Você está na página 1de 58

Ks. Jzef Tischner Jak y?

Nikt nie moe by zapomniany, kto by wielki na wiecie; ale kady by wielki na swj sposb, a kady w zalenoci od wielkoci tego, co umiowa. Albowiem ten, kto umiowa siebie, by wielki sam przez siebie, ten, kto kocha ludzi, sta si wielki przez swoje oddanie, ale ten, kto Boga ukocha, sta si najwikszy ze wszystkich. Soeren Kierkegaard Ja jestem drog i prawd, i yciem. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie. Ewangelia wg w. Jana 14, 6

1. O powinnoci etycznej Kto czyta "Zbrodni i kar" Fiodora Dostojewskiego, z atwoci przypomni sobie sytuacj, jaka wytworzya si w chwili, gdy za popenione przez Raskolnikowa morderstwo kto inny, zupenie niewinny, zosta skazany na katorg. Raskolnikow odkrywa, e w jego duszy pojawio si wezwanie: Powinienem oto i do sdu i wyzna ca prawd. Kiedy jednego ze zdobywcw Mont Everestu zapytano, dlaczego tam szed, odpowiedzia, e powinien i, bo to jest najwyszy szczyt wiata. Emanuel Kant stwierdza, e dwie rzeczy na wiecie wprawiaj go w zdumienie: niebo usiane gwiazdami nad naszymi gowami i prawo moralne istniejce w nas. Istnieje w nas przeycie powinnoci. Zobowizuje nas ono do wykonania czego, co czasami jest dla nas nieprzyjemne, czasami najzupeniej niekorzystne. Powinnimy pomc choremu. Powinnimy ustpi miejsca w kolejce inwalidzie. Powinnimy odda to, co poyczylimy, chocia poyczajcy dawno o tym zapomnia. Powinnimy zdoby si na jaki wielki, trudny wysiek... Przeycie powinnoci zniewala nas do czego. Wie nasze ycie z jak wartoci. Co to jest warto? Skd si wzia? Jak j nazwa? Przecie nie jest ni ani to, co korzystne, ani to, co przyjemne, ani to, co w wolny sposb wybrane. Gdzie jest zatem ta warto? Etyka chrzecijaska odpowie tutaj wskazaniem na dwie podstawowe sfery wartoci: Najwysz wartoci bdzie wedug niej Bg i czowiek. Dochodzimy tutaj do zasadniczego nerwu chrzecijaskiej nauki o podstawach moralnoci. Ma si nam teraz oto ujawni ostateczne rdo rozstrzygni, w ktrym co nazywamy zem, a co nazywamy dobrem. A zatem Bg i czowiek. Co to bliej znaczy? Bg jest najwysz i absolutn wartoci, ktra wzbudza w czowieku wszelkie zobowizania etyczne i stanowi zobowizanie wszelkich zobowiza. Bg nie jest adnym potnym mzgiem elektronicznym, zamknitym w sobie i odizolowanym tysicami izolatorw od otaczajcego Go wiata, zaabsorbowanym

mechanizmem wasnego ycia elektronicznego, dobrowolnie lepym na wiat stworze. Bg jest Osob, a zatem yjcym dobrem najwyszym, najwysz radoci, najwyszym piknem. Wszelkie dobro, pikno i rado rozsiane w stworzeniu jest jedynie przedsmakiem tego, co si znajduje w Bogu. Std to szukanie wielkiego dobra, wielkiego pikna i wiecznej radoci koczy si znalezieniem Boga. W potocznym yciu wiemy wietnie, e powinnimy chroni gince pikno. Podobnie trzeba nam miowa ludzi. Przez dobro zasuguje si na mio. Powinnimy si cieszy, gdy nas kto obdarzy zaufaniem. Nie pytamy wtedy, czy to przyjemne, czy korzystne, wesoe. Wiemy, e trzeba, by to, co warte mioci, byo miowane. I tak jest z Bogiem. Bg jest najwysz wartoci etyczn, bo jest najwyszym dobrem. Std pynie stare przykazanie: "Bdziesz miowa Pana, Boga twojego, z caego swego serca, z caej duszy swojej, ze wszystkich swych si" (Pwt 6, 5; por. Mt 22, 37). Te sowa nie znacz nic innego, jak tylko to: Dobre jest to, co prowadzi nas rzeczywicie do Boga, ze jest to, co oddala od Boga. Druga zasada etyczna oparta jest na drugiej wartoci: na czowieku. Zastanwmy si bliej nad t spraw. Czym jest nasz blini? Przede wszystkim nie wnikniemy w zakamarki jego duszy tak, by j mie w penym wietle, i nie wyczerpiemy wszystkich pokadw bogactwa, jakie w niej s. "Dno" naszego bliniego jest dla naszego rozumu nieosigalne. Osigalne jest dla mioci, ale mniejsza o to w tej chwili. Poza tym, blini to obraz Boga i cena Krwi Jezusa. To dusza i ciao, to wolno, wito, tajemnica powoania. Czyli blini to istota podobna do nas. Ten blini stanowi znowu pewn warto. Jest godny podziwu w tym, czym jest, i w tym, czym mgby by. Jest godny szacunku. Poniewa jest dzieckiem Boym, nasza mio do Boga musi i przez mio ku niemu. I oto na tej rzeczywistoci opiera si drugie twierdzenie chrzecijaskiej etyki: Miuj bliniego, jak siebie samego. Inaczej: oddaj bliniemu to, co mu si naley; inaczej: dobre jest to, co jest oddaniem bliniemu tego, co mu si naley. Czy nie daoby si jednak jako obydwu zasad zamkn w jednej? Czy nie mona wyszuka jednej podstawowej zasady, z ktrej pynaby caa etyka chrzecijaska? O czowieku nie mona powiedzie, e jest, albowiem czowiek jest w stadium cigego stawania si. Sens tego stawania si ley w tym, by czowiek z osoby, jak jest przez swoj natur, przeksztaci si w osobowo, to znaczy, by doszed do penego rozkwitu w swych wadzach duchowych i cielesnych. Im bardziej czowiek jest osobowoci, tym bardziej jest czowiekiem. Rozwj czowieka od indywiduum do osobowoci dokonuje si dziki temu, e czowiek skieruje swe ycie ku najwyszej wartoci, tj. do Boga, i dziki temu, e odda drugiemu to, co mu si naley. Dziki uruchomieniu obydwu mechanizmw ycia wewntrznego, mioci do Boga i mioci do ludzi, jednostka staje si osobowoci, to jest penowartociowym czowiekiem. I oto moemy poda ostateczn i podstawow zasad moraln, na ktrej budowa si bdzie caa etyka: Dobre jest to, co sprzyja udoskonaleniu osoby ludzkiej, ze jest to, co obnia doskonao osoby. W tej zasadzie kryj si inne.

Czym jest zatem przeycie powinnoci etycznej? Jest odpowiedzi na Boga, ktry w tajemniczy sposb pociga ku sobie swe stworzenia. To prawda. Jest instynktown odpowiedzi na wartoci, jakie stanowi dla nas nasz blini. To take prawda. Ale ostatecznie nie jest te niczym innym, jak ujawniajc si w nas wewntrzn potrzeb przemiany samego siebie, potrzeb wzrostu, udoskonalenia, potrzeb stania si sob. Dziwne jest to przeycie powinnoci. Wprawiao ono w zdumienie Emanuela Kanta. Innych wprowadzao na najwyszy szczyt wiata. Raskolnikowa doprowadzio do bram sdu. A my? My ustpujemy inwalidzie miejsca w kolejce. Odwoujemy rzucone oszczerstwa. Oddajemy poyczone pienidze. I nie czynimy tego ani z przyjemnoci, ani z korzyci, czsto wanie wbrew korzyci i na przekr przyjemnoci. Czynimy tak, bo powinnimy. I to jest godne zdumienia. Jednego nam tylko trzeba: nie zapomina, e w kadym cichym "powinienem" brzmi zniewalajce zaproszenie, abymy uwolnili si od tego, co nieludzkie, a stali si penymi ludmi. Po prostu prawdziwymi ludmi.

2. Czy czowiek jest istot woln? Na postawione w tytule pytanie odpowiadano dwojako: jedni zaprzeczali, drudzy potwierdzali. I tak filozofowie podzielili si na dwa zwalczajce si nawzajem obozy. Zwolennicy determinizmu wskazywali na fakt, e bieg wydarze w przyrodzie jest kierowany niezmiennymi prawami, e ta sama przyczyna, w tych samych warunkach daje ten sam skutek, a czowiek rwnie, jako nieoddzielna cz przyrody, podlega jej prawom. Jego czyn jest determinowany, jak sdzono, przez czynniki odziedziczone po przodkach, warunki spoeczno-gospodarcze, warunki psychologiczne, n,p. podwiadomo, a nawet przez wszechmoc Boga. Zwolennicy indeterminizmu nie przeczyli na og temu, e bieg zdarze w przyrodzie jest zdeterminowany, ale dla czowieka robili wyjtek: czowiek jest istot woln, czowiek sam siebie ostatecznie okrela do takiego lub innego czynu, on i tylko on jest odpowiedzialny za wasny czyn, chocia, by moe, czynniki zewntrzne i wewntrzne skaniaj go do niego. Spr determinizmu i indeterminizmu trwa do dnia dzisiejszego i nic nie wskazuje na jego ryche zakoczenie. My, niestety, nie moemy tutaj wnika w jego szczegy. Dla naszych celw niech nam wystarczy stwierdzenie, e mamy wiadomo wasnej wolnoci, e w niektrych sytuacjach dokonujemy istotnie wolnego wyboru, e w innych moglibymy go dokona. Ograniczymy si zatem do ujawnienia w nas wiadomoci wasnej wolnoci i jej bezporednich konsekwencji. 1. Wyobramy sobie nastpujc sytuacj. Oto przyjaciel proponuje nam bilet do kina. Kto inny w tym samym momencie proponuje nam pjcie do teatru. Znalelimy si nagle w sytuacji wyboru. I teraz w naszej wiadomoci zaczyna funkcjonowa swoisty mechanizm, powstaje jakby jaki ruch, jakie pulsowanie, a wszystko to dzieje si w bliskim "otoczeniu" naszego "ja".

Teatr czy kino? Gdy tylko uwiadamiam sobie t alternatyw, czuj, e oto graj w mej wiadomoci dwie wartoci: warto filmu i warto sztuki teatralnej. Co lepiej wybra? Film ma interesujc fabu, graj synni aktorzy, ciekawy problem. Jednak sztuka teatralna rwnie nie jest pozbawiona walorw. W dodatku w teatrze spotkam z pewnoci interesujcych ludzi, z ktrymi bd mg podyskutowa. W trakcie tego rwnowaenia si wartoci pojawia si jednak jeszcze co trzeciego: wiadomo jakiego obowizku, ktry mam wypeni. Powinienem to zrobi ju teraz. Musz przecie wykoczy powierzone mi prace. Lecz oto jawi si nowa refleksja: moesz to zrobi kiedy indziej, rzecz nie jest a tak pilna. Dyskusja trwaaby w nieskoczono. Trzeba zdecydowa. W tym szczeglnym momencie w dyskusj midzy wartociami wkracza nasze ja. Nastpuje wyadowanie si jego mocy. Jaka wewntrzna eksplozja czynu. Ja sam, ja jako taki, ujawniam swe istnienie i swe dziaanie w gbi wiadomoci. Wybieram film. "Ja" signem w tamt stron i przywaszczyem sobie jego warto. Wybraem. Ale wybraem w sposb wolny. Oto cay czas idzie za mn wiadomo, e mogem wybra inaczej, e zatem wszystko ode mnie ostatecznie zaleao i nadal zaley. W opisanej tutaj sytuacji mona wyodrbni trzy etapy wolnego wyboru: etap sytuacji przedwyborczej, gdy ledwo uwiadamiam sobie to, co ewentualnie mgbym wybra. Dalej: etap "gry wartoci", gdy usiuj rozway wszystkie za i przeciw. Wreszcie etap waciwy, w ktrym dokonuj samookrelenia w jednym z moliwych 'kierunkw. W tym te momencie moja wolno jest dla mnie najbardziej wyrana. 2. Wolno czowieka stanowi jaki niezwyky element w przyrodzie. To ona decyduje o tym, e czowiek jest jednostk w peni suwerenn i autonomiczn, ktra bez reszty panuje nad tym, e czego chce. Wrd morza zdeterminowanej materii pojawia si dryfujca kra, przestrze nieczua na burze przelatujce po powierzchni, bdca rdem nowego ycia w wiecie. Ale wolno to take rzeczywisto, ktra moe ulega degradacji. Czowiek moe w jakim zakresie zrzec si dobrowolnie lub niedobrowolnie wasnej wolnoci, zamieni j w brudn plam oliwy, poddan biernie drganiom morza. Nigdy jednak nie moe jej w sobie zabi: zawsze bdzie mg j powoa do ycia. W pewnym momencie plama oliwy zacznie zwija si w kul, otrzsa wod i zanurzona w morzu, przeciwstawia mu si ca moc swej bezwadnoci. Wtedy w obliczu ludzkiego, swobodnego chcenia wszystkie siy wiata bd bezradne. 3. Ale z wolnoci czowieka wie si jeszcze co bardziej zasadniczego: dziki wolnoci moemy powiedzie, e jestemy sprawcami jakiego czynu. Jestemy za ten czyn odpowiedzialni. Ale odpowiedzialnym mona by zawsze tylko wobec kogo. Wobec kogo jestemy ostatecznie odpowiedzialni za nasz czyn? Na przykad za ten czyn, o ktrym nikt z ludzi nie wie? Za nasze yciowe powoanie, ktre by moe odczuwalimy kiedy, lecz o ktrym zupenie zapomnielimy? Wobec kogo jestemy odpowiedzialni za ycie? Za rozwj danych nam przez natur talentw? Czy wobec wiata? Czy wobec historii? Ale to s abstrakty! wiat nic o nas nie chce wiedzie. Historia o nas prawdopodobnie rycho zapomni. Wobec kogo zatem jestemy odpowiedzialni, bo jednak czujemy

w sobie t odpowiedzialno za siebie, za innych, czasami za los maego, otaczajcego nas wiata? Jestemy odpowiedzialni wobec kogo, kto wie, widzi, kto chce. Sowem: wobec jakiej Osoby, ktra daa nam ycie, talent, powoanie i wolno. W ten oto sposb nasza wolno poprzez nasze doznanie odpowiedzialnoci wie nas nieustannie z Bogiem. W niej to ostatecznie zostaa zaczepiona pajczyna, po ktrej sczy si bdzie w nasze wntrze pieko lub niebo, mier lub ycie, dobro lub zo.

3. Wolno i temperament W poprzedniej naszej rozmowie stwierdzilimy, e czowiek moe sw wolno utraci. Dzisiaj uzupenijmy to stwierdzenie jeszcze jednym: wolno czowieka moe ulec ograniczeniu, ale moe si take powiksza, a jedno i drugie zalee bdzie czciowo od nas samych, czciowo od naszego otoczenia. Za ograniczeniami wolnoci i za jej wzrostem pjdzie ograniczenie i wzrost odpowiedzialnoci. I tak np. umysowo chory, ktry nie widzi, e oto znalaz si w sytuacji wyboru, nie jest take za swj wybr odpowiedzialny. W czowieku jest bowiem tyle wolnoci, ile jest w nim rozumu. Kto dziaajcy pod wpywem wielkiego strachu, w atmosferze paniki, ogarnity burz uczu, doznaje ograniczenia wolnoci od strony emocjonalnej. Najczstsze ograniczenia wolnoci pyn od strony naszego temperamentu. S one cakiem swoiste: stae, jak stay jest temperament czowieka, jednokierunkowe, stosownie do dyspozycji pyncych ze struktury temperamentu. Czym jest temperament czowieka? Najoglniej mwic: temperament stanowi pewien zesp dyspozycji psycho-fizycznych, ktre sprawiaj, e czowiek przedstawia okrelony typ reagowania na bodce wiata zewntrznego. Typw takich jest niezliczona mnogo. Psychologia usiuje je klasyfikowa i opisywa. My oczywicie nie moemy tutaj tego robi. Dlatego te zajm si tylko krtkim opisem najpowszechniejszego wrd nas temperamentu, ktry prof. Brzezicki nazwa kiedy temperamentem skirtotymicznym i uzna za najbardziej charakterystyczny dla Polakw. Z tego wzgldu mona powiedzie, e jest to temperament sarmacki. Nie znaczy to, oczywicie, e wszyscy Polacy posiadaj taki temperament. Wydaje si jednak, e wszyscy w jakim stopniu yjemy w atmosferze wytworzonej przez skirtotymikw. Tak czy inaczej, mamy zatem z nim do czynienia. Ciekawy to nard ci Sarmaci... Sawomir Mroek powiada, e naszym umiowanym zajciem jest walka z przewaajcymi siami wroga. W innym miejscu doda, e jestemy chorzy na zanik woli: wszystko mamy, i warunki, i ideologi, i wielkie cele, ale si nam niczego nie chce. Konstanty I. Gaczyski widzi swj wasny nard, jak przez ca histori biegnie z motyk na soce, ale za chwil doda: Bo ja jestem Polak,

A Polak to wariat, A wariat to lepszy go. W "Krlu Ubu" parodiowao si wiersz Antoniego Sonimskiego pt. "Ogaszam alarm dla miasta Warszawy". Zakoczenie wiersza brzmi: "Ogaszam alarm... niech trwa". W parodii brzmi ono: "Ogaszam alarm... niech ma". Bo podobno jedynie podczas alarmw jestemy na miar wymaga. Natomiast wspczesne, popularne powiedzonko nie bez kozery ujmuje rzecz krcej: z Sarmat wszystko zaatwisz, bo to wprawdzie "nie marksista, nie katolik, ale za to alkoholik". Powrmy jednak do Brzezickiego. W sferze emocjonalnej cechuje nas bogactwo uczu - przysowiowy somiany ogie. W krytycznej sytuacji rzucamy do skarbu pastwa lubne obrczki, ale na co dzie wcale nie kwapimy si z paceniem podatkw, a do pracy spniamy si notorycznie. Szybko i atwo przechodzimy z jednego nastroju w drugi, od jednego zapau powicenia do zniechcenia i bezradnoci. Wypenia nas istna burza sprzecznych uczu i krtkotrwaych zapaw. Pod wzgldem intelektualnym Sarmata jest egzemplarzem bez wtpienia interesujcym. Zdolny, byskotliwy, inteligentny. Lubi i potrafi mwi, lubi te by suchany. Musi by podziwiany. Bo on musi byszcze. Krl Sobieski nosi na swym codziennym ubraniu klejnoty za 200 tysicy talarw. Student yjcy ze stypendium wyda je cae na oblewanie egzaminu. Czasami popis jest innego gatunku: ot, zapanie kuli armatniej i wyrwanie jej poncego lontu, szara na armaty, wyjcie na szczyt wrocawskiej iglicy w mundurze pukownika, zapiewanie "O mj rozmarynie" pod oknem pewnej damy, podczas wojny, gdy nieprzyjaciel jest o par krokw za domem. Sarmat cechuje take lenistwo, notoryczny brak konsekwencji. Jego ycie jest utkane dobrymi postanowieniami: to takie wiecznie dobrze zapowiadajce si dziecko, ktre postanawia i postanawia, np. e si bdzie uczyo, a zabawiao tylko dla odpoczynku. Efekt jest taki, e uczy si w chwilach wolnych od odpoczynku. Za to lubi sobie pomarzy: to genialny marzyciel. Marzy o sukcesach w nauce, w pracy, w maestwie i wszdzie. A potem same rozczarowania: kierunkiem obranych studiw ("tego nie chciaem"), rodzajem pracy ("za nic mnie maj"), wysokoci zarobku ("ledwo na trumn starczy"), maestwa ("byem skoczonym idiot"): Tak by si nam serce rwao do ogromnych, wielkich rzeczy, a tu pospolito skrzeczy (St. Wyspiaski, Wesele). Sarmata lubi byszcze wobec otoczenia i to nawet poprzez swe bdy yciowe. Std pynie u niego swoista "ideologia za". Ja rozumiem, e kady czowiek popenia jakie bdy. Ale my potrafimy sobie swe wasne bdy przedstawi jako powd do chluby. Opowiadamy, jak to rodzina daje pienidze na studia, a my si i tak nie uczymy; e potrafimy i na egzamin bez przygotowania, i to jest nasza odwaga; e poderwa "babk" to dla nas jak rk machn. Przy tym gwidemy na wszystko, a zwaszcza na to, co ludzie powiedz. Z drugiej jednak strony ci sami ludzie s nam niezwykle potrzebni, wanie po to, by nas podziwia i gorszy si naszym gwizdaniem. Nasz pozorny indywidualizm niknie zupenie w samotnoci. W samotnoci Sarmata jest bardzo biedny i bliski paczu. Ale z zamiowania do popisu i marzycielstwa pynie jeszcze co innego: alkoholizm. Bo w Sarmacie rodz si kompleksy. Wrd nich najczstszy to kompleks niszoci. I teraz trzeba z tym kompleksem zerwa, trzeba go

przeama. Na normaln drog Sarmaty nie sta, pozostaje do dyspozycji jedynie jej namiastka: alkohol. Teraz wyrasta si ju ponad przecitno, zapomina o rzeczywistoci, jest si na miar marze i "na zo wiatu". Alkoholizm jest wiadectwem klski, ktrej doznao w czowieku jego poczucie rzeczywistoci, klski poniesionej wobec marzenia. Mamy tutaj przykad alienacji czowieka rzeczywistego przez czowieka-mar, czowieka -upiora. Alkoholizm jest efektem tego, e czowiek zupenie nie rozumie wiata ani samego siebie. Ale temperament, jakikolwiek by on by, to tylko propozycja, to jeszcze nie gotowy czowiek. Po powierzchni morza przechodz liczne prdy, niektre sigaj nawet do gboko. Im jednak gbiej, tem jest ciszej. Tam, na samym dnie, spoczywa nasze "ja". To "ja" jest wolne. Ono ma moc ustosunkowania si do propozycji. Temperament to tylko propozycja. Wolno to "ty". To twoja wolno w ostatecznej konsekwencji decyduje, czy propozycj wyzyskasz ku swej ndzy, czy ku swej wielkoci. To ty wychowujesz wasny temperament.

4. O prawie natury Jednym z najbardziej podstawowych poj etyki chrzecijaskiej jest pojcie prawa natury, tj. prawa, ktre z natury przysuguje osobie ludzkiej i nie potrzebuje by wyznaczane przez specjalne ustawy. Czym jest prawo natury? Jakie jest jego etyczne znaczenie? Przypomnijmy sobie lata, kiedy bylimy jeszcze dziemi, lub lepiej zwrmy uwag na dzieci, jakie z pewnoci znajduj si w zasigu naszej obserwacji. Co robilimy my sami, co robi kade dziecko, gdy odczuje, e jest traktowane niesprawiedliwie? Za dobr odpowied uzyskuje gorsz not, za dobre - w jego mniemaniu czyny - nagan? Protestuje spontanicznie. Jest rozalone i wszem, i kademu z osobna ogasza bezmiar krzywdy, jakiej doznao. (To samo zreszt robi i starsi.) To bardzo interesujce. Skd moe dziecko wiedzie, e kademu trzeba odda to, co mu si naley? Skd wie, e za dobry czyn naley si mu nagroda, a nie kara? A my skd o tym wiemy? Nie na podstawie kodeksw, bo tych jako dzieci nie czytalimy. Rzecz tym bardziej dziwna, e wszyscy ludzie s pod tym wzgldem jednomylni. Odpowied prosta: Czowiek ma wiadomo wasnej natury i z niej czerpie nieokrelone wyczucie swych podstawowych praw i podstawowych obowizkw. Aby to lepiej zrozumie, odwoajmy si do wyobrani. Kady z nas posiada zapewne w domu aparat radiowy. Wiadomo, e jest to aparat sucy do zmian fal elektromagnetycznych na fale akustyczne, syszalne dla naszego ucha. Z tego powodu aparatowi radiowemu przysuguj, powiedzmy w cudzysowie, "pewne prawa", ktre kady posiadacz aparatu musi respektowa, jeeli nie chce zniszczy aparatu. Nie mona go np. trzyma zanurzonego w wodzie, trzeba go odpowiednio wczy do sieci elektrycznej, nie mona rozpala w jego wntrzu ogniska itp. Sama struktura rzeczy jest tutaj podstaw do pewnych praw regulujcych sposb obchodzenia si z aparatem. Podobnie do natury samochodu naley zdolno poruszania si z miejsca na miejsce, do

natury ogrka, e nie piewa, jak to powiedzia Konstanty I. Gaczyski w swym dowcipnym wierszu: Jeeli ogrek nie piewa, i to o adnej porze, widocznie z woli nieba prawdopodobnie nie moe. Nie naley rwnie do natury radia, by rzucao obraz telewizyjny, do natury samochodu, aby rozmawia z przechodniami. Kady istniejcy przedmiot posiada szereg naturalnych "praw" zakotwiczonych bezporednio w jego wasnej strukturze. Podobnie ma si rzecz z osob ludzk. Czowiek posiada rwnie sw wasn natur, wspln wszystkim ludziom i dlatego zasadniczo niezmienn. Czowiek jest istot zmysowo-rozumn. Jako taki posiada szereg praw i obowizkw zakotwiczonych w swej naturze, praw bardziej podstawowych i pierwotnych ni wszystkie prawa ustawowe. S one rwnie niezmienne, poniewa natura ludzka jest zawsze ta sama. Czowiek to zawsze i wszdzie istota zmysowo-rozumna. Prawa te s rwnie powszechnie znane, chocia z rnym stopniem jasnoci. Jedyn ich wad jest to, e s oglne i czsto w konkretnych wypadkach nie wystarczaj. Przykadem praw natury s stwierdzenia: "Oddaj kademu, co mu si naley". "Czy dobrze". "Unikaj zego". "Za zbrodnie naley si kara". Dalej prawo do osobistej wolnoci, prawo do pracy, prawo do utrzymania ycia. O prawa te bdzie czowiek walczy z naraeniem ycia, chociaby aden pisany kodeks nie zmusza go do tego. Kiedy przed czowiekiem stanie perspektywa naruszenia jego naturalnych uprawnie, czowiek si broni, jakby samo jego czowieczestwo zostao zagroone. I istotnie. Prawa natury wyznaczaj najbardziej elementarne warunki ycia i rozwoju ludzkiej osobowoci. Jako takie stoj u podstaw wszelkich kodeksw. Powrmy jeszcze na chwil do dziecka. Sprbujmy mu powiedzie, e bdziemy je traktowa niesprawiedliwie i e ono powinno si na to zgodzi, bo jest mae i sabe, bo mamy wadz nad nim itd. Czujemy wszyscy, e dziecko zaprotestuje. Zaprotestuje za w imi niewyranie wyczuwanego prawa natury. Uczyni zreszt zupenie susznie. Skoro bowiem prawo natury jest podstawowym i najbardziej pierwotnym prawem czowieka, wszelkie inne prawo musi i z nim w zgodzie. Wszelki kodeks sprzeczny z prawem nie obowizuje w sumieniu. "Prawo" hitlerowskie hodujce utylitaryzmowi pastwowemu nie usprawiedliwia popenionych w jego imi zbrodni. Dekrety cezarw zakazujce praktyk religijnych chrzecijanom nie obowizyway w sumieniu. Ustawy bijce bezporednio w prawo do ycia kadego czowieka, bez wzgldu na jego wiek, rwnie. Oglna zasada brzmi: aby prawo pozytywne obowizywao w sumieniu, musi by zgodne z prawem natury. Poniewa jednak prawo natury jest oglne i czsto w konkretnych przypadkach nie wystarcza, musi ono by uzupenione przez szereg praw pozytywnych, wrd ktrych znajduj si prawa pastwowe, kocielne, zwyczajowe itp. Dla chrzecijanina prawo natury posiada jeszcze jeden aspekt. Chrzecijanin wie, e Bg na dwa sposoby ujawni si wiatu: przez akt stworzenia wiata i przez specjalne objawienie Starego i Nowego Testamentu. W rzeczach widzialnych odbija si Bg zupenie podobnie, jak w konstrukcji maszyny elektronicznej odbija si umys konstruktora. I oto stajemy wobec zagadki naszej wasnej natury. Wobec kapitalnego

pytania: Kim jest czowiek? Wobec zadania: W jaki sposb wyznaczy sobie szeroko i dugo przestrzeni yciowej potrzebnej do tego, by y i by si rozwija? Odkrywamy elementarne prawa rozwoju wasnej osobowoci. Odkrywamy to minimum, bez ktrego nie moemy by. To, co musi by, co konieczne, to "najmniej". Odkrycie prawa natury jest odkryciem prawa, ktre wzio si ostatecznie od Boga. Prawo natury to odbite w nas najwysze prawo Boga.

5. O ksztatowaniu sumienia Znamy ju podstawowe twierdzenie etyki chrzecijaskiej: dobre jest to, co jest zgodne z Bogiem, i wiemy, e Bg jest najwysz norm moralnoci. Po drugie: wiemy, e dobre jest to, co jest zgodne z natur czowieka, i to jest blisza norma moralnoci. Ale to wszystko jeszcze nie wystarcza. Dopki prawa moralne s poza nami, jak dugo nic o nich nie wiemy, tak dugo nie mog one stworzy w nas adnego zobowizania etycznego. Potrzebna jest jeszcze jaka bezporednia norma moralnoci. Ma to by norma wci obecna w wiadomoci czowieka i zawsze gotowa do natychmiastowej reakcji. Std trzecie twierdzenie etyki chrzecijaskiej: najblisz norm moralnoci jest dla czowieka jego sumienie - praktyczny osd o zgodnoci jego postpowania z obiektywnym dobrem. Musi to by, oczywicie, sumienie pewne i prawe. Istniej trzy najczciej spotykane typy bdnego sumienia: sumienie wskie, sumienie szerokie i sumienie niepewne. Przyjrzyjmy si nieco poszczeglnym przypadkom. Trafiaj si ludzie yjcy w nieustannym przekonaniu, e cokolwiek robi, wszystko to jest niedoskonae lub wprost grzeszne. Przypomnijmy sobie chwile, w ktrych nam samym wydawao si, e nasza wina siga wrcz kosmicznych rozmiarw, chocia w gruncie rzeczy nie chodzio wcale o grzech, ale o pokus, na przykad mimowoln myl nieczyst, czy te zwyke zapomnienie, na przykad o pitkowym pocie. A jednak bylimy mylnie przekonani, e zgrzeszylimy, i to ciko. Odzywao si wtedy w nas sumienie faszywe, sumienie skrupulackie. Sumienie tego typu dopatruje si za tam, gdzie za nie ma, lub widzi grzech ciki tam, gdzie jest tylko niedoskonao. Sumienie wskie moe obejmowa cao etycznego ycia czowieka albo - co si czsto zdarza - jaki specjalny wycinek. Niejednokrotnie sumienie wskie, skrupulatyzm, wie si z zaburzeniami psychiki, na przykad z nerwic, stanami lkowymi. Co ma czyni czowiek obciony takim sumieniem? Poniewa nie jest on zdolny do waciwego, obiektywnego osdzania swego postpowania, musi zda si na zdanie spowiednika. Wyjcie z impasu sumienia wskiego ley w posuszestwie spowiednikowi i wyrobieniu sobie na tej drodze sumienia prawdziwego i pewnego. Innym typem sumienia bdnego jest sumienie szerokie, liberalistyczne. Orzeka ono, e nie ma grzechu tam, gdzie grzech obiektywnie jest, lub widzi grzech lekki tam, gdzie obiektywnie mamy do czynienia z cikim przewinieniem. Sumienie szerokie, praktycznie biorc, nie spenia swej roli albo spenia j tylko w ograniczonym zakresie. Granice dobra i za s tu

ujmowane tak niewyranie i tak pynnie, e praktycznie dla wszystkiego. cokolwiek czowiek robi, potrafi sobie znale usprawiedliwienie. Przykadw szerokiego sumienia mamy wok nas bez liku. Kto z nas i jak spowiada si z zaniedbywania, obowizkw rodzinnych, spoecznych, zawodowych? Kto poczuwa si do naprawienia wyrzdzonej szkody, odwoania rzuconego na bliniego oszczerstwa? Nasze grzechy szerokiego sumienia powoduj ogromne szkody spoeczne, s waciw przyczyn wielu spoecznych plag. I wreszcie trzeci typ bdnego sumienia: sumienie niepewne. Czowiek nie wie, czy dany czyn jest zgodny, czy nie jest zgodny z waciw hierarchi wartoci. Jego dziaaniu towarzyszy niepewno: dobrze czy le, wina, zasuga czy rzecz obojtna? A jednoczenie nie podejmuje koniecznego wysiku, eby zdoby jasny i prawy sd o rzeczy. Nie chodzi tu o chorobliwy niepokj i niezdecydowanie charakterystyczne dla skrupulatw, ale o wygodn lekkomylno, brak poczucia odpowiedzialnoci, moralne zobojtnienie. Tymczasem istnieje zobowizujca zasada, e czowiekowi, ktry ma sumienie niepewne, nie wolno dziaa, dopki sobie sumienia nie upewni, na przykad przez rzeteln refleksj lub zasignicie kompetentnej rady. Istniej zatem co najmniej trzy typy sumienia bdnego: sumienie wskie, szerokie i niepewne. Przeciwiestwem sumienia bdnego jest sumienie prawdziwe i pewne. Problem wychowania w czowieku prawdziwego sumienia sta si dzisiaj tragicznym problemem spoecznym - tragicznym, poniewa zbyt czsto nie dostrzeganym. Obserwujemy na wielk skal niedorozwj sumienia. Wpajamy naszym dzieciom mnstwo wiadomoci. Cae "wychowanie" jest waciwie tylko nauczaniem. S jzyki, jest matematyka, jest muzyka, pywalnia i lekcje tacw. O ksztatowaniu sumienia nie ma mowy. Usiujemy wychowa geniuszy, zapominajc o ich sumieniu. A przecie na wasnej skrze dowiadczylimy ju kiedy, czym staje si wiedza i wadza w rkach ludzi pozbawionych sumienia lub o faszywie uksztatowanych sumieniach.

6. Czym jest sumienie? Czyme jednak jest nasze sumienie? Wedug niektrych teorii ma to by gos pyncy z przyzwyczajenia, nawyku, ktry odzywa si w nas tylekro, ilekro postpujemy inaczej, anieli postpowalimy dotd. Ale nie jest to suszne stanowisko. Istniej przecie sytuacje, ktre pojawiaj si tylko raz w yciu, a mimo to i w nich gos sumienia jest jednoznaczny, mocny i zniewalajcy. Poza tym sumienie odzywa si w czowieku ju wtedy, nim zdy wypracowa w sobie jakiekolwiek przyzwyczajenia: dziecko ocenia jako niesprawiedliwo krzywdzc je nagan, zanim zdy przywykn do innego sposobu traktowania przez ludzi dorosych. Wedug innych teorii sumienie to gos ludzkiego instynktu etycznego, podobnego do instynktu samozachowawczego, rodzicielskiego itp. Ale to te

nie jest suszne. Instynkt obraca si z reguy wok interesw czowieka: zmierza do tego, aby utrzyma go przy yciu lub zapewni przyszo nastpnym pokoleniom. Podstawow wartoci, na ktrej stray stoi instynkt, jest ycie biologiczne i interes zwizany z tym yciem. Tymczasem sumienie stoi na stray wartoci etycznych, ktre s wartociami innego typu. Sumienie przypomina, e ten inny typ wartoci jest nie tylko inny, ale i wyszy od wartoci ekonomicznych, uytkowych, przyjemnoci itp. Potrafi przecie zmusi czowieka nawet do ofiary z wasnego ycia na rzecz wartoci etycznych. Niejeden wizie w czasach okupacji ponosi mier wrd tortur, a jednak nie wyda kolegw. W wietle naszego wewntrznego dowiadczenia sumienie jest gosem ludzkiego rozumu. Niewtpliwie ciekawy to gos. Przede wszystkim informuje on czowieka, co jest ze, a co jest dobre, co wartociowe, a co etycznie bezwartociowe. Nie ogranicza si jednak tylko do prostego stwierdzenia: to jest dobre, to ze, to czarne, to biae. Gos sumienia wnosi z sob moment swoistego zobowizania: to jest ze, a zatem nie wolno ci tego czyni; to jest dobre, a zatem powiniene tak czyni. Ile razy pojawia si w nas gos sumienia, zawsze chodzi o to, e to ja nie mog pozwoli, by midzy mn a wiatem wartoci etycznych wyrastaa przepa nie do przebycia. Nie mog postpowa tak, aby w harmonii wartoci mj czyn zabrzmia jak dranicy dysonans. Trudno ten gos sumienia zaguszy, chocia przemawia czasem bardzo cicho. I na tym cigym uobecnianiu czowiekowi wiata wartoci i zobowizujcym apelu, zwrconym bardzo konkretnie wanie do nas, polega sia ludzkiego sumienia. Wiemy ju, e sumienie moe by prawdziwe lub bdne. Wiemy, e sumienie bdne to sumienie szerokie, wskie lub niepewne. Prcz tego mona jeszcze wyrni sumienie przeduczynkowe i pouczynkowe, ktre ocenia czyn przed lub po jego dokonaniu. Wedle ktrego z nich ma czowiek postpowa? Czowiek nie moe czego czyni, jeeli wie, e jego sumienie jest bdne. Jeeli kierowca nie potrafi kierowa samochodem, to nie wolno mu siada za kierownic. Sumienie jest sterem ludzkiego ycia. Z zepsutym sterem do celu nie dojedziemy. Nie wolno czowiekowi postpowa z sumieniem niepewnym, poniewa naraa si wtedy na niebezpieczestwo czynienia za. Jak dugo kto nie jest pewny, czy to, co przed sob widzi, jest zajcem czy te futrzan czapk na gowie kolegi, nie wolno mu strzela. Gos sumienia pouczynkowego nie moe decydowa o wartoci czynu ju spenionego. Czowiek powinien postpowa wycznie z sumieniem pewnym przeduczynkowym. Ono jest najblisz, rozstrzygajc norm moralnoci. Ono ostatecznie decyduje o winie i ono decyduje o zasudze. Std bierze si te podstawowa formua etyki chrzecijaskiej: dobre jest to, co jest zgodne z przeduczynkowym i pewnym sumieniem czowieka; ze jest to, co jest niezgodne z przeduczynkowym i pewnym sumieniem czowieka. Zdarza si nieraz, e penitent pyta si spowiednika w konfesjonale: zrobiem to lub tamto..., czy ja "mam za to grzech"? A spowiednik odpowiada: nie wiem. Bo on istotnie nie wie. Spowiednik wie, jaki czyn, obiektywnie rzecz biorc, jest zgodny z zasadami etyki, a jaki z ni zgodny nie jest. Spowiednik zna wic tylko obiektywny stan rzeczy. Ale spowiednik nie zna subiektywnego stanu rzeczy. Nie wie, co si dziao w sumieniu penitenta w

chwili popeniania danego czynu. I dlatego nie on rozstrzyga, czy by grzech, czy go nie byo. To rozstrzygnicie ju pado. Spowiednik moe sprostowa sumienie skrzywione. Moe je uczyni bardziej czuym. Ale nie moe decydowa o tym, czy ty popenie grzech, czy go nie popenie. O tym zadecydowae ty sam, idc lub nie idc za gosem twojego prawego, pewnego, przeduczynkowego sumienia.

Ucieczka przed sumieniem Sumienie jest w czowieku moc niezwyk. Na tego rodzaju moc nie natrafiamy nigdzie we wszechwiecie. Potrafi ono skoni czowieka do dziaania wbrew najwikszym strachom, doprowadzi go do szczytw bohaterstwa i gbi skruchy. Dzieje ludzkoci s pene przykadw ludzi, ktrzy zwyciali w wojnach najsilniejszych przeciwnikw, ale uginali si pod ciarem wasnego sumienia. Bywao, e sumienie doprowadzao ich do witoci, bywao take, e uciekajc przed nim - wybierali samobjcz mier. Ewangeliczny Piotr i Judasz - oto dwie postacie, ktre stay si dwoma urastajcymi do symbolu przykadami dziaania sumienia ludzkiego. Dobra wola czowieka, zmys moralny, sumienie - to wszystko jest cile z sob powizane. Dobra wola oznacza pragnienie dobra. Ale pragnienie dobra byoby lepe, gdyby nie zmys moralny, ktry otwiera wol na to, co dobre, lepsze, najlepsze. Z kolei bez sumienia widzenie dobra i pragnienie dobra koczyoby si samym podziwem dla dobra, bez prby jego realizacji. Sumienie wprawia wszystko w ruch. Jest ono moc, ktra skania do zmiany, do postpu, do tego, by osoba ludzka budowaa siebie na fundamencie nadziei, ktr odkrywa jako najistotniejsz dla siebie i w sobie. Dopiero sumienie czyni z istoty ludzkiej osobowo w penym tego sowa znaczeniu moraln. Dziki sumieniu moemy powiedzie, e osoba "niesie win" lub "niesie zasug". To ono decyduje o tym, e o Piotrze mwimy - "wity", a o Judaszu - "zdrajca". Czym jest sumienie? Sumienie poznajemy po jego owocach. Najpierw i przede wszystkim sumienie co odsania. Mona je porwna do wiata, ktre wtargno do jaskini przez ma szpar i owietlio jej mroki. Mona je rwnie porwna do wyjtkowej ciszy, w ktrej daj si sysze gosy zazwyczaj niesyszalne. Martin Heidegger porwnuje je do "milczenia", ktre jest "pene wymowy", chocia nie wyraa go adne "gadanie". Tak czy owak istot sumienia jest odsanianie. Kierunek odsaniania jest jednak inny ni kierunek preferencji. Preferencja odsania sfer wartoci obiektywnych; w sumieniu odsania si osoba ludzka (persona) w jej odniesieniach do wiata wartoci. Dziki sumieniu czowiek "czuje" siebie, czuje swj prawdziwy stan, czuje to, kim jest, bowiem jego stosunek do wartoci wyciska pitno na jego byciu, jego egzystencji. Sumienie jest zawsze "egzystencjalne". Nie chodzi o to, co zrobie lub zrobisz; chodzi przede wszystkim o to, kim jeste robic to lub tamto. Przypomnijmy scen upadku pierwszych rodzicw. Po upadku rozlega si gos Boga. Gos nie pyta, co Adam zrobi, gos nie robi wyrzutu, gos pyta gbiej: "Gdzie jeste?" (Rdz 3,9). Czowiek to istota, ktra znajduje si

na jakiej drodze, jak pielgrzym. Wdrujc sw drog, czowiek yje jak nadziej. Nadzieja czowieka rozwija si i obejmuje rne paszczyzny wartoci - wysz i nisz. Nastpuje upadek czowieka. Czowiek rezygnuje z nadziei wyszej na rzecz niszej. Sprzedaje wielkie dziedzictwo za ma miseczk zupy. Wtedy nastpuje "odsonicie" sumienia. Skd z gbin osoby wyrasta milczce: "Gdzie jeste, czowieku?" Sumienie odsania bd win, bd dobr wiar czowieka. Wina towarzyszy upadkowi czowieka. Dobra wiara towarzyszy jego postpowi. Najboleniej dowiadcza czowieka sumienie wtedy, gdy odsania ono jego win. "Milczenie sumienia" staje si wtedy milczeniem zowrogim, gronym, milczeniem penym wyrzutu. Wtedy to czowiek postpuje tak, jakby chcia zaguszy swe sumienie, zagada je, uciec gdzie od jego gosu. Wdaje si w spr z wasnym sumieniem. Ale na prno. Sumienie nie kci si z czowiekiem; na wszystkie jego "wyjanienia" i "wytumaczenia", na kade "nie mogem", "byem zmuszony", "nie zauwayem" - sumienie odpowiada wielkim, przejmujcym milczeniem, z ktrego ronie wina czowieka. Mimo e sumienie "milczy", jego milczenie ma sens. Sens ten mona rnie ujmowa. Szczeglnie trafna jest formua Martina Heideggera. Sumienie "daje do zrozumienia", by czowiek chcia mie sumienie". Bo w swym jaowym sporze z sumieniem czowiek chciaby si chtnie zupenie pozby sumienia, "uratowa siebie" powrotem w ciemno, utoniciem w zgieku wiata, rozproszeniem uwagi w bezpodnej gadaninie o tym, co nieistotne. Std przejmujce "milczenie", ktre przychodzi "z drugiej strony wiata", milczenie pene wymowy: "chciej mie sumienie", "gdzie jeste?". Dobra wiara towarzyszy wzrostowi, rozwojowi, dojrzewaniu wewntrznemu. Dojrzewa znaczy owocowa. A owocowa znaczy i w gr, postpowa od nadziei niszej do wyszej. Drzewo dojrzewa wtedy, gdy wypuszcza licie, rozkwita, wydaje owoc. Przechodzc od jednego stopnia rozwoju do drugiego, czowiek musi co z siebie powici, musi zrezygnowa z jednostronnej realizacji nadziei niszej, aby da miejsce nadziei wyszej, nadziei ogarniajcej i porzdkujcej. Drzewo, ktre by chciao jedynie kwitn, skazaoby si na mier przedwczesn. Trzeba umie w odpowiednim czasie powici kwiaty dla owocu. Kademu susznemu powiceniu towarzyszy wiadectwo sumienia, ktre okrelamy sowem "dobra wiara". Mwimy: "oto czowiek dobrej wiary". Nawet gdy jego postpek nie podoba si nam, fakt, e by on "w dobrej wierze", usprawiedliwia go w naszych oczach. Dobra wiara jest przejawem dobrej moli czowieka powiadczonej przez sumienie. Moemy miao powiedzie: dobra wiara to sumienie, ktre "milczco" wprowadza jasno w gb czowieka. Take tutaj sumienie obywa si bez gadaniny, bo wszystko jest jawne. Czowiek poddaje si pokojowi, ktry pynie z sumienia. Wielu wybitnych mylicieli wierzyo, e spokj sumienia to najwyszy rodzaj szczcia, jaki moe si sta udziaem czowieka. Sumienie jest zasadniczo nieomylne. Jest nieomylne w tym sensie, e przypisujc czowiekowi win lub przyznajc mu dobr wiar, nie moe by sprawdzone za pomoc adnego innego narzdzia ni ono samo. Kt moe lepiej od niego wiedzie, kim jestem? Kt jest bliej osoby ni ono? Jeli sumienie wskazuje na win, jestem winny, bo "milczenie" sumienia jest czci mnie samego. Jeli mam "czyste sumienie", jestem czysty. Rzecz ma si tak, jak z wod: jeli w wodzie nie ma adnych mtw, woda jest czysta,

jeli s w niej mty, woda jest brudna. Nie znaczy to jednak, by czowiek uznawa to, na co wskazuje sumienie. Sumienie jest co prawda "nieomylne", ale czowiek czsto woli nie sysze, co mwi sumienie, na co sumienie wskazuje. Tragedi czowieka jest to, e chtnie ucieka od swego sumienia, e przekrca sens jego "milczenia", e wasne yczenia podsuwa pod jego mow. Bywa, e czowiek jest inny, a za innego siebie uwaa. Czowiek jest rozszczepiony, jest inny dla wiata i inny w sobie. I na tym polega jego tragedia. W tym kontekcie naley rwnie rozumie postulat etyczny, ktry w ostatnich czasach sta si popularny i aktualny. Brzmi on: "Bd sob", "Stawaj si sob". Co to bliej znaczy? Jest to postulat dla tych, ktrzy znaleli si w stanie ucieczki od wasnego sumienia. Ucieczka pozostaje w cisym zwizku z uwidem ich zmysu moralnego. Cae zatroskanie tych ludzi obraca si wok funkcji, jak przyszo im peni w aktualnym systemie technicznej organizacji ycia. Ich hierarchia wartoci sprowadza si do hierarchii mniejszej lub wikszej przydatnoci technicznej w nowym wiecie. Chc by "sprawni" w tym, co robi, ale to, co robi, nie stoi w polu promieniowania nadziei podstawowych. yj na "spaszczonym" aksjologicznie wiecie, s ludmi "jednego poziomu", jednego horyzontu, s "spaszczeni", "spyceni", jak spaszczony i spycony jest ich wiat. Wezwanie "Bd sob" lub "Bd tym, kim jeste", zwane rwnie "wezwaniem do autentycznoci", ma na celu skierowa ludzi znajdujcych si w ucieczce w stron, w ktrej bije rdo czowieczestwa w czowieku - w stron ich milczcego sumienia.

8. Pole odpowiedzialnoci Dobra wola czowieka, jego zmys moralny oraz sumienie stanowi wprawdzie niezbdne warunki do tego, by w czowieku powstao poczucie odpowiedzialnoci, ale nie s to jeszcze warunki dostateczne owego przeycia. Do tego, by poczucie odpowiedzialnoci rozwino si, czowiek musi mie wiadomo (przekonanie), e w konkretnej sytuacji, w jakiej si znalaz, nie tylko wiedzia, co robi naley, lecz rzeczywicie mg co zrobi. Jeli kto nie zna si na chorobach, nie mona od niego wymaga, eby leczy ludzi. Jeli kto nie potrafi pywa, nie mona da, by ratowa toncego. Nie mona go te obwinia za to, e go nie ratuje. Czym innym jest "chcie", a czym innym "mc". Dobra wola, zmys moralny, preferencja i sumienie znajduj si po stronie "chcie". Poczucie odpowiedzialnoci wyrasta nie tylko na fundamencie moliwoci dziaania. Odpowiedzialno czowieka nie siga poza granice moliwoci skutecznego dziaania, aczkolwiek wyrasta na podou skierowanego na dobro lub zo pragnienia. Zanim powiemy kilka sw o granicach ludzkiej odpowiedzialnoci, zapytajmy: Czym jest odpowiedzialno? Odpowiedzialno to nic innego jak przekonanie, e si jest rzeczywistym sprawc aktu moralnego i jego skutkw. Aby powstao w czowieku poczucie

odpowiedzialnoci, musz by spenione pewne warunki. Oto niektre z nich: czowiek musi odkry co dobre, co lepsze, co najlepsze, musi zobaczy siebie w relacji do odkrytego dobra i za, musi nadto mie wiadomo wasnej siy, wasnej zdatnoci do podjcia owego aktu, musi wreszcie domyli si, co zrobi, kiedy zrobi, jakich rodkw uy do obranego celu: Odpowiedzialno to nader zoone przeycie. Obejmuje ono nie tylko to, co dotyczy "wntrza" czowieka, lecz rwnie to, co si wie z jego ciaem. Susznie mwimy o "polu odpowiedzialnoci" poszczeglnego czowieka. Pole odpowiedzialnoci rozpociera si wok kadego czowieka i obejmuje t przestrze jego ycia, w ktrej czowiek w pojedynk lub wesp z innymi moe skutecznie chcie dobra. Dobro jest tu nie tylko treci jego yczenia, lecz spoczywa w zasigu jego dziaania. Odpowiedzialno jest odpowiedzialnoci w sytuacji, ktra jest konkretna, zmienna, czsto niepowtarzalna, podobnie jak zmienne s siy zaangaowanego czowieka. Nic wic dziwnego, e nie ma dla czowieka staego pola odpowiedzialnoci, e pole to jest raz szersze, raz wsze. Podstawowe problemy zwizane z zagadnieniem pola odpowiedzialnoci ukadaj si mniej wicej nastpujco: najpierw problemy ograniczenia odpowiedzialnoci, potem problemy odpowiedzialnoci pozbawionej wszelkich ogranicze, odpowiedzialnoci, ktra - jak wzburzona rzeka - "wystpia z brzegw". Pytanie o rda ograniczonej odpowiedzialnoci doprowadza nas bd do ujawnienia brakw w sposobie widzenia wartoci, bd brakw w sposobie widzenia rzeczywistoci, w ktrej wartoci maj by zrealizowane. Jest take problem siy i konsekwencji w realizowaniu odpowiedzialnoci. Gdzie jest odpowiedzialno, ale brakuje si, tam odpowiedzialno rodzi szczeglny rodzaj cierpienia zwanego "moraln bezsilnoci". wiadomo bezsilnoci moralnej wiadczy o wielkoci czowieka i zarazem jego kruchoci, owej penej tajemnic istoty, ktra "przy caej swej trosce nie moe ani jednej chwili dooy do wieku swego ycia" (por. Mt 6, 27; por. k 12, 25), ktrej jednak marzy si wiat bez paczu, blw i bez umierania. rdem odpowiedzialnoci ograniczonej jest przede wszystkim nadwraliwo moralna. Czsto zdarza si, e jaki czowiek jest szczeglnie uczulony na jeden rodzaj wartoci, e ten rodzaj wartoci odbiera ywo, mocno, e reaguje na ca si swej osobowoci. Caa reszta hierarchii wartoci take jest mu jako dana, ale ju nie tak ywo i nie tak przejmujco. Kto moe na przykad szczeglnie mocno odczuwa wartoci witalne, co przejawi si w jego yciu przesadn trosk o zdrowie. Czowiek taki stale bdzie nagina odczuwanie innych wartoci do swej troski o zachowanie dobrego stanu zdrowia. Kto inny zostanie pochonity przez ciekawo mikrokosmosu i cho ciekawo ta nie przekreli w nim odczucia innych wartoci, to jednak w praktyce nigdy nie znajdzie on czasu na to, by da wyraz owym odczuciom. Bywaj przypadki jeszcze bardziej osobiste. Oto kto przey tragedi zdrady przyjaciela. Raz zdradzony czowiek bdzie czu uraz przed powierzeniem swego zaufania po raz wtry. Nadwraliwo moralna idzie zawsze w parze z jak form niewraliwoci. Czowiek nadwraliwy w jednej dziedzinie staje si niewraliwy w innej. Stara si on do tego stopnia o zrealizowanie wartoci upragnionej, e usuwa

w cie wszystko to, co ni nie jest, lub co przeszkadza w jej realizacji. Nadwraliwo nie oznacza jednak lepoty. Czowiek "teoretycznie wie" o innych wartociach i innych nadziejach, wydaje mu si jednak, e s one poza planem jego odpowiedzialnoci. Inny rodzaj ogranicze pola odpowiedzialnoci wie si z przeszkodami w dziaaniu. Najczciej czowiek po prostu nie wie, co w danej sytuacji zrobi moe. Im bardziej nietypowa sytuacja, tym trudniej znale waciwy sposb postpowania. Czowiek popenia gafy bdc w najlepszej intencji: to daje rady, ktre irytuj, to stawia pytania, ktre wprawiaj drugiego w osupienie, to znw decyduje si na gesty, ktrych rezultat jest przeciwny do zamierzonego. Znalezienie waciwej odpowiedzi na potrzeby czowieka wymaga rozumu, cierpliwoci, roztropnoci, ktrych ludziom najczciej brak. Umiejtnoci te wymagaj nie tylko nauki trwajcej latami, lecz rwnie inteligencji oraz czysto odkrywczych zdolnoci, ktrych nauczy si trudno. Gdyby to drugi czowiek zawsze wiedzia, o co mu naprawd chodzi! Bywa niekiedy tak, e chodzi mu wanie o to, by mu uwiadomi, o co chodzi. Wtedy trzeba z cierpliwoci szuka paszczyzny porozumienia i powoli wynajdywa t szczegln warto, ktra mogaby podbudowa w drugim jego nadziej istotn. Ale w naszym yciu codziennym mamy do czynienia nie tylko z przypadkami ograniczonej odpowiedzialnoci, lecz rwnie z odpowiedzialnoci przesadn, ktra "wystpia z brzegw". Wydaje si czowiekowi, e jego pole odpowiedzialnoci nie ma granic. Cierpi za miliony i milionom udziela dobrych rad. Stara si ratowa ludzi nawet wbrew ich woli i od nieszcz, ktre s tylko jego nieszczciami. Reformuje cay wiat, zapoznajc jednoczenie to, co jest jego codziennym obowizkiem. I nie wiadomo, co w tej sytuacji bardziej rzuca si w oczy: czy ywo, z jak czuje, e jest odpowiedzialny, czy sabo, z jak odczuwa rzeczywisto otaczajcego go wiata. Jedno w kadym razie jest znamienne: tam, gdzie poczucie odpowiedzialnoci "wystpio z brzegw", zawsze przecenia si wasny rozum, wasne serce, siebie, a nie docenia rozumu i serca innych ludzi. Sprawa waciwego widzenia tego, co jest, a co nie jest w polu odpowiedzialnoci, to bardzo wana sprawa ludzkiego ycia. Dlatego winna ona by tematem czstej refleksji krytycznej.

9. Czy cel uwica rodki? Czy czowiek dokonujc zego czynu w dobrym celu jest etycznie w porzdku? Przypumy, e ubogi student systematycznie okrada blinich, a zdobyte w ten sposb pienidze przeznacza na wasne studia. Ukoczenie studiw to niewtpliwie dobra rzecz. Czy jest jednak w porzdku, gdy do rzeczy dobrych zmierza si z drog? Przypumy, e kobieta decyduje si na usunicie pocztego podu, uzasadniajc to tym, e ma na celu zachowanie swego zdrowia lub po prostu dobrobytu. Znowu sytuacja podobna. Cel dobry, bo zdrowie, dobrobyt matki; rodek do celu zy, bo pozbawienie ycia

niewinnego. Czy to jest etycznie w porzdku? Czy wic mona czyni zo w tym celu, by std wyniko dobro? W historii myli etycznej zagadnienie to formuowano zwykle tak: Czy dobry cel uwica rodki prowadzce do tego celu? Z punktu widzenia etyki chrzecijaskiej cel nie uwica rodkw prowadzcych do celu. Nie mona zmierza do dobrego celu dobierajc do tego ze metody, bo czowiek od pocztku do koca powinien sta ponad zem. Tymczasem we wspczesnym wiecie bardzo czsto proponuje si rozwizania przeciwne. W praktyce codziennej pojawiaj si zjawiska stojce w racej sprzecznoci z chrzecijaskimi rozstrzygniciami. Dlatego chciabym tu wskaza pokrtce, skd bierze si takie, a nie inne rozstrzygnicie problemu celu i rodkw przez etyk chrzecijask. W sytuacjach, ktre wymieniem na pocztku wyrniamy dwa zasadnicze momenty: zamiar osignicia dobrego celu, istniejcy z natury rzeczy w umyle czowieka, oraz zy czyn (kradzie, spdzanie podu), ktry z natury rzeczy ma obiektywnie zaistnie. Normalnie rzecz biorc, w zy czyn nie pociga za sob dobrych skutkw, ale w tej konkretnej sytuacji moe je pocign. Podkreliem, e chodzi tutaj o dwie odrbne sfery rzeczywistoci: zamiar (dobry zamiar, dobry cel dziaania) istniejcy tylko i wycznie w umyle czowieka, powiedzmy nawet w jego wyobrani. Natomiast zy czyn, traktowany jako rodek do dobrego celu, istnieje w rzeczywistoci. Kradzie, mier niewinnego - to s fakty istniejce realnie w przestrzeni i w czasie. mier niewinnego, kradzie s ze obiektywnie, tak samo, jak istniej obiektywnie. Ich zo, podobnie jak istnienie rzeczy, jest niezalene od nas i od naszego sposobu potraktowania owych faktw. W ten sposb z jednej strony istnieje w umyle czowieka, w jego wyobrani, zamiar osignicia dobrego celu, z drugiej w rzeczywistoci istnieje zy czyn. Lecz oto czowiek traktuje w zy czyn pod ktem dobrego celu. Chce, aby przez zy czyn nastpiy dobre skutki. Czy to jednak co zmienia w wewntrznej strukturze zego czynu? Czy subiektywny zamiar czowieka moe zmieni co w obiektywnym stanie rzeczy? Czy wyobraony cel dziaania moe zmieni cokolwiek w tym, co jest od wyobrani niezalene? Oto mam przed sob kawaek drewna. Zaczn go traktowa odtd jako kawaek zota. Czy drewno przestanie by drewnem przez to, e ja je tak traktuj? Mam przed sob grup ludzi zebranych na modlitwie. Przypumy, e potraktuj j jako grup ludzi zebranych na meczu piki nonej. Czy to jednak co zmieni w tym, kim oni teraz s? Niczego nie zmieni. Dzieje si za tak dlatego, poniewa to, co subiektywne, nie zmienia tego, co obiektywne. Podobnie jest w naszym przypadku. Zo czynu istnieje obiektywnie, potraktowanie tego za jako rodka do celu, nie zmienia tego, czym ono w swej istocie jest. Std cel dziaania nie uwica rodkw do celu. Kto mgby mie jednak jeszcze wtpliwoci. Niektre zasady etyczne stan si dla nas bardziej oczywiste, jeeli tylko uwiadomimy sobie konsekwencje, jakie by pyny z nieprzestrzegania ich. Przypumy zatem, e prawdziwa jest zasada: Cel uwica rodki. Wtedy oczywicie popadamy w jak wersj idealizmu etycznego. Przyjmujemy bowiem, e nasz umys posiada wadz tworzenia dobra i za etycznego. Jako ostateczna konsekwencja wyania si kompletna anarchia etyczna. To, co byo dotd ze, staje si

dobre, i wszystko w praktyce jest dozwolone. Himmler rozkazuje budowa obozy mierci dla dobra Rzeszy Niemieckiej. Dobro narodu to niewtpliwie cel dobry, etyczny, a zatem i obozy mierci byyby rwnie dobre. Aby zapewni sobie pokj na tyach armii, hitlerowcy mieli zwyczaj aresztowania pewnej iloci zakadnikw, a potem rozstrzeliwania dla przykadu. Bezpieczestwo cofajcej si armii to cel etycznie dobry, a zatem rozstrzeliwanie zakadnikw byoby rwnie dobre. Pewien czowiek chcia polubi kobiet, ktr kocha. Polubi kobiet, ktr si kocha, jest niewtpliwie rzecz dobr, etycznie dobr, ale on w tym celu skrytobjczo morduje jej aktualnego ma. Gdyby cel uwica rodki, to taka czynno byaby rwnie dobra. Dla dobrego celu moglibymy by okradani, oszukiwani, mordowani i nikt nie mgby mie do nikogo pretensji. Zamiast spoecznego adu mielibymy dungl, zamiast etyki bezprawie. W ten sposb wniosek nasuwa si sam: dobry cel dziaania nie uwica zych rodkw do celu i to bez wzgldu na to, jak ncce byyby przeciwne zdania. Czynno, ktra nie respektuje tej zasady, jest etycznie za. Do dobrego celu moemy zmierza wycznie dobrymi rodkami. W takiej postawie tkwi niewtpliwie konsekwencja etyczna. Praktyczny przykad takiej konsekwencji daje nam Chrystus, a w ostatnich czasach np. Mahatma Gandhi. Nie mona w yciu i na kompromis ze zem. Gdy chce si dobra i jednoczenie godzi si na zo, ktre przychodzi z boku, w gruncie rzeczy nie chce si dobra. Czowiek powinien zabiega o wiedz, ale nie przez kradzie. Zdrowie, ycie, dobrobyt matki, to cenne rzeczy. Trzeba o te rzeczy zabiega nie szczdzc wysikw. Lecz spdzajc pd dowodzi si, e jest si w gruncie rzeczy przeciwko zdrowiu i yciu jako takiemu. Skoro czowiek pragnie dobra, trzeba, aby go pragn konsekwentnie. Nie pragnc dobra konsekwentnie, w gruncie rzeczy nie dobra si pragnie, lecz za.

10. Sens normy etycznej: zakazu i nakazu Kto choby sporadycznie sucha wypowiedzi modych na temat ich stosunku do wspczesnoci, kto przeglda literatur modzieow lub obejrzy przynajmniej niektre filmy powicone tematyce modzieowej, ten zobaczy, e najczciej na okrelenie modego pokolenia uywa si sowa "zbuntowani". W filmie "Z soboty na niedziel" modzian, zreszt nader prymitywny w swych doznaniach i reakcjach, rzuca kamieniem w powstajc koloni domkw robotniczych. Dlaczego? Dlatego, e kiedy bya tam trawa, a teraz jest cywilizacja. W ankietach mwi si wiele o buncie przeciwko zgniym normom. Mwi si o protecie przeciwko nakazom i zakazom, ktrych sens i cel jest dla modego nieczytelny. Protestuje przeciwko etyce, przeciwko prawu. Ofiar buntu staje si rwnie etyka katolicka. Tutaj nie rozumie si take sensu nakazu i zakazu. Nie chodzi ju o to, co si nakazuje lub zakazuje, sam nakaz, sam zakaz staje si przedmiotem protestu. W normie etycznej jako takiej widzi si zagroenie czowieczestwa. Nie bd prbowa polemizowa z postaw zbuntowanych. Ale, by moe, naprawd sens zakazu i nakazu etycznego nie jest nam podany jasno. Sprbujmy zatem zaj

si tym zagadnieniem. Kiedy bylimy jeszcze mali, dostawalimy rne zabawki, ktre miay nam uprzyjemni ycie. Szczytem marze za naszych czasw byo dosta drewnianego konia na biegunach. Przy pomocy odrobiny wyobrani mona byo stoczy na nim zwyciskie boje, odbywa dalekie podre i pene sukcesw polowania na grubego zwierza. Ko na biegunach stanowi wtedy dla nas wszystko. Na nim to opiera si nasz dziecinny wiat kolorowych marze. Gdyby nam kto odebra konia na biegunach, nasze ycie stracioby dla nas sens. A jednak przysza taka chwila, e trzeba byo go porzuci. Wewntrz czowieka rozgrywa si nieustanny konflikt z samym sob. W owym konflikcie samo ycie i prawa dojrzewania zmuszaj nas do porzucenia czego, co jest nasze, lub czego, co chcielibymy, aby byo nasze, na korzy tego, co nadchodzi. Chrystus mwi o prawie cigego obumierania. Najpierw porzucilimy naszego konia na biegunach, potem musielimy porzuci nasze ambicje sportowe, potem musielimy zrezygnowa z jednych studiw na rzecz drugich, potem z jakiej posady, z jakiej mioci, przyzwyczajenia. Jak uska z orzechw, opada z czowieka jedna po drugiej jego nadzieja. W etyce chrzecijaskiej s pewne zakazy: "Nie kradnij". "Nie mw faszywego wiadectwa". "Nie podaj". Czasami staj si one jeszcze bardziej konkretne: "Nie wypowiadaj tego sowa". "Nie czy tego gestu". "Nie wstpuj do tego mieszkania". "Nie marnuj chwili czasu". Opisuj one ten zakres naszego czowieczestwa, ktry trzeba nam porzuci. Etyczne zakazy obejmuj to, co stanowi zud, fasz, mira. Tak czy inaczej - to wszystko kiedy odpadnie. Drugim aspektem chrzecijaskiej etyki jest nakaz: "Bdziesz miowa bliniego". "Czcij ojca i matk swoj". "Bdziesz miowa Pana Boga". "Bdziesz wici dzie wity". Czasem te nakazy mog by bardziej konkretne: "Wstp do tego domu". "Podaj rk biednemu". "Odmw t modlitw" itp. Jaki jest sens tych nakazw? Powrmy na chwil, do naszego konia na biegunach. Przyszed kiedy taki dzie, w ktrym ko na biegunach i cay wiat na nim zbudowany zacz nam bledn, poniewa okazao si, e otaczajcy nas wiat realny by ciekawszy, ni wiat naszego marzenia. Ktrego dnia ko na biegunach pomaszerowa na strych. Stalimy si dojrzalsi. Czowiek jest nieustannym stawaniem si. Bez ustanku rozwija si. Nakazy etyczne wyznaczaj dla niego szlaki tego rozwoju. Postpujc wedle nich czowiek odzyska samego siebie i wzbogaci si o wewntrzn prawd. W ten sposb widzimy, jak rysuj si przed nami dwie funkcje norm etycznych. Z jednej strony wskazuj to, co stoi poza barier czowieczestwa, z drugiej - szkicuj pozytywny zarys tego czowieczestwa, ktre ma si w nas ucielenia. Dlatego to ycie etyczne jest ze swej istoty pewnym tworzeniem. Idc za gosem Boga, swej ludzkiej natury i gosem sumienia, czowiek - by uy sw w. Pawa - przyobleka si w nowego czowieka. Dziwne s drogi edukacji czowieka przez Boga. Ale jej kresem ma by zawsze zdobycie autentycznej mioci: "Po tym wszyscy poznaj, ecie uczniami moimi, jeli bdziecie si wzajemnie miowali" (J 13, 35). Proces przemiany zbuntowanego czowieka w "czowieka nowego" moe dokonywa si dobrowolnie, lub moe dokonywa si pod wpywem zewntrznych okolicznoci. ycie moe nas wbrew naszej woli obrabowa ze wszystkiego, co

kiedykolwiek miao dla nas znaczenie. Zepsu si nam nasz drewniany ko na biegunach. Przestaa mie znaczenie ambicja, sawa, jaka pasja yciowa. Stawalimy si coraz bardziej ogooceni. W ten sposb sama konieczno zapdza nas do wrt, poza ktrymi kryje si najprostsza z rzeczy prostych: mio czowieka do czowieka, a poprzez czowieka do Boga. Ale moe by tak, e czowiek od pocztku wybierze "nowego czowieka". Wtedy ycie oszczdzi mu rozczarowa. Wtedy w krtkim czasie przeyje czasw wiele. Wszystko jedno na jakiej drodze dokona si cay proces. Efektem bdzie zawsze ucielenienie najprostszej z rzeczy prostych: autentycznej mioci czowieka do czowieka i w ostatecznej konsekwencji do Boga.

11. Czyn etycznie dobry Po wszystkich przygotowaniach moemy wreszcie podj prb zrozumienia ludzkiego czynu dobrego. Sprbujmy zatem zobaczy, jaki jest mechanizm jego powstawania i gdzie ostatecznie ma on swe korzenie. Zagadnienie jest pod kadym wzgldem skomplikowane. Przypomnijmy sobie najoglniej sytuacj, w ktrej znajduje si kady czowiek. Oto gbia jego osoby. Pod powierzchni zmiennych nastrojw kryje si jej rdze: ludzkie wolne i autonomiczne "ja". W nim ley ostateczne rdo naszego dziaania. Ono stanowi centrum naszej osoby. Wok nas istnieje wiat wartoci, stosownie do ktrego mamy wybiera i postpowa. Istnieje zatem to, co dobre, to, co godne mioci, to, co sprawiedliwe, to, co suszne. Otaczajce mas wartoci wpywaj na nas. Skierowuj ku sobie nasze sumienie, a poprzez sumienie pocigaj ku sobie nas, nasz wolno i nasze "ja". Ponad nami istnieje Bg. Bg jest wartoci najwysz i twrc wszystkich wartoci etycznych. Nasze "niespokojne serce" ostatecznie poprzez wszystkie wartoci zmierza ku Niemu. I w tym szczeglnym kontekcie rodzi si nasz dobry czyn. Mona powiedzie, zaczynajc niejako od gry, e jest to taki czyn, ktrego wymaga od nas Bg, ktry ponadto zostaje speniony zgodnie z obiektywn hierarchi wartoci etycznych, dalej zgodnie z gosem pewnego i prawdziwego sumienia przeduczynkowego i wreszcie taki czyn, ktry wypyn z gbi ludzkiej wolnoci. Rozpoczynajc niejako "od dou", mona na to samo pytanie odpowiedzie nastpujco: dobry czyn to czyn, ktry wyania si z naszej wolnoci, jest zgodny z sumieniem, zgodny z obiektywn hierarchi wartoci etycznych i zgodny z wol Boga. Mona to take uj krcej: dobry czyn to czyn zgodny z wol Boga, bo domylam si susznie, e bdzie to jednoczenie czyn wolny, czyn zgodny z prawdziwym sumieniem i obiektywn hierarchi wartoci etycznych. Mog te powiedzie: zgodny z prawdziwym sumieniem, bo i taki czyn bdzie w harmonii z ca reszt. Pena struktura dobrego czynu jest jednak taka, e jest on w zgodzie z wol Bo, z wartociami etycznymi, z sumieniem, i jest w wolny sposb podjty. W dalsze szczegy nie bd ju tutaj wnika. Jedno tylko wymaga bliszego rozwaenia. 1. Wyobramy sobie tak sytuacj: Oto na ulicy spotykamy kogo, kto nas po prostu nie lubi. Z niewiadomych nam powodw ten kto wywiadcza nam jak przysug. Niedugo potem spotykamy kogo, kto nas kocha i kogo my

kochamy. I ten kto znowu nam wywiadcza podobn przysug. Jak my oceniamy obydwa czyny? Oczywicie naszemu wrogowi przyznamy jak iskr dobra w sercu. Ale zaraz te dodamy: on nas przecie w gruncie rzeczy nienawidzi; to, co uczyni dla nas, jest sporadycznym wypadkiem, a moe nawet wynika z obudy, bo w gruncie rzeczy to czowiek przewrotny i wcale nie chce naszego dobra... Zupenie inaczej potraktujemy przysug czowieka, ktry nas kocha. Warto jego czynu bdzie byszcze w naszych oczach jak niczym niesfaszowane zoto. Powstanie w nas uczucie wdzicznoci i wzrost naszej mioci. I tak okae si, e ten sam dobry czyn ma zupenie inny charakter zalenie od tego, czy speniajca go osoba jest w stanie mioci ku nam, czy speniajc go mimo wszystko trwa w stanie nie-mioci. Przeniemy teraz t sytuacj na nasze stosunki z Bogiem. S ludzie, ktrzy yj w stanie grzechu cikiego i mimo to speniaj wiele dobrych uczynkw. I s take ludzie, ktrzy yj w stanie aski i rwnie speniaj dobre uczynki. Jest rzecz zrozumia, e inny charakter maj w oczach Boga jedne i drugie uczynki. I tak pierwsze rozgrywaj si w caoci na paszczynie natury: tu czerpi swj pocztek i tu` znajduj swj koniec. Drugie maj swj oddwik na paszczynie "nadnatury", s nadnaturalnie dobre. Na ich czysto naturalnych wartociach nadbudowuje si jeszcze warto nadnaturalna. Teologia nazywa je uczynkami zasugujcymi. Czyni za tak dlatego, e one to zasuguj na nadnaturaln nagrod ogldania twarz w twarz Boga i obcowania z Tym, w imi ktrego podjo si ostatecznie dobry czyn. Mwic jzykiem najprostszym: uczynki naturalnie dobre daj czowiekowi prawo do naturalnej nagrody za nie, uczynki nadnaturalnie dobre uprawniaj do nadnaturalnej nagrody, oprcz oczywicie nagrody naturalnej. A zatem: dla chrzecijanina ideaem dobrego uczynku jest taki uczynek, ktry oprcz tego, e jest zgodny z wol Bo, obiektywn hierarchi wartoci etycznych, sumieniem, e pynie z wolnoci, jest jeszcze dokonany w stanie mioci ku Bogu, tzn. w stanie aski uwicajcej. 2. Na koniec jeszcze jeden aspekt dobrego czynu. Dobry czyn speniony z mioci ku Bogu jest jednoczenie uczynkiem podjtym w dobrej intencji, a zatem nie po to, by sobie samemu chwa przynie. Chrystus powie: "Strzecie si, ebycie uczynkw pobonych nie wykonywali przed ludmi po to, aby was widzieli" (Mt 6, 1). Bo czowiekowi zagraa to niebezpieczestwo, e wybiera dobro tylko ze wzgldu na spogldajce na niego oczy blinich. Take drugie niebezpieczestwo zagraa czowiekowi: "Czowiek szuka, co jego jest". Przez pozorne dobro przebija egoizm. Caa motywacja czynu krci si wok naszego egoistycznego "ja". Nie ma wtedy mowy o mioci ku blinim. Chodzi teraz o to, by czowiek czynic dobro, odrzuci obydwie postawy jako bdne. Czynic dobro, nie mona czyni dobra ani ze wzgldu na oczy wiata, ani ze wzgldu na wasne egoistyczne "ja". Co to pozytywnie znaczy? Znaczy to, e mamy si zdobywa na wspaniaomylno w czynieniu dobra. Wspaniaomylno nie szuka nagrody u nikogo za to, co czyni z mioci. Kocha, bo kocha warto. Przebacza, bo warto przebacza. Czyni dobro, bo warto czyni dobro. Bezinteresownie, ofiarnie. Postawa wspaniaomylnoci wiadczy o gbi naszego etycznego ycia, bo oznacza ona konsekwencj.

Czynic dobro, trzeba dobro czyni konsekwentnie. Nie czynic dobra konsekwentnie, w gruncie rzeczy to nie dobro si czyni.

12. Zo moralne a grzech Aby czyn ludzki mona byo uzna za czyn grzeszny, musi on by podjty z jak przynajmniej doz wiadomoci i jakim stopniem wolnoci. S to prawdy tak elementarne, e nie ma potrzeby przypomina ich tutaj bardziej szczegowo. Zwrc jedynie uwag na sprawy najczciej zapoznawane: na zjawisko grzechu, ktre wyodrbnia si od zjawiska prostego za moralnego. Zwykle bowiem nie do jasno ustala si ich wzajemny stosunek. 1. Po tym, co powiedzielimy dotychczas, moemy bez szczeglnych wstpw stwierdzi: czyn etycznie zy to taki czyn, ktry stoi w sprzecznoci z obiektywn hierarchi wartoci etycznych. Konkretnie: sprzeczny ze sprawiedliwoci, z godnoci osoby ludzkiej, z godnoci ojca, matki itd. Mona jeszcze uwypukla jeden rys: czasami zdarza si, e czyn taki nie stoi w sprzecznoci z adn z wartoci etycznych, ale jest podjty w zej intencji i wtedy rwnie jest zy, poniewa w istocie rzeczy to nie wartoci etyczne powoay go do istnienia. O takim czowieku, ktry kierujc si zymi motywami chce realizowa dobro, mwimy, e jest przewrotny lub obudny. Tak postaw szczeglnie czsto pitnowa Jezus w Ewangelii, ostrzegajc suchaczy, by nie czynili dobra (modlitw, postw itd.) po to, aby byli widziani przez ludzi. Nazwa jaki czyn czowieka czynem etycznie zym - to bardzo duo. Ujawniamy wtedy przecie wewntrzn sprzeczno midzy natur czowieka, ktra dy do dobra, a czynem czowieka, ktry kieruje si w stron za. Jakie ciemne i niezrozumiae siy cign wtedy czowieka w stron ciemnoci. Ciemno rozlewa si na dnie jego duszy. Owa wewntrzna ciemno jest te kar za sprzeniewierzenie si samemu sobie i otaczajcemu nas dobru. Ale to nie znaczy, e powiedziao si ca prawd o zu w czowieku. Mwic, e co jest zem moralnym, mwimy jedynie cz prawdy. Zo ma gbszy i bardziej dramatyczny wymiar. 2. Na kartach Starego Testamentu czytamy, jak Dawid sta si powodem mierci Uriasza, naczelnego wodza swych wojsk. Aby mc bezkarnie polubi jego on, posya go na mier wiadomie i z premedytacj. Ale po latach przysza chwila refleksji, wtedy stan mu przed oczyma peny wymiar dokonanego za. Oto Dawid odkrywa, e jego zy czyn w jaki tajemniczy sposb dotkn samego Boga. "Przeciw Tobie zgrzeszyem i uczyniem, co ze jest przed Tob" - powie w jednym ze swoich psalmw (Ps 51 [50], 6). Dziki odkryciu tego wymiaru uwiadamia sobie, e jego zy czyn jest grzechem. Zo moralne jest grzechem, poniewa zawsze w jaki sposb dotyka Boga. S ludzie, ktrzy czyni dobro, chocia maj na uwadze ze cele, wiemy, e wtedy ich czyny s w istocie ze, poniewa ostatecznie ci ludzie zmierzaj do za. Ale oni nam mog wmawia co innego. Odpowiemy im wtedy, e nie odkryli penego wymiaru za i std ich pomyka. S jednak ludzie, ktrzy niewtpliwie posiadaj wyszy stopie wiadomoci etycznej, ktrzy uznaj zo swego czynu, ale nie bd mogli poj, e to zo byo grzechem.

e w jaki sposb dotknli Boga ywego. Wszystko bd chcieli zamkn w ramach stosunku midzy ludmi. I tutaj bdzie lea ich bd, analogiczny do bdu poprzedniego. Peny wymiar za etycznego jest zawsze taki, e w jaki tajemniczy sposb dotyka ono Boga. Bo Bg wytyczy w gbi twojej duszy zarysy twego powoania. Przez ask sam zamieszka w tobie. Bg stworzy te obiektywn hierarchi wartoci etycznych, wedug ktrych masz postpowa. Bg stworzy i uwici twego bliniego, ktrego ty krzywdzisz. Twj czyn jest zatem sprzeniewierzeniem si twojemu powoaniu, twojemu Chrystusowi, wiatu przez Boga stworzonemu, Chrystusowi w twoich blinich. W kadym kierunku zatem dotyka on Boga. I std twj czyn etycznie zy jest grzechem. Wspomniaem, e przez czyn etycznie zy powstaje w duszy czowieka jaki mrok. Teraz, gdy widzimy, e zo moralne jest grzechem, moemy powiedzie co wicej: ten mrok jest zadatkiem twojego pieka. Przez odwrcenie si od Boga, przez pustk, ktr rodzi grzech; wnika do duszy czowieka co z pieka, jaka jego cz. I tak jest, e zanim czowiek znajdzie si w rodku pieka, grzech sprawia, e jaka cz pieka znajduje si wewntrz czowieka. 3. Ale sprawa grzechu nie wyczerpuje si na tym. Wiemy, e od czasu pierwszego upadku nasza natura jest skaona, a to skaenie ujawnia si przez skonno do grzechu. Nasza wolno jest osi skrzywion w stron grzechu. Wiemy, e jake czsto nie czynimy dobra, ktre pragniemy czyni, lecz czynimy zo, ktrego nie pragniemy. Na nasz skonno do grzechu Bg odpowiada leczc ask sakramentu pokuty. Sakrament pokuty nie tylko bowiem gadzi grzechy, ale rwnie leczy nasz wewntrzn skonno do za. Znowu zatem jestemy w sytuacji wyboru: z jednej strony nasza skonno do za, z drugiej leczca aska sakramentu pokuty. Nasza wolno ma znowu wybra. Tak oto na dnie duszy kadego z nas trwa odwieczna polemika dobra i za. Na kady ciar za Bg zgotowa odwanik. Wszystko jest przewidziane, gotowe i do naszej dyspozycji. Czowiek ma tylko wycign rk.

13. Cnota jako etyczna sprawno "Cnota" - to sowo jest dzisiaj przegrane. Zwykle pojmuje si przez nie tzw. "cnot czystoci", a t z kolei uwaa si, w pewnych rodowiskach, za anachronizm. Tymczasem ani my na gruncie etyki, ani psycholog na gruncie swej specjalnoci nie moe si obej bez tego pojcia: cnota. Na gruncie psychologii jego zastosowanie jest, by moe, ograniczone, za to na gruncie etyki jest bardzo szerokie. Sprbujmy sobie uzmysowi, o co waciwie tutaj chodzi? Zaobserwujmy kiedy przy okazji, jak wprawny ciela obrabia siekier drewno. Jego ruchy s pewne, mocne, wykonywane z zamachem, a tak precyzyjne, e ani jedno zacicie nie jest niepotrzebne. Sprbujmy potem sami robi to samo. Okae si, e nasze ruchy s niepewne, uderzenie pozbawione precyzji, drewno pokaleczone i cay efekt roboty bardzo aosny.

Jest to zupenie zrozumiae: ciela ma wpraw w obrbce drewna, a my tej wprawy nie mamy. Inaczej mwic, ciela posiada pewn sprawno, ktra powoduje, e jego czynno jest wykonywana szybko, atwo, a nawet z przyjemnoci, podczas gdy my tej sprawnoci nie posiadamy. Czy jakiej analogii do sprawnoci fizycznej nie obserwujemy rwnie na innej paszczynie? Na przykad na paszczynie ycia cile duchowego? Spjrzmy bliej na zagadnienie. Oto pocztkujcy i zaawansowany szachista. Oto wprawny matematyk i kto wykonujcy dodawanie przy pomocy palcw. Oto literat i autor przypadkowo skleconego listu. Rnice bij wprost w oczy. Z jednej strony czynnoci s wykonywane mozolnie, z trudnoci, z drugiej szybko, atwo, z du doz przyjemnoci. Czynnoci te, jak wida, maj charakter duchowy, a zatem sprawnoci z ktrych one pochodz, s rwnie typu duchowego. Wrd sprawnoci duchowych istnieje grupa sprawnoci etycznych, czyli wanie cnt. Sprawiaj one, e czowiek podejmuje odnony czyn etyczny szybko, wykonuje go z atwoci i dokadnie, doznajc bardzo czsto przy okazji gbokiej satysfakcji. Teologia rozrnia dwa typy etycznych sprawnoci (cnt): cnoty wlane i cnoty nabyte. Pierwsze s darem Ducha witego, drugie s rezultatem naszych wasnych usiowa. W dzisiejszej rozmowie ograniczymy si do omwienia cnt nabytych. Jaki jest mechanizm powstawania cnoty? Jaka jest rola cnoty w yciu czowieka? Sprawno cieli, o ktrej wyej wspomniaem, posiada charakter fizjologiczny. Powstaje ona gwnie dziki temu, e ciela czsto wykonuje swoj prac i jego ruchy zostay ju ostatecznie zmechanizowane. Ale podobnie rzecz si ma ze sprawnoci matematyka, szachisty, pisarza. Oprcz niewtpliwych danych wrodzonych najbardziej rozstrzygajce jest tutaj po prostu czste powtarzanie czynnoci. Inaczej nieco wyglda sprawa powstawania cnt. Pierwszym, podstawowym warunkiem pojawienia si sprawnoci etycznej jest wewntrzna decyzja naszej wolnej woli. Postanawiamy, e od pewnej chwili bdziemy postpowa jak ludzie pokorni. Albo e bdziemy okazywa mio komu, kto jest bardzo antypatyczny. Z tego postanowienia rodzi si w nas stan pewnej wewntrznej gotowoci do wykonania odnonego aktu: gdy tylko znajdziemy si w sprzyjajcych warunkach, postanowienie kiedy podjte oywi si w nas i wyoni z siebie konkretny akt pokory, mioci itp. Lecz oto odkrywamy jeszcze co wicej. Powstay ju kiedy raz akt mioci lub pokory pozostawia po sobie jaki lad. Okazuje si, e jutro, pojutrze, gdy tylko okazja si powtrzy, nowy akt mioci lub pokory wyoni si z nas o wiele atwiej i szybciej ni akt poprzedni. Z wewntrznej decyzji powstaje gotowo, z gotowoci powstaje akt, z powtarzanego aktu powstaje sprawno. Tak oto pojawia si w nas cnota etyczna. Ma ona, jak wida, podwjne zaczepienie: z jednej strony wypywa z naszej wolnoci, z drugiej - wynika z powtrze tych samych aktw. Odkrywamy tutaj swoiste wzajemne uwarunkowanie czynu i cnoty: z jednej strony z postanowienia wewntrznego rodzi si zarodek cnoty, z niego powstaje czyn, a z jednego i drugiego doskonaa cnota. Tak uzyskana i utwierdzona cnota sprawia, e nasze czyny zostaj wykonane szybko, atwo, z gbok przyjemnoci. Jakie znaczenie ma cnota dla ycia czowieka? W pewnym sensie mona o czowieku powiedzie, e on nie jest, lecz e si

nieustannie dopiero staje. Dziki swym wolnym decyzjom, dziki odczuwanym wartociom, dziki tysicom podjtych czynnoci czowiek nieustannie tworzy samego siebie. Kto uczyni siebie lekarzem, kto ciel, kto matematykiem. Stao si tak dlatego, e wybra i wypracowa w sobie waciwe kademu z tych zawodw sprawnoci. Dziki sprawnociom o charakterze etycznym, tj. dziki cnotom, czowiek staje si osob etyczn (moraln), czowiekiem, ktry jest w peni wraliwy na otaczajcy go wiat wartoci etycznych i ktry posiada wystarczajcy zasb dostatecznie utrwalonych sprawnoci etycznych, aby mona byo mie gwarancj, e nie zawiedzie take w przyszoci. Cnoty czowieka to ucieleniona etyka. Dziki cnotom etyka przestaje by teori, a staje si rzeczywistoci. Dziki cnotom rwnie czowiek przestaje by nieokrelon plazm, ktrej ruchy poddane s wpywom otoczenia, a staje si jednostk w peni autonomiczn. Cnota to szczeglne miejsce, w ktrym krzyuj si z sob z jednej strony ucieleniona etyka, z drugiej - ukonstytuowana w osob jednostka ludzka. Istnieje jednak jeszcze pewna szczeglna o, wok ktrej obraca si tworzenie osoby w czowieku, a o ktrej nie powiedzielimy dotd ani sowa. Osi t jest Chrystus. "Teraz za ju nie ja yj, lecz yje we mnie Chrystus" (Ga 2, 20) pisze w. Pawe. Przez chrzest zostalimy wszczepieni w Chrystusa. Nasza wolno zyskaa now propozycj, ktr jest naladowanie Chrystusu. Nasza mio zostaa dotknita przez mio Chrystusa. To wszystko, cay ten wielki dramat, rozegra si gdzie w mrokach naszego "ja". I teraz w zaszczepiony nam Chrystus ma si ujawni wiatu. Poprzez cnot, poprzez nasz czyn ma i nieustanne ujawnienie Chrystusa wiatu. Dlatego wanie jestemy czonkami Jego Ciaa. I oto staje przed nami sam rdze, ostateczny sens naszego etycznego ycia: poprzez etyczne ycie kadego z nas ma si dokonywa cige ujawnianie si Chrystusa ludziom, Chrystusa yjcego w nas swym i naszym yciem.

14. Wiara religijna Mamy teraz zaj si podstawowymi zagadnieniami etyki szczegowej. Na pierwszy plan wysuwa si tutaj cay zesp zagadnie dotyczcy stosunku czowieka do Boga. Wrd nich naczelne miejsce zajmuje wiara religijna. Przede wszystkim trzeba sobie zda spraw z tego, e wiara jest w gruncie rzeczy smutn koniecznoci. Gdybymy mogli mie wiedz, nie potrzebowalibymy mie wiary. Rzecz w tym, e nie moemy mie wiedzy. S rzeczy, ktre przerastaj moliwoci ludzkiego rozumu. Jest wiato, ktre olepia. Tak jest z Bogiem. Bg dla czowieka jest w Swej Istocie niepoznawalny. Dlatego czowiek skazany jest na wiar. Wiara wyklucza wiedz. Kiedy co wiem, nie potrzebuj w to wierzy. Gdy wiem, ile jest elektronw w atomie wodoru, nie potrzebuj wierzy. Lecz wiara rni si rwnie od przypuszczenia. Przypuszczajc, e jest tych elektronw np. pi, mog si myli. Ale gdy wierz uczonym, e jest tylko jeden, jestem przewiadczony, e si nie myl. Wiara - to uznanie czego za prawd,

oparte na autorytecie. Im wikszy auterytet, tym mniejsze niebezpieczestwo bdzenia. Wiara Bogu wyklucza wszelk moliwo bdu. Dlatego wiara religijna, nie bdc wiedz, moe by pewnoci. Wiara jest wynikiem kilku czynnikw: aski, rozumu i woli. Rozum jest nieodczny od wiary; nie mona rozumu odsuwa na bok i usiowa tylko wierzy. Rozum informuje nas, w co mamy wierzy. Informuje nas o treci prawd, w ktre mamy wierzy. Rozum mwi nam nadto, e nierozumnie jest nie wierzy Bogu. To jest tak, jakby czowiek stan na rozdrou, by odczytywa drogowskazy. Miasta na horyzoncie nie wida, ale drogowskaz mwi, gdzie go naley szuka. Nie widz miasta, ale wierz drogowskazowi. Podobnie z rozumem w wierze. Rozum nie widzi Boga, ale odczytuje drogowskazy wskazujce kierunek. Poniewa drogowskazy w gruncie rzeczy pochodz od Boga, nierozumnie byoby nie wierzy drogowskazom. Do tego docza si aska. To dziwne, ale Chrystus cigle podkrela, e wiara to jest co, co pochodzi od Boga, a nie od czowieka. "Nikt nie moe przyj do Mnie, jeeli go nie pocignie Ojciec" (J 6, 44). "Nie wycie Mnie wybrali, ale Ja was wybraem i przeznaczyem was na to, abycie szli i owoc przynosili (J 15, 16). Bg nas znalaz, zanim my znalelimy Boga. W Ewangelii najlepszym argumentem na istnienie Boga jest szukanie Boga przez czowieka. Czowiek nie szukaby Boga, gdyby Bg czowieka przed tym nie znalaz. Nam si wydaje, e wiara jest rezultatem naszych trosk, tymczasem nasze starania o wiar s wynikiem Boego dziaania w nas. I wreszcie wola. Czowiek postawiony u stp drogowskazu i pchnity przez ask w stron, ktr on wskazuje, musi zdecydowa si na marsz. Wola ma wybra. Wola, ktra cigle musi wybiera, ma wybra uznanie prawdy lub jej odrzucenie. Wybierajc uznanie prawdy, wybiera poddanie si jej. Wybiera przeobraenie siebie na obraz prawdy. Wybiera nowe ycie. Bez decyzji woli nie ma wiary. Czowiek waha si, stoi cigle na hutawce niewiedzy, niepewnoci, ostronoci. Nie jest za, ale nie jest te przeciw. Wieczny katechumen. Dopiero wola wyjania sytuacj. Podejmujc swobodnie decyzj, czowiek staje po stronie prawdy. Takie s zatem trzy warunki wiary: rozum, aska i wola. Sam akt wiary to akt uznania tego, co Bg o sobie czowiekowi powiedzia. Wiara to podstawowy czyn etyczny, przez ktry czowiek zwraca si ku Bogu. Bez niej niczego nie bdzie, z ni moe si zacz caa reszta. Czsto narzekamy, e nie mamy silnej wiary, e nasza wiara jest cigym wahaniem, cigym wyczekiwaniem i nieustann prb nie wiedzie czego. Rzeczywicie moe tak by. Moe brakuje naszej wierze rozeznania rozumowego. Moe brakuje decyzji woli. Ale z drugiej strony wiara nie jest wiedz. Wiara jest smutn koniecznoci. Byoby lepiej, aby daa si zamieni na wiedz. Ale to jest niemoliwe. Gdy nie wida miasta, pozostaje tylko drogowskaz. Drogowskaz to bardzo mao w stosunku do celu, na ktry wskazuje, ale dla tego, kto bdzi, to bardzo duo. Dlatego wiara to take przywilej.

15. Dlaczego ludzie wierz i nie wierz?

Dlaczego ludzie odchodz od religii? Dlaczego niektrzy z nas trac wiar? Jakie s motywy przejcia na ateizm lub na laicyzm? Zdawaoby si, e najprociej bdzie spyta o to tych wanie, ktrzy odeszli. Sam usiowaem kiedy to zrobi. Podawali mnstwo powodw, np. e katolicyzm jest sprzeczny z nauk, bo na gruncie nauki istnieje teoria ewolucji i istnieje dogmat stworzenia czowieka na gruncie religii katolickiej. Tumaczyem, e nie jest to bynajmniej z sob sprzeczne. Z reguy przytakiwali, e by moe, rzeczywicie, sprzeczno jest tylko pozorna. Potem powiadali, e to teoria samorodztwa odwioda ich od wiary. Tumaczyem, e i tutaj nie ma sprzecznoci. Mwili wic o wstecznej roli Kocioa, o Galileuszu, Giordanie Bruno, Koperniku, o inkwizycji i indeksie... Znowu tumaczyem mozolnie i dugo, a oni przyznawali, e by moe istotnie rzeczy inaczej si maj... Ale wierzcymi nie zostali. Miao si w kocu wraenie, e caa argumentacja, ktr usiowali podeprze wasn niewiar, bya jej skutkiem, a nie przyczyn. Zasadniczy wybr dokona si gdzie gbiej. Te wszystkie historie z nauk, ewolucj, inkwizycj byy ju tylko szukaniem podpory dla stanowiska, ktre zajo si o wiele wczeniej. Dlaczego ludzie pozostaj przy wierze pomimo wielu trudnoci? Dlaczego s ludmi religijnymi nawet wtedy, gdy s przekonani, susznie czy niesusznie - w to teraz nie wchodz - e zachodzi jaka sprzeczno midzy nauk i wiar? S religijni nawet wtedy, gdy nie znajduj pod rk niczego, co by im wytumaczyo spraw inkwizycji. Gdy im czowiek niewierzcy przytoczy wszystko, co wie na ten temat, czasami nic nie odpowiedz, czasami przyznaj mu racj, ale gdy przyjdzie niedziela, znajdujemy ich razem z innymi na Mszy w. Pozostaj katolikami mimo caej argumentacji przeciwnej katolicyzmowi. S wic ateici, ktrzy pozostaj ateistami nawet wtedy, gdy nie maj pod rk adnego argumentu za niewiar. S ludzie wierzcy, ktrzy pozostaj wierzcymi nawet wtedy, gdy im czowiek niewierzcy wytrci chwilowo wszelki argument za prawdziwoci wiary. Dlaczego jedno i drugie jest moliwe? Dlatego, e sprawy wiary i niewiary religijnej nie rozstrzygaj si wycznie na paszczynie dyskusji intelektualnych w typie "nauka i wiara". Nie rozstrzygaj si nawet na paszczynie dozna, uczu czy czynw moralnych. Dramat wiary i niewiary, dramat Boga czy braku Boga - to wszystko rozgrywa si w czowieku gdzie o wiele gbiej. To wszystko dzieje si "na dnie". Dzieje si to w tym miejscu, gdzie krystalizuje si zasadnicza postawa yciowa czowieka. Czym jest ta postawa yciowa? Czym jest ta wiara i ten brak wiary? Wiara religijna to uznanie, e istnieje Bg, ktry stworzy czowieka i do ktrego czowiek ma powrci. Ale to jeszcze nie wszystko. Istota wiary religijnej to poddanie siebie Bogu. Ofiara Bogu. Czyn ofiarny z siebie. Niewiara religijna to uznanie, e Bg nie istnieje, e nie ma zatem komu si ofiarowa. Ale to znowu nie wszystko. Istota braku wiary religijnej to uznanie, e czowiek "stworzy" sobie Boga i e w rzeczywistoci czowiek sam dla siebie jest celem ycia, e zatem to czowiek jest bogiem. Taka wiara kryje si pod kad postaci ateizmu. Jest to wiara w bstwo czowieka. Wiara i niewiara to w kocu pewien czyn. Czyn dokonany w najgbszym

wntrzu czowieka. To albo czyn poddania si Bogu, albo czyn poddania si samemu sobie. Oto dlaczego niewiara jest grzechem. Miaem dzisiaj rozmawia z wami o wierze i o trudnociach w dziedzinie wiary. Miaem zamiar pokaza, e nie ma sprzecznoci midzy nauk a wiar, a zatem midzy religijn nauk o pochodzeniu czowieka a ewolucjonizmem, e nie ma sprzecznoci midzy postpem a religi, e grzechy duchownych nie naruszaj istoty witoci Kocioa. Ale wtpi, czy mwic to wszystko, dotknbym istoty rzeczy. Istnieje tylko jedna prawda religii i jedna prawda niewiary. Tutaj zaczyna si wszystko i tutaj koczy - prawda, e czowiek nie jest bogiem, e Bg jest Bogiem. Gdy czowiek uwierzy, e on sam jest bogiem, wtedy wszystko bdzie dowodem jego niewiary. Gdy czowiek uwierzy, e Bg jest Bogiem, wszystko bdzie dowodem jego wiary. Gdy zyska pierwsz wiar, traci drug, gdy traci pierwsz - zyska drug.

16. Wiara i modlitwa Nie mona niczego powiedzie o wierze, co nie byoby jednoczenie powiedzeniem czego o modlitwie. Modlitwa to ywy oddech wiary. Istniej obecnie wrd ludzi rozpowszechnione dwa sposoby przeywania modlitwy i std dwie formy modlitwy. Pierwsz form stanowi modlitwa wyizolowana. Przez sze dni tygodnia czowiek topi si w zajciach codziennoci. Niedziela przynosi z sob czas na modlitw. Modlitwa pojawia si wtedy niby oaza na pustyni: otoczona wieckimi pracami, interesami, zainteresowaniami, wyizolowana z konkretnego ycia; jest rezultatem protestu, walki, napicia, ktre czowieka wyrywa z niepobonej codziennoci. Drugi typ modlitwy stanowi modlitwa integralna. Nie ma w modlitwie tej radykalnej przepaci midzy codziennym yciem i niedzielnym modlitewnym sowem. ycie przenika modlitwa, a modlitwa ycie. ycie i modlitwa stanowi nierozerwaln cao. W jaki sposb jest moliwa modlitwa integralna? Aby sobie to uprzytomni, popatrzmy bliej na pewne elementarne prawdy religijne. To nie jest prawda, e tylko czowiek jest zdolny do modlitwy. Istnieje prcz modlitwy ludzi rwnie modlitwa wiata. I w ludziach rwnie - oprcz modlitwy sowa - istnieje modlitwa czynu, konkretnego ycia. wiat modli si nieustannie tym, e jest, i tym, e jest taki, a nie inny. Spjrzmy na skomplikowany mechanizm dziaania elementarnej komrki ywego organizmu, na jej zadziwiajco zoon budow i prost, zrozumia dziaalno. To, e ona jest, i to, e jest taka, a nie inna, e dziaa wedle nadanych jej praw - to jest jej modlitw chway. I tak jest z kad czstk otaczajcego nas wiata. Istnieje modlitwa wirujcych elektronw, istnieje modlitwa uciekajcego z szalon szybkoci maego kosmosu w nieskoczon przestrze wszechwiata, modlitwa rozkwitajcego z wiosn kwiatu jaboni, modlitwa motyla, ktry yje jedn dob, i modlitwa wiecznoci, ktra otacza wszelki czas. Rytm maszyn, ktre su czowiekowi, rytm biegncych promieni wietlnych, rytm ycia i rytm mierci - to wszystko jest najprawdziwsz modlitw, w atmosferze, w ktrej

nieustannie yjemy. Pisa kiedy w. Franciszek: Pochwalony bd, Panie, przez nasz siostr ziemi, ktra nas ywi i chowa, i rodzi rne owoce, barwne kwiaty i zioa. Trzeba, aby czowiek wgbi si w wiat. Trzeba, aby odkry modlitw wiata. Trzeba, aby w modlitwie wiata dojrza Boga Stwrc wiata. Istnieje te swoista modlitwa czowieka, inna ni modlitwa sowna. Jest to modlitwa ludzkiego czynu. Modlitwa czynu to modlitwa ycia zgodnego z wol Bo. Lekarz, ktry ratuje czowieka, sam naraajc si na niebezpieczestwo mierci, modli si sw umiejtnoci i sw odwag. Robotnik naprawiajcy tor kolejowy modli si swym trudem fizycznym i swym zmczeniem. Wszystko, co czowiek robi zgodnie z wol Bo, przynosi Bogu chwa i jest autentyczn modlitw. Modlisz si nawet wtedy, gdy stoisz w ogonku, aby posuy drugim. Modlisz si trudem swego przygotowania do egzaminu. Modlisz si rozmow poyteczn z blinim. Sw prac, wypoczynkiem, umiechem, czesaniem dziecku wosw i sadzeniem drzew na skwerze, by na wiecie byo pikniej. Modlisz si wtedy, gdy zwalczasz pokus do grzechu, nienawici. Bg jest ukryty w modlitwie twego codziennego trudu. Trzeba nam odkry Boga w modlitwie ludzkiego czynu. Czym na tym tle jest nasza modlitwa sowa, ktr przynosimy Bogu w tej chwili? Tylko czowiek moe ofiarowa Bogu sowo i w sowie zamknit myl. Bo tylko czowiek posiad umiejtno tworzenia sw i zamykania w nich znacze. Tylko czowiek jest istot duchow. Przez sowo skada czowiek Bogu hod ducha, hod wolnoci, hod rozumu. Jest to najdoskonalsza forma modlitwy, bo wymaga, aby modlcy mia w sobie doskonao ducha. W modlitwie sowa duch ludzki skada hod Bogu. Istnieje modlitwa wiata materii, istnieje modlitwa ludzkiego czynu. Gdyby zabrako modlitwy sowa, w powszechnej harmonii modlitw nastpiby pewien zgrzyt, dysonans i pustka. Czowiek miaby grzech, bo byby sprawc tego zgrzytu. Rozumiemy teraz lepiej, dlaczego etyka chrzecijaska twierdzi, e kto si nie modli, ten grzeszy. Powiedziaem na wstpie, e istniej dwie postacie modlitwy: modlitwa wyizolowana i modlitwa integralna. Modlitwa integralna to nic innego jak wiara i sowo. To wiara, e Bg jest w modlitwie wiata i w modlitwie twego ludzkiego czynu. To sowo, ktrym wczysz swego ducha w powszechn modlitw wiata. Gdy przychodzisz do kocioa, nie sd, e robisz rzecz nadzwyczajn i dziwn, rzecz, ktra stanowi oaz na pustyni bezbonoci twego codziennego ycia. e to wymaga napicia nerww, nastroju, oderwania od wiata. Robisz rzecz normaln i powszechn. Po prostu tylko si wczasz. Do naturalnej modlitwy istnienia, ycia, mierci, ludzkiego czynu - doczasz swego ducha. To jest najprostsza, najbardziej naturalna i pospolita rzecz.

17. W Bogu pokada si nadziej Z niezwykle bogatego zespou zagadnie dotyczcych stosunku czowieka do

Boga omwilimy dotychczas zagadnienia wiary religijnej. Pozostaje jeszcze do omwienia zagadnienie nadziei i mioci. Zatrzymamy si teraz na sprawie religijnej nadziei. Przede wszystkim musimy sobie uwiadomi, e zawsze yjemy jak nadziej. Wane jest tutaj sowo: yjemy nadziej. Oto ycie nasze przeniknite jest nadziej niby wiatem, ktre rozszerza horyzont widzenia i umoliwia wszelki celowy ruch w przyszo. Ono yciu udziela ycia. Oto przygotowujemy si do egzaminu. Mijaj dni, noce, krtkie przerwy na jedzenie, sen, obowizki religijne. Co kryje si u dna podjtego trudu? Nadzieja, e kiedy ten egzamin zdamy. Bez tej nadziei nie otwieralibymy ksiki. Ale mie nadziej, e zdamy egzamin, moemy tylko dziki jeszcze bardziej podstawowej nadziei. Bdzie to nadzieja ukoczenia studiw, gbiej: spenienia wasnego powoania yciowego, jeszcze gbiej: sensu ycia w ogle. W ten sposb jedna nadzieja zapuszcza korzenie w drug nadziej i tak a do dna. Przypumy, e nadzieja zdania egzaminu bya zudzeniem. Oblalimy egzamin, wtedy pozostaje nam jeszcze inna nadzieja: ukoczenie innych studiw. Gdyby i to odpado, pozostanie jeszcze nadzieja zrealizowania innego powoania yciowego, jakiego dalszego sensu ycia. A gdyby z nas, jak uska po usce, odpada nawet ostatnia nadzieja, wtedy popadlibymy w rozpacz. Stanlibymy cakowicie pokonani, niezdolni do ycia, ruchu. Brak nadziei to rozpacz. Iskra nadziei, choby niewielka, to ruch, ycie, moc do podejmowania trudw. yjemy nieustannie jak nadziej. U dna nadziei czstkowych spoczywa podstawowa nadzieja, nadzieja tego, e ma sens wszelka nadzieja czstkowa. Jest to ostatecznie nadzieja religijna. Jej to powicimy dzisiejsz rozmow. Zapytamy, z jakiej sytuacji wyrasta nadzieja i do kogo ona ostatecznie si kieruje. Student, ktry ma wiadomo, e czeka go egzamin, yje tym samym w sytuacji pewnej prby yciowej, z ktrej pragnie si czym prdzej wyzwoli. Zakochany, czekajcy na chwil, w ktrej jego mio znajdzie przychylne przyjcie, przeywa prb oczekiwania, niepewnoci, lku. Wszelka nadzieja, nawet ta drobna, kadca si blaskiem na kadym konkretnym czynie czowieka, wyrasta z jakiej yciowej prby i jest odpowiedzi na t prb. Dopki jest czowiek przekonany, e nie przegra ostatecznie sprawy, dopty ywi w sobie nadziej jako zadatek przyszego ostatecznego zwycistwa nad sytuacj. S rne prby yciowe. S rne sytuacje prby. Oprcz prby cierpliwoci, oprcz prby mioci, ktrej trzeba by wiernym, i prby wytrwaoci, ktr trzeba pokona sabo, istnieje prba yciowego sensu. W ogle samo ycie jest sytuacj prby. U korzeni maych prb ley wielka prba ycia jako takiego. Prba istnienia, sensu, pewnoci. A moe ycie nie ma najmniejszego sensu? Moe wraz z yciem nie ma sensu nasz egzamin i nasza mio, i nasza wierno ideaom? Moe to nie ma sensu, e usiuj by uczciwym? Moe to wszystko jedno, czy czowiek stanie po stronie diaba, czy po stronie Boga? Moe dobro i zo to tylko fantazja, mira, zudna fata morgana? Kto przeyje cay sens tych pyta, ten zobaczy w caej jaskrawoci tragizm ludzkiego istnienia. Ten zobaczy w gwnych zarysach sw wasn yciow prb. Nie prb siebie jako studenta, jako zakochanego, ale prb siebie jako czowieka. Wszelka nadzieja jest odpowiedzi na sytuacj prby.

Nadzieja religijna jest odpowiedzi na prb ludzi jako ludzi. Oto skd si ona w kocu bierze. Drugi aspekt nadziei stanowi to, ku komu si ona kieruje. Uprzytomnijmy sobie sens zdania: "W tobie pokadam sw nadziej". Brzmi ono zaiste tragicznie i jako bezradnie, ale rwnoczenie jest pene ufnoci i niemiaej, delikatnej, jak wszystko, co ludzkie mioci. Student pokada sw nadziej w uczciwoci egzaminatora. Zakochany - w wiernoci drugiej strony. Nadzieja zawsze zmierza w kierunku jakiej osoby. A nadzieja religijna, ta, ktra oywia wszelk czstkow nadziej - dokd zmierza ta nadzieja? Gdy zrodzi si w czowieku wiadomo, e jest w sytuacji prby i e w tej sytuacji jest w kocu bezradny, bo nie wszystko od niego zaley, wtedy te rodzi si w nim nadzieja boska: "W Tobie, Boe pokadam sw nadziej... W rce Twoje oddaj..." Co czowiek oddaje? Sens swego ycia. Oddaje Temu, kogo wybra. A wybra Boga, nie szatana. Wraz z tym pokadam w Bogu ostatecznie wszelkie czstkowe nadzieje. Zatem t nadziej egzaminu, mioci, nadziej tego, e ma sens kade moje spotkanie z ludmi, mj dzie i moja noc, mj umiech i mj pacz. Nadzieja swym naturalnym ciarem zmierza w stron Boga. Kto straci nadziej najbardziej zasadnicz i podstawow, ten straci wszelkie czstkowe nadzieje. Popadnie w rozpacz. Bdzie niezdolny do ruchu, wzrostu. W samym rdzeniu zostanie dotknity przez mier. Utrata nadziei to pocztek mierci. Na koniec tylko jeszcze jedno. Jestemy ludmi wierzcymi. Wierzymy zatem, e jest Bg, e dusza ludzka jest niemiertelna, e Bg tak umiowa wiat, i Syna swego da, e Bg powoa nas do ycia, e kademu da szczegln misj yciow. Wierzymy take, e wos z gowy czowieka nie spadnie bez wali Ojca, ktry jest w niebie. Nasza sytuacja prby jest nam nadana przez Boga. Nadzieja, ktra z niej wyrasta, zmierza ostatecznie w stron Boga. Gdybymy utracili nadziej, sugerowalibymy Bogu, e skama, e nie umiowa wiata, e nie da nam niczego, e wszystko jest absurdem. Sugerowalibymy Bogu, e nie jest Bogiem, lecz szatanem. Mielibymy wtedy grzech. Rozumiemy teraz lepiej, dlaczego etyka chrzecijaska twierdzi, e utrata nadziei jest grzechem.

18. Miuj Boga nade wszystko Kilka dni temu zwierzyem si komu, e mam mwi o mioci Boga. Usyszaem odpowied: "I tak nie powiesz nic nowego". To prawda, naley wtpi, czy komukolwiek uda si w przyszoci powiedzie na temat mioci co naprawd nowego. Jeeli jednak jestemy z gry skazani na powtarzanie starych prawd, wrmy mylami do najbardziej odlegych rde mwicych o mioci Boga. Natrafimy tam na biblijn opowie o Abrahamie i Izaaku. Bg zechcia - gosi opowie - wyprbowa wierno Abrahama i zada od niego ofiary z jedynego syna - Izaaka. Abraham przeywa dramatyczny konflikt. Konflikt stawia go w sytuacji osoby absolutnie samotnej. Jest tego typu, e nikt nie moe mu pomc w jego rozwizaniu. A moe gos Boga nie jest gosem Boga? Moe jest to gos jego rozpalonej wyobrani, moe

jest to gos zych duchw? Abraham musi wybra sam. Wynik biblijnego dramatu jest nam znany. Bg przez anioa powstrzymuje rk ojca i ofiary nie przyjmuje. Sprbujmy wnikn w psychologiczny aspekt sytuacji Abrahama. Co przey Abraham od chwili, gdy Bg postawi go w stan prby, do chwili, gdy sytuacja jego znalaza pozytywne rozwizanie? W jaki sposb mio przezwyciya wszelk prb? Pierwsze pytanie, jakie tutaj powstaje, to pytanie, czy Bg mia prawo da takiej ofiary od Abrahama? Ofiary z tego, co dla Abrahama byo najbardziej cenne, to jest jego wasnego syna. Ale pytanie to jest pytaniem czowieka wspczesnego, ktry przyzwyczai si do matematyki w dziedzinie mioci. Abraham tego pytania nigdy by na serio sobie nie postawi. Przecie syna mia od Boga. Zreszt co innego jeszcze wchodzio tutaj w gr. Dla czowieka, ktry miuje, problem ofiary nie istnieje jako problem, poniewa jego mio nieustannie yje jako spalajca si ofiara. Czym byaby mio bez ofiary? Wizk sentymentw, ktre mog wzrusza, ale nie potrafi przeistoczy czowieka. Zakochany czeka na kochajc, chocia jest zimno i pada deszcz. Nikt tu koniecznoci stania na deszczu nie kwestionuje; przecie kady zakochany by to zrobi. Co najwyej mona si tylko dziwi temu, e po wiecie chodz jeszcze tacy romantycy. Chrystus pyta Piotra: "Miujesz Mnie wicej anieli ci?" A Piotr odpowiada: "Ty wiesz, e Ci kocham" (J 21, 15). A zatem bierz mj ciar na wasne barki. Bg zwraca si do Abrahama: "Miujesz mnie wicej ni rodzin, wity spokj, wasnego syna? A zatem daj dowd tej mioci, oddajc go w ofierze. Stj na socie. Bierz mj ciar. Oddaj syna". To s logiczne nastpstwa wszelkiej mioci. Mio skazuje czowieka na ogoocenie, rezygnacj, na przedsmak jakiego unicestwienia. Mio jest swoist form oddawania czowieka w niewol, tyle, e sodk. I dlatego wanie Abraham nie dziwi si, lecz rozumie sedno sprawy. Wie, e czowiek miujcy kadym nerwem swego ciaa i kadym odruchem serca musi by zawsze przygotowany na ofiarowanie wszystkiego, czym jest i co posiada. Ale do tego docza si jeszcze wiedza, ktr Abraham troskliwie przechowuje w pamici. Abraham wie, e jego trudna mio Boga jest jedynie prostym odwzajemnieniem si za mio, ktr Bg mu pierwej ofiarowa. Bg zawar z Abrahamem przymierze. Bg Abrahamowi obieca, e jego rd rozmnoy si na ziemi jak gwiazdy na niebie. Mio stworzenia do Stwrcy jest zawsze tylko wdzicznoci. I to naraz, nagle oddaj syna, poka, jak mnie miujesz. W tej chwili trzeba, aby Abraham uwierzy Panu Bogu. Musi si zdoby na bezwzgldne zaufanie. Zaufanie wbrew ojcowskiemu sercu i wbrew rozumowi. Abraham musi rzuci si w absolutne ciemnoci, w ktrych nie tli si adna iskra nadziei popartej rozumowymi racjami. Wiara, zaufanie, oddanie siebie w mioci to s zwyke codzienne sprawy, to jest chleb powszedni wszelkiej mioci. Wierz ci, mam do ciebie zaufanie, nawet wtedy, gdy pryskaj wszelkie rozumowe racje. Mio zawsze wierzy, wierzy heroicznie. I wreszcie moment trzeci. Zwrmy uwag na rozwizanie dramatu. Na pocztku cae zagadnienie przedstawiao si Abrahamowi jako alternatywa: albo, albo. Bg albo syn. Albo kochasz syna i jeste wrogiem Boga, albo kochasz Boga i jeste wrogiem syna. Tymczasem rozwizanie problemu jest inne: bdziesz miowa syna, bo miujesz Boga. Czowiek ma waciwie tylko jedn mio, mio Boga. Jeeli t mioci nie obejmuje ludzi, ktrzy s

dziemi Boga, ani Boga naprawd nie miuje, ani czowieka. Bg uczy czowieka mioci dogbnej, obejmujcej wszystko. W ten sposb stao si, e o mioci nie powiedziaem nic nowego. Wskazaem rzecz star, ktr od pocztku do koca przey ju stary Abraham. e mio jest zwizana z ofiar, e wie si rwnie z zaufaniem, e trzeba by bya powszechna. I ubocznie, e mio Boga to jest sprawa bardzo trudna, cho bardzo podstawowa. Ale co my na to? Co na to my, ludzie XX wieku, ludzie wieku elektronw i komr gazowych do spalania niemowlt? Co my mamy robi z nasz mioci Boga? Mio Boga to sprawa, ktr czowiek wypracowuje w sobie przez cae ycie. Mio Boga dojrzewa w nas jak ziarno, jak owoc, jak wszystko, co yje i ronie. Mio Boga da ofiary. Przyjdzie chwila, e bdziesz musia w imi mioci Boga porzuci moe ma, moe wielk rzecz, ale zawsze rzecz cenn, jakie "dziecko" drogie twemu sercu. Mio wymaga ofiar. Mio wymaga zaufania, wiary. A zatem bdzie w twoim yciu wszystko ciemne. adnej rady, adnej pociechy, adnej wiedzy. Bdzie mozolna droga na gr ofiarowania. Zupena ciemno. Mio zada rzucenia si w ciemno. Wydawa ci si bdzie, e to ju koniec, a potem przyjdzie rozwizanie. Wane jest tylko, by czowiek chcia rzuci si w ciemno. Izaak wrci do Abrahama wrci i do ciebie. Cokolwiek byo dobre i zostao dla Boga ofiarowane, wrci do ciebie. Bg nie jest skpy. Oddaje wicej, ni bierze. Mio, ktr ofiarujesz Bogu, jest z koniecznoci tylko wdzicznoci.

19. Miuj samego siebie To, e kady czowiek miuje siebie samego, nie budzi niczyich wtpliwoci. Wtpliwoci pojawiaj si dopiero, gdy idzie o zagadnienie rde mioci do samego siebie i zagadnienie zakresu tej mioci do samego siebie. Przede wszystkim natrafiamy na instynkt samozachowawczy. Zmierza on do tego, by czowieka utrzyma w istnieniu i zapewni cigo ludzkiemu gatunkowi. Instynkt samozachowawczy wie nas biologicznymi wizami z yciem. On to wyznacza nasze umiowanie snu i jawy, nasze przywizanie do pokarmu i do przyjemnoci, on wzbudza w nas lk przed mierci i przed cierpieniem. To wszystko jest w nas mocne i lepe zarazem, wanie instynktowne. Instynkt da istnienia za wszelk cen i bez adnego warunku. Ale jest jeszcze inny przejaw mioci do samego siebie. Powiedziano o czowieku, e on, aby, istnie, musi si rozwija. Ktokolwiek wykroczy poza prawo powszechnego rozwoju, tego ycie wyeliminuje z gry, postawi na bocznym torze i skae na powolne umieranie. Rozum czowieka nieustannym wysikiem dy do osignicia takiej doskonaoci, ktra pozwoli mu na zdobycie prawdy o yciu i o wiecie. Wola czowieka wci mnieje, pokonujc napotkane przeszkody i w ten sposb coraz radykalniej uniezalenia si od lepych popdw. Take ludzkie przywizanie do radoci dojrzewa z wiekiem: od przywizania do zabawki poprzez przywizanie do sukcesu, a do zatopienia si w Bogu. Wszystkie te przejawy stawania si czowieka maj swe rdo w mioci siebie. Wtedy tylko mona podj trud

stawania si, jeeli si siebie umiowao. Ale istnieje jeszcze bardziej zasadnicze rdo owej mioci: jest nim mio Boga do nas. To, e Bg nas miuje, jest faktem powiadczonym przez nasze wasne istnienie. Gdyby nas Bg nie miowa, nie istnielibymy w ogle. Bg miuje kadego z nas tak, jakby poza nami nie byo na wiecie adnego innego czowieka. I ten fakt, fakt Boej mioci ku nam, jest tym najbardziej podstawowym rdem naszej mioci do siebie. Bg nie moe miowa nicoci. Gdyby nie byo w nas ani odrobiny dobra, gdybymy byli sami nicoci, Bg nie miowaby nas. Lecz On nas miuje, dowodem tego jest nasze wasne istnienie. Skoro jestemy miowani, jestemy czym. W ten sposb wiara, e jestemy przez Boga miowani, e w Jego oczach jestemy czym, ta wiara staje si ostatecznym rdem chrzecijaskiej mioci samego siebie. Mamy miowa siebie, bo Bg nas miuje. W ten sposb u rdzenia czowieka ley mio Boga ku czowiekowi. Std rodzi si ludzka mio do siebie samego. Ta z kolei przejawia si w rnych formach i pod rnymi postaciami: poprzez instynkt i poprzez potny pd do rozwoju. Lecz ludzka mio do samego siebie moe niekiedy ulega degeneracji i wtedy przyjmie posta ubstwiania siebie lub nienawici do siebie. Dziesiciu uzdrowionych trdowatych. Id ukaza si kapanom. I tylko jeden wraca, by podzikowa Chrystusowi za uzdrowienie. Dziewiciu uzdrowionych jest przekonanych, e uzdrowienie nastpio dziki ich probie, a nie dziki asce Chrystusa, e zatem nie ma powodu do wdzicznoci. Czowiek wierzy, e sobie i tylko sobie zawdzicza swoje szczcie. Znalaz mio na drodze swego ycia - wierzy, e on jest jej sprawc. Zbudowa rakiet kosmiczn - wierzy, e tylko jego geniusz jest budowniczym rakiety. Potrafi zdoby si na przebaczenie krzywd - wierzy, e on jest cay wity i dobry, bez Boga. Ubstwienie czowieka polega na tym, e czowiek nie wierzy w ask uzdrowienia z trdu, ask znalezionej mioci, w ask rakiety kosmicznej, ask zdolnoci do przebaczania. Natomiast wierzy, e on sam jest na miar Boga. Wtedy to mio wasna nabrzmiewa w czowieku na miar schorzenia. Ju nie jest mioci siebie, ale ubstwianiem siebie. Lecz oto drugie znieksztacenie mioci do samego siebie: Judasz. Gdy Judasz zobaczy, e Chrystusa skazano na mier, przey wstrzs. W tym momencie zniky w nim resztki szacunku dla samego siebie, popatrzy na dno swej duszy, ktra odtd miaa by na wieczne czasy naznaczona pitnem zdrajcy Syna Boego i zobaczy samo boto. Boto naley unicestwi. Judasz popeni samobjstwo. Gdy czowiek straci resztki mioci do samego siebie, wtedy wydaje mu si, e jest tylko botem. Gubi si rwnie wtedy szacunek dla samego siebie. Ciemno ogarnia dusz. Dlaczego tak nie mona? Dlaczego Judaszowi nie wolno byo tak umiera, dlaczego nie wolno nam widzie w sobie samego bota? Bo w ciemnoci ponie iskra mioci Boga ku nam. Nawet gdyby czowiek osign dno pogardy dla samego siebie, Bg bdzie go miowa nadal. Jak dugo bdzie mu dawa istnienie, tak dugo bdzie to znak, e miuje czowieka, e czeka, e jest gotw przebaczy. Poniewa Bg ma szacunek dla czowieka, czowiek nie moe traci szacunku dla samego siebie. Mio czowieka dla samego siebie jest zotym rodkiem, ktry znajduje si pomidzy ubstwieniem siebie i nienawici do siebie, midzy pokus Judasza i pokus dziewiciu

trdowatych. Ubstwia siebie znaczy stawia siebie na miejsce Boga. Nienawidzi siebie oznacza odrzuca t mio, ktr nas Bg obdarza. Prawdziwa mio siebie znajduje si w porodku.

20. Troska o ciao - dzisiaj Autentyczna mio siebie samego to take mio wasnego ciaa. Co o tej mioci mwi etyka chrzecijaska? Spord wielu tekstw Pisma w. opis stworzenia wiata jest jednym z najbogatszych w etyczne treci. Oto doskonale pamitamy: Bg dokonuje stworzenia wiata. Po kadym dziele stworzonym autor biblijny mwi: "I widzia Bg, e byo dobre" (por. Rdz 1). Dobra bya ziemia, dobre zwierzta i wreszcie dobre byo ciao czowieka. Co wicej, byo take pikne. To dobro i pikno wymaga z natury mioci. Dobre i pikne ciao czowieka wymaga take mioci i tego wszystkiego, co z mioci idzie w parze, wymaga troski i szacunku. Moe si spodziewacie, e bd mwi o niebezpieczestwach, jakie przynosi przesadna, nieuporzdkowana mio wasnego ciaa? Nie. Nie bd tu przestrzega przed etycznymi konsekwencjami kultu ciaa, ironizowa na temat biologizmu, sportu, rytmiki dzieci. Patrzc na was na ulicy, w kociele w czasie lekcji, jestem przekonany, e nie grozi wam przesadny kult ciaa. My, ludzie zagonieni, cigle si pieszcy, przemczeni, my nie grzeszymy przesadn trosk o ciao, grzeszymy raczej niedostatkiem takiej troski. W wiekach rednich nieuporzdkowana mio wasnego ciaa ujawniaa si skonnoci do obarstwa. Jedzono wtedy duo i pito duo. Na dworach magnackich, i nie tylko tam, zdarzay si wypadki mierci z przejedzenia. Ojciec polskiej literatury, Mikoaj Rej, potrafi spoywa za jednym posiedzeniem redniej wielkoci zwierzta. Wtedy to trzeba byo stosowa posty, by powstrzyma epidemi obarstwa. Dzisiaj niebezpieczestwo ley gdzie indziej. Jeden z publicystw postawi pytanie: Czy wszyscy musimy zwariowa? Pytanie niezwykle aktualne. W Stanach Zjednoczonych przytaczajc wikszo chorych stanowi ludzie chorzy nerwowo. W Szwajcarii okoo 70% pacjentw leczcych si w ubezpieczalniach to ludzie psychicznie chorzy. We Francji rnymi nerwicami jest spowodowane 80% absencji w pracy. W Polsce liczba nerwowo chorych leczcych si w szpitalach siga 40% ogu pacjentw szpitalnych. Oczywicie statystyka nie obejmuje tutaj nerwic nie objtych przez kliniczne leczenie, a takich jest dzisiaj przytaczajca wikszo. To samo obserwujemy w codziennym yciu. Mamy trudnoci w skupieniu uwagi. Nawet kazania niedzielne musz by zwize, krtkie, operujce krtkimi zdaniami, bo duszej frazy nikt ze suchaczy nie moe w caoci uchwyci. Konflikty pojawiaj si nieustannie. Brak nam elementarnej zdolnoci zapominania uraz. Nie odczuwamy wartoci przebaczenia. To znowu jestemy apatyczni. Stracilimy wadz nad wasnymi przeyciami. Mamy mnstwo kompleksw. Utracilimy pierwotn zdolno do kochania. Caa mio wyadowuje si w prymitywnym erotyzmie. W ocenie wiata nie potrafimy zdoby si na obiektywizm. Zatracamy poczucie tosamoci z samym sob. Nie

potrafimy kocha ycia. Znikn gdzie nasz ludzki instynkt tworzenia. Skd si to wszystko wzio? Mwimy: winne s czasy, w ktrych yjemy. Wojny, niepewno jutra, atmosfera intryg, insynuacji, wizja atomowej zagady i piekielne tempo ycia zwizane ze wzrostem automatyki. Winne jest take czsto fatalnie prowadzone ycie erotyczne. Erich Fromm, synny filozof amerykaski, pisze o wspczesnym czowieku: poddany wasnej i cudzej manipulacji, pozbawiony poczucia wasnej osobowoci. Brak ten wywouje gboki niepokj. Niepokj powstaje w zetkniciu z otchani nicoci i jest czym bardziej przeraajcym ni katusze pieka. To dziwna rzecz. Ludzie przestali wierzy w pieko od chwili, gdy sami sobie pieko zaczli stwarza na ziemi. Czy wszyscy musimy zwariowa? To pytanie ciy nad wspczesnoci. Gdy Bg stworzy czowieka, powiedzia, e by dobry i pikny. Ciao czowieka jest dla czowieka wielk wartoci, poniewa jest narzdziem jego mylenia, kochania, modlitwy. Czowiek powinien docenia prawa narzdzia. Nie moe zapomina o elementarnych potrzebach wasnego ciaa. Oddajcie ciau to, co mu si naley. Nie mniej, nie wicej.

21. Nasz blini jest osob Drugi - obok zagadnie stosunku do samego siebie - kompleks problemw etyki chrzecijaskiej obejmuje wszystko, co dotyczy stosunku do drugiego czowieka, do bliniego. Tym sprawom powicimy nasze kolejne rozmowy. W wiecie nas otaczajcym rozrniamy rzeczy i osoby. Inaczej ustosunkowujemy si do rzeczy, a inaczej do osb, poniewa czym innym s pierwsze, a czym innym drugie. Co znaczy, e kto jest osob? Przede wszystkim nie uywamy tego terminu "osoba" na oznaczenie rolin lub zwierzt. Zwierzta mog co najwyej by osobnikami. Tylko ludzie s osobami. Decydujce pod tym wzgldem jest to, e tylko ludzie s istotami rozumnymi i wolnymi. Rozum sprawia, e czowiek moe poznawa wiat takim, jakim ten wiat rzeczywicie jest, bez wzgldu na korzyci, jakie mu przyniesie jego nastawienie do wiata. Zwierz widzi na wiecie tylko to, co suy zaspokojeniu jego bezporednich potrzeb, potrzeb jego ycia i jego instynktu. Zwierz uywa wiata, czowiek jest zdolny do podziwiania wiata. Osoba to take wolno czowieka. Wolno jest to zdolno dokonywania wyboru. Czowiek sam sobie dobiera przyjaci, doradcw, sam dobiera sobie ideay yciowe i swj yciowy los. Tylko czowiek moe chcie by takim, jakim jeszcze nie jest, lub nie chcie by takim, jakim jest. Rozum i wolno sprawiaj, e czowiek nie jest osobnikiem, lecz wanie osob. Czowiek jest istot niepowtarzaln, jedynym w swoim rodzaju indywiduum, ktre w rozumny i wolny sposb moe odpowiada za zwrcone do przez Boga wezwanie. Poniewa blini jest osob, nasz stosunek do niego nie moe by taki, jaki jest nasz stosunek do rzeczy lub do osobnikw. Najoglniej mwic i biorc pod uwag sytuacj najbardziej typow: rzeczy s przedmiotami naszego uywania. Uywa czego to przede wszystkim chcie za porednictwem

uywanych przedmiotw osign jaki cel. Rzeczy s narzdziami lub rodkami do osignicia rnych celw. Piro suy do pisania, obraz suy do ozdoby pokoju, rakieta do przenoszenia czowieka w przestrze kosmiczn. Uywa to take niszczy rzecz. W trakcie procesu uywania rzeczy zostaj zniszczone, zuyte. Gdy za cele, ktrym suyy, zostaj ju osignite, rzeczy staj si dla czowieka niepotrzebne i trac dla swe dotychczasowe znaczenie. Nasz stosunek do blinich nie moe by taki, jaki jest nasz stosunek do rzeczy. Czowiek jest osob, to znaczy, e jest indywiduum wolnym i rozumnym. Czowiek sam na wasn odpowiedzialno wykrywa swoje yciowe cele, sam trudzi si w doborze rodkw do ich realizacji, sam w efekcie decyduje o wasnej strukturze. Dlatego czowiek nie moe sta si przedmiotem niczyjego uywania. T prawd akcentowa Emanuel Kant. Czowiek nie moe by rodkiem do osignicia czyjego celu. Czowiek moe by jedynie celem dziaalnoci czowieka. Nawet gdy ludzie w machinie spoecznej staj si narzdziami wadzy, moe to mie miejsce wycznie pod warunkiem, e sami si w wolny sposb tej wadzy podporzdkowuj, dla wsplnego dobra. T prawd ukazuje Ewangelia, przykazanie mioci bliniego. Odkrylimy najbardziej podstawow prawd tego rozdziau etyki, ktrym mamy si obecnie zaj, rozdziau o stosunku czowieka do czowieka. Odkrylimy prawd opart na samej naturze czowieka, to jest na fakcie, e czowiek nie jest rzecz, nie jest osobnikiem, lecz osob. Czowiek powinien by celem, a nie rodkiem lub narzdziem dziaa dla drugiego czowieka. Chrystus mwi: "Jeli kto chce i za Mn, niech si zaprze samego siebie, niech co dnia bierze krzy swj i niech Mnie naladuje!" (k 9, 23). Kto chce. Chrystus nie mwi: "Musisz wzi krzy i musisz i za Mn". Kto chce. Rezygnujesz z uywania ludzi, gdy uznajesz, e blini ma wasne drogi yciowe, inne ni twoje, czasami do twoich niepodobne, e zatem wcale nie musi ciebie naladowa. Rezygnujesz z uywania ludzi, gdy uznajesz, e nikt nie moe mie absolutnej wadzy nad drugim czowiekiem, a wic i ty nie moesz jej mie. Rezygnujesz z uywania ludzi, gdy wierzysz, e oni tak samo s wolni, rozumni, indywidualni, jak ty. Sowem: czowiek staje si celem, a nie rodkiem twoich dziaa, jeeli w gbi duszy uznasz, e jest takim samym, jak ty czowiekiem. Wymaga on od ciebie uznania tych samych praw, ktrych dla siebie od niego dasz.

22. Trzy zasady naszego stosunku do bliniego Powiedzielimy, e wedug etyki katolickiej osoba czowieka jest wartoci, e zatem moe ona by wycznie celem, a nie rodkiem naszych dziaa. Nie mona czowieka uywa tak, jak si uywa narzdzi, poniewa czowiek posiada rozum i sam moe odkrywa swe wasne cele, poniewa posiada przywilej wolnoci i sam moe zmierza do wytknitych celw. Czowiek stanowi autonomiczn jednostk. Nikt nie jest uprawniony do wnikania w sfer jego rozumu i jego wolnoci. Takie jest podstawowe prawo etyki chrzecijaskiej, prawo, ktre ostatecznie opiera si na tym, kim jest czowiek. Z podstawowego prawa etyki chrzecijaskiej o wartoci

ludzkiej osoby daj si wyprowadzi pochodne zasady, ktre bliej reguluj nasz stosunek do bliniego. Pierwsza zasada brzmi nastpujco: Najwikszym dobrem czowieka i najpeniejszym rozwiniciem jego osobowoci w doskonay sposb jest wito. Osoba ma prawo do witoci. W deniu do niej realizuje si jej najgbsze powoanie. Fakt ten rzutuje na nasz stosunek do osoby drugiego czowieka. Jeeli blini ma prawo do witoci, to wszystko, co przeszkadza mu w osigniciu witoci, bdzie zem. Nasz stosunek do blinich winien wic by taki, abymy im nieli pomoc, a nie przeszkadzali w ich drodze do zbawienia. Winnimy uzna wraz ze wszystkimi konsekwencjami prawo osoby do witoci. Zasada druga uwzgldnia t okoliczno, e blini nasi s w stanie pewnych potrzeb. Czego od nas potrzebuj, oczekuj, znajduj si w sytuacji swoistego braku, ktremu my mamy zaradzi. Jednemu brak chleba, drugiemu - prawdy, trzeci jest chory i opuszczony. S inni, ktrzy tych potrzeb nie maj i nie potrzebuj nas. Druga zasada bdzie brzmiaa: Im wiksza potrzeba bliniego, tym wikszy obowizek pomocy bliniemu. Zasada trzecia uwzgldnia jeszcze jedn okoliczno: S wrd naszych blinich ludzie nam blisi i ludzie stojcy od nas dalej. Blisi to ci na przykad, ktrym winnimy wdziczno z tej racji, e nam wicej dobra wywiadczyli; dalsi to ci, ktrzy nam tego dobra wywiadczyli mniej. Nasz stosunek do blinich nie moe pomija tego faktu. Zwykle rodzice, krewni, wychowawcy zajmuj pierwsze miejsce pod tym wzgldem. Std te zasada trzecia: Im wiksze wizy wdzicznoci w stosunku do blinich, tym wikszy obowizek pomocy blinim. Gdy matka choruje, obowizek pielgnowania spada najpierw na dzieci, a dopiero potem na ssiadw. Takie s trzy zasady regulujce nasz stosunek do blinich. Pierwsza brzmi: Obowizkiem czowieka jest pomaga blinim na drodze do witoci. Druga: Im wiksza potrzeba bliniego, tym wikszy obowizek pomocy bliniemu. Trzecia: Im blisze wizy, tym bardziej zniewalajcy obowizek niesienia pomocy. Wspczesny styl ycia skania nas do tego, bymy przesunli punkt cikoci z zainteresowania sprawami blinich na zainteresowanie sob. W ten sposb wspczesne ycie podsyca w nas egoizm. Chrzecijastwo odwrotnie. Stawia nas ono w pozycji suby blinim. Praca zawodowa, nauka, rozrywka wtedy maj sens, gdy s powizane ze sub bliniemu. "Syn Czowieczy nie przyszed, aby Mu suono, lecz eby suy i da swoje ycie" (Mk 10, 45; por. Mt 20, 28) - mwi Chrystus. W ten sposb chrzecijastwo inspiruje nasz mio do blinich. ycie nasze toczy boje pomidzy dwoma przeciwiestwami: egoizmem tego wiata i mioci innego wiata. W codziennych drobnych i wielkich rozstrzygniciach czowieka ma si rodzi nieustannie suba blinim, ktra jest wykwitem naszej mioci. 23. O mioci czowieka do czowieka Zwrciem poprzednio uwag na fakt, e czowiek jest osob, a zatem nie moe on by rodkiem, lecz tylko celem w naszych zamiarach i dziaaniach. Celem naszych dziaa i zamiarw staje si czowiek wtedy, gdy jest przedmiotem naszej mioci. Aby gbiej zrozumie czym jest mio i jaki

jest jej sens, sprbujmy j wyrni od dozna pokrewnych, z ktrymi jest ona niejednokrotnie mylona, szczeglnie od sympatii, od wspczucia. Nasze zwyczajne i nadzwyczajne stosunki z ludmi s najczciej opromienione nasz sympati do nich i ich sympati do nas. Staramy si na og o to, by otacza si krgiem ludzi, ktrzy s dla nas przynajmniej sympatyczni. I tak przebywamy przewanie w wiecie ukonstytuowanym przez nasz sympati. Niekiedy traktujemy j jako mio. Na og, gdyby nam przyszo uzasadni, dlaczego ywimy sympati do tej osoby, moglibymy to po pewnym namyle uczyni. Wskazalibymy wtedy na niektre wartoci osoby, do ktrej kieruje si nasza sympatia. Okazuje si, e sympatia zakotwicza si w takich walorach, jak bystro umysu, poczucie humoru, zalety towarzyskie, niekiedy atrakcyjny wygld zewntrzny. W ten sposb daje si jako wytumaczy. Okazuje si take, e sympatia nie siga w sfer duchowych wartoci wyszego rzdu. Gdy spotkamy czowieka o gbokiej wiedzy lub gbokim yciu religijnym, wtedy sympatia ustpuje miejsca podziwowi czy uczuciu szacunku. Poza tym zachowuje ona w stosunku do czowieka swoisty dystans: szanuje cudz wolno, nie usiuje niczego zmienia, jest statyczna. Gdy czowiek dla nas sympatyczny popada w yciowe tarapaty, mwimy: "szkoda go", ale na og sympatia nie mobilizuje nas jeszcze do niesienia aktywnej pomocy. Mio rni si take od wspczucia. Wspczucie jest reakcj emocjonalnej strony naszej osobowoci na cudze nieszczcie. Widok smutku, przygnbienia lub wprost rozpaczy bliniego powoduje, e powstaj w nas takie same doznania, jakie on przeywa. Wspczu to znaczy czu to samo, co czuje nasz blini chwilach yciowych klsk. Wspczu to znaczy podziela jego bl, jego nadziej wyjcia ze stanu prby lub te brak takiej nadziei. Wspczucie skania nas do niesienia pomocy bliniemu, ale nie skania nas do wzicia na nasze barki brzemienia jego nieszczcia. Oznacza wsplnot emocjonaln z blinim, ale nie oznacza wsplnoty w niesieniu krzya, ktry jest rdem tragedii. Jestem obok ciebie w tym cierpieniu, jestem w twoim blu z tob zwizany, bo sam czuj ten bl w sobie, ale nie zmuszaj mnie do tego, bym wzi na swe barki jego rdo, bym rzeczywicie nis twj krzy. Wspczucie ma co z poowicznoci waciwej sympatii, przerasta j jednak si zaangaowania si w cudzy los. Mio rni si od sympatii i od wspczucia. Rni si przede wszystkim tym, e jest gbsza. Tamte obejmuj jedynie powierzchni mojej osoby, mio przenika mnie caego i zmienia moj yciow postaw. Czowiek, ktry dojrza do przeycia autentycznego aktu mioci, zmieni zupenie swe nastawienie do wiata, wiat sta si dla niego inny, bo on sam dla siebie sta si inny. Mio jest zjawiskiem gbi czowieka, zjawiskiem, ktre bezporednio wkorzenia si w sfer ludzkiej intymnoci. Mio jest ponadto dynamiczna. Jest dobra i wyrozumiaa, ale nie jest lepa na wady umiowanego czowieka; widzc je oczekuje postpu w dojrzaoci i wyzwolenia si z wad. da ona wolnoci dla umiowanego, wolnoci od krpujcych go ogranicze. Daje nie tylko to, co dawaa sympatia i co dawao wspczucie, ale je niewymownie przerasta przez swj dynamizm. W mioci moe doj do cakowitego zapomnienia o sobie, do wyzucia si z siebie dla dobra drugiego, w imi wzrastania tego, do kogo nasza mio si skierowaa.

Mio do osoby - czowieka zawiera jeszcze jeden moment: Sympati mona wytumaczy wartociami sympatycznej osoby. Wspczucie mona wytumaczy nieszczciem cierpicego czowieka. Mioci nie mona niczym wytumaczy. Mio do osoby, do konkretnej, niepowtarzalnej jednostki ludzkiej jest zawsze tajemniczym "czym wicej" ni wartoci danego czowieka. Dlatego stanowi zawsze jak ask. Bg umiowa wiat i Syna swego da nie dlatego, e wiat by wart mioci Boga. Chrystus nazwa Judasza przyjacielem, nie dlatego, by Judasz by wart tego imienia. O. Kolbe umar za zupenie nieznanego czowieka i jego zupenie nieznan sobie rodzin. Mio do osoby jest ask. aski nie da si z niczego wyprowadzi. Powiedzielimy poprzednio, e osoba nie moe by narzdziem naszych dziaa, co najwyej ich celem. Jest to rwnoznaczne ze stwierdzeniem, e podstawowym doznaniem czowieka skierowanym w stron drugiego czowieka ma by mio, a mio do osoby to znaczy prawdziwa wola dobra teje osoby. Jest niewtpliwie faktem, e kady z nas przynajmniej raz w yciu zetkn si z tak mioci. Czasami uwiadamiamy sobie nagle, e jestemy przez Boga umiowani t wanie mioci. Pytamy w takich momentach: "Za co? Czy jestemy tego godni?" Nie, nie jestemy godni. Nikt nie jest godny mioci drugiego czowieka, a tym bardziej mioci Boga. Z tym trzeba si pogodzi. Ale to nas do czego zobowizuje. Za darmo otrzymujemy, za darmo dajmy. Bg umiowa nas, nie czekajc, a my go umiujemy, za nic. My miujmy ludzi nie pytajc, za co ich mamy miowa. Caa rzecz w tym, by nasza mio obywaa si bez pyta o nagrod i cen.

24. Mio nieprzyjaci "A Ja wam powiadam: Miujcie waszych nieprzyjaci i mdlcie si za tych, ktrzy was przeladuj; tak bdziecie synami Ojca waszego, ktry jest w niebie; poniewa On sprawia, e soce Jego wschodzi nad zymi i nad dobrymi, i On zsya deszcz na sprawiedliwych i niesprawiedliwych" (Mt 5, 44-45). Problem mioci do nieprzyjaci jest centralnym zagadnieniem etyki chrzecijaskiej, a take centralnym zagadnieniem mioci. Mio jest czym, czego si nie da uzasadni wartociami umiowanego przedmiotu, ostatecznie zawsze stanowi "co wicej" ni warto czowieka, ku ktremu si zwraca. Wida to szczeglnie jasno w przypadku mioci nieprzyjaci. Tutaj mio kieruje si do czowieka, ktry dla nas chce zego, zajmuje miejsce, ktre normalnie powinna zajmowa nienawi. Dlaczego tak jest? Jedyne uzasadnienie nakazu takiej mioci ley w naladownictwie Boga, ktry sprawia, e Jego soce wschodzi nad dobrymi i zymi jednoczenie, nad witymi i nad grzesznikami, nad ofiarami obozw i nad twrcami tyche obozw. Jeeli chcesz y, jak yje Bg, kocha jak kocha Bg, kochaj nieprzyjaci. Ale to waciwie nie jest uzasadnienie. To tylko wezwanie do naladownictwa. Sprbujmy teraz wnikn w ducha mioci do nieprzyjaci. Zrozumiemy wtedy, dlaczego zajmuje ona tak szczeglne miejsce w etyce chrzecijaskiej.

Przede wszystkim mio umoliwia nam poznanie penej prawdy o czowieku. Bo tak ju jest w mioci, e bdc czym darmo danym - pomimo to - szuka uzasadnienia dla siebie w wartoci drugiego czowieka. ona, ktra kocha ma pomimo, ze m jest pijakiem, prbuje dokopa si w nim cho iskry dobra, aby znale tam punkt zaczepienia dla swej mioci. Poprzez mio dochodzimy do gbszego poznania czowieka. Co wicej, dochodzimy do zrozumienia czowieka. Mio wszystko zrozumie. Chrystus powie do Judasza: "Przyjacielu, po co przyszed?" (Mt 26, 50). Chrystus rozumie Judasza tak dogbnie, e chce mu umoliwi zrozumienie siebie. Jedynie mio umoliwia widzenie czowieka w perspektywie prawdy. Ponadto mio jest jeszcze yczeniem dobra dla czowieka. Widzenie czowieka w perspektywie prawdy otwiera nam oczy na gbi czowieka i na jego istotne metafizyczne potrzeby. Widzi wroga w kategoriach ludzkich. Widzi, jak bardzo jest biedny i jednoczenie jak bardzo jest wielki, jak bardzo potrzebuje uleczenia. Mio yczy mu tego dobra. I wreszcie moment trzeci. Mio nieprzyjaci jest zawsze czym heroicznym, co wynosi czowieka ponad samego siebie. Oznacza si ducha. Wyprowadza nas z ciasnego podwrka wycznie naszych spraw i kopotw. Opanowuje naturaln dz zemsty. Wykorzenia, a do ostatecznych granic, egoizm. Dlatego jest ostatecznym wykwitem chrzecijaskiego ycia. Te trzy elementy: widzenia czowieka w prawdzie, yczenia dobra czowiekowi, heroizm w opanowaniu siebie - sprawiaj, e mio nieprzyjaci zajmuje centralne miejsce w etyce chrzecijaskiej. Zarzuca si czasami takiej koncepcji etyki, e jest bezradna wobec za plenicego si w wiecie. Przeciwstawia si jej rzekomo bardziej dynamiczn koncepcj: za uderzenie - uderzenie, za policzek - policzek. Takie ujcie sprawy wydaje si czystym nieporozumieniem. Jeli za zo bdziemy paci zem, to kiedy na wiecie bdzie koniec za? Jeeli na obraz odpowiem obraz, kiedy bdzie koniec ktni? Jeeli na krzywd odpowiem krzywd, kiedy bdzie koniec krzywdy? Jeeli na haas ssiada odpowiem wzmoonym haasem i jeeli on podwoi swj haas, a ty znowu, kiedy bdzie koniec awantury? Kto kiedy musi powiedzie - do. Kto kiedy musi zatrzyma w swym wntrzu nieszczsne koo za. Kto kiedy musi odpowiedzie mioci na nienawi. Chrystus chce, aby czynili to chrzecijanie, by po tym ich rozpoznawano.

25. O nienawici: "Komu bije dzwon" Zaprzeczeniem mioci do osoby, lub lepiej: przeciwiestwem mioci do osoby, jest nienawi. Mwi o nienawici jest, by moe, prociej ni mwi o mioci, zwaszcza mwi o nienawici, ktra kieruje si przeciw ludziom niewinnym. Przynajmniej nie ma potrzeby uzasadnia, e jest nieetyczna. Lecz nie zawsze rzecz jest tak oczywista. Bo nienawi, podobnie jak mio, niejedno ma imi. Zatem na wstpie musimy wytropi przynajmniej niektre imiona zamaskowanej nienawici. Sprawa jest najzupeniej prosta, gdy idzie o nienawi czowieka do tego, co ze, niesprawiedliwe, co grozi zniszczeniem i odbiera ludziom nadziej. Kiedy Chrystus wszed do wityni i zobaczy w niej handel zamiast

modlitwy, unis si gniewem, si przepdzajc lichwiarzy. Jest gniew, ktry powstaje na widok wityni skalanej lichw, na widok bota rzuconego w obraz Rubensa. Gniew z powodu za i nienawi powstaego za, rodzce si wtedy w czowieku, wiadcz o wewntrznej sile czowieka. wiadcz o jego umiowaniu dobra i witoci. Czowiek nie walczyby z lichw w domu modlitwy, gdyby nie miowa Boga i nie ceni modlitwy. Jest zatem nienawi, ktra wypywa z gbi ludzkiej mioci do tego, co wite i najcenniejsze, ktra wypywa z gbin ludzkiej mioci, do tego, co szlachetne i godne: jest ona drug twarz mioci. Nienawi zwrcona przeciwku zu jest prawem i obowizkiem czowieka. Inaczej ma si sprawa z nienawici do czowieka, do osoby. "A Ja wam powiadam: Kady kto si gniewa na swego brata, podlega sdowi" (Mt 5, 22). Kto chce mie swe miejsce w wiecie Chrystusa, nie moe nienawidzi osoby. To proste i oczywiste. Ale nienawi niejedno ma imi. Na gruncie Ewangelii spotykamy nienawi faryzeuszw do Osoby Chrystusa. Jest jaka ni wsplnoty pomidzy nienawici wiata do Chrystusa, a nienawici, ktra pynie przez histori ludzkoci i zwraca si przeciwko osobie kadego czowieka, a zatem i przeciwko nam. Nienawi faryzeuszw to bya wielka nienawi. Kazaa im dzie po dniu tropi Chrystusa, kazaa im gotowa cigle nowe zasadzki, a do ostatecznego zniszczenia. Bya pomieniem, ktry spdza sen z oczu nienawidzcych, ktry zera ich siy. Bya niewidoczn wizi czc los nienawidzonego z losem nienawidzcych. Ktokolwiek znalaz si w krgu tej wielkiej nienawici, znalaz si w wiecie walki i zniszczenia. Wszystko jedno, czy to byo tam, w Palestynie, czy to jest tu, teraz, w twoim wiecie, w twoim biurze, w twojej rodzinie. Ruiny s podobne wszdzie. Straszliwa pasja niszczenia czowieka jest potworem narodzonym z wielkiej nienawici. Jej dzieem jest krzy na Golgocie. W jego cieniu, w podobny ksztat ukadaj si ruiny i zgliszcza ludzi podobnie zniszczonych. Oprcz wielkiej nienawici istnieje maa nienawi. Obok nienawici faryzeuszw istniaa zimna obojtno Piata. Piat by zbyt mierny, by mc nienawidzi kogokolwiek, i zbyt tchrzliwy, by wiza swj los z losem czowieka znienawidzonego przez innych. A przecie sam przyoy rk do krzya, ktry stan na Golgocie. Krzy by dzieem wielkiej i maej nienawici. W historii wiata wszystko to znajduje swoje powtrzenie. Obok wielkiej nienawici przywdcw istnieje zimna obojtno wykonawcw. Wok nas yje wiat obojtny na sprawy czowieka. Kogo to obchodzio, e umiera Chrystus? Kogo to obchodzi, e umiera czowiek? Obojtno nie atakuje nikogo. Obojtno jest zbyt leniwa, by planowa zasadzki na ludzi, i zbyt wygodna, by porzuca domowe pielesze dla ratowania ludzi. Ale obojtno zabija tak samo. Obojtno to take nienawi, ale nienawi w wydaniu miernot ludzkich, ktrych nie sta na si. Krzy Chrystusa by dzieem wielkiej nienawici faryzeuszw i maej nienawici Piata. Istnieje nienawi i gniew sprawiedliwy: nienawi do tego, co ze, w imi tego, co dobre. Ale nie istnieje sprawiedliwa nienawi do czowieka. Gdy Chrystus znalaz si w wiecie nienawici, jaki dla zgotowali faryzeusze, to wraz z Nim znalazo si w wiecie nienawici Jego dzieo, Jego powoanie, sens Jego ofiary, a poprzez to kady z nas. Poprzez nienawi do Chrystusa nienawi sigaa jako kadego z nas. Tak byo obiektywnie. Zniszczy Chrystusa, znaczyo zniszczy take mnie. Nie pytaj

zatem, komu bije dzwon nienawici. Bo tak jest zawsze z nienawici: nie ma nienawici, ktra by sigaa twego bliniego, nie sigajc jednoczenie ciebie. Zagroenie czowieka na drugiej pkuli jest zagroeniem kadego z nas. A poprzez kadego z nas jest zagroeniem Chrystusa, ktry zamieszka w czowieku. Nie pytaj zatem, komu bije dzwon. Dlatego to: "Nikt nie moe dwom panom suy" (Mt 6, 24). Dlatego to: "Kto nie jest ze Mn, jest przeciwko Mnie" (Mt 12, 30). Nie mona jednych ludzi miowa, a innych nienawidzi. Wtedy nienawidzi si wszystkich. Nie pytaj zatem nigdy, komu bije dzwon nienawici. Zawsze bije on tobie.

26. Jestem chrzecijaninem Jako chrzecijanin jestem obecny w wiecie. Ta moja obecno w wiecie ma mie charakter chrzecijaski. Co bliej znacz te sformuowania? Jako pierwsze zagadnienie staje przed nami sprawa apostolstwa w rodowisku w ktrym si znalelimy. Na kartach Ewangelii spotykamy wzr apostoowania w osobie Jana Chrzciciela. Chrystus powiedzia swoim uczniom: "Wy jestecie wiatem wiata. Nie moe si ukry miasto pooone na grze. Niech wieci wasze wiato przed ludmi, aby widzieli wasze dobre uczynki i chwalili Ojca waszego, ktry jest w niebie" (Mt 5, 14.16). Zanim sowa te zostay wypowiedziane przez Chrystusa, stay si rzeczywistoci w osobie w. Jana Chrzciciela. S dwa elementy skadowe apostolstwa: dobre czyny i dawanie wiadectwa sowem. Obydwa elementy wymagaj bliszego rozpatrzenia. "Tak niech wieci wasze wiato przed ludmi, aby widzieli wasze dobre uczynki" (Mt 5, 16). Chrystus nawizuje w tych sowach do sprawy niezwykej wagi. Dobry czyn w penym, pierwotnym znaczeniu tego sowa to czyn, w ktrym wyadowuje si zasadnicze powoanie czowieka do tworzenia rzeczywistoci, tworzenia bytu, tworzenia dobra, bo kady byt jest dobry. Czowiek nie moe wkracza w wiat jak w zwierciado, biernie odbijajce obraz. Powoaniem czowieka jest tworzenie, udzia w tworzeniu dobra, zarwno dobra moralnego, jak i dobra fizycznego. Chodzi o udzia w "tworzeniu" czowieka i tworzeniu rzeczy. Tu dokonuje si uzewntrznienie naszego powoania. Oczywicie, e dobry czyn ujawnia si na szerok skal i trwa w czasie dopiero przez dobry skutek. Taki jest zwyky los procesw trwajcych w czasie. Dobry owoc wskazuje na dobry czyn. Dobrze wychowane dziecko wskazuje na mio matki, ktra je wychowaa. Dobrze funkcjonujca lodwka wskazuje na dobr prac inyniera i wykonawcy. Czyni dobrze to dba, by skutki naszych czynw i same czyny byy dobre. I oto mamy ca gbi apostolstwa ujtego z jednego punktu widzenia: apostolstwo chrzecijan jest zakorzenione w samym tworzeniu wiata. Nie na propagandzie polega rzecz, nie na sowie, nie na romantycznych gestach. Polega na tworzeniu w wiecie dobra. To jest powoanie czowieka. Chrzecijanin nie moe si wymiga od tego, by by czowiekiem. Musi by tam, gdzie tworzy si nowy wiat.

Ale jest jeszcze drugi element apostolstwa - wiadectwo dawane sowem. Jan wyzna i nie zaprzeczy: "Nie jestem Mesjaszem" (J 3, 28). Ludzie, szukajc wzorw do naladowania, zwracaj si ku Chrystusowi: Co On czyni? Co On mwi? I chc znale odpowied w nas. Oczywicie byoby pomyk twierdzi, e oni szukaj Chrystusa dziki nam. Oni s ciekawi Chrystusa, a nie nas. Szukaj, bo pociga ich sam Jezus. My - jako Jego uczniowie jestemy dla nich drogowskazem. Drogowskaz nabiera wartoci wtedy, gdy kto szuku drogi, ktr wanie ten drogowskaz wskazuje. I oto tutaj ujawnia si nowa prawda. Pytajcym mamy da odpowied. Odpowied sown. Mamy powiedzie, e my nie jestemy Chrystusami, ale dawa sowo prawdy o Chrystusie, da wiadectwo prawdzie przez pokor. Drogowskaz moe by sprchniay i moe si chwia. Ale jeszcze wtedy spenia sw rol. Nawet z kierunku jego upadku mona wyczyta, jaki kierunek wskazywa. I my podobnie. Nasze uwikanie w grzech moe jeszcze ostrzega. I w ten sposb powtrzy si na swj sposb w naszym yciu scena Janowa: "Ja nie jestem Chrystusem, lecz On. A ja nie jestem godzien rozwiza rzemyka u Jego sandaw" (por. Mt 3, 11; Mk 1, 7; k 3, 15-16; J 1, 26-27). S zatem, jak wida, dwa elementy skadowe apostolstwa: czyn i sowo. Jedno i drugie skada si na nasz obecno w wiecie. Sprawa naszej obecnoci i apostolstwa wcale nie jest jednak sielankowa. Jan Chrzciciel ponis mier, poniewa by wiadkiem wiernym. I wielu innych wiadkw Chrystusa, wiernych wiadkw, spotka taki sam los. Skd si to wzio? Std, e my jestemy wiadkami ze swobodnego, nieprzymuszonego wyboru. Nasze wiadectwo pynie z naszej wolnoci. wiadczymy, bo chcemy. I tutaj ley nasz codzienny dramat. wiat szuka wojny ze wiadkami wyboru. Gdybymy byli wiadkami z przypadku, mielibymy spokj. Ale tak nie jest. Poza tym sam wiadek, jak drogowskaz, jest skazany na spryskanie botem. Czasami sam tonie w bocie. I w ten sposb jestemy zapltani w wojn ze wiatem, ktry walczc z nami, myli, e walczy z Bogiem. I jestemy uwikani w wojn z sob, poniewa atwiej nam woa o Boga, ni zmierza do Boga. I tu ley nasz codzienny dramat. Chodzi o to, by nie rezygnowa, by trwa. By woa cigle. Trzeba woa nawet wtedy, gdyby to mia by tylko krzyk: "Panie, ratuj, giniemy" (Mt 8, 25). Bo tak ju jest, e nawet krzyk o ratunek jest wiadectwem danym Prawdzie.

27. Ku piknemu czowieczestwu Dla ilu z nas religia jest systemem zakazw i nakazw okrelajcych czowiekowi sposb bycia w wiecie rzeczy i ludzi? Jedni ten system odrzucaj, gdy sdz, e odbiera on rado ycia i spontaniczno istnienia. Inni dopiero w karbach naoonego na siebie jasno sformuowanego prawa czuj si bezpieczni. Ewangeliczne bogosawiestwa s propozycj ustawienia ycia ludzkiego w perspektywie jedynej spord tych wszystkich, ktre przekazaa nam tradycja. S wezwaniem do wolnoci, cho nie formuuj anarchicznych da, a jednoczenie wprowadzaj ad, przez ukazanie celu, kierunkujcego ludzkie

dziaanie. W eseju tym chciabym ukaza znaczenie etyki bogosawiestw dla budowania piknego czowieczestwa. Kazanie na Grze z jego omiu bogosawiestwami moemy rozumie jako drog do urzeczywistniania nigdy dotychczas nie spenionych tsknot czowieka - zamieszkania w bliskoci Boga. ycie twrcze Od duszego czasu w dyskusjach na tematy etyczne narasta gboka potrzeba przywrcenia nalenych praw sowu: tworzenie. Idzie o to, aby da wyraz elementarnemu dowiadczeniu, e ludzki etos jest w swej najbardziej fascynujcej odmianie etosem twrczym, a nie odtwrczym. Jest z tym troch tak, jak z dziaalnoci artystyczn: dziaanie artysty jest tworzeniem, i to nawet wtedy, gdy stara si naladowa mistrza lub tylko fotografuje natur. Tymczasem ten, kto ledzi nasze pisarstwo o etyce, moe wysnu wniosek, e do prawdziwie etycznego czynu potrzeba wyrzec si wszelkich oryginalnoci, a tylko podda wasn osobowo wpywowi dawno wyprbowanej normy. Rzeczywisty czyn etyczny jest, jak czyn artysty, odkryciem i tworzeniem. Na t tak prost prawd otwar mi kiedy oczy Henri Bergson i odtd pielgnuj j w sobie jako jedno z najcenniejszych odkry, jakie zawdziczam filozofii. Bergson, cile rzecz biorc, odrni dwa rodzaje moralnoci: moralno zamknit i moralno otwart. Moralno zamknit buduje rozum, gdy formuuje reguy postpowania, ktrych celem ostatecznym jest suy organizmowi spoecznemu, aby ten nie rozpad si pod wpywem egoizmu jednostek i cinienia wrogich mu si zewntrznych. Moralno zamknita ma charakter defensywny. Staje ona w obronie integralnoci grupy spoecznej, ktra j wytworzya. Mwi ona: "Nie zabijaj", ale zakaz dotyczy wycznie czonkw wasnego narodu, rodowiska. Moralno zamknita jest wyrazem denia, by interes caoci rozcign swe wadztwo na interes czci. Regu staje si powielanie czynw raz dokonanych, wyprbowanych w praktyce spoecznej i dziejowej. "Nie zabijaj!" Ale dlaczego? Bo Kain zabi. Jeli zabijesz, twoje ycie bdzie tuaczk Kaina. Inaczej moralno otwarta. Ta odkrywa nowe wartoci, tworzy co, czego jeszcze nie byo, niejeden raz musi zignorowa prawa tradycji, bardziej ni rozumem kieruje si intuicj, ktra widzi to, co wymyka si schematom rozumu. Przyznaje ona prawo kademu czynowi do tego, by sam uzasadni siebie wasnym blaskiem, bez odwoywania si do racji i zasad zewntrznych. Stanowi o etosie wielkich przywdcw moralnych ludzkoci: o etosie Jezusa, w. Franciszka z Asyu, mistykw. Obydwie moralnoci wywieraj na siebie wpyw: intuicja zmusza rozum do otwarcia si, rozum zmusza intuicj do respektowania utrwalonego adu spoecznego. Zwykemu miertelnikowi s potrzebne obydwie moralnoci. Idzie jednak o to, by doprowadzi midzy nimi do mdrej harmonii. Jeszcze jedno wyraenie domaga si wprowadzenia w nasze mylenie o ludzkim etosie, wyraenie: sposb bycia. Sam termin pochodzi od Heideggera i nie widz powodu, aby nie odda tutaj sprawiedliwoci pomysowi, ktry wydaje mi si nadzwyczaj celny. U Heideggera nie ma on wprawdzie cile etycznego znaczenia, ale wcale nie jest na takie znaczenie zamknity.

Zauwamy, e etyka zwraca si zazwyczaj do czowieka z jakim mniej lub bardziej wyranym apelem, ktry ukazuje to, co czowiek powinien zrobi, a czego robi nie powinien. Mwimy popularnie, e etyka chce "rzdzi naszymi uczynkami". Ale powiedzenie takie jest niepene. Nie znaczy to, e "uczynki" s dla etyki czym obojtnym, lecz e etyka chce apelowa gbiej, do rde, z ktrych tryskaj nasze uczynki. C zatem modeluje etyka? Modeluje nasz "sposb bycia". Sposb bycia to co wicej ni wewntrzny akt woli. Wicej ni wyraony na zewntrz taki lub inny "uczynek". Sposb bycia wie si cile z "postaw" czowieka. Ale nie daje si on zmienia tak atwo, jak atwo daje si zmienia nasza postawa wobec czego. S "sposoby bycia", ktre pozwalaj ludziom na cige zmiany postaw i s sposoby bycia, ktre na co podobnego nie pozwalaj. Odnosimy wraenie, jakby sposb bycia by w nas czym trwalszym ni postawa, czym bardziej rdowym, miejscem, gdzie postawy tworz si i obumieraj. Postawy przemijaj, ale sposb bycia pozostaje. Pozostaje, a jednak... Wanie etyka swym idcym w gb czowieka apelem chce zmienia ludzkie sposoby bycia. Wzywa ona czowieka, by odkry, co jest jego etosem i by to co odkry, uczyni wasnym sposobem bycia. Odkry swj etos znaczy w jakiej mierze przesta powiela stereotypy. A przesta powiela stereotypy znaczy zdoby si na jak twrczo. Chodzc wasnymi drogami, czowiek buduje swj etos. Co nie znaczy, e hasem etosu jest oryginalno. Nie jest nim ani ona, ani jej przeciwiestwo, lecz jest nim dokonywane na wasn odpowiedzialno i na miar wasnej wraliwoci odkrywanie "biaych plam" nieobecnego dobra i "czarnych plam" obecnego za oraz zdobywanie si na twrczo, ktra wypeni niedobr pustk. Tak tworz si nowe reguy. Bywa, e to, co nowe, upodabnia si do tego, co ju byo. Bywa tak, e jest niepodobne. Ale w praktyce moralnoci nie o to idzie, by nowo znajdowaa potwierdzenie w starym, a staro przeduenie w nowym. Czowiek poddany prawom etycznego praxis troszczy si przede wszystkim o to, by jego sposb bycia podlega etosowi dobra konkretnego, gdy rozum, a zwaszcza prosta, bezporednia intuicja powiedz mu, e tu oto "nalenego dobra brak". Kade dzieo sztuki, czy to obraz, czy utwr muzyczny, czy dzieo poetyckie, czy cokolwiek, jest konkretne i niepowtarzalne, a zarazem nosi w sobie pitno czego uniwersalnego, co powoduje, e zaliczamy je do okrelonej epoki, okrelonego "kierunku", "stylu". Podobnie z czynem etycznym. Take na gruncie etyki moemy mwi o rnych "stylach etycznych". W ramach etyki chrzecijaskiej znajdujemy "styl franciszkaski", "styl dominikaski", "styl jezuicki". To jednak w niczym nie zmienia oryginalnoci i odkrywczoci poszczeglnego "czynu", w ktrym znalaz swj przejaw etos jednostki. Gest w. Franciszka, ktry z umiowania ubstwa oddaje ojcu swe ubranie, jest niepowtarzalny, a jednak daje wiadectwo czemu, co jest uniwersalne. Podobnie krok o. Kolbe, ktry zaprowadzi go do celi mierci za towarzysza z obozowego szeregu. Na prno staralibymy si wyprowadzi ich czyny z "zasad oglnych". Na prno staralibymy si "uzasadni" je "racjami rozumu". S one wolnym i odsaniajcym wiadczeniem czemu, co jest wartoci samo dla siebie. Ich etos bije w nas, mimo woli poddajemy si jego przeksztacajcemu urokowi, podobnie jak poddajemy s urokowi dziea sztuki, ktrego konwencji twrczych nie znamy. Przykady pocigaj - powiadali staroytni. Urok

odkrytego etosu wywouje w nas odruch, ktry za R.M. Rilkem nazwabym chtnie "trwon tsknot". Nie jest to jednak ten rodzaj "trwonej tsknoty", ktr u Rilkego anio w swym pnie angielskim tskni za grzechem. Wrcz przeciwnie, jest to tsknota trwona, tsknota za jakim, nam tylko przeznaczonym, heroizmem. Za heroizmem na miar naszego wiata i naszych mioci i na przekr psnom naszej ludzkiej kondycji. Czy podobne dowiadczenia nie trafiaj si take w sztuce? Czy jedno arcydzieo nie bywa rdem natchnienia dla drugiego arcydziea? Jeeli rzeczywicie tak jest, w takim razie trzeba, abymy do naszych refleksji etycznych wczyli jeszcze jedno, bezlitonie wygnane z etyki sowo, sowo: natchnienie. Ale o nim za chwil. Zaproszenie do zmiany sposobu bycia Bogosawiestwa ogoszone przez Chrystusa w Kazaniu na Grze otwieraj now epok w dziejach ludzkiej wraliwoci moralnej. Nie s one zestawem nakazw i zakazw, jakim by kiedy dekalog. S wezwaniem moralnoci otwartej, ktre zaprasza czowieka do dokonania zasadniczej zmiany jego sposobu bycia. Jest to wezwanie zadziwiajce nie tylko ze wzgldu na sw tre, lecz rwnie ze wzgldu na sw form. Wezwanie nie mwi, co by powinno, a czego by nie powinno, co trzeba robi, a czego robi nie trzeba, mwi ono o tym, co naprawd jest. Wezwanie bierze si z odkrycia gbszej, prawdziwszej rzeczywistoci, lecej pod warstw pozorw, ktre zdaj si jej zaprzecza. Ona to wanie jest bogosawiona. C to za rzeczywisto? Jezus mwi: jest ni czowiek, ktry osign szczeglny sposb bycia, ktry jest cichy, cierpicy dla sprawiedliwoci, ubogi w duchu, pokj czynicy, czystego serca, miosierny wobec innych. Odsaniany przed naszymi oczami sposb bycia jest syntez pierwiastka pasywnego i aktywnego. Dlatego wanie jest sposobem bycia. Ale eby tego rodzaju synteza bya moliwa, musia pojawi si czynnik syntetyzujcy. Trzeba, aby bya nim jaka warto osobista i podstawowa zarazem. Trzeba, aby odbijay si na niej jakie odblaski heroizmu. Wartoci tej bliej si jednak nie okrela. Trzeba, aby to odkry dla siebie sam czowiek. Bogosawiestwa nie stanowi zakazw ani nakazw, a jednak odsaniaj jak drog do przebycia. Na jakiej zasadzie dokonuje si owo odsanianie? Wydaje si, e nie postpimy niewaciwie, jeli wanie w tym miejscu uyjemy sowa "natchnienie". Sowo to pochodzi z dziedziny twrczoci artystycznej, ale dowiadczenie, ktre wyraa, wie si z naszym odniesieniem do kadej wartoci, rwnie do dobra etycznego. Natchnienie w dziedzinie artystycznej niesie z sob dowiadczenie otwarcia si, lub raczej otwierania si, pewnej przestrzeni wiata, w ktr powinien wkroczy twrczy czyn artystyczny. Jest ono rzeczywistym, cho niewyczerpujcym poznaniem czego, czego jeszcze nie ma, co jednak moe by. Poznanie pociga wol do dziaania, skupia uczucia wok jednego punktu, wywouje napicie si twrczych. To, czego jeszcze nie ma, dziaa tak, jakby ju byo. Pod wpywem tego dziaania to, co jest, zmienia si, jakby byo tylko "mniej wicej". W twrczoci artystycznej prawda bytu ley po stronie bytu, ktrego jeszcze nie ma. Podobnie rzecz ma si w etyce. Ale tutaj tworzywem i twrc jest sam czowiek. Tworzc dobro obok siebie, czowiek tworzy si sam. Czowiek jakby dzieli si na dwoje: tego, ktry istnieje pozornie, i tego, ktry jest naprawd. Cierpienie nieszczliwych jest pozorem bytu.

Prawd bytu jest, e cierpicy s bogosawieni, a nieszczliwym udziela si szczcie. Bogosawiestwa odsaniaj now przestrze wiata ludzkiego, odsaniaj na sposb natchnienia. Dziki temu moe obudzi si nasze sumienie. I cho nie stanowi adnych zakazw ani nakazw, s rdem szczeglnego ruchu, ktry niczym "tchnienie" unosi ducha ludzkiego w stron zrozumienia tego, co jest naprawd. Na tej drodze warto wciela si w byt. Przyjrzyjmy si obecnie bliej owemu "sposobowi bycia", ktrego zarysy stara si odda osiem bogosawiestw. Przede wszystkim zwrmy uwag na niesione przez bogosawiestwa dowiadczenie czasu. Bogosawiestwa odsaniaj przed nami nasz teraniejszo i nasz przyszo. Dzi jestemy ubodzy duchem, cisi, akncy sprawiedliwoci, miosierni, czystego serca, pokj czynicy, a take cierpicy dla sprawiedliwoci, godni, utrapieni - i dzi jestemy take bogosawieni w naszych utrapieniach. Ale oczekuje nas jakie jutro. Jutro smutni bd pocieszeni, miosierni dostpi miosierdzia, cisi posid ziemi... Czas bogosawiestw jest czasem waciwym nadziei. Tak wic i sposb ludzkiego bycia, ktry bogosawiestwa zamierzaj rekonstruowa, jest sposobem bycia przepojonym nadziej. Czowiek bogosawiestw to czowiek wezwany do nadziei. Rzeczy przysze przewysz utrapienia rzeczy teraniejszych. Rzeczy teraniejsze maj swj sens w rzeczach przyszych: s drog ku rzeczom ostatecznym. Dlatego wanie ci, ktrzy na t drog wkroczyli, s bogosawieni. Czowiek bogosawiestw znajduje si w kondycji pielgrzyma. Pielgrzym poda w stron jakiej ojczyzny. Czowiek-pielgrzym znany ju by w staroytnoci greckiej, choby pod postaci Odysa, ktry tua si po wiecie, aby odnale swj dom. Ale w myli judeochrzecijaskiej natrafiamy na zasadnicz rnic, ktr w sposb oczywisty ukazuje posta Abrahama. Odys wraca na miejsca, na ktrych kiedy ju by, Abraham szuka ziemi, na ktrej nigdy nie by. Caa nadzieja Abrahama bya oparta na obietnicy. Caa nadzieja Odysa opieraa si na wspomnieniu. Etos Abrahama jest inny ni etos Odysa, ale inny te ni etos pniejszego dekalogu. Bo czasem dekalogu jest teraniejszo, czasem obietnicy jest przyszo. Etos bogosawiestw nawizuje bezporednio do natchnie etosu Abrahama, pomijajc formuowanie nakazw i zakazw, z ktrych przebija jednostronna troska o posuszestwo w chwili obecnej, bez gbszego zrozumienia sensu owej chwili. Tego rodzaju troska o chwil rodzi si z upadkw nadziei, jako wynik koniecznoci podtrzymania integralnoci narodu w obliczu niepewnego jutra. Gdy nadzieja staje si ywa i mocna, trzeba dopeni stare prawo etosem Dobrej Nowiny, ktry nie tylko wierzy w jutro, ale take widzi jutro. Na przepojonym nadziej sposobie bycia pielgrzyma odbija swe gbokie pitno, jaka zdecydowana gotowo na heroizm. Kto kroczy naprzd z nadziej, jest gotowy do pokonywania przeszkd. Bogosawiestwa rysuj oglny obraz takiego gotowego do pokonywania przeszkd heroizmu. Apeluj tym samym do tej warstwy duszy ludzkiej, w ktrej czowiek najchtniej chciaby zobaczy siebie. Jestemy tymi, ktrzy najbardziej chc widzie siebie w spenianych przez siebie aktach heroizmu. Ale co jest heroizmem naprawd, a co jego pozorem? Bogosawiestwa szkicuj delikatn perspektyw w stron heroizmu naprawd. Czowiek godny sprawiedliwoci... Czowiek ubogi... Czowiek cichy... Czowiek

miosierny... Czowiek pokj czynicy... Na drodze naszej nadziei moe pojawi si pokusa wyboru innej nadziei ni ta proponowana w bogosawiestwach. Mog by rne koncepcje nadziei, mniej lub bardziej pene. Wybr nadziei niepenej jest upadkiem sposobu bycia czowieka. Heroizmem jest wierno nadziei podstawowej. Heroizmem, bo nie jest to atwa nadzieja... Etos bogosawiestw podsuwa nam tutaj szczeglne dowiadczenie wolnoci. Wolno od tego wiata jest otwarciem bram w stron wiata bogosawionych.

By mieszka w pobliu Boga Kim jest Ten, kto bogosawi bogosawiestwem? Kim jest Bg omiu bogosawiestw? Nie jest On ustawodawc, ktry ustala nakazy i zakazy, a potem karze i nagradza. Ten Bg nie jest Bogiem ostatecznej sankcji. A jednak wydobywa z czowieka wicej ni wszystkie bstwa strachu razem wzite. Powiedzmy bez dugich wprowadze: Bg Bogosawiestw jest Bogiem powierzanej nadziei. Bogosawiestwa s form obietnicy. Odpowiedzi na obietnic jest powierzenie nadziei Temu, kto obiecuje. Wi powiernictwa nadziei jest czym bezwzgldnie zasadniczym we wszelkiej moralnoci otwartej i w natchnieniu, ktre z tej moralnoci bierze swj pocztek. To nie jest wi posuszestwa. Ale to nie jest take nieposuszestwo. To jest co mocniejszego, co najbardziej wewntrznego, co jest yciem naszego ycia... yjemy z powiernictwa nadziei, jak yjemy z ziemi i deszczu. Dopiero poprzez pryzmat powiernictwa moemy zrozumie, czym jest mio. Mio w swej istocie to wzajemne powiernictwo nadziei. Bg Bogosawiestw jest Bogiem mioci, bo proklamacj bogosawiestw skada sw tajemnicz nadziej w rce czowieka. Bg dziaa sw powierzon nadziej. Czowiek daje Bogu odpowied powierzeniem swej nadziei. Aktem tym wchodzi w swj bogosawiony byt. Nie mona o nim powiedzie, e sucha nakazu, ani e nie sucha nakazu. C tedy czyni? Uywajc sw samego Autora Bogosawiestw, trzeba chyba powiedzie, wac ciar kadego sowa osobno: czci Boga w duchu i prawdzie.

28. Oblicze Boga: Bg jest prawdomwny Podejmujemy obecnie wysiek rozjanienia tajemnicy cile zwizanej z pytaniem o sens istnienia - tajemnicy Boga. Idziemy ladami katechizmu. Nie bdziemy pyta, czy Bg jest. Nasze pytanie brzmi inaczej: Kim Bg jest? Jakie Oblicze ma Bg? Pytanie o Oblicze Boga jest bardziej podstawowe ni pytanie o istnienie Boga. Gdyby kto nie wiedzia, jak wyglda kwiat bzu, nawet gdyby kiedy spotka si z tym kwiatem, nie wiedziaby, z czym si spotka. Istniej rozmaite obrazy Boga. Ktry jest bardziej autentyczny? Nieatwo na to pytanie odpowiedzie. Mamy jednak drogowskaz. Chrystus powiedzia kiedy: "Kto Mnie zobaczy, zobaczy take i Ojca" (J 14, 9). Pjdmy za tym drogowskazem. Spjrzmy najpierw sami na siebie, potem przeniemy

spojrzenie na Chrystusa. Sprbujmy porwna to, co zobaczymy. Na tej podstawie sprbujmy "domyle si" Oblicza Boga. Wanie tak drog sugeruje nam katechizm. Gdy katechizm mwi co o Bogu, posuguje si pojciami, ktre w pierwszym rzdzie odnosz si do czowieka. Znamy je dobrze z obcowania z innymi ludmi. Pojcia te stosujemy rwnie do opisu prawdy Chrystusa. Katechizm mwi: "Bg jest prawdomwny". "Bg jest dobry". "Bg jest wszechmocny". "Bg jest Mioci". "Bg jest wity". Aby zrozumie, kim jest Bg, trzeba zrozumie dobro, moc, mio, wito czowieka. Trzeba take dobrze przyjrze si Twarzy Chrystusa. Oto nasza droga: od czowieka do Twarzy Chrystusa, od Twarzy Chrystusa do Oblicza Boga. Na pierwszym miejscu katechizm mwi: Bg jest prawdomwny. Zastanwmy si chwil nad sob i nad innymi, podobnymi do nas ludmi. By moe kto kiedy postawi nam zarzut: Dlaczego jeste taki dwuznaczny? A moe to wanie my postawilimy taki zarzut innym? Mwilimy: Dlaczego mnie okamujecie, dlaczego nie jestecie przy mnie sob? Szlimy ulicami miasta, a twarze ludzkie wyday si nam maskami ludzi. Suchalimy wypowiadanych sw, okrgych i dobrze uoonych zda, lecz wydawao si nam, e mwi si je tylko dlatego, aby ukry myli. Gesty rk przestay dla nas znaczy to, do czego zostay powoane. Otaczajcy nas wiat by jak dekoracja sztuki pisanej przez szalonego. Wszystko nabrao dla nas charakteru zudzenia. Co pocz, aby znw odnale prawd? Prawd sw, prawd najprostszych gestw, prawd o ludzkiej twarzy czowieka? Dlaczego czowiek - pytalimy siebie - musi zawsze bi si z innymi o swoj prawd? Dlaczego musi j "wyciska" z innych? Problem prawdy to najpowaniejszy problem czowieka. S tacy, ktrzy sdz, e czowiek nigdy prawdy nie odkryje. S inni, ostroniejsi, ktrzy sdz, e nie odkryje penej prawdy o tajemnicy istnienia. Tak czy owak prawda pozostaje problemem. Nawet gdy czowiek. odkrywa t i ow prawd o wiecie czy o innych, to przecie jemu samemu bardzo trudno przychodzi by w prawdzie. Przeniemy obecnie nasze spojrzenie na Chrystusa. Stojc przed Piatem, ktry ma wyda wyrok, Chrystus mwi: "Ja si na to narodziem i na to przyszedem na wiat, aby da wiadectwo prawdzie" (J 18, 37). Nie byy to sowa wypowiedziane na wiatr. Kosztoway ycie. Rozwamy je wic tak, jak na to zasuguj. Da wiadectwo prawdzie, by wiadkiem prawdy... Nie chodzi tylko o to, by wiadczy sowem, takim czy owym uczynkiem, idzie o to, by wiadczy sob. "Ja jestem drog i prawd, i yciem" (J 14, 6). Aby tak wiadczy, trzeba by w prawdzie. Midzy mn a Chrystusem rysuje si jaka gboka rnica, wrcz przeciwiestwo. Czowiek z pewnoci zna wiele rozmaitych "prawd", ale jake mu trudno na co dzie "by w prawdzie". Nie tylko inni s dla niego rdem zudze, jeszcze bardziej i czciej on sam dla siebie jest rdem niejednego zudzenia. W yciu Chrystusa waciwie problem zudzenia nie istnia. "Nie potrzebowa, aby Mu mwiono, bo sam wiedzia, co jest w czowieku". Gdy mwi, wszyscy wiedzieli, e mwi, jak nikt dotd nie mwi. Wiedzia zdecydowanie. Wiedzia, e "bogosawieni cisi", "bogosawieni miosierni", "bogosawieni pokj czynicy" (por. Mt 5, 3-12). Nikt nie potrafi przy Nim skama. Bya w Nim jaka jasno, ktra wydobywaa na jaw wszystko, co skryte.

Ewangelista Jan powiedzia: "wiato przysza na wiat" (por. J 1, 1-10). Dokonajmy teraz kroku najwaniejszego: porwnajmy jedno z drugim. My wci wrd ciemnoci i On niczym wielki przewit tajemniczego blasku prawdy. Gdy mwi o czowieku, czujemy - cho miny wieki - e do nas mwi i nas widzi. Wie, co jest we mnie, i nie potrzeba, abymy my Mu mwili. Ile to razy Jego sowo stao si dla nas "sowem ycia"! Przypomnijmy sobie... Moe to byo to sowo: "Darmo otrzymalicie, darmo dawajcie" (Mt 10, 8). Albo to: "Jestecie waniejsi ni wiele wrbli" (Mt 10, 31). Albo to: "Kto chce zachowa swoje ycie, straci je" (Mt 16, 25; Mk 8, 35). Z tych sw promieniuje ku nam jaka prawda. Wsuchujc si w nie, ulegamy jej cichemu wadaniu. W ten sposb powoli i peni ciszy zbliamy si do zrozumienia tego, e Bg jest prawdomwny. Pisa w. Augustyn: Zrozum wic, jeli zdoasz, duszo obciona ciaem poddanym skaeniu, duszo przytumiona ziemskimi mylami, rozlicznymi i rnymi; zrozum wic - jeli zdoasz - e Bg jest Prawd. Napisano bowiem, e Bg jest wiatoci. - Nie t wiatoci, jak widz oczy, lecz t, ktr dostrzega serce, gdy syszysz: to jest Prawda. Nie badaj, nie prbuj wiedzie, co to jest Prawda. Natychmiast bowiem wyjd na twoje spotkanie mgy i cienie zmysowych obrazw oraz chmury majakw wyobrani i zamc jasno twojego pierwszego wejrzenia, gdym tobie powiedzia: Prawda. Tak, w tym pierwszym wejrzeniu jeste olniony jak byskawic, kiedy si mwi: Prawda. Trwaj w nim, jeli moesz...

29. Bg jest dobry "Bg jest dobry" - mwi nasz katechizm. Ale czym jest dobro? Spjrzmy na dobro w nas. Przeniemy nastpnie spojrzenie na Twarz Chrystusa: "Kto Mnie zobaczy, zobaczy take i Ojca" (J 14, 9). Sprbujmy na tej podstawie zagbi si myl w dobro Boga. 1. Dobro czowieka jest zapltana w rozmaite przeszkody, zarwno zewntrzne, jak wewntrzne. Bardziej trudne do pokonania s chyba wewntrzne. Najpierw dobro czowieka wymaga siy. Gdy przychodzi zmczenie, choroba, staro, ludzie staj si czsto nie do zniesienia gderliwi, okrutni, li. Poza tym dobro wymaga od nas jakiego stopnia uwagi. Czowiek czsto po prostu nie zauwaa okazji do dobrego, a gdy co wreszcie zobaczy, wszystko staje si ju spnione. By moe czowiek nie jest zy, ale jest ograniczony i zawsze chce mie racj. Bywa, e dochodzc swych racji, sieje dookoa samo zo. A skutki ograniczenia s czsto takie same jak skutki zoci. Ale najwikszym spord wrogw wewntrznych dobroci czowieka jest lk. Dobro bowiem - to sia dziwna: dobro nie wyczerpuje si w aktach dawania, ale si przez nie umacnia, pogbia; czuje, e im wicej daje, tym wicej chciaaby dawa. Natura dobroci przeczy fizycznym prawom przyczynowoci. Im wicej wody zaczerpniemy ze studni, tym mniej wody pozostanie w studni. Wci musimy uzupenia to, co zuylimy. Z dobroci jest inaczej. Ona pomnaa si "zuywaniem" siebie.

Lecz wtedy wanie ogarnia czowieka lk o siebie. Lk wzbudza pytanie: "Do czego si tym doprowadzisz?" Czowiek zaczyna si niepokoi: "Dzi dam jamun, jutro majtek, co mi pozostanie?" Lk straszy tym, e pokazuje perspektyw samozagady. Lk mwi: "Nie moesz by dobry, musisz by zy". Poprzez ten lk daje o sobie zna "zo tego wiata". Zo przenika do zmysw czowieka i barwi je po swojemu. Wtedy wszystko staje si dla czowieka jedynie pozornie dobre. I czowiek wszystko chciaby "zdemaskowa". Gdy widzi sprawiedliwo bliniego, myli: to pozr, naprawd jest tam tylko dbanie o wasny interes. Prawdomwno to ukazywanie czci, a ukrywanie caoci, cierpliwo - to sabo, wierno - to nawyk. Cay wiat staje si wtedy dla czowieka "zy". Nic wic dziwnego, e na takim, wiecie nikomu "nie chce si dobra". Czowiek decyduje, by by zy: "Zego nikt nie zjada". 2. Przeniemy spojrzenie na Twarz Chrystusa. "Kto Mnie zobaczy, zobaczy take i Ojca" (J 14, 9). Spjrzmy na Jego dobro. Jaka formua najlepiej oddaje jej istot? Przede wszystkim Jego dobro nie zna zmczenia: by dobry, gdy Go zerwano ze snu podczas burzy i gdy odnalazy Go wygodniae tumy. By dobry po nocy w Ogrjcu, dobry podczas krzyowej drogi, dobry na krzyu. Czy nas to nie zadziwia? Nas, ktrych dobro wydana zostaa na up pierwszego lepszego zmczenia? Dobro Chrystusa nie zna rwnie roztargnienia, braku uwagi, niepewnoci. Ona wie, co trzeba da. Czy take to nas nie zadziwia? Wanie nas, ktrych dobro tyle razy dawaa nie to, co trzeba, ktrych dobro jest tak czsto po prostu dobroci zalepion? Co jeszcze bardziej zdumiewajce: ta dobro nie zna lku przed sam sob: Ile razy trzeba przebacza? Nie siedem, ale siedemdziesit siedem! Co trzeba zrobi, jeli ci uderz w prawy policzek? Nie bj si nadstawi lewego, naprawd niczego wtedy nie tracisz. Jest jaka gboka logika w czynach Chrystusa: wszystko zaczyna si od cudu przemiany wody w wino, a potem uczynki rosn, staj si uzdrowieniami, wskrzeszeniami umarych, odpuszczeniami win, ofiar krzyow za wiat. Na pocztku uratowao si ubog rodzin przed zawstydzeniem. Na kocu ocalio si ludzko przed zgub. I w tym wszystkim nie byo ladu lku. Chrystus nie zna rwnie wiata, w ktrym dobro byo jedynie pozorem dobra. Co nie znaczy, by nie spotka si On z obud, podstpem, dwuznacznoci, by jej w ostrych sowach nie demaskowa. Ale sens demaskowania by szczeglny: nie chodzio o to, by pokaza, e zo zwycia wszystko, ale o to, e dobro nie potrafi z powodu zalepienia znale waciwego dla siebie ujcia. Ludzie zabijaj, bo "nie wiedz, co czyni" (k 23, 24). Ale wszyscy s "dziemi Boga". 3. Porwnajmy jedno z drugim. Z jednej strony my, bardziej potrzebujemy dobroci drugich ni ofiarujcy j drugim. My zmczeni, olepieni, ogarnici lkiem, otoczeni wiatem jedynie "pozornego dobra". Chrystus: dobro nigdy nie zmczona, cho czowiek zmczony, dobro bez zalepienia, bez cienia lku przed sob, dobro otoczona wiatem "za pozornego". Dobro, ktra wierzy, e wszyscy inni potrzebuj dobroci bardziej ni ona. "Nie paczcie nade Mn; paczcie raczej nad sob i waszymi dziemi!" (k 23, 28). Zarazem dobro skromna: "Czemu nazywasz Mnie dobrym? Nikt nie jest dobry, tylko sam Bg" (Mk 19, 18; k 18, 19). Ale dlaczego? Moe dlatego, e mimo wszystko

przykrojona do ludzkich wymiarw czasu i przestrzeni i std zbyt konkretna, by by uniwersaln. Po prostu ludzka. Czym w wyniku tego porwnania jest dobro Boga? To wielka tajemnica. Oddajmy j jednym sowem: jest dobroci niewyczerpaln. To mdre, logiczne: im wicej daa, tym wicej da moe. Dobro, dla ktrej nieskoczone wylanie siebie jest nieskoczonym pomnoeniem siebie. Dobro dajca ycie. Da ycie - znaczy by Ojcem. Wic dobro Ojca - Rodziciela wszelkiego ycia. Sama penia ycia. Bez cienia lku. Delikatna: "Nie zamie trzciny nadamanej" (Iz 42, 3; Mt 12, 20). Wiedzca, co da i kiedy. Mdra. Pisa w. Augustyn: Bo dobra jest ziemia ze swymi wzniosymi grami i agodne zarysy pagrkw, i rwniny polne, przyjemne i yzne uprawy; dobry jest dom o harmonijnych proporcjach obszerny i jasny...; dobre jest serce przyjaciela...; dobry jest czowiek sprawiedliwy...; dobre jest to i dobre jest tamto. Odrzu "to" albo "owo" i zobacz - jeli moesz - samo dobro. Wtedy zobaczysz Boga, ktry jest... dobroci wszelkiego dobra.

30. Bg jest wszechmocny Tak si jako skadao w dziejach, e ze wszystkich waciwoci Boga ludzkie mylenie o Bogu stawiao wszechmoc na plan pierwszy. Mwiono: Bg to Ten, ktry wszystko moe. Czowiek patrzc na siebie i dowiadczajc na kadym kroku swej saboci z zazdroci myla o Bogu: "On moe wszystko. Ile bym ja da, aby mc wszystko!" Popatrzmy na t spraw od nieco innej strony. Niechaj take dzi naszym drogowskazem bd sowa Chrystusa: "Kto Mnie zobaczy, zobaczy take i Ojca" (J 14, 9). Nie zamykamy oczu na nasze saboci. Poprzez ich pryzmat przyjrzyjmy si mocy Chrystusa, by w ten sposb otworzy sobie drog do zrozumienia wszechmocy Boga. 1. Mylc o wszechmocy poprzez pryzmat naszych niemocy, wyobraamy sobie wszechmoc jako si, ktrej nie moe si oprze adna inna sia. Widzimy wszechmoc jako si skierowan na zewntrz. Sia ta tworzy z niczego, panuje nad gromami i byskawicami, pokonuje wrogie armie, w proch zmiata zuchwalcw i grzesznikw. Chcielibymy dysponowa tak si. Niestety, bardzo nam do tego daleko. Ale w takim przedstawieniu mocy kryje si wielki bd. Oprcz siy dziaajcej na zewntrz dowiadczamy take siy dziaajcej do wewntrz. Dziki pierwszej - czowiek panuje nad wiatem otaczajcym; dziki drugiej - panuje nad sob. Pierwsza sia sprawia, e czowiek bierze w posiadanie wiat, druga - e czowiek bierze w posiadanie siebie. Nie tylko to wiadczy o sile czowieka, co czowiek zdoa zrobi. Czsto dowodzi jego siy to, co by w stanie zrobi, ale czego nie zrobi. Nie ten jest najsilniejszy, kto rzuci w drugiego najwikszym kamieniem, ale ten, kto za kamie odpaci chlebem. Ludmi rzdz dwie siy: jedna jest si fizyczn, druga - si moraln. Nie zawsze splataj si one w harmoni. Najczciej s one z sob skcone. Tam, gdzie te dwie siy s w stanie sporu, czowiek nie moe doj do zgody z samym sob.

2. "Kto Mnie zobaczy, zobaczy take i Ojca" (J 14, 9). Sprbujmy wejrze gbiej w tajemnic mocy Chrystusa, aby poprzez ni przybliy nieco tajemnic mocy Boga. Co Chrystus mg? Widzimy, e panowa nad tajemnic wody i wina, nad burz i pogod, nad falami jeziora, zdrowiem i chorob, nad yciem i nad mierci. Mg odpuci grzechy. Zmartwychwsta. Tak bya Jego moc zewntrzna skierowana na wiat, w ktrym czowiek yje i ktremu ulega. Ale oprcz tego bya w Nim jaka szczeglna moc wewntrzna, moc niezwykego panowania nad sob. Skoro mg zamieni wod w wino, mg take odwrotnie, lecz tego nie uczyni. Skoro mg uciszy burz, mg j take obudzi, lecz tego nie uczyni. Skoro mg przywrci wzrok, mg take olepi tych, ktrzy pluli Mu w twarz, lecz tego nie zrobi. Mg odebra mow tym, ktrzy Go niesusznie oskarali, skoro guchoniememu przywrci mow. Mg doprowadzi do mierci Piata, Annasza, Kajfasza... I tego te nie zrobi. Caa Jego moc zewntrzna bya poddana jakiej tajemniczej mocy wewntrznej. Jeli by mocny, to raczej moc wewntrzn ni zewntrzn. O mocy wic Chrystusa wiemy i z tego, czego nie zrobi, cho mg zrobi. Jego moc zewntrzna jest w subie mocy wewntrznej. Moc fizyczna - w subie mocy moralnej. Jego mier - to akt mocy zewntrznej pozostajcej w piknej harmonii z moc wewntrzn.Std jedno Jego czynu i Jego sowa, std prostota kadego gestu, trafno zamierzenia i trafno uczynku. Widzimy: Jego moc nie jest celem dla siebie. Jego moc jest moc dobroci woli, dobroci, co "nie zamie trzciny nadamanej" (Iz 42, 3; por. Mt 12, 20). Wszystko, co w Nim byo moc, byo moc dobroci. 3. Porwnajmy znw. Z jednej strony nasze oczarowanie moc zewntrzn, nasze denie do zapanowania nad wiatem, nad drugim czowiekiem. A jednoczenie widoczna na kadym kroku, wci rosnca niezdolno do panowania nad sob. Im bardziej panujemy na zewntrz, tym bardziej to, co zewntrzne, panuje nad nami. Niewolnicy samochodw, telewizorw, kariery, kilku uznanych przez opini sw. I - Chrystus: niezwyka zdolno do poddawania tego, co zewntrzne, temu, co wewntrzne. Z jednej strony moc bdca ujciem ambicji, z drugiej - moc, ktra jest ujciem dobroci woli. Z jednej strony wieczne rozdarcie midzy siy, ktre przyszy do naszego wntrza z zewntrz, z drugiej - niezwyka prostota nadajca jedno siom zewntrznym. A Bg? Czym jest wszechmoc Boa? Przejawia si ona dwojako. T moc, ktra stworzya wiat, mona ewentualnie nazwa moc zewntrzn. Ale znajdujemy take co jakby moc wewntrzn. Wewntrzna moc Boga to odwieczne zrodzenie Syna i Ducha. Wewntrzna moc Boga to take zesanie na wiat Syna, aby wiat nie zgin, lecz mia ycie. Tutaj nie ma ju rnicy midzy moc zewntrzn a wewntrzn. Ale dla nas, mylcych po ludzku, niech ta rnica jeszcze pozostanie. Jeli powiemy, e pierwsza moc stworzya wiat, to moc druga co na tym wiecie ocalia. Co ocalia? Ocalia czowieka, ocalia t resztk dobrej woli ludzkiej, ktra pali si nawet w zym czynie. Patrzc naszymi oczami atwiej jest stworzy ni ocali. Bg jest zatem wszechmocny, bo nie tylko potrafi wszystko stworzy, ale przede wszystkim potrafi ocali. Patrzc po ludzku podzielilimy moc Boga na zewntrzn i wewntrzn. Mylc o Bogu, trzeba wznie si ponad to, co skoczone, ludzkie. W

gruncie rzeczy obydwie moce s jednym: absolutn moc dobroci, ktra stwarzajc ocala i ocalajc stwarza. Jak jeden jest Bg, tak jedna jest Jego dobro i jedna te Jego moc.

31. Bg jest mioci "Bg jest Mioci". Katechizm powtarza tutaj dosownie to, co powiedzia umiowany ucze Chrystusa - w. Jan. Przypomnijmy jeszcze raz sowa: "Kto Mnie zobaczy, zobaczy take i Ojca" (J 14, 9). Mio Chrystusa jest odblaskiem mioci Boga, ktry sam jest Mioci. A czym jest nasza mio? Trzeba nam zrozumie nasz mio, aby poprzez ni osign zrozumienie mioci Chrystusa. 1. Czy my wiemy, czym jest nasza mio? Jest tyle odmian mioci: mio dziewczyny i chopca, mio ma i ony, mio dzieci oraz rodzicw, mio macierzyska, mio ojcowska, mio Ojczyzny. Na kadym z wymienionych miejsc kwitnie mio. Widocznie jednak nigdzie nie kwitnie w peni, skoro musi kwitn na rnych miejscach. Mio jest szczeglnym zwizkiem osoby z osob. Mio pragnie, aby by z umiowanym zawsze i wszdzie. Niestety, mio czowieka do czowieka jest przywizana do okolicznoci. Moe y jedynie w konkretnym czasie i na konkretnym miejscu. Std zawsze musi jej towarzyszy jaka tsknota. Chyba nie potrafimy powiedzie, czym jest mio. Przeywamy mio, kady na swj sposb, ale nie wiemy, czym ona jest. Czy kiedykolwiek poznamy jej prawdziw natur? A moe wcale nie potrzebujemy tego wiedzie? Tylu spraw dowiadczamy i przeywamy, jestemy kierowani przez wiele dozna i uczu, o ktrych nie wiemy, czym naprawd s ani skd si bior, wic moe i z mioci rzecz ma si podobnie? Ale powiedziano: "Bg jest Mioci". Musimy jednak zrozumie co nieco z mioci, by przybliy sobie zrozumienie Boga. Jedno jest w nas pewne: mio prawdziwa jest stale przedmiotem naszej nadziei. Czowiek bardziej ma nadziej, e jutro pokocha naprawd, ni pewno, e naprawd i doskonale kocha dzi. I wanie ta nadzieja na prawdziw mio jest jego mioci. Mio mieszka w nadziei, jak cel denia mieszka w deniu. W tym kryje si tragedia czowieka i jego aktualnej mioci. Ona nigdy nie moe osign swej wasnej prawdy. Nawet gdy w ofierze ycia umiera za umiowanego, to sam sw mierci powiksza swoj i jego tragedi, bo chcc pozosta, odchodzi za bram mierci. Mioci ludzkiej gro rne niebezpieczestwa ze strony samej mioci. Grozi jej zalepienie sob. Mio ludzka czsto do tego stopnia kocha sam siebie, e zapomina o drugim czowieku. Wtedy nie suy ona czowiekowi, lecz domaga si, by drugi czowiek jej suy. Zamiast przynosi drugiemu spokj i szczcie, przynosi niepokj, zazdro, bl. Mio ludzka daje czowiekowi smak szczcia, smak, ktry jest raczej jego przedsmakiem. Szczcie ludzkiej mioci jest kruche, niepewne, zbudowane na niepewnej wolnoci drugiego. Pomimo to jest ono czym tak przemonym, e czowiek wci czuje w sobie cienie ku niemu. Ciymy ku szczciu jak ptaki ku gwiazdom. Ale nasze gniazda zawieszone s na

gaziach pord burz i deszczw. Ludzie na og nie bywaj szczliwi. A gdy bywaj, to czsto nie wiedz o tym. Dopiero gdy gniazdo si rozpadnie, mwi: "Wtedy bylimy tacy szczliwi". 2. Spjrzmy na posta Chrystusa. Dotykamy obecnie jednej z najwikszych z najwikszych Jego tajemnic. Z pewnoci Chrystusowi znane byy wszystkie przeciwiestwa, w jakie mio wtrca czowieka. I to, e pozostajc w wityni "w sprawach Ojca", mio budzi bolesny niepokj rodzicw. I to, e uzdrawiajc dziesiciu trdowatych, nie uzdrowi dziesiciu tysicy innych. I to, e prawda niesiona przez ludzkie sowo, mogca przynie pociech ludziom, nie siga dalej ni ludzki gos. Mio ludzka jest poddana ograniczeniom czasu i przestrzeni; chciaaby by zawsze i wszdzie, a moe by jedynie tu i teraz. Mio Chrystusa do ludzi bya mioci ludzk, konkretn, konkretnie skierowan. A jednak midzy nasz mioci a Jego mioci rysuje si jaka gboka rnica. Najpierw ta: Jego mio wcale nie bya dla Niego przedmiotem nadziei, lecz bya w Nim faktem. Byo raczej odwrotnie: caa Jego nadzieja pyna z Jego najgbszej mioci. Zbawia ludzi, bo ich umiowa, oywia w nich nadziej wedug tego, jak ich ukocha. Dlatego nie bya to mio lepa. Kierujc nadziej, zawsze wiedziaa, co trzeba da, a czego odmwi. Widziaa wszystko - i przeznaczenie wrbla, i przeznaczenie Piotra. Nasza mio otwiera si wedug nadziei, jak w sobie ywimy. Jego mio otwieraa nadziej na miar samej siebie. I druga rnica niezmiernie wana: Jego mio bya dla Niego Jego aktualnym szczciem; On nie potrzebowa dy do szczcia. On je mia w sobie. Chrystus nie by nigdy czowiekiem nieszczliwym, ani przez bl, ani przez niedobr mio. Cierpia wiele, lecz adne cierpienie nie czynio Go nieszczliwym, "le uszczliwionym". Nie by ptakiem tsknicym do gniazda. On wci by w gniedzie. "Ja i Ojciec jedno jestemy" (J 10, 30). Nikt nie czu si tak pewnym na wiecie jak On. A przecie nikogo innego tak na wiecie nie skrzywdzono jak Jego. 3. Sprbujmy pokusi si o zestawienie: My: mio - wieczny przedmiot nadziei, wic i nasza mio to naprawd dopiero nadzieja na prawdziw mio. Nasze gniazdo - wci gdzie przed nami i nad nami, a w nas jeno bolesne ku niemu cienie i niepokj, e ono jest tak zupenie, tak do koca - kruche. Chrystus: mio - odwieczne rdo nadziei, ktr y i ktr przynis czowiekowi, a zwaszcza tej nadziei, e czowiek pokocha Tego, ktry go pierwszy pokocha. Inny jest te wymiar naszego szczcia i Jego szczcia: my wiecznie "le uszczliwieni", cho otoczeni wygodami, przyjemnociami; On - - naprawd zawsze w sobie szczliwy chocia krzyowany. Z tego podobiestwa i z tego przeciwiestwa ma w nas wyrasta zrozumienie mioci Boga. Ma wyrasta... To znaczy, e ono ma wci dojrzewa na miar zrozumienia siebie i Chrystusa. C moemy w wyniku tego narastajcego zrozumienia powiedzie o Mioci Boga ju dzi? Powiedzmy tyle: jak w Chrystusie z mioci wypywaa jego nadzieja, tak w Bogu wszystko wypywa z Mioci. Mio przejawia si blaskami prawdomwnoci, darami dobroci, wszechmoc, ktra stwarza i ocala. Znamiennym jej rysem jest to, i zawsze miuje pierwsza. Ona pierwsza

udziela prawdy, pierwsza udziela dobra, pierwsza udziela ocalenia, pierwsza stwarza w czowieku jego serce. Mio Boga nie jest przejawem wdzicznoci wobec czowieka za jego mio. Jest bowiem pod kadym wzgldem pierwsza. Ale to nie wszystko. Bg jest Mioci - to znaczy, e Bg jest tym gniazdem czowieka, w ktrym czeka na niego oswojone szczcie. Szczcie oswojone to szczcie, ktre nie ucieka. Jest wieczne. Waciwie wszystkie problemy czowieka sprowadzaj si do tego, e czowiek nie jest szczliwy. Czowiek szczliwy zda si nie mie problemw. W tym sensie ich nie ma, e aden problem nie jest dla niego tragiczny, rozpaczliwy. Czowiek szczliwy potrafi stawi czoa najwikszym przciwiestwom. Zdobywa si na mstwo, heroizm, nawet na mier. Prawdziwe szczcie jest Bosk Si dziaajc w czowieku. Takie szczcie nie usypia. Przeciwnie, budzi czujno. Bg jest Mioci - to znaczy jest Tym, kto takie szczcie daje czowiekowi. Std synne zdanie w. Augustyna: Dla siebie nas, Boe, stworzye i niespokojne jest serce nasze, dopki nie spoczniemy w Tobie.

32. Bg jest wity Sowo "wito" stao si sowem niezrozumiaym. Nie wiemy, jak tre podstawi pod to sowo. Jakich ludzi? A jeli Boga - to co to znaczy? 1. Aby zrozumie, czym jest wito, sprbujmy rozway pojcie pokrewne, pojcie "nietykalnoci". wite jest to, co "nietykalne". Ale czy to sowo moe odnosi si do Boga? Przecie Bg jest duchem, wic i tak jest "nietykalny". "Nietykalno" moe by rozumiana rozmaicie, mona mwi o nietykalnoci fizycznej i moralnej. Myli czowieka, jego uczucia, zamiary s fizycznie nietykalne, niezalenie od tego czy s dobre, czy ze. Nikt nie moe "dotkn" palcem cudzej myli, cudzego zamiaru. Mimo to jednak mona je dotkn "moralnie". Gdy kto potpia nasze dobre zmysy, czujemy si "gboko dotknici". Pytamy: "Jak mg?" Na dnie tego protestu kryje si nasze dowiadczenie witoci: pragniemy, aby to, czym jestemy i co ukochalimy, byo niemoliwe do moralnego zniewaenia. Aby nas nie zniszczyo adne szyderstwo, aden cynizm. Chcemy by wici, to znaczy, przekonywajco dobrzy. Zarazem jednak mamy skonno do poddawania innych "prbie szyderstwa". Burzymy miejsca wite i szyderczo mwimy: "Nie uderzy we mnie aden piorun". W okrutny sposb "demaskujemy" prby uczciwoci u innych. Pastwimy si nad drugim czowiekiem, a wszyscy bd wiedzie, e jego cnota jest pozorna. Jakby w nas jaki zy duch zamieszka. Mamy jakie niejasne porachunki z problemem naszej osobistej witoci. Czasami opdzamy si od niej jak od roju pszcz. Ale to najlepszy znak, e co nas ku niej pocigno, co zawoao, co zaprosio. Prawdziwa tragedia rodzi si wtedy, gdy wtrcony w sw ciemno czowiek stara si "demaskowa" nie tylko drugiego czowieka za jego "pozorn wito", ale nawet samego Boga. Jego zacinita pi usiuje grozi niebu. A wielkie milczenie nieba jedynie wzmaga jego zo. 2. Bg jest wity. "Kto Mnie zobaczy, zobaczy take i Ojca" (J 14, 9). Twarz Chrystusa to odbicie Oblicza Boga.

Take Chrystus by poddawany okrutnej prbie szyderstwa. Mwiono, e przestaje z celnikami i grzesznikami. miano si, gdy powiedzia: "Dziewczynka nie umara, tylko pi" (Mt 9, 24). Szydzono gdy obieca da swe ciao na pokarm, a krew na napj. Szydzono wtedy, gdy Go biczowano, prowadzono na mier, nawet wtedy, gdy zawis na krzyu. Szydzili ci, ktrzy nie wiedzieli, co czyni. Ale Sprawca wszelakiego szyderstwa, ten, ktry zawsze wie, co robi - zy duch - nie szydzi. Powiedzia: "Wiem, kto jeste: wity Boy" (k 4, 34). wity - wic Nietykalny. Z wolna jednak szyderstwa ludzi milky. Jeszcze kto obok krzya, jeszcze nieznany otr na krzyu. Ale drugi otr ju przywouje pierwszego do porzdku. Odsonia si Twarz Ukrzyowanego. Oto takie jest Niebo! I odtd ile razy jaka rka bdzie si podnosi z ziemi do gry by grozi Niebu, tyle razy bdzie musiaa opa z powrotem, gdy bliej przyjrzy si, jak wyglda Niebo. Bg jest Nietykalny, nietykalnoci konajcego na krzyu Syna. Jest wity. Nietykalno moralna Boga ucielenia si konkretnie w Twarzy Chrystusa. 3. "Kto Mnie zobaczy, zobaczy take i Ojca" (J 14, 9). Gdzie z samego wntrza naszych rozrachunkw ze witoci wyrasta pocztek naszego zrozumienia witoci Chrystusa. Czowiek to trzcina mylca. Lecz w tej mylcej trzcinie jest co nietykalnego. Z tego nikomu nie wolno szydzi. Czym to "co" si przejawia? Przejawy mog by rozmaite. Moe to bdzie jakie wspomnienie, jaka cz dla matki, dla ojca. Moe jaka inna mio, moe jaka ofiara, jakie pragnienie, jaka tsknota. Rne bywaj przejawy. Ale one wanie s pierwszymi przejawami naszej witoci, czyli naszej moralnej nietykalnoci. Im wicej jest w nas spraw i rzeczy poza granic moliwego szyderstwa, tym bliej jestemy witoci i Boga. To, co w nas jest zazwyczaj jedynie pocztkiem, w Chrystusie jest caoci. Chrystusa nie ima si adne szyderstwo. Dowid tego los Szawa, ktry szydzi, dowodzi te historia. W taki wanie, zrozumiay dla nas sposb, wity jest Bg. wite s Jego sowa, bo s sowami prawdy. wita jest Jego dobro, bo jest niewyczerpalna. wita jest Jego wszechmoc, bo jest niekoczcym si ocaleniem dobroci ludzkiej i pozaludzkiej. wita jest Jego mio, bo ona jest Jego imieniem. Take w czowieku wita moe by jego wola, jego sowo, jego dobro, jego mio, jeli bdzie podobna do woli Boga, do sowa Boga, do Jego dobroci, mioci. Ale aby to wszystko mogo si sta w czowieku wite, czowiek musi odzia si w szat uwielbienia dla Boej witoci. Uwielbi Boga - to zobaczy Boga i Jego wito. Uwielbienie to wana sprawa w czowieku i dla czowieka. Uwielbieniem witoci Boga nie tylko oddajemy cze Bogu, ale rwnie chronimy w sobie odbicie Jego witoci, tak trudne do ochrony w wiecie naszej codziennoci.

Você também pode gostar