo to wyglda inaczej. Spotkania te byy rwnie okazjami do zabawy, handlu i zawierania kontaktw towarzyskich. Na nich te zapaday decyzje o ufundowaniu przez bogatsze domy nowych statkw z nowymi klanami. Pdzce samotnicze ycie zaogi z utsknieniem wypatryway podobnych okazji, zastanawiajc si, gdzie i kiedy nadarzy si kolejna. Obecnie wszyscy zdawali sobie spraw z wagi nadcigajcego zagroenia i nikt nie cofa si przed dyskusj na ten temat. Niestety, chocia wszyscy zgadzali si, e co naley zrobi, brako wsplnej wizji owych poczyna. Kolejny zabra gos wdz Fristara, jednego z pywajcych domw, ktre przybyy do Baalkpanu jeszcze przed Walkerem. Jego kapitan wyglda modo z pler czarnych wosw i biaymi wibrysami otaczajcymi twarz. Mia czujne zielone oczy i poza zwyk spdniczk nosi zote obrcze na szyi i przedramionach. Jego klany naleay do pionierw rzadko zagldajcych na te wody i wikszo czasu spdzay na Morzu Poudniowochiskim, jednak grikowie zmusili je do poeglowania na poudnie. By te najbardziej wygadanym przedstawicielem stronnictwa gardujcego popymy po prostu tam, gdzie nie ma grikw. - Chciabym, eby posucha kap-i-tana Reddyego, wielkiego wodza Waa-kura. Jako wdz niezalenych klanw ma takie samo prawo stan przed nami jak wszyscy inni odpowiedzia Keje. - A moe nawet wiksze, skoro uratowa mj Dom przed grikami. Obecnie Amer-i-kanie pomagaj nam si przygotowa do walki z grikami, nie dajc nic w

zamian. - Keje sta przed milczc grup wodzw, przebiegajc spojrzeniem po ich twarzach. Nie wspomnia o potyczce sprzed dwch tygodni, kiedy Walker zatopi kolejne dwa statki grikw, ale i nie musia. Wszyscy o tym wiedzieli, nawet ci, ktrzy wtedy jeszcze nie wpynli do zatoki, i nie byo sensu wymienia wszystkich zasug sprzymierzecw. Poza tym Matt za nic nie chcia sprawia wraenia, e jeden niszczyciel moe uratowa ich wszystkich. Tak jak Keje si spodziewa, rozlegy si szmery protestu. Nie dlatego, e obcy nie nalea do Ludu, ale poniewa jego statek by niewielki i mia nieliczn zaog. Czy niedugo zacznie si nadawa status domw take odziom rybackim? Keje przygarbi si i pooy do na przypasanej broni. - Deklaruj, e kap-i-tan Reddy jest moim bratem w rwnej mierze jak inni wielcy wodzowie i gotw jestem walczy z kadym, kto bdzie chcia pozbawi go prawa gosu. Ostatnie sowa wypowiedzia gardowo, jakby warcza. Byo to niezwyke zachowanie i niektrzy spojrzeli na Nakj, oczekujc jego reakcji, on jednak tylko patrzy spokojnie na Kejego, nawet nie zmieniajc pozycji na tronie. - Amer-i-kanie przybyli z bardzo daleka - cign Keje - i wiedz wicej o wojnie ni my. Zanim nam pomogli, brali udzia w zmaganiach, ktre nam trudno byoby sobie nawet wyobrazi. Ich cudowny statek jest tylko jednym z wielu, zapewne setek, oni za twierdz, e by jednym z najmniejszych i najmniej znaczcych. A jednak wygrali! Matt skrzywi si, syszc tumaczenie Chacka. I to by byo na tyle, jeli chodzi o przechwaki, pomyla. Poza tym wygrali tylko w tym sensie, e przeyli. Keje, ktry wiedzia o tym, umiechn si ironicznie do Matta. - Przemwisz do nich, bracie? - zapyta. - Moe ty zdoasz ich przekona. Przetumacz twoje sowa. Matt pokiwa gow. eby jego plan zadziaa, miejscowi musieli w peni uwiadomi sobie zagroenie, potrzebowali jednak rwnie nadziei. Musia wystraszy ich akurat na tyle, eby chcieli walczy, nie ucieka. Zwaszcza e plan, ktry przyszed mu do gowy, by co najmniej ryzykowny. Bya w tym pewna ironia losu. Kapitan dobrze pamita, jak odnosi si do decyzji politykw i admiraw, ktrzy przesdzili o losie zespou ABDA. Tak naprawd obchodziy go tylko o tyle, o ile dotyczyy jego okrtu, zaogi i jego samego. Teraz nagle sta si jakby jednym z nich i nie byo mu z tym dobrze. Niemniej stan obok Kejego i odchrzkn. - Tak naprawd to nie wiem, czy moemy ich pokona - zacz i Keje natychmiast zgromi go spojrzeniem. - W ogle niewiele o nich wiem. Nikt dobrze ich nie zna. Nie wiemy, skd przybywaj ani jak yj, chocia s zapewne liczniejsi od nas. Ich statki nie s

tak wielkie jak wasze, ale s szybsze i kady ma na pokadzie rwnie wielu wojownikw, co jest moliwe, poniewa nie s one domami. O ile wiemy, nie wo ze sob rodzin, nie uprawiaj na tych statkach niczego ani nie hoduj. Buduj je tylko w jednym celu: eby dostarczy wojownikw na miejsce walki. - Przerwa na chwil. - Jest to zarwno silna, jak i saba ich strona. Mog zmieci na pokadach wielu wojownikw, musz jednak czsto uzupenia zapasy i nie mog dugo przebywa na naszych wodach. Jedno, co wiemy o nich na pewno, to e znaleli si bardzo daleko od swoich domostw. Atakuj take dla zdobycia ywnoci, o czym wiadczy napa na Chill-chaap, co odciga ich od operacji ofensywnych. Im wicej ich tu bdzie, tym wikszy bd mieli problem. Niemniej to wszystko, co wiemy o sytuacji strategicznej. Nie potrafimy odgadn, czego chc ani dlaczego przybyli wanie tutaj. Wszystko zdaje si sugerowa, e s godni podbojw, ale czy kryje si za tym jaki wikszy plan, trudno powiedzie. Jak dotd ich dziaania nie byy szczeglnie skoordynowane, chocia Keje powiedzia mi, e obecnie radz sobie lepiej ni w przeszoci. Domylam si, e maj w pobliu kilka niezalenie operujcych zespow i prowadz rozpoznanie, eby pniej zaatakowa nas z wielk przewag liczebn. To zgadzaoby si z historycznymi przekazami ze Zwojw. My te mamy mocne i sabe strony - doda, spogldajc na obojtne twarze zebranych. - Jakie mocne strony poza tym, e moemy ich po prostu zostawi i popyn gdzie indziej? - spyta z sarkazmem czarnofutry wdz. Matt zmierzy go spojrzeniem. - Pierwsza to odwaga - odpar. - Odwaga wsparta rozsdkiem, bez skonnoci do atakw w malignie szalestwa. - Wszyscy obecni znali co najmniej z opowieci sposb walki girkw, ktrzy po prostu rzucali si na przeciwnika. Moe i opanowali podstawy taktyki, ale gdy przychodzio do bezporedniego starcia, obd bitewny bra gr. - Mam te Walkera powiedzia takim tonem, jakby oznajmia, e jest dzie. - Oni nie dysponuj niczym o podobnej prdkoci czy zasigu uzbrojenia. Uzbrojenia, ktrego bdziemy mieli niebawem znacznie wicej, poniewa dojd dziaa montowane na waszych statkach. Przede wszystkim jednak uwaam, e jestemy mdrzejsi od nich. Do mdrzy, eby wykorzysta si grikw przeciwko nim samym. A gdy ich sia stanie si ich saboci... - Zawiesi gos i wzruszy ramionami. - Nasz najsabsz stron jest ignorancja. - Niektrzy zaszemrali z wrogoci, co wyniko jednak z trudnoci przekadu. Najbliszym odpowiednikiem ignorancji bya w miejscowej mowie gupota. Trudno, pomyla Matt, i pospieszy z wyjanieniami. - Nie podoba mi si to z wielu powodw i chciabym to zmieni. Tak wanie, poniewa inne nasze problemy zdaj si wynika z tego jednego. - Zacz wylicza na palcach. - Po pierwsze, na

Morzu Jawajskim moe by teraz pi do dziesiciu ich statkw, ale co do tego nie moemy mie pewnoci. Nie wiemy, czy to tylko zwiad, czy forpoczta si gwnych. Zwoje wspominaj o powolnych postpach przeciwnika, ale czy to ich pocztek czy moe punkt kulminacyjny? Nie wiemy. Przez tak wanie ignorancj, przez tak niewiedz, nie moemy wybra strategii, ktra pozwoliaby ich pokona. - Skin na Benjamina Malloryego. Widzia pan zniszczone miasto. Czy mgby pan powiedzie na tej podstawie co o przebiegu tamtego ataku? - Tak, sir. To tylko domys, ale sdz, e by to frontalny atak od strony morza poczony z natarciem oddziaw podchodzcych do miasta przez dungl. - Dlaczego pan tak uwaa? - Ciaa znalezione w dungli leay w grupach. To nie byli rozproszeni uciekinierzy z miasta, ktrzy przypadkiem wpadli na grikw. Wyglda na to, e doszo tam do regularnych potyczek. Matt pokiwa gow. - To ma sens - powiedzia. - Atak z wielu kierunkw jednoczenie. Tak sam taktyk zastosowali przeciwko Salissie. Moliwe, e znajduje to odbicie rwnie w ich myleniu strategicznym. Jeli tak, przyby nam jeszcze jeden problem. Jestemy zbyt rozproszeni. Wiem, e tak wanie zwyklicie y, ale musicie to zmieni. Uwierzcie mi, wiem, jak to jest by w pojedynk, gdy cay wiat wali si na gow. eby broni si przed takimi atakami, trzeba by razem. Trzeba si zjednoczy i dziaa wsplnie, czc siy. Pytanie, gdzie to zrobi. Nie kade miejsce si do tego nadaje. - Spojrza na Kejego. - Nie moemy zrobi tego gdziekolwiek. Baalkpan byby dobry, gdyby ufortyfikowa miasto i otoczy je murem, urzdzi stanowiska strzeleckie, moe nawet dla dzia. Wykarczowalibymy dungl dokoa i nawet grikowie baliby si podej. Na to jednak nie mamy czasu. Nie wiemy, jak wielka flota cignie za tymi pierwszymi zespoami. Oznaczaoby to rwnie oddanie inicjatywy przeciwnikowi i nazbyt przypominao, jak sdz, to co si dziao poprzednio. Tak czy owak pozostaje problem tego, czego nie wiemy. Nakja unis opart na koniuszkach palcw brod. - Uwaasz, e tak moemy pokona grikw? - zapyta. - Nie - odpar Matt po chwili wahania. - Tak tylko zdoamy oddali klsk, ale nie zwyciymy. Siedzc za murami i zabijajc kolejne szeregi atakujcych, bdziemy z czasem coraz sabsi, grikowie za bd napywa fala za fal, a w kocu nas zalej. Zwyciymy, jedynie atakujc! Rozlegy si krzyki niedowierzania.

- Atakowa ich?! Gdzie mamy atakowa?! Przecie nie wiemy, skd przybyli! - zawoa czarnofutry wdz. Inni te mieli pytania i komentarze: Moemy nka ich statki, ale czy zechc walczy, gdy zgromadzimy do si, eby ich pokona? Gdy zaczn ucieka, na pewno ich nie zapiemy! Co si stanie z Baalkpanem, jeli zostawimy go bez obrony? Zjednoczy siy? Ale gdzie i jak? Matt sucha tego cierpliwie, a w kocu wypowiedzia jedno sowo: - Ignorancja! Keje powtrzy je tym samym tonem. Wrzawa momentalnie ucicha i wszystkie oczy zwrciy si na kapitana Walkera. - Ignorancja - powtrzy. - Czyli nasza niewiedza. Mam jej ju do. Pomylmy, jak to zmieni. - Jak moglibymy to zrobi, bracie? - spyta Keje. - Poczywszy siy. - Ale sam wanie powiedziae, e oni... e nie moemy tylko na nich czeka w jednym miejscu. Przecie nie da si jednoczenie koncentrowa si i ciga przeciwnika! - Nie, ale moemy sprawi, e przeciwnik przyjdzie do nas. Nie cay, pki nie znamy jego si, i nie tutaj. - Ale mwisz, e musimy atakowa... - Byby to atak przez obron. Przygotujmy si do niej, eby przycign tych grikw, ktrzy s tu obecnie. Moe to ryzykowny pomys, ale zapewne pozwoli sporo si o nich dowiedzie. - Mj lud nie chce mie nic wsplnego z tym szalestwem! - wykrzykn wdz Fristara. Nakja wsta. Wyglda na wyjtkowo przejtego sytuacj. - Moesz wic odpyn, kiedy zechcesz - powiedzia. - Mj lud nie ma wyboru. Spojrza na Matta. - Mj lud... ani ja... nie znamy w ogle wojny, ale poprzemy twj plan. Nie chc tutaj grikw. Damy ci nawet ca nasz farb, eby do tego nie dopuci - doda ze smutnym umiechem. - Dzikuj, panie - odpar Matt, rozgldajc si po sali. - Na razie jednak bdziemy potrzebowali przede wszystkim wojownikw. I koncentracji si. Sierant Pete Alden z Korpusu Piechoty Morskiej przyglda si wiczcym kadetom. Wikszo nic jeszcze nie umiaa i wymachiwaa broni bez adu i skadu, niektrzy jednak naprawd si przykadali, a miejscowi marine nie szczdzili im uwagi. Reszta jednak tylko si bawia. Sierant zakl pod nosem. Przy wczeniejszych, znacznie mniej licznych grupach

szkolenie co dawao i bya szansa na stworzenie tutejszego oddziau piechoty morskiej, nawet jeli rniby si troch wyszkoleniem od pierwowzoru. Teraz jednak, gdy wystraszeni atakiem grikw rekruci napywali szerokim strumieniem, sprawa si skomplikowaa. Jego starannie dobrani marine przeksztacili si w kadr przyszej, wikszej struktury, zwanej obecnie ju nie milicj, ale gwardi. Na wiczeniach zaczli zjawia si nawet wojownicy ze statkw. To akurat byo podane, ale orodek US Marine Corps na Parris Island nie widzia nigdy podobnej zbieraniny. Aldena czekao niewiarygodnie trudne zadanie przeksztacenia tego tumu kupcw, sklepikarzy, rybakw i marynarzy w prawdziw armi. Na dodatek musia tego dokona ledwie w kilka tygodni. Gdyby teraz odwoa swoich ludzi, miaby dwie kompanie dobrze wyszkolonych i zdyscyplinowanych onierzy. Oczekiwa, e kapitan bdzie ich chcia podczas planowanej wyprawy. Gdy wrc, wznowi szkolenie. Zapewne okae si skuteczniejsze, bo instruktorzy bd mieli za sob dowiadczenie bojowe. Wojownicy, ktrzy zjawili si na szkoleniu, potrafili wspdziaa, jednak poza tym przyprawiali sieranta o nieustanny bl gowy Uznali si za wyszkolonych i chcieli robi wszystko po swojemu. W odrnieniu od szczurw ldowych rozumieli konieczno zachowywania dyscypliny w boju, jednak zaproponowana przez kapitana nowa taktyka walki w szyku sprawiaa im same kopoty. Alden te musia si do tego przyzwyczai. Jako marine rozumia zasad, jednak w jego piechocie morskiej walka rami w rami tak blisko przeciwnika, e czuo si jego oddech, nie bya czym naturalnym. Owszem, nie mia nic przeciwko pojedynkom i by w tym nawet dobry. Jak wielu marine wietnie posugiwa si bagnetem, o ile by on przytwierdzony do witego springfielda. Jeszcze w rekruckich czasach wpojono mu, e podstawa to bro strzelecka wsparta bagnetem i wol, eby go uy w ostatecznoci, gdy naprawd nie ma ju innego wyjcia. Springfieldw mieli jednak za mao, ledwie starczao ich dla zaogi Walkera. Co lepiej wyszkoleni miejscowi dostali kragi, jednak siy podstawowe miay walczy na miecze i wcznie, stojc oko w oko z wrogiem. Jedyn ich szans byo w tej sytuacji zastosowanie muru tarcz oraz gbokiego szyku. Oraz utrzymanie dyscypliny. Kapitan powiedzia, e to wanie odrniao Rzymian od barbarzycw. Alden to rozumia, wci jednak mia wraenie, e to szalestwo, i musia przekonywa sam siebie, e tak trzeba. Brakowao springfieldw, ale mieli ucznikw. W gruncie rzeczy kady tutejszy onierz by gorszym lub lepszym ucznikiem. Przednie szeregi wcznikw nosiy uki, ktrych uyway do czasu, a przeciwnik podszed do ich pierwszej linii, wic raczej krtko, zwaywszy na uksztatowanie terenu i bujn rolinno dokoa miasta. Problemem by jednak dugi czas szkolenia potrzebnego, eby strzela naprawd dobrze. Std te Alden zgodzi si

na kusze, chocia miay mniejsz szybkostrzelno i donono. W ich wypadku nie trzeba byo jednak adnych specjalnych umiejtnoci. Wyczy z tego tylko pierwszy szereg. Nie sposb byo dobrze robi wczni i mieczem, dwigajc cik kusz. Pierwszy szereg musia wic by uzbrojony w uki. Kusze zostaway dla reszty, w tym kobiet i wojownikw zbyt sabych albo niskich, eby zaj miejsce w murze tarcz. Miejscowe panie nie naleay do sabych, miay jednak ten sam... feler, ktry utrudnia strzelanie z uku ludzkim kobietom. Wikszo wcznikw Aldena nie radzia sobie dobrze z ukiem, ale szkoli ich codziennie i rednia wynikw si poprawiaa. Obecnie jednak wiczyli walk na bliski dystans, jeden na jednego, na wypadek gdyby mur tarcz pk. Oraz na potrzeby zbliajcej si operacji, podczas ktrej takich wanie walk naleao oczekiwa. Na razie wychodzia z tego malownicza katastrofa. Plac wicze przypomina rozkopane mrowisko, nieustannie ciurka ze strumyk rannych i posiniaczonych cigncych ku urzdzonemu przez Karen Theimer punktowi pierwszej pomocy. Niektrzy naprawd odnieli jakie obraenia, wikszo jednak chciaa cho chwil odetchn. Do sieranta podbiegli Chack, Risa i porucznik Shinya. Risa bya szkoleniowcem cznikowym oddelegowanym z Salissy i miaa subowy powd, eby tutaj przebywa, Chack za nie chcia jej spuszcza z oka od pamitnego incydentu na nabrzeu. Alden cigle nie dowierza, e pomoga Silvie zrobi taki art. O ile to by art. Tak czy owak poczucie sprawiedliwoci Silvy pozostawiao troch do yczenia. Ostatecznie podsunicie lici, ktre miay zastpi tyto, a okazay si rodkiem przeczyszczajcym, nie zasugiwao a na tak odpowied. Silva jednak widzia spraw po swojemu. W kadym razie Chack odby przyspieszony kurs amerykaskich regu artowania. Pete Alden pokrci gow i sign po papierosa. Jego zapasy tytoniu wydaway si niewyczerpane. - Boe dopom - mrukn pod nosem, bo grupka bya do blisko, eby go usysze. - Maszeruj ju cakiem niele - powiedzia Shinya, jakby chcia go pocieszy. - I sprawnie formuj mur. Jednak gdyby przyszo do sprawy... - machn rk w kierunku kbowiska na placu - to przepadn. Alden mimo wszystko pokiwa gow. Trudno, eby byo inaczej, skoro nagle kazano im wiczy zupenie inny rodzaj walki. A do teraz to obrona miaa priorytet. Odwrci si i wycign z kieszeni zielon ksieczk. Bya to instrukcja musztry i wicze z broni wydana przez US Navy w 1914 roku. Znalaz j w biblioteczce doktora, gdy szuka czego do czytania. Trafia na pokad zapewne razem z caym wyposaeniem przed wcieleniem okrtu do suby. Bya oczywicie przestarzaa, zawieraa jednak rozdzia powicony wiczeniom z

bagnetem i szabl. Tekst by bogato ilustrowany. Prac z bagnetem atwo mona byo zaadaptowa do wicze z krtk wczni, jednak rzecz jasna w ksieczce nie byo ani sowa o tarczy. Chocia to, co si dziao na placu, i tak nie pasowao do adnej z ilustracji w ksieczce. Shinya zajrza sierantowi przez rami i Alden przesun ksieczk, eby porucznik te mg poczyta. Przez gow przebiego mu, jak to dziwnie si uoyo, e pracuje teraz razem z tkiem. Chwilami wszystko ukadao si naturalnie, niekiedy jednak byo mu nieswojo. Owszem, w ostatnich miesicach wiele si wydarzyo, jednak nic nie mogo wymaza z pamici Pearl Harbor, Cavite, Filipin czy Morza Jawajskiego. Z drugiej strony Shinya nie bombardowa Hawajw i nie byo jego win, e urodzi si Japoczykiem. Ku wasnej zgrozie Pete przyapywa si chwilami na tym, e prawie lubi tego tka. Niewielu czuo to samo. Pewnie Bernie, moe Garrett. Kapitan szanowa porucznika, bosmana jednak nosio na jego widok i trudno byo powiedzie dlaczego. - Cholera - mrukn, zamykajc energicznie ksieczk, i poda j Shinyi. - Kumasz, co tam jest o walce szabl? Japoczyk skin gow. - Chyba tak - powiedzia. - Wydaje si prosto wyoone. Moesz mi wierzy lub nie, ale fechtowaem na uczelni - doda z umiechem. Pete wznis oczy do nieba. - Tylko nie przerabiaj ich na samurajw. Nie maj gania dokoa z szablami, tylko siedzie za murem. Jeszcze im si wszystko pomiesza. Shinya zachichota. - Nauki mistrza Musashiego poznaem o wiele gorzej ni fechtunek na mod zachodni. Tyle tylko, eby nie okry hab ojca. Wtpi jednak, eby by dumny z moich umiejtnoci. - Przesta si umiecha i spojrza z powag na sieranta. - Droga miecza wymaga rozwinitej duchowoci, a tej mi niestety brakuje. - C, powiedzmy. Sam nie miaem nigdy do czynienia z niczym bardziej przypominajcym szabl ni to - powiedzia Alden, ujmujc zawieszony u pasa dugi bagnet. - Chyba e policzy dziadkow szabl z okresu wojny secesyjnej, co to wisiaa w domu nad kominkiem. W ogle szable i tarcze mi nie le, ale bagnet ju tak. Chyba pora bdzie to wykorzysta. Podnis z ziemi jedn z szeciostopowych wczni z brzowym grotem. - Ty zajmiesz si szabl - zdecydowa. - Nauczysz ich, jak jej uywa w swobodnej

walce. Te si przyda, moe nawet wczeniej ni nauka zadawania ci zza muru tarcz. Zreszt spytaj kapitana, on powinien wiedzie. Chodmy, Chack - skin na lemura. Potrzebne mi twoje gadane. - Co zamierzasz? - spyta Shinya. - Poszuka zaczepki - mrukn sierant, pokazujc na rodek placu, gdzie zebraa si grupa wojownikw z pywajcych domw. Wyranie namiewali si z rekrutw. - Chc pokaza tym matrosom, e nie s wcale tacy twardzi, jak im si wydaje. Bez obrazy, Chack. Chack zamruga aprobujco. Odby cykl szkole Aldena i wiedzia, co sierant potrafi zrobi z bagnetem w doni. Razem przeszli przez tum wiczcych, odsuwajc tego i owego, czym wzbudzili zainteresowanie na tyle due, e niektrzy ruszyli ich ladem ciekawi, na co si zanosi. Gdy dotarli do grupy, okazao si, e pochodzi ona z Fristara, co zdumiao Aldena. Pamita, e ich wdz zamierza si wycofa ze wsplnych dziaa. Nie odpyn jednak jeszcze, a jego ludzie chyba prosili si o kopoty. Stali w krgu i zaczepiali albo odpychali kadego, kto znalaz si blisko nich. Przerwali t zabaw, dopiero gdy jeden z amer-i-kaskich czarownikw przystan tu obok. - Nie przeszkadzajcie sobie - powiedzia z umiechem Pete Alden. - Jestem grikiem. Zabijcie mnie. - Chack przetumaczy i dowodzcy grup skrzydomistrz spojrza na kompanw. Jeden z nich, chyba najwikszy miejscowy, jakiego widzia sierant, kiwn gow, pisn rozdzierajco i ruszy na przeciwnika z rozpostartymi ramionami. Sierant wykona kilka byskawicznych ruchw wczni i lemur krzykn, jkn, po czym pad na ziemi z grotem o kilka cali przed twarz. - Nie yjesz - powiedzia Alden. - Nastpny. Kolejny prowokator wskazany przed dowdc mia nieco biaych wosw w bursztynowo umaszczonej sierci. Poruszajc nerwowo ogonem, wzi podan przez jednego z towarzyszy prawdziw wczni i przyj nieco mniej ofensywn ni poprzednik postaw bojow. Tym razem dowiadczony wojownik, pomyla Alden. Tym lepiej. Kotowaty mierzy wczni w przeciwnika, lew doni ciskajc j tu pod grotem. Praw rk wyprostowa za plecami, ciskajc w niej drzewce niczym harpun. Ugiwszy nogi, przesun si o krok w prawo, po czym byskawicznie rzuci si na sieranta, ktry nie cofn si, tylko odbi wasn wczni bro przeciwnika i kocem drzewca uderzy go w tuw. Lemur jkn przejmujco i zgi si wp. Pete zademonstrowa jeszcze zdumionej publicznoci klasyczne pchnicie, zatrzymujc grot tu przed klatk piersiow przeciwnika. Potem odwrci si i spojrza na widowni. Jego przekaz by nader jasny - jeden na ziemi, jeden z trudem apie powietrze, on za nawet si nie zdysza.

Niektrzy z miejscowych zaczli wiwatowa na swj charakterystyczny piskliwy sposb, sierant wiedzia jednak, e chodzio im o to, e zwyciy, a nie jak to zrobi. Musia si tym zaj. - Chack, tumacz - powiedzia i ruszy wkoo, mierzc zebranych takim wzrokiem, e w kocu przycichli. Zanim jednak zdy si odezwa, z ciby wysun si rosy dowdca grupy z Fristara. By tak wysoki, e nie musia zadziera gowy, patrzc na sieranta. Wprawdzie troch od niego lejszy, mg by jednak silniejszy. Gdy wbi wczni w ziemi, minie wyranie zagray mu pod futrem. Nagle zapada cisza. - Dlaczego poniye czonkw klanu Fristara przed ceglarzami, bezogoniasty? - zapyta. - I to ty, ktry te pywasz po Wielkim Morzu? - tumaczy jego sowa Chack. Pete podszed do niego i spojrza prosto w oczy. - Jeli czujecie si ponieni, to na pewno nie za spraw tego, co zrobiem. Wbici w dum uwierzylicie, e jestecie lepszymi wojownikami, ni wanie si okazao. Poza tym wrd moich te jestem ceglarzem, jak to nazwae. Na Walkerze rwnie s klany, a wszystkim wada nasz wielki wdz. My nazywamy go kapitanem. Kapitanem Reddym. Sucham go, ale jestem te wodzem wasnego klanu. Nazywa si Marines albo Piechota Morska. - Obrci si i spojrza na zgromadzonych. Wszyscy przerwali wiczenia i cisnli si jak najbliej, eby go usysze i moe zobaczy jeszcze jedn walk. - Wrd mego ludu Marines to klan wojownikw. Zajmuj si tylko walk. Czasem na morzu, czasem na ldzie. Niekiedy nawet w powietrzu. Dla nas to bez rnicy. Walczymy z przeciwnikiem wszdzie, gdzie go znajdziemy. - Przerwa na chwil. - Zwizalimy si sojuszem z twoich ludem, poniewa widzielimy, jacy s grikowie. Teraz wasz wrg jest rwnie naszym wrogiem. Naszym i moim konkretnie, poniewa walka to moje ycie. Poza tym do moich obowizkw naley szkolenie was, ebycie umieli lepiej walczy. Walczy jak Piechota Morska. To znaczy walczy w dowolnej chwili i wszdzie, na morzu i na ldzie. Tak walczy, eby ich pokona. Oni nie przybywaj, eby zrabowa wasz wasno. Jeli Zwoje mwi prawd, chc was wytpi! Zaoga Walkera zwizaa si z wami sojuszem, przez co te jest w niebezpieczestwie. Tak wic kady, kto nie do si stara, ebymy wszyscy byli gotowi do walki, jest moim osobistym wrogiem. Czy jasno si wyraziem? Obrci si, wyszarpn wczni z ziemi i cisn j pod nogi, przyjmujc wyzwanie. Oficjalne wyzwanie, co oznaczao, e moe doj do rozlewu krwi. - Prosz! Walczmy, jeli chcesz, ale obiecuj ci, e nawet nie zauwaysz, jak zginiesz. - Spojrza na Chacka. - Moesz te walczy z nim, jeli mnie si boisz, ale on zabije ci rwnie szybko. Zrobi to, bo sam go uczyem! - Zerkn na wysokiego dowdc grupy z Fristara. - To jak? Chcesz zgin? Czy

moe wolisz si nauczy, jak lepiej zabija? Lemur odwzajemni spojrzenie Aldena. Zapada cisza nabrzmiaa oczekiwaniem i obaw. Oficjalne wyzwania nie zdarzay si czsto, ale gdy ju do nich dochodzio, wynik by zazwyczaj tylko jeden. Wszyscy lkali si politycznych konsekwencji incydentu. Na pewno Fristar odpynby, naraajc na szwank kruche przymierze wypracowane podczas narady, ale czy na tym by si skoczyo...? Kady taki pojedynek psu w jaki sposb atmosfer, a tutaj sprawa bya oczywista - Amerykanin na pewno by wygra. Wielki kotowaty spojrza na swoj wczni, po czym kopn j w bok, wycofujc wyzwanie. Zebrani odetchnli z ulg. - To poka mi, mar-i-ne, jak najlepiej zabija. Wydobywszy z rozchichotanej Risy obietnic, e nie pobiegnie do swojego maonka, Chack pozwoli jej opuci plac wicze, eby kontynuowaa swoje badania, i skierowa si z powrotem na Walkera. Jego dom. Sam nie wiedzia, kiedy zacz myle o niszczycielu w ten sposb, ale miao to zapewne zwizek z ambicjami, ktre wczeniej ywi. Nie by ju zwykym marynarzem od skrzyde na Salissie, zosta bosmanmatem, dowdc wasnej druyny pobratymcw sucych na USS Walker, i jak wszyscy kadeci zoy nawet lubowanie na wierno Marynarce Wojennej Stanw Zjednoczonych, chocia po prawdzie niezbyt wiedzia, co to takiego te Stany Zjednoczone. Ale to niewane. Liczyo si tylko, e zosta wojownikiem i czonkiem zaogi okrtu wojennego. Kocha Saliss i tak miao pozosta, ale zmieni klan, co i tak byo zapewne nieuniknione. Zamierza przecie stworzy kiedy wasny dom. Zachichota nad ironi losu i wspomnia, jak si zoci, gdy si dowiedzia, e Silva wszed do jego klanu. Teraz on wszed do klanu Silvy, chocia wcale nie chcia go za brata. Nie podziela wtpliwoci sieranta Aldena. Pamita, e jeszcze nie tak dawno wcale nie mia wojowniczego ducha. Cakiem jak mieszkacy Baalkpanu, chocia oni przynajmniej si starali. Trzeba byo prawdziwej bitwy, eby si to zmienio. Moe z nimi bdzie podobnie. Wierzy, e stan do walki. Skoro on mg, dlaczego oni nie mieliby tego zrobi. Sporo mogo od tego zalee. Sojusz obj wikszo pywajcych domw, na razie jednak ich dowdcy i zaogi przyjli pozycj wyczekujc. Chcieli zobaczy, co wyniknie z ich wyprawy, a w zasadzie zwiadu walk. Przede wszystkim zamierzali zdoby pewne informacje, ale w razie koniecznoci gotowi byli zaatakowa. Gdyby grikowie okazali si tak mao liczni, jak na podstawie pewnych przesanek mona byo sdzi, mona by zniszczy wszystkich, ktrzy przybyli dotd na okoliczne wody. Naleaoby jednak dziaa szybko. Kapitan Reddy mia nadziej, e uda si przynajmniej wyprze ich z Morza Jawajskiego i

ustanowi barier malajsk, za ktr mogliby czyni dalsze przygotowania. Pomys by ciekawy, a kapitan tak optymistycznie nastawiony, e Chack zastanawia si, skd on czerpie tyle pogody ducha. Dowiedzia si ju sporo o tej niezwykej wojnie w innym wiecie i rozumia, e kapitan stara si wyciga wnioski z popenionych tam bdw, przede wszystkim unikajc dziaania w ciemno. Jeli bdzie konsekwentny, na pewno im si uda. Grikowie to straszny przeciwnik, ale nie s rwnie niezwycieni jak Japoczycy. W takim nastroju z karabinem na ramieniu kluczy midzy wzkami handlarzy ryb toczcymi si na drodze do nabrzea. W kocu ujrza cumujcego Walkera. Z tylnego komina ponownie unosi si dym. - Chack. Obrci si i serce zaopotao mu w piersi. Przed nim staa Selassa. Jak zwykle wygldaa wspaniale. Jej jedwabiste futro janiao w blasku soca. Jak ojciec nosia pancerz, tyle e jej by ognicie rowy. Uzbrojona w krtk szabl zmierzaa na plac wicze. Chack widzia j tam kilka razy, czasem podejmowaa nawet walk z Ris. Pooy uszy po sobie i skoni si nisko. - Witam ci, Selass-Fris-Ar. Jak si miewasz? - Dobrze... - odpara i zamrugaa ze smutkiem. Chack pokiwa gow. - Wci opakujesz Saak-Fasa. Rozumiem. Mam nadziej, e ten bl wkrtce minie. Zamrugaa niecierpliwie. - Nie opakuj go! Jeli nawet wczeniej tak byo, bl dawno ju min. To cakiem inny smutek. Spojrza na ni z zainteresowaniem i wspczuciem, co rozzocio dziewczyn. - A, mam to gono powiedzie? - wycedzia. - Rozumiem. Nie nacieszye si jeszcze zemst? - Zemst? - zdumia si Chack. - Tak, zemst! Za zwodzenie ciebie, zabaw twoimi uczuciami, wyprowadzenie ci w pole! Nie uwaasz, e do ju wycierpiaam? Saak-Fas by gupcem. Teraz go ju nie ma... I dobrze. Myliam si co do ciebie. Mylaam, e jeste saby. Ale sdziam te, e mnie kochasz. Miaam nadziej, e cigle mnie pragniesz. Czy w tym te si myliam? Czsto ci widuj, ale nie sysz niczego poza zwykym powitaniem. Chcesz, ebym ci bagaa? Zamrugaa z furi. - Trudno! Myliam si co do Saaka, pomyliam si te co do ciebie. Ale teraz ci chc! Zszokowany Chack nie wiedzia, co powiedzie, i tylko patrzy na dziewczyn. Kiedy

marzy, e usyszy od niej podobne sowa, i teraz te go poruszyy, ale nie sprawiy radoci. Przyniosy raczej zmieszanie i smutek. - Nie zrobia nic zego. To ja byem gupi - odpowiedzia spokojnie. - Byem taki, jakim siebie wtedy widziaem. Ale teraz jestem ju kim innym, tak jak pierak, gdy odrzuci ogon i skrzela i wzleci nad fale. Wci ci podziwiam i pochlebia mi, e mnie chcesz, ale nie auj tego, co si zdarzyo. Myl, e cigle ci kocham, chocia nie ponie ju we mnie dawny ogie. Ostatnio zajmuje mnie wiele innych spraw. Zaskoczya mnie tym, co powiedziaa. Czy mog prosi o troch czasu do namysu? Zapewniam ci, e nie kieruje mn ch zemsty, nie chc ci zrani. Wrmy do tej rozmowy po wyprawie, gdy bdziemy ju wiedzieli, jaka wojna nas czeka. Jeli nadal bdziesz wtedy chciaa usysze moj odpowied, udziel jej. W oczach Selassy odbiy si kolejno wstyd, smutek i konsternacja. Ostatecznie jednak dziewczyna skonia si i pocaowaa go przelotnie w policzek, omal nie skaniajc go tym do zmiany decyzji. W kocu posza w stron placu wicze. Chack patrzy za ni przez dusz chwil, a znikna w tumie. Prcz zdumienia dopado go jeszcze poczucie winy. Uwiadomi sobie, e przez kilka ostatnich tygodni ani razu nawet nie pomyla o Selassie. Teraz bdzie musia to odrobi. Matt sta na mostku z kubkiem... czego. Skrzywi si, zerkajc na pienisty napj. Nie pamita, jak Juan nazwa ten miejscowy odpowiednik kawy. Moe nawet to by jaki rodzaj kawy, robio si j bowiem z palonych i mielonych ziarenek. Niewielu miejscowych j pijao, suya raczej jako lekarstwo, gwnie rodek pobudzajcy. Matt prbowa napoju po raz pierwszy, ale spora cz zaogi zdya si ju do niego przyzwyczai. Niektrzy nazywali go jaw, inni, co bardziej konserwatywni, mapi kaw lub jeszcze inaczej. Pachnia nawet podobnie, jednak nie przypomina adnej kawy, ktr zdarzyo si Mattowi pi. Zastrzeenia budzia zwaszcza tozielona pianka. W kocu jednak pianka opada, a pyn pod spodem okaza si naleycie czarny, cho wci zostawia na ciankach kubka brunatnozielony osad. Matt sprbowa go ostronie jzykiem. Nieze, pomyla. Napj mia posmak kredy, ale tak byo z kad kaw parzon przez Juana. No a smak... To jednak bya kawa, moe nie najlepsza, ale na tyle znona, e czciowo zapeniaa bolesn pustk po pierwowzorze. Walker sta zacumowany przy nowym pirsie paliwowym, a wyznaczona do tego druyna wyjmowaa wanie w z jednego zbiornika bunkrowego i przygotowywaa si do napenienia nastpnego. Bosman doglda pracy z zapaem, z jakim jastrzb obserwuje stadko kurczakw, i zdawa si tylko czeka, a kto wyleje kilka kropli ropy na jego czysty pokad.

Transfuzja yciodajnego pynu do zbiornikw niszczyciela przydaa jednak ludziom tyle pogody ducha, e wtpliwe, by przejli si krzykami Graya. Matt jednak nie czu si zbyt pewnie i robi co mg, eby ukry to przed zaog. Gony szum znajdujcego si za mostkiem nawiewnika by mu w tym pewn pomoc. Martwi si gwnie o wypraw, planowan od tygodni i odkadan z koniecznoci do chwili, gdy wreszcie bd mieli paliwo. Po wytworzeniu pierwszej partii zostaa ona w beczkach przewieziona na Walkera, eby mona byo rozpali kocio i podpyn kawek w gr rzeki, gdzie czeka kocowy produkt gromadzony w wielkich miedzianych zbiornikach. Wreszcie byli gotowi. Poza niszczycielem zesp mia si skada z Salissy oraz szeciu najwikszych odzi rybackich. Pozostae jednostki czekay w wewntrznym kanale portu. Ch udziau zadeklaroway jeszcze dwa inne pywajce domy, ale w tej potrzebie byoby to za wiele. Po zatankowaniu Walker mia doczy do zespou i razem z nim uda si do Cieniny Makasarskiej, tam za wyj na prowadzenie i chroni wolniejszych towarzyszy. Matt niecierpliwie czeka, a znajdzie si wreszcie znowu na otwartym oceanie, gdzie jego okrt bdzie mia pen swobod ruchw, ale i obawia si o wynik rejsu. Przygotowany wraz z Kejem plan by bardzo miay i ryzykowny. Jeli jednak im si uda, bd mieli szans sporo si dowiedzie o przeciwniku. Dowiadczenia wojenne odcisny pitno na kapitanie, ktry przywizywa teraz obsesyjn wrcz wag do rozpoznania, zdoa nawet zarazi tym Kejego. Obaj wiedzieli, ile od tego zaley. Owszem, na krtk met sukces mg znaczy rwnie mao jak zatopienie statkw grikw w cieninie czy zwycistwo Floty Azjatyckiej, odniesione niemal w tym samym miejscu nad Japoczykami. Jednak w duszej perspektywie ten wysiek mg si opaci, zwaszcza gdyby dowiedzieli si do, eby wypracowa strategi postpowania wobec przeciwnika. W razie czego Walker mia jeszcze do amunicji, eby rozprawi si ze spor flot grikw. Potem, majc wicej swobody, mogliby skupi si na wzmacnianiu przyjaci i poszuka Mahana, a moe nawet innych ludzi, o ile znaleli si oni w tym wiecie. To byy ich perspektywiczne cele. Teraz, gdy mieli ju paliwo, wydaway si nawet osigalne. - Kapitanie - odezwa si Larry Dowden, salutujc Mattowi. - Witam, pierwszy. Dowden zerkn na pozostaych stojcych na mostku i ciszy gos. - Sir, zdaje si, e Myszowaci przemknli si na pokad. Sam ich nie widziaem, ale moim zdaniem to pewna wiadomo. Matt zmarszczy brwi.

- Nie syszeli mojego rozkazu, e wszyscy pracujcy przy paliwie nie pyn z nami? Cakiem sporo czonkw zaogi Walkera miao zosta na ldzie. Nikt nie by z tego powodu szczliwy, ale Matt nie chcia ju wicej wkada wszystkich jajek do jednego koszyka. Letts zostawa, eby koordynowa prace nad rozwojem przemysu. Do pomocy dosta Bristera, ktry odpowiada te za przygotowanie umocnie obronnych. Miao to sens, bo Letts obecnie mia wicej obowizkw na ldzie ni na okrcie i by w tej roli bardzo cenny. Co wicej, chyba akurat przeywa najpikniejsze chwile w yciu i miewa bdny wzrok. Z tego te powodu Karen Theimer miaa zosta w miecie, oficjalnie eby udziela nauk coraz liczniejszemu miejscowemu korpusowi medycznemu. Matt wiedzia, e tak yczliwy gest wobec obojga nasili al innych oficerw, ale nic na to nie mg ju poradzi. Jedna pielgniarka i tak musiaa zosta, a Sandra po prostu odmwia. Dobrze, e nikt nie widzia, jak sprzeciwia si jego rozkazowi. By na ni wcieky, ale i zadowolony, e bdzie przy nim. Co do Lettsa i Theimer uzna ostatecznie, e co z oczu, to z serca, i da spokj sprawie. - Sam nie przekazaem im rozkazu, bo w ogle rzadko ich widuj - rzek Dowden. - Ale musieli go zna: zosta ogoszony i wywieszony tydzie temu. Zignorowali go i ju. Matt pokrci gow. - Bd utrzymywali, e go nie widzieli, a bezporednio nikt im go nie przekaza. Westchn. - Nie ma sensu ich szuka, bo si tylko lepiej ukryj. - Zastanowi si. - Nikt wicej nie uciek na okrt? Bradford? Porucznik Brister? Dowden pokrci gow i umiechn si krzywo. - Bradford prawie - powiedzia. - Ma pomaga Bisterowi przy fortyfikacjach, w kocu jest inynierem, ale nie chcia traci widowiska. Nakja przekupi go obietnic safari na superjaszczury. Pewnie nic mniej atrakcyjnego by nie zadziaao. Matt zamia si, ale zaraz znowu spowania. - Zasuy. Ale co do Myszowatych... Nie postawi ich do raportu. S zbyt cenni, jakkolwiek dziwnie to brzmi w moich ustach. Trudno zatem. Odwiert dziaa ju sam i ma si nim kto zajmowa. Wci jest cenny, ale ju nie bezcenny. Spojrza na ludzi krccych si po przednim pokadzie. Byo tam teraz znacznie mniej miejsca za spraw urzdzenia, ktrego przydatno Matt mia nadziej niebawem udowodni. Niektrzy klli przeszkod, ktr musieli co chwila omija, kopoty moga mie te obsada dziaa numer jeden, gdyby trzeba byo prowadzi ogie na lew burt, ale c. Jeli mieliby uy jedynki, to i tak tylko w razie upadku caego planu. - Niech zostan - zdecydowa Matt. - Zrobili swoje. Ale jeli powtrz ten numer, to choby nawet zaczli szcza rop, nic im nie pomoe. Zadbaj, eby to do nich dotaro.

- Tak jest, sir. Przeszli razem na skrzydo mostka i Matt spojrza na rzek. Jej powierzchnia falowaa nawet tutaj, do daleko od ujcia. Niebo byo bardziej zaniesione ni zwykle. Pogoda moga im spata brzydkiego figla. - Chyba Adar ma racj - mrukn z umiechem Matt. - Moe mocno dmucha. - I bardzo dobrze - odpar Dowden. Ben Mallory nie wierzy, e znowu lata, zwaszcza w tak paskudn pogod. Po rozmowie, podczas ktrej kapitan wyjani mu, dlaczego poszukiwania Mahana musz na razie poczeka, zacz si obawia, e catalina bdzie traktowana jak eksponat muzealny. Na szczcie myli si. Skoro samolot mg uatwi rozpoznanie, Matt skonny by go uy, pod warunkiem e zanadto nie bdzie si oddala. Zwaszcza e dziaao ju radio. Mallory walczy z deszczem i wiatrem na zachd od grupy skalistych wysepek u brzegw Celebesu. wiat wok by szary, morze znaczyy biae grzywy fal. Nieustanne turbulencje mogy przyprawi o mdoci, ale on cieszy si kad chwil tej hutawki. W pewnej chwili zerkn na swojego drugiego pilota, ktrym by mody lemur o sobolowej sierci. Nazywa si Jis-Tikkar, ale pozwoli, eby mwi na niego Tikkar. By dobrym kompanem i szybko si uczy, pracujc rwnie ciko jak wszyscy, ktrzy zajmowali si samolotem. Teraz lornetowa morze w dole. By to jego pierwszy lot, cudowny i niezwyky oczywicie, chocia wisieli po prostu na niebie, wlokc si z mizern prdkoci stu dziesiciu mil na godzin. W takich chwilach Ben bardzo tskni za swoim P-40E. Jakkolwiek pojtny, Tikker oczywicie nie by jeszcze prawdziwym drugim pilotem. Przede wszystkim nie potrafi si skupi na tablicy przyrzdw. Wczeniej, zanim jeszcze trafili na sztorm, Mallory odda mu na chwil stery podczas spokojnego lotu po prostej, ale wiedzia, e nieprdko powtrzy ten eksperyment. Poczuwszy wolant, obuz natychmiast sprbowa wykona beczk. Na tym chwilowo koczyy si lekcje pilotau i Tikker zosta po prostu obserwatorem. Mia take pilnowa, eby Mallory nie zasn, co przy jego poczuciu humoru nie powinno by trudne. Chwilowo jednak by cakowicie skupiony na swoim gwnym zadaniu. Reszta zaogi skadaa si z Eda Palmera i jeszcze dwch lemurw. Obdarzeni szczeglnie bystrym wzrokiem zajli miejsca w stanowiskach obserwacyjnych na burtach maszyny. Ed siedzia zaraz za pilotem, utrzymujc czno z Walkerem oraz uczc si obowizkw nawigatora. Mia pewne przygotowanie z czasu suby na Mahanie, ale byskawicznie by si zgubi, straciwszy z oczu punkty orientacyjne, przez co mieli zakaz

lotw w nocy. - Jest feluka! - zawoa Tikker. Ben lekko pochyli nos maszyny i wycign szyj. Daleko w dole majaczy na tle fal ciemny ksztat. Feluki z Baalkpanu miay dwa maszty i byy zdumiewajco szybkie, ale nie radziy sobie dobrze na wzburzonym morzu. - Kieruje si na poudniowy wschd. Musia na co trafi. Ben ponownie pochyli samolot, spogldajc przez zalany deszczem pleksiglas. Wycieraczki robiy, co mogy, ale bardziej rozmazyway wod, ni j usuway - Tam! - powiedzia Tikker, przepatrujc morze. Odj lornetk od oczu i spojrza na Bena. - Trzeci statek grikw. ciga feluk. Mallory dostrzeg midzy kroplami wody rozmyt czerwon plam kaduba. - Podejdziemy bliej? - spyta Ed. - Chyba nie byoby wskazane. Nawet jak nas nie zobacz, to na pewno usysz. - Nie ma mowy. Przy tym wietrze i deszczu... - mrukn Ben. - Chocia... - Zacz skrca na poudnie. - Czekaj! - rzuci nagle Tikker. - Jest jeszcze jeden. I kolejny. Temu pierwszemu towarzysz jeszcze dwa statki grikw. - Kurde - powiedzia Palmer. - Nie ma wicej? Przez chwil wszyscy wpatrywali si w ocean. - Nie - orzek w kocu Ben. Trzy statki trzymay si w miar razem, wicej nie byo ich wida. - To chyba wszystkie. - I tak do - stwierdzi Palmer. Zakl cicho i sign do radia. - Jeste tam, Clance? Powiedz skipperowi, e mamy trzy wrogie obiekty - poda otwartym tekstem, bo niby kto mgby ich podsuchiwa? - Przyjem - odpar radiotelegrafista Clancy, przebijajc si przez szumy statyczne. Jaka tam pogoda? - Poprawia si - przekaza Palmer. - Ju nie rzuca, tylko buja. Ten kapan niebieski jest naprawd dobry w prognozach. - Te tak sdz - zgodzi si Clancy. - To co wicej ni czytanie map i paradowanie w zabawnym wdzianku. Poczekaj. - Mino kilka chwil, nim odezwa si ponownie. - Skipper mwi, eby sprawdzi dokadnie liczebno si przeciwnika, potem masz wraca. - Ale Ben... to znaczy porucznik Mallory... uwaa, e moglibymy zosta jako osona powietrzna. Moe trzeba bdzie kogo ostrzela czy co. - Odmowa. Kapitan mwi, ebycie zabierali dupy do domu. Teraz to ju nasza robota.

Zaatwilicie co trzeba. Przy tej pogodzie nawet nie dacie rady zej nisko. - Zrozumiaem - warkn Ed. Wyczy mikrofon i zajrza do kokpitu. - Jakie wieci? - spyta Ben. - Mamy raz jeszcze sprawdzi, ile ich tu jest, i wraca na Baalkpan. Cholera, nie zobaczymy, jak im pjdzie! - Fakt, goci jest troch wicej, ni si spodziewalimy. Bdzie trudniej. Mam nadziej, e nie trzy razy trudniej. - Hm... to co robimy? Ben spojrza na niego. - Wykonamy rozkazy, marynarzu. Tyle e nie od razu. Sztorm zacz w kocu sabn. Rzeczywicie by gwatowny, nawet silniejszy, ni Adar oczekiwa. Wiatr wci wia z szybkoci co najmniej trzydziestu wzw, a biae szczyty fal pluy wodn mgiek. Keje sta na piaszczystej play i patrzy na swj ukochany Dom. Przechylona nienaturalnie i bardziej ni zwykle zagbiona w wodzie Salissa tkwia na pycinie kilkaset metrw od brzegu w miejscu, ktre Matt nazywa zatok Mandar. Keje ledwie pamita, jak zdoali tu wej przez labirynt zalewanych wielkimi falami ska. Kojarzy tylko, e byo mu bardzo mokro i nie mg usta na nogach ze zmczenia. Jednym sowem przeszed chi-kaash, czyli pieko. Zaoga wznosia zadaszenia nad stertami cennych zapasw i rozpalaa ogniska, eby troch si wysuszy i ogrza. Jak wzrokiem sign, plaa bya usana szcztkami i budzcymi wspczucie postaciami rozbitkw. Niektrzy tylko patrzyli w morze, jak Keje, wygldajc na przybitych sytuacj, inni brodzili w wodzie, przenoszc rne toboki z feluki, ktr take cisno na mielizn. Jeszcze inna d krya niedaleko, nie majc odwagi wej midzy ogarnite przybojem skay. Za Kejem wichura koysaa smukymi pniami drzew. Znw spojrza na szare morze, wypatrujc niszczyciela, ale niczego nie dostrzeg. - Zobaczyli co! Uciekaj! - zawoa Adar na tyle gono, e Keje go usysza. Przetar oczy i spojrza przez lornetk, ktr dosta od Bradforda. Rzeczywicie. Odleglejsza feluka postawia wicej agli i skrcia na pnocny wschd. Zazdroci tym statkom wdziku i prdkoci. Jeszcze inna zmienia kurs, eby doczy do pierwszej. Feluki mogy wykorzystywa wiatr o wiele swobodniej ni pywajce domy. Lepiej nawet ni statki grikw. Na szczytach masztw zaopotay flagi sygnaowe. Keje skupi si, eby odczyta przekaz. - Musz wraca na Saliss! - krzykn do przyjaciela. Zrobi ju swoje na brzegu.

Przeprawa w odzi penej mokrych wiolarzy bya trudna, ale niebawem schronili si przed wiatrem za wysok burt Salissy. Keje wspi si po linie i zapa wycignite ku niemu rce, eby wskoczy na pokad. Poza jego grupk Dom wydawa si opuszczony. Przednia nadbudwka, ktr niedawno odbudowali, bya nietknita, ale wielki trjng lea w poprzek pokadu, a wielkie skrzydo zwieszao si za burt. Dokoa zalegay popkane liny, porozbijane baryki i rne trudno rozpoznawalne mieci. Postaci na brzegu ruszyy biegiem ku obozowisku, widocznie wiadomo ju si rozesza, tylko nieliczni prbowali zorganizowa jak obron. Oto bya wielka nagroda, zdobycz tak kuszca, e aden grik nie mg jej poniecha. Wielki statek peen ywnoci i narzdzi, a do tego ulubiona ywa nagroda! Tum zdezorganizowanych, zmczonych i bardzo smacznych marynarzy, ktrzy nijak nie mog si obroni. Keje wbieg po schodni na pomost i przypomnia sobie, kiedy tu sta ostatnio. Tyle si zmienio od tego czasu. Ponownie unis lornetk do oczu. Grikowie! Na tle szarego nieba wida byo trzy kolumny spowiaych agli. Kieroway si w ich stron tak szybko, jak tylko mogy. Niebawem ukazay si te krwistoczerwone kaduby. Keje poczu si nieswojo. Grikowie byli rwnie przewidywalni jak awica drapienych ryb, ktra czeka, a kto wpadnie do wody. I rwnie bezlitoni. - Dostrzegli nas - powiedzia. Przez chwil sta ze swoimi oficerami na platformie. By z nim te Jarrik-Fas, najstarszy akolita Adara. Sam kapan pozosta na brzegu, eby przej dowdztwo na czas nieobecnoci Kejego. Jego crka, Selassa, ku zdumieniu ojca te bya na pokadzie. Niewiele rozmawiali od czasu zniknicia Saak-Fasa, ale to pewnie z jego winy. Cigle by zajty. Teraz te staa niedaleko, ale nie zamieni z ni ani sowa. Moe z powodu obecnoci Risy-Sab-At, ktra zostaa niedawno awansowana na dowdc Gwardii Przedniego Skrzyda. Midzy tymi dwoma kobietami wyczuwao si napicie. Keje wiedzia, e Selassa oczekiwaa od brata Risy, e ponowi zaloty, ale on si do tego nie pali. Traktowa j jak innych, przyjanie i yczliwie. Tak jakby wczeniej nic si midzy nimi nie zdarzyo. To musia by wielki cios dla jego samolubnej i wpatrzonej w siebie crki. e te kto mg tak atwo o niej zapomnie... Skutek by atwy do przewidzenia - Selassa staa si znacznie mniej pewna siebie. Nagle zrozumia, do czego zmierza byy marynarz od skrzyde, i umiechn si lekko. Przypomnia sobie, e jeden z Amer-i-kanw, wielki Silva, nazwa kiedy Chacka nicponiem. Jeli tak jest, to tym lepiej. Jednak wojna bardzo odmienia Chacka. Nie tylko sta si wanym wojownikiem, ale i doczy do klanu Amer-i-kanw. Keje nie przewidzia tego, chocia nie mia te nic

przeciwko. Zdumiewao go tylko, jak wielka to bya zmiana. Modzieniec nabra powagi, znaczco dojrza. Jego spicie z Silv byo tak naprawd bez znaczenia. W odrnieniu od wikszoci by przekonany, e cae to maestwo Silvy i Risy byo fars, chocia przed kapitanem Reddym udawa, e traktuje je powanie. Robi to w nadziei, e para rzekomych kochankw poczuje si nieswojo, wyzna prawd i pozwoli wszystkim zapomnie o tej sprawie. Im jednak wcale do tego nie byo spieszno. Keje nawet nie prbowa si zastanawia, czy taki zwizek byby moliwy, chocia z drugiej strony uwaa, e Risa i Silva s stworzeni dla siebie. C, ycie robio si coraz bardziej interesujce. Zbyt ciekawe, eby koczy je tutaj i teraz. Statki grikw rosy w oczach. Przypominajce mrwki postaci wspinay si wrd agli, refujc je zdumiewajco sprawnie, prawie jak zaoga pywajcego domu. Przeciwnik skrci i zwolni jakie p mili przed pierwszymi skaami, ktre otaczay piercieniem wysepk. Przez lornetk wida byo wojownikw toczcych si przy burtach i czekajcych, a odzie podejd do blisko. Ich zbroje i piropusze wyglday na zszargane, ale Kejego i tak przebieg dreszcz. Dostrzeg jednak, e wojownicy nie schodzili do odzi z entuzjazmem, z jakim atakowali jego statek. Moe to wpyw pogody? Poczu satysfakcj na myl, e grikowie s zapewne podatni na chorob morsk. Dostrzeg, jak dwch schodzcych wpado do wody. Nikt nie prbowa ich ratowa. - Zawsze to mniej przeciwnikw - mrukn. - Ale na gwiazdy, jak tak mona? Niestety byo ich trzy razy wicej, ni oczekiwali, ale mao co szo ostatnio zgodnie z przewidywaniami. Trudno. Nic ju na to nie poradz. Wkrtce dwanacie odzi, kada mniej wicej wielkoci motorwki Walkera, skierowao si w stron wyspy. Wszystkie byy wyadowane po burty wojownikami, na kadej miecio si ich co najmniej osiemdziesiciu. Gdy tylko zanurzyli wiosa, stao si oczywiste, e to Salissa bdzie ich pierwszym celem. Po zajciu statku zamierzali zaatakowa rozbitkw na brzegu. Przypomniawszy sobie o nich, spojrza na pla. Porzdek zosta przywrcony i wikszo jego podkomendnych staa na piasku z mieczami i kuszami w doniach. Znowu obrci gow w stron przeciwnika. Nad odziami powieway szkaratne proporce, kady z podobizn jakiego szkaradztwa. Byy te przyozdobione pirami, co mogo oznacza przynaleno do takiego czy innego klanu. Grikowie przebyli ju prawie jedn trzeci drogi. - Chyba nadesza chwila, na ktr czekalimy - powiedzia Keje do akolity, ktry zamruga, dajc znak, e zrozumia. Signwszy midzy fady szaty, wycign przedmiot z drewnian rkojeci z jednej strony i czarn rur z drugiej. Przycisn guzik z boku i rura

odchylia si do przodu. Akolita pokiwa gow, zoy z powrotem przedmiot, odcign co przypominajcego moteczek i wycelowa rur w niebo, lekko pod wiatr. Potem rozlego si stumione puf! i jasnoczerwone co poszybowao wysoko pod chmury, cignc za sob smug czarnego, szybko rozpraszajcego si dymu. Chwil pniej w grze rozbyso nienaturalnie jaskrawe wiato, ktre musiao by widoczne na mil dokoa. Wiatr znosi je na bok i po kilku chwilach zgaso. Keje i akolita spojrzeli na grikw. - Teraz zobaczymy, co si stanie. Przez moment przeciwnik jakby si waha zaskoczony niezwykym zjawiskiem, ale e nic wicej si nie wydarzyo, ponownie ruszy ku Salissie. Zaogi wiosoway rwno i wytrwale. Na dziobie kadej odzi sta jeden grik w wyrniajcym si stroju. Za kilka chwil Keje i jego ludzie mieli si dowiedzie, czy przeyj ten dzie. - Tam! - zawoa Jarrik-Fas i wskaza palcem. Zza przyldka jakie trzy mile na pnoc wyoni si szary i niemal niewidoczny na tle wzburzonego morza smuky ksztat. Z trzech pierwszych kominw unosiy si smugi dymu, woda spywaa pienistymi kaskadami po burtach, ostry dzib bez wysiku ci fale. Kejego przebieg dreszcz satysfakcji. Ich zdobycz bya wiksza, ni oczekiwali, ale powinni sobie poradzi. Liczyli na jeden statek, gotowi byli na dwa, ale trzy raczej nie zrobi wikszej rnicy. Spojrzawszy na odzie, oszacowa, e przemierzyy ju dwie trzecie drogi, i wyszczerzy zby w umiechu. - Poknli przynt - stwierdzi Jarrik-Fas. - Pozostao nam tylko zamkn puapk. Czy mamy ujawni nasz niespodziank? Podszed do nowego urzdzenia alarmowego, cylindra z brzu zawieszonego na ograniczajcym wychyy paku, i zacz wali w niego masywnym prtem. Jak wczeniej sprawdzono, dwik by tak przenikliwy, e dociera do wszystkich zakamarkw statku. Usyszawszy sygna, setki wojownikw wylegy czym prdzej na pokad i pobiegy na stanowiska. Prawa burta zaroia si od chtnych do walki wojownikw, przy czym nie dla wszystkich Salissa bya domem. Cz pochodzia z innych statkw, ktre niedawno zawiny do Baalkpanu, jak Nerracca, Aracca czy Humfra-Dar, reszta naleaa do wyszkolonego przez Aldena oddziau piechoty morskiej. Poniej pokadu otworzyo si pi wielkich furt. Grikowie zwolnili, ujrzawszy, e ich ofiara wcale nie jest bezbronna. Keje mia nadziej, e nie sprzeniewierz si tradycji i nie zrezygnuj z ataku. Ponad poow zbrojnych wci trzyma w ukryciu, by utrzyma przeciwnika w mniemaniu, e nadal ma przewag liczebn. Wprawdzie dotd jej brak nie zniechca grikw, jednak ostatnio zaczli przejawia tyle nowych zachowa, e dobrze byo zachowa ostrono. W kocu podnieli wrzaw i ruszyli

dalej. Coraz energiczniej potrzsali broni i uderzali ni w tarcze. W ich oczach szalaa dza walki. Widok by przeraajcy. Keje rzuci okiem na odlege statki grikw. Pozostae na pokadach zaogi chyba jeszcze nie zauwayy Walkera, w czym nie byo nic dziwnego, niszczyciel podchodzi do nich bowiem pod wiatr, z wiartki, w ktrej nikt rozsdny nie oczekiwa adnych kopotw. W kocu jaki obserwator musia go dostrzec, poniewa postaci na wantach zaczy miota si gorczkowo, luzujc agle. Keje wyobrazi sobie, jaka panika musiaa zapanowa wrd nieprzyjaci, i umiechn si drapienie. Powoli, bez adu i skadu, pierwszy statek grikw podnis agle i zacz robi zwrot na praw burt. Szybko nabra prdkoci. Pozostae dwa nie miay tyle szczcia. Pierwszy wszed na ska, tracc spor poa prawej burty. Wstrzs powali te oba maszty. Wprawdzie kadub odbi si od skay, zaraz jednak dosta powanego przegbienia na dzib. Trzeci statek wszed na kurs, ktry musia go zaprowadzi w poblie Salissy. Bardzo dobrze, pomyla Keje. Bdzie okazja do kolejnego testu, moe nawet rwnie wanego. Zacisn zby i czeka. Pierwsza jednostka wydostaa si poza usiany skaami akwen, nie miaa jednak szans. Walker siedzia jej na ogonie, sunc z tak prdkoci, e rado braa od samego patrzenia. Jeszcze przed wypraw zadbali o odpowiednie ceremonie, jednak Keje ponownie, chocia szybko, odmwi krtk modlitw do skrytego za chmurami soca oraz duchw przodkw, proszc o opiek nad jego brami i przyjacimi. Potem zaj si obowizkami. Grikowie w odziach chyba nie zdawali sobie sprawy, co si dziao za ich plecami. By moe przez przypadek, moe byli nazbyt skupieni na Salissie. - Na mj rozkaz... - Otworzy ogie z dzia artylerii gwnej - rozkaza Matt - ale celowa tylko w maszty i oaglowanie, panie Garrett! Zanim jeszcze rozleg si brzczyk uprzedzajcy przed salw, Matt usysza, a nawet troch poczu, basowe dudnienie od strony wyspy. Spojrza w t stron, ale przy tej odlegoci zdoa dostrzec tylko rozwiewajce si kby dymu. Na razie idzie dobrze, pomyla, cho przeciwnik by liczniejszy, ni oczekiwa. Salissa musiaa stawi czoa nie tylko kilku setkom wojownikw, ale zapewne te trzeciemu statkowi, zostaa jednak naleycie przygotowana. Wprawdzie ambitny plan Lettsa, eby uzbroi pywajcy dom w czterdzieci dzia, zosta znacznie okrojony i ostatecznie zamontowano ich po pi na kadej burcie, byy to jednak wielkie trzydziestodwufuntwki. Zapewne byy masywniejsze, ni powinny, nie naleay te

do arcydzie puszkarstwa, musiay jednak budzi szacunek. Kady adunek skada si z piciuset miedzianych kulek o rednicy trzech czwartych cala. Matt wyobraa sobie, co mog one zrobi z zaogami i pasaerami odzi. Przez chwil zastanawia si, czy nie wyjdzie z tego jaka bieda - historia nie raz dowodzia, e wyposaanie prymitywnych technicznie ludw w bro paln mogo si skoczy bardzo le. Jednak czy w tej sytuacji mia inne wyjcie? Poza tym teraz nie powinien zaprzta sobie tym gowy. Usysza brzczyk artyleryjski. Trzy dziaa wystrzeliy jednoczenie. Tylko jeden pocisk trafi w cel, byo to jednak wybitnie fortunne trafienie, dokadnie w podstaw gwnego masztu, ktry zosta cakowicie city, a drzazgi i kawaki metalu posiekay reszt takielunku i dokonay masakry na pokadzie. Spltana masa agli i lin okrya wikszo kaduba, a napite do granic wytrzymaoci liny pocigny za sob przedni maszt, ktry trzasn jak zapaka i take run, powikszajc zniszczenia. Przedni sztaksel urwa si i zosta zdmuchnity do morza, co w poczeniu z si pcien pozostaych jeszcze na bezanie sprawio, e statek przechyli si mocno na praw burt i zacz bezradnie zakrca. Ostatnim akcentem tej katastrofy, wywoanej jednym jedynym trafieniem, byo runicie tylnego masztu, ktry spad za ruf aglowca. - Krowo niebiaska! - mrukn Rick Tolson. Walker by ju niecae trzysta jardw od swojej ofiary. - Zmniejszy prdko! - rozkaza Matt. - Powoli naprzd. Sternik, na mj znak podprowad nas na sto jardw i dziesi stopni w lewo. Grupa abordaowa na razie ma pozosta w ukryciu, ale... - Spojrza na stojcego w pobliu Chacka. - Nie przypuszczam, eby chcieli si podda. - Lemur z pocztku nie zrozumia. Grikowie nie znali chyba w ogle takiego pojcia. Chack zapewne te nie, chocia Matt wiele razy podkrela, jak wane bdzie branie jecw. Potar nos i umiechn si do modego wojownika. - Jasne, e nie. Ale nic. Zwrci si do wachtowego. - Pozwalam na ogie karabinw maszynowych wedle uznania. Do celu, oczywicie, nie Panu Bogu w okno. Nie marnowa amunicji. Jedn trzydziestk zostawili w rafinerii dla ochrony przed drapienikami, ale obie pidziesitki i pozostaa trzydziestka znajdoway si w tej chwili na prawej burcie. Niemal natychmiast trzydziestka zacza swoje staccato. Oba cisze karabiny ze rdokrcia poszy w jej lady, masakrujc zaskoczonych grikw, ktrzy dopiero wygrzebywali si spod stert ptna i pltaniny lin. Rozlegy si przeraliwe skrzeki, w powietrzu latay drzazgi, fragmenty ciaa i odamki koci. Niszczyciel znajdowa si w zasigu wyrzutni bomb zapalajcych przeciwnika, ale atak by tak niespodziewany, e grikowie albo nie zdyli przygotowa tej broni, albo stos szcztkw na pokadzie nie pozwoli jej uy.

Walker podszed do dryfujcej ofiary. Karabiny strzelay coraz rzadziej, ale i coraz mniej byo celw. - Dobrze - rzek Matt, majc nadziej, e barwa gosu nie zdradzi, jak jest zdenerwowany, i odruchowo sign do paasza przy boku. - Panie Dowden, obejmuje pan okrt. Jak ustalilimy, prosz pozosta rwnolegle do burty i mie oczy dokoa gowy. Niech pan pamita o wieej farbie - doda z umiechem. - Gdyby musia pan odej, prosz si nie zastanawia, tylko zrobi co konieczne. Ale niech pan wraca jak najszybciej. Tolson rzuci niespokojne spojrzenie na kapitana. - Tak jest, sir, przejmuj okrt - niechtnie potwierdzi rozkaz Dowden. - Czy mam spuci motorwk na wypadek gdyby... Matt oceni stan morza i pokrci gow. - To byoby zbyt niebezpieczne - orzek. - Gdyby kto wypad, prosz go jak najszybciej wycign, ale nie ma sensu ryzykowa z odzi. Nie na tym morzu. - Spojrza na pozostaych. Mia nadziej, e jeli cokolwiek mu si stanie, reszta wyjdzie z tego cao. Musia jednak i. - Dobrze zatem, prosz dziaa. Wszyscy wiecie, co robi. - Zdj czapk i poda j Reynoldsowi, po czym sign po pytki hem. Zapi pasek pod brod i spojrza na Chacka. - Ruszamy. Razem zeszli po drabince, eby doczy do oddziau abordaowego, ktry kry si pod mostkiem i platform dziaa. By na tyle liczny, na ile rozmiary Walkera pozwalay - liczy okoo setki wojownikw uzbrojonych w bro bia i wcznie. W wikszoci byli to podkomendni Aldena, ale take zaoganci, ktrych Shinya wybra ze wzgldu na postpy w nauce fechtunku. Ci byli uzbrojeni rwnie w pistolety, Silva za wzi rczny karabin maszynowy, a Tony osobistego thompsona. Matt przepchn si do zejcia na przedni pokad, gdzie natrafi na bosmana i porucznika Garretta. - Witam panw - powiedzia - nie pamitam jednak, ebycie zostali wymienieni w rozkazie jako czonkowie grupy abordaowej. Bosman ostro szarpn i tak ju mocno cignity pas i spojrza twardo na kapitana. - Owszem, skipper, ale nie byo te mowy, e nie moemy si zabra. - Uwaajcie zatem - odpar Matt, marszczc czoo. - Nie moemy was straci. - A zapasowego kapitana to niby mamy? - spyta Alden, przepychajc si do przodu. Ludzie starali si schodzi mu z drogi, ale miejsca byo niewiele. Wyczuwao si kwan wo potu i mokrego futra. - Kapitanowie nie prowadz abordau. To robota szefa marine, czyli moja. Matt odpowiedzia mu umiechem. Owszem, sam tak twierdzi, ale teraz sierant by

jedynym marine na caym tym wiecie. - Mniejsza z tym, i tak id. Ju o tym rozmawialimy. Ale zbieraj swoich. - Ogarn gestem onierzy, tak ludzi jak i lemury. - Ty ich szkolie. Przejmiesz dowodzenie, jeli natrafimy na zorganizowany opr. Tylko nie zapomnij o priorytetach. - Jasne - mrukn Alden. - Zabezpieczy statek i nie pozwoli, by zaton. Stara si bra jecw, ale zabija kadego, ktrego trzeba bdzie zabi. Nikt z nas nie mwi w ich jzyku i sam statek powie nam pewnie wicej ni jecy. Matt pokiwa gow. - Nie ryzykuj niczyjego ycia, eby wzi jzyka. Ja z dziesicioma miejscowymi od razu sprawdz kwatery oficerskie. Moe znajdziemy tam jakie papiery, mapy czy cokolwiek. Moe nawet ich kapitana. Alden zerkn przez mae okno tu obok wazu prowadzcego na pokad dziobowy i wysili spojrzenie, usiujc dostrzec cokolwiek przez zalewajc je wod. - Moe, skipper. Ale jeli jest na pokadzie, to si nie uda - mrukn i gwizdn, dostrzegszy stert ptna, lin i poamanych masztw. Karabiny maszynowe przestay ju strzela i w polu widzenia nie byo nikogo ywego. - Jaki pikny wrak. - A cholera wie, gdzie bdzie - stwierdzi bosman. - To, e te ajby maj taki sam pomost sterowy jak indyjskie aglowce, nie znaczy jeszcze, e kapitan tam wanie siedzi. Rwnie dobrze mogli zrobi w rodku hinduistyczn kaplic. Ludzie zamiali si i nawet miejscowi zastrzygli uszami. Nikt z nich nie zrozumia dowcipu, ale w takiej chwili odrobina humoru bya bardzo podana. Alden odblokowa waz. - Dobra, suchajcie! - krzykn. - Idziemy uruchomi wynalazek kapitana Reddyego. Gdy bdzie gotowy, dam sygna gwizdkiem. Ledwie go usyszycie, ruszajcie. Bez marudzenia. Nie bdzie atwo manewrowa, eby utrzyma kadk. Moemy j straci w kadej chwili. Gdyby do tego doszo, pozostali na pokadzie ponowi prb. Tam musi by jeszcze sporo jaszczurw i raczej nie przywitaj nas kwiatami. - Pomacha porucznikowi Shinyi, ktry sta mniej wicej w rodku ciby. Japoczyk odwzajemni gest. - Powodzenia! rykn Alden, otworzy waz i wyszed na pokad, a Matt i pozostali czym prdzej podyli za nim. Gdy biegli do dwch cikich wspornikw spoczywajcych na pokadzie dziobowym, byskawicznie przemoczyy ich rozbryzgi wody. Matt zerkn ktem oka na dryfujcy wrak, potem spojrza na wychylonego przez reling Dowdena, ktry stara si oszacowa dystans. Nagle wskaza energicznie na kapitana i co krzykn, lecz zaguszyo go wycie wiatru. Garrett i Gray zwolnili liny przytrzymujce wynalazek przy cianie nadbudwki i

konstrukcja runa na praw burt. Matt wstrzyma oddech, niepewny, czy nie rozpadnie si przy uderzeniu. Urzdzenie to wymyli zainspirowany histori antyczn, a cilej wojen punickich. Podczas nich wanie uywano do abordau takich pomostw. Tak jak one wynalazek na kocu mia szpikulec, ktry powinien si wbi w deski statku przeciwnika i utrzyma obie jednostki blisko siebie. Raczej zadziaa, pomyla Matt. Wprawdzie Rzymianie zarzucili ten pomys, ale tylko z braku okazji wykorzystania pomostu. Zgodnie z przewidywaniami ciar opadajcego pomostu sprawi, e szpikulec wbi si gboko. Wynalazek wygi si troch, ale po chwili wrci do pierwotnego ksztatu. Zrobiony zosta z grubego bambusa, ktry by tutaj uniwersalnym materiaem konstrukcyjnym. Alden zad przecigle w gwizdek. Ujwszy paasz w jedn do, a pistolet w drug, Matt pobieg za marine po chwiejnej kadce. Jego przyboczni deptali mu po pitach, za nimi za toczya si caa reszta, wrzeszczc i gadajc. Na pokadzie jednostki przeciwnika natychmiast uformowali obronny pokrg, ktry rs z kad chwil, w miar jak coraz wicej wojownikw przeprawiao si pomostem. Wszdzie leay ciaa grikw, niektre posiekane pociskami, inne zmiadone spadajcymi szcztkami. Spywajca po pokadzie woda bya ciemna od ich krwi. Matt obejrza si. Na pomost wchodzia druga fala, dowodzona przez Shiny. Pozbawiony masztw kadub koysa si niemiosiernie, wystawiajc kadk na cik prb. Zaczep rozdziera pokad, wyrywajc coraz wiksz dziur. Mimo wysikw Dowdena pomost zacz si rozpada - Szybko, szybko! - krzykn oficer, ale nikt nie mg by a tak szybki. W kocu to mocowanie po stronie Walkera nie wytrzymao, nie szpikulec. Shinya by ju prawie po drugiej stronie, gdy nagle pomost uciek mu spod stp i jeden jego koniec run do morza. - Liny! - zawoa Alden, gdy szpikulec rwnie wyrwa si z otworu i caa konstrukcja znikna za burt. Wielu go posuchao, Matt za z mocno bijcym sercem wyjrza przez reling. Szczliwie pomost zaplta si ju w resztki takielunku i nie odpyn od burty. Zdoao si go uczepi co najmniej dziesiciu ludzi i nieludzi, kilku innych znalazo si w wodzie. Ci, ktrych znosio ku rufie, machali rkami, eby o nich nie zapomnie. - Wyowi ich! - Gray wychyli si, zapa Shiny jak szmacian lalk i wydwign go na pokad. Zaraz pojawiy si nastpne rce, pomagajce wojownikom dosta si na gr. Rwnoczenie odezwa si karabin maszynowy Silvy, co znaczyo, e grikowie podjli walk.

Tony Scott sta przy relingu Walkera i obserwowa drobne postaci trzymajce si lin albo walczce w wodzie o ycie. On mia i nastpny. Postawi ju stop na pomocie, gdy ten run. Ocala tylko dlatego, e zapa si acucha. Niewiele brakowao, eby wpad do wody! Jak dotd nie pokazaa si adna ryba. Niewykluczone, e przy tym stanie morza wolay trzyma si gbiej albo zdezorientoway je fale, ale trudno byo oczekiwa, e w ogle si nie zjawi. Byaby to bardzo za nowina dla tych, ktrzy znaleli si w wodzie. Jeden z nich, w noszonym przez wikszo zaogi hemie, by chyba oguszony albo i ranny, i tylko trzyma si liny, nie prbujc si po niej wspina. Nagle Scott dostrzeg z przeraeniem, e spod hemu wysuno si pasmo dugich wosw. - Boe, porucznik Tucker - szepn i rozejrza si wkoo. Przecie jej nie miao tu by i chyba nikt o niej nie wie. Skd si wzia? Krzykn, starajc si zwrci uwag tych, ktrzy byli na pokadzie statku grikw, ale jego gos zaguszy szum fal i strzay. Laney jednak, ktry sta tu obok, usysza go doskonale. - Przykra sprawa - powiedzia ze szczerym alem. Tony spojrza na niego zdumiony, ale rozumia. Naprawd nie mogli nic zrobi. On nie mg nic zrobi. Nic si nie udawao. Ledwie troch ponad poowa oddziau przesza na statek grikw, reszta moga tylko sta i patrze. A teraz jeszcze dziewczyna kapitana znalaza si w wodzie... Tony poczu jednak, e to dla niego za wiele. Nie mg tylko sta i patrze. Nie mg, chocia by miertelnie przeraony. Dostrzeg na skrzydle mostka Dowdena i pomacha do niego nad gow, jakby co przykrca, po czym wskaza drugi statek. Dowden nie by chyba pewien, czy to dobry pomys, jednak po chwili niszczyciel ponownie zbliy si do wraku na jakie dwadziecia jardw. Scott czym prdzej przerzuci na drug stron swojego cikiego thompsona. Mia nadziej, e nikogo nim nie trafi. Zaraz potem cisn pas amunicyjny. - Co ty wyrabiasz?! - krzykn Laney, ale Scott tylko zerkn na niego, trzasn go hemem w brzuch i skoczy za burt. Woda bya ciepa i znajoma, ale i tak krzykn ze strachu, gdy si w niej znalaz. O kilka jardw od niego porucznik Tucker desperacko prbowaa podcign si na linie. Powieki miaa mocno zacinite. Tony unis wzrok i przekona si, e niemal wszyscy pechowcy s ju na pokadzie albo wanie si tam wspinaj. Albo nie dostrzegli pani porucznik, albo lina gdzie si spltaa i nie mogli jej wycign. Co mocno trcio jego stop. - Obejmij mnie! - krzykn przez szum morza. - Wycign nas oboje. Nie usysza jej odpowiedzi, ale poczu, e zaciska na nim ramiona, i zacz si wspina jak szalony. Chwil pniej uderzy w burt statku. Niemal oguszony czu nierwnoci

drewnianego kaduba. - Pomocy! - krzykn. - Pomocy, kurde! Mam tu porucznik Tucker! Niemal natychmiast na grze pojawi si kapitan Reddy, a zaraz po nim Garrett, Chack i paru innych. Garrett pracowa kordem, chyba co odcinajc, reszta cigna za lin. I nagle Tony znalaz si z Sandr na pokadzie. Stanwszy na czworakach, Scott zwymiotowa, po czym sprbowa wsta. Pierwszym, co zobaczy, bya umiechnita gba Silvy. - Masz - warkn Dennis, wciskajc mu thompsona w rce. - Ty idioto! Zanim zdy odpowiedzie, Sandra znowu zarzucia mu rce na szyj i pocaowaa w policzek. Krew zaszumiaa mu w uszach. - Dzikuj! - powiedziaa i pocaowaa go ponownie, a ugiy si pod nim nogi. Strzelanina nieco ucicha. Pewnie walka przeniosa si pod pokad. - Dzikuj, panie Scott! - powiedzia Matt, mocno i serdecznie ciskajc Scotta. Na twarzy kapitana malowaa si wielka ulga, podszyta jednak wciekoci. - Co ty sobie mylisz? - rzuci pod adresem Sandry. Dziewczyna dumnie poderwaa gow. - Pomylaam sobie, kapitanie Reddy, e przyda wam si tu pomoc medyczna odpowiedziaa. - I przez to... mao ci nie stracilimy! - Kapitanie - przerwa im Alden. - Musimy na nich napiera, zanim si pozbieraj. Mamy troch mao ludzi, a tych szczurw jest chyba wicej, ni przypuszczalimy. - Oczywicie, sierancie. Prosz dziaa. Ja zajm si porucznik Tucker. Alden pokiwa gow. - Panie Shinya... - zacz i zawaha si. - Prosz wzi kompani A i wywalczy sobie przejcie na dzib. Sprawdza wszystko, eby aden nie zosta za waszymi plecami. Chack, wemiesz kompani C i pjdziesz za nimi. Poszukaj drogi pod pokad. My zajmiemy si nimi tutaj, ty uderzysz od tyu. Kompania B za mn! Zebrali si przy kikucie rodkowego masztu, gdzie czernia w pokadzie otwr wazu. - Granat! Silva przerzuci kaem przez rami i sign do chlebaka. Szybko wyrwa zawleczk i cisn granat. Rozleg si stumiony huk i zadra pokad. Po chwili dobiego ich bolesne skrzeczenie i posykiwania grikw. - Chyba kto jest w domu - mrukn Silva. - Jeszcze jeden! - rozkaza Alden. - Scott, wszystko w porzdku? Pjdziesz z

thompsonem i pierwsz druyn, gdy tylko wybuchnie granat. My za tob. Tony energicznie kiwn gow i ustawi si obok schodni. Po tym, co wanie przeszed, walka bya drobiazgiem. Tutaj przynajmniej mg strzela. Silva cisn drugi granat, ktry wywoa kolejn fal skrzeczenia, potem za wszyscy stoczyli si we wazie, niemal go zatykajc. Thompson plun zaraz dug seri. - Druga druyna za mn! - zawoa Alden, prowadzc swoich pod pokad. Mia przy pasie pistolet, ale zbieg na d z wczni, ktr trzyma niczym springfielda z nasadzonym bagnetem. Zamierza walczy tak, jak wczeniej szkoli swoich marines. Gdy Silva mija bosmana, ten zapa za jego chlebak. - Daj kilka! - krzykn i Silva szybko otworzy torb. Gray wzi granaty i pobieg dalej. Chwil pniej rozlego si basowe powarkiwanie jego karabinu. - Jest ich tam wicej, ni sdzilimy - stwierdzi z niepokojem Garrett. - Moe troch potrwa, nim ich wykurzymy. Jeden marine jkn gucho i pad na pokad z betem w piersi. Sandra przypada do niego, otwierajc swoj torb. - Tam! - zawoa Gray. - Ten wietlik naprzeciw steru! Matt zapa za rami jednego z onierzy. - Piciu zostaje z porucznik Tucker i rannym! Sama mwisz, e po to z nami posza powiedzia, widzc, e Sandra chce zaprotestowa, po czym rozpi kabur i wyj pistolet. - Ale nie trzeba a tylu... - zaprotestowaa dziewczyna. - Mniejsza z tym. - Wcisn jej bro do rki. - Umiesz si nim posugiwa? - Skina gow przeraona, ale nie widokiem pistoletu. - Oczywicie! Ale nie pobiegniesz chyba walczy tym paradnym paaszem! - Nie musiabym, gdyby zostaa gdzie twoje miejsce - szepn jej do ucha i zaczerpn gboko powietrza. - Chyba ci kocham, Sandro Tucker, ale czasem zachowujesz si jak kompletna idiotka. - Umiechn si i wsta. - Reszta za mn! Pobiegli czym prdzej, eby znikn z pola widzenia, nim kusznik znowu wystrzeli. Nie cakiem im si udao, ale bet tym razem chybi, wbijajc si we wspornik pokadu. Gray rzuci granat w otwr i pad na pokad. Oprcz drzazg i dymu wybuch wyrzuci te zakrwawione strzpy piaskowego futra. - Do rodka! - krzykn kapitan i znikn w dole. Keje patrzy wstrznity na zniszczenia, ktre udao im si spowodowa. Wielkie brzowe dziaa, ktre tyle potu kosztoway ponad setk odlewnikw z Baalkpanu, nie zostay

wykorzystane najlepiej jak mona. Pomimo nadzoru Feltsa i innych Amer-i-kanw ponad poowa destrukcyjnej mocy dzia zostaa zmarnowana, bo pociski smagay morze na setki ogonw od celu. Niemniej i tak wykonay swoje zadanie. Pitnacie strzaw, po trzy z kadego dziaa, nie dao odziom oraz ich zaogom adnych szans. Tysice miedzianych kulek rozbiy burty i skosiy przyozdobionych piropuszami wojownikw. Gdy ucichy ich krzyki i rozwia si dym, po przeciwniku zostay tylko pywajce kaway drewna i szamoczce si w wodzie niedobitki grikw. Srebrzyste ryby nie byy grone podczas sztormu, kiedy morze byo w ruchu i trudno byo odszuka w nim ofiar, poza tym przybj na pyciznach mg by wwczas dla nich grony. Zreszt i tak nie miao to adnego znaczenia. Tak jak Lud, grikowie nie przykadali adnej wagi do nauki pywania, tote po chwili pochono ich morze. Zosta ju tylko suncy wprost na nich statek. Podczas kanonady trzyma si poza zasigiem dzia. Jego zaoga widziaa, co si stao z odziami, ale nie zmieniaa kursu. aglowiec sun przed siebie, lecz chyba nie po to, by wysadzi desant. Wygldao na to, e jego kapitan postanowi staranowa Saliss, co mogoby spowodowa znaczce uszkodzenia. Tom Felts kaza przygotowa dziaa do salwy i gdy wroga jednostka podesza na dwiecie ogonw, wielkie lufy przemwiy. Masywnymi dziaami szarpn odrzut, napinajc liny, ktrymi byy przymocowane do pokadu. Miedziane kulki pomkny z szumem w kierunku celu i wybiy w nim setki maych dziur oraz jedn wielk. Pozbawiony sporej czci dziobu statek zwolni i zacz bra wod. Zatrzyma si jakie sto ogonw od pywajcego domu. Keje dostrzeg unoszc si z niego smug dymu i przypomnia sobie o bombach zapalajcych. - Jeszcze raz! - rozkaza. Tym razem, gdy dym prochowy si rozwia, ujrzeli zapadajcy si w wod kadub. Gdy uderzy o dno, zakoysay si maszty, jakby miay si zama. Potem rozleg si krzyk radoci. Ju wczeniej widzieli, co potrafi artyleria, jednak tym razem to oni, nie Walker, uwolnili jej niszczycielsk moc. Z tak broni Salissa moga nie obawia si adnego przeciwnika. By moe nadszed czas, eby pradawny nieprzyjaciel, ktry nawiedza ich nawet w snach, zosta wreszcie pokonany. Moe nawet uda si odzyska legendarn ojczyzn, z ktrej zostali niegdy wygnani. Wwczas o Kejem mwiono by z podobnym szacunkiem jak o Siska-Ta, prorokini, ktra spisaa Zwoje. Keje nie czu nigdy takiego uniesienia. Z radoci wzi Selass w objcia i zacz ciska si z innymi. W tej krtkiej chwili wszystko byo moliwe. Wikszo stojcych na brzegu nie widziaa, co dokadnie zaszo, ale syszc krzyki radoci, te zacza wiwatowa.

- Patrzcie! - zawoa Jarrik, wskazujc na morze, gdzie Walker manewrowa wok pozbawionego masztw statku grikw. Znajdowa si zbyt daleko, aby nawet przez lornetki mona byo dostrzec, co waciwie tam robi. Keje nagle otrzewia, pojwszy, e niszczycielowi przypado o wiele bardziej niebezpieczne zadanie. Nie myla tak, gdy ukadali plan i nim si przekona, co potrafi jego armaty. Nikt z licznych obrocw Salissy nie mia najmarniejszej okazji do uycia broni, podczas gdy ludzie z Walkera, w tym i przyjaciele Kejego, bezporednio nadstawiali karku. Wczeniej sdzi, e to on zaryzykuje najwicej, wystawiajc swj statek na atak. Matt wyldowa na uszkodzonym stole, ktry rozpad si z trzaskiem pod jego ciarem. Kapitan przetoczy si po mieciach i kaszlc od dymu i kurzu, pozbiera si na rwne nogi. Ktem oka dostrzeg jaki ruch i pochyli si akurat w por, eby unikn ciosu topora, ktrego ostrze przemkno gr i wbio si z hukiem w cian. Warczcy ze zoci grik sprbowa je wyrwa. Matt doby z metalicznym zgrzytem swojego paasza z Akademii. Niewiele mylc, wbi sztych w pier przeciwnika, skrci i wyrwa. Grik zaskrzecza nieziemsko i skoczy chwiejnie na Matta, on jednak odstpi o krok i zada drugi cios, tnc przez gardo. Trysna krew i jaszczur pad na pokad. Konajc, uderza jeszcze spazmatycznie ogonem, gdy z mroku wyoni si kolejny grik, na szczcie ranny i osabiony. Matt ci go szabl, ale elazo nie zdziaao wiele. Jakim cudem kapitan nie pomyla, eby porzdnie je naostrzy. Szczliwie dla niego grik potkn si czy polizn na krwi poprzednika, i odsoni plecy. Matt skorzysta z okazji i chyba przeci mu krgosup, jaszczur bowiem pad jak podcity i cho porusza szczkami, nie mg wsta. Matt obrci si w miejscu, oczekujc z wysunitym paaszem na kolejnych przeciwnikw, ale aden si nie pokaza. Serce walio mu w piersi po walce, jak i z powodu bliskoci przeraajcych stworw. Wczeniej widzia je z daleka i przekona si, e s bardzo podobne do tych z Bali, ale pierwszy raz stan z nimi oko w oko... Koyszca si na haku w cianie lampa ledwie owietlaa pomieszczenie, dostrzeg jednak, e wszdzie jest peno krwi, a na pododze le jeszcze dwa ciaa. Jeden grik musia chyba oberwa podczas wybuchu granatu, nie mia bowiem obu rk i cay by zmasakrowany. Matt postara si uspokoi oddech i wbi paasz w pokad, eby oprze na nim donie. Pozostaych czterech marines zeskoczyo na d. Za nimi pojawi si Garrett, ktry pomg do cikiemu bosmanowi opuci si bezpiecznie na resztki stou. - Dobra robota, kapitanie! Szybko ich pan zaatwi! - zawoa Garrett.

- Dzikuj, panie Garrett. Teraz sprawdmy, co jest za tymi drzwiami. Tutaj bya chyba ich mesa, wic to przejcie moe prowadzi do kwater oficerskich. A tam zdaje si jest kabina kapitana - doda, wskazujc paaszem. W tej samej chwili cikie drzwi przed nimi podday si z trzaskiem i do rodka wpada horda wymachujcych broni jaszczurw. Marines rzucili si na nich z wczniami, a Garrett i Gray otworzyli ogie. - Boe, ale zabawa! - zawoa Silva, wymachujc kordem jak toporem. Kolejnego grika ci przez pysk, sigajc prawie do szyi. Krew trysna niczym fontanna. - Mw za siebie! - odkrzykn Scott, zmagajc si z kolejnym magazynkiem. Silva w ogle da spokj karabinowi, nie mia na niego czasu i nawet nie wiedzia, gdzie on waciwie ley. Na dole byo tylu grikw, e wydawao mu si, jakby wskoczy do gniazda szerszeni. Tarcze byy w tej ciasnocie bezuyteczne, walka zatem przerodzia si w liczne pojedynki, jak obawia si Alden. Na szczcie marines nauczyli si ju troch wada broni. Jeli przeyj, moe bdzie z nich porzdna kadra. Scott osadzi wreszcie magazynek z trzydziestoma nabojami i zaraz kilka z nich wystrzeli. - Mwi za siebie! - odpar Silva, uchylajc si przed seri, i ci jaszczura, ktry chcia zrobi to samo. Niemal pozbawi go gowy, a ciao, straciwszy orodek kontroli, skoczyo pod sufit i spado na inne potwory. Silva a si rozemia. Ju zabija, nawet przed wojn, gwnie podczas walk w barach i uliczkach chiskich miast, chocia praca dla Mobile te dawaa po temu okazje. Uwaa, e ci, ktrych posa na tamten wiat, zasuyli sobie na to, nawet jeli raz czy drugi troch si pospieszy. Japoczykom na pewno si naleao, a zabi ich troch, obsugujc dziao numer jeden. Jednak ta walka bya jak rozgrywka sportowa. Nigdy nikogo nie zabi dlatego, e uwaa si za dobrego, a tamten by zy. Wystarczao, e by gorszy ni sam Silva. A Dennis Silva bywa paskudny. Teraz jednak czu, e naprawd jest dobry, a potwory, ktre zabija, to bez dwch zda zo wcielone. Zabiy Marvaneya i wielu jego kocich przyjaci. Mallory powiedzia, e stary z powierzchni ziemi miasto podobne do Baalkpanu, a teraz prboway zabi jego! Byy obrzydliwe i naleao je zabija. Walka w susznej sprawie spodobaa si Silvie, ktry poczu si jak baniowy smok. Taki smok, ktrego wszyscy si bali, a on dopad i poar zego krla. Czasem dobrze jest by dobrym, pomyla. Omal nie straci rwnowagi, gdy kilku przeciwnikw rzucio si na niego jednoczenie, ale wcznie marines i pistolet Aldena uratoway mu ycie. Alden pokiwa gow, schowa bro do kabury i ponownie uj wczni. Silva spojrza na niego z podziwem. Marine sparowa zamach kolejnego jaszczura z tak atwoci, jakby ogania si od much, i wrazi

sztych w kadun stwora. Grik wrzasn i jego wntrznoci wylay si na pokad. Musz zapamita, eby nigdy nie walczy z tym gociem, pomyla Silva i omal si o co nie potkn. Spojrza pod nogi. To by jego karabin maszynowy. - Mam sikawk! - zawoa radonie. - Daj mi minutk, Tony! Scott odpowiedzia kolejn seri. Silva wbi kord w ciao wroga, eby bro bya pod rk, i uj karabin. By liski od krwi i oblepiony czym nieapetycznym. Magazynek jednak wszed jak naley. - Koczy mi si amunicja! - krzykn Scott. - Kompania A i C powinny ju tu by. Jeli Japoniec nie ruszy szybko dupy, nawet ty cienko zapiewasz! - Spokojnie, zdy! - zapewni go Dennis i zastanowi si nagle, skd mu si wzia ta pewno. - Odsu si! - rzuci i unis bro. Pomieszczenie, ktre mogo by mes, przypominao rzeni, udao im si jednak wyprze wroga na korytarz i zatrzasn drzwi, ktre zostay wyposaone w mocny rygiel uniemoliwiajcy wejcie z zewntrz. Matt pomyla, e nie wiadczy to dobrze o dyscyplinie na pokadzie. Jeden marine zgin, a Garrett zosta ranny w rk, ktr ledwie mg teraz porusza. Krew kapaa mu z palcw prosto w czerwon kau na pokadzie. Matt nie odnis obrae, by jednak cay czerwony od posoki, a jego paradny paasz dorobi si wielu szczerb. Gray wiza opask uciskow na ramieniu Garretta, a trzej marines targali fragmenty cikiego stou pod drzwi, do ktrych nieustannie kto si dobija. - Szybko, sprawdmy pozostae pomieszczenia! - zawoa Matt. Zajrzeli do obu kabin po bokach. Nie znaleli w nich grikw, byy tam jednak swoiste dekoracje. Gwnie czaszki, wyeksponowane jak trofea. Jedno wntrze pene byo glinianych dzbanw zabezpieczonych sieci na pkach. Trudno byo powiedzie, co si w nich znajduje, ale smrd by obezwadniajcy. Moe by to magazyn bomb zapalajcych? Gray i jeden marine pilnowali drzwi na korytarz, gdzie walka wrzaa w najlepsze. Sycha byo strzay i wybuchy granatw. Matt, Garrett z dwoma lemurami doszli tymczasem do ostatnich drzwi, ktre okazay si zamknite od rodka. - Odsucie si - rozkaza Matt i skin na Garretta, ktry wystrzeli dwa pociski w cakiem swojsk dziurk od klucza pod masywn klamk. Marines kopnli drzwi i wpadli do rodka. Jeden run natychmiast z wczni w piersi. Potem czekajcy za progiem grik zamachn si na drugiego, ale chybi o wos. Garrett zakl gono, po raz pierwszy, od kiedy Matt go pozna, i strzeli przez cian. Kapitan zanurkowa do rodka i obrci si, unoszc paasz. Grik szamota si z marine, kobiet zreszt, usiujc dobra si jej do garda. Ten,

ktrego trafi Garrett, osun si na podog, zostawiajc na cianie krwawe smugi. W kajucie byo ciemno, kapitan jednak dostrzeg jaki ruch i ruszy z uniesion broni prosto na grika w ozdobnej szacie. Ten sign go pazurami, ale osuny si po stalowym hemie. Nagle tu obok pojawi si Garrett i strzeli do jaszczura. Obaj obrcili si ku marine walczcej z grikiem. Stwr spojrza na nich i zamar na chwil, jakby zaskoczony. Marine wykorzystaa okazj i wbia mu ostrze w brzuch. Gboko, niemal po rkoje. Matt obrci si, pamitajc, e przecie dostrzeg tam co jeszcze. I rzeczywicie. Za ciemnym, wykoczonym na wysoki poysk biurkiem siedzia widoczny na tle okna zdumiewajco otyy grik. Patrzy na nich szeroko otwartymi oczami, w ogle nie mrugajc. Odziany by w lnic czerwono-zot szat z czego, co przypominao jedwab, a jego sier, czy moe pira, poyskiwaa w sposb zdradzajcy, e o ni dba. Okno byo otwarte, a na biurku leay jakie papiery lub co podobnego. Czyby wanie je wyrzuca? Warkn na nich i z tych zbw spyna mu nitka liny. Bez wahania zapa z blatu zakrzywiony n. Matt unis paasz, eby skoczy na grika, nim zaatakuje, on jednak skrzekn rozdzierajco i przecign ostrzem po wasnym gardle, przecinajc skr, minie i arterie. Zrobi to z tak si, e naruszy nawet krgosup, gowa bowiem odchylia si mocno do tyu, trzasna ko i czerep, odpadszy od kaduba, zawis na resztkach skry i mini. Matt opuci bro. Przez otwarte okno wiatr nawiewa wo dymu prochowego, jednak smrd krwi i zawartoci jelit by silniejszy. Marine pochylia si w kcie i zwymiotowaa. Gray wbieg do kabiny i ogarn j spojrzeniem. Podszed do ciaa kapitana i zepchn je z fotela. Pado na podog niczym worek mokrej tapioki. - Zakrwawi dra wszystkie ksiki! Matt pokrci gow i doczy do bosmana. Przyjrza si baaganowi na biurku. - Tu moe co by. - Zerkn na martwych marines, jednego przy drzwiach, drugiego za progiem. - Mam nadziej, e byo warto. - Zachwia si lekko, gdy statek przechyli si niespodziewanie. Odgosy walki przycichy i kto zabbni do drzwi prowadzcych na korytarz. - Kapitanie! Kapitanie Reddy! Jest pan tam?! - zawoa. - Kto chce wiedzie? - rykn Gray. - To ja, Silva! - rozlega si przytumiona odpowied, jednak w gosie Dennisa wyczuwao si ulg. - Wpucie mnie! Mam ju statek, a przynajmniej ten pokad. Cz jaszczurw zwiaa do adowni. Musimy je dopa. Gray podszed do drzwi i rozebra barykad. Dym i smrd wypeniajce te wntrza byy niczym w porwnaniu z odorem, ktry napyn z korytarza. Silva wszed na czele maego

oddziau marines. Wszyscy byli zmczeni, a ich sier zmatowiaa od krwi. Na przedramieniu Silvy czerwieniaa rana cignca si od nadgarstka a do zrolowanego rkawa. Gdy ujrza kapitana, jego brodata twarz pojaniaa. - Ach, skipper! - zawoa. - Mio pana widzie. Zabilimy cae mnstwo tych diabw. Zao si, e byy ich tu ze dwie setki. W yciu tak si nie bawiem! Czuj si jak prawdziwy pirat! - Spojrza na Graya i machn kordem. - Wrrr! Bosman spurpurowia ze zoci. - Co z naszymi, Silva? S ranni? - spyta Matt. - Nie wiem, ilu stracilimy przy przejciu - odpar Silva i Matt lekko poblad. To nie powinno tak wyglda. - Wiele kotw dostao. O naszych wiem tylko, e paru jest niegronie rannych. Chocia gdy zeszlimy na d, nie byo atwo. Jaszczury prawie nas osaczyy i dopiero Japoniec i Chack je pogonili. Potem ju tylko je wykaczalimy. Fajna sprawa. Zao si, e wikszo z tych drani nie bya nawet wojownikami. Pewnie zwyka zaoga, bo nie mieli broni, chocia po co komu bro, jak ma takie ky i pazury. Ale musiaby pan widzie naszego Japoca! Co on wyprawia z mieczem! - W gosie mata pobrzmiewa szczery podziw. - Powiniene zobaczy naszego kapitana - warkn Gray. - On mia tylko paasz. Silva spojrza na zakrwawion bro w rku Matta i zagwizda. Kapitan wiedzia, e w odrnieniu od Shinyi on zdziaa ni cokolwiek dziki desperacji, nie umiejtnociom. Silva jednak wyglda tak, jakby w najbliszych dniach mia nazywa Matta krwawym kapitanem. Statek znowu zatoczy si jak pijany. - Musimy wzi ten wrak na hol albo si std zmy. Jedno albo drugie - powiedzia Matt do bosmana. - Tu jest za wiele wysepek, na ktrych mona si rozbi. - Sprbujcie zaoy hol. I prosz wyznaczy oddzia, ktry usunie to rumowisko z pokadu. Bez niego bdzie si mniej koysa. - Aye, aye, kapitanie - odpar Gray, skin na oddziaek Silvy i przeszed przez pobojowisko do wazu prowadzcego na gr. - Moe powiniene poszuka pielgniarki? - powiedzia Matt, patrzc na rannego Garretta. - Nic mi nie bdzie, skipper. - C, popatrzmy, co tu mamy. Bra wszystko, co moe si przyda. Sakwy, papiery i co tam jeszcze. Odsyajcie je od razu na Walkera na wypadek, gdybymy musieli si wynosi. - Aye, sir - odpar roztargnionym tonem Garrett. - Sir, chyba powinien pan to zobaczy. - Co?

Oficer spojrza na Silv i ciszy gos. By bardzo przejty. - Prosz samemu zobaczy. - Dobrze - odpar zaciekawiony Matt i wrci do kabiny kapitaskiej. Teraz przyjrza si jej uwaniej. Na pokadzie leao wiele arkuszy podobnych do tego na stole. Na cianie wisiay pki z przegrdkami, w ktrych leay rulony przypominajce mapy! Podszed, by je obejrze. - Niezwyke. To moe by wanie to, czego szukamy. - Sir - odezwa si Garrett z nietypowym dla niego uporem i wskaza na belkowanie sufitu. Podobnie jak w innych kabinach, po obu stronach dwigara przymocowano wiele czaszek. Naleay do rnych stworze, na niektre z nich poloway take lemury. Matt mia u siebie w domu troch poroa, nie brzydziy go wic te myliwskie trofea, dziwio jednak takie ich nagromadzenie. Po chwili jednak zorientowa si, e wikszo naleaa do lemurw. Nie widzia dotd ich czaszek, ale ksztat wskazywa, e nie moe chodzi o inne. Wiele byo pokych i zakurzonych, cz wygldaa na wiee. Niektre pomalowano w jakie wzory, ale nie mia pojcia, co mog one znaczy. Pokrci z obrzydzeniem gow. W zasadzie mona byo oczekiwa tego po grikach. Ale przecie kotowaci to te ludzie, pomyla i spojrza na Garretta, ktry rwnie wyglda na wstrznitego. - Prosz je zdj z szacunkiem - powiedzia. - Przekaemy je naszym sojusznikom, eby zrobili co naley. - Kapitanie! - sykn Garrett, wskazujc na jedn z czaszek, wiszc naprzeciwko biurka. Migotliwe lampy ledwie pozwalay j dojrze, ale Matt od razu poj, co widzi, i krew zaszumiaa mu w gowie. Ciemniejcy pustymi oczodoami czerep by niewtpliwie ludzki. Silva wszed za nimi do kabiny i zacz przeglda papierzyska lece na pododze. Te spojrza w gr i cay dobry humor momentalnie si ulotni. - O skurwiele! - wycedzi. - Skipper! - zawoa od progu sierant Alden. - Wszystkie wazy zabezpieczone, jestemy gotowi wej do adowni. Ale to nie bdzie majwka. Na dole jest ich trzydziestu albo wicej i wszyscy zachowuj si, jakby dostali wcieklizny. Gdy zrozumieli, e przegrali, zaczo si to samo co na Salissie pod koniec walki, gdy wyskakiwali za burt. Tyle e tutaj mogli ucieka tylko na d. Teraz s osaczeni i id o kady zakad, e cakiem im ju odbio. Najchtniej wykurzybym ich dymem, albo nawet uwdzi, ale obawiam si, e mog wybi dziur w kadubie. Poza tym chcia pan jecw... Matt nie odpowiedzia od razu. Unis paasz i przesun palcem po wyszczerbionym ostrzu.

- Panie Garrett, prosz wykona mj rozkaz i pozwoli, by porucznik Tucker obejrzaa pask ran - odezwa si w kocu lodowatym gosem. - Odnielimy sukces. Dowiedzielimy si sporo o przeciwniku, a te materiay pozwol nam pozna go jeszcze lepiej. Sierancie Alden, wspomnia pan, e nie zna ich mowy? Ja take nie. - Spojrza na Silv i wskaza paaszem drzwi. - Chyba ju nie potrzebujemy jecw. Walker utrzymywa pozycj w pobliu kiwajcego si coraz bardziej wraku, a obsady dzia i karabinw maszynowych trway na stanowiskach, jednak oddzia abordaowy by chwilowo zdany wycznie na siebie. - Posprzta ten mietnik! - krzykn Gray do swoich marines, gdy znalaz si na pokadzie, i podbieg do grupy lemurw pomagajcych Sandrze przy rannych. - Nic panu nie jest, szefie? - spytaa, przekrzykujc wiatr. Bosman by cay czerwony od krwi zabitych. - Nawet mnie nie drasno, ale dziki za pytanie. Kapitan w porzdku - doda, dostrzegszy jej wyczekujce spojrzenie. Wyranie jej ulyo i bosman uzna, e to moe by dobra chwila, eby przekaza co, co leao mu na wtrobie. - Ale nie dziki pani. - Wskaza na pistolet, ktry trzymaa za paskiem. - Powinien mie go ze sob. - Nie chciaam, eby mi go dawa - powiedziaa Sandra, przesuwajc palcami po rkojeci. - Cokolwiek pani chciaa, to bez znaczenia. Nie sdziem, e wemie udzia w walce, ale zrobi to. Jest kapitanem i chyba uwaa, e nie moe tylko patrze, jak si naraamy. Jednak pani pomys, eby si zabra, to by pokaz czystej gupoty. Niewiele brakowao, eby pani zgina. - Pani porucznik zapona oburzeniem, ale nie da jej doj do sowa. - Tak, wiem, chciaa si pani zajmowa rannymi, ale jaki byby poytek z pani mierci? Co bymy wszyscy na tym zyskali? - Odczeka chwil, a jego sowa dotr do dziewczyny. Potem ju zagodzi ton. - Teraz prosz wzi pod uwag, e musimy posprzta ten bu... baagan i to nie jest dobre miejsce ani dla pani, ani dla rannych. Na dolnym pokadzie bdzie bezpieczniej. Wprawdzie peno tam krwi, ale zawsze to dach nad gow. - Gdybymy mogli znie ich pod pokad, tak byoby najlepiej - przytakna szybko Sandra. - I... bosmanie... przykro mi i przepraszam. Gray chcia jeszcze co powiedzie, ale w kocu tylko pokiwa gow. - W porzdku - powiedzia. Przebrn przez rumowisko do pary lemurw zaszytych midzy stertami agli przy nadburciu. Zostali na pokadzie, eby strzec tyw, uznali jednak wida, e ich wasne

bezpieczestwo jest waniejsze. Kolejna fala runa na pokad, podcinajc bosmanowi nogi, i popchna go ku ukrytym lemurom. Gdy wyoni si z piany, zaraz zapa si jednego z nich. Rumowisko dokoa nieustannie pracowao, pojkujc i trzeszczc. - Wy leniwce, pomcie porucznik Tucker znie rannych na d. - Rozkaza, po czym skin na oddzia za plecami. - A wy odetnijcie to wszystko. Kordami. - Nie wiedzia, czy na pewno go zrozumieli, unis wic wasn bro i wzi si do roboty. Szybko zrozumieli, o co mu chodzi, i zaczli rba jak szaleni. Po chwili zjawili si kolejni marines, ktrzy nie byli ju potrzebni na dole, i wzmocnili ekip. Kawaek po kawaku liny, agle i fragmenty masztw trafiay za burt, a w kocu statek przesta si tak zatacza. Kiwa si teraz nawet bardziej, ale byo to normalne koysanie. Gray czu, e ma rk jak z oowiu, ale nie przestawa pracowa. Za stary i za gruby ju na to jestem, pomyla, ale nie powiedzia tego gono. Nigdy by tego zrobi. Owszem, zblia si do szedziesitki, ale bosman musi by wszechpotny i niezniszczalny. Musi i ju. Spojrza na niebo. Gdy napotkali statki grikw, byo wczesne popoudnie, pewnie wic nie zostao im ju wiele wiata. Jeli nie zao holu przed zmrokiem, bdzie le. Zostawi oczyszczenie reszty pokadu modszym i poszed poszuka czego, co nadaoby si do sygnalizowania. Pi granatw poleciao w mroczny waz i po kadej detonacji rozlega si koszmarny chr zawodze. Tym razem Silva i Scott schodzili razem z Mattem, Aldenem, Chackiem, Shiny i grup lemurw za plecami. Poruszali si w pmroku, tnc wszystko, co tylko si poruszyo. W tym zapewne i rne gryzonie, ktre najpewniej zasiedlay najnisze pomieszczenia na statku. Stopy lizgay si na mokrych kamieniach balastowych, ale poza nimi leay tu jeszcze koci. W blasku pochodni wida byo tysice koci zacielajcych dno statku. Wszystko to niewiarygodnie cuchno. Gdy ich oczy troch przywyky do mroku, dotarli do czego, czego nigdy nie mieli zapomnie. Wwczas to Matt zrozumia, e wszystko, co widzia wczeniej, nie oddawao prawdziwej natury ich przeciwnika. W gbszej czci adowni miecia si rzenia. Porzucone na dole koci naleay przede wszystkim do lemurw. Na hakach wisiay w ordynku oprawione tusze, a pod cianami kulili si w acuchach brudni i wyndzniali jecy. By ich moe tuzin. Widzc to, Matt by ju pewien, e cokolwiek by rozkaza, jego ludzie nie bd bra jecw. Marine wpadli w amok. Walczyli, jakby w ogle nie obawiali si mierci. Ludzie zachowywali si podobnie. Scott zachwia si, z twarz zalan krwi, i Shinya odcign go na tyy. Matt przej thompsona, rac szarujcych grikw krtkimi seriami. Kapitan pon

susznym gniewem. Wreszcie mg wyadowa ca zo i frustracj, ktra gromadzia si w nim od miesicy. Gdy zamek szczkn gucho, Matt znowu sign po paasz. - Na nich! - zawoa. Kiedy nawet sobie nie wyobraa, e moe wycign bia bro w prawdziwej walce, teraz jednak wydawaa mu si przedueniem jego ramienia, moe nawet duszy. Narzdziem oczyszczenia. Marine ruszyli przed siebie, wiato lamp odbijao si w brzowych grotach ich wczni. Silva doby korda, inni poszli w jego lady. Alden by przekonany, e spord wszystkich ludzi na tym wiecie kapitan Reddy jest ostatnim, ktry powinien bra udzia w tym starciu, ale wiedzia, e nie zdoaby go powstrzyma. Zaatakowali. Nawet bez tarcz byskawicznie rozbili obron przeciwnika, zabijajc kolejnych grikw z dzikoci, ktra przerazia jaszczury. Te, ktre jeszcze nie pady, rzuciy si do ucieczki. Skrzeczc ze strachu, miotay si w ciemnych zakamarkach, byle dalej od przeciwnika. Wikszo rzucia bro. Matt przystan na chwil, opar donie na kolanach i sprbowa uspokoi oddech. Potem znowu ruszy przed siebie. - Kapitanie - powiedzia spokojnie Alden, apic go za rami. - Ju nie trzeba. Ju po wszystkim. Matt chcia mu si wyrwa, ale nagle znieruchomia, wstrznity si swych emocji. Pokiwa gow. Marines szybko dobili okoo dwudziestu przeciwnikw, ktrzy uciekli w najdalszy kt mierdzcej i czciowo zalanej adowni. Przez chwil czekali jeszcze, czy co usysz, ale nic wicej nie zaskrzeczao. Z mroku wyoni si Chack. Mocno kula i szed wsparty na Silvie, ktry wyglda niczym bg wojny. Za nimi nadcignli kolejni marines. - Sierancie Alden, prosz zabra std rannych, a potem przysa ludzi, eby uwolnili tych biedakw - powiedzia Matt, wskazujc na skutych jecw. Wikszo z nich zacza aonie zawodzi. Majc ju zapewne niewielki kontakt z rzeczywistoci, musieli by przekonani, e zaraz i oni pjd pod n. Wygldali na obkanych. Matt przystan przy nich, patrzc, jak miertelnie powani pobratymcy uwalniaj ich po kilku i wyprowadzaj na otwarty pokad, byle dalej od tego koszmaru. Tam owijano ich w ptno aglowe, dla ochrony przed chodem i wod, ale acuchw jeszcze nie zdejmowano. Majc swobod ruchw, mogliby w obecnym stanie zrobi krzywd sobie lub innym. Silva prowadzi Chacka przez kamienie balastowe. Lemur dobitnie powiedzia, e chce wyj na wasnych nogach i nie yczy sobie, aby go wynoszono. Nagle zatrzyma si przed jedn z wymizerowanych postaci. Okropnie wychudzony jeniec ciko apa powietrze. Trudno byo sobie wyobrazi, co przeszed, co musia widzie. Matt polubi tubylcw, zwykle

wesoych indywidualistw, podobnych w tym do jego zaogi, i nie mg na to patrze spokojnie. - Zostaw go, Chack - powiedzia Silva z nietypow dla niego agodnoci. - Przecie widzisz, e ledwie dycha. Chack jednak pokrci gow i pochyli si nad jecem. - Witam ci. Nie obawiaj si - powiedzia we wasnej mowie. - Znasz go? - spyta Matt. Chack skin gow i umiechn si dziwnie. - Znam. - Czy on ciebie poznaje? Chack odezwa si nagle, powtarzajc niektre sowa po kilka razy. Po jakim czasie jeniec zacz spoglda przytomniej, w kocu odpowiedzia. Chuck spojrza na Matta. - Mwi, e wikszo tych tutaj to byli mieszkacy Chill-chaapu, ale widzia te sprowadzonych z innym miejsc. On sam zosta przeniesiony z innego statku razem z jednym bezogoniastym, takim jak wy. Matt przypomnia sobie czaszk. - Co si z nim stao? - zapyta. Chack odpowiedzia oczywistym gestem. - Mwisz, e go znasz. Kto to jest? - Nazywa si Saak-Fas - odpar modzieniec, powstrzymujc si od westchnienia. - To partner crki Kejego. Tony Scott i Tamatsu Shinya znaleli Graya odpoczywajcego w pmroku obok obracajcego si swobodnie koa sterowego. Oddycha ciko i bezskutecznie tar oczy, prbujc pozby si z nich drobin soli. Scott mia rozdarty rkaw i ran na przedramieniu, oberwa te w doln warg, ktra mocno mu opucha. By bez hemu, zawiza jednak chustk na gowie, eby wosy nie spaday mu do oczu. Pasek thompsona przewiesi przez zdrowe rami. - Gatuuje, szehie - powiedzia, starajc si oszczdza obola warg. - Jak phygotowania do hoochania? Gray jkn i podnis si z pokadu. - Jestemy ju na holu, matoku. Prawie od kwadransa. Miaem wanie zameldowa o tym kapitanowi, gdy mi przeszkodzie. Scott pokiwa gow.

- W taki hazie apitan chse, heby wyhondowa pan ezy. - Co mam wyhodowa? - Wysondowa zzy - powtrzy z wysikiem Scott. - Adownia est ysta i eba awdzi, czy ta ajba uczya si na odzie. Pe z panem. - Dobra. Najpierw jednak zamelduj si u kapitana. Co teraz robi? Oczekiwaem, e zjawi si na grze. - Ogloda eczy. Mapy i inne... inne enty. Tam s saszne eczy na nich. Gray skierowa si do schodni. - Bosmanie - odezwa si nagle Shinya. - Czy mog na swko? Twarz bosmana pociemniaa, ale kiwn gow. - Wiem, e mnie pan nie lubi, ale uratowa mi pan dzisiaj ycie, gdy pomost si zaama. Chc panu podzikowa. Gray wzruszy ramionami. - Za panem byli jeszcze inni. Musiaem odsun pana z drogi. - Obrci si, eby pj za Scottem, ale po chwili si zatrzyma. - Ma pan dzieci? - Nie - odpar zdumiony Tamatsu. - A ja owszem. Chopca. Teraz powinien mie koo trzydziestki. Poszed w lady starego, tyle e pod pokad. Mat maszynista. Ostatni raz widziaem go cztery lata temu, ale byem z niego dumny. Jak to z syna, rozumiesz? - Co si z nim stao? - Nigdy nie znaleli jego ciaa, oficjalnie jest zaginiony. By jednak w kotowni Oklahomy, gdy si przewrcia. W Pearl Harbor. Nie dzikuj mi wic za uratowanie twojego parszywego ycia. Rzyga mi si chce od tego. Odsuwaem ci tylko z drogi. Powiedziawszy to, pobieg na d. - Tak - mrukn Shinya pod nosem. - A jednak wcigne mnie na pokad, zamiast zepchn do morza. - Osignlimy gwny cel wyprawy - powiedzia Matt. - Zdobylimy informacje na temat przeciwnika. Razem z Sandr, Garrettem, Aldenem i Shiny sta przy biurku kapitana. Na blacie pitrzyy si znalezione mapy. Walker holowa wrak okrnym kursem przez Cienin Makasarsk na Morze Jawajskie. Powinni dziki temu omin noc skaliste wysepki i pycizny, a rano by moe spotka si z Saliss i przyjacimi. Morze si uspokoio, a Gray zameldowa, e z pomoc pomp pryz powinien utrzyma si na powierzchni.

Inna sprawa, e bosman wrci z adowni dziwnie milczcy. I nie chodzio o przecieki, spowodowane nie tyle ostrzaem, ile pniejszym dzikim koysaniem, ktre troch osabio konstrukcj. Najgorsze byo to, co pozwolio im lepiej pozna przeciwnika. - S gorsi ni Japoczycy - powiedzia Alden, ale zaraz spojrza przepraszajco na Shiny, ktry mimo to wzi przytyk do siebie. - Chocia nie tak. S gorsi ni wszystko, co mona sobie wyobrazi. Kapitan bezskutecznie przetrzsa pami w poszukiwaniu jakiego epizodu z ludzkiej historii, ktry mgby tutaj przywoa. W kocu przetar oczy i zauway, e Tamatsu si uspokoi. - Chyba ma pan racj - rzek gucho. - Gorsi ni wszystko. To by dugi, krwawy dzie. Zgino osiemnastu miejscowych, niemal drugie tyle odnioso rany. Wikszo ludzi z zaogi niszczyciela te jako ucierpiaa, chocia tylko Norman Karas powanie. Nie tyle zreszt za spraw przeciwnika, ile Scurreya, ktry wypuci kord z rki tak pechowo, e bro spada pokad niej i przybia Karasowi stop do desek. Szczliwie ostrze nie naruszyo koci, ale Norman by chwilowo wyczony ze suby. W innych okolicznociach incydent mgby by nawet zabawny, blu mata kwatermistrza nie liczc, ale w tej chwili nikomu nie byo do miechu. Przygldali si jednej z map. Matt by pewien, e Adar wpadnie w dziki popoch, dowiedziawszy si, e grikowie te maj swoje zwoje. Ten tutaj ukazywa zachodni cz Oceanu Indyjskiego z Madagaskarem i wschodni Afryk a do rwnika na pnocy i trzydziestego rwnolenika na poudniu. Wschodnia granica przebiegaa w okolicy osiemdziesitego byy opisane. Nie cae wprawdzie, bo wiele naniesionych chwiejnie oznacze poczyniono alfabetem przypominajcym arabski, jednak niektre nazwy oraz wskazwki eglarskie skrelono po angielsku. Ludzkie byy rwnie cyfry. Wszystko to sugerowao, e grikowie dowiedzieli si od swoich brytyjskich nauczycieli o wiele wicej ni lemury. Ale przy ich metodach perswazji nie mogo by chyba inaczej... - Madagaskar - powiedzia w kocu Matt. - Wydaje si, e Bradford mia racj. - Zapewne - stwierdzia Sandra. - Obecnie znajduje si w gbi imperium grikw. Po prawdzie niemal kady ld przedstawiony na tej mapie zdaje si nalee do nich. - Maj nieporwnanie wiksze zaplecze ni my - doda z niepokojem Garrett. - Co z pozostaymi papierami? - spyta Matt, patrzc na Aldena, ktry przeglda kartki poudnika. Odwzorowanie byo raczej mizerne, na poziomie szesnastowiecznych ludzkich map, ale wystarczao do skutecznej nawigacji. Co wicej, mapy

zszyte w co na ksztat ksiek o formacie dwanacie na dwanacie cali. Wypeniay je gwnie atramentowe rysunki. - Ten kapitan cakiem dobrze szkicowa. Chyba e to jego pierwszy si tym zajmowa. Rysowa gwnie zwierzta, owady, krajobrazy. Moe by naturalist, jak Bradford, lecz na ich wasny, pokrcony sposb. Matt pokiwa gow i skin na Shiny, eby rozwin kolejn map. Obejmowaa ona obszar od ujcia Gangesu do Wysp Kokosowych. Na zachodzie sigaa do Timoru i Formozy. Linia brzegowa Indochin Francuskich oraz Holenderskich Indii Wschodnich zostaa narysowana dokadniej ni inne. Na wschodzie widnia zarys jakiego wielkiego ldu, ale Filipin nie byo. wiato byo mde i kapitan opar okcie na blacie, eby lepiej si przyjrze symbolom. Ciao bolenie go za to upomniao. Nie wiedzia, e ma a tyle rnych mini. - Prosz spojrze! - zawoa Alden, podsuwajc jedn z ksiek. Zaskoczona Sandra krzykna i zerwaa si na rwne nogi. Matt tylko si rozemia. Na pokym papierze widnia stylizowany, ale rozpoznawalny rysunek USS Walker. By nawet numer 163, widoczny na dziobie. - Sukinsyn - rzek Alden. - To musi by ten, ktry nam uciek. - Moe - mrukn Matt. - Ale tak szybko znalazby nowy zesp? Zastanawia mnie, ilu ich tu jest i jak czsto si kontaktuj. - Cakiem sporo - odezwaa si Sandra, ponownie pochylajc si nad map. - Spjrzcie. Wiele linii brzegowych zostao poprawionych, czsto nawet kilka razy. Jakby ci tutaj przeprowadzali zwiad i aktualizowali dane. I widzicie t ciemn plam? - Wskazaa punkt na mapie. - Nie jestem nawigatorem, ale to chyba miejsce, gdzie wzilimy udzia w obronie Salissy? Garrett zmruy oczy. - To chyba plama krwi, kapitanie - powiedzia. - A obok jest maa sylwetka niszczyciela! Gruba pozioma linia z czterema pionowymi kreskami. Pewnie chodzi o Walkera. - Wyglda na krew - zgodzi si Shinya. - Moe zaznaczaj w ten sposb miejsca walki. Tak czy owak na mapie jest wicej takich plam. - Take w pobliu Cilacapu - potwierdzia Sandra. - Pan Shinya moe mie racj. Widz cae tuziny plam. Jeli oznaczaj walki, a sylwetka Walkera zdaje si to potwierdza, musz mie sprawn wymian informacji. Przecie ten jeden statek nie mg bra udziau we wszystkich ani samodzielnie sprawdzi wszystkich brzegw. - To znaczy... - zacz Garrett.

- To znaczy, e to nie musi by ten, ktry nam uciek - przerwa mu Matt. - Teraz pewnie ju wszystkie ich zespoy wiedz o Walkerze. Zapado nerwowe milczenie. Wszyscy rozwaali skutki takiego stanu rzeczy. - Dobrze - powiedzia w kocu Matt, ponownie wskazujc na map. - Bitwa tutaj, tam, siam. Przy kadej plamie widnieje symbol przypominajcy drzewo. Moe tak oznaczaj koowatych? - Przesun palec wzdu wybrzey Borneo. - Nie ma nic przy Baalkpanie, moe wic jeszcze nic nie wiedz o umacnianiu miasta. - Ale taki symbol jest przy Surabai - pokaza Shinya. - Brakuje jednak znaku, e doszo tam do walki. - Na pewno nie na dugo - mrukn Alden. - Ale ciekawi mnie, co mog oznacza te klinowate trjkty. Mimo panujcego w kabinie gorca Matt poczu zimny dreszcz. - Zao si, e to statki grikw. A te kka wok nich oznaczaj obszary operowania poszczeglnych zespow. Widzicie te trzy w Cieninie Makasarskiej? - Ju ich tam nie ma - wtrci Alden. - Ale poza tym s wszdzie - stwierdzia Sandra. - Kilkadziesit na samym Morzu Jawajskim. To samo byo na innych mapach, ktre przegldalimy. - Mj Boe - mrukn Garrett. Alden przeledzi rozkad plam bitewnych u brzegw Jawy i Sumatry. Nagle zesztywnia. - Patrzcie! - zawoa, pokazujc palcem na lad widoczny obok wysp Banyak. Obok widniaa kolejna gruba pozioma linia, ale tylko z trzema pionowymi kreskami. Matt przypomnia sobie nagle o tym kominie, ktry run na urawik odziowy. - Mahan - powiedzia prawie bez tchu. Sztorm ucich w nocy i tylko fale byy jeszcze troch wiksze. Salissa unosia si ju normalnie na wodzie pod bezchmurnym bkitnym niebem. Na wielkim statku wszystko wrcio do normalnoci, na pokadzie zapanowa porzdek, a wszystkie wywiezione na pla zapasy znalazy si z powrotem w adowniach. Wci jeszcze wylewano za burt wod, ktr obciono statek, i ta praca miaa jeszcze troch potrwa. Konieczno czciowego zalania kaduba budzia pocztkowo wielkie opory Matta, ale Keje sam zaproponowa, eby jego Dom odegra rol przynty. W kocu zapewni przyjaciela, e to nic trudnego ani nawet niebezpiecznego i e robi to regularnie. Raz w roku zwykli czyci dolne pokady i osadzali w tym celu statek na piaszczystej mielinie, otworzywszy zawory denne. Po kilku dniach zamykali wszystkie otwory, usuwali

wod i suszyli wntrze. Takie zabiegi uwalniay ich od gryzoni i robactwa, a take cuchncych resztek oleju. Okresowe zatapianie statkw byo okazj do witowania oraz rywalizacji w ciganiu uciekajcych na grne pokady gryzoni. Nie mona si ich byo pozby cakowicie, ale przez jaki czas byy o wiele mniej liczne, a przestronne adownie pachniay wieoci. Jednak adne z wczeniejszych zatopie nie byo obchodzone a tak uroczycie, zwaszcza odkd ujrzeli na horyzoncie holujcego pryz Walkera. Przednie skrzydo Salissy nie zostao jeszcze podniesione, poza tym bya jednak w idealnym stanie i bez trudu wysza na otwarte morze, eby przywita sojusznika. Setki postaci toczyy si przy nadburciach i na skrzydach, eby pozdrowi niszczyciel wielkim krzykiem. Zaadowano nawet wielkie dziaa, eby odda salut. Walker odpowiedzia syren, a caa zaoga wraz z piechot morsk i kadetami ustawia si wzdu burt. To samo zrobia zaoga pryzowa, ktra przygotowaa nawet bander zawieszon na kikucie masztu tu nad czarno-czerwonym proporcem grikw. Keje po raz pierwszy poj w peni, czym waciwie jest bandera. Poczu dum na jej widok, chocia nie bya jego znakiem, oraz troch zazdroci. Postanowi, e pewnego dnia jego lud te bdzie mia co podobnego. Mieli ca mas symboli zwizanych z rnymi klanami i umieszczali je na tapiseriach wywieszanych w salach narad, brako jednak czego, co zawsze mogliby nosi ze sob. Dawnej prorokini Sika-Ta na pewno by si co takiego spodobao. Amerykanie mieli swoj bander, nawet grikowie uywali proporcw, i pora, eby Lud te dorobi si wasnej flagi. Dla podkrelenia niezwykoci chwili z pnocnego zachodu nadleciaa catalina i przemkna z rykiem silnikw nad caym zespoem. Keje przyglda si, jak zakrca i zwolniwszy lot, osiada mikko na falach. Widok by tak niezwyky i pikny, e a dech zapiera. Wstawa naprawd wielki dzie! Koyszcy si na fali Walker opuci motorwk, ktra kilka chwil pniej przybia do burty Salissy pena pasaerw wycigajcych ju rce do opuszczonych dla nich sieci. Na pokadzie czekaa na nich druyna honorowa marines, byy te kociane gwizdki zrobione na wzr bosmaskich. Kapitan Reddy zasalutowa zwrcony w kierunku rufy, jak zawsze to robi, i Keje raz jeszcze poaowa, e nic tam nie powiewa. Niemniej chtnie odda salut i serdecznie obj przyjaciela. - Niepokoilimy si o ciebie, bracie - powiedzia. - A my o was - odpar Matt. - Chocia ani przez chwil nie wtpiem w rezultat waszej

walki. - Tak bye nas pewien? - spyta ze miechem Keje. - Ja nie cakiem. Dopiero gdy dziaa przemwiy... To byo wspaniae! Matt te si umiechn, zaraz jednak spowania. - Jaka bya cena zwycistwa? Keje tylko wyszczerzy zby i pozwoli, eby Jarrik odpowiedzia za niego. - adna. Nie ponielimy strat, panie. Wszystko poszo bardzo atwo. Oni zginli, a nasi nie musieli nawet dobywa ora. - Cieszy mnie to - stwierdzi Matt. - Zwaszcza e my mamy sporo ofiar. Niestety. Ale marines sprawili si naleycie. - Oczywicie, e macie ofiary - powiedzia ze wspczuciem Keje. - Wam byo trudniej, ale ci, ktrzy zginli, znajd honorowe miejsce u boku Stwrcy i swych przodkw! - Oczywicie. - A teraz powiedz, czego si dowiedzielicie - rzek Keje, niecierpliwie zacierajc donie. Matt zmusi si do umiechu i spojrza na otaczajcy ich tum. - Musimy porozmawia, Keje-Fris-Ar - powiedzia pgosem. - Moe lepiej na osobnoci, eby nie popsu innym wita. - Miae racj, e nie chciae mwi tego przy wszystkich - westchn Keje, krcc gow. To tak, jakby niebo zwalio mi si na gow. - Siedzia na swoim ulubionym stoku przy prostym stole w wielkiej sali Salissy. Przed nim leaa jedna z map grikw i Keje cierpia na sam myl, e wytwr tych potworw spoczywa na gadkim drewnie jego mebla. Pozostae stoki zajli Matt, porucznik Tucker, Garrett i sierant Alden. Poncy witym oburzeniem Adar pochyla si nad map. - To blunierstwo! - sykn. - Niewyobraalne blunierstwo! Oni plugawi Niebiosa samym swoim istnieniem... Te przeklte przedmioty musz zosta spalone! Zniszczone co do jednego! Jak oni mogli ukra dar Wiedzy o ciece Gwiazd... I co zrobili z t wiedz? To gwat! Niesychany gwat... - W kocu zabrako mu sw. - Jasne, e bdziesz mg je zniszczy - powiedzia zaniepokojony Matt. - Ale najpierw sprbujmy dowiedzie si z nich, ile tylko mona. Kapan spojrza na niego ostro. - Kapitanie Reddy! - wykrzykn takim tonem, jakby wanie usysza o kolejnej herezji. Zbadajcie je dokadnie. Zrbcie co w waszej mocy, eby zniszczy te obrzydliwe i ze do koci istoty. Gdy ju tego dokonacie, spalimy to wszystko, ja za nie spoczn do dnia, kiedy

uda si to przeprowadzi. - Jeli tak, to w najbliszych latach nie zaznasz wiele snu - westchn Keje i spojrza bagalnie na Matta, jakby szuka pociechy, zapewnienia, e nie jest a tak le, jak wynika ze zdobytych materiaw. - Powiedziae, e te trjktne symbole oznaczaj ich statki? Zapewne setki ich statkw? - Tak uwaamy. Ich strategia wydaje si obecnie jasna. To podbj. Wyjanio si te, dlaczego przy tak wielkim potencjale czyni jednak wzgldnie powolne postpy. Wasi przodkowie mieli racj. Oni boj si wody. - Wskaza na map, gdzie w miejscu Oceanu Indyjskiego widnia duy rysunek gronej ryby. Poza ni nie byo nic, nie zaznaczono nawet adnej ze znajdujcych si na tym oceanie wysepek. - To chyba ich wersja ostrzeenia, e tam mog by potwory - mrukn Garrett. - Morze Zachodnie jest wielkie, gbokie i naprawd yj w nim potwory - powiedzia Adar. - To dlatego grikowie trzymaj si blisko ldu. Prowadz podboje, ale boj si oderwa od linii brzegowej. Dlatego tak wiele czasu im zabrao dotarcie tutaj. - Ot to - przytakn Matt. - Wczeniej opanowali chyba wszystkie tereny przylegajce do... Morza Zachodniego. Wcznie z Singapurem, chocia to chyba wzgldnie nowy nabytek. Najwiksz koncentracj si wida wok Cejlonu. Symbol drzewa zdaje si wskazywa znane im osiedla Ludu. Przy kilku s krwawe plamy. Sdzimy, e oznaczaj w ten sposb miejsca, gdzie rozegraa si jaka bitwa. Keje przebieg spojrzeniem po ciemnych plamach. - Drzewo - powiedzia w kocu. - Jestemy dla nich drzewem. To bardzo stosowne i... niestosowne zarazem. Powiadasz, e znalelicie te ludzk czaszk? - Matt skin gow. Przykro mi to sysze, ale skd moga si tam wzi? - Tak samo jak wszystkie. Dopadli kogo, kogo zjedli. - Saak-Fas widzia tego czowieka? - Owszem - odpar Matt. - Opisa go na tyle dokadnie, e bez wtpienia chodzio o czowieka. Nie wiedzia jednak, gdzie ani od kogo go przejli. - Ale jak w ogle trafi w ich apy? - Nie wiemy. - Matt wskaza na map. - Owszem, mieli kontakt z Mahanem, ale z tego, co znalelimy, wynika, e zdobyty przez nas statek nigdy si nawet nie zbliy do jego pozycji. - Sdzisz, e ten czowiek mg pochodzi z innego statku? - Niewykluczone. - A co z Mahanem? Uwaasz, e mogli go opanowa? - spyta Keje.

Matt wzruszy ramionami. - Na pewno bd go szuka albo ju szukaj. - Nie mog go dosta! - zawoa Adar. - Gdyby przejli te moce, ktrymi wy dysponujecie... - Nie mog go dosta - zgodzi si Matt. - Ale co zrobisz? Co wszyscy musimy zrobi? - Po raz pierwszy, od kiedy Matt pozna Kejego, wyglda on na przeraonego. - Dwie rzeczy - stwierdzi kapitan. - Po pierwsze, potrzebujemy pomocy. Baalkpan ju si zaangaowa, ale oni nie mog po prostu odpyn. Koniecznie musimy nakoni do wsppracy inne pywajce domy. Nie wiem, jak to zrobi przy tylu izolacjonistach. Poza tym proponuj zapomnie o starych waniach i pojedna si z tymi z Surabai. Wydaje si, e jest nastpna na licie. Przeciwnik nie wie na razie o Baalkpanie, ale to nie potrwa wiecznie. Statki, ktre grikowie wysali w celu mapowania tych okolic, nie wrc, wic wyl kolejne. Jeli pomoemy Surabai, wzmocnimy nasz obron i by moe zyskamy sojusznika. - A druga sprawa? - Musimy znale Mahana - powiedzia Matt z ponur determinacj. - Musimy to zrobi, nim grikowie go dopadn. Albo go zniszczy, jeli ju jest w ich rkach. - Nigdy nie sdziem, e oni mog by tak liczni - powiedzia Keje, ktry nie otrzsn si jeszcze z szoku po usyszeniu najwaniejszych nowin. - Te mapy pokazuj ldy, o ktrych nic nie wiedzielimy. Obecnie s one we wadaniu za. Wczoraj odnielimy wielkie zwycistwo. Naprawd wielkie, a przynajmniej tak nam si wydawao. Teraz widz, e w porwnaniu z tym, co nas czeka, bya to tylko marna potyczka. Niczego nie osignlimy! Walka dopiero si zaczyna. - Wskaza na niewidoczny przez burty pryz unoszcy si niedaleko Salissy. Razem zniszczylimy dziesi ich statkw tylko po to, eby si dowiedzie, jak niewielka to cz ich floty! Na dodatek byli to jedynie zwiadowcy. - Uderzy pici w blat. - Wysani nie do walki, ale do rysowania map! - Owszem, nie wyglda to dobrze, ale zwycistwo pozostaje zwycistwem - zauway Matt. - Wiemy ju, z kim walczymy, a to wicej, ni oni mog wiedzie. Wicej, ni my kiedykolwiek wczeniej wiedzielimy. - Taka walka - prychn Keje. - Przyjd i trafi na zdezorganizowany tum, od ktrego i tak bd dziesi razy liczniejsi. - Nie! - rzuci ostro Matt, zrywajc si ze stoka. - Trafi na onierzy. Odwanych i zdeterminowanych onierzy. Na ich statek weszlimy tylko poow tych si, ktre byy wyznaczone do walki. Z mojej winy. Oni mieli przewag cztery do jednego, ale zabilimy ich

dziesi razy wicej, ni sami mielimy ofiar, i to walczc na ich mod. Natkn si te na dziaa, ktre bd dla nich bardzo niemi niespodziank. Oraz na Walkera, ktry bdzie was chroni, jak dugo utrzyma si na wodzie. Widziaem ju sporo za, a przynajmniej tak mi si wydawao. Nie zetknem si jednak z niczym podobnym do potwornoci wntrza tego statku. Jestemy przyjacimi i sojusznikami od dnia, kiedy si spotkalimy, ale szczerze mwic, aowaem czasem, e uwikaem moich ludzi w wasz wojn. Tak o niej mylaem: wasza wojna. Czuem si troch jak najemnik, a moi ludzie nie pisali si wczeniej na co takiego. Jednak po wczorajszym dniu to take ju nasza wojna. I to wcale nie z powodu ludzkiej czaszki, ktr znalelimy w kabinie kapitana - doda i usiad. - Zostaje wic nam zdecydowa, czy bdziemy tu siedzie i biadoli, czy moe wemiemy si do roboty - powiedzia z wilczym umiechem Adar. Matt pomyla, e chyba wreszcie go pozyskali. Co i dobrze, bo mia on zapewne lepsze kontakty z innymi domami ni Keje. Keje jednak nie otrzsn si jeszcze w peni ze wstrzsu. - A czy ty nie poczue si przytoczony, gdy dotaro do ciebie, z jak wielk si masz do czynienia? - spyta, pochylajc si nad blatem. Matt pomyla, e przez poprzednie sze miesicy codziennie czu co takiego, jednak teraz byo inaczej. Wprawdzie walec wci nadciga, a jego trjkoowy rowerek zapa wanie gum, ale przynajmniej nie mia ju opaski na oczach. - Tak czy owak biadoli nie bd! - oznajmi Keje. Matt sta wraz z Sandr przy burcie Salissy i oparty o reling obserwowa zachd soca. witowanie zwycistwa trwao w najlepsze. Mieli jeszcze czas, eby si powanie zastanowi nad tym, co ich czeka. Na razie bya pora na rado. Zasuyli na ni. Adar zaklina si, e pogoda bdzie przez kilka dni dobra, Matt nie odesa wic cataliny do Baalkpanu. Maszyna unosia si na agodnych falach schowana przed wiatrem za wysok burt Salissy. Bradford skrci swoje safari. Mimo znacznych rozmiarw jaszczury bardzo trudno byo wytropi - zwaszcza e przewodnicy Australijczyka otrzymali od Nakii wyrane polecenie, eby nie prowadzi gocia tam, gdzie naprawd moe co by. Przylecia samolotem i obecnie bada pryz razem ze Spankym, bosmanem i grup akolitw Adara. Nieco dalej przesuwa si powoli Walker, owietlony witecznie od dziobu po ruf, ale poza tym na subie. Jak zawsze i wszdzie. Matt zamruga i rozejrza si. Byli sami na sporej poaci pokadu. Wczeniej towarzyszyli im Keje, Garrett, Pete i Jarrik, ale ulotnili si gdzie bez sowa. Dziwne. Matt i Sandra od

duszej chwili te nie rozmawiali, cieszc si prywatnoci. - Smutno mi z powodu Chacka - powiedziaa w kocu Sandra, - Tak, i crki Kejego te mi al. Gdy zobaczya Chacka, mylaa ju pewnie o weselnych dzwonach. - Ona ma na imi Selassa - przypomniaa mu Sandra. - Rozmawiaam z ni, nim wypynlimy z Baalkpanu, i opowiedziaa mi, jak pornia si kiedy z Chackiem i jak bardzo teraz na niego liczya. Zastanawiaa si, co postanowi. - Wzruszya ramionami. - Nie potrafiam jej powiedzie. Teraz... nie bdzie miaa atwo. Kocha go, ale nie moe z nim by, cokolwiek on by postanowi. - Dlaczego? Mylaem, e oni zawieraj zwizki i rozwodz si bez wikszych ceregieli. - Czasem tak, ale pewne sytuacje traktuj chyba nadzwyczaj powanie. Zwaszcza gdy chodzi o chorob. Selassa nie moe si rozsta z Saakiem, pki on nie wyzdrowieje, co pewnie nigdy nie nastpi. Chyba e Saak umrze. To bya scena, ktra apaa za serce. Selassa przywitaa radonie Chacka, gdy wszed na pokad, zaraz potem jednak wcignito Saak-Fasa. Otrzymaa odpowied, lecz cakiem inn, ni oczekiwaa, Chack za powlk si przed siebie i znikn w tumie, chocia Selassa woaa jego imi. Nagle Sandra zachichotaa. - A widziae, jak Risa tulia si do Silvy przy powitaniu? I to przy wszystkich. Jeli nie przestan, ludzie naprawd uwierz w to maestwo. Chyba posuwaj si za daleko. Mog napyta sobie biedy. Poza tym nie przypuszczam, eby Silva a tak lubowa si w artach. Odku si ju na Chacku. Teraz wygupia si ju chyba tylko dla rozgosu. Matt jkn, przypomniawszy sobie to enujce przedstawienie. - Nie chc nawet o nim sysze! Dosta zakaz opuszczania okrtu na ca reszt ycia. Zobaczymy, jak w tej sytuacji uoy sobie ycie rodzinne. Znw zapada cisza, ktr ponownie przerwaa Sandra, jednak tym razem si nie umiechaa. - Zastanawia mnie, co Chack zamierza Selassie powiedzie? Czy si zdecydowa. Czy moe chcia jej powiedzie to, co ty powiedziae mi wczoraj? - Co? - Matt spojrza na ni zmieszany. - To, e jeste idiotk? Sandra parskna miechem, ale zy napyny jej do oczu. Matt nawet nie sprawdzi, czy kto ich widzi, tylko wzi j w ramiona. - Nie wiem, co chcia powiedzie. To nie moja sprawa. Ale kocham ci, Sandro Tucker. Pocaowa j w czoo, ona za przytulia si do niego. - I ja ci kocham - szepna w jego pier. Czu jej ciepy oddech na mokrym od ez

ubraniu. - Ale co teraz zrobimy? - Co masz na myli? - spyta gardowo Matt. - Czy wygramy? Czy znajdziemy innych ludzi? Czy w ogle uda nam si przetrwa? - agodnie unis podbrdek Sandry, eby spojrze jej w oczy. - Czy zawsze bdzie tak jak teraz? - Pocaowa j delikatnie w usta, a ona odwzajemnia pocaunek, a przeszed go dreszcz. Przez dug chwil trwali tak razem, czerpic z siebie nawzajem siy. Potem odgarn jej wosy i pocaowa mokry od ez policzek. - C - westchn - ale to ju cakiem inna historia, prawda? Kawaek morza dalej okoo dziesiciu ludzi stao opartych o reling obok dziaa numer trzy. Mieli tylko dwie lornetki i podawali je sobie z rk do rk. - Najwyszy czas - mrukn Silva. - No - zgodzi si Felts. - Do dziea, skipper! Silva spojrza na Laneya. - Zapalibym - powiedzia. Stojcy w rozsdnej odlegoci od relingu Laney poda mu niechtnie dwa wymite papierosy. Obecnie byy one bardziej rodkiem patniczym ni uywk i nikt ju ich nie pali. Do teraz. Silva podzieli si z Feltsem i wycignwszy zapalniczk Zippo, poda mu ogie. Zacignli si gboko. - Czego si tak cieszycie? - spyta Laney, patrzc, jak jego niedawna wasno idzie z dymem. Niestety przegra zakad. - Na caym tym cholernym wiecie s tylko dwie kobiety i obie ju zajte! Silva spojrza na Feltsa i wznis oczy do nieba. - Ci z dou sabuj na umyle - powiedzia. - Brak wiata rzuca im si na gowy. Ale niektrzy s gupsi ni inni. Bo widzisz, to idzie tak. Skipper i porucznik Tucker dostali kota na swoim punkcie i wszyscy to widzieli, chocia nikt gono o tym nie wspomina. Oni za nie zrobi niczego, pki nie znajd kobiet dla nas wszystkich. - Pokrci gow. - Gupie, ale moe przez to bardziej bd si starali, nie uwaasz? Po chwili Laney umiechn si i te sign po papierosa. W kocu lornetka trafia do Myszowatych. Nikt nie wiedzia, po co waciwie przyszli. Na pokadzie byo przecie chodno, mogli si wic przezibi i umrze. Poczekali jednak na swoj kolej, spojrzeli i odczapali na d. - Moe moglibymy polubi ktr z miejscowych, tak jak Silva? - zdumia si Gilbert. Isak pokrci gow. - Nie da si. Skipper powiedzia Silvie, e anodowa jego maestwo. Czy jako tak.

- Nie wiedziaem, e maestwo mona anodowa - zaduma si Gilbert. - A jednak. Gilbert spojrza na Silv, przekrzywiajc gow. - No i po ptokach - stwierdzi.

OD AUTORA
Wszystkie ludzkie okrty wspomniane w tej ksice istniay naprawd. 27 lutego 1942 roku stary Langley, pierwszy amerykaski lotniskowiec, zosta miertelnie ugodzony przez japoskie samoloty, gdy przewozi myliwskie P-40 na Jaw. W nocy z 28 lutego na 1 marca krowniki Huston i Perth natkny si na zesp trzech japoskich krownikw w asycie dziewiciu niszczycieli, ktre ochraniay grup transportowcw. Oba alianckie okrty zostay zatopione podczas epickiej bitwy w Cieninie Sundajskiej. Niestety, jedyny okrt we Flocie Azjatyckiej, ktry mia radar, krownik Boise, zosta odesany do Stanw po tym, jak wszed na raf. Japoczycy te nie mieli radaru, ale wczeniej uzyskali panowanie w powietrzu. 1 marca 1942 roku Pope, Exeter i Encounter zostay zatopione przez poczone siy japoskie, w tym cztery cikie krowniki. Alianckie okrty prboway uciec z Surabai na Cejlon (obecnie ri Lanka). Pominwszy to, e lekko udramatyzowaem t histori, wszystko przebiegao tak, jak to opisaem. Wszystko poza tym, e nie byo tam ani Walkera, ani Mahana, ani Amagiego. Gdyby jednak oba niszczyciele i japoski krownik liniowy byy tam obecne, na wynik walki nijak by to nie wypyno. Pope, Exeter i Encounter tak samo spoczyby na dnie, gdy dysproporcja si bya zbyt wielka. Po prostu w ich pobliu spoczywayby jeszcze dwa rdzewiejce wraki, a ksiki historyczne podawayby troch dusz list ofiar. Niemniej zarwno Walker i Mahan, jak i Amagi istniay naprawd. Ten ostatni zosta zaprojektowany jako olbrzymi krownik liniowy o wypornoci 47 tysicy ton, dugi na ponad 251 metrw i na ponad 30 szeroki, z dziesicioma dziaami kalibru 406 milimetrw. Mia by potniejszy ni wczesne pancerniki i niewiele ustpowa o wiele pniejszym amerykaskim okrtom liniowym typu Iowa. Po wojnie miano go przebudowa na lotniskowiec i zapewne by do tego doszo, lecz jego kadub zosta powanie uszkodzony przez trzsienie ziemi i w 1922 roku rozebrano go na pochylni. Historia Walkera i Mahana jest nieco bardziej zoona. Podczas pierwszej wojny wiatowej i zaraz po niej zbudowano w Stanach Zjednoczonych ponad 270 takich czterokominowych niszczycieli. Prace przy nich postpoway bardzo szybko (czasem od pooenia stpki do wodowania mijay tylko dwa tygodnie) i nie miay pywa duej ni trzydzieci lat. Niektre faktycznie wycofano po tym czasie, reszta jednak, chocia

przestarzaa ju w momencie wprowadzenia do suby, doczekaa si drugiej wojny wiatowej i wzia w niej czynny udzia. Wiele znikno ze skadu floty po ratyfikowaniu traktatu waszyngtoskiego, ktry ogranicza tona poszczeglnych klas jednostek. Wpakowane wwczas w naftalin czerofajkowce wracay potem niekiedy do suby take w charakterze wiczebnych celw, inne wykorzystano na czci albo po prostu zomowano. Kilka sprzedano nawet armatorom cywilnym, u ktrych pyway jako statki handlowe (jeden z nich wozi potem banany). Pidziesit darowano czy sprzedano na pocztku drugiej wojny Wielkiej Brytanii. Te, ktre przetrway kolejne zmagania, byway unowoczeniane albo przebudowywane na traowce, szybkie transportowce, niszczyciele eskortowe, tendry lotnicze i tak dalej. Gdy japoskie bomby spaday na Pearl Harbor, nawet najbardziej konserwatywni oficerowie Marynarki Wojennej Stanw Zjednoczonych musieli przyzna, e czterofajkowce s przestarzae, jednak i tak zdecydowano si ich uy. Nie, ebym ich krytykowa, daleki jestem od tego. Po prostu signli po to, co mieli. Po konferencji waszyngtoskiej Kongres dugo obcina fundusze US Navy, co sprawio, e tak zwana Flota Azjatycka moga w potrzebie przeciwstawi przeciwnikowi niemal wycznie antyki. Musiaa za stawi czoa nowoczesnej i chyba najpotniejszej wtedy flocie na wiecie. Walker i Mahan zostay przedstawione w tej ksice jako dwie takie wanie sieroty traktatu, jednak w naszej rzeczywistoci nie dotrway w subie do drugiej wojny wiatowej. Po szesnastu latach na kotwicowisku Walker zosta przebudowany na sterowany radiem okrt cel. Zaton w tej roli siedemnacie dni po Pearl Harbor. Mahan trafi w 1931 roku do stoczni zomowej. Co ciekawe, oba wziy udzia przynajmniej w jednym doniosym wydarzeniu - w maju 1919 roku suyy jako okrty pomocnicze podczas historycznego transatlantyckiego przelotu odzi latajcych Curtissa zorganizowanego przez US Navy. aden jednak nie wzi udziau w walce, pki ja ich do niej nie posaem. Jeli yj jeszcze jacy marynarze z DD-102 i DD-163, winien im jestem szacunek oraz wdziczno i w aden sposb nie podwaam ich zasug zwizanych ze sub na tych okrtach. Mam raczej nadziej, e wraz ze mn zastanowi si, co by byo gdyby. Jak wspomnia kapitan Reddy, jest to pytanie, ktre drczy wszystkich historykw, nawet jeli si do tego nie przyznaj.

BRONTOZAURY I INNE STWORZENIA


Akcja tej powieci zostaa oczywicie osadzona w alternatywnym uniwersum. Koncepcja wiatw rwnolegych jest od dawna wykorzystywana w literaturze fantastycznej, chocia zapewne jeszcze ciekawsze s obecne naukowe dysputy, czy takie wiaty rzeczywicie mog istnie. Niestety nie mogem wykorzysta adnej z nich, piszc t ksik. Opisane w niej zjawiska musiay by postrzegane z punktu widzenia kogo yjcego na pocztku lat czterdziestych i raczej niezbyt wyksztaconego, tak jak wikszo zag Floty Azjatyckiej. Mam nadziej, e udao mi si zrealizowa to zaoenie. W odrnieniu od wielu opowieci opartych na takim lub podobnym zaoeniu, ten wszechwiat jest bardzo odmienny od naszego, bo zwyciya w nim cakiem inna linia ewolucyjna ni nasza. Dinozaury zostay opisane w tej ksice w sposb troch bardziej zoony, ni jej bohaterowie mogliby je postrzega. Obecnie wiemy o tych stworzeniach o wiele wicej ni w czasach, kiedy byem dzieckiem. W porwnaniu z ludmi z 1942 roku wrcz toniemy w zalewie informacji. Tak wic nim kto zacznie wymyla mi od idiotw, ktrzy nie wiedz, e nie byo nigdy takiego zwierzcia jak brontozaur, niech pomyli, e z punktu widzenia tamtych ludzi sprawa wygldaa inaczej. Ksiki mojego dziecistwa opisyway dinozaury jako podobne do jaszczurw bestie, ktre wczyy si z miejsca na miejsce, cignc za sob cikie ogony, albo spdzay wikszo dnia w wodzie, byy bowiem zbyt cikie, eby tylko o wasnych siach utrzyma si duej na nogach. Najfajniejszy z nich by tyranozaur, gdy mia mnstwo zbw i przez ogon, wielki jak trzecia noga, mg sta prosto jak czowiek. Ale jeli kto wspomnia gdzie o dinozaurach, pierwszym skojarzeniem by wanie brontozaur. Teraz wiemy, e to byo zwyke oszustwo, czaszka dodana do zdekapitowanego szkieletu apatozaura. Jednak w 1942 roku byo inaczej, wwczas kadego wielkiego gada porwnywano wanie do brontozaura i mg to czyni nawet tak zapalony naturalista jak Bradford. W naszym wiecie dinozaury wymary jakie 65 milionw lat temu. W wiecie powieci stao si inaczej, na dodatek ocalae tam istoty miay jeszcze wiele milionw lat na dalsz ewolucj. Trudno byoby przecie oczekiwa, e zatrzymaj si na poziomie opisywanych przez wspczesnych naukowcw skamielin. Zmienia si rwnie flora i w ogle caa

ekosfera, troch nawet geografia. Czas wielkiego wymierania jest w tym wypadku punktem zwrotnym, w ktrym oba wiaty si rozdzieliy, chocia w obu zdarzay si takie zjawiska jak epoki lodowcowe, powodzie i jeszcze inne kataklizmy. Przyjem jednak, e brontozaury mao by si zmieniy i zaoga niszczyciela miaaby szans je zobaczy. Byy stworzeniami zdumiewajco dobrze zaadaptowanymi do rodowiska, w ktrym yy. Natura od pocztku prbowaa je czym zastpi, ale co jej nie wychodzio. Skrzyujcie yraf ze soniem i otrzymacie to, o co chodzi. Pki miay duo zieleni do jedzenia, brako im powodu, eby si zmienia. Owszem, w dunglach Indonezji osigayby zapewne troch mniejsze rozmiary ni w Afryce. Jest nawet dowd, e sauropody, jak i stworzenia, ktre na nie poloway, byy zwykle mniejsze w poronitych dungl czciach wiata. Grikowie wywodz si od jednego z wielu gatunkw niezbyt duych drapienikw zwanych potocznie raptorami. Byy bardzo agresywne, zapewne do zmylne i przypuszcza si, e mogy polowa w stadach. Jeli tak, oznaczaoby to zdolno wsppracy i tym samym zacztek zachowa spoecznych. Niezalenie od rozmiarw cechy te mogy wywindowa je na sam szczyt drabiny ewolucyjnej. Morza w tej ksice s pene wrogich form ycia z wielu powodw, przede wszystkim jednak dlatego, e yjce w nich 65 milionw lat temu stworzenia miertelnie mnie przeraziy. Wyobrania dopowiedziaa, jak straszne by si stay, gdyby miay wicej czasu. Poza tym na to, co pywa w wodzie, o wiele trudniej si poluje. Nie zmienione w tamtym wiecie pozostay niemal wycznie krokodyle, rekiny oraz wspomniane ju mityczne brontozaury. Rekiny i krokodyle mimo wielu kataklizmw zdoay przetrwa do dzi. Sdzc po takiej wytrwaoci, przypuszczam, e poradziyby sobie take w tamtym, bardzo agresywnym ekosystemie. Gdy mowa za o konkurencji, mona si jeszcze zastanowi, jak radziyby sobie ssaki. Wedle niektrych naukowcw zapewne nie za dobrze. W tropikalnych regionach zamieszkanych przez grikw miayby szans przetrwa na tyle dugo, eby rozwin rozum, jedynie na odizolowanych obszarach, jak Madagaskar. Gdyby nasz przodek narodzi si wtedy w Afryce, nie poyby dugo. Mona mie tylko nadziej, e okazaby si trudn zdobycz. A chodniejszy klimat? C, zaoga niszczyciela, ktra przesza przez szkwa, poznaa na razie tylko skrawek wiata, w ktrym si znalaza. Wzgldnie odizolowany i na dodatek jednorodny. Jakie odkrycia mog ich czeka, gdy zapuszcz si dalej? I co jeszcze moe z tego wynikn?

Você também pode gostar